• Nie Znaleziono Wyników

"St. Majewski S.A" - firma z tradycją

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""St. Majewski S.A" - firma z tradycją"

Copied!
59
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Narodziny fabryki

In

" ·· gk

Inż. Stanisław Majewski, założyciel fabryki, wieloletni prezes Towarzystwa Akcyjnego

Fabryk Ołówków

Inż. Józef Zaborski, współzałożyciel fabryki

С

• I

t f K t ^ J I I •

Warszawskie Laboratorium Chemiczne przy ul. Złotej 61 - tu zaczęła się produkcja ołówków

(3)

J.S.'Tomahawk' / z ' с * S/r и' r/τ / г retin с - ~ 'CV jr. 7s*rs*r/ ->- s'

,Г«5Т.ЛУАЭЕУУЖ> SA

ш

1. Pruszków

Drobnoszlachecka wieś Pruszków w parafii Pęcice znana była już w XV wieku. W drugiej połowie wieku XVI było tam kilkadziesiąt domów. Szybszy rozwój tej osady zaczął się dopiero na początku wieku XIX, na co znaczny wpływ miało osuszenie zabagnionej doliny rzeki Utraty, a w szczególności -wybudowanie w 1845 roku linii kolejowej Warszawa-Rogów, będącej odcin-kiem linii kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Bocznica odchodząca od tej linii prowadziła do odległej o kilka kilometrów cukrowni w Józefowie.

Budowa linii kolejowej wpłynęła również na rozwój Pruszkowa, zaczęły tu powstawać fabryki. Pierwszym zakładem przemysłowym w Pruszkowie była Fabryka Wyrobów Fajansowych Jakuba Teichfeldą która powstała w 1857 r.

W roku 1871 w Pruszkowie było zaledwie 182 mieszkańców, ale w roku 1880 było ich już około 500. W roku tym, w fabryce odlewów żeliwnych "Rud-nickiego" pracowało 60 robotników. Powstały fabryki igieł, porcelany, mydlar-nia, rozwinęła się eksploatacja torfu. Osada Pruszków nabrała charakteru mia-steczka, była szkoła początkowa, lekarz, apteka, piekarnie, sklepy.

W pobliskiej wsi Tworki rozpoczęto w 1888 roku budowę szpitala psy-chiatrycznego (został on oddany do użytku w dniu 27 listopada 1891 roku).

W 1894 roku, nieczynną fabrykę igieł nabyła Spółka "St.Majewski", prze-nosząc skromną wytwórnię z Warszawy i organizując w Pruszkowie fabrykę ołówków. W nowo powstałych warsztatach naprawy taboru kolejowego w 1897 roku uruchomiono produkcję, zatrudniając okoliczną ludność. Do roku 1913 pracowało w nich około 500 robotników. Rozwój Pruszkowa był tak in-tensywny, że w 1900 roku pracowało tu już około 3400 robotników.

Prawa miejskie otrzymał Pruszków w 1916 roku, przyłączono też do mia-sta wieś Żbików (wymienianą w mia-starych dokumentach już w roku 1236). Do szybszego rozwoju miasta bardzo przyczyniło się wybudowanie przez nie-miecką firmę i oddanie do użytku w 1917 roku elektrowni.

Zniszczenia powstałe w Pruszkowie po pierwszej wojnie światowej dość szybko usunięto, miasto nadal rozwijało się, w latach 1920-1930

(4)

-Początki fabryki w Pruszkowie

I t

Fabryka w Pruszkowie uruchomiona we wrześniu 1894 r.

Hala produkcji ołówków z końca ubiegłego wieku, przed pożarem fabryki w 1899 r.

(5)

czba mieszkańców wzrosła z około 15 tysięcy do 23 tysięcy. Z dawnej fa-bryki odlewów żeliwnych "Rudnickiego" powstały zakłady "Stowarzysze-nia Mechaników Polskich z Ameryki", zatrud"Stowarzysze-niające 1500 robotników i 136 osób personelu technicznego. Znacznie również rozbudowały się Zakła-dy Remontowe Taboru Kolejowego. Pruszków stał się podwarszawskim miastem przemysłowym.

Do wojny 1939 roku w Pruszkowie były już 42 zakłady przemysłowe zatrudniające około 8500 robotników, na ogólną liczbę 29 tysięcy miesz-kańców, w tym było 10 zakładów dużych, zatrudniających powyżej 50 ro-botników.

Pruszków stał się miastem typowo robotniczym. Pracownicy pruszko-wskich zakładów demonstrowali swój sprzeciw wobec ucisku rosyjskiego caratu, biorąc udział w strajkach w 1905 roku. Nie pozostawali również biernymi wobec okupanta hitlerowskiego.

2. Fabryka Ołówków "St.Majewski i S-ka"

Początek Fabryki Ołówków "St.Majewski i S-ka" datuje się od 1889 ro-ku. Jej powstanie i rozwój związany jest z inż.Stanisławem Janem Maje-wskim, który po ukończeniu studiów w Instytucie Technologicznym w Pe-tersburgu, rozpoczął pracę zawodową w założonym przez swego ojca w 1879 roku Warszawskim Laboratorium Chemicznym, mieszczącym się w Warszawie, przy ulicy Złotej 61.

Była to niewielka wytwórnia mydła toaletowego, perfum i kosmetyków. Inż.Stanisław Majewski, wykorzystując sprzyjającą koniunkturę związaną z podwyżką od 1888 roku cła na import wyrobów ołówkarskich, postano-wił przerzucić się do nowej dla siebie dziedziny wytwórczości, zakładając w 1889 roku - jako spółkę przy laboratorium ojca - pierwszą w kraju wy-twórnię ołówków. Produkcja początkowo była niewielka.

Powstała spółka komandytowa (spółka handlowa, w której przynaj-mniej jeden ze wspólników odpowiada nieograniczenie całym swym ma-jątkiem, zaś pozostali wspólnicy - do oznaczonej sumy). Jej udziałowcami byli inż.Józef Zaborski i kupiec Stanisław Starzeński. Spółka ta nabyła w Pruszkowie w 1894 roku plac i budynki po nieczynnym już zakładzie prze-mysłowym (odlewnia żeliwa Adolfa Rothsteina), gdzie mieściła się rów-nież fabryka igieł.

Kolejnym impulsem do rozwoju fabryki ołówków było zatwierdzenie przez cara Mikołaja II w dniu 21 lipca 1899 roku, Statutu Przedsiębior-stwa, na mocy którego przedsiębiorstwo to przekształcało się w Towarzy-stwo Akcyjne Fabryk Ołówków "St.Majewski i S-ka". Założycielami Towa-rzystwa byli inż.Stanisław Majewski i książę Michał Korybut-Woroniecki.

(6)

-Początki fabryki w Pruszkowie

Widok fabryki z charakterystycznymi kominami, wieżą ciśnień i chłodnią

(7)

Początkowo wyposażenie fabryki było skromne i asortyment wyrobów niewielki (ołówki i kredki szkolne), jednakże już w 1907 roku rozpoczął się szybki proces rozbudowy i modernizacji fabryki. Ze znanych niemieckich firm z Norymbergii zakupiono cały komplet specjalistycznych maszyn do produkcji wyrobów ołówkarskich. Rozbudowano fabrykę, zwiększono asortyment wyrobów, a ich wysoka jakość powodowała eliminowanie z rynku konkurentów. Zdobywano dominującą rolę zarówno na terenach zaboru rosyjskiego jak i w Rosji oraz w zaborze pruskim i austriackim.

Na podkreślenie zasługuje fakt, iż dyrekcja fabryki przykładała dużą wagę do warunków pracy i życia robotników. W 1903 roku z inicjatywy inż.Stanisława Majewskiego powstaje jedna z pierwszych w Pruszkowie przyzakładowa szkoła zawodowa, zorganizowano także przyzakładową bibliotekę, fabryka udzielała swoim pracownikom korzystnych kredytów na budowę domów, przyznawano za niewielką odpłatnością materiały bu-dowlane. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej w fabryce praco-wało około 350 osób.

Wybuch wojny przerwał rozwój fabryki, już w październiku 1914 roku kilka budynków zostaje zniszczonych, w lipcu 1915 roku część maszyn wraz z obsługującymi je ludźmi ewakuowano w głąb Rosji. Zakład w szczątkowej formie wznawia produkcję najpierw, w Borysowie a od roku 1916 w Sławiańsku koło Charkowa.

W roku 1918 inż.Stanisław Majewski wraz z ewakuowaną częścią zało-gi, powraca do Pruszkowa. Rozpoczyna się odbudowa zniszczonej przez wojnę fabryki. Pracami tymi kierują inżynierowie Leszek Majewski - syn inż.Stanisława Majewskiego - i Ziemomysł Zaborski. (Obaj pozostali na stanowisku dyrektorów fabryki aż do momentu jej nacjonalizacji w 1948 roku.)

Odbudowę zakładu po jego wojennych zniszczeniach oraz jego mod-ernizację zakończono w 1923 roku. Szybkość postępujących prac jak i zastosowanie nowoczesnych rozwiązań technologicznych pozwoliły wkrótce przywrócić wyrobom ich dawną wysoką jakość. Także dekada lat trzydziestych charakteryzowała się dużą dynamiką zmian i wzrostem

na-kładów inwestycyjnych. W okresie międzywojennym zasłużoną renomą cieszyły się wyroby fabryki "St.Majewski", a techniczne ołówki grafitowe "Polonia-340" na światowej wystawie w Paryżu w 1935 roku zostały uzna-ne za najlepsze na świecie. (Do dnia dzisiejszego jeden z takich ołówków, o twartości 7H mam jeszcze w domu).

Dyrekcja fabryki również w okresie międzywojennym dbała o swoich pracowników. Został zorganizowany przyzakładowy chór i orkiestra dęta, zespół estradowy, teatr pracowniczy, Klub Sportowy "Ołówkownia" z se-kcjami piłki nożnej, lekkoatletyki, cyklistów. Zorganizowano też

(8)

-Fabryka po ostrzale artylerii niemieckiej (rok 1914)

Ruiny fabryki od strony ul. Ołówkowej

(9)

wą Straż Pożarną. Było również fabryczne koło Ligi Ochrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP), Ligi Morskiej i Kolonialnej, a także Związek Obro-ny Kresów Zachodnich, który organizował kolonie dla dzieci polskich z Niemiec.

Wybuch drugiej wojny światowej i okres okupacji spowodowały znacz-ne ograniczenie asortymentu i wielkości produkcji zakładu, lecz dbałość dyrekcji o pracowników trwała nadal. Codziennie podczas przerwy obia-dowej roznoszono gorącą zupę, która dla wielu pracowników stanowiła podstawowy posiłek. Aby ulżyć pracownikom w trudnościach życia oku-pacyjnego, organizowano hurtowe zakupy i przydzielano pracownikom deputaty węglowe, przydziały ziemniaków, mąki i innych artykułów pier-wszej potrzeby.

