• Nie Znaleziono Wyników

Kardynał Bernard Maciejowski jako opiekun uczonych i literatów

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kardynał Bernard Maciejowski jako opiekun uczonych i literatów"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)

Amelia Dicianówna

Kardynał Bernard Maciejowski jako

opiekun uczonych i literatów

Collectanea Theologica 15/3, 323-359

(2)

K A R D Y N A Ł B E R N A R D M A C I E J O W S K I

JA KO OPIEKUN UCZONYCH I L ITE R A T Ó W .

W dobie potrydenckiej w ychyla się na w idow nię dziejow ą Polski postać biskupa krakow skiego, kard y n ała i prym asa, B er­ n ard a M aciejow skiego. W ysokiego w zrostu, o niebieskich oczach, długiej brodzie, i w łosach przyprószonych już w tedy siw izną, ujm uje n as ten książę K ościoła już sam ą piękn ą pow ierzchow ­ nością i m ajestatycznym w yglądem .

U rodzony w r. 1548, o debrał w ychow anie w duchu hum a­ nistycznym na dw orze stryja S tanisław a M aciejow skiego, kaszte­ lana lubelskiego, następnie kształcił się w konw ikcie jezuickim w W iedniu. W róciw szy do kraju, został chorążym w. koronnym . W w ojnach m oskiew skich odznaczył się jako w aleczny żołnierz, lecz rychło d o k o n ała się w nim m etam orfoza duch ow a: rzucił zbroję i w yjechał do Collegium Romanum celem przysposobienia się do przyszłego stanu kapłańskiego. W roku 1585 otrzym uje kanonikat krakow ski, w r. 1587 zostaje biskupem łuckim , p ra ­ cując odtąd w ytrw ale dla d o b ra tej diecezji. Trw ałym śladem jego działalności b y ł synod brzeski z r. 1595. W r. 1600 został biskupem krakow skim . P ierw szą jego czynnością n a now ej pla­ ców ce było zw ołanie synodu diecezjalnego, n a którym w y tkn ął energicznie drogę do p o p raw y stanu um ysłow ego kleru. W tym celu u stanow ione w tedy zostało sem inarjum duchow ne w Kra­ kowie. Ukończyw szy p racę ustaw odaw czą, zab rał się M aciejow ski do wizytacyj kościołów i szkół parafjalnych. W r. 1604 przyw dział purp u rę kardynalską, w r. 1607 dostała mu się najw yższa godność prym asa P olski; n a tym posterunku rów nież w ytężył siły w kie­ runku p op raw ienia bytu Kościoła w Polsce, sparaliżow anego przez reform ację. U m arł w r. 1608.

(3)

Z perspektyw y 4 w ieków spoglądam y na tę postać z czcią i podziw em . D ziałalność jego, p rzypadająca na czasy odrodzenia katolicyzm u, poszła przedew szystkiem w kierunku kościelnym . K apłan-asceta obrał sobie za jedyny cel, do którego konsekw entnie przez całe życie dążył: tchnąć ducha w skostniałe i przez refor­ m ację w ykrzyw ione życie religijne ogółu i kleru — oto była n a­ czelna zasad a M aciejow skiego, której hołd ow ał na każdym po­ sterunku sw ej pracy pasterskiej.

W szelkie poczynania m ecenasow skie b isk u p a są w łaściw ie em anacją jego działalności kapłańskiej. Pieczołow itością otaczał szkoły najniższe, o których pam iętał w sw ym liście pasterskim . Jeśli chodzi o opiekę nad szkołam i średniem i, to i tu głó w n ą rolę odgryw ała chęć podniesienia i utrw alenia katolicyzm u. Nad uni­ w ersytetem czuw ał też pilnie, a przedm iotem jego trosk było szczególnie złe położenie m aterjalne najw yższej uczelni w p ań ­ stwie.

M ecenat kardyn ała nie p o siad a jakiegoś charakteru ideal­ nego, niezaw isłego od żadnych w zględów . D ziałalność jego m e- cenaso w sk a jest odgałęzieniem ogólnej działalności kościelno- kapłańskiej. Czyste um iłow anie nauki czy literatury odgryw ało tutaj rolę drugorzędną.

Nic dziw nego, w szak żyw ot i p raca B ernarda przyp adają na okres schyłku renesansu w Polsce, na okres t. zw. srebrnego hu­ manizm u, a rów nocześnie na okres silnego zm agania się i osta­ tecznego zw ycięstw a katolicyzm u nad w iekow em i p raw ie prze­ ciw nościam i.

W okresie bujnego rozkw itu renesansu dochodzą do w iel­ kiego znaczenia dw ory królew skie, m agnackie, biskupie, a n aw et m ieszczańskie. D w ory te są przedew szystkiem ogniskiem życia politycznego, pozatem grom adzą elitę um ysłow ą, która bądź szuka tutaj oparcia m aterjalnego, bądź dzieli z m ecenasem sw oje po­ glądy literacko-naukow e. P rzykładem tw orzenia takich d w orów były W łochy. Na w zór ich pow staw ały dw ory w Polsce, które daw ały literatom ciche ustronie do pracy; klienci, odw dzięczając się za to m ecenasow i, o ddaw ali mu hołdy poetyckie i uwieczniali jego sław ę. Na dw orze m agn ata czy b isk u p a pogaw ędk i literac­ kie, czyli t. zw. sym pozjony, skupiały rzeszę literatów , poetów

(4)

i uczonych. W śród zebrań tow arzyskich pad ały now e słow a i pro­ blemy, które urastały później do rozm iarów publikacyj n auk o­ wych. D w ó r był rów nież szkołą przysposobienia obyw atelskiego dla młodzieży, szkołą ogłady i poloru.

D w ór taki posiadał także b iskup -kardy nał B ernard M acie­ jow ski. Na dw orze tym, zorganizow anym na w zór dw oru k ró ­ lew skiego, pracow ali urzędnicy, spełniający odpow iednie funkcje. Zjaw iali się tu św ieccy m agnaci celem om ów ienia pew nych spraw państw ow ych lub rodzinnych, przychodzili dygnitarze duchow ni, porozum iew ający się z biskupem w rzeczach w iary i Kościoła. P onadto przybyw ało w ielokrotnie niższe duchow ieństw o w celu złożenia hołdu lub o deb ran ia rozkazów b is k u p a 1). Dwór, p ro w a­ dzony n a w ielką skalę, m usiał w ykazyw ać pew ną system atycz­ ność i podział pracy. Na czele jego stał R ę c z ą j s k i , archidjakon krakow ski, pełniący funkcję kanclerza biskupiego. Do niego to odzyw a się poeta W rześnianin w w ierszach na śm ierć k ardynała:

Claro stem m ate nobilis R ęczayski arteq u e fulgidus Pulchris m oribus em icas Aula clarus in ardua B ernardi A rchiepiscopi.

Hęu quae m ens tibi nunc? Viget An languet? Fera m ors ubi P atron um tulit optim um , Vultu pallor inhorruit, Foedarunt lacrim ae genas, Q uod menti pietas iubet His n unquid licet addere? N ostras accipe la c rim a s 2).

M arszałkiem dw oru był Jerzy Kamocki, stolnik sieradzki, skarbnikiem Jan F rydrychow ski, kanonik krakow ski, który był też jednym z w ykonaw ców biskupiego testam entu. Jemu to pośw ięcił Andrzej Loechius kilka słów w utw orze „Anim us C on stantiae“, opie­ w ającym śm ierć B e rn a rd a 3). Do niego odzyw a się W rześnianin: *) B e ł c i k o w s k i Adam, Stanisław a G rochow skiego żyw ot i pism a, 1893, str. 68.

3) W r e s n a n u s Bartholom eus, Lacrimae academ icae. 1608. 3) H3... C redibile e st Domini de te sic tarier Umbras:

Non tantum ad nostros perstitit hicce rogos Vir fidus: Sane m elius, p ost funera, honori N em o m eo favit, nemo favere potest,

Nom ine cum nostro meritus, cui proroget annos Gloria, concisae nil brevitatis habens.

(5)

„B ernardine tui graves P atroni H aud sum es lacrim as benignus ore? Immo suspice, lacrim aque patrem . Nil est tristius hoc bono c l i e n t i , Nil est gratius hoc bono p a t r o n o Haec laudem pietas habet celeb rem “ 4).

W idać, że m iędzy Frydrychow skim a B ernardem istniały węzty przyjaźni, że zachodził tu bliski stosunek klienta do m ece­ nasa. K anonik korzystał n ajp raw d o p o d o b n iej z w sp arć m aterjal- nych biskupa, którem u odw dzięczał się sw oją pracą. P oza sk arb ­ nikiem, znajdow ał się i podskarb i M ikołaj Oleśnicki. W skład prałatów dom ow ych w chodzili: Ł ukasz D oktorski, Zygm unt Rości- szew ski, Adam W ilczyński i inni. Licznie zebrana szlachta sp ra­ w o w ała funkcje stolników , krajczych, łow czych i k uch m istrzó w 5). Egzekutorem testam entu ustano w ił M aciejow ski m iędzy innym i Łukasza D oktorskiego, prepozyta ośw ięcim skiego i kan onika kra­ kow skiego, który był redaktorem pastoralnej M aciejo w sk ieg o 6). Do niego pisze W rześnianin:

„Luca Doctori gelidum cernisne P atro n u m ? Occidit, heu pietas, occidit ille Pater.

Quis tibi post sum m um Doctori plura tonantem C o n tu lit? heu pietas occidit ille Pater,

O ccidit ille P a te r“.

Pośw ięcił mu też słow a pochw ały Loechius 7).

Do teologów nadw ornych należał rów nież O. Justus Raabe, znany profesor jezuickich szkół w Lublinie, którego prym as uprosił sobie u jen erała i przyjął na sw ój dw ór. S pełniał R aabe na dw orze M aciejow skiego rolę spow iednika biskupiego i k az n o d ziei8).

