185
ludzi.. Faktorzy, kom isanci, konwojenci towarów, skupyw acze w służbie Zakonu prowadzili jednocześnie sw oje w łasn e interesy. O m aw iając ich działalność znowu ukazuje autor ich bliskie powiązania gospodarcze i rodzinne z członkami Zakonu. Działali ci faktorzy od X I I I do poł. X V w. w Szkocji, A n glii, Bruges, Lubece, In flantach, a od przypadku do przypadku na terenie Nowogrodu, Ukrainy, Polski, przy czym stwierdzenie przypadkowości odwiedzin tej ostatniej budzi zastrzeżenia u czytelnika. Szkoda też że praca, która om aw ia głów nie perypetie życiow e po szczególnych osób, nie zawiera indeksu osobowego, który ułatw iłby korzystanie z niej. Ogólnie rzecz biorąc tezy autora o powiązaniu m ieszczaństwa hanzeatyckiego z K rzyżakam i i spółek kupieckich z interesami szafarstw są interesujące i mogą rzucić now e światło na genezę krzyżackiej potęgi finansow ej w X I V w . O czyw i ście w ypadnie się też zgodzić z końcow ym w nioskiem autora o upadku handlu za konnego w związku ze wzrostem m iast; staw ał się w tedy coraz bardziej uciążliwąkonkurencją i miasta pruskie nie tylko w ycofały się z udzielania p o m o c y gospodar czej, ale otw arcie w ystąpiły przeciw K rzyżakom . B yło to jedną z w ażniejszych przyczyn w ybuchu w o jn y 13-letniej, co ostatnie prace badaczy polskich — nieznane autorowi — ( M a ł o w i s t , B i s k u p ) szczególnie w yraźnie ukazały.
H en ryk Sam sonow icz
Henryk G r a j e w s k i , K o m ite t Emigracji P olskiej z 1848 roku (Nieznana karta z d ziejów W ielk iej Emigracji), Łódzkie Tow. N aukowe, W yd ział II, nr 34, Ossolineum , W ro cła w 1960, s. 17ІЇ.
N iew ielki zespół akt Kom itetu Em igracji Polskiej z 1848' roku, przechowany w Bibliotece Polskiej w Paryżu, stanowi rzadki dziś przykład spuścizny poszczegól nej organizacji em igracyjnej, która dochow ała się m niej więcej w kom plecie. K o rzystało z tych akt jak dotąd kilku historyków (do wyliczonych na s. 8— 9 można by jeszcze dołączyć V. Ž á č k a ) , ale każdy z nich szukał w odnośnych trzech tecz kach m ateriału do swego własnego, ubocznego tematu. W arto więc było napisać na podstaw ie tych akt m onografię samego Kom itetu — niezależnie od tego, ja k by kto oceniał rolę i wagę sam ej instytucji. D odajm y, że ze zbiorów paryskich nie każdemu dziś łatw o korzystać; tym bardziej w ięc przyda się nam m onografia, któ ra pow ołuje się n a ich zawartość.
