• Nie Znaleziono Wyników

Problematyka form kompozycyjnych w sztuce pisarskiej Żeromskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Problematyka form kompozycyjnych w sztuce pisarskiej Żeromskiego"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Artur Hutnikiewicz

Problematyka form kompozycyjnych

w sztuce pisarskiej Żeromskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/1, 163-183

(2)

ARTUR HUTNIKIEWICZ

PROBLEM ATYKA FORM KOMPOZYCYJNYCH W SZTUCE PISARSK IEJ ŻEROMSKIEGO

1

P ojaw ien ie się Ż erom skiego w p iśm ienn ictw ie polsk im stało się ew en e­ m entem od pierw szej ch w ili. Siła i n iezw yk łość tej n ie znanej dotąd św iatu literack iem u ind yw id ualn ości pisarskiej b y ły tak bezsporne, że zgoda panow ała w tej k w estii n iem al pow szechna — k rytyk ów , pisarzy i czy­ teln ik ów . N ajdobitniej i poniekąd au torytatyw n ie w yraziła tę pow szechną opinię Eliza O rzeszkowa, gdy w liście do Jana K arłow icza, przepraszając go za opóźnienie zw rotu pożyczonych jej opowiadań Żerom skiego, pisała z entuzjazm em :

Są w tej książce rzeczy nie tylko piękne, ale w prost przepyszne, jest nie tylko talent, ale m iejscam i prawdziwe m istrzostw o pióra. Wdzięczną jestem Panu za możność poznania tej pierwszorzędnej zdolności p isa rsk ie j1.

Jed n om yślność w uznaniu dla św ietności zjaw iska n ie przeszkodziła przecież w ysu n ięciu już w ów czas w obec sztuki tego pisarza dość istotn ych zastrzeżeń. D o ty c zy ły klim atu, atm osfery, postaw y w ob ec św iata, tego sw oistego w id zen ia i odczuw ania rzeczy, które stan ow iły w tej tw órczości n ajw ięk szą nowość. W śród spraw kontrow ersyjn ych problem y kom pozycji p rzyciągn ęły od początku szczególniejszą uw agę, w ysu w a ją c się — w m ia­ rę rozw oju sztuki pisarskiej Żerom skiego i pojaw iania się utw orów w za m yśle sw y m i zakroju coraz bardziej am bitnych — na p ierw szy plan, jako zagadnienie, którego niepodobna było w ym inąć, które u staw iczn ie niepokoiło i dom agało się w ytłu m aczen ia. T en św ietn y pisarz, n iezrów ­ n any sty lista i w ielk i, w sp an iały talen t liryczny, zdaw ał się jak gdyby ab solu tn ie n ie rozum ieć i nie uznaw ać zasad i konieczności kom pozycji literack iej. B y ło oczy w iste dla w szystkich , że autor P op io łó w kom ponuje inaczej. A le w w y jaśn ien iu tej spraw y głosy i opinie k ry ty k ó w i h istory­

(3)

k ów literatury jed n om y śln e n ie b yły . D la jed n ych Ż erom ski kom ponow ał sw e u tw ory ew id en tn ie źle, dla in n y ch ty lk o odm iennie, sw oiście, in d y ­ w idualnie, jakby na w ła sn e potrzeby i cele stw arzał odrębny ty p i ga­ tunek kom p ozycji pisarskiej.

R ecenzent „P rzeglądu P o w szech n ego ”, ks. Jan P a w elsk i, om aw iając

U t w o r y p o w ie śc io w e i przyznając ich autorow i w ysok ie rozum ienie życia

i sztuki, su btelność w odtw arzaniu piękna natury, ta len t re flek sy jn y i analityczną u m iejętn ość ch w y ta n ia w iotk ich i p rzelotnych odruchów p sych iczn ych , podkreślał jed n ocześn ie w ielk ie zaniedbanie spraw kom po­ zycji. U zasadniał to sw o je sp ostrzeżen ie k ry ty czn e przykładem opow ieści O żołn ierzu tułaczu, której część pierw sza, jako opis n ie w ą tp liw ie udatna, rozsadza w istocie kom p ozycję całości. A utora poch łon ęły szczegóły, dał się im bez reszty zagarnąć, n ie zw ażając na konieczność racjonalnego w yw a żen ia proporcji d zieła 2.

Z astrzeżenia tego rodzaju m nożyć się w yd atn ie poczęły, w m iarę jak rosnący w zn aczen ie autor od m in iatur literack ich śm iało przechodził do coraz bardziej ro zleg łych struk tu r form alnych. Tak się w ydaw ało, jakby pisarz w h re w przestrogom i pouczeniom k ry ty k ó w i recen zen tów w ciąż nie potrafił su bstan cji treściow ej dzieła zorganizow ać u m iejętn ie w spoistą jedność. N ie p otrafił, n ie chciał lub n ie p rzyw ią zyw ał do tego szczególnej w agi.

Jako technik artystyczny — pisał Teodor Jeske-C hoiński na m arginesie

Ludzi bezdom nych — n ie panuje Żerom ski dotąd nad form ą powieściową, co

nie powinno nikogo zadziwić. B ezdom n i ludzie [!] bowiem są jego pierwszą w iększą kompozycją. Inaczej buduje się nowelę, a inaczej p o w ie ść 3.

A le lata n astęp n e i p óźn iejsze d zieła nic w ty m zakresie n ie zm ieniły. „Brak ześrodkow ania s ię ”, brak um iaru, p ersp ek tyw y, anarchia, rzeczy m ało w ażne na p ierw szym planie, ch arak tery w ew n ętrzn ie sam e w sobie skłócone i rozbite na izolow an e a k ty p sych iczn e — oto tylk o n iektóre z rejestru grzechów , jaki pod w rażen iem P o p io łó w zesta w ił W ilhelm F eld ­ m an 4. P od trzym ali te zarzu ty w szy sc y nieom al k ryty cy pisarza.

Autor Bezdom nych źle buduje sw oje powieści — takie jest zdanie ogółu — pisał Tadeusz Gałecki (Andrzej Strug) w jednym z pierwszych syntetycznych studiów o Żeromskim — [...] buduje je niepraktycznie. Jest zaw iłym w prze­ prowadzaniu głównej m yśli, często gubi, a raczej przerywa wątek, umieszcza

2 Zob. J. P a w e l s k i , rec. U tw o r ó w pow ieściow ych w: „Przegląd Pow szechny” 1899, t. 62, s. 422 n.

3 T. J e s k e - C h o i ń s k i , rec. Ludzi bezdomnych w: „Kurier W arszawski” 1900, nr 47.

4 Por. W. F e l d m a n , O tw órczości Stanisława W yspiańskiego i Stefana Ż e ­

(4)

P R O B L E M A T Y K A FO RM K O M P O Z Y C Y JN Y C H ... 165 całe epizody i długie opisy niczym nie związane z osnową opowiadania i męczy czytelnika, zmuszając go do odszukiwania głównej idei wśród tysiąca szczegółów.

Promień i Bezdomni pod względem form y to już nie powieść — to rodzaj

bezładnych pamiętników, pisanych przez kogoś w yłącznie dla siebie sa m eg o 5. N ajgorętsze w ty m w zględ zie zastrzeżenia obudziły Popioły, „to k a le­ k ie d zieło n iew ym ow n ego g e n i u s z u ” — jak je ok reślił spraw ozdaw ca „C him ery” — geniusza, którego

t a , l e n t cały jest ź l e n a s t a w i o n y i chroma na swych przeciągniętych lub niedociągniętych strunach i na tych, które mało kto rozumie, i na tych, bardzo nieraz prostych i zasadniczych, których w sobie znaleźć nie m o ż e 6. Ten p rzedziw ny gen iusz nie potrafi nauczyć się pisania pow ieści, w y ­ kazuje absolutną niem oc naśladow czą, poniew aż rąbanie dróg w łasn ych przychodzi m u o w ie le łatw iej n iż żm udne term in ow an ie w szkole pisa­ rzy. P ow sta je w rezu ltacie tw ór chaotyczny, w k tórym w yraża autor i przedstaw ia w szystko, co przeżył, opłacając tę całkow itość w yp o w ied ze­ nia totaln ym zn iszczen iem i destrukcją w iązań budow y.

I tak już do końca tej tw órczości. Zupełna nieom al elim in acja in te­ lek tu na rzecz żyw io łu uczuciow ego, niczym n ie u spraw ied liw ion e d ow ol­ ności, doskonałe fragm en ty przy całk ow itym praw ie zlek cew ażen iu logiki w ew n ętrzn ej dzieła, jakieś n iep ojęte w sw y m n ieum otyw ow an iu sploty przypadków , ucieczki, rozstania, k rym inalne aw antury. I w szy stk o to bardzo często w jednej pow ieści, w tym skoncentrow aniu dow olności i licen cji pisarskich trudne istotn ie do aprobaty 7.

A oto Uroda życia. P ięk n e i w strząsające karty, a le —

częściej niestety, szczególniej w drugim tom ie spisuje autor regestrowo w szyst­ ko, co m u zmęczona m yśl podsunie, i snują się anegdoty bez końca, zaprawione oryginalną, ale nie zawsze piękną frazeologią, naszpikow ane m ateriałem słow - niczym nie zawsze szczęśliwie w ynalezionym 8.

W iększy tu zam ęt kom pozycji niż w Popiołach i D ziejach grzechu. K rytyk a now sza i historiografia literacka podtrzym ała na ogół w szy st­ k ie te obiekcje.

