Maciej Żurowski
"Szkoła klasyków", Jan Kott,
Warszawa 1949, „Czytelnik”, s. 185 :
[recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 41/2, 603-605
RECENZJE I PRZEGLĄDY
605
styczna jest m etafizyczna żądza „w szystkości” , silna emocjonalność i wro dzone tendencje religijne.
Pisarz przestaje reprezentować epokę, społeczeństwo, naród. Jego tw ór czość jest doskonaleniem warsztatu. Problem atyka ideowo-artystyczna znika. Ale to już zam knięty rozdział historii krytyki. Nowa krytyka id zie inną drogą.
A lin a BrodzTca
J a n K o t t , SZKOŁA KLASYKÓW . Warszawa 1949, „Czytelnik” , s. 185. N a Szkołę klasyków składa się siedem studiów i szkiców tworzących książkę o tak imponującej rozpiętości tem atów — od D efoe’a i Swifta przez P révosta i D iderota do Sainte-Beuve’a, Dickensa i Flauberta — że niesposób ocenić ją kom petentnie nie będąc specjalistą w zakresie obu literatur, do k tó rych należą omawiani pisarze.
Otwierające tom obszerne studium N arodziny powieści albo o D anielu
Defoe jest zapewne jednym z najbardziej udanych. Ukazując Bobinsona Cru soe jako „obronę, uzasadnienie i obraz kapitalistycznego społeczeństwa” w epoce
D efoe’a, autor z mistrzowską precyzją analizuje poszczególne sytuacje powieści i ewolucję p ostaci „dobrego dzikusa” od początków X V II wieku do Pię- taszka. Studium o Swifcie nie dorównywa poprzedniemu. Jakkolwiek doskonale obnaża ostrze ideologiczne Podróży Gulliwera, zawodzi ono w tym samym punkcie, w którym niewystarczające b yły dawniejsze prace na ten tem at : i tu nie znajdujem y zadowalającego wyjaśnienia pozycji, z której Swift, „sa m otny i jedyny w tym wieku powszechnego optym izm u, w ykpił i w y szy dził w szystkie ideały Oświecenia” ; sam otność Swifta na tle epoki, jego pre kursorski stosunek do postępu burżuazyjnego pozostał nadal tajemnicą. (Zwraca też uw agę rozdział o powiastce filozoficzn ej. Jeżeli przez „wiek p o w ieści” mam y rozumieć wiek X V III, to bardzo nieścisłe okazuje się twierdzenie na s. 72, że powiastka filozoficzn a „dzieli wiek klasycyzm u od wieku powieści” , jako „literatura przełom u” . Pierwsi w ybitn i przedstawiciele tego gatunku literackiego, Swift i M onteskiusz, są mniej więcej rówieśnikami pierwszych w ybitnych powieściopisarzy-realistów, a właściwy rozkwit powiastki pod piórem W oltera przypada na szóste i siódme dziesięciolecie wieku, kiedy pierwszy okres realizmu już się zam yka).
