• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienie o prof. dr. Edwardzie Rühle

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wspomnienie o prof. dr. Edwardzie Rühle"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

PrOf. dr Edward .Riihle

(2)

E. Ruhle i J. Znosko - Zakopane. 1963 r. E. Ruhle i N.A. Bogdanow - Zakopane, 1963 r.

Jubileusz 80-lecia urodzin prof. dr. E. Ruhlego - Warszawa. 1984 r.

(3)

Kwartalnik Geologiczny, t. 33, nr 2, str. 119-126

Jerzy ZNOSKO

Wspomnienie

o prof. dr. Edwardzie Ruhle

Dnia 24 sierpnia 1988 r. zmarl w 84 roku zycia Prof. dr Edward Ruhle. Od- szedl po dlugim, pi~knym i pracowitym zyciu - jako geolog czwartorz~du, kar- tograf, Nauczyciel i Wychowawca. Odszedl Czlowiek dobry, sprawiedliwy, uczyn- ny, wrazliwy i ascet~cznie skromny. Odszedl wzor prawdziwego Czlowieka. Po- zegnalismy w Nim wielki autorytet moralny, zarliwego patriot~, Wielkiego Polaka, swiadka odzyskania Niepodleglosci w 1918 r. i uczestnika wojny w 1920 r. Pozegna- lismy wieloletniego Dyrektora Panstwowego lnstytutu Geologicznego i Prze-

wodnicz~cego - z wyboru - jego Rady Naukowej w latach 1981-1985; Czlon- ka honorowego POlskiego Towarzystwa Geologicznego i Czechoslowackiego Towarzystwa Geologiczno-Mineralogicznego.

Prof. dr Edward Ruhle odszedl od nas i pozostawil nas poza barieq osamot- nienia, zamkn~lo si~ bowiem nad Nim nieprzemijaj~ce i nieustannie ruchliwe kolo czasu. Stalismy si~ znow ubozsi 0 Przyjaciela a bogatsi 0 mogil~. JednakZe

b~dziemy pami~tae przeszlose zwi'lzan~ z osob~ Profesora, albowiem jest nam ona niezb~dnie potrzebna dla naszej przyszlosci. 1 choe kaide indywidualne iycie jest kruchym, przemijaj~cym istnieniem ludzkim, to jednak b~dzmy swiadomi, ie na niezlomnose, trwalose i ci~glose zycia skladaj~ si~ wlasnie okruchy iycia prawdziwych ludzi.

Mam napisae wspomnienie 0 Prof. dr Edwardzie Ruhle. Jest to zadanie pi~kne,

ale jednoczesnie i bardzo trudne. Jakze bowiem mam bezstronnie napisae 0 czlo- wieku, do ktorego mialem stosunek emocjonalny? Z Profesorem l~czyla mnie znajomose dawna, bo 40-letnia. Pocz~tkowo byla to znajomose zwykla, jakich

tysi~ce, znajomose podwladnego z przelozonym. Potem, nie wiadomo kiedy, zorientowalem si~, ze l~czy mnie z Nim przyjam serdeczna. Odczuwalem do tego czlowieka niepowtarzalnego szacunek ogromny, a nawet podziw. Podziw dla Jego wielkiej cierpliwosci ludzkiej i wyrozumialosci - w stosunku do wszy- stkich i do wszystkiego, CO jest zwi~zane z postawami i dzialaniem ludzi. Od- czuwalem dla Niego podziew za Jego niewzruszon~ uczciwose poj~ciow~. Takim Go znalem i takim Go cenilem. I wlasnie z tego wynika moj stosunek do Niego - przede wszystkim emocjonalny. I dlatego nie wiem czy uda mi si~ napisae 0 Nim dostatecznie trafnie i wystarczaj~co godnie, na miar~ mego wyobraienia 0 tym bardzo dobrym czlowieku.

(4)

120 Jerzy Znosko

Prof. dr Edwarda Riihlego poznalem w marcU 1948 r. przybywszy z Uniwer- sytetu JagieUoriskiego w Krakowie na wezwanie do Paristwowego Instytutu Geolo- gicznego w Warszawie, jako student 11 roku geologii z rekomendacj~ mojego profesora sp. Mariana Ksi~ikiewicza. Mialem wysluchac werdyktu komisji w sprawie mojego stypendium fundowanego przez 6wezesny Panstwowy Instytut

Geologiczny. Przybylem rano poci~giem nocnym z Krakowa do Warszawy

i natychmiast udalem si~ 14-k. na ulic~ Rakowieck,!4 do starego gmachu. Pami~tam_

jak dzis, stan,!lem w wysokim gabineeie, kt6ry znajduje si~ przed zachodni,!

rotund'!, 'gdzie dzis mieSci si~ biblioteka i czytelnia, na prawo od gl6wnego wejscia do starego gmachu. W gabinecie tym Profesor 'sp~dzil zreszt. swoje ostatnie lata praey b~d,!c jui na emeryturze. Na moje niesmiale przedstawienie si~, pOdni6s1

si~ z za dUiego, masywnego biurka, ezlowiek wysoki, smukly - ale barczysty_

o twarzy pogodnej, na kt6rej dostrzegalo si~ od pierwszego rzutu oka dobroc i przyjazn. Szeroki usmiech i mocny uscisk dloni, zaproszenie do zaj~cia miej- sea. "Mam przyjemnosc zakomunikowac panu, ie Komisja do spraw stypen- di6w PIG przyznala panu stypendium miesi~czne w wysokosci 8000 zl (byla to wtedy dla Il)nie sum a zawrotna). Jest pan zobowi,!zany do przedstawienia co p61 roku kr6tkiego sprawozdania z postl'p6w w studiaeh, poswiadczonego przez Prof. Ksi'likiewicza. Bardzo silO cieszl' i iycz, panu jak najlepszych postl'p6w w studiach. A teraz prosz, si, udac do kasy PIG na I pi~trze". I to bylo wszystko.

