M 28 . Warszawa, d. 8 Lipca 1888 r. T om V II.
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ."
W W arszawie: rocznie rs. 8 k w artaln ie „ 2
Z przesyłką pocztową: rocznie „ 10 półrocznie „ 5
Prenum erow ać m ożna w R ed ak cy i W szechśw iata i we w szystkich k sięg arn ia ch w k ra ju i zagranicą.
Komitet Redakcyjny stanowią: P. P. D r. T. Chałubiński, J. Aleksandrowicz b. dziek. Uniw., K. Jurkiewiczb.dziek.
Uniw.,mag K.Deike, mag.S. Kramsztyk,Wł. Kwietniew
ski, W. Leppert, J . Natanson i mag. A. Śldsarski.
„W szechśw iat11 przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch tre ść m a jakikolw iek zw iązek z nauką, n a następujących w arunkach: Za 1 w iersz zw ykłego dru k u w szpalcie albo jego m iejsce pob iera się za pierw szy ra z kop. 7 ’/2j
za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.
-^_d.r©s 15©d.a,ls:c3ri: IKIralsowsłsie-IFTzea.mieście, U STr ©S.
O M ETO D ZIE
BADANIA NAUKOWEGO.
Z abierając się do skreślenia a rty k u łu o m etodzie badania naukow ego dla W szech
świata, p rzystęp uję do roboty w pełnem prześw iadczeniu o zbyteczności takiego w y
k ła d u dla większości stałych pren u m erato rów tego popularnego pism a naukow ego; nie wolno mi bowiem pow ątpiew ać, że, o cenia
ją c należycie doniosłość badania naukow e
go, czytelnicy posiadają dostatecznie jasn e pojęcie o istocie n au k i i w iedzy i znają w y
bornie trudności, ja k ie w ypada przezw ycię
żać badaczow i p rz y zbieraniu rzetelnych wiadomości i u k ład an iu ich w system atycz
ną całość za pośrednictw em logicznie zw ią
zanych wniosków.
P rzekonałem się je d n a k z wieloletniej nauczycielskiej działalności, że młodzież poświęcająca się zaw odom o partym na ści
śle naukow ych podstaw ach, opuszczając ła wy uniw ersyteckie n ad e r często nie wynosi ze szkoły jasnego pojęcia o istotnych celach
n au k i i m etodzie naukow ej. P rzeciw nie ży
wi ona przekonanie, że zabierając w swoich k ajetach czystą esencyją w iedzy będzie ju ż przygotow ana do zaradzenia sobie we wszel
kich położeniach i potrzebach życia p ra k ty cznego. M am więc praw o przypuścić, że w yjaśnienie w k ró tk ich słow ach znaczenia rzetelnśj metody naukow ej dla wielu z m ło
dych adeptów n au ki przyniesie istotny p o żytek.—Żyw ię m ianowicie nadzieję, że po
dane poniżćj wywody nietylko u tw ierd zą w wielu pow ątpiew ających i niezdecydow a
nych przekonanie o znaczeniu nauki, jak o jedynego pewnego drogoskazu na m anow
cach życia praktycznego i um ysłowego, ale wskażą im także środki do odparcia za rzu tów, staw ianych bezustannie nauce w po
staci pozornie niezaprzeczonych tw ierdzeń przez zw olenników m istycznych poglądów i pew ną część prasy, rossiew ającą b ezustan
nie w publiczności bałam utne wieści i bajki, a to pod pozorem szerzenia „ośw iaty” (?).
N ietrudno też dowieść, że zasób w iado
mości, k tó ry m a stanow ić istotę wiedzy i w y
kształcenia ogółu społeczeństw a, sk ład a się z pstrej m ięszaniny n ad e r różnorodnych p o jęć, nieożyw ionych żadną m yślą przew o
dnią, albo conajw yżćj luźno ze sobą zw iąza
434 WSZECHŚWIAT. N r 28.
nych. W iadom ości te tylko w części są za
czerpnięte z czystych źró d eł naukow ych i trzeźw ych spostrzeżeń codziennego, o ta czającego nas życia, w n a d e r znacznej zaś części opierają się n a pow ierzchow nej ob- serw acyi, m ylnych doniesieniach i płytkiem rozum ow aniu. C odzienna rozm ow a p o to czna dostarcza nam tysiącznych dow odów tego w tw ierdzeniach gołosłow nych, spo
strzeżeniach pobieżnych, w n ajró żn o ro d n iej
szych poglądach, dążnościach, sym patyjach i an ty p aty jac h i n a d e r często ujaw niającej się zarozum iałości niek tó ry ch jed n o stek spo
łeczeństw a, której źródła najczęściej szukać w ypada w zadziw iajacej ignorancyi. N a j
w ym ow niej zaś świadczą o b ra k u zasad n i
czych poglądów n ader liczne dziw aczne zja
w iska w życiu społecznem naw et w śród k las „w ykształco nych”, a m ianow icie zabo
bony, skłonność do m istycyzm u i s p iry ty z mu, w iara w sztuki szalbierzów i guślarzów , w skuteczność kolorow ej elektryczności i wiele innych. M am nadzieję, że i w tym k ieru n k u a rty k u ł niniejszy w yw rze niejak i w pływ pożyteczny, je śli w padnie w ręce czytelnika w rażliw ego na oddziaływ anie praw dy.
