• Nie Znaleziono Wyników

Lubartowiak : miesięcznik poświęcony wychowaniu młodzieży starszej. R. 6, nr 21 (1937)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Lubartowiak : miesięcznik poświęcony wychowaniu młodzieży starszej. R. 6, nr 21 (1937)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

O p ła t a p o c z t, n is z c z , r y c z a łt . C e n a n u m e r u 15 g r .

Rok VI. LUBARTÓW, DNIA 31-go PAŹDZIERNIKA 1937 R. JV« 21

Ob y w a te le i O byw atelki!

D o ro c zn y m zw y czajem c a ły ś w ia t c y w il iz o w a n y o b c h o d z i w dniu 31 października 1937 roku

= M IĘ D Z Y N A R O D O W Y =

D Z I E Ń O S Z C Z Ę D N O Ś C I

1=

w którym to dniu ocenia wyniki całorocznej gospodarki i przysposabia się do dalszych wysiłków w swym kulturalnym i gospodarczym rozwoju.

W dniu tym występuje z całą wyrazistością niewzruszona prawda, iż r e a ln y m p lo n e m k a ż d e j p r a c y jest to, co po niej pozostaje w fo r m ie tr w a łe j. Według tego plonu sądzi nie tylko współczesny ogół, lecz sądzić będzie potomność, dla której wszyscy budujemy lepsze jutro. Dorobek, z pracy naszej powstały, jest nie tylko wartością osobistą. Jako kapitał społeczny, stanowiący o dobrobycie, bezpieczeństwie i trwałości ekonomicznej narodu daje on podstawę wieczystej i niezłomnej organizacji Państwa. W takim rozumieniu rzeczy przejęci myślą o przyszłości łączymy się z całym kulturalnym światem w obchodzie „Dnia Oszczędności".

Coraz widoczniejszym jest fakt, że Polska weszła na drogę poprawy gospodarczej, że życie gospodarcze naszej Ojczyzny nabiera zdrowego tętna, że powraca błogosławieństwo pracy. Ponieważ jesteśmy na dorobku gospodarczym, jako jednostki i jako społeczeństwo, więc tym większe spoczywają na nas obowiązki, aby pracy naszej nadać charakter trwałości i owocności. Konieczne w naszych warunkach życie rozumne i gospodarne stworzy podstawy lepszego jutra, bezpiecznej przyszłości

i powszechnego dobrobytu.

Centralny Komitet Oszczędnościowy Rzeczypospolitej Polskiej

(2)

Str. 2 LUBARTOWIAK Nr, 21

O B Y W A T E L E !

Wkroczyliśmy w okres zdecydowanej poprawy gospodarczej. Unieruchomione w czasie kryzysu lub z trudem wegetujące warsztaty pracy rozpoczynają znowu ożywioną działalność. Wzmaga się wytwór­

czość, wzrasta zatrudnienie, ożywiają się obroty, zwiększają się dochody szerokich rzesz społeczeń­

stwa. Atmosfera ufności i wiary w lepszą przysz­

łość towarzyszy działalności gospodarczej.

Okres kryzysu przekonał nas dobitnie, że nie cudowne recepty, ale praca i o s z c z ę d n o ś ć sta­

nowią prawdziwą dźwignię dobrobytu, najpewniej­

szą rękojmię lepszego jutra.—

I dzisiaj, kiedy wraz z nami około 5000 insty­

tucji oszczędnościowych w 28 krajach świata cywi­

lizowanego obchodzi

XIII DZIEŃ O S Z C Z Ę D N O Ś C I

te stare prawdy, ugruntowane doświadczeniem, szczególnie żywo winny nam stanąć w pamięci.

Mamy przed sobą ogromne zadania do spełnienia.

M usim y d ź w ig n ą ć P o ls k ę w zw yż! Musimy stworzyć Polskę potężną i gospodarną. Musimy dać

pracę nową milionom obywateli.

Zadania te spełnimy tylko wówczas, jeśli obok milionów rąk staną do pracy dziesiątki i setki milio­

nów nowych kapitałów rodzimych, wytworzonych p o lsk ą p ra cą i o sz c z ę d n o ś c ią .

Aby jednak oszczędność wydała te błogosła­

wione owoce w postaci milionów kapitałów zaprzę­

gniętych do pracy, musi być ujęta w pewne formy organizacyjne. Musimy składać oszczędności do in­

stytucji specjalnie w tym celu utworzonych. Insty­

tucje te nie tylko zapewniają całkowite bezpieczeń­

stwo naszym oszczędnościom, ale dają nam poważ­

ne korzyści w postaci oprocentowania. W ich rę­

kach martwy pieniądz nabiera życia, zaczyna pra­

cować w formie kredytów zasilających ożywczym strumieniem warsztaty gospodarcze, zamienia się w tak pożądany i niezbędny twórczy kapitał.—

Pracą i powszechną oszczędnością stwarzajmy i pomnażajmy kapitały, na których opierać się będzie rozwój naszego narodowego bogactwa.

Z w ią ze k Z w ią zk ó w

K o m u n a ln y c h Kua O s z c z ę d n o ś c i

PROGRAM OBCHODU „DNIA OSZCZĘDNOŚCI"

31. X. 1937 r.

u s ta lo n y p rz e z C e n tr a ln y K o m ite t O szczęd n o ścio w y R z e c z y p o s p o lite j F o ls k ie j.

I.

A u d y c j a r a d i o w a o godz. 18-ej.

a) Przemówienie Prezesa Centralnego Komitetu Oszczędnościowego R. P.

d-ra Henryka Grubera;

b) Odegranie hymnu oszczędnościowego.

II.

Wydanie przez Centralny Komitet Oszczędnościowy R. P. odezuy do obywateli i rozpowszechnienie jej

1. przez prasę 2. plakaty

a) w instytucjach b) na ulicach

c) w lokalach instytucji oszczędnościowych.

III.

Zorganizowanie okolicznościowych pogadanek w szkołach, oddziałach wojsko­

wych, K. O. P-u, policji państwowej, straży granicznej i innych organizacyj oraz specjalnych akademii i obchodów oszczędnościowych, przyozdobienie lokali insty- tucyj i urzędów zielenią i flagami państwowymi, kwiatami itp.

C en tra ln y K o m ite t O sz c z ę d n o śc io w y R z e c z y p o sp o lite j P o lsk ie j

Grosz w K.K.O. złożony w yd a o b f i t e p lo n y

(3)

Ii. A n d rzejew ski

„Dzień człowieka"!

Bogata wyobraźnia ludzka. Szeroka skala po­

mysłów. Cośmy już nie czcili, cośmy nie obchodzili. ; Byty dnie lasów i sadów, dnie konia i psa, dnie matek i dzieci i wiele innych dni i tygodni całych, podczas których zastanawialiśmy się nad tą lub in­

ną rzeczą, nad dolą tego lub innego stworzenia, nad tym lub innym zagadnieniem społecznym.