Fabuły takich powieści, jak Dzieje grzechu, Ludzie bezdomni, są albo szare i sym plistyczne, albo zupełnie roztrzęsione [...].

Wady Ew y ukrył autor po kątach powieści, raczej aby się zabezpieczyć przeciw ew entualnym zarzutom nieprawdopodobieństwa, niż aby uzupełnić cało­ kształt charakteru [...]. Cały m onolog w ew nętrzny Ewy jest sfałszowany, sfał­ 5 T. G a ł e c k i , Stefan Żeromski. C h arakterystyki literackie. Lw ów 1902, s. 6,10. e W ł a s t [M. K o m o r n i c k a ] , rec. Popiołów w: „Chimera’* 1905, t. 9, s. 344n.

1 Por. T. S o b o l e w s k i , rec. Dziejów grzechu w: „Ateneum P olsk ie” 1908,

t. 1, nr 3.

8 A. M a z a n o w s k i , Pogłosy Młodej Polski w powieści. „Przegląd Pow szech­ n y” 1917, t. 135, s. 101.

(5)

szowane są stopień i jakość jej uświadom ień, sfałszowane jest w ięc znaczenie społeczne jej duszy i znaczenie jej losów w biegu świata.

To I r z y k o w sk i9.

[Nie ma] ani jednej pow ieści Żerom skiego, gdzie od początku do końca m ielibyśm y poczucie, że akcja logicznie i konsekwentnie idzie w jednym kie­ runku, że nie m ogłoby się nic stać inaczej, niż się stało 10.

I jak w zew n ętrzn ym , m a terialn ym biegu w ydarzeń, tak i w p ery p e­ tiach w e w n ętrzn y ch darm o by tu szukać ow ej żelaznej k on sek w en cji i w y n ik liw o ści w zajem n ej fa k tó w psych ologiczn ych , która w yd a je się gw arantem p raw d y lud zk iej osobow ości. Tragedie, dram aty, k atastrofy, szczęście i n ieszczęście zjaw iają się n ie w w y n ik u spraw dzalnych i oczy­ w isty c h determ in ant, lecz jak gd y b y irracjonalnych kaprysów losu. W y­ starczy „porów nać p rzygotow an ie do m iłości w Rodzinie Połanieckich lu b w M adam e B o v a r y z zu p ełn ym jego brakiem w N aw racan iu Judasza lu b U rodzie życ ia, żeby całą różnicę m ięd zy Ż erom skim a tam tym i pisa­ rzam i zrozu m ieć” и .

K ry ty k znakom ity, jed en z n ajsu b teln iejszych , a w ielb iciel Ż erom ­ skiego, W acław B orow y, rozpatrując „po latach ” dzieło pisarza, p rzy­ p om inał zn am ien n e jego lo sy w śród cudzoziem ców . O kazuje się m ianow i­ cie, że dzieło to w śród obcych n ig d y n ie potrafiło obudzić siln iejszego i trw alszego zaciekaw ienia. Ta w strzem ięźliw o ść i rezerw a n ie p ły n ęły z jak iejś obcości atm osfery, z osob liw ości problem ów , z ow ej tylek roć z naciskiem , a bezp od staw n ie podkreślanej polskości tego dzieła, która czynić je rzekom o m iała dla czy teln ik ó w n iepolskich h erm etyczn ie zam kniętym . B orow y słu szn ie podkreślał:

w artości poetyckie nie znają południa i północy, a najbardziej wschodni pisarze, jak dobrze w iem y, mają entuzjastów na Z achod zie12.

P rzesłank i i m o ty w y w strzem ięźliw o ści tk w iły w faktach form alnych, w ty m w ła śn ie w e w n ętrzn y m nieskoordyn ow an iu, które Joseph Conrad n azyw ał „dzikim krajobrazem ” i k tóre go skłaniało do zniechęcania sw y ch an gielsk ich p rzyjaciół, k ie d y zam ierzali przekładać D zieje grzechu i P o p i o ły .

W tym rozległym dorobku — pisał o dziele Żeromskiego znakomity polo­ nista francuski Henri Grappin — jest całe m nóstwo stronic zachwycających. Niejedna każe m yśleć o czymś w rodzaju geniuszu. A le całość pozostawia [...]

9 K. I r z y k o w s k i , Czyn i słowo. Glosy sceptyka. Lwów 1913, s. 323, 334—345. 10 I. D r o z d o w i c z - J u r g i e l e w i c z o w a , Technika powieści Żeromskiego. W arszawa 1929, s. 35.

11 Ibidem, s. 37.

(6)

P R O B L E M A T Y K A FO R M K O M P O Z Y C Y JN Y C H ... 167

jakieś w rażenie zmieszane, jakiś niepokój. Czujemy siłę, która nie zdołała się w pełni w yrazić i nie znalazła sw ojej rów n o w a g i13.

I już całk iem jednoznacznie, b ez k urtu azyjn ych eu fem izm ów określi istotę rzeczy polonista b elgijski Claude B ackvis. K onstrukcja p ow ieści Ż erom skiego „jest m ętna i najzupełniej arbitralna, fak ty m ają m iejsce po to jedyn ie, by dać autorow i sposobność w yp ow ied zenia się lub w y ­ zyskania osob istych w spom nień [...]” i4. B orow y ty m obiekcjom przy­ znaw ał rację. „K onstrukcja jego utw orów — pisał o Żerom skim — była zaw sze ich najsłabszą stroną”. „W ydaje się nieraz, jakby w Żerom skim działała in styn k tow o ataw istyczn a staroszlachecka n iech ęć do rzem io­ sła [...]” 15, która rujnow ała architekturę w szy stk ich jego obszerniejszych struktur form alnych. B orow y przytaczał jako przykład niem al k lasyczn y

W iern ą rzek ę , p ow ieść uchodzącą p ow szechnie za w ręcz znakom itą

w sw ym kom p ozycyjnym ukształtow aniu, a która przecież, choć tak bliska doskonałości, w sk u tek p sychologicznych n iekon sek w encji fataln ie „w sam ym niejako k ręgosłupie została zw ich n ięta” 16.

W k ilk u pracach ogłoszonych po w ojn ie dzieło pisarza poddane po­ n ow n ie szczegółow ym oględzinom spotkało się z w erd yktem jeszcze bar­ dziej stan ow czym i k a te g o r y c z n y m 17. Ten znakom ity skądinąd pisarz zdaje się być istotn ie bardzo n iefortun n ym architektem sw oich utw orów . J eśli jakaś p ow ieść składa się z dwóch tom ów , to m ożem y być pew ni, że tom p ierw szy b ędzie w zględ n ie udały, drugi praw ie zaw sze chybiony. Jako organizacja pisarska w yb itn ie w spom nieniow a, zw y k ł b ył Ż e­ rom ski pisać w istocie n ajczęściej o tym , co sam p rzeżył i doznał, a że z sam ych ty ch doznań niepodobna b yło skonstruow ać całej p ow ieści, d opełn iał te niedobory m ateriałem zapożyczonym , którego jednak nigd y na ogół n ie potrafił u gnieść i urobić w produkt całkow icie i bez u jem ­ n ych n astęp stw zdatny do spożycia. Bez jakiejś szczególniejszej literac­ kiej obróbki, niem al m echanicznie, w ciela ł w obręb sw oich artystyczn ych konstrukcji rozważania socjologiczne, ideologiczne ekskursy, dokum enty historyczne, rozsadzając od w n ętrza organiczność i spoistość budow y. B agatelizow ał nagm innie zw iązki m otyw acyjn e. Ilekroć Żerom ski nie w ie, jak w ybrnąć z sytu acji albo jak połączyć czy też rozłączyć bohaterów , w sadza ich do pow ozu lub do pociągu i każe jechać. T oteż jego b

ohate-u „La Pologne” z 15 X 1925. Cyt. za: B o r o w y , op. cit.

** C. B a c k v i s , Myśli cudzoziemca o Żeromskim. „Przegląd W spółczesny” 1936, nr 9, s. 31.

15 B o r o w y , op. cit., s. 130, 156. te Ibidem, s. 145.

17 Zob. A. H u t n i к i e w i с z: 1) Forma m oty w ac yjn a w kom pozycji po­

wieśc i Żeromskiego. „Sprawozdania Towarzystwa Naukowego w Toruniu” 1951,

(7)

row ie u staw iczn ie podróżują b ez w id oczn ego powodu. L udzie będący w p erm anentnym ruchu m uszą się oczy w iście m ijać i spotykać, a stąd n ieoczekiw an e rozstania i spotkania, niespodzianki, zaskoczenia, które u łatw iają o cz y w iście robotę pisarza, a le n ie potrzeba w yjaśn iać, jak bardzo są z n atu ry rzeczy literack o w ątp liw e.