Wyszedlem oszolomiony. Bo nie tylko wysokosc stypendium zrobila na mnie duie wrazenie, ale r6wniei: i fizyczna "wynioslosc" Prof. RiihlegD, do kt6rej na codzieri nie bylo si, przeciei przyzwyczajonym. Udalem si, do kasy.

Skonczylem w 1950 r. studia znacznie ulatwione fundowanym stypendium PIG i rozpocz~lem pracl' w Wydziale Rud PIG, kt6ry miescil si, wtedy w Karpac- kim Oddziale, albo jak w6wczas nazywano - w Karpackiej Stacji, w Krakowie.

W 1953 r., po ukoriczeniu budowy nowego gmachu PIG, zostafem - wraz z calym 6wczesnym Wydzialem Rud - sluibowo przeniesiony do Warszawy i w6wczas zetkn.lem si, powt6rnie z Prof. dr. E. Ruhle. Pelnil On wtedy w instytu- cie funkcj, wiee-dyrektora d.s. naukowych (albo jak nazywano to stanowisko wedlug nowego schematu d.s. badari podstawowych), wkr6tce zaS bo od r. 1954 - funkcjl' p.o. Dyrektora, a od 1955 r. - Dyrektora Naczelnego Instytutu.

Kontakty nasze pocz'ltkowo byly sporadyezne, ale nasilily silO nieco, gdy aktual- na stala silO dokumentacja nowo odkrytego w 1954 r. zloia syderyt6w Il'czyckich.

Dyrektor E. Ruhle wzywal mnie cO pewien ezas do swojego gabinetu, kt6ry miescil silO na drugim pil'trze nowego gmachu, aby uslyszec, co nowego dzieje silO na anty-

klinie l~czyckiej - wowczas bardzo intensywnie rozpoznawanej wiertniczo. 1n-

teresowal Go profil kaidego nowego wiercenia, wymowa zloiowa kaidej nowo- przewierconej serii syderyt6w muszlowcowych. Nieodmiennie padaly wtedy r6wniei pytania dotycz.ce profilu utwor6w kenozoicznych a szczeg61nie plejsto- ceriskich. Fascynowaly Profesora erozyjne podmycia i przewieszki skalne wapieni g6rnej jury, pod kt6rymi powt6rnie przewiercano utwory burowl'glowego miocenu lub namyte utwory plejstoceriskie. To szczeg61nie lezalo Mu na sercu i po pewnym czasie referowanie wynik6w rozpoczynalem od tych wlasnie szczeg616w, mimo formalnyeh protest6w Profesora.

Jest sarno przez silO zrozumiale, ie Profesorowi jako Dyrektorowi Instytutu wielk'l satysfakejl' sprawialy wyniki badan i wiertniczego rozpoznania zloia sy- deryt6w, kt6re w latach 1954/1955 bylo tematem gazetowych doniesieri, reportaio- wych artykul6w ale r6wniei dziennikarskich spekulacji, wobec kt6rych nauka byla bezbronna. Niekt6re z nich mogly doprowadzic do pasji. Czasem prosilem o interwencj~ i usmierzenie dzialalnosci prasy, ale Profesor mowil wtedy z usmie- chern i lekcewai'lcym spokojem: "Niech silO pan nie przejmuje. To s. rzeczy prze-

(5)

Wspomnienie 0 Prof. dr. Edwardzie Ruhle 121

mijaj~ee i to bardzO szybko. W ostateeznym rozraehunku pozostaje nauka i tyl- ko ona".

Potem zetknl'lismy silO w 1955 r. w Palaeu Staszica przy rozdaniu Nagrod Par't- stwowyeh. Profesor otrzymal nagrodl' II st. za dorobek i zaslugi w dziedzinie kar- togralii geologieznej, ja nagrodl' III sl. za odkryeie Il'ezyekiego zloZa syderytow.

Nigdy nie zapomnl' tehn~eyeh ojeowskim wrl'ez uezueiem gratulaeji Profesora, ktory ehcial i umial eieszye silO sukeesem swego bardzo mlodego wspolpraeownika.

Tej gll'bokiej satysfakeji i jawnej, niewymuszonej a autentyeznej radoSei Profesora nie zapomnl' nigdy.

Poez~tek 1956 r. zaskoezyl mnie oswiadezeniem Profesora, ie wyjeidiamy obaj do Leningradu na Wszeehzwi~zkowy Zjazd Towarzystwa Paleontologieznego z okazji jego 70-leeia. Profesor znal jui moje zaangaiowanie w biostratygralil' jury (fauna i megaspory) i st~a zapewne Jego deeyzja 0 towarzyszeniu Mu na tym jubileuszowym zjezdzie.