W powodzi tych obchodów, dni i tygodni za­

pomniał człowiek tylko o sobie. Nie miał czasu za­

stanowić się i zrobić rachunku ze swoich zamierzeń, wysiłków i rezultatów swojego wysiłku. Aż naresz­

cie przyszedł dzień 31-go października.

Niczym ten dzień nie różni się od innych. Ry- wa pogodny lub słotny. Smutny lub radosny. Po I ciężkim zmaganiu się z dolą i niedolą przez rok j

cały w tym dniu może człek odpocząć. Zebrano z pól, zaorano i zasiano oziminy Omłocono i sprze­

dano coś niecoś na zaspokojenie niezbędnych pot­

rzeb gospodarczych i powinności publicznych i na­

reszcie można pomyśleć, rozważyć i obliczyć eo miał, co uzyskał za swoją pracę, co wydał i co mu pozostało. Stracił czy zarobił? Starczy czy nie star­

czy do następnych zbiorów? Czy właściwie postą­

pił, gdy mu niedostawało? Czy odpowiednio i roz­

tropnie użył nadwyżkę uzyskaną za swoją całorocz­

ną mordęgę?

Jakże często w tych rozważaniach przychodzi się do smutnego przeświadczenia, że z tych lub in­

nych powodów nie uzyskało się spodziewanych re­

zultatów i zastanawiać się musimy jak przetrwać podciągając pasa. Smutny jest taki dzień człowieka.

A w innej wsi lub zagrodzie o miedzę, inny gospodarz, po obliczeniu wszystkiego stwierdza nadwyżkę. Wypogadza czoło i cieszy się, że nie tylko wystarczy mu do nowych zbiorów, ale jeszcze zostanie. Radosna to chwila człowieka. Obok tego

Skutki oszczędzania

O p o w iad an ie p rz e ra ź liw ie sm utne.

Motto:

S ie d li) so b ie p rz y b u te lc e , P uszczam z fa jk i dym , Sączą k io p lą po k ro p e lc e , •—

D o brze m i je s t z t y m . . . . ( a u to r n ie z n a n y )

Kiedym się urodził — najrodzeńszy nawet oj­

ciec nie przypuszczał, że będę sławnym. Jak się to stało — nie mogę zrozumieć. Pakt jednak jest fak­

tem i moje nazwisko od rybaka do rybaka poda­

wane po przez Zadubce w hrubieszowskim Prysz­

czową Górę i Cyców w lubartowskim dotarło aż do Lubartowa, W jakich okolicznościach dowiedzia­

łem się o tym — opowiem.

Pogoda, można powiedzieć, była odpowiedzial­

na. Na mój kapelusz rybny i płaszcz grzybny, z brudnych pędzonych porywistym wiatrem nisko ścielących się chmur, leciał deszcz i śnieg. Wicher szarpał za poły kawalerskiego płaszcza a ślubne la­

kierki (ożeniłem się przed siedmiu lalv) zamieniły się w pompę ssąco-tłoczącą cmokając i mlaszcząc jak dzięcię na smoczku odżywiane. Psy skulone po­

chowały się w budach i cicho skamlą. O takim dniu PIM podaje: „pogoda zmienna z przejaśnienia­

mi W tym dniu brydżystów i samobójców brną­

łem przez Lubartów bez wyraźnego celu ot, że­

by powietrza trochę złapać po ostatniej zwyżce cen na płody rolne i ostatnich awanturach gdańskich.

Łażąc tak w zamyśleniu aninr się spostrzegł, jak znalazłem się w lokalu KNR (formuła chemiczna p.

Wiecha, co się wykłada: Knajpa na Rogu). Dopiero po trzecim głębszym „przejaśniło się” nieco i ró­

że rżałem się po sali.

Po chwili wpada jakiś zdyszany jegomość i w te pędy do gospodarza.

— Panie, na posterunku policji dowiedziałem się, że Pan Piscator jest w Lubartowie. Czy nie był u pana?

— Proszę bardzo, z przyjemnością służę. Sie­

dzi właśnie pod oknem za butelką. Czy Pan każę podać?

— Niepotrzeba.

1 do mnie, jak w dym. Gdyby nie stało się tak nagle — uciekłbym niezawodnie. Teraz już po mnie. Ponura mina nie dobrego nie wróżyła. Jak błyskawica przemknęła myśl: jeżeli mam zginąć - to z. honorem, i szybko wychyliłem następny głęb­

szy. Otwieram oczy, a już stoi przedemną i wycią­

ga rękę.

— Jestem takim a takim. Branża oszczędnościo­

wo-kredytowa. Czy pan pozwoli się przysiąść.

Zalkalo mnie. Jak długo łapię ryby jeszcze mi się nie zdarzyło złapać az lak grubej. Przecieram oczy — siedzi. Przepijam do niego — pije. 'Zegnam się krzyżem świętym ... nie znika tylko się uśmie­

cha. Jak mi Bóg miły, żywy człowiek przedemną.

Panic Piscatorze, niebo mi pana zesłało!

Potrzebuję pomocy i rady.

1 zaczął mi klarować o nędzy i bogactwie, oszczędności i marnotrawstwie, kapitalizacji jakiejś i Kasach, kredytach i polityce kredytowej, aż mnie zamroczyło i zasnąłem. Kiedym się obudził już dniało a mój miły kompan kończył właśnie swoje wywody.

„...przecież to jasne, gdyby ludzie to wszystko zrozumieli, nie byłoby nędzy, nie kradliby złodzie­

je ciężko zapracowany grosz z domowych schow­

ków, nie szłyby z dymem w strzechach schowane pieniądze. Wszyscy byliby bogaci i zadowoleni. Tyl ko w panu nadzieja. Niech pan napisze w „Lubar- towiaku”. Pana wydrukują. Pana przeczytają. Pana zrozumieją.”

Na takie dictum wytrzeźwiałem do reszty.

— Panie, — powiedziałem, wszystko mogę,—

wypiję jeszcze jedną butelkę, będę jeszcze raz słu­

chać pana od początku, ale pisać o oszczędności, nawet w obliczu śmierci, nie będę.

Gdy zauważyłem przygnębienie na twarzy mi-

(4)

LUBARTOWIAK Str. 4

staje pytanie, co robić z tą nadwyżką? Jak ją użyć, jak zaoszczędzić na niepewne jutro?

Lekkomyślny roztrwoni) lub zwyczajnie przepił.

Nieprzezorny spieniężył i pieniądz do ziemi zakopał, na strychu ukrył, do kutra schował lub ulokował w innej „niezawodnej” skrytce. A, jeden na sto, roz­

tropny ulokował na książeczkę oszczędnościową.

Nastały niespodziewanie dni ciężkie: posuchy, grady, powodzie, pożary, nieurodzaje. Jak co komu wypadło. Zmarnowane na głupstwa pieniądze nie wróciły. Pożar strawił schowane w domu pieniądze.

Złodziej ukradł z „niezawodnej” skrytki. Płacz, na­

rzekanie, wzajemne w domu wypominania i swary.

Bieda i nędza. Zwykłe w tych wypadkach koleje rzeczy.

