• Nie Znaleziono Wyników

Zagadnienie jednostkowienia bytów materialnych.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zagadnienie jednostkowienia bytów materialnych."

Copied!
54
0
0

Pełen tekst

(1)

O. ALBERT MIECZYSŁAW KRĄPIEC ÓP

ZAGADNIENIE JEDNOSTKOWIENIA BYTÓW MATERIALNYCH

ZAR YSO W AN IE PROBLEM U

Problem jednostkow ienia w iąże się nierozdzielnie z ogólną teorią aktu i możności, a zwłaszcza z zagadnieniem pierw szeń­

stwa aktu w stosunku do możności.

A k t jako akt (jakkolw iek jest on pojęty) jest zasadniczo w cześniejszy od m ożności.1 W A rystotelesow skiej strukturze bytu znane są dwa jego elem enty składowe: forma — akt, i m ate­

ria — możność.2 W poprawionej przez Tomasza z Akw inu w izji bytu dochodzi jeszcze now y, poprzednio niezauważony elem ent, jakim jest istnienie.'' Istnienie jest aktem i to w najw yższym znaczeniu. W stosunku do aktu — istnienia m ożnością bytow ą jest istota, która składa się (zazwyczaj, tj- w bytach m aterialnych, z którym i mam y nieustannie bezpośrednią styczność) z formy — aktu i m aterii — możności.

1 Por. M et H (Eta) 8 1049 b 7 — 1050 a 2.

* Por. M et H (Eta) 3—6 1043 a 30 — 1045 a 3. T aka kon cepcja bytu u A ry sto telesa w ią że się rów n ież z fizyczn ym i i astronom iczn ym i p og lą ­ dam i Stagiryty. U zn aw ał on o d w ieczn ość św ia ta i m aterii, jej n iestw a r za l- ność, jej niezn iszczaln ość. J ed y n y m zatem aktem m ogła być ty lk o form a.

0 istn ien iu , jako ak cie k o n sty tu u ją cy m b y t S tagiryta n ic w ogóle nie w ied ział, dlatego też n ie w y stęp o w a ła też u n iego teoria różn icy isto ty 1 istn ien ia w b ycie przygodnym . Por. R o l l a n d — G o s s e l i n , L e „De E n te e t E ssentia", Le S au lch oir, 1926, s. 137— 141; Por. A. F o r e s t , L a S tru c tu re M e ta p h y sią u e d u C on cret, s. 133— 134.

1 Por. m oją pracę: E g zy ste n c ja ln e p o d s ta w y an alogii b y tu (w druku).

(2)

98

G . A L B E R T M . K R Ą P I E C

Tomasz przyjął całkow icie A rystotelesow ską koncepcję bytu, z tym zastrzeżeniem , że dostrzegł niepełność takiej w izji, m ają­

cej na w zględzie tylko istotową stronę rzeczyw istości. Sama isto­

ta, beiz is tn ie n ia nie stanow i żadnego bytu, nie jest czym ś rea l­

nym. Jest ona czym ś realnym tylko pod aktualnym istnieniem . Niem niej istota (arystotelesow ski byt) zawiera w sobie akt i m oż­

ność. Akt jednak istoty nie jest aktem ostatecznym bytu, jest aktem-fonmą, a istotowa możność jest materią, czyli możnością czystą.

W realnym w ięc bycie znajdujem y bytow y akt istnienie, w stosunku do którego istotow y akt-forma wraz z m aterią tworzą bytow ą możność.

Jednostka w oczach Ar yst otol ega, będącego pod w pływ em Pla­

tona, była tylko szczegółow ym wyipadkiem gatunku. Być jedno­

stką, znaczyło dla Stagiryty być czym ś „tym oto” konkretem w określonym gatunku. Gatunek jest racją poznania jednostki, a jeśli racją poznania, to także i w pewnym, sensie racją byto­

w ania. Jak u Platona idea była czym ś w cześniejszym od party- cypowanyeh m aterialnych bytów , tak u A rystotelesa forma sama ze siebie jest czym ś w cześniejszym od m aterii i od w zajem nego ich złożenia: konkretnego bytu.4

W takim stanie rzeczy staje się zupełnie uzasadnione pytanie:

dzięki jakim czynnikom forma jako taka (będąca pierwszą) jako coś, co samo ze siebie jest ogólne, staje się czym ś konkretnym , szczegółowym , czym ś w łaśnie jednostkowym .

Odpowiedź również w ogólności nie nastręczała w iększych trudności. Jeśli bow iem w rzeczyw istości istnieje możność i akt i elem enty te stanow ią adekwatną treść w szelkiej rzeczyw istości, to uzasadnieniem tego w szystkiego w realnym bycie, co n ie jest formą i nie w iąże się w sposób konieczny z formą — aktem jest materia — możność. I tak też Stagiryta rozwiązał zagadnienie jednostkowienia form samych z siebie ogólnych.11

4 Met. (Zeta) 3 1029 a 1— 10. P ierw szeń stw o gatun ku przed jednostką w system ie A rystotelesa w y p ły w a zasadniczo stąd, że g atu n ek w ią że się nierozdzielnie z form ą, jako aktem bytu. A k t zaś je st zasadniczo w c z e ś­

n iejszy od m ożności, jak to Stagiryta ciągle zaznacza..

‘ Por. niżej.

(3)

J E D N O S T K O W I E N IE B Y T Ó W M A T E R IA L N Y C H

99

Gzy jednak pytanie o jednostkow ienie, tzw. farm ma nadal uzasadnienie w innej, poprawionej w izji świata, w której do­

strzegam y naczelną rolę elem entu zwanego istnieniem ? Czy w ontyczno-egzystencjalnej w izji świata zagadnienie jednostko- w ienia form nie jest pseudo-problemem? Przecież byt jest jedno­

stkow ym , bo prawdziwego bytu nie jednoistkowego w ogóle nie ma! B yty ogólne to tylko tw ory m yśli (i to jeszcze w edług spe­

cjalnej teorii poznania). Jeśli w ięc b yty zawsze istnieją jako jednostkow e, to czy istnieje uzasadnienie dla pytania, dlaczego b y ty są jednostkowe? Są przecież jednostkow e, bo nie jednost­

k ow e realne b yty nie są w ogóle m ożliwe. Sprawa w ydaje się załatwiona zupełnie. Tak jednak w gruncie rzeczy nie jest.

Dlaczego? Odpowiedzią na to jest w łaśnie w izja świata, bytu, jako w sw ym wnętrzu złożonego z różnych elem entów . Dla róż­

nych stanów i zdarzeń b ytow ych istnieją pew ne realne uzasad­

nienia bądź w łonie samego bytu, bądź poza tym bytem .’ I jeśli w ew nątrz poszczególnego bytu dostrzegam y różne elem enty, bar­

dziej i mniej łączące się z naturą danego bytu, i jeśli dostrze­

gam y, że natura pew nych elem entów sama z siebie jest inna, niż okazuje się w całokształcie uwarunkowań realńie istniejących, to m ożem y sensow nie zapytać, dlaczego — i z jakich powodów — ten inny stan natury elem entu badany sam w sobie w oderwaniu od w spółczynników znajduje się d e facto odm ieniońy w zespole z tym i w spółelem entam i realnie konstytuującym i jakiś byt?

Rzecz stanie się bardziej zrozumiała na przykładzie konkretu.

Istnieje realny byt: Piotr, Jan, Anna. Piotr, Jan, Anna są bytam i realnym i, różnymi od nicości i ich stanów m ożliw ych dzięki ich w łasnem u istnieniu. Istnienie jest tym , co konstytuuje ich b y ­ towo. A le te konkretne byty: Piotr, Jan, Anna są w łaśnie okre­

śloną naturą Piotra, Jana, A nny dzięki ich elem entow i konsty­

tuującem u ich konkretną treść, a w ięc dzięki ich form ie. Roz­

ważając w tych konkretnych bytach ich form ę dostrzegam y, że ich konkretna forma nie jest przez nas bezpośrednio poznawalna, jako forma Jana, Piotra, A nny, lecz w szystk ie te form y pozna­

jem y jakoś ogólnie, a później tłum aczym y je przez określenia,

' Por. O re h a b ilita c ji an alogii b y to w e j, „Roczniki .Filozoficzne", V (1957) z. 4, 's. 103— 119.

