• Nie Znaleziono Wyników

Cyprian, Maria i Felicjan

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Cyprian, Maria i Felicjan"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Grzędzielska

Cyprian, Maria i Felicjan

Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Nauki

Humanistyczne 30, 67-80

(2)

PO LSK A • ПОЛЬША . POLA N D

VOL. X X X, 5 SECTIO F 1975

I n s t y t u t F ilo lo g ii P o lsk ie j W y d z ia łu H u m a n is ty c z n e g o UM CS

M a r i a G R Z Ę D Z I E L S K A

Cyprian, Maria i Felicjan

Циприан, Мария и Фелициан C yprien, M arie et Félicien

Czy zawsze kontakty dwóch poetów i jednej niezbyt w ielkiej dam y (choć­ by u schyłku rom antyzm u) m uszą tworzyć trójkąt?' Nie, chyba rozw artokątny, skoro stosunki m iędzy C yprianem Norwidem, M arią Trębicką i Felicjanem Faleńskim układały się bardzo rozmaicie. Norw id przyjaźnił się z Trębicką, która z miłości wyszła za Faleńskiego, a obaj poetyccy p artn erzy praw ie, że się nie znali. Lata osobistej znajomości M arii i C ypriana p rzypadają wcześniej niż jej znajomość z Felicjanem (1845—1857 i 1854), tylko więc koniec kores­ pondencji z pierw szym nakłada się na początek jej z drugim . Nowsze ustale­ nia chronologiczne w skazują, że N orw id oświadczył się pannie Trębickiej już zaręczonej z Faleńskim , co tłum aczy całkowicie jej odmowę.

K iedyś datę tę ustalano inaczej, miało to być w r. 1852, a więc na krótko przed podróżą N orw ida za Ocean. Zrażony do ukochanej M arii K alergis m iał poeta zwrócić serce ku jej przyjaciółce, a po otrzym aniu życzliwie odm ownej odpowiedzi pożeglował do A m eryki. K orespondencja mimo to z przerw am i przeciągnęła się do r. 1857, ustała zatem na dw a lata przed ślubem Trębickiej i Faleńskiego. W ersja ta, jak wiem y, jest przekreślona, m usim y jednak o niej pamiętać, ażeby w ystrzegać się płynących z niej sugestii.

Listy N orw ida do T rębickiej stanow ią bardzo ważne źródło do biografii Norwida, ze św iadom ym pietyzm em przechow ała je pani Faleńska i z podob­ nym uczuciem zapew ne złożył je w Bibliotece Jagiellońskiej jej ow dowiały małżonek na ręce swego przyjaciela, K arola Estreichera. Depozyt obejm ował całą wcześniejszą korespondencję zm arłej i papiery jej rodziny, wszystko to bezdzietny poeta uw ażał za cenne i godne zachowania dokum enty przeszłości. Znalazły się tam rów nież wszystkie listy Felicjana i M arii poprzedzające ich małżeństwo. I tam się pisze o Norwidzie, chociaż nie za wiele. Szkoda, że nie zajrzeli tam pierw si badacze N orw ida, nie byliby popełnili błędu w datow aniu owych listow nych oświadczyn.

„ Z a c n y lis t P a n i z a s ta ł m ię w s ta n o w is k u , z k tó re g o ty le ty lk o m o g ę i śm ie m P a n i o d p o ­ w ie d z ie ć . B oleść, w ie k , d o św ia d c z e n ie n a u c z y ły m ię, i ż e p r z y j a ź ń w m o im i P a n i w ie k u j e s t n ie p o d o b ie ń s tw e m . S ło w o P a n i, iż o d e m n i e t y l k o o m n i e d o w i a d y w a ć s i ę m o ż n a , d a ło m i r a z je s z c z e z a u f a n ie [...]”

„P o w ie c w ię c m a ło , bo p r a c a , e p o k a , m y śl, n a u c z y ły m ię s k ą p s tw a w m o w ie . P o w ie m — ż e o d P a n i w s z y s t k o z a l e ż y — m o g ę j u ż o d d a ć t y l k o w s z y s t k o , c o j e s t n i e s t e t y m n i e j n i ż m a ł o — a l b o n i c . U fa m c h a r a k te r o w i P a n i, iż w ra­

(3)

68 M a ria G rz ę d z ie ls k a

zie p rz e c iw n y m lis t te n m ilc z e n ie i p ło m ie ń o g n ia s tr a w i — i, że o d p o w ie d ź o ty m b ę d ę m ie ć , b o bez te j n i e m ó g ł b y m s w o b o d n y m b y ć [...] I, n a re sz c ie , d o d a ję , że n ie je s te m w o ln y od n ie p r z y ja ź n i lu d z k ic h , b o to m o że b y ć p o trz e b n ą w ia d o m o ś c ią — c z e k a m w Z b a ­ w ic ie lu u f n y Ja k z a w sz e ”

N .1 Można było myśleć, że list ten bez nagłów ka jest tylko resztą zagubionej całości; lecz zaczyna się dość nisko od górnego brzegu k a rty i składa się z ca­ łego arkusika, jego druga k a rtk a jest całkiem czysta. Je st to list kom pletny, choć krótki. Juliusz W iktor Gomulicki datę przesuw a o cztery lata, n a listo­ pad 1856 r.2 O miłości tu nie czytam y, chyba jest to w stydliw ie przem ilczany podtekst, ale i to w ątpliw e. Domysł również chw iejny, jak i miłość Trębickiej do N orw ida w okresie kontaktów osobistych. Miłość z jego strony w ydaje się rów nie w ątpliw a w r. 1852, jak w roku 1856, barw a i tonacja listów za mało erotyczna, zachętą zaś m iały być cytow ane w liście w yrażenia, k tórym N orw id przypisał więcej sensu, niż m iały go w istocie.

W yrażeń tych użyła panna Trębicka już wcześniej, w liście do Faleńskiego-d z ię k u ję za o b ie tn ic ę p isa n ia k ie Faleńskiego-d y ś o so b ie , c h c ę b a rFaleńskiego-d z o , a b y m o g ła b y ć Faleńskiego-d o tr z y m a n ą , c h c ę te g o d la sie b ie i d la P a n a (...) C z e k a m je d n a k c ie rp liw ie te g o c z a su , aż go d a P a n Bóg, a ty m c z a s e m o n ic n ie p y ta m i b ę d z ie m y o c z y m in n y m ro z m a w ia li. A Je żeli n ie p y ta m P a n a , ty m m n ie j b y m o P a n a k o g o k o lw ie k z a p y ta ła , bo t a k ie j z u p e łn ie n ie c h c ę w ia d o m o ś c i, n a w e t b y m w o la ła n ie m ie ć ż a d n e j i p o w ia d a m r a z n a zaw sze, że o d P a n a ty lk o c h c ę o P a n u w ie ­ d zieć. — D ziw n ą m a m m o że w ty m n a t u r ę , a w k a ż d y m ra z ie n ie z w y c z a jn ą , że a n i o ty m , a n i o ty c h , co m n ie b a r d z ie j o b c h o d z ą , co w y c h o d z ą m i z o k r e s u z w y c z a jn y c h p o w sz e d n o śc i, n ie lu b ię ro z m a w ia ć .** *

Cały tra k ta t w yjaśniający tow arzyską dewizę panny M arii, mieści się w czw artym z kolei liście do przyszłego męża, który na razie jest tylko znajo­ mym u progu przyjaźni. Jeżeli ta niew inna form uła jest o dw a lata wcześ­ niejsza od listu N orw ida z r. 1856, wszystko w porządku. Felicjan zrozum iał ją dobrze, a C yprian źle, toteż popełnił, oświadczając się kobiecie zaręczonej z kim innym , o k ru tn ą gafę. Ale jeżeli rzecz m iała się tak, jak chciał np. Kos­ sowski 4, i N orw id list z podobną form ułką otrzym ał w r. 1852, to nie jest w porządku panna M aria. Naprzód sprow okow ała nią C ypriana do niepożąda­ nych oświadczyn, a potem za dw a lata w ykłada ją Felicjanow i. Czy też chce go sprowokować? Nie, była ona, jak już powiedziano na w stępie, niezbyt w iel­ ką damą, ale była nią rzeczywiście. N iezbyt w ielką, bo nie należała do u ty tu ­ łow anej arystokracji i nie m iała milionów, rzeczywiście — pod względem k u l­ tu ry tow arzyskiej i absolutnie dobrego stylu. Pisać tak do Faleńskiego po liś­ cie Norw ida byłoby w bardzo złym guście. W ybraniając pannę Trębicką przed gafą popełnioną wobec Felicjana, potw ierdzam y datę listu N orw ida propono­ w aną przez Gomulickiego: listopad 1856 r.

Data ta może w yjaśnić lepiej postaw ę Norwida. W r. 1852 był na pewno 1 C y t. w g : C. N o r w i d : P is m a w y b r a n e . W y b ra ł i o p ra c o w a ł J u liu s z W . G o m u lic k i, t. V,

L is ty , W a rsz a w a 1968, s. 317.