Do rzędu dom ow ników należał Jan M essenius albo M essen z pochodzenia Szw ab, który spełniał na dw orze M aciejow skiego

4) W r e s n a n u s, 1. c.

5) K o r y t k o w s k i Jan, Arcybiskupi gn ieźnieńscy. 1889, III. 589. 6) X. F i j a ł e к Jan, Pastoralna ks. Bernarda M aciejow skiego. Pam. IV Zjazdu historyków polskich w Poznaniu. 1925, s. 3.

7) Animus Constantiae, A3.

8) W i e 1 e w i с к i Jan, D ziennik spraw domu zak. 0 0 . Jezuitów u św . Barbary w Krakowie. Kraków 1881, III. 64. Accersitu post Bernardi M acieiovii, cardinalis et archiepiscopi G nesnensis, co n cessit in aulam eiu s C onfessarii, Concionatoris, ac th eologi munus obiturus... oraz W i e l e - w i e k i , II. 246 i Z a 1 ę s к i, II, cz. I, 762—3.

(6)

urząd lektora. G dy biskup otrzym ał godność kardyn alsk ą w itał go M essenius utw orem p. t. „C racovia triu m p h an s“ 3). Um ieścił tutaj w iele pochw ał hum anistycznych, z pośród których w yziera w zm ianka, że B ernard był jego patronem :

„P atro no p rotinu s obviam ibo meo, m eae saluti, Deliciisque m eis cupitis“.

Na czem polegała p raca M esseniusa, spełnian a na dw orze M aciejow skiego, jakie książki mu czytał, — nie um iem y pow ie­ dzieć z pow odu braku m aterjałów . W iem y tylko, że n a pokojach sw oich m iał M aciejow ski bogaty księgozbiór. Bibljotekę sw oją za­ pisał później sem inarjum duchow nem u w G n ie ź n ie 10). W iele ksią­ żek pod aro w ał też na rzecz dom u św , B arbary “ ). N ikow skiego książka p. t. „M artyrologium Kościoła rzym skiego“, znajdująca się w bibljotece O ssolineum , posiad a w łasnoręczny p odpis B ernarda. B ibljoteka Jagiellońska ma w sw oich zbiorach I t. Hozjusza „C on­ fessio“ z herbem Ciołek i literam i B(ernardus) M(aciejowski) CH(-de Chodel) D(ecanus) V(arsoviensis). W bibljotece K am edu- łów na B ielanach pod K rakow em zachow ała się do dziś książka (tytuł nieznany, sygn. 3797), na której opraw ie w idnieje herb Ciołek, nad tem kapelusz kardynalski, d ata 1606 oraz litery:

B(ernardus) M(aciejowski) C(ardinalis) E{t) A(rchiepiscopus) G(nes- nensis). W czasie gdy Karm elici odbyw ali misję do Persji, w ręczył im B ernard d ar dla szacha perskiego w postaci biblji, ozdobionej pięknem i m injaturam i, która p rzeszła najrozm aitsze koleje losu, aż w róciła w reszcie do zbiorów polskich 12).

DO uśw ietnienia dw oru w daw nej Polsce należał błazen, który m iał obow iązek zab aw iania sw ego p an a i gości. Bardzo często trefniś w formie żartobliw ęj w y pow iadał jakieś głębokie sentencje, którem i m ógł w kozi róg zapędzić n aw et najm ądrzejsze głow y; ty p o w ą postacią błazeńską był Stańczyk na dw orze Z ygm unta Starego. D w ory pryw atne utrzym yw ały rów nież karłów -trefnisiów , np. Kmita, pan n a W iśniczu i inni.

9) J u s z y ń s k i , Dykcj. ucz. P ol. I, 284. 10) К o r y t к o w s к i, 1. с., III. 588. u ) Z a ł ę s k i , Jezuici w P o lsce. I, 288.

1J) В i r k e n m a j e r Aleksander, Iluminowana biblja Bernarda M acie­ jow sk iego. Kraków 1929, s. 11.

(7)

B łazna-karła, Sam uela Głowę, m iał też u boku sw ego Ber­ n ard M aciejow ski. Kiedy przybył na d w ór biskupa — niew iadom o, nie w iem y też nic o jego życiu. G rochow ski, który znał Głowę, n apisał mu epitafjum p. t. „P am iątk a nag ro b n a Sam uela G łow y“. Zm arły sam przem aw ia w trzech nagrobkach:

Kto tu leży ? Ja Głowa. C zyja to m o g iła ? Moja, którego tylko brzuch a głow a była. Ręku i nóg mało znać, rozum był i m ow a T aka, że skorom co rzekł, znać było, żem Głowa. Kazałem i po rusku; ubiór mnie klerykiem U daw ał, a natura, m owa, kształt — trefnikiem. P an dobry z mej rozm ow y ucieszył się zawżdy, Zaczem i łaska była; tylko mnie bił każdy, A nie zawszem w iedział k to .13).

Poniew aż błazen dużo pił za życia, miał odbyć drogę do czyśćca, ale głos z nieba zlitow ał się i zaw ołał go siebie.

„P an a sw ego kochanie byłem tu niekiedy “. Lecz obecnie nie d ają mu spokoju naw et w grobie:

O patrz to M aciejowski, P an ie mój cnotliwy, Niech mam pokój umarły, jeślim nie m iał żywy; Potem , kiedy się ujrzem , da Bóg w wiecznej chw ale, Podziękujęć za tę chęć, dobry kard y n ale w).

W okresie renesansu w ażnym czynnikiem na dw orach kró­ lew skich i pryw atnych było otoczenie lekarskie. M edycy w cza­ sach O drodzenia — jak m ówi prof. M oraw ski — w wielkiem byli poszanow aniu i stanow ili nieodłączny żyw ioł każdego niem al to­ w a rz y stw a 15). M ecenas udzielał p oparcia lekarzom , jako ludziom nauki, lecz najczęściej kochając w łasne zdrow ie i borykając się z ciągłem i cierpieniam i fizycznemi, przyjm ow ał na swój d w ór m e­ dyków . M aciejow ski miał przy sobie głośnego lekarza S e b a s t j a n a P e t r y c e g o z P i l z n a , który w r. 1584 w ykładał Arystotelesa i W ergilego, w roku 1591 w yjechał na stud ja m edyczne do Padw y, a w r. 1594 w rócił do kraju i nostryfikow ał dyplom zagraniczny. G łów nym przedm iotem jego b ad a ń b y ł a — jak w iadom o —

filo-13) G r o c h o w s k i S tan isław , Poezje, w yd. T urow skiego, I. 240. u ) G r o c h o w s k i , tam że.

(8)

zofja Arystotelesa. W poczynaniach naukow ych w spierał go po d­ skarbi Mik. Oleśnicki. W trakcie bad ań nad dziełam i greckiego m yśliciela i ich przeróbkam i został Petrycy około r. 1603 lekarzem przybocznym (archiatrus) k ard y n ała M aciejow skiego. G dy O le­ śnicki pom agał naszem u arystotelikow i w pracy naukow ej, to biskup zapew nił mu stan o w isk o życiow e i m iejsce korzystne dla jego zaw odu. T ablica pam iątkow a S ebastjaną. którą sam za życia sobie w yryć kazał, zaw iera tak ą w zm iankę: Sebastianus Petricius, Illu­ strissimi Cardinalis Bernardi Macieiovii a consiliis medicis et iti­ nerum com es16). W ąsik twierdzi, że Petrycy tow arzyszył M acie­ jow skiem u do Rzymu po kapelusz kardynalski, ale w iadom ości tej poręczyć źródłam i nie można. Z kardynałem odbyw ał nasz lekarz krótkie wycieczki po kraju, to też w stąpiw szy w służbę M aciejow skiego, przestał w ykładać w u n iw ersy tecie17).

Około r. 1605 otrzym ał Petrycy dzięki poparciu kardynała stanow isko lekarza przybocznego u w ojew ody M niszcha. D nia 26 listo p ad a 1605 r. odbył się ślub M aryny M niszchów ny z ca­ rem Dymitrem . W jakiś czas później w yjechał S ebastjan z caro w ą do M oskwy, ale nie długo cieszył się tytułem carskiego lekarza: był bow iem św iadkiem tragedji Dym itra, sam zaś w trącony został do w ięzienia, w którem, półtora roku siedząc, dok on ał przekładu H oracego 18). Mimo, że z poręki M aciejow skiego w iele cierpiał, to jednak nie zapom niał o sw oim daw nym mecenasie.

W ypuszczony na w olność, pisze dnia 16 w rześnia 1607 r. z M ińska do w ojew ody Krzysztofa Radziwiłła, oznajm iając, że za­ m ierza jechać do W ilna, stam tąd ks. kardynała odw iedzić, a po­ tem do K rakow a do dzieci s w o ic h 19). P ierw szą księgę „P o lityk i“ pośw ięca P etrycy M aciejow skiem u. W dedykacji w spom ina, że księgi o rządzie i doskonałości ofiarow ał i w y dał po d imieniem B ernarda, gdyż widzi w nim w zór dobrego człow ieka i w szelką d o sk o n a ło ść 29). O dy H oracego Petrycy przerobił, traktując je zu­ pełnie sw obodnie, m ianow icie na tle pieśni rzym skiego poety snuje

10) W ą s i k Wiktor, Sebastjan Petrycy z Pilzna. Warszawa 923, s . 14, 22 i nstp.

17) W ą s i k , 1. c. 30. lb) W ą s i k , 1. c. 32.

19) M a c i e j o w s k i W acław, Piśm iennictw o polskie. III. 226 i W ą s i k , 36.

20) Polityka A rystotelesa. 4.

