M IESIĘCZN IK OGRODNICZY
A. W.
Czy jesleSmy w stanie stworzyć wielkie szkółki?
J u ż w roku 1914, po w ybuchu w ojny, na jed n e m z zebrań publi
cznych u rządzanych przez śp. prof. M. R aciborskiego w K rakow ie, przed
staw iano konieczność] stw a rz a n ia w ielkich szkółek w k raju , aby z jed n e j stro n y obywać się bez drzew ek zagranicznych, które do nas w ały przyw ożone przew ażnie w odm ianach nie odpow iadających n a szym w arunkom klim atycznym , — a z drugiej strony, p rz y stą p ić wreszcie do z a k ła d a n ia sadów n a w ielką skalę.
N iestety w ypadki w ojenne, któ re w przew ażnej części n a ziem iach polskich się rozgryw ały, nie tylko, że uniem ożliw iały dążności w tym kierunku, ale niszczyły i te szkółki, które w Polsce istn iały .
Czem w ojna coraz bardziej się przeciągała, tern bardziej zaczęły w zrastać zapotrzebow ania n a drzew ka do odbudow y sadów i zm niej
szanie się zapasów szczepów w istn iejący ch szkółkach. To też czynniki, które by ły pow ołane do pracy n a tern polu, zaczęły n a serjo myśleć o konieczności z ak ład an ia w ielkich szkółek. W M ałopolsce C entrala Od
budowy, Tow. Ogrodnicze krakow skie i Tow. G osdodarskie we Lwowie, zapoczątkow ały akcję w ty m k ieru n k u . Z am ierzenia jed n a k , p rz y n a j
m niej we w schodniej części k ra ju n a p o tk a ły n a w ielkie przeszkody, nie pozw alające wczas p rzy stąpić do dzieła. Z chw ilą odrodzenia się naszej O jczyzny, ste r w ty m k ieru n k u ujęło w swe ręce M inisterstw o R olni
ctw a, któ re m a ja k najlepsze chęci. N iestety w ątpić należy, czy ta k p o żądane dla koniecznego rozw oju sadow nictw a w ielkie szkółki będą m iały m ożność p o w stania w n iedługim czasie i czy ew entualnie odpowiedzą one w zupełności pokładanym w nich nadziejom , gdyż przeszkody, aczkol
w iek w in n e j postaci, wciąż istn ieją, a n aw et z roku n a rok się w zm agają.
O ile nam wiadomo, to m yśl stw orzenia szkółek o znaczeniu spo- łecznem , zaczęły realizow ać dotychczas tylko dwie korporacje w Polsce:
Tow. ogrodnicze K rakow skie i Tow. G ospodarskie w e Lwowie. Pierw sze m a zadanie i pracę w ty m k ieru n k u o ty le ułatw ione, że ju ż p r r w ojną posiadało szkółki należycie prow adzone, które nie doznały ' w ojennych, a następ n ie otrzym ało ob jek t przeznaczony pod no- jeszcze w r. 1918. N ato m iast Tow. G ospodarskie p rz y s tę r
zupełnie now ej i dla tej p rzy c z y n y od sam ego pocz- trudności do nieprzezw yciężenia.
W zrozum ieniu społecznem , wielkie szkółki m ają produkow ać nie tylko duże ilości drzew ek i krzewów, ale tak ż e w odm ianach takich, które w naszych w aru n k ach k lim atu i gleby m ogą być podstaw ą pro
d u k cji owocarskiej handlow ej. Do tego trzeb a mieć możność otrzym ania w kraju, a p rzynajm niej m ieć u łatw ien ie w nabyciu zag ra n ic ą odpowie
dniej ilości p o d k ł a d e k (płonek) w zględnie nasion dla ich w yhodo
w an ia ; następ n ie z r a z ó w tak ic h odm ian, które w inny być do w iel
kiej hodowli propagow ane i to ze źródeł zupełnie pew nych i w dosta
tecznej ilości. Dalej mieć pew ność nabycia potrzebnych n arzędzi i ma- terjałó w , ja k noży, ły czk a i t. p. W reszcie ogrodzeń, które w pew nych okolicach są konieczne dla zabezpieczenia szkółek przed zniszczeniem przez zające. Otóż tego w szystkiego albo w Polsce brak, albo też istnieje w ilościach niedostatecznych do potrzeb. S prow adzanie z z ag ran icy je s t ta k tru d n e i kosztow ne, że w p ro st najlepsze chęci odbiegają, jeśli dziczki, które po w ielkich tru d a c h i za drogie pieniądze nabędzie się gdzieś w Niemczech lub F ra cji, w ęd ru ją do nas 3 —4 miesiące. O ile zaś przyjdą n a czas i posadzi się je szczęśliwie, to n ap o ty k a m y dalsze trudności z otrzym aniem zrazów . D aw niej, w błogosław ionych n a ty m punkcie czasach przedw ojennych, pisało się k a rtk ę do Zaleszczyk, P rąd n ik a Czerw onego, W arszaw y, czy te ż do R eutlingen lub P ruszkow a n a Śląsku i po dwóch trzech dniach przychodziły z razy ty ch odm ian, ja k ie nam b y ły potrzebne w dowolnej ilości i w doskonałym stanie. Ta sam a hi- sto rja z nożam i i łyczkiem . Obecnie w źró d łach krajow ych pew nych, szkółki zo stały bądź zniszczone, bądź też w yczerpane, a je śli gdzieś m ożna jeszcze dostać trochę pew nych zrazów , to chyba po nie trzeb a specjalnego posłańca w ysyłać, bo przecież pocztą nie m ówiąc o kolei,
idą przesy łk i tygodniam i.
P om ijam tu ju ż k w estję ogrodzenia, k tó rą trz e b a w ty ch czasach zaliczać do m arzeń nieziszczalnych, — powyżej przytoczone powody, wobec an k ie t i n a ra d nad tą ta k niezm iernie w ażną i zasadniczą spraw ą, z d a ją się w skazyw ać na to, że należycie prow adzonych wielkich szkó
łek, produkujących tylko m a te rja ł dla naszych w arunków — prędko m ieć nie możemy. C hyba że R ząd p o stara się o n astę p u jąc e u ła tw ie n ia za pośrednictw em sw ych przedstaw icieli d y p lo m a ty c z n y c h : nabycie i prędkie (w ciągu 2—3 dni) dostarczenie na m iejsca przezna
czenia zrazów n ajw ażn iejszy ch odm ian drzew owocowych. Dalej w yda rozporządzenie, aby p rzesyłki zrazów drzew owocowych w Polsce poczty p rze sy łały ja k o posyłki term inow e, przy opłacaniu za przesyłki zw y
kłe, W reszcie, aby zo stała przez wojskowość oddana n a sp ła ty do u ż y tk u szkółek (dla ich ogrodzenia) dostateczna ilość drutów kolczastych, które dane bardzo gęsto, co 12—15 cm., będą m ogły dać ochronę przed zwie
rzyną. W przeciw nym razie w ysiłki tow arzy stw i jednostek p ry w atn y ch m ogą pójść n a m arne, lub w ydać nie te owocy pracy, n a ja k ie społe
czeństw o oczekuje.
Prof. EDMUND JANKOWSKI.
W sprawie sadów handlowych.
(Ciąg dalszy).
Co do K o m i s ó w k i (Doyenne du Cornice d’ Angers), to rozpo
w szechniła się ona w byłym zaborze rosyjskim , od roku 1878—9, z O grodu pom ologicznego w arszaw skiego, gdzie j ą m iałem n a szpale
rach, ze zrazów , które mi ściął w łasnoręcznie H en ry k D ecaisne, w istn ie jąc y m jeszcze wówczas t. j. w r. 1874 Jardin du Museum, w słynnym paryskim Ogrodzie B otanicznym . We F ra n c ji g ru szk a ta dojrzew a w końcu w rześnia, ale gdym z pierw szych owoców otrzym anych na szpalerach przekonał się, że u nas trw a przez listopad i dłużej, dla jej niezw ykłych z alet — zacząłem j ą polecać i rozpow szechniać.
W szelako je s t to odm iana niew dzięczna. Sam m iałem 800 drzew w Jankow ie, n a bielicy dość suchej i ostatecznie po lata ch 80 oczeki
w ania, usunąłem je z sadu. J e s tto bowiem dziw nie niepłodna odm iana B ośnie sztyw no i tw o rzy w ązkie a wysokie korony, n a dolnej czę
ści pąków kw iatow ych nie osadza, a gałązki je j od m rozu cierpią, co się objaw ia częściowem usychaniem pączków. Późno na wiosnę, tu i ówdzie u k a z u ją się m ałe listk i i w ciągu la ta s tra ty się w yrów ny- w ują, ale p rzy ro st je j w ą tły . P ą k i kw iatow e p o jaw ia ją się wysoko, blizko w ierzchołka drzew a i nie są liczne, tak, że zielonych owoców po
m iędzy liśćmi nie znać, w pierw szej połowie lata. Dopiero w sierpniu i w rześniu u w y d a tn ia ją się ju ż w yraźnie duże gruszki, ale n a tej w y
sokości w ichry w rześniow e dużo ich strą c ają a więc niszczą, bo padając z w ysoka, owoce ro zb ijają się często n a m iazgę. I od grzyba, w m okre lato drzew o cierpi.
K a rły n a pigw ach rodzą n a w e t obficie i d a ją duże, okazałe gruszki.
N a szpalerach są one większe, niż n a stożkach. T ak też należałoby je hodować. Nie próbow ałem „opasek owocowych" (Fruchtgiiriel W . Poenic- kego), z blachy cynkow ej, w ząbki w yciętej, które się zak ład a n a wiosnę naokoło p nia i drutem k rę p u je ; może zm usiłyby te oporne drzew a do zaw iązyw ania obfitszego pąków kw iatów .