Przykładem dbałości dyrekcji zakładu, nie tylko o pracowników fabry-ki, ale i o społeczność Pruszkowa, jest wykonanie w fabryce pięknie rzeźbionych stalli i barierki przed głównym ołtarzem dla pruszkowskiego kościoła. Niejednokrotnie przyglądałem się pracy drobniutkiego, łysawe-go rzeźbiarza, który postukując drewnianym młotkiem w dłuto wycinał wzory na deskach i klockach. Na pracownię dla niego przeznaczono po-mieszczenie znajdujące się na piętrze suszarni, obok naszego warsztatu mechanicznego. Wprawdzie malutki rzeźbiarz miał do pomocy dwóch swoich pracowników, ale do moich obowiązków należało również poma-ganie mu przy ostrzeniu dłut w naszym warsztacie. Dzięki temu miałem możność niejednokrotnie przyglądać się jego pracy wymagającej nie tyl-ko dużej uwagi, ale i siły fizycznej. Ilekroć zaglądam do prusztyl-kowskiego kościoła, podziwiam zachowane do dziś przed głównym ołtarzem efekty jego pracy.

Jeszcze taka mała ciekawostka: "deputat ołówkowy". Z fabryki nie wol-no było wywol-nosić produkowanych tam ołówków. Pilwol-nował tego nasz rtier, pan Sawicki, pod którego czujnym okiem wychodziło się przez po-rtiernię z fabryki. Jednakże, co jakiś czas - nie pamiętam, co tydzień czy co dwa tygodnie - przechodząc przez portiernię po zakończeniu pracy, każdy, kto tylko chciał, dostawał od pana Sawickiego garść najróżniej-szych ołówków lub kredek, wykończonych, ale posiadających jakieś małe braki, a przez to odrzucone przez kontrolę. Mam w domu do dnia dzisiej-szego takie ołówki. Dzięki tej metodzie "deputatów ołówkowych", nie sły-szałem, aby ktoś wykradał gotowe ołówki.

Dbałość dyrekcji o swoich pracowników powodowała, że ludzie czuli się związani ze swoim zakładem pracy. Przykładem tego może być reak-cja pracowników na bandycki napad na fabryczną kasę w biurze fabryki.

Było to wczesnym latem 1943 roku, koło południa. Do naszego war-sztatu mechanicznego wpadł jakiś robotnik i krzyknął:

(10)
(11)

Chodźcie na pomoc, w biurowcu napadli na naszą kasę!

-Przez moment zastanowiłem się. Przecież to nie mogą być ludzie nasi, z AK, nikt z dowódców nie dałby zgody ani rozkazu na ograbienie kasy fabryki ołówków. Wiadome przecież było, że fabryka ta "ludziom podzie-mia" bardzo pomagała, mieliśmy tu nawet swój podręczny magazynek broni. Ponadto, sam byłem w Sekcji Specjalnej, więc jakaś wiadomość na ten temat chybaby do mnie dotarła. A więc to muszą być zwyczajni ban-dyci. Chwyciłem jakąś ćwierćcalową rurkę i do stojących przy długim war-sztatowym stole panów Edwarda Modrzejewskiego i Jana Maciaszka krzyknąłem:

Lecę tam!

-Klepiący jakieś blaszane osłony, nasz znakomity i poczciwy dziadek, pan Piotr Kostrzewa krzyknął tylko za mną:

- Panie Janku, niech pan uważa, to są jakieś zwykłe uzbrojone ban-dziory! -.

Za mną wybiegł pan Tyszewski. Między fabrycznymi budynkami bieg-ło już w stronę biurowca kilkunastu pracowników z innych wydziałów.

Przed głównym wejściem do stojącego wśród drzew biurowca zebra-ło się już z kilkadziesiąt osób, w tym sporo kobiet. Były to pracowniczki z biura. Powiedziały, że dwóch uzbrojonych w rewolwery mężczyzn wpadło na pierwsze piętro do pokoju, gdzie była kasa. Obydwaj są na górze. Ktoś powiedział, żeby pilnować bocznego wyjścia. Nie wiedziałem, gdzie to jest, pobiegłem z jakimś pracownikiem. W korytarzu na parterze było pusto i cicho. Zacząłem po cichu schodami wchodzić na górę. Z pół-piętra wyjrzałem przez okno na dół. Zbliżał się tam jakiś niemiecki żołnierz z Wehrmachtu w hełmie, w ręku trzymał karabin, za nim szło kilku na-szych robotników. Cofnąłem się od okna i zacząłem wchodzić na pier-wsze piętro. Korytarz był pusty. Stałem chwilę nieruchomo. Po kilku se-kundach usłyszałem na górze, nad sobą jakiś szmer zobaczyłem nogi stojącego na schodach mężczyzny. Stałem nieruchomo, nie bardzo wie-działem, co zrobić, chyba to był ten bandzior. On ma pistolet i stoi nade-mną, a ja mam tylko rurkę. Po chwili nogi cofnęły się. Nagle padł strzał. Przebiegłem korytarzem i zszedłem schodami do głównego wejścia. Przy drzwiach stało dwóch niemieckich żołnierzy z karabinami, za nimi tłumek naszych pracowników. Z boku stał jakiś w średnim wieku mężczyzna, pil-nował go Niemiec z automatem. Był to jeden z bandytów. Po chwili znie-siono z góry drugiego. Był martwy. Wystrzelona z dołu kula weszła pod żebra z prawego boku, wyszła koło lewego obojczyka. Niemieccy żołnie-rze, to przypadkowo przechodzący ulicą wojskowy patrol. Zauważyły go nasze robotnice i poprosiły o pomoc. W kasie było dużo gotówki, był to dzień wypłaty. Ludzie bronili własnych pieniędzy.

(12)

-Odbudowa fabryki w latach 1921-1922

Inż. Leszek Majewski dyrektor fabryki w latach 1920 - 1948

Inż. Ziemomyst Zaborski dyrektor techniczny w latach 1922 - 1948

(13)

Tak te zdarzenia wyglądały w dniu napadu. Ale prawda, ujawniona później, była nie tylko bardzo smutna, ale i tragiczna dla tych, którzy na-padu dokonali.

Zabitym był Marian Płuciennik, a drugim, przez Niemców ujętym i ran-nym był Woźniak. Obydwaj nie byli bandytami. Byli oni żołnierzami Armii Krajowej, wykonywującymi w dobrej wierze rozkaz swego dowódcy Fa-biana, ps."Broda", który był organizatorem napadu na kasę Fabryki Ołów-ków "St.Majewski", dokonanym na własną rękę, w celach wyłącznie oso-bistych i rabunkowych.

W czasie napadu "Broda" prawdopodobnie stał jako osłona przed bu-dynkiem lub na ulicy i dlatego zdążył uciec nie zatrzymany przez Nie-mców.

Prawdopodobnie to nie był pierwszy tego rodzaju wyczyn dokonany przez "Brodę", z tym, że poprzednio nie ginęli jego ludzie nieświadomi bandyckiej roli swego dowódcy.

Wyrokiem sądu podziemnego Fabian został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano w sierpniu 1943 roku.

Nieznane są losy pojmanego przez Niemców drugiego uczestnika na-padu, Woźniaka.

Opisane zdarzenie jest klasycznym przykładem, jak jedna z podstawo-wych i niezaprzeczalnie słusznych zasad konspiracji, aby - ze względu na bezpieczeństwo współtowarzyszy - wiedzieć jak najmniej i tylko to, co jest niezbędne dla wykonania zadania czy rozkazu, mogła być wykorzystana niezgodnie z najszlachetniejszą pobudką, jaką była chęć walki o wyzwo-lenie Ojczyzny z rąk okupanta.

Dyrektora fabryki Leszka Majewskiego, podobnie jak i dyrektora tech-nicznego Ziemomysła Zaborskiego znali wszyscy a wydaje mi się że i oni znali wszystkich pracowników.

Prawie codziennie między godziną 8 a 9 rano przechodzili przeważnie we dwóch również i przez nasz warsztat, pytając niekiedy, co robimy. Był to rutynowy przegląd całej fabryki. Jeśli ktoś miał jakąś "fuchę" do zrobie-nia ("fucha" to jakaś własna robota), to nigdy nie zaczynał jej robić, dopó-ki dyrektorzy nie przeszli przez warsztat. I jak mi dopó-kiedyś powiedział pracu-jący u nas na heblarce - będący nie w pełni sprawny - pan Stanisław Tu-ka, to nie był strach przed dyrektorem, tylko wstyd, że się go oszukuje.

Dyrektor fabryki inż.Leszek Majewski nie był człowiekiem szablono-wym. Miałem okazje zobaczyć jego reakcje w różnych, czasem nietypo-wych sytuacjach. Był wymagający, ale i wyrozumiały.

Nie wiem, jak było przed wojną, ale w czasie wojny, gdy tu pracowa-łem, w nocy terenu fabrycznego strzegli stróże. Miałem okazję poznać bli-żej ich pracę będąc w fabrycznej straży ogniowej, której organizatorem i

(14)

-Odbudowa fabryki

Mtynownia: z lewej beczki do szlamowania glinki, z prawej młyny do ucierania masy grafitowej

(15)

można powiedzieć - głównym komendantem - był kierownik naszego war-sztatu mechanicznego, pan Stefan Wiśniewski, a dowódcą na codzień był dowódca naszego plutonu 1721, pan Stanisław Skowronek. Stróżów było trzech. Od zmierzchu do rana stróżował tylko jeden z nich, a towa-rzyszył mu jeden strażak. Jeden ze stróży miał psa, złego wilczura i tylko ten stróż chodził bez strażaka. Stróż całą noc musiał patrolować teren

fa-bryki, a kontrolowany był zawieszonym na pasku zegarem wielkości bu-dzika, w którym była obracająca się papierowa tarcza zamknięta na klu-czyk przez kierownika. Na terenie fabryki w kilku (ośmiu czy dziewięciu) miejscach umocowane były na łańcuszku specjalne klucze. Kluczami ty-mi stróż uruchaty-miał w zegarze znacznik, który na tarczce papierowej ze-gara określał godzinę i miejsce pobytu stróża.

Nie jedną noc spędziłem na służbie strażackiej razem ze stróżami, ale w dzień musiałem pracować. Po dwóch czy trzech takich kolejnych no-cach, w dzień sen mnie bardzo morzył, więc aby się trochę zdrzemnąć, prosiłem kolegę, z którym miałem wspólną na haczyk zamykaną szafkę na ubranie, aby zamykał mnie w niej na pół godziny. Dobre było i to, choć pozycja była do drzemki niewygodna, drętwiały podkurczone nogi.

