• Nie Znaleziono Wyników

Relacje komunikacyjne w świecie przedstawionym powieści Witolda Gombrowicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Relacje komunikacyjne w świecie przedstawionym powieści Witolda Gombrowicza"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Aleksander Woźny

Relacje komunikacyjne w świecie

przedstawionym powieści Witolda

Gombrowicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 74/3, 135-165

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X IV , 1983, z. 3 P L I S S N 0031-0514

A LEK SA N D ER W O ŹN Y

RELACJE KOMUNIKACYJNE W SWIECIE PRZEDSTAWIONYM POWIEŚCI WITOLDA GOMBROWICZA*

P rezentację perspektyw y metodologicznej, która unieruchomi, na pewnym etapie analizy, dynam iczny świat przedstawiony Trans-Atlan- tyku , Pornografii i Kosmosu, poprzedzi kilka uwag o recepcji „feno­ m enu”. Nie przypadkiem użyłem określenia „fenom en”. Taki jest punkt wyjścia, jaw ny bądź ukryty, większości egzegetów Gombrowicza N ie­ powtarzalność, wyjątkowość dzieła — to aksjomat, którego uchylenie niektórzy z kry ty k ó w uw ażają za „najgorszą ze zbrodni”. Swą uległość, pokorę wobec dzieła argum entują słowami samego mistrza:

W D z ie n n ik u czytam y, że w fach o w y m oceniaczu „ b a la st in te le k tu a ln y do resz ty p rz y tła c z a bezpośrednie, in tu ic y jn e odczucie człow ieka” [Dziennik. (1953—1956). P a ry ż 1957, s. 112] 2.

Fenomen narzucania interpretatorom siatki pojęciowej i w erbalnej odkryw anej w D zienniku, traktow anej przez niektórych jako kolejny aksjom at gw arantujący poprawność le k tu r y 3, trafnie rozpoznał Michał Głowiński:

P ow iedzieć m ożna, [...] że ów k o m e n tarz do dzieła, a je s t «nim w łaśnie D zien n ik, n a rz u c ił k ry ty k o m (tak n a św iecie, ja k w Polsce) język, ja k im m a ją

* M oim p rze w o d n ik ie m po nie znanym w cześniej obszarze p ara jęz y k a, ja k że isto tn y m w p o w ieściow ym św iecie G om brow icza, b y ła im p o n u jąc a in te le k tu a ln ie i m ateriałow o ro z p ra w a d o k to rsk a tragicznie zm arłego K olegi — J u ra n d a B a ­ n a c h a , P ro b le m y teo rii w sp ó łcze sn yc h te k s tó w m ó w io n y ch (1979. M aszynopis w Bibl. I n s ty tu tu F ilologii P olskiej U n iw e rsy te tu W rocław skiego).

1 Zob. J. P a w ł o w s k i , G o m brow icz i lęk. U wagi o ,J}iariuszu Rio Parana”. „P am iętn ik L ite ra c k i” 1977, z. 4, s. 151: „F enom en arty sty cz n y , ja k im je st dzieło G om brow icza [...]” .

2 F. В o n d y, W ito ld G om brow icz, czyli szlachcica polskiego p o je d y n k i (cien ió w . Przełożył R. Z i m a n d. „P am iętn ik L ite ra c k i” 1973, z. 4, s. 264. Zob. też na te j sam ej stro n icy : „P rzy c h w y c iłe m się na tym , że p o p ełn iam n ajg o rsz ą ze zbrodni, um ieszczając n ie k tó re re fle k sje G om brow icza w ciągu ja k ie jś lite ra c k ie j tr a d y ­ cji [...]”.

8 Zob. P a w ł o w s k i , op. cit., s. 152: „m ożna D zie n n ik tra k to w a ć ja k o w spól­ ny p u n k t w y jśc ia, praw zo rzec w szystkich w ypow iedzi G om brow icza”.

(3)

o ty m dziele m ówić, n a rz u c ił im p o staw ę h erm e n eu ty c zn ą n a w e t w ów czas, gdy są w yznaw cam i in n y ch dążności m etodologicznych. K sz ta łtu je się tu jedność m iędzy p isa rsk ą w ypo w ied zią i jej in te r p r e ta c ją 4.

Rozpoznanie badacza zawiera, im plicite, interesującą propozycję m e­ todologiczną: czytać Gombrowicza w brew jego wypowiedziom, w brew jego interpretacjom w łasnej twórczości, czytać Gombrowicza w brew Gombrowiczowi. Porzucić herm eneutykę na rzecz metody, która uczyni dzieło otw artym , włączyć je w zew nętrzne wobec niego schem aty k u l­ turowe. Porzucić zatem i D ziennik jako ostateczną wykładnię. P róby wyjścia poza pow tarzające się niem al w każdym opracowaniu m etafo­ ryczne ,,Gombrowiczowskie opozycje” stanowią, jak sądzę, najciekaw szą interpretację powieści pisarza 5.

Proponowana w tym szkicu metoda, bazując na tezach skonstruow a­ nych przez badaczy języka mówionego, ma na celu w ykorzystanie osiąg­ nięć paralingw istyki w obszarze kom unikacji literackiej 6.

Ponieważ status parajęzyka budzi wśród językoznawców w iele kon­ trow ersji, muszę opowiedzieć się za jedną z koncepcji. P rzyjm u ję sta ­ nowisko G. W. Kolszanskiego: językowi przysługuje całkowita autono­ mia, pełnowartościowość langue nie ulega najm niejszej wątpliwości. Dowolne językowe w yrażenie oscyluje natom iast między dążnością do osiągania jednoznaczności a tendencją do ekonomii, skrótu, elim inacji zbytecznych środków. Łagodzenie napięć między przeciwstawnym i p ra ­ widłowościami, jakim podlega wypowiedzenie — to rola środków p ara- lingwistycznych. Język domaga się niejako uzupełnienia zjawiskami nie- językowymi. W procesie kom unikacji mownej są one „funkcjonalnym, komponentem aktu w erbalnego” 7.

Zgodnie ze stanowiskiem KolszanskTego Ju ran d Banach przyjm uje:

do obszaru p a ra lin g w isty k i n ależ y zaliczyć w szystkie te elem en ty , k tó r e uczestniczą w akcie k o m u n ik a c ji m ow nej, a w ięc zarów no elem enty s u p ra s e - g m e n taln e (w łaściw ości głosu, cechy a rty k u la c ji, tem po, rytm iczność), a ta k że , ja k n azyw a je L. Pszczołow ska [...], p auzy „n ieg ra m a ty c z n e ”, ja k i e le m e n ty „tła dźw iękow ego”, czyli dźw iękow e elem e n ty nieseg m en taln e (w szelkiego ro d z a ju p o m ru k i, n ie w e rb a ln e k o m b in a cje dźw iękow e); poza ty m w o b ręb p a ra lin g w isty k i w chodzą elem e n ty kinezyczne (np. g esty k u la cja i m im ika) o raz elem e n ty proksem iczne (np. p rz e strz e n n e asp ek ty k o m u n ik o w a n ia )8.

4 M. G ł o w i ń s k i , W p ro w a d ze n ie [do cyklu przekładow ego: W okół re ce p cji G om brow icza]. „ P am iętn ik L ite ra c k i” 1973, z. 4, s. 246.

5 Zob. Z. Ł a p i ń s k i , „Slub w kościele lu d z k im ”. (O kategoriach in te r a k c y j­ n y c h u G om brow icza). „Tw órczość” 1966, n r 9.

• P re k u rso rsk ie u sta le n ia L. P s z c z o ł o w s k i e j (O zja w isk a ch p a ra ję zy k a w u tw o rze lite ra c k im . „P a m ię tn ik L ite ra c k i” 1969, z. 1) o g ran ic za ją p e rsp e k ty w ę b ad a ń . Z aliczając do ob szaru b a d a ń p a ra lin g w isty k i je d y n ie elem en ty su p ra se g - m e n ta ln e i p a ra le k sy k a ln e , a u to rk a p o m ija zjaw isk a kinezyczne i proksem iczne — jak że isto tn e w w ew n ątrz te k sto w e j k o m u n ik a c ji lite ra c k ie j.

7 G. W. K o l s z a n s k i j , P a ra lin g w istika . M oskw a 1974, s. 53, 71. 8 В a n а с h, op. cit., s. 73.

(4)

R E L A C JE K O M U N IK A C Y JN E . 137

Bohaterowie powieści Gombrowicza „posługują się” niezwykle bo­ gatym repertuarem zachowań paraj ęzykowych, służących komunikowa­ niu 9. G esty i miny, szepty i pom rukiwania częstokroć uniezależniają się bądź naw et — przeciw stawiają się znaczeniom ich wypowiedzi języ­ kowych. Odsłaniane są obszary, których nośność semantyczna staje się konkurencyjna względem możliwości języka. Rozwijane dramatycznie napięcie między kom unikacją w erbalną a niewerbalną najpełniejszy w y­ raz uzyskuje w Kosmosie, wzbogaconym doświadczeniami Pornografii i T rans-A tlantyku.

Odmienne rozwiązania kom unikacyjne w ystąpiły w Ferdydurke. Od­ słania je Włodzimierz Bolecki w znakomitych analizach mechanizmów językowych rządzących pierwszą powieścią Gombrowicza. Dowodzi, że elem entem dominującym nad pozostałymi składnikam i powieści jest narracja. Zarówno dialog, jak i fabuła są całkowicie podporządkowane „w erbalnym działaniom opowiadacza”. Słowo staje się centralnym czy naw et jedynym godnym uwagi „zdarzeniem” Gombrowiczowskiego świa­ ta. Przedm iotowy status świata przedstawionego ulega zatarciu. Perspek­ tyw a n arratora, stricte językowa, przenika bohaterów, odbiera im pozór jakiejkolw iek autonomii, redukuje ich do „zdarzeń w erbalnych”. „Otóż naw et starcia interpersonalne są w całym utworze przede wszystkim zdarzeniam i językowym i” 10.