P rzytoczone p rzykładow o osądy dają m iarę k rytycyzm u , z jakim się sp oty k a ły — i sp otykają aż po ostatn ie czasy — k om p ozycyjn e uzdol­ n ien ia tw ó rcy P opiołów . P od k reślając trw ałość ow ych zastrzeżeń n ie­ podobna jed n ocześn ie p rzeoczyć, że p araleln ie do o w y ch g łosów k ry tycz­ n y ch od p ierw szego w ystąp ien ia to w a r zy szy ły tej tw órczości opinie cał­ k ow icie odm ienne, u siłu jące n iejak o poczynania Żerom skiego u spraw ie­ dliw ić. G łów ny w ątek obrony sprow adzał się do m otyw ow an ia pozor­ n ych u ch ybień k om p ozycyjn ych sw oistą koniecznością w ew n ętrzn ą, w y ­ nikającą z ab solu tn ie n ow ej i orygin alnej ind yw id ualn ości tego dzieła, k tó re ze w zg lęd u na sw ą organiczną odm ienność dom agało się stan ow ­ czego odrzucenia zb an alizow anych rzekom o i n ie przydatnych konw encji k on stru k cyjn ych . Ze szczególn ym upodobaniem podkreślano zw łaszcza nastrojow ość, liryczność, jako ry s d om inu jący dzieł Ż erom skiego i się ­ gając po an alogię w dziedzinę m u zyk i, dopatryw ano się w ow ej n astrojo- w o ści gen eraln ej zasady oraz zw ornika kom pozycyjnego, k tóry luźne i pozornie n iesp oiste m o ty w y w ią że przecież w jeden a rty styczn y orga­ nizm . Żerom ski rozbija p ow ieść na szereg obrazów „pozornie n ieza leż­ nych, które łączą się ze sobą n ie zew n ętrzn y m zetknięciem , ale u k rytym i w ęzłam i idealnej h arm on ii” 1S. K ażde jego d zieło to poniekąd n iezw y k le w yra fin o w a n y w sw ej form alnej struk tu rze „utw ór m u zyczn y ”.

Jeśli zw ykłą powieść można by przyrównać do kompozycji muzycznej ode­ granej na jednym instrum encie, to Żeromski nadał swym powieściom układ orkiestrowy, każdem u nastrojow i dał sam odzielne, a jednoczesne z innym i brzm ienie 19.

W yk ryw an ie rzek om ych an alogii m u zyczn ych i porów n yw an ie kom ­ p ozycji pisarskich Ż erom skiego do form m u zyczn ych stało się w yjątk ow o u lu b ion ym i n ieom al p otocznym ch w y te m interp retacyjnym k rytyk i apro­ bującej.

Pragniem y — pisał S tan isław Brzozowski — aby autor opowiadał, tj. klasy­ fikow ał, porządkował, w skazyw ał i podpisyw ał, on zaś w yklina, wyczarow uje z każdej duszy, z każdego uczucia ich najistotniejszą m uzykę i układa sw oje przedziwne sym fonie. Chcem y stać na zewnątrz postaci i słuchać, chcemy, by nam w yjaśniono znaczenie tego, co w idzim y i słyszym y, a tu poddać się wprost potrzeba, przejść przez całą gam ę wzruszeń, zostać sam na sam z dziełem i jego

18 J. S t e n , Dusze współczesne. Lw ów 1902, s. 9. 19 Ibidem, s. 10.

(8)

P R O B L E M A T Y K A FO RM K O M P O Z Y C Y JN Y C H ... 169 zasadnicza treścią. To jest bowiem w łaściw ością Żeromskiego, że obcuje się z jego dziełami bezpośrednio i wew nętrznie, jak z muzyką, lub nie zna się ich w cale 20.

N a im p resyjny i im prow izacyjny charakter tw órczości Żerom skiego zw racał też u w agę A ntoni Potocki, k iedy analizując L u d zi b ezdom n ych ak cen tow ał dobitnie w yjątk ow ość artystyczną pow ieści. „Jest to utw ór pisany nie w ed łu g zw yczajn ej prozy pow ieściow ej, narracyjnej. J est to im prow izacja obrazów przeplatana w ezbraniam i d uszy”, jest to pow ieść nastrojow a, w której „punktem osiow ym kom pozycji jest nie kolej i roz­ w ój w ypadków , lecz nastrój u czuciow y a rty sty ” 21.

P otocki też jed en z p ierw szych u siłow ał określić f iliac je literack ie tej m etody kom ponow ania i zw iązać ją z analogicznym i jakoby zjaw iskam i pisarskim i na Zachodzie i w P olsce, w sk azyw ał na praktykę G oncourtów, M aeterlincka, Ibsena, Hamsuna, Strindberga i P rzybyszew sk iego.

Ta k rytyk a aprobująca polem izow ała przede w szystk im z zarzutem generalnym , jaki Żerom skiem u stawiano: bezładu i n iew yd oln ości kom ­ p ozycyjnej.

To nie jest zła kompozycja, jak mniemają niektórzy — pisał Ignacy Ma­ tuszew ski w swoim obszernym studium o Popiołach — to tylko odmienna forma kompozycji, przystosowana do specjalnych warunków tw órczości22

I zu p ełn ie podobnie staw iał zagadnienie w p olem ice z F eldm anem Tadeusz P in i. K om pozycja p ow ieści Żerom skiego, pozornie zła, jest w istocie ty lk o n iezw yk ła. Jej „uryw kow ość je st n ieodzow nym w yn ik iem organizacji tw órczej pisarza, m etodą jedyn ie dla niego dobrą, bo odpow ia­ dającą w łaściw ościom jego ta len tu ” 23. Żerom ski „w ytw orzył now ą, w ła ­ sną form ę, w której p ierw iastk i opisow e zla ły się w organiczną całość z u czuciow ym i, liry czn y m i” 24. L iryzm jest rozstrzygającym czynnikiem sztuk i tego pisarza, on d eterm inuje układ i organizację całości. P opioły „to n ie płynąca rów no i pow ażnie epopeja, lecz burzliw a sym fonia, pełna w strząsających rozdźw ięków , k tóre autor gw ałtem n iem al spaja w harm o­ n ijne akordy” 25.

W śród głosów biorących w obronę Ż erom skiego praw d ziw ym zasko­ czen iem stało się w ystąp ien ie Irzykow skiego, który om aw iając W a lk ę

20 S. B r z o z o w s k i , O Stefanie Żerom skim. Warszawa 1905.

21 A. P o t o c k i , Szkice i w rażenia literackie. Lw ów 1903, s. 246, 249.

22 I. M a t u s z e w s k i , Studia o Żerom skim t W yspiańskim. Warszawa b.r., s. 36. 23 T. P i n i , W. Feldman: O twórczości Stanisława Wyspiańskiego i Stefana Ż e ­ romskiego. „Pamiętnik L iteracki” 1904, s. 718.

24 M a t u s z e w s k i , op. cit., s. 21. 26 Ibidem, s. 35.

(9)

z sza ta n e m dokon yw ał n ieoczek iw an ego zw rotu w sw oim dotąd p ełn y m

zasadniczych zastrzeżeń stan ow isku .

[Kto] raz poznał i ocenił Żeromskiego jako fenom en poetycki — pisał autor

Pału by — nie m oże już m ówić o udaniu się lub nieudaniu poszczególnych

utworów. Rodzaj pow ieści taki, jaki uprawia Żeromski, osobliw ie nadaje się do tego, by on się w niej w yraził, bo też on i tę form ę dla siebie przystosował. M ówiono nieraz o w adliw ej kom pozycji jego poszczególnych powieści. Zarzut ten okazuje się dziw nie szkolarskim; może go stawiać chyba cudzoziemiec, czytający jedną książkę tego autora, ale nie Polak, znający całą jego tw ór­ czość 26.

W najnow szej k ry ty ce i h istoriografii literackiej p ojaw ił się n ow y argum ent, m ający uzasadnić o stateczn ie i poza w szelk ą dyskusją praw o pisarza do k om p ozycyjnej sw obody i w yn alazczości. P olem izując z k siąż­ ką Ż e r o m s k i i n a tu ralizm , w której podkreślono d estruk cyjn y dla kom ­ p ozycji p ow ieściow ych pisarza p rzerost m ateriałów dokum entarnych i p u b licystyczn y ch , S ta n isła w E ile p rzyw ołał przykład praktyki literac­ kiej Tomasza M anna i R om ain R ollanda, u których d ysk u sje zajm ują „ w iele m iejsca” 27.

N ow a ta argum entacja w obronie pozycji autora L u d z i b e zd o m n ych jeszcze w yraźn iej w ystą p iła w spraw ozdaniu Sam uela Sandlera z książki o S tefan ie Ż e r o m s k im . K ry ty k p ostaw ił spraw ę bardzo zasadniczo, za­ rzucając w yw od om m on ografisty n iesłuszn ą postaw ę m etodologiczną, „stosow anie k ryterió w i m iar w ła ściw y c h ty lk o dla w ery sty czn ej po­ w ieści epickiej X IX w iek u . Za m ało zw racam y uw agi — cy tu jem y dalej Sandlera — na różnicow anie się i odm ienność ty p ów pow ieści i w ogóle na ew olu cję prozy. O cenia się ją często w ed łu g k ryteriów i m iar do niej nie p rzystających A le k o n sek w en tn y m „n egliżow an iem rozm aitego typ u k onw en cji, sym b olik i, w ielk iej m etafory itp. można przekreślić całą w ielk ą literaturę X X w iek u ” 28.