(9)

sw oje w łasne myśli. K ardynałow i pośw ięcił trzy ody, m iędzy innem i odę: Maecenas atavis edite regibus. Zaczyna się ona od n astę­ pujących słów :

Z wielu p radziadów zacnych urodzony, O tw ierdzy m oja i szczycie złocony, Pierw szy w koronnym senacie, Dobrodzieju mój, Bernacie.

G dy M aciejow ski m iał odbyć drogę do G niezna,obaw iał się Petrycy jako daw ny lekarz o zdrow ie sw ego byłego pana.

Czyli tę pracę włoćby 21) zniesiemy chętliwem Sercem , jak przystoi nielękliw em .

K ardynałow i i bratu jego K asprow i pośw ięcił S ebastjan dwie ody o w in ie 22).

Do rzędu w ybitnych poetów polskich należał w okresie działal­ ności M aciejow skiego S t a n i s ł a w G r o c h o w s k i , proboszcz czerski. Był to pisarz niepośledniego talentu, przytem b ardzo płodny, cechą jego poezji jest p ro stota i szczerość. Nie m am y śladu stosunku poety do B ernarda w czasie dzierżenia przez tegoż b iskup stw a łuckiego. Biskup poznał go w chwili rozgryw ającej się kam panji o diecezję krakow ską.

G dy w r. 1600, w skutek śm ierci Radziwiłła, opróżnił się krakow ski tron biskupi, zaczęli jezuici kruszyć kopje, chcąc na nim osadzić m iłego sobie kandyd ata, M aciejow skiego, ow ianego now ym kierunkiem religijnym , św iecącego przykładem cnót chrze­ ścijańskich i oddanego sercem spraw om T ow arzystw a Jezusow ego. W skutek licznych przesunięć w diecezjach obruszyli się dygni­ tarze duchow ni n a króla, gdyż każdy p ragnął zdobyć dla siebie tę stolicę. Do tej w alki o duszpasterstw o krakow skie w m ie­ szał się G rochow ski, pisząc w iersz p. t. „B abie koło “. Oto ko­ biety zasiadły i n aradzają się nad w yborem biskupa. W pam flecie tym podciął G rochow ski przez ich usta skrzydła i poprzypinał łatki potentatom , ubiegającym się o biskupstw o krakow skie. Za go d­ nego uw ażały „b a b y “ tylko B ern ard a M aciejow skiego 2S).

21) W łóczęgi.

2'2) P e t r y c y Sebastjan, Horatius F laccus w trudach w ięzienia m osk iew sk iego, w yd. Jan Łoś, Kraków 1914, s. 17, 52, 205.

(10)

W szystkie zatem Swym Biernatem Nie w zgardzajm y, T em u dajm y W rząd k rakow ską T rzodę boską, Dla cnót jego Godzien te g o 24).

Dzięki pow yższem u w ierszow i w ytoczono G rochow skiem u proces, pozbaw iono go probostw a, ale gdy M aciejow ski objął rządy diecezji, p o starał się natychm iast o um orzenie śledztw a przeciw p o e c ie 25). Od tej chw ili w szedł biskup w bliskie sto­ sunki z G rochow skim . P rzedew szystkiem po starał się dla niego 0 m ieszkanie. Synod diecezjalny krakow ski M aciejow skiego n a ­ kazał w ybudow anie dom u dla księży em erytów ; poniew aż zam iar nie doszedł do skutku, um ieścił bisku p G rochow skiego w bursie.

Płaczcie kapłani, starzy P ańscy robotnicy, Którzyście się zrobili na jego winnicy. Bo co dziś jacykolw iek, jed n ak Boży słudzy P o bursach się kołacem , po szpitalach drudzy,

On nam wszystkim obm yślić chciał spólne m ieszkanie I n a m iejscu uczciw ym tam że w ychow anie,

Czego jeśli do skutku był nie doprow adził, Jednak tego jaki m ógł fundam ent zasadził,

(Tren XIII).

M aciejow ski nie skąpił dla sw ego poety w zględów , ani życzliwości. W r. 1604 dedyk ow ał G rochow ski sw em u m ecena­ sow i w iersz Szym onow icza p. t. „E ncom ia divi S tanislai“, p ro ­ sząc w przedm ow ie o dalsze udzielanie o p ie k i2e). G dy Szym o- now icz posyłał G rochow skiem u n a jego życzenie pow yższy utw ór, prosił i on, aby G rochow ski polecił go B ernardow i jako klienta 1 piew cę cnót: ut me quoque simul clientem et eius virtutum admi­ ratorem offeras. W tym roku przyw dział M aciejow ski kapelusz kardynalski, lecz p o eta nie ułożył na cześć sw ego protektora żadnej m ow y ani utw oru poetyckiego. M uza G rochow skiego mil­

24) G r o c h o w s k i , P oezje, w yd. T urow skiego, 1. 340. 25) B e I с i к o w s к i, 56.

M) S z y m o n o w i c z Szym on, Encomia divi Stanislai, C racoviae 1604, ed. Grochow ski. W stęp.

(11)

czała także, gdy k ard y n ał objął arcybisk upstw o gnieźnieńskie. Należy w ięc w nioskow ać, że G rochow skiem u w cale nie chodziło 0 schlebianie biskupow i, który rów nież nie żądał od sw ego poety tylko opiew ania i rozszerzania sw ej sławy. Życzliw ość M aciejow ­ skiego w zględem G rochow skiego ob jaw iała się w czynie, bo Ber­ nard d aw ał poecie jak ąś pensję. P onadto obiecyw ał mu biskup stanow isko, ale rychła śm ierć m ecenasa przeszkodziła zam iarom ; bo oto co sam poeta p o w iad a :

G dyby nie był urychlił czas tw ego skonania, Nic pew niejszego, żebym m ógł się cieszyć z onej Kondycji, częstokroć przez cię nam ienionej,

Lecz próżno — jako Bóg chciał, dosyć mi się stało. (Tren XX) W r. 1605 M aciejow ski udzielił ślubu M arynie M niszchów - nej. Na uroczystość tę w yśpiew ał G rochow ski hymny, z których d w a pośw ięcił kardynałow i, p o d kreślając w nich znaczenie aktu zaślubin dla M aciejow skiego, spokrew nionego z M niszchów ną, 1 dla P o ls k i27).

G dy w r. 1607 w racał M aciejow ski z synodu pio trko w ­ skiego, w itał go G rochow ski w ierszem , pełnym serdeczności i radości:

T yś nadzieja, patrz jakoć drogę zabiegają, W szyscy ojcem ojczyzny, w szyscy sw ym witają. Jakoby słońce zaszło, gdyś nam był odjechał, jakoby słońce weszło, gdyś znow u p rz y je c h a ł28).

M aciejow skiego łączyły z G rochow skim pew ne węzły ideow e. P oeta nie m ieszkając stale n a dw orze biskupa, byw ał tam często, czytał mu sw oje utw ory, dyskutow ał z nim, otrzym yw ał zachętę do dalszej pracy. P raw d o p o d o b n ie biskup w yp ow iadał nieraz na tem at tych utw orów sw oje zdanie:

N a coś m nie osierocił, n a coś m nie zostaw ił, Czyjesz ja uszy pieniem m ojem będę baw ił. Nie rychło do tw ojego pokoju m nie puszczą Ani przed to b ą mych rym ów czytać dopuszczą, Które, acz jakiekolw iek, w dzięczneć się widziały,

r‘) G r o c h o w s k i , w yd. T urow skiego, I. 208. 2S) tam że, I. 250— 1.

(12)

A m nie za tw ą p o chw ałą serca dodaw ały Do mojej dalszej pracy, do niepróżnow ania.

(Tren XX)

P o b y t na dw orze M aciejow skiego oddziałał n a G rochow ­ skiego dodatnio, bo zaw arł tu znajom ość z w ielom a ludźmi, którzy zczasem w kraju tak w ysokie zajęli stanow iska, że tru d n o b y mu się było zbliżyć do nich bez pośrednictw a k a rd y n a ła 29). U niego poznał nasz poeta kasztelana lubelskiego, K aspra M acie­ jow skiego, b rata biskupa, M ikołaja Zebrzydow skiego, P iotra T y ­ lickiego, następcę M aciejow skiego, biskup a przem yskiego P stro - końskiego, biskup a łuckiego Szyszkow skiego oraz bisk up a kam ie­ nieckiego W ołuckiego.

W r. 1607 o d dał M aciejow ski rządy diecezji krakow skiej w ręce Tylickiego. W G rochow skim zaszła zm iana i oto zaraz zaczął starać się o w zględy now ego b is k u p a 30).

19.1. 1608 zm arł kardynał. D aw ny w ierny klient w ypłakał serce i duszę w „T renach na żałośne zejście“, rzucając na m artw e zw łoki kw iaty tych uczuć, jakie go łączyły z nieboszczykiem .

Zaraz od pierw szego trenu bije żal poety, który stara się okryć w szystkich kirem żałobnym , bo kraj stracił sw ego sternika.

«

Niem asz cię, M aciejowski, zniknąłeś do nieba W ten czas praw ie, gdy cię było trzeba.

P raw d o p o d o b n ie m a G rochow ski na myśli rokosz Z ebrzy­ dow skiego, który się w łaściw ie jeszcze nie skończył. M aciejow ski starał się tej w ojnie dom ow ej przeciw działać, dążeniem jego było załatw ić sp ra w ę n a forum sejm u; tym czasem śm ierć przecięła wszelkie usiłow ania.

W dalszych dw óch trenach op o w iad a poeta, że Kościół stracił d obrego biskupa, a ojczyzna jednego z najlepszych synów , którym i P olska pięknie zakw ita a których utrata zw iastuje jej upadek. Począw szy od IV trenu w ynurza poeta sw oje w łasne sm utki. U traciw szy przyjaciela-protektora, w oła:

D arm o m nie kto cieszyć ma, już ja z mojemi Umrzeć podobno m uszę rymi płaczącem i.

29) В e ł с i к o w s к i, 70. 30) tam że, 78.

