• Nie Znaleziono Wyników

Uwagi krytyczne o bitwie pod Płowcami

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Uwagi krytyczne o bitwie pod Płowcami"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

UWAGI KRYTYCZNE O BITWIE

POD PŁOWCAMI.

I.

R ok 1331 upam iętnił się w dziejach naszych głów nie dwiema rejzami krzyżackiemi, skierow anem i w ziemie polskie. Obie bardzo niszczące, zadziwiają także błyskaw icznem niemal w y ko n an iem 1).

Pierw sza, przypadająca na koniec lipca i początek sierpnia, nosi w yraźną cechę odw etu, mianowicie za spustoszenie w roku poprzednim przez Ł okietka ziemi Chełmińskiej. W dwu niespełna tygodniach naw iedziła ona inow rocław skie K ujaw y i W ielkopolskę po W artę, zniszczyła szereg m iast i wsi, między innemi naw et Gniezno (31 lipca). N iezatrzym yw ani przez nikogo, bez przeszkody wrócili najezdnicy za W isłę, uprow adzając w ielu brańców i bogate łupy.

Jeszcze dalej zapuściła się rejza pow tórna, z drugiej połow y września. W iódł ją chełmiński landkom tur, O tton v. L uterberg, w tow arzystw ie dwu wysokich dostojników Zakonu: w. marszałka, D itrycha z A ltenburga i w. kom tura, O ttona Bonsdorfa 2). Można się spierać, czy prom otorem tej rejzy napraw dę był król czeski Ja n Luxem burczyk, czy rzeczywiście przyśw iecał jej zamiar ow ła­ dnięcia państw em Ł okietka na spółkę z wymienionym w ła d c ą 3).

1) S zczeg ó ły w m oich „P rzy c zy n k ac h do d ziejów w o jn y p olsko-krzyża- ckiej z r. 1331“ (P rz e g lą d H ist. t. X II, Γ: 1911, zesz. 1, str. 129 sq.).

2) M ylnie w ym ienia się jako w odza tej re jz y w. m arszałk a D itrycha. W s p ó łc z e sn a w yp ad k o m S ta rs z a k ro n ik a oliw ska d w a ra z y zw ie L u te rb e rg a „dux e x e rc itu s ", je d e n zaś z u cz estn ik ó w r e jz y m ów i o nim : „fuit principalis illo tunc in dicto e x e rcitu " (M. P. H. VI. str. 329 i 330 i L ites etc. ed. 2, t. I, św . 40, art. XIX). Na to sam o w sk azu je zachow anie się L u te rb e rg a .

(3)

ra-U W A G I K R Y T Y C Z N E O B I T W I E P Ł O W I E C K I E J . 25

Faktem je st, że w targnąw szy od zaprzyjaźnionego z Zakonem Ma­ zowsza, nakształt naw ałnicy przeszli Krzyżacy tym razem Łęczy­ ckie i Sieradzkie, zrów nali z ziemią Łęczycę, spalili Uniejów, S ie­ radz i wiele innych miejscowości, i nie oparli się, aż o Kalisz. Przez trzy dni (21— 23 września) stali tu o b o zem — jak pospolicie przyjm uje się,—oczekując um ów ionego przybycia czeskiego alianta. Dopiero po tym trzydniow ym postoju, po nieudałej próbie wzięcia szturm em dobrze bronionego miasta, rozpoczęli odw rót. Jakoż czas był największy, w K aliskiem bowiem zjawił się na czele Ma­ łopolan Łokietek z synem Kazimierzem.

Pow staje sytuacya dość osobliw a. Przez Konin, zmierzając ku R adziejewu opodal jez. G opła, ciągną Krzyżacy, łupiąc i paląc po drodze. Podąża za nimi Łokietek, ale w pew nem oddaleniu i unikając zetknięcia, gdyż, ja k donosi w spółczesne źródło polskie, „ipsum et in num ero et in fortitudine quam plurim um excede­ b a n t“ x). P o prostu nie śmiał ich zaczepić, dopokąd jed n ą szli masą; to też gdy pod Koninem, w śród niedość zresztą jasnych okolicz­ ności, usiłowali w ciągnąć go w bitwę, przerw ał ją coprędzej i ustą­ p i ł 2). Nie znaczy to, że dalszego tropienia nieprzyjaciół zaniechał; owszem, niew idziany przez najezdników , pew nych już, że raz spło­ szony król polski nie pow aży się ich więcej niepokoić, szedł dalej z* nimi, czatując na sposobność stoczenia bitwy. N adarzyła się ona dopiero za Radziejewem, pod w sią Płowcami.

Bitwa tu stoczona, znana bitw a płowiecka, na dwie rozpada się fazy, różne, choć bezpośrednio po sobie następujące. Oto, co bez upiększeń i dram atyzow ania je st do pow iedzenia o pierwszej z nich, oraz o okolicznościach, bezpośrednio ją poprzedzających.

Niewiadomo, czy realizując zam iar pow zięty z góry, czy ośm ie­ leni dopiero zajściem konińskiem, dość że z Radziejewa pokusili

k ó w 1904; Z e stu d y ó w k ry ty cz n y ch n ad r. 1331, w K w art. hist. t. XIX, r. 1905, zesz. 1, s tr. 30 sq.), a to dla dw u pow odów : l°o zm ow ie nie w ie nic źródło czeskie, b ard z o blizkie o so b y k ró la (C h ro n ico n A u lae R egiae; w F ont. r e r. B oem . IV, str. 308, p o d r. 1331). 2° ró w n o c z e sn e za ch o w a n ie się k ró la Ja n a niek o n ieczn ie w y g lą d a n a u p la n o w a n ą k o o p era cy ę.

’) T. żw . R o czn ik T ra sk i (M. P. H. II, str. 856). Ź ró d ło w sp ó łc z e sn e w te m znaczeniu, że o d n o śn y u stę p o p ie ra się n a relacyi, zre d a g o w a n e j n ie ­ w ątp liw ie b e z p o śred n io po w y p ad k a ch , choć kom pilacya, zw a n a R ocznikiem T ra sk i, m oże być p ó źn iejszą. D ow odem chociażby p ow iedzenie: zg in ę ło K rz y ­ żaków (pod P ło w cam i) tylu a tylu „ut ip se m e t r e x fa te tu r et om nes alii“ (na str. 856).