To ostatn ie ostrzeżen ie jest szczeg óln ie znam ienne, bo zaw iera się w nim im p licite próba przyporządkow ania Żerom skiego do rzędu w ie l­ kich now atorów prozy d w u d ziestow ieczn ej. B ez ogródek i bez niedo­ m ów ień u czyn ił to ostateczn ie w roku ju b ileu szow ym Jan Z ygm unt J a ­ kubowski:

Krytyka w ytyk ała [Żeromskiemu] często „luźność” struktury powieściow ej, liczne dygresje, nadmiar liryzm u. Pow tarzała niejednokrotnie zarzuty na tem at „złej kom pozycji”. Było to w istocie nieporozum ienie. Stefan Żeromski

zàpo-26 К. I r z y k o w s k i , Trylogia Żeromskiego. „Kurier Lw ow ski” 1920, nr 158. 27 S. E i l e , K r z y w d a Żeromskiego. „Życie Literackie” 1957, nr 44. Por. też A. H u t n i k i e w i c z , Żerom ski „p o k r z y w d z o n y ”? „Życie Literackie” 1957, nr 51/52.

(10)

P R O B L E M A T Y K A FO R M K O M P O Z Y C Y JN Y C H ... 171

wiada bowiem w dziejach polskiej powieści nowe tendencje, które w ystąpiły również w rozwoju powieści europejskiej. Można je ukazać na przykładzie francuskim, obserwując drogę ewolucji powieści od Balzaka poprzez Gustawa Flauberta, André Gide’a i Marcelego Prousta do Camusa. Była to droga od tradycji powieści realistycznej, utrwalonej w ielkim i dziełami Balzaka i Sten- dhala, do powieści nowoczesnej, która rozbiła tradycyjne kształty powieści dziew iętnastow iecznej i stała się jakby traktatem psychologicznym i filozo- ficzno-m oralnym o luźnej k on stru k cji29.

Tak w ięc spór trw a. U kazują się aż po ostatnie czasy publikacje k ry­ tyczn e, zajm ujące w in teresu jącym nas przedm iocie diam etralnie prze­ ciw n e stanow iska. N iefortu n n y architekt w łasn ych u tw orów — czy n o­ w ator, prekursor? Z agadnienie jest w ięc otw arte i w arto się pokusić, aby je rozstrzygnąć. S taw iam y zatem tezę, że w iązanie Żerom skiego z now a­ torskim i tend en cjam i form alno-kon stru k cyjn ym i w p ow ieściop isarstw ie w sp ółczesn ym i p rzyp isyw an ie m u w ty m zakresie św iadom ego w sp ó ł­ u czestn ictw a jest nieporozum ieniem m erytorycznym i zabiegiem m eto­ dologicznie chybionym . A le teza tego rodzaju domaga się choćby próby udow odnienia.

2

P ierw sza sprawa, która m usi tu być jasno postaw iona, to k w estia, czy istn ien ie p ew n ych ok reślon ych tend en cji form alnych w literaturze danej epoki m oże być uznane sam o w sobie za w ystarczającą rację do zw iąza­ nia czyjejś tw órczości z ow ym i inklinacjam i i skłonnościam i czasu na podstaw ie p ow ierzch ow n ych jed yn ie i pozornych zbieżności. W k w estii tej odpow iedź m oże być tylk o jedna: nie ma jakichś bezw zględ nych i ab solu tn ych determ inant, które by określały stanow czo sztukę artysty. Pisarz m oże być u le g ły w ob ec żądań i propozycji sw ojego czasu, a le nie m usi. Jest su w eren n y i w oln y. N a tej w łaśn ie zasadzie całkow itej w o l­ ności m ogły w dobie Prousta i Joy ce’a pow stać Saga rodu F o rs y tó w G alsw orth y’ego i Noce i dnie D ąbrow skiej, w dobie Eliota i poetyki Paula V aléry, aw angardy i nadrealistów — K w i a t y polskie T uw im a. W e w szystk ich tych wypadkach, a przykłady m ożna by obficie pom nożyć, tw órcy ow ych d zieł p osłu żyli się form ą literacką ew id en tn ie „n iew sp ół- czesn ą”, k onw encjonalną, bądź zgoła od d ziesięcioleci już „m artw ą” , osiągając efek ty literack ie o w ysok iej artystyczn ej w artości. Jeśli w d zie­ jach literatu ry działa jak ieś praw o determ inizm u, to w p ły w ó w tego prawa szukać by należało raczej w sferze problem atyki i ideologii, oo jest zupełnie zrozum iałe, jeśli sobie u przytom nim y fakt niezaprzeczalny,

я J. Z. J a k u b o w s k i , Żeromski — pisarz ż y w y . „Polonistyka” 1964, nr 1, s. 10

(11)

że literatura je st zaw sze w jakim ś sen sie spotęgow aną św iadom ością sw ojej epoki. W m in im alnym natom iast stopniu zdaje się d otyczyć ów d eterm in izm sp raw y w sztuce n ajistotn iejszej, która rozstrzyga w osta­ teczn ej in stan cji o form acie u tw oru w skali wartości: jego artystyczn ej organizacji. Ta je st spraw ą n iczym n ie przesądzonego w yboru, je st za­ sługą artysty, k tóry f la t u bi vu lt.

Dzieje literatury, oglądane przez kolektyw istyczne okulary historii, są całkowicie apragm atyczne. Środowisko, rasa, stopień kultury i ośw iaty, m o­ m ent dziejow y i tym podobne przez p ozytyw istów w ielbione determ inistyczne

»czynniki« rozstrzygają o p o s p ó l n y c h i p o s p o l i t y c h cechach dzieła, charakteryzują najw iększego geniusza na równi z ostatnim grafomanem N ie mają natom iast w pływ u na to, co w dziele najważniejsze: na jego wartość artystyczną. Ta zależy tylko od jednostki twórczej, jest jej niezaprzeczoną w łasnością i zdobyczą, w żaden zw iązek przyczynowy ani też w jakąkolwiek konstrukcję historyczną ująć się nie d a 30.

Sprawa druga, którą trzeba jasno postaw ić: n ie ma now atorstw a n ie­ św iadom ego. N ow atorstw o jest św iad om ym poszukiw aniem . W ynika z po­ czucia n iew ystarczaln ości środków 1, k tóre pisarz zastaje, przynosi sa ty s­ fak cję zw y cięsk ieg o opanow ania trudności poprzez od nalezien ie form y, której się szukało. Jest zaw sze, z n atu ry rzeczy, działaniem zam ierzonym i n ak ierow an ym na w yra źn ie zd efin iow an y i określony cel. K to b y sądził inaczej, upodabniałby literatu rę do szam aństw a i m agii, p rzyw ołu jąc dem oniczne siły, k ieru jące jakoby piórem pisarza poza racjonalną k on ­ trolą. Toteż R om ain Rolland, na k tórego p ow ołują się apologeci Ż erom ­ sk iego i którego tw órczość p ow ieściow a leży poniekąd na lin ii ew o lu ­ cyjn ej p rozy d w u d ziestow ieczn ej, na d łu go przed napisaniem sw oich dzieł n a jgło śn iejszych m iał ju ż w ypracow aną, z inspiracji sym b olistów , W a­ gnera i B au d elaire’o w sk iej „korespondencji sztu k ” się w yw odzącą, w ła ­ sną koncepcję now ej form y pisarskiej, p ow ieści m uzycznej, poem atu m u zyczn ego 3i. M arcel P rou st p o św ięcił ostatecznej redakcji sw ego dzieła sied em n aście lat, szu k ając ow ej form y n ieodw ołaln ej, która m iała mu p osłu żyć do w yrażen ia n ow ej, rew o lu cyjn ej koncepcji czasu i do ek sp lo­ racji n ajtajn iejszych p okładów p sych ik i lud zk iej w zakresie n igd y dotąd przez literatu rę n ie osiąganym . Joyce na dw adzieścia la t przed op u b li­ k ow an iem Ulissesa ma ju ż niem al gotow e, całkow icie przem yślane i u jęte w racjon aln y w y w ó d estety cz n e credo. O w e dw adzieścia la t w y p ełn io n e są w ery fik o w a n iem teorii: w szy stk ie napisane w tym ok resie u tw ory są

30 E. K u c h a r s k i , Teoria literatury a m eto da badań literackich. W: Księga

r eferatów Zjazdu Naukow ego imienia Ignacego Krasickiego. L w ów 1936, s. 335—336.

31 Z. K a r c z e w s k a - M a r k i e w i c z , S truktura „Jana K r z y s z to fa ”. Wro­ cław 1963, s. 20 n.

(12)

P R O B L E M A T Y K A FO R M K O M P O Z Y C Y JN Y C H ... 173 przygotow aniem , są to „prolegom ena do arcydzieła”, które m iało być ostateczną i już w p ełn i doskonałą realizacją teoretycznej k o n c e p c ji32. Cała tw órczość G ide’a jest św iadom ym poszukiw aniem i staw ian iem u sta­ w iczn ie odm iennych propozycji form alnych w im ię n ieosiągalnego ideału szczerości. Pałuba Irzykow skiego jest produktem sw oistej estetyczn ej nadśw iadom ości, jest eksperym entem , w którym nie ma nic z intuicji i spontaniczności, w szystk o p rzem yślane jest aż do najdrobniejszego szczegółu i po w ielek roć poddane sprawdzającej kontroli. W itkiew icz jest n ierów n ie bardziej fascyn u jący w sw ej teorii niż w jej literackim , p rak tycznym zastosow aniu.