Z upełnie też same w ad y w y k azu je B e r a w y ś m i e n i t a (Bre Su- perfiń), rodzona siostra K om isów ki. Ale pomimo nich, w szędzie gdzie K om isów ka rodzi lepiej (i n a pigwie), należy j ą sadzić, je s t to bowiem isto tn a k r ó l o w a g r u s z e k . Ż adnych kam yków , m ięso rozpływ ające się, sm ak w yborny, z w ybornym przysm akiem . P ierw szorzędny owoc stołow y, dla sm akoszów i ogółu spożywców (o ile byłby tańszy), n a ry n k u rozchw ytyw any.
P ożądane byłyby w iadom ości od hodowców, z różnych okolic kraju , któreby w skazały, w jak ic h ziem iach i stanow iskach, je s t K om isów ka płodniejsza.
U 1 m i s k a (Ulmer Bułterbirne). C harak tery sty czn a gruszka, nieduża, o krągła, pięknie ru m iana n a bardzo długim ogonku, na którym się mocno drzew a trzym a. Pom im o swej, ledw ie średniej wielkości, pomimo dojrzew ania w październiku, m iesiącu, w którym m am y najw ięcej g ru szek i to doskonałych, u trz y m u je się ona i w sadach i w doborach.
J e s tto bowiem owoc w yborny, słodki, arom atyczny, soczysty, a n aw et i drobne nie są pozbaw ione teg o w ykw intnego sm aku.
Drzewo zdrow e i odporne, o koronie w yniosłej i zarazem szeroko stożkow ej, do kopy siana podobnej, o gałęziach nieco zw ieszonych, rodzi bardzo obficie, co d ru g i rok. U daje się w różnych ziem iach, ale nie wiem czy ta k ż e i w piaskach.
Pom im o, że je s t handlow a, sadzić dużo drzew nie należy bo p rę dko przem ija.
W i l l i a m s a (Bon-Crćiien Williams), w W arszaw ie zw ana nie
kiedy Ś t o-M i c h a 1 s k ą, od p o ry dojrzew ania, ale ju ż dziś tylko przez sta ry c h ogrodników , w Polsce też się bardzo rozpow szechniła, pomimo swej czułości na m rozy. Od czasu do czasu przem arzają tu i ówdzie m łodsze drzew a, ale n a ich m iejsce sadzi się nowe, które prędko rodzić zaczy n ają, bo to je s t w łaściw e tej odm ianie. N a pigw ie i w żyznych ziem iach są to gruszki duże, n a piaskach i w g ru n ta c h słabszych śre
dnie, ale n aw et i m ałe p osiadają w szystkie zale ty tej odm iany: p an ień ską skórkę, jasn o żółtaw ą, czasem z lekkim rum ieńcem , mięso m asło- w a te i soczyste, z w y bitnym m uszkatow ym przysm akiem i piękny, ape
ty c z n y w ygląd. P rzy tem owoce dają się zbierać wcześnie, w piaskach ju ż w drugiej połowie sierpnia, w łaściw a zaś pora zbioru p rzypada na początek, do połowy w rześnia — poczem d o jrzew ają i trw ają do po
czątku października.
N iew ątpliw ie m ożnaby tą gru szk ą prow adzić p rzem ysł ogrodniczy, polegający na je j hodowli w szpalerach, n a pigw ie pod ścianam i połu- dniow em i lub do tej w ystaw y zbliżonem i. P a m ię ta jm y bowiem, że przed w ojną przyw ożono do nas sporo gruszek w czesnych, z cieplejszych k ra jów . Tym czasem "Williamsa ta k hodow ana, m ogłaby te dowożone g ru szki zastąpić, tern bardziej, że j e s t od nich lepsza. Nie w ątpim y, że dałaby się też przechow ać w chłodniach, aż do Bożego N arodzenia.
I jeszcze jedno. W naszem przetw órstw ie nie napo ty k aliśm y je j, bo zam ało jej m am y i z b y t je s t droga n a przetw ory. A le nie zapom i
najm y , że we F ra n cji, w S ta n ac h Z jednoczonych i t. p. je s t to je d n a z n a jle p szy c h gruszek na kom poty, konfitury, do n a p a ja n ia cukrem , na m arm oladki i bałabuchy ('suche konfitury owocowe kijow skie), do susze
nia, n a w ykw intne m arm olady. W yroby z niej są d elikatne i p rzejęte w łaściw ym je j przysm akiem .
Drzew o niewielkie, bo rodzi bardzo w cześnie i praw ie corocznie.
G ałązki m a jed n e wzniesione, inne zw ieszone; te o k ry w ają się pąkam i kw iatow em i, n iestety czułem i n a m róz. O bsypyw anie drzew u dołu zie
m ią n a zim ę a zw łaszcza sadzenie w osłoniętych stanow iskach, zaleca się W ziem iach piaszczystych, gdzie wcześniej przechodzi w sta n spo
czy n k u , nie w ym arzła n aw et w 1919 r., g dy to srogi m róz zdziesiątko
w ał sady, w przejściu od p a źd ziern ik a do listopada.
N a pochyłościach ku południow i, w ziem iach odpow iednich, w arto j e j dużo sadzić. N atom iast nie je s t p rz y d a tn a ani na północy kraju , ani
n a podgórzach całego łańcucha T a tr i K a rp a t.
Do ostatniego doboru w prow adzono duże gruszki, głów nie dla ich szczególnych zalet n a przetw ory. Pierw sza z nich to K r ó l e w n a zw ana też P r z e d z i a ł k ą , której wiejk.ie stare okazy istn ie ją w Płocku i oko
licy. J e s tto dość duża g ru szk a w rześniow a, z głęboką bruzdą, ja k u mo
re li lub brzoskw ini, ru m iana b e z k a m y k ó w . C ukiernicy w arszaw scy dawno j ą ocenili i przed w ojną, g dy o cukier było łatw o, w yrabiali z niej owe suche konfitury, którem i przybierano to rty . K rólew na nap aja się doskonale syropem , tak, że po odpowiedniem tra k to w a n iu sta je się prześw iecająca, przytem bardzo delik atn a w sm aku. A le d aje się ona u ży ć ta k ż e do suszenia, na kom poty, bardzo dobrą m arm eladę (bez cu
kru), a g d y dojrzew a, upieczona je s t w prost przedziw na. Drzewo bardzo duże tw orzy wysoki i szeroki stożek, o gęstych, cienkich gałęziach, na m rozy odporne, rodzić zaczyna późno, ale za to w starszy m w ieku ro
d z i bardzo obficie.
G dzie wię* są przetw órnie, dużo jej sadzić m ożna. G ruszka ta na surow o je s t sm aczna, a le ję d rn a w a . U daje się dobrze w piaskach.
D ru g a zaś je s t to sta ra g ru szk a fran cu sk a P a t a w i n k a (Nou
veau Poiteau), którą ju ż z doborów przedtem usunięto, dla tego że doj
rzew ając nie zm ienia swej zielonej barw y, tak , że tylko naciskając p al
ca m i m ożna dojrzałość je j poznać. Je że li zaś nie j e s t zjedzona w porę, rozpływ a się lub lęgnie. D la tego w h andlu jej nie lubią.
N iem niej je s t to w y b o rn y stołow y owoc, m asłow aty, soczysty, do
sk o n ały w sm aku, zw łaszcza po ciepłem lecie, w piask ach i osłonię
ty c h stanow iskach. N atom iast ju ż n a Litw ie, a więc i w okolicach pod
górskich, m ięsiwo nie dojrzew a, sta je się m ydłow ate i w sm aku surowe, traw iaste.
K a m y k ó w n i e m a . D la tego daje się suszyć i gotow ać na sm aczne powidła, je s t też bardzo dobrym dodatkiem do borówek (jeszcze surow a we w rześniu). D ojrzew a w końcu paźd ziern ik a i listopadzie, w chłodzie łatw o j ą i dłużej p rzetrzy m ać m ożna. Drzew o o grubych pędach i gałęziach, wielkich, tęg ic h liściach, tw o rzy stożek, w zniesiony, w ązki, z k tó reg o starsze gałęzie zw ieszają się. P ąk i grube, k w ia ty od
porne n a chłód m ajow y, rodliw ość dobra, owoce są praw ie co rok, w m niejszej lub w iększej ilości, n a każdem drzew ie. N a pigw ie daje w ielkie owoce, do 300 gr. łatw o dochodzące. U daje się też w ziem iach p iaszczystych. Dla przetw órni m ożna sadzić dużo, tego w dzięcznego drzew a. D la am atorów je s tto w yborny owoc stołow y. (C. d. n.)
A. WRÓBLEWSKI.
Porzeczki i ich hodowla.
C iąg dalszy.
Oprócz rozm nażania norm alnego, n a krzew y, stosuje się także m no
żenie porzeczek n a form y pienne przez szczepienie odm ian wielkoowo
cowych n a porzeczce złotej (Ribes aureum), dla celów czysto am ator
skich, gdyż porzeczki pienne n ig d y nie dadzą tak ic h plonów ja k k rza czaste. N a podkładki pienne uży w am y rocznych, silnych i zdrow ych pędów porzeczki złotej, które, posadzone wiosną do szkółki, szczepim y w sierpniu przez stosunek (kopulizację) zdrew niałem i zrazam i. Szcze
pienia dokonyw ać m ożna rów nież w ciągu m arca, w szklarni. Oprócz szczepienia, m ożna tak że z w cale dobrym skutkiem stosow ać oczkowanie.
