• Nie Znaleziono Wyników

Marja. Powieść ukraińska

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Marja. Powieść ukraińska"

Copied!
80
0
0

Pełen tekst

(1)

i

y W - A '•;-V,r ‘ 'T s f S ^ r ^ ! : iS? VbSK*.

;-..v ń

§ i m

■ - '.,r ;" .^

X : ■

(2)
(3)
(4)

O'" 7 VO*’

Öl®'i z '-3ft!

(5)

AINTONIEGO MALGZESiŁIEGO

WE LW OW IE

W D R U K A R N I P I O T R A P I L L E R A . 1 8 3 3 .

(6)

& M

(7)

D o J a ś n i e W i e l m o ż n e go

J Ü L J A N A

NIEMCEWICZA.

D a w n o już niedożnana pociecha ożywia ser­

ce moje w ch w ili, w której mi w o ln o , przy­

pisując J W W P a n u tę p ow ieść, publicznie wyrazić uwielbienie dla Jego charakteru, i tej niezmordowanej życiem świetnej w y o b ­ raźni a pelne'j wdzięków erudycyi, jakich nie przestajecie używać na wzbogacanie litera­

tu ry polskićj w coraz now e i tak szacowne dzieła. Nie d z iw , że m nie to bardzo po ­ chlebia, iż mi pozwalacie ozdobić karty m oje Wasze'm im ieniem ; kiedy dusza każ­

dego rodaka lubi się karmić słodyczą W a ­ szego p ió ra , i nie tylko mój um ysł rad się przegląda w biegu czystym i użytecznym W aszego ż y cia : więcej pow iem — i nikt mnie o przesadę nie oskarży— imię W asze jest dla m łodych Polaków noszonym przy sercu za­

b y tk ie m , bośm y się o Wasze'] sławie jeszcze

i *

(8)

IV

od naszych ojców dowiedzieli, a W y ezaro- wnym sposobem przypominacie się cięgle nasze'] wdzięczności. Nie znajdziecie w m o ­ ich wie'rszach tego powabu, który swoim na=

dawać umie'cie; tęskne i jednostajne jak na­

sze pola i jak mój u m y sł, ciemnę tylko farbę zakreślę W am niewykończone o brazy;

ale jeźli ten h o łd słaby oddany Waszej za-?

słudze wznieci w W as jakie m iłe uczucie, już ja w te d y hojnie zapłacony będę za moje posępne m a lo w id ło , kiedy się choć chwilę zastanow icie, jak to ziomkowie w y ­ soko cenić umieję W asze przymioty i prace«

Jaśnie W ielmożnego W P a n a

Najniższy sługa

M alczeski.

(9)

PIEŚŃ I

W s z y s tk o się d z iw n ie p le c ie n a ty m tu b ie d n y m św ie cie

a k to b y c h c ia ł r o z u m e m w sz y stk ie g o d o c h o d z ić , i z g in ie , a n ie b ę d z ie u m ia ł -wr to u g o d zić.

J a n K o ch a n o w ski.

I.

E j ty n a szybkim koniu gdzie pędzisz kozacze?

czy zaoczył zająca co na stepie skacze P czy rozigraw szy m yśli chcesz użyć sw ob od y, i z w iatrem ukraińskim puścić sie w zaw ody?

lub może do swej lu b e j, co czeka w śród niw y 5 nucąc żałosną dum kę, lecisz niecierpliw y ?

bo i czapkęś n asu nął i rospuścił w odze, a długi tuman, k urzu ciągnie się n a d ro d z e ; zapał jakiś rozżarza tw ojej tw arzy śniadość,

i jak św iatełko w polu błyszczy na n iej radość; I0 gdy k o ń , co jak ty dziki lecz posłuszny ż y je ; porze szumiący w ich er wyciągnąwszy szyję ? —>

Umykaj Cząrnptnorcu z swą mażą skrzypiącą ,

(10)

bo ci synowie stepu twoją sól roztrącą?

a ty czarna ptaszyno co każdego w itasz, i krążysz, i zaglądasz, i o coś się p y ta sz , spiesz się swą tajem nicę odkryć kozakowi — nim skończysz tw oje koło, oni ujść gotowi.

II.

P ęd zą— a w śród prom ieni zniżonego słońca, podobni do jakiego od niebianów g o ń ca— ,fa i d łu g o , i daleko słychać kopyt b rzm ien ie ,

bo na obszerny cli polach rozległe m ilczenie;

ani wesołej szlachty n i rycerstw a głosy , tylko w iatr szumi sm utnie uginając kłosy;

tylko z m ogił w estchnienia, i tych jęk zpod traw y, 2 s co spią na zw iędłych wieńcach swojej starej sławy.

Dzika muzyka — dziksze jeszcze do niej sło w a, które duch daw nej Polski potomności ch o w a;

a gdy cały ich zaszczyt krzaczek polnej ró ż y , ach! czyjez se rc e , czyje, w żalu się n ie nuży? ]t,

i l l

M inął ju z kozak b e z d n ią 1) i głębokie ja ry , gdzie się lubią ukryw ać w ilki i T atary ; przyleciał do figury co jej wzgórek znan y, bo pod nią juz od daw na u p ió r pochow any,

uchylił przed nią czapki, żegnał się trzy razy, i s i jak w iatr s'wisnął stepem z pilnem i rozkazy.

I kon rześki żadnym się urokiem nie m iesza, tylko parsknął i w ierzgnął i dalej pospiesza.

(11)

Ciemny Boh po granitach srebrne szarfy snuje , a ś jp ia ły , w iern y hozah myśl pana zg ad u je;—

szumi m ł y n na od n o d ze, i wróg w łozie szum i, ą żw aw y, w ierny honik kozaka ro z u m i:—-- i przez kw ieciste łą k i, przez ostre bodiaki lżej się nie przesuw ają pierzchliw e sum aki;

i jak strzała schylony na wysokiej k u li, 4 s czai się zw inny kozak, do konia się tu li;

i przez puste bezdroża^król pustyni ru sza,

a step—koń—kozak—;ciemnos'ć—jedna dzika dusza.—*

O! któż m u tam przyn|jjm niej pohulać zabroni?

zginął— w rędzinnym stepie n ikt gp nie dogpni. s a

IV.

Ruszaj , ruszaj kozacze— ppspiech nakazany ; w starym wyniosłym zam ku nie m ałe odm iany : pan w ojew oda, z synem od daw na w ro s p ra w ie , długq teraz ro zm aw iał, — i bardzo łaskaw ie ; ą je d n a k —-żyw e były urazy i zwady , 5S zatruta serc pociecha?, sniszczone u k ła d y ,

i łzy czulej rospaczy i pychy zapału

p ły n ę ły — często — gorzko— ale bez podziału. — Juz inaczej w tym zam ku — znikły niesmak, zalos'c, jaśnieje przepych pański, naddziadów wspaniałość; g ju ż wśród licznego dw orzan i służby orszaku,

gi’ona p azió w , rycerzy domowego znaku, w okazałe k om n aty , długo niew id zian y , zeszedł pan w ojew oda bogato p rzy b ran y ; a gdy każdy to. szczęście usiłow ał głosić, . 4 zdavyal się więcej synem niż chlubą unosić.

Q

(12)

W spokojnych jego rysach tro d n o poznać znam ię głębokich w ew nątrz uczuć; tylko dzielne ra m ię 5 św ietna mowa dla lu dzi, im ie znakom ite ,

' • £ ’ ’

co w sobie, to na zawsze d l^ w szy stk ich u k ry te: 7o lecz teraz) czy z p o trze b y , czy w nagłem w zruszeniu, w pieszczotach daw ał ulgę długiem u cierp ien iu ; i gdy w cichości z synem jakęś spraw ę w azy, w idocznie — us'mieck igrał na poważnej tw arzy ; a w oczach się m ignęła szybka, dzika rados'c, 7 s jak kiedy długim chęciom ju ż się staje zadość, jak gdy w trudzącym biegu i^nysdi ucisku

spocznie kto już na c h w ilę— choćby n a m row isku.

Spocznie ? — oh ! może tylko czoło pałające położy, gdzie go żądeł czekają tysiące, s

V ,

Do późnej nocy w zamku zgiełk i te n te n t trw ały, do późnej nocy trąby i w iw aty® grzm iały;

daw ny v^rócił obyczaj, w spaniała o ch o ta, długie się stoły śklniły od sreb ra i zło ta;

i loch pański jak serce zdaw ał się otw arty , a stary węgrzyn płodził nie bez duszy żarty ; i godząc huczne to n y z w esołym h ałasem , muzyka z swą melodją przebiła się czasem, Do późnej nocy tw arze — ostre — m alow ane — przodków w długim szeregu zebranych na ścianę, 9 0 zdały s% jskrzy ć nieraz m artw em i oczam i,

i śmiać się do pijących , i ruszać wasami.

(13)

VI.

W ustach mieszka wesołość — w oczach myśl zgad- nienia —

w głębi t o , w głębi serca robak p rzew in ien ia;

a gdy jaka uciecha razem ludzi zbierze , 9 5 i pycha i pochlebstwo s'mieja się — n ie szczerze.