Fascynacja możliwościami języka, jaką wyraża ostentacyjnie niemal każde zdanie Ferdydurke, pojawia się także w dalszych utw orach n a r­ racyjnych Gombrowicza. Ale każdy z nich uświadamia tw órcy coraz w yraźniej ograniczenia systemu językowego. Rozwiązania w ystępujące już w drugiej powieści przeczą tezie Boleckiego, słusznej w odniesieniu do Ferdydurke. Praw dziw a jest natom iast jej negacja: relacje między­ osobowe — począwszy od T ra ns-A tlantyku — są przede wszystkim zdarzeniam i niejęzykowymi. Dominacja „werbalnego działania opowia­ dacza”, językowa perspektyw a narrato ra ustępuje miejsca parajęzykowej perspektyw ie bohatera. Bohater — obiekt w erbalnej m anipulacji opo­ wiadacza Ferdydurke — uzyska w Kosmosie pełną autonomię. Słowo narrato ra okaże się, w porównaniu z gestem czy „bergiem ” Leona, ubogim środkiem kom unikacyjnym i poznawczym. Parajęzykow e za­ chowania bohaterów przeczą znaczeniom ich wypowiedzi w erbalnych. W sytuacjach konfliktow ych zwycięża mina, śmiech, gest. Uniezależnia­ jąc się od słowa, środki paralingw istyczne przejm ują jego funkcje —

9 In te re s u ją c ą an a liz ę „pozajęzykow ych środków w y ra z u ” w rela cjk c h kom u­ n ik a c y jn y c h w iążących b o h a te ró w now eli T a n cerz m ecenasa K ra yko w skieg o za­ p ro p o n o w a ł Z. Ł a p i ń s k i (W klasie tańca u G om brow icza. „P am iętn ik L ite ­ ra c k i” 1979, z. 3).

10 W . B o l e c k i , P o e ty c k i m o d el p ro zy w d w u d ziesto lec iu m ię d z y w o je n n y m . W rocław 1982, s. 97 n.

(5)

zarówno komunikacyjne, jak i poznaw czen . Jedynie zasygnalizowane tu taj własności przybliżają paraw erbalne zachowania ku autonomicznej sferze działania bohaterów — dialogow i12.

Kolejny aksjom at — o jednolitości dzieła Gombrowicza i wtórności następnych powieści wobec Ferdydurke 13 — okazuje się nieprawom oc­ n y u.

Od „ludus” do „iliux”

W Przedmowie do polskiego wydania T ra ns-A tlantyku Gombrowicz domaga się „głębszego i wszechstronniejszego odczytania te k stu ”. O strze­

ga czytelnika przed próbami interpretacji wyznaczanej przez „kompleks polski” i „tradycję”:

Je d n i (do n ich należałem ) n ie m a l b o ją się słow a „ojczyzna”, ja k b y ono cofało ich o 30 la t w rozw oju. In n y ch w p ro w a d za n a ty c h m ia st n a to ry obo­ w iązu jący ch w naszej lite ra tu rz e szablonów . C zyżbym p rzesadzał? A leż poczta przynosi m i ro zm a ite głosy z k ra ju o T r a n s -A tla n ty k u i d o w iad u ję się, że to „p am flet n a fra ze s b o g o -ojczyźniany” [...].

N astępnie w y j a ś n i a podstawowe sensy powieści — w obawie, aby czytelnik znowu czegoś nie poplątał: „bardzo daleko posunięta re ­ w izja naszego stosunku do n arodu”, „problem dotyczy nie stosunku Polaka do Polaka, ale człowieka do narod u ”, „mam na oku £jak zawsze) wzmocnienie, wzbogacenie życia indywidualnego, uczynienie go od­

11 Obie fu n k c je psycholingw iści tr a k tu ją ja k o specyficzne w łasności m owy. Zob. A. A. L e o n t i e w, Ja z y k , riecz, rieczew aja d ie ja tie ln o st’. M oskw a 1969, s. 31: „Jedność k o m u n ik o w an ia i u ogólniania je st p o d staw o w ą cechą w szelkiego m ow nego d z ia ła n ia ”.

12 Isto tn y w F erd y d u rk e a k t p a trz e n ia B o l e c k i (op. cit., s. 131— 145) sy­ tu u je w p ersp e k ty w ie nie b o h a te ra , lecz — n a r ra to ra . S tan o w i on, zd an iem b a ­ dacza, elem e n t płaszczyzny n a rra c ji. M ożliwość poszerzenia k ateg o rii dialogu u z a sa d n ia m w szkicu Dialog p o w ieścio w y w św ietle para- i so c jo lin g w isty ki, zło­ żonym w re d a k c ji „T ekstów ”.

18 S ąd ta k i, w y rażony exp licite, o d n a jd u je m y w in te rp re ta c ji C. S e g r e g o (Chaos i kosm os u G om brow icza. P rzełożyła M. D r a m i ń s k a - J o c z o w a . „ P a ­ m ię tn ik L ite ra c k i” 1973, z. 4, s. 277—278, 280): „w śród u tw o ró w G om brow icza F [tj. F erdydurke] pozostaje dziełem n a jb a rd z ie j urozm aiconym , pełn y m n ajw ięk sz ej in w en c ji, szalonym ; ustaliw szy ra z swój cel, działa on b ard z iej k o n se k w e n tn ie (i obsesyjnie) w P [tj. P ornografii] i К [tj. K o sm o sie]. G ry językow e z F, k tó re n a w e t w przek ład zie nie tra c ą swej w ym ow y [...], u stę p u ją w P i К m iejsca ćw iczeniom sy n ta k ty c zn y m oraz słow om -kluczom ”.

14 Zob. A. F a l k i e w i c z , S y m e tr y c z n a m ę k a analogii i analogiczna m ę k a s y ­ m etrii. „Dialog” 1975, n r 2, s. 136: „E w olucja myśli... sk ro m n ie j: ew olucja dzieła G om brow icza. Czyli to, czego k ry ty cy — daw szy się uw ieść »jednolitością« tego d zieła — dotychczas nie dostrzegli”.

(6)

R E L A C JE K O M U N IK A C Y J N E .. 139

porniejszym na gniotącą przewagę m asy”. Po czym odsyła odbiorcę do D ziennika: „omawiałem kilkakrotnie te idee” (T 5—6 ) 15.

T raktując perspektyw ę „ujednolicającą” jako negatyw ny układ od­ niesienia, za punkt w yjścia in terpretacji relacji kom unikacyjnych w świe­ cie T ra n s-A tlan tyku uznaję odrzuconą przez autora tezę o odczytaniu powieści jako „pam fletu na frazes bogo-ojczyźniany”. Założenie to po­ zwala usunąć z cytatu określenie „pam flet”, by zastąpić je term inem „naśladowanie”. Pojęcie naśladowania, zakresowo szersze od pojęcia pam fletu, nie im plikuje negatyw nych konotacji, w yraźnie widocznych w przytoczeniu. Nie sugeruje a priori żadnych ocen. Dookreślam tezę wyjściową proponowanej interpretacji: sposoby konstruowania relacji interpersonalnych w świecie przedstawionym powieści wyznaczane są przez pewien rodzaj naśladow ania znaczeń zaw artych we „frazesie bo- go-ojczyźmanym”. A nalizując ten typ relacji, k tó ry bazuje na kom uni­ kowaniu so m atycznym 16, spróbuję określić specyfikę reguł komuniko­ wania.

Obszar środków kinezycznych: miny, gesty, ruchy całego ciała, pozy, poszerzony jest w T ra n s-A tlan tyku o chodzenie. Środek ten w Gombro- wiczowskich relacjach kom unikacyjnych uzyskuje specyficzne funkcje: proces przemieszczania się z m iejsca na miejsce skupia w sposób szcze­ gólny uwagę obserwatorów, w yodrębnia jednoznacznie jednostkę z o ta­ czającej przestrzeni. Sama przestrzeń organizowana jest przez chodzą­ cego. W spółtworzenie przestrzeni w akcie chodzenia nadaje zjawisku charakter kinezyczno-proksemiczny. Chodzenie uzyskuje w świecie przedstawionym w yjątkowo bogaty zakres możliwości komunikacyjnych:

G... — p o w iad a R adca. — No to dali go! — p o w iad a M inister. — J a tu za ra tro c h i Pochodzę, a p o te m lu! I p atrz ę, a to on C hodzić zaczął i Chodzi, Chodzi po salonie, b re w 'm arsz czy , głowę schyla, sapie, szum i, puszy się, aż H u k n ą ł i Ł y p n ął: — Z aszczyt to d la nas! Zaszczyt, bo m y W ielkiego P isa rz a Polskiego gościm y, m oże N ajw iększego! W ielki to P isa rz nasz, może i G e­ niusz! [T 22]

Jaki mechanizm nobilitował w akcie kom unikacyjnym „g...” na Ge­ niusza? Reguły mechanizmu odnajdujem y w stereotypowym oddziały­

15 Z astosow ano n a s tę p u ją c e sk ró ty lo k alizacy jn e odnoszące się do pow ieści W. G o m b r o w i c z a : F = F erd y d u rk e. W arszaw a 1956; К = K osm os. W: D zieła zebrane. T. 4. P a ry ż 1970; P = Pornografia. W: jw ., t. 3; T = T r a n s -A tla n ty k . Ś lu b . Z k o m e n tarze m a u to ra . W arszaw a 1957. Liczby po skrócie w sk azu ją stronice.

16 B a n a c h (op. cit., s. 193) zalicza do ko m u n ik o w an ia som atycznego „w szyst­ kie te elem e n ty p a ra ję z y k o w e i n iefoniczne, k tó re b io rą udział w k o m u n ik o w a n iu się dw óch osób i któ re, co w ażniejsze, są zdolne do przenoszenia ja k ich k o lw iek in fo rm a c ji p o sia d ający c h m ożliw ość in g e re n c ji i m o d y fik acji sem antycznej »m a­ terii« pow iadom ienia. Z ja w isk a n ależące do tego ty p u ko m u n ik o w an ia zostały up o rzą d k o w a n e w edług p rzynależności do dw óch typów p rze strzen i i ich egzysten­ cji: a) zjaw isk a kinezyczne, b) zjaw isk a p ro k sem icz n e”.