Któregoś letniego dnia, po serii takich nocnych dyżurów sen mnie tak morzył, że postanowiłem choć krótko, lecz wygodnie zdrzemnąć się. Po-szedłem do suszarni-wiatrówki, takiej dużej piętrowej ażurowej szopy, gdzie sezonowały się poukładane w wysokie stosy deseczki na ołówki. Na piętrze wiatr przyjemnie chłodził. Położyłem się między stosami na podłodze i odrazu zasnąłem. Spałem bardzo mocno, ale chyba krótko. Otworzyłem oczy. Dwa kroki ode nie stali bez ruchu dyrektor Majewski i dyrektor Zaborski. Zerwałem się z podłogi i zacząłem się usprawiedliwiać. - Przepraszam bardzo, ale miałem nocny dużur strażacki i trudno mi było przy pracy opanować sen, dlatego przyszedłem tu na chwilę.

-- Proszę iść do warsztatu -- cicho i spokojnie powiedział dyrektor - Maje-wski. W jego głosie nie było żadnej nutki złości, ironii czy nagany. Stojący obok niego dyrektor Zaborski nie odzywał się, ale w jego jak zwykle suro-wym spojrzeniu też żadnego gniewu nie spostrzegłem.

- Jeszcze raz bardzo przepraszam, to się więcej nie powtórzy - powie-działem, ukłoniłem się i poszedłem do warsztatu. Czułem się bardzo głupio.

Przypuszczam, że o całym zajściu nie dowiedział się mój kierownik pan Wiśniewski, gdyż nigdy nic mi na ten temat nie powiedział, również moja wypłata była w normalnej wysokości.

Ale więcej do suszarni nie chodziłem i do szafy się nie chowałem. Pogodny wiosenny i słoneczny poranek w dniu 15 maja 1944 roku boleś-nie i ponuro zapisał się w pamięci pracowników fabryki "St.Majewski", a dla niektórych pracowników - były to wydarzenia pełne bólu, cierpień i tragedii.

(16)

-Rozwój fabryki w latach 1930-1939

(17)

Po godzinie dziewiątej rano, przez okno naszego warsztatu mecha-nicznego zobaczyłem przechodzących kilku Schutzpolizei z karabinami lub automatami. Żołnierzy niemieckich widywaliśmy tu dość często, gdy przyjeżdżali ciężarówkami odbierać "wojenną produkcję" naszej fabryki, to jest trumny i łóżkonosze dla wojska. Ale szupo?

Po kilkunastu minutach w otwartych drzwiach naszego warsztatu sta-nął jeden szupo i głośno zawołał łamaną polszczyzną:

- Wszyscy brać Ausweis i wychodzić na plac, kto zostanie, będzie za-strzelony! Schneller! - poganiał nas.

Na skrzyżowaniu małych wąskich uliczek, między budynkami fabryczny-mi, stali szupo z karabinami w ręku tak, że można było iść tylko w kierunku wskazanym przez nich, w kierunku placu za stolarnią, na którym było skła-dowisko drewnianych bali przywożonych tu platformami kolejowymi.

Gdy wszedłem na plac, zobaczyłem, że na stercie złożonych tu bali siedziały same kobiety, a mężczyźni stali w gromadzie na skraju placu. Natomiast pod ażurowym murkiem, odgradzającym plac fabryczny od ogrodu, gdzie stała willa państwa Majewskich, będąca jednocześnie na-szym "biurowcem", stało kilku mężczyzn pilnowanych przez szupo. Wśród stojących wyróżniała się wysoka sylwetka dyrektora Zaborskiego, był tam również jego syn. W otwartej furtce wiodącej do ogrodu stał rozkraczony szupo z automatem.

Po kilkunastu minutach oczekiwania, gdy na plac zgoniono już wszy-stkich pracowników fabryki, na jednym z kilku bali, leżących przy samych szynach kolejowej bocznicy, przysiadł - jak sądzę - dowódca otaczają-cych nas szupo, w stopniu Wachtmeistra lub Oberwachtmeistra (sierżant lub starszy sierżant, znałem dystynkcje różnych rodzajów broni wojska niemieckiego i żandarmerii).

Zdjął czapkę i położył ją z boku. Był bladej cery, ironicznie uśmiech-nięty, nie sprawiał wrażenia jakiegoś tępego, okrutnego człowieka. Mówił nieźle po polsku. W ręku trzymał spięte spinaczem dwie kartki papieru. Obok niego stał oparty o bale kawałek dość grubej drewnianej listwy.

Do tego Wechtmeistra musieli podchodzić kolejno pracownicy - tylko mężczyźni stojący w gromadzie - zatrzymać się przed nim na odległość około dwóch metrów i głośno powiedzieć swoje nazwisko. Na trzymanych w ręku kartkach papieru sprawdzał, czy nazwisko jest tam zapisane. W zależności od tego, albo machał ręką lub uderzał listwą stojącego przed nim pracownika fabryki karząc mu dołączyć do siedzących na balach ko-biet, albo stojący obok Wachtmeistra szupo odprowadzał sprawdzanego do grupki stojącej pod murkiem.

Gdy przyszła kolej na mnie, zbliżyłem się do Wachtmeistra i trochę za-chrypniętym głosem, patrząc w ziemię, powiedziałem swoje nazwisko.

(18)

-Lata 1930- 1939

Młyny żarnowe do rozcierania masy grafitowej na ołówki "Polonia

(19)

- Głośniej i wyraźnie - donośnym głosem powiedział Wachtmeister. Powtórzyłem. Przesuwał palcem od góry do dołu na pierwszej kartce, od-chylił ją, sprawdzał na drugiej. Znów popatrzył na pierwszą. W tym czasie przyglądałem mu się z odległości tych dwóch metrów. Naprawdę, nie zro-bił na mnie wrażenia jakiegoś zbira, jak ci "moi szupo" z Brwinowa. Wyglą-dał raczej na cynicznego suchotnika (ze względu na chorobliwą bladość ospowatej twarzy).

Spojrzał na mnie, stałem zgarbiony z miną obitego psa, patrząc w zie-mię. Machnął ręką, abym wszedł na bale, do siedzących tam kobiet.

Grupka pracowników odprowadzonych pod murek powiększyła się do dwudziestu osób. Najwięcej pracowników - gdyż aż osiem osób - zabrali z naszego warsztatu mechanicznego. Byli to: nasz kierownik Wiśniewski, kierowca i zarazem kowal Piotrkowicz (ojciec), tokarz Jabłoński, pracow-nik z heblarki Tuka, ślusarze: Modrzejewski i Wesołowski (syn), blacharz Kostrzewa oraz hydraulik Wesołowski (ojciec).

Po sprawdzeniu wszystkich mężczyzn, kazali nam wrócić do pracy. Pozostali tylko ci pilnowani pod murkiem.

Wróciliśmy do warsztatu. Pusty był teraz ten nasz warsztat mechanicz-ny, został tylko tokarz, pan Bińkowski, który zawsze był podszyty stra-chem. Siadł on na stołku w kącie, przy swojej tokarce, a pozostali ślusa-rze Tyszewski, Maciaszek i ja, staliśmy przy naszym, długim na szerokość hali ślusarskim stole, komentując dokonane aresztowania.

Nagle z trzaskiem otworzyły się drzwi, przez które wepchnięto trochę ku-lawego i nieco garbatego pana Tukę, za nim weszło trzech szupo. Twarz pa-na Tuki była czerwoną ale nie zakrwawiopa-na, widocznie bili go po twarzy. Je-go heblarka stała przy samych drzwiach. Robili rewizję na oknach, w szafce, przy heblarce, nic nie znaleźli, wyprowadzili go na zewnątrz.

Po chwili weszło do warsztatu trzech szupo z panem Jabłońskim. Nie wyglądał na zmaltretowanego. Nie wiem, czy byli to ci sami szupo, którzy przyprowadzili pana Tukę, czy inni, nie mogliśmy się przecież jawnie im przyglądać, gdy robili rewizję. Przetrząsali z kolei szafki pana Jabłońskie-go, jego tokarkę oglądali szczegółowo, nic nie znaleźli. Wyprowadzili go.

Niedługo potem, przed oknami naszego warsztatu przejechała w stro-nę bramy fabrycznej "buda" (ciężarówka okryta plandeką), w której przez moment było widać siedzących na brzegu skrzyni szupo, a w głębi do-strzegało się głowy aresztowanych ludzi.

W tydzień później, w poniedziałek 22 maja przyjechało samochodem cię-żarowym szupo i zabrali pana Martyńskiego, który był asystentem naszego kierownika, pana Wiśniewskiego, aresztowanego przed tygodniem.

Nie byłem świadkiem całego przebiegu tego wydarzenia. Przypadko-wo tylko widziałem przez okno warsztatu, jak kilku szupo wyprowadzało

(20)

-Aktywność społeczna i kulturalna

Zespół teatralny na scenie świetlicy fabrycznej

(21)

pana Martyńskiego z małego pomieszczenia, znajdującego się naprzeciw wejścia do warsztatu, gdzie pracował zawsze z panem Wiśniewskim. Znam te wydarzenia tylko z relacji pracowników stalówkowni, którzy wi-dzieli, jak pana Martyńskiego, wysokiego, chudego i słabego fizycznie za-prowadzili w stronę garażu samochodów. Tam go strasznie bili rękami i kolbą karabinu. Gdy leżał na ziemi, jeszcze go kopali i tłukli kolbą. Czy le-żał nieprzytomny, czy może już martwy, trudno stwierdzić. Podjechał tam samochód ciężarowy (buda), szupo wrzucili go na skrzynię i odjechali.

Aresztowania dokonała Schutzpolizei stacjonująca w szkole w Zaboro-wie. Była to placówka utworzona w czerwcu 1943 roku, a głównym jej ce-lem było zwalczanie podziemia rejonu podwarszawskiego. Aresztowa-nych przewieziono do Zaborowa i tam przeprowadzano pierwsze "bada-nia", w wyniku których stracili życie panowie Wiśniewski i Tuka, a pan Ta-deusz Twarowski został kaleką.

Po kilku dniach z Zaborowa zwolniono cztery osoby (Kluczny, Piotr Kostrzewa, Stefan Sosiński, Jan Twarowski); pozostałych przewieziono do więzienia - na Pawiak. Byli to: Józef Bocian, Sławomir Głowacki, Wła-dysław Grobelny, Stefan Jabłoński, Jan Krzyżanowski, Edward Macieje-wski, Stanisław Piotrkowicz (ojciec), Tadeusz TwaroMacieje-wski, Aleksander We-sołowski (ojciec), Stefan WeWe-sołowski (syn), Bogusław Wrzesień, Kazi-mierz Wrzesień, Ziemomysł Zaborski (ojciec), Zdzisław Zaborski (syn).