Mozę tak w daw nym zam ku, ho w rzn ięte podw oje ju z noc zaprow adziła ciem ne rządy sw o je,

ju z ucichli su rm acz e, sen szczęście osłania, i puszczyk z w ieży zaczał grobowe w o łan ia; IOO a jeszcze w bocznem skrzydle obązernej budow7y , gdzie dzielny wojewoda wzrok orli, su ro w y , pomarszczoną powieką w u stro n iu przyciska, jak w jaszczur kryją kam ień, którym dum a błyska—»

jeszcze stuk chodu słychać, lub ciężkie w estchnie-

° i o 5

w przerw anem tępotaniu w racają sklepienia.

Nikt tam nie zaw ołany w nijść się n ie pow aży-”

tam jego myśl u kry ta sam otnie się żarz y ­

łam może brnąc ju ż w rospacz , w niezw ykłej n ie ­ m ocy,

depce burzliw ym krokiem po ciemnos'ciach nocy, , , o jakby w je j czarnem tch nieniu chciał gdzieś znaleść

rekeC G

krw aw ej, zgubnej przyiaźni— lub zgasić swą mękę ! i gdy m u duszną była wysoka kom nata,

otw orzył wąskie okno— patrzał czas niejaki £I s n a swoje liczne hufce, rozw inięte zn ak i,

co się do nakazanej zbierały w y p raw y , słuchał budzącej trąby i w ojennej w rzaw y. —

(14)

Prychają rącze Łonie , brzęczą w ru ch u zbroje , szumią skrzydła husaray, chcą lecieć na boje: , 20 dla nich wstające słońce z różowej pościeli

blaskiem złotych warkoczy w idokres w eseli, i wznosząc s'wietne czoło, najpierw szem sppjrzepierą w śklniącej stali swe wdzięki postrzega z zdziwieniem;

dla nich pachnący w ietrzyk, co swój oddech św ieży, 2 s dm ucha na w łosy dziewic i pióra ry c e rz y ;

dla nich gw ar m ałych ptasząt, w żywej, słodkiej pócie, co z mokrych rosą dziobków w yryw a u c z u c ie : nie dla n ieg o — on nie chciał na widoku zostać^—

w niknących cieniach zam ku zanurzył swą postać, , 3o jak tę straszące m ary, które bojaźń nasza

w idzi w bezsennej n o c y —^ poranek rozprasza.

VII.

Dano znak— wrzasły trąb y —rszczęknęły podkowy—

mężnego tow arzysza w ierny szeregowy

jak cień nie o d stęp u je, i szybkim obrotem , 3 s w ciasną gotycką bram ę suną się z ło sk o te m ; zagrzm iała długiem ecbem do sklepienia drżąca — aż łagodniejszą ziemię lżej kopyto tr ą c a ;

i ciszej, ciszej b rzęcząc— ju ż s ła b o —'z d a le k a —r głuchy dochodzi odgłos, i coraz ucieka. ■ , + CJ D opiero to na polu — gdzie ogromne koła

wytoczyło iuż słońce —• bujają w e so ło ,

i pstrym swoim proporcem nim sławy dostąpią , w żywych strum ieniach św iatła jak orły się kąpią.

Tysiące piór, kamieni, w blask farby się stro i, , 4 5 tysiące drobnych tęczy odbija się w zb ro i,

(15)

a n a Ich bystrych oczach siedziało zw ycięstw o, a na ich serc opoce kw itły w ie rn o ść , męstwo, a na czele tych szyków w yniosły m łodzieniec.

Leczktóz on ?jakiz chw ały czy szczęścia rum ieniec 15o ln iane chce cienić w łosy? oh! milszy sto ra z y , niż różow e porankiem n a tu ry obrazy,

i słodszy, i jaśniejszy od chw ały połysku te n blask — co w jego serca żywi się ognisku ? te n uśm iech —-'w którym może choć część zachwy­

cenia C l5J

35 jakim w ybrani słyszą chęrulnnów pienia. 2)

^ a lotnym je ch ał k o n iu — i n ad jaró w brzegi poprow adził w porządku milczące szeregi | znikli w zarosłą p rzep aść— aż krążąc p a ro w y , jeszcze raz św ietne z krzaków ukazali g ło w y ; i6o jakiś n a wzgórku rozkaz m łodzieniec dał zn ak iem —9 i p o sz li, poszli drogą za żwawym kozakiem ,

którego lekkie ślady od kopyt bez s ta li,

w ietrzyk z rosą jak dzieci piaskiem przysypali.

V III.

I ciche, puste p o la — znikli iuż ry cerze , i ^ 5 a jakby sercu b ra k li, żal za nim i b ie rz e:

włóczy się w zrok w p rz e strz e n i, lecz gdzie tylko zajd zie, „

n i ru ch u nie n ap o tk a, n i spocząć nie znajdzie.

Na rozciągnięte niw y słońce zwskosa ś w ie c i, czasem kracząc i w rona i cień jej p rzeleci, i?o ezasęm w bliskich burzanach świerszcz polny za-

ćw ierka,

i głucbp — tylko jakąś w pow ietrzu rozterka.

(16)

To jalize ? myśl przeszłości w tej całej krainie n a żaden pomnik o j c ó w łagodnie nie sp ły n ie, gdzieby tęsknych uniesień złozyć mogła brzemię? , ? 5 n ie —- chyba lot zwinąwszy, zanurzy się w ziemię : tam znajdzie zbroje daw ne co zardzałe le z ą , i kości co nie w iedzieć do kogo n ależą;

lam znajdzie pełne ziarno w rodzajnym po piele, lub robactwo rozległe w s'wiezem jeszcze ciele; , s 0 ale po polach błądzi nie sparłszy się na n ic , jak rospacz —-bez przy tu łk u — bez celu —-b e z granic,

IX.

P o d starem i lip am i, m iecznik dum ał sta ry , i dźwigał w zw iędłej głowie u trap ień c ię ż a ry ; chociaż ten czarny żupan smutny przy siw iźnie, , g s nosił i jasne barw y gdy służył ojczyźnie ,

ojczyźnie, której im ię wśród boju i r a d y , i spornego w y b o ru , i hucznej biesiady ,

czystym gorzało ogniem — a serce, jak w w ios'nie ptak do słońca, do niego skakało radośnie : , 9 Q ale czas św ietnych uczuć już ściem niał— ej! m in ął, i boli tylko ży c ie , a kw iat jego zginął.

D um ał— i przeszłe żale, obecne zgryzoty, pokrył k ir nieprzebity grożącej s ro m o ty ;

o! póki tchu przynajm niej, tak łatw o i m arnie l9S płom ień zawziętej pychy gniazda n ie o g a rn ie ! o! póki czarny żupan żywe członki ciśnie, wyschła ręka w potrzebie starą szablą błyśnie!

lecz potem ? — dum ał miecznik i w’zrok w odził hardy, pełen niechęci — gniew u — a może i wzgardy. 2 oa

(17)

— i s — X.

Przy nim m łoda niew iasta— czemuz, kiedy młoda, tak zamglonym prom ieniem świeci jej u ro d a?

n i ją u b ió r u d a tn y , n i ją stroją kw iaty , czarne oczy spuszczone, i żałobne szaty ;

a w tw arzy sm u te k , czoło, co schyla w cichości, 2o5 którego całem blaskiem —• uśmiech cierpliw ości!

lub ieźli kiedy n a g le , w pośród gęstych c ien i, jaka myśl czy pam iątka jej lica zru m ien i,

to tak m dle'm , bladem św iatłem -— jak gdy księżyc w pełni

niezw ykłem życiem rysy posągu n apełni. 2IO Piękna, szlachetna postać — do aniołów grona dążyła , ich Czystości czarem otoczona ;

ale traw iący oddech św iatow ych uniesień,

ow iał pąk m łodych uczuć i zw arzył jak jesień. —•

To jeszcze je st na d ro d z e , gdzie nią w icher miota, 2 , s w ciężkich kajdanach ziem i dla nieba isto ta;

serce nosi u sch n ięte, a św ieci jak zo rza, podobna do owoców um arłego m o rza, 3)

pod których śliczną fa rb ą , w śród tr u d u , m ozoły, podróżny w idzi nektar, — znajduje — popioły ? 2 2 0 jakaś posępna słodycz w jej każdem ru szen iu , an i łz y , ani ż a lu , w jej mglistem sp ojrzeniu . — O ! n ie— przeszłych już zgryzot n ie widać tam wojny, tylko znikłej n adziei grobow iec spokojny,

tylko się lam pa szczęścia w jej oczach p a liła , 2 2 5 i zg asła, — i swym dym em całą tw arz zaćmiła.

(18)

XI.

