• Nie Znaleziono Wyników

Dzień powszedni adwokata zespołowego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dzień powszedni adwokata zespołowego"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Adam Wojciechowski

Dzień powszedni adwokata

zespołowego

Palestra 7/10(70), 58-61

(2)

58 A d a m W o j c i e c h o w s k i Nr 10 (70)

rych będzie się m iała opierać nowa organizacja zespołów, od tego bowiem za­ leży rezultat reformy.

II

ADAM WOJCIECHOWSKI

Dzień powszedni adwokata zespołowego

Zespół nasz mieści się w gmachu sądowym, niegdyś kam ienicy czynszowej. N a parterze dw ie sale rozpraw z dodatkow ym i pomieszczeniami jak pokoje na­ ra d , poczekalnia dla świadków i pokój dla aresztowanych, n a I pięitrze se k re­ ta ria ty , gahiinierty sędziowskie, biuro notarialne. Zespół mieści s,ię w daw nej spi­ ż am i (2 X 2,5 m). Dochodzi się doń przez daw ną kuchnię o kam iennej posadzce. Część kuchni odcięto przepierzeniem nie dochodzącym do sufitu, tworząc w ten sposób pokoik o szerokości 1,5 m i długości przeszło 4 m. W pokoiku tym p ra­ cuje nas dwóch, w spiżarni zaś, zwanej obeonie ga|binetem, kierow nik zespołu. G abinetu używ em y nadto wszyscy do rozmów, szczególnie poufnych. Za kuchnią znajduje się m aleńki korytarzyk z ustępam i d la publiczności. Przy dużym ruchu drzwi przeważnie otwarite, więc „zapachy” .walą w prost do naszego pokoiku, tru d ­ no zaś bez (przerwy wybiegać z pokoiku, by zam knąć za każdym drzwi.

Przychodzimy zwykle do pracy przed godz. 9, chyba że w danym dniu są tzw. pysków ki, wyznaczone zawsze iprawie na godz. 8, a rozpoczynające się zrwykle m ię­ dzy 9 a 10. Trzeba jednak przychodzić p u n k tu a ln ie o 8, gdyż sek retark a wywołuje spraw y o 8 (zwykle cała w okanda na 8!), niezgłoszeinie się zaś po stronie oskar­ życiela powoduje, jak wiadomo, um orzenie sprawy.

Jesit piątek, 13 lipca 1963 r. W korytarzyku naprzeciw b iu ra zespołu siedzi już parę osób. Składam teczkę na swym stoliku, wyciągam z niej In fo rm ato r P raw n i­ czy, otw ieram szufladę z osobistą podręczną biblioteczką, otw ieram szafę biurową, w yciągam m aszynę do pisania i wychylam się przez drzwi do korytarza z szablo­ nowym pytaniem : „Kto z państw a był pierw szy?”

Wchodzi pierwstza klientka. O kazuje mój list zaw iadam iający, że zositałem u sta­ now iony jej pełnom ocnikiem z urzędu do prow adzenia spraw y o odszkodowanie. Z grubsza spraw ę znam, gdyż po przydzieleniu mi jej przejrzałem a k ta spraw y kanneij. Męża jej przed dworna laity d|wóch młodych ludzi, sąsiadów, pobiło tak do­ kładnie, że w parę godzin po przewiezieniu do szpitala zm arł (złamanie podstawy czcszki, wylew krw i do mózgu). Sprawcy: J. K., liczący obecnie 23 lana, i S. B., o 4 lata młodszy; jeden syn zamożnego rolnika, drugi zatrudniony w dużym go­ spodarstw ie rolnym brata. Obaj zostali skazani (jesień 1962 r.) na kary więzienia po 7 la t z art. 240 § 2 k.k. W yrok nieprawomocny. Akta znajdują się jeszcze w Sądzie Powiatowym, gdyż dopiero co w płynęły rew izje obrońców. K lientka skła­ d a żądane przeze m nie m etryczki urodzenia dzieci oraz ak t ślubu. Dzieci ma czworo w w ieku od 2 do 9 lat. Zbieram informacje. A więc za życia męża dzier­ żaw ili gospodarstwo rolne z Państwowego Funduszu Ziemi o obszarze przeszło 5 ha, m ieli 2 kirowy, konia, parę świniaków, drób. Żyli względnie możliwie. Mąż pracowiilty, nie pił, nie palił. Koń i jedna krow a kupione za pożyczkę z Banku. Na koszty pogrzebu trzeiba było sprzedać krowę. Konia sprzedała na pokrycie za­ ległości w Bsnku. Ziemi upraw ia obecnie półtora ha; więcej n ie jest w stanie