Podezas pOdroiy poznalem nowe, nieznane mi dot~d eeehy osobowoSei Pro- fesora. Wyjazd moj poprzedzil smutny pogrzebowy obrzl'd rodzinny, cO przy nastaniu wtedy duiyeh mrozow spowodowalo u mnie przezil'bienie, ktore jednak jeszeze silO nie ujawnilo. Wyleeielismy dakot~ z demobilu i po 4 godzinaeh lotu, z mil'dzyl,!dowaniem i obiadem w Wilnie, przybylismy poinym wieczorem na lotnisko Wnukowo w Moskwie - jUi w ezasie trzaskaj~eego 40° mrOzU i bardzo silnego wiatru. Przejseie przez plytl' lotniska do poezekalni dokonalo swego. 00- stalem dreszezy i wysokiej gor~ezki, eO Profesor zaraz zauwaiyl. W bufeeie napoil mnie gor~e~ herbat~ z eytryn,! i kazal przyj,!e 2 aspiryny. Podezas 10lU do Lenin- gradu, nie wiem jakim sposobem, ale spowodowal, ie dostawalem bez przerwy

gor~e,! herbatl', do ktorej doszly jeszeze 2 aspiryny oraz eala eytryna, obrana przez Profesora i podawana mi co pewien czas cz~stka po cz<:!stce. Czulem zbawienny wplyw tej opieki. Wkrotee zasn~lem gll'boko i zostalem obudzony przez Profeso- ra jUi w stoj'!eym na plyeie lotniska samoloeie z otwartymi drzwiami. Wyszlismy jako ostatni. Po przezil'bieniu nie zostalo ani sladu. I mimo ie panowaly wowezas w Leningradzie - jak i podezas powrotu w Moskwie - niezwykle nawet dla tyeh miast siarezyste mrozy, iaden nawrot ehoroby nie nast,!pil. Ale tei kaidego dnia przed wyjSciem bylem skrupulatnie rozpytywany przez Profesora - jak jestem ubrany? Nie wiedzialem wowezas ezy Profesor byl tak troskliwy 0 mnie

tylko, ezy tei w ogole byl taki. P6Zniej okazalo silO, ie wlasnie byl taki.

Odwiedzalismy rOine dzialy WSEGEI na Wasylewskim Ostrowie, tak bardzo

zwi~zanym z nami przez wielu luminarzy polskiej, rosyjskiej a nastl'pnie radziee- kiej geologii. Profesor znakomieie silO w tym orientowal, byl w tyeh rozmowaeh

osob~ wiod'lC'!. Z podziwem i dum,! odnotowywalem Jego ogromn~ erudyejl', znajomose kartografii geologieznej tego wielkiego kraju i rewerenejl', z jak~ silO do Niego z tego tytulu odnoszono.

Nawi~zalem wtedy liezne naukowe znajomoSci. Jedne z nieh trwaj~ do dzis i S<l i.:ywe. Niekt6re, szczeg61nie serdeczne, przerwala nieuchronna smierc. Po- zostalo wspomnienie i swiadomosc, i:e zawi<lzaly si~ one z por~ki Profesora, tei:

jUi nieiyj'leego.

Pobyt w uniwersyteeie moskiewskim na Leninowskieh Wzgorzaeh rowniei

upami~tnil mi si~ ogromnym uznaniem, z jakim odnoszono si~ do Profesora.

No pewnie! Byl to nieezl'sty podwowezas gose z zagr.aniey, ale niezaleinie od tego stale przewijaly silO w rozmowaeh problemy geologii ezwartorzl'du i kartografii geologieznej, w ktoryeh Profesor byl wyraznie uznawanym autorytetem. I naj- ogolniejsze i ehyba najsilniejsze wspomnienie z tej podrOiy, wizyt i rozmow -

to ogromna skromnose i prostota byeia Profesora, ktDra tak moeno kOntrastowala z powszeehnym szaeunkiem, z jakim silO do Niego odnoszono .

(6)

122 Jerzy Znosko

Mijaly tygodnie i rniesi~ce. COraz to bylern wzywany na konsultacje i r6Znego rodzaju rozmowy do gabinetu Profesora, ktory jUi wtedy zacz~1 dobrotliwie hamo- wac i poskramiac moje peIne pasji i temperamentu angazowanie si~ W faine sprawy.

Ale dopiero w jakis czas potem zrozumialem w momencie "olsnienia ", ie byly to rozmowy - sondaze. A .ie na rozne tematy? Profesor chcial mice pewnosc co do swoich zamierzen. Jesieni~ 1957 r. wezwal mnie do siebie i zakomunikowal.

ie deleguje mnie do mi~dzynarodowej wspolpracy nad mapq tektonicznq Europy i ie b~d~ w tych pracach uczestniczyl razem z Prof. dr. Stanislawern Sokolowskim.

ktory podj~1 si~ opracowania karpackiej cZ~Sci rnapy tektonicznej Polski. Zacz~la si~ zmudna, trudna praca prowadzona calymi dniami do pMnych godzin nocnych.

Ale byl to czas, kiedy okna Instytutu swiecily si~ z reguly do poinych godzin wie- czornych.

Prace nad Map'{ lekwl1icl1q Eurvpy I wydania szybko i skladnie posuwaly

si~ naprzod. cO bylo glownie zaslug~ nie;;yj~cego ad wielu jui lat A.A. Bogdanowa, profesora Uniwersytetu Moskiewskiego i Sekretarza Podkornisji Tektonicznej.