P rzy nim m łoda niew iasta nad. księgą żywota ? jak trw ozna gołębica, pod jasności w rota

w zbijała ducha w ia ry , i skrzydły drzącem i szukała swego gniazda daleko od ziem i;

aźe nad przepych świata i blasków p o z o ry , w idniójsze pióra białe zniżonej pokory, 4) i drzy nić którą serce do nieba zw iązan e;

to kropla słodkiej rosy upadła w jej ranę.

i wznosząc w górę oczy z tym tkliw ym w y razem } 4 3 ä w którego jednym rzucie wszystkie czucia raze m , gdzie przyszłość do przeszłości po jasnym prdtnieniis biegnie jak czuła siostra łączyć się w spojrzeniu —«

i wznosząc w górę o czy — d o zn ała—-ja k lu b o j rozbłąkanej w swym żalu swego szczęścia zgubą , ż 4 0 gdy już z ziemskich i chęci i strachu ochłód ła, tęsknić szlachetnej duszy do swojego źródła | ja k m iło , by nie wadzić w światowym z a m ęcie, zniknąć — na zawsze zniknąć pod śm ierci objęcie!

a ktoby w idział w tedy jej tw órz p rom ienistą, 2lts i sm utnego miecznika duszę przejrzał czystą , te lipy ro s o c h a te — starodaw ne stroje ,

których dla w yobraźni tak przystoją k r o je ; a ktoby w idział jeszcze jak jasność i w onie

męczeńskim w ieńcem nagle oblekły im skronie—“ 2So oh! może się przenosząc w odleglejsze w ieki, świetniejsze okolice, kraj sław n y , d alek i, n ad brzegam i Jordanu , pod palmy d rz e w in ą , usiadłby zamyślony z hebrajską ro d zin ą,

(19)

i w spólnictw ie niedoli czując trw ogę ś w ię tą , 2 5 5 p o z n a ł— tęz same rę k ę , w ieczną, n ie p o jętą , co swe łaski i kary zsyła lüb odw leka;

też same zawsze troski w ygnańca — człow ieka, którem u n aw et w szczęściu jeszcze czegoś tr z e b a , i i tylko wtenczas błogo— gdy w estchnie do nieba.

X IL

»OjcZe! ja na zbyt d ług o, w m iłych m yśli k o le ,

»obłąkałam się dżisiaj — a n a tw ojem czole

»ciemne następstw o zgryzot zawsze się p rzeb ija;

„a kiedy radość m ig n ie, to zaraz i m ija,

»jak prom yk co z obłoków na w yniosłe góry 2 s s

»błyśnie — i znow go skryją w iatrem gnane chm ury.

»Oh! czem uż ju ż n ie spocznie twoja głowa s iw a ,

»tu — n a ło nie ? n ie bój się—teraz żal nie sp ły w a,

»jak w tedy coś w mych rękach usnął zm ordow any,

»i w s ta ł, schylonej córki łzami zap łak an y ! 2 ? 0

»sroga nieszczęść ig raszk a! — i tak zżółkły parość

»popsutym karm ił sokiem swego dębu sta ro ść ;

»i tak zap arte czucia długiem uciśn ieniem ,

»rw ąc tam ę mej rozw ag i, lały się strum ieniem .

>A ch! jakże to boleśnie nazad się obrócić, 27s

»widzieć rospacz g ro żącą, i nie módz się w ró cić!

»ali! jakże to okropnie w przym usie zo staw ać,

»ręką co chce lekarstw o, — tru cizn ę podawać!

»Ojcze! drogi mój ojcze ! czyż już żadnej chwili

»nigdy ci tw oja có rk a, nigdy n ie um ili ? 2 g a

»gorzka jej była dola—ale to ju ż p rz e sz ło :

»patrz ja k ie słodkie światło we m nie się ro zeszło ;

(20)

— 16 =

»i uśmiech biega w tw arzy niż biedy zabawniej 9

»i twój pragnie obudzić — jak w szczęściu — jak dawniej.

»Nieraz ja sobie wspom nę te dziecinne lata, 2 s s

»tak lube! tak u lo tn e! i mojego ta ta ,

»jak czasem zasępiony po tru d ach spoczyw a,

»aż raptem u dziewczynki wesołość się zryw a ,

»i wciska mu się w serce — powoli — nieznacznie —

»póki się n ie rozjas'ni, i śmiać się n ie zacznie. 2 9 0

»I gdzież to się podziała tej dziewczynki w ładza?

»pierw ej zganiała ch m u ry , a teraz sprow adza,

»1 gdzież to żyw y , czysty strum yczek u p ły n ą ł,

»mruczał na swą nikczem ność, a w jeziorze zg in ął;

»a nasz śliczny kanarek gdzież to się obraca? 295

»chciał w ogniu piórka złocić, i w ięcej n ie w raca.—

»O! póki te n co w m ojem na zawsze b y ł sercu ,

»nim go moim nazw ałam na ślubnym kobiercu —

»0! póki te n , co jem u w uczucia się w p la ta ć ,

»brzmieć w szlachetnych pom ysłach , w w estchnie­

niach u la ta ć , 3oo

»w spojrzeniach czuć się św iatłem i życia potrzebą,

»było wdęcej niż szczęście , było dla m nie niebo —

» te n , co pączek tkliw ego, lubego m arzenia

»rozw inął swoim w dziękiem , ocucił z uśpienia *

»pił jego świeżą ro s ę , a na jego kw iecie 3a5

»zostawił łzę w dzięczności, której czas n ie zm iecie;

»0 I póki ten mój m iły , ten św iat mojej d uszy,

»łańcucha naszych w ęzłów swą w zgardą nie skruszy,

»wierny zostanie cn o cie, miłości , pam iątkom ,

»a gdy znikł pałac szczęścia , w ierny iego szczą­

tkom : 3 "o '

(21)

— 47 *—

»jeszcze się dla m nie życia n ie zam knęło w iek o ,

»jeszcze mysi jego o m n ie, chociaż on daleko,

»płynąć będzie tajem nie w u m arłe uczucia,

»i jak cudow ny balsam bronić od zepsucia;

»i tę straszną ofiarę — i to ro zd zielen ie— 3 i ;

»zniosę — cierpliw ie zniosę — póki nasze cienie,

»w słodkich, czystych krainach złączone na zaw sze,

»ludzi już nie zobaczą—’lecz niebo łaskawsze I « — Rzekła — i jak w stojącćj a popsutej wodzie

w zruszone nagle m ęty osiadłe na spodzie, 320 z serca jej wyszły czucia co w łzach długo mokły, i zielonym odcieniem jej blados'c pow lokły.—

»W olałbym dźwigać w ięzy u brodacza T u rk a ,

»niż żeby mi tak m arnie w iędnieć m iała c ó rk a ;

»wolałbym w ciem nej tu rm ie pew nej czekać zgu-

hy> _ ■*32 s

»niźli patrzyć spokojnie na te sm utne szluby:

»alboż to naszej Polsce braknie n a m łodzieńcach,

»co to pannom um ieją wyskoczyć w ru m ień cach ,

»i tak jak daw niej było — rycerskie kolano

»raz tylko w życiu ugiąć — po w ianek, za wiano! 3 3 0

»N ie, M arjo l (*) nie trza wzdychać—‘tw ego nie o- b ra ż a m ;

»mężny je st i cnotliw y — wiesz że go poważam ;

»lecz mnie jego rodzica pycha n iecierpliw i —

»a kiedy łzam i M arji sw oje serce ży w i,

»ha! toć i u mnie szabla nie czczym tylko blaskiem, 3 3 s

»i m ignie m u pod oczy święconym obrazkiem; s)

( * ) A u to r ta k te g o s ło w a , ja k o i in n y c li p o d o b n e g o z a k o ń c z e n ia , u ż y w a ż u ję c ie m jedue'j z g ło s k i, z a c h o w a liś m y w ię c je g o spo«

s ó b p isa n ia .

2

(22)

»taz to u naszej szlachty dęiwne przyw ileje ,

»shrzesać ognia w pałasze gdy przyjaźń ściem nieje.

»Przyjaźń? a nasze bufy nie z sobą na sejm ie,

»a nasze veto krzyczy jeszcze i w ro zejm ie! . + 0

»i gdyby kraju napaść, z hetm anem um ow y ,

»nie rzuciły m nie w ówczas Szwedowi na głowy,

»i gdyby tw oja m atka, daj jej niebo Panie!

»w swe rantu ch y nie skryła młodych serc k o ch an ie,

»a niew ieścim w błyskotkach, tajem nicach, sma-

k ie m , 5 + 5

»nie zaw arła tych związków zswycli m atron orszakiem;

»nigdyby. w moje kopce wróg się nie mógł schow ać,

»anibym jego złości dozw olił grasować.

»Bo cóź to ja zastałem ? zonę zmiotła kosa —

»a córę — szczep iedyny — z łez polewa ro sa! 35s

»Dla starej karabeli zbyt to w ielkie dziwy,

»znosić tak ciężkie ra z y , los tak obelżywy.

»Albozchbć raz do serca me dziecię p rz y tu lił?

»alboż młodością, wdziękiem, choć raz sie rozczulił ?G 7 . , O 7 G

»nie — od domu, im ie n ia , ze w zgardą odgania , 3 5 s

»i teraz w Rzymie szuka szlubów rozw iązania!

» O! co tak to najlepiej! i m nie to ro zw iąż e—

»wysunie raźna m łodzież, i ia za nia zdaze;7 J G G G 7

»choć może m niejsi w liczbie, Boga w pom oe w ezw ą,

»to w końcu tej tam waśni'—dzwony się odezwą!« 3 ö s O tarł znużone czoło, czapkę głębiej w m iesił, kiw nął ręk ą, i głow ę czarnym myślom zwiesił.

X III.

Za w rotam i koń grzebie, a we wsi psów w rzaw a, skąd to kozak przy pęd ził, że taka kurzaw a?

(23)

— 19

i z siad a— i na płocie cugle zarzuciwszy, 36S wchodzi w duzy dziedziniec , wąsa poprawiwszy.