Jeśli p rzyjąć te d w ie — w n aszym rozum ieniu — oczyw istości, że literatura je st dziedziną zasadniczo w olną od jakichś b ezw zględ nie działających d eterm inizm ów zew nętrznych, a w szelk ie n ow atorstw o jest działaniem św iadom ym , to przyjdzie stw ierdzić, że sam fak t w sp ółistn ie­ nia czyjejś tw órczości z określonym i tendencjam i arty styczn y m i nie przesądza jednoznacznie jej charakteru, że form alne analogie m ogą się okazać pozorne, dom niem ane zbieżności mogą m ieć sw oje m otyw acje w przesłankach nic z ow ym i generalnym i czy rep rezen tatyw n ym i te n ­ den cjam i okresu n ie m ających w spólnego. Sam w ięc fakt, że autor

P opiołów tw o rzy ł w okresie, w którym rozpoczęło się na szeroką skalę

łam anie d ziew iętn astow ieczn ych k onw en cji pow ieściow ych, nie m a isto t­ nego znaczenia dla interesującej nas tu spraw y. Trzeba by w p ierw udo­ w odnić, że in d yw id u aln e znam iona prozy Żerom skiego są rzeczyw iście jednorodne w sw ej g en ezie i w sw ej istocie z propozycjam i now atorów X X stu lecia, że jego literack ie usiłow an ia zm ierzały w identyczn ym z n im i kieru nk u i do tych sam ych d ążyły celów oraz że b yły to zabiegi w p ełn i św iadom e. A le w eryfik acji tego typ u nikt dotychczas n ie prze­ prow adził. K ry ty c y i h istorycy literatury, k tórzy skłonni są dopatryw ać się w Żerom skim znam ion now atorstw a, poprzestają niem al z reg u ły na tym ogólnym stw ierd zen iu, bez poparcia go jakim ś ew id en tn ym dow odem praw dy. T ym czasem dzieło Żerom skiego, je śli je poddać dokładniejszej penetracji, dostarcza dow odów na coś w ręcz przeciw nego.

A naliza ew o lu cji prozy w sp ółczesnej w yk racza o czyw iście poza zakres n in iejszej pracy, ale zgódźm y się ogólnie, że rew olucyjn ość tej prozy to przede w szystkim : zrelatyw izow an y w m yśl su gestii fizy k i w sp ółczesnej i filozofii, E insteina i Bergsona, czas pow ieściow y, su biek tyw ny, u n iw er­ salny, w ielop łaszczyzn ow y, sprow adzający przeszłość, teraźniejszość 32 Zob. E. N a g a n o w s к i, Telemach w labiryncie świata. O twórczości Jamesa

Joyce’a. Warszawa 1962, s. 35 n. Przykładem w ysokiej świadomości teoretycznej

mogą być też poglądy na tem at nowej powieści R. Musila. Zob. w tej kw estii: M. K o f t a , Zur Ä sth e tik des modernen Romans bei Robert Musil. „Zagadnienia Ro­ dzajów Literackich” t. 6, z. 2 (1964).

(13)

i przyszłość do sw oistej jedn oczesn ości i bezczasow ości; to absolutna, totalna dezintegracja osobow ości lud zk iej i zastąpienie ściśle określonego charakteru n ieu sta ją cy m w p rzep ływ ie strum ieniem św iadom ości, po­ zbaw ionym cezu r m on ologiem w ew n ętrzn y m ; to lik w id acja przestrzeni jako n atu ralistyczn ie p ojętego teatru zdarzeń i zastąpien ie jej środ ow i­ skiem n ajzu p ełn iej u m ow n ym , sym b oliczn ym lub sprow adzonym do su ­ b iek tyw n ej projekcji podm iotu opow iadającego; to p rzekreślen ie staro­ św ieckiego, rom antyczn ego d esk ryp tyw izm u , skierow anego głó w n ie na przyrodę, na pejzaż; to n iezw y k ła d ynam izacja i sp otęgow an ie fu n k cy j- ności dialogu, w k tórym każde słow o obciążone jest a k ty w n ie działającym znaczeniem ; to w reszcie polim orfizm strukturalny, rozpękn ięcie form trad ycyjn ych , elim in acja rea listyczn ie i ilu zjo n isty czn ie pojm ow anej fa ­ buły, intrygi, akcji, an egd oty na rzecz ciągów zdarzeń n ajzu p ełniej sy m ­ bolicznych i form p odaw czych m etryk a ln ie innorodnych — d yskusji, rozpraw y, p u b licy styk i, eseju .

Jeśli przyjrzeć się z k o le i d ziełu Ż erom skiego — nietrudno stw ierdzić, że dzieło to n ie w y k a zu je w żadnym zak resie ja k iejk o lw iek zbieżności czy solidarności z o w ym i gen era ln ym i w yznaczn ik am i prozy w sp ółczes­ n ej. Jego czas jest n ajzu p ełniej tra d ycyjn y , k onw en cjon alny, ob iektyw n y, su k cesy w n y, u zn aje k ategorie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości: jego charaktery są p o jęte całk ow icie w erystyczn ie, bohaterow ie opisani aż do przesady dokładnie, od stóp do głow y, uw arunkow ani społecznie, ukazani przez gesty, zachow ania, reakcje, p raw ie nigdy za pomocą ana­ liz y p sych ologiczn ej, która jest dom inującą n iem al bez ograniczeń formą podaw czą now oczesności, a której Ż erom ski w ła ściw ie nie zna; jego p rzestrzeń je st konkretna, realna, trójw ym iarow a, statyczna, nasycona bogactw em eg zy stu ją cy ch w n iej, n a tu ralistyczn ie n iem al odtw orzonych przedm iotów ; jego p ejzaże ujaw n iają w sze lk ie znam iona m arzycielskiego krajobrazu rom antyczn ego i są na tle d w u d ziestow ieczn ego cyw ilizacjo - nizm u i n iech ęci do n atu ry sym p tom atem sui g en eris „zapóźnienia” literackiego; dialog jego p ow ieści, rozgadany, rozw lek ły, sztuczn y i pre­ tensjon aln y, słabo osadzony w k on tek ście sy tu a cyjn ym i w strukturze p sych ologiczn ej partnerów , jest w yra źn y m zaprzeczeniem fu n kcjon al­ ności; w reszcie p od staw ow ym założeniem k om p ozycyjn ym jego konstruk­ cji p o w ieściow ych jest ciek aw a intryga, posuw ająca się bardzo często aż do „ch w y tó w ” tech n iczn ych sen sa cyjn ego nieom al rom ansu przygód, a w ięc fabuła pojęta n ajzu p ełniej trad ycyjn ie, d ziew iętnastow iecznie. Z d om niem anego now atorstw a, które staw ia rzekom o Ż erom skiego w sze­ regu prekursorów now oczesności, pozostają w ięc jed y n ie ow e w tręty p u b licy styczn e i d ysk u syjn e, ale n ie potrzeba od w oływ ać się dla ich w ytłu m aczen ia aż do dośw iadczeń w sp ółczesn ej prozy, dają się w y ­ jaśn ić o w ie le prościej.

(14)

P R O B L E M A T Y K A FO R M K O M P O Z Y C Y JN Y C H ... 175 Tak zatem „now atorstw o” Ż erom skiego przy b liższym rozpoznaniu okazuje się złudzeniem , w yn ik ającym z pozornych, pow ierzch ow n ych po­ dobieństw , oraz czym ś całk ow icie odm iennym od św iadom ej opozycji w ob ec norm i rygorów p oetyk i konw en cjon alnej. Że n ie m ogło być ina­ czej, o ty m św iad czy absolutny brak w 1 w yp ow ied ziach i w pism ach Ż erom skiego jak ich k olw iek śladów św iadom ości now atorskiej. B y ł aż po sch y łek tw órczości tradycjonalistą. P ierw szy chrzest w latach term i­ now ania pisarskiego przeszedł w szkole literackiej w ielk ich realistów w . XIX: Prusa, Sienkiew icza, Tołstoja, T urgieniew a, D ostojew skiego. R zecz przy ty m znam ienna, że n ajb liższy w śród nich prozie w spółczesnej D ostojew sk i, ukazujący p sych ik ę ludzką w stanie totalnej n iem al d ezin ­ tegracji i chaosu sił p rzeciw staw nych, b ył m u najbardziej w ew n ętrzn ie obcy. Później — przez czas n iedłu gi zająć go zdołała grupa pisarzy na- tu ralistów z kręgu oddziaływ ań Em ila Zoli. W latach 1909— 1912 zetknął się bezpośrednio z literaturą francuską, ale jego upodobania okazały się dość tradycyjne i tk w iące głęboko w 1 klim acie p ow ieściopisarstw a dzie­ w iętn astow ieczn ego, w klim acie sztuki Balzaka, Stendhala, Flauberta, braci Goncourt. I tak już zostało do końca: Flaubert jako n ajw yższa m iara artyzm u, jako n ajgen ialn iejszy i n ajb ystrzejszy obserw ator dzie­ jó w człow ieczych, jego p sych ologia literacka jako ostateczna granica doskonałości, którą osiągnąć m oże »pisarz w docieraniu do najgłęb szych pokładów św iadom ości i podśw iadom ości człow ieka. W sw oich pism ach p u b licystyczn ych Ż erom ski daje co prawda całe rejestry nazw isk pisa­ rzy, których czyta się w P olsce lub których n ależałoby literaturze pol­ skiej przysw oić, w ym ien ia w śród nich Rollanda, Prousta, D uham ela, M artin du Garda i Radigueta, Rimbauda, Claudela i A p ollin aire’a, ale n azw iska te w ym ien ian e są jak gd yby na zasadzie lojalności i obowiązku. W istocie jed y n y m i twórcam i, których w p ły w liczy się rzeczyw iście w przekonaniu Ż erom skiego w pow ieści naszej, pozostają nadal Stendhal i Flaubert, „m istrz w szech czasów w rzem iośle pisarskim ” ; oni jedni w y w a rli jakoby w p ły w rzeczyw isty i w y d atn y „na konstrukcję i fakturę tw órczości prozaików p olsk ich ” 33.