Dzięki nadzwyczajnym staraniom dyrekcji fabryki, w końcu czerwca 1944 roku zwolniono z Pawiaka dwunastu pracowników fabryki, zaś dwóch: Stefana Jabłońskiego i Jana Krzyżanowskiego zesłali Niemcy do obozu koncentracyjnego Gross Rozen, skąd już nie powrócili.

Dopiero po pewnym czasie okazało się, że przyczyną dokonanych aresztowań był donos złożony do Niemców przez byłego pracownika fa-bryki Macieja Myszańskiego. Na mocy wyroku sądu podziemnego AK zo-stał on skazany na karę śmierci, wyrok wykonano.

Przebieg dokonanych aresztowań oraz pobyt i "badania" prowadzone przez szupo w Zaborowie, jak i pobyt w więzieniu na Pawiaku, został opi-sany przez jednego z aresztowanych, Zdzisława Zaborskiego w "Przeglą-dzie Pruszkowskim". Zeszyt 2 z 1985 roku.

W wyniku dokonanych aresztowań działalność konspiracyjna została w fabryce nieco przyhamowana, gdyż nie wiedzieliśmy, jaka była przyczyna aresztowań, ani jakie mogą być dalsze tego skutki. Jednak nie na długo. Na ponowne ożywienie naszej działalności miał oczywiście wpływ fakt zwolnie-nia prawie wszystkich pracowników fabryki, do czego w tak znacznym sto-pniu przyczyniła się Dyrekcja. Wzrastało dla niej uznanie i szacunek.

Wspomniałem już, jaką miałem rozmowę z dyrektorem Majewskim, gdy "złapał" mnie na drzemce w suszarni-wiatrówce. Nie usłyszałem wów-czas od niego żadnego uszczypliwego słowa.

(22)

-Aktywność społeczna i kulturalna

р я щ н в щ р р щ в р ц ц р т * ^ ^

\ 5 5

B S

*****

(23)

Moja druga, ale osobista w cztery oczy rozmowa z dyrektorem Maje-wskim, miała miejsce następnego dnia po wybuchu powstania warsza-wskiego. Mój dowódca "Litwin" powiedział mi, że w każdej chwili musimy być gotowi do wyruszenia na pomoc powstańcom warszawskim. Trzeba mieć mały ekwipunek, zmianę bielizny, coś do jedzenia. Do Brwinowa, do domu w takiej sytuacji pojechać nie mogłem. Wyekwipowała mnie pani Piotrkowiczowa, która po swoim niedawno zmarłym na białaczkę młod-szym synu Jurku, dała mi bieliznę i potrzebne drobiazgi. Ale w co to zapa-kować na drogę? Pan Piotrkowicz poddał mi myśl, abym przyłapał bez świadków dyrektora Majewskiego, który w garażu ma "zamelinowane" polskie wojskowe maski gazowe, chowane do brezentowych toreb. Taka torba zastąpi mi plecak. Znałem te maski z września 1939 roku, miałem taką maskę służbową, gdy byłem w Prużanie na posterunku dozorowania obrony przeciwlotniczej, ale aby jej nie oddać bolszewikom, zakopałem ją razem z karabinem brata. Torba będzie w sam raz.

Miałem szczęście, że tego dnia na rannym obchodzie fabryki dyrektor Majewski był sam. Gdy przeszedł przez nasz warsztat i wyszedł kierując się do graficiarni, podszedłem do niego i idąc z boku, powiedziałem, o co chodzi.

- Panie dyrektorze, mam do pana wielką prośbę. Mamy być gotowi do udania się na pomoc Warszawie. Nie mam plecaka, a w garażu są pol-skie maski wojskowe w brezentowych torbach. Czy mogę dostać taką tor-

bę?-Dyrektor zatrzymał się, jakoś dziwnie popatrzył mi w oczy, nie pytał mnie nawet, skąd ja to wiem i powiedział:- Proszę iść za mną.

-Nie dochodząc do schodów prowadzących do graficiarni skręcił w stronę garaży. Szedłem kilka kroków za nim. Zatrzymał się przy uchylo-nych drzwiach garażu, nikogo w środku nie było.

- Proszę zdjąć dwie deski z kanału - powiedział dyrektor. Gdy zdjąłem deski, zobaczyłem, że cały kanał wypełniony był niemal po brzegi maska-mi. Co głębiej w kanale było, tego już nie widziałem.

- Proszę wziąć. Maskę proszę tam zostawić. - powiedział.

Klęknąłem na brzegu kanału, zrobiłem tak, jak powiedział. Gdy położy-łem z powrotem deski na kanał i stanąpołoży-łem przed dyrektorem zwijając ciasno torbę, on patrzył na mnie jakoś smutno, wydawało mi się, że ma prawie łzy w oczach i powiedział cichutko:

- Tam jest mój syn, Jacek. Proszę iść z Bogiem.

- Dziękuję - odpowiedziałem. Przymknąłem drzwi garażu. Gdy się od-wróciłem, zobaczyłem tylko przygarbione plecy odchodzącego dyrektora Majewskiego. Nie skręcił do graficiarni, szedł w stronę biura. Tego jego spojrzenia i wyrazu oczu, gdy mówił o swoim synu - nigdy nie zapomnę.

(24)

-Sport i gimnastyka

Sekcja piłkarska Klubu Sportowego "Ołówkowia"

(25)

To przecież było spojrzenie ojca, zbolałego troską o nieznany los i na-pewno bardzo niebezpieczne najbliższe ścieżki życia swego syna.

I rzeczywiście, syn jego - Jacek Majewski, ppor."Sielakowa", w czasie Powstania Warszawskiego w 1 plutonie "Sad", 2 kompanii "Rudy", harcer-skiego batalionu "Zośka", zginął o świcie w dniu 31 sierpnia 1944 roku. Podczas przebijania się batalionu "Zośka" ze Starego Miasta do Śródmie-ścia, prowadził do ataku swoją drużynę. Zginął przy banku na ulicy Bie-lańskiej. Miał lat 21, odznaczony był Krzyżem Walecznych.

Kilka dni wcześniej, jego kolega Jan Reutt, ppor.'Mietek" z tego same-go plutonu, zginął w dniu 22 sierpnia około same-godziny 16 w walkach o szpi-tal Jana Bożego na Starym Mieście. Miał lat 22, był dwukrotnie odznaczo-ny Krzyżem Waleczodznaczo-nych. W fabryce "St. Majewski" pracował na małej pre-cyzyjnej strugarce w stalówkowni.

Jesienią 1944 roku Niemcy przygotowywali się do ewakuacji na za-chód niektórych zakładów przemysłowych. Były sygnały, że podobny los może spotkać i fabrykę ołówków, dlatego też dyrektor Majewski - znając skutki ewakuacji fabryki w 1915 roku dokonane przez Rosjan w czasie pierwszej wojny światowej, co lepsze maszyny chciał ocalić od wywiezie-nia do Niemiec.

Podczas obchodu fabryki, będąc u nas w warsztacie mechanicznym, poprosił mojego szefa majstra ślusarskiego pana Jana Maciaszka i mnie, abyśmy razem z nim poszli do hali, gdzie znajdowały się linie obróbki ołówków. Po drodze powiedział, że wskaże nam, które maszyny mamy zdemontować i przetransportować do piwnicy znajdującej się pod łaźnią. Maszyny do zdemontowania były tak wybrane, że nie powodowały całko-witego zahamowania produkcji, lecz tylko jej ograniczenie. Demontaż ma-szyn i ich transport do piwnicy miał się odbywać po godzinach pracy ro-botników tak, aby to nie wzbudzało sensacji.

Uwinęliśmy się z tą robotą w ciągu dwóch tygodni, około piętnastu maszyn znalazło się w piwnicy. Więcej tam się zmieścić nie mogło. Trans-port ich, w szczególności z pierwszego piętra głównego budynku, był trudny. Pomagał nam przy tym jeden pracownik fizyczny, pan Safaryn, wielki, silny, dobroduszny blondyn o tubalnym głosie, który - jak nam opowiedział - poprzednio był posługaczem w zakładzie psychiatrycznym w Tworkach, gdzie musiał uspokajać zbyt agresywnych pacjentów.

3. Akowcy

Trudno jest dziś określić, kiedy powstała w fabryce "St.Majewski" pod-ziemna organizacja wojskowa, jak się nazywała, kto do niej należał, ilu li-czyła członków.

Zachowała się książka ewidencji żołnierzy plutonu 1721 Armii Krajo-wej, wchodzącego w skład 2 kompanii, 1 batalionu, VI Rejonu "Helenów",

(26)

-Fabryczna straż pożarna i przeciwgazowa

3. nazwisko nieustalone, 4. Piotr Bladowski, 5. Stanisław Skowronek, 6. N.n., 7. Stefan Wiśniewski

(27)

VII Obwodu "Obroża" Okręgu Warszawskiego. Książkę tę zaprowadził ostatni dowódca tego plutonu, plut.pchor.'Litwin" - Juliusz Ostrowski. Od maja 1944 roku był on dowódcą tego plutonu, będąc jednocześnie do-wódcą Sekcji Specjalnej. Poprzednio dowodził plutonem sierżant "Regis" - Stanisław Skowronek, pracownik fabryki, a "Litwin" był jego zastępcą. Po dokonanych w dniu 15 maja 1944 roku aresztowaniach w fabryce, Stani-sław Skowronek musiał "zniknąć", gdyż był poszukiwany przez Niemców. Z danych zawartych w ewidencji wynika, że w plutonie 1721 było aż 15 żołnierzy Armii Krajowej, którzy w konspiracji byli już przed 1942 rokiem.

Ewidencja obejmująca 71 osób, tworzona w okresie okupacji oczywi-ście nie wymienia nazwisk, a tylko takie dane jak pseudonim, przedwojen-ne przydziały wojskowe, wyszkolenie i specjalność wojskową, rok urodze-nia oraz miesiąc i rok rozpoczęcia działalności w konspiracji, a także uzy-skany stopień wojskowy, funkcję i przydział w podziemnej armii.

Nazwę Armia Krajowa przyjęto od lutego 1942 roku.

Jak wiadomo, zalążkiem konspiracyjnej organizacji wojskowej była utworzona w Warszawie, w nocy z dnia 26 na 27 września 1939 roku Służba Zwycięstwu Polski, na której czele stanął gen.Michał Karaszewicz-Tokarzewski. Następnie, zgodnie z uchwałą Rządu R.P., gen.Władysław Sikorski powołał w dniu 13 listopada 1939 roku Związek Walki Zbrojnej (ZWZ), której Komendantem Głównym został gen.Kazimierz Sosnkowski. Armia Krajowa powstała z przemianowania ZWZ na AK w dniu 14 lutego 1942 roku, na mocy rozkazu Naczelnego Wodza, gen.Władysława Sikor-skiego. W skład Armii Krajowej weszło szereg różnych konspiracyjnych organizacji wojskowych, które powstawały na terenie kraju odrębnie i były organizowane przez różnych, wzajemnie o sobie nie wiedzących ludzi.