Chcąc zdać sobie spraw ę z istotnego za d a
nia nauki, należy przed e w szystkiem u w zglę
dnie, że istn ieją różne n auki czyli raczej różne gałęzie jednój ogólnej nauki. O d p o w iednio do właściw ości za d an ia każdej n a u ki rów nież i stosow ana w niej m etoda b a d a nia byw a odm ienną, w części n aw et w y łą
cznie je j w łaściw ą. W y starczy tu w spo
m nieć o naukach historycznych, filologicz
nych, filozoficznych, przyro dniczy ch. W ię
ksza i najgłów niejsza część ty ch n au k obję
ta jest p ro g ram atam i najw yższych zakładów naukow ych czyli u n iw ersy tetó w i akadem ij.
„U n iv ersitas” stanow i w łaśnie głów ny zb io r
n ik dla w szechstronnej „u n iw e rsaln ej’’ wie
dzy ludzkiej, z którego roschodzą się u ży źniające strum ienie i odnogi n a w szystkie strony um ysłowo pracującego św iata. T a k i zbiornik centralny nie je s t zew nętrznym tylko czysto form alnym łącznikiem pom iędzy po- jedyńczem i naukam i, ale re p rezen tu je w sa
m ej rzeczy ośrodek, w którym się schodzą w szystkie prom ienie je d n e j ogólnej n au k i, szukającej czystej, szczerej, bezw zględnej p ra w d y i posługującej się uniw ersalnem n a
rzędziem badania, t. j. logiką czyli z d ro wym rozum em .
Lecz czy istnieje w rzeczy samej je d n a zasadnicza i bezw zględna praw d a, czy logi
ka stanow i jed y n e pew ne narzędzie pozna
w ania, je d y n y środek do osięgnięcia n ie
om ylnych wiadomości? P rzecież codzienne dośw iadczenie uczy nas, że ile głów my
ślących, tyle istnieje różnych poglądów , a „zdrow y ro zu m ” p ła ta ludziom bezustan
nie niespodziane figle. W ięc pojęcie o bez
w zględnej praw dzie należy do urojeń, na zdrow y rozum spuścić się nie można? Istn ie
j ą więc różne postaci praw dy, różne m eto
dy logiczne o jednakow ej wartości? P rz y puściw szy tak ą różnorodność p ra w d y czyli rów noupraw nienie różnych poglądów i za
sadność różnych metod logicznych czyli spo
sobów w nioskow ania, niepodobieństwem będzie w yjaśnić, jak im sposobem człow iek nabyw a zdolności do d ziałania w kieru n k u z g óry obliczonym dla osięgnięcia jasno w y tkniętego celu i ja k w ogólności ludzie, pomimo wręcz przeciw nych poglądów , zd o ła ją porozum iew ać się pom iędzy sobą. N a
leży więc koniecznie p rzy jąć, że istnieją p rzynajm niej pewne p ra w id ła regulujące bieg objaw ów w świecie fizycznym i ducho
wym i pew ne zasadnicze form y w nioskow a
nia. T ak i pogląd w samej rzeczy n a jb a r
dziej je s t rospow szechniony w społeczeń
stwie. P rzy p u szczają m ianowicie, że istnie
j ą n ieprzeb yte przepaści pom iędzy światem nieożyw ionym i żywym, pom iędzy o b jaw a
mi życia fizycznego i objaw am i duchowem i;
że każda z tych sfer rządzona je s t właści- wemi sobie praw am i i dla rospoznaw ania ich objaw ów należy zastosow ać właściwą logikę, odm ienny sposób badania. P ie rw szą p rzepaść n au k a w ypełniła w ciągu osta
tniego pół w ieku ju ż w znacznej części za- pomocą m etody badania, k tó ra w zastoso
w aniu do fizyki i chem ii w ydała ju ż wcze
śniej najśw ietn iejsze rezu ltaty i okazała się
najskuteczniejszem narzędziem postępu n au
kow ego i przem ysłow ego. Nie pozostaje też
żadnej w ątpliw ości, że postępując po raz
w ytk niętej d rodze, zdołam y coraz głębiej
w n ik nąć rów nież i w ta jn ik i procesów ży
cia. D ru g a zaś przepaść w ydaje się dotąd
nied ostępną i pozostawia jeszcze szerokie
pole d la bujnej fantazyi i śmiałej spekula-
N r 28. WSZECHŚWIAT. 435 cyi. Istn ieją je d n a k i tu pew ne pasm a ł ą
czące jej brzegi, chociaż dotąd jeszcze zbyt w ątłe, ażeby można po nich śmiało p rz e p ra wić się na przeciw ną niedostępną stronę.
P rzyjm ow ana daw niej fundam entalna różni
ca pom iędzy um ysłow em i objaw am i u zwie
rz ą t (niew łaściw ie oznaczanem i zbiorow em m ianem in sty n k tu ) i refleksyją u człow ieka, nie dała się utrzym ać przed sądem surow szej k ry ty k i. Zboczenia um ysłowe u ja w niające się pod wpływem alkoholu i n a r kotyków , p rzy patologicznych zmianach i uszkodzeniach mózgu, w gorączce i przy różnych innych cierpieniach cielesnych do
wodzą w yraźnie ścisłego, chociaż dotąd jesz
cze wielce zagadkow ego zw iązku, pom iędzy fizyczną i duchow ą stroną organizm u lu d z kiego.
W e w spom nianych zakresach w iedzy spo
tykam y się więc z nieprzezw yciężonem i do
tąd trudnościam i, ze sprzecznościam i w o k re
ślonych powyżój poglądach, k tóre b y strze j
szy um ysł stara się w yrów nać i załagodzić.