(13)

T rud no mu więc w żalu pow strzym ać się od łez. P róbuje odw o łać się do rozumu i uzyskać w ten sposób ukojenie bolu, ale napróżno:

Nie m am tego baczenia i takiej m ądrości, Bym sw e m ógł uham ow ać oczy od płakania, Od lam entów ustaw nych i od narzekania.

(Tren V)

Żal za zm arłym coraz więcej w zrasta, unicestw ił on w nim siły fizyczne i duchow e, trudno mu w ięc poradzić sobie z cier­ pieniem :

Zniknąłeś, M aciejow ski B ernacie, zniknąłeś,

A nam w szystkie pociechy w raz z so b ą wziąłeś —

pow tarza, w p a d ając w ton „tre n ó w “ K ochanow skiego, którego tu w ogóle naśladuje.

W dalszych trenach m iesza poeta sw oje uczucia z uczuciam i innych ludzi, pozostających w bliższych i dalszych stosunkach z prym asem . W uniesieniu w oła, że jak długo słońce św iecić będzie, tak długo w jego poezji sław a M aciejow skiego nie za­ gaśnie.

Na trum nę zm arłego dygnitarza rzucają zw ykle w ieńce z ży­ w ych kw iatów lub słowa, ulatające w przestw ór, a m ające na

celu tylko uśw ietnienie czynów nieboszczyka i obw ieszczenie ich szerokiem u ogółowi. Nasz G rochow ski rzucił coś, co m a trw ałą w artość. W pięknych w ierszach w yraził szczery sk arb uczuć sw oich, które m iotały jego duszą po zgonie pow iernika i d o b ro ­ dzieja. Szczery żal, czyste łzy, nieogarnięty sm utek — oto ostatni dar, złożony przez poetę w zam ian za serdeczność, życzliwość i opiekę.

Do rzędu w ybitnych osobistości w drugiej połow ie XVI w. należy J a n J a n u s z o w s k i . Syn znanego drukarza krakow skiego Ł azarza Andrysow icza, urodzony około r. 1530, spędził m łode la ta na dw orze cesarza M aksym iljana II. G dy w rócił do kraju, udał się n a d w ór Firleja, w ojew ody lubelskiego. W acław M acie­ jow ski utrzym uje, że na dw orze Firleja poznał go Sam uel M a­ ciejow ski, biskup łucki, oraz Andrzej M niszech, w ojew od a san d o ­ mierski, którzy polecili go Z ygm untow i A ugustowi do służby k an ­ celaryjnej. W iadom ość ta jest fałszyw a: Sam uel M aciejow ski (stryj

(14)

B ernarda) biskupem łuckim nigdy nie był, B ernard zaś był bi­ skupem łuckim w 11. 1587— 1600, gdy Zygm unt A ugust daw no już nie żył. Po wielu latach studjów , po przebyw aniu na dw orze B atorego, objął Januszow ski sław ną ojcow ską drukarnię, która stała się w net najw ybitniejszą w Polsce. W r. 1588 zajął się po­ p ra w ą statutu koronnego. Po śm ierci żony obrał zaw ód duchow ny, uw ażając, że drukarnia m ałe mu daje dochody.

Ś w ięcenia kapłańskie otrzym ał z rąk B ernarda M aciejow ­ skiego. N iebaw em dostała mu się archidiakonja sandom ierska i plebanja s ą d e c k a 81).

Januszow ski znał już k ardynała jako biskupa łuckiego i po­ św ięcił mu w r. 1587 sw e dziełko p. t. „Sion pochylony“. „Jako przezacnością — oto słow a w stępu — starożytnego dom u, Ko­ ściołow i i Rzeczypospolitej z w ieczną pochw ałą zasłużonem u, tak z w ielkiego rozumu i z wielkich cnót zaw ołanem u Jego M. księdzu B ernatow i M aciejow skiem u z Chodla, z łaski bożej obranem u i już potw ierdzonem u biskupow i łuckiem u, w iernem u, czujnem u i praw dziw em u pasterzow i, tę Sionu pochylonego książkę albo raczej opłakanej R. P. Krześcijariskiej W zór, jako czas i potrzeba niesie, Jan Podw orzecki, autor, za znak pow olności swych, pod ła sk ę i obronę chętliw ie o d d a je “ 32).

W r. 1603 o db yw ał się w K rakow ie jubileusz: skończył się bow iem w iek XVI a rozpoczęło now e stulecie. Zwykle odbyw ały się w tedy jubileusze, bo ludzie uważali, że koniec św iata się zbliża, w znosili więc m odły o przedłużenie jego istnienia. 2 m arca był pierw szy dzień jubileuszu, sum ę o dp raw ił M aciejow ski w obec­ ności króla, nuncjusza R angoniego, biskupów i s e n a to ró w 33). Januszow ski w ydał w r. 1603 „Jubileusz W ielki“ ; pośw ięcił Ber­

natow i M aciejow skiem u, który nakłonił go do opisania tej uro­ czystości. „W iele tych było, a pom nię, żeś i WM., mój M. Pan, w spom nieć to sam raczył, którzy tego pragnęli, abym pow ód, początek, porządek i spraw ę w szystką, jako się w tym świętym i wielkim nabożeństw ie co toczyło, nap isał i w y d a ł“. P oniew aż

31) ^ S t a r o w o l s k i Sz., Scriptorum Polonicorum H ecatontas. Frank­ furt 1625, s. 126.

3a) Sion Pochylony. Kraków 1587. Januszow ski w y d a ł tę książkę pod nazw iskiem P odw orzeckiego.

33) W i e 1 e w i с k i, II. 37. Eo die Summum Sacrum de S. Spiritu E piscopus C racoviensis solem nitate m axima В. M aciejowski peregit.

(15)

B ernard dał mu im puls do napisania dziełka, przeto uw ażał „pod im ieniem zacnym WM., m ego M. P a n a i dobrodzieja sw ego M a­ ciejow skiego, do rąk ludzkich i w iekom potom nym to p o d a ć “. W r. 1605 pośw ięcił ten sam Januszow ski M aciejow skiem u dziełko proboszcza płockiego G łuchow skiego p. t. „Ikones X iążąt i kró­ lów p o lsk ich “, Autor w ystaw ił z okazji w esela Z ygm unta III „fi­ lary zacne Korony w szy stk iej“, a w ystaw ił je i podał ludziom „pod w ielkim i zacnym tytułem W aszej K ardynalskiej Ja sn o śc i“34). W acław M aciejow ski uw aża, że Januszow ski w yraził w tej przed ­ mowie pełno „podłych p o ch leb stw “ 35). Sądzim y jednak, że w zu­ pełnie praw dziw em św ietle przedstaw ia autor um iłow anie w iary i Kościoła katolickiego przez naszego biskupa. Zelo zelatus es pro domo domini non in ostentationibus, sed in opere virtutis.

Św iadczą o tem — oto dalsze słow a — przeszłe urzędy św ieckie, które rzucił dla chw ały Bożej, św iadczy oddanie ojcow izny Ko­ ściołow i Bożemu, św iadczy czujność p asterska, św iadczy jego pobożność, m ądrość, biegłość, św iadczą sejm y i sejm iki, n a któ­ rych k ard ynał okazyw ał troskliw ość dla dom u Bożego, św iadczy sem inarjum na zam ku królew skim , które ustanow ił dla kształcenia sług kościelnych, dla chw ały B o ż e j3(!). W publikacji nie znajdu­ jem y żadnego śladu, jakoby M aciejow ski dał inicjatyw ę do w y­ dania „Ik o n ó w “. Nie w sp om ina też Januszow ski, że B ernard jest jego patronem , prosi tylko na końcu o przyjęcie dziełka.

G dy w r. 1600 w stąpił M aciejow ski na biskupstw o k ra­ kowski, w itał go W o j c i e c h D ę b o ł ę c k i , członek zakonu F ran­ ciszkanów , który był k apelanem Lisow czyków . Pisał historję przedpotopow ą, w iele trudu pośw ięcił etym ologji, ale prace jego stoją naogół n a bardzo niskim poziom ie i tch ną n a iw n o ś c ią 37). Ten to D ębołęcki przygotow ał dla biskupa poem at gratulacyjny. N azyw a siebie klientem M aciejow skiego i cieszy się, że przybył jego m ecenas. Nie m am y śladów jakichkolw iek obopólnych sto­ sunków przed objęciem przez B ernarda bisk up stw a krakow skiego, nie w iem y też, co ich łączyło później. W rodzonym zdolnościom (biskupa) — oto słow a poem atu — tow arzyszyły od n ajm łod­

3ł) G ł u c h o w s k i , Ikones, к. 2. 35) Piśm iennictw o, III. 494. 3e) Ikones, 5—6.

(16)

szych lat nauki i ogłada (m ores), czem M aciejow ski w yróżnia się w śród innych. D latego

„G ratatu r haec nunc Civitas om nis tibi M usarum alum ne m ax im e“.

„Każdy z gratulujących daje dow ód oddania, wszyscy obie­ cują obszerne dzieła, na które spojrzysz w esołem okiem, lecz nikłem u klientow i, jakim ja jestem , w ystarczy to dać, co m oże“ :

„S at nunc cienti tantulo velut mihi Referre solum hoc quod potest.

„Cieszcie się uczeni, nie szczędźcie trudu, virtus w asza pój­ dzie w górę, w zrosną nagrody, zapłata obfita jest dla w szystkich przygotow ana; bo oto przybyw a m ece n as“ 38). N iew ątpliw ie chciał D ębołęcki w ten sposób uderzyć w najczulszą strunę i w ydobyć najpew niejszy ton. Chodziło mu przedew szystkiem o zdobycie w zględów now ego biskupa.