* P o r a z p ie rw s z y w y k a z a ł to w K ro n ic e b io g r a fic z n e j u z u p e łn ia ją c e j ż y c io ry s p ió r a W a ­ c ła w a B o ro w eg o [w :] P a m ię c i C y p ria n a N o r w id a M u z e u m N a r o d o w e w W a rs za w ie , W a rsz a ­ w a 1946, s. 82, a le d a tą je s t g ru d z ie ń ; w D zie ła c h z e b r a n y c h i P ism a c h w y b r a n y c h — o s ta te c z ­ n ie listo p a d .

* L is t z e S try h o w a , 16 p a ź d z ie rn ik a n . st. 1854 |w : | L is ty M a rli T rę b ic k ie j l F e lic ja n a Fa­

le ń s k ie g o , R k p s 5780 B ib l. J a g ., k . 7.

* S ta n is ła w K o sso w sk i, w y d a w c a listó w N o rw id a d o M a rii T rę b ic k ie j, w V III to m ie r e d a ­ g o w a n e j p rz e z Z. P rz e sm y c k ie g o „ C h im e r y ” ; p ro p o z y c ja d a t y w c z e śn ie js z e j b y ła o c z y w iśc ie p r z y ję ta p rz e z r e d a k to r a i u s ta liła się n a czas d łu ż sz y w o p r a c o w a n ia c h b io g ra fii n o rw id o w ­ sk ie j.

(4)

przekonany o beznadziejności uczucia dla M arii K alergis, ale nie mógł żywić jeszcze zam iarów wobec Trębickiej. Była to przyjaźń, b ra te rsk a życzliwość dla przybranej „siostry” powiernicy, osoby dającej poparcie m oralne. Po boles­ nych latach za Oceanem, w Londynie, z powrotem w Paryżu, borykający się z losem poeta i arty sta mógł zatęsknić do oparcia innego, mógł w yobrazić so­ bie, że M aria gotowa m u je dać, że je półsłówkam i podsuwa. Były to lata zła­ godzenia rep resji politycznych, w ielu em igrantów korzystało z p raw a am ne­ stii. W razie m ałżeństw a z Trębicką N orw id mógł wrócić do K raju, jak po­ wróci w tym czasie jego młodzy b rat, K saw ery. Tym silniej odrzekł się am ­ nestii w listach do osób innych.

W ersja w cześniejszych i miłością podyktow anych oświadczyn zgadzała się z określoną ko nstrukcją osobowości N orw ida — potężnego, strzaskanego mo­ nolitu. T rudno ją podtrzym yw ać, nie był on siłaczem życiowym, lecz neuro­ tykiem , bardzo „zakom pleksow anym ” . Bijące weń ciosy życiowe, niekiedy spo­ wodowane w arunkam i obiektyw nym i, często padały rykoszetem , pochodząc z jego w łasnej ręki. Tak było np. w sm utnej spraw ie berlińskiej, spowodowanej tym, że N orw id oddał czy pozwolił sobie zabrać paszport. Dostał go szpieg i prow okator m yszkujący potem w otoczeniu księcia A dam a Jerzego Czarto- skiego. Skom prom itow any ów agent z pewnością nie zeznawał, że paszport Norw idow i ukradł, lecz że go dostał, to zaś musińło N orw ida kom prom itow ać politycznie. Może nie zdaw ał sobie spraw y z tego, kiedy m u podsuwano w am ­ basadzie ohydną propozycję, którą słusznie oburzony z gniew em odrzucił, cze­ go następstw em było więzienie, ciężka choroba, em igracja i nędza.5 Nie jest też całkiem sym patyczny okres włoski, gdy młody arty sta traci czas na w y- dw arzanie pani K alergis i udaw anie półpanka zam iast studiować. Wszystko to były tzw. błędy młodości, ale skrzyw iły one tory życia Norw ida. Dlatego tru d ­ no wiecznie w ytaczać procesy innym , skądinąd w ybitnym ludziom, że na N o r­ widzie się nie poznali, że go tłam sili. Nie zawsze zresztą chodzi o tych w ybit­ nych, jak Lenartow icz, K raszew ski, Siem ieński, K rasiński i Mickiewicz. Nie będziem y też wytaczać procesu M arii K alergis, M arii Trębickiej ani nikom u innem u. A naw et obie M arie spróbujem y z lekka uspraw iedliw ić.

Wobec zatracenia się korespondencji N orw ida nie dysponujem y ani jed­ nym listem do niego od Trębickiej, a jej styl epistolarny możemy poznać z lis­ tów do Faleńskiego. P isyw ała szeroko, rozlew nie i bardzo gęsto, w tru d n iej­ szych m ateriach po francusku, był to bowiem język, w którym odebrała swą salonową cokolwiek, ale rozległą edukację i w k tórym konw ersow ała i kores­ pondow ała z różnym i osobistościami poznanym i podczas zagranicznej podróży w kom panii M arii K alergis. Ja k się okazuje, tym sam ym językiem pisyw ały do niej kuzynki, była zaś ich francuszczyzna taka ot sobie, np. w roku 1858 lub 1859 inna panna M aria Trębicka pisała zam iast sym.path.ie — s y m p h a tie 6! Po­ znajm y więc bliżej autorkę zaginionych listów do pana C ypriana i zachowa­ nych do pana Felicjana.

C órka S tanisław a Trębickiego, oficera wojsk Księstw a W arszawskiego i n a­ stępnie K rólestw a Polskiego, zdolnego chyba i szybko aw ansowanego na ge­ n erała b ry g a d y 7, była z ojca w nuczką Antoniego Trębickiego, posła na Sejm W ielki i w spółpracow nika Kuźnicy K ołłątajow skiej. Posiadłości Trębickich le­

1 P o r. J . G o m u l l c k l : M ała k r o n ik a ty c i a ł tw ó r c zo ś c i C y p ria n a N o r w id a C. N o r - w 1 d : D zielą z e b r a n e , t. I, W ie rsz e , W a rsz a w a 1956, s. 22—24.

« R k p s 5781 B J , k . 2.

(5)

70 M a rla G rz ę d z ie lsk a

żały w Grodzieńskim i na Polesiu. Adolf siedział w Płoszczy pod K obryniem , stryjeczna babka, Zofia, w Łom nej Podlaskiej, jej synam i byli Antoni i A lek­

sander, autor strasznie czułych listów do M arii, pieszczotliwie zw anej M an- dzią.8 Oleś ów chorował na płuca, jako o chorej czytam y też o ciotce Pelagii, po której zostało dużo listów od Stanisław a Trębickiego.9 Nie jest to cała ro ­ dzina, ale tyle nam wystarczy. M atka Trębickiej zwała się z domu Józefa Las­ kowska, była młodszą córką pani wojskiej kobryńskiej, zacnej m atrony, która m iała zaszczyt gościć u siebie Franciszka K arpińskiego. C órka starsza um arła młodo, a opiekunem Józefy został na mocy testam entu ow dowiały zięć nie­ boszczki, Salm onowicz.10 M aria też m iała siostrę, ale młodszą, Józię. Na Po­ wązkach spoczywa przy n iej generał Trębicki, zastrzelony w Noc Listopado­ wą przez powstańców. W edług wzm ianek w listach do Faleńskiego, wieść o śm ierci ojca zastała m atkę i córkę na wsi, nadeszła więc mocno opóźniona w owym w ojennym czasie. G enerał Trębicki należał do bliskiego otoczenia, wielkiego księcia K onstantego, był n aw et przez pew ien czas jego adiutantem . W latach poprzedzających pow stanie był nadal jego ulubieńcem . M usiał też znać blisko F rydery ka hr. Nesselrode, szefa żandarm erii, ożenionego z Polką, Teklą Górską. Nie należy stąd wnosić, jakoby obie m ałe M arie (Mandzia i Mi- zia) przyjaźniły się w tak porannym wieku. Znać się mogły, lecz m ała córka Nesselrodego w lecie 1828 roku na stałe w yjechała do P etersburga, oddana pod opiekę stry jen k i kanclerzyny.11

Po śm ierci generała pani Trębicka m ieszkała w swoim S tryhow ie i nie ma powodu do przypuszczenia, jakoby „byw ała na Z am ku”, tj. u księcia nam iest­ nika Paskiew icza.18 Miała w K obryńskiem niezły kaw ał ziemi, na k tórym go­ spodarzyła i edukow ała córkę, początkowo oddana żałobie po mężu. W roku

1834, jak w ynika z rachuby lat i z okoliczności, poślubiła generała K arola T u r- nę, wziętego do niewoli pod Łysobykam i, zesłanego na U ral i „odpuszczonego” w r. 1833. Możemy mniemać, że stało się tak na prośbę generała. M ałżeństwo z nim było dobrym raczej posunięciem życiowym wdowy. W praw dzie urodzo­ ny w r. 1835 lub 1836, syn G otard (Gothard ) znacznie uszczuplił schedę M arii,

ale drugi mąż m iał o p in ię'p atrio ty , a równocześnie po am nestii nie doznaw ał kłopotów ze strony władzy. Niedługo zresztą żyła pani 2° voto T urnow a, a sta r­ sza o tyle la t od b ra ta M aria trak to w ała go całkowicie po m acierzyńsku. W

okresie korespondencji z Faleńskim pan generał był już niem łody i mocno głuchaw y, toteż cień jego rozpoznajem y w ojcu Róży ze S tyg m a tu N orw ida, przygłuchym generale artylerii.