Zastanaw iając się nad tak zw aną harm oniją w układzie i ru ch u w szechśw iata, nad za
leżnością św iata organicznego od u stro ju ku li ziem skiej, nad rozw ojem ta k u rozm ai
conych form życia, nad pow staw aniem spo
łeczeństw ludzkich, ich mowy, rolnictw a, przem ysłu, urządzeń etycznych, n aro d o wych i politycznych, mimowoli przychodzi
my do wniosku, że w szystkie ta k rozm aite objaw y zostają w pew nej wzajem nej pi-zy- czynowej zależności i z w ielkiem zadow ole
niem czytujem y dzieła, w których przeni
kliw y gienijusz usiłuje nam w skazać nić przew odnią w labiryncie fizycznego i oży
wionego św iata, w yjaśnić nam praw idłow y bieg i sym etryją w rojącem się m row isku objawów ruchow ych wszechświata.
W spom niane wyżej sprzeczności w poglą
dach na podstaw y naszej wiedzy, t. j. z j e dnej strony dążność do w ytw orzenia sobie ogólnego harm onijnego poglądu czyli p rz e
konanie o istnieniu ogólnych praw ideł r z ą dzących całym wszechświatem, jednój ogól
nej praw dy i możności rospoznaw ania tych praw zapomocą prostej logicznej metody, z drugiej zaś strony przypuszczenie o ró ż
nych postaciach praw dy, o różnych i rów no
upraw nionych m etodach logicznych, zniew a
lają z konieczności dogruntow niejszego b a
dania różnych źródeł poznawania, staw iają nam jak o najistotniejszy w aru nek poznaw a
nia wyjaśnienie rozw oju i pow staw ania w ie
dzy w ogólności. Można tylko w tenczas rosstrzygnąć p ytanie, czy wiedza je s t p e wną, stanow czą i bezgraniczną, czyli też chw iejną, złudną i ograniczoną, jeżeli d o kładnie poznamy je j źródła, rozw ój, w a ru n ki i sposoby je j pow staw ania.
Szczegółowy rozbiór tych kwestyj p rz e kroczyłby je d n a k nietylko zakres zadań n i
niejszego pisma, ale w ym iary naszego a r ty ku łu w yrosłyby daleko poza objętość a rk u szowego tygodnika. P rócz tego nie ośmie
lam się w kraczać zb yt daleko w granice nie
zupełnie sw ojskiej mi dziedziny, t. j. filozo
fii, a szczególnie m etafizyki, do której w ła
ściwie należy nietylko rozbiór samego p o ję cia wiedzy i poznaw ania, ale także ro zb iór najistotniejszych pierw iastków poznaw ania, t. j. pojęć przyczynowości, czasu, p rz e s trz e ni, nieskończoności i t. p. O graniczam się tu dlatego na zaznaczeniu najistotniejszych tylko mom entów w tym k ieru n k u , a m iano
wicie następujących:
C ała nasza wiedza w ypływ a z dośw iad
czenia (experientia, E rfah ru n g ). D o św iad
czenie rospoczyna się od początku sam o
dzielnego życia, powoli się ustala, u ro zm ai
ca i zapom ocą rozw ijającej się coraz wyżej zdolności dyjalektycznej zam ienia się w po
znanie i wiedzę. Idee w rodzone nie istn ie
ją , należy tylko przyjąć w rodzoną zdolność do w ytw orzenia zasadniczych pojęć za po
średnictw em bezustannie pow tarzających się spostrzeżeń. O statnie pow stają znów p rzy pomocy zmysłów i zostają poczęści odniesione do naszego własnego o rganiz
mu (ja k o uczucia), poczęści do w pływ ów zzew nątrz na nas oddziaływ ających. Do najpierw otniejszych a zarazem n ajogólniej
szych i najczęściej pow tarzających się spo
strzeżeń należą w pierw szej gru p ie uczucia głodu i sytości, bólu lub stan u p rzy k reg o i zadow olenia i t. p., w d ru giej g ru pie p o w stają n ad er szybko pojęcia przyczynow o
ści, ruchu, przestrzeni, istniejącego zew nątrz nas przedm iotu, wolniej zaś ro zw ijają się pojęcia czasu, liczby, zdolność do ro zró żn ia
nia kolorów i t. p. Nowe zawilsze pojęcie,
wyższa zdolność rozw ija się przy pomocy
ju ż wcześniej nabytej pierw otnej zdolności.
(Należy tu mleć na uw adze, że w y ra zy zdol
ność i pojęcie byw ają używ ane w n ad e r róż- nem znaczeniu; siatków ka czyli zakończenie nerw u w zrokow ego w oku posiada n iew ąt
pliw ie w rodzoną zdolność do appereepcyi czyli poczucia barw ; zdolność do rozróżnia
n ia barw ro z w ija się dopiero w pierw szych latach życia; ab stra k cy jn e pojęcie b a rw na
byw a się ta k samo, ja k i inne abstrak cy jn e pojęcia, dopiero p rz y większej dojrzałości um ysłu i zeb ran iu obszerniejszej wiedzy, ja k w tym p rz y p a d k u np. po oswojeniu się z zasadam i fizyki i optyki).
T ym sposobem nabyw a się pow oli coraz obszerniejszy zasób wńedzy, który w um yśle system atycznie się u k ład a w g ru p y wedle podobieństw a objawów i przy pom ocy zasa
dniczego pojęcia o przyczynow ości. P rz y zw yczajam y się do szukania przyczyny każ
dego objawu, a nabyw szy raz tego dośw iad
czenia zużytkow ujem y j e do celow ego dzia
łania. (M łode dziecię poznaw szy p rz y czy nę bólu lub innego p rzy k reg o uczucia, stara się je j unikać, poznaw szy źródło zaspokoje
nia g łodu potrafi je rychło w yszukać i t. d.).