Pierwszy dowódca plutonu 1721, Stanisław Skowronek, urodzony w 1898 roku, był sierżantem w 5 Pułku Piechoty Legionów, w konspiracji był od czerwca 1940 roku, początkowo w tak zwanej Polskiej Organizacji Zbrojnej. Wśród pracowników fabryki był on jednym z żołnierzy najwcześ-niej należących do konspiracyjnych organizacji wojskowych, dlatego też można przypuszczać, że to on był jednym z pierwszych organizatorów podziemnej organizacji wojskowej w Fabryce Ołówków "St.Majewski". Zo-stał też dowódcą plutonu, którego znaczną część stanowili pracownicy tej fabryki.

Według danych, zawartych w meldunkach składanych w 1943 r. do dowództwa wynika, że w plutonie 1721 było około 35 osób. Sporządzona przez "Litwina" ewidencja obejmuje pseudonimy i dane o 71 osobach. Różnica wynika stąd, że ludzie ze względów organizacyjnych byli przeno-szeni do innych pododdziałów, wyjeżdżali, lub tracono z nimi kontakt, a przybywali również nowi, których pseudonimy i inne dane osobowe

(28)

-Udział w organizacjach ogólnokrajowych

Uroczystość Ligi Przeciwlotniczej i Przeciwgazowej; siedzą od lewej:

1. Stanisław Radomski, 5. Wacław Kosiński, 6. Stefan Wiśniewski, 7. Ziemomysł Zaborski 10. Wawrzyniec Szewczyk (pozostałych uczestników nie udało się zidentyfikować)

Pod sztandarem Ligi Morskiej i Kolonialnej; od lewej:1. Stanisław Skowronek, 2. Leon Kalinowski, 6. Kazimierz Wrzesień (pozostałych osób nie udało się zidentyfikować)

(29)

(oczywiście, prócz nazwisk) były uwzględnione w ewidencji. Staramy się jednak odnaleźć nazwiska tych osób, których pseudonimy są nam znane.

Dotychczas zidentyfikowano następujących żołnierzy plutonu 1721 (w nawiasie podana data wstąpienia do konspiracji):

1. "Regis" 2. "Lew" 3. "Litwin" 4. "Strońć" 5. "Wrzos" 6. "Marian" 7. "Dzień" 8. "Noc" 9. "Norton" 10. "Żal" 11. "Giewont" 12. "Góral" 13. "Kubuś" 14. "Las" 15. "Rak" 16. "Sroka" 17. "Tomahawk"

- Stanisław Skowronek (VI.1940, z Polskiej Orga-nizacji Zbrojnej-ZWZ-AK)

- Leonard Grzegorek (XII. 1939 - z Polskiego Związku Powstańczego-ZWZ-AK)

- Juliusz Ostrowski (V.1940.-ZWZ-AK)

- Władysław Grobelny (XII. 1939 - z Polskiego Związku Powstańczego-ZWZ-AK)

- Bogusław Wrzesień (1940) - ? Chycki (VIII. 1940)

- ? Ratkowski (VII. 1941)

- Stanisław Piotrkowicz (ojciec, VIII.1941) - Stanisław Piotrkowicz (syn, 111.1942) -Jan Bladowski (11.1942)

- Kazimierz Jabłecki (XII.1943) - Wojciech Groblewski (X.1943) - Mieczysław Groblewski (VIII. 1944) - Mieczysław Tyszewski (XI. 1942) - Jan Jabłoński (V.1941)

- Mieczysław Kiliński (1942) -autor (X.1942)

Wszyscy wyżej wymienieni - prócz "Litwina" - byli pracownikami Fabry-ki "St.MajewsFabry-ki". Jest nadzieja, że mając książkę ewidencji plutonu, prze-glądając fabryczne archiwum, uda się ustalić więcej nazwisk żołnierzy AK tego plutonu, gdyż w 1944 roku w fabryce wymieniano legitymacje służ-bowe, do których fotografie robiono w fabryce.

Tu mała dygresja na ten temat. Pracownik kadr, łysawy bardzo sym-patyczny brunet, którego nazwiska, niestety, nie pamiętam, a którego podpisy figurują na naszych legitymacjach i kartach pracy, i który - jak się zorientowałem - wiedział o nas wszystkich dużo więcej niż myśmy się te-go domyślali, sprowadził fotografa do fabryki.

Gdy siadałem na stołku przed fotografem, ten nasz "kadrowiec" powie-dział:

- Niech pan zrobi jakiś delikatny grymas, aby się panu trochę twarz zmieniła.

- Dlaczego? - spytałem.

(30)

-Działalność na rzecz młodzieży

Przyzakładowa Szkoła Zawodowa w latach 1903-1914 przy ul. Ołówkowej

(31)

Działalność na rzecz młodzieży

Klub Modelarski Ligi Przeciwlotniczej i Przeciwgazowej; stoją od lewej: 3. Janusz Piorunowskii, 4. Juliusz Ostrowski, 6. Stanisław Radomski. Siedzą od lewej:1. Rozalia Gnoinska-Trzęsowska, 2 Józefa Łukaszewska Bogaczewicz

(pozostałe osoby nie zidentyfikowane)

Kolonie letnie w Komorowie dla dzieci polskich z Niemiec, organizowane przez fabryczne Koło Związku Obrony Kresów Zachodnich (potem Polski Związek Zachodni)

(32)

-Działalność na rzecz młodzieży

Kolonie letnie w Milanówku dla dzieci polskich z Niemiec, organizowane przez fabryczne koło Polskiego Związku Zachodniego; po środku stoi kierownik kolonii Kazimierz Wrzesień

Uratowane z transportu do Niemiec dzieci z Zamojszczyzny ze swoim opiekunem Kazimierzem Wrześniem (zdjęcie powojenne)

(33)

- Lepiej będzie, jak na zdjęciu będzie pan tylko podobny do siebie. Dla pana to bezpieczniej - odpowiedział.

Po kilku dniach, gdy dawał mi nową legitymację fabryczną z półuśmie-chem powiedział:

- Numer Kennkarty (okupacyjnego dowodu osobistego z fotografią i odciskiem palca) nie wpisany. Proszę wpisać taki, jaki pan uzna za sto-

sowne.-Taki to był nasz 'kadrowiec". Może jeszcze uda mi się ustalić jego na-zwisko. Jego rodzina powinna wiedzieć, że on był prawdziwym Polakiem. Po skończeniu wiosną 1943 roku tak zwanej "Szkoły partyzanta" -gdzie wykładowcą był wymieniony wyżej "Strońć", otrzymałem awans na starszego strzelca i zostałem w naszym plutonie dowódcą 2 drużyny. W potrzebnym mi na codzień w fabryce kalendarzu technicznym zanotowa-łem sobie skład swojej drużyny. Oto on (w nawiasie rok urodzenia):

Znałem nazwiska sekcyjnych, ale nie miałem zapisanych i już ich nie pamiętam. "Góral" miał wskutek wypadku w fabryce zdeformowane dwa ostatnie palce prawej ręki. Pamiętam tylko niektóre twarze.

Prócz blasków są również i cienie. Zanim zostałem dowódcą drużyny, w sekcji, do której należałem, był również "Kula" - nazwiska nie pamiętam. W fa-bryce "Kula" był tragarzem (po dwóch nosili w wielkich skrzyniach różne pół-fabrykaty, stanowiąc prowizoryczny transport międzywydziałowy). Był to człowiek potężnie zbudowany, rudy, piegowaty, małomówny, spokojny. Je-go partner do noszenia również był z AK Po pewnym czasie "Kula" znikł z horyzontu. Kiedyś spytałem jego partnera, co się z "Kulą" dzieje.

- Przykra sprawa - odpowiedział mi - skombinował skądś pistolet i za-czął chodzić "z gnatem po prośbie", najzwyklejszy bandzior, Niemcy go gdzieś zastrzelili.

Już po wojnie, gdy widziałem sporządzoną przez "Litwina" książkę ewi-dencji plutonu, przy jego pseudonimie znalazłem uwagę: rocznik 1919, brak kontaktu, wyjechał.

W fabrycznej straży pożarnej, którą na codzień dowodził pan Stani-sław Skowronek, często po pracy w strażackich mundurach i hełmach oraz z toporkiem przy strażackim pasie, mieliśmy różne ćwiczenia, nie za-wsze o ściśle strażackim charakterze. Z wzajemnych półuśmieszków

do-Sekcja 1 Sekcja 2

"Szrapnel" - sekcyjny (1914) •Góral" - sekcyjny (1898) "Żal" -(1921) "Zagończyk" - (1896) "Bąk" -(1912) •Janek" -(1908) "Giewont" - (1920) "Rak" -(1912) "Cichy" -(1921) "Sroka" -(1914) 3 5

(34)

-Lata okupacji - żołnierze plutonu 1721 Armii Krajowej

Ppor. Władysław Więch "Roman", dowódca 2 kompanii AK

Sierżant Stanislaw Skowronek "Regis" do 15 maja 1944 r. dowódca plutonu 1721, sekcyjny straży pożarnej, prowadzi! ćwiczenia wojskowe z żołnierzami plutonu 1721

-Stefan Wiśniewski komendant fabrycznej straży pożarnej,kierownik warsztatu mechanicznego

Kpr. pchor. Juliusz Ostrowski "Litwin" od czerwca 1944 dowódca plutonu 1721

(35)

myślaliśmy się, jacy są z nas strażacy, ale jawnej dekonspiracji nie było. W strażackiej drużynie było nas około trzydziestu samych młodych ludzi. W fabrycznym archiwum będę jeszcze szukał, może znajdę gdzieś listę strażaków. Chyba można powiedzieć, że połowa stanu osobowego pluto-nu 1721, to byli ludzie z fabryki "St.Majewski".

Chcę wspomnieć jeszcze o jednej sprawie, o której nikt dotychczas nie mówił. Otóż wczesną wiosną 1944 roku pan Stanisław Skowronek - ja-ko dowódca plutonu - zwrócił się do mnie, abym do rana sja-kopiował mu plan Pruszkowa, który mi przekazał i na którym cyframi były pozaznacza-ne różpozaznacza-ne obiekty, między innymi i takie, które w czasie powszechpozaznacza-nego po-wstania mają być obsadzone lub zdobyte przez AK. Zadaniem naszego plutonu 1721 miało być obsadzenie obiektu "46", fabryki fajansu na rogu ulic Prusa i Ceramicznej. Był to jedyny przypadek uzyskania informacji, na temat naszego działania w chwili wybuchu powszechnego powstania. Na technicznej kalce zrobiłem dwie kopie, tę gorszą, wykonaną mniej sta-rannie, zostawiłem dla siebie.