(4)

100

O . A L B E R T M . K R Ą P I E C

przez konkretne przypadłości. Czy to jest nasz sposób poznania?

N iew ątpliw ie tak, ale czy tylko jest to nasz sposób poznania?

Otóż nie. Formy te same z siebie mają jakąś konieczność, gdyż nie w dowolny sposób konstytuują Piotra, Jana, Annę.

Mając zaś same z siebie konieczność, same z siebie nie posiadają elem entu zmiennego, potencjalnego, m aterii, która nieustannie

„przepływa” przez konkretne indywidua. Forma sama z siebie nie mając m aterii (chociaż konkretnie istniejąca zawsze jest przyporządkowana m aterii) nie posiada sama z siebie tych ele­

m entów , które rzeczyw iście istnieją w jednostkow ym bycie i są nieodłączne od samej natury jednostki. Jeśli w ięc forma ujm o­

wana naszą m yślą w konkretnym bycie, sama z siebie nie po­

siada tych elem entów , które należą do natury jednostkowego bytu, to można postawić pytanie: dzięki jakim to czynnikom , elem ent ziwany formą staje się formą jednostkową, tą oto — for­

mą bytu konkretnego?

A rystotelesow ski w ięc to k ’ m y śle n ia 7 jest na ogół słuszny.

Forma rzeczy, jako akt (chociaż istotow y) jesf co do natury (tzn.

jest doskonalszy od drugiego w spółelem entu i jest jego racją bytową) w cześniejszy od materii. A jeśli sprawa tak się przed­

stawia, to forma jako elem ent uzasadniający m aterię, sama z sie­

bie nie posiada tych cech przygodnych, a przez to jednostko­

w ych. Skąd zatem, jednositkowość i przygodność rzeczy, jeśli forma ma pewną konieczność, a nie będąc materią, nie ma w so­

bie' tych elem entów, które jednak konstytuują tę jednostko- wość?

Ogólna odpowiedź na tak postaw ione pytanie narzuca się nie­

m al spontanicznie. Materia jest racją jednostkowienia, dzięki m aterii istnieją jednOiStki m aterialne, które m y ujm ujem y tym sam ym pojęciem ogólnym , gatunkowym .

Zauważmy w tym m iejscu, że w ogóle problem ten tylko w ów czas ma sens, gdy konkretny byt nie jest „m onolitem ”, gdy nie jest czym ś sam w sobie niezłożonym , lecz składa się z róż­

nych części, które jednak nie niszczą jedności bytow ej, gdyż

1 B ęd zie on szczegółow o przed staw ion y niżej.

(5)

J E D N O S T K O W I E N IE B Y T Ó W M A T E R IA L N Y C H

101

mają się do siebie jak akt do możności.8 W ów czas tylko bow iem m ożem y pytać o rację i uzasadnienie w ew nętrzne, dla pewnych stanów, czy zdarzeń bytow ych, które niekoniecznie łączą się z danym i elem entam i bytu. W ówczas trzeba w elem entach in ­ nych dostrzegać te cechy, których nie ma w elem entach pierw ­ szych, pierw otnie przez nas badanych i bardziej łączących się z samą bytow ością rzeczy.

*

A oto pew ne próby rozwiązania zagadnienia, dokonanego w ciągu dziejów m yśli ludzkiej w stosunku do tak postawionego problemu. H istoryczny przegląd tych teorii pozw oli w oparciu o nie znaleźć rozwiązanie zarysowanego problemu.

I. ARYSTOTELES

A rystoteles zastanawia się w księdze De Caelo et m undo (rozdz. 9) nad tym , czy „św iat” jest tylko jeden, czy nie. T w ier­

dzi, że „we w szystkich rzeczach uczynionych przez naturę czy sztukę, forma sama w sobie jest czym ś innym niż kula złota czv spiżowa... i naw et (witedy) gdy nie m ożem y pom yśleć czy rozpa­

tryw ać czegoś (innego) poża jedną określoną jednostką — cza­

sami bow iem m oże się tak zdarzyć: np. gdyby rozpatrywać tylko jedno jed yn e koło — niem niej jednak ozym ś innym będzie „być kołem ”, ^pierwsze bowiem będzie (tylko) formą, drugie formą w m aterii i czym ś jednostkow ym ”.'

' Cała w ię c p roblem atyka jed n ostk ow ien ia je st w ogóle sen sow n a ty lk o p rzy przyjęciu teorii aktu i m ożności, jako dw óch n iep ełn y ch elem en tó w kon stytu u jących byt, c zy li przy przyjęciu teorii ak tu i m ożności w o g ó l­

n ym rozu m ieniu A ry sto telesa i T om asza z A k w in u . P rob lem atyk a ta n ie m a sen su przy w erb a ln ie tożsam ym , a r ea ln ie in n y m pojęciu ak tu i m oż­

n ości jak to m a m iejsce w sy stem ie D u nsa S zk ota czy F. Suareza. Szereg nieporozum ień i p seu d o-p rob lem ów p ły n ie stąd, że te sam e stereotyp ow e d efin icje w y p racow an e przez A rystotelesa posiad ają zu p ełn ie odm ienne su pozycje treścio w e w różn ych system ach , które opierają się na A ry sto ­ telesie. Trzeba badać sy stem filozoficzn y n ie od stron y u jęć sła w n ie to ż­

sam ych, ale od strony k on cep cji b ytu w dan ym system ie.

* D e C aelo 9 277 b 30— 278 a 10.

(6)

102

O . A L B E R T M . K R Ą P I E C

A rystoteles stosuje sw e rozumowanie~do świata: „Skoro zaś i,niebo” jest (czymś) zm ysłow ym , będzie oczyw iście czym ś jed­

nostkowym . W szystko bowiem co zm ysłow e, jest w m aterii”.10 Opuszcza domyślną przesłankę, że w szystko, co jest w m aterii jest jednostkowe, gdyż dopiero w ten sposób otrzym ujem y pełny sylogizm : Skoro niebo jest zm ysłowe, będzie jednostkowe, bo­

w iem w szystko, co zm ysłow e jest w m aterii, a w szystko co w ma­

terii jest jednostkowe.

Dalej rozum uje tak: „Skoro zaś (niebo) jest jednostkow e, czym ś innym będzie „to niebo” i po prostu niebo, jako że to ostat­

nie jest gatunkiem i formą, pierw sze zaś jest złączone z m aterią.

U tych zaś (bytów), które mają form ę i gatunek, albo istnieje, albo m oże istnieć w iele poszczególnych jednostek”.11 W następ­

nym zdaniu m ówi jeszcze jaśniej: „U w szystkich bow iem tych (rzeczy), których substancja jest w materii, w idzim y, że jest w iele i to nieograniczenie w iele (jednostek) tego samego gatun­

ku”.12 Rozum owanie pow yższe znajduje się co prawda w objekcji przeciw tezie, że niebo m oże być tylko jedno, ale w odpowiedzi zatwierdza je A rystoteles jako słu sz n e 13 a jako przyczynę, że niebo m im o w szystko jest i może b yć tylko jedno podaje, że obej­

m uje ono w szystką istniejącą m aterię, a w ięc forma jego nie ma w ozym więcej razy się powtórzyć.

Podobne rozważania powtarzają się jeszcze w 8 rozdziale XII księgi M etafizyki. Stw ierdziw szy bowiem w poprzednich roz­

działach istnienie ze w szech miar doskonałego, w iecznega „Boga”,

„nieruchomej przyczyny w szystkich ruchów”, przechodzi do roz­

ważań astronom icznych i stwierdza istnienie różnych sfer i ostat­

niej z nich, nieba, która jest w łaśnie poruszana przez Boga. Mówi tam: „że niebo jest jedno, rzecz to oczywista; gdyby bowiem ist­

niały liczne nieba, tak jak ludzie, zasada (prin cipiu m ) każdego z nich byłaby gatunkowo jedna, różna liczebnie. Jakiekolwiek zaś byty różne liczebnie mają materię; ta sama bowiem forma (ratio, logos) przysługuje w ielu, jak np. forma człowieka, Sokrates zaś

" Tam że (a 10— 11).

u Tam że (a 11).