Na ogorzałej tw arzy ostrych chw il w spom nienie, prosty jego b ył u h ło n , hrótkie pozdrow ienie, jed nak różnym się zdaje od służalców g ro n a , poddany — lecz swobodę z ojca pow ziął łona, 3 7o i gdy dum nie pojrzawszy do pana is'ć ż ą d a ,

w śród wiodącej go zgrai jak władca w ygląda;

zw inne jego obroty, kroki jego letśze,

bo swoje członki w ędził na stepowym w ietrz e;

a barania m u czapka, za każdem ruszeniem , 37s miga gdyby chorągiew czerw onym p ło m ien iem ; pom iędzy chw ast, zarosłe — gdzie lipy z okopu są i cieniem i trw ogą poziom em u chłopu — aż p rzed pana m iecznika staw i się z orszakiem , a kóń rży, jak za matką tęśkni za kozakiem! 38o

»Czy masz pismo?« »Jest panie — i jeszcze list wczora

»oddałby nim k u r zapiał, bo św isnął zwdeczora,

»ale że czart na stepie tum any w y p ra w ia ł, —■

»to żeby was z Jejm ością Bóg od złego zbawiał.«

»Że wasze m i z listam i spóźnił s i ę — to g o rzej: 3g5

»czyj kozak co się diabłów albo ludzi trw oży?«

»alboż wam nie świadoma krasnych czapek sła w a ,

»co z rodu panom w ierna?— czyj?— Grafa W acława.«

Czyta m iecznik, gdy w M arji ocknionem w ejrzeniu nie czcza tylko ciekawos'c— życie w p rzesilen iu ; 39o jej łono podniosione w lekkiej pływ a fa li,

co ją do szczęścia n ie sie , lub szturm em obali;

jej lica płom ień zajął, zpod serca zapory

pięknym , lecz przykrym Blaskiem—jak suchotkolory.

2 *

(24)

— 20 —

»O kozalm i koniu niech m ają staranie! 395

?;ja w raz listy odpisze — waszeć czekaj na nie.«

Na «głośno grzmiące słowa słuch m iał przytępiony;

na śliczne czarne oczy spojrzał rozczulony:

skłonił nisko ichmościom i co bądź się zdarzy, kozak z służbą odchodząc-—wesoło im gwarzy. 4ao

. XIV.

»Niechaj kto ludzi zgadnie! — je ź lito nie zdrada,

»to mojej biednej M arji radość zapowiada.

»Pisze mi w ojew oda w cukrow ych w y razach ,

»że mamy ju ż zapomnieć o naszych urazach;

»że żałuje za grzechy «“ »nie tylko ogłasza 4o5

»swój affekt dla synowej , ale w dóm zaprasza:

»więcej jeszcze — takiego ja k m ów i zamęścia

»syn nie w a rt, bo zasługą trz a s ię dobić szczęścia;

»pragnie więc żeby wprzódy, w wojennej potrzebie ,

»jakim rycerskim czynem stał się godnym ciebie, 4 „

»i gdy w łaśnie Tatarzy- grasują w tej s tro n ie ,

»jemu stawić się kazał w tw ych wdzięków o b ro n ie;

»atak z la u re m u czapki św iatu się pochw alić,

»że tę co um ie kochać — potrafi ocalić!

»dziś ma tu z wojskiem ciągnąć.—■« »Dziś? ja go

zobaczę ? 4lS

»oBoże! ja k a radość! jakże serce skacze!

»Me n a cóż te bitwy? czyż z tw arzy w yrazu ,

»że śm iały i szlachetny nie w idać od razu ? —

»Jednakto rzadko ludzi jak pan w o jew o d a,

»sam w yznaje się w innym — lecz m nie ciebie

szko da]«— +20

(25)

— 21 —

iiO jcze! ja tafca biada — on m nie się przerazi

»moze sie duzo zm artw i—może sie obrazi—o o

»trzaby się trochę przyw dziać—jahże znajdujecie?

»jabym chciała być je m u najpięhniejszą w świecie !—*

»Czehaj, czekaj — przed siecią nie złapiesz szczu-

paka; ° 4a5

»może tu jeszcze przyjdzie zagrać nam w straszaka:

»wszabże i ja T atarów wypłoszyć stąd zadam ?

»a dla czego w zdy siedzę ? bo się wzad oglądam ;

»zobaczym tych ry c e rz y —m nie się wszystko ro i,

»źe jakieś malaczyny w ojewoda stroi.« 43o Ale ju ż trąb w powdetrzu rozlega się brzm ienie , słychać zdała chrzęst zbrojnych a ziemi ję c z e n ie , już w yprzedziwszy hufce, co w wmlnej szły m ie rz e , stanęli jacyś u w ró t skwapliwsi rycerze,

»Wacław!« krzyknęła M arja— i prędzej niż strzała,4 3 s kirem okryta postać do niego leciała,

XV.

O! jakże szczęście ła d n ie , jak żywo oświeca m łode szlachetne czoła a nadobne lica 1

jak wT pogodnem spojrzeniu jaśniało w spaniale, w dzięczne serce m łodzieńca w całej swojej chw a-

le 1 4 4-0

i n a tle przezroczystem pociechy ro zlanej, słodkie sny przez nadzieję duszy k o ły san ej:

m ężn y— wyniosły-—raiły— po niszczącej burzy, różow y blaskiem tęczy co m u przyszłość w róży —™

z jakąż luba roskoszą w każdej żyły biciu 4 4 s ujął W spragnione ręce swój wdzięk cały w życiu!

(26)

_ 22 —

z jaltźe pyszną opieŁą, tk liw e , drżące łono skrytej , cichej pieszczoty u tu lił obroną!

Precz złocisty luzaku — weź tego rum aka —

by nie spłoszyć miłości pierzchliw ego ptaka; 4 s 0 a ty panie mieczniku spocznij — moja r a d a : kręci się łza w tw em oku i n a w ąsy spada, to może ju ż i w boju ro b i ci się ckliw o?

a M a rja ? — a h ! i M arja czuła się szczęśliwą!

szczęściem n ie w ia st,—^ dla których słodkie w życiu

chw ile ^ 455

są jak pogodne niebo— gdy piorun grzmi w tyle!

X V I.

»No panie zięciu!« miecznik z m okrem i oczam i, błyszcząc radością serca , m ó w ił pod lipam i,

»w tym, widzę, dzikim świecie w iatr pociechą wodzi;

»aledw o witać zdążysz—żegnać się przychodzi! 4(5o

»tą razą nie na długo— m ężnie się p o staw im ,

»ja m oich także z b io rę , to się nie zabawim :

»dobrze mówią , ze tw ard a pow inność rycerza ,

»kiedy m u zwłaszcza miłość wygląda z p a n c e rz a ;

»ależ po krótkim zno ju , spokojnćj swobody 4SS

»użyć bezpieczniej można na wesołe gody:

»skoro dóm mój uczciło takie lube go ście,

»i w kielich się ud erzy — i nie będziem w poście,

»M arja niech się tymczasem w krzątaniu nie l e n i ;

»suto stoły zastawić, nie szczędzić k o rzen i, 47o

»pieprze, bobki, im biry, cykaty, szafrany,

»bo to ten piękny rycerz w bakaljach chowany;

(27)

™ 23 —

»o w inie ja pomyślę — i gcly w onym stawie

»słońce juz błogi żyw ot zatopi ja sk raw ię ,

»jeźli m nie nie zawiodą moje p rzedsięw zięcia, + ? s

»Tatar rosę pić b ęd zie— ja za zdrow ie zięcia!

»co teraz to was żeg nam ; po ciężkim frasunku

»milsza jeszcze pomyślnos'ć —- n a cnoty k ieru nk u!

»ja ludziom oręż ro zd am , siebie też przysło nię,

»ale jak w trąby w rzasną— to zax’az na konie,« 48o

XVII.

Poszedł — na św ietn em , zim nem ry cerza ram ieniu spartaśliczna tw arz b lad a, w p ió r łagodnem cieniu;

czarne warkocze dźwięczą , bo w łusce pierś b a r d a , giętką kibić nie cis'nie choć ściska dłoń tw a rd a ; stalowa odzież— w świecie i przyjaźń z ł o ś l i w a 48S wdzięczne serce — to miłość n a zbroi spoczywa.

O! jak z spłonionyclilicpw czułem, chciwem okiem p atrzał w tę piękną postać pod sm utku o błokiem ' jakby pow^aby liczył i znow u nie w ierzy,

czy m u czas w jego skarbie n ie zrob ił kradzieży. + 9 0 Wie, ten uroczny p o ły sk „co jej oczy k rasi,

nie znikom y— bo z duszy— cbyba go śm ierć zg asi:

lecz gdy łur ry cerz dostrzegł i posępną ra d o ś ć , co przy żałobnej szacie aż ćmi przez sw7ą bladość, i słodki w górę uśm iech—boleści w'dziek cały, 455 i na tle czystem — plam y -— co łzy wy maczały;

szczęście się jego prędko owlekło jej chm urą : to słabszy, wietszy, bielszy — niż u czapki pióro.

I

(28)

24 —

»Gdym w stepowej i w dzikszej um ysłu pustyni

»lubił b łąd zić, az pomrok przedm ioty zasini, 5 00

»nigdy mi żadna gwiazda nie błyszczała w ślady,

»a koń bił się do domu przez w icher i grady;

»tyś dla mnie zeszła M arjo! i w brzasku mych myśli

»świetną drogę tw e światło ku niebiosom kreśli J

» o ! szczęśliw — pyszny — wdzięczny ■==■ że w zało-

tnem gronie 5oS

»czułość na m nie z ufnością śliczne sparła d ło n ie !

»o! bło g i, ze w tw em sercu przez m okre zrzen ice,

»życia—czucia—aniołów — czytał tajem nice !