M aria należała do panien zamożnych, oprócz części S tryhow a przypadało na nią coś z dziedzictwa Trębickich, a rząd carski wyznaczył jej re n tę „za ojca”, rzekomo poległego w obronie praw ow itej władzy. R enty tak iej nie można było nie przyjąć, toteż złożyła się ona na pokaźny posag wynoszący ponad 22 ty ­ siące rubli srebrem ; na złote K rólestw a Kongresowego było tego dobrze ponad sto tysięcy.

• R k p s 5781 B J. k a r t y 63—64, 77—78. • R k p s 5782 B J .

« R k p s 5782 B J.

u P o r. S. S z e n i c: M arla K a le rg ls, W a rsz a w a 1963, s. 36.

u N iczy m n ie u z a s a d n io n y d o m y s ł M a ria n a T y ro w ic z a w a r ty k u le o M a rii T rę b ic k ie j F a le ń s k ie j w P o lsk im S ło w n ik u B io g r a fic z n y m . T u rn o ja k o d r u g i m ę ż p a n i T rę b ic k ie j i sy n G o ta rd w y n u rz y li się d o p ie ro z listó w T rę b ic k ie j i F a le ń s k ie g o , Je st ta m b ile t p o d p is a n y : G o ta rd T u rn o . O n im i o je g o o jc u s ta le p isy w a ła M a ria „ m o i panowie**. S zczeg ó ły u s ta lo n e z o s ta ły w e d łu g h e rb a rz y .

(6)

W yjazdy do W arszaw y utrud nione były przez granicę paszportow ą między C esarstw em a K rólestw em , z w szelką pewnością jednak M aria Trębicka przy­ jechała do W arszaw y w raz z ojczymem i m ałym b ratem w r. 1841 jesienią. M at­ ka już nie żyła, M aria nie nosiła już naw et żałoby, gdyż byw ała wówczas na balach. W arszaw a baw iła się pryw atnie i oficjalnie, co gorszyło patriotyczną opinię społeczną, m łodych brodatych literatów , zapaleńców i spiskowców. P an ­ na Trębicka przyjechała na uroczystość obrażającą sum ienie narodowe: odsło­ nięcia pom nika w iernych carowi generałów . Nie było tu mowy o absencji. Pow staniec, generał T urno tow arzyszył pasierbicy, córce kolegi lojalisty. Mo­ gło to być gorzkie i dziwaczne, należy jed nak m niemać, że am nestionow any generał należał do ludzi „rozsądnych”, nie m a też powodu do przypuszczeń, iż­ by nie był rozsądny w chw ili pow stania. Trębickiego zastrzelono nocą, a T u r­ no przystąpił do rew olucji rano. Z abity m iał pecha w tym , co rząd carski oce­ nił jako jego wierność.

M aria K alergis po katastrofie swego wczesnego, a milionowego m ałżeństw a zamieszkała w łaśnie w W arszaw ie.13 Trębicka zachowała m nóstwo jej bileci­ ków um aw iających spotkania, loże operowe, wizyty, rozważających kw estie stro ju etc.14 Jeden liścik zaw iera naleganie, ażeby Trębicka wzięła udział w b a­ lu na Zam ku. Inicjatyw a w tym w ypadku, jak .i w całym stosunku, należy do K alergis, k tó ra najw idoczniej odczuwa potrzebę panieńskiej przyjaźni, w y­ lewności i sekretów . W tych francuskich, pozbawionych daty liścikach są w y­ razy uszanow ania dla generała, troski o chorą Pelagię i zaprosiny dla „mego przyjaciela G otarda”. Ale m on am i Gothard to bąk pięcioletni, zapewne ład ­ ny i miły. Inny list, widać grubo późniejszy, zaw iadam ia M arię Trębicką, że K alergis zam ówiła na jej przyjazd czteropokojowy ap artam en t.15

Mimo to przyjaźń dwóch M arii pełna jest dysproporcji, przypom inającej opow iedzianą przez Horacego bajkę o myszkach, wieśniaczce i pałacówce.18 Solidny dostatek szlachecki Trębickiej należał do niej bezspornie w raz z czy­ sto polskim herbow ym nazw iskiem i dobrym i ziem iańskim i koligacjami. Kos­ m opolityczna i m ilionowa pani K alergis rozporządzała apanażam i przyznany­ m i przez męża, tych jednak nie było nigdy dosyć i w ielka pani robiła długi. M ając ślub katolicki nie mogła się rozwieść, nie mogła myśleć o drugim m ał­ żonku, a jeśli m yślała, to o takim , któ ry by jej powetow ał straty poniesione przez uniew ażnienie pierwszego m ałżeństw a. N adałby się np. hr. Adam Po­ tocki z Krzeszowic, ale na tak i m ariaż krzyw iła się jego pani m atka.17 M aria K alergis nie m iała określonej przynależności: m atka Polka — o nie najlepszej opinii, mąż Grek, ojciec i stryjostw o Niemcy, kuzyni Rosjanie. Córka jej będzie szczęśliwa z austriackiego m ałżeństw a: wreszcie dostała ojczyznę.18 Stąd określenie T rębickiej jako panny do tow arzystw a pani K alergis jest w yrazem nieporozum ienia. Ładna panna do tow arzystw a z czteropokojowym ap artam en­ tem na przejściow y pobyt w W arszawie!

W podróży była zaproszonym gościem, ale na w łasną rękę załatw iającym te i owe spraw unki, utrzym ującym w łasne znajomości, potrzebującym od czasu

>* P o r. p rz y p . 12 (S z e n 1 c: o p . c tt., s. 71—72). M a rla K a le rg is w y je c h a ła w listo p a d z ie z P e te r s b u r g a u d a ją c się d o W a rsz a w y .

u L iś c ik i M a rli K a le rg is z n a jd u ją się w rę k o p is ie 5781 B J i o b e jm u ją k a r t y o d 7 do 25, w s z y s tk ie p o f r a n c u s k u i n ie z a w sz e c z y te ln e .

u L is t z W a rsz a w y 29 s ty c z n ia b r. Ib id ., k . 11. 11 z k sią g d r u g ic h s a ty r a sz ó sta.

11 P o r. p rz y p . 12 (S z e n i c : o p . c it., s . 124). >■ Ib td ., s. 243.

(7)

72 M a rla G rz ę d z ie ls k a

do czasu nieco gotówki. Świadczy o tym list w spom nianej babki Zofii T rębic- kiej z zawiadomieniem o przekazie pieniężnym do B erlina.18 Było to po w ypad­ ku amazońskim, spowodowanym nieco aw anturniczym usposobieniem K saw e­ rego Branickiego.20 Niebawem przyjaciółki rozjechały się w różne strony i p an ­ na Trębicka w róciła do K raju... bez kufrów , które później ściągał mozolnie zza

granicy oddany kuzyn Oleś.21 Czy nie może to rozbić kobiecej najczulszej przy­ jaźni? Nie, nie poróżniły się zupełnie, tylko oddaliły. Złam ana ręka dolegała pannie Trębickiej bez końca, przesiadyw ała tedy w S tryhow ie, a z powodu wspom nianych dolegliwości do W arszawy w yruszała w czerwcu na tzw. w eł­ niany jarm ark i ew entualnie po żniwach. Nigdy już na karnaw ał.

Spotkały się po latach w W arszawie, ale pani F aleńska nie była już młoda, choć niedaw no poślubiła pięknego Felicjana. W latach w ojażu tow arzyszka pełna dyskrecji i tak tu , była teraz doświadczoną, dojrzałą kobietą. Spokojna, odludnie m ieszkająca w iejska panna m iała wielkie oczytanie, prow adziła dużą korespondencję: z Norwidem, Kom orowskimi, Faleńskim . Być pow iernicą ty ­ lu w ybitnych ludzi to również poznaw anie i doświadczanie. Nie byli to „św ią­ tecznych uczuć św iąteczni czciciele”.22

Zwykle mówi się jednym tchem o bardzo pięknej M arii K alergis i bardzo brzydkiej M arii Trębickiej. Norw id nazw ał ją Egipcjanką (?).23 W Pierścieniu w ielkiej dam y tow arzyszkę hrabin y H arrys określił jako m ającą k rew orm iań­ ską 24, gdy tym czasem Faleński nazyw ał ją „białą” , a fotografia ukazująca p a­ nią Faleńską w średnim w ieku ani nie jest w typie egipska, an i orm iańska.25

Jasne oczy, nieco w ystające kości policzkowe, lekko siodełkow aty nos i dość nieładne usta (z powodu za długich przednich zębów) — co w tym egipskiego czy ormiańskiego? Prędzej tatarskiego elem entu doszukam y się u tej, na Bia­ łorusi wyrosłej, szlachcianki. Antropolog powiedziałby — subnordyczna. W każdym razie nic egzotycznego.