Mimo niewielkich rozmiarów centralne miejsce w Szkole klasyków zajmuje rozprawka M anon Lescaut i jej towarzyszki, poświęcona podstawowemu za gadnieniu dziejów powieści nowoczesnej, bo zagadnieniu jej genezy. P oszu kując społecznych i literackich źródeł D iabła kulawego, Idziego Blasa, M anon
Lescaut i M arianny, K ott słusznie stwierdza, że powieść realistyczna X V III
w ieku wyw odzi się z innej tradycji kulturalnej niż dworskie powieści d ’Ur- fćgo i panny de Scudćry : „jedynie przez nadużycie słowa powieść czy romans w iążem y Idziego Blasa z A streą” . Równie słuszne jest twierdzenie, że m am y tu do czynienia ze zm ianą jakościową, dzięki której powieść „wchłonęła i prze istoczyła w szystkie rodzaje narracji, uznawane dotąd za niższe i w yklęte przez p oetykę klasyczną” . Jest to „awans społeczny w szystkich form ludowego i plebejskiego piśm iennictwa, równie dobrze tak zwanej opowieści pikarejskiej,
604
RECENZJE I PR ZEGLĄDYjak powieści przygód, jak pam iętników, jak wreszcie publicystyki politycznej i religijnej. W powieści znalazła swój wyraz m ieszczańska wiedza o życiu, mieszczańskie gusty i m ieszczańska ideologia” (s. 99 i n.). Zakwestionować m usim y jednak tezę, że ta zm iana jakościowa b yła skokiem nie poprzedzo nym żadną ewolucją, tzn. że powieść osiem nastowieczna nie w yzyskała isto t nych doświadczeń i zd ob yczy poprzedniego okresu, lecz wyrosła w yłącznie z piśm iennictwa nie należącego do literatury pięknej : „N ie mam y tu owego typow ego procesu powolnego i stopniow ego dojrzewania literackiego gatunku, k tóry p ozytyw istyczn i historycy literatury z taką pasją i takim znawstwem pokazywali, ale raczej rodzaj s k o k u : skoku od piśm iennictwa do literatury, skoku od dokum entu do fik cji literackiej, skoku od bezkształtnego opisu do przygód w ym yślonych bohaterów ” (s. 101). Jest to z pew nością słuszne w od niesieniu do Robinsona Crusoe, utworu o strukturze stosunkowo prostej, jako że m aksym alnie zbliżonej do relacji podróżniczej, ale inne powieści, p rzyto czone przez K otta, przedstaw iają problem bardziej skom plikowany. F rag m enty pam iętników , „listów b udujących” i ulotnych wierszy, cytow ane już zresztą w książce E. Lasserre’a o M anon Lescaut, dowodzą tylko, że jeden z epizodów powieści Prévosta ma źródło w praktykowanym ówcześnie z w y czaju deportowania do K anady k obiet lekkiego prowadzenia. Można jeszcze w ykazać, że w szystkie realia i konkretne sytuacje społeczne w pozostałych częściach M anon Lescaut odpowiadają rzeczyw istym doświadczeniom epoki, ale nie podobna dowieść, że taki sposób konstruowania powieści był na p o czątku X V III w ieku całkow itą nowością; powieść realistyczna osiągnęła bowiem już w poprzednim stuleciu w ysoki stopień rozwoju. Ilustrując to przykładem szczególnie w ym ow nym przypom nijm y, że Lesage poprzedzi!
D iabla kulawego dedykacją, w której zwraca się do Guevary, autora u tw o
ru pod tym sam ym tytu łem (El Diablo cojuelo, 1611): „Souffrez, seigneur de Guevara, que je vous adresse cet ouvrage. Il n ’est pas m oins de vou s que de m oi” . I d z i Blas natom iast ty le zawdzięcza Alem ânowi i Espinelowi, że przez cały wiek X V III pisarz francuski uchodził za zręcznego plagiatora Hiszpanów, z czego oczyw iście nie w ynika, że sztuka powieściopisarska Le- sage’a jest sum ą doświadczeń jego poprzedników.
Charakterystyka D iderota w następnym studium , zatytułow anym Obrońca
gustów trzeciego stanu, jest znakom itym wprowadzeniem w twórczość tego
wielkiego bojownika o realizm. K lasowa orientacja jego estetyk i została tu ujęta w sposób bardzo trafny i — dzięki doskonale wybranym cytatom — w yrazisty.
