Eugeniusz Kucharski
"Fredro jako poeta narodowy",
Władysław Günther, Warszawa 1914
: [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 13/1/4, 398-399
3 9 8 R ecenzye i sp ra w o z d a n ia .
Günther W ładysław dr. Fredro jako poeta narodowy. Biblioteka
warszawska. 1914. T. I. zesz. 3. (marzec), str. 401—437. T. II.
zesz.
1
. (kwiecień) sir. 124—156, z. 2. (maj) str. 292—320.
Autor zwraca w e w stęp ie u w agę na znam ienną ew olucyę, jakiej u legł pogląd na »n arodow ość« kom edyi Fredrowej. Ujemnej przew ażnie opinii krytyków rom antycznych przeciw staw ia zapatryw ania późniejsze i badania doby ostatniej ; uw zględnia tu praw ie w szystk o, co o Fredrze u nas n apisano. Po tym w stęp ie rozważa zasadnicze cechy narodow e w tw órczem dziele Fredry, w ciągając w sw e studyum bez koniecznej potrzeby i żyw ot autora. N arodow ość kom edyi Fredry ośw ietla autor głó w n ie z jednego punktu w id zen ia: ze strony jej realnej, objektywnej treści, rozw aża, o ile dzieło p olsk iego M oliera odbija w sobie nasze realne życie ów czesn e. Zestaw iając udatnie a troskliw ie p oszczególn e rysy, rzucone szczodrą dłonią poety w różnych kom edyach, ujmuje je autor w pew ien obraz jednolity, w którym na pierw szy plan w ysu w a się śre dnio zam ożny dwór szlachecki ze w szystkiem , co w nim żyje i co go otacza. T em u obrazow i ziem iańsko-szlacheckiego życia p rzeciw staw ia już mniej p ochlebnie przez autora »G eldhaba« skreślony obraz życia m iej skiego. Ten sp o só b przedstaw ienia rzeczy uw ydatnia p lastycznie istotne ziem iańsko-szlacheckie upodobania polskiego kom edyopisarza i w ydobyw a trafnie jeden z w ażniejszych narodow ych rysów jego dzieła.
Po rozpatrzeniu cech narodow ych „Ślubów p anieńskich“ i „Zem s t y “ stara się autor w ydobyć elem ent narodow y ze stylu i hum oru Fredry. Ta część pracy m im o kilku doskonałych uw ag (n. p. o fredrow skiej zd oln ości asym ilow ania pierw iastków obcych T. II. 141 — 1 4 4 ) wypadła słabiej. A rgum enty autora z chw ilą, gdy stara się scharakte ryzow ać rodzaj polskiego h u m o r u , a co zatem idzie i hum oru Fredry, nie przem aw iają do przekonania. Trudno dziś zgodzić się na zd an ie, że P olsk a w zakresie hum oru znała tylko śm iech g ło śn y i szczery, ru baszny najczęściej, śm iech, którego „źródłem jedynem w e so ło ś ć “, śm iech, który „nie sięg a trzew życia, a spływ a po niem jak w oda po szkle“ (II. 1 5 3 .). Obcym jakoby m iał być naszej literaturze śm iech głębszy, który jest „sądem i skutkiem spojrzenia na życie“, w którym „drga koniecznie i nuta sm u tk u “ (ibid. s. 1 5 2 .); pod tym w zględem miała jakoby zajść zm iana dopiero w latach ostatnich, w epoce N ow aczyń-
skiego, L em ańskiego etc.