” Tam że (a 18).

11 Tam że (a 25).

(7)

JEDNOSTKO W IENIĘ BYTÓW MATERIALNYCH

103

jest jeden...” „Sama zaś istota pierw sza nie ma materii, bo jest aktem . Jest w ięc jednym tak pojęciowo, jak num erycznie, pierw ­ szym m otorem i niezm iennym b ytem ”,14 a stąd w nioskuje A rysto­

te les dalej o jedności nieba.

W pow yższym m iejscu dotknął A rystoteles zasady ujednoistko- w ienia b ytów niem aterialnych. Sprecyzow ał ją zresztą dużo w y ­ raźniej już w VIII M et. r. 6, gdzie m ów i, że: „we w szystkim , co ma w ięcej części, a nie jest zw ykłym nagrom adzeniem (tych części), lecz czym ś całkow itym , r ó ż n y m ‘od sw ych części, istnieje jakaś tego przyczyna. D efinicja bow iem jest jednym w yrażeniem nie przez połączenie (zwrotów), jak Iliada, lecz przez to, że od­

nosi się do pewnej jedności. Co zatem czyni człowieka jednością i dlaczego jest jednym (bytem) a nie w ielom a, np. zwierzęciem i dwunogiem , zwłaszcza, że jak m ówią niektórzy, jest czym ś (realnym ) ziwierzę jako takie i dw unóg jako taki?” 15

Tak w łaśnie tw ierdzili platonicy i A rystoteles odpówiada, że przy ich podejściu niem ożliw e jest uzasadnienie n ie jedności.

W arystotelesow skim ujęciu rzecz natom iast nie przedstawia żad­

nych trudności, gdyż jeden składnik definicji jest w możności, a drugi w akcie. To też odpowiada na sw e pytanie: „Jeśli jednak, jak m y mówimy; to jest materią, a tamto formą, tó w możności', a tamto w akcie, doprawdy zdaje się, że nie ma w :ęcej trudności, ( w odpowiedzi na to) o co pytam y. K w estia bowiem jest iden­

tyczna z tą, jąka powistałaby, gdyby definioja w ierzchniego odzie­

nia brzmiała i/okrągły Spiż. I w tedy to, ó co się pytam y, byłoby:

z jakiej przyczyny okrągły i spiż tworzą jedność”.1' I dlatego nie ma tu żadnej innej przyczyny poza tą, która przeprowadziła z m ożności do istności.17

Jak w idzim y, powodem jedności bytów m aterialnych jest ich złożenie z możności i aktu, zaś przyczyną sprawczą ich jedności jest w edług A rystotelesa nic innego, jak przyczyna przeprowa­

dzająca możność do aktu, czyli przyczyna sprawcza danego bytu.

| l i g Met. A (Lambda) 8 1074 a 31—38,

“ M et H (Eta) 6 1045 a 7— 16.

•" T am że (22).

T am że (b 21),

(8)

104

O. A L B E R T M . K R Ą P I E C

Jeśli jednak chodzi o b y ty niem aterialne, odpowiedź jest in­

na: „U którychkolw iek zaś (bytów) nie ma ani pojęciowej ani zm ysłowej materii, każdy z nich jest zaraz sam przez się czymś jednym... I dlatego nie wym aga żaden z tych (bytów) przyczyny swej jedności, ani przyczyny tego, że jest bytem , bow iem zaraz sam przez się każdy z nich jest pew nym bytem i pewmą jedno­

ścią.18 Kończąc zaś rozdział, podkreśla A rystoteles raz jeszcze:

„Które zaś (byty) nie mają m aterii, te są wprost w szystkie pew ­ nym i jednościam i”.19 *

Widać więc, że co do zasady ujednostkowienia bytów niem a­

terialnych zajm uje A rystoteles jasne stanowisko. B y ty te jako niezłożone, są jednostkow e sam e w sobie, bo z braku m aterii nie mogą się pow tórzyć w w ielu jednostkach.

W odniesieniu do bytów m aterialnych sprawa jest bardziej skomplikowana. W M et. r. 6. dotyka A rystoteles raz jeszcze na­

szego problemu. Mówi tam: „pewne b yty są jedne num erycznie, inne gatunkowo, inne co do rodzaju, inne -analqgicznie. Num e­

rycznie m ianow icie te, które posiadają j e d n ą m a t e r i ę ; ga­

tunkowo zaś te, którym przysługuje jedna definicja; co do ro­

dzaju te, o których orzekamy w ten sam sposób; zaś analogicz­

nie, które stoją do siebie w pewnej proporcji.. Zawsze zaś po­

przednia (jedność) pociąga następną, jak np. którekolw iek są jedne num erycznie, są też jedne gatunkowo, ale które gatun­

kowo, niekoniecznie num erycznie, lecz są w szystkie jedne co do rodzaju, które są jedne gatunkowo...” 20 itd. U A rystotelesa więc jedność numeryczna, tj. w łaśnie indywidualna, jest jednością pierwszą, która pociąga za sobą jedności w yższego rzędu. P rzy­

czyną tej jedności jest jedność materii.

W c a ło ści21 w ięc pogląd A rystotelesa na zasadę ujednostiko- wienia przedstawia się następująco: B yty niem aterialne są jęd-

11 Tam że (a 23).

11 Tam że (b 23).

M et 4 (Delta) 6 1016 b 31—36.

. 11 N atu ralnie u S tagiryty m ożna znaleźć w ie le in n ych m iejsc (np. cały rozdział 10) m ów iących o roli m aterii w jed n ostk ow ien iu i d efin iów aln ości su bstancji. To jednak , co zostało przytoczone w ystarcza, b y zrobić sob ie ogóln e pojęcie o A rystotelesow sk iej kon cepcji w tym w zględ zie.

(9)

J E D N O S T K O W I E N IE B Y T Ó W M A T E R IA L N Y C H

105

nostkow e same przez się, u b ytów zaś m aterialnych zasadą ujednostkow ienia tak co do w ew nętrznej jedności każdego z nich, jak i oddzielnie od innych jest m ateria. Ona to jest powodem, że m oże w ystępow ać w iele różnych jednostek tego samego gatunku.

N ie jest ona oczyw iście przyczyną sprawczą jednostki, gdyż taką przyczyną jest czynnik pow ołujący b yt z m ożności do aktu, lecz m ateria jest najgłębszym powodem , dlaczego jednostka tw orzy pew ną całość różną od innych. O jaką jednak m aterię chodzi, czy pierwszą, czy inną, tego A rystoteles bliżej nie precyzuje.

Tkwi zaś tutaj niejedna trudność, choćby np. to, że m ateria pierwsza jest całkiem niezróżnicowana, nie m oże w ięc różnicować czegoś innego, m ateria wtóra zaś jest już istniejącym ciałem , a w ięc już ujednostkowionym bytem .

Sprecyzow aniem problemu zajęli się filozofow ie późniejsi. TU z nich, którzy szli dalej za m yślą A rystotelesa — bo o takich tylk o m ów im y — nie dorzucili zrazu w iele do sprawy. W ym ienić w ypadnie może tylko A vicenne (980— 1037), który przyjm ow ał zasadę ujednostkowienia tak jak A rystoteles, zajął się jednak szczególniej problemem duszy ludzkiej i określił, że indyw idua­

lizuje. się ona na skutek połączenia z ciałem , lecz swoją indyw i­

dualność zatrzym uje i po śmierci.” W skrajność co do tego w padł A verroes (t 1198)23, który uznał m aterię za jedną przy­

czynę ujednostkowienia, tak że odm ówił indyw idualizacji Bogu i bytom niem aterialnym , a także i duszy ludzkiej po śmierci. Za nim poszli Siger z Brabantu (t 1282) i Piotr z Albano (t 1315).24 Bezpośredni m istrz św. Tomasza, A lbert W ielki,25 szedł jeśli cho­

dzi o zasadę ujednostkowienia zasadniczo za A rystotelesem i sprzeciw iał się tylko nadużyw aniu m aterii jako zasady ujednost­

kow ienia w stosunku do duszy ludzkiej, co pociągało za sobą — jak np. u Averroesa — utratę jednostkow ości po śm ierci. Na pew ne różnice w stosunku do zapatryw ań A rystotelesa o ujed-

!! Por. M. D. R o l l a n d — G o s s e l i n , L e „De E n te e t E ssen tia ", s. 59—66.