Oprócz protokołów i körespondencji K om itetu Em igracji Polskiej autor oparł się na prasie em igracyjnej i krajow ej z 1848 roku, a w pewnej mierze korzystał także z prasy francuskiej i niem ieckiej. G dy idzie o czasopism a em igracyjne, w większości zawiesiły one swą działalność ju ż w początku rew olucji. W wykazie innych zużytkowanych źródeł (s. 163— 164) znajdziem y pew ną ilość rzadkich bro szur i ulotek, nieliczne pam iętniki i w ydaw nictw a korespondencji. Autor nie podjął kwerendy wśród ineditów , archiwalnych i bibliotecznych — poza sam ym archiw um K om itetu i jedn ym (drugorzędnym) rękopisem ze zbiorów Czartoryskich. Na wstę pie zastrzegł się, że nie zam ierza pisać dziejów całej em igracji w dobie W iosny Ludów, że w związku z tym o aktyw ności Hotelu Lam bert i Tow . Dem okratycznego mówić będzie o tyle tylko, „gdy kojarzy się ona bezpośrednio z działalnością K o m i tetu Em igracji Polskiej lub gdy badane źródła pozw alają bądź wypełnić luki istnie jące dotąd w dziedzinie poznania dżiejów tych stronnictw, bądź poddać rewizji niektóre błędne lub nieścisłe ustalenia daw niejszych badaczy“ (s. 10). Z takim za łożeniem autora m usim y się pogodzić, choćbyśm y naw et wyrazili żal, że się nie podjął szerszego ujęcia tem atu. W praktyce jednak autor nie zrealizował w pełni
186
R E C E N Z JEi tego ograniczonego założenia. Rękopiśm ienna spuścizna innych em igracyjnych śro dow isk zawiera bow iem dość obfite m ateriały odnoszące się do sam ego K om itetu Em igracji Polskiej, naśw ietlające jego działalność w sposób zapew ne stronniczy, ale przecież w art konfrontacji z aktam i K om itetu. W chodzą tu w grę zarówno akta H otelu Lam bert, ja k i papiery Legionu M ickiew icza (też w Bibliotece Polskiej w Pa ryżu), ja k korespondencja J. N. Janowskiego, Zaleskich, K oźm ian ów (w Krakow ie), ja k archiw um I. Niedźw ieckiego (w Kórniku). D odam , że W ład ysła w M ickiew icz w sw ej znanej książce o Legionie ogłosił dłuższą i bardzo ciekawą relację o zaw ią zaniu Kom itetu Em igracji Polskiej, do której autor nie dotarł. N a skutek tej nie pełnej kw erendy ocenia on działalność sw ojej instytucji głów nie przez pryzm at je j własnych papierów, co daje z konieczności obraz jednostronny *.
O pow iadanie zaczyna się od 26 lutego 1848, tj. od dnia gdy po zw ycięstw ie re w olu cji w Paryżu grupa Polaków pod przew odnictw em gen. Dwernickiego udała się złożyć hołd Rządowi Tym czasow em u, polecając m u sprawę polską. Ta dem on stracja stała się istotnie punktem w yjścia dla zawiązania Kom itetu Em igracji Pol skiej. A przecież źle się stało, że autor nie cofnął się poza tę datę. K om itet Em i gracji nie zrodził się z niczego, pow stał w określonym środowisku politycznym, które m iało sw oją charakterystyczną prehistorię.
Było to środowisko tzw. „półśrodkow ców “ . A u tor zna ten term in (por. s. 16), choć się nim nie posługuje i choć przesuwa na sam koniec książki jego charakte rystykę i ocenę. W zasadzie byli to ludzie, którzy przy nastawieniu dem okratycz nym i republikańskim uchylali się jednak od jasnego podejm ow ania problem ów społecznych. Ludzie tacy nie m ogli się zgodzić ani z obozem Czartoryskiego, ani z Tow . D em okratycznym . Stanowili oni centrum em igracji; trzeba jednak pamiętać, że ku ow em u centrum graw itow ały rzesze w ychodźców niezdecydowanych, niechęt nych politykowaniu, oraz jednostki ambitne, skłócone z tych czy innych przyczyn z partiami skrajnym i i szukające właśnie w centrum politycznej kariery. Takim był gen. Dwernicki, który począwszy od 1832 r. w ielokrotnie staw ał na czele prze różnych centrowych kom itetów. Szkoda, że autor szkicując na s. 34— 36 sylwetki najczynniejszych członków K om itetu pom inął w łaśnie najbardziej typow ego z nich, Dwernickiego. Przypom nienie jego wcześniejszych poczynań rzuciłoby też światło na los K om itetu z 1848 roku, który zm arniał ja k wszystkie poprzednie, zrodzone pod nieszczęśliwą firm ą popularnego zw ycięzcy spod Stoczka.
