• Nie Znaleziono Wyników

Po Chocimie 1673/1674

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Po Chocimie 1673/1674"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

P O C H O C I M I E 1673/1674 *) 1.

Zwycięstwo choćimsłrie 11. listopada 1673 г., uw ieńczone ' doszczętnym pogromem arm ii H usseina baszy, przekreślało w praw dzie upokarzające sty- pulacje buczackiego trak tatu , ale nie oznaczało bynajm niej zakończenia wojny polsko-tureckiej. Upojony zeszłorocznym łatw ym trium fem wróg tym mocniej był rozjątrzony doznaw aną obecnie klęską, a rozporządzając w głębi olbrzymiego p ań stw a ' nietkniętym i jeszcze zasobam i, m usiał się gotować do tym niezawodniejszego odwetu. Licząc się też z nieuchronnym ofensyw nym naiwirotem Porty w iosną 1674 r., Sobieski ρχ-agnął w ten sposób w yzyskać od­ niesiony sukces taktyczny, by nie s ta ł się on tylko przem ijającym błyskiem odpornej energii Rzeczypospolitej, lecz zdecydow anym objawem przejęcia przez nią zaczepnej idei działania z rajk zwycięskiego do tej pory przeciw ­ nika. Skoro zaś równocześnie pod sztandarem polskim znajdow ali się obaj hospodarowie wołoscy: m ołdaw ski (Stefan Petryczejko) i m ultański (Grzegorz Ghika), zryw ający w ęzły leniiiczego zw iązku z padyszachem , rozgrzany świe­ żym trium fem hetm an w lo^ chw ytał n ad arzającą się sposobność realizow a­ nia oddaw na snutych zaczepnych plantów i mimo spóźnioną porę postana­ wiał; bezzw łoczny niem al pochód w głąb W ołoszczyzny: tu, aż do Dunaju m iały rozbić zimowe leża pułki i regim enty, by odzyskaw szy tym czasem od­ cięty od Turków· i znęk an y głodem Kamieniec, na· wiosnę zd ala od granic polskich z odświeżonymi siłam i staw ić czoło nowej fali zaborczego m uzuł­ m ańskiego z a le w u 1).

Śm iały zam y sł hetm ański ujm ow ał odniésiony na polu bitw y sukces taktyczny w całokształt ogólniejszej koncepcji operacyjnej; ponad to ze zro­ zum iałym pośpiechem usiłow ał jak najpełniej obrócić n a korzyść Polski tę de­ presję, która choćby przejściowo m u siała jednak ogarnąć wodzów tureckich pod ciosem nieprzew idyw anej zupełnie a ta k dotkliwej klęski. O bawiając się leż ataku polskiego n a Kamieniec, kom endant jego Halil basza, którego brak inicjatyw y i solidarności fatalnie zaciążył n a losach armiii H usseina baszy,

*) Ustęp z większej pracy: Od Chocimia do Żórawna.

*) Korzon: Dola i niedola Jana Sobieskiego (Kraków 1898) III, 425; Je- m iołowski: Pam iętnik (Lw ów 1850), 233; „Z Śniatyna d... Decembris 1673“, Grabowski: Ojczyste Spominki (K raków 1845) II, 294; Ślizień: Haracz krw ią Turkom wypłacony (W ilno 1674), 75— 76; por. m em oriał Sobieskiego z 6 mar­ ca 1673, Kluczycki: Pism a do w ieku i spraw Jana Sobieskiego (Acta Historica II2, Kraków 1881, cyt. А Н ), nr. 463. .

(3)

niedobitków chocimskich, chociaż n a ra ż a ł ich n a n ieuchronną śm ierć z rą k ząjadłeigo c h ło p stw a 2). N a pierw szą wiadomość o przebiegu bitw y berlejbej alepski, K apłan basza, który z 4 tysiącam i żołnierza sta ł n a Cecorskiej rów­ ninie w oszańcow anym taborze, sła ł posła za posłem do Isakczy, do su łta n a M ahom eta i w. w ezyra Abm eda KöpriLi z żądaniem spiesznych posiłków, gdyż inaczej i on nie uniknie pogromu. Głęboko dotknięty w swej pysze pa­ dyszach, jakkolw iek n a razie rozporządzał 3 tys. korpusem , w ręczał już we­ zyrow i miecz i buńczuk oraz pow ierzał m u chorągiew proroka, by śpieszył n a Cecorę, kiedy nadbiegła now ina o dalszym posuw aniu się licznych wojsik polskich. Z powodu szczupłości posiadanych sił trzeba było. zaniechać plano­ w anego pochodu zw łaszcza wobec głębokiej dem oralizacji wojska, upadku d ucha wojennego i wybuchłego nadto b u ntu janczarów . Zaledwie tysiąc jazdy udało się w. w ezyrow i posłać n a pomoc K apłanow i baszy; wypadło opuścić Isakczę, rezydencję su łtań sk ą przenieść daleko poza D unaj aż do P raw ady (Paravadi). Sam w. w ezyr założył sw ą kw aterę w Babie, a jak wielki był niedostatek wojska, najlepiej św iadczy ia k t, że do straży brzegu D unaju i obrony przepraw należało powołać ludność miejscową *).

N iestety z tych pom yślnie otw ierających się m ożliw ości wódz polski — mimo całą sw ą ochoczą gotowość do dalszych działań w ojennych — nie mógł należycie skorzystać. Bez znaczniejszych w ysiłków , w net po bitwie, niew ygasłym im petem opanow ano Chocim i Żw aniec i tym sposobem zablo­ kow ano Kam ieniec od południa w najw ażniejszym punkcie jego linii kom u­ nikacyjnej z w łaściw ym ośrodkiem potęgi ottom ańskiej. N atycłyniast przecież odżyła zaw istn a niechęć w sercu h e tm an a w. lit. M ichała Paca, który, w yzy­ skując rozgoryczenie sw ych oddziałów z racji krzyw dzącego rzekomo po­ działu łupów, pod pozorem niedostatku żyw ności sKierował je z powrotem do domu. Nie solidaryzow ał się coiprawda ze starszym kolegą h etm an polny lit., M ichał K azim ierz B adziw iłł i pozostał przy boku Sobieskiego — szw agra ze sw ą „ p artią“, liczącą od 1% do 2 tysięcy ludzi; ale zastęp ten nie mógł oczy­ wiście an i zrów now ażyć uibytku reszty sił W. Księstwa, liczących koło 8 tys. ludzi ( a więc przeszło M ogółu w alczących pod Chocimem), a n i sw ym p rz y ­ kładem pow strzym ać poczynające uchodzić mniej k arn e wojewódzkie w y­ praw y dymowe, nie mogące oprzeć się pokusie jak najrychlejszego zabezpie­ czenia w k ra ju bogatej tureckiej zdobyczy. Gorzej, że ta k a sam ow ola i p ry ­ w a ta mogły zachw iać w iernością świeżo pozyskanych obu hospodarów, w zbudzić w nich wątpliwość o skuteczności protekcji Bzeczypospolitej i, co z a tym idzie, skłonić do szukania przebaczenia i lepszej doli z powrotem u „strzem ion najjaśniejszego cesarza tureckiego” 4).

s) Górski: Wojna Rzeczypospolitej Polskiej z Turcją 1672— 1673, Bibl. Warsz. 1890, II, 91; Sobieski do prymasa Czartoryskiego, „nad Dawidowem.“, 21. X I. 1673, АН. II2, nr. 506.

3) J. K. von K indsberg do cesarza Leopolda I, Adachioi, 8. X II. 1673, Hurmuzaki: Fragm ente zur G eschichte der Rum änen III (Bukareszt 1884), 295 sq.; por. Sękowski: Collectanea (W arszawa 1825) II, 100 sq.

4) Korzon: Dola i niedola III, 424— 425 i przytoczone tam źródła; Jonsac: Histoire de Stanislas Jabłonow ski (Lipsk 1774) I, 160; Kotłubaj: D zieje w o­ jen ne Polski, rps Akad. Umiej. nr. 1404, I, 251 podaje — „nie licząc chorych, nieobecnych przy chorągwiach i tych, co pouciekali“ — rejestr lit. pod Cho­ cim em „z księgi podskarbstwa lit. pod nr. 3242“ na 8695 (Korzon: D zieje w o ­ jen i w ojskow ości (K raków 1912), III, 458— 459, nota przedrukowując też dane, pom ieszał cyfry 7 i 4, stąd otrzymał, inny ostateczny rachunek,

(4)