Znajomość listów Trębickiej do F elicjana Faleńskiego nie potw ierdza do­ mysłów o jej miłości do Norw ida. P ew ne aluzje n asuw ają domysł, że intereso­ w ała się kiedyś kim ś z sąsiedztwa. Za silnie też chyba odczuwała szaleństwo C ypriana, zwanego w kółku pani K alergis urw isem (gamin). Szaleństw o p ra w ­ dziwe, skoro nie wolno było pięknej pani w żaden sposób zaaw anturow ać się ani z artystą, ani z dandysem. Robiła jedyną rzecz, jaką wolno jej było robić, furorę w wielkim świecie. Nie była niczym w rodzaju D elfiny Potockiej, kom ­ prom itacja oznaczała ruinę jej życia. Trębicka m usiała to rozumieć, lecz chyba nie mogła tego Norwidowi tłumaczyć. Takie tajem nice odsłaniane byw ają przez kobiety zazdrośnie zakochane w w ielbicielu św ietniejszych przyjaciółek, a T

rę-|f D ru g i list A le k s a n d ra T rę b ic k ie g o z a w ie ra ł p rz e k a z ( ja k w y n ik a z tre ś c i) n a 1000 złp. (592 f ra n k i) p r z e s ła n y p rz e z b a n k i d o N e a p o lu , z lis ta m i K a le rg is. P a n i Z o fia p r z e k a z a ła 23 p a ­ ź d z ie rn ik a 1845 d o B e rlin a n a p r o ś b ę M a rii T rę b ic k ie j 2000 złp. Z o fia T rę b ic k a b y ła m a tk ą A le k s a n d ra , w ię c c h o ć n a z y w a ła O lesia s y n e m a M a n d z ię w n u c z k ą , d la t e j o s ta tn ie j m u sia ła b y ć b a b k ą str y je c z n ą .

10 J a k w y n ik a z lis tu K s a w e re g o B r a n ic k ie g o ( rk p s jw ., k. 33), z o rg a n iz o w a ł o n e s k a p a d ę , p iz y r z e k a ją c M a rii i j e j c a v a g lie re s e r v a n te ła g o d n e w ie rz c h o w c e . A ja k w y n ik a z e z ir y to ­ w a n e g o p rz y p is k u F e lic ja n a , M a ria sp a d łsz y z k o n ia c ie r p ia ła z te g o p o w o d u . K a w a le re m m ó g ł b y ć N o rw id .

11 D n ia 5 lip c a 1846 k u z y n O leś c z y n ił s ta r a n ia o w y d o b y c ie k u f ró w M a n d z i, k tó r a t y m ­ c z asem p o w ró c iła d o S try h o w a .

** Z w ie rsz a N o r w i d a : T r z y s tr o fk i.

33 L ist z s ie rp n ia 1856 ro k u , zob. P ism a w y b r a n e , t. V, s. 297.

u W a k c ie II, sło w a M a g d a le n y .

•* P o m ie śc iła j ą w y d a w c z y n i W s p o m n ie ć z m o je g o ży c ia F a l e ń s k i e g o — J a d w ig a R u d n ic k a („ A rc h iw u m L ite r a c k ie ” , W ro c ła w 1964, t. V III, s. 32—33).

(8)

bicka postępow ała lojalnie wobec pani Kalergis. Można sądzić, że Norw id był ze swoją miłością do niej niecierpliw iący. Jego am bicja, próżnostki, pozy pa­ nicza mogły drażnić rozsądną Trębicką. Dopiero później zrodzi się głęboki sza­ cunek, któ ry widzim y w listach do Felicjana. W drugim liście z powodu kw e­ stii n atu ry ogólniejszej cytuje ona uryw ek z wiersza Rzeczyw istość i marzenia:

I o d e tw o rz y cię, lirę i s tro n y , I se rc e — w sz y stk o n a n o w o o cali, I b u rz o m z s tą p ić k a ż e n a d n o fali.*6 I zaraz potem następuje taki kom entarz:

„T o p o w ie d z ia ł te n , k o m u w ię c e j m o że od in n y c h z w ą tp ić ju ż by p o zw o lo n e b y ło , bo m u s a m o tn o ś ć i o p u sz c z e n ie k a ż d e g o ro d z a ju je d y n y m i to w a rz y sz a m i b y li i są w ż y c iu , a on i na z ie m i o b c e j, i w ś ró d ś w ia ta i w w ie k u , b a r d z ie j m u je szcze o b ceg o 1 o d d a lo n e g o n iż o n m a ­ te r ia ln ie je s t od k r a j u sw eg o — o n je sz c z e n ie w ą tp i, c h o ć ju ż p r a w ie u p a d a — czyż to n ie g ło s p ro ro c z y , czy ż je g o o czy ju ż n ic p o za ż y c ie n ie [!] w id z ą , te r a z co go p r a w ie ju ż t u n ie m a . N ie u m ie m p o w ie d z ie ć , ja k m n ie g łę b o k o z a s m u c ił o s ta tn i lis t p a n a C y p ria n a , je s t ta m w ię c e j Jeszcze c ie rp ie n ia , ja k k ie d y k o lw ie k b y ło , je s t to J a k b y g ło s m ę c z e n n ik a . C h c ia ła b y m się d o c z e k a ć c o n a jp r ę d z e j d ru g ie g o , m o że te ż B óg m u p o z w o li o d e tc h n ą ć n a c h w ilę i tr o c h ę się w z m o c n ić . A p o te m z n o w u lę k a m się ja k ie g o ś n ieszczęścia i ju ż n ie w ie m czego życzyć. W iem to ty lk o , że k ie d y m a rz ę so b ie ja k ą d o b rą g o d z in ę w p rz y sz ło śc i, z a w sze w te d y ta m d a le k o i o d w ie d z a m c h o ć n a k r ó tk o te g o b r a ta m o je g o i w ie m , że m u — n ie n a d łu g o — n a c h w ilę m o że ty lk o — a le m n ie j ź le w te d y b ę d z ie — b o ju ż b y ła m p rz y n im w g o d z in a c h c ie m ­ n y c h i n ie w e s o ły c h , a je d n a k m o g ła m c o ś k o lw ie k , sa m m i to p rz y z n a ł, d la te g o m ó w ię, że i u b o g i się w y p ła c ić m o że i że p r z y ja ź ń n ie sło w o ty lk o , a le m a sw o ją siłę i w ła d z ę , ja k w sz y stk o co j e s t p r a w d ą , — a lito ść to z n o w u w c a le co in n e g o i n a jle p ie j ją w y ra z ił L a ro - c h e fo u c a u ld , p ra w d z iw ie f ra n c u s k i m o r a lis ta : Il y a to u jo u r s d a n s le m a lh e u r d 'u n a m i q u e lq u e c h o s e q u i a u f o n d n e n o u s d é p la ît p a s.” **

Tak w łaśnie m usiała pisać i do N orw ida, cytując po francusku, niekiedy w tym języku form ułując m yśli, budując piętrow e i pozbawione równow agi zda­ nia, ale rozum nie i serdecznie.

Uwagi Faleńskiego poświęcone Norw idow i form ułow ane były inaczej, tło ich w yjaśnia w iele okoliczności. Znali się ze szkoły, jak o tym świadczą W spom ­ nienia z mojego życia 2B. Z owego pam iętnika Felicjana skorzystał pierwszy Wi­ ktor P rze cław sk i20, lecz przeczytał go nieuważnie. R ekonstrukcja lat szkolnych Faleńskiego nie jest prosta z brak u dat um ożliw iających szybką orientację. F a- leński chodził ze starszym od siebie Norw idem do trzeciej i czw artej klasy Li­ ceum W arszawskiego przem ienionego na G im nazjum G ubernialne. Szkoła ta znajdow ała się przy K rakow skim Przedm ieściu, a do G im nazjum P raktyczno- -Pedagogicznego przeszedł Faleński jako re p eten t klasy szóstej.30 Repetować m usiał nie z powodu złych postępów, lecz z powodu zbyt młodych lat (trzyna­ stu!) i drobnego jeszcze wzrostu. Przejście do innej szkoły osłodziło m u klęs­ kę.31 Po trzech latach zdał m aturę, a po następnych trzech spędzonych na K u r­ sach P raw a zakończył swoje szkolne dziesięciolecie. Było to w roku 1844, k ie­ dy to podczas sesji egzam inacyjnej przyszło zagrożenie aresztow aniem .32 Z tej *• L is t te n je s t o d p o w ie d z ią n a p ie rw s z y lis t F a le ń s k ie g o i n o si d a tę 17/29 s ie rp n ia b r. L is t N o rw id a z a w ie r a ją c y te n w ie rs z z N o w eg o J o r k u w m a ju 1854. P o r. p rz y p . 24, L i s t y , s. 239.