S erdecznością i gorliw ą opieką otaczał nasz biskup A n d r z e j a S c h o n e u s a z G ł o g o w a , który w r. 1583 w pisał się na uniw ersytet k ra k o w s k i39). W Krakow ie jego mistrzem był głośny ks. Stanisław S okołow ski, profesor uniw ersytetu i kaznodzieja Batorego. Uzy­ skaw szy doktorat filozofji, w yjechał Schön do W łoch, celem kształcenia się w m edycynie, lecz rychło ją porzucił dla teologji. G dy otrzym ał doktorat teologji w Rzymie, w rócił do kraju i dzięki interw encji Sokołow skiego, został profesorem filozofji40). W r. 1602 zm uszony był nostryfikow ać dyplom zagraniczny i w tym celu przygotow ał do dr uku dysputę, którą dedykow ał M aciejow skiem u, jako kanclerzow i uniw ersytetu, obrońcy sw obód akadem ickich, m ecenasow i nauk, oraz jako p rom otorow i do stopni akadem ickich. M aciejow ski o d d aw n a obsypyw ał S choneusa łaską, a to ze względu na pam ięć Sokołow skiego, z którym łączyła biskupa serdeczna przyjaźń i zaży ło ść41). S choneus pobierając naukę u Sokołow

-3S) D e m b o ł ę c k i Albertus, Ad illmum et rmum Dnum Bernardum M acieiovium Gratulatio, A2—A3.

M) Album stud. III. 131.

40) W ę с 1 e w s к i Zygmunt, Ślązacy w P o lsce, Przew. nauk. lit. 1879, s. 29.

(17)

skiego, często słyszał, jak się ten o kanclerzu pochlebnie w yrażał. N atchniony ideą sw ego mistrza, tyle szacunku i czci pow ziął dla M aciejow skiego, że nie w ahał się ani przez chwilę z dedykacją sw ego dzieła. Prosi więc m ecenasa o dalsze w z g lę d y 42).

G dy w r. 1604 papież zaliczył M aciejow skiego w poczet kollegium kardynalskiego, w ystąpił Schoneus znów z obszernym penegirykiem . W r. 1604 został S choneus kanonikiem i kustoszem u św. F lo rja n a 43), w tym też roku m ianow any został pod kan cle­ rzym akadem ji dzięki poparciu B e rn a rd a 44). Po naszkicow aniu pochodzenia, biografji i charakterystyki M aciejow skiego, przechodzi tu S choneu s do szczegółów o m ecenacie biskupa. „Cóż m am mó­ w ić o tw ojem szczególnem um iłow aniu i pieczołowitości w zglę­ dem nauk i ich przedstaw icieli. Ś w iadkam i są ludzie uczeni, któ­ rym i się otaczasz i z którym i dzielisz troski i trudy, św iadkam i są m łodzieńcy, których wielkim kosztem kształcisz w kraju i za­ g ra n ic ą “ 45).

W r. 1600 z okazji nom inacji biskupiej M aciejow skiego, w y­ dał znakom ity pisarz K r z y s z t o f W a r s z e w i c k i sw oje m ow y „P ro C hristi fide et Petri S e d e “ i pośw ięcił je nom inałow i. W arsze­ wicki, w ybitny historyk, teolog, dyplom ata, jurgieltnik B atorego a rów nocześnie Rudolfa II, znał M aciejow skiego jeszcze z mło­ dych lat i otrzym ał od niego daw ny miecz rycerski, gdy B ernard pośw ięcił się stanow i k ap łań sk ie m u 48). Teraz w ystąpił W arszew icki z dedykacją, poniew aż czci M aciejow skiego i odw rotnie M acie­ jow ski odw zajem nia mu się se rd e c z n o śc ią 47).

S z c z ę s n y Ż e b r o w s k i , w ychow aniec jezuitów w ileńskich, w y d a ł w r. 1598 dziełko p. t. „P ró b a minucji latosow ych, pośw ię­

4'2) D einde tu iam olim me in patrocinium tuum recepisti, meque singulari benevolentia sem per com plexus e s, non tam m eo merito quam m agni illius S o co lo v ii causa, cuius dom i haec m ea studia coaluerunt, et cum quo n ecessitu d o et am icitia tibi fuit.

43) W ę c 1 e w s k i, 293.

44) S c h o n e u s Andreas, P anegiricus ad Ulmum et Rmum Dnum B. M aciejow ski 1604, s. 2.

45) Panegiricus, C—D.

46) W a r s z e w i c k i Krz.: D e cognitione sui ipsius, Cracoviae 1600 k. 133.

47) Quod ipsum, ut a me anim o fit erga te prompto, sic tu su scip ias etiam grato, quae est fuitque prudentiae et m agnanim itatis tuae magna ubi­ que opinio.

(18)

c a ją c je B ernatow i M aciejow skiem u, P an u sw em u m iłościw em u“. A utor narzeka, że rzecz n aw et najlepiej sporządzo na nie będzie się ludziom podobała. T ak się m iała rzecz i z p o p ra w ą kalen­ darza, bo ludzie nie docenili jego dob ry ch skutków . Celem w y­ stąpienia z o b ro ną k alendarza popraw ionego, w ydaje Ż ebrow ski d ru k pod im ieniem B ernarda, „prosząc uniżenie, aby m ałością po d ark u nie pogardzając, w daw ny um ysł raczej, niźli to, co daje, uw ażyw szy, z m iłościw ą lask ą przyjąćeś raczył. Zalecam zatem i sam siebie i służby m oje uniżone do M. łaski, WM. m ego M. P a n a “ 48). M aciejow skiem u pośw ięcił rów nież Ż ebrow ski „Zw ier­ ciadło ro c zn e“. N apisał kalendarz w języku polskim , rozum iejąc, że „to w szystko W. X. M. miło m a być, co kto dobrym um ysłem , d la pożytku pospolitego uczyni“. Jeśli praca jego znajdzie uznanie, „to nie m nie, lecz W . X. M. raczej pow inni niech b ęd ą: gdyż nie co innego, jed n o m iłość go rąca pożytku i zbaw ienia ludzkiego, którą W. X. M. pałać praw ie raczysz i to sam o pilne a dzielne w tej sp raw ie postąpienie, pobudziło m nie do takow ej, już nie tak trudnej, jako tęskliw ej ro b o ty “. „Przyjm iesz ją tedy W. X. M. z ła sk ą m iłościw ą, aby tem u przedniej należała i służyła, który mocno kalendarza obronić zam yśliwszy, zatrzym ać się niczemu nie dał, ab y ow ego, co w tej mierze uczynić przystało, w ykonać nie m iał“ 49).

Jak w y nagradzał M aciejow ski trudy Żebrow skiego, nie w ie­ my. To, że w jednem i drugiem dziele nazyw a autor biskupa panem sw oim , sugeruje nam, że dozn aw ał od niego pew nej pomocy.

O d najm łodszych lat był M aciejow ski oddany jezuitom. Kształcił się w ich konw ikcie w W iedniu, potem w kolegjum Ro­ m anum , jezuitom o d dał ojcow iznę i w ogóle nie szczędził dla nich grosza z w łasnej szkatuły. W zględam i biskupa cieszyły się w y­ bitne jednostki z T ow arzystw a Jezusow ego. Opiekuńczem i skrzy­ dłam i otaczał M aciejow ski jezuitę S z y m o n a N i k o w s k i e g o , który przez 6 lat był profesorem retoryki w Akadem ji W ileńskiej. Dzięki królow ej szw edzkiej Katarzynie został nadw ornym kaznodzieją w Szwecji. S karga w liście do A kw aw iw y (dn. 2 sierpnia 1581)

4S) Ż e b r o w s k i Szcz.: Próba minucji latosow ych . Kraków 1598 Ag A3.

(19)

skarżył się, te królow a zabrała N ikow skiego, za którego byłby chętnie oddał trzech innych jezuitów , gdyż jest to m ąż biegły w studjach teologicznych i chluba całego kolegjum w ileń sk ieg o 50). W Szwecji zarządzał N ikow ski dom em kapłanów , naw racających ew angelików . Po śm ierci królow ej przyjechał do Polski, pracując w szkołach jezuickich? U m arł w r. 1 5 9 1 51). W roku śm ierci po ­ św ięcił M aciejow skiem u sw oje „M artyrologium Kościoła rzym ­ sk ieg o “. Do Nikow skiego zwrócili się 0 0 . jezuici z pro śb ą o prze­ łożenie „M artyrologium “ na język polski. K siążka ta w ychodziła z druku w czasie, kiedy B ernard w racał z poselstw a rzym skiego w r. 1591, przeto uważali jezuici, że „M artyrologium “ należy w y­ dać pod auspicjam i M aciejowskiego. Początkow o w a h ał się Ni­ kow ski z tą dedykacją, bo wstydził się tak małe dziełko mu ofia­ row yw ać: „W szakże bacząc, jako w wielkiej w adze te księgi są i były zaw żdy w Kościele Bożym i uw ażając, co za pożytek i w spom nienie sam o Św iętych Bożych z so b ą niesie: snadniem się skłonił do tego, że się zdrożnego nic stać nie miało, gdyby te to książki. WM. ofiarow ane i o d dane były. I ow szem zdarzyć się snadniej nie mogło, jako tem u poczty św iętych oddać, który i z przodków zacnych i sam z siebie zaw sze spraw y i przykłady św ięte m iał przed oczyma i ku ich naślad o w an iu tak przykładem ży w ota pobożnego, jako i pilnym zdrow ej nauki szacunkiem insze ludzie ciąg n ie“. Przyznaje, że nietylko on (N ikow ski), ale cała jego

Societas jest w szczególnych łaskach u b iskup a, czem się więc może odwdzięczyć, jeśli nie oddaniem mu tych ksiąg?

N ikow ski należał do rzędu ludzi, którzy szerzyli religijność i ascezę. Był więc duchow o zbliżony do M aciejow skiego. Jeśli dodam y, że N ikow ski był jezuitą, stanie się zrozum iałe obop ólne przyw iązanie i szacunek.