Mimo to wszystko, a może w łaśnie, by nie dopuścić do gromadniejsze.go zbiegostwa, Sobieski postanow ił nie zaw ieszać d ziałań w ojennych i czym prędzej ruszył „w głąb wołoskiej ziem ie“ ku Jassom i Gecoirze. N a w iado­ mość o tym K apłan basza naw et w ufortyfikow anej pozycji nie zaryzykow ał przyjęcia bitw y ze ®wą garścią w ojska i pospiesznie cofał się do D unaju; H alil basza nie ośmielił się opuścić m urów kam ienieckich i nie próbow ał żadnej akcji dyw ersyjnej n a ty łach arm ii polskiej. Od razu wszakże przeko­ n yw ał się hetm an Sobieski dowodnie, jak wielkie i nadal czekają go tru d ­ ności. Już „pierwszego dnia“ — jak później z bezsilną goryczą donosił p ry ­ m asow i nom inatow i C zartoryskiem u — „ledwo nie połowa tak pieszego, jako i konnego... uciekło w ojska“ . Naprzód dały hasło opuszczenia obozu w ypraw y wojewódzkie świeżego zaciągu, nie wdrożone do ciężkiej służby, nie przygotow ane do trudów jesiennej kam panii, rozjątrzone niedojściem należnego żołdu w; k raju nadom iar do gruntu zniszczonym przez Turków i zaw czasu celowo ogołoconym z żyw ności przez ludność miejscową. Z a­ raźliw y przykład w yciągnął rychło z pod znaków i tych, którzy czekali tylko dogodnej sposobności, by w yładow ane, w schodnim i bogactw am i sepety czym prędzej złożyć w domowych pieleszach. Nie pom agały surowe ordy- nanse, nie wiele skutkow ały doraźne kary, naw et szubienicy. Pod w pływ em conaz dotkliwszego igłodu i zim na zbiegostwo zarówno towaržystiwia, jak i cze­ ladzi przybierało niebyw ałe rozm iary — uciekano ze stra ży i podjazdów, tłum am i w ykradając konie. Chociaż w takich w arunkach położenie Sobie­ skiego staw ało się z każdym dniem trudniejsze, nie upadał on jednak na duchu i 'Z podziwu godną zaciętością w ytrw ale p a rł naprzód, by za wszelką cenę doskoczyć K apłana baszę i, przez jego zniesienie w ytrąciw szy bodaj na pew ien ;tylko czas ostatni rozpoirządzalny w tym roku oręż z iręki Porty Ottomańskiej, tym pewniej zabezpieczyć sobie spokojne leża zimowe n a W o- łoszozyźnie. Ośmnastego listopada wojska polskie przekroczyły P rut, ale szeregi już tak stopniały, że hospodar m ultański Gika, zw ątpiw szy całkow i­ cie o zdolności Rzeczypospolitej do trwalszego w ysiłku zbrojnego, najbliższą nocą uszedł do Turków, próbując tą z kolei dezercją wkupić się z powrotem do łaski sułtańskiej. Sobieski ciągle nie daw ał za w ygraną, choć okazywało się, że już wojska „trzy części uciekło... inne wojsko, po części od koni dla niew czasów odpadłszy, zwozowane“ . Dopiero gdy 21 listopada n ad Dawido- w em dobiegł h etm an a goniec, obw ieszczający o śm ierci króla M ichała, i kiedy naw et starszyzna, zap rzątn ięta przede ■ w szystkim otw ierającym się bezkrólewiem, bez skrupułu zaczęła coraz tłum niej w yryw ać do kraju, So­ bieski, w idząc przy sw ym boku nader nieliczną garstkę senatorów i dostoj- nikó\v, pojął, iż o dalszym posuw aniu się n a południe nie m a co i myśleć, m ienny od Kotłubaj ow ego); ib. III, 441: z R adziw iłłem miało zostać „24 cho­ rągw ie jazdy i 4 regim enty dragonii“, co zgodnie z rejestrem, podanym przez Kotłubaja, daje po potrąceniu ‘/ ‘o na ślepe porcje i poczty rotm istrzowskie (analogicznie do w ojsk kor., por. K ukiel: Polski w ysiłek zbrojny roku 1683, K w artalnik Historyczny XLVII (1933), 178) ponad 2 tys. ludzi. Storn w swej relacji, Warszawa, 1. X II. 1673, rps Arch. Wied. Polonica Fasc. 41, III, oryg. podaje, iż w edług pisma samego Sobieskiego z Radziw iłłem m iało zostać tylko 3 tys. koni. W edług oświadczeń kanclerza Paca m iało zostać w ojska lit. 15 cho­ rągwi, Olszowski do Sobieskiego, 8. X II. 1673, Załuski: Epistolae historico- fam iliares (Brunsbergae 1709) I, 486— 487. Lengnich: Geschichte der preussi- schen Lande, VIII (Gdańsk 1748), 94 twierdzi, że z R adziw iłłem pozostało 20 chorągwi.

(5)

mimo że w łaśnie przed zgłodniałym , w yczerpanym żołnierzem — jaik by złośliw ym 'naigryw aniem się losu — „pożyw nieszy k ra j“ roztaczał widoki lżejszego pochodu 5).

„N iesłychanym żalem “ kładło się n a duszy h etm a n a takie zatrzym anie jego dalekosiężnych zam ysłów w ojennych, zw łaszcza że pojmował aż. nadto dobrze, jakie niebezpieczeństw a w obliczu nawrełej ciągle w ojny z prze­ m ożną potęgą ottom ańską niesie ze sobą bezkrólewie, przeirywające norm alne funkcjonow anie w ładz i urzędów oraz tam ujące zew nętrzną swobodę ru ­ chów Rzeczypospolitej. Przew idując trafnie, że przew lekanie elekcji mogło wyjść jedynie n a korzyść nieprzyjaciela, poniew aż daw ało m u czas na ściągnięcie z najdalszych krańców rozległego p aństw a świeżych, nietknię­ tych jeszcze zastępów zbrojnych, od razu w ysuw ał Sobieski w im ieniu swoim, obecnych senatorów, dostojników, pułkow ników oraz w ogóle całego w ojska żądanie jak najspieszniejszego obioru jkróla, przed nadejściem wio­ sennej pory wojennej. Jednocześnie z w rodzoną sobie przenikliw ością orien­ tując się w nakazach zmienionej sytuacji wojskowo-politycznej, narzuconą po niewoli przerw ę w zaczepnych d ziałaniach wojennych, postanow ił wódz polski tak w ykorzystać, aby uchronić Rzeczpospolitą od niebezpieczeństw a najazdu tureckiego n a jej „w nętrzności“ oraz zlikwidow ać pozostawione na tyłach wojsk polskich, w K am ieńcu i Barze, ośrodki oporu czy ew entualnej dyw ersji nieprzyjaciela. W ychodząca z takich założeń decyzja h etm ańska o w strzym aniu dalszego pochodu ku Dunajowi nie była wcale rów noznaczną z zaniechaniem w szelkich w ogóle d z ia ła ń w ojennych i sprow adzeniem — w konsekw encji — wojsk n a bezczynne leża zimowe. W ręcz przeciw nie, w przew idyw aniu niezawodnej z w iosną następnego ra k u nowej „furii“ nie­ przyjacielskiej Sobieski pragnął nadchodzącą zimę uczynić w idow nią pla­ nowej akcji polskiej, zm ierzającej do dwóch zadań: należytego utrw alenia poczynionych postępów w Mołdawii, jako p unktu w yjścia przyszłej ofensywy, oraz odzyskania K am ieńca i B aru przed oczekiw anym w znowieniem działań w ojennych. Oba zadania ściśle się naw zajem w iązały i uzupełniały, bo jeśli posiadanie Mołdawii rokowało przez odcięcie dowozu żyw ności ry ch ły u p a­ dek Kam ieńca, głównej ostoi Turków na Podolu, to znow u zdobycie tej w a­ row ni zabezpieczało i w zm acniało w ydatnie osadę polską n a terenie hospo- darstw a.

Dokonawszy tak zasadniczego przekształcenia swoich dotychczasow ych planów , h etm an od ra z u zdał sobie spraw ę, iż nie m a już obecnie celu dalsze skupianie w Mołdawii całego wojska; n aty ch m iast decydow ał się przeto po­ dzielić je n a trzy części: jedną część postanaw iał pozostawić n a miejscu przy hospodarze, zaopatrzyw szy nadto odpowiednią załogą najw ażniejsze punkty strategiczne, przede w szystkim Chocim, Suczaw ę i Niemiec; drugą część przeznaczał n a podjęcie blokady K am ieńca, trzecią wreszcie zam ierzał rozłożyć n a pograniczu Pokucia i Podola, jako uzupełnienie blokady od tej strony i łącznik z oddziałam i, okupującym i Mołdawię °). W ciągu najbliż­ szych paru dni nie u jaw n iał przecież wojsku powziętej decyzji i, choć zn acz-5) Korzon: Dola i niedola III, 425— 426; Z obozu, 20. X I. 1673, АН II2, nr. 505; Kindsberg do cesarza Leopolda, Adachioi, 8. X II. 1673, j. w.; Sobieski do prymasa Czartoryskiego „nad Daw idow em “, 21. X I. 1673, j. w.

6) Sobieski do prym asa Czartoryskiego, „nad Daw idow em “, 21. XI. 1673, j. w.; Continuazione di guerra di Polonia contro i Turchi, rps Ossol. -nr 355, k. 5.; Ze Lwowa, 1. XII. 1673, Grabowski II, 285— 286.

(6)

nie powolniej, wciąż jednak posuw ał gros sw ych sił dalej w głąb k raju aż do irzeki Zyzjii. Dopiero 25 listopada, przyjąw szy poselstwo bojarów m ultań- skich, ośw iadczające ich oddanie Rzeczypospolitej w raz z prośbą o przyw ró­ cenie n a tron zam iast zbiegłego Ghiki dawnego hospodara Konstantego, So­ bieski po raz pierw szy sygnalizow ał zm ianę sw ych planów — mianowicie polecał wojewodzie bracław skiem u, Janow i Potockiemu, zwrócić się z 4-ty- sięcznym korpusem w ty ł n a Podole celem niezwłocznego rozpoczęcia blo­ k ad y K am ieńca. Z tą chw ilą zw ykłe czynności, obwieszczające zakończenie kam panii, nie dały n a siebie długo czekać. Po dalszych dwóch dniach, 27 listopada, w!e wsi K akaczanach, dw ie m ile przed Batuszanam 'i, odprawiono zgodnie koło wojskowe. Po zw ykłych w zajem nych gratulacjach i podzięko­ w aniach, uchw aliw szy n a propozycję h etm ańską wniosek o w ybudow aniu św iąty n i pod w ezw aniem św. M arcina dla upam iętnienia daty chocimskiego zw ycięstw a, powołano kom isarzy do w yznaczenia konsystencyj poszczegól­ nym oddziałom, następnie zaś dokonano obioru posłów wojskowych n a kon- w okację. Zredagow ana przez Sobieskiego, a zaaprobow ana przez zgromadzone rycerstw o obszerna instrukcja dla owych posłów form ułow ała obok żądań ściśle wojskowych i szereg postulatów w aktu aln y ch kw estiach politycznych, dom agając się nade wszystko przyspieszenia elekcji ze w aględu n a nie­ u chronny najazd turecki oraz precyzując n ad er szczegółowo w arunki, jakim w inien odpowiadać przyszły m onarcha — a ten pierw szy publicznie rzucony w bezkrólewiu grom adny głos odkryw ał nietylko zakres politycznych aspi­ ra c ji wojska, czującego tym bardziej swą. siłę w dobie nieukończonej w,ojny,

