• Nie Znaleziono Wyników

Praca w fabryce wag - Halina Niedźwiadek - fragmentrelacjo świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Praca w fabryce wag - Halina Niedźwiadek - fragmentrelacjo świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

HALINA NIEDŹWIADEK

ur. 1933; Bronice

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, fabryka wag przy ulicy Łęczyńskiej, przemysł, partia, towarzysze, życie zawodowe

Praca w fabryce wag

W latach 60-tych pracowałam przez 8 lat na ulicy Łęczyńskiej w fabryce wag. Tam mnóstwo pracowników należało do partii, wszyscy byli dla siebie „towarzyszami”. Co roku przyznawane były różne nagrody. Koleżanka z którą pracowałam dostawała, a ja nie. Ona była partyjna, ja nie należałam do żadnej partii i byłam pomijana. Mimo że pracowałam tam 8 lat bez nagany, bez spóźnienia, nic nie dostałam. Kiedyś przyjechała do fabryki kontrola z Warszawy i upomniałam się przy tej kontroli o taki dodatek który mi się należał. Następnego dnia po przyjściu do pracy słyszę od przełożonego: „Dla pani pracy już nie ma tutaj. Pani przy kontroli upominała się o dodatek”. Ewentualnie mogłam jeszcze zostać przeniesiona do pakowni wag, ale tam byłoby dla mnie zbyt ciężko, te wagi były bardzo ciężkie, poza tym było tam zimno. W taki sposób skończyła się moja praca w fabryce wag.

Data i miejsce nagrania 2010-06-01, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Marta Dobrowolska

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dobijali się nocą i chcieli żebym otworzyła im drzwi, do dziś ciągle mi się śni jak otwieram te drzwi.. Chcieli żeby ich wpuścić, bo muszą ukryć w domu cukier, który ukradli

Nasz oddział dostawał te gilzy, ale to powinno było być z takiego metalu nierdzewnego, ale oni już wtedy nie mieli tego metalu, to trzeba było to nakładać.. To były takie

Trzeba było całe systemy wyłączać jak się szło gdzieś na rozdzielnię, żeby przygotować miejsce pracy.. Wtedy zatrudnić się [w fabryce] nie było w

W żelatynie jest robota, to było w październiku, i że nawet pińćset złotych dziennie będą płacić.. Pińćset złotych dziennie to jest

Ta partia się uczepiła, no i tam był taki jeszcze partyjny, który też koniecznie chciał mnie zwalczyć albo żebym się wpisał do partii albo żeby mnie

On widocznie poznał – jednak przecież ja byłam Żydówką – widocznie się domyślił i podejrzewał mnie o to, że ja jestem Żydówką.. Zaczął mnie wypytywać o rozmaite sprawy,

[Dyrektorem] II Kliniki Pediatrycznej został profesor Antoni Gębala, który przyjechał do nas z Krakowa, był kompletnie inny niż profesor Klepacki, nie mogliśmy się do

Tam miałem też dosyć zabawną historię, wyszedłem na hol hotelu Huty Miedzi w Lublinie i jedna pani rozmawia po niemiecku, a ja jakoś tak siedzę jak ofiara losu, nie odzywam się i