Do ustalenia, p ogłębienia i rosprzestrzenie- nia w iedzy niezm iernie się p rzyczynia u m ie
ję tn e pokierow anie um ysłu przez inną, już dośw iadczeńszą osobę, w w ieku dojrzałym zaś przez książki.
P rz y takiem kształceniu um ysłu n ajw a ż
niejsze znaczenie ma n ietylko w ielki zasób pam ięciow ego m atery jału , ale rozw ój b y strej i w ielostronnej d y jalek ty k i czyli w p ra
wy syntetycznej (zdolności do rozum ow ania t. j. do porów nyw ania objaw ów fizycznych i um ysłow ych pom iędzy sobą i w yszukiw a
nia w zajem nego i przyczynow ego ich zw iąz
ku) i zdolności spostrzegaw czej.
W e d le wyżej wyłożonego, nie może więc ulegać w ątpliw ości, że isto ta lud zka, pozo
staw iona od urodzenia w zupełnej je d n o sta j
nej samotności, nie b y łab y w stanie zebrać wielostronniejszego dośw iadczenia i ro zw i
nąć zdolności um ysłowych. C ałego podstaw o
wego m atery jału dla wiedzy d ostarcza do św iadczenie, pamięć go zachow uje, d y jalek - ty k a zaś m atery ja ł surow y analitycznie ro z biera, um iejętnie porządkuje i przez to p a mięci u ła tw ia u k ład an ie go w system atycz
nie uporządk ow anych je j skrytkach (kate- g o ry je), z k tó ry ch w razie potrzeby pod
436 N r 28.
| wpływem woli i biblijotekarza „samowie- d zy ” się wydobywa. O objawach, k tó re n i
gdy nie oddziałały na nasze zm ysły lub n i
gdy nie w ystąpiły w naszej duszy, nie zd o
łam y w ytw orzyć sobie pojęcia. C hcąc zdać sobie spraw ę z jak ieg o ś niezrozum iałego objaw u, którego nie zdołam y dostrzedz przy pom ocy zm ysłów, porów nyw am y go z objaw am i dobrze nam znanem i ze św iata fizycznego lub uczuciowego, np. ruch m ole
k u larn y z ruchem k u l bilardow ych, a tra k cy - j ą ciał niebieskich z przyciąganiem m agne
su i t. p. L ecz czy nie istnieje także zdol
ność w ew nętrznej intuicyi, zdolność pozna
w ania zapomocą natchnienia? W ia ra w ist
nienie takiej zdolności bardzo je s t rospo- wszechniona: ma ona być p rerog aty w ą szcze
gólnie uzdolnionych indyw iduów , m ianow i
cie m ają być nią uposażone m edia spiry ty - stów . Lecz dziw ną je s t rzeczą, że p ro d u k ty natchn ienia tak samo j a k i m arzenia senne noszą zawsze form ę i odzienie ziem skich po
staci, obracają się w zam kniętem kółku ziem skich pojęć, nie w ytw arzają wcale w y
obrażeń o objaw ach nigdy niedostrzeganych, a jeże li się odznaczają niezwryczajnością, to tylko pod w zględem szczególnej lub zadzi
wiającej kom binacyi znanych pojęć, w yo bra
żeń, postaci i t. p. Co się zaś dotyczy du- j chów osób zm arłych, w yw oływ anych przez m edia spirytystyczne, to ich odezwy odzna
czają się bez w y jątk u takiem i bredniam i, że wstyd nas bierze, kiedy pom yślim y, że po śm ierci niby to mam y się zam ienić na takich sam ych błaznów.
D la potrzeb życia zw yczajnego w ystarcza w ogólności dość pobieżne uporządkow anie m a te ry ja łu dośw iadczalnego, m ianowicie, gdy się łączy z dostatecznem wychowaniem etycznem lub religijnem . D robne om yłki w życiu codziennem , ja k o w yniki niedo kła
dnej wiedzy, p rz y trafiają się bezustannie bez w ielkich szkodliw ych następstw . G dy je d n a k zachodzi p o trzeb a zastosow ania pe- ] w nych w yników wiedzy do uskutecznienia w ielkich dzieł, np. do wznoszenia w ielkich gm achów lu b mostów, konstrukcyi złożo
nych m aszyn lub w ielkich fabryk, gdy cho
dzi o fundam entalne urządzenia i instytu- cyje społeczne, wogóle o przedsięw zięcia m ogące n arazić życie i byt pojedyńczych je- I d no stek i całych społeczeństw, w tedy nie
WSZECHŚWIAT.
N r 28. WSZECHŚWIAT. 437 wolno się m ylić, wtedy całe urządzenie m u
si tak być obliczone, że zam ierzony cel n ie chybnie zostaje osięgniętym . T akie obli
czenie możliwe je s t tylko wtenczas, gdy ma- te ry ja ły wiedzy, n a któ ry ch pow inno się opierać, zupełnie są pewne. T ak ą pew ność daje tylko nauka czyli m a te ry ja ł spostrze
gaw czy, zebrany i u p o rządkow any zapomo- cą ścisłój m etody naukow ej.
(d. c. nast.).
P rof. H e n ryk Iioyer.
OGÓLNE ZASADY
WEDŁUG
(Alfreda §ussel Wallacea.
(Dokończenie).