Nie w iem , czy teg o r©dzaju pogląd nie jest zbyt hazardow ny. Zdaje mi sie, że z naszych autorów XVI. i XVII. wieku m ożnaby przy toczyć niejedną kartę, g d zie hum or i śm iech przestaje być w yrazem ży w iołow ej w eso ło ści a jest w łaśn ie skutkiem głęb szeg o spojrzenia na życie, co zdarza się naw et tak szlacheckiem u facecyon iście jak Potocki. A później, czy to nie sm utek czai się w połysku w ytw ornej iron ii Kra sickiego, w rubasznej satyrze Z abłockiego czy ciętej N iem cew icza ? Cóż innego przegląda z poza słon eczn ego hum oru „Pana T adeusza“ jeśli nie... łzy, niew ypłakane łzy, nie głęboka zadum a nad sejm ikow aniem Tarana- Dobrzyna, a w archolstw em G erw azych? Jest-że komika w swej o sta tecznej perspektyw ie m yślow ej głębsza i sm utniejsza od tej, którą za
klął Słowacki w Grabcu, w Ślazie, w Fantazym ? Czyż w sp om in ać je szcze przebogaty a tak głęboki hum or Prusa? Nie m am y dopraw dy potrzeby zazdrościć obcym narodom Cervantesa czy Sw ifta.
Na fałszyw ie podm alow anem tle w yszła też skrzyw iona charakte rystyka humoru Fredry. On nie jest tylko sarmacki i żądny g łośn ego śm iechu, są w nim m om enty nadspodziew anie głębokie. To w szystko jednak m ożna w ydobyć jedynie przez rozważanie i pogłębienie tego, co zw yczajnie tkwi poza m ateryalną treścią a co w dziele literackiem jest najbardziej cenne. Czynić tak należy tern bardziej, że do tej dziedziny nie sięga zazwyczaj m yśl przeciętnego czytelnika, zatrzymując się na zjaw isku bezpośredniem : na materyalnej treści. J est pew ien m om ent w pracy literackiej, gdzie ustaje i filolog i historyk i kom parysta i esteta a g ło s przynależy — m yślicielow i. J est-to zw łaszcza nieodzow ne w każ- dem studyum o charakterze syntetycznym . I literatura bow iem ma swoją filozofię.
Po kilku trafnych uw agach o kom edyach pośm iertnych stara się autor przez porów nanie z M olierem dać obraz fredrow skiego poglądu na św iat, podkreślając w nim dwa rysy w ybitne : optym izm i uczucio w o ść. O kreślenie to, jeżeli naw et trafne (m am w w ielkiem podejrzeniu optym izm Fredry), jest w każdym razie nieco za ogólnikow e i mało wyczerpujące. Szkoda, że tę część pracy oparł autor nie na analizie odpow iednich utw orów lecz zadow olił się jedynie porów naniem z M o lierem, co, m etodycznie biorąc, m ogłoby stanow ić dopiero zakończenie części analitycznej, pośw ięconej rozbiorowi fredrowskiego poglądu na św iat.
W ustępie biograficznym (T. I. str. 4 1 7 .) przykro razi pomyłka w nazw ie miejsca pobytu poety : nazyw ało się Jatw ięgi, nie »Załużęgi« ; z tego starego dyablika drukarskiego gotów jeszcze uróść... problem biograficzny.
Lwów.
Eugeniusz Kucharski.
R ecenzye i sp raw o zd an ia. 3 9 9
Potocki A n to n i: P o l s k a l i t e r a t u r a w s p ó ł c z e s n a . Część
I. i II. W arszawa, Nakł. Gebethnera i Wolffa, 1911,
8
-vo,
str. 343 i 347.
Znakomity historyk literatury francuskiej Lanson zauw ażył dawno, że nie jest rzeczą bezpieczną kusić się o przedstawienie literatury w sp ół czesnej. Zbyt blisko jesteśm y zjawisk, o których piszem y, zbyt w iele w ęzłów łączy nas z niem i, by obraz w sp ółczesn ości m ógł być na prawdę przedm iotow ym . Pisanie o tern, co było wczoraj, m oże m ieć raczej cha rakter pamiętnika, a nie historyi. A i pamiętniki są najczęściej osob i stym obrachunkiem pam iętnikarzy z w iekiem , który przeżyli. Jeżeli zaś prawdą jest, co m ów i w sp ółczesn y teoretyk naukowej m etody w bada niu, Renard, że krytyka literacka sądzi dzieła i pośredniczy m iędzy tw ór cami a czytelnikam i, a historya literatury bada zjawiska i objaśnia ich treść i przyczyny, to dzieło, o którem m ów ić mam, nie jest bynajmniej