W racając do stanu em igracji polskiej w przededniu rew olucji lutow ej należało zacząć od przypomnienia, że w ielki wstrząs 1846 roku doprowadził do popularyzacji obozu centrowego. W iększość tzw. Zjednoczenia Em igracji Polskiej w stąpiła do TDP, m niejszość — do Trzeciego M aja. Poza tym i dw iem a form acjam i pozostali zaw sze jeszcze dość liczni niezdecydowani oraz ludzie, którzy z różnych pow odów zerwali kiedyś z lew icą (lub z prawicą) i nie kw apili się do niej z powrotem . K ied y w y buchła now a rew olucja, która zgalw anizow ała rzeszę biernych dotąd em igrantów, ci w łaśnie „ex-człon kow ie“ różnych stow arzyszeń narzucili się im na przywódców. T ę sytuację należało mocno podkreślić; tłum aczy ona zarówno fakt zawiązania K o m i tetu, ja k i trudności, z którym i się borykał, i bezpłodność jjego poczynań.
Pierw szy, „tym czasow y“ K om itet Em igracji Polskiej z ośmiu członków został obrany przez aklam ację 27 lutego. W 2 dni potem, 1 m arca przekształcił się on w K o m isję Tym czasow ą w nieco innym składzie. Trzy dalsze głosowania z 5, 9
1 Z pom iniętych w końcow ym zestawieniu, a użytecznych opracow ań wskażę m .in. szkic M . H a n d e l s m a n a o Tom aszu M alinow skim (w aneksie do arty kułu o M anifeście z Poitiers, „W ied za i Życie“ , 1936) oraz książkę M . S e r e j s к i e - g o o Karolu H offm anie. Słabo też reprezentowane są francuskie opracowania dziejów rew olucji lutow ej.
R E C E N Z JE
187
і 12 m arca doprow adziły do utworzenia now ej K o m isji „P rzygotow aw czej“ . Ta ostat nia 27 marca ustąpiła nareszcie m iejsca w łaściw em u K om itetow i. Z siedmiu jego członków czterech po kilku dniach ustąpiło, a na ich m iejsce dokooptowano trzech nowych. W kw ietniu i m aju K om itet urzędow ał bez zm ian (większość em igrantów opuściła w tedy Francję). W czerwcu w raz z nap ływ em świeżej fali w ychodźców odnaw iają się też pom ysły now ych w yborów , tym razem bez wyniku. T ak więc od końca lutego do początku kw ietnia m am y w ciągu 5 tygodni coś siedem zmian w kierownictw ie naszego obozu. P rzew ija się przez te w szystkie kom isje i kom i tety ogółem 16 osób. W śród nich (cytując tylko w ybitniejszych) Zaleski i H offm an wyw odzili się z prawicy, D wernicki i H łuszniew icz to typow i centrowcy, D zw on- kowski należy do m łodej em igracji. A le z sześciu członków, którzy zostali w K o m i tecie od kw ietnia 1848 r., pięciu należało do „w ychodźców “ — nie tylko z Polski, ale i z TDP.
A u tor dostrzega ten fakt, ale nie w yciąga zeń w szystkich w niosków . Skłonny jest sądzić, że ludzie ci w yszli z T ow arzystw a „m oże dlatego, że było ono zbyt arbitralne, doktrynerskie i nietolerancyjne“ (s. 33). Gdzieindziej akcentuje, że ich usunięcie z T D P nastąpiło „jed y n ie z powodu różnicy poglądów na kw estie taktyki politycznej“ , nie zaś ze w zględu na różnice w poglądach społecznych (s. 157). A prze cież analiza konkretnych okoliczności, w jakich doszło do ich zerw ania z TD P po zw ala na w iększą precyzję. Z pięciu osób, o które tu chodzi, Płużański w yszedł z -.Towarzystwa w 1835 r., gdy kierownictw o jego przeniosło się z Paryża do Poitiers, tzn. gdy w ziął w nim udział kierunek um iarkowany. Garnysz, skreślony z Tow arzystw a w 1839, interesow ał się francuskim socjalizm em utopijnym . B yć m o że, że ci dw aj odeszli z T D P raczej „na lew o“ . A le stało się to na w iele lat przed 1848 rokiem i nie widać, by po wystąpieniu któryś z nich podejm ow ał działalność w duchu bardziej od TD P radykalnym . Natom iast N iew ęgłow ski został usunięty z Tow arzystw a w 1837 r. w raz z całą Sekcją Panteon za próbę przeciągnięcia jej do M łodej P olski; M alinow ski i Jakubowski — w 1846 r., za opozycję w obec planów powstańczych W ersalu. Ci trzej ludzie w yszli z T D P „na praw o“ — i to bynajm niej nie z taktycznych w zględów . M alinow ski w Centralizacji W ersalskiej był katego rycznym przeciw nikiem prób rew olu cji społecznej, a Jakubowski b ył jego głów nym poplecznikiem. To czyni zupełnie jasnym , czemu K om itet „odsuw ał na drugi plan i odkładał na okres późniejszy problem atykę społeczną, podporządkowując ją sprawie narodow ej“ (s. 156).