(4)

się w odzow ie krzyżaccy o jed n ę jeszcze akcyę, o zdobycie waro- row nego Brześcia Kujaw skiego, a z nim zapew ne całej tej dziel­ nicy. Bardzo w yraźnie mówi o tym zamiarze przedew szystkiem list w. m istrza o bitwie płowieckiej, w ystosow any do p ro k u rato ra Zakonu przy Kuryi jeszcze w r. 1331 *), Celem osaczenia w arow ni i przygotow ania oblężenia, w yszedł d. 27 w rześnia rano z

Radzie-S zkic do pochodu K rzyżaków w re jz ie w rz eśn io w e j 1331 r.

D C zęściow o o p u b lik o w a n y w Ss, r e r. P ru s. t. II, str. 6; całość p rze z d r a Ad. K łodzińskiego w K w art. hist. t. XIX, r. 1905, zesz. 1, str. 39 sq. Z na­ le z io n y w c e n tra ln e m a rc h iw u m zakonnem w W iedniu, tak że zachodzi w ą tp li­ w o ść, czy w o g ó le zo stał w y e k sp e d y o w a u y do a d re sa ta . O tem i o p rz e z n a ­ czeniu listu zob. P flu g k -H arttu n g a : D er Jo h a n ń ite n un d d e r D eu tsch e O rd e n im K am pfe L u d w ig s d es B a y e rs m it d e r K u rie, L ip sk 1900, n adto d ra P ro c h a ­ ski: P a m ię tn ik Z ak o n u K rzyżackiego etc. z r. 1335 (A rchiw um kom . hist. t . X I) n a str. 233

(5)

U W A G I K R Y T Y C Z N E O B I T W I E P f .O W 1 E C K 1 E J . 2 7

jewa landkom tur L u terb erg z przew ażną częścią wojska. Radzie jew o od Brześcia oddziela przestrzeń około 25 km, szedł więc v. L uterberg spiesznie, by na czas dotrzeć do celu. Za nim, pod ro z­ kazami w. m arszałka D itrycha, podążała reszta armii. Jej zadaniem — jak, unikając nazw ania rzeczy po imieniu, w yraża się w. m istrz— było „pabulandum “, furażow anie; to też kolum na ta postępow ała opieszale, a gdy nareszcie — w każdym razie jeszcze przed połu­ dniem !) — dotarła do Płow ieć, znacznie już oddalona była od ko­ lum ny pierwszej. T en m om ent rozdw ojenia sił nieprzyjacielskich w ykorzystał Ł okietek i „u P łow ieć“ 2) zaatakow ał ciągnącego w nie­ porządku w. m arszałka. N iehistorycznem je st tw ierdzenie, jakoby zaskoczył Krzyżaków „spoczywających w głębokim śnie, po hula­ szczej n o cy “ 3).

O przebiegu starcia, które następnie się rozegrało, wiemy tyle tylko na pewno, że pierw szy uderzał i do zw ycięstw a bardzo przy­ czynił się w ojew oda poznański, W in cen ty z Szam otuł, który już przedtem oddał pew ne usługi, śledząc Krzyżaków między Koninem a P ło w cam i4). Szczegóły, podane przez zakonnego kronikarza, W iganda z M a rb u rg a 5), są wątpliwej w artości; innych, wiarogo- dniejszych, brak zupełnie. W iadom y je st natom iast rezultat walki. Praw da, wyłącznie na podstaw ie relacyi zakonnych, ale tym razem można im zaufać, bo wcale nie ukryw ają smutnej dla „swoich p a ­

n ó w “ praw dy. Kolumna w. m arszałka poniosła zupełną klęskę;

cały zastęp rycerstw a krzyżackiego kapitulow ał, złożywszy b r o ń 6);

*) „Ab o rtu so lis“ liczy początek b itw y pło w ieck iej R ocznik kujaw ski (M. P. H. III, s tr. 210). S tan o w cz o zaw cześn ie; p ra w d o p o d o b n ie jsz a o cen a W i­ ganda: m iędzy 9 a 12 g. p rz e d p o łu d n ie m (Ss. r e r . P ru s. II, s tr. 481).

2) „V p le w ec z“ o p ow iada u czestn ik b itw y J a n z K isie le w a (L ites etc. 1.1, św . 13, art. X IX ). Co do tego m iejsca w alki w ź ró d ła c h zu p e łn a zgodność.

3) . Zob. c h a ra k te ry sty k ę bitw y p ło w ie ck ie j p. H. M ościckiego w T yg. illu str. z cz erw ca r. 1910.

4) R o c zn ik T ra sk i str. 856 — 857 i W igand str. 480. W e r s y a o p rz e jś ­ ciu W in c e n te g o na s tr o n ę polską podczas b itw y zn ajd u je się d o p ie ro u D łu ­ gosza, Hist. P o lo n iae t. III, str. 150.

5) T ak p rzypuszczalnie zw a ł się a u to r—być m oże h e ro ld za k o n n y —n ie ­ m ieckiej ry m o w an e j k ro n ik i z końca X IV w. ( S s . r e r . P r u s . i l ) . D oszła n as ona w d ro b n y c h fra g m en tac h , z k tó ry c h je d e n 10-cio w iersz o w y dotyczy P ło w ieć, poza tem w sła b y m p rze k ład z ie łacińskim , sp o rzą d zo n y m na p o lecen ie D ługo­ sza, w 22 dniach, „prim o a sp ec tu e x e m p la ris “ . Z niem ieckiej k ro n ik i korzystali je sz c z e h isto ry c y X V I w . S ch ü tz i B o m b a c h , stąd ich w ażność. C echą źró d ła p arty jn o ść na k orzyść Z akonu. Zob. k o m e n tarz w y daw cy i d ra S em kow icza: K ry ty c z n y ro z b ió r d ziejó w polsk ich J a n a D ługosza, K ra k ó w 1887, na str. 57 sq.

6) Z listu w. m istrza: „qui tunc de n o stris captiv ati fu eru n t p o st datam fidem et se c u rita te m sibi p ra e stita m p e rso n a ru m arm is sponte ел-utis fu eru n t

(6)

ci z pośród nich, których staw iono przed Łokietkiem, zostali z jego rozkazu stra c e n i1) — w edług krzyżackich relacyi 56-ciu samych „braci“, w tem w. kom tur Bonsdorf, kom turowie gdański i elblą­ ski 8); ciężko raniony w tw arz dostał się w niewolę wódz kolumny w. m arszałek D itrych. Przedstaw m y sobie entuzyazm rycerstw a polskiego, niedaw no przedtem skazanego na bierne „a longe p o st“ obserw ow anie siejących grozę „brodaczów “.