T en tradycjonalizm estetyczn y, a n aw et sw oista p odejrzliw ość w obec tend en cji now atorskich z lat przedw iośnia n iepodległości u ja w n iły się szczególn ie znam iennie w piśm ie pub licystycznym S n obizm i postąp, w k tórym p ośw ięcono w ie le uw agi spraw ie now atorstw a. Żerom ski przy­ znaje oczyw iście literaturze prawo do poszukiw ań; zajęcie innego stano­ w isk a b yłob y przecież dla każdego artysty, z natury rzeczy, n iem ożli­ w ością.

33 S. Ż e r o m s k i , Pisma literackie i krytyczne. W: Dzieła. Pod redakcją S. P i g o n i a , [Dział] IV, t. 2 Warszawa 1963, s. 124.

(15)

Istotna sztuka — pisał w ięc Żeromski — jest w iekuistym nowatorstwem , funkcją nie ustającego nigdy p o stę p u 34.

A le w erd y k t ostateczn y w y p a d ł przecież dla n ow atorów bardzo u jem ­ nie, n ow atorstw o fu tu rystów , o k tórych głó w n ie w piśm ie ty m się m ów i, poza n ieliczn ym i w yjątk am i w postaci u tw oró w w y ro sły ch z w ew n ętrz­ nej, au ten tyczn ej pasji poszukiw ania, p rzedstaw iło się Ż erom skiem u jako zakłam ana m istyfik acja, produkt jałow ego snobizm u.

N iedaw ny autor R ó ż y — pisał w związku z tym w ystąpieniem Żerom skie­ go anonim owy recenzent „Kultury R obotniczej” — zestarzał się i pozostał gdzieś daleko w tyle. Zrodziły się nowe prądy artystyczne i literackie, a nade wszystko przyszły przepotężne — ogromem swym nieskończenie przewyższające wszystko dotychczasowe — w strząśnienia społeczne [...].

A le dla Ż erom skiego

nie ma nigdzie (nie tylko w Polsce, której literatura jest teraz rzeczywiście szczególnie uboga) nowych kierunków literackich, jest tylko „snobizm”, nowa moda zam iast poczciw ych starych kontuszów i łbów podgolonych35.

J eśli pom inąć pew ną trochę d em agogiczną przesadę sform ułow ań, w y ­ n ik łą z p olem icznego ferw oru, p rzyjdzie tę ocenę postaw y pisarza w obec problem ów now atorstw a literack iego uznać za trafną. Żerom ski był tw órcą p rzyn ależn ym do epoki m in ionej, b y ł ostatnim w ielk im i zna­ k om itym jej p rzedstaw icielem . Z am ykał, a n ie otw ierał. Ideałom sw ej pisarskiej m łodości i sw oim m łod zień czym literack im um iłow aniom po­ został w iern y. W yk ształcon y i u form ow any w kręgu bezpośredniego je sz­ cze od d ziaływ an ia w ielk iej d ziew iętn a sto w ieczn ej p ow ieści realistyczn ej, n ie odczuw ał p otrzeb y n ow atorstw a i w cale go nie szukał. To, w czym n iek tórzy z k ry ty k ó w d opatryw ali się i dopatrują sw oistego prekursor- stw a, ów d ysku rs qu a si-eseisty czn y, pozbaw iony zresztą fin ezji in telek tu ­ alnej w sp ółczesn ej p ow ieści filo zoficzn ej, on sam u w ażał za najw iększą skazę na sw oim d ziele. N a ja u to rytatyw n iej określił sw ój stosu nek do spraw form y pisarskiej i do sw oich w ła sn y ch w ty m zakresie poczynań, gdy sporządzał n iejak o b ilan s strat i osiągnięć literackich w zdaniu ty le - kroć cytow a n ym przy n ajrozm aitszych okazjach, a odnoszącym się p rze­ cież do tego w łaśn ie, co się od k o n w en cji w jego dziele odchyla:

R ysowałem w ielokrotnie fikcyjn e postaci [...] patriotów i [...] zrzeczenie się dóbr na rzecz ludu propagowałem w ytrw ale przez całe życie — p s u j ą c d o g r u n t u j a k ą t a k ą w a r t o ś ć a r t y s t y c z n ą s w y c h p i s a n i n 36.

34 S. Ż e r o m s k i , S nobizm i postęp. W arszawa—Kraków 1926, s. 23.

35 Rec. Snobizmu i p o stę pu w: „Kultura Robotnicza” 1923, nr, 6. W dziale:

K s ią żk i i czasopisma.

36 S. Ż e r o m s k i , Bicze z piasku. W arszawa—Kraków 1929, s. 45. Podkreślenie A. H.

(16)

P R O B L E M A T Y K A FO RM K O M P O Z Y C Y JN Y C H ... 177 „P sując” — a w ięc nie taki b ył jego w łasn y ideał pisarski. N ie było w nim żadnego św iadom ego dążenia do stw arzania now ego typ u kom ­ pozycji p ow ieściow ej — b y ły ty lk o próby uporania się z problem atyką tak rozległą i tak skom plikow aną, że w ym agała u m iejętn ości organizo­ w an ia przekraczających skalę jego w łasn ych uzdolnień, próby kończące się przeto w poczuciu sam ego autora niepow odzeniem a rtystyczn ym n ie­ m al z reguły.

3

A le spójrzm y na spraw ę kom pozycji z innego jeszcze punktu w i­ dzenia. Czy kom pozycja jest w polim orficznym organizm ie dzieła jednym z tych elem en tów i aspektów jego m orfologicznego ukształtow ania, które m ogą podlegać ew olu cji, jak w iersz, jak styl, jak budow a zew nętrzna, zależn ym od niczym nie ograniczonej w oli i skłonności artysty — czy też jest układem w sw ej istocie n ietyk alnym , niezm iennym , jak w orga­ n izm ie ży w y m sy stem krążenia, który pod grozą katastrofy n ie m oże u le c zachw ianiu, inn ym i słow y: czym ś czego dzieło dom aga się z samej sw ej istoty i w ew n ętrzn ej natury jako niezbędnego w arunku sw ego istnienia. O tóż w yp ow ied zi teoretyków różnych czasów i okresów są na ogół dość zgodne.

U tw ór literacki musi posiadać wewnętrzną pragmatykę, opartą na zasadzie praw dopodobieństwa i konieczności, niezależnie od tego, czy autor przedstawia to, co jest lub bywa w doświadczeniu, czy to, co tylko m ożliwe, czy to wreszcie, co zgoła niem ożliw e w św iecie rzeczyw istym 37.

To A rystoteles. Z definiow ane przez niego pojęcie kom pozycji jako układu hierarchicznego i w ew n ętrzn ie zgodnego, opartego na zasadzie praw dopodobieństw a i konieczności, okazało się w ła ściw ie nie do zak w e­ stionow ania. N ow oczesna teoria literatury w ypow iada się w term inach, których sem antyczna ścisłość jest bardziej precyzyjna, ale powtarza w istocie n ietyk aln ą form ułę p oetyk i A rystotelesow skiej. P ierw szym pra­ w em kom pozycji jest jedność. U podstaw y każdego dzieła sztuki leży k o n sty tu ty w n e założenie, że dzieło to w yrasta z jednej, ściśle określonej in ten cji i odpow iednio do niej pow inno działać 38. Jednolitość architekto­ niczna utw oru jest p ierw szym postulatem i normą sztuki pisarskiej. O siąga się ją przez organiczne podporządkowanie w ielości elem en tó w głów n ej idei. Żadna sytuacja, choćby najdoskonalej artystyczn ie przed­ staw iona, n ie m oże być uspraw iedliw iona, je śli się n ie leg ity m u je do­ stateczną racją sw ego istnienia 39. D zieło sztuki, w którym pisarz przed-37 Z. S z m y d t o w a , Problemy poetyki Arystotelesa. Warszawa 19przed-37, s. 18. Odbitka z „Marchołta” 1937, z. 4.

38 Zob. R. L e h m a n n , Deutsche Poetik. München 1908, s. 109.

39 Zob. H. К e i t e r, T. K e l l e n , Der Roman. Essen-Ruhr 1912, s. 269.

(17)

staw ia złożone i zw iązane w ew n ętrzn ie zjaw iska życia, p rezen tu je się rów nież jako całość złożona, której poszczególne elem en ty ukazane są w e w zajem n ych stosunkach 40.

W utworze artystycznym każdy pierwiastek nabiera w łaściw ego sensu i znaczenia, żyje w odpowiedni sposób i działa tylko w związku z innymi i przez ten związek, w szystk ie części zestrzelają się w e wspólnym dążeniu, zmierzają do zbiorowego celu. [...] Im zależność i powiązanie ściślejsze — tym dzieło nosi w yższe piętno artyzmu.

Od um iejętnego ujaw nienia, podkreślenia nieraz niesłychanie subtelnej skali podporządkowań zależy jasność utworu. Składniki panujące, dominanty, ustalają w łaściw y punkt widzenia, nadają w ym iary głębi utworowi, zmuszają do odpowiedniego podziału zainteresow ań i bronią dzieło przed dowolnością interpretacji [...]41.

