• Nie Znaleziono Wyników

Od rzemiosła do produktu przemysłowego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Od rzemiosła do produktu przemysłowego"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Treugutt

Od rzemiosła do produktu

przemysłowego

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (11), 1-6

1973

(2)

Nauk

0

Literaturze Polskiej

i

Instytut

Badań

Literackich PAN

dwumiesięcznik

5

, 1973

TEORIA LITERATURY • KRYTYKA • INTERPRETACJA

ko m ite j ksią żki Zbigniew a R aszewskiego m ożna określić sytuacją w naszej dyscyplinie. M etody i organizacja pracy badawczej to do­ m e n a szybkich, r a d y ka ln y ch n a w e t przekształceń. A le te p rzekształ­ cenia nie sięgają z b y t głęboko. Poniew aż wyposażenie w a rsztatu filo­ loga w nowoczesne pomoce techniczne jest w ięcej niż skrom ne, po­ niew aż planowanie badań i realne w a r u n k i pracy n a u k o w e j na w s z y s tk ic h zn a n y c h m i poziomach pozostają w naszej specjalności w sferze gorszych lub lepszych rozstrzygnięć o rganizacyjnych — nie osiągnęły rangi no w ej jakości p r o d u k cy jn ej. Nie wiadomo nawet dokładnie, jak p o w in n y wyglądać stanowiska pracy w r z e c z y w i­ ście n o w o c ze sn ym zakładzie w y s o k o k w a lifik o w a n e j produkcji lite­ raturoznawczej.

Warsztat? stanowisko pracy? Za stosowaniem takich term in ó w od­ czytać wolno określoną interpretację postępu technologicznego: od rzemieślniczego sposobu w y tw a rza n ia dóbr k u nowoczesnej organi­ zacji p rzem ysło w ej, a p r z y n a jm n ie j laboratoryjnej. Jeżeli, o c zyw i­ ście, z g o d z im y się, że postęp w badaniach takich, jak s tu d iu m w ie ­ d z y o literaturze, jest p r o s ty m odbiciem k o le jn y c h stadiów organi­ zacji pracy p ro d u kcyjnej. Analogia jest pociągająca, szczególnie w zakresie term inologicznej m e ta fo r y k i. Ja k że to jednak wygląda, g d y na proces przem ian s p o jr z y m y od tej strony, od której w szy stk o zawisło w t a m t y m , p r z e m y s ło w y m członie naszej analogii, a miano­

Od rzemiosła do produktu przemysłowego

(3)

zna-S T E F A N T R E U G U T T

2

wicie g d y p r z y p o m n im y sobie, iż ta m m o to rem przem ian b y ły i są now e narzędzia pracy, w ypieranie su k c e s y w n e pracy ręcznej przez pracę coraz bardziej s k o m p lik o w a n y c h i sam oczynnie działających m aszyn. Co w branży filologicznej uważać wszelako za pracę ręcz­ ną, co za w y n a la zek m a c h in y i jakie tu szanse automatyzacji? Z a c z n ijm y od etapu rzemiosła, od warsztatu. J u ż tu sytuacja jest mało budująca, jeśli idzie o możliwość przeprowadzenia zasadnej analogii z procesem pro d ukcji dóbr m aterialnych. M eta foryczne okre­ ślenie wyposażenia i w a r u n k ó w pracy filologa te r m in e m „w a r s z ta t” upowszechniło się stosunkow o nie tak dawno, gd y postęp tec h n iczn y podniósł odpowiednio w y so k o prestiż p rodukcji m a szyn ow ej. Bada­ czom słowa pisanego w ypada widać zalecać się przed w ykszta łcon ą społecznością porów naniem do p recyzji i sprawności fachowców, ale brzm i to raczej minorowo w dobie pary, elektryczności, cóż m ó w ić o mocach e n e rg etyczn ych ato m istyki. Warsztat... Ze n ib y je s t coś pokrew nego m ię d z y filologiczną dłubaniną a rzem ie ś ln ic z y m stoł­ kiem ? Może i tak, p r z y n a jm n ie j wizualnie.