Salw ując rycerską reputacyę swoich panów , usiłuje W igand złożyć winę przegranej na przypadek, mianowicie popłoch, w yw o­ łany upadkiem chorągwi, pow alonej na ziemię razem z niosącym ją chorążym, „bratem “ Iw a n e m 3). Epizod ten, stale w platany do rekonstrukcyi przez historyków niemieckich, może być autentyczny; niemniej pow ód klęski tkw ił nie w przypadku, lecz w samej sy- tuacyi: Łokietek był w tym w ypadku w idocznie dość silny, Krzy­ żacy zaskoczeni znienacka, niedziw, że bitw a skończyła się ich roz­ gromieniem.

Nieco sprostow ań. Polegając na W igandzie, przedstaw ił to starcie znany badacz wojskowości średniowiecznej gen. Koehler, jako skutek mimowolnego zderzenia z pow odu mgły tak gęstej, że nie pozw alała przeciwnikom zauważyć się wzajemnie. P oprostu Łokietka, niezdającego sobie spraw y z położenia nieprzyjaciół, szczęśliwy traf sprow adził w momencie, że lepszego nie upatrzyłby naw et strategiczny „Ü berblick“ 4). Z apatryw aniu temu przeczą dane źródłowe, którym zarów no ze względu na pochodzenie, jak i czas

p e r P o lo n o s m is e ra b ilite r m a ce lla ti“ . T o d o b r o w о 1 me ro z b ro je n ie d aje sens tylko p rz e d pojm aniem . Nie w szy stk ich też p o m o rd o w an o . „Die än d e rn , die doch n ich t w u rd e n v o r in ( = p rze d Ł o k ietk a) g e b ro c h t, die b le b in do g evan- g e n “ (P am iętn ik Z ak o n u krzyżackiego etc. loc. cit.),

') Z a su ro w o osądził ten p o stę p e k S zujski, m ieniąc go p lam ą na życiu Ł o k ie tk a (D zieje P olski ed. 1862, t. I, str. 227). N aw et sy m p a ty z u ją c y z K rz y ­ żakam i K o eh le r n az w ał r e jz ę w rz e śn io w ą „R aubzug d e r w id rig ste n A r t“ (op cit. niżej, t. II, str. 336), n ie dziw ić się zatem , że Ł o k ie te k tra k to w a ł p rz e c iw ­ ników , ja k rabusiów .

2) P o r. S ta rsz ą k ro n ik ę oliw ską (M. P. H. VI) str. 330. z W ig a n d e m (Ss. r e r . P ru s. II) str. 481. W p ro c e sie polsk o -k rzy żack im 1339 r. w ym ienia je d e n ze św iad k ó w także k o m tu ra to ru ń sk ie g o (L ites etc. t. I, św . 68, art. X IX ). N ie­ ste ty nie w ym ienił je g o nazw iska, a m ożliw e b ard z o , że m ia ł na m yśli H ugona v. A lm e n h au se n , k o m tu ra to ru ń sk ie g o , zabitego w re jz ie z r. 1328 (C aro: G e­ schichte P o len s t. II, str. 130).

3) Ss. r e r . P ru s. II, str. 481.

4) K oehler: Die E n tw ic k elu n g d es K rie g sw e se n s und d e r K rie g sfü h ru n g in d e r R itte rz e it etc., W r o c ła w 1886, t. II, str. 338 i 339. B itw ie płow ieckiej p o św ię co n y o so b n y rozdział, str. 339 sq.

(7)

pow stania, należy się bezsprzecznie pierw szeństw o przed relacjią W iganda. Czytamy mianowicie w liście w. mistrza, że m gła po­ w stała dopiero „in eodem puncto tem poris, quo incepit p ro eliu m “, że furażującą kolumnę napadł Łokietek, „positis in sid iis“. W edług Starszej kroniki oliwskiej zrobił to „ordinate... circum quaque“ ty T o wyklucza wszelką przypadkow ość zderzenia ze strony Łokie­ tka i w osobliwem św ietle staw ia dalszą część opowieści W iganda 0 szykow aniu się „quiete" przeciw ników , zanim mgła się rozpro­ szyła.

„Tribus vicibus illo die hostiliter sunt congressi“, pisze o tem starciu w. mistrz we w zm iankowanym liście. Koehler, tw órca hy- potezy o średniowiecznej formacyi bojowej w trzy „Trefen" = linie bojowe, upatruje w tem pow iedzeniu jed en więcej dow ód na p o ­ parcie swej hypotezy i objaśnia je tak, jakoby Krzyżaków atako­ wały kolejno trzy takie w łaśnie „T reffen“ polskie. Zaczem hypo- tezę swoją rozciąga także na Polskę XIV w. i zaraz praktycznie ją stosuje. .W ed łu g W iganda przeciw nicy uformowali po pięć „vexilla“ = hufów; zdaniem K oehlera są to hufy jednej tylko linii bojowej, armia Łokietka liczyła zatem 15 hufów. Zapew ne tyleż 1 kolum na w. marszałka? Otóż pie, bo, prow adząc aryergardę, roz­ porządzał w. m arszałek jedn ą tylko linią bojową, tą w łaśnie, którą ta aryergarda tw orzyłaby w pełnym szyku za hufami czołowymi i walnymi, miał więc hufów rzeczywiście pięć tylko. A huf, to zda­ niem K oehlera jednostka ilościowo określona, wszędzie jednakow a. S tąd trzykrotna przew aga Łokietka nad w. marszałkiem. S postrzegł ją Łokietek i swobodnym i hufami otoczył w. m arszałka „circum­ quaque“. N astępuje „ab strak cy a"— jak ją zwie autor — w yprow a­ dzona ze znajomości owoczesnej taktyki wojennej: jazda, osaczona zewsząd, formuje krąg, ale w alka z miejsca, to zguba dla niej, zwłaszcza, jeżeli krąg zostanie rozerw any...2).

Ażeby obalić tę m isterną konstrukcyę, dość pow iedzieć, że teorya potrójnego szyku, o ile chodzi o Zachód europejski, spo­ tkała się z opozycyą now szych na tem polu badaczów 3), zaś sło­ wa „tribus vicibus etc." zgoła nie mają tego znaczenia, które p o d ­ sunął im Koehler. Nie żadną bowiem formacyę taktyczną, ale n a ­ U W A G I K R Y T Y C Z N E O B I T W I E P Ł O W I E C K I E J . 2 9

‘) M. P. H. VI, str. 330.