W y ra sta ją c e z podkładki n a całej je j długości pędy boczne, skracam y, zarów no w pierwszym roku po posadzeniu do szkółki ja k i w następnym po zaszczepieniu, nad 3 —4 oczkiem, aby u trz y m ać w iększą żyw otność, a tern sam em powodować gru b ien ie pnia. W drugim roku, kiedy p rz y ję ty zraz zacznie się lepiej rozw ijać, m ożna parę gałązek będących bez
pośrednio przy zrazie, usunąć. N aogół porzeczki szczepione nie posiadają tej siły w zrostu co krzaczaste.
Porzeczki, jako krzew y owocowe o m ałych w y m aganiach życiow ych i wchodzące bardzo prędko w okres owocowania — i to corocznego — są pow szechnie łubiane i w n ajm niejszym ogródku, n a w e t wśród m urów m iejskich, znaleźć je m ożem y.
W hodowli am atorskiej są one sadzone najczęściej w zdłuż ścieżek ogrodow ych, na ta k zw anych rab atach . Przeciw tego ro d zaju hodowli w ogródkach m ałych, a n aw et i w iększych, nicby mieć nie m ożna, gdyby by ły bran e p rzy tern pod uw agę w y m a g a n ia życiow e porzeczek oraz łatw ość upraw y roli. N iestety w 99% w ypadków są one posadzone tak gęsto, że nie m ogą korzystać z koniecznych dla dobrego owocow ania w a runków , j a k św iatła, pow ietrza, a zarazem czystości i spulchniania roli, gdyż w szelka praca koło nich j e s t w ted y bardzo u tru d n io n ą. To też prędzej czy później z o sta ją w walce o b y t zw yciężone przez m iejscow ą roślinność ja k pokrzyw y, perz, c zarn ą bzowinę i inne ch w asty. Is tn ie jące w tak ich w arunkach porzeczki, nietylko, że p lo n u ją co rok gorzej,
ale szpecą ogród, u tru d n ia ją m echaniczną upraw ę i s ta ją się schro
niskiem dla różnego ro d zaju szkodników . J e s t rzeczą dowiedzioną, że n. p. 5 krzew ów porzeczek, należycie posadzonych i pielęgnow anych więcej w ydać może owoców niż 15 krzewów zaniedbanych i gęsto posa
dzonych. Lepiej więc je s t sadzić m niej a dobrze i sta ra n n ie pielęgnow ać.
W ogrodach lub sadach m niejszych, gdzie prod u k cja owoców je s t częściowo am atorską, m ożna porzeczki sadzić i w zdłuż dróg n a ra b a tach, ale tylko rab a tac h p o d ł u ż n y ch, a n i g d y p o p r z e c z n y c h
(rabatam i podłuźnem i n azyw am te, które biegną rów nolegle do rzędów sadzonych drzew , lub stanow ią najd łu ższe boki kw ater). W dzisiejszych czasach, a z resztą i zawsze, hodow cy powinno zależeć n a tern, aby mieć ułatw ioną pracę w ogrodzie przedew szystkiem narzędziam i m echanicznem i konnem i, w czem, ra b a ty poprzeczne przy drogach zasadzone krzew am i bardzo przeszk ad zają.
Sadząc porzeczki, b rać trz e b a najpierw pod uw agę odległość m ię
dzy krzew am i. N ajgęściej sadzić m ożna co 2'50—3 m. Jeśli na rabacie, n a której rozm ieszczam y porzeczki, są tak że posadzone drzew a pienne, to wówczas krzew y porzeczek pow inny być oddalone od pni drzew rów nież najm niej na 2‘50—3 m, aby ty c h ostatnich, n a w e t w najm niejszym stopniu nie pozbaw iać wilgoci i pokarm ów .
P la n ta c je większe, w celach przem ysłow o handlow ych, zakładane by
w ają albo ja k o j e d n o l i t e w prost w polu, albo też m i e s z a n e t . j . jak o m iędzyplon w w iększych sadach. Oba te sposoby m ają u jem ne i dodatnie strony, a w ybór jednego z nich zależnym je s t od w arunków lokalnych.
Sadzone jednolicie, ja k to ju ż było nadm ienione n a w stępie posiadają w arunki rozw oju doskonalsze, ale często plon aczkolw iek lepszej j a kości, d ają gorszy, dzięki p rzem arzaniu kw iatów , lub nadm iernej ope
ra c ji słonecznej. N atom iast bezw zględnie k u ltu ra roli je s t łatw iejszą, a w zrost zdrow szy, czego p rzy sposobie m iedzy pionow ym , polegającym na sadzeniu poletkow em m iędzy rzędam i drzew w sadzie — nie m am y.
Z ak ład ając p lan ta cje porzeczek, pam iętać należy, że m am y do czynienia z krzew am i trw ałem i, które n a posadzonem m iejscu żyć i w ydaw ać owoce będą 12—15 lat, a często i więcej — więc też glebę m uszą mieć pod każdym względem należjmie przygotow aną, bez w zględu n a to, czy m ają być p la n ta c ją jed n o litą, czy też m ieszaną. Pierw szy w arunek, to dokładne w y c z y s z c z e n i e r o l i z w s z e l k i c h c h w a s t ó w , a szczególnie trw ałych, które, później s ta ją się niezm iernie tru- dnem i do zwalczenia. N astępnie, w y r o b i e n i e g l e b y d o z n a c z n i e j s z e j g ł ę b o k o ś c i (30—35 cm), i wreszcie w z b o g a c e n i e w p o
k a r m y .
W aru n k i powyższe osiągam y, przez stosow anie odpowiednich p rze d p lo n ó w , a więc roślin okopowych, (ziemniaków, k ap u sty , buraków ), które, w y m ag ając dobrego naw ożenia i głębokiej u p raw y roli, przy swoim bujnym rozw oju ło d y g , niszczą chw asty. W yczyszczoną przedplonam i rolę, bezpośrednio przed sadzeniem , a n a j l e p i e j n a z i m ę , głęboko (35 cm.) orzem y, zostaw iając j ą w ostrej skibie do w iosny. W iosną, o ile jakość roli dla dobrej swej s tru k tu ry tego w y
m aga, w zruszam y pow ierzchnię kultyw atorem i bronam i, w zględnie role lżejsze tylko bronam i, poczem przy stęp u jem y do z a k ła d a n ia p la n ta c ji
t. j. sadzenia.
P orzeczka, na punkcie w ytrzym ałości n a k lim at i przesadzania, je s t ta k m ało w rażliw a, że m ożna j ą sadzić od połow y w rześnia do
zim y i w czesną wiosną; w ybór pory uzależniam y tylko od gleby, a czę
sto i czasu. W glebach lżejszych, piaszczystych, stanow czo lepsze rezu l
ta t y pod w zględem początkow ego rozw oju daje sadzenie jesienne, n a to m iast w cięższych ziem iach lepiej sadzić w czesną w iosną. G ęstość rozm ieszczenia krzew ów, zależn ą je s t od sposobu sadzenia, gdyż sadzić m ożem y rzędow o t. j. rzęd y od siebie w w iększym oddaleniu (3—4 m.), a krzew od krzew u gęściej, lub też w k w ad rat, w jednakow ej w obu kierunkach odległości. Oba te sposoby zależnem i są od form y i położe
nia teren u , n a którym zakład am y p lantacje, a tak że w wysokiej m ierze i od jak o ści gleby i zw iązanej z tern je j k u ltu ry . O ile tere n je s t w y dłużony, w zględnie o silniejszem pochyleniu, lub posiadający g leb ę m ało przew iew ną, a więc w ym ag ającą częstego głębszego je j w zrusza
n ia , w ów czas stosujem y sadzenie rzędow e. R zędy daw ać należy rów no
legle do najd łu ższeg o boku parceli, aby m ieć u łatw ien ie orki i p lane
to w ania k u lty w ato ram i konnem i. N a teren ach pochyłych, dla większego- z a trzy m y w an ia wilgoci oraz łatw ości pracy, stosujem y rzęd y p ro stopa
dle do spadku. Tam gdzie pow yższe okoliczności nie istnieją, stosow niej, ze w zględu u łatw ien ia u p raw y roli, sadzić w k w a d ra t w jednakow ej odległości. W tedy m am y m ożność dokładnego u trz y m an ia roli w czy
stości i k u ltu rze, przy użyciu konnego k u lty w a to ra , którym w zruszam y rolę w zdłuż i w poprzek. S adząc rzędowo, dajem y odległość 8 —4 m t. rząd od rzędu (m ożna także rzadziej co 5—6 m t.) stosując m iędzy rzędam i hodowlę roślin kró tk o trw ały ch n. p. tru skaw ek, kalarepy, grochów i t. p_
w zględnie kw iatów , co daje m ożność lepszej u p raw y roli; krzew od krzew u sadzim y co 2 m t. P rz y sadzeniu w k w a d ra t w y starczy odległość w obu kierunkach 2.50—3 m t. Odległość sadzenia zależy od jakości gleby. W glebach dobrych, dostatecznie w ilg o tn y ch i silnie naw ożonych lepiej sadzić rzadziej, n a to m ia st w ubogich, piaszczystych, gęściej.
Poniew aż przed sadzeniem całą pow ierzchnię g ru n tu u p raw ia m y głęboko, więc kopanie specjalnie w iększych dołków j e s t zbyteczne. Po w yznaczeniu p rzy taśm ie lub łańcuchu m ierniczym m iejsc kołeczkam i, kopiem y dołki tylko ta k duże, aby swobodnie w nich m ożna było um ie
ścić korzenie, które przed sam em sadzeniem krótko przycinam y.