(7)

waniu „frazesu bogo-ojczyźnianego”. Poselstwo, którem u przewodzi Mi­ nister Kosiubidzki — to enklawa polskości, m iniatura Ojczyzny. On sam swym zachowaniem, „każdym poruszeniem honor sobie świadczył”,

sobą silnie bez p rz e rw y zachw ycał, a ju ż to p ra w ie na kolan ach z n im się rozm aw iało. Z araz w ięc, płaczem w y buchnąw szy, jem u do nóg p a d łe m i dłoń całow ałem . [T 19]

Zachowania znam ienne w naszej kulturze, dozwolone jedynie w sto­ sunku do najwyższych świętości: Boga i Ojczyzny. Chodzenie posła, „brwi marszczenie”, „puszenie się” — to kom unikat realizujący wielką metaforę, organizowany zgodnie z regułami wyznaczanymi przez „frazes bogo-ojczyźniany”.

W ymuszony na Gombrowiczu pojedynek na słowa z „N ajsław niej­ szym Pisarzem ” postawił bohatera w takiej oto sytuacji: „Ja się bez słowa zostałem. A bo już języka w gębie zapom niałem” (T 40). Sche­ m at frazeologiczny w yznacza zachowania bohatera. Jego ucieczka prze­ mienia się w chodzenie, środek kom unikowania nie w ym agający użycia słów. Zachowanie W itolda, odbierane przez zebranych na przyjęciu gości jako kom unikat, w yw ołuje relację zwrotną:

Pow szechne w ięc o słupienie, gęby porozdziaw iano, [...] je d en zbladł, dru g i b re w zm arszczył, trze ci n a w e t k u ła k w y staw ił [...]. [T 411

Chód Gombrowicza potężnieje „Geniuszem”, ustanowionym także chodem. Będąc refleksem chodu posła, w chłania tam te znaczenia bogo- -ojczyźniane, by wreszcie przezwyciężyć je. Niestety, P uto „tyż chodzić zaczął”. Mające oswobodzić z więzów narzuconych przez posła chodzenie bohatera przekształca się w „chodzenie z k row ą”. Powstały, w brew intencjom chodzącego, kom unikat urągający honorowi mężczyzny kores­ ponduje, za pośrednictwem tego samego środka komunikowania, ze zna­ czeniami zaw artym i w chodzie-komunikacie posła. Specyficzne uw ikła­ nie relacji kom unikacyjnych sytuuje najwyższe świętości w podejrzanym mariażu.

Pojawienie się Gonzala wywołuje intensyfikację somatycznych re la ­ cji komunikacyjnych. Uwodzenie Ignasia odbywa się przy pomocy nie­ zwykle zróżnicowanego kodu kinezycznego:

G onzalo [...1 ja k o u p o jo n y n a w y b ra n k a swego spogląda i chcąc je m u się przypodobać, a w oko w paść, Oczko p rzy m ru ża , rę k ą R ączką rusza, chichocze, a n a siedzeniu p o d sk a k u je [...], śm iechem hucznym w ita ją c te F igielki sw oje! [...] (a tu p ię tę do góry zadziera) [...] (a tu chu steczk ą zam achał) [...] (w dłonie k la sk a, k o la n am i strze la ) [...] (dalejże p alca m i p rze b ierać ) [...]. [T 49, 52]

Bogactwo zachowań kom unikacyjnych bohatera uzyskuje specyficz­ ną motywację, vraisem blable 17. Jego widzenie świata, skrzywione zbo­

17 Zob. J. C u l l e r , K o n w e n c ja i osw ojenie. P rzełożył I. S i e r a d z k i . W a n ­ tologii: Z n a k — s ty l — ko n w en c ja . W ybór i w stęp M. G ł o w i ń s k i . W arszaw a 1977, s. 155—15.6: „ P rz y sw a ja n ie czy in te rp re to w a n ie jakiegoś zjaw iska polega na

(8)

R E L A C JE K O M U N IK A C Y J N E .. 141

czeniem, nadaje przew rotne sensy „najświętszym związkom”. Znaczenia wiążące relację „Ojciec w ysyłający Syna na wojnę — S yn” : szacunek, honor i ojczyzna, ulegają zachwianiu. Jaw na degradacja wskazanych sensów nastąpi podczas pijatyki w P ark u Japońskim . Gonzala przypija- nie do Ignasia, wzmocnione gestami Barona, Pyckala i Ciumkały, odbie­ rane jest przez Ojca jako zamach na łączącą go z Synem więź bogo-oj- czyźnianą. Zatem pojedynek... Ale pojedynek z P utem , naw et zwycięski, będzie ujm ą na honorze każdego, kto weźmie w nim udział, także i świad­ ków. Znaczenia, które zakom unikuje, należy zatem umieścić w innej płaszczyźnie, narzucić odmienne reguły ich „czytania”, zmienić kon­ tekst. Gotowych form uł dostarcza znowu „frazes bogo-ojczyźniany”. R e­ akcje Barona i Pyckala, przyszłych świadków Gonzala, dobrze ilustrują opisyw any mechanizm. Odrzuconą początkowo propozycję Witolda: „Za nic ja P u ta świadkiem nie będę” (T 65), przyjm ują natychm iast, gdy tylko użyte zostaną „ostateczne” argum enty: „bo Rodak w potrzebie, bo dla Rodaka, dla Ojczyzny...” (T 66). Przekonanie o mocy kom unika­ cyjnej ożywianej coraz częściej w relacjach międzyosobowych form uły spraw ia, że pojedynek, w w yniku działań „m anipulatorów polskością” — ekipy Posła — ma być spektakularnym kom unikatem zaświadczającym „polską rację stanu ”: „cudzoziemcom Pojedynek ukazać, a tyż stosowną orację o Honorze, Czci, Odwadze naszej wypowiedzieć” (T 69—70)

P róba odwrócenia znaczeń relacji ustanowionej gestami Gonzala: Puto — Ojciec w zbraniający uwiedzenia Syna, zawodzi. Strzelanie prze­ kształca się w „pukanie”, ludyczne naśladowanie gestem wzniosłych idei Pojedynku. Drobiazgowo opracowywany kom unikat o Honorze i Ojczyźnie przemienia się w zabawę w pojedynek, ośmieszając uświę­ cony związek Ojciec—Syn.

Eklektyczna przestrzeń Pałacu Gonzala określa jednoznacznie cha­ rak te r s tru k tu r kom unikacyjnych, łącząc w specyficznym związku re la ­ cje m iędzy przedmiotami, zwierzętam i i ludźmi. Sztywnej hierarchii w yznaczającej stosunki międzyludzkie zgodnie z regułam i form uły bo- go-ojczyźnianej przeciwstawia się odm ienna zasada: „jedno z drugim

sp ro w a d z a n iu go do u k ła d ó w stw orzonych przez naszą k u ltu rę , a to d o konuje się zw ykle d ro g ą o pisyw ania go za pom ocą sfo rm u ło w ań , k tó re ja k a ś k u ltu ra u zn aje za n a tu ra ln e . P ostępow anie ta k ie nosi ró ż n e nazw y w p iśm ie n n ic tw ie s tru k tu ra li- stycznym : odzyskanie, osw ojenie, m o ty w a cja , v ra isem b la b lisa tio n [upraw dopodob­ nienie]”. Z n am ien n e , że bogactw o zachow ań k o m u n ik a c y jn y c h w P ornografii i K o ­ sm osie ró w n ie ż zn a jd u je „u p ra w d o p o d o b n ien ie” w z a m ia ra c h erotycznych b o h a te ­ rów . N ie m n ie j w ażne je st to, co różn icu je. W T r a n s -A tla n ty k u w ra z z pojaw ien iem się P u ta w szy stk ie re la c je k o m u n ik a cy jn e u zy sk u ją p rz e w ro tn e znaczenia, n ie ­ zależnie od in te n c ji pozostałych uczestników , podczas gdy w dw óch o sta tn ic h po­ w ieścia ch ero ty zm b o h ateró w (F ry d e ry k a czy L eona) je s t p rze jaw em szerszej w zględem niego „postaw y k o m u n ik a c y jn e j” b ąd ź ep istem ologicznej. Szczegółowa an a liz a d z ia ła ń b o h a te ró w P ornografii i K o sm o su p o tw ie rd z i sensow ność sy g n ali­ zow anego u ję cia .

(9)

się parzy jak popadnie, b u rd el” (T 93). Relacja „parzenia się”, b rak dystansu — zarówno w znaczeniu dosłownym, jak i przenośnym — wywołuje ważkie konsekw encje semantyczne. Arcydzieła „ tan ieją”, świę­ tości ulegają degradacji: „z M aszkarą Madonna... i Burdel, Burdel, B ur­ del [...]” (T 93). Syn podnosi ręk ę na Ojca, Ojczyznę wyszydza Synczyz- na.

Kom unikacja somatyczna w świecie przedstawionym T ra n s-A tla n tyku nosi wszelkie cechy „kom unikacji ludycznej” 18. Relacje m iędzy boha­ teram i poddane są zasadom, które funkcjonują zgodnie z regułam i kon­ stytuującym i trzy kategorie gier i zabaw: agon, m im icry i iliu x 19. W grze kom unikacyjnej typu m im icry „jednostka udaje, że wierzy, jakoby była kimś innym, pozwala to sobie wmówić lub usiłuje wmówić otoczeniu [...]”; „mamy tu do czynienia [...] z naśladowaniem jakiejś innej rze­ czywistości” 20. Poseł Feliks Kosiubidzki udaje posła przy pomocy min, ge­ stów i póz. Baron i Pyckal zachowują się tak, jak powinni się zachowywać dwaj zwaśnieni o m łyn szlachcice. Tomasz każdym gestem udowadnia wszystkim, że jest Ojcem. Naśladownictwo staje się głównym m echa­ nizmem gry kom unikacyjnej. Gonzalo i Tomasz udają, że się pojedyn­ kują. Poseł wmawia cudzoziemcom, że biorą udział w polowaniu na szaraka.