2) Op. cit. str. 340 sq., n ad to t. III, cz. *2, str. V, uw . 1, gdzie K oehler, polem izując p rze ciw B altzerow i, p rz y p isu je p rz e z om y łk ę słow a „tribus vici­ bus etc.“ D ługoszow i.

3) D elbrück: G esch ich te d er K rie g sk u n st im R ahm en d e r polit. G esch i­ chte, B erlin 1907, t. III, str. 300 sq.

(8)

pięcie walki, w y s i ł e k f i z y c z n y walczących, miał na myśli w, mistrz, o czem św iadczą bezpośrednio przedtem stojące słowa: „utrobique fa tig a ti interpallatim ( = w przerw ach) qu ieveru n t“. Zderzali się trzykrotnie, nie żeby Krzyżaków atakow ały po kolei jakieś trzy linie bojowe polskie — co naw et ze stanow iska hypo- tezy K oehlera byłoby dziwnem w obec osaczenia „circum quaque“, ale, że znużeni walką, jedni i drudzy przeryw ali ją —dla w ytchnie­ nia. W raz z założeniem upada reszta, zwłaszcza owo naciągane a tendencyjne obliczenie hufów. Jeżeli W igand pisze, że w. m ar­ szałek ustaw ił ich pięć „et sim iliter rex quinque arm avit vexilla“, to niepodobna chyba rozumieć go inaczej, jak że przeciw nicy mieli jednakow ą ilość hufów, mianowicie po pięć obydwaj !).

II.

Omówione dopiero co, dla Polaków najzupełniej zwycięskie starcie, było jed ną tylko fazą płow ieckiego konfliktu, po której bez­ pośrednio nastąpiła druga, spow odow ana pow rotem landkom tura Luterberga. W ezw any przez w. m arszałka, czy dopiero przez n ie­ dobitków uwiadom iony, nadbiegł on na ratunek zagrożonej kolu­ mnie, zaw róciw szy z drogi z największym pośpiechem. Przyszedł zapóźno, by uchronić ją od klęski, dość jednak wcześnie, by na pobojow isku lub gdzieś w pobliżu zastać jeszcze zw ycięsców 2).

Co dalej się stało, to dla historyka praw dziw a zagadka. Na­ tknąć się musi na nią każdy, kto rozpatruje literaturę bitw y pło­ wieckiej: podczas gdy u nas mówi się o nowem zw ycięstwie Ł o­ k ie tk a 3), historycy niemieccy stw ierdzają z calem przekonaniem

*) P rz y sposobności sp ro sto w ań : n ie trafn y m b y ł d om ysł ś. p. prof. P o- tk ań sk ieg o , ja k o b y na sto c ze n ie b itw y p o d P łow cam i w p ły n ę ło p rz y p a d a ją c e 27 w rz e ś n ia św ięto P rz e n ie s ie n ie św. S ta n is ła w a „na k tó ry to dzień czekał m oże Ł o k ie tek , bo chciał za p ew n ić so b ie o p iek ę n ie b io s“ (Z drada W in ce n teg o z S zam otuł, R o z p r. Ak. Um. s. 2, t. X III, r. 1899, str. 389). M om entem d ec y d u ­ ją cy m b y ło ro z d w o je n ie arm ii za k o n n ej.

2) O p o rze , w któ rej to nastąp iło , nie da się nic d o k ła d n eg o p o w ie ­ dzieć. Z w ażyw szy odległości i czas ro zp o c zęc ia bitw y, zap ew n e ju ż dobrze p o ­ południu.

3) P o d ziśd zień b ro n ią tego za p atry w a n ia pp. P ro c h ask a i K orzon, p ie r ­ w szy w k o m e n ta rz u do w zm ian k o w an e g o P am ię tn ik a Z akonu etc., str, 234 (por. te g o ż autora: S tosunki K rz y ż a k ó w z G iedym inem i Ł okietkiem ; K w art, hist. t. X, r. 1896, uw. 4 do str. 64, d ru g i w św ieżo w ydanej książce p. t. D zieje w o jen i w ojsk o w o ści w P o lsce , K ra k ó w 1912, t. I, str. 80 i p rz y p is na str. 86.

(9)

U W A G I KR YTY CZN I·: O B I T W I E P Ł O W I E C K I E J . 31

jego k lę sk ę1). Pośrednie miejsce między temi ostatecznościam i zaj­ muje opinia ś. p. prof. Potkańskiego, że zw ycięstw o pod Płow ca- m i—jako całość—zupełnem nie było, gdyż Łokietek, nie czując się na siłach do stoczenia nowej bitw y, u s tą p ił2). Komu tu dać w iarę i jak w łaściwie rzecz się miała?

Sięgam y do źródeł. Polskie zawodzą; w praw dzie donoszą o zwycięstwie, szeroko rozw odzą się nad obustronnem i stratam i, poza tem operują samymi ogólnikam i8). Toż w najobszerniejszem, w relacyi t. zw. Rocznika T r a s k i4), brak wogóle zróżnicow ania bitw y na fazy, przez co źródło ściągnęło na siebie zarzut tenden- cyjnego przemilczenia bitw y w tórej 5). Opowieści D ługosza p rzy ­ patrzym y się później — zostają źródła krzyżackie.

T e z tą samą zgodnością, z ja k ą pierw ej przyznaw ały się do klęski, przypisują teraz zw ycięstwo L uterbergow i. M niesza o list w. mistrza, w którym można podejrzyw ać tendencyjność, mniejsza o stronniczego W iganda i takąż K rótką rym ow aną kronikę pruską, o której pochodzeniu zresztą bardzo mało się w ie 6). A le w S ta r­ szej kronice oliwskiej, źródle obok listu w. m istrza dla naszej kw e­ styi najpierw otniejszem , a od rzeczonego listu n i e z a l e ż n e m 7), czytamy, co następuje: „Tunc ( = p o nadejściu Luterberga) rex f a ­ tiga tu s cum exercitu suo fugit et filius eius cum eo; et in illa fuga multi fuerunt occisi tam equites quam pedites et obtinuerunt do­ mini, licet cum magno su i exercitus detrimento, victoriam et trium ­ p hu m “ 8). Nie doceniało się u nas dotąd tej relacyi. A jednak jej autor — członek, a może n aw et opat konw entu w Oliwie·— to w e­ dług opinii w ydaw cy kroniki, H irscha, osobistość naw skróś daleka

1) N aukow ą a p ro b a tą tego z a p a try w a n ia je s t cy to w an e o p rac o w a n ie

Koe-hlera.