“ T am że s. 67—70.

“ Por. G. M a n s e r, D as W essen d e s T h om ism u s, (3 w yd.) s. 651.

“ Por. M a n s e r , op. cit., s. 662—665, oraz R o l l a n d — G o s s e l i n ,

op. cit., s. 89—103

(10)

106

O. A L B E R T M . K R Ą P I E C

nostkowieniu bytów duchowych w skazuje skłonność św. Alberta pod koniec życia do przyjęcia u A niołów raczej istnienia wielości jednostek w obrębie jednego gatunku. Tak przedstawiałaby się mniej więcej m yśl Arystotelęsowiska o zasadzie ujednoetkowie- nia, gdy zetknął się z nią św. Tomasz z Akwinu.

II. ŚW. TOMASZ Z A K W IN U

Sw. Tomasz przejął m yśl A rystotelesa o zasadzie ujednostko- wienia i dążył do jej sprecyzowania. Sprawa indywidualizacji bytów czysto niem aterialnych nie budziła w łaściw ie nigdy w nauce tom istycznej zastrzeżeń. Przyjm ow ano bez trudności i sporów jasną m yśl A rystotelesa. Co innego jednak, gdy chodzi o b yty materialne. Tu toczą się ożyw ione spory tak co do samej rzeozy, jak i określenia poglądów św. Tomasza. Aby zrozumieć podstawy tej dyskusji, należy nieco bliżej zapoznać się z teksta­

mi św. Tomasza i to mniej w ięcej w porządku chronologicznym.

Na początku prąc Tom aszowych natrafiam y na (De ente et essentia), dziełko napisane w latach 1248/52, lub jak chcą inni 1254'56, a Więc w każdym razie w e wczesnej m łodości św. To­

masza. W rozdziale 2 rozważa on iistotę (essentia) ciał m aterial­

nych i stwierdza, że istota to w łaśn ie to, co jest przedmiotem definicji rzeczy. W substancjach m aterialńych definicja obejm uje zarówno formę, jak i materię. Wiadomo zaś, że m ateria jest za­

sadą ujednostkowienia, wobec tęgo zdawać by się m ogło (taką obiekcję stawia św. Tomasz), że istota, jako zawierająca m aterię jest tylko jednostkowa, a nie powszechna, czyli powszechniki nie mają żadnego podłoża w rzeczyw istości. Aby odpowiedzieć na ten zarzut, określa św. Tomasz bliżej p ojęcie zasady ujednostko­

wienia:

„Przeto należy wiedzieć, że materia nie dow olnie w zięta lecz tylko m ateria określona (m ateria signata) jest zasadą ujednost­

kowienia: a nazywam m aterię określoną tę, którą rozważam y pod określonym i wym iaram i. Tej zaś m aterii n ie kładzie się w defi­

nicji człowieka, lecz położyłoby się ją w definicji Sokratesa,

gdyby Sokrates posiadał definicję. W definicji zaś człowieka

kładzie się m aterię nieokreśloną”.

(11)

J E D N O S T K O W I E N IE B Y T Ó W M A T E R IA L N Y C H

107

„Tak w ięc widać, że istota Sokratesa i istota człowieka róż­

nią się od siebie jed yn ie jako coś określonego od nieokreślonego...

Tak też istota rodzaju ’ gatunku różnią s :ę od siebie jak coś określonego od nieokreślonego, choć w obu w ypadkach zachodzi inny sposób określenia, gdyż określenie jednostki w zględem ga­

tunku dokonuje się przez m aterię określoną wym iaram i, określe­

nie zaś gatunku w zględem rodzaju dokonuje się przez różnicę konstytutyw ną, która pochodzi od form y”. Zatem w edług teorii De ente et essentia, zasadą u jednostkowienia jest m ateria signata, czyli materia określona wymłiarami. Która jednakże to ma być materia i w jaki sposób określona wym iaram i, tego św. Tomasz jeszcze bliżej nie podaje.26

Dwa rów noległe mniej w ięcej ustępy do cytow anych De ente et essentia spotykam y w kw estii De V erita te, q. 2a Of. 9— 10, a. 5.

Znajdujem y w nich jednak dalszy elem ent teorii, m ianow icie, że w szystk ie przypadłości ujednostkowiają się w jednostkow ym pod­

m iocie, w którym tkwią.

. Idąc dalej za św. Tomaszem, trafiam y w IV księdze S en ten cji d. 12 ą fla .l ad 3, na rozważania o Sakram encie Eucharistii i w związku z w ystępującym tam pytaniem , czy postacie chleba i wina, które po przeistoczeniu pozostają bez żadnego substan­

cjalnego podłoża, są ujednostkow ione, m ów i św. Tomasz tak:

„do pojęcia jednostki należą dw ie (rzeczy); m ianow icie by b y ły bytem aktualnym , (tkwiącym ) same w sobie lub czym ś innym , i aby istniały sam e w sobie niepodzielne, a różne od drugich, które są, czy mogą b yć w tym że gatunku. Przeto w ięc pierwszą zasadą ujednostkowienia jest materia, dzięki której zyskuje istnie­

nie aktualne jakakolw iek forma, czy to substancjalna, czy przypa­

dłościowa, zaś drugorzędną zasadą ujednostkowienia jest rozcią­

głość (dim ensio), gdyż dzięki niej materia ma w łasność podzielności;

stąd wśród (bytów) nie posiadających rozciągłości zróżnicowanie m ożliw e jest tylko przez formę, która sprawia różnicę gatunko-

“ K ajeta n później ko m en tu jąc te n tek st, podał swój sposób rozum ienia

w yrażenia

m a te ria sig n a ta

i

m a te ria sig n a ta n ih il aliu d est gu a m m a te ria capax huius ą u a n tita tis ita non illiu s (In d e en te e t esse n tia c o m m e n ta - riu m .

Ed. L au ren t, R om a 1934, c. 2).

(12)

108

O. A L B E R T M . K R Ą P I E C

wą. Dlatego też u aniołów m am y ty le gatunków ile jednostek.

Gdyby w ięc rozciągłość (ąuarititas) miała bytow ość aktualną bez m aterii, m iałaby ujednostkow ienie jako taka (p e r se), gdyż jako taka m iałaby ów podział, w edług którego dzieli się materia, i tak jedna część różniłaby się od drugiej nie gatunkowo lecz liczebnie w porządku ułożenia wzajem nego części”.

W ustępie tym znajdujem y dalsze elem enty naszej kwestii.

A w ięc określenie pojęcia jednostki, w ym ienienie rozciągłości jako drugorzędnej zasady-ujednostkowienia i pogląd na ujednost­

kowienie bytów niem aterialnych (aniołów).

Pełniejszy w ykład problemu spotykam y w komentarzu do dzieła Boeojusza D e T rin itate. W artykule 2 kw estii IV, zatytu­

łowanym „Czy różnica w przypadłościach powoduje różnicę li­

czebną” m ów i Tomasz:

„Ponieważ w indywiduum m aterialnym z kategorii substan­

cji m am y tylko trzy (elementy): materię, form ę i całość złożoną (com positum ), w ynaleźć należy wśród nich przyczyny pow yż­

szych różnic (tj. rodzajowej, gatunkowej i liczebnej). Trzeba więc wiedzieć, że różnięa co do rodzaju sprowadza się do różnicy ma­

terii, różnica zaś gatunkowa do różnicy form y, lecz różnica co do liczby częściowo (sprowadza się) do różnicy m aterii, a częściow o do różnicy przypadłości”.