ale był i zn am ienną próbą u ra b ia n ia odpowiednich nastrojów wśród szla­ checkich · tłum ów odgłosem, idącym z pól, okrytych chw ałą z w y c ię stw a 7) Zatrzym aw szy się jeszcze przez kilka dni w obozie, u stalił Sobieski ostatecznie szczegółową dyslokację wojska. Naprzód pom yślał o należytym osadzeniu głównych fortec m ołdaw skich. Na sam ym południow ym k rań cu w Niemcu stan ął n a załodze jeden regim ent pieszy; Soczawę zajął regim ent pieszy wojewody chełmińskiego, Ja n a Gnińskiego, pod dzielnym podpułkow­ nikiem Teodorem F rankiem ; nakoniec w Chocimiu spraw ow ał kom endę pod­ pułkow nik Ochab <z regim entu pieszego hetmatna poln. lit. M. K. Radziw iłła, dysponując znaczną sfosunkowo siłą 3 pułków piechoty w raz z parom a cho­ rągw iam i petyharskim i, dragonią litew ską i artylerią. Dowództwo naczelne w Mołdawii otrzym yw ał chorąży kor. Mikołaj Sieniaw ski, m ając pod bezpo­ średnim i rozkazam i od 6 do 8 tys. ludzi, głównie pancernych z dragonią i nieco artylerii. Zadaniem tego korpusu miało być zajęcie Jass, opanow anie potym 'kraju aż do D unaju, by następnie pokusić się o M ultany, korzystając -z przychylnych nastirojów tam tejszej ludności. Specjalnie baczną uw agę zw ró­ cił hetm an n a te oddziały, które, w ysłane pod kom endą wojewody Potockiego, m iały blokować Kamieniec. Szczegółowo obm yślona dyslokacja ich gęstym łańcuchem placówek piechoty i jazdy usiłow ała otoczyć szczelnie w arow nię i odciąć jej wszelkie możliwości kom unikacyjne, by liczną załogę, wśród k tó ­

7) Kopia listu z obozu z pod Kakaczany, 27. X I. 1673, АН II2, nr. 507 — por. Grabowski II, 283— 285; Stom do cesarza Leopolda I, W arszawa, 13— 14. X II. 1673, Arch. Wied. Polonica Fasc. 41, III, oryg.; Instrukcja . . . . dana na konw okacją generalną w arszaw ską posłom od w ojsk kor... z koła generalnego, w obozie pod Kakaczanami odprawującego się nad rz. Dzidzą, d. 27 Novem bris 1673 a0“, rps Bibl. Naród. rew. Pol. F. IV. 152, k. 68— 71, kopia.

(7)

rej niebaw em m usiał zapanow ać niedostatek żywności, skłomić tym snadniej i prędzej do kapitulacji. L in ia blokady tw orzyła jakby półkole, opierające się n a południu o Dniestr, płynący ukosem z północo-zachodu n a pgłudnio- wschód. Podstaw ę tę poza silną załogą w Chocimiu i Ż w ańcu ubezpieczał n ad to pod dowództwem Gomolińskiego oddział tysdąoa ludzi, um ieszczony w Studzienicy. Leżące w prost n a północ od tej miejscowości Dunajowce zaj­ m ow ały oddziały podstolego nowogrodzkiego, M arcina Bogusza, sięgające n a zachód aż do Satanow a. Bliżej podchodziły od północy do m urów kam ieniec­ kich w H usiatynie i Sidorowie chorągw ie Myśliszewskiego, chorążego czem i- howskiego, jeszcze bliżej — w Skale pod kom endą podkomorzego podolskiego H ieronim a Lanckorońskiego znajdow ało się kilkaset ludzi, sięgających ku z a ­ chodowi aż do Jagielnicy. Zachodni pas blokady z ośrodkiem w Jazłow cu, dopiero niedaw no opuszczonym przez Turków, form ow ały oddziały, znajdu­ jące się pod bezpośrednim okiem samego Potockiego; zaw racając z powrotem linię blokadową do D niestru, zabezpieczały tym sposobem i od tej strony p a­ now anie n ad brzegiem rzeki oraz w zm acniały łączność z wojskiem Sieniaw - skiego, okupującym Mołdawię. Poza tą lin ią blokady, w Międzybożu z „przy- ległościam i“ został osadzony podczaszy sieradzki Andrzej Modrzejowski; otrzym ał on tysiąc ludzi oraz ordynans pilnow ania B aru d la zapobieżenia m ożliwym łupieżczym w ypadom T atarów -Lipków n a ty ły oddziałów, bloku­ jących Kamieniec, a nie b y ła 'zapewne obca Sobieskiemu i myśl. pokuszenia się przez podczaszego nawet, o sam zam ek barski w razie nadarzającej się sposobności. Nakoniec jeszcze dalej, niejako w odwodzie „od W ołynia U kra- innego“ w Ł abuniu i okolicy m iały stan ąć w szystkie choirągwie ' usarskie i k ilk a regim entów pieszych, łącznie z górą tysiąc ludzi pod rozkazam i Hie­ ronim a Lubomirskiego, k a w a le ra m altańskiego. Dowództwo naczelne n ad całą arm ią zatrzym yw ał n a d al w sw ych rękach sam Sobieski i dlatego w yznaczał sobie n a kw aterę zimową K ałusz, leżący w rów nej praw ie odległości „12 m il“ od obu teatrów operacyjnych: kam ienieckiego i mołdawskiego. Zaleciwszy usilnie, aby żołnierze „do Polski nie chodzili“,· zw łaszcza ci, którzy mieli w yznaczone stanow iska na Podolu i Pokuciu, h etm an opuszczał wreszcie 30 listopada obóz i n a Gzerniowce oraz Stanisław ów zdążał do K ałusza, gdzie· czekała już n ań M arysieńka. W ytchnąw szy tu nieco po w ysiłkach i trudach kam panii, po kilkudniow ym zaledwie pobycie zry w ał się do nowej drogi, do Lwowa, dokąd coraz natarczyw iej w zy w ała go nieuregulow ana wciąż a niecierpiąca zwłoki spra\va w ypłaty w ojsku kor. zaległego ż o łd u 8).

2.

Ta chroniczna niem al bolączka Rzeczypospolitej, niosąca groźbę pow strzym a­ n ia naw et tak okrojonych w ojennych zam ysłów h etm an a,'b y ła; już praw ie od m iesiąca przedm iotem m ozolnych ro ztrząsań try b u n ału skarbowego we Lwo­

8) Sobieski do prymasa Czartoryskiego, „obóz pod Czerniechowcami nad Frutem “, 1. X II. 1673, Grabowski II, 357; ze Lwowa' 1. X II. 1673; ze Śnia- tyna, grudzień 1673 (gdzie podany Goliński jest oczyw iście Gomolińskim Aleksandrem , rotmistrzem chorągwi pancernej, por. rps Ach. Gł. Oddz. 85 nr. 108 i Oddz. 86 nr. 63); ze Lwowa, 8. X II. 1673, ib. 285— 286, 294— 295, 287; nuncjusz Buonvisi do kard. A ltieri, Warszawa, 20. X II. 1673, Theiner: M onuments historiques relatifs aux régnés d’A lexis M ichaélowitch, Féodor III et Pierre le Grand (Rzym 1859), 81, nr. 52; por. Korzon: Dola i niedola III, 428— 429.

(8)

wie. Zagajony 13 listopada przez podkanclerzego Olszowskiego w podnieconej atm osferze świeżej śm ierci królewskiej i niespokojnego w yczekiw ania wieści z placu boju, szybko mimo pewne próby obstrukcyjne, wychodzące z w ar- cholskieigo otoczenia zapalczywego wojewody sieradzkiego, Szczesnego Po­ tockiego, dokonał obioru m arszałk a Ja n a Korzeniowskiego, starosty kościań­ skiego, oraz dwóch instygatorów. Na wniosek podkanclerzego, inspirowanego przez Sobieskiego, którem u ze zrozum iałych względów m usiało jak najm oc­ niej zależeć, by nie uszczuplano stanów liczebnych czynnej arm ii, odrazu n a jednej z pierw szych sesji uchw alono zawiesić wszelkie pozwy pryw atne przeciw wojskowym, postanowiono natom iast zająć się przede wszystkim rozrachunkam i z zalegającym i poborcam i i przynagleniem opieszałych podat­ ników. Zaległości żołdu były bowiem ogromne. Koło genêralne, odbyte pod K akaczanam i, tw ierdziło, że obejm ują one nie tylko bieżącą ćwierć listopa­ dową, ale sięgają daleko wstecz poza ćwierci sierpniow ą i m ajową, nie mó­ w iąc o hybernie, której zaledwie trzecia część m iała dojść żołnierzy. W sk a r­ bie zaś były przeraźliw e pustki, brakow ało pieniędzy na-najniezbędniejsze w ydatki i podkanclerzy kłopotał się srodze, czym opędzić pierwsze koszta pogrzebu królewskiego: Wobec uznaw anej powszechnie konieczności jak n a j­ rychlejszego zaspokojenia całkowicie uzasadnionych roszczeń wojska, a tak niew spółm iernej do nich szczupłości środków, będących do dyspozycji try ­ bunału, zn alazł się on niebaw em , - choć zjeżdżano się n a ń coraz liczniej, w położeniu zupełnej bezradności, a, co za tym idzie, i całkowitej bezuży- teczności swojej działalności. N ader niew dzięczną — przy takim układzie stosunków — rolę kom plikow ały nadto zasadnicze skrupuły konstytucyjne, podające w wątpliwość wobec zgonu króla praw ność funkcjonow ania try b u ­ nału. Rozum iano wszakże doskonale, jakie fatalne w rażenie moigłoby w y­ wrzeć n a wojsku zakończenie prac bez żadnego realnego skutku; dlatego więc zw łaszcza „za przyjściem listów jp. mair&załka w. k. (Sobieskiego), który um yślił z pp. kom isarzam i podzielić h y b ern ę“ postanowiono nie rozjeżdżać się jeszcze, lecz poczekać n a zapow iedziany przyjazd h e tm a ń s k i9).

