Zdzisław Papierkowski
Dowód prawdy w pewnym wypadku
zniesławienia
Palestra 2/2(6), 23-25
ZD ZISŁAW PAPIERKOW SKt
Dowód prawdy w pewnym wypadku zniesławienia
W a rty k u le pt. „Czy praw o prasow e obow iązuje?“ , zamieszczonym -w n rze 3 „ P a le stry “ z 1957 r., w yraziłem n a str. 11 następu jący pogląd: „Jeżeli p o staw iony zarzut dotyczy fak tó w z życia pry w atn eg o lub rodzin nego, dowód praw d y jest niedopuszczalny bez w zględu na to, czy zarzu t postaw iono p ry w a tn ie czy publicznie, ja k rów nież bez w zględu n a to, czy istn iał jakiś in teres w staw ianiu takiego zarzu tu (w ynika to z zestaw ienia słów «a n a d to dowód nie dotyczy okoliczności życia pryw atnego lub rodzin nego» z treścią zdania poprzedniego § 2 a rt. 255 k.k., a zwłaszcza ze słowem
«pryw atnego») ‘1.
Z pow odu tego tw ierdzenia sp otykam się z interpelacjam i i zarzutam i, że jest ono niezgodne z treścią przepisu § 2 a rt. 255 k.k. i sprzeczne z pow - :szechnym m niem aniem , n a jak im opiera się d o k try n a i p rak ty k a sądowa dotycząca tego przepisu. Zarzuca mi się rów nież zbytnią lakoniczność tej wypow iedzi.
O dpow iadając na te obiekcje oświadczam , że podtrzym uję w całej roz ciągłości zacytow any poprzednio pogląd z zasad poniższych.
Otóż n ie przeczę, że niezbyt w nikliw a analiza tek stu przepisu § 2 a rt. 255 k.k. pozw ala na tw ierdzenie, iż ty lk o publiczny zarzu t (krytyka) doty czący okoliczności życia p ryw atnego lub rodzinnego, postaw iony bez uza sadnionego in teresu (publicznego lu b pryw atnego, w łasnego lub cudzego), n ie dopuszcza dowodu p raw d y i prow adzi do w yroku skazującego za znie
sław ienie. N ie przeczę rów nież, że m ożna z „tej tezy w ysnuć w niosek
a contrario, iż niepubliczne postaw ienie tego rodzaju zarzutu (krytyki) do
puszcza dow ód praw dy i w razie przeprow adzenia go nastąpi w yrok unie w in n iają cy z zarzutu o zniesław ienie, choćby au to r zarzu tu (krytyki) dzia ła ł bez uzasadnionego in teresu (publicznego luJb pryw atnego, w łasnego lub cudzego). Sądzę jed n ak , że uw ażny rozbiór tre śc i przepisu § 2 a rt. 255 k.k. pozw ala n a w yrażenie poglądu reprezentow anego i bronionego przeze m nie.
24 Z D Z IS Ł A W P A P IE R K O W S K I Nr 2 W przepisie ty m w idzę trzy zdania, z k tó ry ch każde zaw iera odrębną m yśl. P rz y p o m n ijm y sobie' te zdania: z d a n i e p i e r w s z e : „Nie ma p rzestępstw a, jeżeli zarzu t był p raw dziw y“ ; z d a n i e d r u g i e : „Jeżeli zarzu t uczyniony był publicznie, to dowód p raw d y przeprow adzić w olno ty lk o w ów czas, gdy spraw ca działał w obronie uzasadnionego in te resu publicznego lub pryw atnego, w łasnego lu b cudzego“ ; z d a n i e t r z e c i e : „a nadto dowód nie dotyczy okoliczności życia p ryw atnego lub rodzinnego.“ Otóż zdanie pierw sze w yraża zasadę dopuszczalności dow odu p raw dy (w w ypad k u pozytyw nym — w yrok uniew inniający), zdania zaś d ru gie i trz e cie stano w ią przeciw ieństw o w stosunku do zasady w yrażonej w zdaniu pierw szym . S tw ierd zają one, że dowód praw dy jest niedopuszczalny. Niedo puszczalność ta jest w aru n k ow a (względna), jeśli chodzi o zdanie drugie, a bezw arunkow a (bezwzględna), jeśli chodzi o zdanie trzecie. Nie szkodzi by n ajm n ie j, że zdanie drugie jest oddzielone od zdania trzeciego przecinkiem , a nie k ropk ą. In te rp u n k cja nie g ra tu zasadniczej roli. Za odrębnością m yśli w yrażonej w zdaniu trzecim , a przeciw ko ujm ow aniu go jed y n ie jako gra m atycznego dalszego ciągu zdania drugiego, przem aw ia użycie słów „a n a d to dowód nie dotyczy ( . ..) “. G dyby niedopuszczalność dow odu praw dy co do okoliczności życia p ryw atnego lub rodzinnego odnosiła się ty lk o do publicznego zarzu tu (krytyki), nie trzeb a by się było odgradzać od zdania drugiego za pom ocą słów „a n ad to dowód nie dotyczy “, bo u staw a użyłaby tu tak ich słów , ja k „z w y jątk iem okoliczności itd .