N astępnie w yłuszcza w jaki sposób m ateria jest przyczyną różnicy rodzajowej a forma gatunkowej i przechodzi do różnicy liczebnej. Podobnie jak w De ente et essentia stwierdza, że ele­

m entam i rodzaju i gatunku są m ateria i forma (ogólnie), zaś ele­

m entam i jednostki ,,ta oto” (haec) m ateria i „ta oto” forma — i wobec tego różność gatunkową czy rodzajową powoduje różność materii czy form y absolutnie w ziętych, zaś różność liczebną po­

woduje „ta oto” forma i „ta oto” m ateria”.

Dalej mówi, że żadna forma (materialna) jako taka nie je§t“

czym ś sam oistniejącym (z zastrzeżeniem co do duszy ludzkiej,

która jest czym ś sam oistniejącym ) i um ysł z natury swej każdą

formę zdolną do przyjęcia w czym ś jako w m aterii, czy jako

w podmiocie, przypisuje w ielu, co byłoby sprzecznością, gdyby

forma była czym ś sam oistniejącym . Widać w ięc, że staje się ona

czym ś takim dopiero z chw ilą złączenia z materią. N astępnie

(13)

J E D N O S T K O W I E N IE B Y T Ó W M A T E R I A L N Y C H

109

twierdzi: „skoro m ateria rozpatrywana sama w sobie jest nie- zróżnicowana, jest m ożliw e, aby ujednostkowiła formę przyjętą przez siebie tylko o tyle, o ile jest zdolna do zróżnicowania.

Forma bow iem nie ujednastkow^mia się przez przyjęcie w m a­

terii, lecz tylko przez przyjęcie w „tej oto” m aterii czy tam tej, różnej i ok reś^ n ej ad hoc et nunc. M ateria zaś jest podzielna tylko dzięki rozciągłości. Stąd A rystoteles m ów i w I Ethic., że po usunięciu rozciągłości substancja staje się niepodzielną; dlatego w ięc materia staje się „tą oto” i określoną o ile jest rozciągła (secundum quod est sub dim ensionibus)”.

Rozciągłość (wym iary, dim ensiones) zaś m oże być dwojakiego rodzaju. Jedna określona co do w ielkości i kształtu, i ta nie m oże być zasadą ujednostkow ienia, gdyż zm ienia się często, a jednost­

ka pozostaje tą samą, druga zaś: ,,w inny sposób można ją rozważać bez tego określenia, lecz tylko jako posiadającą naturę rozciągłości, choć nigdy nie m oże być bez pew nego określenia, podobnie jak natura barwy, bez określenia czy biała, czy czarna — i tak podpadłaby rozciągłość pod kate­

gorię ilości jako coś niedoskonałego. Za pomocą tej w ięc roz­

ciągłości nieokreślonej pow staje „ta oto” m ateria określona, która ujednostkawia form ę i tak przez m aterię spowodowana jest różność liczebna w obrębie tego sam ego gatunku. W ynika stąd, że m ateria rozważana sama w sobie nie jest powodem różnic ani gatunkow ych ani liczebnych, lecz tak jak jest powodem różnic co do rodzaju, o ile podlega form ie w ogólności, tak też jest po­

wodem różnic liczebnych, o ty le o ile podlega rozciągłości n ie­

określonej. Ponieważ zaś ta rozciągłość jest w kategorii przypa­

dłości, przeto różnica liczebna sprowadza się poniekąd do różnicy przypadłościowej, a to ze w zględu na w yżej w ym ienioną roz­

ciągłość.

Inne zaś przypadłości nie są zasadą ujednostkow ienia, lecz przypisuje się ujednostkow ienie także innym przypadłościom ”.

Na tym kończy się osnowa artykułu i św. Tomasz rozwiązuje trudności:

A w ięc po pierw sze na zarzut, że różność przypadłości nie

m oże być przyczyną w ielości liczebnej, poparty cytatem z IV

(14)

110

O . A L B E R T M . K R Ą P I E C

Met.: num ero sunt, unum ąuorum m ateria et una odpowiada św. Tomasz:

Gdy A rystoteles m ówi, że liczebnie są jednym , których ma­

teria jest jedna, należy to rozumieć o m aterii określonej, podle­

głej rozciągłości, gdyż inaczej trzebaby pow iedzieć, że w szystkie te b yty, które mogą powstawać i niszczeć, są jednym liczebnie, gdyż materia ich jesft jedna.

I zaraz drugi zarzut z Arystotelesa: „Jedna jest w rzeczach przyczyna substancji i jedności (IV Mjet.) lecz przypadłości nie są w indywiduum przyczyną substancji, w ięc i nie jedności, a w ięc w konsekw encji i nie w ielości liczebnej’’. I odpowiedź:

„rozciągłość, jako że jest jako taka przypadłością, nie może być zasadą jedności substancji jednostkow ej, lecz pojm uje się materię, o ile podlega takiej rozciągłości, jako zasadę takiej jed­

ności i w ielości”.

Trzeci zarzut mówi: „w szystkie przypadłości, jako że są for­

mami, są jako takie udzielne, czyli w spólne i ogólne; lecz nic tego rodzaju nie m oże być przyczyną czy zasadą ujednostkowie­

nia czegoś drugiego, w ięc przypadłości nie m ogą być zasadą ujednostkow ienia, lecz niektóre (z nich) są różne liczebnie o ile różnią się w sw ym ujednostkow ieniu, a w ięc przypadłości nie mogą być przyczyną różnicy liczebnej”.

W odpowiedzi powitarza św. Tomasz mniej więcej m yśli w y ­ łożone w cytow anym już ustępie IV Sent.:

„do pojęcia jednostki należy, by była sama w sobie niepo- dzielona, a oddzielona od drugich podziałem najniższego rzędu.

Żadna zaś przypadłość z w yjątkiem ilości nie ma własnej racji podziału. Dlatego rozciągłość sama z siebie ma pewną rację ujed- nostkowienia w edług określonego położenia (situ s), jako że poło­

żenie jest różnicą ilości. I tak (rozciągłość) ma dwojaki powód ujednostkowienia: jeden z podmiotu, jak i każda inna przypa­

dłość, drugi sam z siebie, jako że ma położenie, dzięki czemu

abstrahując od m aterii zm ysłowej wyobrażam y sobie tę oto linię

i to oto koło. I dlatego słusznie przysługuje m aterii ujednostko-

w ianie w szystkich innych form przez to, że podlega tej formie,

która ma rację ujednostkowienia sama z siebie”.

(15)

JEDNOSTKO WIENIĘ BYTÓW MATERIALNYCH

111

Dotąd w ykład pokrywa się mniej w ięcej ^treściowo z w y w o ­ dami i IV Sent. Teraz jednakże precyzuje Tomasz jeszcze bliżej swe stanowisko, bo m ówi, że m ateria poddana w powyżej okre­

ślony sposób rozciągłości tak dalece ujednostkowia w szystkie inne formy,

„że naw et i rozciągłość określona, która w spiera się na pod­

m iocie już zupełnym , ujednostkawia się poniekąd przez m aterię ujednostkowioną przez rozciągłość nieokreśloną, przewidzianą z góry (p ra ein tellecta ) w m aterii”.

Na czwarty zarzut, że podobnie jak różnice co do rodzaju i gatunku Jeżą nie w przypadłościach, lecz w samej substancji bytu, tak też różnica liczebna jest różnicą substancji, a nie przy­

padłości, odpowiada Tomasz:

„Te (byty), które różnią się liczebnie w kategorii substancji, nie tylk o różnią się przypadłościam i, lecz także materią i formą.

Gdyby jednak się zapytać, dlaczego ta form a różni się od tam tej, nie znajdziem y innego powodu, jak to, że jest z innej m aterii określonej. I (podobnie) nie znajdziem y innego powodu poza ilością, dlaczego ta oto m ateria jest różna od tam tej. Dlatego w ięc pojmuje się m aterię podległą rozciągłości jako powód tej różności”.

Piąty zarzut w reszcie m ówi, że przecież przypadłości można oddzielić od substancji, przynajmniej pojęciowo. Gdyby w ięc b yły one zasadą ujednostkowienia, w ted y te same b yty byłyby raz jednym liczebnie, raz wieloma.

Odpowiedź znów precyzuje pojęcie rozciągłości nieokreślonej.