2) Z d ra d a W in c e n te g o z S zam otuł, str. 389.

3) N ad sp o d z ie w a n ie m ało p rzy n o sz ą akta p ro c e su p o lsk o -k rzy ż ack ieg o z r. 1339 (L ite s etc. t. I), ja k k o lw ie k p rze w a żn ie za jm u ją się rejz am i z r. 1331, a m iędzy św iadkam i ze zn a ją u cz estn icy b itw y p ło w ieck iej. T łó m a cz y się to tem , że p rz e d m io te m dochodzenia było sp u sto sze n ie k ra ju i g w a łty na b e z ­ b ro n n y c h , nie o rę ż n e starcie. Inaczej tłó m ac zy to so b ie C aro; zob. Gesch. P o ­ lens t. II, p rzy p is do str. 161.

4) M. P. H . II, str. 856 sq.

5) Z arzu t K o eh le ra; op. cit. t. II, str. 344.

*) Ss. re r. P ru s. II, str. 6 sq. W iad o m o tylko, że p o w sta ła w. X IV w. 7) D r. P ro c h a sk a m niem a, że list w . m istrz a „p o służył za p o d sta w ę do w szy stk ich p rz e d sta w ie ń ro c z n ik a rz y Z ak o n u “ (S to su n k i K rzyżaków etc. str. 64, uw . 4). W ą tp ię , czy d ałoby się to u d o w o d n ić w odniesieniu do S tarszej k ro n ik i oliw skiej. O gólna zg odność treści n ie k o n ieczn ie je sz c z e dow odzi fi- liacyi.

(10)

od partyjności w kw estyach spornych między Polską a Zakonem Ł); prz yipusz czając polskie pochodzenie kronikarza, zauw aża jed en z n a­ szych historyków , że „szczegółowych sym patyi dla Polaków... nie ma w jego kronice“ 2), ale ju ż takie postaw ienie kw estyi dowodzi, że brak w niej także tej zjadliwej nienawiści, jak a zw ykła cecho­ wać źródła krzyżackie w stosunku do Polaków. Już to daje p e­ wnie w yobrażenie o sposobie traktow ania w ypadków przez autora kroniki, a nie inaczej sądzić go trzeba na podstaw ie relacyi o Pło- wcach.

Przypatrzm y się jej bliżej: Jest tu m orał pod adresem Krzy­ żaków na temat, jak to „ubi p ro v id en d a ordinati regim inis deest, a paucis bene ordinatis saepe vincitur m ultitudo'1—aluzya do nie­ ostrożności w. marszałka. Zam iast chełpliwości znajdujemy zazna­ czone (zrozumiałe po pierw szej bitwie) znużenie przeciwnika. K ro­ nikarz nie tai, że zw ycięstwo okupione było v 7ielkiemi stratami. Królewiczowi Kazimierzowi każe uciekać nie w sposób kom pro­ mitujący, o jakim czyta się w liście w. m isjrz a 8), tem mniej zaś z bitw y z w. marszałkiem, jak bez sensu podaje W igand, ale r a ­ z e m z o j c e m , tą uspraw iedliw ioną ucieczką, do której zmusza wodzów7 pierzchające wojsko. W idzimy: przy całej lojalności dla swoich panów , umiał autor kroniki wznieść się na poziom pisania o fakcie „sine studio". Bo co do popraw nej znajomości faktu, rę ­ kojmią je st w iek kroniki: piszący ją był Płow com w spółczesny, jak świadczy między innemi wzmianka o osobistej styczności w spra­

wach klasztoru z Lutrem z Brunśw iku, w. m istrzem Zakonu, zm ar­ łym w r. 133 5 4).

Że pow tórne starcie nie w ypadło pom yślnie dla Łokietka, na to je st także pośredni dowód. W iem y już o pojm aniu w. m ar­ szałka 5). Szczególne, że niem a ani wzmianki o tem w rocznikach pol­

‘) Zob. k o m e n tarz do n iem ieckiej edycyi w Ss. re r. P ru s . I. 2) S em kow icz: K ry ty c z n y ro z b ió r etc. str. 60.

3) „T unc filius re g is prim us fugam cepit, e t uno continuo cu rsu (?) usque in C racoviam agitavit e t ibi a sex ta feria ( = o d 27 w rześn ia) in dom inica p ro ­ xim a ( = 2 9 w rz e śn ia ) p e rv e n it. Q uae C racovia a loco conflictus distat theuto- nica m iliaria se x ag in ta“ . P o d o b n ie iro n iz u je K ró tk a ry m o w an a k ro n ik a pruska: „D er ju n g e K unic g eg e n C rak o u vloch, das e r w en ie den zogil zo c h “.

4) Zob. k o m e n tarz do edycyi w Ss. re r. P ru s. I.

6) Zob. W ig an d a i K rótką ry m o w an ą k ro n ik ę p ru sk ą loc. cit. P o d P ło w ­ cam i ro zp o z n ał w śró d je ń c ó w p o d k o m o rz y kaliski W ie rz b ię ta „istum , qui est m odo ( = w chw ili zezn an ia) m a g iste r" (L ite s etc. I, św . 71, art. X X V —XXIX) Ś w iadek ze zn a je w r. 1339, a w tym czasie, od r. 1335, w. m istrz em b y ł w ła ­ śnie b y ły w. m a rsz a łe k D itry ch .

(11)

U W A G I K R Y T Y C Z N E Q B I T W I E P Ł O W I E C K I E J . 3 3

skich, jakkolw iek nie zapom niały o przyprow adzeniu z pod Płowieć innego, mniej znacznego je ń c a 1). Czemu to przypisać, co stało się z w. marszałkiem? Od r. 1335 piastow ał godność w. mistrza, za­ tem ani z rany nie umarł, ani nie zginął w rzezi jeńców . Nie po­ zostaje nic innego, ja k pogodzić się z tem, co podają źródła krzy­ żackie 2): ż e w. m a r s z a ł e k z o s t a ł p r z e z L u t e r b e r g a o d ­ b i t y . Sposobu na obalenie tego argum entu nie widzę. Oczywiście, nie może za taki uchodzić tlómaczenie, że w. m arszałek odzyskał

sw obodę λυ momencie początkow ego pow odzenia w drugiem sta r­

ciu, poczem górę wzięli znowu P o la c y 3). Pierw sze nie ma p o d ­ staw y źródłowej, drugie trzebaby w łaśnie dopiero udowodnić.