»lecz czemuż ta mgła smutku, której ciężkiem tchnie­

niem

»ja oddychał — i ciebie okryła swein cieniem ? ; 10

»czemuz we mnie ta rń życia kolcami n ie w ro śn ie,

»tobie m dłym pachnąć kw iatem w krótkiej swojej w iośnie?

»i m nie w ydarli wszystko — i więcej niż tobie —

»ty do nieba n ależy sz, ja się błąkał w g ro b ie ; na czarnem pędzon w idm em , gdym jasność postra-

d a ł , 5,5

»byłbym św iętym przedm iotom srogie ciosy zadał:

»bo z panem wojewodą n ie trzeba żartow ać,

»i raz dobywszy m iecza , już go nie trza chow ać;

"»toby się ojców zamek b y ł ku rzył szeroko,

»i n ie je d e n pokrew ny oblew ał posoką; 52o

»toby w sercu osiadły te n dym i ich cienie —

»alebym M arji dopadł przez krew i płom ienie!

»Nie drzyj—wszystko m inęło , gdym ciebie zobaczył;

»jeszcze pierw ej -— jak ty lk o , żeś m o ją, ośw iadczył,

(29)

25

»tak mi tem jednem słowem serce usposobił, SjS

»jak' gdyby mi— nikt—nigdy—nic złego nie zrobił.

»To wziąwszy moje szablą, której blask odsłonię

»nie pryw acie, lecz twojej i kraju obronie,

»to wziąwszy mego k o n ia , co nie raz w te niw y

»tak szybko m nie unosił—jechałem szczęśliwy. 5 3 Q

»O h, z jakaż ja radością te lipy ujrzałem !

»jakże ich chłodu dusza pragnęła z zap ałem !

»ty nie wiesz— ty co umióśz bez chluby łzy koić—■

»co to je st dzikie serce do siebie przysw oić,

»co tęsknić za dobrocią, a wdzięków żałować, 53s

»w których w spom nieniu um ysł chciałby istność scho w ać.r

»M arjo! czyś ty nie ch o ra? bo masz takę po stać,

«jakbyś się do aniołów m yślała ju ż d o stać;

«i w n o w e m u d rę c z e n iu , choć się tobą pieszczę,

«praw ie się spytać pragnę •— czy m nie kochasz je ­

szcze ? « —- 5 4 o

»Czy M arja ciebie kocha? mój drogi, mój miły,

»więcćj niż kochać w olno, i niż mogą siły;

»w ięcej—niż w ątłe serce, gdy jem u ju ż zadość,

»znieść um ie tak n iezm iern ą, niespodzianą radość:

»i gdyby nie Tatarzy, có mi w oczach błyszczą, 5 4 5

»i gdyby nie ich strzały, co mi w uszach św iszczą,

»tak mi letko, tak słodko, tak mi nic nie trz e b a ,

»jakbym w tw ojem objęciu leciała do nieba.

»Czy Marja ciebie kocha? pytaj się jej cien ia,

»czem dla M arji św iat cały bez twego spojrzenia? s 5 o

»czem dla M arji św iat przyszły — bez twego spo- m nienia ? -

(30)

~ 26

»Nieraz w zmysłów zaml^mecia, nad tą d u lą Łsięgą,

»zniżona całem czuciem p rzed stwórcy p o tęg ą,

»gdym chciała ciebie stłum ić m odlitw y pociechą,

»zaraz mi brzm iało, jabby—tw ego źalii echo! 555

»To może pan Bóg sharze tak żywe kochanie,

»i tatarska ci strzała w serce się dostanie ?

»widzisz ten jasny prom ień? co z lis'ci osnowy

»ciągnie swój drżący połysk między nasze głow y?

»len prom ień żyw i—zdobi-—każdego w e se li; ss.ó

»czemuż gdyśmy złączen i— on jeszcze nas dzieli?

»próżno , p ró ż n o , mój luby— choć usta z ustam i,

»patrzaj—chyli się z liściem, i jest m iędzy n a m i.—

»Ah! wśród uniesień bitw y i zwycięstwa wrzawy,

»przypomnij sobie drogi, że prom ień tw ej sław y S6 s

»tak czysty, taki śwdetny, jak słońca na n ie b ie,

»jaskrawym swym w ieczorem noc spuści n a cie- bię,—

» O h ! niechaj pierw ej M arją w ciemnościach za­

grzebie !

»Nie praw daż, mój W acław ie, ty będziesz odważny,

»stały, w ytrw ały, dzielny— ale i uw ażny? _57o

»a gdy ju ż moje oczy, w drążone zgryzotą ,

»długo patrząc w swój żyw ioł swe życie ro zp lo tą,

»gdy serce w ytchnie z trwogi przy piersiach ze stali—

»to może się na miłość W acław nie pożali?

»Cieszyć się tw ą radością—twTój sm utek łagodzić— 5 7 s

»nie m yśleć, tylko o tem , w czem tobie dogodzić—^

»być tw oich chwil osłoda—czasem ich ozdoba—^^ O G

»żyć dla ciebie i w tobie-—um ierać przed tobą—

(31)

»I w tej ostatniej ch w ili, choć w cierpień n atłohti,

»gasnącym w zrokiem szczes'cie składać w tw ojem oku —

5 8 o

»a gdy nie w olno z tobą, żyć w twojej pam ięci —

»to M arji cała m iłość, wszystkie M arji chęci.

»Skoro mi szczęśliyy w rócisz, mą harfę n a stro ję ,

» i,p rzy blasku księżyca usiadłszy oboje,

»w tkliwej, sm utnej, jak lubisz, unosząc się nocie, s g s

»te co nik t nie w yraził—-przywłaszczym uczucie,

»Ąhl — zjak okropną trąby zagrały żałobą!

»oh! nie rzucaj m nie znow u! oh! zabierz m nie Z sobą,

x!vni„

P adła w drogie objęcie, i w ygiętą kibić

żal z taką drżącą trw ogą do niego chciał przybić, 5 9 o taka mdłos'ć w bladych lic a c h , a śliczne ram iona

tak go czule garn ęły do słodkiego łona —

że gdy z tych sm utnych pieszczot w ydzierał swą w ole,G "

jakby je zryw ał z serca, takie w niem czuł bole.

N ie— zostać niepodobna—-chyba sław ę skazić, 5 9 s i zawdzięczając miłość na wstyd ją narazić!

lecz , oh ! jakże głęboka , jak posępna żałość , w rospaczy swej kochanki hąrtow ać swą stało ść!

ani jej wszystkich w dzięków pożegnać b y ł w stanie , n i czasu w m arnych jękach przeciągać rozstanie;, äoo w oła do chw ały tr ą b a , siwy vrodz go czeka, burczą rozpięte z n a k i, zw ycięstwo ucieka.

(32)

P o w stał, złożył swa lubą s dziMm ogniem błysnął, białą omdlałą rąbę do u st swycb przycisnął,

(jakby w jej szczupłe, gładkie, roskoszne ugięcie, 6o5 chciał w razić wszystkie czucia, w swych uczuć

zamęcie.;

Ju ż odszedł^—.w ziął spokojność— p rzed wzrokiem co czuw a,

Is'niaca, w yniosłą postać junk każdy usuw a;

już w jego próżnem m iejscu , zadum ana, b la d a, ciszą budząc w estchnieniem , samotność usiada; 6 i a a na odłogu szczęścia, zgryzota korzeni

swe kolczyste łodygi, robaczliw ej rdzeni.

XIX.

D osiadł bystrego konia, lecz troskę m iał

w

oku m łody W acław — i w pierw szym osadził go skoku;

dosiadł bystrego k onia, lecz spojrzał wesoło 6 , 5 stary miecznik—i w pędzie zaw inął nim koło:

za niem i brzm ią p u z a n y —-za n ie m i, za niem i zryw ają się rycerze jakby ptaki z z ie m i;

hasa szlachecka młodzież na wroga T a ta ra ,

sunie się tow arzystw o i w szeregach w ia ra , gzo p an cern i i u sarzy — za niem i kozaki,

i z spłoszonemi końmi harcują luzaki.

Patrzaj pyzate dziecię z pod słom ianej strzechy, niech ci widok żołnierzy zaszczepia uśmiechy, to może dziki owoc zerw ie potem w ojna; 62S a ty matko co k łan iasz, bądź z d ro w a, spokojna, nie trw óż się szczękiem zbroi, długiem i dzidam i, zapał polskiego w zroku ugasza się łzami.

(33)

J

_ 20

J u l w e wsi tylko k urze—jeszcze słuch łoskotem drga dźwięcząc przygłuszony i koni tupotem . s3o Juz we w si kurz o siada— jeszcze przeryw anie zdała w ojennych rogów dolatuje g ra n ie ;

i cicho—ja k n a sercu śm ierć swój obraz kreśli, i pusto— smutno-—tęskno-—jak u M arji w myśli.

W zniosła swą lekką postać do góry, do góry, s 3 5 nic nie w idać—tylko w iatr szare goni chm u ry:

znizają się k o la n a , prośba ręce sk ład a,

zoczów w niebo utkw ionych kroplam i zal spada;

i cicho—jak m odlitw a w łono Boga płynie — i pusto — sm utno — tęskno “ jak gdy szczęście m i­

nie. fiło

(34)

©©O©©©O9@ÖQ®©QÖO©QOÖ©©©@OÖ©©Ö©®9©ÖQ©©©9©Q©0©©®Q©©6@©®Q0Q©

PIEŚŃ H.