Tylko człowiek roztropny nie stracił równo­

wagi i spokoju. Gdy zabrakło sięgnął po książecz­

kę oszczędnościową i z nadwyżek z lat dostatku połatał dziury z roku klęski. I przetrwał. I doczekał

Nr. 21 się roku, w którym znowu mógł odłożyć na ksią­

żeczkę oszczędnościową.

Jakież to znane, jakież codzienne i ludzkie.

Zaiste choć jeden dzień w roku winien czło­

wiek poświęcić na rozważania nad tymi zagadnie­

niami. Choć jeden dzień musi poświęcić dla siebie i zdać rachunek przed sobą ze swej pracy i jej wyników. Choć raz do roku musi pomyśleć jak za­

oszczędzić na wszelki wypadek i co zrobić z za­

oszczędzonym groszem. Ludzka to rzecz.

Na te rozważania świat cały poświęcił dzień 31 października każdego roku i przeznaczył go dla ludzi pracowitych, oszczędnych i roztropnych. Dzień ten nazwano

„D N IEM O S Z C Z Ę D N O Ś C I-.

Dzień ten każdy powinien poświęcić dla siebie i spraw swoich, jest to bowiem „Dzień Człowieka".

łego kompana, żal mi się go zrobiło. lo c o ma mieć do mnie urazę. Tak poczciwie mu z oczu pat­

rzy aż za serce bierze. Więc serce mu otwarłem i największy z bólów ból mój zwierzyłem temi słowy.

Miałem od niepamiętnych czasów dwóch ser­

decznych przyjaciół. 1 na rybach i na grzybach, na weselach, na pogrzebach, na chrzcinach i na sty­

pach zawsze byli razem. Tam dziś jestem, jak ten kołek. Straciłem ich na zawsze, choć kaniego w inny sposob. Razem codziennie zachodziliśmy do najbliższej restauracji i codziennie wypijaliśmy po jednym głębszym pod śledzika lub inną polędwicę.

Aż trzeba nieszczęścia. Początkiem, wszystkiego, o- bok oszczędności, to zazdrość. Wpadamy raz. ja k

zwykle do swojej restauracji, aż tu widzimy stoły pięknie nakryte i towarzystwo same grube ry >y.

A ile butelek, jakie przekąski, jaka obsługa! Zaże­

nowani wypiliśmy swoje i dalej w nogi. Smętnie się każdy z nas zadumał, że taki to może po pań­

sku sobie pozwolić gdy nas ledwo starczy na jed­

nego. Szliśmy tak milcząco dłuższą chwilę. Raptem Stach (co to łapie ty k o na grunt) powiada: Każdy z nas tak potrafi. Trzeba tylko cierpliwości. Plan bardzo prosty. Odkładajmy codziennie na ksią­

żeczkę co przepijamy, a po miesią­

cu przepijemy za jednym zamachem. Bardzo się nam ten plan podobał Bo to i sława ludzi oszczędnych i propaganda i wogóle... Z punktu u- daliśmy się do KKO i wpłaciliśmy wkładki zawią- zkowe. Pierwszy miesiąc był ciężki. Ale jakoś prze­

trzymaliśmy i w triumfie podjęliśmy wszystkie za­

oszczędzone przez miesiąc złotówki, pozostawiając tylko zawiązkowy kapitał. Nie poznał nas właści­

ciel restauracji taka od nas biła godność i duma.

Trzeby było nas widzieć, gdyśmy żądali czystych obrusów i zamawialiśmy co najprzedniejsze wódki i zakąski, a więc litr czystej wyborowej, trzy śledzie pokrajane na dzwonka, trzy kawałki ryby po ży­

dowsku i wykałaczki. Nie pamiętam już dobrze ile razy powtórzono zamówienie. Ile mów uroczystych, ile słów serdecznych zamieniliśmy — na wołowej skórze by nie spisał. Wychodząc zauważyliśmy że jest nas tylko dwóch. Na kategoryczne nasze żą­

danie zwrotu przyjaciela gospodarz bezradnie wska­

zał w kierunku naszego stolika, pod którym przyja- jaciet leżał. Na trzeci dzień był pogrzeb. Ech, co to dużo gadać. Sic transit gloria tnundi. Na mogile jego napisaliśmy czule; „zginął w kwiecie wieku przez oszczędność”. 1 posadziliśmy mu krzak róż szkarłatnych i łzami poleliśmy. Niech mu kwitną.

Dwóch nas zostało. Chodziliśmy dalej do KKO i czekaliśmy końca miesiąca, żeby Maniusiowi z zeb­

ranych na książeczkę godną stypę wyprawić. Mówią, ze uczciwym można być tylko do pewnej sumy. Ja ­ koż przed upływem miesiąca Stach zginął, jak ka­

mień do wody. Sam więc chodziłem na jednego, jak za dawnych lat.

Minęło lat dziesięć. Dużo się zmieniło. Paliło się, waliło się, budowali, aż wybudowali ładniutką willę w naszym mieście. Cud willa, chluba miasta.

Chodzili wszyscy oglądać, poszedłem i ja, niechże się chociaż przyjrzę cudzemu szczęściu. Już zamiesz­

kał właściciel. Widzę z daleka jak siedzi na tarasie z bobasem na kolanach a drugi hasa dookoła. Nie­

wiasta niby z żurnalu mód, jak nieziemskie zjawisko krząta się koło domu. Tak to wyglądają burżuje!

Podchodzę, niby spacerkiem, coraz bliżej. Dech mi zaparło. Wielkie nieba, co widzę! Stach na tarasie swojej willi.

— Stachu kochany, co jest?

— Co ma być? Chałupę se postawiłem za nie- dopite kolejki, ot i wszystko.

Oniemały długo patrzyłem to na niego, to na chałupę, to na dzieci, aż nareszcie i mnie i jemu się znudziło i poszliśmy każdy do swego zajęcia.

On do dzieci i chałupy ja zaś na jednego. ' Takie są skutki propagandy oszczędności.

Gdy skończyłem moją smutną opowieść łzy współczucia stanęły w oczach u mego kompana przygodnego. Bez słowa uścisnął moją dłoń i wy­

szedł.

Felix Piscator

(5)

H E L E N A M O R O Z E W 1 C Z O W A

Napad na kasę powiatową w Lubartowie.

cln. 7 sierp n ia 1905 r.

O d num e ru bie żą ce go ro ip o e ty n a m y d ru k a r ty ­ k u łu W P n n i D o k to ro w e j M o ro z e w ie io w e j H e le n y, za słu żo n ej s p o łe c z n ic z k i i d łu g o le tn ie j m ie s z k a n k i L u b a rto w a , d z ię k i k tó re j u p rz e jm o ś c i zapoznam y c z y te ln ik ó w z fra g m e n te m d z ia ła ń n ie p o d le g ło ś c io ­ w ych nu te re n ie L u b a rto w a . Pani D o k to ro w e j M o ro - ze w iczo w e j za p rz y c h y ln e u sto su n ko w a n ie się do a k c ji k u ltu ra ln o -o ś w ia to w e j p ro w a d z o n e j p rz e z „ L u - b a rto w ia k a " , s k ła d a m y serdeczne p o d z ię k o w a n ia .