W reszcie naw et w entuzyastycznej relacyi Rocznika Traski znajduje się wzmianka, wielce charakterystyczna w zestaw ieniu np. z tem, co mówi S tarsza kronika oliwska, tej treści: „Et ut ab om­ nibus communiter, qui proelio interfuerunt, affirmatur, si plures de Poloniensibus a proelio et de proelio non fudissent...“ żyw a noga nie uszłaby z K rzyżaków 4). T a wzmianka, to jedyne w źródłach polskich echo niepow odzenia Łokietka. A więc była jak aś ucieczka, popłoch; kto wie, czy nie w skutek ukazania się now ego zastępu krzyżackiego, kto wie, czy nie ona w łaśnie zmusiła Łokietka do odw rotu, w ytrącając mu możność zm ierzenia się z landkom turem .

Mają jednak swoje argum enty także zw olennicy tradycyjnego u nas zapatryw ania na Płowce, jako zupełne zw ycięstwo polskie, a to następujące: N aw et krzyżackie źródło, Detm ar, przyznaje zw ycięstwo Łokietkowi; dowodem także jeńcy krzyżaccy; Krzyżacy wrócili zaraz do Torunia, nie grzebiąc swoich poległych; kaplica, w ystaw iona na pobojow isku przez kujawskiego biskupa Macieja „czy nie była po­ mnikiem dziękczynienia Bogu za zw ycięstw o“?; w drugiej bitwie przybył do daw nych now y jeniec w osobie R usa von Plauen, który „według W ig an d a“ prow adził jed en z oddziałów, nadchodzących z L u terb erg iem δ).

*) Zob. niżej str. 11.

2) M ianow icie: W ig an d i K ró tk a ry m o w a n a k ro n ik a pruska. 3) K orzon op. cit. str. 79.

4) Na c h a ra k te ry sty c z n ą zam ianę „ P o lo n ie n sib u s“ na „C ra co v ien sib u s“ w R oczniku m ało p o lsk im (M. P. H. III, str. 193) zw ró cił u w ag ę prof. P o tk ań - ski, słu szn ie w skazując na w iadom ość R ocznika T ra sk i jako p e w n ie jsz ą (Za-

ęcie W ielk o p o lsk i; R o z p r. Ak. Um. s. 2, t. X L V III, r. 1905, str., 171, uw. 2). s) A rg u m e n t p ie rw sz y u d ra P ro c h ask i (S tosunki K rzy żak ó w etc. loc. cit.), re sz ta w e w zm ian k o w an em d ziele p. K orzona. P iąty p o d n ió sł w łaściw ie ju ż daw n iej dr. P ro c h a sk a (loc. cit.), tw ie rd z ąc je d n a k p rz e z pom yłkę, że Rus

v. P la u e n p a d ł (s ) w dru g iej bitw ie.

(12)

Zbicie czterech pierw szych argum entów nie nastręcza pow a­ żnych trudności. Co do Detmara: rzeczywiście pisze on „den strid w unnen de K rakower", ale jego reiacya je st notorycznie opisem tylko pierwszej bitwy; zresztą je st źródłem z dalszej ręki i stosun­ kowo późnem i zbyt wielkiej wagi przyw iązywać do niego nie m o ż n a1). Co do jeńców , naw et przy porażce da się pom yśleć u ra ­ tow anie tych kilkudziesięciu jeńców, których Polacy przywiedli z pod P ło w ie ć 2); to wcale jeszcze nie zachwiewa w iarogodnością relacyi Starszej kroniki oliwskiej, dowodzi tylko, że daleko jesz­ cze było do pogrom u w sensie np. listu w. mistrza lub W iganda. N atychm iastow y odw rót do T orunia bez pogrzebania poległych tłómaczy się bardzo dotkliwemi stratam i w pierwszej bitwie. „P ro­ p te r v u ln erato s“ — są słow a w. m istrza — wrócili K rzyżacy za W i­ słę, a b y ł między tymi w. m arszałek, okaleczony „durch den Ba­ cken biz in den M unt“ 3). I był to napraw dę odw rót tylko, nie ucieczka, w T oruniu bowiem stanęli Krzyżacy dopiero w dw a dni po bitwie, wieczorem 29 września, „und brockten grossen raup m ity n tti). T ak nie wracają zwyciężeni. W ystaw ienie k ap licy 5) jest argum entem obosiecznym: rów nie dobrze m ogła ona tu stanąć ce­ lem odpraw iania na miejscu krw aw ego dram atu m odłów za pole­ głych obu stron. T o naw et lepiej licuje z charakterem fundatora: duszpasterza, w dodatku utrzym ującego stosunki z w. mistrzem Zakonu.

Trudniejsza spraw a z argum entem ostatnim . Przedew szyst-

kiem został nieściśle sform ułow ań ja W edług W iganda nadszedł

z sukursem nie Rus v. Plauen, lecz „ p a n “ de P la w e n 6). Inna rzecz, że Rocznik T raski donosi o przyprow adzeniu do K rakow a i w trąceniu do w ięzienia dostojnego K rzyżaka zw anego „R u s“ 7),

') Ss. re r. P ru s. III, str. 69. P och o d zi z początku XV w.

2) Być m oże zapadający z m ro k p rz y s z e d ł P o lak o m z pom ocą. Je d y n a dana w tym w zględzie, „ad h o ra m n o n a m “ w R oczniku k ujaw skim (M. P. H. III, str. 210j, n iezb y t co p ra w d a p e w n a (zob. w yżej uw. 1. do str. 4).

3) K rótka ry m o w a n a kronika p ru sk a , w iersz 173. „In sim e a n tla te “ pisze D etm ar.

4) K ró tk ie roczniki p ru sk ie (Ss. re r. P ru s . III, str. 4). D atę „am ab e n d e M ichaelis“ ro zw ią zał w y d aw ca b łę d n ie na 28 w rześn ia, ja k g d y b y chodziło o w i­ gilię tego św ięta; pow inno być 29 w rześn ia. D okładnością sw o ją ro b i zapiska w ra ż e n ie pochodzącej od n ao czn eg o św iadka.