N a s. 138 w przypisie autor stwierdza, że Jakubowski był m asonem . W a rto było w ykorzystać ten szczegół przy charakterystyce członków K om itetu : bo jeśli był m asonem Jakubowski, to zapew ne i M alinow ski, tak ściśle z nim zw iązany. O m a- soństwo (w zw iązku ze śmiercią Lelew ela) posądzono także Hłuszniew icza. Być może, iż te filiacje nie m iały większego w pływ u na działalność K om itetu ; w każ dym razie m ów ią one coś o zw iązkach m iędzy członkami, o ich tendencjach, o m o żliwościach zabiegów i uzyskiwania francuskiej pom ocy. N ie widać zresztą z przy toczonych przykładów, by ow e m ożliwości polskich „braci“ sięgały zbyt daleko.
Książka G rajew skiego składa się z czterech rozdziałów, z których pierw szy za j m uje się utworzeniem K om itetu, drugi — stosunkam i jego z em igracją, trzeci (n a j obszerniejszy, blisko połow a książki) — aktyw nością jego agentów, wreszcie ostat·1· ni — schyłkiem działania. Zagm atw ana historia kolejnych w yborów , z których w yłonił się K om itet, została odtworzona w oparciu o lakoniczne protokoły odnoś nych zebrań i pełne niedom ów ień insynuacje prasowe. A u tor nie zawsze um ie so bie poradzić z tym skąpym zasobem źródeł; w ysu w ając różne przypuszczenia za strzega się, że rzeczywistych przyczyn całego zam ieszania „nie da się ustalić“ . A le naw et nie odw ołując się do nieznanych autorowi archiw aliów łatw o przecie stw ier
188
dzić, że wszystkie zw arte ugrupowania em igracyjne robiły, co tylko m ogły, aby prze szkodzić wyłonieniu się jeszcze jednego, konkurencyjnego organu, któryby od nich odciągał potencjalną centrową klientelę. Czynni tu byli nie tylko czartoryszczycy i TD P, ale i agenci Rybińskiego, tow iańczycy i ultram ontanie. N iektórzy z tych agen tów dawali się obrać do now ej władzy, być m oże w charakterze „w tyczek“ (H off m an!) i w ycofyw ali się nie dostrzegłszy dla siebie w idoków . Z danych przytoczo nych przez autora można gdzieniegdzie w ysnuw ać dalsze wnioski. Tak w ięc na s. 18 m am y pełne zestawienie głosów oddanych 9 m arca na 4 członków K om isji Przy gotow aw czej. G łosow ało 351 osób, tym czasem sum a głosów oddanych wynosi 1046 Oznacza to, że nie w szyscy głosujący wypisali na kartkach sw ych po 4 nazwiska, dlatego m. in. nikt nie uzyskał tego dnia niezbędnej dla w yboru liczby głosów. N a stępnie m ożna dedukować, że na sali znajdow ał się obserwator z ramienia TDP. który złożył „dem onstracyjną“ kartkę z nazw iskam i: W orcell, Darasz, L elew el, Z w ier- kowsiki; że zw arta grupa 16 towiańiczyków głosow ała na M ickiew icza i Różyckiego.