Redakcja.

Przeczytawszy broszurkę p. posła na sejm Lud­

wika Śledzińskiego uczestnika napadu na kasę po­

wiat. w Lubartowie pod tytułem „Wspomnienia”

akcje bojowe PPS. w Lubartowie i w Wysokim Mazowieckim, pomyślałam, iż dla wszechstronnego oświetlenia tych wydarzeń, nie od rzeczy będzie dodać słów kilka. Sprostowania po prostu dla ścis­

łości paru m y l n i e podanych szczegółów owej wyprawy nie zmieniających zresztą istoty rzeczy, trochę charakterystyki miasta i ludzi, oraz spostrze­

żenia jak odziałały na psychikę mieszkańców miasta Lubartowa wypadki owej pamiętnej nocy sierpnio­

wej. Oto mój cel.

Dom nasz bezpośrednio sąsiadował z kasą po­

wiatową, naszą werandę od kasy dzieliło kilka klombów kwiatowych. Naprzeciwko naszego domu i kasy był niezabudowany plac, obok na lewo u- liczka wązka ciemna bezimienna łącząca główną ulicę miasta zwaną Lubelską z równoległą ul. Ka- mionkowską, przy której na prawym rogu stał nasz dom i kasa, a naprzeciwko na lewym rogu magi­

strat miasta Lubartowa.

Miasto ubogie liczące około 7000 ludności, zabudowane parterowymi domkami, jedynie na kwa­

dracie rynku kilka jednopiętrowych kamienic.

Właściciele przeważnie murarze, z wiosną wy­

jeżdżali w odległe nieraz strony na roboty sezono­

we, pozostawały rodziny, uprawiające zagony pia­

szczystych gruntów. Garstka inteligencji jako to: Dr.

Roman Morozewiez lekarz powiatowy, jedyny lekarz w mieście i w promieniu około 15 kim. Sprawy urzędowe i rozległa praktyka miejscowa i wyjazdo­

wa zajmowały mu niepodzielnie cały dzień przery­

wając często wypoczynek nocy.

Ks. Kanonik Ludwik Mech staruszek małego wzrostu, nieproporcjonalnej tuszy, bardzo światły człowiek, ale z zamiłowania samotnik, nigdzie nie bywał, nikogo nie zapraszał, wystarczał sam so­

bie. Pan Pinko notariusz — dwoje bezdzietnych za­

możnych staruszków, zajętych pielęgnowaniem swe­

go zdrowia i zebraniem kompletu do partyjki pre- feransa.

Pan Antoni Ryl właściciel apteki, wysoko 1 wartościowy człowiek, ale nowoprzybyły do Lubar­

towa i zaabsorbowany swoją żmudną pracą, poza ' tym trochę młodszych nie wiekiem, lecz hierarchją u r z ę d n i k ó w . Wszystkie wyższe stanowiska za­

równo w sądzie, powiecie, czy magistracie zajmo­

wali jak zwykle w owych czasach rosjanie. Około 60°/o żydów, żadnej fabryki, jedyny zakład prze­

mysłowy browar zacnego p. Adama Majewskiego. j Gromada ludzka luźna, żadną więzią nie złą­

czona, w znacznej większości źyjąca dniem dzisiej­

szym, pogrążona w myślowym bezładzie, tkwiąca w

kołowrocie codziennej pracy na chleb i niewybred­

nych rozrywkach.

Może tam w czyjejś duszy tkwiły jakieś prag­

nienia, otwierały się horyzonty o szerszym zasięgu.

Może w czyichś tam żyłach krążyła buntowniczo młodzieńcza krew. Możel może poszumy drzew nios­

ły i tutaj echa rodzących się górnych zamierzeń, może czyjeś nerwy drgały jak czuły sejsmograf chwytając dalekie wstrząsy, groźne pomruki zwias­

tujące walkę, burzę gromy, zmaganie się sił; zapo­

wiedź zwycięztwa... czy nowej klęski?

Wszystko lepsze jak młodość bez marzeń i ideałów, dojrzałość bez porywów i zmagań,jak ka- kapitulacja bez walki.

Zmierzch zapadał, krążyłam pośród klombów kwiatowych ciesząc się ich urodą, gdy doszły mnie od ulicy jakieś głosy, spojrzałam —

Środkiem jezdni kołysącym się leniwym kro­

kiem szedł naczelnik powiatu Raftopuło. Orek z pochodzenia niezwykłej urody. Rysunek czaszki, nos, oczy, usta, profil jak u greckiego posągu ale... ale ta niepospolicie piękna głowa, osadzona na korpu­

sie wybitnie przypominającym beczułkę do kwasze­

nia ogórków. Głowa prawie, bez szyji wyrasta jak­

by wprost z ramion, no a potem bcczółka obciśnię- ta w mundur i dwie grube krótkie nogi jak dwa słup­

ki. Umysł ciasny, ograniczony, bez żadnych ambicji, leniwy ciężko myślący, smakosz, ale nie pijak i na­

łogowy łapownik. Cechowała go niezmierna chył- rość i podstępna złośliwość, nienawidzony był prze z p od władny c h.

Obok sztywnym żołnierskim krokiem szedł naczelnik straży ziemskiej były kapitan Ślizykow, przysłany do Lubartowa w 1904 r. po Ulichn, któ­

rego przeniesiono na stanowisko policmajstra mias­

ta Lublina. Tenże Ulieh kat na więźniów politycz­

nych został w 1909 r. zabity w samo południe na głównej ulicy Lublina a po nim znowu z Lubarto­

wa naznaczono policmajstrem Sliżykowa i ten już zakończył listę rosyjskich policmajstrów w Lublinie.

Sliżykow umysłowo tępy, niedbały w służbie: or­

dynarny w zachowaniu ot, zwyczajny stupajka, po- licjańci robili co cheieli, przeważnie kradli ze zło­

dziejami i pili z pijakami. Sliżykow też lubił „wziatki”

a policjanci brali kiedy, gdzie i ile się dało.

Trzeci z kolei kroczył naczelnik poczty Tip- tienko, średniego wzrostu o długiej do połowy piersi sięgającej brodzie, zawsze patrzył z podełbn, nienawistnym złym spojrzeniem. Gorliwy rusyfika- tor do pism periodycznych stale dołącza! różne czarnosecinne pisma i broszurki. Zawsze milczący, podejrzliwy, nawet swoi go się bali.

I rojka naczelników skierowała się do magis­

tratu, Burmistrzem wówczas był niejaki Sachs Urząd swój pełnił krótko, kompromitował się zupełną nie­

znajomością rzeczy a taki był przytem bezczelnie chciwy na łapówki, że zabrano go po upływie 4 czy 5 miesięcy. Przeto owej pamiętnej nocy sierp­

niowej w ł a d z e p o w i a t u i m i a s t o znajdo­

wały się nie dalej jak o 50 kroków od kasy — miejsca walki.

d. c. n.