D la obsadzenia pow ierzchni 1 m orgi, potrzeba krzew ów , sadząc g ę s to : 3 X 2 — 950 s z t u k ; 4 X 2 — 710 szt.; 2.50 X 2.50 — 875 szt.;:
3 X 3 — 633. Je śli p la n ta c je zak ład am y z m łodych krzew ów jeszcze słabo rozw iniętych, wówczas, w pierw szych latach, nim porzeczki silniej się rozrosną, m ożem y stosow ać m iędzy niem i u praw ę roślin w arzyw nych, ja k o m iędzyplonu, naw ożąc p rzytem glebę obficie. D a to nam pew ne zyski bezpośrednio z otrzym anego stąd plonu, a pośrednio w p ły n ie n a rozwój i przyszłe owocowanie porzeczek. (Dok. n a s t.)
lEsp. MICHAŁ ZAJĄC.
Przeroby owoców i warzyw.
i.
W s t ę p . — K o m p o t y .
"Wszelkie usiłow ania n a polu odżyw iania się szczególniej w czasach dzisiejszych budzą we w szystkich sferach społeczeństw a n adzw yczajne zainteresow anie. N abrały też większej w agi dość zaniedbane u nas w Polsce spraw y domowej przeróbki owoców i w arzyw dzięki tem u, że w szystko ćo ja d a ln e tylko — ceni się niezm iernie! Ale w ojna i sk u tk i w ojny w iecznie trw ać nie będą, więc żyw e obecnie zainteresow anie dla ty c h spraw niezaw odnie nieco a naw et znacznie o sty g n ie zw łaszcza gdy in n y ch środków pokarm ow ych przybędzie i gdy będą znacznie tańsze.
R ozw ażyć więc tę spraw ę m usim y z p u n k tu trw ałeg o dla nas je j znaczenia.
W różnych k rajach, gdzie przeroby owocowe i w arzyw ne nie tylko n a sposób domowy, ale i fabrycznie rozw inęły się n a szeroką skalę, różnie z a p a tru ją się na w artość ty ch rzeczy — m ojem atoli skrom nem zdaniem przerabianie owoców i warzyw n a p ro d u k t trw a ły głów nie z tego w zględu posiada pierw szorzędne znaczenie, że spożyw anie owoców i w arzyw stale, codziennie, nie ta k tylko od w ielkiego św ięta — p rzy czynia się w w ysokim stopniu do po d trzy m an ia zdrow ia ludzkiego. P a k t te n zresztą stw ierdzono dostatecznie teoretycznie i p ra k ty c zn ie u innych narodów , to też np. w S zw ajcarji lub Niemczech p rzy rządzanie zapasów owocowych i w arzyw nych stan o w i p u n k t honoru każdej gospodyni domu czy to ze sfer najw yższych czy najniższych, — k ażd a tam p an ien k a przed w yjściem zam ąż m usi przejść obok ku rsu gotow ania etc. także i k urs przerobów owocowych — a dotyczących k rajów R ządy i prze
różne S tow arzyszenia hojnie łożą n a urządzanie tak ic h kursów. — W praw dzie w arzyw a i n iek tó re owoce dadzą się dość długo przechować w stanie świeżym , ale wieleż to innych bardzo cennych dla zdrow ia m a ją czasokres trw ałości w sta n ie świeżym aż n a z b y t k ró tk i — n. p.
w szystkie ja g o d y , w szystkie p estkow e? A przypom nijm y sobie sm ak różnych w arzyw pod koniec zim y ?
Robiło się u nas co praw d a z daw na dużo różnych konfitur i p rze
słodzonych kom potów, — te jed n a k dla zdrow ia m niejszą znacznie w artość p rzedstaw iają i są z b y t drogie, — chodzi więc o korzystniejsze i tańsze m etody w tym kieru n k u . Oczywiście, że przeróbka owoców i w arzyw m a też znaczenie niem ałe i w innym kierunku, chodzi m ianow icie o to, aby i pośledniejszy owoc nie szedł n a m arne, ja k to u nas aż n ad to często się dzieje, — i o to także chodzi, że usuw ając przeróbką owoc pośledni, drobny, niedorodki różne — zapew niam y doborowem u owocowi n ale ż y tą cenę. P onadto p rzerabiając owoc pośledni fabrycznie — zatem na sprzedaż — um ożliw iam y i najbiedniejszym , po m iastach szczególniej, k o rzy sta n ie z dobrodziejstw a, płynącego dla organizm u naszego, z częstego stałego spożycia owoców. Będzie to je d n a k nap raw d ę dobrodziejstw em dla jed n y c h — a spełnieniem a k tu społecznego dla drugich tylko w tedy, gdy ten owoc n a przeróbkę u ży ty , acz pośledni — będzie je d n a k całkowicie do jrzały i w całej pełni -zdrowy. U w agę tę czynię dlatego, że w najnow szych czasach, w zorując
się n a N iem cach, szczególniej agitow ano przeróbkę wszelkich padałek n a w e t bardzo niedojrzułych n a m arm olady arom atyzow ane, farbo
w a n e etc.
J e s t to p u n k t w idzenia m oże korzyść fab ry k an to w i przynoszący, ale dla konsum enta w ręcz szkodliw y. Z pad ałek przedw czesnych, bardzo zielonych, n aw et bydlęta nie odnoszą w ielkich korzyści. Pow ie mi kto — a cóż robić z tem i m asam i padałek — przecież to ogrom na s tra ta !
J a n a to odpowiem z a ś: pielęg n u jm y sady nasze należycie, pod- g n a ja jm y , ze szkodnikam i zwierzęcem i i roślinnem i toczm y w alkę z a ja dłą, dobierajm y odm iany nie łatw o od w ia tru opadające — a będziem y m ieli ty c h bezużytecznych pad ałek ilości m in im a ln e !
Z atem z a s a d a : chcąc mieć napraw dę co sm acznego i zdrow ego — m usi się to sporządzić z m a te rja łu dobrego, a ja k w naszym w ypadku
— ze zdrow ych i należycie do jrzały ch owoców, niekoniecznie z dese
row ych i dużych. — Ale po ty c h pozornych dygressjach p rzy stąp m y do rzeczy.
$ *
*
J a k nas codzienna p ra k ty k a pouczai owoce nasze i w arzyw a, aż nadto często u leg a ją zepsuciu. P rz y cz y n ą tego są różne, gołem okiem n iedostrzegalne drobnoustroje — a je s t ich legion, a m nożą się szalenie. Są to różne bakterje, pleśniaki i drożdżaki, których zarodniki dostaw szy się z pow ietrza n a owoce, przy odpowiedniej wilgoci i tem p e
ra tu rz e k ie łk u ją , szybko rosną, m nożą się i pow odują pleśnienie, gnicie lub sferm entow anie czy to św ieżych czy konserw ow anych naw et owoców i w arzyw .
Z daw n a w iedziąno, że w zgęszczonym rozczynie cukru, w occie, alkoholu, soli różne owoce i w arzyw a nie ulegały zepsuciu wcale — i z tego fa k tu korzystano długie czasy robiąc różne kom poty, konfitury etc. T akie je d n a k p ro d u k ta ani n a d e r sm aczne były, ani zdrow iu n a d m iernie nie służyły, cukier bowiem w n adm iarze zak ry w ał w łaściw y sm ak i zapach, przytem rozcieńczał sw ą ilością ty le cenne dla orga
nizm u sole odżywcze i kw asy organiczne — a i sam cukier w nadm iarze organizm ow i nie służy. O konserw ach w occie niem a co i w spom inać i tłum aczyć intelig en tn em u człowiekowi, że są niezdrow e w dość w y
sokim stopniu.
Szukano zatem innych m etod. Próbow ano trzy m ać p rodukta w niskiej tem peraturze, ale przekonano się, że ta m etoda konserw ow ania środków spożyw czych nie zadow ala, aby bowiem usunąć kom pletnie przyczynę psucia się różnych produktów p rzy pomocy zim na, m usianoby w ty m celu zastosow ać ta k niskę tem peraturę, ja k ie j w zw ykłych w arunkach osiągnąć nie m ożna. N ajlepszą jeszcze m etodą konserw ow a
nia okazało się usunięcie z produktów w ody (wilgoć niezbędny w arunek rozw oju drobnoustrojów ) zapom ocą m niej lub więcej udoskonalonych suszarni — uzyskiw ano je d n a k przetw ory, zw łaszcza zapom ocą s ta r
szego system u suszni, które bądź co bądź z a tra c a ły za duży p rocent właściwości świeżego owocu. — Dopiero kuchm istrz króla duńskiego, F ra n cu z A p p ert w 18 w ieku, w padł n a najlep szy pom ysł oczywiście na drodze czysto em pirycznej, nie w iedząc o w aru n k ach życia różnych drobnoustrój i. K a z a ł on m ianow icie sporządzić sobie słoje, w których gotow ał szybko różne konserw y, a potem rów nie szybko zam ykał j e n. p. pęcherzem , aby niedopuścić do w ew nątrz pow ietrza. Później,
zw łaszcza w czasach najnow szych, udoskonalono ta k słoje ja k i samą m etodę stery lizacji t. j. w y jaław ian ia produktów spożyw czych z drobno
ustrojów przez gotow anie i niedopuszczenie do nich now ych zarodków z pow ietrza przez herm etyczne zam knięcie naczynia.
M etoda ta dozw ala konserw ow ać owoce bez żadnych dodatków , w y starczy n aw et czysta przegotow ana woda albo m ały dodatek cukru, a tak ie owoce nie z a tra c a ją nic — t. j. m ają w łaściw y im sm ak, zapach, nie tra c ą nic ze sw ych w łasności odżyw czych i zdrow otnych, słowem m ożna korzystać z ich błogosław ionych w łasności w ciągu całego roku, ba, n aw et i w la ta c h nieurodzaju, bo konserw y dobrze sporządzone t. j. dostatecznie w yjałow ione i dobrze zam knięte przed dostępem pow ietrza nie u le g a ją zm ianie la t p a rę — o ile są przecho
w ane w cieniu a chłodzie s u c h o !