Jakoż 16 grudnia wieczorem, radośnie w itany i uroczyście przyjm ow any, sta n ął zw ycięski wódz we Lwowie. Do sam ych św iąt Bożego Narodzenia pod niestrudzoną egidą Sobieskiego trw ały uciążliw e obrady n ad podziałem h y ­ berny. Złożyło się n a nią 1.100.000 zł. „z szacunku królew szezyzn“ i 540.000 z ofiary duchow ieństw a, co w w yniku daw ało skąpe zaopatrzenie 80 zł. n a konia. Nie tając swego niezadow olenia, deputaci wojskowi zastrzegli bez ogródek, że powyższe sum y przyjm ują jedynie n a .rachunek ogółu należności, i zapow iedzieli bezpośrednie odwołanie się ze sw ym i praw am i i pretensjam i do 'konwokacji. Rów nocześnie analogiczną uchw ałę, zapow iadającą żołnie­ rzom „dalsze ukontentow anie“ z tegoż zjazdu, przyjm ow ał i trybunał, zaw ie­

9) Olszowski do Sobieskiego, L w ów 10. i 11. X I. 1673, Janów, 15. XI. 1673, 8. X II. 1673, Załuski: Epistolae I, 480, 480— 481, 485— 486, 486— 487; ze L w ow a 17. XI. 1673, 1. i 8. X II. 1673, Grabowski II, 281— 282, 285— 286, 287; Instrukcja . . . . dana na konwojmcję generalną w arszawską posłom' od wojsk k or z koła generalnego . . . . pod Kakaczanami . . . . 27, X I, 1673, i, w,

(9)

szając swe posiedzenie stosownie do zapadłej decyzji przedkonw okacyjnej rad y senatu 10)

Ro_zpoczęcie tej rad y odwlekło aż do końca listopada „złe zdrow ie“ p ry · raasa-n o m in ata ks. F lo rian a Czartoryskiego, n a którego zgodnie z praw em przechodziło przewodnictwo w otw ierającym się bezkrólewiu. Dopiero po zje­ chaniu do W arszaw y podkanclerzego Olszowskiego i energicznego biskupa krakowskiego A ndrzeja Trzebickiego spraw y ruszyły raźniej, zw łaszcza gdy nadbiegły pierw sze wiadom ości o zwycięstwie chocimskim. O dprawiwszy tedy uroczyście nabożeństw o dziękczynne za odniesiony sukces orężny, uczciw szy żałobnym obchodem pam ięć poległych, z upow ażnienia nieobec­ nego ciągle w skutek przewlekłej niedyspozycji p ry m a sa podjęto nakoniec 27 listopada zw ykłą po śmierci króla n arad ę senatu. Pod przewodnictwem biskupa Trzebickiego zebrał się przecież wyjątkowo nieliczny 'zastęp „panów ra d “ . W rezydencji biskupiej zasiadło bowiem obok trzech m inistrów : pod- kanclerzqgo kor. Olszowskiego, k an clerza w. lit. K rzysztofa P aca i podskar­ biego w. kor. A ndrzeja M orstina tylko 2 biskupów: Stefan W ierzbowski (po­ znański) i Ja n Gembicki (płocki, nom inat kujaw ski) oraz 3 wojewodów: A leksander Lubom irski (krakowski), Ja n Tarło (sandom ierski) i W ładysław R ey (lubelski); ponadto do udziału w posiedzeniach dopuszczono dwóch uczestników z poza senatorskiego grona: m iecznika w. k. F ranciszka Bieliń­ skiego, przyszłego maœszal'ka konwokacji, i Ja n a P iotra Tucholkę, podkomo­ rzego malborskiego. Porozum iew ając się stale przez specjalnych gońców z Czartoryskim , przebyw ającym w Sm arzow icach, w si biskupstw a kujaw ­ skiego n ad Pilicą, ra d a przeciątginęła się do 2 grudnia. Poza załatw ieniem sp raw - drobniejszych, jak zapew nienie odpowiedniego zaopatrzenia kró- lowej-wdowie, zorganizow anie regularnej poczty ze Lwowem, uw agę ra d z ą ­ cych — jak należało się spodziewać — przede w szystkim pochłonęły 2 za­ gadnienia, ściśle z sobą zw iązane, m ianowicie bezkrólewie i wojna. Jeśli bo­ wiem najpilniejszą troską staw ało się u trzym anie nadal w służbie wojska, które jedynie mogło zabezpieczyć choćby połowiczne rezu ltaty odniesionego zw ycięstw a i tym sam ym zapew nić spokojny —■ przynam niej z zew nątrz — przebieg bezkrólewia, to z drugiej znow u strony bezkrólewiem tym trzeba było tak pokierować, by je nie tylko zakończyć przed w iosną, porą w znow ie­ n ia działań w ojennych, ale rów nocześnie w yzyskać je do należytego przygo­ tow ania się n a nowe nieuchronne walki. Gdy zaś w ogóle bezkrólewie spro­ w adzało głębokie zam ieszanie w ew nętrzne Rzptej w skutek całkowitego z a ­ trz y m a n ia i tak w adliw ie funkcjonującej jej organizacji, oczywiście tym nie- spokoniej m usieli obecnie patrzeć w przyszłość kierow nicy naw y państw o­ wej, w iedząc dobrze, że nie mogły przecież ucichnąć kom pletnie świeże jeszcze dysonanse w ew nętrzne, dla których oto teraz otw ierała się now a

a re n a w zabiegach elekcyjnych.

Nie czując się n a siłach w tak szczupłym zespole do podejm ow ania ja ­ kichkolw iek zasadniczych decyzji o szerszej doniosłości, obradujący w W a r­ szaw ie senatorow ie ograniczyli się też do w y d an ia najkonieczniejszych

do-10) Z Lwowa, 20. XII. 1673, Grabowski II, 293; (ze L w ow a), 24. XII. 1673, rps Akad. Um iej, mr 1070, k. 653; w e Lwow ie, 25 X II. 1673, Arch. Gdań­ skie, rps 300/9, nr 76, k. 8; Extrait de la lettre, écrite par mr le palatin de Culm [Jan G n iń ski], Léopol, 25. X II, 1673, Arch. Poznańskie, (Misc. 21, k. 233 (papiery Lubienieckiego, por. Woliński: K ról Jan III a sprawa Ukrainy 1674— 1675 (W arszawa 1934), 6 n. 5).

(10)

raźn y ch zarządzeń, unikając staran n ie jakichkolw iek ■wymowniejszych poli­ tycznych w ystąpień. Naprzód więc z a pośrednictw em hetm anów zwrócono się z apelem do wojska, obiecując przyłożenie w szelkich wysiłków co do zaspo­ kojenia jego potrzeb i pretensyj, w zyw ając za to do czynienia dalszych zdo­ byczy i nie ustępow ania przed nieprzyjacielem . Zaw iesiw szy działalność ko­ m isji lwowskiej, uchw alono jednocześnie, m anifestując raczej sw ą dbałość w oszczędzaniu zniszczonego i w yczerpanego kraju, aniżeli spodziewając się realnej pomocy, w ysłanie szeregu poselstw za granicę z m isją u zy sk an ia po­ siłków i subsydiów n a wojnę turecką. O trzym aw szy w trakcie obrad relację Sobieskiego z zaw iadom ieniem o przerw aniu dalszych operacji i o koniecz­ ności jaknajrychlejszej elekcji, przyspieszono zaprojektow ane już term iny sejm ików oraz konw okacji i postanowiono rozpocząć zjazdy sejmikowe jeszcze z końcem grudnia, sam zaś sejm zw ołać n a 15 stycznia. Nakoniec, przesy ła­ jąc owe u chw ały prym asow i, wezwano go, by niezw łocznie przybył do sto­ licy i ujął w swe ręce ster p a ń stw a “ ).

W ydany n a podstaw ie tych u chw ał u n iw ersał prym asow ski z 5 grudnia, obw ieszczający oficjalnie śm ierć królew ską oraz zwycięstwo chocim skie, przyjm ow ał bez zm ian zaprojektow ane przez radę term iny sejmików i sejmu, ca ły nacisk odrazu k ła d ł w szakże n a kw estię zapew nienia wojsku należnego m u żołdu, ponieważ „wiele chorągw i i regim entów, lubo m iały asygnacje do różnych ziem i województw, żadnej jednak dotychczas nie m ają saty sfak ­ cji (i) w boirgowiej zostaw ają służbie“ . Trudność skarbu Rzptej pow iększał z n a ­ cznie i ten fakt, że uchw alone n a sejmie w iosennym pogtówlne i ak cy za — jak się teraz okazyw ało — ,mogą w ystarczyć zaledw ie n a uregułowiainie ćwierci majowej, przeznaczone zaś w 1670 zł. n a wojsko podatki zostały przez woje­ w ództw a obrócone n a inne cele, tak , iż zachodzi konieczność pokrycia n ad to 1 m iliona, wydanego asygnacjam i .wojskowym i n a rachunek tych w łaśnie podatków. Żądając więc rozpatrzenia n a sejm ikach i konw okacji tych przede w szystkim spraw , proponow ał prym as, aby posłowie otrzym ali „zupełną m oc“ w stanow ieniu uchw ał, oraz wnosił, by zaw ieszona kom isja lw ow ska m ogła podjąć sw ą działalność w W arszaw ie zaraz po otw arciu konwokacji, 18 stycznia. Kiedy zaś okazało się, że również i wojsko lit. nie otrzym ało, jeszcze sw ych należności, bo naw et pierw sza ćwierć nie została m u całko­ wicie w ypłacona, a pieniędzy n a drugą nie zwieziono w term inie do Brześcia, dom agał się ks. prym as możliwie rychłejgo zaspokojenia i tych zaległości w żołdzie, by — jak p isał z aż n azb y t przejrzystą aluzją — „żołnierz W. Księ­ stw a Lit. nie m iał okazji odryw ać się od operacji w ojennych i żeby n a przy­ szłą w iosnę jako najporządniej wygotować się m ógł“ . Nareszcie pod w raże­ niem tylko co nadeszłej owej relacji hetm ańskiej o w strzym aniu polskiej akcji wojennej a o niezaw odnym jej w znow ieniu przez Turków n a w iosnę, zalecał Czartoryski takie przyśpieszenie elekcji, „aby n a przy szłą kam panię z obra­ nym i koronow anym P anem przy szczęściu jego nieprzyjacielow i tem u mógł się daw ać odpör“ 1S).