5) W sp o m in a o niem S ta rs z a kronika oliw ska i W ig an d .

6) „D om inus de P law en “ u tłóm acza, „ h e rr v o n P la w e n “ u S chütza (Ss. r e r . Prus. II, str. 484).

7) J e s t to z a p ew n e m ę tn a rem in isce n cy a chw ilow ej niew oli w. m a rs z a ł­ ka, gdy ź ró d ło o k re śla R usa ja k o tego „ad quem vis to ta belli et illius expe- dicionis p e r tin e b a t“ .

(13)

U W A G I K R Y T Y C Z N E O B I T W I E P Ł O W I E C K I E J . 35

zaś D etm ar o pojm aniu pod Płowcam i niejakiego „Russe van P law en “. C harakterystyczne przezwisko „R us“ stanow i dość nie­ zaw odne kryteryum , pozw alające jeńca tego określić dokładniej jako koprzyw nickiego kom tura H enryka, zwanego w łaśnie Rusem — „dictus R u th en u s“—który figuruje między świadkami paktu, zaw ar­ tego w r. 1330 w T oruniu między w. mistrzem a biskupem Ma­ ciejem 1). Ale czy słusznie nazw ał go D etm ar „van Plaw enem “, a gdyby n a w e t2), to jakaż pew ność, że ten H enryk Rus v. P la ­ wen je st identyczny z „panem de P law en “ W iganda? Jak długo brak tego ogniwa, brak także p o dstaw y do tw ierdzenia, jakoby „pan de Plaw en", który w edług W iganda nadciągnął z Luterber- giem, został w drugiej bitw ie przez P olaków schw ytany, argum ent cały zostaje w zawieszeniu, kom tura zaś Rusa logiczniej jest zali­ czyć do jeńców ze starcia p ie rw szeg o 3).

Tyle o argum entach przeciw w ersyi źródeł krzyżackich. My­ liłby się jednak, ktoby mniemał, że one są punktem w yjścia dla protestów przeciw tej wersyi. Świadom ie, czy nie, je st nim opis Długosza, bitw ę z Luterbergiem przedstaw iającego jako zw ycięstwo Polaków , naw et większe niż pierw sze. Tem zabił Długosz klina historykom polskim. Zobaczmyż tedy, czem jest jego relacjia.

Zam yka ją Długosz utyskiw aniem na lakoniczność źródeł po l­ skich, poczem dodaje: „quam (sc. pugnam) пес ego scripsissem extensius, nisi a nonullis, qui, dum gereretur, interfuerant, ad mea usque tempora superstitibus, incorruptam illius seriem agnovissem “ 4). Niedorzeczność tego oświadczenia w ytknął już Caro, wyliczając, że niepodobieństw em jest, by do czasów D ługosza dożył ktoś z ucze­

Ł) R zyszczew ski-M uczkow ski: K odeks P olski, t. II, cz. 1, nr. 252. „R u sa“ ro z p o z n a ł p o d P ło w cam i — n ie w ą tp liw ie ju ż w śró d je ń c ó w — Ja n z K isielew a (L ites etc. I, św. 13, art. X IX ), k tó ry je d n a k m ieni go k o m tu re m B ałgi. Być m oże om ylił się —z eznaje w 8 lat po fakcie—albo też w m ięd zy czasie (1330— 1339) p rz e s z e d ł R us z k o m tu rstw a k o p rz y w n ic k ie g o do B ałgi. T eg o w szyst­ kiego n ie d o jrz a ł K o e h le r i w iadom ość R ocznika T ra sk i o p o jm a n iu R u sa o d ­ rzucił, ja k o n ie p o tw ie rd z o n ą p rze z ź ró d ła zakonne.

a) P ra w d o p o d o b n e o tyle, że w r. 1329 w y stę p u je w doku m en tach k rz y ­ żackich niejak i „H einrichin v o ite von Plauwin R uzse g n a n t“, z a p e w n e id en ty ­ czny z k o m tu re m R usem (R iedel: Cod. B ran d e n b u rg . II, 2, nr. 660).

3) Nie w idzę ró w n ie ż racy i w ap o d y k ty cz n em utożsam ianiu W igando- w ego P la w e n a z n ie jak im H en ry k ie m v o n P lah en , w ójtem b iskupa p o m e za ń ­ skiego „różnym od R u sa v. P la u e n “. (Zob. o b ja śn ie n ie do te k stu D e tm a ra i uw . 208 do te k stu W iganda). P rz e c iw n ie , raczej w ó jt te n je s t identyczny z H en ry k ie m w ó jtem „von P la u w in “ (zob. w yżej p rz y p is 2), tem sam em z R u ­ sem v. P law en .

(14)

stników bitwy p ło w ieck iej*). Bądź co bądź jednak podał Długosz obraz bitw y daleko pełniejszy, niżby to dało się uskutecznić z po­ mocą relacyi polskich. Skąd zaczerpnął szczegóły?

O ile chodzi o starcie pierw sze, to pom inąwszy notoryczne słowne am plifikacye—np. m ow a Ł okietka przed bitwą-—oraz kilka podrzędnych d ro b iazg ó w 2), łatw o skonstatow ać, że wszystko, co jest w opisie D ługosza a nie znajduje się w przekazach polskich, pochodzi ze źródeł krzyżackich, głównie ze Starszej kroniki oliw­ skiej i z W iganda, którego D ługosz, sam niebiegły w niemczyźnie, kazał sobie „ad h o c“ przełożyć na łacinę 3). Co się tyczy składni­ ków opisu bitw y drugiej, te uwidoczni następujące zestawienie:

Długosz:

„Plenam se W ladislao rege victoriam consecutum fuisse

autum ante, novus exercitus,

quem m agnus (s.) commendator et R u ss de Plawen ducebant, et qui a d obsidendum oppidum Brzeszcze diverterant, ad v en it“.

jego źródła:

W igand: „Post haec ( = p o pierw szej bitwie) terrae com­ m endator cum populo venit... et dominus de Plaw en in su b ­ sidium fratrum “. „Russ de P la ­ w en “ uzupełnione na podstaw ie Detm ara. O zamiarze oblężenia Brześcia szereg wzmianek krzy­ żackich.

Zwracam uw agę na dw a szczegóły: 1° Długosz identyfikuje D etm arow ego R ussa de Plaw en z W igandow ym panem de Plaw en, 2° miesza landkom tura (terrae commendator) O ttona L u terb erg a z w. kom turem O ttonem v. B o n sd o rf4).