(6)

Str. 6 LUBARTOWIAK Nr. 21

Młodzieży na dzień oszczędności

Długoletnie borykania i wysiłki naszych ojców, stworzyły Niepodległe Państwo Polskie. Dalsze stadium pracy polega na ugruntowaniu potęgi Państwa, która przejawia się me tylko w silnej i dumnej armii, ale i w mocnych zrębach natury gos­

podarczej.

Musimy uodpornić na wszelkie wstrząsy i kry­

zysy, nasz młody organizm państwowy, przez stwo­

rzenie rodzimego kapitału, nie zależnego od żad­

nych wpływów polityki obcej. Wysiłki nasze bar­

dzo łatwo przyjmą realną formą, jeśli zdecydujemy, że tylko drogą oszczędzania można tego dokonać.

Współudział w tworzeniu bogactwa narodowego winno wziąść całe społeczeństwo; dorośli, młodzież i dzieci. Specjalnie zwracam się do młodzieży szkol­

nej, wysoce dziś uspołecznionej i doskonale rozumie­

jącej ważną rolę, wpajania w życie cnoty oszczędza­

nia. Na młodzieży ciąży więc obowiązek oszczędza­

nia, przez co przyczyni się ona do ugruntowania naszej siły narodowej. Oszczędzać to znaczy nie wydać, nie konsumować dzisiaj — ale zużyć czy wydać tyle ile koniecznie potrzeba, przezornie pamiętając o jutrze, które nie wiadomo co przynie­

sie, i w jakiej sytuacji nasż postawi. By polska młodzież dobrze wypełniła swój obowiązek wobec Ojczyzny, musi zaprawiać się w oszczędzaniu, nie.

tylko od święta, ale na codzień — w oszczędzaniu czasu, przyborów szkolnych, ubrania, zdrowia i wre- szcze pieniędzy.

Mocno wpojone zasady dnia codziennego wy­

dadzą imponujące rezultaty. Dziecko szkolne osz­

czędzające każdy grosz otrzymany od rodziców — to symbol dobrego Polaka, już w zaraniu lat dob­

rze służącego Ojczyźnie.

Wydaje się wprost nie do wiary, by drobne grosze, lokowane w instytucjach finansowych, mia­

ły jakie znaczenie Ale zastanówmy się: grosze tworzą złotówki, te zaś dziesiątki, setki, tysiące itd.

Oszczędzanie pieniędzy daje korzyści podwój­

ne, a mianowicie: osobiste pod postacią procentów ogólno państwowe, przez utworzenie kapitałów, które się wypożycza na cele gospoparcze, podno­

szące nasze bogactwo. W ten prosty sposób, każde dziecko może i powinno już na ławie szkolnej, za­

prawiać się do służby dla największego dobra ja­

kim jest Rzeczpospolita. Zdaję sobie sprawę, że czasy są ciężkie i że nie wszystkie dzieci mają odpowiednie warunki do oszczędzania, ale apelu­

ję do tych dzieci które mogą oszczędzać, rezygnując ze wszelkich zbędnych wydatków, choćby odma­

wiając sobie nabycia cukierka.

Wierzę głęboko, że słowa moje nie padną w próżnię, lecz dotrą do serc i rozumu młodzieży szkolnej, wywołując reakcję pod postacią powszech­

nego oszczędzania.

Chciałbym jaknajprędzej o tym zjawisku się przekonać.

m gr W. N iw ic k l.

O szczęd n o ść jest drogą do dobrobytu i bogactwa

Oszczędzajmy.

W życiu istoty ludzkiej są rozmaite koleje. Ok­

res dobrego powodzenia zazwyczaj bardzo szybko mija, pozostawiając po sobie smutek, żal a nieraz i narzekania. Wówczas dopiero każdy myślący czło­

wiek jaknajdokładniej zdaje sobie sprawę z przy­

czyn nowego swego położenia, żałując nieraz poniewczasie tych lub innych posunięć, które go do obecnego stanu przywiodły.

Chwile, kiedy przyznają wszelkie nadzieje, kiedy ginie wiara w powodzenie, a wzamian nad­

chodzą okresy załamania się materialnego i depre­

sji duchowej, znane są wielu jednostkom.

To też zważywszy wszystkie te momenty w życiu człowieka, mimowoli nasuwa się pytanie, jak należy prowadzić życie codzienne, usiane często troskami, by wyniki pracy włożonej dały korzys­

tne rezultaty.

Odpowiedź na to pytanie jest tak ważna, że trudno odpowiedzieć bez głębszego zastanowienia się. Wiele jest sposobów zaradzenia złu, ale w każdym z nich jest warunek — musi być oszczęd­

ność, jako środek przyspieszający osiągnięcie celu.

Z tego jasno wynika, że samą oszczędność win­

niśmy uważać za stałą towarzyszkę życia naszego.

Lecz niestety, dzieje się u nas zupełnie inaczej. Cno­

ta oszczędności jest nam znana przeważnie ze stro­

ny teoretycznej, nie wprowadzamy jej w czyn. Wie­

lu z nas nie ma w sobie krzepkiego ducha i silnej woli bo oszczędność równa się pracy nad udosko­

naleniem siebie, uszlachetnieniem swego charakteru i wymaga nadzwyczajnej systematyczności i wytrwa­

łości.

Ten, kto pracuje i oszczędza, bardzo dobrze to rozumie. Słyszymy, że obecnie nie jest zbyt dob­

rze, naokoło bieda, a czy same narzekania na ciężkie c/zasy wyprowadzą nas na lepsze tory, ku światlejszej przyszłości? — Chybi, że nie. Polep­

szenia bytu naszego należy szukać gdzie indziej — w oszczędności.

Najwyższy już czas opamiętać się, otrząsnąć z tej o- gólnej apalii i bierności, jaka nas wszystkich w mniej­

szym lub większym stopniu ogarnęła i wspólną ła­

wą stanąć w obronie własnych interesów do osz­

czędzania.

My spółdzielcy w pierwszym rzędzie powin­

niśmy być tego przykładem.

Nasze instytucje kredytowe, tak gęsto rozsiane na terenie powiatu, czy nie dostosowane są do naszych warunków życiowych? Czy nie ułatwiają nam propagowania oszczędności, przyjmując na ksią­

żeczki wkładowe kwoty drobne poczynając nawet od I zł., zaś w K, K. O., Banku Spółdzielczym i Kasach Stefczyka na terenie powiatu dzieci mogą oszczędzać, kupując znaczki oszczędnościowe od 5 gr. wzwyż. Mamy świetne warunki, częstokroć mamy dobre chęci — brakuje nam jednak wytrwa­

łości.

Każdy naród jest silny, jeżeli ma w sobie zro­

zumienie, nie żyje ponad stan, oraz dobrze stoi gospodarczo. Do tego wszystkiego poprowadzi nas oszczędność, zabierzmy się tylko ochoczo do ro­

boty.

(7)

My wszyscy razem, to przecie naród, to pań­

stwo, o dobro którego również nam chodzić po­

winno.