“ ) Stom do cesarza Leopolda, W arszawa, 1 .X II. 1673,,rps Arch. Wied., P o­ lonica, fasc. 41, III, oryg.; Schumann do rady gdańskiej, Warszawa, 1 i 9/XII. 1673, Hirsch: Zur G eschichte der polnischen K önigswahl, 1674. Danziger Ge- sandschaftsberichte. Zeitschrift des w estpreussischen G eschichtsvereins, X LIII (Gdańsk 1901), 99— 100; Z W arszawy, 8. X II. 1673, Grabowski II, 286—287.

12) U niw ersał prym asa-nom inata ks. Floriana Czartoryskiego, Sm arze- . Wice, 5. X II. 1673, Vol. leg, (wyd. Ohryzki), V, 107--110.

(11)

W chwili, kiedy zarów no ra d a w arszaw ska, jak i prym as tyle zabiegli- wej uw agi pośw ięcali spraw ie zachow ania zbrojnej gotowości Rzptej, w yda­ w ać się mogło istotnie, że oręż polski będzie niebaw em święcił dalsze sukcesy n a terenie m ołdaw sko-m ultańskim . Pozostaw iony tu taj przez Sobieskiego przy hospodarze Stefanie Petryozejce chorąży kor. ^fikołaj Sieniaw ski nie m yślał trzym ać swego korpusu w bezczynności, lecz w net po rozejściu się sił - polskich ru szy ł z Kakaezian do odległych o 2 mile B atuszan. W ielki głód da­ lej nękał żołnierzy, dręczonych n ad to surow ym m rozem i w ogóle nieprzygo­ tow anych do zimowej kam panii. Z konieczności więc wypadło zabaw ić dłużej iwi B atuezanach, koło dwóch tygodni, a le przym usow y ten odpoczy­ nek dopiero w,tedy n a tc h n ą ł lepszym duchem żołnierza i um ożliw ił odżywie­ nie znędznkm ych n ad w yraz koni, kiedy przem yślna czeladź dośw idrow ala się ukrytych głęboko w ziemi zapasów żyw ności i zboża. Przeciągająca się ta bezczynność zaniepokoiła w idocznie hospodara Petryczejkę, przebywającego w ra z 'z e sw oją rodziną iw*. Suczaw ie; niebaw em - zjaw ił się też on w obozie pol­ skim z m yślą nakłonienia Sieniawskiego do pochodu na Jassy, by przez zaję­ cie stolicy kraju ii odepchnięcie za D unaj K ap łan a baszy, tkwiącego ciągle na Cecoirze, w yjaśnić ostatecznie położenie w M ołdawii*na rzecz hospodara i jego zw iązku z Rzptą. Pom ijając czysto osobiste m otyw y Petryczejki, przem aw ia­ jące za· w znow ieniem zaczepnych działań w ojennych, nieodzowność takiej decyzji w um yśle chorążego kor. m usiały uzasadnić przede w szystkim wzglę­ dy ściśle wojskowe, tj. odsunięcie możliwie daleko od granic Polski ośrodka wypadowego koncentracji tureckiej. Zaczym zw inąw szy obóz i odesław szy tabory do Suczaw y, opuściły oddziały polskie B atuszany i, posuw ając się ko­ m unikiem wśrlód ustaw icznych mrozów, 13 grudnia bez oporu zajęły Jassy, „pustą, nikczem ną m ieścinę, lubo dla długich ulic dość w ielką m achinę“ IS).

Dokonane tak. pokojowo, bez najm niejszych pirób sprzeciw u ze strony tureckiej wkroczenie korpusu chorążego kor. do stolicy mołdawskiej św iad­ czyło dobitnie o ciągłej jeszcze niegotowości zbrojnej P orty Ottomańskiej. D a­ jąc now y w yraz uznaw anej nadal przew adze polskiej, K apłan basza naw et w oszańcow ańej pozycji n a Cecorze nie zaryzykowaił ew entualnego s ta r­ cia. Nocą, spaliw szy obóz, w rzuciw szy do P ru tu 300 wozów ze zbożem, by nie u tru d n ia ły odwrotu, opuścił Gecorę i ścigany przez ordynow aną z Jass silną „partię“ pułkow nika R uszczyca spiesznie cofał się do D unaju, który przekro­ czył pod G alaczem po moście, zbudow anym n a czółnach poprzedniego roku z wielkim nakładem czasu i pieniędzy. Zniszczyw szy ów most wîiet po· przej­ ściu, by odciąć się od dalszego pościgu Ruszczyca, wódz turecki, choć odgro­ dzony caJą szerokością rozlewnego D unaju, nie w strzy m ał jednak pochodu, lecz m aszerow ał wciąż n a południe, aż połączył się w Isakczy z w. w ezyrem i już wspólnie z nim dążył do B aby gdzie w ojska tureckie rozbiły swoje zimo­ we leża 14).

3.

18) Ślizień, 83— 88; Jorga: Geschichte des osm anischen R eiches IV (G o­ tha 1911), 148 (data n iew ątpliw ie st. st.).

“ ) Kindsberg do cesarza, Adachioi, 3. I. 1674, Hurmuzaki: Fragm ente III, 299— 300; Continuazione di guerra di Polonia, in Varsovia. 17. I. 1674, rps Ossol. nr 355, k. 5’; Sobieski do And. Morstina, podskarbiego w . k., Lwów, 9. I. 1674, rps Arch. Pozn. Misc. 21, 240’— 241 (ekscerpt francuski); Stom do cesarza, W arszawa, 17. I. 1674, Arch. Wied. Polonica, Fase. 42, I, oryg. cyfr.; Buon- visi do kard. Altieri, W arszawa, 17. I. 1674, Teki Rzym. Ak. Um. 87, nr 13.

(12)

Odwrót ostatnich wojsk tureckich z Mołdawii oddaw ał bezspornie tę krain ę pod całkow ity w pływ polski. W stolicy swojej osiadł Petryczejko, Sie- niaws'ki zaś, uw ażając najpilniejsze zadanie z a w ypełnione, przerw ał działa­ n ia wojenne, jakkolwiek wojsko trzym ał skupione w Jassach. Decyzja ta w skutkach o kazała się n ad er niefortunną. Zdem oralizow any bezczynnością i niedochodzeniem zasług żołnierz, trzy m an y nadomiair niezbyt silną ręką przez chorążego, zam iast zjednać sobie m iejscową ludność łagodnym i spokojnym postępow aniem , jakby należało w kraju, który chciało się pozyskać do dalszej wojny z Portą, w ielką sam owolą i bezwzględnością zw łaszcza w w ybieraniu żyw ności i furażu oraz niebyw ałym łupiestw em , nie oszczędzającym naw et klasztorów , dopiął wkrótce tego, że Polacy stali się bardziej znienaw idzeni aniżeli Turcy. Tu i ówdzie zaczęło dochodzić do zbrojnych starć pomiędzy wojskiem a rozjątrzoną ludnością, chw ytającą za broń w obronie· resztek za­ chowanego m ienia; m nożyły się przypadki napadów n a transporty, przepa­ dały drobniejsze podjazdy, ginęły m niejsze kom endy, nie dochodzili kurierzy i gońcy. Represje, jakie zrozum iałym zwrotem spadały n a całe okolice, czy­ niły m yśl w spółdziałania z R zptą coraz mniej popularną i 'fatalnie u tru d ­ niały w kraju sytuację hospodara, zmuszonego nieraz do czynnego poskra­ m iania gw ałtow niejszych w ybuchów w łasnych poddanych przeciw niesfor­ nym chorągwiom polskiego protektora. W szystko to, irazem w ziąw szy, n a d ­ w ątlało oczywiście pozycję Rzptej w Mołdawii i ograniczało z kolei możność podjęcia nasuw ającej się konsekw entnie akcji wojskowej w stronę M ultan, aby przez ściślejsze zw iązanie ii tego hospodarstw a zrealizow ać n astępną fazę planów hetm ańskich. Że zaś ta k a w ypraw a nie byłaby sk azan a w yłącznie na siły polskie, lecz mogła by liczyć i n a poparcie miejscowych czynników, które przychylnym sercem pow itały nie pom yślny dla Poirty tegoroczny prze­ bieg wojny, o tym najw ym ow niej zaśw iadczyło przybyłe do Jass przed sa ­ m ym Bożym N arodzeniem poselstwo od przedniejszych bojarów m ultańskich. W ysłańcy bojarscy, ośw iadczając skłonność przyjęcia n a stolec hospodárski Konstantego Bassaratoy, w yznaczonego n a tę godność jeszcze przez h etm an a Sobieskiego po zbiegosAwie Ghilki, wzamiian za posiłki, udzielone przeciw n a ­ rzucanem u przez Turków Duce, zgłaszali n ad to gotowość złożenia hołdu i obiecywali obfite dostawy żywności. N asuw ająca się tym sposobem m ożli­ wość nowego sukcesu polityczno-wojskowego uśm iechała się niew ątpliw ie Sieniaw skiem u, M óry w szak m usiał przew idyw ać z każdym dniem gorsze n a przyszłość n astępstw a izbyt długo przeciągającej się w ' Mołdawii bezczyn­ ności żołnierza, wskuteik zaleg an ia żołdiu taik trudnego do u trz y m an ia w k a r­ bach dyscypliny. Skłaniając się też согаи chętniej k u w ezw aniu rzucenia wojsk swych n a M ultany, sięgał za m iaram i jeszcze dalej i z końcem gru­ d n ia wzywiaił do w ystąpienia przeciw „pow szechnem u iwirogowi chrześcijań­ stw a“ ks. siedmiogrodzkiego M ichała A pafego 15).

Kiedy więc to parotygodniowe zacisze w ojenne raczej osłabiało aniżeli w zm acniało zdolność korpusu polskiego do nowego w ysiłku orężnego, d la

Tur-15) Ze Lwowa, 5. I. 1674, rps Arch. Gd. 300/9 nr 76, k. 11; de Varsovie, 13. II. 1674, rps Arch. Pozn. Misc. 21, 288; Lettera di Varsavia, 17. I. 1674, Hurmuzaki: Documente privitore la istoria Romanilor IX і (Bukareszt 1897), 279— 280, nr 396; Ślizień, 89— 90; Continuazione di guerra di Polonia..., Var­ savia, 24. I. 1674, rps Ossol. nr 355, k. 5’; Sieniaw ski do M ichała Apafiego, Jassy, 30. X II. 1673, Monumenta Camitialia Regni Transylvaniae, XV (Buda­ peszt, 1892), 355— 356, nr 69; Sobieski do A. Morstina, Lwów, 9. I. 1674, j. w .