W relacjach kom unikacyjnych bohaterowie usiłują stw orzyć rze­ czywistość odwzorowującą „jakąś inną rzeczywistość”. „U jęta w normy,, poddana konwencjom, które zawieszają zwykłe praw a i chwilowo w p ro ­ w adzają nowe »ustawodawstwo«, jedynie obowiązujące”, przypom ina świat w ytw arzany w zabawach ty p u agon 21. Obowiązujące reg uły u sta­ nawia formuła: Bóg — Honor — Ojczyzna 22 Stereotypowym i relacjam i kom unikacyjnym i i kontekstam i ma ona nadać moc naśladow anym za­ chowaniom. Podporządkować „grających” zasadom w niej zaw artym oraz zakreślić obszar obowiązującej konwencji. W ielokrotnie sygnalizo­ w any apragm atyczny ch ara k ter form uły: pojedynek bez przelew u krwi, polowanie na niby, Ojcobójstwo czy Synobójstwo bez trupa, określa jej

18 T erm in w pro w ad zo n y przez J. L a l e w i c z a (M im e ty zm fo r m a ln y i pro­ blem n a śla d o w n ictw a w k o m u n ik a c ji litera c kie j. W zbiorze: T e k s t i fa b u ła . Studia. W arszaw a 1979, s. 46).

18 Zob. R. С a i 11 o i s, Ż y w io ł i ład. W ybór A. O s ę k a . P rzeło ży ła A. T a- t a r k i e w i c z . P rz ed m o w a M. P o r ę b s k i . W arszaw a 1973, s. 297—328.

20 Ib id em , s. 318, 323. 21 Ib id em , s. 306.

22 O jej w y jątk o w e j ra n d z e w m e n taln o ści w spółczesnego P o la k a św iadczy d obitnie h isto ria tera źn ie jsz o ści — zob. M. J a n i o n , „ N igdy p rze d m ocą nie- u g n ie m y szy i”. „P ism o” 1981, n r 3, s. 17: „ro m an ty czn y p a trio ty z m ry c e rsk i i r e li­ gijn y [...] dał o sobie znać rów n ież w napisie: BÓG — HONOR — OJCZYZNA, um ieszczonym p rzed S tocznią S zczecińską podczas uroczystości odsłonięcia tablicy^ pam iątkow ej k u czci poległych ro b o tn ik ó w w g ru d n iu 1970 ro k u ”.

(10)

R E L A C JE K O M U N IK A C Y JN E .., 143

specyficzny s ta t u s 23. Ponieważ gra jest bezproduktywna, „prowadzi do sytuacji identycznej z sytuacją wyjściową”. Cechy wymienione przez Caillois „m ają ch arak ter czysto formalny. Nie przesądzają one o treści gier czy zabaw ” 24. Form uła: Bóg — Honor — Ojczyzna, konstytuow ana formalnie w łasnościam i ludycznymi, sama nabiera takiego właśnie cha­ rakteru.

Jak wszystkie gry i zabawy sytuują się „równocześnie między dwoma przeciw stawnym i biegunam i”, zasadą paidia i zasadą lu d u s 25, tak re la ­ cje kom unikacyjne w świecie przedstawionym T rans-A tlantyku przeni­ kają dwie przeciw staw ne tendencje komunikacyjne. Dominująca w po­ czątkowych relacjach zasada ludus: kontakty Witolda z Posłem, sytuacja wyjściowa pojedynku Gonzala z Tomaszem, przygotowania do polowania, przytłacza zachowania typ u paidia. Ale „arbitralne konw encje” w yzna­

czane przez form ułę kom unikacyjną: Bóg — Honor — Ojczyzna, już; w ramach początkowych relacji pozostają zachwiane. Zaczyna zwy­ ciężać zasada rozpasania, przełam ująca sztywne reguły. Zdominuje ona wszystkie działania kom unikacyjne bohaterów, gdy tylko przybędą do pałacu Gonzala. Przedm ioty i zwierzęta „parzą się”, „gryzą się” — ru ch staje się podstawą w szystkich działań. Początkowo nieznaczny:

w idzę, że B a jb a k te n z Ig n ac y m się stow arzysza, a w ta k im sposobie: co Ig n a c się Ruszy to i on się ru szy (choć p ra w ie nie w idać) [...]. [T 87]

— ogromnieje w „buch-bachu” palanta, by wreszcie, zgodnie z „regu­ łam i” iliux, „czystego uniesienia” , przeciwstawianego diam etralnie za­ sadzie ludus 2e, wywołać stan oszołomienia, spazmu, transu:

A cóż to się dzieje? I ja k a B ajb ak a śmiałość! Bo już oni, panie, ta k Je d e n z D rugim ta k Je d e n do D rugiego, że p raw ie ta n iec to jest, taniec, nic innego. G dy tedy je d en R ęką M achnie, d ru g i Nogę zadrze. Gdy jed en na drzew o w lizie, to dru g i n a bryczkę, w ięc to je d en Św iśnie, drugi P ryśnie, te n śliw kę zji, ta m te n u lęg ałk ę [...]. I ta k ie to W tórow anie, P rz y g ry w an ie n ie u sta n n e, je d e n drugiem u, je d en do drugiego, a jakby do w iersza, ta k ie to S tow arzyszanie w ieczne, n ie p rz e rw a n e , w szelk im ru ch em , poruszeniem , że chy b a je d e n b ez drugiego k ro k a d ać nie m oże. [T 110]

Oszołomienie w grach ty p u iliu x , „często idące w parze z tłum ionym zamiłowaniem do nieładu i niszczenia” 27, i tu — w finale powieści —

2* K rw a w y f in a ł w y k lu cz a m ożliw ość in te rp re ta c ji re la c ji k o m u n ik a cy jn y ch św ia ta przed staw io n eg o K o sm o su czy P ornografii w k ate g o ria c h k o m u n ik a cji ludycznej.

24 С a i 11 o i s, op. cit., s. 306.

25 C a i l l o i s (op. cit., s. 303) o k reśla paidię ja k o sta n „rozpasania, sw obodnej im prow izacji i b ez tro sk i [...] w yzw olonej z w szelkich więzów b u jn e j w y o b ra źn i”, lu d u s zaś — „to ro sn ąc a p o trz e b a p o d p o rząd k o w an ia spontaniczności p ew nym ko n ­ w encjom a rb itra ln y m , n ie zno szący m ^sp rzeciw u i z założenia niedogodnym ”.

28 Ib id em , s. 323, 333—334. 27 Ib id em , s. 325.

(11)

osiąga podobny wymiar: „Już k uligu nie m a”, już i Mazura nie ma, jest jedynie rozpasany Buchbach. Jego niszczycielska siła, skierow ana przeciw wartościom rządzącym „frazesem bogo-ojczyźnianym” — tr a ­ dycjom i świętościom narodowym, koncentruje się na Ojcu, by p rze­ mienić się w Ojcobójstwo. Ale... Ignacy „zamiast żeby Ojca swego Bachem Bachnąć on Buch w śmiech [...]”. Śmiech ogarnia wszystkich. I bogo-ojczyźnianego Posła i krw awego Rachmistrza, księdza Proboszcza i Muszkę z Tuśką: „I dopiroż od Śmiechu, do Śmiechu,. Śmiechem Buch, Śmiechem bach, buch, buch Buchają!... (T 121).

Buchający śmiechem finał T ra ns-A tla n tyku przypomina, że wszystko było zabawą. I jak w zabawie — nie może być żadnych konsekwencji praktycznych: m ilioner nie uwiedzie n a p r a w d ę Ignasia. Syn nie zabi­ je n a p r a w d ę Ojca. Ale i cudzoziemcy nie pokłonią się Polakowi-Ge- niuszowi, a rycerski P olak-P atriota nie upokorzy zboczeńca-milionera. Ponieważ również i formuła: Bóg — Honor — Ojczyzna, odsłania w r e ­ lacjach kom unikacyjnych swój ludyczny status.

Analiza relacji kom unikacyjnych dokonana z perspektyw y Kosmosu i Pornografii pozwala sformułować następującą tezę: Gombrowicz p re ­ zentuje w T ran s-A tlan tyku negatywne, destrukcyjne możliwości p ara- języka jako system u kom unikowania się. Śmiech, miny, gesty, pozy, organizowane zgodnie z zasadą ludus bądź paidia, mogą zdegradować każdą wartość, odwrócić najtrw alszą hierarchię zachowań. W ty m w łaśnie znaczeniu T ra ns-A tlantyk stanow i obszar eksperym entu kom unikacyj­ nego dla następnych powieści. Pornografia i Kosmos dowiodą pozytyw ­ nych, kreacyjnych możliwości system u parajęzykowego.

Swiatoogląd contra światopogląd

Najważniejsze pytanie postawione w Pornografii dotyczy, jak sądzę, ograniczeń i możliwości języka jako system u komunikacyjnego. Wiąże się ono bezpośrednio z problem atyką dialogu 28. Jako przytoczenie języka mówionego, jako mowa cudza, dialog powieściowy odsłania odbiorcy swą istotę nie w relacji bohater—bohater, lecz w relacji bohater—n a r ­ rato r. W mowie n arrato ra, w jego aktyw nym odbiorze dialogowej mowy cudzej przełam uje się istota dialogu — totalna aktywność kom unika­ cyjna człowieka.