” R k p s. 5780 B J , k . II.

F. M. F a l e ń s k i : W sp o m n ie n ia z m o je g o ż y c ia [w:] M isc e lla n e a z p o g ra n ic za X IX i X X u iie k u , „ A rc h iw u m L ite r a c k ie ” t. V III, W ro c ła w 1964, s. 17—18.

» Ib id ., s. 21, d a le j s. 22.

*• T ę k o le jn o ś ć sz k ó ł F a le ń s k ie g o p o p ie r a w y d a w c z y n i W sp o m n ie ń . « P o r. p rz y p . 30, Ib id ., s. 22.

(9)

74 M a ria G rz ę d z ie lsk a

rachuby w ynika, że do klasy III i IV wspólnie uczęszczał z N orw idem w latach 1834—1836, n atu raln ie na K rakow skie Przedmieście, a nie na Leszno. Om yłka Przecławskiego spowodowała błędną rekontrukcję szkolnych la t N orw ida, co na tym miejscu trzeba sprostować. Felicjan pam iętał go jako podrostka popi­ sującego się pięknym i w ypracow aniam i polskimi, C yprian zaś zaledw ie mógł pam iętać śniadego czarnowłosego pędraka, którego koledzy żartobliw ie zwali „cygański k ap itan ”.33 N orw id był o cztery blisko lata starszy, był nieco za- późniony w nauce, stanow ił już sform ułow aną indyw idualność, gdy tam ten był dzieciakiem zbyt wcześnie forsow anym w gim nazjum przez am bitnego papę. Gdy więc w roku 1838 Felicjan dostał się na Leszno, N orw id już uczył się m a­ larstw a u K okulara, a niebaw em m iał debiutow ać jako poeta. T ak przedsta­ wione kontakty w yraźniejsze są od strony młodszego z kolegów, któ ry m iał przed sobą długą jeszcze drogę do poetyckiej dojrzałości. Życiowe etapy tej drogi — to w roku 1839 śmierć ojca, sędziego-lojalisty i osobistości raczej nie­ m iłej, urzędowa opieka jakiegoś krew nego — surow a raczej niż troskliw a, udział w tajnych stowarzyszeniach młodzieży, zagrożenie aresztem , ucieczka na Pomorze, śledztwo po powrocie, a od r. 1845 do 1848 praca w Bibliotece Za­ moyskich.34 W tych latach odbył się jeszcze proces z opiekunem o posag m łod­ szej siostry Apolonii i o resztę w łasnej schedy.35 Etapy au torskie — to d w u k ro t­ ne palenie dorobku literackiego, poniechanie poezji podczas pracy bibliotecznej

na rzecz pilnych studiów książkowych, pow rót do pióra w czasie W iosny L u ­ dów, a wreszcie debiut w r. 1849. Szło to zupełnie inaczej niż u Norwida. J e ­ go utw ory znał Felicjan z druków w arszaw skich, poznańskich i krakow skich, może i zagranicznych. Wiele jednak m usiał o Norw idzie słyszeć. Gdy latem spotkał w jakim ś salonie w W arszawie (może u Łuszczewskich) M arię T rębic- ką, rozm awiał z nią w łaśnie o Norwidzie.36 Ale Faleński, jak w idać z poprzed­ niego sum arycznego wyliczenia, nie był zgoła dzieckiem szczęścia, choć m iał na imię F elicjan.37 Jego zdaniem, bardziej pasował m u deszczowy patron d ru ­ gi — M edard, w którego święto ujrzał światło dzienne. Im ieniem Felicjan za­ m ierzał podpisywać poezje,1 im ieniem M edard zgryźliw ą prozę. Był ironistą,

pesymistą, św iadom ym pechowcem, sekcjonow ał złośliwie w łasną osobowość; była to szczególna form acja pokoleniowa osobowości: wychowaniec Nocy P as- kiewiczowskiej i spisków, złam any klęską Wiosny Ludów, świadom y schyłko­ w ej fazy rom antyzm u, nie widzący wszakże nowych horyozntów , człowiek prze­ łomu. Jego listy do Trębickiej początkowo stanow ią przy krą autoanalizę, na zm ianę tonu w dalszych w płynęły dwie okoliczności: przyjaźń i miłość M arii oraz koniec reakcji po W iośnie Ludów, gdy zaczęła w zbierać ostatnia, przed- powstaniowa fala rom antyzm u.

,,[...] n ie d z iw się P a n i, je ś li k ie d y w p rz y sz ło śc i z d a rz y Ci się o d e b r a ć o d e m n ie n ie je d e n lis t n le u d a tn y , k tó r y się b ę d z ie z a c z y n a ł o d ś r o d k a lu b się s k o ń c z y n a p o c z ą tk u . B o m ja d z iw a k i w g ło w ie m o je j Jest ty lk o p a r z y s ta lic z b a k le p e k . A ch c e sz P a n i w ie d z ie ć , g d z ie się p o d z ia ła n a jp o tr z e b n ie js z a — p ią ta z p o rz ą d k u ? O to p o z o s ta ła w r ę k a c h o so b y , k tó r a r o z c ią ­ g a ła n a d e m n ą sro d z e c z u łą o p ie k ę aż d o la t 21 m e g o ż y c ia ; a n ie p o w in n o to d z iw ić n ik o g o ro z są d n e g o , z w a ż y w sz y , że do r ą k te g o c z ło w ie k a p rz y lg ło i w ię c e j je sz c z e m o je j w ła sn o śc i, n ie ty lk o ta Je d n a k le p k a .” *» “ Ib td ., s. 22. •< Ib id ., s. 47 1 n. “ Ib id ., s. 48. " W y n ik a to z k o n te k s tu p ie rw sz y c h listó w T rę b ic k ie j i F a le ń s k ie g o . « M o ty w p e c h o w o śc i F e lic ja n a z ja w ia s ię w u tw o r a c h p o e ty c k ic h F a le ń s k ie g o . " L ist p ie rw sz y z W a rsz a w y d n ia 20 s ie rp n ia 1894, R k p s 5780 B J , k . 1.

(10)

Tak czytam y w pierw szym liście Faleńskiego do Trębickiej z dnia 20 sierp­ nia 1856 r. Oczywiście widać tu p o rtre t nieznanego z nazw iska opiekuna. B rak piątej klepki nie pow inien zrażać panny M arii — przyw ykła:

„ P o trz e b a P a n i b ę d z ie z d o b y ć się n a ś w ię tą c ie rp liw o ść , n a a n ie ls k ie p o b ła ż a n ie , n ie ra z u z b ro ić się n a w e t w e g z o ic y z m . G d y b y m n ie w ie d z ia ł, żeś m ia ła ju ż w ż y c iu do c z y n ie n ia z p o d o b n y m i m n ie s z a le ń c a m i, a n i b y m się o d w a ż y ł b y ć p ie rw sz y m , — P a n i m n ie z n a sz n ie ­ d a w n o i m a ło . U rz ą d z i się to w sp o só b n a s tę p n y . W y o b ra ź P a n i so b ie , że to je s t z n a jo m o ś ć d a w n a o d w ie c z n a , p r z y ja ź ń n a w e t tr o c h ę (p ro sz ę m ię n ie w y w o d zić z b łęd u ). T y lk o żeś P a n i w y je c h a ła — g d z ie ś — n a ja k ie ś l a t k ilk a — i za p o w ro te m z a s ta je sz m ię P a n i c h o ry m , z m ie ­ n io n y m d o n ie p o z n a n ia , ta k , że s ię m n ie n a n o w o u c z y ć trz e b a . W szakże ta k to b y ło — n ie ­ p ra w d a ż ? N o , o tó ż i n a jw ię k s z a tr u d n o ś ć u s u n ię ta .” M

T rębicka nas nauczyła, że o znajom ych najlepiej dowiadyw ać się bezpośred­ nio od nich. Może i słusznie. P ostronni mogą o nas brzydko naplotkować, de­ wiza Trębickiej w ydaje się lojalna. Dewiza Faleńskiego inna: now ą znajomość należy uważać za starą, a jeżeli coś dziwi, to widać człowiek zm ienił się w okresie rozłąki. I to kom unał tow arzyski, ale w adą kom unałów nie jest ich fałszywość; inaczej nie byłyby kom unałam i. Są praw dziw e, tylko spospolito- wane w swoim czasie. Pisze więc Faleński, że don Kiszot to jego „b rat rodzo- n iu teń k i”, a potem p y ta retorycznie:

N ie je s tż e m w ię c e j u p a d ły o d S y lw iu sz a ? — n ie je s tż e m w ię c e j c h o ry od C y p ria n a ? .

W śród podobnych Felicjanow i szaleńców z poprzedniego u ry w k a mieści się bowiem i C yprian N orw id, jakoś to wszyscy wiedzą w tedy, że pan C yprian K am il chodzi po świecie na w ariackich papierach. S kłada się na to znana chy­ ba plotka o jego nieszczęsnej miłości do w ielkiej dam y i niezrozum iałej jego ucieczce do A m eryki, o przygodzie paszportow ej i o snobiźm ie połączonym z nędzą. W ydanie niektórych niekom unikatyw nych utw orów , np. W igilii i Zw o- lona pozwoliło już przylepić N orw idow i etykietkę niezrozumiałości. Faleński jednakże nie drw i z N orw ida, jego szaleństw o jest napiętnow ane wielkością. Po upływ ie półtora roku czytamy:

„C zy d a w n o m ia ła ś P a n i w ie śc i o d C y p ria n a ? C z ło w ie k te n n ie p o s p o lity p a s u je się z p o ­ tr z e b a m i ż y c ia ja k b y n a jp o s p o lits z y z p ra c o w n ik ó w . P is a n o z P a r y ż a p ro sz ą c k się g a rz y t u t e j ­ s z y c h , ż e b y go w s p a rli z a m ó w ie n ia m i ry s u n k ó w do ilu s tr a c ji. A d re s je g o : ru e d u R o c h e r N. 69.” "

Z aalarm ow ana tym Trębicka zw róciła się do znajomego z czasów podróży, red ak to ra Ju liu sza Jan in a, z prośbą o pomoc dla Norwida. O trzym ała bardzo życzliwą odpowiedź:

■ 22 k w ie tn ia 1856 „Z p e w n o ś c ią , P a n i, b y łb y m c z ło w ie k ie m n ie s p ra w ie d liw y m , c z ło w ie k ie m n ie w d z ię c z n y m , g d y b y m b y ł z a p o m n ia ł o m iłe j i u ro c z e j p a n ie n c e z u r o c z y sto ś c i w B o n n , o te j k tó r a sw ą s k ro m n o ś c ią i r e z e rw ą , u b o k u sw e j Ja sn o w ło se j to w a rz y s z k i, b e z c z e ln e j i h a ła ś liw e j, w y g lą ­ d a ła j a k f io łe k s k r y t y u stó p s ło n e c z n ik a . W idzę je sz c z e P a n i u śm ie c h , 1 p rz y p o m in a m so b ie w ie c z ó r ilu m in a c ji, k ie d y to b y łe m t a k z a d o w o lo n y w r o li P a n i k a w a le r a , a k ie d y w ie lk a k o ­ k ie tk a g r a ła s w o ją r o lę z b la s k ie m 1 w rz a s k ie m . W idzisz w ię c , P a n i, że p a m ię ta m 1, że s k o ro p a m ię ta m , d o b rz e P a n ią o c e n iłe m , r o z k a z u j, P a n i, a b ę d ę s łu c h a ł; n a jd r o b n ie js z e P a n i p r a g ­ n ie n ia b ę d ą d la m n ie z a w s z e ro z k a z a m i. Z a n im u d a łe m się d o P a n in e g o p u p ila , w z ią łe m się do s z u k a n ia o d p o w ie d n ie j d la n ie g o p r a c y , to te ż d o ść sz y b k o Ją z n a la z łe m . K s ią ż e c z k a , n a d k tó r ą p r a c u ję o b e c n ie , z a ty tu ło w a n a ; T r a k ta t o d r o b n y c h sz c z ę śc ia c h , m o g ła b y is to tn ie d o ­ s ta rc z y ć p . N o rw id o w i sp o so b n o śc i do p o k a z a n ia Jego t a le n tu ; z d a je m l s ię n a w e t, że b y ła b y P a n i z a d o w o lo n a z o d c z y ta n ia n a s z y c h n a z w is k w y d r u k o w a n y c h n a je d n e j k sią ż c e . T oteż,

« I b id .

«• Ib id . Im ię S y lw iu sz o d n o si s ię d o w ło sk ie g o p isa rz a ro m a n ty c z n e g o S ilv io P e llic o (1789—1854).

(11)

76 M a rła G rz ę d z ie lsk a

u sta liw sz y sw ó j p la n , u d a łe m się n a p o sz u k iw a n ie P a n i a r ty s ty , i o są d ź P a n i, m o je u t r a p i e ­ n ie, p o d c z a s tr z y k ro tn y c h m o ic h o d w ie d z in a n i ra z u n ie z a s ta łe m g o w d o m u . P a m ię ta j, P a n i, że m ie sz k a m y o b a j, ja i o n , n a d w ó c h k r a ń c a c h m ia sta , a je s te m c z ło w ie k ie m z tr u d n o ś c ią w y ła ż ą c y m ze sw o je j ja m y ; b ąd ź P a n i p e w n a w szelak o , że je s te m n a tr o p ie T w eg o p r z y ja ­ c ie la i że go w k o ń c u z n a jd ę , p o słu s z n y T w e m u , P a n i, ż y c z e n iu n ie m ó w ią c n ic , żem p rz e z C ieb ie p rz y sła n y . O w a zw ło k a p rz e sz k o d z iła m i w n a ty c h m ia s to w e j o d p o w ie d z i, k tó r ą b y łe m w in ie n n a P a n i list, k tó r y n a p e łn ił m ię ta k im z a d o w o le n ie m i ta k ą d u m ą ze s p o tk a n ia r ó w n ie tr w a le j i w ie r n e j p a m ię c i. P ro sz ę te ż o w y b a c z e n ie m im o w o ln e g o o p ó ź n ie n ia , c h c ia łb y m , o d ­ p o w ia d a ją c P a n i, o z n a jm ić , że rz e c z z a ła tw io n a , i są d z iłe m , że po Jej z a ła tw ie n iu b ę d z ie rzecz

P a n i w ia d o m a w p ro s t o d p. N o r w i d a ; " “ [z w ro t n ie ja s n y i n ie c z y te ln y p o m ija m — M. G .]. Koniec listu możemy sobie darować, m r Ja n in pisze tam o swoich zaję­ ciach, o swojej bazgrocie, o zamiarze przejazdu przez W arszawę po drodze do P etersburga. Reszta tej spraw y jest znana z listów N orw ida 43, toteż tylko tyle możemy dodać, że ubogi arty sta wcale się nie kw apił do ilustrow ania T raktatu o drobnych szczęściach. Byłaby może ta rozpraw ka gloryfikacją domowych cnót mieszczańskich, do których pan C yprian raczej nie m iał nabożeństw a. Mo­ że wolał swą dum ną biedę od takiego utylitarnego „m ydlarstw a” , w te j bo­ wiem niechęci do wprzężenia się arty sty w propagandę widać niew ątpliw ie gest parnasyjski. Postaw a tak a kilkanaście lat później nie była obca F aleń- skiemu.

Mąż M arii Trębickiej cenił rzeczywiście N orw ida i jeszcze później m iał oka­ zję dać tem u w yraz publicznie.

„ L a t te m u n ie w ie le C y p ria n N o rw id , ó w u m y sł g łę b o k o k o n te m p la c y jn y i ty le ro zu m ie* ją c y p rzesz ło ści, iż w y g lą d a , ja k b y n ie b y ł d z is ia j, z a g n a n y o k o lic z n o ś c ia m i, u jr z a ł się z n a ­ g ła n a t e j z ie m i o b ie c a n e j. A le n ie w y tr z y m a ł ta m d łu g o i p r z y p ie rw s z e j sp o s o b n o śc i o trz ą s ł n a w e t z ło to d a jn y p r o c h ze sw eg o o b u w ia , w y r y w a ją c się, b y le p rę d z e j, z p o w ro te m . T c h u ta m b ra k ło p o e c ie ; g d zie s tą p ił, g d z ie się z w ró c ił, c z u ł się o d o so b n io n y m , ja k b y go p r z y k r y to s z k la n n y m d z w o n e m , k tó re g o ś c ia n się n ie d o m y śla sz , b o są p rz e jrz y s te , a sp o d k tó r y c h j e d ­ n a k w y c ią g n ię to p o w ie trz e . T ę s k n y m y ślic ie l n ie m ia ł n a w e t sp o c z ą ć g d zie, w ś ró d te j o b czy z­ n y z a p r z ą tn ię te j ty lk o j u t r e m .” **

Nie mówi się już o szalonym C yprianie; N orw id po odmowie ze strony T rę­ bickiej i po odebraniu wiadomości o jej zaręczynach zerw ał k o n tak t zupełnie. Należy jednak pam iętać, że Faleńscy dochowali mu ze sw ojej strony przyjaźni.

Trębicka w r. 1854 przesłała Norw idow i utw ory Deotym y, w r. 1856 uczy­ niła to samo z utw oram i Faleńskiego, toteż listy N orw ida zaw ierają raczej dość życzliwą ich ocenę, zwłaszcza poem atu T erm opile,45 Felicjan mógł być wdzięczny, jakkolw iek nie wiedział chyba, co począć z radam i udzielanym i m u przez C ypriana. Takich rad nikom u nie trzeba i zawsze są nie w porę. Były to zupełnie różne organizacje poetyckie, pomimo podobieństw i związków biogra­ ficznych, tem atycznych i w arsztatow ych. Chlebowski pisał o takich podobień­ stwach, a Chmielowski swoim zwyczajem domyślał się w pływ ów N orw ida na Faleńskiego.46 A przecież Faleński i Chmielowski znali bardzo niew iele utw o­

“ L ist w tłu m a c z e n iu m o im , is to tn ie b a z g r a n y n ie c z y te ln ie [w:] K o r e s p o n d e n c ja M a rii F a le ń s k ie j z la t 1856—1895, R k p s 5904 B ib lio te k i N a ro d o w e j w W a rsz a w ie , k . 47—48.

“ W r e k o n s tr u k c ji J . W. G o m u lic k ie g o w e w s tę p n e j M a le j K ro n ic e (zob. p rz y p . 5), s. 53—54, ta k ż e w t. V P ism W y b ra n y c h .

“ E d g a r A lla n P o e i je g o n o w e le p rz e z F e lic ja n a F a l e ń s k i e g o . „ B ib lio te k a W a r­ sz a w s k a " 1861, t. IV , s. 3—4.

“ W to m ie V P ism z e b r a n y c h , s. 292—294 je s t to a r k u s ik p o d a d re s e m F a le ń s k ie g o w liś ­ c ie do T rę b ic k ie j z 19 lip c a 1856 i 298 w z m ia n k a w liśc ie z s ie rp n ia w y m . r. (Z e w z g lę d u n a b io g ra fic z n y , c h a r a k te r o b e c n y c h ro z w a ż a ń n ie z a jm u ję się m e r itu m o c e n lite ra c k ic h ).

« B ro n isła w C h le b o w sk i s tw ie rd z a ł p o k re w ie ń s tw a z N o rw id e m la k o n ic z n ie . (L ite r a tu r a

p o lsk a 1195—1905 ja k o g łó w n y w y r a z ty c i a n a ro d u p o u tr a c ie n ie p o d le g ło śc i. L w ó w 1923,

3. 326). P io tr C h m i e l o w s k i tw ie rd z ił, że F a le ń s k i d ą ż y ł do o ry g in a ln o ś c i w y r a z u p o d w p ły w e m S ło w a c k ie g o , a p o części C y p ria n a N o rw id a (H isto ria lite r a tu r y p o ls k ie j. W arsz a w a 1900, t. VI, s. 219). O p in ia ta n ic z y m n ie je s t p o p a r ta .

(12)

rów N orw ida, tylko to, co się zamknęło w r. 1863 lipskim tomem. No, mógł jeszcze znać Felicjan wiersze stanowiące zawartość listów. Praw dopodobnie Chmielowski sugerow ał się wiadomościami o kontaktach Trębickiej. Z astana­ w iające mogą być zbieżności późniejsze, pomiędzy ineditam i N orw ida a póź­ niejszym i druk am i i ineditam i Faleńskiego. O czymś takim napom knął Julian K rzyżanow ski, któ ry przed w ojną urządził w rozgłośni w arszaw skiej audycję poświęconą F aleńskiem u i otrzym ał listy od słuchaczy protestujących przeciw­ ko autorstw u F elicjana na rzecz N orw ida.47 T raktu jąc ich wiersze jako anoni­ mowe testy, m oglibyśm y postawić zagadkę stylom etryczną.

Nie postaw im y jej tu taj, wskażem y tylko na pew ne okoliczności. Zew nę­ trzne są następujące: ta sama generacja ostatnich rom antyków , ale świadoma schyłkow ej fazy tego prądu, poszukiw anie sposobów wyjścia z rom antyzm u, poczucie odosobnienia w śród współczesnych i b rak oddźw ięku, popularności; w ew nętrzne: rozległa i głęboka k u ltu ra poetycka, um iłow anie antyku, posta­ w a intelek tualna, stąd gnomiczność poezji. W ykazują to obaj poeci. Z tym wszystkim neoklasykiem jest tylko Faleński, poeta sprecyzow anej m yśli i re ­ gularnie skrystalizow anej formy. W ten sposób, różniąc się w sposób zasad­ niczy, mogli ci dw aj poeci mieć pew ne m om enty zbieżne.

Sobie za życia czy Norw idow i po śm ierci napisał F aleński ten nagrobek: ł

M ógł alb o p ó ź n ie j p rz y jś ć lu b w c z e śn ie j. L ecz g d y u ro d z ił s ię n ie w p o rę, T o, c h o ć w n im co ś ja k ś w ia tłe m g o re, N ie m n ie j p r z y z n a li m u w sp ó łc z e śn i: Z e z Jego tc h n ie ń z ro d z o n e p ie ś n i W ra z z n im są n a b e z k rw isto ś ć ch o re . W ięc g d y ra z n ie w s ta ł ze s n u ra n o , N ie b a rd z o b y li ża le m z d ję c i. T y lk o się c z y n ic h ty m u św ię ci:

Z e w k się d z e S p ra w z m ilc z e n ia z n a n ą

D ość n ie w y ra ź n ie go w p isa n o . S y p ią c n a ń p ia s e k n ie p a m ię c i.

M e a n d e r 155

Pozostaje jeszcze niem y, obrażony gest Norwida. Skoro nie ma tu mowy o zawodzie miłosnym, a raczej usunęło mu się tylko życiowe oparcie, na któ­ re jednak liczył, zerw anie tak kategoryczne nie w ydaje się konieczne. Ale Nor­ wid, źle odczytawszy znaną nam niew inną dewizę, potężnie i tragicznie od­ czuł własną... gafę, wzniosłą śmieszność oświadczyn nie w porę. Stąd w liście ostatnim zjaw iły się tonacje przykre, gdy pisał o dreszczu przechodzącym go, gdy dotyka pism a kobiecego.48 Dreszcz — jaki? P ragnienia, niepokoju, odrazy? Jak b y w łasna om yłka była zawsze czyjąś winą, własny zawód czyimś uchy­ bieniem , w łasne niedorozum ienie czyimś kłam stwem . I tak się zerw ała kores­ pondencja, jednostronnie w praw dzie istniejąca, ale niezm iernie ważna, szcze­ ra, a równocześnie upozowana. Kiedyż bowiem listy poetów są szczere? Wspo­ m niana autow iw isekcja z pierwszego listu Felicjana w ydaje się poem atem psy­ chologicznym, a nie spowiedzią. N ajm niej tego upozowania było w zachowa­ nych listach do Faleńskiego pisanych przez Trębicką, która poetką nie była. W łaśnie dlatego jej listy do starszego z poetów nie były chyba różne od listów do Felicjana.

” W r o k u 1934, w z m ia n k a o ty m w K r z y ż a n o w s k i e g o D z ie ja c h lite r a tu r y p o l­ s k i e j. W a rsz a w a 1969, s. 374.

rt L is t z la ta 1857, w s p o m n ia n e w y r a ż e n ie c y tu je G o m u lic k i w t. V Р1чт W y b r a n y c h , s. 328.

(13)