Dowódcą naszej 2 kompanii był ppor."Roman" - Władysław Więch. Po-lecił on "Litwinowi" zorganizować w plutonie Sekcję Specjalną, której do-wódcą będzie "Litwin". Zostali wybrani sami młodzi ludzie:

1. "Litwin" - Juliusz Ostrowski - dowódca Sekcji (1923) 2. "Norton" - Stanisław Piotrkowicz (syn, 1925)

3. "Sęp" - Adolf Bandurski (1928) 4. "Brunet" -NN(1923)

5. "Tomahawk" - autor (w dokumentach podane 1925, w rzeczywi-stości 1926)

W tym też czasie został wykonany schowek na ukrycie niewielkiej ilo-ści broni i amunicji, taki "podręczny" magazynek broni. Był on wielkoilo-ści dużej szuflady o głębokości 15 centymentrów. Można tam było przecho-wywać broń krótką, automaty, granaty, amunicję.

Magazynek ten był ukryty na podwórku znajdującym się na zapleczu fabryki. Stał tam drewniany, piętrowy domek, w którym mieszkali z rodzi-nami wieloletni pracownicy fabryki: pan Stanisław Piotrkowicz, który był kierowcą - mechanikiem a zarazem kowalem w fabrycznej małej kuźni, oraz pan Sawicki, fabryczny portier, posiadający dar doskonałego zapa-miętywania twarzy ludzkich.

Od ulicy podwórko było odgrodzone wysokim, szczelnym murem, w którym była zamykana na klucz mała furtka, wychodząca na ulicę Cedro-wą (obecnie Obrońców Pokoju).

Aby się ustrzec od podglądania z okien wyższych pięter domu znajdu-jącego się po drugiej stronie ulicy, z magazynku tego bezpiecznie można było korzystać tylko w godzinach wieczornych. Dlatego, mieliśmy również

(36)
(37)

mały, podręczny schowek na kilka pistoletów w mieszkaniu państwa Pio-trkowiczów. Znajdował się on w dużym kaflowym piecu pokojowym. Drzwiczki pieca były zakręcane na śrubę z urwaną rączką, ale w sworzniu śruby był wywiercony mały otwór, w który wkładało się zwykły gwóźdź i śrubę można było troszkę odkręcić, aby otworzyć drzwiczki. Żona pana Piotrkowicza nie wiedziała, że czasami mieliśmy w tym piecu pistolety, wiedziała tylko, że piec jest zepsuty, nieczynny i nie można otworzyć jego drzwiczek. Trzymaliśmy tam pistolety tylko wówczas, gdy wiedzieliśmy, że będą nam one potrzebne w ciągu dnia.

Mówiąc o pistoletach, należy wspomnieć jeszcze o jednej działalności akowców w fabryce, ale dzięki przestrzeganiu w czasie okupacji zasad konspiracji, dowiedziałem się o tym dopiero po wojnie.

Otóż w stalówkowni był mały warsztat rusznikarski, gdzie wykonywano drobne, precyzyjne części do broni. Niektóre z tych elementów były pro-dukowane w naszym warsztacie mechanicznym. W stalówkowni działał w tym zakresie pan Głowacki, który był w naszym warsztacie częstym go-ściem konferując z panami Tuką i Jabłońskim. Pan Jabłoński, który za-wsze był uprzejmy, kilkakrotnie - jak podchodziłem do niego, gdy toczył na swej tokarni jakieś drobne części - opryskliwie się do mnie zwracał, abym mu nie zawracał głowy. Dopiero dziś domyślam się, jaka mogła być przyczyna takiego niecodziennego, jak u niego, zachowywania się.

W naszej Sekcji Specjalnej, latem 1944r. nastąpiła jedna zmiana ka-drowa. W czerwcu 1944 roku "Norton" wyjechał na roboty do Niemiec, na jego miejsce przybył mieszkający na Żbikowie "Blondyn".

W roku 1944 Sekcja Specjalna dokonała następujących akcji:

- próba zniszczenia aparatury kinowej w pruszkowskim kinie w dniu 30 kwietnia; w utarczce z Niemcami jeden Niemiec zabity,

- rozbrojenie wartownika pilnującego bramy wyjazdowej warsztatów kolejowych, przy drodze do Piastowa, w godzinach rannych w dniu 31 li-pca, zdobyty karabin i pistolet,

- rozbrojenie trzech niemieckich kolejarzy na skrzyżowaniu ulicy Szczęsnej i Chopina w godzinach popołudniowych w dniu 31 lipca, zdo-byte trzy pistolety, jeden Niemiec zabity.

W wyniku tej trzeciej akcji, przeprowadzonej na tyłach parku "Sokoła", gdzie stacjonował oddział pancernej dywizji SS "Herman Goring", zostały ostrzelane z broni maszynowej pobliskie domy, Niemcy wzięli dwudziestu zakładników. Zakładników tych na szczęście po kilku dniach zwolniono w wyniku interwencji delegacji mieszkańców miasta, która przekonała nie-mieckiego burmistrza Pruszkowa, że napadu tego nie mogli dokonać lu-dzie z Pruszkowa, że musieli to być "bandyci z Warszawy" glu-dzie rozpo-częło się powstanie.

(38)

-ï / y c i n e k p l a n u m i a s t a P r u s z k o w a , na k t ó r y m z a z n a c z o n o 'j

, o b i e k t " 4 6 " - ? a b r y k a P a j a n a u , p r z e w i d z i a n a do o b s a d z e n i a \ p r z e z p l u t o n 1721 w c z a s i e p w s z e c h n e g o p o w s : a n i Ł

YJ» J&Z F / / / I

Wycinek planu Pruszkowa, na którym zaznaczono obiekt "46" - Fabrykę Fajansu - przewidzianą od obsadzenia przez pluton 1721 w czasie powszechnego powstania

(39)

Przypadek zdarzył, że zabitego Niemca na rogu ulicy Szczęsnej i Cho-pina, niemieccy żołnierze nieśli na noszach ulicą Cedrową. Gdy przecho-dzili koło domu, w którym mieszkał "Litwin", jego matka z pierwszego pię-tra wyglądała właśnie przez okno. Przechodzący Niemcy z dołu pięścią jej pogrozili - oczywiście nie przeczuwając, że owa kobieta jest matką "Litwi-na" dowodzącego tą akcją.

Wykonane w dniu 31 lipca 1944 roku akcje miały na celu zdobywanie broni. Rozkaz, jaki otrzymał "Litwin" od dowódcy kompanii ppor."Romana", był krótki: pilnie zdobywać broń, w przypadkach koniecznych można strzelać...

Akcje te, to było pruszkowskie preludium Powstania Warszawskiego. Zainteresowanych poznaniem bliższych szczegółów dotyczących przeprowadzenia tych trzech akcji, odsyłamy do artykułu "Z zapisków pru-szkowskiego akowca", zamieszczonego w numerze 2/1993 "Przeglądu Pruszkowskiego".

4. Podziemna prasa

W domu w Brwinowie miałem dość bogate własne "archiwum" prasy podziemnej, lecz wiosną 1944 roku późnym wieczorem, już po godzinie policyjnej, na ulicy Grodziskiej w pobliżu naszego domu, rozległy się strzały, słychać było tupot podkutych wojskowych butów i pokrzykiwania Niemców.

W obawie przed niespodziewanym "nalotem" Niemców, aby nie nara-żać domowników, całą paczkę różnych "gazetek", które miałem w swoim pokoju z żalem pośpiesznie spaliłem w kuchennym piecu. Pozostały mi tylko te egzemplarze prasy podziemnej, które miałem pochowane w róż-nych skrytkach na strychu.

Przewożenie "gazetek" z Pruszkowa też niekiedy odbywało się z przy-godami, z przechodzącym przez krzyż dreszczem emocji, który nawet po-lubiłem. (Będąc później w wojsku, skakałem ze spadochronami różnych typów, podobny dreszczyk emocji przeżywałem zawsze, gdy patrzyłem na ziemię, zanim skoczyłem z samolotu w powietrze.)

W Brwinowie, blisko stacji kolejowej, w pałacyku stojącym w dużym parku, zagnieździło się Schutzpolizei, popularnie zwane "szupo". Czasami robili oni na stacji rewizje w bagażu przejeżdżających pasażerów. Z tego też powodu, gdy miałem więcej podziemnej prasy, jeździłem z Pruszkowa kolejką EKD do Podkowy Leśnej, skąd przechodziłem około dwóch kilo-metrów do domu.

Pewnego zimowego popołudnia przewoziłem niewyraźną odbitkę do-brze już "wyczytanych" przez innych jednokartkowych "Wiadomości Tygo-dnia". Nie chciałem gnieść ich w skarpetce - co niekiedy robiłem, bałem

(40)

-S o t IV l i r . 334 / 1 4 » / . - f & . A i .'i, ·.. · - ; . . . 80 l i s t o p a d . 1943Г·.

ĘRffi Τ f 0ЫЛМХ ixn : Londyn. IKork. ü s l f . Algo г. j e k i a h .waltech1 powstańców donoszą z S o r b i l i

ί ί β . Ι Ι - g r O â 9. 20 do.1.15: AiOzaraogórza .Ha wyaplo Krk Hiemcy n a p o t k a l i zda i.'ojska Bnpj altowi u d e r z y ł y . a a n i e p r z y Jąbiola cydoaany opór powstadcÄ7 jug.Korospondent r a -VczoraJ ".тсzeсруп: τ ankl e n , wo J aka l i r j r t . neurozo 'i-4i£.í>jryt v r t e i e r d ï a у * » lotnictwo S o j u s z n i c z a landzkię i i n d y J s k l è ,skœcontrowana uprzednio-udziela .coraz s i l n i e j s z e g o poparcia poustaiSccjr n a r o z s z e r z o n y m , í ř i y p ž ó i k u f z e k i Saagro ^äe-.-' JngP'BlQ^iäüBlda'. : -·.

r z y ł y ^ ' a l e p r y . ^ e i b l a ^ t t . lciarguto i ^ - z a c h e ę ^ e Ą ^ ^ i ^ j ^ / a j ę f f l ^ i B j £ono.szą,le w'pin n i · , á á j i % M ; ' S l ę w . g ^ . f t W i t ^ S . ó i ą / i i ę zacieKio walki pomiędzy Ш о -га<ЛЛ1шр rUeuétanňfeh p r z e ę l m a t a r ć i HloncaÄl.llad jeziorem Maggiore t o o q r c i a l a 8чпа a r a i a .poczyniła znaczne postępy,-.' ' Biç z&oięta m i k a dzień i n o c , p r z y c z y n К lancy zajmując β t e r e s punktów :óporu n i e m i e c k i e g o . :: używają- ЬаМижя ów.