Z kolei przejść nam w ypada do p rz e jrz e nia środków rossiedlania, jak iem i rosporzą- dzają gady i ziem nowodne zw ierzęta. B rak węży na w yspach oceanicznych dowodzić się zdaje, że stw orzenia te ja k i ich ja ja obaw iają się działania wody m orskiój, w sku
tek czego nie mogą podlegać p rz y p ad k o wym przesiedleniom przez pośrednictw o drzew pływ ających. A poniew aż same nie posiadają odpow iednich środków lolcomocyi, przeto rozm ieszczenie ich je st m niśj wię- cćj ograniczone. W ażną też przeszkodą w rossiedlaniu się ty ch stw orzeń musi być klim at, gdyż węże nie znoszą zimna: na pó ł
noc sięgają tylko po 62° N, a w A lpach nie p rzekraczają wysokości 6000' nad poz. m o
rza. W K o rd y lijerach nie spotykałem ich powyżój 9 000'. L ep ićj pod tym względem w ydają się uposażonem i jaszc zu rk i, k tó re w A lpach sięgają 10000' n ad poz. morza;
ja j a ich m niśj też m uszą być czułe na dzia
łanie wody m orskiój, czego dowodzić się zdaje znajdow anie się jaszc zu re k na niektó
rych wyspach oceanicznych.
*) Do tego arty k u łu należy m ap a dołączona do dzisiejszego num eru W szechśw iata.
Z w ierzęta ziemnowodne, chociaż m niśj czułe na zimno (sięgają poza koło bieguno
we), niem niej je d n a k ograniczone m ają ro z mieszczenie, a na wyspach oceanicznych b ra k ich zupełny, co znów nas n ap ro w a
dza na dom ysł, że woda m orska je s t za
bójczą zarów no dla nich ja k dla ich ikry.
R yby słodkow odne nie posiadają na p o zór żadnych środków przesiedlania; wydać- by się więc mogło, że są koniecznie o gran i
czone do tych systemów, w któ ry ch począt
kowo zam ieszkiw ały. O bserw acyj a je d n a k w ykryła, że silne u rag an y przenoszą na znaczne odległości nietylko ik rę rybią, lecz naw et i same drobne ry b k i. W okolicach znów w ulkanicznych podobne znaczenie m ają w ybuchy w ulkaniczne, ja k to H u m boldt spraw dził dla A m eryki P ołudn iow ej.
W allace nadto podejrzew a jeszcze dw a in ne czynniki, m ogące skutecznie ułatw iać przenoszenie się ryb słodkow odnych z j e dnego system u rzecznego do drugiego. P ie r wszym są p tak i wodne, k tóre na swych n o gach mogą przenosić ikrę rybią; drugim zaś podnoszenie się i opadanie różnych części lądów, k tó re pow odow ać może zm ianę k ie
ru n k u rzek, a przez to zm ianę system u. R y by m orskie są w stanie swobodniej się p rz e
siedlać n a nowe siedziby, oprócz je d n a k lą dów napo tyk ają one n a dw ie ważne tam y, ograniczające w znacznym stopniu ich ros- przestrzenienie. W idzieliśm y już, że k li
m at stanow i d la licznych gatunków n ie przebytą zaporę; d ru g ą tak ą przeszkodą dla m nóstw a ry b są głębie oceaniczne, m iano
wicie d la gatunków żyjących n a p ły tk ich wodach. Ocean dla wielu ry b je st rów nie ważną tam ą, ja k dla większości ptaków .
Różne g ru py mięczaków różne też posia
dają środki przesiedlania. M ięczaki m o r
skie pływ ające (ja k P te ro p o d a lub C ephalo- poda) unoszone byw ają przez p rą d y o cean i
czne, a rozm ieszczenie ich w a ru n k u je się praw dopodobnie tem p eratu rą w ody i z n a j
dow aniem się lu b brakiem właściwego k a r mu. Jed n o - i dw uskorupow e muszle go- rzój są napozór uposażone, żyją bowiem przew ażnie na skałach, n a korzeniach dzi- w okli (R hizophorae), lub na dnie m orskiem , poruszając się b ardzo m ało. Lecz swobo
dnie p ływ ające em bryjony ich z łatwością
mogą być unoszone przez p rą d y m orskie.
438 WSZECHŚWIAT. N r 28.
M uszle słodkow odne rospow szechniają się zapew ne głów nie przez pośrednictw o pta- stwa wodnego: obserw ow ano ja k zw ierząt
ko przyczepiało ja ja do nogi kaczki zaw ie
szonej nad ak w ary ju m , M ięczaki znów lą dowe posiadają ważny środek przesiedlania we własności zap ad an ia w sen letargiczny, k tó ry może trw a ć całe naw et lata. Z w ie
rzątko zasklepia o tw ó r m uszli rodzajem szklistój błonki, k tó ra w edłu g zrobionych dośw iadczeń w ytrzym uje do 27 dni d z ia ła nie w ody słonej, izolując tym sposobem zw ierzątko od w pływ u w rogiego żyw iołu.
P ew ien egzem plarz m uszli lądowej p rz e b y ł w le ta rg u cztery lata, zanim się dostał do zbiorów M uzeum brytańskiego. D zięki tej szczególnej własności muszle lądow e mogą być przenoszone czy to zapom ocą drzew pływ ających, czy w prost przez p o ś re d n i
ctwo rzek i prądów m orskich na znaczne odległości. Nic też dziw nego, że sp o ty k a
my w tym dziale m nóstw o rodzajó w kosm o
politycznych, czyli rospow szechnionych po całym świecie.