Mówi bowiem św. Tomasz:

„Zdanie to ma słuszność w zględem przypadłości kom plet­

nych, które następują po form ie w m aterii, lecz nie. względem rozciągłości nieokreślonej, którą pojm uje się z góry naw et przed formą w m aterii (non a u tem 'd e dim ensionibus in term in atis, quae praein telligu n tu r ante ipsam form am in m ateria). Bez niej bo­

wiem , jak i bez form y, nie można pojąć jednostki”.

T yle w kom entarzu do De T rin itate. Jako nowy elem ent do­

chodzi tu rozciągłość nieokreślona przewidziana w m aterii jeszcze

przed formą. Jednakże, jak zobaczym y, nigdzie więcej Tomasz

do tegó rodzaju rozciągłości już nie powraca. W dziełku zaś De

(16)

112

O . A L B E R T M . K R Ą P I E C

natura m ateriae et dim ensionibus”, którego autentyczność zresztą w brew Grabmannowi zakwestionował Mandonnet, jest ona nawet poddana ostrej k r y ty c e 27.

Przejdźm y z kolei do Su m m y Contra G entiles. W 21 roz­

dziale I księgi, argumentując, że Bóg jest swoją istotą (essentia), porusza św. Tomasz zagadnienie uj ednostkow ienia:

„formy, których nie orzeka się o rzeczach sam oistniejących, w ziętych ogólnie czy jednostkowo, są formami, które nie istnieją sam e przez się pojedynczo, ale ujednostkowione sam e w sobie”.

Następuje w yjaśnienie, gdzie powtarzają się częściowo m yśl’

wypow iedziane już przedtem (De E nte et Ess., c. 2, de Ver. II, 7).

„Nie m ówi się bowiem , że Sokrates lub człowiek, lub zw ierzę jest białością, gdyż białość nie istnieje sama przez się jednostkowo i sam odzielnie, lecz ujednostkowia się przez sam odzielnie ist­

niejący podmiot”.

„Podobnie i form y naturalne nie istnieją sam odzielnie same przez się jednostkow e, lecz ujednostkowiają się w e w łasnych materiach. Stąd nie m ów im y, że ten czy tam ten płomień, czy płom ień (w ogólności) jest sw oją formą. N aw et sama istota, czy treść istot owa (essentiae vel ąu idditates) rodzaju czy gatunku ujednostkawia się zależnie od określanej m aterii tej, czy tamtej jednostki, mim o że istota rodzaju czy gatunku zawiera w sobie form ę i m aterię w ogólności; stąd n ie m ów i się, że Sokrates, lub człow iek jest ludzkością”. v

W końcu przeciwstawia św. Tomasz pow yższym bytom istotę Boga, która

„istnieje jednostkow o sama przez się ujednostkowiona sama w sobie”.

R ów noległe częściowa,z pow yższym m iejsca spotykam y jeszcze w C ontra G entiles, II, 92 i IV, 40. W rozdziale 42 tej samej księgi I znajduje się ustęp rzucający nieco św iatła na pojęcie

„określony (signatum )”:

„Cokolwiekbądź bowiem , o ile jest bytem aktualnym , jest (czymś) różnym od w szystkiego innego, to znaczy tym oto okre­

ślonym ”, oraz drugą m yśl, że:

" P o r . R o l l a n d — G o s s e l i n , op. eit., s. 109.

(17)

J E D N O S T K O W I E N IE B Y T Ó W M A T E R IA L N Y C H

113

„to co jest zasadą ujednostkow ienia nie może być w spólne w ielu ”, co powtarza się raz jeszcze nieco obszerniej w 10 roz­

dziale IV księgi w raz z zaznaczeniem , że Bóg jest jednostką przez swoją istotę.

Poza tym m am y w Sum m ie C ontra G e n t i l e s szereg m ałych w zm ianek co do om awianego zagadnienia np. że zasadą ujednost- kowienia jest m ateria (1,44) i b yty niezłożone przez nią się ujed- nostkow iają (II, 100). To znów, że tym i zasadami są materia i w arunki m aterialne (II, 82; II, 75) lub też, że powodem różności jednostek jednego gatunku jest podział m aterii przez ilość (II, 49).

Wreiszcie W rozdziale 63 IV księgi rozważa Tomasz Sakra­

m ent Eucharystii i dowodzi, że przemiana cbleba w ciało Chry­

stusa jest niem ożliwa w sposób naturalny, „bowiem w szelka działalność natury suponuje m aterię, przez którą ujednostko- w iają się podm ioty”. Tutaj zaś „mocą Bożą, która nie suponuje m aterii, leoz ją stwarza, jedna materia przem ienia się w drugą i w następstw ie, jedna jednostka w drugą, bowiem zasadą ujed­

nostkowienia jest m ateria, tak jak forma jest zasadą gatunku.

Stąd zaś jest oczyw iste, że w ym ienionej przem ianie Chleba w ciało Chrystusa n ie ma żadnego podmiotu wspólnego, pozo­

stającego po przem ianie, bo przemiana dokonuje się w pierw­

szym podm iocie, który jest zasadą ujednostkow ienia”.

Pozostają jedynie przypadłości i natura przeistoczenia po­

lega na tym , że „przypadłości chleba pozostają po w ym ienionej przem ianie (w ten sposób), że tylko ilość rozciągła (ąuantitas dim ensiva) istnieje sama bez podmiotu, a na niej w spierają się jakości jako na podm iocie”.

W rozdziale zaś 65 tej księgi czytam y dalej: „ma zaś ilość rozciągła spośród innych przypadłości tę szczególną własność, że ujednostkawia się jako taka (secundum se), co zachodzi dla­

tego, że zawiera się w jej pojęciu ułożenie (positio), tan. porzą­

dek części w całości. Jest ona bow iem ilością m ającą ułożenie.

G dziekolw iek zaś przyjm uje się różność części tego sam ego ga­

tunku, koniecznym jest przyjęcie ujednostkow ienia, gdyż to,

co jest jednego gatunku, uwielokrotnia się tylko przez ujednost-

kow ienie. I dlatego n ie można pojąć w ielu całości o ile nie

tkw ią w różnych podm iotach, lecż można pojąć w ie le linii, roz­

(18)

114

O . A L B E R T M . K R Ą P I E C

ważając je naw et jako takie, różne bowiem położenia przysłu­

gujące liniom samym w sobie w ystarczają do ich wielości. P o­

nieważ zaś tylko ilość rozciągła ma w siwej istocie to, skąd może pochodzić w ielość jednostek w tym sam ym gatunku, w ydaje się, że pierwszą przyczyna takiej w ielości leży w rozciągłości, gdyż i w kategorii substancji w ielokrotność dokonuje się przy pomocy rozciągłości m aterii i nie m oże być naw et pojęta, nie rozważając m aterii jako podległą rozciągłości, gdyż usunąwszy ilość, wszelka substancja staje się niepodzielną, jak okazał A ry­

stoteles (P h y s. I). O czywistym zaś jest, że w innych kategoriach przypadłości jednostki jednego gatunku mnożą się dzięki pod­

m iotow i (ex p a rte subiecti).

Dlatego to w edług Tomasza nie trzeba twierdzić, że po prze­

istoczeniu przypadłości nie są ujednostkowione, bow iem „w sa­

mej rozciągłości pozostaje korzeń (radix) u jedn ostkow ien ia”.

Zarysow uje się coraz wyraźniej podłoże sporu m iędzy tom i- stami. Raz bowiem spotykam y u św. Tomasza zw roty, zdające się w skazywać na materię, jako na zasadę ujednostkowienia, która jest tylko w pewnej relacji do ilości — , np/ w komentarzu do De T rinitate: dim ensiones praein tellectae in m ateria — czasami wspomina krótko: principium individuationis est m ateria, cza­

sami zaś, jak np. w łaśnie pow yżej, kładzie bardzo silny nacisk na rozciągłość czy w ym iary: rem anet enim in ipsis dim ensio- nibus in dw idu ation is radix.

Te w szystk ie w yrażenia św Tomasza różnie rozum ieli i ko­

m entow ali późniejsi tomiści.

Z kolei przejdziem y do Tom aszowych kom entarzy dzieł Ary*

stoteleisa.