Wzięte jelców.Akcja w t o i n . I n n e oddziały woj gl^llànCki komisja d l a sprew w ł o s k i o h odbyła wczo S-mej armii' sfor.sowaíy r z e k ę , p o s u n ę ł y pię o r a j Watępne posiedzonlo z udziałom d e l e g a t d n s 14 ta w głąb l ą d u , g d z i e ujtworzyły 2 - g i .przy- b r y t , e œ o r . . f r a n c . i r o s y j s k i e g o ,

ozółek.Obecnie wojska; B-aeJł a r m i i z obu p r z y - W c z o r a j na uniwersytecie w Neapolu odbyło s i ę czólków n a c i e r a j ą c a ł ą si;t'ą na ηioprzy j a o i o l ą . w i e l k i e zebranie j a t r i o t & j v i i o s ï l c h , n a którym Ostatnio komunikaty z Kwatery głównej Spr zyip? obecni b y l i Sforza I Benedetto Crooo.Obej j e d w płn A&yce mówią o i a c i o k ł y o h walkaoh.przy ' ncfgło&iie dma g a l i s i ę natychmiastowego u s t ą -czym Hioncy używają dużej i l ó é e i ozołgów i mioplen^a k r ó l a Emanuela.

taczy j g n i a . A k n j a wojsk lądowych r o z p o c z ę ł a ^ ^ p ł n Włoszech Hiemcy z a j m u j ą m i e j s o e włoskich s i ę pod oałoną bombardowania l o t n i c z e g o i a r t y s z e f ó w p o l i c j i . W - R z y a l e odozuv® s i ę dotkliwy l e r y j s k i e g o . U d e r z e n i e 8-mej a r m i i « s p a r t · b y i j h r a k żywnościiE' pałyc^ płn.Włoszech. w * a ó g łts i ę " x-г i i \ J. n j n r t T i V ' J J ']" ' »ii ι frn τ - " - ^ — - " л * — takawała ' . , C i | 3 | S 5 â w j W t n y n i e n l e ^ iMiS ____

z a o p a f r z e n i a n t á . i i i b r x e i e a adriatyokim.W. a h M ^ Ę j i .

b r a ł o u d i i a ł : 2 i à ï f i t arïedowce i .Jeden krążoS й г Й М а а -ranem bombowce " I W s k i t o " .atakowały r.lk ЪГ"4' :£iSf«-._iSÄJ* v-r · » --' *

·'--arm i l ;

b r y t .7edłog- -doiúesipí· f Kairu wgj si® -za<jh Hlonqy.Aby uniknąd ognia a r t y l e r i i .1. рос zyniiyysůejjzňe' po stępy 'l. w l p t ą obei - j r z e o i w l o t n l o z e j samoloty b r y t . m l ż y ł y - s i ę do na n t * . p^, ϊ <Ć · <~ ал.) • l t . . 1 V. t J . .

I : lein dyn , S ï o r k , K a i r , Alger ~ Z 9 i l l . s . o d » . 2 0 do 1 . 1 5

n i e wewnątrz g ł ń m y p ń j ń i e b . l i a l j j obrimwoh..^ jjyèotooioï SQai obrzuciły bombami o b i e k t y i t o W r d í wziętyoh дю ' n i s ^ á i ^ a i a j duje. s i ę «ielnv r y k n i e j owe. Inne jwspoíy bombowoów minowały Polaków.V7 mcBonbSs^gffijSia^^ Nlemoy r M o i l l í i i p d y / n l e p r ^ j a c i e l a ^ J > ž i é w dzień o i ę ż l d e bom· do a k c j i 40 fcom£ó®^jSMrę.nadleoiały, ί - α α bowoo amerytebakle,pod osłoną myśliwską,atako falami a š , o d ^ i j t y ^ H Ï ô J j i i j o i i »Kaida ttbr so; rwały pł»:zacho'dnią Rzeszę. Szczegóły o tyra n a -p t t i a zatrzyraSh^ -p r i t e i ^ i l i w c e 'Sójucznioze'^ " l o o l e d'otyohezas n i e nadeszły .Bad l o londyńskie k t ó r e do zrzucei;'.podaje ,4e formacje bombowców p r z o l a t y v « ł y t t ń i a ЪсвЪ przedi'eelem.S^bdabowoo n i m . z o s t a ł y , ' l a L l nad kanałem w ciągu p r z e s z ł o godziny . J e d -strąoonOjHś zec^odnim aSoinkn .frontu włoaklo ' njô'zoénle Inne zespoły bombowców Sprzym,ktako go wały o b i e k t y w p ł n F r a n c j i 1 . B e l g i i . B a n b a r d o

Statki^koło Brostu-Ogółeb w - c a ł o - ^ Bleokie^porło.żąSie B^.Jttą r z e k i VolturňovIotáiS ' d z i e n n e j a k c j i Sprzymiorzoni s t r a c i l i 13 c i ę ż two Sojuszaiczo r o z w i j a d ż l a ł a l n o S ó ńa s i ą i B ^ k ł o h tęmbowoów 1 1 3 nyillwoów.Strącono 45' s a ką Bkalę.W nooy e t ę ż k i o batbowce amer.dokani»molotóff''nicnieokloh.mjlagłeJ nooy n i e p r i y j a -ły silnogo B a l o t u n í l o t n i s i b Oleňplno.T,' d i i W i e l z r s u o i ł k i l k a bomb na W . B r y t a n i ę ,n i e po-atakowano wiadukt, iblojowy,ро1огопУ;.100 km n ę w o d u j ą o szkódjanl o f i a r w l n d t l a o h . :»···.

płn-zaoh TriestuΛν Alpach vüoakioh.Inne eska^'V błożąoym mlesiąoy Amerykanie i Anglicy srzu dry atakoTOły c e l o na p ł n Szyciu.Średnio b o a -ao l l l ponad 14 t y s i ę c y . t o n bomb na Hiemcy.Bez bowoo operowały nad całym(wybrzożotó Dalsietytljfńałe połowa t o g o , c z y l i 7 t y s .t o n padło na Ber

s k i a . Atakowano 3 p o r t y : Dibrowalk, Zará i S l b i W Í J i ^ g e n o J a "Transozoan" oświadozyła,4e bitwa аИс,эгш żeglugę, " n l e p r j s r j b c l e l a Л r e j o n i e B e r l i n p r z e j d s i o do" h i s t o r i i , JakD. jeden z f r o n t u at'akoeano kplœmy .traneportowe i w t e j w o j n i e ,

o b i e k t y .2 o wszystkloh t y o h y w t á ó j i . n i e p ą O T / ^ I i O t i d ^vd i o n p e » ą , że, nowyj\rielki program o tea o l ł o 7 samolotów. Sprzym.ętrąoono β; maszyn n i · tyij» p o i i i e t r z n e j przorfiwko Nlomoom przswldujo m i o c k i c h. Iwipty-• 61^ milionów fantów.605 milionev/ pokry JugoaławiW:'.;o wschodnioj B o f n i z n i s i e z o n 6 % | . la ferýtanlaMO mll.S^any ZJodnoozone.

kowlcio 1 lilię kolejową z -Serajona da V i á e g ^ ' V j f ^ - i b t o p l o n y o h n l A i e o k l c h ł o d z i podwodny"ù_.

'.: Słoiwuii t j c z ą ßlq oiężkio wnlkl.O r.vyóiQ- ł z marynxrko ..'·>·—W.v«^ о ь ' ^ Ç

"AR" - jednokartkowa Informacja (2 strony);

(41)

się trzymać jej w kieszeni. Kupiłem więc na stacji w Pruszkowie niemiecki tygodnik lotniczy "Der Adler", między jego strony włożyłem "Wiadomości Tygodnia", zwinąłem go w rulon tak, aby były widoczne gotyckie czerwo-ne litery nazwy tygodnika i trzymałem go w ręku. Gdy pociąg zwalniał w Brwinowie, przez okno zobaczyłem, że peron stacji i tory są obstawione przez "szupo".

W budyneczku przy zejściu z peronu, mieszczącym kasę biletową i gdzie niegdyś przy wyjściu konduktor sprawdzał bilety, stało kilku "szu-po". Dwóch z nich rewiduje pakunki, teczki, kieszenie, sprawdzają doku-menty.

Ludzie ustawiają się w długi "ogonek" i kolejno podchodzą to do jedne-go, to do drugiego "szupo". Gdy przyszła kolej na mnie, jak każdy spraw-dzany, uniosłem ręce do góry, trzymając w ręku swojego "Adlera", a gdy Niemiec mnie obmacał i warknął: - Ausweis! - położyłem zwiniętego w ru-lonik "Adlera" na parapecik okratowanego okienka kasy biletowej, kładąc na niego rękawiczki tak, aby rulonik się nie rozwinął, wyjąłem z kieszeni swój Ausweis i podałem go Niemcowi. Przez moment bałem się, żeby go nie zainteresowały zawarte w "Adlerze" informacje o kolejnych zwycię-stwach dzielnej Luftwaffe, ale na szczęście na pismo to "szupo" nie zwrócił uwagi. Po sprawdzeniu dokumentów wziąłem z okienka swojego "Adlera" i nie patrząc Niemcowi w oczy (tego nigdy nie należało robić, aby z nich nie wyczytał strachu lub nienawiści), wyszedłem na zewnątrz. Dreszcz emocji przeszedł, a rodzina będzie mogła przeczytać zawarte w gazetce wiadomości.

Wspominając Fabrykę Ołówków "St.Majewski i S-ka", nie należy zapo-mnieć o jej wkładzie w wielkie dzieło "zwycięstwa" Trzeciej Rzeszy.

"Alle Rader müssen rollen für den Sieg" - głosiły niemieckie hasła wy-wieszane na stacjach i w różnych publicznych miejscach. Fabryka Ołów-ków dołączyła do zakładów produkujących dla potrzeb wojska. Stolarnia pracowała na wysokich obrotach. Wytwarzano w niej dla wojska prostej konstrukcji trumny, oraz doskonałej, bardzo prostej konstrukcji, drewnia-ne, dość lekkie i mocne noszołóżka do noszenia i transportu rannych.