“ lu b „o ile nie chodzi o okoliczności itd .“, albo też jakiegoś podobnego w y rażenia zaznaczającego jego o rg aniczną łączność z poprzednim i słow am i. P onadto całe zdanie trz e cie byłoby zbędne, gdyż to, co stanow i jego przedm iot i zakres, m ogłoby się zmieścić w zdaniu drugim m ów iącym o p ry w atn y m in teresie, a więc o sfe rze okoliczności p ry w atn ych . A cóż bardziej m oże tu ta j być ak tu a ln e an i żeli życie p ry w a tn e lub rodzinne jednostki? Skoro jed n a k to zdanie ist nieje, w idocznie jest ono czymś więcej i czymś innym niż tylk o zakończe niem m y śli w yrażonej w zdaniu d rugim m ów iącym o publicznym postaw ie niu z a rz u tu (publicznej krytyce). Dla m nie więc nie ulega w ątpliw ości, że w yrazy „a n a d to dowód nie dotyczy okoliczności życia pry w atnego lub ro dzinnego“ n ie są jedynie następnikiem zdania drugiego, lecz stanow ią od dzielne zd an ie w a ru n k o w y stw ierdzające niedopuszczalność dow odu p ra w dy, jeżeli za rz u t (krytyka) dotyczy życia p ryw atnego lub rodzinnego (jest to jak g d y by sk ró t zdania, którego tek st rozw inięty brzm iałby następu jąco : „a n ad to niedopuszczalny jest dowód praw dy, gdy dotyczy okoliczności ży cia p ry w atn eg o lu b rodzinnego“). Poniew aż zaś w ty m zdaniu trzecim u staw a n ie w spom ina o sposobie postaw ienia zarzu tu (krytyki), p rzeto lege
X r 2 D O W O D P R A W D Y w P E W N Y M W Y P A D K U Z N IE S Ł A W IE N IA 25
ny, ja k i niepubliczny sposób działania (postaw ienie zarzu tu , przeprow adze nie krytyki). W obydw u zatem w ypadkach pow inien zapaść w y ro k sk a zujący. I zupełnie słusznie. W olność słow a (krytyki) to niew ątpliw ie w iel ka rzecz, ale rep u tacja człow ieka pozostająca w zw iązku z jego spraw am i osobistym i, p ry w atn ym i i rodzinnym i to jeszcze w iększa rzecz, w obec k tó r e j wolność słowa (kry ty k i publicznej czy niepublicznej) m usi skapitulow ać. I jeszcze jedna uw aga. F a k ty z życia p ryw atnego lub rodzinnego po zostają zawsze sobą i c h a ra k te ru ich nie zm ienia okoliczność, że osoba u ja w niająca je działa w interesie społecznym . Jeżeli więc ktoś u stnie czy za po m ocą d ru k u pom aw ia inną osobę o upraw ianie np. hom oseksualizm u czy miłości lesbijskiej, dopuszcza się zniesław ienia (nie w olno m u przep ro w adzać dowodu praw dy, m usi w ięc być skazany w yrokiem sądowym ) — choćby to było notoryczną praw dą, p rzyznaną naw et przez p a rtn e ró w tej m iłości, i choćby pom aw iający działał w uzasadnionym interesie publicz n y m lub pryw atnym . Nie u niew innia go, ani naw et nie uspraw iedliw ia
okoliczność, że działał np. z m y ślą o sanacji stosunków służbow ych p a n u ją cych w pew nej in sty tu cji, k tó re dlatego są złe, że zależą od tej p e rw e rsji płciow ej. F ak ty z życia osobistego, p ry w atneg o i rodzinnego n ie m ogą
de lege lata stanow ić b ezk arn ej ilu stra c ji zła, którego usunięcie leży n a w e t
j a k najb ard ziej w interesie społecznym . To może się kom uś nie podobać, jed n a k tak ie jest obow iązujące praw o. Dura lex, sed lex. P raw orządność zaś polega na respektow aniu takiego praw a, jak im ono je s t w rzeczyw istości,
a n ie takiego, jak im chciałb y je ktoś widzieć de lege jerenda lub w św ietle