W yjaśniając ustęp M etafizyki o czterech typach jedności, pisze św. Tomasz w Komentarzu L. 5 lect. 8: „Liczebnie są jedne te (byty), które posiadają jedną m aterię. Materia bowiem , o ile znajduje się pod określoną rozciągłością, jest zasadą ujed- nostkowienia form y. Dlatego w ięc materia daje jednostce to, że jest czym ś jednym liczebnie, oddzielnym od innych”.

Jak widać, pogląd św. Tomasza jest tu inny niż w kom en­

tarzu do De T rin ita te, gdzie za zasadę ujednostkow ienia uważał

m aterię pod nieokreśloną rozciągłością.

(19)

J E D N O S T K O W I E N IE B Y T Ó W M A T E R IA L N Y C H

115

Dość charakterystyczny ustęp spotykam y w kom entarzu do VII M et. lect. 11. W yjaśniając, dlaczego b yty jednostkow e po­

znajem y na sposób uniw ersalny, m ówi św. Tomasz, że „materia będąca zasadą ujednostkow ienia jest jako taka nieznana i po­

znaje się ją tylko przez formę, od której pochodzi racja uni­

wersalności. D latego to jednostki, poznajem y w jej (tj. m aterii) nieobecności tylko przez powszechniki. Materia zaś jest zasadą ujednostkowienia nie tylkb w jednostkow ych bytach zm ysło­

w ych, lecz także m atem atycznych. Materia bowiem jedna je st zm ysłow a, inna pojęciowa. Zm ysłowo ^poznawalna na przykład jak spiż lub drzewo, czy nawet jakakolw iek materia zdolna do przem ian (m obilis), jak ogień czy woda i w szystko tego rodzaju.

I przez taką m aterię indyw idualizują się jednostkow e b yty zm y- słow o-poznaw alne. Pojęciow ą zaś m aterią jest (ta), która jest w bytach zm ysłow ych, w ziętych nie o ile są zm ysłow e lecz o ile np. tworami m atem atycznym i. Jak bow iem forma człowieka jest w m aterii takiej jak ciało organiczne, tak forma koła jest w m aterii takiej, jaką jest linia ciągła, czy płaszczyzna czy b ryła”.

W kom entarzach do dalszych cytow anych m iejsc z A rysto­

telesa idzie Tomasz dokładnie za jasną m yślą A rystotelesa i nie dodaje żadnych istotniejszych dla nas m yśli.

Przechodzim y na koniec do S u m m y Teologicznej. Znajdziem y tu w iele w zm ianek ,o om aw ianym problem ie, gdzie powtarza Tom asz sw e dawniej już w yrażone m yśli, a w ięc że zasadą ujednostkow ienia jest materia (I, 29, 3 ad 4; 54, 3 ad 2; 75, 5;

85, 1; 86, 3; 6, 1 ad 2) i dlatego n ie poznajem y bytów m aterial­

nych w ich jednostkow ości, (I, 56, 1 ad 2) przy czym nie określa bliżej, o jaką m aterię chodzi. M ówi także, że b y ty ujednostka- w iają się przez m aterię (1,3,2 ad 3;14,11;39,2; 1-11,63,1).

Są tu rozróżnione dwa zdania: „Materia jest zasadą ujednost­

kow ienia” i „byty uijednostkawiają się przez m aterię”. Jak się okaże niżej pom iędzy zasadą ujednostkowienia i ujednoetka- w ianiem jest różnica.28 Powtarza też św. Tomasz w m yśl A ry­

stotelesa to, co już w yraził innym i nieco słow am i w cześniej,

18 Por. M a n s e r , op. cit., s. 672— 676.

(20)

116

O. A L B E R T M . K R Ą P IE C

(¥er. 10,5; G ent. 1,21), że formy m aterialne ujednostkawiają się przez materię, pierwiszy podmiot, który przyjm uje je w so­

bie, form y zaś niem aterialne ujednostkawiają się same przez się. (1 ,3 ,2 ; 76,2 ad 3). M amy także m yśl z De ente et essen tia1 , że m ateria signata jest „zasadą ujednostkowienia w odróżnieniu od m ateria comrrmnis, która jest elem entem gatunku, (I, 49, 4;

119,1) i że forma określa rodzaj i gatunek bytu, w ujednostko- w ieniu zaś bierze udział raczej m ateria (III, 2,3. ad 3), gdyż w spólna natura różnicuje się i m noży secundum principia indi- vidu an tia, quae sunt ex p a rte m ateriae. (I, 76, 2, 31). Zwrot prin­

cipia individu an tia spotykam y także użyty w innym nieco sen­

sie w I, 29, 4,c, gdzie nazwa ta oznacza hae carnes, et haec ossa, et hanc anim am . (I, 3, 3)

W I, 3, c. powtarza św. Tomasz mniej więcej m yśl z De ente et essentia, że w bytach złożonych z m aterii i form y natura Czyli istota różni się Od su ppositum , gdyż natura obejm uje tylko treść definicji gatunku, „lecz m ateria jednostkowa (tu mamy już coś nowego) w raz ze w szystkim i przypadłościam i ujednost- kawiającym i nie podpada pod definicję gatunku. Stąd „to oto ciało” i „te oto kości” i przypadłości określające tę oto m aterię nie zawierają się' w człow ieczeństw ie, lecz zawierają się w tym bycie, co jest człow iekiem ”.

Mamy poza tym kilka m iejsc w Sum m ie, w yjaśniających co Tomasz rozumie pod nazwą „jednostka” (in d ivid u u m ). „Jed­

nostką bow iem jest to, co jest nierozdzielone (in d istin ctu m ) same w sobie, a oddzielone od drugich”. (1,29,4). „Jednostkowość po­

ciąga za sobą siłą faktu oddzielenie od w szystkiego innego”.

(1,13,9).

Jednostkowość jednak nie jest w yłącznym przyw ilejem by­

tów m aterialnych, bo „Bogu nie m oże przysługiw ać jednostko­

w ość o tyle, o ile zasadą ujednostkowienia jest materia, lecz jedynie o ile zawiera ona (jednostkowość) w sobie nieudziel- ność”. (1,29, 3, 4). W tym wypadku jako warunek jednostkowości w ym ieniony jest explicite tylko nieudzielność.

D owiadujem y się także, że w łaściw ie nazwa jednostki przy­

sługuje w pierw szym rzędzie bytom sam oistniejącym , gdyż

(21)

J E D N O S T K O W I E N IE B Y T Ó W M A T E R IA L N Y C H

117

„jednostką nieokreśloną, jak np. pew ien człowiek, oznacza ogól­

ną naturę z określonym sposobem istnienia, przysługującym bytom niezłożonym , tz. (z tym ) by była istniejąca samodzielnie i różna od innych”. (I, 30, 4).

W końcu w III części S u m m y porusza św . Tomasz raz jeszcze problem Eucharystii, i w artykule 2. kw estii 77 zastanawia się, czy rozciągłość chleba i w ina jest podłożem, w którym tkwią w szystk ie inne przypadłości. Za tezą przemawiają trzy argu­

m enty: po pierw sze oczyw istość zm ysłowa, po drugie, jak już pow iedział w G ent. IV, 65 to, że pierw szą dyspozycją m aterii jest rozciągłość; „po pierw sze, jako że podmiot jest zasadą ujed- noistkowienia przypadłości, trzeiba aby to, co służy za podmiot pew nym przypadłościom było w niejaki sposób zasadą (ich) ujednostkowienia. Ilość zaś rozciągła jest niejako zasadą ujed­

nostkow ienia. W pojęciu jednostki bow iem leży, że nie m oże być w w ielu , co zachodzi w dwojaki sposób: po pierwsze, gdy n ie jest stworzona do istnienia w czym kolw iek i w ten sposób form y niem aterialne (separatae), istniejące sam odzielnie jako takie, są też jako takie jednostkowe. Po drugie, gdy forma sub­

stancjalna c zy przypadłościowa jest naiwet stworzona do istnie­

nia w czym ś, lecz nie do istnienia w w ielu, tak jak „ta óto”

białość, która jest w „tym oto” ciele. Jeśli w ięc chodzi o pierw ­ sze (tj. o istnienie w czymś), materia jest zasadą ujednostkó- w ienia w szystkich form w niej tkw iących, jak bow iem formy tego rodzaju jako takie są stworzone, by tk w ić w podmiocie, tak z chw ilą, gdy któraś z nich zostanie przyjęta w m aterii, która nie tkw i już w niczym innym , już i forma tak istniejąca nie m oże być w czym ś innym. Jeżeli zaś chodzi o drugie (tj. o nie­

istnienie w w ielu), należy pow iedzieć, że zasadą ujednostko­

w ienia jest ilość rozciągła. D latego bow iem m oże być coś stw o ­ rzone, b y być w czym ś jednym , że to (ostatnie) jest samo w so­

bie n ie podzielone, a oddzielone od w szystkich innych. Podział zaś przysługuje substancji ze względu na ilość. Przeto w ięc sa­

ma ilość rozciągła jest pew ną zasadą ujednostkow ienia w for­

mach tego rodzaju, o ile m ianow icie różne liczebnie form y są

w różnych częściach m aterii”. , . .a.