To jego wszechstronne talemy sprawily, ie r~kopis mapy tektonicznej Europy zademonstrowany zostal na Mi~dzynarodowym Kongresie Geologicznym w Kopen- hadze w 1960 r.. w 4 lata od podj~cia uchwaly 0 powolaniu Podkornisji Mapy Tektonicznej Swiata na Mi~dzynarodowym Kongresie w Meksyku. Wydrukowana mapa tektoniczna zostala zademo.ostrowana w 1962 r. w Paryi:u na plenarnej Sesji Komisji Mapy Geologicznej Swiata, ktora odbyla si~ z udzialem wszystkich podkomisji. Mapa wzbudzila powszechne zainteresowanie a nawet podziw. Pol- skiej delegacji (w skladzie 4 osob) przewodniczyl Prof. dr E. Ruhle.

I znowu w Paryiu, jak i poprzednio, Profesor byl osobistosciq zauwaialnq i admirowan~. To wlasnie w Paryiu nie kto inny jak sam Alfred Benz podkreslil wielkie osi~gni~cia pOlskiej kartografii geologicznej, akcentujqc, ie powinny bye one przykladem dla pozostalych krajow Europy. wyraznie kierujqc te slowa do Profesora E. Ruhlego, ktory odbierajqc potem gratulacje prosil, aby nie prze- ceniae Jego roli. I znowu ta skromnose Proresora' "no dobrze jUi. dobrze, ale przy tym wspolpracowalo przeciei: wielu ludzi. Sam nic bym nie zrobil". Siowa proste, ujmuj~ce ale przeciei: w cz~sci tylko prawdziwe, bowiem architekt sukcesu musi istniec zawsze, nie maze bye nim nigdy zbiorowisko ludzi, szczeg61nie gdy Sq podzieleni w poglqdach na to - cO zrobie i jak zrobie. A jest to przeciei przy- padek najcz~stszy.

Po kongresie geologicznym w Indiach w 1964 L, na ktorym geologi~ polsk~

reprezentowali: Prezes CUG prof. Mieczyslaw Mrozowski i prof. dr Stanislaw Wdowiarz, otrzymalem od Dyrektora, prof. dr E. Riihlego (2 lutego 1966 r.), przechowywane do dzis. pisemne zlecenie opracowania konspcktu nowego Arlasu geologicnego Polski w skali 1: 2 000 000 oraz indywidualnego doboru wspol-

autOrow. Prac~ powinieniem lorganizowac w ten spos6b, aby wydrukowany atlas

mogl bye prezentowany na Mi~dzynarodowym Kongresie Geologicznym w Pradze w 1968 r. Czasu bylo niewiele. Trzeba bylo zorganizowae zespol, opracowae i uzgodnie podstaw<; atlasu, tj. legend~, wykreslie czystorysy map i wykonae druk.

Na to zwrocil wlasnie uwag~ Proses Or mowi~c: "Pozostawiam panu woln~ r~k~

w dobarze wspolpracownikow. Taki naturalny dobor daje zawsze najlepsze wy- nih Nie ehe<; powolywac do wspolautorstwa poszezegolnych ludzi administra- eyjnie i wl~ezae tych prac do planu IG. To tylko przedluiy spraw~". Mial raej~

i tylko raej~. Atlas opraeowalismy w ei~gu I roku. Prosilem Go potem a napisanie przedmowy, jako inicjatora opraeowania. Odmowil i powiedzial: "Sama inicjaty- wa, podj,cie deeyzji i zlecenie wykonania nie stanowi~ podstawy do napisania i umieszezenia swego nazwiska. Przedmow<; napisze pan jako redaktor naukowy".

I znowu ta skromnose Profesora, ktora byla eeeh q osobowq nie do przelamania.

(7)

Wspomnienie 0 Prof. dr. Edwardzie Ruhle 123

Potem nastaly Iala Irudne i cOraz trudniejsze. Profesor nie mOg! akeeptowac pewnych sposobow dzialania i ingerencji. Nie mogl zgodzic si, na "okreslone"

sposoby wspolpraey z Iudimi, kloryeh i pogI~dy i sposoby adminislrowania nauk~

i inSlytulem, oeena Iudzi nie wed lug ieh rzeezywislej wartoSci - pozostawaly w raillcej sprzecznosci z i:yciow~ filozofi~ Profesora i wyznawanymi przez Niego imponderabiliami.

Przelomowe Iala 1965 i 1966 byly dla Niego, na slanowisku Dyrektora Naezel- nego, najlrudniejsze. Pozoslaj~e slale pod dui~ presj~, jak~ na Niego wywierano, i nie mog~e pomoe nieklorym ludziom i nieklorym sprawOm - mimo gll'bokiego przekonania 0 slusznosei lego oeeny - bl'd~e bezbronnym na jawne i brulalne ingereneje pozamerylOryezne, 0 wszelkieh cechach s~dow kaplurowych, zdecy- dowal si, zloiyc pros~ 0 zwolnienie Go z obowi~zkow Dyrektora Inslylulu, klorej Prezes CUG nie eheial pocz~lkowo przyj~c do wiadomosci. Przychodzil wledy cz,SIO do mnie na rozmowy i wyialanie si,. Wtedy dowiedzialem si, wprost z lego ust, jakie Mu robiono przykrosci, jakimi sprawami Go zaskakiwano, jakie stosowano metody aby lego na wskros lagodnego czlowieka zmi,kczyc i zniewolic.