„...advenit. De cuius adventu rex certior a speculatoribus factus, Teodoricum de Oldenburg marsalcum, Ottonem de B uns- dorp commendatorem (s.) et quin­ quaginta sex alios ex Crucifer is

W edług W iganda pojmani w pierw szem starciu: „T heodori­ cus de O ld enburg“ („de A lden­ b u rg “ mają L ites etc. 1.1), „O tto de W u n sd o rf“ („de Brunsdorff" ma jed en z kodeksów Starszej

q G esch. P o len s, t. 2, str. 156 uw . 1. P o r. dra S em kow icza: K ry ty cz n y ro zb ió r D ziejów P olski J a n a D ługosza, str. 351.

2) T u należy np. w iadom ość o p o w ie rz e n iu ry ce rz o w i G rzeg o rzo w i N ek a n d zie opieki nad rw ą cy m się do w alki królew iczem , w y m ie rz o n a n ie w ą ­ tp liw ie p rze ciw drw in k o m rela cy i krzyżackich.

3) Zob. w yżej uw . 5 do str. 4.

q T o n iep o ro zu m ien ie ju ż u tlóm acza W ig an d a, u k tó re g o w p ie rw sz e j b itw ie obecny je s t „ fra te r O tto d e L u t e r b e r g “ zam iast „de B o n s to rf“ . (L o c cit. str. 481).

(15)

U W A G I K R Y T Y C Z N E O B I T W I E P Ł O W I E C K I E J . 37 potiores in superiori certamine

captos iu ssit observari...“

Zaanektow aw szy godność w łuje D ługosz Bonsdorfa poprostu „...observari... proelium ex inte­ gro resum ptum est, com m enda­ tore magno (s.), quasi certam in sua potestate ten eret victoriam, suis mandante, ne quemquam Polonorum vivum servarent".

kroniki oliwskiej) i „56 fratres, qui sub bona custodia teneban­ tu r inter fossata".

kom tura dia Luterberga, tytu- komturem.

W edług W iganda n a widok pom ordow anych jeńców land- kom tur „praecipitavit de equo ...postulans ab omnibus, ut n e­ minem parcant, om nesque in­ terficiant".

Po raz drugi nazyw a D ługosz landkom tura chełm ińskiego Lu­ terberga błędnie „w. kom turem “.

W edług Starszej kroniki oliw­ skiej z g i n ę l i zam ordowani : „m agnus com m endator O tto de Brunsdorff, frater H erm anus de Elbingo, frater A lbertus com­ m endator in G dantzk et alii m ulti“.

„...servarent. O bstinantius au­ tem utrisque pugnantibus, com­ m endatore (s.) Ottone de Buns- dorff, qui de aliis caedem fieri iusserat (??) imprimis et Her- mano de E lbing ac Alberto in Gdansk commendatoribus cum plu rim is aliis caeso...“

Nieporozum ienie co do landkom tura i w. kom tura trw a dalej, nadto zupełnie niew łaściw ie w staw ił Długosz w to miejsce epizod, należący do pierwszej fazy. W szyscy ci w ym ienieni padli w rzezi jeńców i w łaśnie w idok ich ciał, odaińych i porzuconych w polu, m iał przypraw ić o wściekłość nadbiegającego Luterberga, tak że w ydał ów srogi rozkaz nieżyw ienia jeńców p o lsk ich 1).

I oto dzieje się rzecz niezwykła. Długosz, który dotąd w y­ łącznie tylko kom pilow ał relacye zakonne, a w braku wiadomości o przebiegu drugiego spotkania zapełnił je epizodem o zgładzeniu jeńców , gdzieindziej należącym, i to także na podstaw ie relacyi zakonnych, ten Długosz kończy sw oją opow ieść temi słowy: „ho- stib usque pro m agna quantitate obtritis, plenior Po Ionis provenit victoria Cruciferis in fu g a m conversis. Inde iam non pugna, sed fugientium caedes perm axim a fu it“, czyli w ręcz przeciwnie, niż relacye, na których dopiero co wyłącznie się opierał.

Czemu przypisać to zjawisko,—patryotycznej ambicyi czy też poprostu temu, że w ypełniw szy lukę z pomocą źródeł krzyżackich,

(16)

w konkluzyi uw ażał Długosz za potrzebne dostroić się do tonu relacyi polskich, próżnobjr obecnie dociekać ’-). A le jedno może­ my orzec z całą pewnością: o w yniku bitw y płowieckiej wiedział D ługosz n i e w i ę c e j o d n a s , podobnie ja k my s t a ł w o b e c z a g a d k i , z której próbow ał w ybrnąć w sposób, odpow iadający ówczesnem u poziomowi dziejopisarstw a, zaczem na nasz sąd o Płow- cach żadną m iarą w pływ ać nie może.

( J „ \ S T A N I S Ł A W K A N I O W S K I .

‘) Z nam ienne, że o fakcie po jm an ia i odbicia w. m a rsz a łk a D łu g o sz— przem ilczał.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

O prócz pow yższych cech gier, które po zw alają zbliżyć się wirtualnej rozryw ce do rzeczyw istości a tym sam ym jeszcze bardziej zainteresow ać gracza, warto

Our numerical experiments with the one-dimensional Burgers equation demonstrate that our DG-RVMS formulation and the associated fine-scale models can represent the energy

Należy bowiem pamiętać, że wedle naukowej teorii społeczeństwa, tak ją pojmuje się w strukturalizmie socjoekonomicznym (por. Tittenbrun 2011a, 2012) struktura

Przeprowadzona na mocy decyzji administracyjnych (co było niezgodne z prawem) wprowadziła wiele zamieszania w dokumentacji urzędów stanu cywilnego i dokumentach osobistych

Autorka zajęła się głównie my- ślą polityczną SCh w kategoriach politologicznych; czynnikami deter- minującymi koncepcje i poglądy partii oraz ewolucją myśli politycznej SCh

Nasze kłamstwa więcej o nas zdradzają niż prawda najprawdziwsza. Kiedy mówisz o sobie prawdę – prawda to jest to, co ci się rzeczywiście przydarzyło: twój wycinek historji

Podsumowując, należy stwierdzić, że na dorobek Michała Friedländera w zakresie dydaktyki nauczania języków nowożytnych i wychowania dzieci oraz młodzieży składa