28 W ro zp raw ie Dialog p o w ieśc io w y w św ietle para- i so c jo lin g w isty ki ro z­ g ra n ic z a m dw a sposoby ro zu m ien ia dialogu pow ieściow ego. P ierw szy, tr a d y c y j­ n y — dialog w znaczeniu w ąsk im — oznacza je d y n ie graficzn ie w ydzielone z sze­ re g u w ypow iedzeniow ego n a r r a to r a re p lik i boh ateró w . P oszerzenie tego zak resu o elem en ty parajęzy k o w e, r e je s tro w a n e przez n a rra to ra , tw orzy pojęcie dialogu pow ieściow ego w znaczeniu szerokim . D rugie ze znaczeń określa, czego u siłu ję dow ieść w e w sk az an y m szkicu, isto tę zjaw isk a.

(12)

R E L A C JE K O M U N IK A C Y J N E .. 145

„Czysty” dialog, wydzielone graficznie repliki bohaterów, pozba­ wione „akom paniam entu narracyjnego” 29, w ystępuje w Pornografii rze­ czywiście rzadko. Po „zduszeniu mszy”, podczas kolacji niedzielnej, Witold z Fryderykiem dowiadują się, że Henia „na dniach się zaręczy”:

— T ak? Z kim ś z sąsiedztw a?

— Owszem... S ąsiad. W acław P aszkow ski z R udy. [...] B ardzo porząd n y człow iek. W y b itn ie p o rzą d n y — za trze p o tała palcam i.

— P ra w n ik [...] ... Z dolny chłop, pow ażny, tęgi łeb, b a, w ykształcony 1 Jego m a tk a w dow a, g o sp o d aru je w R udzie, m a ją te k p ierw sza klasa, sześć­ d ziesiąt w łók, trz y m ile stąd.

— Ś w iętych cnót k obieta. [...]

— H eń k a tro ch ę m łoda... ale o lepszego k a n d y d a ta tru d n o . M ężczyzna odpow iedzialny, zdolny, w y b itn ie oczytany, in te le k t, p an ie, pierw szorzędny, ja k tu p rzy je d zie będziecie pan o w ie m ieli z k im pogadać.

— N iezw ykle p rzem y ślan y . Z acny i praw y. W yjątkow ej czystości m o ra l­ n ej. W dał się w m atk ę. N iezw ykła ko b ieta, głębokiej w iary , św ięta p raw ie :— niezłom nych k ato lic k ich zasad. R uda to ostoja m o raln a dla w szystkich. [P 31—32]

Mówią bohaterowie, ale czy n arrato r rzeczywiście milczy? Reguły gatunku powieściowego zmuszają — jak pisze Michał Głowiński — do zaakceptowania założenia, że wypowiedzi bohaterów „zarejestrow ane” w tekście są „jakby tylko reprezentatyw nym wyborem z całokształtu ich działalności językow ej” 30. Teza ta w ymaga uzupełnienia: jak n ie ­ obecność replik bohaterów (w tekście) nie stanowi dowodu ich milczenia w świecie przedstawionym, tak i milczenie narrato ra nie oznacza braku jego aktywności. N arrator słucha i patrzy (z pewnej odległości — aspekt proksemiczny) na mówiących bohaterów. Świadectwa jego obecności odnajdujem y także w analizowanej tu rozmowie Hipolita i pani Marii. Ich dialog „dzieje się” w prawdzie samodzielnie, bez uporczywego pośred­ nictwa Gombrowiczowskiego narratora, ale poprzez wypowiadane słowa przeziera złośliwy grym as natręta. Jego obraz konkretyzuje się w raz z postępującą stereotypizacją wypowiedzi bohaterów. Potok wygłaszanych schematów językowych, przylegających szczelnie do zaistniałej sytuacji: prezentacja narzeczonego córki, odsłania oblicze narratora. W słowie bohaterów daje się słyszeć drugi głos. Ironiczny głos narratora, p rzy ­ dający pierwszemu cudzysłowowego s ta tu s u 31. Głośna realizacja zaka­ muflowanej reakcji n arratora pojawi się kilka stronic dalej:

Po p o łu d n iu zjaw ił się zapo w iad an y o negdaj W acław . U rodziw y m ężczyzna! Bez kw estii — rosły, elegancki pan! O bdarzony nosem dość w y d atn y m , ale subtelnym , o ru ch liw y c h nozdrzach, oliw kow ym spo jrzen iem i głosem głębo­

28 Zob. M. G ł o w i ń s k i , Dialog w pow ieści. W: G ry pow ieściow e. S zk ic e z teorii i historii fo r m n a rra c yjn y ch . W arszaw a 1973, s. 46.

80 Ib id em , s. 45— 46.

81 Zob. М. В а с h t i n, S łow o w pow ieści. P rzełożył Z. S a 1 o n i. W antologii: R o sy jsk a szkoła sty lis ty k i. W ybór i o pracow anie M. R. M a y e n o w a i Z. S a - 1 o n i. W arszaw a 1970.

(13)

k im — a przy strzy żo n y w ąsik p ieścił m u się pod tym w yczulonym no sem i n a d p ełn ą i pąsow ą w arg ą. [...] K tóż m ógłby podać w w ątpliw ość jego sto p ę raso w ą i w ysoko sklepioną, w żółtym , obcisłym b uciku, tudzież jego uszy zg rab n e i n iew ielkie? Czyż n ie b yły in te re su ją c e , a n a w e t rozkoszne, te za­ toczki n ad czołem, k tó re czyniły go b ard z iej in te le k tu a ln y m ? A ta b ia ło ść cery, czyż nie b y ła b ia ło śc ią tru b a d u ra ? Z apew ne, efek to w n y pan! Z dobyw czy m ecenas! D ystyngow any adw o k at! Z n ien aw id ziłem go fizycznie od p ie rw sz e j chw ili [...]. [P 40]

N arrator kształtuje wypowiedź w stylu replik Hipolita i jego żony, w stylu „taniego rom ansu” 32. Podobnie jak w jego słowie słyszym y głos bohaterów, tak w ich rozmowie — głos dystansującego się za pośred­ nictwem ironii narratora. Nie był to zatem dialog „czysty”, pozbawiony „akom paniam entu narracyjnego”. Takiego dialogu u Gombrowicza rze­ czywiście nie ma.

Poddanie się mocy stereotypów językowych osłabia aktywność bo­ haterów w walce ze stającą się rzeczywistością. Może być także św ia­ dectwem zakamuflowanej obrony przed atakam i „tej k..., n atu ry ”. Z bez­ pieczeństwa, jakie rodzi poddanie się stereotypom , w pełni zdaje sobie sprawę F ryderyk. Zaszokowany, ale i usatysfakcjonowany „obrotem rzeczy” — gestem Karola, k tó ry „znienacka zadarł babie kiecę” —

m ru k n ął, p raw ie niedosłyszalnie: — No, no!

A le zaraz za o k rąg lił m im ow olne słów ko w zdanie, k tó re w y p o w ied z iał głośno i n ie bez sztuczności:

— No, no, no, co ta m słychać, k ochany p a n ie W itoldzie? [P 44]

Słowo wypowiedziane, język, nie jest narzędziem poznania. P rze­ ciwnie, staje się gw arantem bezpieczeństwa, k ry je za swoimi schem atam i bohaterów, chroni ich przed rzeczywistością, ogranicza horyzont.

Prezentację parajęzykow ych środków komunikowania się poprzedzi próba dookreślenia stosunku n arrato ra do stereotypu językowego. Licz­ ba stereotypów zaw artych w szeregu wypowiedzeniowym n arrato ra zn a­ cznie przewyższa liczbę utarty ch form uł w wypowiedziach bohaterów. Ponadto istnieje tu zasadnicza różnica jakościowa. N arrator przekształca stereotypy:

I nie dałoby się o niej [tj. o H eni] pow iedzieć, że „zna m ężczyzn” (jak się m ów i o zepsutych dziew czynach), a ty lk o że „chłopca zn a ” — co b yło zarazem b a rd z ie j n ie w in n e i b a rd z ie j ro zp u stn e. [P 29]

O stentacyjnie w skazany sens zwrotu „zna mężczyzn” ilu struje do­ sadnie mechanizm przekształcania formuły. Inw ersja akcentować ma, w opozycji do zaktualizowanych znaczeń stereotypu, klasę właściwości

82 Z In fo rm a c ji o tw ie ra ją c e j pow ieść: „P ornografia dzieje się w P olsce z la t w ojennych. D laczego? T rochę d latego, że k lim a t w o jen n y dla niej n ajw łaściw szy. T rochę, że to je d n a k polskie — i n a w e t może p o m y ślan e było, w p ierw szy m rzucie, odrobinę na w zór taniego ro m an su z g a tu n k u R odziew iczów ny, czy Z arzyckiej [...]” (P 7).

(14)

R E L A C JE K O M U N IK A C Y J N E .., 147

umieszczonych w przecinających się obszarach wyznaczanych przez następujące pojęcia: chłopięcość, niewinność, młodość, pragnienie in i­ cjacji. Powtórzony predykat, obciążony w pełni kontekstam i schematu frazeologicznego, znosi przywołaną wcześniej klasę właściwości, przy­ dając jej przeciwstawne sensy. Ale nie ruguje jej w zupełności. Proces znaczeniotwórczy aktualizuje dalsze konteksty. Językow a świadomość pogłębia się w aktyw nej współpracy nadaw cy i odbiorcy.

K o n stru k c je m e tafo ry cz n e p o w sta w a ć bow iem m ogą m iędzy inn y m i w r e ­ zu ltac ie celow ych p rze k szta łc eń frazeo lo g iczn o -sk ład n io w y ch i dzięki alu zy j- ności do u ta rty c h fo rm u ł zyskiw ać uzasadnienie.