Wiele jest przykładów, które świadczą o róż­

nicy sytuacji między oszczędzającymi a „lekkodu- chaini”. Sądząc, ze byłoby tu zbędnym różnicę tę omawiać przykładowo, zbyt dobrze jest ona nam znana.

Pamiętajmy również, że do posiadania kapita­

łu, którego brak, ciągle odczuwamy obecnie, a któ­

ry odgrywa w świecie niepośrednią rolę, można dojść wyłączenie tylko przez oszczędność rozumną, planową; a wiec oszczędzajmy mniej, ale stale, bez przerwy, a nie zauważywszy nawet jak z tych gro­

szowych składek wyrosną ładne sumki, będące w przyszłości podstawą do zabezpieczenia bytu na­

szych rodzin.

Przez oszczędność do uzdrowienia stosunków gospodarczych kraju — oto jest hasło, które po­

winno nam przyświecać przy dalszej naszej pracy codziennej.

Jeśli nad poruszonym przeze mnie zagadnieniem zastanowimy się poważnie, niewątpliwie pizedświt tego celu ukaże się przed nami.

Niech na horyzoncie ruchu spółdzielczo-osz- czędnościowego zarysują się nareszcie ramy lepsze­

go ustroju gospodarczego —- będzie to dla nas naj­

większą zapłatą za trudy i pracę, jaką włożymy przy wzmacnianiu siebie drogą dorobku oszczędnościo­

wego.

Niech każdy z nas spółdzielców da przykład posiadania choćby drobnej kwoty na książeczce osz­

czędnościowej , a tym samym przyczyni się do wielkiego dzieła oszczędności i wpłynie zachęcają­

co na obywateli niezrzeszonych w spółdzielniach.

Czas nagli, nie odkładajmy, oszczędzajmy od

Elementy jedności narodowej.

I W dawnych czasach, gdy pojęcie państwowo­

ści było jeszcze w stadium krystalizacji, zadania p. ńdwa wobec obywateli ograniczały się do bar i dzo skromnego zakresu spraw. Najgłówniejszym ich zadaniem była obrona granic przed nieprzyjacielem i wymiar sprawiedliwości (często będący fikcją, j szczególnie w zatargach pomiędzy członkami róż­

nych ' warstw społecznych). Obowiązki obywatela wobec państwa ograniczały się natomiast głównie do płacenia podatków i pełnienia służby wojsko­

wej. Z czasem, gdy pojęcie państwowości wykry­

stalizowało się całkowicie, wzrósł również zakres ( wzajemnych praw i obowiązków. Do zadań obrony kraju i wymiaru sprawiedliwości doszły jeszcze za- ■ gadnienia’ komunikacyjne, oświatowe, opieki nad ; przemysłem, handlem i wiele innych, do których przyłączył się w ostatnich czasach olbrzymi kom- pleks kwestii społecznych.

Wraz z nadejściem wielkich wstrząsów ekono- i micznych, powodujących wyrzucanie na bruk z fab- | ryk, warsztatów i biur setek tysięcy ludzi, państwo |

musiało wziąć na swe barki również obowiązek opieki społecznej.

Zachodzi teraz pytanie, czy w nowych warun­

kach, w okresie liberalizmu socjalnego, zmienił się stosunek obywatela do państwa. Dzisiaj obywatel nie tylko jest rządzony, ale bierze również udział w rządach, nie tylko płaci, ale ma prawo kontrolo­

wać na co idą jego pieniądze, nie tylko walczy, ale wie już za co i za kogo przelewa swą krew.

Dzisiaj walczy już za państwo, które jest częściowo jego własnością, jego dobrem, które wymaga od niego ofiary krwi i mienia, ale wzamian opiekuje się nim nawet poza jego granicami.

Dawniej obywatel płacił podatki, nie biotąc zasadniczo żadnego udziału w ich wydatkowaniu, nie wiedząc na co zostaną użyte. Dzisiaj każdy grosz oddany państwu posiada swe przeznaczenie.

Obywatel ma możność sprawdzenia wniknięcia w wydatki państwowe, widzi budujące się drogi, szko­

ły, zbrojenie wojska, czuje, że w wielkiej pracy państwa jego skromne pieniądze biorą żywy udział i przyczyniają się do ogólnego dobra.

Powyższe warunki złożyły się na zasadniczą zmianę ustosunkowania się większości obywateli do państwa. Zmiana ta ma raczej sens moralny, niż materialny. Dawny egoizm w odniesieniu do spraw państwa, które było obywatelowi obce, przetworzył się obecnie w bliskie współdziałanie, oparte nie tylko na obowiązkach nakazanych prawem, ale tak­

że na obowiązkach nie pisanych, których wartość bezwzględna jest o wiele większa.

Typowym przykładem rozumienia potrzeb pań­

stwa jest, jeśli idzie o Polskę, zbiórka na Fundusz Obrony Narodowej. Zbiórka la nie nosi charakteru przymusu, jest natomiast daniną zupełnie dobro­

wolną.

Mimo to wielkie kwoty płynące na F. O. N.

których źródłem są często bardzo drobne datki najuboższych obywateli państwa, świadczą wymow­

nie, że istnieją sytuacje, w których przymus nie jest potrzebny, w których obywatel poczuwa się do wspólnej solidarności. Solidarnością w tym wy­

padku jest pełne zrozumienie przez, obywateli, ze państwo w każdej chwili gwarantować może i po*

winno bezpieczeństwo granic oparte na bagnetach żołnieizy.

Zbiórka na Fundusz Obrony Narodowej trwa nadal. Z drobnych składek ludności wiejskiej armia utrzymuje nową broń, społeczeństwo funduje samo­

loty, buduje flotę wojenną, na każdym kroku uka­

zuje zainteresowaniem wojskiem i jego potrzebami.

W zgodnym odruchu całego społeczeństwa pol­

skiego nie ma cienia nawet działania narzuconego, nie ma fałszywej filantropii. W wynikach zbiórki na F. O. N. wyraża się zbiorowa wola narodu, mająca jedynie na celu mocarstwowy byt Rzeczypospolitej.

Zbiórka na F. O. N. jest jednym z dowodów polskiej solidarności narodowej. Bowiem len tylko naród może śmiało patrzyć w przyszłość, który potrafi wykrzesać z siebie entuzjazm i zdobyć się na twórcze współdziałanie grup i jednostek, w co­

dziennym trudzie budowania państwa.

(8)

Str. 8 LU BAR TO W IAK Nr. 21

W Dniu Zadusznym

Zaduszki. Święto zmarłych.

Na cmentarze — te małe wiejskie, w ciszy, przerywane jedynie poszumem starych żółknących drzew pogrążone i to wielkomiejskie o pięknie wy- gracowanych alejach, gdzie se i wieczny zmarłych mącą tramwajowe dzwonki i stuk ciężkich wozów o kocie łby ulic — ciągną długim, nieprzerwanym szeregiem ludzie.

W Dzień Zaduszny, jeden może dzień w roku, wszyscy ludzie są zrównani — bo każdy kogoś opłakuje, kogoś wspomina. Każdy pochyla się nad czyjąś mogiłą — bogattf czy biedny, uczony czy ciemny — z rozpaczą, że już nigdy...