78 M a ria G rz ç d z ie lsk a Р Е З Ю М Е Мария Трембицка (1821—1896), многолетняя приятельница Циприана Норвида, со­ хранила письма поэта, написанные им в 1846—1857 гг. Дочь польского генерала, уби­ того восставшими в памятную ночь с 29 на 30 ноября 1830 г., Мария жила в своей родной деревне Стригове под Кобрыном. После смерти матери вместе со своим отчимом и единокровным братом Готардом Мария едет в Варшаву на открытие па­ мятника верным царью генералам. Там она сближается с Мэрией Несельроде- -Калергис, живущей раздельно с мужем и пребывающей у отца в столице Королев­ ства Польского. В 1845 г. обе подружившиеся Марии отправляются в путешествие по Германии и Италии. Мария Трембицка была богатой дворянкой из хорошего рода, поэтому нельзя считать ее так называемой „dam e de com pagnie”, даспоряжающейся миллионами своей приятельницы. В Италии обе Марии встретились с Циприаном Нор- видом, который без памяти влюбился в прекрасную Марию Калергис. Не следует упрекать ее в невзаимности, ведь ни брак, ни какая-нибудь другая связь с бедным поэтом ей были недоступны — собственного богатства у нее не было. В Берлине обе приятельницы расстались. Трембицка (со сломанной рукой) вернулась в Стригов, от­ куда начала проводить оживленную переписку со своими и чужими. К своим принад­ лежали Ц. Норвид, писатель Эдмунд Хоецки, братья Коморовские (актер Ю зеф и музыкант Игнаций) и, наконец, будущий муж, с которым Мария познакомилась в Вар­ шаве в 1854 г. Письма Марии к Норвиду пропали, но сохранившиеся письма Норвида к ней свидетельствуют о дружбе, ничто, однако, не указывает на существование более теплых чувств между ними. Поэтому неожиданностью для нас будет письмо поэта- эмигранта (осень 1856 г.) в котором он объясняется в любви, хотя панна Трембицка была в это время невестой Фаленьского. Решение Норвида можно объяснить по-раз­ ному, например, тоской о ком-то близком, чувством одиночества, усталостью, вызван­ ной тяжелой борьбой за существование, но трудно поверить в его любовь к женщине, с которой он расстался 12 лет назад и которую он называл только „сестрой". Непо­ средственным поводом для объяснения в любви послужило живое зантересование со стороны М. Трембицкой, судьбой Норвида. Их переписка была прервана, когда Фаленьски получил из Франции известие о тяжелом материальном положении поэта и передал его невесте. Тогда Мария написала письмо своему знакомому выдающе­ муся парижскому журналисту Юлиушу Жанену с просьбой помочь Норвиду. Жанен хотел заказать у Норвида иллюстрации к одной из своих книг, но план свой не осу­ ществил, встретив, вероятно, отказ Норвида. Ведь книжонка должна была называться „Трактат о маленьких счастьях"! В это время прекратилась переписка между Норви- дом и Трембицкой. Полное молчание Норвида не повлияло на доброжелательность счастливой пары. Позднейшие литературные высказывания Фаленьского о изгнаннике были полны уважения и признания. Супруги с благоговением хранили его письма. Их контакты с Норвидом были, вероятно, известны, т. к. Петр Хмелевски нашел в про­ изведениях Фаленьского влияние поэта. Действительно, Трембицка посылала Норви­ ду стихи Фаленьского, поэт давал последнему некоторые советы, которыми тот со­ всем не пользовался. Некоторое сходство их более поздных и неопубликованных про­ изведений можно объяснить общей для поэтов судьбой их поколения и общим для них мировоззрением. Вывод о том, как писала панна Трембицка Норвиду, можно сде­ лать из ее писем будущему мужу.

(14)

R É S U M É

M arie T rç b ic k a (1821— 1896), l’am ie du C yprien N orw id p e n d a n t de longs ans, a conservé ses le ttre s des an n ées 1846— 1857. Elles se posent, en p artie , su r sa co r­ respondance avec F élicien F ale n sk i (1854— 1859), plus ta rd son m ari. La fille du g én éral polonais fusillé d an s la n u it m ém orable du 29 au 30 n o v em b re du 1830 p a r les insurgés, elle h a b ita it to u jo u rs d an s son pays n a ta l S try h o v p rès de K obryn et puis, a p rè s la m o rt de sa m ère, avec son b ea u -p ère, général C harles T urno, son p e tit d em ifrè re G otard, d e v a it a r riv e r à V arsovie po u r p a rtic ip e r à l'in a u g u ra tio n du m o n u m en t a u x g é n é ra u x fidèles à l ’em p ereu r. Elle s’approcha alors de M arie des com tes N esselrode K alergis qui a p rè s la sép aratio n de son m a ri sé jo u rn a it chez son p ère dans la ca p ita le du R oyaum e de Pologne. En 1845 tous les d eux M aries am ies se so n t m ises en voyage en A llem agne et en Italie. M adem oiselle T rçb ick a é ta it la fem m e noble trè s aisée, avec bonne p are n tèle , alo rs on ne po u v ait pas la consi­ d é re r com m e „la dam e de com pagnie” de l’am ie qui disposait des aspanages de m il­ lions. En Ita lie to u te s les d eux to u riste s se sont rec o n tré es avec C yprien N orw id qui s’est am o u rach é av eu g lem en t de la jolie M arie K alergis. On ne p eu t pas r e ­ p ro ch e r à elle le d é fa u t du re to u r à l’égard du poète p au v re : ni m ariage, ni a u tre lien avec l ’a r tis te p a u v re n ’é ta it pas lu i accessible — elle ne possédait pas fo rtu n e propre. À B erlin les am ies se sont séparées, T rqbicka (qui se cassa le bras) est re to u rn é e à la m aison et de son S try h ô w te n a it u n e trè s vaste correspondance avec les siens e t les é tra n g ers. P a rm i les siens y p a rtic ip a it N orw id, l’écriv ain Edm ond Chojecki, les frè re s K om orow ski (l’a c te u r Joseph et le m usicien Ignace), e t fin a le ­ m en t son f u tu r m a ri, coinnu en é té du 18à4. Ses le tte rs à N orw id se sont égarées, les le ttre s de N orw id à elle tém oignent de la viv e am itié, toutefois rie n n’indique pas u n p lu s a rd e n t se n tim e n t e n tre eux. D’a u ta n t plus nous som m es su rp ris de la le ttre de d éc la ra tio n d ’am o u r du poète ém ig ra n t de l ’au to m n e du 1856, parce que m adem oiselle T rçb ick a é ta it déjà alors la fiancée de F aleéski. On peu t in te rp ré te r la décision de N orw id d iversem ent, p a r ex. avec la nostalgie de la perso n n e proche, avec le se n tim e n t de solitude, avec la fatigue de la d u re lu tte po u r la vie, m ais — a p rè s 12 an s de la sé p aratio n des anciens am is — il est difficile de croir en son a m o u r po u r la p erso n n e ap p elée seu lem en t „soeur”. C’é ta it le v if in té rê t de m ad e­ m oiselle T rqbicka po u r le so rt de N orw id à pro v o q u er im m éd iatem en t c e tte d é ­ claratio n d ’am our m al à propos. L eu r correspondance a v a it été rom pue lorsque F alenski e u t reç u de q u e lq u ’un de la F ra n ce la notice de la situation difficile de N orw id et l ’e u t com m uniquée à sa fiancée. A lors M arie a éc rit la le ttre avec la dem ande de l’aide e t du conseil po u r N orw id à sa vieille connaissance étran g ère, Ju le s Ja n in , ém in en t jo u rn a liste parisien. J a n in v o u lu t com m ander à N orw id les illu stra tio n s à son liv re , m ais il n ’a p as réa lisé ce p ro jet, a y a n t ren c o n tré sans doute le re fu s de la p a r t de N orw id. En effet le liv re t d ev a it ê tre in titu lé : T raité de p etits

bonheurs...! En ce te m p s-là de m êm e cessa l’échange des le ttre s e n tre N orw id et

T rqbicka qui a causé à l ’am i u n e déception, p e u t-ê tre plus de la n a tu re d ’am bition qu e d ’am o u r éro tiq u e. Le silence to ta l de N orw id à p a r tir de ce jo u r-là n ’a pas exercé au c u n e influ en ce n ég a tiv e su r la b ienveillance du couple h eu re u x po u r lui. Les diverses re m a rq u e s litté ra ire s de F alen sk i co n c ern an t l ’exilé é ta ie n t to u jo u rs pleines de resp e ct et d ’estim ation. Tous les d eux o n t gardé ses le ttre s pieusem ent. Les contacts é ta ie n t sans doute connus p arc e que P ie rre Chm ielow ski, p a r exem ple, cro y a it d’avoir tro u v é des influences de N orw id dans les oeuvres de F alenski. En e f­ fet T rç b ic k a en v o y ait les oeuvres de F ale n sk i à N orw id, e t ce lui-ci d o n n ait à lui

(15)

80 M a rła G rz ę d z łe ls k a

quelques conseils, mais Falenski n’en profitait point. Au contraire, on peut con­ stater quelques ressemblances de leur poésie, d’autant plus intéressantes qu’elles paraissaient dans les oeuvres postérieures et non publiées, donc conditionnées par l’attitude générale des auteurs et le destin commun de leur génération. Et la m a­ nière dont m-lle Trçbicka écrivait à Norwid on doit la déduire indirectement de ses lettres à son futur mari qui se sont conservées.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Składkowskiemu udało się prze- dostać do Syrii, gdzie – dzięki poparciu udzielonemu przez prezydenta Władysła- wa Raczkiewicza – powierzono mu na kil- ka miesięcy

Simulated contact solutions with lateral creepage (1st row: stress distributions along the longitudinal centerline; 2nd row: stress distributions within the contact patch (color

capaciteitsverhoging betek~nt. Door het installeren van reaktor baskets wordt de invloed van deze verstopping kleiner. De capaciteit van een bestaande Clausplant kan

rzą wcale pływek, lecz rozmnażają się tylko płciowo przez sprzężenie i t. Jakkolw iek wodorosty stanowią bardzo naturalną grupę tworów organicznych, trudno

FUNERARY COMPLEX OF AMIR KEBIR QURQUMAS, 1998..

Małgorzata Daszkiewicz, Henryk Meyza, Gerwulf Schneider

C HEMICAL AND MINERALOGICAL COMPOSITION AND SOME TECHNOLOGICAL PARAMETERS OF MEDIUM - COARSE WARE FROM T ELL R AD S HAQRAH. Małgorzata Daszkiewicz and Ewa

Editorial Advisory Board Jean Charles Balty Charles Bonnet Giorgio Bucellatti Stan Hendrickx