N adw ornym jezuitą na dw orze królew skim był obok S karg G r z e g o r z F r e d l e r 52). W 11. 1605— 1631 był spow iednikiem królo­ wej K onstancji i pan ny M e je rin 53). Po Guzowie w ysłała go kró­ low a na m iejsce walki, by przez ośm dni od p raw iał msze św ięte, dziękując Bogu za zw y cięstw o 54).

50) S y g a ń s k i Jan: Listy ks. Piotra Skargi, Kraków 1912, str. 159. 51) Z a ł ę s k i , I. cz. II. 710.

52) Z a ł ę s k i , IV. 73.

53) I, cz. II, 508 i 526. 5i) I, cz. II, 665.

(20)

Otóż F redler w ydał w r. 1607 dziełko M arcina Fornariusa p. t. „Institutio C onfessariorum “ i pośw ięcił je B ernardow i M a­ ciejow skiem u. K siążeczkę tę napisał jezuita F ornarius i w ydał we W łoszech, pośw ięcając ją w ielu osobom . Fredler, chcąc rozpo­ w szechnić dziełko w śród księży, ogłosił je pod protektoratem pry­ m asa: Ut tamen fieret commendatior omnibus, maxime vero sacer­ dotibus, curam animarum gerentibus, voluimus illum sub Amplis­ simo lllmoque Celsitudinis Tuae patrocinio in partibus quoque nostris Poloniae reducere. „Że zaś T obie, N ajjaśniejszy i Najczci­ godniejszy kapłanie, rezydującem u w tej najw yższej i najśw iętszej strażnicy, pośw ięcon o to błahe i szczupłe dziełko, spraw iło to usposobienie W aszej Czcigodności i życzliwość, którą okazyw a­ łeś i okazujesz od tylu lat naszem u zak o n o w i“ 55). S podziew a się w ięc, że jego pobożne przedsięw zięcie znajdzie uznanie u kardy­ nała, i prosi w szechm ogącego Boga o długi dlań żyw ot na chw ałę B oskiego im ienia, n a pom yślność ojczyzny, skołatanej zaburzeniam i, et Societatis nostrae solatium praesidiumque singu­ lare 56).

Do jezuitów , doznających łaski M aciejow skiego, należał S z y ­ m o n W y s o c k i , przyjaciel Skargi. Po ukończeniu teologji w Rzymie w rócił do kraju, o dd ając się gorliw ie pracy charytatyw nej. Przez pięć lat był w Szw ecji spow iednikiem królow ej Katarzyny, m ło­ dego Z ygm unta utw ierdzał w wierze katolickiej, tak że nazyw ano go duchow nym dyrektorem królew icza. P isał i przerabiał wiele dzieł ascetycznych, a książki jego były czytane przedew szystkiem w śród z a k o n n ic 57).

W r. 1606 n apisał żyw ot K atarzyny z M aciejow skich W a- pow skiej, który dedykow ał B ernardow i M aciejow skiem u, Panu sw em u m iłościw em u.

W tym to roku objął M aciejow ski rządy w archidiecezji gnieźnieńskiej. Na ten ingres napisał W ysocki powyższy życiorys. „ P o 10 tedy lat o d dan ia ostatniej posługi, którąś WM. sam osobą sw ą, jako najm ilszej siostrze sw ej, odpraw ić chciał w D ynowie, X. Rektor nasz, który około tejże posługi przy WM. był, to mi zlecił, abym tę p racę przedsięw ziął, a na ten pierw szy w jazd n a n a tę zacną stolicę, nie m ając nic n ad ten czas do rąk, coby

55) F o r n a r i u s Martinus: Institutio Confessariorum Α·>. 56) T am że, А3.

(21)

zacnej osoby WM. było godnego, ten skrypcik nagotow ał, barzoć mały, ale w ielkiej sługi Bożej od WM. um iłow anej wielki dla w szystkich przykład w sobie zam yk ający “.

W r. 1607 w ydał W ysocki dziełko Pinellego Jan a „O za­ konnej d osko nałości“, zaopatrzyw szy je w przedm ow ę do M acie­ jow skiego. W yjaśnia, że w ydał książeczkę pod imieniem kardynała, poniew aż zależy mu na jej poczytności i popularności. „Pilne tedy uw ażanie tego mam za to, M iłościw y Panie, iż ta książeczka, tak z zalecenia sw ego, jako i z pow agi przezacnej osoby WM., pod której im ieniem do ludzi zakonnych, jako od najw yższego w tym państw ie ojca zakonników w ychodzi, będzie z ochotą przyjęta, pilnie czytana, a to co się czyta, rozsądnie uw ażano i w skutku pokazano. Przyjmiż, P rzenajw ielebniejszy Boży i Kościoła Jego P rałacie, tę m aluczką pocztę: bo chociaż wielki na św iecie, jed ­ nak to wielom podziw ienie czyni, iż z daru Bożego w szystkie najw yższe dostojeństw a otrzym aw szy, jed n ak niezw yczajną układ- ność i łaskaw ość wszystkim pokazow ać raczy sz“ 58).

W ysocki był w wielkich łaskach u M aciejow skiego i dozn a­ w ał jego życzliwości. „Toć jest, co m nie do tej ofiary przyw iodło, albow iem przy wielu dobrodziejstw ach, których zakon nasz, jako od fundatora, aż też i p o d ła osoba dosyć hojnie doznaw a. Za które, iż nie m am y czym inszym, przynajm niej podaniem czasem potom nym zacnej dosyć przez się pam iątki WM. naszego P a n a przez tę trochę pism a w dzięczność, jak ą możemy, chętnie p ok a­ zujemy. Za tym m iłościwej łasce WM. m ego m iłościw ego P an a pilnie a uniżenie się o d d a ję “ 59).

H ojna ręka M aciejow skiego w spierała poszczególne jednostki z pom iędzy jezuitów, pozatem udzielała jałm użny zakonow i. O pieki z jego strony doznaw ali jezuici dom u św. B arbary w Krakowie. W r. 1591 jako biskup łucki złożył na ich rzecz, w raz z kasztelanem podlaskim M arcinem Leśniow olskim i innym i, 154 flor., w sierpniu 1600 r. 49 flor., w m arcu 1601 r. ofiarow ał 30 flor.; z d arów za grudzień zebrali jezuici krakow scy 245 flor., z tego najw ięcej dał M aciejow ski, biskup krakow ski. W październiku 1606 r. złożył im M aciejow ski 100 flor. W lipcu 1605 r. ofiarow ał im w ino w artości 25 flo re n ó w 60).

58) P i n e l l i Jan: O zakonnej doskonałości, Kraków 1607 0 2. 59) P i n e l l i , tam że.

(22)

Poza jezuitam i znam y też zakonników innej reguły, pozo­ stających z kardynałem w bliższych stosunkach i doznających jego opieki. Ks. A n d r z e j R o c h m a ń s k i , bernardyn wileński, w yd ał „A ssertiones“ teologiczne D unsa Skota i dedykow ał je B ernardow i. D oznaw szy jego opieki, prosi uniżenie o przyjęcie m ałego dziełka i spojrzenie nań łaskaw em okiem. Równocześnie uprasza Roch- mariski M aciejow skiego o przyjęcie pod opiekuńcze skrzydła jego oraz w szystkich braci „religijnego u b ó stw a “ S1).

Do ubiegających się o w zględy M aciejow skiego należał B z o w s k i A b r a h a m , urodzony w r. 1567 w Proszow icach, dom i­ nikanin; kształcił się w teologji w K rakow ie i w M edjolanie. P o pow rocie z W łoch, został przeorem now ozałożonego konw entu dom inikańskiego w W arszaw ie. G dy po raz drugi w yjechał do W łoch, zam ieszkał już stale w W atykanie, co należało do rzad­ kich odznaczeń. P isał tam dalszy ciąg historji kościelnej C ezara B aroniusza, ponadto kazania stylem kw iecistym i w ytw ornym 62). Na ew angeljach niedzielnych osnute są „Flores au rei“, które po­ św ięcił naszem u biskupow i. C hciał mu okazać swój szacunek, ufny w jego dobroczynność, odw ażył się więc dedykow ać mu ow oc sw oich św iętych rozm yślań; ponadto starał się Bzowski po­ zyskać opiekę m ecenasa, jak św iadczą jego w łasne słow a: A t desino iam, si quo Religio Catholica assertore gaudet, Ecclesia Polonica protectore laetatur, ordines Religiosi benefactore trium­ phant, eo Mecoenate benigno beari ut me contingat optavero.

Celem ożyw ienia życia religijnego nakłania M aciejow ski kle­ ryka jarosław skiego M arcina B aronjusza do napisania żyw ota S ta­ nisław a Kazimierczyka. Dziełko to wyszło w r. 1609, a w n astęp ­ nym roku pojaw ił się opis życia błogosław ionego Izajasza Bonera, nap isan y rów nież przez B aronjusza n a polecenie M aciejowskiego.

P aw eł Sim plician, kapłan pochodzący z P rzasnysza a za­ m ieszkały w P ułtusku, w ydał obszerne dzieło, bardzo rozpow szech­ nione w śród Zakonnic, a zaw ierające rozm yślania pobożne p. t. „Szafarnia obroków duchow nych“ ез).

el) R o c h m a n i u s Andreas: A ssertiones ex universa Ioannis Duns Scotti th eologia desum ptae, W ilno 1602. Patrocinio tuo fultus... dem issa mente obsecro, ut eos (labores) benigno vultu aspicere digneris, m eque una cum om nibus paupertatis nostrae religiosae fratribus inter m inim os tuae fidei et paternae tutelae com m issos filios v e lis reputare.

6J) Encykl. K ościel., III. 77; Dziennik wil. 1820 I. 7. 63) S i a r c z у ή s k i, Obraz II. 187.