G dy kto m a swoje owoce, albo g dy je s t w ielki urodzaj, to i z kupionych w y padną te konserw y bardzo tanio, ta k że i niezam ożny m oże sobie zrobić zapas n a la ta n ie u ro d z a ju !
K o m p o t y . P rz y stę p u ję ted y do opisu w yrobu kom potów jak o najw ażniejszego działu przeróbki dla gospodarstw a domowego. Że dział ten należy uw ażać ja k o I-szy głów ny, to każdy szybko się przekona, gdy go tylko w prow adzi w swe gospodarstw o, bo nie będzie ju ż w stanie potem w yrzec się te j fab ry k acji, ja k to wiem z w łasnego dośw iadczenia i z relacji dużej liczby słuchaczek i słuchaczy, m ych w ykładów , — a zresztą kolosalny rozwój w yrobu i sprzedaży tych różnych „W eków" „R exów u i t. d. dowodnie o tern świadczy.
F a b ry k a c ja zatem kom potów polega n a tej z a sa d z ie : dostatecznie p ro d u k ta zag rzać t. j. by zabić grzyby, pleśń czy ferm en tację pow odu
ją c e — a herm etycznem zam knięcem niedopuścić now ych z pow ietrza drobnoustrój ów.
N ajlepsze do tego celu n aczy n ia — to różne słoje szklane i u nas dość z n an e „W eki" „ R ex y “ i t. p. Są to m niej lub więcej dokładnie odrobione słoje z doskonale p rzy sta ją c em i pokryw kam i szklanem i i gum ow em i pierścionkam i um ożliw iającem i dokładne p rzystaw anie n a k ry w k i. Słoje te są znacznie droższe od zw ykłych, które daw niej pow szechnie używ ano do w yrobu kom potów. Te now e są dużo trw alsze, zam knięcie m ają pew niejsze i w ygodniejsze niezm iernie, — a więc w rezultacie są tańsze. N abyw ając co roku po kilkanaście sztuk, nie odczujem y kosztów n ad m iernie — a po p aru la ta c h niespodzianie w idzim y się posiadaczam i pow ażnej liczby cennych naczyń, z którem i ty lk o ostrożnie się obchodzić, a będą nam latam i służyć. K to b y chciał kom poty w yrabiać na sprzedaż, to ostatecznie i w słojach szklanych robić to m ożna, w ym aw iając sobie zw rot słoików za m iernem odszko
dow aniem — są one je d n a k z re g u ły zaciężkie, do dalszego tra n sp o rtu nie bardzo się nadające. N a ta k i cel to ju ż m u siały b y być albo osobne lekkie słoiki zam ykane n a osobnej m aszynie, albo lepiej jeszcze n a d a ją się puszki blaszane w ew nątrz w ernirow ane, aby kw asy owocowe blachy nie n a d g ry z a ły i niebezpiecznych dla zdrow ia połączeń nie w ytw arzały . F a b ry k a c ja ta k a m ogłaby być wcale rentow ną, trzeb a je d n a k koniecznie kupić odpow iednią m aszynę do zam ykania h e rm e ty
cznego puszek i autoklaw do g otow ania pod ciśnieniem p a ry — a zatem p o trzebny jeszcze i kocioł do w y tw a rz an ia p a ry — choć są i autoklaw y z w łasnem paleniskiem . Z niej p ra k ty k i przekonałem się, że byle mieć m aszynę do zam ykania puszek (kosztow ała przed w ojną 800—600
m arek) to bez kotła parow ego i autoklaw u obejść się m ożna, bo- w dużym blaszaku z dobrą, n a k ry w k ą m ożna po prostu n a kuchni dziennie do 1000 sz tu k puszek w yjałow ić.
Ale w róćm y do naszych "Wecków. Otóż now e słoje m yje się w odą z sodą lub rozcieńczonym kw asem siarczanym bardzo dokładnie, pier
ścionki ta k samo, ogląda się sta ra n n ie pierścionki czy p rzypadkiem niem a gdzie d ziu rk i i szlifow ane b rzegi słoja i nakryw ki, czy niem a gdzie ja k ie j rysy, jak ie g o odprysku — gdy tak, odrzuca się słój bez
w arunkow o, bo darem na cała nasza robota w takim r a z i e ! N ajlepiej je s t zrobić z każdym słojem ta k ą próbę: Z w itek zapalonego p ap ieru w rzucić do słoja, grom adzący się dym ogrzane pow ietrze w ypycha ze słoja — w tedy szybko na n a su n ię ty poprzednio pierścionek gum ow y nałożyć n akryw kę — i gdy po jak ie j godzinie lub dwóch p o kryw ka nie o d staje, to słoik w porządku.
Nałożone słoiki owocami i zalane syropem (rozczynem cukru w ię
cej lub m niej słodkim — zależnie od g ustu) ustaw ia się n a podstaw ie blaszanej, wielkością dostosow anej do blaszaka. W środku tej podstaw ki je s t słu p ek z 6-ciu prętów po których posuw ają się sprężynki. Otóż;
u staw iw szy słoiki n a podstaw ce przyciska się sprężynkam i nak ry w k i słoi tak , aby nacisk był w yw ierany n a sam środek pokryw ki m ożliw ie silnie, a b y nie n a stą p iło przesunięcie, ale też i nie zasilnie, bo- w tak im razie p a ra w odna w raz z pow ietrzem nie m ogłaby się w ydo
byw ać ze słoja — zatem nie n astąpiłoby sam ozam knięcie, albo słój m ógłby łatw o pęknąć. P rzygotow ane zatem słoje w staw ia się do blaszaka, u sta w ia się w otw orze n ak ry w k i blaszaka term o m etr i gotuje się. P o
niew aż 6 litrow ych słój i są dość ciężkie przy w staw ianiu i w y jm ow aniu z blaszaka, ponieważ po dokonaniu stery lizacji słoje m uszą stać dla pew ności zam knięcia herm etycznego parę godzin pod przyciskaczam i, co- w y m ag a kilku takich ap arató w lub opóźnia stery lizację n astępnych słój i — lepiej niech każdy słoik m a swój przyciskacz, to n a odpow iednią podstaw kę w blaszaku (lub ostatecznie n a ro zp o startą ścierkę), ustaw iam sobie słoik za słoikiem w ygodnie i ta k samo po skończonem gotow aniu w y jm u ję po jed n em u , a m am i ten zysk, że bez podstaw ki z kolum ną pośrodku zm ieszczę zazw yczaj o 2 słoje więcej w blaszaku.
E o z c z y n c u k r u ( s y r o p ) p o trzebny do zalew ania owoców, ja k ju ż przedtem w spom nieliśm y, niem a być bardzo gęsty, bo chodzi o to, żeby owoce zachow ały ja k najw ięcej w łaściw ości owocu świeżego
— są je d n a k owoce, które p o trzeb u ją koniecznie więcej cukru. W ogóle w y sta rc z y syrop od 40 —70°/0 t. j. od 40—75 dekagram ów cukru n a litr wody. Z resztą to zależy najzu p ełn iej od sm aku i w y m agań dotyczącego.
Syrop ta k i dobrze je s t przygotow ać sobie parę dni naprzód o ile m ożności z cukru niefarbow anego. Szum ow anie nie konieczne, ale p rze
cedzenie zaw sze w skazane. Zbyt długie przechow yw anie choćby w od
pow iednim butlu nie zaleca się, bo często syrop ta k i niezb y t szczelnie z a tk a n y u leg a śluzow acieniu. D obrze bo w ygodnie je s t zrobić syrop g ęstszy n. p. na 1000/0 — a potem dolaniem wody przegotow anej roz
cieńczyć n. p. n a 50°/0. Kobi się to i dlatego, że słaby rozczyn cukru łatw o u leg a ferm entacji. A by nie robić n a ra z zadużo syropu dobrze je s t p am iętać, że m niej więcej n a litrow y słój owoców trz e b a m niej więcej je d n ą trzecią litra syropu o ile owoce są całe — zaś n a 1 litr drobnych lub przepołow ianych trzeb a je d n ą czw artą litra syropu.
O w o c e do naszej fab ry k acji w inny być świeże, nieuszkodzone,, m ożliw ie dojrzałe, ale nie przejrzałe. Jeżeli sad lub ogród w arzy w n y
był mocno gnojony, zw łaszcza pod w ielkiem i m iastam i, gdzie często naw ozi się fekaliam i, to trz e b a być przy konserw ow aniu szczególniej ostrożnym . Z w łaszcza w arzyw z ta k przegnojonego g ru n tu unikać, m ają one bowiem zazw yczaj niem iły sm ak i zapach, a p rzy najm niejszym błędzie w czasie sterylizacji — lub przy czyszczeniu, p sują się.
W arzy w a tak ie trz e b a dość długo moczyć w czystej wodzie — i wodę tę odlewać. Myć w szy stk ie owoce i w arzyw a należy dokładnie.
J e d n e m aliny i truskaw ki o ile pochodzą z w łasnego ogrodu, obejdą się bez m ycia — a jeżeli to konieczne — to m yje się je krótko i bardzo ostrożnie. — Owoc ziarnkow y ba i śliwki i m orele trzeb a obrać n a j
pierw z łu p k i czy to m aszynką odpow iednią, czy nożykiem (byle nie żelaznym ). Śliwki m ożna konserw ow ać i z łu p k ą — obrane je d n a k są daleko sm aczniejsze. Obrane owoce, zwłaszcza ja b łk a i g ruszki przed nałożeniem do słoja w rzuca się do świeżej wody z trochą kw asu c y try now ego lub naw et octu w innego, co p rzyczynia się do zachow ania białej barw y.