Nic to, że jedni na cmentarz przyjeżdżają au­

tem, a inni przepełnionym autobusem, jeszcze zaś inni zdaleka po błocie i wybojach idą pieszo...

Tam, na cmentarzu, w obliczu majestatu śmierci wszyscy czuć będą jednakowo. A auta zostaną przed bramą...

Na wszystkich grobach — tych murowanych kosztownych z obeliskami, pnącemi się w niebo i tych ubogich mogiłach, darnią jedną porosłych — jednakowo w dniu Zaduszek błyszczą światełka Nawet groby opuszczone, groby o których nikt z krewnych nie pamięta, albo niema kto pamiętać, bo wszyscy pomarli — przystrój, ne zostają co roku — przez harcerzy. Pamięć o opuszczonych mogiłach w Dniu Zadusznym — to jeden icli z „dobrych uczynków” ...

Wszyscy idziemy na cmentarz. Niesiemy wień­

ce kosztowne, bukiety żywego kwiecia, skr< nine wiązanki jedliny, czy nieśmiertelników. Byle mogiła tych, cośrny za życia kochali, była najpiękniejsza.

W Dniu Zadusznym wspominamy nietylko na­

szych krewnych i przyjaciół. W dniu tym rozpamię­

tujemy również życie bohaterskich i wielkich ludzi, którzy odeszli z tego świata, a którym tyle zawdzię­

czamy. Myślimy: byli wielcy, byli potężni, byli mo­

carni — a przecież tak samo, jak inni leżą oto c i­

cho, ziemią przysypani, lub głazem przywaleni. Ale kiedy o tamtych pamiętają i troszczą się rodziny i przyjaciele — o tych w Dniu Zadusznym myśli cały naród, cały naród ich wspomina, rozpamiętuje ich czyny, do grobu ich pielgrzymuje, by zaczer­

pnąć siły i otuchy... Bo choć ciało się w proch obróciło — potęga ducha zwyciężyła śmierć i żyje wśród swego narodu.

A są i tacy zmarli, co nawet niewiadomo, gdzie g ó b ich, gdzie myśli swe ku szczątkom ich do­

czesnym skierować... A przecież w Dmu Zaduszek i o nich trzeba pomyśleć... O tych, co polegli w skalistym wąwozie Satnosierry, i tych co padli, gnani przez białą pustynię na Sybir, o mogiłach powstańczych, z ziemią zrównanych przez zaborcę i o tych rozsianych po całej Polsce wspólnych mo­

giłach żołnierskich z okresu walk o granicę Rze­

czypospolitej. Nie znamy i-łj nazwisk, nie znajdzie, my ich w żadnym podręczniku historii. Proste, zwy­

kłe to pewnie były nazwiska, tak jak prości i zwy­

kli byli ludzie, co je nosili. A przynalmniej się za- takich uważali — w swej niezmierzonej skromności.

A przecież my dziś wiemy, że to byli bohaterowie...

I dlatego w dniu Zaduszek, gdy myśleć bę­

dziemy o nich, o tych wszystkich, co bezimiennie legli, byśmy dziś cieszyć się mogli Wolną Ojczyzną

— gdy na ich mogiłach ani kwiatów, ani świateł nie będzie — zwróćmy myśl naszą ku ich symbolo- lowi, ku Mogile Nieznanego Żołnierza. On jest nam równie bliski, jak ci najdrożsi nasi śpiący snem wiecznym wśród ciszy cmentarzy.

Płoną na gr, bach światełka. W zmierzchu wie­

czornym więdną kwiaty. Usta szepczą modlitwy, łzy kręcą się w oczach. Największa świetność doczesna mija, jednako w proch się zamienia, Trwa wiecznie potęga ducha, poświęcenie, bohaterstwo — tiwa w sercach wszystkich Polaków.

Zastępczy powszechny obowiązek wojskowy.

W dzienniku Ustaw Nr. 61 z dnia 20 sierpnia 1937 r. usazało się i weszło w życie Rozporządze­

nie Ministrów o zastępczym podwszeclmym obo­

wiązku wojskowym. Obowiązek ten polega na bez­

płatnym osobistym wykonywaniu pracy dla celów obrony Państwa oraz potrzeb miasta, gromady lub gminy przez 6 dni w każdym roku w ciągu lat 5-ciu

Obowiązani do wykonywania bezpłatnej pracy są:

1) Uznani przy poborze za zdatnych do pospolite­

go ruszenia z bronią, oraz ci którzy do lej ka­

tegorii zostali zaliczeni podczas odbywania służ­

by wojskowej.

2) Uznani przy poborze za zdolnych do służby w pospolitym ruszemu bez broni, oraz ci, którzy do tej kategorii zostali zaliczeni podczas odbywa­

nia służby wojskowej.

3) Poborowi, którzy odbyli skróconą służbę wojsko­

wą (5 miesięcy) z tytułu uzyskania odroczenia względnie ulgi jako jedyni żywiciele rodzin lub właściciele odziedziczonego gospodarstwa rolnego 4) Wreszcie poborowi, którzy po ukończeniu 25 lat

życia zostali bez odbywania służby wojskowej za­

liczeni do rezerwy (t. zw. „ponadkontygentowi” ), Od powszechnego zastępczego obowiązku woj skowego w danym roku kalendarzowym tnogą być zwolnieni;

1) osoby przedstawiające świadectwo lekarza powia­

towego stwierdzające, że ich stan zdrowia wyłą­

cza możliwość wykonywania pracy danym w ro­

ku kalendarzowym,

2) osoby, które przed poborem ukończyły conaj- mniej pierwszy stopień przysposobienia wojsko­

wego, oraz po poborze brały czynny udział w pracach przysposobienia wojskowego na podsta­

wie zaświadczeń Komendanta Powiatowego P.W.

3) osoby, które w danym roku przeszły przeszkole­

nie w dziedzinie obrony przeciwlotniczej i prze­

ciwgazowej w czasie me krótszym niż 46 godzin, na podstawie zaświadczenia Starosty Powiatowego 4) Osoby pracujące naukowo, w dziedzinie obrony

Państwa oraz te, których konieczność zwolnienia od obowiązku wykonywania pracy stwierdzi właś-

(9)

ciwy Starosta Powiatowy.

5) Osoby, które zwolnione zostaną od wykonania pracy przez Zarząd gminy na mocy art. 98 punkt d. ustawy o powszechnym obowiązku wojskowym, o ile Starosta Powiatowy zwolnienie to zatwierdzi

Praca z zakresu zastępczego powszechnego o- bowiązku wojskowego wykonana może być tylko osobiście, a więc nikt nie może być zastąpiony przy wykona du tego obowiązku przez osobę inną lub siłę najemną.

Dowiadujemy się, że już w obecnej chwili za­

rządy gmin miejskich i wiejskich otrzymały właści­

we zarządzenia w celu powołania obowiązanych do wykonania pracy jeszcze w okresie roku bieżącego.