(23)

Pow yższą publikację pośw ięcił sw em u patronow i, biskupow i Radziwiłłowi. W r. 1602 w ydał „N ow ą szafarn ię“, dedykując ją M aciejow skiem u. — Przystoi, by nie szukał u kogo innego sław y i obrony pracy, tylko tam, gdzie przedtem przyjęta została. P ra ­ gnie więc, by i to dzieło oddane było na pożytek bliźnich. Nie w ątpi, że M iłościwy jego P an nie pogardzi dziełkiem, prosi więc, by uprzedzające było serce biskupa dla tej lichej ofiary 64). — Sim - plician, jako były klient b isk u p a R adziw iłła szukał teraz poparcia u jego następcy.

S erdecznością i życzliw ością darzył M aciejowski p r o f e s o r ó w A k a d e m j i k r a k o w s k i e j ; najw yższą uczelnię w państw ie otaczał pieczołowitością, a przedew szystkiem ciążył mu na sum ieniu stan m aterjalny Almae M atris. P oznaliśm y już dw óch profesorów uni­ w ersytetu, S eb astjana Petrycego z Pilzna i A ndrzeja Schöna, po­ zostających w szczególnych łaskach kardynała. O becnie należy w spom nieć o b akałarzach i profesorach mniej znakom itych i ich stosunku do biskupa.

Uczony J a k ó b J a n i d ł o , rodem z Bodzentyna, w p isa łsię na uniw ersytet krakow ski w r. 1587. U zyskaw szy stopnie filozoficzne w r. 1594, w yjechał do Rzymu na stu d ja praw nicze. G dy w rócił do kraju, odbył d y sputy i jako dr. praw otrzym ał k a te d r ę 65). Od najm łodszych lat zasiadał Janidło w sądzie duchow nym , a za B ernarda M aciejow skiego ustanow iony asesorem w krakow skiej kurji biskupiej, zebrał wszelkie „p raw a papieskie, cesąrskie, p raw a zw yczajow e oraz konstytucje prow incji gnieźnieńskiej“ w jed n ą całość do użytku sądu duchow nego Królestw a Pol­ sk ie g o 66). Pierw ociny sw ej praktyki sądow niczej i pierw sze oznaki w iedzy praw niczej, nabytej w sądzie B ernarda, pragnął Janidło w ydać pod imieniem biskupa. Do tego obow iązku poczuw a się z tytułu klienta: iure clientelae fa cere mihi (id) convenit. „Czyją chw ałą pow inienem otoczyć m oją pracę nauk ow ą (officina

stu-M) N ow a szafarnia obroków duchow nych, 1602. Wstęp. 65) S o ł t y k o w i c z , O stanie akad. krak. 392.

66) J a n i d ł o Iacobus, P ro cessu s iudiciarius, C racoviae 1606, s. 2 ...a prima firmioris consilii aetate in iudicium su b sellis collocatus, utpote in sacrum consistorium am plissim i fori tui C racoviensis asseso r accitus, Processum iuris forensis, palestrae exercitium , iurisque dicundi normam, ex iuris pontificii ac caesarei institutis, m oribusque et constitutionibus Pro­ vinciae G n esn en sis ad usum fori spiritualis Regni P oloniae congressi.

(24)

diorum), jeśli nie tw oją, N ajczcigodniejszy Panie, który w naszym kraju (orbis) patronujesz z niezw ykłą pieczołow itością wszelkim poczynaniom literackim , jesteś m ecenasem uczniów i uczonych oraz jed y n ą ich ostoją, wiesz, jak zapobiec ubóstw u ludzi talen­ tó w “. M aciejow ski, znając złe położenie m aterjalne ks. Janidły, u siło w ał przyjść mu z pom ocą w pracy naukow ej. N adał mu w ięc w dożyw ocie plebanję w G ołaczew ie i w ystarał się nadto o finansow e w s p a r c ie 67).

M aciejow ski okazyw ał w zględem niego w iele gorliw ości, po­ dobnie jak w obec innych klientów, których kształcił w Akadem ji Krakow skiej i za granicą. P od jego opieką i osłoną w ykładał Janidło na uniw ersytecie chlubnie praw o, a korzyść z jego nauki okazała się niebaw em w konsystorzu M aciejow skiego 68). Z krót­ kiego streszczenia w ynika, że B ernard zapew niał prof. Janidle w arunki do pracy naukow ej, którą naw zajem klient oddał na usługi m ecenasa w urzędzie biskupim .

G dy w r. 1600 zaw itał M aciejow ski na biskupstw o k rak ow ­ skie, przyjm ow ał go w imieniu uniw ersytetu Mi k o ł a j D o b r o c i e s k i , dr. ob. praw , rektor Akadem ji i kanonik krakow ski. M ow a jego rzuca św iatło na protektorat biskupa nad n ajstarszą uczelnią pol­ ską. W raz z całym uniw ersytetem od daje D obrocieski sw ą wiedzę na usługi B ernarda, Kościoła i całej diecezji. Jako kanonik był potem kanclerzem sądów biskupich, z urzędu więc m usiał się ■często z biskupem stykać i niejednokrotnie poruszać tem aty aktu­ aln e z życia um ysłow ego °9).

B a r t ł o m i e j W r z e ś n i a n i n , poeta polsko-łaciński, był profeso­ rem A kadem ji K rakow skiej i senjorem bursy filozofów w). Należał e7) Conatus studiorum meorum perpetuo Sacerdotii G olacevien sis fructu iuvisti, m aiorisque benignitatis tuae clem entiam , quae tua natura est, in me exercere studens, cereali donatione Troxensium decumarum fortunas m eas auxisti.

e8) P ro cessu s 3... Quae quidem pietas tua, etsi una cum multis aliis clientibus, quos et in Lycaeo C racoviensi et in a liis externis lo cis liberali im pensa fo v es, mihi com m isit; ea tam en ipsa ideo proprio quodam iure ad me videtur pertinere, quod in tua tutela, praesidio, virtute et autoritate, non tantum me alacriter in docendi munere publico, iudicio universitatis nostrae mihi delato, pergere, verum etiam usum studiorum meorum in augusto tri­ bunali Tuo habere fecisti.

69) M ow a D ob rociesk iego będzie szerzej om ów iona w artykule o opiece M aciejow skiego nad szkolnictw em .

70) En cykl. Orgelbr., XXVII, 879.

(25)

do rzędu klientów M aciejow skiego i doznaw ał od niego w iele ser­ deczności, nic więc dziw nego, że poetę w strząsn ął ból po śm ierci dobrodzieja:

Heu dolor, heu scindas caput, heu m ea viscera rum pas: Hoc solitus quondam pater, hoc ridere benignus

Ore, suum que bonis me com pellare clientem V erbis (in celsam si q u an d o contigit aulam S candere) foecundum risu testatu s am orem .

Płacze w ięc W rześnianin, bo stracił ostoję:

N ec prius, ut suesti, m e nunc red am ab is am antem , Et non accipies venientem laetus in aulam 71).

P oniew aż doznaw ał od biskupa w sparcia, w ięc biada:

T anti patroni subsidio p riv e r? 72)

B akałarz teologji, I g n a c y K o w n a c k i , dedykując M aciejow ­ skiem u „A ssertiones“, w yjęte z dzieła T om asza z Akwinu, za­ znacza, że korzystał z dobrodziejstw a biskupa, gdy w yjeżdżał na studja do W łoch, n adto doznaw ał od niego poparcia i po po­ w ro c ie 73). R ozw ażając kw estję w yd an ia książeczki pod imieniem jakiegoś pana, doszedł K ow nacki do przekonania, że niektórzy pisarze dom agają się poparcia m aterjalnego, inni zaś łask aw eg o zdania. Biskup zastanow i się sam , jak m a odw dzięczyć się K ow nackiem u. „Jeśli czcigodny kapłanie, ludzi o to m asz zapytać, to um ieść mnie w śró d tych, którzy w raz z w szystkim i moimi braćm i p ra g n ą twej hojności, jak traw a, w suchej ziemi rosnąca, deszczu. Jeśli zasiągniesz m ego zdania, to ustaw ię się w śród tych, którym milsze jest zdanie tw oje, niż d o brodziejstw o“ 74).

P rofesor teologji w Krakow ie M a r c i n W a d o w i t a doznaw ał szczególnej łaski od M aciejow skiego. Przyznaje, że wszelkim usi­ łow aniom w kierunku pow iększenia chw ały nauki teologicznej

71) Lacrimae academ icae 1608 A3. 7'2) T am że, B3.

73) K o w n a c k i Ignacy, A ssertiones th eologicae ex Summa S. T h o- m ae, C racoviae 1602 A... ea (beneficia) siquidem a conductu in studia Ita­ lica usque nunc saep e saep iu s expertus fui.

(26)

p atron ow ał biskup. Rozm owy, jakie prow adził B ernard z do m ow ­ nikam i o jego studjach, były dla niego zachętą do p r a c y 75). W obec tego oddaje się pod opiekę jego im ienia, ofiarow ując mu dzieło, nierów ne jego dostojności, ale pełne szczerości i o ddania.

P ew n e św iatło na m ecenat M aciejow skiego n ad nauką rzuca dra ob. praw J a n a W a c ł a w o w i c z a p rzedm ow a do dzieła o p r a wi e kościelnem . W acław ow icz, syn rajcy krakow skiego, p obierał nauki w Krakowie. W r. 1584 zapisał się na uniw ersytet, następnie w y­ jechał do W łoch i Francji celem d o skonalen ia się w praw ie; po pow rocie został profesorem praw a w K rakow ie 76). W r. 1602 w ydał dziełko p. t. „A ssertiones iuris pontificii“ i dedyk ow ał b i­ skupow i krakow skiem u. Oto treść przedm ow y: Jak niegdyś Rzym w ysłał decem w irów do Grecji, tak uniw ersytet krakow ski w ysłał W acław ow icza do Francji. D ecem w irom polecono b adać praw a, począw szy od Likurga i Solona, i przeszczepić je na grunt łaciń ­ ski; podobnie i jem u n akazano zebrać źródła p raw a kościelnego i św ieckiego i sam ą w iedzę praw n iczą niejako przeszczepić na g ru n t polski. „T ak dalece jest rozprószona kolekcja p ra w a ko­ ścielnego i tak nieuporządkow any stos cyw ilnych praw , że naw et bystry umysł, a tem mniej taki ubogi, jak jest mój, w ciągu kilku pięcioleci nie m ógłby osiągnąć skończonej biegłości w różnych praw ach i ich in terp re tacjac h “ 77).

T ro skę tę pozostaw ia innym , sam zaś jest zadow olony, że korzysta z tego studjum p ra w a; aby mu nie robiono zarzutu z bez­ czynności, ułożył tablicę najw ażniejszych praw o zaw ieraniu m ał­ żeństw a. T ablicę tę pośw ięca M aciejow skiem u, jako p atronow i Akadem ji i jej obrońcy, z pro śb ą o łaskaw e przyjęcie i policzenie go w poczet tych, których M aciejow ski obdarza życzliwością i o p ie k ą 78). Przed napisaniem tegoż dziełka nie doznał W acław

o-75) V a d o v i u s Martinus, Q uaestio de Christi merito, Cracoviae 1604. A). ...mihi autem praecipue quem immeritum tot argum entis non obscurae benevolentiae confirm asti, ut quae mihi contentiones pro am plitudine huius p rofessionis, in qua verser, suscipientur, ad ea s me serm one tuo, de m eis studiis honorifice cum d om esticis habito, fatebor e s s e im pulsum .

7ti) Album studiosorum , III, 137; Orgelbr. XXVI, 288. 77) A ssertiones 3.

7f) 4. Hanc (tabulam ) autem , A ntistes Rme, ad aram hu­ manitatis et benevolentiae tuae sum m isse depono, nom inique tuo am plissi­ mo lubens et merito d evoveo, cui enim eam m eliore iure afferre p o ssem , quam academ iae m eae patrono et defensori optim o, ut inter dom inici g r e

(27)

-wicz w zględów biskupa, nie nazyw a go n aw et m ecenasem , po­ w iad a jedynie, że M aciejow ski jest patronem akadem ji, stara się w ięc dopiero o jego opiekę, chcąc ją sobie zapew nić na przy­ szłość. P en sja profesorów była w tedy za mała, by mogli się utrzym ać i pracow ać, w sparcie biskupa potrafiłoby niedobory wypełnić.

Kapelusz kardynalski B ernarda d a ł im puls profesorow i filo­ zofji w A kadem ji Kłobuciusowi do w ystąpienia i złożenia g ra tu ­ lacji. S tarow olski charakteryzuje go w następujących słow ach:

iudicio et dicendi scientia, scribendique clarissim us79). — Przypadło mu w udziale, aczkolw iek nie jest biegły w mowie, pow itać k ar­ dynała w im ieniu całego ludu, a nie widzi pow odu, dla którego m iałby pozbaw ić się udziału w tej ogólnej ra d o ś c i80) — .

Z kolei opisuje bieg życia B ernarda, który w racał z posel­ stw a rzym skiego w r. 1591, jak pasterz do trzody, ojciec do sy­ nów , lekarz do chorych, patron do klientów , dobrodziej do ubo­ gich 81). „Dzięki tobie nauki nie w iędną, lecz kw itną, nie m aleją, lecz ro sn ą i pod tw ojem i opiekuńczem i skrzydłam i n abierają ch w ały “. W łaściw ością B ern ard a jest to, że tęgie um ysły w ywyższa, a czcigodnym naukom dzięki jego poparciu siły p rz y b y w a ją 82). „ P ra w d ą bow iem jest, iż ci, których utrzym ujesz w łasnym kosz­ tem, tu czy gdzieindziej, rozsieją chw ałę T w ego im ienia na w ieki“. M ożemy z tego w ysnuć w niosek, że Kłobuczko m a na myśli młodzież, która kształciła się kosztem M aciejow skiego. Nie­ w ątpliw ie i o sobie myśli, bo i jem u pew nie M aciejow ski udzielał poparcia, gdy kształcił się w akadem ji.

P oza profesoram i uniw ersytetu opiekow ał się nasz biskup S e b a s t j a n e m O r z e s z k i e m zw. N u c e r y n e m ze Skalm ierza, pre­ fektem sem inarjum du chow nego w Krakowie. Kształcił się N uceryn w szkołach zagranicznych, w których otrzym ał doktorat teologji. Po

g is p astores Eppos integerrimo, sic inter R egni P olon iae proceres nob ilissi­ mo? A ccipe igitur iucundo et b enevolo anim o, Praesul am plissim e, lev es h as vigiliarum mearum primitias, ac eorum me ordini et numero insere, quorum studia tenuesque conatus singulari tua benevolentia et favore tum com p lecti, tum prom overe non desinas.

79) Script, polon. Hecatontas, 1625, s. 98.

80) C 1 o b u c i u s loannes, Illm o et Rmo Dno Bernardo M aciejowski G ratulatio 1604, A3.

81) Gratulatio B. 82) ibid D.

(28)

pow rocie do ojczyzny, został kaznodzieją w T arnow ie, później pro­ boszczem przy kościele N. M. P. w Krakowie, wreszcie za in ter­ w encją M aciejow skiego ustanow iono go przełożonym sem inarjum dla kleryków na zam ku k ró lew sk im 83).

Nuceryn, ustanow iony prefektem sem inarjum , w ygłosił prze­ m ów ienie na otw arcie tejże instytucji; B ernard, który niem ało trudu pośw ięcił, zanim ten dom dla kształcenia kleryków doszedł do skutku, zażądał od N uceryna, by przem ów ienie sw oje utrw alił drukiem . Nuceryn usłuchał rady biskupa: „Ja, który w e w szyst- kiem innem w edle tw ego zdania postęp uję i w inien jestem p o stę­ pow ać, w inny byłem i w tej spraw ie usłuchać ciebie. Przyjm ij w ięc moje dziełko i pobłogosław mi w mojem przedsięw zięciu“ 84).

W ażnem zagadnieniem w rozw ażaniu m ecenatu naszego k ar­ dynała jest jego opieka nad k s z t a ł c ą c ą s i ę m ł o d z i e ż ą w szkołach jezuickich polskich i zagranicznych. Do łaskaw ości i dobroczyn­ ności M aciejow skiego pukali niekiedy uczniow ie Akadem ji Jagiel­ lońskiej, a hojny biskup nie odm aw iał pom ocy pieniężnej, naw et zachęcał do nauki. W ychow ankiem -klientem M aciejow skiego był Teofil G rzybow ski. Do życia jego nie udało się zebrać żadnych szczegółów ; wiem y tylko, że studjow ał w In go lsztad zie85) i tam w ydał książkę o syllogizm ach, którą pośw ięcił B ernardow i, sw em u patronow i. Biskup w spierał G rzybow skiego, t. j. p ra w do po do bn ie w ysłał go na studja, jeśli G rzybow ski prosi M aciejow skiego o przy­ jęcie podarunku od „k lien ta“ i o udzielanie dalszej opieki: Accipe igitur exiguum clientis munus, eumque quo coepisti favore pro­ sequere86). — C hociaż n au k a sam a w sobie zaw iera przynętę, dzięki której człow iek skłania się do bad ań naukow ych, to jed n ak za­ chęta ze strony M aciejow skiego natchnęła go w ielką żądzą w ie­ dzy 87). Otóż gdy biskup był n iedaw no w Ingolsztadzie, w trakcie rozm ow y z G rzybow skim , nam ów ił go, by się zabrał do nauki p raw a cyw ilnego. G rzybow ski usłuchał rad y m ecenasa, poszedł

83) G azeta W arszaw ska, 1885. Nr. 302.

84) N u c e r y n Sebastianus, Oratio in incoeptione lectionum in domo ordinandorum, C racoviae 1603.

85) W Ingolsztadzie była słynna akademja jezuicka, podobnie ja w Gracu oraz Ołomuńcu,

86) G r z y b o w s k i , D isputatio philosohica de syllogism o, Ingolsztad, 1604, s. 6.

Cytaty

Powiązane dokumenty

okres piastowski i jagielloński okres piastowski i

osób skorzystało już z tej możliwości (przy okazji sko- rzystali również wydawcy – stowarzy- szenia naukowo-techniczne – bowiem znacząco zwiększył im się nakład), jednak

(Podręcznik “Nasza muzyka 2, ćwiczenie 1, str. ZDJĘCIE WYKONANEJ ​PRACY DOMOWEJ ​ODEŚLIJ DO SPRAWDZENIA. ZAREZERWUJ 30 MINUT NA WYSŁUCHANIE NAGRANEJ PRZEZ NAUCZYCIELA

Zdaniem Mereżkowskiego, przez trzydzieści lat w Jezusie rodzi się Chrystus tu na ziemi, w czasie, choć w wieczności już się narodził. Jezus spełnia wolę Ojca,

Roczne sprawozdanie ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego sporządzone na dzień 31 grudnia 2004 roku.. Powszechny Zakład Ubezpieczeń na

Papiery wartościowe emitowane, poręczone lub gwarantowane przez Skarb Państwa lub organizacje międzynarodowe, których członkiem jest Rzeczpospolita Polska. Obligacje emitowane

Prosimy o odstąpienie od wymogu braku bisfenolu w oferowanych cewnikach do podawania tlenu oraz dopuszczenie do składania ofert na równoważne, standardowe cewniki do

b) uczestniczy w pracach nad projektem budżetu rocznego Porozumienia,.. W swoich działaniach Dyrektor BHP wspierany jest przez Grupę Roboczą BHP, której to pracami