K a ż d y z nas do dziś p r z y pracy na ogół siedzi, pozycja najbardziej dogodna p rzy pod staw o w ych czynnościach „ w arsztatow ych” nasze­ go zawodu, czyli p r z y czytan iu i pisaniu (Maciej S ło m c zyń sk i, na­ c zelny u nas znawca Jo y ce ’a, robi to p r z y pulpicie, na stojąco, w zo ­ r e m A leksandra Fredry, ale to artysta, pisarz, filologia nie je s t jego profesją, jest u m iło w a n iem p r y w a tn y m ) — odkąd n ie k tó r zy z na­ s zych kolegów piszą na m aszynie zanika z w y c z a j pisania na leżąco. Czytanie zaś w takiej pozycji, jak wiadomo, usypia. K o r e k t i kola- cjonowania te k s tó w z konieczności d okonuje się t r y b e m zegarm i­ strzow skim , rozkładając co potrzebne przed sobą. Je st więc i biur­ k o (warsztat), i p r zyb o ry rozliczne, n a w e t k le j i n ożyczki, nie m ówiąc ju ż o koszu na odpady i podręcznych zapasach surowca. Je st więc m a jster (d yp lo m y nie na ścianie, ale w szufladzie), gdzie jed na k czeladnicy, gdzie podręczni, gdzie majstrow a, czuwająca nad s p r a w n y m działaniem przedsiębiorstwa, gdzie następca, k tó r e m u m is tr z przekaże tajem nice zawodu i własne „sposoby” roboty...? T u k res analogii dowolnych, przenośni, tu d o t y k a m y spraw realnych, p rzem ian rzeczywiście zachodzących.

Jeżeli b ow iem — ta kże m eta fo rycznie — m ó w i się o w y jściu polo­ n is t y k i po ostatniej w ojnie z chałupniczego rozproszenia in ic ja ty w w k ie r u n k u organizacji in stytucjonalnej, to słuszne wskazanie na unowocześnienie naszej pracy w w a ru n k a c h s tw o rzo n y c h przez Pol­

(4)

skę Ludową nie pow inno zaciemniać obrazu przeszłości, teraźniej­ szości i p e r s p e k ty w przyszłyc h , a to zaciemniać przez nieupraw nione analogie do przem ia n w p ro d u kcji przem ysło w ej. Porównanie z cha­ łu pnictw em jest rażącym p r z y k ła d e m dowolności. K to zlecał rzeszy ofiarnych pra cow n ikó w robotę, jaka potężna centrala zbierała i umożliwiała p lanow y z b y t indyw id u alnie w yko n anego zam ów ie­ nia? A na t y m przecież polega chałupnicza organizacja produkcji. To teraz, właściwie dopiero teraz, g dy sensownie rozdzielam y oddane n a m do dysp o zycji fu n d u s z e na prace zlecone, g d y w ramach in­ s ty t u tu specjalistycznego m o n t u j e m y roboty zbiorowe i im prezy, wciągając dla doraźnego w y k on a n ia zadań ta kże specjalistów z ze­ wnątrz, to teraz dochodzim y do tego poziom u w y z y s k a n ia specja­ listów, k tó r y rzekom o uległ c ałk ow item u przezw yciężeniu. W te d y panowała sytuacja bardziej anarchiczna, przedchałupnicza, w y t w a ­ rzania i z b y t u na własne r y zy k o , wedle w ła snych ograniczonych z n a tu ry rzeczy możliwości.