O n C o n ra d ’s strilien so u l e x b a u s tio u p r e s t , a n d s tu p o r a lm o st lu lled it in to r e s t.

B y r o u,

I .

B u j n o ro ś n ie 5 o dludnie-Itwiat stepow y ginie, I wzrok daleko, próżno, błądzi po ró w n in ie , a w niezbędnej zgryzocie jeźli chcesz osłody, chm urne na polu niebo, i cierpkie jagody.

Idź raczej w piękne m irtów i cyprysów k raje, 64. 5 codzień w weselnej szacie u nich słońce w staje;

u nich w czystem powńetrzu jaśniejsze w ejrzenie ; i głosy rozpieszczone, i roskoszne tch n ien ie : u nich w aw rzyny ro sn ą, i niebo pogodne,

i ziemia ubarw iona, i myśli sw obodne; 65o a na kształtnych budowlach meże wieków dawnych stoją w bieli— i pyszni z swoich im ion sław nych zapraszają z daleka w czarow ne zwaliska

bogów i bohatyrów — pająków siedliska.

(35)

™ 31

Tam j jeźli daw nych rzeczy myśl w tobie głębo-

6 5 5

może w ten śliczny błęhit w patrzyw szy tw e oho, słodycz w rospaczy znajdziesz, i lubość w żało b ie, jak uśm ićch ukochanych w śm iertelnej ch o ro b ie:

,816 na pola n ie chodź gdy serce zbolało;

n a ró w n inie m ogiły— więcej n ie zostało— 6So resztę w iatr ukraiński rozdm uchał do znaku — to siedź w domu i słuchaj dum ek o kozaku.

«Moje m łode pacholę gdzież to ty w ędrujesz?

y>czy z ziemi św iętej w racasz, że tak utyskujesz ?«

O)Oh! n ie — ja wszystkim obcy w śród mojej ojczy­

zny— ) 6 6 5

»i śm ierć m i zostawała czarne w piersiach blizny—

«i świata jadłem go rżkie, zatrute kołacze —•

«to m nie ciężko na se rc u , i ja sobie płaczę;')

«a kiedy się rozśm ieję—to jak za p o k u tę,

»a kiedy będę śpiew ał—to na sm utna n ó tę ; 570

«bo w mojej zw iędłej twTarzy zamieszkała bladość,

«bo w mej zdziczałej duszy w ypleniono radość,1

«bo w pływ mego anioła grób w blasku zobaczy.«

«To czegóż chcesz pacholę?« »Uciec od rospaczy.«

I L

Stało m ło d e.p ach o lę, pod płotem zostało, ö75 na sm utek co się skarży uw ażają m ało ,

(36)

— 32

a ten co z niern rozm aw iał na w rotach oparty, wyszczerzył w inną stronę wzrok cały otw arty—■

zkąd w róznofarbnyck stro jach , huczne czyniąc w rzaski,

niespodzianym orszakiem »zbliżały' się maski. SSo

1.

«Czy znasz W eneckie zapusty?

«i w noc i we d n ie ,

»w esołe, szalone, p rzed n ie;

«maska tw arz k ry je—a kto się pyta

«o spraw y czyje, tego przew ita 6gJ

«w rzaw a, s'miech pusty.

«Żyw o, rad o śn ie,

«skrycie, milos'nie,

«staruszek doża, arlekin młody,

»dziewczyna hoża, szuka osłody; 69o

»m atro n y ,. . . . , oszusty,

»swobody;

. »a kryte łodzie

»czernią na wodzie.

»W rzaw a, śmiech pusty; 9 s

»czy znasz W eneckie zapusty ?

h ' r

»My sobie jedziem k u lik iem ;

»i w noc i w e d n ie ,

»w esołe, szalone, przednie:

(37)

— 33

»maslta nas Ł ry je —-a kto chce w iedzieć ?0s

»zkąd my i czyje, to odpowiedzieć

»śmiechem i krzykiem :

»szczera ochota

»otw iera w ro ta ;

»bo krakow ianki, i pielgrzym stary, 7oS

»żydzi, cy g an k i, uderzą w pary;

»w różki, d iab li, nie oszusty,

»w pub ary.

»Lecim saniam i,

»i jad ą z nam i , i o

» w rzaw a, śm iech pusty;

»czy znasz ty polskie zapusty?«

»Ale tu wejść nie można— teraz nie zapusty—>

»pan miecznik na T a ta ra c h , to i dw orzec pusty.«

Tak stary sługa w strzym ał tych przychodniów

śm iałość, _ „

7 i 5

i znow ro zp arł n a w rotach niew zruszoną stałos'ć;

lecz gdy grać , śpiew ać, piszczeć, grzechotki po­

trząsać

poczęły wszystkie larw y — a nogami pląsać, i łączyć obce s tr o je , papierówce czo ła,

w zrok żywy, rysy m a rtw e— w migające ko ła, 7zo i farby, blaski, cienie rozw ijać w polocie,

i skoczno, zw inno , huczno rzucać się w o b ro cie;

tak m u w szumiącej głowie myśl w zięła tańcow ać, że p atrzał, a n ie w iedział jak się pom iarkow ać:

śm iał się z żydówr, cy gan ek , b ał w różek z diabła-

. ?

785

i chciwie łap ał ruch y, i m ruży ł oczam i;

Ö

(38)

34

a maski przed nim skacząc m ijały się żw aw o, a maski w nim ciekawość syciły ob aw ą,

aż wykrojone usta zadm uchawszy w rogi,

opuściły się ręce— zatrzym ały nogi— 73q i głosy o stre , fletni um ilone w tó rem ,

w rzasnęły tę piosneczkę niedobranym c h ó re m :

»Ah! n a tym świecie śm ierć wszystko zm iecie,

»robak się lęgnie i w bujnym kw iecie.

»A gdy się troski do duszy w k ra d n ą , 733

»hucząc w niej chm ury czarnem i,

»a gdy nieszczęścia na kogo sp ad n ą,

»i postać w zniosłą, szlachetną, ła d n ą,

»smutek nachy li ku ziem i;

o! niech na chw ilę złość się ju ż schow a, 74o

»rany sztyletem nie c u c i...

»niech choć przy skonie zabrzm ią te sło w a:

»wróci spokojnośe — w ró c i!,

»Bo na tym świecie śm ierć wszystko zmiecie ,

»robak się lęgnie i w bujnym kwiecie.

»Albo gdy n ieb a cud nad c h n r Ä fe

»gołąb’— od przeklęśtw odłęćr; * '

»i w ładzę życia zabierze z s ^ ^ ,

»a w yschłe lica nadm ie^Jąłobf,

»w przód nim gromnłć^, zaśw ieci;

»niech n i k t , by uśpić skonu b o leści,

745

7 5 o

»tryum fu p ie ś n i. n ie lióejl»

(39)

»chyba te słowa w Ł ońcu um ieści:

»wróci twój an ioł — wróci!

»Bo na tym świecie śm ierć wszystko zm iecie, 7

«robak się lęgnie i w bujnym kwiecie»

»A gdy kto chętny w drugich ob ro nie,

»i sam się w przepaść zagrzebie,

»krótka ztąd radość w zawiści ło n ie ,

»choć złe i dobre w grubej zasłonie, 7

»sąd ostateczny jest w n iebie;

»może w kłopocie i silna głowa

»posępnie kiedy się r z u c i...

»niech z ust życzliwych brzm ią w tedy słow a:

»wróci w e s o ł o ś ć w r ó c i ! 7

»Bo n a tym świecie śm ierć wszystko zmiecie

»robak się lęgnie i w bujnym kw iecie,

»A gdy kto dążąc z dalekiej d ro g i,

»w mieszkanie przyjaźni zajdzie,

»i ju z w uściskach topić ma trw o g i, -

»lecz c ic h e , p u s te , przebiegłszy p ro g i,

»tw arzy kochanej nie znajdzie;

»wdęc d rż ą c , czy się co złego nie dow ie,

»spuszczone czoło zasm u ci...

»niech choć gościnność kręcąc się p o w ie : 7

»w róci gospodarz—“ w ró c i!

»Bo na tym św iecie, śm ierć wszystko zmiecie

»robak się lęgnie i w bujnym kwiecie.«

, 3 *

(40)

»Ha!—Pan Bóg św ięty z w a m i! jeźłiście nie duchy,

»to wasze pstre maszharhi wesołej otuchy; 7go

»alboz to nam pierw szyna? wszah nieraz kuligi

»po całych tu miesiącach skakały jak fry g i:

»prosim jegomość w róci— a choć nie jest w dom u,

»na w inie i pierzynie nie braknie- nikomu.«

W eszły— nisko kłaniają— w parach się prow adzą; 7 g 5 obzicrają się w koło— i kupią i radzą.

I I L

Słońce juz wówczas, łuk swój zbiegając szeroki, czerw onym blaskiem szare barw iło o b ło k i, a zółteru drgając św iatłem po ziem i i w odzie, n a swym bogatym tronie płonęło w zachodzie; 79<ä juz jego pełne dziwów n ie razi spojrzenie ,

lecz ła g o d n e , w id o m e, rozsiew a p ro m ie n ie , i w krótkiem pożeg naniu, nim w głąb się zagrzebie, śm iertelnym oczom patrzeć pozw ala na s ie b ie ; jeszcze — w chw iii ostatniej n ie znika z pośpie­

chem , 79S

Ły wszystkie tw ory życia napoić u śm iech em ; jeszcze w ziera przez szyby w m ieszkanie człowieka , jak w zrok tęsknej przyjaźni ćo w podróż u c ie k a , i p u rp u ro w e szaty rzuciw szy ha chm ury,

n u rza swe czyste ło no w tajniki n a tu ry — 8 0o gdy noc, zazdrosnym palcem ścierając dnia ślady, ciem ny płaszcz wlecze ztyłu— dla zbrodni i zdrady.