O w ady w reszcie posiadają bodaj ze w szy
stkich zw ierząt najznakom itsze środki p rz e siedlania. W iększość ich doskonale lata, a lekkość dopom aga do przenoszenia ich przez urag an y na znaczne odległości. W i
dywano owady nad O ceanem o 300 m il an gielskich od najbliższego brzegu. W ażną też zaletą ow adów je s t w ytrzym ałość ich, ja k rów nież i ja j ow adzich na działanie w o
dy słonej, co koniecznie ułatw iać m usi p rz e siedlanie p rz y pośrednictw ie p rz y p ad k o wych czynników , ja k np. drzew p ły w a ją cych. N iek tó re z nich ja k np. C urculioni- dae, żyją po kilka godzin w spirytusie b ez
w odnym , a znam y też pew ne g atu n k i m otyli, które przez długi p rzeciąg czasu op ierają się działaniu kw asu prusk ieg o . D zięki ta kiej oporności na d ziałan ie szkodliw ych o d czynników ow ady m ogą odbyw ać bardzo dalekie przym usow e w ędrów ki. J a k o j e den z przykładów cytuje W allace ow ady przenoszone na orzechach kokosow ych z wysp Seszelskich na S um atrę. L ecz do
dać należy, że pod innem i w zględam i d ział ten zw ierząt posiada bardzo ograniczone w a ru n k i bytu: niektóre gąsienice np. żyją ty lk o na pew nym ściśle określonym g a tu n k u roślin, rosprzestrzenienie więc zależy
w tym razie bespośrednio od znajdo w an ia się—lub n ie—tej rośliny. O w ady też po
siadają n iep rzy jació ł n a wszystkie strony, a ta okoliczność ograniczać musi re jo n ich panow ania.
Poznajom iw szy się w grubszych zarysach ze środkam i rossiedlania się zw ierząt, oraz z przeszkodam i, ja k ie te nap o ty k ają p rzy rospow szechnianiu się na p ow ierzchni zie
mi, będziem y mogli przy stąp ić do drugiego zad ania zoogieografii, a m ianowicie do po d ziału kuli ziemskiej n a tak zw ane obszary (regions) zoogieograficzne. A b y je d n a k le piej zrozum ieć to zadanie, należy przede- wszystkiem rzucić okiem na rosk ład l ą dów i m orza na pow ierzchni naszej p la nety.
Z naną je s t powszechnie ogrom na dyspro- porcyja, ja k a zachodzi w pow ierzchni lą
dów i m orza n a k uli ziem skiej, pierw sze bowiem zajm ują '/i całej pow ierzchni, gdy pozostałe 3/ i p rz y p a d a ją na ocean. T en niekorzystny stosunek dla obszaru lądów zw iększy się jeszcze na korzyść m orza, gdy porów nam y przybliżone średnie wysokości lądów nad pow ierzchnią m orza i głębokości oceanu pod tąż pow ierzchnią, a m ianowicie, ż;e pierw sza z tych średnich (dla lądów ), obliczona przez H um boldta, wynosi w p rzy bliżeniu 1000 stóp, gdy śred nia głębokość w edług przybliżonego rach u n k u S tanfo rd a ró w n a się 12000 stóp. Tym sposobem obję
tość sześcienna lądów w zniesionych n ad po
w ierzchnią m orza ma się do takiej że obję
tości oceanu ja k 1 : 36. P rzy p u szczają n ie
którzy, że w bardzo odległych czasach gieo- logicznych ca ła pow ierzchnia k u li ziem skiej p o k ry ta była je d n ą masą O ceanu, a co- najm niej, że ląd y pojedyńczo wzniesione były izolow ane od siebie w iększem i p rze
strzeniam i m orza, co koniecznie sprow adzić m usiało w ytw orzenie się rozm itych typów zw ierzęcych. In n y m znów ważnym faktem , n a k tó ry L y e ll k ła d ł w ielki nacisk je s t znaj
dow anie się m ielizn w sąsiedstw ie istn ie ją cych lądów, tak , że nieznaczne tylko pod
niesienie sprow adzićby mogło ważne zm ia
ny w konfiguracyi istniejących lądów. O ba w ym ienione przypuszczenia objaśniają nam dw a w ybitne fakty zoogieografii, a m iano
wicie znajdow anie się form właściw ych
N r 28. WSZECHŚWIAT. 439 w obszarach, k tó re nie są. dziś od siebie izo
lowane, oraz obecność form pokrew nych po obu stronach Oceanu.
L ąd y naszój p lan ety nie są jedn ostajnie rozłożone na pow ierzchni ziemi: półkula południow a posiada ich dw a razy m niej, niż północna; toż samo da się pow iedzieć o p ó ł
kuli azyjatycko-europejskićj, k tó ra posiada dw a razy więcej lądu, aniżeli p ółkula am e
rykańska. Jeżeli p rzep row adzim y oś ziemi przez k a n a ł S-go Jerzeg o (m iędzy A ngliją a Irla n d y ją ) i prostopadle do tej fikcyjnej osi przeprow adzim y rów nik, to ta półkula dla której k an ał S-go Jerzego je st środkiem posiada stosunek lądów do m orza ja k 1 :1 , gdy na przeciw ległej półkuli ten stosunek będzie ja k 1 : 8. Jednocześnie zauw ażym y ciągłość kon ty nentów n a kuli ziemskiej.
L ąd y g ru p u ją się w trzech głów nych m a
sach: am erykański, azyjato-afrykański i a u stra lijsk i, które z nieznacznem i przerw am i stanow ią praw ie je d n ę całość; ląd am ery
k ań sk i oddzielony je s t od azyjatyckiego p ły tk ą cieśniną B erynga, m ierzącą zaledwie 36 mil angielskich, gdy z drugiej strony grupa w ysp M alajskich stanow i, że go tak nazw ę, pom ost m iędzy A u straliją i A zyją.