I jeżeli j u ż o jakieś ze w n ę tr z n e j chociażby analogii do przem ian i postępu w produkow aniu można by m ów ić na n a s z y m terenie, to o takiej, iż od całkowitej przew agi prac niezorganizowanych, pro­ w a dzo n y c h dowolnie, w try b ie „rzemieślniczej” odpowiedzialności p r y w a tn e j przeszliśmy, w in stytu cie s p ecja listycznym i w in s t y tu ­ tach uczelnianych, na w y ż s z y poziom organizacyjny, k tó r y z biedą da się zestawić z ty m , co h istorycy p r z e m y słu nazyw ają „ m a n u fa k ­ t u r a m i”. To więc, co uczeni tej m ia ry — talentu i osobistego po­ święcenia — w y k o n y w a li pod w ła s n y m n a zw iskie m i — p rzew aż­ nie — w ła s n y m m ózgiem i w ła s n y m i rękoma, to teraz fir m u ją ob­ szerne k o m i te t y redakcyjne, kierujące pracami zespołów, specjalnie p rzyg o to w a n y c h i pracujących tak właśnie, jak robotnicy w m a n u ­ fa k tu r z e , w ramach wspólnego planu, pod kontrolą, składając oso­ biste w y s iłk i na jakąś sensowną całość. B y w a na w e t tak, podobnie ja k w m a n u fa k tu rze , że istnieją ju ż zaczątki podziału pracy — jakże je d n a k daleko do p rodukcji taśm owej, do kontrolowania pracy m a ­ szyn .

Dalej robo ty filologiczne w y k o n y w a n e są „ręcznie”, to znaczy, iż badacz litera tu ry nie posiada przyrządów , które p o trafiłyb y w y t w a ­ rzać n o w e pro d u kty, now e wartości, ograniczając rolę człowieka do procesu sterowania i kontroli. O w szem , zmieniła się tech n ika dru­ k o w a n ia książek, powielania e fe k tó w pracy, niesłych a nem u uspraw ­ n ie n iu u leg ły zm echanizowane s y s t e m y w y m ia n y inform acji i gro­

(5)

S T E F A N T R E U G U T T

4

madzenia informacji, ale p r o d u k t p o d staw o w y ty c h w s z y s tk ic h m a n i­ pulacji w y k o n u je się dalej po staremu, osobistym w y s iłk ie m , „ręcz­ nie”. To tak, ja k b y do zakładu z epoki m a n u fa k tu r w prow adzić ele k try c zn e oświetlenie stanow isk pracy, ale nie e le k tr y c z n y na­ pęd m aszyn, albo dokładniej, g d y b y za utom atyzow ać transport su­ rowca, d y str y b u c ję goto w ych produktów , zostaioiając wszelako bez z m ia n y ręczny, je d n o s tk o w y sposób ich wytw arzania. P r a c u je m y obecnie jak a k u m u la to r y podłączone szeregowo. Światło mocniejsze, g d y w ięcej ogniw. Praca wszelako ogniw poszczególnych zm ianie nie uległa. T y le że m n iejsze rozproszenie, lepsze w y n i k i społeczne i w iększa celowość poczynań.