(13)

ków. w ręcz odwrotnie stało się ono okresem wytężonego, gorączkowego gro­ m adzenia świeżych' zastępów zbrojnych. Usilny nacisk n a h a n a oddał do dy­ spozycji sułtańskiej 7 tys. ordy pod dowództwem su łta n a gałgi; p rzy łą­ czyw szy doń tysiąc żołnierza tureckiego z Kior Hussejnem baszą, polecił im w. w ezyr w początkach stycznia 1674 r. spróbować, czy nie udałoby się opa­ now ać .raptownym atakiem Jass i naw iązać łączności z Kamieńcem. Przo­ dem, na rozpoznanie stanow isk polskich został w ypraw iony pod wodzą Adzi Giereja potężny podjazd, złożony z 1 i pół tys. ordy, 500 Turków i 500 w ie r­ nych padyszachow i M ołdawian; doszedłszy niepostrzeżenie praw ie pod same Jassy, podjazd ów zaskoczył krążący po okolicy oddział 400 jeźdźców pol­ skich i pognał ich aż do obozowisk, ustępując dopiero po walce z zaalarm o­ w anym i i w yprow adzonym i n a plac boju głównymi silam i Sieniawskiego.

Nagły atak tatarsk o -tu reck i w yrw ał z dotychczasow ej bierności chorą­ żego kor.; ponieważ nie spodziewał się on obecności w iększych sił nieprzyja­ cielskich z tej strony D unaju, postanow ił zatem posunąć się k u tej rzece, by po za nią odepchnąć z powrotem nowe ew entualne w ypady ofensywne do­ w ództw a ottomańskiego. W m roźny czw artkow y dzień 11 sty czn ia 1674 r., po bez m a ła m iesięcznym pobycie wojska polskie opuściły Jassy i, uszedłszy koło 2 mil, dotarły n ad Prut. Coraz jaskraw iej u jaw niająca się niechęć z ra ­ żonej i wzburzonej ludności miejscowej nie tylko pozbaw iała Sieniawskiego możliwości zdobycia dokładniejszych inform acji o nieprzyjacielu, ale w prost doprow adzała do wrogich w ystąpień z bronią w ręku przeciw m aszerującym · chorągwiom. W takich w aru n k ach chorąży кот., w idząc jasno całą trudność i niebezpieczeństwo dalszego posuw ania się, w strzym ał pochód i za rad ą ho­ spodara Petryczejki ordynow ał nocą z 12 n a 13 stycznia Paprockiego, porucz­ n ik a wojewody sieradzkiego Szczęsnego Potockiego, z 16 chorągw iam i jazdy n a podja'zd-^ku Budziskom , w kierunku n a Łopuszę, gdzie jakoby kupiły się znaczniejsze oddziały wołoskie. Pozostałe sw e siły Sieniaw ski koncentrow ał we w si Steneleszte i tu m iał się kierow ać podjazd po w ypełnieniu zleconego mu zadania. Paprocki, przekroczyw szy po załam ującym się lodzie Prut, zdo­ był w krótce języka, który podał, iż w pobliżu koczuje su łtan gałga z całą swoją ordą. Powiadom iony n aty ch m iast chorąży kor. nie w ierząc ciągle —· jak w idać — w możliwość liczniejszego zbrojnego w ystąpienia dow ództw a tu ­ reckiego, podtrzym ał przecież w ydany podjazdowi rozkaz, wobec czego po­ rucznik, idąc naprzód, zajął w praw dzie Łopuszę i zdobył jeńców, ale kup wo­ łoskich nie 'zniósł z w iny przedniej straży, k tó ra zbyt porywczo, nie czekając n a nadejście reszty chorągwi, skoczyła n a miasteczko, ta k że W ołochom udało się zem knąć z nieznacznym stosunkowo uszczerbkiem .

Tym czasem w brew ufnej pew ności wodza polskiego su łtan gałga z ordą i Turkam i istotnie znajdow ał się w pobliżu i, korzystając z osłabienia kor­ pusu chorążego kor., ubezpieczonego w ysłanym podjazdem, w niedzielę 14 stycznia uderzył całym rozm achem swej jazdy n a zupełnie nieprzygoto­ w ane do bitw y chorągwie. Zanim stan ęły one w należytej spraw ie, Tatasrzy pobrali wiele jeńców. Po opanow aniu sytuacji zdołał Sieniaw ski zepchnąć T a­ tarów. do P rutu, zadając im z kolei dotkliw ą stratę w zabitych i jeńcach, ale w w ojsku daw ał się już zauw ażyć w y raźn y upadek ducha. Szerzyły się zaś uporczywe wieści, głoszące, iż su łtan gałga idzie w przedniej straży całej po­ tęgi samego h a n a i wielkiej arm ii tureckiej, co — rzecz prosta — bynam niej nie w zm acniało psychicznej odporności szeregów polskich. Nadbiegła rów no­ cześnie wiadomość o rzekom ym wyjściu z K am ieńca ku D niestrowi H usseina

(14)

baszy n a czele kilku tysięcy niedobitków/ chocimskich. I ta ‘najzupełniej do­ w olna inform acja w zm agając i bez tego już wysoki stopień podniecenia i nie­ pewności, n atc h n ę ła chorążego tak ą obaw ą o swe tyły, iż, tracąc całkowicie jasność sądu i panow anie n ad w zburzoną w yobraźnią, nie oparł się ogólnej depresji i w ydał rozpaczliw y rozkaz w ycofania się czym prędzej z Mołdawii n a Suczaw ę i Chocim do Polski. Uchodząc jak by przed n aw ałą wroga, nie czekaino naw et n a powrót chorągwi Paprockiego, które nie zastaw szy w punkcie zbornym an i śladu polskiego, n a w łasną rękę, innym szlakiem , znacząc go obficie krw ią, m usiały uchodzić przed gw ałtow nym pościgiem tatarskim i do­ piero 'w: Studzienicy oparły się o zbaw czą linię blokadow ą K a m ie ń c a 16).

Ł

D okonany z tak nieoględnym pośpiechem odwrót Sieniawskiego, odbi­ jając się bezpośrednio i przede w szystkim n a losach Mołdawii, w dalszych swoich skutkach zm ieniał zasadniczo całą dotychczasow ą sytuację wojskowo- polityczną Rzptej. Opuszczenie Jass i następnie hospodarstw a przez korpus chorążego kor. nie tylko w ydaw ało bezbronną stolicę oraz ciężko dotknięty w ojną kraj n a notwly bezlitosny łup odyńców, uw odzących tłum y jeńców i ostat­ ki bydła, ale, co gorsza, otw ierało z pow rotem swobodny dostęp do Mołdawii arm iom tureckim . Oznaczało to zaś nieuchronne przysunięcie d ziałań oręż­ nych do sam ych granic Polski, co za tym id'zie, niw eczyło z a jednym zam a­ chem naw et tak skrom ne w yzyskanie strategiczne zw ycięstw a chocimskiego, n a jakim m usiał ostatecznie poprzestać Sobieski. P ozostaw ały w praw dzie na terytorium m ołdaw skim załogi polskie W Niemcu, Suczaw ie oraz Chocimiu, jednakże pozbawione wzajem nej łączności w skutek rozlew ającej się coraz szerzej fali tatarskiej, zasilanej wrogo usposobioną względem Polaków lud­ nością miejscową, zaopatrzone nadom iar skąpo w żyw ność i ąjnunicję, nie były one w stanie podjąć jakiejkolwiek akcji o dalszym zasięgu. Nie zapew ­ niając też bynajm niej u trzy m an ia k raju pod w ładzą Rzptej, załogi owe mogły co najw yżej ułatw ić przyszłą w iosną wznowienie polskich operacji zaczep­ nych, obecną zaś zim ą u tru d n iać jeszcze bardziej dowództwu tureckiem u kom unikację z Kam ieńcem , blokow anym od półtora m iesiąca przez „p artie’“ wojewody bracław skiego, Ja n a Potockiego.

Gorliwie, nie szczędząc zdrow ia an i w łasnych środków, przystępow ał wojewoda do pełnienia w yznaczonej m u funkcji. Z w iązaw szy łańcuch roz­ m ieszczonych dookoła w arow ni kam ienieckiej chorągw i w 6 z asad n i­ czych ogniw, jedno z ośrodkiem w Jazłow cu zachow yw ał n ad al pod swoim regim entem , kom endę zaś n ad pozostałym i pow ierzał bądź w ypróbow anym w ty lu bitw ach dowódcom, jak kasztelanow ie Karol Łużecki (podlaski) i Ga­ briel Silnicki (czernichowski), bądź tak w ytraw n y m oficerom, n a których m ęstw ie i dośw iadczeniu m ożna było bez zaw odu polegać, jak Hieronim L anc- koroński, podkomorzy podolski, lub M arcin Bogusz, podstoli nowogrodzki, czy

1,1 ) Ślizień 91— 102; Kindsberg do cesarza, Adachioi, 3. I. i 22. III. 1674, Hurmuzaki: Fragm ente III, 299— 300, 300— 305; uniw ersał Sobieskiego do w -d ztw a ruskiego, Stryj 22. I. 1674, АН. II2, 1403— 1404, nr 518; [Nachricht] aus Lemberg, 24. I. 1674, rps Arch. Wied. Polonica, Fase. 42, I (przy relacji Stoma, Warszawa, 31. I. 1674); z listu pew nego spod Kamieńca, 2. II. 1674, АН. II2, 1405— 1406, nr 520; Continuazione di guerra di Polonia, rps Ossol, nr 355, k. 6.