T ym sposobem m ożna się przedostać z p rz y ląd k a H o rn do S ingapoora, a stam tąd do M elb o u rn u i H ob art-T o w n u drogą lądową, p rz ep ły w ając tylko w p aru m iejscach nie
znaczne p rzestrzenie m orza. T a ciągłość lądów p rzy czy n iła się głów nie d o je d n o - stajności głów nych typów zw ierzęcych, j a ką obserw ujem y n a pow ierzchni kuli ziem skiej. Niem niej je d n a k przy bliższem zba
daniu zauw ażym y, że w ybitniejsze działy zoologiczne ugrupow ały się na pow ierzch
ni ziemi w sposób każący podejrzew ać obe
cne lub niedaw ne odosobnienie jed n y ch części od drug ich, co w zupełności po
tw ierdza rz u t oka na m apę gieograficzną, oraz znajom ość gieologii i niedaw nych zmian, ja k ie zaszły w stosunku lądów do morza. A m ianowicie:
A m eryka południow a oddzielona je st od północnej znacznym obszarem m orza z wy
jątk iem m iędzym orza P anam skiego, które niew ielkie ma znaczenie ja k o łącznik m ię
dzy obu lądam i, biorąc na uw agę obszerność tychże. A zresztą m nóstw o faktów potw ier
dza mniemanie, że przed niedaw nym stosun
kowo czasem istniała p rz erw a (a bodaj naw et dwie) pom iędzy obu kontynentam i. Jed e n z tych kanałów przecinał dzisiejszą N icara- guę, a d rugi Panam ę. W dalszym ciągu widzim y, że jak k o lw iek cieśnina B erynga stanow i nieznaczną przeszkodę w kom uni- kacyi m ieszkańców północnej A m eryki i północnej A zyi, to je d n a k znaczenie tego łącznika bardzo osłabi się, gdy przypom ni- my jeg o położenie w strefie p olarn śj; zw ie
rzęta więc cieplejszych k ra in nie mogą od
bywać m igracyi z jed neg o lądu na drugi.
U w aga je d n a k , zrobiona poprzednio, że w niedaw nych czasach część podbiegunow a posiadała k lim at bez porów nania gorętszy niż dzisiaj, musi być pow tórzona tutaj i ob
jaśn i nam ciekawe pokrew ieństw o, ja k ie za
chodzi pom iędzy faunam i A m ery ki północ
nej i północnej części S tarego L ądu.
Posuw ając dalój nasze b adania na L ąd Stary, spostrzeżem y, że pom iędzy A zy ją i E u ro p ą niem asz żadnśj ważniejszej izola
cyjnej tam y i dlatego fauny oby tych p rz e stw orów są tegoż samego ty pu i jeżeli nie w gatunkach, to przynajm niej w rodzajach praw ie identyczne. Lecz zato ląd samej Azyi rospada się na dw ie w ybitne części dzięki olbrzym iem u pasm u H im alajów , k tó re nietylko stanow ią ważną zaporę dla wielu gatunków , lecz nadto swą pozycyją w ycią
gnięta ze w schodu na zachód, sprow adzają ważne różnice w krainach położonych po obu ich stronach, a m ianow icie tam ują do- stęp gorącym prądom do części leżących na północ, a n aodw rót chłodnym w iatrom p rz e cinają drogę ku południow ym krainom . Dość je s t powiedzieć, że pas ziemi stu m ilo wej zaledwie szerokości dzieli zupełnie um iarkow ane strefy Tybetu, M ongolii iT u r - kiestanu od gorących Indyj i Indo-C hińskie- go półwyspu.
L ąd afrykański posiada rów nież ważną zaporę, izolującą części zw rotnikow e od b a r
dziej północnych, a p rzeto um iarko w any ch, lecz zapora ta innego je s t niż góry, c h a ra kteru. S ah ara przecina p raw ie całą sze ro kość północnego lądu A fryki, stanow iąc dla m nóstwa g atunków niep rzeby tą tamę. D zię
ki tem u północna część k on tynentu posiada faunę analogiczną z azyjato-europejską, gdy części zw rotnikow e o kazują w swych tw o
rach właściwe sobie cechy.
440 WSZECHŚWIAT. N r 28.
W reszcie A u stra lija , acz połączona do p e
wnego stopnia szeregiem w ysp Sondzkich i M alajskich ze S ta ry m L ądem , dostatecznie je st odeń izolow ana m nóstw em cieśnin i od
nóg m orskich, a odosobnienie to w poprze
dzających epokach m usiąło być stokroć kom pletniejsze, w skutek czego w ytw orzyły się typy właściwe tej części św iata.
O gólny ten rys sto su n k u lądów jed n y ch do drugich oraz stopnia izolacyi pom iędzy niemi, u spraw iedliw i w zupełności podział ich n a sześć głów nych obszarów (regions) zoogieograficznych, a bliższe poznanie każ
dego zosobna re g ijo n u przekona czytelnika o do kładności tćj zasadniczej klasyfikacyi.
Z asługa jś j należy się angielskiem u o rn ito logow i p. S claterow i, a system jeg o pow sze
chnie dziś je s t przyjętym . D zieli on m ian o wicie pow ierzchnię ziem i na n astępujące obszary:
1. O bszar palearktyczny obejm uje całą E uropę, północną A z y ją (po H im alaje) oraz północną A fry k ę (po zw ro tn ik R aka).