Nie udalo si, ani jedno, ani drugie. Pozostal tylko ial i gl,boki niesmak. Rozumie- nie i stosowanie prawdy w zyciu, postawa lojalnosci. w jakiej wzr6s1 i z ktorCl si~

ziyl, powodowaly, ie pewne postawy ludzi i metody ich dzialania byly dla Niego niezrozumiale i byly przez Niego nie do zaakeeptowania. Pocieszal si, tylko tym, ie jest zdrow, silny i rna tyle jeszeze do zrobienia.

17 ezerwca 1966 r. Prezes CUG-u wyrazil zgod, na ust~pienie Prof. dr. E.

Ruhlego ze stanowiska Dyrektora Naczelnego, co bylo dla Niego wielk~ i wyrazn~

ulg~. Przeszedl na stanowisko Profesora zwyczajnego w instylucie z planem opra- cowania i zredagowania serii map geologicznych w skali: I: 500 000. Mapy te (mapa geologiczna zakryta i kolejne mapy: bez utworow czwartorz,dowych, bez utworow kenozoicznych, bez utworow kenozoicznych i kredowycb, bez utwO- row kenozoicznych, kredowych i jurajskich) - opracowane przy wspoludziale autorskim i redaktorskim wielu geologow - byly w zasadzie lego osi~gni,ciem

indywidualnyrn jako redaktora naukowego, ktory dbal 0 skorelowanie poszcze- golnych cz,sci map, 0 korekt, merytoryczn~, 0 wyrysowanie czystorysu, 0 dobor wlasciwych barw dla legendy i mapy i 0 moiliwie najstaranniejszy druk, ale przede wszystkim 0 wyczerpuj~c~ i uwzgl,dniaj~c~ wszystko legend, - t, podstaw"

fundament kaidej mapy. 0 ile mi wiadomo, s~ to jedne z najtanszyeh map, jakie wykonano w instytucie. Profesor dr E. Ruhle uwaial te mapy za koncowy akcent lego karlograficznej dzialalnosci, choc nadal byl czynny, pisz~c artykuly, recenzje i redaguj~c r6ine zbiorowe wydawnictwa. .

Wiele razy dyskutowalismy u mnie w pokoju rOine szczegoly legendy, sposoby jej najlepszego rozwi~zania. Te merytoryczne dyskusje przepJataly cz,sto osobiste wspomnienia Profesora na tern at stosunkow spolecznyeh i politycznych w II Rzeczy- pospolitej i jego pracy kartograficznej na Polesiu, potem 0 kampanii wrzeSniowej. kt6rll Profesor, studiujClc r6zne opisy i wspomnienia wielu jej uczestnik6w, znal w szczegolaeh jak najlepszy sztabowiec. Slynne wsrod znajomych byly jego dysku- sje na ten temat z gen. luliuszem Rommlem. Wiele bylo rOzmow 0 geologii wojen- nej, niepopularnej u nas przed wojn~ i po wOjnie. Niezwykle interesuj~ce byly rowniez Jego wspomnienia 0 dzialalnosci okupacyjnej w Warszawie, w terenie i w samym instytucie, 0 powstaniu warszawskim, 0 tragicznym exodusie ludnoSci, o ratowaniu ludzi z qk okupanta a potem z r~k hitlerowskiego iOldaetwa, w czym bral udzial z naraieniem wlasnego iycia. Barwne byly lego opowiadania 0 wielu wybitnych geologach pOlskieh i zagranicznych, klorych znal osobiscie. Szcze- golnie cieplo wspominal prof. K. Bohdanowicza, ktorego wielkie dzielo pI. SUl'olVce

(8)

124 Jerzy Znosko

mineralne swiata wyszlo drukiem jake wydanie posmiertne dzi~ki uporowi i pasji Profesora.

Ten systematyeznie praeuj'ley i doskonale na eodzien zorganizowany ezlowiek, w ezym dopatrywalismy si~ genetyeznyeh wplywow jego poehodzenia, ktoremu obee byly sarmaekosc, szturmowezyzna i szwoleierskie postawy iyeiowe i ktory w okreilonyeh sytuaejaeh zawsze mowil "tak, ale to mimo wszystko trzeba zrobic"

albo "tak, ale mimo wszystko trzeba praeowac", zaskoezyl swyeh przyjaeiol wibsn'llub wezesnym latem w 1981 r. oswiadezeniem: "Id~ poiegnac si~ z gorami.

W tym roku ezuj~ si~ jeszeze dobrze, ale wydaje mi si~, ie w przyszlym roku jUi moglbym nie podolac". Wielu z nas, lego przyjaeiol, bylo zaskoezonyeh a nawet zdumionyeh. W wieku przeszlo 76 lat przeszedl samotnie graniami i dolinami Tatr, od Doliny Choeholowskiej po Dolin~ Rybiego Potoku. Czy bylo to wyrazem pOlskiego romantyzmu, ezy tei nieliezenia si~ z wlasnymi silami? Ale okazalo si~,