Wystarczyło odkręcić cztery motylkowe nakrętki i obrócić w dół o 90 stopni rączki noszy, a stawały się one nóżkami łóżka. Nóżki te można było również ustawić do góry, co umożliwiało postawienie na nich piętrowo drugiego takiego samego noszołóżka. Idealne do przenoszenia i transpo-rtu rannych wagonami towarowymi. Dzięki tej wojennej produkcji część robotników otrzymywała dodatkowe kartki żywnościowe (najniższej klasy) do niemieckiego sklepu "Julius Meinl", mieszczącego się w Pruszkowie na rogu ulic Kościuszki i Chopina. Sieć tych sklepów sprzedawała towary

(42)

-• I T -3 с ι " - j j V P t J » : . 2 * * · b o - ^ y r j i í s i . p t ó á j V ' ... *!' . · ň » ' X л A. —í. Г , χ Э 5 1 Я • l l s t ^ « * - I S ' J J г . : · Γ . « ' . / I " / : . . М ^ Г Ш У Ё - « р д и г а ь а . .·' > · · * i - ' • ' i i - i · ' « • ' -rjpoV<·" i í t í r - Í Ř « ·v; - T V -,·, • w - у з г у r V r y j V - ä ' r . p o t S p r z y . ! - r z e h y . - h r. - О Г Л - " . i ' s l v 'u c 4 « l > i è r y Г;р a ï · " 10«· ^якту я р з д ь · p o r . í r t í Ы· и t » p b o : f . ï , : . r i i c n t • vťrz t r . - i í í z n n l - G .-".r-lç 5 r r.y " . t e r : l ń c z y f ^ i . j s f i n t r a d í i i H ï y w l í i e . • у . · í 'ko y -r

.yiri . U l s r o p c ł m i l l e r . « . l u d r . l l s ż dw.iíiu ·r.'aU i ł i - w , ! - Χ..· зь.Ъа4чгаг. I s t ; · V " , - . : h ! I - . e í l l r i , c e n t r u « . k o Ł u n l K ^ J p ^ r . l e t o ż " , b y ć . t í ž o : b V : . r i . a i i ř

: г ~ й и Ш & ж j s s ť ροΐ-βίν,ι - usskoi«Bft·-,я·«btorç*· J r - h s i tvr i * * t s £ -..oř z r !

n r - · ·• ε , -.^Й V/ rcíeeo-ls b r p * »ody.,.r- " »ώ'' 1 š«\sul л >.'•-' ir. 1 »Jš z>3 pí ς ;:>·ϊι?·;.

· - . · · • < ÍPZJIb, ;AngIlny sejjSvlc j.'f> , ż « t ; i , u i c j - z ; - 'i К l î ; , / . · - i:,,·. · · .

.к; ••·': τ·;·ζε«ΐ«5ηίβ z a ^ S n l ä b i ć s e r c e H l etile e . I s í ň i e . Ad η; :.·ο t t ó · ' n . b j r J 1

« 1 ' . T j j ř z y n l e r z e ň c y й Д в Ъ г г Л ^ т г а 1 » - i ^ t ^ i f n y v . - ę ^ A r . i e о ; Д у π s e r о д i i r r . - j n t n л - , n e r a m l e ^ c o j r c ś c l ™ k r a j r c h - - r y j h . . X ; J c l ? r . . * z e r . - a c \ V y r z :

' y i у i r l - r t n . · — l i c f u r t r . r J Í * f r u t t > £ í * - i . , · т е . ï r i r . c j 1 с п - з г Ь з и г г т i Τ

·' - • rp:-'.4t-un4X Irnrv.F» . . ι

-. l-.vit-.irlřtfšé ν гтч^гглг^.^гго-л Лг^, ДН*-пс1· ο.··. r jbîcrVi ?Urw.-K<£

. ü r ' ä ä t i ; ι τι j u s - • j - - i i i r r - ~ n ' T ' · l y r r r n r - t T T f r i i - η гУ- и B l u n t η » j r г ' р г щ у ·-•• ' ( W ^ o . i w i n l i · i B - л г а ь з e o n î r » l n ? v <c'i. ' ' A n r . l í B r y t . ν · . B f r s o s - r l u r s . S r n j i í r o r . z V j í á .·-*·•..J <? t r z y s z ô ' . k l 1 i a i ; a l ł i c l * · K o r z y c i e 1 i u . í . z l r - j h ^ r ^ y g e t r ^ u j ^ c • e j s ć - j -à i i o r o ' C h : " V ^ r a è ; / j ' . ; Ι ξ ΐ ' ε . „ • " M r - - i f t i ' l l s z n c o Ą · ; p . - s t ^ p y . - y n t r . i r : « v a r u n i f i " r Z - j . · r j ' i r y ô z n b u n i :· l l r j î - j . i j i p ? ^ · * τ - í s e n l eι W ^ k . B Z y c h - i z l ? ł r n v- j e n h y c h . W « l o i u t t l o j p c c v : > i ! e l ' S « h " t V ' r r â l t : - ' z ł «i r ť r y o h z ; ' o r . r ? . s ń , y t r r ί , ί β ΐ . 1 s i b t r i y . 17 T'. r y v i l P 1 . « d ^ r . -i ' a l ' · ' ^ r ï - ' J -i -i a j l -i f u -i » w y , ' ' . t 4 o ; - - 'Я C u g r ï r ' v l ) . f f t i - a i n i c y \ v z ; . Xfc.· — - J i , V j j x r . ť - ' » ! , · ΐ . . · Χ ο E - ť v , r . t r i t u ' r . с u t i r » i o z j i u · U n i s l c c n i u n l j f p o y j n c . ·•· ' f i ! ! z y - . ' r K i n s t o l n n ! U Д г 1 п ' < и t. l u - _ - j l y χ ' . ' ' r j n t u г - s y j ^ k t o g n u Ç P Z j V . l . • • " r o 3 - « K l v « - n y o h ' « r a t s K l o Œ 3 < T ' r j i u l t r . t « * 7 i , t . z n . n i . i J o p r j " > c l á 8 i b ř j : f c - z o c b i c l d . - - . - n l r · - y n a m é g . - . g r c á n a g ) " w y b r z u s s e T ^ r i ^ f r o n t » . • R - î f J . i ç I s . J p l í r e j V , i z W . n * . t · : r l ρ.Ιυττ , ' - ^ Π ο Γ Γ η - : y e s e s Ι5ι·.ί}· С 2 0 \ М » i I i > i f t W í f i » . S « j o Í 4 t * ! « v . ' rj I c i » j -•j'-ч - i s г.! s p e h r d · ί . Λ ΐ , · · .- - r a z τ r o * - 5 Ä W e i i Χ.«г.- f t c s i i t i ι O z j r n i t t e h v ^ , j i a i * · . V I - r a y ' - - - j r j w r i i c l ' i î V s v r a i t l • - • « l ' » a . " * í ' e h4i l y . n ' i s í - ž ? « - я з . - · · ^ m J v l . - l - K Z y c r , · ε · t ' K t n l a h d ň ^ p s h " T . - . - u V o i r . . » - j r k г » · * ; . · < p J c l e h ". z 5 - t y - ś l s í j í b I u . S í í j í w r , í c J - : p r z r ' · :l. i p i f o . s s & A - - - . I d w t o ^ . y . l i r f t - y J ^ n i - Л ^ ~ V V l < Ť t Á e ' - 7 s * y e ť i c i f . ν ΐ ϊ . ' κ ρ Γ ζ · ! · > u « ; / n K l i Ï J f t p « * ' •··•.·ô κ- · Λ , Η η ι - v . r i f , i b « r l ( ů i K i f i i Ť t r z - 3 . 1 . 1 le I b j n i ó t - ^ i ' , H s .· •'•'•-.' - . l u t t ' i Ä · ·. Й - - Ц . » . ! · : » h l l e v - r n i e ? ! · . P f , · « p e ł n y m j d r r · ' г « . - ř - 4 t J . T * ň : :í „ í r : : ^ n y j - . R - а - h - ' j B !-» n 4 iŤs-'.τ.-.· Ь M i n s k á , i r a ? . L b i l n , l < r ž < j Ó ý ň a l í n í .< V i r . P l C b . ' í i . - , 1 ·:!:;· r . v y j " k l . : j r . - . f r s T l l y B j r o z y r . - j , j r í t t í ; p o M í l · -i f -i š p l n ; \ l n · b r r . n . . :· ..·' • . : - . ' Ll-«JJÜt*. KJCL.·. Xt'L?'Kjf%A т г . ь г у А е г к п v ·j 2 h > i s s b ě h - . s o i e s w è p l e ť n l o n l a . P r - 3:z . 1 / . 5 . t o z -й 1· · * " « в Ь » г ' » 1 в i' v Ś 4 l r " * l o g · } · t u l b c j ' o r N ' a o z o l r . - - V ť J = '«ř- '>*£ ř . T z k n i í z j ö n r . ^ , * î f S r y œ a c h n t a r P V l d . T . a í l t l à e r y n n r s v p - X s k l í h , J ť . u l s a n - i z i T t : / z l я У . o p K . - i r l *• . h y u p r t l j r . V · - o n o , · , ^ " l î a i r v n . a r z a / i y c z . n v i j a k r e - j v i v . f . ^ l l l i o - i a z y s ' . y à ï Ъ х ъ г & ' х · ' :·. n - z a l n r t ó l w l o r n l a « t i t ó j - l l ' •..1:.-т:Ь"Г. l*-Sr.;··•'•".1. ! " - t y i n ť « i o * y . K i » . : i W r'' J ř Z k a i w n . f i s n ^ o v F V . l .

Cytaty

Powiązane dokumenty

W potocznym języku i potocznym rozumieniu filozofia nabiera różnoro­ dnych znaczeń — od najogólniejszej wizji rzeczywistości, mieszczącej w so­ bie całość ludzkiej wiedzy

Po drugie, uwa ż am miejsce Kojève'a za kluczowe, bowiem w sposób po ś redni uda ł o mu si ę narzuci ć du ż ej cz ęś ci powojennej francuskiej filozofii pewien model

Każdego dnia kierowca otrzymuje zlecenie i albo zostaje w mieście w którym przebywa, albo jedzie do są- siedniego miasta (lub jednego z sąsiednich miast, jeśli znajduje się w

Wiadomo, że biurka I rodzaju cieszą się dwukrotnie większym powodzeniem (tzn. prawdopodobieństwo tego, że klient kupujący biurko zdecyduje się na biurko I rodzaju wynosi 2/3)..

Z tego względu wydaje się oczywiste, że konieczne jest istnienie w języku SQL instrukcji, których zadaniem jest wprowadzanie danych do bazy, modyfikacja uprzednio

Z tego względu wydaje się oczywiste, że konieczne jest istnienie w języku SQL instrukcji, których zadaniem jest wprowadzanie danych do bazy, modyfikacja uprzednio

Dowódca oddziałku pozwalał wyskakiwać do domu, żeby się troszkę pożywić i przynieść coś do jedzenia innym - wspomina Szpikowski w relacji dla Ośrodka Brama Grodzka

Podaj nazwę kategorii znaczeniowej rzeczowników pochodnych, do której należy rzeczownik czytelniczka i podkreśl jego formant, a następnie za pomocą tego samego formantu