E lem entem , k tóry g w aran tu je ow ą postulow aną i konieczną jedność zestroju, je st kom pozycja.

Kompozycja jest czymś, co przenika każdy bez w yjątku czynnik dzieła: tem atykę, m otyw y, postaci, zdarzenia, styl i język. Co w ięcej, dzięki niej w ogóle dzieło istnieje, ona nadaje m u zam ierzony kształt i wyraz, sprawia, że jest takie, a nie inne. Można by naw et rzec, że od niej zależy w szy stk o 42. N asu w a się z kolei p ytan ie, jakie k onk retn e w arunki spełniać po­ w in na kom pozycja, by zapew nić u tw oro w i ow ą doskonałą organiczną spo­ istość, jakiego typ u stosunki m ięd zy poszczególnym i elem en tam i składo­ w y m i utw oru stw arzają ow ą pożądaną jedność zestroju. Rozm aici teore­ ty c y litera tu ry różnie tę rzecz u jm ują, ale są to różnice n ie ty le m ery to ­ ryczne, ile term in ologiczn e. W istocie rzeczy zagadnienie kom pozycji sprow adza się do trzech w arunków , k tórych pełna realizacja staje się w n atu ralny sposób syn on im em artystyczn ej doskonałości. A więc: po­ stu latu selek cji i um iaru, tj. w prow adzania w obręb zestroju tylk o ta ­ kich treści, które są k onieczn e ze w zg lęd u na założony cel, i do p rzyzna­ w ania p oszczególnym elem en to m sk ład ow ym utw oru ty lk o takiej pozycji, jaka im się n a leży ze w zględ u na ich sem antyczn e znaczenie w planie całości; do p ostu latu m otyw acji kom p ozycyjnej, tj. w iązania w y stę p u ­ jących w u tw orze treści p rzedstaw ionych na zasadzie p rzyczyn o w o -sk u t­ kow ej w y n ik liw o ści, k on sek w en cji przedm iotow ej i niesprzeczności, co zapew nia d ziełu logikę w ew n ętrzn ą i artystyczn ą praw dziw ość; w reszcie do postulatu sw oistej celow o ści układu, tj. takiego ukształtow ania kom ­

40 Zob. JI. Т и м о ф е е в , Стих и проза. Москва 1935, s. 81—82.

41 К. Wó у c i с ki , Jedność sty lo w a u tw o ru poetyckiego. W pracy zbiorowej:

Teoria badań literackich w Polsce. W ypisy. T. 1. Opracował H. M a r k i e w i c z .

Kraków 1960, s. 245, 251.

42 M. K r i d l , W stęp do badań nad dziełem literackim. W: Teoria badań lite­

(18)

P R O B L E M A T Y K A FO RM K O M P O Z Y C Y JN Y C H .., 179 pozycyjnego, które by gw arantow ało skuteczność społeczną dzieła po­ przez zdolność in telek tu aln ego i em ocjonalnego angażowania o d b io rc y 43. Tak rozum iana kom pozycja je st p ojęciem jednoznacznym , którego istota jest absolutnie n iezależna od zm ieniającego się czasu, m ody, prą­ d ów literackich, p oetyk i literackich program ów. J eśli niekiedy, w kon­ k retnych analizach, a nie w w ypow iedziach teoretyczn ych , spotkać się można z pew ną w ieloznacznością w tym zakresie, to w yn ika ona naj­ częściej i n ieom al z reguły ze sw oistej niedbałości oraz n ieprecyzyjn ości sem antyczn ej p olon istycznego języka naukow ego, z m ieszania spraw i problem ów w istocie różnych, kom pozycji sensu stricto z zagadnieniem czysto tech nicznych innow acji strukturalnych, stylisty czn ych , z transpo- now an iem ch w y tó w estety k i film ow ej na grunt literatury, rozm aitego rodzaju inw ersji, przesunięć p lanów czasow ych, jedn ym słow em — za­ biegów , k tóre z w łaściw ą kom pozycją mają zw iązek led w ie pośredni i o ty le tylk o, o ile każda form a i każdy elem en t dzieła pozostaje w z g lę ­ dem inn ych w jakim ś stosunku. W istocie jednak ład, umiar, hierar­ chiczne rozplanow anie elem en tów składow ych, logika zestroju, dynam ika w ew n ętrzn a układu, sprzyjająca osiągnięciu postulow anych przez artystę celó w — w yd ają się koniecznością, której zlek cew ażyć i anulow ać nie można, czym ś, co ob ow iązu je każde dzieło bez w zględu na poetykę, w ja­ kiej zostało napisane, i na m orfologiczne odrębności gatunku. Kom po­ zycja jako w yk ład n ik organiczności zestroju jest k on stytu tyw n ą formą jego istnienia, jest czym ś, czego zaw sze i w każdej okoliczności domaga się natura przedm iotu. Jak iekolw iek podw ażenie jednego z ow ych trzech w ym ien ion y ch aspektów układu kom pozycyjnego daje n atych m iast o so­ bie znać w postaci sw oistego zakłócenia i zam ętu w percepcji dzieła, w trudności odbioru, w poczuciu ciem ności, niejasności, niepraw dopodo­ bieństw a, zachw iania w ew nętrznej rów now agi ustroju, a w ostatecznej k on sek w en cji — u m niejszenia jego estetycznej w artości.

K om pozycja literacka n ie jest zatem sprawą niczym n ie ograniczonej w oln ości artysty, który zestaw ia elem en ty d ow olnie i w ed le subiek­ tyw n eg o upodobania, lecz jest koniecznością, jest przym usem i ograni­ czeniem , narzuconym przez naturę przedm iotu. D ecyd u je o tym po pierw sze: racjonalizm dzieła, jego intelek tu alna geneza. L iteratura nie jest produktem ani tzw . natchnienia, ani boskiej inspiracji, ani sił dem o­ nicznych, lecz skom plikow anych operacji m ózgow ych. Stąd prawa m y śli są zarazem prawam i literatury. D zieło sztuki literackiej jest z samej sw ej istoty tw orem sensow nym . W szystko, co w nim w yrażone, dochodzi do głosu „poprzez św iat m y śli” i podlega „ze strony tw órcy opanow aniu

Vi Zob. E. K u c h a r s k i , Kom pozycja literacka. Jej istota i badanie. W: Księga p am ią tkowa ku czci Stanisława Dobrzyckiego. Poznań 1928. I odbitka. — S. S k w a r -

(19)

i rozum nej selek cji, ow ej czołow ej czynności artysty w procesie tw ór­ czym , w ym agający m z jeg o stron y n ieu stan n ych d ecy zji w zakresie w y ­ boru i doboru treści, sposobów 1 ich u jęcia i w yrażan ia” 44. Można by po­ w ied zieć, że im w ięk szy je st udział św iadom ości w pracy pisarza, tym d oskonalszy efek t. N atom iast w sz e lk ie naruszenie k on sek w en cji i um iaru w planie racjon aln ym d zieła stan ow i w każdym w yp ad ku „najpow ażniej­ szy m ankam ent k om p ozycyjn y utw oru literack iego”, prow adzący w przy­ padku sk rajn ym do całk ow itego n a w et u n icestw ien ia artystyczn ej, a za­ tem i społecznej jego w a r to ś c i45. K to podw aża ten aksjom at, kto zakłada absolutną w oln ość pisarza i jego rzekom e prawo do całk ow itego n aw et ignorow ania zw iązków logiczn ych i norm języka, te n lik w id u je litera­ turę. K om pozycja literacka, a ściślej m ów iąc — m otyw acja kom pozy­ cyjn a jako form atorka organicznego zw iązku znaczeń i p rzedstaw ień w obrębie dzieła, podlegająca ty m sam ym praw om i n iebezp ieczeń stw om co m y śl ludzka w dochodzeniu praw d rozum ow ych, jest aspektem dzieła z sam ej sw ej isto ty sta ły m i n iezm ienn ym , n ie p odlegającym żadnym d ow olnym ek sp erym en tom 46.

P o drugie: d ecyd u jące znaczenie dla n ietyk aln ości ow ej im m anentnej n orm y kom p ozycyjnej m a rów nież czas jako elem en tarn a form a istnienia d zieł literackich. Czas narzuca p ostu lat p ow ściągliw ości i ograniczenia-, selek cji i hierarchii, rozw ijan ia poszczególnych elem en tó w w ed le ich fu n k cyjn ej w ażności. K om pozycja je st w yp ad kow ą ścierania się dwu p rze­ ciw staw n ych dążeń: tw órczego pędu do w yład ow an ia en ergii i nakazu p ow ściągliw ości, podyk tow an ego struk tu raln o-czasow ą naturą d z ie ła 47. I w reszcie po trzecie: fin a ln e zorientow anie utw oru literackiego. D z ie ło literack ie je st sui g en eris kom unikatem , który, jeśli ma być zro­ zu m ian y przez czyteln ik a, m usi się liczyć z p sych ologiczn ym i praw am i procesu percep cyjn ego. Tę postu low aną w yd olność im presyw ną dzieła w stosu nk u do odbiorcy g w aran tu je logiczna, jasna i dynam iczna kom ­ pozycja, organ izu jąca zaw artość treściow ą zgodnie z założeniem form a­ ty w n y m utw oru, tj. w ysu w ająca na czoło elem en ty o szczególnej dla w y ­ rażenia in ten cji fu n kcjon aln ości, form ująca je w zw iązki i zależności o p rzejrzystym i zrozu m iałym dla odbiorcy układzie, w reszcie poprzez od pow iedn ie u kształtow an ie d ynam iczn e gw arantująca dziełu siłę w y ­ razu 48.