Szkic Wakacje z Sainte-Beuvem, przenoszący nas do problemów X I X wieku, budzi natom iast zasadnicze w ątpliw ości. S ainte-B euve jest bezsprzecznie wielką postacią w dziejach k rytyki literackiej, ale trudno zgodzić się z tw ier dzeniem K otta, że autor Poniedziałków przedstawia dla dzisiaj praktykującego krytyka szczególne wartości i nawet m oże mu słu żyć za wzór. D otk liw ie za wodzi argum ent, który powinien b yć najbardziej przekonywający, że Sainte- B euve p otrafił zrozumieć i ocenić w ielkich pisarzy swojej epoki. W rzeczy w istości tylk o recenzja M adame Bovary Flauberta do dziś zdumiewa prze nikliwością sądu; to zaś, co napisał o Stendhalu i Balzaku, komprom ituje go beznadziejnie. Już ze streszczenia artykułów o Stendhalu (s. 143 i nn.) widać, że Sainte-B euve nie umiał zająć właściwego stanow iska: powieści
RECENZJE I PRZEGLĄDY
605
są najmniej wartościową częścią jego dorobku — pisze w dwanaście lat po śmierci Stendhala — jego bohaterowie to postaci schematyczne i sztuczne, w Czerwonym i czarnym obraz społeczeństwa jest fałszyw y. Jeszcze gorzej w y gląda ocena Balzaka, której konkluzja, pom inięta w streszczeniu na s. 146 i nn., zmierza wyraźnie do unicestwienia omawianego pisarza. Po oddaniu twórcy
K om edii ludzkiej oględnych pochwał (których oczyw istym celem jest sprowa
dzenie do ,,w łaściwych granic” entuzjastycznej oceny, wypowiedzianej przez W iktora Hugo nad trumną Balzaka o dziesięć dni wcześniej), Sainte-Beuve konkluduje: K om edia ludzka ma zapewnioną nieśm iertelność jako lektura buduarowa i rozweselająca, ale w gruncie rzeczy ten typ powieści, zrodzony w gorączkowej atmosferze dzienników i wskutek tego deformujący rzeczyw i stość, wyczerpał w szystkie swoje możliwości; czas już wrócić do literatury zdrowej i pogodnej... Kryteria Sainte-B euve’a były więc bardzo zawodne n a w et na swój czas.
Po szkicu o Dickensie jako wyrazicielu szlachetnych złudzeń swrnj klasy, znajdujem y interesujące zestawienie powieści Flauberta Szkoła serca i dzieła Marksa 18 Brum aire'a L udw ika Bonaparte. Obraz okresu 1848—1851 u F lau berta w ykazuje nie zauważone dotąd zbieżności z sądami Marksa. Szczegó łowe rozwinięcie tej paraleli pozwoli z jednej strony na nową ocenę realizmu flaubertow skiego, z drugiej — na ściślejsze oznaczenie jego granic, nie obej m ujących, jak to dostrzegła George Sand natychm iast po ukazaniu się Szkoły
serca, żadnej interpretacji procesu historycznego.
Zamykające książkę rozważania podkreślają metodologiczną postawę autora. Z uznaniem trzeba też stwierdzić, że Szkoła klasyków, mimo zastrze żeń, jakie wypadło nam tu wyrazić, stanowi na naszym terenie cenny p rzyczy nek do ugruntowania m etody marksistowskiej w studiach nad historią lite ratury.
Maciej Żurowski
Л И ТЕ РА Т У РН О Е НАСЛЕДСТВО. Редакция П. И. Лебедев - Полянский (глав, ред.), И. С. Зильберштейн и С. А. Макашин. Москва. Академия Паук СССР. Институт русской литературы (Пушкинский Дом), 1949. 49—50, 5 1 - 5 2 , 53 - 54. II. А. НЕКРАСОВ. [Tom] I, s. L X IV , 652, 12 nib., 3 wklejki. [Т о т ] II, s. 4 nib., 671, 5 nib., 1 wklejka. [Tom] III, s. 4 nib., 635, 9 nib.
Przez długie dziesiątki lat czekało dziedzictwo poetyckie Mikołaja N ie krasowa na swój pełny tryumf. Przed wielką październikową rewmlucją socja listyczn ą trzebione przez cenzurę, dopuszczane do rąk m łodzieży w niepełnej, skażonej postaci, działało mimo to na społeczeństwo rosyjskie jako potężny czynnik m obilizujący jego postępow e siły do walki o lepsze jutro. Na nim w ychow yw ały się pokolenia rewolucjonistów rosyjskich. W roku 1907 W ło dzimierz Lenin pisał : „Jeszcze Niekrasow i Sałtykow uczyli społeczeństwa rosyjskie rozróżniać pod w ygładzoną i napom adowaną powierzchownością obszarnika-szlachcica i jego chciwe interesy, uczyli nienawidzić obłudy i bez duszności podobnych typów"” 1. Rzecz znamienna, że w łaśnie z Niekrasowa