2. O bszar etyjopski rosciąga się na po zostałą część A fry k i, n a południow ą A ra - biją, M ad ag ask ar i w yspy M askareńskie.
3. O bszar indyjski zaw iera w sobie In - dyje, Indo-C hiny, B orneo i Jaw ę .
4. O bszar australijsk i obejm uje A u stra - liją, wyspy M alajskie (po L om bok włącznie) oraz całą P olinezyją.
5. O bszar n ea rk ty czn y rosciąga się na całą A m erykę północną po M eksyk.
6. O bszar n eotropikaln y obejm uje pozo
stałą część A m eryki w raz z A nty llam i.
Z badanie tych obszarów należy do w aż
nych zadań zoogieografii i dlatego w p rz y szłości postaram się niem zająć czytelników W szechśw iata. O becnie raz jeszcze w rócić m uszę do ogólnego celu, do jak ieg o ta n a u k a dąży.
Zoogieografija b ad a przedew szystkiem okrąg pow ierzchni ziem skiej zajm ow any przez daną grupę zoologiczną, ja k klasę, rzęd, rodzinę, rodzaj lub g atunek. P ie r w sze cztery grom ady stanow ią część zoogieo
grafii ogólnej; rozmieszczenie zaś gatu n k ó w stanow i dział specyjalny, tow arzyszący, ja k dotychczas, jed y n ie opisom zoologicznym , lecz n ieu jęty jeszcze w sam odzielny system.
W y zn ać bowiem trzeba, że jeżeli m atery jał zoogieograficzny, o ile dotyczy g ru p w ięk
szych, dość się bogato przedstaw ia, część śpecyjalna, dotycząca rozm ieszczenia g a tu n ków, dotychczas po macoszemu traktow aną była. M nóstwo okazów zoologicznych do
chodzi rą k europejskich uczonych drogam i ubocznem i, a tem sam em ojczyzna ich nie je s t znaną dokładnie. Ja k ż e często wśród dzieł opisowych lub katalogów zoologicz
nych spotykam y w yrazy „p atria ig n o ta” lu b znak zapytania, a dla większości gatunków , chociaż ta ojczyzna je s t znaną, to je d n a k granice rospostarcia danego g atu n k u nie są naw et przybliżenie zakreślone. P raw d a , że te granice dla niektórych form nie są stałe, ja k tego m ieliśm y p rz y k ła d na jask ółce m e
ksykańskiej (H iru n d o lunifrons), k tó ra w ciągu kilkudziesięciu la t rosszerzyła zn a
cznie obszar zajm ow any przez siebie. L ecz tego ro d zaju p rz y k ła d y należą do w y ją t
ków. G łów ną zaś przyczyną nieznacznego m atery ja łu zoogieografii specyjalnej było zb ieranie kolekcyi p rzez ludzi niefacho
w ych, lub conajm niej niezw racających u w a
gi n a ten szczegół sw ych zajęć.
B rakow i m atery jału z jednój stron y, a r u chomości g ran ic rozm ieszczenia zw ierząt z drugiej przypisać należy bezw ątpienia tak późne pojaw ienie się zoogieografii, ja k o sa
m odzielnej nauki. R ośliny posiadają p rze
ważnie dość stałe g ranice rozm ieszczenia, o ile człow iek nie w spółdziała w ich prze
noszeniu; zw ierzęta zaś m ogą z ro k u na rok rosszerzać lub ścieśniać okręgi swego ros- przestrzenienia, jeżeli b rak lub obfitość że
ru zm usi je do tego. P o trzeb a jeszcze w ie
lu obserw acyj, aby ja k o tako zakreślić g ra nice każdego g atu n k u i dlatego zoogieo- grafiją specyjalną uw ażać należy dzisiaj jeszcze za n ieistniejącą.
J a n Sztolcman.
0 W PŁYW IE LASÓW
NA K L I M A T A U S T R A L I I .
W d ru gim zeszycie „M itteilungen” P e te r-
m anna z r. b. znajdujem y pracę d ra v. L en d e n -
felda o w pływ ie lasów na k lim at A u stralii.
W s z e c h ś w ia l Tom VII. 1888 r — N® 2 8 .
I n . GTei
G R E L A N D Y J A
Za t o k a JDSONSHJ
M OCHO( KIE BRYT AT I.JAY
J. B a jk a ł
rwfoimdlii
TJówa S zk o jl.CZARpfg
W. B en iru d z k ie
j n i
TO
e z a c h o d n i eW. Z ie lo n e fo *
| P r z y l a d k i a | o , H O R Z E
'BEIfOAl
A R A B S K IK
OiloTo
' V. F. N oroliha
i z e l s k i e
icension
NV.Trinidad
Z w rot n»Jc_Ko z[qr ęa_
iirbon
Y-a\\\va.Y\
W. J u a n F ernandez
W. Amst
“r d a mZelandyj
i T ł i s m a n j a ą v W . O ^ a t h a m
o b j a ś n i e n i a
G łęb o ko ść m o rz a , o d
0-10,0001 0 ,0 0 0 -1 5 ,0 0 0
p o n iż e j 1 5 ,0 0 0
Z u p o io a iiu e n ia s au to ra. £ t v y d aw com .
p o d łu g A.R WALLACE'A.
LIT. W. G Ł Ó W C Z E W S K I E G O w W A R S Z A W I E .MAPA O B S Z A R O W Z O O G IE O G R A F IC Z N Y C H z W Y KA2 i N1E m PRZYBLIŻONYCH F A L IS T O S C I DNA M O R S K IE G O .
Długo
IZAC K lt: