• Nie Znaleziono Wyników

Ewolucja pojęcia literatury narodowej u Mochnackiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ewolucja pojęcia literatury narodowej u Mochnackiego"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Aleksander Łucki

Ewolucja pojęcia literatury

narodowej u Mochnackiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 28/1/4, 377-389

(2)

ALEKSANDER ŁUCKI.

EWOLUCJA POJĘCIA LITERATURY NARODOWEJ U MOCHNACKIEGO.

N ależy M ochnacki do pisarzy, k tó ry ch poglądów nie m ożna g ru n to w n ie zrozum ieć ani spraw iedliw ie ocenić bez uw zględ­ nienia ich ewolucji. P rzetw arzały się bowiem ustaw icznie w ciągu tych niew ielu lat, kiedy zajm ow ał się on zagadnie­ niam i lite ra tu ry i estety k i, stąd też w szelka ich c h a ra k te ­ ry sty k a nie g en ety czn a m usi być albo bardzo ogólnikow a albo niezu p ełnie zgodna z rzeczyw istością. Pod tym względem k ry ty k nasz p rzypom ina bardzo F ry d e ry k a Schlegla.

Z w łaściwości tej zdaw ał sobie zapew ne spraw ę badacz, k tóry najszczegółow iej i n ajgruntow niej zajął się działalnością lite­ ra c k ą M ochnackiego, tj. B a ń k o w sk i1; dał też doskonałe studjum , przedstaw iające ową działalność w układzie chronologicznym , ale, jak już zauw ażono, 2 nie w yciągnął w szystkich wniosków ze zgrom adzonego m ate rja łu , a więc m. in. pokazując różne sprzeczności nie próbow ał ich w ytłum aczyć. 3 Inni badacze pisali o M ochnackim, jako k ry ty k u i historyku literatu ry , tylko ubocznie albo wogóle pobieżnie, z n a tu ry rzeczy dają więc obraz raczej jed n o lity i nie m ogą zajm ować się w ykazyw aniem ani tem m niej w yjaśnianiem zm ian dokonyw ających się w po­ szczególnych poglądach.

Zadaniem naszem je s t w łaśnie ew olucję nietylko stw ier­ dzić, ale i wyjaśnić, a to w zakresie jednego zagadnienia, co p raw da kapitalnego, cen traln eg o w całej estetyce M ochnac­ kiego, a m ianowicie pojęcia litera tu ry narodow ej. Pozorne sprzeczności rzucają się tu w oczy bardzo jaskraw o, skoro w pew nym okresie sw ej twórczości nie w aha się M ochnacki rów nocześnie z postulatem narodow ości w literatu rze, dom agać

1 Piotr B ańkow ski: M. M ochnacki iako teo retyk i krutuk ro m a n tyzm u p o lskiego 1913.

2 Ujejski w recenzji k siążki Bańkow skiego, P am iętn ik litera ck i 1913.

3 Stąd też, gdy chodzi o interesujące nas tutaj zagadnienie, Bańkowski nie w yjaśnia w cale, co rozum iał M. przez literaturę narodow ą w r. 1825, ani n ie zwraca uwagi, że pojęcie to później się zm ieniło.

(3)

3 7 8 I. R O Z PR A W Y . — A le k s a n d e r Ł u ck i.

się w prow adzenia do lite ra tu ry polskiej pierw iastków , które byłyby zupełnem jego zaprzeczeniem .

K rytycy dotychczasow i stoją w obec tego fak tu dosyć bez­ radni, zw alając w szystko n a chaotyczność m yśli M ochnackiego w owym początkow ym okresie, na pow ierzchow ne, nieprzem y­ ślane przejm ow anie różnych, sprzeczających się ze sobą po­ glądów obcych, niem ieckich, bez tro ski o ich uzgodnienie. A jednak spraw a ta przedstaw i się w nieco innem świetle, gdy przestudjow aw szy uw ażnie całokształt pism M ochnackiego, zbadam y to zagadnienie g en ety cznie; okaże się wówczas, że powodem ow ych rzekom ych sprzeczności jest zgoła co innego i to zupełnie nieoczekiw anego: oto że poprostu pojęcie litera­ tu ry narodow ej zm ieniało u M ochnackiego w ciągu lat swe znaczenie i że z początku rozum iał przez n ią n asz k ry ty k co innego, niż dotychczas przypuszczaliśm y.

Zagadnienie litera tu ry narodow ej poru szy ł M ochnacki już w r. 1825, tj. w rozpraw ie, w k tórej wogóle po raz pierw szy wypow iedział sw e poglądy na litera tu rę , p. t. „O duchu i źró­ dłach poezji w P olszczę“ ; 1 głosi tu m ianow icie postulat litera tu ry narodow ej, utożsam iając ją n aw et w ogóle z ro­ m antyzm em . 2 Niema w tem z resztą nic dziw nego, wszak w 1825 r., po ty lu pism ach B rodzińskiego, 3 hasło narodow ości w literatu rze było u n as już d o statecznie znane. Bliższe zba­ danie okaże jednak, że M ochnacki pojmował przez litera tu rę narodow ą zgoła nie to samo, co B rodziński, k tó ry rozum iał przez nią lite ra tu rę będącą w yrazem ducha danego narodu, w iernem odbiciem jego właściwości, a źródeł jej k azał szukać w yłącznie w ludowości i narodow ości.

P unktem w yjścia dla zgłębienia poglądu M ochnackiego na tę spraw ę będzie n atu raln ie fakt utożsam iania p rzezeń litera tu ry narodow ej z rom antyzm em . Otóż m ówił to sam o raz i Bro­ dziński (w 1819 r.), a mówiąc tak, m iał na m yśli — polski rom antyzm , jaki Polacy powinni sobie sami, niezależnie od wzorów obcych, stw orzyć. Tym czasem M ochnacki, mówiąc to sam o o naszej literatu rze, m a na m yśli rom antyzm już istn ie­ jący, a więc zachodni, przede wszy stkiem niem iecki. Inaczej mówiąc, głosząc p o stu lat lite ra tu ry narodow ej, dom aga się w rozpraw ie z 1825 r. nap raw dę — w prow adzenia u nas ro ­

1 D ziennik W a rsza w sk i 1825.—Przedruk w w ydaw nictw ie: M. Mochnacki Pisma po raz pierw szy edycją książkow ą objęte, w ydał i przedm ową poprze­ dził Artur Śliw iński 1910. — Cytaty z artykułów M. w niniejszej pracy w zięte są przew ażnie z tego w ydaw nictw a, oznaczanego odtąd krótko P ism a.

2 U tożsam ienie to w ynika z ducha całej rozprawy, a w yrażone jest kilkakrotnie mniej lub w ięcej w yraźnie, np.: „ ... uważać będziem y Roman- tyczność za fenom en dobroczynny, którego w pływ n ietylko przeistoczy, lecz w łaściw ie m ów iąc, stworzy narodową literaturę". (P ism a 1910, str. 5).

3 Mochnacki pow ołuje się też w yraźnie pod tym w zględem na Bro­ dzińskiego (Pism a, str. 46).

(4)

I. R O Z PR A W Y . — E w o lu cja p o jęcia lite ra tu ry n a ro d o w ej u M o ch n a ck ieg o . 3 7 9

m antyzm u zagranicznego. „N arodow a“ znaczy bowiem u niego, inaczej, niż u B rodzińskiego, ty lk o : o d p o w i e d n i a d l a n a s . T ak więc hasło lite ra tu ry narodow ej zostało tu użyte, a w ła­ ściwie nadużyte, przez M ochnackiego do walki rom antyków z klasykam i. I nie tru d n o wyjaśnić, n a jakiej drodze doszedł on do takiego w ypaczenia pojęcia lite ra tu ry narodow ej. Oto przez rom antyzm rozum ie on, idąc za Schleglam i, litera tu rę w ytw o­ rzoną, w przeciw staw ieniu do starożytnej, przez ludy nowe, w średniow ieczu, pod w pływ em religji i cywilizacji chrześci­ jańskiej, i stąd odpow iadającą ow ym ludom i cywilizacji, a więc narodow ą dla nich (jak klasyczna odpow iadała ludom starożytnym , pogańskim ). N ajw ażniejsze zaś, że owe ludy nowe tra k tu je jako jed n ą całość, nie odróżnia zbyt narodów , nie uw zględnia ich o d ręb n ości, 1 a stąd widzi i uznaje jedn ą litera tu rę rom antyczną, im w szystkim odpow iadającą, dla nich w szystkich n aro d ow ą; żąda on więc, by i u nas pow stała tak a sam a lite ra tu ra rom antyczna, i nazyw a ją narodow ą, bo odpow iadającą nam J a k o ludowi now ożytnem u, jako braciom ludów zachodnich. Źródeł zaś, m aterjału dla owego polskiego rom antyzm u szuka z pośród zasobu całego rom antyzm u eu ro ­ pejskiego — w starożytności słow iańskiej, m itologji skandy­ naw skiej i duchu w ieków średnich.

W ybór ten, będący w łaśnie kam ieniem obrazy dla k ry ty ­ ków, łatw o przecież zrozum ieć w św ietle powyższych uwag. Najbardziej rażącem w ydaw ało się niety le w ym ienienie m ito­ logji skandynaw skiej, bo Mochnacki mógł iść tu za ówczesnym i badaczam i polskim i, w ykazującym i w naszych pieśniach ludo­ w ych oraz w p raw odaw stw ie polskiem i litew skiem (Czacki) w pływ tradycyj, zw yczajów i ustaw ludów północnych, 2 ale zalecanie nam z zapałem „najpiękniejszego żyw iołu w poezji ro m an ty czn ej“, średniow iecza zachodniego, dla którego u nas brakow ało przecież odpow iednika.

Skoro jed nak M ochnacki uw aża w szystkie ludy now ożytne za jedną rodzinę (ciągle w przeciw staw ieniu do starożytnych, pogańskich), to i Polacy są dzieckiem tej rodziny — i jasnem jest, że młodość ludów zachodnich je st w edług niego tem , z czego i m y w yrośliśm y (cywilizacja chrześcijańska); inaczej mówiąc, średniow iecze uw aża on za w spólne dziedzictwo w szyst­ kich ludów now ożytnych a więc i Polaków, za dorobek, z któ­ rego w szyscy czerpaliśm y w naszej k u ltu rze, a więc m ożem y korzystać i w poezji. 3

1 Mówi o tem np. tak: „R ousseau pow iedział, że niem asz Anglików , Francuzów, Hiszpanów, N iem ców i Polaków , lecz w szyscy jesteśm y Euro­ pejczykam i. To zdanie filozofa genew skiego m oże być poniekąd praw dziw e“ (P ism a , str. 24). — Odrazu tutaj zauważę, że pogląd na te rzeczy u M ochnac­ kiego z lat późniejszych zm ienił się radykalnie.

2 P. Bańkowski, op. cit., str. 41.

3 Daje zresztą M. do zrozum ienia, że i u nas to w szystko było, m ó­ w iąc np. i u nas o ruinach gotyckich zam ków i w ież (Pism a, str. 26);

(5)

3 8 0 I. R OZPRAW Y. — A lek sa n d er Ł u ck i.

Z tego w szystkiego widać, że Mochnacki przez litera tu rę narodow ą rozum ie zgoła co innego, niż Brodziński i inni, niż on sam w latach późniejszych, jak jeszcze zobaczym y; a m ia­ nowicie, że m a na myśli nie litera tu rę o cechach narodo­ w ych specjalnie polskich, ale odpow iadającą narodom nowym , wogóle — naszej epoce (w przeciw staw ieniu do klasycznej), a więc krótko mówiąc, ówczesny rom antyzm europejski. 1 Lite ra tu ra narodow a oznacza bowiem u niego literatu rę odpow ia­ dającą danej epoce, a nie specjalnie jednem u n arodo w i; 2 od­ pow iadającą, tj. podobającą się, ale wcale nie będącą w iernem odbiciem tej epoki. 3

Taka litera tu ra u różnych narodów w spółczesnych będzie m iała z n a tu ry rzeczy bardzo wiele podobieństw a, cech wspól­ nych, będzie ożywiona tym samym duchem , — i stąd w ynika now y, jeszcze bardziej na pozór sprzeczny z jego postulatem narodow ości, w niosek: oto my m ożem y w tw orzeniu swojej lite ra tu ry rom antycznej korzystać od Niemców, któ rzy ją już m ają. W yraźnie też w zakończeniu rozpraw y pozwala n a takie naśladow anie u nas literatu ry niem ieckiej, bo w każdym razie lepiej naśladow ać „narodow ą“ tj. odpow iednią dla w spółcze­ snych lite ra tu rę niem iecką, niż klasyczną, a co dopiero pseudo- klasyczną francuską, która wcale nie jest „narodow ą“ . 4

a w rozprawie z tego samego roku N iektóre u w a g i n a d p o e zją ro m a n tyczn ą z p ow odu r o z p r a w y Jana Śniadeckiego twierdzi nawet, że i u nas była niegdyś, w w iekach średnich, poezja romantyczna, ale poszła w niepam ięć (P ism a, str. 70).

1 W związku z tem należy też sobie uprzytomnić, że M. uw aża lite­ raturę romantyczną ( = narodową) nie za jeden z m ożliw ych gatunków ów ­ czesnej literatury, ale za jedynie możliwą, utożsam ia ją wprost z prawdziwą poezją wogóle.

2 W takiem w łaśnie znaczeniu używa M. wyrazu „literatura narodowa“ w odniesieniu do literatury greckiej w wspom nianej już wyżej rozprawie N iektóre u w a g i nad p o ezją rom antyczną (tj. w części drugiej tej rozprawy, w D zienniku W arszaw skim 1825, II, str. 325—354; w P ism ach 1910 została ona przez pom yłkę pom inięta). Spotykam y tam np. zwroty: w literaturze starożytnej, greckiej „wszystko było unarodow ione i w łaściw e, ale w-łaściwe tylko w Grecji, unarodow ione przed półtrzecia tysiącem lat, raz na zawsze znikłe dla teraźniejszych i przyszłych pokoleń“ (D ziennik W a rsza w sk i 1825, II, str. 346); albo: (czyż prawidła) „potrafią w skrzesić lub unarodow ić w dzi­ siejszych czasach, co było niezaprzeczoną znikłej przeszłości cechą i wyłącz­ nym darem starożytnej kultury?“

3 U Brodzińskiego literatura narodowa oznaczała wierne odbicie spo­ łeczeństw a, tym czasem M. w obu wyżej w ym ienionych rozprawach z 1825 („O d u c h u ., i „ „N iektóre u w a g i..“) wyraźnie zastrzega, że poezja narodowa (romantyczna) n ie pow inna czerpać sw ych źródeł z rzeczyw istości, być odbi­ ciem w spółczesności, gdyż epokę, życie w spółczesne uważa za niepoetyczne.

4 Warto tu zacytować w łasne słowa M ochnackiego: „Brodziński... jest zbyt um iarkowanym i zbyt ostrożnym w zachęcaniu m łodzieży polskiej do kształcenia się na drodze, którą tegocześni niem ieccy i angielscy pisarze ozdobili m nóstw em pom ników, ręką genjusza w zniesionych. Dobro literatury ojczystej, nadzieja jej przyszłego powodzenia i przykład tych dwóch naro­ dów upoważniają nas do postąpienia sobie z w iększą śm iałością w tej mierze i do w yznania następującej prawdy: Że dopóki pod im ieniem stronników

(6)

I. R O Z PR A W Y . — E w o lu cja p o jęcia liter a tu r y n a ro d o w e j u M o c h n a ck ie g o . 3 8 1

Z wywodów powyższych m ógłby ktoś w yciągnąć logiczny wniosek, że w rozpraw ie M ochnackiego z 1825 r. jest p ostu lat litera tu ry narodow ej (zupełnie swoiście pojm ow anej), ale niem a jeszcze wcale postulatu litera tu ry oryginalnej, niem a potępienia samej zasady naśladow ania. Ale w niosek taki, choć logiczny, nie byłby przecież tra fn y ; przeciw nie, M ochnacki w rozpraw ie „O duchu i źródłach...“ w ystępuje często i gw ałtow nie przeciw naśladow aniu, ale trzeb a wiedzieć (w yraźnie to nie zaznaczone), że mówiąc tak m a na m yśli stale — tylko naśladow anie lite ­ ra tu ry klasycznej, a nie odnosi tego wcale do naśladow ania lite ra tu ry niem ieckiej, nie uw ażając go za szkodliw e dla nas, bo litera tu ra ta jest rom antyczna (tj. narodow a), więc n a śla ­ dow anie jej nie przeszkodzi pow staniu u n as litera tu ry n a ro ­ dowej, przeciw nie, je ułatw i. Inaczej mówiąc, ile razy M ochnacki zarzuca w 1825 r. litera tu rz e polskiej dotychczasow ej, że nie jest narodow ą, o ry g in a ln ą, 1 to należy zrozum ieć, że w ystępuje w ten sposób przeciw ko naśladow aniu u nas litera tu ry kla­ sycznej, a zwłaszcza francuskiej, — nie obow iązuje zaś to w szystko wcale, gdy chodzi o sto su n ek do lite ra tu ry niem iec­ kiej. 2 J e st więc i postu lat oryginalności w rozpraw ie z 1825 r., tylko w stosow aniu jego b rak konsekw encji.

W skazane wyżej tak szerokie pojęcie litera tu ry n arodo­ wej ( = odpowiedniej dla nas) i w ynikające stąd postulaty nie m iały pow odzenia w Polsce, bo już przedtem przyjęło się po­ jęcie propagow ane przez Brodzińskiego. Na to ostatnie też po­ w ołują się i w jego im ię polem izują z M ochnackim k rytycy , klasyczności będziem y tłum aczyć i naśladow ać dzieła francuskich mistrzów i nie uw olnim y się od szkodliw ego w pływ u ich języka i literatury, dopóki idąc za zdaniem m niem anych klasyków , to w szystko za niew czesny płód poczwarnej im aginacji poczytyw ać będziem y, co nosi niezaprzeczone piętno genjusza, dzikich lub przerażających piękm ści, dopóty nie będziem y m ieli oryginalnej poezji i narodowej literatury. Jeżeli już pow ołaniem naszem jest w e w szystkiem unikać oryginalności, d l a c z e g ó ż n i e m a m y r a c z e j n a ­ ś l a d o w a ć n a s z y c h s ą s i a d ó w G e r m a n ó w w p o e z j i r o m a n t y c z ­ n e j , która wzgardzona na dworze Fryderyka W., wracając do m glistych dolin, połączyła swój głos z głosem w ietrznej harmonji z w iejskiego zacisza, przebiegła krainę pam iątek, a utw orzyw szy dla siebie ojczyznę w m yśli, na- kształt cieni Osjana w zniosła się pod o b ło k i? “ (P ism a, str. 46/7).

Widać w ięc, że zdaniem M. w spółczesna literatura polska, naśladująca francuską, nie jest w cale narodow ą; aby się taką stała, skoro już nie stać nas na oryginalność, naśladujmy rom antyzm niem iecki, który jest przecież i dla nas „narodowym “.

1 P. P ism a..., str. 3, 5, 36, 41, 47.

2 Napozór m ogłoby się w ydaw ać, że przeczy tem u inny rów noczesny artykuł M. p. t. K ilka m y ś li с w p ły w ie tłu m a czeń z obcych ję z y k ó w na literatu rę p o lsk ą (Dziennik W arszawski 1825), zasadniczo wrogi naśladow aniu. A le gdy w nikniem y głębiej w sen s jego w yw odów , zobaczym y to sam o: M. walczy i tutaj naprawdę ty lk o z tłum aczeniam i z francuskiego (w szak te stę w tedy u nas rozpanoszyły); ma zaś na m yśli głów nie literaturę na­ ukową, tj. posługiw anie się naszych filozofów teorjam i epoki ośw iecenia, a naszych klasyków pism am i estetycznem i francuskiem i, używ anem i u nas jako broń w w alce z romantyzm em .

(7)

3 8 2 I. R O Z PR A W Y . — A le k s a n d e r Ł u ck i.

którzy zabierali głos w odpowiedzi n a rozpraw ę „O duchu i źródłach...“, jak Lelew el, Podczaszyński, D m ochow ski i t. p. 1

Mochnacki narazie um ilkł na cały ro k i dopiero 21 m arca 1827 ogłosi w Gazecie Polskiej a rty k u ł o Sonetach M ickiew icza. 2

Gdy zaś z okazji tego a rty k u łu Brodziński poddał k ry ty c e po glądy zaw arte w rozpraw ie z 1825 r. , 3 M ochnacki po kilku m iesiącach milczenia zetrze się z nim polem icznie w arty k u le pisanym z pow odu w ystaw ionego w te a trz e „L ekarza w łasnego h o n o ru “ C alderona. 4 Nie odpow iadając w p rost na k ry ty k ę roz­ praw y „O duchu i źródłach...“ (zresztą nie było n a to m iejsca w recenzji teatralnej), ośm iesza przecież m im ochodem ciasne pojęcie litera tu ry narodow ej u B rodzińskiego, w ystępującego przeciw w prow adzaniu u n as nowości rom antyzm u zagranicz­ nego, a zwłaszcza niem ieckiego. M ochnacki stoi pod tym wzglę­ dem i teraz jeszcze na stanow isku z 1825 r. i w odniesieniu do rep e rtu a ru teatraln eg o tw ierdzi, że w b rak u o ry gin alny ch utw orów dram atycznych te a tr nasz m usi się p rzeistoczyć z k la­ sycznego w rom antyczny, to znaczy, że pow inno się u nas w ystaw iać zam iast tragedyj francuskich, trag ed je niem ieckie i angielskie; uzasadnia zaś swój pogląd w słow ach m oże n a j­ dobitniej, najw yraźniej odsłaniających jego dotychczasow y po gląd na lite ra tu rę n arod o w ą: „cała rom an tyczn a litera tu ra ... jest... rzeczą narodow ą, zgodną z dziejam i, ch arak terem , w iarą i obyczajam i ledwo nie w szystkich ludów europejskich, co na zw aliskach państw a rzym skiego swój b y t u g ru n to w a ły“ . . . 6

Ale już w kilka m iesięcy później zaznaczy się w yraźna ew olucja poglądów M ochnackiego, a m ianow icie w arty k u le z listopada tegoż 1827 roku, p. t. „Czy godzi się uw ażać tłu m a­ czenia z obcych języków za szkodliwe w polskiej lite ra tu rz e? “ . 7

Porusza tu więc a u to r ten sam tem at, co w w spom nianym już wyżej arty k u le o tłum aczeniach z 1825 r., a b y uzupełnić obec­ nie i zm odyfikować swoje daw niejsze poglądy. Jeżeli bowiem tam , w ystępując przeciw tłum aczeniom , m iał M ochnacki na myśli dzieła naukow e, to teraz tłum aczenie dzieł takich uw aża

1 P. Bańkowski op. cit., str. 4 9 —51.

2 Niem a tu (jak i w innych rozprawach, oprócz „O duchu i źró d ła c h “) w cale mowy o literaturze narodowej, ale charakterystyczne, że M. zachw yca się tu Sonetam i Krymskiemi, a później, gdy zm ienią się jego poglądy na literaturę narodową, w dziele z 1830 r. m ilczy o nich.

3 W G azecie korespondenta z 27 i 28 marca 1827 r.

4 W G azecie P o lsk iej z 14 sierpnia 1827 r. s p Pismo. str 281

6 G azeta P olska, 21. XI. 1827. — W Pism ach... r. 1910 brak tego artykułu.

7 Artykuł przybiera naw et form ę polem iki z poprzednim , niby przez kogoś innego pisanym (żaden z nich n ie był podpisany); stąd o artykule z 1825 r. m ów i teraz Mochnacki dość lekcew ażąco. — Taką polem ikę autora z daw niejszem i w łasnem i pism am i pośw iadcza Podczaszyński w liście do Chodźki, z 1828 г.; p. Szpotański M. M ochnacki 1910.

(8)

I. R O Z PR A W Y . — E w o lu cja p o jęcia literatu ry n a ro d o w ej u M o c h n a ck ie g o . 3 8 3 za pożyteczne, 1 a n ato m iast energicznie zwalcza tłum aczenia z dziedziny poezji, tj. rolę, jak ą wówczas u nas odgryw ały przekłady, zastępujące b rak oryginalnej poezji. W tek st w plata p rzytem dłuższe cy taty z pism swoich poprzednich. I tak p rzy ­ tacza najpierw u stęp z a rty k u łu o tłum aczeniach z 1825 r., by z nim polem izować, w zakończeniu zaś w prow adza, już bez ostrzeżenia, dłuższy u stę p z rozpraw y „O duchu i źród łach “ : a m ianowicie to, co tam mówił przeciw naśladow aniu, p o w ta­ rza teraz, z drobnem i tylko, niem niej dość charakterystycz- nem i zmianam i, przeciw tłum aczeniom. 2 F a k t ten , w prow adze­ nia całego u stę p u z 1825 r., nie oznacza jed n ak wcale, by poglądy M ochnackiego nie uległy zmianie, rzecz się ma w prost przeciw nie, a m ianow icie te sam e arg um en ty, którem i w r. 1825 zw alczał naśladow anie specjalnie tylko litera tu ry francuskiej, służą mu teraz przeciw naśladow aniu lite ra tu r obcych wogóle, a więc przeciw tłum aczeniom nietylko z lite ra tu ry francuskiej, ale taksam o i niem ieckiej, angielskiej i t. p. 3 Zm iana ta zaś, tak zasadnicza, tłum aczy się tem , że obecnie m ówiąc o n a ro ­ dowości, już co innego przez nią M ochnacki rozum ie. Jeżeli dotąd w idział u w szystkich narodów w spółczesnych ty le w spól­ ności, to teraz kładzie w łaśnie cały nacisk na różnice, uw aża każdy n aród za indyw iduum odrębne...

Ze w zględu na doniosłość tego zw rotu w poglądach n a ­ szego k ry ty k a , zacytuję odpow iedni u stę p :

„P rzebiegając h istorję k u ltu ry rozm aitych narodów , po ­ strzegam y, że w szędzie praw ie jest o d m ien n a4 i wszędzie ma pew n ą in d yw id u aln ą właściwość, która ją mniej lub więcej w y datn ie znam ionuje i odróżnia. Ta odm ienność i ta różnica z czegóż p ochodzą? — z rozlicznych okoliczności i przyczyn,

1 Ściśle m ów iąc, ma na m yśli tłum aczenia z zakresu nauk ścisłych ; otóż i w 1825 r. nie w ystępow ał przeciwko nim, tylko przeciw przekładom z dziedziny filozofji, estetyki; obecnie tej dziedziny nie wyodrębnia.

2 N iesłusznie w ięc tw ierdzi Śliw iński (Pism a, str. 52/3), że cały arty­ kuł „poza kilkom a zdaniam i jest dosłow nym przedrukiem ustępów z arty­ kułu O duchu i źródłach p o e z ji w P o lsz c zę , szczegółow e porów nanie w yka­ zuje, że tekst zapożyczony z 1825 r. stanow i mniej więcej jedną czwartą ca­ łego artykułu z 1827 r.

Brak zw rócenia uw agi na ew olucję poglądów M. w yw ołał też w w y ­ daniu Śliw ińskiego dokliw ą lu k ę; jako rzekom y przedruk z 1825 r., pom i­ nięto w zbiorze pism M ochnackiego w łaśnie ten artykuł, w którym w y p o ­ w iedział on po raz pierw szy now e poglądy, dał m. in. now e pojęcie narodu; wyrzucono w ten sposób z łańcucha rozpraw M. ogniw o bardzo ciekaw e i ważne, niezbędne dla u chw ycenia przeobrażania się jego poglądów . — N ie docenili zresztą roli tego artykułu i krytycy M ochnackiego.

3 Oto słow a M ochnackiego : „liczne z obcych języków przekłady w ni- czem się nie przyczyniły do rozm nożenia um ysłow ych bogactw na naszej ziem i, poniew aż te tłum aczenia piśm iennych utw orów z języka francuskiego, angielskiego i niem ieckiego zaw ierają po w iększej części wyobrażenia, uczu­ cia i m yśli, które nie w yn ik n ęły z naszych dziejów, ustaw , instytucyj, oby­ czajów, zw yczajów i t. p .“.

4 W G azecie P o lsk ie j przez pom yłkę : odm ienne.

(9)

3 8 4 I. R O Z PR A W Y . - A le k s a n d e r Ł ucki.

które w yjaśnić m ogą dzieje, religja i praw odaw stw o ty c h n a­ rodów, a w części naw et klim a i geograficzne ich k rajó w poło­ żenie... I tak np. F rancuzi, Anglicy i Niemcy, trzy sąsiedzkie narody, różnią się od siebie z każdego niem al względu : w spo­ sobie m yślenia i w uczuciach, w m oralnym c h arak terze i um y­ słow ych zdolnościach.“

Naszkicow aw szy zaś następnie dla przykładu porów naw czą c h a ra k te ry sty k ę tych trzech narodów , m ającą w ykazać same m iędzy niem i różnice, podaje w reszcie definicję narodu :

„Istota n arodu nie jest to zbiór ludzi, zam ieszkałych na p rzestrzen i określonej pewnem i g ranicam i; ale raczej zbiór ich w łasnych w yobrażeń, uczuć i m yśli. Te w yobrażenia, uczucia i myśli koniecznie być m uszą rezu ltatem w ynikłym z dziejów, religji, praw odaw stw a, obyczajów itd.

Z czego pokazuje się, że te w yobrażenia, uczucia i myśli w każdym narodzie m uszą i pow inny być odm ienne, ta k jak się różnią m iędzy sobą dzieje, religja, polityka, praw odaw stw o i obyczaje rozm aitych narodów . Na tem to w łaśnie zasadza się ich indyw idualna w łaściw ość.“

Daje tu więc M ochnacki definicję, pojęcie narodu, które po trzech latach pow tórzy dosłow nie niem al w książce „O lite­ ra tu rz e polskiej XIX w .“ x. Nie było ono w litera tu rz e polskiej zupełną nowością, bo już od szeregu lat w ygłaszał podobne poglądy Brodziński, a przedtem jeszcze, z początkiem XIX w., m ów ił o indyw idualności narodów Szaniaw ski (obaj pod w pły­ wem H erdera). Z poglądam i i dziełam i Szaniaw skiego zapoznać się m ógł M ochnacki bliżej, pracując w łaśnie świeżo w biurze cenzury, n a stanow isko Brodzińskiego m ógł zwrócić specjalnie uw agę z okazji niedaw nej polem iki z nim ; w pływ y te m ogły więc w spółdziałać, a jednak nie one odegrały, zdaje się, rolę decy­ dującą, jeno ogólne w tedy przeobrażenie M ochnackiego, na k tó re złożyły się nowe studja (o nich niżej) oraz, co jeszcze w ażniejsze, a przy rozw ażaniu poglądów literackich M ochnac­ kiego dotąd wcale nie uw zględniane, w pływ ów czesnej atm o ­ sfery politycznej.

Była ona w tych latach, w okresie Sądu Sejm ow ego, co­ raz gorętszą, coraz bardziej p atrjo ty czn ą i zarazem opozycyjną wobec R osji; ona to w łaśnie przecież skłoniła M ochnackiego do zupełnego zerw ania z pracą w biurze cenzury, a działając n ań coraz potężniej, doprow adzi w reszcie do now ego udziału w tajn y ch stow arzyszeniach i w końcu w pow staniu.

W związku zaś z ogólną atm osferą, jej rozgrzew aniem się, n ab ierało w łaśnie coraz w iększego znaczenia słow o: n a ro ­ dow ość; oznacza ono rzeczy ró ż n e 2, wogóle znaczy coraz w ię­

1 W wyd. Bibl. N aród., str. 36.

2 P. H andelsm an; F rancja a P olska [R o zw ó j n arodow ości now ocze­ sn ej, tom II], str. 96/7.

(10)

i. R O Z PR A W Y . — E w o lu cja p o ję cia litera tu ry n a ro d o w ej u M o c h n a ck ieg o . 3 8 5

cej, daleko więcej niż m y dzisiaj w niem znajdujem y, a przede­ w szystkiem służy do um ow nego w yrażania w szystkich aspi- racyj i m arzeń Polaków , naw et spiskow ców , dla których jest niby hasłem bojowem h Oznacza więc w sercach patrjotów tyle, co O jczy zn a2, a pracow ać nad zachow aniem narodow ości — znaczy także dążyć do odzyskania niep odleg ło ści3. Słowem — m ieni się w szystkiem i i coraz to piękniejszem i barw am i, n a ­ biera w net znaczenia jakiegoś m istycznego, relig ijn eg o 4; w epoce rom antycznej, gdy nikt nie troszczy się o ścisłe określenie wy­ razu, w ystarcza sam o jego odczucie, każdy w kłada w eń i czyta to, co sam znaleźć w nim pragnie.

Cóż więc dziw nego, że słowo to czarodziejskie, drogie sercu ówczesnego Polaka, przem ów iło tak żywo do M ochnac­ kiego, w którym w łaśnie uczucia patrjo tyczn e silnie w ezbrały 5, że i on przejął się „narodow ością“ ; a pierw szym rezultatem tej jego ewolucji politycznej jest w łaśnie w ypow iedziany w a rty ­ kule z 1827 r. now y pogląd na istotę narodu, pogląd, k tó ry pociągnie za sobą dalsze konsekw encje.

Z now ego pojęcia narodow ości w ynika bowiem n atu raln ie i postulat litera tu ry narodow ej, inaczej pojętej, niż dotychczas. „W ynika“, gdyż w p ro st go M ochnacki na razie nie w ypow iada, wogóle term in u „literatu ra n aro d o w a“ w arty k u le tym nie u ż y w a ti. Za to jasno i dobitnie w yrażony tu oraz ko nsekw entnie (inaczej niż w 1825 r.) przeprow adzony p ostu lat inny, tj. o ry ­ ginalności ku ltu ry , a więc i litera tu ry każdego narodu.

Jeszcze silniej zaś zaakcentuje go Mochnacki w kilka mie- sięcy później, w 1828 r., w jednem z najw ażniejszych sw ych pism literackich, pt. „Myśli o litera tu rz e p olskiej“ 7; rozpraw a ta je s t bowiem gw ałtow nym atakiem przeciw ko samej zasadzie naśladow ania lite ra tu r obcych, w szystko jedno, czy francuskiej czy niem ieckiej.

Jeżeli zaś z kolei zapytam y, jaki powód tak usilnego te ­

1 Wszak Łukasiński w yznaw ał, że celem W olnom ularstwa narodowego była „narodow ość“; wszak zredagow any przez N ow osilcow a wyrok na F ilo ­ m atów skazyw ał ich za szerzenie „nierozsądnej narodow ości“ ; wszak i A leksander sw e m gliste obietn ice odbudowania Polski ubierał w zap ew n ie­ nia Polakom narodowości. — P. A skenazy Ł ukasiński, II wyd. 1929, I. 82, 274, 318/19 itd

3 Chrzanowski Z e p o k i r o m a n ty zm u , stu d ja i szkice, str. 149.

3 To zresztą naturalne, nie pojm ow ano bow iem przyszłości narodu bez niepodległości.

4 Ujejski D zieje p o ls k ie g o m esja n izm u , I. 252.

5 N ajlepszym tego dow odem — napisany w kilka m iesięcy później G łos o b yw a tela z za b ra n eg o k ra ju z o k a zji Sądu S ejm ow ego (krążący w ówczas, w 1828 r., w odpisach, a w ydrukowany, pod zm ienionym tytułem , dopiero w aneksach do pierw szego tom u P ow stania narodu p o lskiego, str. 611—625). — Daje tu Mochnacki m. in. pojęcie Ojczyzny — idei, analo­ giczne do pojęcia narodu w artykule z 1827 r.

6 Że go jednak uznaje i że go inaczej, niż dotąd, rozumie, w idać jasno choćby z cytatu podanego w yżej, w przypisku 3 na str. 383.

(11)

3 8 6 I. R O Z PR A W Y . — A le k s a n d e r Ł ucki.

raz zalecania oryginalności, to jest on w ynikiem w spom nianych już wyżej now ych studjów naszego k ry ty k a , a m ianow icie roz­ czytyw ania się w filozofji niem ieckiej, głów nie Schellinga, ale i Novalisa, S chuberta, Steffensa itp., oraz w dalszym ciągu F rydery ka Schlegla. Ja k już w y k a z a n o 1, stw o rzy ł sobie M ochnacki na podstaw ie tych studjów now y pogląd filozoficzny na świat, na n a tu rę (w znaczeniu schellingow skiem , u którego filozofja n a tu ry — to historja rozw oju ducha), i w reszcie przede- w szystkiem — na istotę sztuki, literatu ry .

I oto w „M yślach...“, które m iały być tylko rozdziałem większej całości, ocenia istotę poezji ze stanow iska filozoficz­ nego, bo chce w płynąć na rozwój polskiej litera tu ry , na jej dalsze kształtow anie się, przez stw orzenie jej filozofji. A więc ro zp atru je dotychczasow e teo rje o p ow staniu sztuki przez n a­ śladow anie n a tu ry pięknej czy też przez idealizow anie, i odrzu­ ciw szy obie, staw ia nową (oczywiście za Schellingiem ): sztuka je s t to naśladow anie n a tu ry twórczej (n iiu ra naturans). Zna­ czy to, że poeta ma tw orzyć tak, jak tw orzy n a tu ra , a więc zupełnie swobodnie, oryginalnie, bo i on ma tę sam ą siłę tw ór­ czą (co natura), a m ianowicie natchnienie. J e s t to więc filozo­ ficzne uzasadnienie potępienia w szelkiego naśladow ania, a w y­ niesienia jako naczelnej zasady praw dziw ej tw órczości — po­ stu latu o ry g in a ln o śc i2.

I w tej rozpraw ie nie mówi M ochnacki w prost o litera ­ tu rz e narodow ej, tj. nie w ym ienia tego określenia, ale rzecz jasna, że postu lat oryginalności musi iść w p arze ze zm ianą poglądu na litera tu rę narodow ą, tj. z p ostulatem jej ta k pojm o­ w anym , jak u B rodziń sk ieg o3. Stanow isko z 1825 r., gdy za­ hipnotyzow any pod wpływem Schleglów uw ielbieniem dla rom antyzm u niem ieckiego, uw ażał go za do sk o n ały typ lite ra ­ tu ry nowoczesnej wogóle, odpow iedni, narodow y dla w szyst­ kich, i stąd zalecał jego naśladow anie u nas, nie może się już ostać wobec now ego poglądu na narody i w obec p o stulatu oryginalności.

Zanim zaś Mochnacki w yciągnie te konsekw encje, albo raczej, zanim je w yraźnie wypow ie, w arty k u łac h najbliższych pow tarza się ciągle postulat oryginalności : już teraz a u to r w szystko z tego tylko stanow iska ocenia i zwalcza stale w szel­ kie naśladow anie. Tak więc potępia gw ałtow nie w ystaw ienie w tea trz e w arszaw skim w 1829 r. M akbeta w przerób ce Ducisa, zam iast szekspirow skiego (w arty k u le O M akbecie Szekspira

1 Bańkowski op. cit. oraz Życzyński w e W stępie do w ydania O lite­ ra tu rze p o lsk ie j X IX w ieku w B ibljotece N a ro d o w ej, nr. 56.

* Olo słow a M ochnackiego : „Umiejmy naśladow ać naturę, a n ie bę­ dziem y potrzebow ali szukać wzorów dla siebie, bądź w e Francji, bądź w Anglji, bądź w N iem czech, ani gonić za napow ietrznem i ideałam i“.

3 Oczyw iście bez jego skrajności. — Jakoż istotn ie w zakończeniu pow o­ łuje się M. na Brodzińskiego, choć n ie m ów i wyraźnie, o co chodzi (P ism a str. 149).

(12)

I. R O Z PR A W Y . — E w o lu cja p o jęcia litera tu r y n a ro d o w e j u M o ch n a ck ie g o . 3 8 7

i D u cisa 4), albo surow o k ry ty k u je orjentalizm Chodźki, płynący z naśladow ania M ickiewicza (Poezje Aleksandra Chodźki),* lub prow adzi w reszcie w dalszym ciągu walkę z klasycyzm em , tj. w ytyka mu w łaśnie jako śm iertelny grzech zasadę naślado­ wania. 3

W pism ach z 1830 r. zaznacza się dalsza ewolucja. W ięc w napisanym z pow odu śm ierci śpiew aka Sybilli arty k u le 0 W oroniczu4 p o stu lat lite ra tu ry narodow ej je st już niezw ykle silnie zaakcentow any, w ynika zarów no z krytycznego poglądu na całą lite ra tu rę S tanisław ow ską (oparta na naśladow aniu „w yrażała ducha, który nie był duchem n a ro d u “ 5), jak i z uwiel­ bienia dla W oronicza, k tó ry na tle tej litera tu ry tchnącej ob­ cością, pierw szy zwrócił się do narodow ej przeszłości, w skrze­ sił ją w sw ych utw orach.

W prost zaś w ypow iedziany, po raz pierw szy w tym okresie ewolucji, w następ ny m arty k u le, t. j. w re c e n z ji6 Pism rozm a­ itych 7 Brodzińskiego. I nic dziwnego. W szak okrężną drogą do­ szedł teraz M ochnacki w spraw ie literatu ry narodow ej do stan o ­ wiska, jakie Brodziński zajm ow ał od wielu lat, a jakie świeżo w yraził w rozpraw ie O k ryty ce w słow ach: „nowa litera tu ra dąży do tego, ażeby każdy naród w iernie w niej m alow ał swoją w łaściw ość“. Z tej w spólności stanow isk, jedynej u nich, Moch­ nacki zdaje sobie oczywiście spraw ę i w yraźnie ją podkreśla 1 oddaje hołd B rodzińskiem u jako apostołowi idei narodow ości w literatu rze od wielu już l a t 8. To w szystko zaś zmusza go sam ego do w yraźnego w ypow iedzenia się w tej spraw ie, a więc sform ułow ania, po raz pierw szy od r. 1825, postulatu litera tu ry narodow ej.

F orm ułę zaś, jakiej tu użyje, zapożycza z pisanego rów ­ nocześnie w iększego dzieła „O litera tu rz e polskiej XIX w ieku “, w którem w łaśnie idea litera tu ry narodow ej stała się m yślą przew odnią, osią w szystkich wywodów. W dziele tem,

zawie-1 G azeta P olska z 10. V. 1829.

2 K u r j e r P o lsk i z 24. XII. 1829.

3 W dw óch artykułach bez tytułu, p. K u r je r P o lsk i z 27. II. i 6. III. 1830. — Postulat literatury narodowej stosunkow o najdobitniej zaznaczony w artykule ostatnim , z 6. III. 1830, w słow ach: „W system ie poetyckich tw o­ rów teraźniejszej Polski pow inny się wyrazić, zaczynają się wyrażać: m yśl, duch i cyw ilizacja narodu p o lsk ieg o “. (Pism a, str. 239).

4 K u rje r P o lsk i z 15. I. 1830.

5 P ism a, str. 229.

6 W K ur je r z e Polskim z 1 maja 1830.

1 Pojawił się pierw szy i ostatni tom z końcem kw ietnia 1830 r.

8 P. Pism a str. 244 — 249. — N iezupełnie jednak zgodnie z rzeczyw i­ stością m ów i o sobie: „zaw sze m iałem w e wzgardzie w szelką usilność zm ie­ rzającą ku w yciśn ien iu i utrw aleniu tego fałszyw ego piętna w literaturze, czy takow a rodzi się z naśladow ania dzieł starożytnych, czy now oczesnych ob cych “. — Zapomniał, że w 1825 r. zezw alał na naśladow anie literatury niem ieckiej, i że jeszcze w 1827 r. polem izow ał z tego w łaśnie pow odu z Brodzińskim.

(13)

3 8 8 I. R O Z PR A W Y . - A le k s a n d e r Ł ucki.

rającem syntezę poglądów M ochnackiego na św iat, naturę, naród, jego litera tu rę oraz jej zadania, rolę, w y stęp u je autor już nie jako k ry ty k , ale jako histo ry k literatu ry , i tu dopiero rozw ija szczegółowo i uzasadnia sw ą obecną teorję lite ra tu ry narodow ej.

Przejęty ideą narodow ości, co więcej, rozum iejąc przez nią niechybnie dążenie do odzyskania niepodległości, wykon- cypuje obecnie form ułę nową, w której zam knie p o stu la t lite­ ra tu ry narodow ej, ale zarazem i coś więcej, niż to, więcej niż mieściło się w teorjach dotychczasow ych, postulat literatu ry będącej b ronią w walce o w yzw olenie narodu. A więc zasadę przejętą z filozofji niem ieckiej „uznania się w swem je ste stw ie “ zastosuje do narodu, tw ierdząc, że to „uznanie s ię “ narodu dokonyw a się w łaśnie w lite ra tu rz e 4. W niej to dochodzi n a ­ ród do świadomości sam ego siebie, ona jest w yrazem jego du ­ szy, jego aspiracyj i id eałó w 2.

Rozwinąwszy zaś w ten sposób teorję narodow ości w li­ tera tu rz e i uzasadniw szy jej znaczenie, w dalszym ciągu swej książki stosuje ją konsekw entnie przy rozpatry w aniu utw orów litera tu ry naszej XIX w. .Nie nazyw a jej już rom antyczną, wo­ góle nie mówi nic o rom antyzm ie, bo i teraz, choć treść po­ jęcia litera tu ry narodow ej tak się od r. 1825 zmieniła, trw a przy dawnem tw ierdzeniu, że lite ra tu ra rom antyczna znaczy to samo, co litera tu ra n a ro d o w a 3, podstaw ia więc jedno po­ jęcie za drugie. Ale właściwie i term inu, nazw y lite ra tu ry n a ­ rodowej w dalszych wyw odach też nie używ a, a to z tej pro­ stej przyczyny, że — znow u tak jak w 1825 r. — tylko n a ro ­ dow ą uw aża za godną nazwy literatu ry , a więc utożsam iając „literatu rę n aro d o w ą“ z „ lite ra tu rą “ wogóle, nie odczuwa po­ trzeby używ ania owej etykiety.

I oto ewolucja pojęć M ochnackiego doprow adziła go tak daleko, że w r. 1830 postulat narodow ości w literatu rze stał się dlań czemś samo przez się zrozum iałem , że wogóle istnieje dlań już tylko litera tu ra napraw dę n a ro d o w a 4. Więc n aw et z pośród rom antyków pomija tych, u k tórych pierw iastek n a ­ rodow y nie dość rozw inięty, a i u pisarzy, k tórych w prow adza (Mickiewicz, Malczewski, Zaleski, Goszczyński), uw zględnia tylko utw ory „n arodow e“. Najbardziej w ym ownem jest tu m il­ czenie o Sonetach krym skich, którem i przed trzem a laty tak

1 Oczywiście — tylko w literaturze narodow ej; jest to tak oczyw iste, że zastrzeżenia tego Mochnacki już nie dodaje.

a Oto słow a M ochnackiego: „To w yrażenie ducha, to w yciągnięcie m yśli spólnej na jaśnią, ta ogólna masa w szystkich razem wyobrażeń i po­ jęć, cechujących narodu istotę, stanow ią literaturę narodu“. (O litera tu rze p o ls k ie j X IX w., w wyd. Bibl. N aród. str. 36/7).

3 P. Bańkowski, op. c i t , str. 147, 152.

4 Istotnie — jego historja literatury XIX w. jest w rzeczyw istości w y ­ łącznie historją literatury narodowej, i tytuł dzieła pow inien brzmieć: „O pol­ skiej literaturze narodowej XIX w .“

(14)

1. R O Z PR A W Y . — E w o lu cja p o jęcia litera tu ry n a ro d o w ej u M o c h n a c k ie g o . 389

się zachw ycał, i o F a r y s ie 1. Z pisarzy przed w ystąpieniem Mickiewicza omówieni tylko W oronicz, Niemcewicz i B rodziń­ ski, znowu dlatego, że w ich twórczości był p ierw iastek n a ro ­ dowy, n atom iast cała lite ra tu ra klasyków XIX w. nie w spo­ m niana ani jednem sło w e m 2. Tak to „narodow ość“ stała się teraz kryterjum , decydującem już nietylko o w artości, ale w prost o istn ieniu danego utw oru czy pisarza dla M ochnackiego.

Przeszedł więc nasz k ry ty k niem ałą ewolucję w ciągu kilku lat, od uw ielbienia rom antyzm u niem ieckiego i chęci kształtow ania naszej litera tu ry na jego m odłę w r. 1825, do postulatu litera tu ry narodow ej w r. 1830, akcentow anego jeszcze silniej, a zwłaszcza stosow anego daleko szerzej, niż u Bro­ dzińskiego. Jeżeli i z początku, w r. 1825, używ ał nazw y „li­ te ra tu ra n arodow a“, to tylko dlatego, że co innego przez nią rozum iał (literatu rę dla n as odpowiednią). I dopiero, gdy w la­ tach 1827 i 1828 „narodow ość“ n a b ra ła dlań, pod w pływ em ewolucji politycznej, now ych w artości i gdy uśw iadom ił sobie pod wpływem Schellinga, że naczelnym postulatem poezji jest oryginalność, zaczęło się kształtow ać owo now e pojęcie, k tó re wypowie ostatecznie w r. 1830, by zaraz w yciągnąć zeń n a j­ skrajniejsze konsekw encje.

1 Ściśle m ów iąc, zbyte są one m im ochodem kilkowierszow ą, raczej n ie­ chętną wzmianką.

2 Zaznaczyło się w ten sposób obecne stanow isko nie krytyka, który z klasykam i w alczył, ale historyka literatury, uwzględniającego tylko to, co do literatury naprawdę zdaniem jego należy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niniejsza publikacja jest wyrazem krytycznej refleksji oraz aktualizacji sta- nowisk i  postaw twórczych formułowanych „tu i  teraz”, w  kontekście wyzwań związanych

Poprzez precyzyjne i związane z fizycznymi zjawiskami towarzyszącymi rozwojowi pożaru, określenie wymagań i ocenę właściwości ogniowych wyrobów, a następnie

Jak tajem nica Chrystusa przez sakram entalną strukturę liturgii staje się życiem Kościoła (gdyż Głowa ożyw ia i porusza całe Ciało), tak życie Maryi i Jej

weszło w życie rozporządzenie Prezydenta RP „O opiekunach spo- łecznych i komisjach opieki społecznej”, które nałożyło na rady miejskie obowiązek powołania do

W literaturze wskazuje się na trzy podstawowe cele przypisywane stu­ dium. Przede wszystkim jest ono aktem polityki wewnętrznej gminy w za­ kresie rozwoju

On the basis of numerical calculations we have obtained the polar states concentration and energy gap width dependencies on energy parameters of the considered model and

Wokół opłat dodatkowych za świadczenia medyczne koncentruje się, jak wiadomo, jeden z ważniej- szych sporów dotyczących zmian w systemie ochrony zdrowia. Według opinii jednych,

Pawlak powiedzia³, ¿e podczas spotkania klubu PSL z premierem Donaldem Tuskiem pod koniec czerwca ludowcy mówili o potrzebie pilnych zmian w ustawie o KRUS w dwóch sprawach