ie ten maratonezyk w mlodosei, z genetyezn'l skrupulatnosei'l poliezyl swe sily

i zamierzenie wykonal z iscie pOlskim romantyzmem. Przeszedl samotnie w sierp-

niu w ei'lgu dwoeh tygodni eale Tatry, spotykaj'le si~ na trasaeh z mlodszymi swymi kolegami z Instytutu. Zatrzymywal si~ w sehroniskaeh, odpoezywal na polanaeh, na graniaeh i "w sobie wiadomyeh miejseaeh", napawaj'le si~ widokami Tatr i wspominaj'le wszystkie mile w lego iyeiu zdarzenia, ktore tu w Tatraeh si~ rO- zegraly. Byl jawnie szez~SJiwy. Nie wyei'lgalismy Go na zwierzenia, ale sluehajqe Go dzielilismy razem z Nim lego radosc. Ta eeeha osobowo,ei Profesora ujawnila

si~ nam najpozniej. Bylo to jakby ezynnym potwierdzeniem swoistego i wyj'ltko- wego zapisu w jego legitymaeji sluibowej z ezasow okupaeji wydanej przez okupan- ta "Pole, Dr Edward Ruhle". Tak, byl to pi~kny i iseie pOlski odrueh serea - w pelni zrozumialy dla niejednego z nas.

Wielka, ludzka uezynnosc Profesora i umiej~tnosc wspolezueia rowniei ujaw- niala si~ w sposob niespodziewany. JedDO z moieh praeownie od wielu lat eierpi na pogl~biajllell si~ ehorob~ wrzodowll. W ezasaeh trudnyeh jest rowniei trudno i 0 lekarstwa, ktore przepisuj'l lekarze - bardziej z medyeznego obowi'lzku nii z przekonania, wiedzlle, ie dany speeyfikjest nieosillgalny. Podezas jednego z "eier- pi'leyeh momentow", akurat

w

obeeno,ei Profesora, padlo pytanie "a eO to za lekarstwo". Profesor nie mowi'le nie - zapisal. Po paru dniaeh pojawil si~ u nas i wr~ezyl zdumionej wsp61praeowniey opakowanie z lekarstwem, mowi,!e, ie przywiozl je z Gdanska, z apteki lekarstw zagranieznyeh, w ktorej dowiedzial

si~, ie dany speeyfik jest akurat w sprzedaiy. Udal si~ do lekarza, uzyskal reeept~

i lekarstwo zakupil, ale ani slyszec nie eheial 0 jakimkolwiek regulowaniu nalei- nosei. I kiedy wdzi~ezna osoba zameldowala si~ u Niego z wyrazami podzi~ki

i z kwiatami, obruszyl si~ autentycznie mowitl-c, ie ,jest sarno przez si~ zrozumiale, ii: czlowiekowi cierpi~cemu trzeba pom6c".

W 1985 r., 15 listopada, przypadla roeznieza 50-leeia praey na ukowej Profeso- fa. Nie iyczyl sobie ani wystawnej "pompy". ani uroczystej akademii, ani nawet sesji naukowej, eO przeeiei byloby w pelni zrozumiale. Mala, skromna uroezystosc z kwiatami odbyla si~ w sali im. l. Czarnoekiego. Bylo na niej zaledwie 12 osob.

Zyczenia, przemowienia 9 osob i kwiaty. Profesor byl wyraznie wzruszony.

Mialem rowniei: zaszczyt przem6wienia do Profesora. Pisz~c to wspomnienie o Nim, nie mog~ nie przywolac ehocby fragmentow owego wyst,!pienia:

Pro/esorze Drogi i Kochany!( .. .) MOlVilem jui do Pana przed 10 laly Z okazji 40-lecia Pafzskiej pracy naukolVej. Czy moglbym dziS powiedziee inaczej nii wledy?

albo co innego nii wledy? OIOZ nie moU, bo W Pafzskiej charakleryslyce nie zmienilo sir nic. Doszlo Iylko owych 10 lal, 0 klorych nie moina powiedziei, ie byly smUlkiem przemijania i osamomienia. albowiem potosta/ Pan nadal lym - kim Pan by/ - czlowiekiem bez reszty oddanym pracy naukowej; cz/owiekiem, kt6ry ani na jOff

(9)

Wspomnienie 0 Prof. dr. Edwardzie Ruhle 125

nie zmienil swego charakteru mimo r6inych trudnosci losowych, nielatwych sytuaeji i ludzkich, bolesnych niekiedy dotkni~c. Pozos tal Pan czlowiekiem 0 nieuszczuplo- nej - humanistyeznej pogodzie ducha, 0 wielkiej, niewygaslej pasji badawczej i twor- cze}. "Semper idem, semper in labore"( ... ).

Moina by i naleialoby no ten temat mowic wiele i dlugo, bo Iista Panskich osiqg-

ni~c jest, jakby to powiedzid, co najmniej niebagatelna, ieby zachowac skromnosc i umiar. A wieloletnie dyrektarawanie lnstytutern? Przeciei to za Panskiej dyrtktor- skiej kadencji nastqpily odkrycia miedzi, rud ielaza, soli potasowych i w~gla brunat- nego oraz udokumentowanie duiych zasobow, odkrytych na nowych obszarach z/oi siarki, cynku i olowiu, w~glakalJ1iennegoi brunalnego. Sq to,jak wiadomo, najwi~ksze

surowcowe osiqgni~cia Instytutu Geologicznego. W niektarych z nich rna Pan bez- sporny swoj udzial, dla innych zagwaranlOwal Pan jako Dyrektor wlasciwe warunki badan, ale przede wszystkim owq nieodzownq, sprzyjajqeq atmosler~, ktorej cieplo ja osobiscie odezuwam do dzisiejszego dnia( .. .).