44 S k w a r c z y ń s k a , op. cit., s. 41.

45 J. T r z y n a d l o w s k i , Z zagadnień teorii m otyw acji. „Prace Polonistyczne” seria XIV (1960), s. 192 n.

40 Por. E. K u c h a r s k i , Czynniki logiczne sztuki literackiej. „Przegląd F ilo ­ zoficzny” 1936, s. 463.

47 Zob. K u c h a r s k i , K o m p o zy c ja literacka, s. 8 n.

48 Zob. S k w a r c z y ń s k a , op. cit., s. 42, 394—395. — T r z y n a d l o w s k i , op. cit., s. 196—197.

(20)

P R O B L E M A T Y K A FO RM K O M PO Z Y C Y JN Y C H .., 181 Tak pojęta kom pozycja jest fun dam en talnym i n ietyk aln ym praw em w szelkiej artystyczn ej konstrukcji. Z lekcew ażenie tego prawa przem ienia u tw ór literacki w konglom erat treściow y w ew n ętrzn ie rozpierzchły, ciem ny, niezrozum iały, literacko m artw y, pozbaw iony artystyczn ej i spo­ łecznej w artości. O czyw iście n ie każde konkretne dzieło ową całkow itą doskonałość ukształtow ania kom pozycyjnego osiąga, a le to już sprawa zu p ełn ie inna.

4

Przechodząc p onow nie do głów nego przedm iotu naszych rozważań przyjdzie zatem stw ierdzić, że u spraw ied liw ian ie niedom agań kom pozy­ cyjn ych sztuk i pisarskiej Żerom skiego rzekom ym jego prekursorstw em w stosunku do dróg rozw ojow ych prozy w spółczesnej jest postępow aniem d ow oln ym i nieuzasadnionym z dw u co najm niej w zględów . Po p ierw sze dlatego, że tw órczość tego pisarza m ieści się cała w konw encji realistycz­ nej, a zatem m oże i pow inna być opisyw ana, klasyfik ow an a i w artościo­ w ana tylko w ed łu g k ryteriów stosow anych w obec pow ieściopisarstw a naw iązującego św iadom ie do kanonu B alzakow skiego i Flaubertow skiego. P o dr.ugie, niezależnie od tego, jak byśm y ok reślili stanow isko tego pisa­ rza w obec ek sp erym en taln ych ten d en cji literatury dw u dziestow ieczn ej, problem y kom pozycji w chodzić tu w rachubę nie mogą, poniew aż żadna poetyka i żaden program literacki n ie są zdolne i w m ocy anulow ać ra­ cjonalnego charakteru sztuki pisarskiej i zaw iesić tych praw logicznego m yślenia, które rządzą literaturą.

Tak w ięc zarzuty dotyczące ukształtow ania kom pozycyjnego utw orów Ż erom skiego zachow ują pełne i nieprzedaw nione znaczenie. W zw iązku z tym w yłan iają się dw a zagadnienia: jakie b yły p rzyczyn y porażek a rtystyczn y ch tego pisarza oraz w jakim zakresie porażki o w e m ody­ fik ują ogólną ocenę jego pisarskiego dorobku i ważą na ostatecznym określeniu jego pozycji w dziejach piśm iennictw a polskiego.

J eśli idzie o zagadnienie pierw sze, stw ierdzić n ależy, że p rzyczyn y b y ły różne i że było ich w iele. A w ięc — autobiograficzność i w sp om n ie- n iow ość tej tw órczości. Żerom ski opanow yw ał twórczo tylk o to, co sam poznał i przeżył. Jego tw órczość jest w istocie jakby rozpisanym na opowiadania, na p ow ieści i na dram aty dziennikiem intym nym . D ostrzegł to już Borowy:

Kiedy się odczytuje jego książki w szystkie po kolei, ma się nade wszystko to wrażenie ogromnego p am iętn ik a49.

W yn ik ały stąd dw ojakie następstw a. P ierw sze to sw oista bezradność w ob ec m ateriału gen etyczn ie innorodnego, bezradność w yrażająca się

(21)

w sw oistej biernej zależności od niego, w niem ożności tw órczego op a­ nowania, p rzetraw ienia i zu p ełnego literacko zasym ilow ania. Stąd w ; kon­ sek w en cji ow e n ied ostatk i k om p ozycyjne, przerosty nie p rzefiltrow an ego tw órczo surow ca, d łu żyzn y , treści in telek tu a ln e i ideow e n iezin tegrow ane z osobniczo-psychiczną ind yw id u aln ością literack ich postaci i n ie w m on ­ tow an e organ iczn ie w d ialek ty k ę rozw oju p rzedstaw ionych w ydarzeń. D rugie to niezdolność do pisarskiego opanow ania bogatszych i rozleglej - szych struktur form alnych.

Żeromski jest św ietnym now elistą, tj. twórcą mom entów — m niejszym powieściopisarzem , tj. konstruktorem i logikiem życia, puszczonego na dalszy a konsekw entny c ią g 50.

Struktura p ow ieści Ż erom skiego w yk azu je w szelk ie znam iona ow ego luźnego gatunku, w k tórym po raz p ierw szy ostrzył on i zapraw iał sw e pióro: zam iast ciągłości zdarzeń — n iesp oiste fragm enty, jakby karty dziennika, k tóre pisze i dorzuca w ciąż życie, n ie dbając o to, w jakim ra­ cjonaln ym stosu nk u pozostaje stronica dziś napisana do napisanej w czo­ raj. Żerom ski m ógł w istocie każdej ch w ili dopisać na żądanie w y d a w cy każdą ilość rozdziałów dla dopełn ien ia w ym aganej ob jętości utworu. P roces tw orzen ia k ontrolow an y b y ł tu zatem św iadom ością artystyczną w sposób bardzo w yd atn ie ograniczony.

P rzyczyn a druga k om p ozycyjn ego am orfizm u dzieł Ż erom skiego to n iew yd oln ość w yobraźni. Ż erom ski b y ł typ em pisarza w y b itn ie aim agi- natyw nego: potrafił z fen o m en a ln y m w eryzm em i artystyczn ą su g esty w - nością to je d y n ie odtw arzać, co przeszło przez filtr jego osobistych, bez­ pośrednich dośw iadczeń. Ze w zg lęd u na swą osobniczą k on stytu cję p sy ­ ch ofizyczn ą i ty p ta len tu b y ł w ięc skazany niejako przez naturę na u sta­ w iczn e ek sp loatow an ie złóż i p okładów w łasn ej pam ięci. Gdy m u to nie w ystarczało ze w zględ u na cel, jaki pragnął osiągnąć, gdy zm uszony był sięgać po m ateriał egzy stu ją cy poza ow ym kręgiem p rzeżyć podm ioto­ w ych , w sk u tek braku w yob raźni n ie b y ł na o gół zdolny do przełam ania d ysta n su m ięd zy sobą a tym ob cy m m u w ew n ętrzn ie tw orzyw em , trak­

tow ał je skrótow o, sch em atyczn ie, u ciek ał się do suchej, prostej relacji — a jednocześnie, św iad om y sw ojej w ty m zakresie n iew yd oln ości, chronił się w region y tem a ty czn e b liskie m u uczuciow o, rozw ijając ponad m iarę i w sprzeczności z fo rm atyw n ym założeniem utw oru fragm en ty dzieła, w których czuł się m ocny, gdzie m iał w ła sn y m ateriał.

P rzew aga ży w io łu em ocy jn ego to dalsza p rzyczyna sw oistej aform ii w sztuce tego pisarza. Jako osobow ość psychiczna o zd ecydow anej p rze­ w ad ze czynn ików em otyw n o-sen so ryczn ych nad racjonalnym i, Żerom ski

50 Q u i » [A. G r z y m a ł a - S i e d l e c k i ] , rec. Urody życia w: „Museion” 1S12, nr 8.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jednocześnie należy podkreślić, że okaz z Kobylan znacznie różni się od pięściaków zaliczanych u nas do kultury aszelskiej (Kondratówka, pow.. W konsekwencji należy

Obraz, którego dotyczą niniejsze rozważania (można by go określić ob- razem biblijnym), potrzebuje uwiarygodnienia przez określające go słowo Tu nasuwa się paralela do

Rada Stanu ma ustalić, jaki stosunek ma być podległych jej organizacyi do niej, ale nie zjazd tych organizacyi, które rzekomo »oddają się całkowicie na rozkazy Rady Stanu«.. W

W tym celu należy ustawić kursor myszy w prawym dolnym rogu komórki D2, wcisnąć lewy przycisk myszy i naciskając. go przeciągnąć kursor w dół, aż do

Jednak, jak twierdzi Edward Lipiński, powinniśmy tłumaczyć go następująco: „Na początku stwarzania przez Boga nieba i ziemi”, ponieważ w ten sposób wyraża się

lo, bo ciagle zyli oczekiwaniem, ryclilo Napoleon zerwie z Ilossja i Polskg cala na nogach postawi. To nabieralo ta k wielkiego podobieustwa, ze minister i

Najogólniej rzecz ujmując, jest to problem tego, jak to się dzieje, że nasz umysł składa się przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie, ze stanów, które mają

Kościuszki 227 40-600 Katowice Cena jednostkowa. brutto w PLN za