Nie wykonanie zastępczego obowiązku wojsko­

wego bez właściwego zwolnienia, spowoduje przy­

musowe doprowadzenie do pracy pod eskortą.

Z Polski i ze świata.

Zbiórka na FOM rozwija się pomyślnie. Do dnia 6 października bieżącego r, zebranych było na ten cel 5 825.039 zł 73 gr. Udział w składkach bie- rze społeczeństwo, samorządy, instytucje społeczne oraz Polonia zagraniczna.

Jak wymka z zestawień min. skarbu, mieliśmy we wrześniu nadwyżkę dochodów nad wydatkami, wynoszącą 591 000 zł. Ponieważ pięć pierwszych miesięcy bieżącego roku budżetowego przyniosło nadwyżkę 1.657.000 zł. więc dotąd mamy razem 2.248.000 zł nadwyżki.

W ciągu ostatnich 10 dni września zapas zło­

ta w Banku Polskim powiększył się o 600.000 zł i wynoti 431 milionów zł. a ilość pieniędzy zagrani­

cznych i dewiz wzrosła o 1.100.000 zł i wynosi 35.100.000 zł. Zmniejszyła się natomiast liczba p o l­

skich monet srebrnych oraz bilonu o 13.900 000 zł i wynosił obecnie 20 1 pół miliona zł. Obieg pa­

pierowy! h pieniędzy Banku Polskiego wzrósł o 61.100. zł do sumy 1.044.800 zł. Pokrycie złotem j wynosi 35,18 procent,

W całej Polsce odbyły się uroczystości pro- mocji w szkołach podchorążych piechoty, artylerii, kawalerii i lotnictwa. Promocje w szkole lutnictwa w Dęblinie uświetnione były obecnością Naczelnika Wodza Marszałka Śmigłego Rydza. W przemówieniu swoim mówił Naczelny Wódz o wielkich zadaniach i twardych obowiązkkch, jakie czekają młodych ab­

solwentów szkół wojskowych.

Z Dęblina udał się Marszałek Śmigły Rydz do ; Czarńcy, gdzie złożył hołd pamięci wielkiego het­

mana Stefana Czarneckiego. W uroczystym przemó­

wieniu wygłoszonym u trumny wialkiego Wodza wskazał Marszałek Śmigły Rydz na twardą drogę o- i bo ciązkii, jaką szedł przez całe życie bohater.

__

Nie mniej wspaniałe uroczystości odbyły się w '

Żułowie w obecności p. Prezydenta. Dzięki stara­

niom Rwiązku Zezerwistów przekazano odnowiony Zułów, miejsce urodzenia Marszałka Piłsudskiego społeczeństwu polskiemu Odtąd Zułów stanie się miejscem pielgrzymek Polaków.

W ciągu 8 miesięcy bież, roku do Związku Spółdzielni R lniczych i Zarobkowo Gospodarczych przystąpiło 199 spółdzielni, w czym 108 rolniczo- handlowych i rolniczo-spożywczych, 61 mleczarskich.

7 oszczędnościowo - pożyczkowy! h i 23 różnych.

Przyrost sdółdzielni według poszczególnych okrę­

gów wygląda, jak następuje: Białystok 26, Kraków 10, Lublin 60, Lwów 45, Łuck 27, Poznań 3, Toruń 3, Warszawa 18 i Wilno 7.

Z dniem 1 października zniesione zostały opła­

ty pobierane przez listonoszów wiejskich za przyję­

cie wszelkich przesyłek rejestrowanyah.

Opłaty za przyjęcie przez listonoszów wiejskich wpłat czekowych i oszczędnościowych PKO pobie­

rane będą nadal.

W sierpniu 1937 r. produkcja węgla kamienne­

go wynosiła 3 109 tys. ton, to znaczy o 722 tys. łon więcej, niż w tym samym okresie roku ubiegłego.

Z kampanii 1936 —• 1937 zbyt cukru wyniósł 4.678.642 q. wartości cukru surowego. Spożycie na rynku wewnętrznym wyniosło w tym 4.143.108 q. W sb sutiku d > roku ubiegłego obydwie pozycje wyka­

zują poważny wzrost, w roku tym bowiem zbyt wy­

niósł ogól m 4.603.532 q,, a spożycie w krai — 3.828.230q.

We Francji wybory samorządowe nie przynio­

sły rewelacyjnych wnuków- Ugrupowania bowiem krańcowe nie otrzymały absolutnej większości.

Polityka mocarstw skierowana jest teraz na Morze Śródziemne. Francja zdecydowana jest zając Minorkę jeśli rokowania londyń-kie nie dadzą w yni­

ków. M nister Eden podkreślił ścisłą współpracę francusko-angielską. Mówiąc o sytuacji w Hiszpanii, oświadczył, że należy przeprowadzić wyraźne roz­

różnienie pomiędzy nieinterwencją w sprawy czysto hiszpańskie, a nieinterwencją jeśli chodzi o intere­

sy angielskie.

Wojna na Dalekim Wschodzie nie ustaje. Wed­

ług ostatnch komunikatów inicjatywa działań wo­

jennych przechodzi w ręce Chińczyków, którzy roz­

winęli w udaną ofenzywę w prowincji Szansi. W o j­

ska japońskie opuściły lunę kniejową Pekin—Flankou.

Pomiędzy Niemcami a Belgią nastąpiła wymia­

na not dyplomatycznych. Rząd niemiecki zagwaran­

tował integralność Belgii.

W Palestynie Arabi wznowili akty terroru w stosunku do ludności żydowskiego pochodzenia, co spowodowało nowe represje Anglików.

Cytaty

Powiązane dokumenty

wszy dreszcz kryzysu, a rolnictwo nasze weszło w okres komasacji gruntów zahamował się pierwszy oed nakazał rozwagę, a nawet posunął się do zwijania małych

kiewicz zgłosił wniosek, w którym domagał się, a- by książki znajdujące się w szpitalu tam nadal po ­ zostały i w razie potrzeby jeszcze uzupełnione

stępuje do egzekucji, która odbywać się musi przy 2 cienkich jak zapałki świeczkach.. Jeden z

Nadszedł dzień boju. Oddziały powstańców starły się z najeźdźcą. W bitwie polała się krew. Śpią tu snem wiecznym, a rosnące przy cmentarzu wiecznie

Rok ten wykazał: wszystko, co jeszcze myśli wedle kategorii partyjnych, coraz bardziej atomizu- je się i budzi wrażenie jakby sypkiego i lotnego piasku;

Może mniej byłoby ludzi niezadowolonych ze swego życia, czających się pokrzywdzonymi przez los — gdyby każdy z nas miał to głębokie poczucie, że żaden z

sander Nankiewicz stracił młode życie, ale krew jego i śmiały wyczyn bojówki P. nie poszły na marne. Napad na kasę stał się epoką w życiu sennego

Defilada w bieżącym roku, w dniu Święta Niepodległości odbyła się pod hasłem zbratania młodzieży z Armią, co u nas uzewnętrzniło się przez liczny