Kiedy rozpatrujemy zbior osiqgni~c i dokonujemy jego oceny, rozglqdamy si~

pilnie za tymi najbardziej eelnymi( .. .). W Pana przypadku, Panie Prolesorze, jest to kartografia geologiczna, ktora dla mnie osobiseie stanowi synonim Panskiego nazwiska. Wszystkie at/asy geologiczne, wydane przez IG po 1945 r., to Panska inicjatywa, a w wielu przypadkach Panski bezpasredni naukawy udzial i twareza inweneja, wyraiajqca si~ autarstwem, wsp6lautorstwem i naukowq redakcjq. Ale poniewai "nie ma prorok6w we wlasnym kraju" przeto 1}ieeh dadzq swiadeetwo obey.

Na konlerencji plenamej Komisji Mapy Geologiezne Swiata, w grudniu 1962 r. w Paryiu, nie klO inny tylko sam wielki Alfred Benz, przewodniezqey delegacji geolo- gow RFN, powiedzial doslownie,' » "Duie osiqgni~cia naszyeh polskieh kolegow zaslugujq na szezegolne podkrdlenie. Opublikowali oni Atlas Geologiczny Polski, obejmujqcy m.in. seri~ rOinych map jak,' mapa geologiczna, mapa podloia, mapa

czwartorz~du oraz mapy geoJizyczne i paleogeograJiezne poszczeg6lnych system6w, co bez wqtpienia stanowi elekt olbrzymiej praey. Sporzqdzenie tego typu atlasu dla wszystkich krajow europejskieh byloby jak najbardziej pOiqdane"«.

Na mi~dzynarodowym kongresie geologicznym w Pradze w 1968 r. w memoriale opracowanym przez akademikow WW. Mennera, WE. Chaina i pr~r A.A. Bogda- nowa, stwierdzono: »" Wed/ug dotyehezasowej aceny najbardziej zaawansawane sq studia i kartograjia paleogeograjiezna w ZSRR, Polsce, USA, Kanadzie, Japonii i N RF"«.

W wydawnictwie Nowyje Knigi za rubieiom (Moskwa, 1970) akademik W.E.

Chain pisze doslownie,' "Atlas geologiezny Polski, zagadnienia stratygrajiczno- -Iacjalne, W-wa, 1957-1965, jest jednq z najpowainiejszyeh syntetycznyeh prac i w agate pierwszq takiega typu w swiecie. Jest to monograJia kapitalna". W rejie recenzji WE. Chain pisze, ie "Atlasu geologieznego Polski w skali 1 " 2000 000"( .. .) z tak pelnq seriq map paleogeograjieznyeh, nie rna jeszeze iaden kraj na swieeie nie wylqezajqc z tego dobrze zbadanyeh krajow Europy zachodniej".

Oto sq eeha mi~dzynarodowe i swiatowe, jaka oeena Panskiej \V lej dziedzinie dzialalnosei, Czy moie Pan oezekiwac wi~kszej satyslakeji? A przedei jest to tylko wyb6r ocen, opinii i recenzji. Jest ich wi~cej, ale przytoczenie nawet wszystkieh nicze- go tu nie zmieni. PoprZeS(Gl1my wi~c na nich.

Drogi i Kochany Panie Prolesorze! Przy takich okazjaeh trudno jest uniknqc refleksji natury osobistej. Wiele na ten lemat moglbym i powinienem pawiedziec.

Jest to rozdzial odr~bny 0 bardzo wielu zapisanych stronieaeh. leh wielokrotne, przy rOinych okazjaeh odezytywanie, niekiedy jui nawet jako wspomnienie i sprzed kilku i sprzed 30 lat, wprowadza mnie w nastroj zadumy i, nz'e b~d't ukrywa/, w nastroj ogarniajqcego eiepla, zaufania i przyjaini. A Ie to co odezuwam, eheialbym wyrazii:

kr6tko - Panie Profesorze! - wszystkie kontakty z Panem od ezasow, kiedy

(10)

126 Jerzy Znosko

by/em mlodym i dopiero co wypromowonym magislrem, ai po cizis dzlen, kiedy jesrem profesorem i c:lonkiem Akademii, zachowam we wdzif/cznej pami~ci, ponielVGz jest Pan Osob{~. z ktorq wsze/kie zetkni~cia naukowe, sluibolVe ina gruncie prywalnym.

byly :awsze doznaniem, HI klorym dominowalo odczucie wie/kie} zycz/iwosci, wie/hej kullury i wielkiego cz{owieczenstwa ... "

Mimo swego wieku, skoilczonych 80-lat, Profesor trzymal si~ znakomicie.

Zawsze widzialem Go z mego okna id~cego do starego gmachu, w ktorym pracowal nadal (w gabinecie pami~tnym d1a mnie od 1948 r.), id~cego powoli i dostojnie, wyprostowanego. Wydawalo si~, ie brzemi~ lat nie ci~iy Mu jeszcze fizycznie.