B l a n ż e r o w a n i e czyli krótkie zagotow anie w stępne obranych ju ż owoców albo w czystej wodzie, albo lepiej w słabym rozczynie cukru — spraw ia, że tak ie owoce łatw iej i króciej się sterylizują, więcej ich do słoja zmieścić m ożna, nie podchodzą do góry słoja i nie z b ija ją się do kupy, przyczem po w ierzchu zazw yczaj nie b ru n atn ieją
— co w przeciw nym razie często się zdarza.
S te ry liz a c ja blanżerow anych owoców m oże być krótsza i przy niższej tem p eratu rze. Z azw yczaj w ystarcza 10—15 m in u t p rzy 80 n a j
wyżej 90° C. — N iektóre owoce (jagody zw łaszcza a tak ż e w iśnie i czereśnie) obejdą się zu p ełn ie dobrze bez blanżerow ania, w arzyw a n a to m ia st bezw arunkow o m u szą być po obraniu parę m in u t w czystej wodzie zagotow ane, aby zm iękczyć komórki i u łatw ić sterylizację, a także usunąć niem iły posm ak surow icy. A by nie w yługow ać takiem goto
w aniem n ad to soli m ineralnych ta k organizm ow i potrzebnych, lepiej nie gotow ać a zaparzyć. F irm a W eka skonstruow ała n a ten cel bardzo w ygodny a p a ra t, k tó ry pozatem m ożna bardzo k orzystnie użyć do parow ania kartofli. K to je d n a k m usi liczyć się z w y datkam i — to zw y k ły blaszak od bielizny zadanie to też dobrze spełni — m ianowicie zrobić dziurkow aną podstaw kę drew nianą n a dość w ysokich nóżkach, n a spód k o tła nalew a się wody tak , by do podstaw ki nie dochodziła, n a podstaw kę obrane w arzyw a n a blachę, — i po pew nym czasie w ytw orzy się para p o trzeb n a do należytego blanżerow ania. M ożna też dać owoce czy w arzyw a w serw ecie, której końce przyciśnie nakryw a blaszaka i ta k nie będą się gotow ać w wodzie a w parze. — W spom nieliśm y, że owoce blanżeruje się zazw yczaj w słabym rozczynie cukru.
S yropu tego potem po przecedzeniu i odpowiedniem w zm ocnieniu dodat
kiem cukru, m ożna użyć do zalew ania owoców w słoju, lub gdy go zadużo się nazbiera — zagotow ać n a sok.
Z a l e w a n i e n ap ełnionych słoji w yk o n u je się ostrożnie, pom ału, przez odpowiedni lejek, trz y m ają c słoiki ukośnie, aby w szystkie próżne m iejsca zostały płynem w ypełnione dokładnie, w skutek czego ucieknie niepotrzebne tu pow ietrze, a co w ażniejsze, łatw ie jsz a i do
k ład n iejsza stery lizacja, gdy w szystkie części owocu czy warzyw są p ły nem należycie otoczone (nie n akładać tedy słoików nadto szczelnie).
G dy zalew am y nagle słoje prostopadle stojące, to pow ietrze nie może ustąpić, — pły n zostaje pow ierzehu, gdy się zaw artość słoja ogrzeje płyn spada n a spód, a pow ierzehu zostaje próżnia, co przy owocach
sprow adza bru n atn ien ie górnej w arstw y owoców. O strożność ta w sk a zana szczególniej w tedy, gd y słoje w ypełnione szczelnie (krajane, drylow ane, bardzo drobne). P rz y w arzyw ach ty le niem iłe brunatnienie się nie pokazuje, zato w y g ląd a górna w a rstw a nie oblana wodą n ie
ładnie, co gorsza, stery lizacja tej górnej w arstw y bez wody byw a nied o stateczn a — i spraw a zm arnow ana !
R obotę n ap ełn ian ia słoji należy szybko w ykonyw ać i napełnione słoje z araz sterylizow ać, bo sto jąc n apełnione a syropem nie zalane, czernieją — a zalane ju ż zostaw ione n. p. przez noc w ciepłym lokalu poczną n a w e t ferm entow ać. C ałą robotę trz e b a dokładnie kontrolow ać sam em u — tu szczególniej bowiem nie m ożna się spuścić n a służbę.
G dy słoje napełnione, zalane, zakłada się gum ki i zam yka naciskiem w szystko najdokładniej. Mokre brzegi słoji trz e b a w y trzeć do sucha
czystą szm atk ą przed zam knięciem .
K to używ a słoji korkiem zam ykanych, to korek trzeb a utw ierdzić odpow iedniem przew iązaniem s z p a g a tu — a po stery lizacji, po obtarciu
do sucha zalać cerozyną, woskiem, smołą, gipsem , zasm arow ać i t. p.
C z a s g o t o w a n i a . R óżne rodzaje owoców i w arzyw różnego czasu i rozm aitego stopnia te m p e ra tu ry w y m ag ają, celem dostatecznej stery lizacji. Specjalnie w arzyw a w y m agają znacznie dłuższego czasu przy tem p e ra tu rz e w rzenia. N. p. stery lizu jąc m aliny, tru sk a w k i w y s ta r
czy 10—15 m in u t na 75—80° C, — m orele 2 0 —25 m in u t n a 90° C., a groszek p o trzebuje 1—l 1/* godziny na 100° C .!
U w zg lęd n iając ten m om ent — gotuje się r ó w n o c z e ś n i e tylko takie owoce lub ja rz y n y , które w y m a g a ją jednakow ej te m p e ra tu ry i jednakow ego czasu z a g rz a n ia — i z tego sam ego w zględu gotuje się n araz słoje m ożliw ie jednakow ej w ielkości i jednakow o szczelnie n a ło żone. W ąsk i a m ały słoik oczywiście prędzej się rozg rzeje niż duży i szeroki, lu źn ie napełniony prędzej niż szczelnie, sz p arag i cienkie p rę dzej niż grube i t. p.
Je śli w ypadnie gotow ać razem nierów ne słoje, to oczywiście w iększe dłużej trzeb a zostaw ić w g arnku. W szelkie ta k ie różnice każdy łatw o zauw aży i stosow nie sobie p o rad zi! — Gorące słoje w yjm uje się ostro
żnie i u sta w ia n a zw ilżonej ciepłą wodą ścierce w m iejscu bez przecią
gów, nie zdejm ując przyciskacza aż do zupełnego ostygnięcia. Czas gotow ania liczy się od tego m om entu kiedy woda osiągnie podaną tem p e ra tu rę . K upno term o m etra je s t tu niezbędne. P rz y w arzyw ach, które m uszą się sterylizow ać p rz y te m p e ra tu rz e w rzenia obejdzie się bez term o m etru .
P odanych cyfr co do te m p e ra tu ry i czasu gotow ania ta k ściśle obserw ować — na m inutę — nie potrzeba, bo są to tylko p u n k ty o p a r
cia, 2 —5° C. więcej, 5 —10 m in u t dłużej — n ig d y nie zaszkodzi. Dla m nie w y starczy zupełnie gdy g o tu ję w przybliżeniu w edług ty c h p rz y kazań, a głów nie obserw uję, czy owoce jagodow e nie poczynają zby
tnio pękać, czy nie g o tu je się tak , że aż syrop w ypływ a i t. p. W łaści
wego czucia co i ja k nab y w a się w krótce bardzo uw ażną p ra k ty k ą ! Poniew aż jesteśm y przy sterylizacji, więc należy ju ż tu wspom nieć o ta k zw anej s t e r y l i z a c j i f r a k c j o n o w a n e j . Poniew aż praw ie w szystkie drobnoustroje w grę w chodzące oprócz zw ykłego rozm nażania się zapom ocą pączkow ania, rozczepiania, czy ta k zw anych konidij (coś niby letnich nasion) — tw orzą spory (przetrw alniki), a spory te są bardzo odporne n a gorąco i wogóle n a rozm aite ujem ne w pływ y, przeto m usielibyśm y w celu ich zupełnego zabicia czyli celem osiągnięcia
pew nego w yjałow ienia gotow ać nasze kom poty ta k długo i w ta k w y
sokiej tem p eratu rze, żeby się w szystko rozlazło na brzydką i daleko m niej sm aczną m asę. Cóż więc począć? Ano je s t n a to wcale dobra rada. Po p a ru dniach od pierw szej sterylizacji, czasem ju ż w 24—86 godzin nasze n iezabite wcale p rzetrw aln ik i poczynają kiełkow ać i w tym okresie są w rażliw e bardzo, tem b ard ziej, żeśm y je pierw szem gotow a
niem bądź co bądź w ich sile żyw otnej osłabili. T eraz należy słoiki jeszcze raz n a podaną te m p e ra tu rę a nieco króciej zagotow ać — a sku
tek z n a k o m ity ! Bo drobnoustroje te zostają tera z do szczętu zniszczone, a jeśli się gdzie, k tóry ostanie, to biedaczek ledwo dycha, a m y ju ż spokojnie m ożem y tryum fow ać. To spraw iła p rzeryw ana, na 2 razy rozłożona ste ry liz ac ja !
P ra k ty k a w ykazała, że stery lizacja słoików w parze daleko prędzej się odbyw a — ale owoce d elik atn e jagodow e lepiej je s t stanow czo w y ja ław iać w gorącej wodzie. Z każdego blaszaka o dobrej nakryw ie m ożna urządzić parow y a p a ra t, a że nalew a się tylko trochę w ody n a spód, to daleko prędzej (a więc tan ie j) zag rzeje s.ię woda, ale trz e b a baczyć żeby w oda w szystka nie w y p arow ała i blaszak się nie rozlutow ał. Za
uw ażyć tak ż e należy, że w parze częściej się zdarzy pęknięcie słoja niż w kąpieli w odnej.