(15)

n a koniec burzliw em u rotm istrzow i pancernem u A leksandrow i Gomoliń- skiemu. Z nużenie w ojska tru d am i tylko co zakończonej kam panii, trapione- go w dodatku chorobam i i nękanego niedostatkiem żywności, czyniło nader uciążliw ym odpraw ianie zw ykłej służby, nie mówiąc o „straży i podsłu­ ch ach “. Szczupłość sił, sięgających zalediwie 2 tys. w 24 chorągw iach, pociąr gała za sobą z b y t znaczne odległości pomiędzy poszczególnymi posterunka­ mi, co z kolei umożliwiało załodze tureckiej czynienie w ypadów z K am ieńca, docierających naw et poza kordon blokady. Nie zdołano stąd zapobiec przedarciu się przezeń H usseina baszy, który w raz ze sw ym i niedobitkam i chocimskimi, idąc n a Bar, Szaro gród, Raszków, ledwie dotarł do Dunaju. Mimo te w szystkie kłopoty i b raki regim entarz Potocki był dobrej myśli i ufnie p atrzy ł w przyszłość. Stosując się do ordynansu hetm ańskiego, n a ­ kazującego każdej p artii przynajm niej raiz 'w tygodniu w ysyłać podjazd pod Kamieniec, aby, „bez przestanku ten nieprzyjaciel mógł być infesto- w any, codziennym i in k u rsjam i“, regim entarz n a w iadom ość o dotkliwszej porażce, zadanej chorągwiom Bogusza przez w ypad kam ieniecki, postano­ wił mocniej niż za zw yczaj odpłacić Turkom. W tym celu skupił 16 stycz­ n ia n ad Zbruczem pod w sią Z ałuczem całą sw ą dywizję i niepostrzeżenie posuw ał się ku odległemu o 30 km K am ieńcow i; zaskoczyw szy pow racający w łaśnie do fortecy z rab u n k u po okolicy w iększy oddział Turków i Cze~ merysów, rozgromił ich doszczętnie, ścigając aż do przedm ieścia K araw a- sery. Chociaż dopływ świeżych sił polskich b y ł m inim alny, wikrlótce srogi głód począł dokuczać ludziom i to m o m , stłoczonym pod «znakiem sułtańskim n a niewielkiej przestrzeni zam ku i m iasta; z każdym dniem w z ra stała nie­ pom iernie drożyzna, zw łaszcza gdy okazało się, że zgrom adzone zap asy żyw ności i sian a uległy zepsuciu w skutek wilgoci. „Pow iadają — raporto­ w a! regim entarz hetm anow i — że torba ow sa naszej m onety zŁ 5, wół 60 talarów płacili, chleb jako dłoń — ta la r lewkowy. Koń turecki za 2 lewki, a drugie słabsze w pole w y ganiają“ . Coraz mocniej więc w sferach polskich u trw alało się przekonanie o rychłym , n ajdalej w lutym — m arcu m ającym nastąpić odzyskaniu Kam ieńca, ponieważ „ci nieprzyjaciele“ ·— jak sta ­ nowczo zapew niał Potocki '— „albo traktow ać albo z siebie mogiłę usypać m uszą“ . Przy takich nadziejach odwrót chorążego kor. za którym zjaw iły się w n et n a tyłach dyw izji wojewodzińskiej czam buły ordy, staw ał się tym dotkliwszym , ciosem, że [równocześnie pociągał z a sobą rozluźnienie blo­ kady, której nie mogły już oddawać się tak w yłącznie, jak do tej pory, po­ sterunki polskie, zm uszone do pilnow ania się przed dyw ersyjnym i atakam i Tatarów. Raz po raz poczęły też docierać tran sp o rty żyw ności do zgłodnia­ łego K am ieńca — a każdy taki tran sp o rt coraz w ątpliw szym czynił nie­ uchronny, zdaw ało się, upadek w arow ni 17).

” ) Potocki do Sobieskiego, Nowosiółka, 12. X II. 1673, Sobieski do Potoc­ kiego (odpowiedź) b. m. i d., Grabwski II, 287— 288, 289— 290; Ze Lwowa 25. X II. 1673 i 5. I. 1674, rps Arch. Gd. nr 300. 9/76 k. 5. 11; D e Międzyboż en Podolie, ЗО. XII. 1673, rps Arch. Pozn. Misc. 21. к. 237— 238; D e Dantzic 13. I. 1674, Gazette de France 1674, 111; Continuazione di guerra di Polonia, Varsa- via 17. I. 1674, 1. c. k. 5’; z listu pewnego spod Kam ieńca. 2. II. 1674, АН. II, 1405— 1406, nr 520; N ow iny różne z Wołoch, z-U krain y i Podola [luty — m a­ rzec 1674], rps Ak. Urn., nr 1070, k. 677; styczniow ą w ypraw ę Potockiego szczegółowo opisał w rymowanej kronice stolnik latyczöWski Stan. M akow iec­ ki: Szczęśliw a ekspedycja pod Kam ieńcem z Turkami jw. jmp. Jana Potoc­ kiego, w ojew ody bracławskiego . . . która się stała dn. 16... stycznia... 1674, Wójcicki: Biblioteka starożytna pisarzy polskich III (W arszawa 1854), 71—97.

(16)

N iezależnie od coraz dobitniej w ystępujących na terenie Mołdawii oraz pod Kam ieńcem bezpośrednich skutków odw rotu Sieniawskiego, nie pozo­ stał on bez w pływ u i n a ukształtow anie się położenia Rzptej względem spraw kozacko-ukrainnych, z których powikłanego podłoża w yrósł obecny krw aw y zatarg polsko-turecki. W iktoria listopadow a, św iadcząc aż nazbyt przekonyw ująco o nieuznaw aniu przez Polskę stypulacji buczackich, sta ­ w iała znow u n a porządku dziennym zagadnienie przynależności państw o­ wej U krainy praw obrzeżnej. K w estia ta nasam przód w iązała się z osobą h etm an a Doroszenki, którego dążenia niepodległościowe w oparciu o Portę przez zwycięstwo chocimskie siłą rzeczy ulegały pow ażnem u zachw ianiu; następnie z a ś kom plikow ały ją jaw nie sprzecznie iz w yraźnym i postano­ w ieniam i rozejmu andruszowskiego, dążenia Moskwy do zajęcia ziem przeddnieprzańskich, co po traktacie buczackim rząd carski próbow ał u za­ sadnić twierdzeniem , iż 'to są już ziemie nie - Rzptej lecz Turcji P rzy w zra­ stającej niechęci kół ukraińsko-kozackich do zw iązku z tak wrogim chrze­ ścijaństwu państw em ottom ańskim naw iązane w ciągu 1673 r. bliższe sto­ sunki pomiędzy Kremlem a Czehryniem zdaw ały się rokować ty m po- m yślniesze 'widoki, im bardzie nęciła zręcznie wysuwania p rz e z agentów carskich perspektyw a zjednoczenia z powrotem, obu brzegów Dniepru pod w ładzą jednego hetm ana, którym nie m iał być nikt inny, tylko w łaśnie Doroszenko. Św ietny sukces orężny polski, odniesiony n a polach, w sław io­ nych przed półwieczem jednym z najznakom itszych czynów wojennych polsko-kozackich, odśw ieżał wśród Kozaczyzny tradycję łączności z R zptą i pow,odował m im owolny naw rót nastrojów propolskich. Kiedy też w net po przybyciu do Lwowa Sobieski, od daw n a zw olennik kom prom isu z Doro- szenką, zw rócił się doń z w ezw aniem zerw ania zw iązków tureckich, obarczony tą m isją tow arzysz wojskowy H ałatkiew icz, powróciwszy pod koniec grudnia do Lwowa, po 6-dnio'wym pobycie w Czehrynie, gdzie był „chętnie przyjęty i trak to w an y ", przyniósł „dobrą skłonienia się do nas U krainy otuchę“, a w ślad za nim nadbiegła niebaw em wiadomość, że n a specjalnie zwołanej wielkiej radzie Kozacy jednom yślnie i gorąco mieli do- maigać się połączenia z Polską. Chociaż więc Doroszenko, nie przew idując jeszcze, jaki ostatecznie obrót przybiorą dalsze w ypadki, by nie palić mostów za sobą, przezornie an i nie zry w ał z Moskwą, ani nie opow iadał się otw arcie za Rzptą, Sobieski był jednak jak najlepszej m yśli i nie zaw ah ał się w y­ stąpić do p ry m asa o form alne upow ażnienie do dalszych układów , których podstaw ą m iało być w znowienie ugody hadziackiej.

Że pod znakiem chocimskiego zw ycięstw a mogło dojść istotnie do zli­ kw idow ania ciągnącego się od la t zatargu polsko-kozackiego, w którego w szak genezie leżała rozbieżność stanow iska Rzptej i Kozaczyzny wzglę- dem Turcji, n a Krem lu zdaw ano sobie z tego doskonale spraw ę. Równie trafnie rozum iano przecież, że n adeszła chw ila nie dającej się już odwlec dłużej decyzji, by przez czynne w ystąpienie przechylić n a swoją korzyść chw iejną ciągle szalę losów praw obrzeża. I tym razem jednak nie zerwano z tradycyjną, tak sw oistą ostrożnością, niezbyt zgrabnie osłaniającą rze­ czywiste zam iary. Bo czyż nie m usiało w ydaw ać się godnym głębokiego zastanow ienia, że ten sam rząd carski, który dotychczas jaskraw o g w ał­ cąc zaprzysiężone uroczyście zobow iązania traktatow e, pozostaw ał upor­ czywie głuchym n a wielokrotne oficjalne w ezw ania Rzptej o przynależną pomoc, teraz oto n a pierw szą urzędow ą notyfikację o pogromie arm ii

(17)

Hus-sejna baszy i pochodzie Sobieskiego w głąb Mołdawii tak skw apliw ie ośw iadczał rezydentow i polskiem u Św iderskiem u gotowość skierow ania swych wojsk za Dniepr, „najpierw ej n a Doroszenka i n a te ordy, które z ordynansu cesarza tureckiego ty ł wojsku naszem u chcą brać w W oło- szech“ . I czyż pod tą niew inną osłoną usłużności do zabezpieczenia wojsk polskich przed dyw ersyjną akcją ta ta rsk ą nie należało raczej dopatryw ać się przedzierających niedw uznacznie pożądliw ych intencji zaborczych? A najlepszym potw ierdzeniem takich przypuszczeń i obaw czy nie m usiał być grudniow y ukaz carski, jaki, polecając wojewodzie białogirodzkiemu, kn Grzegorzowi Romodanowsfeiemu, dowódcy wojsk m oskiewskich na U krainie lewobrzeżnej, oraz hetm anow i Iw anow i Sam ujłowiczowi ruszyć ze w szystkim i siłam i za Dniepr, wyraźnie· n ak azy w ał — w razie oporu Doro- szenki co do złożenia przysięgi ·—· przede w szystkim zwrócić się przeciw niem u, nakłonić do poddaństw a p u łk i i horody oiraz dokonać obioru nowego hetman«., którym ·— przewidująco i przem yślnie podsuw ał ukaz — może zostać ©am Samujłowicz, jednoczący c ałą U krainę 1 pod sw oją buław ą a przez nią j pod w ładzą carską.

Rzecz jasna, w Warszawie· nie ukryw ano wielfeiej nieufności, z jaką przyjęto sojuszniczą ofertę cairską — przypom inano przy sposobności, iż oba p a ń stw a w iąże tylko rozejm, nie zaś pokój wieczysty. Z resztą w ciągu m iesiąca z górą sytuacja trw ała nie 'zmieniona: oczywiście i Doroszenko i m inistrow ie carscy czekali n a ostateczne w yjaśnienie sytuacji wojennej. Nie kazało ono n a siebie długo czekać — przyszło w drugiej pełowie stycz­ nia, skoro za Dniestrem znalazły się proporce i znaki ustępujących z Moł­ daw ii oddziałów Sieniawskiego. I raptow ny ich odwrót, osłabiając w ydatnie propolskie skłonności Doroszenki, sterującego z naw rotem ku Porcie, oraz staw iając znow u R zptą w defensywie, w ydał się Moskwie nie tyle sposobną chw ilą do zadokum entow ania swej gotowości w spom ożenia wojsk polskich za Dniestrem , ile raczej w yczekiw anym m om entem do pochw ycenia w swoje ręce w ładzy n ad prawofarzeżem, gdzie też z początkiem lutego w kraczały przednie straże wojsk Romodainowskiego i Sam ujłow ieza 18).

5.

N iepom yślny zwrot, jakiem u w półtora zaledwie m iesiąca po odniesio­ nym zw ycięstw ie ulegała sytuacja 'w,ojermo-polityezna Rzptej, nie zasta­ w ał opinii publicznej zupełnie nieprzygotowanej. R adosny nastrój, w yw o­ ła n y wiadom ością o klęsce tureckiej i podsycany przez żołnierzy, napływ

a-18) Woliński: Król Jan III a sprawa U krainy 1674— 1675 (W arszawa 1934), 3— 7, gdzie podana literatura i źródła; ponadto: Świderski do podskar­ biego w. k. And. Morstina, Moskwa [5/15. XII. 1673], rps Arch. Gd. nr 300, 9/76, k. 3, kopia, załącznik do relacji rezydenta Schumanna, Warszawa, 5. I. 1674 (data 5. X II. st. st. w tłum aczeniu niem ieckim, załączonym do relacji Stoma, Warszawa, 3. I. 1674, rps Arch. Wied. Polonica, Fasc. 42, I; data 15./XII. w tłum aczeniu francuskim, rps Arch. Pozn. Misc. 21, к. 231— 232); Buonvisi do kard. Altieri, Warszawa, 13. X II. 1673, Theiner: Monuments, 81, nr 52 (por. di Varsavia, 13. XII. 1673, Hurmuzaki: Docum ente IX і, 277 nr 392); Varsavia, 20. X II. 1673, Hurmuzaki: Documente, IX і, 278, nr 393; ze Lwowa 29. XII. 1673 і '5. I. 1674, rps Arch. Gd. nr 300, 9/76, k. 5, 6, 11; De M iędzy­ boż en Podolie, ЗО. X II. 1673, j. w.; Stom do cesarza, Warszawa, 10. I. 1674, oryg. cyfr., rps Arch. Wied. Polonica Fasc. 42, I i relacja Świderskiego. Mo­ skwa, 24. I. 1674 (tłum . franc.), rps Arch. Pozn. Misc. 21, к. 263.

(18)

jących coraz grom adniej do k raju z pola niedaw nej w alki, już w sam ym zaczątku m usiały pow ażnie ostudzać trzeźw e, dalekie od entuzjazm u prze­ łożenia prym asa, w ystaw iającego ta k dobitnie w sw ym uniw ersale rnieod- zowność dalszego w ysiłku skarbowego i wojskowego. Chociaż w ięc pod pierw szym w rażeniem sukcesu chocimskiego O ddaw ano się w kołach se­ natorskich pew nym złudzeniom pokojowym, istotnym przecież w skaźnikiem dla szerszych kół opinii powinien był stać się najbardziej m iarodajny głos hetm ana-zw ycięzcy. W trakcie gorączkowo dobiegających kresu m ozolnych prac try b u n a łu skarbowego, n a tydzień przed rozpoczęciem zjazdów sejm i­ kow ych zw rócił się Sobieski z w ym ow nym apelem do szlachty. Przestrze­ gając, iż z nadejściem w iosny zaw iśnie n ad Polską pow rotna fa la żądnej odwetu potęgi tureckiej, czego jaw nym dowodem jest zim ow anie n a d Du­ najem samego su łtan a, „którego — jak słusznie przew idyw ał —■ abyśm y trak tatem n a potem uwieść mogli, już nam ta sz tu k a więcej nie ujdzie“ , w zyw ał Sobieski do w ytężonych przygotow ań- w ojennych bez liczenia n a zaw odną obcą pomoc. Nie ta ił hetm an w ielkich obaw, jakie go n ęk ały z po­ wodu w yczerpania Rzptej i b rak u należytej spraw ności, kiedy „podatki nie z zupełna w ydane, pogłowne zm niejszone, cła m ałe, pierw sze ćwierci nie wypłacone, daw ne po wojew ództw ach zatrzym ane, a teraz znow u żołnierz n a nowe w borgow ą wchodzi służbę“. Domagał się więc przyśpieszenia za w szelką cenę elekcji, by odbyła się ona przed otw arciem działań w ojen- nych i takiego dała władcę, „któryby pożytkom Rzptej a nie cudzym w y- gadzał interesom i ubóstwo nasze swójemi rato w ał dostatkam i, a przy tym sław ą w ojenną był u św iata wzięty, a zaty m nieprzyjaciołom straszn y “ . Patriotycznym w ezw aniom i zaklęciom Sobieskiego sekundow ał gorliwie pow ażany ogólnie biskup kťakowski Andrzej Trzebicki. Proponując n ad er w czesny tarm in elekcji jeszcze przed kw ietniem , w nosił książę-biskup, by konw okacja, która nie pow inna trw ać dłużej niż dw a tygodnie, zajęła się jedynie trzem a kolejno rozpatryw anym i zagadnieniam i: naprzód powinno się wyznaczyć ów term in elekcji i to z zastrzeżeniem nie przystępow ania wprzód do niczego, póki w tej m ierze nie zapadnie odpow iednia decyzja; następnie należy uchw alić podatki, oczywiście n a wojsko, przy czym Trze­ bicki, z n an y ze swej osobistej gotowości do ofiar dla spraw y publicznej, nie w a h a ł się sięgnąć do tak niepopularnego iwlśród szlachty pogłównego, do-: piero n a ‘sam ym końcu m iała konw okacja przystąpić do ustanow ienia są ­ dów kapturow ych I8).

Sejmiki przedkonw okacyjne rozpoczęte wśród takich głosów, idących od sfer. kierow niczych, przeciągnęły się w skutek niepogody i wygodnej opie­ szałości szlacheckiej niem al do przedednia konwokacji.Choć nie brakow ało, jak zwykle, niew czesnych w ystąpień, nie liczących się należycie z tru d n o ­ ściam i i w ym aganiam i bieżącej chwili, n a ogół przebieg obrad w y p ad ł spo­ kojnie, bez ostrzejszych zgrzytów agitacyjnych czy jaskraw szych powi­ k ła ń partyjnych. Z n a tu ry rzeczy najżyw szy oddźwięk n a zagadnienie

nie-10) Stom do cesarza, W arszawa, 29. XI. 1673: „etliche der vornehm bsten fangen an zu reden, dass m it Restitution der Festung K am ieniec (w elche ver- m ög ihrer ihrer M einung nach erhaltener so herrlicher victorr von der Porte leich t zu erlang sein wurde) der Friede zu schliessen...“, rps Arch. Wied. P o ­ lonica, Fase. 41, III, oryg.; Sobieski do sejm ików przedkonwokacyjnych, Lwów, 20. X II. 1673, АН. II2, 1354— 1356, nr 511; biskup And. Trzebicki do. Mich. Czernego, s-ty pam aw skiego, „w zamku bożeckim “, 21. XII. 1673, str. 1356, nr 512.

Cytaty

Powiązane dokumenty

przyszłym tygodniu zajęcia będą mieć dziewczynki, dlatego materiały do zajęć będą umieszczone w Zespole Wychowanie do życia w rodzinie kl.4a w kanale WDŻ kl.4a

Po spotkaniu z Przedstawicielami GSK Commercial, Polskiej Unii Onkologii oraz Agencji Hill and Knowlton, na którym wy- jaœniono sporne kwestie, Urszula Jaworska stwierdzi³a:

Każdy Uczestnik zgłaszając Zadanie Konkursowe (dalej także „Utwór”) do Konkursu oświadcza, że jest jego autorem oraz posiada prawa autorskich do Utworu, który

[r]

Zgłaszają się do organizato- rów, proponują danego poetę i wska- zują miejsce, gdzie odbędzie się otwarte spotkanie. Takim „mieszka- niem&#34; mogą być zarówno domowe

Zawarte w czwartym rozdziale książki („Migracje międzynarodowe jako czynnik zmian kultury społeczności lokalnej”) analizy oparte są w dużej mierze na

Siła Magnusa F M - występuje przy podkręconych piłkach, poniżej krytycznej prędkości, czyli kiedy opór powietrza jest laminarny. Jest ona skierowana prostopadle

aktyw poza redakcyjny nowego dwutygodnika to w pierwszym numerze „Pod wiatr” znalazł się także materiał innego dziennikarza „Sztandaru Ludu”, Ryszarda