Ale w czasie zlej pogody lub gololedzi zacz~la si~ pojawiai: w r~ce Profesora laska - ta podpora starosci. lednak nadal byl energiczny i po god ny, choi: musz~ powiedziei:, ie zastanawialy mnie oswiadczenia Profesora np: "oddalem 2,5 rn moich materia- low do archiwum Muzeum Ziemi", albo: "przekazalem cal~ mOjl! bibliotek~

Uniwersytetowi Szczeciilskiemu, ktory powolano". Byly i inne informacje 0 charak- terze prywatnym np. "zapisaiem moje mieszkanie wlasnosciowe mojemu siostrzen-

CDwi" alba "ezy zeszlowieczne monografie 0 badaniach antarktycznych Arctow- skiego i Dobrowolskiego przydadz~ si~ prof. Birkenmajerowi, bo slyszalem, ie on kompletuje bibliotek~ 0 tematyce badan polarnych". Wygl~dalo na to, jakby skrupulatnie i metodycznie likwidowal i porz~dkowal swoje sprawy. Poczytywalis- my to za pedanteri~. Ale cM moina wiedziei: 0 najintymniejszych myslach czlowie- ka? coi mOina wiedziec? ..

W sierpniu 1986 r. zmarla Zona Profesora - Halina z Radliczow Riihlowa - jego wspo!towarzyszka iycia od 1938 r., wspoluezestniczka Jego dokonan i w wielu przypadkach wspolautorka w dziedzinie bad ail geograficznych. Profesor ci~iko

i bolesnie przeiyl odejscie Malionki, ehoi: przyj~l ten cios zdawaloby si~ z pokor~

i rezygnaej~ chrzeScijailsb!. Brakowalo 1m dwoch lat do jubileuszu zlotyeh god ow.

Bylo wr~cz widoczne, ie Profesor utracil podpor~ swego iycia, poehylil si~, zmala!.

jak gdyby zapadl si~ w sobie, usmiech goscil rzadziej na lego twarzy, glos stal si~

starczy. Ta metamOrfoza byla bardzo szybka i bardzo widoczna. Towarzyszylo temu gor~czkowe porz~dkowanie pozostalych jeszcze spraw. Profesor wyrainie spieszyl si~, jak gdyby bal si~, ie nie zdl!iy. Ktoregos dnia dostalem od Niego pokaz- nq teczk~ z roinymi papierami. notatkami. zapiskami, oswiadczeniami. kopiami listow do r6inyeh ludzi i wladz: "Nieeh pan to weimie, przyda si~ panu, mnie jUi nie b~dzie potrzebne". Papiery prawie w calosei dotyczyly mego trudnego okresu praey w instytucie.

Ktoregos dnia w lipcu Profesor zatelefonowal do mnie w banalnej sprawie przepisania ezegos na maszynie. Ale okazalo si~, ie Tereska jest na urlopie, wi~c

sprawa jest nieaktualna. Normalnie Profesor przychodzil wprost to nas i spraw~

zalatwial. Tym razem zatelefonowal. Machinalnie zapytalem, sk~d Pan dzwoni? -

"z Ieezniey". Myslalem, ze jest tam po lekarstwa w aptece, albo rna rutynowe ba- dania kOntrOlne. Nie skojarzylem. Dopiero po kilku dniach dowiedzialem si~.

ie jest na oddziale intensywnej terapii. A wi~c zawai serca, sprawa powai:na. I jesz- cze wtedy, maj~c aparat telefoniczny pod r~k~, pozostawal w stalym kontakcie z domem polecaj~c, CO i jak zalatwii: - w szezegolaeh. Nawet i to, ie nie chee.

aby byly na jego pogrzebie przemowienia. lednakie jedno bylo. Przemawial Pastor.

u ktorego byl przed udaniem si~ do Jecznicy i z ktorym uzgodnil, CO i jak powie.

On jeden, nikt wi~cej. Wyraz chrzescijanskiej pokory wobee smierei i wszelkich marnosci doczesnych tego swiata. Z Jecznicy jui nie wrocil do nas.

Panslwowy Inslylul Geologiczny V:arszawa. ul. Ralcowiecka 4 Nadeslano dnia II Jistopada 1988 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Although few studies have been carried out on energy-efficient retrofitted houses focused on IEQ and possible health effects, there are indications that the retrofit can lead to

The structure of this paper is as follows: we illustrate the modelling questions that matter for the energy transition and outline the complementarity of

In kringen van de projectgroep Bloemhof heeft de aarzeling over een collectieve, integrale aanpak van de wijk geleid tot het geven van een opdracht gegeven aan

Autor, jezuita Henryk Pietras, długoletni i doświadczony profesor patrolo­ gii w Krakowie i Rzymie, zasłużony wydawca wielu publikacji patrystycznych (m.in. twórca i redaktor serii

Jeżeli więc w postępowaniu rewizyjnym zapadło orzeczenie uchylające orzeczenie I instancji i przekazujące sprawę do ponownego rozpoznania, a w sądzie rewizyjnym

W pracy opracowano metodę obliczeń wytrzymałościowych mostów stomatologicznych przy pomocy programu Digxy w celu opisu geometrii mostu z wykorzystaniem skanowanych modeli

Wojciech Wolański Politechnika Śląska 36 Dr Izabela Zając-Gawlak AWF Katowice 37 Dr inż. Anna Ziębowicz

Środki konwencjonalne zawierały głównie chlorek glinu (gingiva Liquid, Alustin, Racestypine roz- twór, Racécord żel), siarczan glinu (orbat sensiti- ve i gel cord) oraz