C o d o . k o l o r u różnych przeróbek — z tern i naszych kom potów, to w skutek gotow ania m niej lub więcej różne owoce go zatracają.
W ielu tego nie lubi, więc przem ysł to uw zględnia i używ a różnych zafarbow ań — ale w interesie zdrow ia pow inniśm y się raczej pogodzić ' z faktem u tra ty koloru, a co najw y żej zabarw iać konserw y i soki przy pomocy n a tu ra ln y c h barw ników ja k sok borówek, m alin, czarnych wiszni, o strężyn i t. p. — F a rb u je się tak że groszki, fasolki, ogórki przy pom ocy gotow ania w m iedzianem naczyniu z dodatkiem octu lub kw asu siarkow ego, ale ja s n a rzecz, że griinszpan p rzy tem się w y tw a
rza jąc y niepom aga chyba zdrow iu, zwłaszcza p rzy częstszem użyciu tak ic h produktów .
Często się zdarza, że ktoś zw łaszcza robiący konserw y z kupnych owoców chce wiedzieć ile kilogram ów św ieżych owoców potrzeba na ty le a ty le posiadanych słoji, więc podajem y w przybliżeniu parę liczb ja k o p u n k t oparcia w ty m kieru n k u licząc ju ż po oczyszczeniu owoców — i n a 1 l i t r o w y s ł ó j :
K ra ja n y c h ja b łe k 1 ł /a—2 kg., m orel całych 1 — l 1/* kg., połówek 1-5—1-75 kg., gruszek całych 1, połówek 1-5—1-75 kg., tru sk a w e k wiel
kich 1*75—2 kg., tru sk a w e k drobnych 2 k g , ożyn 2 kg., borówek T25
—1'5 kg., m alin 1*75—2 kg., porzeczek T 5 - 2 kg., a g re stu zielonego 1‘25—1*5 kg., a g re stu dojrzałego T 25—1-75 kg., czereśni 1—1-25 kg., w iśni T 2 5 —1 5 kg., brzoskw iń 1 —1-25 kg., śliw 1 — T25 kg., m irabelek 1—12 5 kg., renklod 1 — 1-25 kg.
Kalafiorów 1-75—2 kg., fasolki 1-5—2 kg., groszku 1-5—3 kg., m archw i 1*5 —1-75 kg., kalarep y 1-75—2 kg., ra b a rb a ru 1*5—1-75 kg., szparagów 1-25— 1-5 kg., szp in ak u 2—2'5 kg., pom idorów 1-25—1-5 kg.
A tera z przejdźm y do om ów ienia robienia kom potów z każdego poszczególnego o w o c u :
J a b ł k a rzadko się konserw uje ja k o kom pot, ale przecie — zw łaszcza z letnich i jesien n y ch korzystnie je s t zrobić kom pocik — na co najlepsze są odm iany silnie arom atyczne o tw ard em mięsie i m ożli
wie białem. O brane z łu p k i k ra je się na kaw ałki, w rzuca do zim nej wody zapraw ionej kw asem cytrynow ym , gdy ju ż je s t n a stru g an y ch
dość n a k ła d a się albo w prost do słój i albo ostrożnie się zagotow uje (blanżeruje) i dopiero do słój i, zalew a syropem (na litr wody */* kg.
cu k ru ) d aje się cytrynow ej skórki, kto lubi ze 3 gw oździki lub troszkę w anilii — i stery lizu je 10 m in u t p rz y 80° C. Całkiem dojrzałych owo
ców się nie b lanżeruje a n a k ła d a surow e do słój i.
M o r e l e . N ajlepsze odm iany m orela z B redy, Am brosia, Królowa Olga. Zaleszczycka. Obrać z łupki, zagotow ać całe lub połówki, układać szczelnie w słoju (połów ki w ew nętrzne częścią do środka), m iędzy po
łówki dać parę ziarnek m orałowych dla zapachu, zalać syropem (600—
800 gr. c u k ru n a 1 litr wody) i sterylizow ać zw olna 15—20 m inut przy 8 0 - 9 0 ° C.
G r u s z k i . N ajlepiej się n a d a ją odm iany S tu tg a rc k a, Dobra Szara, D obra L udw ika z A w ransz, W iliam sa C hrześcianka i t. p.
W ogóle najlepiej n a kom poty n a d a ją się drobne o silnem zapachu jesienne gruszki, o ję d rn e m z n a tu ry białem m ięsie. M ałe g o tu je się w całości i pozostaw ia się im część ogonka obstruganego, zaś duże kraj e się w podłużne paski. B lanżerow anie w przeciw ieństw ie do ja b łe k — koniecznie potrzebne.
D odatek p a ru goździków na słój, odrobinę cynam onu je s t w skazany zw łaszcza przy pośledniejszych odm ianach, a w anilia p rzy gruszkach bardziej się nad aje niż p rzy jab łk a ch . P rz y obieraniu g ruszek z łupki trz e b a bardzo uw ażać, żeby nie straciły białej barw y (wrzuca się w wodę zim ną z kw asem cytrynow ym ) — po szybkiem ułożeniu do słoja n a ty c h m ia st ostrożnie zalew ać syropem 400—500 gr. cukru na 1 litr w ody i n a ty c h m ia st sterylizow ać 20—25 m in u t przy 90° C.
zależnie od odm iany i stopnia dojrzałości. K om poty gruszkow e z odpo
w iednich odm ian i sta ra n n ie zrobione należą do bardzo delikatnych.
O ż y n y. Jag o d y należy ostrożnie obm yć aby ich nie uszkodzić i na 1 kg. owocu posypać do trz y czw arte kg. m iałkiego cukru w por- celanowem naczyniu lub kam ionkow em , ustaw ić n a k ry te w chłodnem m iejscu n a 36 godzin i potem m ożliw ie ciasno (bez pogniecenia) układać do słoja, poczem bardzo zw olna ogrzew ać 10—15 m inut przy 80° C.
Zalew a się te ja g o d y w łasnym sokiem ja k i puściły — a zbyw ający sok do oczyszczonych flaszek i stery lizu je się go 10—15 m in u t przy 75° C. T ak kom poty ja k soki są znakom ite o sm aku oryginalnym . W ogóle ożyna to bardzo uży teczn a roślina zam ało u nas oceniana.
A m erykanie, anglicy m ają ulepszone odm iany i w y rab iają ulubione m arm olady, g alaretki, soki, likiery i wina.
T r u s k a w k i . N a kom poty najlepiej n a d a ją się te odm iany, które po zagotow aniu najm niej sw ą barw ę z m ie n ia ją ; do tak ich należy nie
m iecka odm iana „Cud z C othen“. Poniew aż to wogóle bardzo delikatny owoc, więc m usi być niezupełnie dojrzały, m ycia o ile m ożności unikać, poniew aż je d n a k n ajm n iejszy piasek w jed zen iu niep rzy jem n y bardzo, więc do obszernego naczynia n a blasze z gorącą wodą w rzucać p a rtjam i niew ielkiem i na 3 —5 m in u t — poczem ostrożnie w ybierać i do słój i, a pozostały sok gdy się ustoi, zlać, przecedzić i trak to w ać ja k o sok.
O ile m am y tru sk aw k i czyste, to postępujem y z niem i zupełnie ta k samo ja k z oźynam i. — L eśne poziom ki zw łaszcza całkiem dojrzałe często d a ją kom pot gorzkaw y, to samo ty czy się i ogrodowych poziomek, lepiej się n a d a ją na wino i m arm oladę.
W szy stk ie odm iany prócz tego cudu z Cóthen tra c ą barw ę — farbują w praw dzie dość u d a tn ie w przem yśle niem ieckim ale to się łatw o w idzi i spraw ia niem iłe uczucie. (C. d. n.)
ST. MAKOWIECKI.
Chwasty ogrodowe.
Dokończenie.
W szystko, co wyżej pow iedziałem , odnosi się do ręcznego niszcze
n ia chw astów . Są to sposoby n ajskuteczniejsze, ale zarazem n ajk o szto w niejsze i pochłaniające siłę w ielu rą k roboczych, które często w obe
c n y ch czasach byw ają niedostateczne, tru d n e do zdobycia. N ależy więc pam iętać i o m echanicznej upraw ie gleby ogrodowej, k tó ra je s t o wiele szybsza i tań sza, przyczem w szelkie m ałe niedokładności m ożem y po
praw ić ręcznie. Ja k o n a jp ra k ty c z n ie jsze narzędzia polecam pługi, brony, k u lty w a to ry i planety, z ich dodatkow em i częściam i: do spulchniania, radlenia, m otykow ania itd. roli. B y w ają one ręczne i konne; przed w ojną sprow adzano je w yłącznie z A m eryki, obecnie zaś m am y takież narzę
dzia w yrobu krajow ego, które n ajz u p e łn ie j zastąpić m ogą am erykańskie.
Ale jeż e li w ogrodzie m am y rolę bardzo zachw aszczoną, ja k b y nasiąk łą nasionam i zielsk różnych, to najlepiej zrobim y pozostaw iając odłogiem te n kaw ał ziemi, jak o czarny ugór, by go od w iosny do jesieni prze- oryw ać płyciej lub głębiej i za każdym razem , ja k ty lk o pow ierzchnia ziem i zazielenieje od świeżo w zeszłych roślin, w zruszać j ą bronam i lub kultyw atorem . P rz y oraniu w ydobyw am y na pow ierzchnię co raz to now y zapas u k ry ty c h w ziem i nasion chw astów , puszczam y walec by po ro zg n iatał grudki, uw alniając z a w a rte w nich ziarenka, a w ten spo
sób niszczym y ogrom ne ilości niepożądanych roślin. P o stęp u jąc w taki sposób, przez jed n o lato nie m am y w praw dzie plonu, ale rok n a stę p n y sowicie nam to nagrodzi, bo zielsk będzie tylko m ała ilość, a w ypo
częta i spulchniona rola należycie plon nasz pow iększy.