(22)

118

O. A L B E R T M . K R Ą P I E C

Dalej powtarza Tomasz to, co powiedział w IV G ent. 65, że ilość rozciągła indyw idualizuje się w pew nym sensie sama przez się, gdyż jest ilością mającą położenie.

Na zakończenie dzieł św. Tomasza zacytujem y jeszcze ustęp z De principio in dividu ation is, Autentyczność dziełka tego zo­

stała ostatnio zakwestionowana, inni jednak potwierdzają autor­

stwo Tomasza.’4 Mówi on tam, że ,, forma substancjalna z chw i­

lą przyjęcia w m aterii staje się jednostką, która jest nieudziel- ną i pierwszą podstawą w kategorii su b stan cji,. jako zupełny podmiot innych swoich orzeczeń (praedicabilium ). W porządku zaś powstawania zawsze niezupełne wyprzedza zupełne, choć - w porządku doskonałości jest odwrotnie. To w ięc, co jest pierw ­ szym podmiotem w szystkiego w porządku powstawania i (czymś) niezupełnym , czego nie orzeka się o niczym z owego rodzaju, 1 m ianowicie materia, z konieczności będzie pierwszą zasadą da- , jącą nieudzielność, co jest cechą charakterystyczną jednostki.

Inną rzeczą jest to, co dla nas charakteryzuje pojęcie jednostki, l m ianowicie zdeterm inowanie jej do pew nych w ycinków czasu - i przestrzeni, gdyż cechą jej w łaściw ą jest być hic et nunc, a to

zdeterm inowanie przypada jej z racji określonej ilości. Dlatego w ięc materia, pod określaną ilością jest zasadą ujednostkowienia, jeśli chodzi o to, co jest pierwsze w kategorii substancji (in quo salvatu r ratio prim i in genere substantiae) czego jednak nie można znaleźć bez ciała i ilości. Przeto w ięc ilość określona zwana jest zasadą ujednostkowienia nie dlatego, że w jakiś sposób jest przyczyną swego podmiotu, którym jest* substancja

j

pierwsza, lecz że tow arzyszy jej nieodłącznie i determ inuje ją

| ad hic et nunc. To więc, co podpada pod rozum szczegółowy i (ratio particularis) jest jednostką dzięki naturze m aterii, co zaś

! pod zm ysły zewnętrzne, dzięki ilości... Przypadłości (zaś) nie ujednostkawiają się przez m aterię pierw szą, lecz przez swój podmiot, którym jest b y t aktualny, podobnie jak form y sub- - stancjalne przez m aterię pierwszą, która jest ich podmiotem.

A u ten tyczn ości p rzeczą : M a n d o n n e t , R o l l a n d — G o s s e l i n . In n i jed n ak potw ierdzają: K a j e t a n , P e l s t e r . Por. M a n s e r , op. cit., S. 21—22.

(23)

J E D N O S T K O W I E N IE B Y T Ó W M A T E R IA L N Y C H

119

R olland-G osselin30 przypisuje to dziełko jakiem uś bezpośred­

niemu uczniowi św. Tomasza, a jednym z głów nych powodów jest to, że materia prim a w ystęp u je tu — podobnie jak i w dru­

gim kw estionow anym przez niego i Mandonneta, a przyjm owa­

nym przez w iększość starszych tom istów, a obecnie przez Grab- manna, dziełku De natura m ateriae. et dim ensionibus in term i- n atis — jako jedyna, zasada ujednostkow ienia, podczais gdy jego zdaniem Tomasz przez całe życie przyjm ował dw ie równoległe zasady ujednostkowienia, m aterię i rozciągłość, i dopiero, pod koniec życia zdecydow ał się nazwać m aterię prim u m principium in dividu ation is, pozostawiając jednak ciągle rozciągłość jako nie­

zależną, choć drugorzędną zasadę ujednostkowienia. Gdyby w ięc ow e dziełka m iały być prawdziwe — czego R olland-G osselin nie uważa — należałoby przyjąć za czas ich napisania gdzieś ostatni rok życia św. Tomasza i stanow iłyby one w ten sposób ostatni etap jego m yśli co do zasady ujednostkowienia. Z innych jednak w zględów takie datowanie ow ych dziełek wprowadza w edług R olland-G osselin’a duże trudności.

M anser natom iast broni ich autentyczności i w yjaśnia podnie­

sione przez R olland-G osselin’a rozbieżności pom iędzy nimi a n ie­

w ątp liw ym i dziełam i św. Tomasza. Poglądom zaś Rolland-Gos- selin ’a, że Tomasz uważał m aterię i w ym iary ją określające za podwójną zasadą ujednostkowienia, jak to już zaznaczył, choć z m niejszą dokładnością w De ente et essentia, przeciwstawia Manser następujący ustęp w Das W essen des T h o m ism u s31:

„Główną kw estią jest jednak to, czy Tomasz przypisyw ał kiedy­

kolw iek ilości jako takiej, obok m aterii,i niezależnie od niej cha­

rakter drugiej samodzielnej .zasady ujednostkowienia? Temu za­

przeczam y z najw iększą stanowczością, choćby dlatego, że często w ym ienia on tylko m aterię jako zasadę ujednostkowienia. Czyż jednak nie przypisyw ał ilości niezależnego sam oujednostkowie- nia? Tu leży głów ny argum ent przeciwników. I ośm ielam y się odpowiedzieć: w całej autentycznej twórczości A kw inaty nie ma ani jednego m iejsca m ów iącego o sam oindywidualizacji ilości

” P or. op. cit., s. 133—4.

“ s. 689.

Cytaty

Powiązane dokumenty

mikrytowy (o wielkości rzędu tysięcznych części mm) lub sparytowy (krystaliczny) (o wielkości od kilku setnych części mm do kilku mm)...

Jeśli żadna orbita nie jest jednoelementowa, to rozmiar każdej jest podzielny przez p, zatem i |M| jest podzielna przez p.. Zamiast grafów można podobnie analizować

Jeśli żadna orbita nie jest jednoelementowa, to rozmiar każdej jest podzielny przez p, zatem i |M| jest podzielna przez p. Zamiast grafów można podobnie analizować

Krawędzi, które łączą wierzchołki należące do różnych kawałków, jest dokładnie n k − 1, a ponieważ poddrzewa połączone takimi krawędziami składają się z

Ułamki właściwe to takie, w których licznik jest mniejszy od mianownika, np. Mieliśmy siedem piątych. Czyli cztery drugie to dwie całe. Mieliśmy pięć drugich. Cztery z

Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że przygotowanie portfolio wymaga ogromnego nakładu pracy, spróbujmy przyjrzeć się naszym co- dziennym działaniom.. Opis

Jeśli natomiast szereg jest zbieżny, ale nie bezwzględnie, to permutując jego wyrazy możemy uzyskać szereg zbieżny o dowolnej sumie albo szereg rozbieżny 5.. 4 Używam tu

(główne twierdzenie klasyfikacyjne) 15 Każda skończona grupa prosta jest izomorficzna z jedną z grup z serii (C1) – (C18) lub z jedną ze sporadycznych grup prostych (S1) –