Ten „najlepiej bodaj rozpoznany chwyt znaczeniotwórczy we współ­ czesnej poezji” 33 odnajduję również u Gombrowicza. Rozdeptanie glisty, łączące Karola z Henią, napawa nadzieją „starszych panów ”:

Oni, w cnocie, by li zam knięci d la nas, h erm ety czn i. A le oni w grzechu, m ogli ta rz ać się z nam i... Oto co m yślał F ry d e ry k ! I p ra w ie w idziałem go ja k z p alce m p rzy u sta ch szuka grzechu, k tó ry by go z n im i spoufalił, ja k roz­ g lą d a się za ta k im grzechem — czy też rac zej, może, m yśli, p o d ejrzew a że ja za ta k im grzechem się rozglądam . Cóż to za system z w ie rcia d lan y — on w e m n ie się przeglądał, ja w n im — i ta k , sn u ją c na cudzy ra c h u n e k m arzenia, dochodziliśm y do zam ysłów , k tó ry ch ża d e n z n as nie ośm ieliłby się poczytać za sw oje. [P 61]

Szczególnie interesujący w ydaje się zwrot „dochodziliśmy do zamy­ słów ”. K ryje się za nim schemat „odchodzić od zmysłów”. Zetknięcie obydw u konstrukcji, osadzonych w przywołanych kontekstach, aktuali­ zuje bogaty proces znaczeniotwórczy. Zrekonstruow any stereotyp fun­ k cjonuje w znaczeniu półprzenośnym: 'rezygnować ze zmysłowości’, oraz — zleksykalizowanym: 'rozpaczać’. Oddaje tym samym bardzo dokładnie ten stan umysłów Witolda i Fryderyka, w jakim znajdowali się przed aktem rozdeptania glisty: zniechęcenia, rezygnacji, niemocy. W yrażenie „dochodzić do zamysłów” stanowi „zwierciadlane” odbicie zrekonstruow anych sensów stereotypu. W yrazy „odchodzić”, „od”, „zmy­ sły” zm ieniają się w swe przeciwieństwa, zachowując „w chwili sem an­ tycznego stawania się” 34 pamięć znaczeniową pierwowzoru. Zmysłowość staje się znowu wartością pożądaną, acz droga wiodąca ku jej osiągnię­ ciu nie jest prosta. Etap pośredni, ale konieczny, stanowi konstrukcja planu, scenariusza. Znaczenia obydwu w yrażeń pozostają w ścisłym związku na skutek postulowanej konieczności w ym iany ich elementów: dochodzić do zamysłów nie bezpośrednio, ale z prem edytacją (zgodnie z zapowiedzią tytułow ą powieści — „ p o r n o g r a f i a ”).

88 P ro p o zy cja A. O k o p i e ń - S ł a w i ń s k i e j (M etafora bez granic. „T eksty” 1980, n r 6, s. 28) ujęcia k ateg o rii m e tafo ry w te rm in a c h k o m u n ik a cy jn y ch , okazała się n iezw ykle pom ocna w an a liz ie m ech an izm ó w językow ych rządzących prozą G om brow icza.

(15)

Stereotypowe zwroty przenikają narrację wielopłaszczyznowo. Ich w ystąpienie w tekście Pornografii uzyskuje wielostopniową motywację. Sygnalizują zawsze najistotniejsze zdarzenia dziejącej się „historii” i je ­ dnocześnie — są próbą ich interpretacji: „Fryderyk? Czy F ry d ery k to widział, czy jem u także to wpadło w oko?” (P 23). Zacytowana w ypo­ wiedź stanowi reakcję na dostrzeżone „kawałek policzka i nieco k a rk u ” łączące „chłopca” z „dziewczyną”. Związek ten, w yznaczający bieg całej „historii”, został d o s t r z e ż o n y , nie zaś pomyślany, przeczuty czy przekazany słowem. Użycie stereotypu „wpaść w oko” stanow i próbę sem antyzacji słownej najważniejszej w świecie przedstawionym powieści relacji kom unikacyjnej. Jest ona opisywana za pomocą zwrotów: „zajrzeć w oczy tym plecom”, „zaglądać w tw arz” (P 14), „wgapiać się” (P 17), „bezgłośny a zabójczy kom entarz osoby przyglądającej się z boku” (P 20).

S po jrzen ie to w ychyliło się z niego, ja k przez okno, ale za raz z a trz a sn ą ł w sobie w szystkie o k n a i drzw i. [P 47]

Nie byłoby to nic w ażniejszego od k o n a n ia m uchy n a lepie, lu b ćm y za szkłem lam py — gd y b y w zrok F ry d e ry k a nie p rzy ssa ł się do te j g listy, sz k la­ ny, w y d o b y w ając do cna jej m ęczarnię. Mogło w y d aw ać się, że się o burza, ale n a p ra w d ę nie było w nim nic prócz w n ik n ię cia w to rtu rę , w y ch y le n ia p u c h a ru aż do o sta tn ie j kro p li. [P 59]

A kt widzenia, patrzenia osiąga w Pornografii najwyższą moc kom u­ nikacyjną. Wypowiedziom w erbalnym bohaterów, które oscylują często na granicy stereotypu, przeciwstawiają się ich kom unikaty wzrokowe. Proces ten ze szczególną ostrością zarysow uje się w „wypowiedziach” F ryderyka. Oto jego rozmowa z Amelią:

T am ta p a ra przed nam i, pogrążona w sw oim dialogu. A le dialog niczego nie w yrażał. R o zm aw iali o... W enecji.

W pew nej chw ili ona p rzy sta n ęła. — P roszę spojrzeć naokoło. J a k pięknie! O dpow iedział:

— T ak, bez w ą tp ie n ia . Bardzo pięknie. P ow iedziane, żeby jej przytw ierdzić.

D rg n ęła w n ag ły m zniecierp liw ien iu . O dpow iedź była n ie isto tn a [...]. O na zaś dom agała się niek łam an eg o zach w y tu dla w ieczoru, będącego tw o re m Boga i chciała, żeby on w ielbił S tw órcę p rz y n a jm n ie j w jego dziele. J e j czy­ stość z a w a rła się w ty m p rag n ie n iu .

— A leż proszę n a p ra w d ę popatrzeć, n a p ra w d ę pow iedzieć. Czy to n ie je st b ard zo piękne?

[..J

— Ależ bardzo, n ie w ą tp liw ie pięk n e, ta k , w sp an iałe!

[...] A m elia p o sta n o w iła zagrać w o tw a rte k a rty i, nie ru sz a ją c się z m ie j­ sca, stw ierd ziła:

— P a n je st a te is tą .

Z an im w y p ow iedział się w ta k d elik atn ej m a te rii, rzu c ił w zro k ie m na p raw o i n a lewo, ja k b y sp raw d za ją c św iat. [P 71—72]

(16)

R E L A C J E K O M U N IK A C Y JN E .., 149

Prośba Amelii zostaje przez W itolda spełniona. Ale tylko słowem. A słowo, zwodniczy środek komunikowania, nie stanowi dowodu au ten ­ tyczności s ą d u 35. Jest bądź potwierdzeniem oczywistości, „skamieliną”, bądź służy powiedzeniu „czego innego”. Tak właśnie Amelia in terp re­ tu je wypowiedź Witolda. Jej widzenie świata jest odmienne niż W i­ tolda. Zanim bohater wypowie słowa: „Jestem ateistą”, utw ierdza się w ateizmie, „sprawdzając św iat” w z r o k i e m .

Bohaterów Gombrowicza różnicuje nie światopogląd, konstrukcja po­ jęciowa, lecz — światoogląd, świata widzenie, zmysłowe, konkretne. Obawę Amelii o świat, jej świat, w yjaśnia n arrato r jednoznacznie: „jej w idzeniu św iata przeciwstawiało się inne widzenie” (P 71). Witold usta­ nawia w łasny świat bądź burzy cudzy w akcie patrzenia. „Zabójczy kom entarz przyglądającego się z boku” bohatera niweczy sens mszy, odbiera jej treść. Moc k reacyjna relacji: widzieć — być widzianym, jest ogromna. Cała rzeczywistość Pornografii przeniknięta jest tą siłą. Pod­ czas jazdy do kościoła:

gdy znaleźliśm y się n a w zgórzu [...] daw no zm arły w eh ik u ł b y ł w id zian y i z n ajd alszy ch k rań c ó w — w sk u te k czego k ra in a sta ła się złośliw ie szydercza, o k ru tn ie w zgardliw a. [P 18]

Rzeczywistość jest aktyw na, nie jest to jeszcze czyhająca rzeczywis­ tość Kosmosu, ale ta — widząca, zapowiada tam tą. Być widzianym znaczy zatem być zagrożonym, narażonym na czyjeś „widzimisię”. Wi­ dzieć — to stwarzać, ustanawiać.

Wąski sposób rozumienia kategorii dialogu powieściowego, jako w y­ dzielonych graficznie replik bohaterów, odsłoni swoje ubóstwo natych­ miast, gdy potraktujem y wypowiedź postaci jako realizację system u systemów, wśród których niepoślednią rolę odgrywają podsystemy para- językowe. Elem enty suprasegm entalne mowy bohatera w ystępują n a j­ częściej w szeregu wypowiedzeniowym narratora:

S zep n ął [w itający Hip] w stydliw ie:

— R ozparło m nie... d ia b li wiedzą... P rzy ty łem . Z czego? C hyba ze w szy st­ kiego.

I ogląd ając sobie p a lu c h y pow tórzył z b ez m ie rn ą zgryzotą, ciszej i d la siebie:

— P rz y ty łe m . Z czego? C h y b a ze w szystkiego.

[.··]

G ościnnie i w y k w in tn ie zw rócił się do nas: — J a k dobrze, że p anow ie p rzy je ch a li, ale proszę cię, W itoldzie, zapoznaj m nie ze sw oim przyjacielem ... skończył, zam knął oczy i pow tarzał... w arg i m u się ruszały. [...] — To będzie aw a n tu ra ! — h u k n ą ł i m ru k n ą ł do siebie, zam yślony:

— To będzie a w a n tu ra .

85 Słow o tr a k tu je G om brow icz w ieloaspektow o. Tu w arto p o dkreślić n a s tę ­ p u ją c y a sp e k t: słow a „ J a k p ię k n ie ” są a u ten ty c zn y m w yrazem głębokiego p rzeko­ n a n ia 'w ielb ię przy ro d ę ja k o tw ó r Boga', b rz m ią n a to m ia st ja k b an ał.