K om itet ukonstytuowany z takim trudem w początku kw ietnia czynny był na dobrą spraw ę 3 miesiące. Po paryskim powstaniu czerw cow ym zaczyna się jego agonia, na co w skazuje choćby m alejąca liczba posiedzeń (s. 33). W tym krótkim czasie K om itet zdziałał, praw dę rzec, niew iele. Rozległai korespondencja, jaką otrzym yw ał z em igracji (ob. rozdział II), jest interesująca dla poznania tego środo w isk a; ale w idać przecież, że była pozbawiona politycznego znaczenia. Przew ażają w niej prośby o w sp arcie2 oraz oferty różnych pom yleńców . Do każdej em igracyj nej instytucji m usiały w pływ ać setki takich listów. Przyzwoite załatw ianie ich — przy pustej kasie — było obowiązkiem na ogól m ało produktyw nym . Przez kasę K om itetu przeszło (s. 143) około 12 tys. franków . Rachunki jego się nie dochowały. Szkoda, że autor nie próbow ał zestawić wszystkich odnalezionych w zm ianek o w p ły wach i wydatkach. Bardzo trudno oceniać jakąś instytucję, póki nie w iem y, skąd brały się jej fundusze, ile w ydała na kancelarię i korespondentów, ile na wspaťeia, ile na polityczną robotę.
Stałych korespondentów czy agentów m iał K om itet kilku; z nich zw łaszcza ba w iący w N iem czech Reitzenheim i Dybow ski pisali często i interesująco. N iezależ nie od tego, jakie sobie przypisyw ali zasługi, było coś racji w sądzie B arzy k o w - skiego o Reitzenheim ie: „który i sam przez się, i przez osoby, które reprezentuje, nie jest w cale w a żn y m “ (s. 84).
Z a bezowocność robót Kom itetu nie m yślim y winić jego członków, ludzi su m iennych, poczciwych i przyzwoitych. N ie wystarczy jednak powiedzieć (s. 157), że warunki, w których działał K om itet, „z góry w łaściw ie skazyw ały jego usiłowania na klęskę“ . Prawda, że sprawa polska w 1848 r. przegrała wraz z rew olucją euro pejską; przegraną skończyły się wówczas wszystkie polskie poczynania. A le zanim doszło do przegranej, TD P wm ieszało się przez swoich ludzi w wypadki poznań skie i galicyjskie. Czartoryski prowadził rozległą grę: od R zym u i Londynu po Stam buł i Bukareszt. Sam otny M ickiew icz niem al o w łasnych siłach postaw ił ча nogi legion polski w e W łoszech. Ci konkurenci naszego Kom itetu angażow ali się w w ypadki i zdobyw ali naw et na sw ój cel fundusze. K om itet uchylał się od sa m odzielnej akcji politycznej. W id ać to na przykładzie jego stosunku do W ło c h : K om itet 27 kw ietnia w yraził dla nich sympatię, ale sprzeciwił się w spółpracy z W łocham i, aby nie przeszkadzać działaniom, „jak ie G alicja i K rakow skie z dw o rem austriackim zaczęły i z pew nym już skutkiem dalej prow adzą“ (s. 57). Ta
2 Zgłaszali się do Kom itetu w nadziei otrzym ania paru franków i ludzie z innych obozów, np. czartoryszczyk Forster (s. 112), związani z M ickiew iczem — S typu łkow - ski (s. 58) i M atuszew icz (s. 140).
139
proaustriacka uchwała zapadła nazajutrz po zbom bardow aniu K rakow a przez Austriaków !O dsuw ając się od współudziału w rew olucji K om itet w racał do swoich zabie gów około jednoczenia em igracji, i to w oparciu o najbardziej sypkie i niew ydolne elementy centrowe. Po kilkunastoletnim doświadczeniu m ógł b ył przewidzieć, że to darem na praca. D odajm y, że ta em igracja tłum nie opuszczała Francję. W marcu z Polonią paryską jako z rew olucyjną siłą pow ażnie jeszcze liczył się Lam artine. W kwietniu Centralizacja, rów nie jak H otel Lam bert zostawili w Paryżu już tylko obserwatorów. W m aju garstka pozostałych tu P olaków nie m iała żadnego w pływ u n a rozstrzygające się w ted y wydarzenia. W czerwcu zaczęła napływać do Francji now a em igracja; wów czas okazało się, że K om itet paryski nadal nie jest w stanie ani pokierować nią, ani zabezpieczyć jej bytu. A u tor sądzi, że „prawdopodobnie w końcu listopada K om itet Em igracji Polskiej przestał istnieć“ (s. 156). Po praw dzie ślady jego działalności po 10 sierpnia (data rezygnacji sekretarza Garnysza) są wręcz nikłe. Siłą bezw ładności przychodzą jeszcze na jego adres listy, których nie m a kom u załatwiać. Z d aje się, że K om itet zam arł nie zdobyw szy się na to, żeby się form alnie rozwiązać.
Z e spraw drobniejszych: relacje o stosunkach Kom itetu z Rządem Tym czasow ym , jego zabiegach zw iązanych z Legionem , z m anifestacją 15 m aja itd. w ym agałyby dokładniejszego zestawienia z rów noczesnym i zabiegam i innych organizacji polskich w tychże sprawach. Jest do tego m ateriał drukowany, m.in. w „D em okracie P ol skim ’1 z 12 września 1848, w protokołach Rządu Tym czasow ego, w książce H a n d e l s m a n a o Czartoryskim . Bez tego tła porów nawczego trudno ocenić w ysiłki samego Kom itetu i trudno też zrozum ieć decyzje w ład z francuskich. H andelsm an podaje też więcej szczegółów o m isji W aligórskiego do Sztokholm u, wspom nianej na s. 49 z pow ołaniem się w yłącznie na F e l d m a n a . W ykrzyknik jednego z Polaków na audiencji z 26 marca u Lam artine’a : N ous partirons sans
arm es!, cytow any za francuskim „M onitorem “ , był w yrazem zrezygnowanej zgody na żądanie Lam artine’a, a nie jakąś próbą polemiki (autor pisze na s. 27: „Jeden z Polaków m iał zresztą z m iejsca oświadczyć Lam artine’ ow i: »M y bez broni w y ruszym y«)“ . N ie całe wychodźstw o polskie w A n glii odniosło się przychylnie do obio ru Kom itetu, jakby to w ynikało z ujęcia na s. 41. Zarów no czartoryszczycy, jak i londyńczycy członkowie TD P pozostali na sw ych pozycjach. W zw iązku z zacią ganiem się P olaków do arm ii U S A w w ojnie z M eksykiem pisze autor na s. 49, że potępiał je „naw et um iarkowanie dem okratyczny »Dziennik N arodow y«“ . Otóż pom ijając fakt, że cała em igracja była w ogóle przeciw na zaciągom zam orskim , „Dziennik N arodow y“ w ystępow ał w tym wypadku raczej z pozycji konserw a tywnych.
O ochotnikach francuskich zgłaszających się do w alki o Polskę — przyjem nie nam dziś słuchać. Lecz m ów iąc o tych sprawach (s. 46— 7) nie trzeba tracić z oczu i okoliczności m aterialnych: szerzącego się w e Francji bezrobocia. Ten i ów Fran cuz zgłaszał się do polskiego Kom itetu w nadziei zabezpieczenia tą drogą utrzym a nia dla sw ej rodziny. Żołnierze Legii Cudzoziem skiej pod skrzydłem popularnej sprawy polskiej usiłowali w ydostać się z A fry k i. W zniosłe m otyw y splatają się z praktycznymi, gdy tylko wchodzą w grę zjaw iska m asowe.
O świadczenie N. Ordy o „kozakach krzyża“ , zobowiązanych do „zupełnej zakon nej czystości“ (s. 50), parodiowało zapew ne zabiegi w erbow nicze legionistów M ic kiewicza, którzy kładli szczególny nacisk na m oralne prowadzenie się „krzyżow ców “ . Cytat z listu N akw askiego zalecający, aby em igranci udający się do kraju przez Badenię nie m ieszali się z „robotnikam i“ , gdyż w Cham béry przeciwko robotnikom powstała „cała ludność“ — „kilku zabito, w ielu poraniono, a resztę do' więzień po
190
R E C E N Z JEpakowano“ (s. 72) — to szczegół bardzo ciekawy, ale proszący się o rozszyfrowanie. K ontakty Roberta B lu m a z em isariuszam i C entralizacji W ersalskiej przed 1846 r. (por. s. 80) są rzeczą ogólnie znaną, pisze o nich m.in. L i m a n o w s k i .
O pieczęci okrągłej z orłem używ anej przez Legion Borzęckiego (s. 103) można było dodać, że orzeł był bez korony (podobnie ja k w Legionie M ickiewicza).
K tóry Bonaparte przem aw iał w Zgrom adzeniu N arodow ym (por. s. 117) 23 kw iet nia 1848, nie trudno sprawdzić w „M onitorze“ (egzemplarz w B ibl. U n iw . W a rszaw skiego). E m igracja polska utrzym yw ała w ted y kontakt z N apoleonem , synem H ie ronim a 3.
O próbie zw ołania Sejm u w 1848 r. (por. s. 124) należało w yraźnie powiedzieć, że była to jednostronna im preza obozu Czartoryskiego.
Pałac Elizejski (s. 139) w Paryżu dopiero w końcu 1848 r. stał się siedzibą gło w y państw a. Przedtem służył za rezydencję bardziej i m niej w ybitnych osobistości. U m ieszczenie w n im biura Kom itetu Em igracji Polskiej nie daw ało tem uż K o m i tetowi żadnego szczególnego prestiżu.
Piotr Souté z Luizjany (s. 42 i indeks) — zapew ne Piotr Soulé (1802— 1870), zna ny później z radykalnych wystąpień dyplom ata amerykański.
Próby urządzenia now ych w yborów dó Kom itetu (por. s. 153) zostały przerw ane po powstaniu czerw cowym , w związku z ogłoszonym w ówczas zakazem zgrom a dzeń publicznych.
N iniejsze m arginesow e uwagi nie podw ażają głów nego zrębu twierdzeń autora; wskazują tylko, że jego m onografia K om itetu Em igracji Polskiej w ym agałaby jesz cze wielu uzupełnień. Jednakże i w tym stanie m oże ona okazać się cenną pomocą dla badacza, który zechce podjąć się kiedyś tak ważnego trudu: napisania politycz nej historii wielkiej Emigracji.
Stefan K ien iew icz
Claude F o h l e n , L ’industrie textile au tem p s du Second Em pire, Paris 1956, s. 534.
Praca C. F o h 1 e n a, ucznia E. L a b r o u s s e’a, jest pierwszą próbą syntezy rozw oju przem ysłu włókienniczego w e Francji w okresie II Cesarstwa.
Obszerna m onografia dzieli, się w łaściw ie na dw ie partie. Pierwsza, na którą składają się dw ie pierwsze części pracy, m a za zadanie om ów ienie stanu przemysłu tekstylnego w e Francji w latach pięćdziesiątych X I X w ., do 1860 włącznie. Ta' par tia została potraktowana przez autora tematycznie, przy czym dla głębszego w y jaśnienia zjaw isk cofa się on chronologicznie nawet do trzeciego dziesiątka lat ubiegłego w ieku. Pierw sza część pracy nosi tytuł — „Przedsiębiorcy i tow ar“ . W trzech rozdziałach zostało tu scharakteryzowane środowisko przedsiębiorców, zagadnienie kapitałów oraz organizacja handlowa. Charakteryzując poszczególne grupy przedsiębiorców w edług różnic regionalnych, religijnych i pochodzenia socjal nego — autor om awia także ich mentalność oraz zapatryw ania ekonomiczne. M ocno podkreślając wspólność zasadniczych poglądów Fohlen wyróżnia cztery zasadnicze grupy przedsiębiorców według kryteriów pochodzenia socjalnego. Są to m ianowicie: „patrycjat“ , „burżuazja“ (pochodzenia rzemieślniczego), „kupcy“ i „parw eniusze“ (spekulanci). O m aw iając zagadnienie kapitału autor podkreśla mocno znaczenie ro dziny i stwierdza, że kapitał tekstylny posiada charakter ..rodzinny“ , chociaż w co
* W „M onitorze“ znalazły się także nowe zarządzenia w ładz francuskich o zasił kach dla em igrantów.