Spra w a polega na ty m , iż w ogóle w nauce analogie p ro d u k c y jn o - industrialne m ają sens ograniczony, sprowadzają się do p e w n y c h po­ d obieństw w zakresie organizacji pracy, ale nie isto ty pracy: co in­ nego się produkuje. W poszczególnym p rz y p a d k u literaturoznaw cy łatw o stwierdzić, iż w szelkie m eta fo ryczn e odróżnienia pracy „ręcz­ n e j ” od w y ż s z y c h fo r m technicznego oprzyrządowania roboty tyczą się wyłącznie zabiegów pomocniczych, u łatw ie ń zapisu, utrw alania w y n ik ó w , sposobów ich p rzeka zyw a n ia — zasadnicze natom iast pole dociekań i aparatura badawcza pozostaje ta sama: jest nią u m y s ł ludzki. Rozumiejące czytanie tekstu, w yjaśnianie przeczytanego, k o ­ m e n ta r z in terp retu jący powstawanie oraz oddziaływanie pisanych d o k u m e n tó w świadomości lu d zk ie j było i jest t y m zadaniem n a u k i o literaturze, którego nie podobna zautom atyzow ać, g d y ż wypada wów czas jeden z zasadniczych członów procesu „ produkcyjnego”: to przecież z p r o d u k te m u m y s ło w e j działalności człow ieka m ie rzy się inny, oceniający człowiek, jest to zderzenie d w u jakości p s y ­ chicznych, in telektu alnych , ideowych, ja kże zastąpić tu drugi człon ja ką k o lw iek obróbką ręczną, narzędziową, czy też m a s z y n o w ą ? Ż y c zę w s z y s tk i m kolegom polonistom sprawnego posługiwania się m a szy n ą do pisania, c z y tn ik a m i m ik ro film ó w , w jakiejś ta m p r z y ­ szłości może d o jd zie m y i do wyposażenia w kserografy, w zautom a­ tyzo w an ą służbę in form acyjną i w bardzo w ażne inne ułatwienia, któ re przyspieszą, unowocześnią, złagodzą tru d naukowca, p r z y ­ spieszą możliw ości w y k o r z y s ta n ia publicznego w y n i k ó w jego prac na u k o w y c h , d y d a k ty c zn y c h , p opularyzacyjnych. K a ż d y wie, iż na­ w e t z w y k łe wieczne pióro oraz długopis to p o tężn y k ro k naprzód w porównaniu z te c h n ic z n y m k ło p ote m ostrzenia pióra gęsiego, ale nie e gzagerujm y ty c h drobiazgów, nie na ta kich s y m p a ty c z n y c h

(6)

figlach polega m etodyczna, metodologiczna i organizacyjna trudność sprawnego fu n kc jono w an ia społecznego nau ki i literatury. Historia naszej n auki zna iście heroiczne p r z y k ła d y ofiarnej, przekraczającej z w y k le siły ludzkie pracy n a u k o w e j w w a ru nka ch wręcz urągają­ cych przyzwoitości, p r z y m u sza ją c y ch do oparcia roboty na osobistej inicjatywie, ambicji, in sty n k cie spo łeczn iko w skim bezcenna to tradycja i słusznie c h lu b im y się tru d e m pokoleń, które w y d a ły Lindego, Kolberga, Karola Estreichera, Gabriela Korbuta. W ie m y , ile zrobili, ile im zaw dzięczam y. Tru d n o natomiast określić, w jakich rozmiarach nie dokonano w w ie k u ze sz ły m i w początkach tego w i e k u rozmaitego t y p u badań narodowej k u lt u r y literackiej, ponieważ pracowano nade w s z y s tk o amatorsko, z osobistej pasji, w w a ru n k a c h osobistego ofiarnictwa... Ponieważ taka była historia narodu, iż brakło instytucjonalnego poparcia, zabezpieczenia, brakło społecznych i organizacyjnych możliwości porządnego, planowego gospodarowania wiedzą narodu o własnej historii i współczesności, z ap isyw anej i tw o rzo nej p rzez literaturę. R a d y k a ln y przełom na­ stąpił, jak w ie m y , dopiero po drugiej wojnie, razem z przeło m e m za­ sa d n ic zy m w organizacji nauki.

P obieżny n a w e t ogląd w y n i k ó w 25-letniej działalności specjali­ stycznego I n s t y tu t u Badań Literackich P A N pozwala ocenić, ile m ożna osiągnąć, jeżeli rozproszone in ic ja ty w y ogarnie się w sp ó ln y m , n a w e t często d e f e k t y w n y m p la nem naukow ego penetrowania m a ­ teriału, jak wiele m ożna stw o rzyć przez początkowe n a w e t próby t e m a ty c z n eg o sterowania i w y ty c z a n ia k ie r u n k ó w badawczych. R ó w ­ nie w iele nadziei wiązać należy z powołaniem do życia i n s t y tu ­ tó w p o lo nistyczn ych w ośrodkach uniw ersyteckich , n a tu ra ln y m k r o ­ k ie m d a lsz y m będzie opracowanie i powołanie do życia krajowego planu badań. Tyle tylko, iż ta wielka p e rsp e k tyw a nie oznacza b y ­ n a jm n ie j, iż ja kie jk o lw iek eliminacji ulegnie nacisk na osobiste przyg otow a n ie, sprawność u m y sło w ą i zdolności do pracy p o je d y n ­ c z y c h przedstawicieli filozoficznej specjalności.