(17)

I h u k n ął:

— N ajgorzej, że n ie m a d o k ąd wiać! I szepnął:

— N ajgorzej, że n ie m a d o k ąd wiać. [P 14— 15]

Mimo że każda z wypowiedzi została dokładnie powtórzona, jej zna­ czenie jest diam etralnie różne w porównaniu z pierw otnym sensem. Zmiana elementów suprasegm entalnych powoduje natychm iastow ą zm ia­ nę znaczeń. Pozornie m ało znaczący sposób przedstaw iania specyficznej konstrukcji odsłoni swą doniosłość, gdy włączymy go w ew oluujący ciąg właściwości kom unikujących się bohaterów Gombrowicza. Wcześ­ niejsze ogniwo procesu odnajdujem y w T rans-Atlantyku:

— T ak p a n m niem asz?

— N ie je ste m ja n a ty le szalonym żebym w D zisiejszych C zasach co m niem ał albo i nie m n iem ał. A le gdyś tu się został, to idźże zaraz do P o se l­ stw a, albo nie idź, i ta m się zam eld u j, albo nie zam eld u j, bo jeśli się zam el­ d ujesz lub nie zam eldujesz, n a znaczną p rzy k ro ść możesz być narażo n y m , lub nie n arażonym .

— T ak sądzisz pan?

— Sądzę, albo i n ie sądzę. [T 15]

Potakująco-przeczące wypowiedzi pana Cieciszowskiego w ym agają — zda się sądzić n arrator T ra n s-A tlan tyku — kontekstowego „osw ojenia”, „zmniejszenia ich obcości36”, uprawdopodobnienia. Odbiorca zanim u sły ­ szy przedziwne wypowiedzi bohatera, zostanie najpierw przygotowany, ostrzeżony przez narratora: „Najdziwniejszy to chyba człowiek był, jakiego ja w życiu spotkałem [...]” (T 15). Ale „najdziwniejszym to chyba człowiekiem” okazuje się także i m inister Kosiubidzki i jeszcze Maestro. W ielokrotnie powtórzony argum ent usprawiedliwić ma w y ją t­ kowość sposobu mówienia i, mimo w yraźnie ironicznych zapewnień n a r ­ ratora, nie traci w zupełności „oswajającego” charakteru. Trans-Atlan- ty k stanowi „poligon” kom unikacyjny dla późniejszych dokonań autora. Dwie następne powieści w ykorzystują wcześniejsze doświadczenia, lecz opisy procesów kom unikowania się, jeszcze dziwniejszych niż tych z T rans-A tlantyku, pozbawione są chwytów zm ierzających do zm niejsze­ nia ich obcości. To, co w T ra n s-A tlan tyku było obszarem zabawy, polem doświadczeń, w Pornografii i Kosmosie staje się zasadniczym tematem, autorską obsesją: możliwości i ograniczenia systemów komunikacyjnych.

Wróćmy jednak do konkretnych realizacji. Ludyczność wypowiedzi pana Cieciszowskiego pow staje w w yniku zestawienia wykluczających się wzajemnie sądów. Nieskomplikowana konstrukcja składniowa sygna­ lizuje znaczną dowolność tw orzenia kom unikatów językowych. O prze­ ciwstawnych sensach decyduje użycie prostej operacji przeczenia. Kon­ strukcja zdialogizowanych względem siebie wypowiedzi Hipolita przy­ wołuje parajęzykowe sposoby komunikowania się. Tożsame w warstwie językowej, wypowiedzi te uzyskują odmienne znaczenia: decyduje

(18)

R E L A C JE K O M U N IK A C Y J N E .., 151

nicowanie elem entów suprasegm entalnych. Konwencjonalne w sytuacji powitania stw ierdzenia nabiorą głębi, gdy bohater powtórzy je „szeptem ”, „dla siebie”. S tereotyp przem ienia się w własne przeciwieństwo. In te r­ pretację tego mechanizm u odnajduję w specyficznie Gombrowiczow- skim sposobie prezentow ania zagrożeń, możliwych ograniczeń system u językowego. Skamielinom języka przeciwstawia podmiot utw oru środki paralingw istyczne: szepty, pomrukiwania, gesty, miny, pozy. Znacznie mocniej zindywidualizowane, bardziej swojskie, „wsobne” rodzaje ko­ m unikowania istotnych znaczeń.

Jeśli analizow aną wypowiedź Hipolita potraktujem y jako środkowe ognisko łańcucha specyficznych konstrukcji komunikacyjnych, będzie się ono wiązać z następnym poprzez cechę „wsobności”. Powtarzanie „dla siebie” i „do siebie” zapowiada w ystęp m istrza „wsobności” — Leona w Kosmosie.

Zanikowi wartości kom unikacyjnej słowa towarzyszy równolegle erupcja znaczeń kom unikatów parajęzykowych. Elem enty kodu kine- zycznego organizują własną „wypowiedź”, przeciwstawiając się, niejako samowolnie, pozbawionym sensów tworom językowym. Trudno przy­ pisać zjawiskom tym funkcję pomocniczą, uzupełniającą słowo. P rze­ ciwnie, parajęzyk coraz w yraźniej osiąga status kodu konstytuującego: decyduje o znaczeniu naw et wówczas, gdy środki czysto językowe usi­ łu ją przem ycać własne kom unikaty. Parajęzyk pełniący w mownej kom unikacji funkcję towarzyszącą, u zu p ełniającą37, osiąga u Gombro­ wicza w yrazistą autonomię, uniezależnia się od słowa:

F ry d e ry k pow oli gasił p ap iero sa [...]. P alc am i w ysm ukłym i p an i M aria o b ejm o w ała sw e w iotkie, d e lik a tn e palce, ja k się o b ejm u je je sie n n y liść, ja k się w ąc h a zw iędnięty k w iat, H en ia p o ru szy ła się... K aro l p rzy p a d k iem także się poruszył... ruch, w iążąc ich ze sobą, try sn ą ł, rozszalał się nieznacznie i je j k o la n a b ia łe rzu ciły (chłopca) n a k o la n a [...]. Czerw ono b r u n a tn e H ipo lita łapska, n a b ite m ięsem , w trą c a ją c e w przedpotopow ość, tak że znajdow ały się

n a o b ru sie i m u siał je znosić, bo n ależały do niego. [P 30]

Podczas kolacji zostaje naw iązany po raz pierwszy kontakt między wszystkimi domownikami. Rolę kom unikatów wiążących całe tow arzy­ stwo pełnią n ie słowa, lecz gesty, ruchy ciała, pozy. N aturalne podczas jedzenia ru chy rąk zostają wyposażone w w ielorakie funkcje kom uni­ kacyjne. W T ran s-A tlan tyku „kulinarne” gesty służą nawiązaniu kon­ ta k tu z Ignasiem, później — uwodzeniu. W Pornografii wspólne posiłki umożliwiają narratorow i rejestrow anie najdrobniejszych gestów. Ręce, palce naw iązują dialog. Łączą Henię z K arolem mocniej niż jakiekolwiek słowa, skazują panią Marię na Hipolita. Podobnie w Kosmosie — Wi­ told naśladować będzie ruchy rąk Leny do czasu, gdy stanie się wzorco­ w ym „ty ” w dialogu z Leonem.

(19)

Uczta „jest przede wszystkim tym czynnikiem, k tó ry ludzi — ludzi jako gatunek — łączy” 38. Ale łączy, jak sądzę, nie tylko poprzez; sam ak t jedzenia, lecz poprzez organizujące się samoczynnie, towarzyszące m u ruchy rąk, elem enty kodu kinezycznego. Komunikowanie soma­ tyczne staje się dla Gombrowicza najpewniejszym środkiem porozumie­ nia interpersonalnego. K om unikatem może być część, najbardziej nie­ znaczny fragm ent ciała: „kawałek policzka i nieco k ark u ” chłopca i „jej karczek”. Ale i całe ciało osiągnąć może status znaku:

Ciało! Siedział w p ro st p rzede m ną. Ciało! Był w szlafro k u — był z ciałem sw oim zażyw nym , w y ch u ch an y m , p u lc h n aw y m i b ia ław y m , to aleto w y m i szla- frokow atym ! S iedział z ty m ciałem , ja k z w alizką, czy n a w e t z neseserem . Ciało! [P 121]

Po rozmowie z Wacławem do Witolda przychodzi Siemian:

P rzyszedł do m nie, stał się b lisk i i w sk u te k tego ogrom ny, życie jego i śm ierć p ię trzy ły się te ra z p rzede m ną, niebotyczne. A za raze m zjaw ien ie się jego p rzy w ra ca ło m nie — w y trą c a ją c z W acław a — służbie, a k c ji naszej pod p rzew o d n ictw em H ipolita, i on, S iem ian, sta w a ł się tylko o biektem n a ­ szego działania... a ja k o o biekt, był w yrzucony n a ze w n ątrz, w ykluczony z nas i n ie m ogłem uznać go, an i porozum ieć się z nim , an i n a w e t z nim m ów ić n ap ra w d ę , m u siałem zachow ać d y sta n s [...] on m nie w zyw ał do ludzkości i zbliżał się do m nie, ja k do człow ieka, a m nie nie w olno było u jrzeć w nim człow ieka. [P 130— 131]

Twierdzenie Marcela Maussa: „pierwszym i najbardziej naturalnym przedm iotem technicznym i zarazem środkiem technicznym człowieka je st jego ciało” 39, znajduje u Gombrowicza interesujące rozwinięcie. Świadomość własnego ciała jest dla bohaterów Pornografii podstawo­ w ym problemem epistemologicznym. Cielesność staje się znakiem, może komunikować niezwykle istotne sensy. W yjątkowa osobowość Fryderyka zostaje zakomunikowana — mimowolnie, somatycznie:

P odano m u h e rb a tę , k tó rą w ypił, ale pozostał m u n a ta le rz y k u k aw a łek c u k ru — i w y cią g n ął ręk ę żeby go podnieść do u st — ale może uznał te n ru c h za nie dość u zasadniony, w ięc cofnął ręk ę — je d n a k ż e cofnięcie ręk i było w łaściw ie czym ś b ard z iej jeszcze n ie u za sad n io n y m — w y cią g n ął te d y rę k ę pow tó rn ie i zjad ł c u k ie r — ale zjad ł ju ż chyba nie d la przyjem ności, a ty lk o żeby odpow iednio się zachow ać... w obec cu k ru czy w obec nas?... i p rag n ą c zatrzeć to w ra że n ie k aszln ą ł i, aby uzasadnić kaszlnięcie, w y cią g n ął chustecz­ kę, ale ju ż nie odw ażył się w y trzeć nosa — tylko p o ru szy ł nogą. P oruszenie nogi, ja k się zdaje, nasu n ęło m u now e ko m p lik acje, w ięc w ogóle ucichł i znieruchom iał. To szczególne zachow anie (bo on w łaściw ie nic ty lk o „zacho­ w y w ał się”, on „zachow yw ał się” bez u sta n k u ) ju ż w ted y , p rzy pierw szym w id zen iu w zbudziło m o ją ciekaw ość [...]. [P 10]

88 A. F a l k i e w i c z , P o lski K osm os. D ziesięć esejó w p rzy G om brow iczu, K ra k ó w 1981, s. 120.

89 Μ. M a u s s, Socjologia i antropologia. P rzełożyli M. K r ó l , K. P o m i a n , J. S z a c k i . W arszaw a 1973, s. 543.