(41)

Lecz gdzież baw i pan m iecznik ? w łaśnie to je st p o r a , w której przyrzekł po bitw ie wziąć się do g ąsio ra, i m iał żywej radości w sercu n ie uchow ać, goS dom zebrać, córe szczęścić—bo zięcia częstow ać;Z o o G C 4 i piękna m u grom ada przybyła wT gościnę."

jakgż niew czesnej zwłoki może dać przyczynę?

I V ,

Od chw ili co zwycięstwa odkryła się m eta,

od chw ili co w niej dosiadł żartkiego dzianeta, 8lo od chw ili, w której trąby w wszystkie jego żyły głosem dzielnej przeszłości jak grom uderzyły;

i w idział raźną m łodzież—i słyszał chrzęst b ro n i, trzask g o le ń , szum proporców a chrapanie k o n i, i dążąc w drużbie l.;żi|ipięm gdzie im sław a św ie-

> 8 i s

czuł t o , co stary o rz e ł, gdy pisklę z n im le c i;

od chw ili co m u w m yśli, w stecznym kręcąc bie­

giem ,

tatarskie zbrodnie krw aw y m stanęły szeregiem -“

hardość w zm arszczonem czole, ogień b ył w zrze- nicy,

czapka na lew em uchu, zniszczenie w praw icy, g s ^ gdy chciwa w ałek dusza przeraźliw ie strząsa, każdy- włos najeżony u siwego wąsa.^—

Jak tylko wyszli za w ieś—mieczem z pochew św isnalj i w z r o k ie m c o b y tch ó rza do ziem i przycisnął^

(42)

— 38 —

w bitn e hufce p atrzając, źe az serce ros'nie , g 2 5 do uważneg-o słuchu zaw ołał donośnie:

»Panowie szlachta! m iejscy! bracia szeregow i!

»w iem , zescie spaść na wrogów jak piorun gotow i;

»a ktoby się m iał straszyć tatarskiego tańca 7),

»a ktoby życie szczędził srogiego pogańca, 83o

»niech mi tu precz na szkapie do dom u wyskoczy,

»bobym m u potem kordem zam alow ał o czy! —■

»to szybko, łą c z n ie , shniało-—strzałki w ystrzelają—

»Bóg w iara-—ufność szabla—i łb y pospadają

»jak kłosy, co to niby migocą się św ie tn ie , 835

»nazajutrz leżą zw ięd łe, gdy kosa je zetnie.

»Ale nikt n ie potrafi jeść kaszy spokojnie,

»jeźli wybić szarańczy nie um ie na w o jn ie ;

»to cicho — bacznie — m ądrze -— aż gdy huknie w t r ą b i e ,c “

»wpaść obces, i pokazać żg^to Polak rą b ie : s4o

»wtedy dopiero każdy niech m i ry b n ało w i,

»panowie szlachta! miejscy! bracia szeregow i!«

P otem jadący szłapią z swoim zięciem w parze, naradzał się po cichu w w ojennym zam iarze;

m ów ił szpiegów w ywiadki, tłóm aczył jak, kędy 84 5 sił w zajem nych w natarciu połączyć zapędy,

jak korzystać z zw ycięstw a, w przypadku odporu jak używ ać na pogrom ucieczki pozoru.

Słuchał zajęty W acław —gdy rę k a , i głow a, i każdy rys miecznika po pierały sło w a ; s s rzekłbyś, patrząc w ic h obraz, że sztuka m alarza

(43)

— 39 —

z dobranych przeciw ności czarow ną myśl stw arza/

żywość w starcu , w m łodzieńcu rozw agę w yraża.

V.

Tym czasem wieś minąwszy, Zbitej schodząc d ro g i, coraz się, coraz głębiej, w pędzali w odłogi,-— 8 5 s gdzie w iatr ziarn a zasiew a, czas płody przew raca, n ie zbiera plonu chciw ość, n ie schyla się praca — sam otne— ciche—błogie— dziewicze ich w dzięki Łwitną sk ry c ie , od człeka nieskażone r ę k i ;

niebo je obejm uje— gdy w całym przestw orze 8 fi 0 rozfarbionej zyznos'ci rozciąga się m orze.

Tam wódz stary , jak ż e g la rz , podług biegu słońca , szybow ał sw ojem wojskiem w k ieru n k u bez końca;

łam ią się ro słe traw y, krza chwasty, a zioła

składają pod kopyta balsam iczne c z o ła : g s 5 ale ptfzez siw e w ąsy nie przechodzą w o n ie , n i lubos'c tch u słodkiego w groźnem biega ło n ie ; w o jn a, w ojna zajmuje wszystkie jego w ładze, cześć prochom pól ojczystych, zem sta ich zniewadze;

ani się w wieść dozw olił w fałszywe zapędy, s7a gdy zszedł tatarskich śladów kręcone obłędy—

co w śród gęstych zarośli niedościgłe szlaki

tłoczą na wszystkie strony, dla m ylnej poznaki; s)—■

lecz w poprzek przerzynając ich sztuczne drożyny, ushniechnął s i ę — ja k strzelec gdy pew ny zw ierzy­

my» s n

(44)

40 —

W krótce— złączone hufce—w um yślnym fortelu rozdzielił na dw ie części— dla jednego celu ; do zostających czapką kiw nął pożegnanie,

z swojemi w bok się rzucił na niezm iernym ła n ie , a kryjąc się w bodiaków rozkw itłych ogrom ie, SSo już ry cejze bez koni w czerwonym poziomie — ju z popiersia w ędrują na skrw aw ionym spodzie — już kołpaki—p ro p o rce—ju z znikli jak w w odzie.

VI.

I W acław, pan wszechw ładny, w śród stepów prze­

strzeni ^

sam buja w swojej w oli— ęzęgoz tak się m ien i? g 8 5 i W acław dziki, mężny, w śród dzikiej n atu ry w iedzie hufce do chw ały—czegóż tak po n u ry ? śpiew a m a głośno w ich er, a Wacław w nim

nieraz »

lu b ił kąpać swe oczy—-czemu s'puszcza te ra z ? sm utny o n , zamyślony, choć p ełen ochoty, 89o nie spojrzał naw et jeszcze w swoje w iern e roty, a dla czego ? sam nie w ie— tylko że m u sława , Izam i M arji spłakana , przed oczami staw a ;

tylko że jego serce w takiem nagle d rż e n iu , jakby kto k ir przeciągnął w śpiącego o c k n ie n iu , 8S>S i w strachu go zostaw ił—w tro sce—i zdziwieniu.

Szybkim głow y pom iotem strząsnął złote w łosy—

jakby się pozbyć starał zim nej na nich ro sy ;

(45)

szybkiej bonia w wyskoku przychylił sie wToli — jakby ulecieć pragnął od swojej niedoli; 9oo a w jego m glistych oczach taki blask w tej chw ili, jak kiedy dusza czucia najżywsze przesili,

i wszystkie razem sm utki w zw ycięstw ie rozżarzy św iatłem nieśm iertelności na śm iertelnej tw arzy.

To jakiekolwiek myśli, w spom nienia, czy trw ogi, 9 0 5 żal, słabość, czy w idziadła—zbijały go z drog i;

to jakiekolw iek losy zwalczą jego czynność, ju ż teraz m iłośnicą— rycerska powinność.

Czy duch z łe g o , co ludziom nadziei zazdrości, odchylił m u przez chwilę zasłonę przyszłości? 9 t Q czy strony natężone tkliw ych w ładz w ysnuciem , tk nięte ręką nieszczęścia, zabrzm iały p rzeczu­

ciem ? 9)

może on w boju legnie?-—co bądź inu przypadnie, jego u m y s ł, n i szabla, nie ulęże sn adnie;

a chociaj śm ierci oddech mgłą oczy zasłoni, 9 s rd zy nie będzie na s e rc u , n i na jego broni.