N ie c h nas nie łudzą ju ż teraz stosowane t e r m in y w ie lk o p rze m y sło ­ we, zaszeregowania do zespołów i gru p badawczych, budow anych p r z e z analogię terminologiczną do laboratoryjnego t r y b u pracy w p r zem y śle , te różne zlecenia robocze, procenty w y k on an ia planu, s ta n o w isk a pracy i ilości m e tr ó w powierzchni p r o d u k c y jn e j na pra­ c o w nika, to w szystko, co w y n i k a z konieczności dostosowania na­ szej realnej działalności badawczej do n o r m a ty w ó w planowania

(7)

S T E F A N T R E U G U T T

6

i sprawozdawczości w y ro sły c h z wcześniejszych i in n yc h doświad­ czeń pracy p ro d u k cy jn ej. To się będzie doskonaliło i „docierało” w czasie, g d y filologia polska dojdzie do e fe k ty w n e g o gospodarze­ nia ogółem k a d r y n aukow ej. A le nie będzie to przejście od in d y w i­ dualnego rzemiosła do w ytw a rzan ia przem ysłow ego. A n i to praca ręczna, ani m aszynowa. W tej dziedzinie a k ty w n o śc i człowieka ba­ dającego idzie przecież nie o standaryzację i przyspieszenie procesu produkcyjnego, ale o swoistą, bardzo wyspecjalizowaną działalność usługową wobec ty c h właśnie producentów, ludzi z przem y słu , rol­ nictw a i w szela kiej sensow nej w k r a ju roboty. M a m y im pomagać, g d y się uczą, g d y są w szkole, m a m y im dostarczać pom ocy i prze­ w odnictw a w kształceniu ich świadomości, gdy są dorośli. M a m y im być pomocni w t y m w s z y s tk im , co z t r u d e m lub wcale nie pod­ lega mechanicznej obróbce, standaryzacji, n o rm a tyw iza cji, co się na szczęście n ig dy nie da sprowadzić do zastępczych f u n k c j i automatów.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przez cały ten czas utrzymywał ścisły kontakt z Katedrą Historii Polski XVI-XVIII w.. wchodząc w skład zespołu naukowego i uczęszczając na seminarium doktorskie prowadzone

wielu pracodawców, którzy uważają, że związek oparty o zabezpieczającą klauzulę jest lepszym partnerem we współpracy na terenie zakładu. Tak więc wielu członków NAM

Sposób i forma komunikowania się koordynatora projektu z jego uczestnikami została oceniona przez badanych bardzo wysoko (45%), wysoko (40%), średnio (10%) oraz nisko 5%. Zdecydowana

W zasadzie albo media i nowe technologie komunikacyjne uważa się za konieczną kontynuację pierwszych narzędzi, które wytworzył człowiek, a więc jeszcze w epoce paleolitu

usługi pielgrzymom. do Jerozoli posłano ks. szam belana Trockiego z poleceniem, aby zajął się m ontem „Domu Polskiego”. Zgodnie z pismem, jakie otrzymał Ks.

Kobieca pamięć o Shoah, płeć i „wyobraźnia współczująca” ...163 Katarzyna Bojarska, Żona Lota: patrzenie za siebie.. i możliwość widzenia historii ...179 Magdalena

Na podstawie kilku przytoczonych prób zdefiniowania pojęcia firmy rodzinnej można dostrzec, że w każdym z tych nurtów pojawia się koncepcja określania tego typu

Był taki moment, mama wspominała, że kiedyś była karczma, ale już za mojego życia tej karczmy nie było, bo przez tą wieś prowadził taki gościniec do Gródka,