(20)

R E L A C JE K O M U N IK A C Y J N E .., 153

Niezwykła świadomość możliwości kom unikacyjnych ciała zbliża znakowość zachowań F ryderyka ku wartości ekstrem alnej. Na skutek jego działań Henia i Karol osiągają także świadomość własnej cieles­ ności. Wreszcie — następuje bezpośrednia konfrontacja jego cielesności z „zasadą metafizyczną, czyli pozacielesną [...], Bogiem katolickim, w y­ zwolonym z ciała [...]” (P 67) — wartościami, których symbolem jest pani Amelia. W w yniku konfrontacji m atka Wacława — „delikatna,, natchniona, uduchowiona” — „w raca” do ciała. Proces odzyskiwania cielesności przebiega w dwóch wymiarach. Pierw szy — to próba zbli­ żenia ze Skuziakiem, 16-letnim chłopcem, k tó ry broni się uderzając panią Amelię nożem. Przedłużający się akt um ierania przywraca ciału jego podstawowy atrybut: materialność, konkretność. Dostrzeżony przez W itolda związek ciała Amelii z leżącym w kącie’ pokoju chłopcem („doznałem niejasnego wrażenia, że to erotyczne”, P 77) dowodzi, że tru p nie może być „pozacielesny”.

Wróćmy zatem do przywołanych wcześniej kontaktów somatycznych W itolda z Wacławem i Siemianem. „Wódz” skazany na śmierć — za­ traca swoją podmiotowość, staje się „obiektem ”. W tej sytuacji jego· słowo, prośba o pomoc, trafia w próżnię kom unikacyjną — Witold odpo­ wiada banałem. Ale jednocześnie ciało Siemiana zatraca podmiotowość i nagle osiąga niesłychaną moc kom unikacyjną. „Przenika” Witolda,, wzm agając jego własną cielesność. W ychylając się w stronę śmierci em anuje z siebie jeden komunikat. Tezę sformułowaną wcześniej: tru p nie może być pozacielesny, spróbuję odnieść również do specyficznej sytuacji Wacława. Porażony przedziwną zmysłowością młodych (w yre­ żyserowana przez F ryderyka „scena m iłosna” na wyspie), reaguje som a­ tycznie. Jego ciało nabiera charakteru repliki na „świństwo” w yrządzone przez Henię: „Ona mówi do mnie, ale zwraca się do niego [...] nie sło­ wami, ale... ale wszystkim. Cała” (P 149). Znieruchomiała cielesność bohatera osiąga wartość, której znaczenia sytu u ją się na przeciwległym krańcu cielesnych atrybutów młodych. Zwrot „siedział z tym ciałem, jak z w alizką”, będący transpozycją związku frazeologicznego „siedzieć na w alizkach”, antycypuje podróż ciała ku śmierci.

Przew aga mocy kom unikacyjnej i poznawczej komunikacji soma­ tycznej (kinezycznej i proksemicznej) nad językową jest ewidentna.. Powtórzę raz jeszcze twierdzenie, które usiłowałem udowodnić. Relacja: widzieć — być widzianym, rządząca kodem kinezycznym, stanowi u Gom­ browicza podstawę stosunku do innych i do rzeczywistości. W ytycza znaczenia wszelkich relacji kom unikacyjnych i poznawczych. Tym, co różnicuje bohaterów powieści, jest nie światopogląd, myślowe, poję­ ciowe uporządkowanie rzeczywistości, lecz: świata widzenie, świato- ogląd — postrzeganie, odczuwanie konkretnego kształtu zmieniającej się nieustannie rzeczywistości. Przekonanie o bezradności systemu w er­ balnego wobec dynamicznej rzeczywistości odciska się znam iennym

(21)

pię-tnem w płaszczyźnie narracji. N arrator Pornografii w ielokrotnie przy ­ znaje się, że nie wie, „jak to wyjęzyczyć”. Ucząc się od bohaterów nieufności wobec słowa, które w każdej chwili może zastygnąć w stereo ­ typie i zwrócić się przeciw nadawcy, n arrato r Kosmosu podw aży w ogóle możliwość przekazania „historii” słowem.

Zakomunikować siebie... i stworzyć Kosmos

A ktyw na rzeczywistość Kosmosu jest głównym antagonistą potyczek Witolda. Widzi on ją jako zaszyfrowany kod, do którego nieustannie po­ szukuje klucza. Stosunek bohatera do świata kreow anego w powieści przejaw ia wszelkie cechy dialogu. Za takim ujęciem przem aw ia ch ara­ kter kontaktów Witolda z rzeczywistością. Jego „dialog” spełnia w aru n ­ ki „wypowiedzi DO kogoś”, im plikującej kategorie osoby i modalności. Stosunek dram atyczny wyznacza role aktorów: „tego, kto m ów i”, i „tego, do kogo się mówi”. Pow stają różne rodzaje modalności. W arunkiem stanowiącym o jedności zbioru wypowiedzi jako tej samej „całości d ra ­ m atycznej”, tzn. dialogu, jest stałość układu o só b 40. Zespół aktorów dram atu (rozgrywającego się w Kosmosie) posiada cechy układu stałego. Najważniejsze elem enty zbioru — wróbel, usta Katasi, u sta L eny — to protagoniści dram atu, zbiorowe „ ty ”, wobec którego dialogowo ustosun­ kowuje się podmiot (Witold). Między „aktoram i” zaw iązują się coraz to nowe relacje, wzmacniające układ. Jego intensywność i tajem niczość potęgują następne, kolejno odsłaniające się przedmioty: strzałka, dyszel itd. Natom iast w ystąpienie elem entu neutralnego wobec układu jest sygnałem przepełnienia, nadm iaru, zaburzenia sytuacji dialogowej. Ele­ m entam i „nadetatow ym i” są czajnik, dostrzeżony w w arunkach, które nie pozwalają Witoldowi powiązać go z układem, a także — ksiądz:

A le do d iab ła, po cóż te n k siąd z w łazi w p a ra d ę , z ze w n ątrz, z in n e j beczki, niespodziew any, zbędny, idiotyczny?...

J a k czajn ik ta m te n , tam ! i m oje ro zd raż n ien ie nie było w cale m niejsze, niż tam to... k tó re rzuciło m nie n a kota... (tak, ja w cale nie b y łe m ta k i pew ny, czy w ted y n ie rzu ciłem się n a k o ta z pow odu cz ajn ik a, n ie m ogąc znieść tej k ro p li p rze p e łn ia ją c e j czarę... i chyba, żeby d o k o n an iem b y le czego zm usić rzeczyw istość do w y ło n ie n ia się [...])... ta k , ta k , zad u szen ie k o ta było ro z­ w ścieczoną odpow iedzią m o ją n a p ro w o k a cję, z a w a rtą w bezsensie czajnika?... [K 95—96]

Modalność, sposób ustosunkowania się do adresata przez to i w tym, co się mówi, przejaw ia się w relacji: W itold — zaszyfrow ująca się rze­ czywistość. Podmiot nadaje rzeczywistości ch ara k ter zbliżony do tego, jaki posiada drugi człon stosunku dialogowego, „ ty ”. Chce „zmusić rze­ czywistość do w yłonienia się”. Byłby to więc rozkaz, żądanie. Czajnik,

40 Zob. J. L a 1 e w i с z, K o m u n ik a c ja ję z y k o w a i literatura. W rocław 1975, s. 36—37.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ten jędrny, jasny, trzeźwy ton opow iadania, który cechuje całość, m oże być szkołą dla w spółczesnych badaczy, stanow i niew ątpliw ie w zór nauko­ w ego

Swoistą cechą linii muzealnych w Polsce jest więc organizowanie atrakcji nie przez instytucje zajmujące się turystyką czy muzealnictwem, tylko przez odpowiedzialne za

[r]

Choć zawartość jego argumentacji jest no- woczesna, to forma sięga wywodów starożytnych sceptyków: skoro nie mamy dostępu do wiedzy w sensie episteme, to należy

Het aantal nieuw afgesloten hypotheken blijkt, na de daling in het eerste kwartaal, weer flink te zijn toegenomen in het tweede en derde kwartaal van 2015.. Dit is een stijging

A growth model based on money owed and a budget deficit, implemented in countries with market economies, including Poland, is not appropriate, since it does not ensure:

**RPROD$*RPROD.UDNyZ:\GDZQLFWZRÄ0´Ä2NUHĞOHQLH©NDWROLF\]PHZDQJHOLF]Q\ª R]QDF]D QRZ\ URG]DM UHOLJLL NDWROLFNLHM NWyU\ URG]L VLĊ REHFQLH Z