I jak w strzym any potok w swoim bystrym pędzie, dno porze, i rozw ala łożyska kraw ęd zie;

i jako rum ak z pęta gdy lo t swój ro z w ija ,

rw ie ziem ię, ogień ciska, i w iatry w y m ija; 92o tak W acław niecofnięty w swym ciemnym zaw odzie, rozdarłszy tło przyszłości co m u na przeszkodzie, tym chciw iej, tym gw ałtow niej, na sztych się wy­

d ziera, '

groźnym pewności w zrokiem w swój oręż p o z ie ra : a jednak, głos straszliwy, choć spojrzenie dum ne, 9 3 s brzm i w całem jeg o ciele—»zdobędziesz ty trum nę!«

(46)

42 —

VIL

Jest trosków, kolców, bólów, niem ało w 'tem życiu s i w ięcej niż na jaw ie płynie łez w uk ry ciu ;

a kto sie hucznym śmiechem w śród jęków o d zy w a, jak szalony w szpitalu— szczęsnym się nazyw a: 93o lecz gdy um ysł szlachetnej uległszy ponęcie, z gruzów najdroższych uczuć wznosząc przedsię­

w zięcie ,G /

b rn ie w zdradliw ej ufności, a za każdym krokiem podkopanych przepaści otoczon w id o k iem —■

gdy ptak z karm em pisklęcia trzepocze swe skrzy­

dła , 5 3 5

w idzi chłopię z pałeczką, a na szponach s id ła —•

gdy sroższej od najsroższych w patrując się m ę c e , sama naw et odwaga załamuje" r ę c e , '

a z tysiąca blizn czarnych, co jej w sercu cięży, gniazdo syczących na św iat wylęga się w ęży— 9 4 0 gdy złość w swoje m szaleństw ie zrobiła zabaw ę, w ydrzeć życie w kaduku , ale pierw ej sław ę , i n ie tylko obecność tarza się w o h y d zie, przyszłość jeszcze otruta rozczochrana id z ie—

k o m u, anielskiej duszy, co za to przeklęta, 94. 5 że cukrem przyjm ow ała drapieżne zw ierz ęta, gdy każdy dobry przym iot w gorżki żal się zm ie­

n ia : —•

w iększe to niźłi ziemskie , piekielne c ie rp ie n ia ! Czy t e , lu b in ne jeszcze dotkliwsze k a tu sz e , zlały swój w rzący ukrop n a m łodzieńca duszę; 9 s g

(47)

43

ci co za nim rzędam i w śMnigcej gonią fali, n a smutek swego wodza nie w iele zw azali:

każdy m yślał—i chociaż różnica w sposobie, w tern przecież podobieństw o— że każdy o sobie;

a jednak każdy gotów , z w zniesionem żelazem 95S rzucić się w ciennik s'mierci—za jednym rozkazem .—

Szli — w m ilczeniu — w porządku — konie koniom w tropy

krzyżujących nóg sławiąc migające stopy—

kędy im długim szn u rem , w edle swojej chęci, po odludnych m anow cach m łody W acław k ręci; 9So przez niezm ierzone niwy-—-tam gdzie ju ż rów nina zda się kończyć, i znow się w płaszczyznę zagina, dochodząc naprzeciw ko jasnego obłoku,

jak rycerze pow ietrzni w ydali się oku,

V III.

Lecz cóż w idać na wzgórku? z bliskiego rozdołu 9 & 5 kłęby dym u z iskram i buchają p o sp o łu ,

w ija olbrzym ie słupy, co zgięte u góry

w ciekie — czarne G skrw iaw ione — rozchodzą sieC C chm ury;

lecz cóż słychać na w7zgórku? w przyległej nizinie p łacz, ję k i, krzyk rospaczy w słomianej dziedzi­

n ie , ^ ^ 97e

co biorąc serce w kręgi przeraźliw em brzm ieniem , n aw et pierś w s ta ł o p raw n ą, podnoszą— w estchnie­

niem .

(48)

«Baczność—do b ron i w iara—^^choragiew rozw inąć—

»Tatarzy wieś ra b u ją -—zwyciężyć ]ub zginąć!«

I nagle, jak wodoskok , rycerze zajadli 9 7 5 z błyszczącym szumem z góry n a dolinę w padli.

Tak,— pożar z rąk łupieżców w ieś całą ochłonął, gdy lu d zlękły, bezbronny, w krw i i łzach u to n ą ł;

lecz nie czas koić boleść, n i m ienie rato w ać, lub pojedynczo z w rogiem o zdobycz harcow ać, 9 8c) bo ju ż ,—przez swoje czaty, ich han ostrzeżony, zeb rał znaczniejsze o rdy w taniec ulubiony.

T am —za w sią—stoją—całe zakryw ają pole—

bór w lew o—strum ień w praw o—a oni w p ó łk o le1 °):

w idzi ich dobrze W acław , ale razem zważa, 9S5 że napad uchybiony na zgubę naraża.

Jak się cofnąć przez ogień ? e j ! któż zdoła m inąć co m u niebo przeznaczy-—zwyciężyć czy zginąć!

«Czyja wola to za mną« rzek ł, i spiął ru m ak a, co nim się rzu cił w pożar— zżyma się i wskaka; 99o mniej ów niźli graf Wacław odw ażny i dziki.

Jakżeby wodza polskie odstąpiły szyki?

to i oni w płom ienie— w śród blasku pożogi, przez głow nie i zarzew ia, szukają swej drogi.

Już za wsią — i w raz, szybko, sfornie, lekko, śmia-

ł o , 9 9 5

rozw inęło się w ojsko, i w linii stało :

zagrzm iały wszystkie trąb y jednym strasznym dźw ię­

kiem —

porw ały się kopyta z jednym głośnym b rz ę k ie m , a prychające konie i schylone ciała

jednym pędem uniosła i zem sta i chw ała. IOOO

(49)

IX.

D zieln e było n a ta rcie: tatarskie szwadrony, ich księżyce, buńczuki z kohskiem i ogony, ich fu tra w yw rócone, ogrom ne ich ł u k i , płeć śn iad a, wąsy zw isie, a czarne jak k ru k i, ich nąsępione rysy, przym rużone oczy, IOO- w których śnie srogość zw ierząt z ludzką się je-

cały te n widok w reszcie w dzikość okazały—

pożar— stepy wokoło— świszczące już strzały—*

żad n eg o , albo raczej jak z bodźców o d z ie n ie , takie na czuciach polskich zrobiły w rażenie. IOIO P ęd em burzy le c ie li; lecz nim przyszło zhh'slsa ludziom ostrza się dotknąć — koniom pyskiem py­

ska —

gdy w półobręcz w padali —• w sław ionem praw i­

dłem

skrzydło tatarskie ztylu zbiegało się z skrzydłem .

»Alla hu ! « w rzasły hordy, i tysiączne roty , 0 , s na opasanych — stru te w ypuściły groty;

» h u r a ! « krzyknęła w ia ra , i lotem sokoła

chm urę strzał przeszyw ała— w środku tego koła.

Dochodzą, ju ż dochodzą— zbitym w rzędy tłu m em — lasem dzid najeżonych — z b u k i e m, z trzaskiem ,

z szum em ; 1020

szczęk, k rzy k, ję k , łoskot, w rzaw a , pow stał k u rz, a ściana

przebitych bisurm anów w ali się. złam ana:

tratu ją ludzi k on ie, koncyrze, kopije kolą, pod kopytami n iew iernych jak żmije^

(50)

46

zapał głowy ogarnął, stal błyska, brew broczy, , 0 2 5 śm ierć tru dzi się zdm uchując w ywrócone oczy!

Wszystko to chw ilę trw ało — bo z boków i w tyle barbarzyńcy nastają w niezliczonej sile:

czas ginąć hufcom polskim ; m łody wódz je zbiera-—■

zachęca j e —szykuje— obraca— n aciera—- ro3©

dopiero m ieszanina — każdy pbskoczony,

w irem m ęstw a na wszystkie wywija się strony, r ą b ie , s ili, m o rduje, z n ieprzebraną zg rają, je d e n dziesięciu zw alczył, krocie n ań w padają;

stek zawziętego mnóstwa, okropne ich wrzaski, I o3 s tum an zew sząd, a m ieczów latających blaski!

X .

W natłoku wrogów co gp od swoich oddziela, sam, bez w sparcia—nadziei—świadka— przyjaciela—

w alczył ponury W acław, i w alczył juz o to ,

żeby życia co cięży nie oddać z sro m o tą; l o4o śm ierć m io ta ł, śm ierci pragnąc — oh! bo w eerca

g łę b i,

pisk taki jak gołębia pod dziobem jastrzęb i, harm onją jego m y ś li: lecz czy to ,z zdziwienia , czy z strachu , czy tez skutkiem dzielnego ram ien ia, ściskająca go w wmzeł niezliczona tłuszcza, Ioł 5 coraz to w większą przestrzeń przed nim się ro z­

puszcza;

w idzą — poznają w o d z a —-i każdy koleją

rzu ci się, zm iesza, zginie'—-zwyciężyć n ie shnieją;

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie ulega jednak wątpliwości, że droga całkowitego oderwania Indianina od rodzimej społeczności jest bardzo skuteczna w procesie ladynizacji, jest bowiem prawie niemożliwe,

Zwracając się do wszystkich, Ojciec Święty raz jeszcze powtarza słowa Chrystusa: „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by

Celem działania w społeczności jest nie tylko zmiana zachowań związanych z alkoholem, ale także oddziaływanie na społeczne agendy w celu zmiany sposobu

ko zarodnie, zygospor zaś nie tworzą, tymczasem Zygorhynchus Vuilleminii tworzy zarodnie i bardzo nieliczne zygo­. spory. Na glicerynie 10 % zygospory i zarodnie

This impedance can be calculated for both porous and fracture zones adjacent to the borehole, thus predicting borehole wave attenuation, transmission, and reflection over such zones..

De twee laagste paren van eigenmodes van samengestelde systemen zijn beiden ongeveer even gevoelig voor aanstotingen vanaf beide schroeven.. Hierin onderscheiden deze systemen

Bieżący numer „Studia Theologiea Varsaviensia” przynosi teksty z różnych dziedzin: z egzegezy bibliiunej, teologii, his­ torii Kościoła i historii sztuki.. Numer

ymczasem wieś minąwszy, z bitej schodząc drogi, Coraz się, coraz głębiej wpędzili w odłogi — Gdzie wiatr ziarna zasiewa, czas płody przewraca, Nie zbiera