II.
T raw niki ogrodowe, zależnie od g u stu i z a p a try w a ń właściciela, uw ażane są za dobre gdy na nich w idnieje tylko je d n o s ta jn a zieleń tra w , albo też gdy w śród tra w y błyszczą różne kw iecia łąkow e. Są j e dnak zielska, które w żadnym razie n a traw n ik ach nie m ogą być tole
row ane. Do ty c h należą chrzan i osty, o których była ju ż m owa p rzy ro zp a try w a n iu chw astów grzędow ych; tu niszczym y j e tylko je d n y m sposobem, a m ianow icie przez ja k n ajgłębsze w ycinanie w korzeniu, które przeprow adzam y dw a ra z y n a tydzień. Chociaż ch rz a n m ożnaby niszczyć jeszcze w je d e n sposób. K to m a n a tra w n ik u jed e n lub parę krzaków tego zielska, a niem a czasu czy ochoty żeby w yszukiw ać go co dni kilka, to może na chrzan n astaw ić pew nego rodzaju pułapkę.
U czynim y to w niżej opisany sposób. W m iejscu, gdzie rośnie niepo
żąd an y k rza k chrzanu, zbieram y d a rń n a szerokość m niej więcej 40 cm. i odkładam y j ą na bok. N astępnie w ykopujem y dołek co najm niej na 25 cm. głęboki, w ydobyw am y w szystkie napo tk an e części chrzanu, pozostały zaś w ziem i korzeń c h rz a n u nakryw am y kam iennym słojem ,
garnkiem , blaszanką lub innem naczyniem o ściankach i dnie szczel
nych, a tylko z jed n ej strony otw artem , przew róconem dnem do góry.
W y m iary tego naczy n ia nie m ogą być m niejsze, niż 15 cm. szerokość i 20 cm. głębokość; nieco w iększe naczynie byłoby jeszcze lepsze, z m niejszego zaś ch rzan łatw o może się w ym knąć i utw orzyć krzak nowy. Obok n aczynia staw iam y kołek, k tó ry m a w ystaw ać nad po
w ierzchnią ziemi, by w je sie n i ułatw ić znalezienie i odkopanie n aczy nia, któ re w tern m iejscu ju ż sw oją fu n k cję spełniło. Z najdziem y w nę
trz e jeg o napełnione zw ojam i cienkich, m artw y ch parości chrzanu, które przez kilu a letnich m iesięcy nie m ając n i pow ietrza, ni św iatła, m usiały zginąć w raz ze swym korzeniem . Ale nim to n astąp i, naczynie n a k ry w ające korzeń ch rzan u zasypujem y ziem ią i n ak ry w am y darnią, by ślad kopania znikł ja k najp ręd zej. Czem wcześniej n a wiosnę czynność tę przeprow adzim y, tern pom yślny w ynik będzie pew niejszy.
Z chw astów w ielkolistnych, ta k bardzo szpecących nasze traw n ik i, w ym ienię: różne szczaw ie (B um ex), ło p ian y (Lappa), i w n iektórych m iejscow ościach barszcze (Heracleum). T ępim y je głów nie przez pod
cinanie w korzeniu. G dyby silniejsze g a tu n k i pomimo to od rastały , w takim razie m ożem y je zabić środkiem chem icznym . W ty m celu należy ziem ię odkopać, by odkryć g ru b y korzeń; te n poziomo zetniem y i nalejem y n ań m ocny roztw ór karbolu, w itryolu, kw asu siarczanego, lub też innego pły n u silnie gryzącego. P rzez krążenie soków korzeń pły n te n zabójczy wessie do głębi i niechybnie zginie.
Do chw astów m niej silnych, łatw ie jsz y c h do w yniszczenia przez w ycinanie w korzeniu, należą: dzika cykorja, zw ana tak że podróżnikiem (Cichorium Intybus), niektóre g a tu n k i ostów (Carduus i Cirsium), a w n iek tórych m iejscow ościach sierpik (Falcaria Rivini). Czasem zaw a
d zają nam w ysokie pokrzyw y (Urtica dioica) i kępam i biało kw itnące krw aw niki (Achillea Millefolium); oba te g a tu n k i nie zakorzeniają się głęboko, ich podziem ne rozłogi tw orzą zwój n ie z b y t szeroki, ta k że podkopaw szy łatw o je s t w ydobyć n a pow ierzchnię w całości. Je że li to uczynim y sta ra n n ie — ch w ast ju ż nie odrośnie. D zika stokrotka (Bellis perennis), choć m ała i pozornie niew inna, je d n a k w tra w n ik a ch w y rz ą
dza duże szkody. Liście ro zk ład a płasko n a ziem i, a że zasiew a się gęsto i rośnie silnie, więc zag łu sz a i w y p iera sąsiednie traw k i. Jeszcze straszn iejszy m od stokrotki j e s t ja strz ę b ie c (Hieracium Pilosella:); ró
w nież n isk i j a k ona, rów nież rozścielający swe liście n a ziemi ja k sto
krotka, m a tę nad nią w yższość niszczycielską, że nie tylko m noży się z licznych, lotnych nasion, lecz jednocześnie w ydaje dużo rozłogów nadziem nych, tw orzy na nich m łode osobniki i ty m sposobem niszcząc- sąsiednie rośliny, sam z a jm u je coraz szersze place, które w y g lądają ja k pustkow ia, choć zielone, ale bezw artościow e i szpetne. K osa nie ścina ni jastrz ę b c a , n i stokrotki; tylko m otyka zada im ciosy stanow cze, pod
cinając głęboko w korzeniu.
Często w róg n a jm n ie jszy je s t zarazem n a jstra sz n ie jsz y . Takim w rogiem dla traw ników są nikłe m chy przyziem ne, k tó re w walce o b y t w y p ie ra ją znacznie w iększe od siebie tra w y i zioła. Mech rzuca się jed y n ie n a g ru n ta w yjałow ione i zakw aszone. N iszczym y go w n a stę p u ją cy sposób: w jesien i posypujem y tra w n ik popiołem drzew nym , przyczem popiół z drzew liściastych działa n a jsk u te cz n iej; n a wiosnę należy tra w n ik zbronow ać lub też źelaznem i g rab iam i n a jsta ra n n ie j w ygrabić, a następnie obficie polać gnojówką. Te zabiegi zw ykle b y w a ją w ystarczające. Z chem icznych środków zalecić tu mogę siarczan żelaza, którego słaby rozczyn d ziała zabójczo na m chy, nie szkodząc innym roślinom ; w ty m celu bierzem y 5 kg. siarczanu żelaza do 100 litrów wody n a 1 ar. Po opry sk an iu ty m płynem mech czernieje, zasy
cha i ro zsy p u je się w pył.
I I I
M iędzy krzew am i ja k o chw asty najczęściej spostrzegam y n a stę p u jąc e rośliny: Chm iel pospolity (Uumulus Lupulus) d ługiem y splotam i
ow ija paroście i pnie n a p o tk a n y c h krzew ów , p rz e ra sta je, pokryw a k ap tu rem w ielkich liści, w cieniu których krzew y słab n ą i stopniow o zam ierają. Zw alczać go należy głów nie n a wiosnę, gdy się u każą młode paroście w ychodzące z ziemi, a te nam - w skażą gdzie należy szukać podziem nych rozłogów. L eżą one płytko pod pow ierzchnią, a że są dość mocne, więc pochw yciw szy tak i rozłóg w rękę podryw am y go spokojnie, p rzy czem ziem ia porze się co raz dalej, o d k ryw ając nam nib y korzeń teg o szkodnika, często na kilka m etrów d łu g i. T ak w y ry w ając rozłogi w różnych k ierunkach, niszczym y chm iel o ile m ożna doszczętnie. Z przypadkow o pozostałych w ziem i resztek rozłogów w yjdą now e rośliny, w pierw szym roku słabe, a n a stę p n ie rów nie silne jak ich poprzednik; to też latem należy przeszukiw ać sk upiny krzewów i niszczyć n ap o tk a n e m łode osobniki chm ielu, nim zdążą szkodliw ie om otać krzew y.
D ru g i rów nież niem iły in tru z w Skupinach, to ciernik (Lycium vulgare). Je g o długie paroście w ślizg u ją się m iędzy ro zg ałęzienia k rze wów, w sp ierają się n a nich, p rz e ra sta ją wyżej i pok ry w ają, ja k to chm iel czynił. W alk a z ty m w rogiem je s t dość tru d n a , gdyż zakorzenia się w ziem i mocno, je s t bardzo ży w o tn y i pomimo w y ry w a n ia przez dłuższy czas ciągle odrasta. A je d n a k zam orzyć go m ożem y tylko przez dokładne, częste i staran n e w y ryw anie w szystkich je g o części n ad ziem nych, a im to będziem y robić uw ażniej i częściej, tern szybciej otrzy m am y pożądany w ynik.
Do b a rd z o n a trę tn y c h chw astów w Skupinach krzewów należy hebd czyli b a in ik (Sambucus Ebulus), w niek tó ry ch m iejscow ościach k raju p o ja w ia ją c y się masowo. Zapom ocą podziem nych rozłogów ro z r a s ta się on szeroko, a że m a korzeń bardzo ży w otny, więc w alka z nim je s t dość tru d n a . W sw ych częściach podziem nych m a on tak i