(3)

N r 10 (70) Głosy czytelników 59 upraw ić. B rak rodziny, k tóra by jej mogła pomóc. Mleko od jednej krowy oddaje do mleczarni. Należność za mleko stale zajęta na zaległe podatki i inne świadczenia publiczne, gdyż b ra t jednego ze sprawców zabójstw a męża jes^c sołtysem i p ilnuje jej zaległości jak oka w głowie. Wypyttaję o stan m ajątkow y i dochody za życia męża. Kobiecina płacze, pocieszam jaik mogę i badam dalej. Po przeszło godzinnej rozmowie zaczyna m i już św itać wysokość roszczeń. Robię notatki. Pytam o kosz­ ty pogrzebu, o koszty leczenia, wezwania k aretk i p o g ło w ia , która rannego męża zabierała Koszty pogrzebu dość duże, bo sam a tru m n a 850 zł, ubranie 800 zł, a do tego jeszcze koszula, skarpety, obuwie, „fco przecież do trum ny m usiał mieć w szyst­ ko nowe”. Nie dziwię się też, że przyjęcie po pogrzebie kosztowało 800 zł, że w związku z pogrzebem trzeba było sprzedać krew ę, gdyż Hakie są — już od la t m i znane — obyczaje ludności z Wileńskiego, repatriow anej w te strony w la ­ tach 1945—1947. Wreszcie uzgadniam y: po 10 000 zł zadośćuczynienia dla niej i dla każdego z dzieci, koszty pogrzebu i przyjęcia 3 36.0 zł, a ponadto ren5.a dla dzieci po 300 zł nnesięcznie.

K lientka wychodzi .uśmiechnięta. W idać zadowolona, bo i popłakała sobie, poroz­ m aw iała z adwokatem , który ją pocieszył, no i ma w końcu nadzieję na jakieś od­ szkodowanie, a najw ażniejsze, że nic ją to nie kosztowało!

W suwa się następny klient. Proszę, by chwileczkę poczekał, sam zaś ładuję fajkę, zapalam i rozm yślam o sprawie.

Z tą spraw ą zabójstwa m ęża pierwszej k lien tk i coś .nie je st w porządku. Sprawcy wpraw dzie w ykryci, siedzą już drugi rok, ale krzyw da n ie zestała naprawiona. Tak w dow a, jak i dzieci zabitego są w coraiz to gorsizaj sytuacji Życiowej. Chyba im niew iele pÓmoże świadomość, że spratwcy „dostali” p o parę la t więzienia. Czy raczej w takich w ypadkach nie należałoby dążyć przede wszystkim do uzyskania w yna­ grodzenia, i to ja k 'najszybciej, wyrządzonej krzyw dy? Czy w (takich w ypadkach nie pow inien istnieć ustawowy obowiązek sądu przyznania wdowie i sierotom z urzędu, już w toku procesu karnego, odpowiedniego odszkodowania w paistaci tymczasowego zarządzenia? Czy sprawcy 'już w toku postępowania karnego nie po­ w inni być zobowiązani do płacenia — w jakiejś form ie zabezpieczenia powództwa {podobnie jak to się robi w procesach alim entacyjnych) — pewnych kw ot na utrzy­ m anie? Czy zam iast bezczynnego nudzenia się w w ięzieniu śledczym spraw cy nie pow inni być tam zatrudnieni, a ich zarobek choćby w części przekazyw any po­ krzywdzonym? Przypom ina mi się czytany niedawno arty k u ł pewnego chirurga, k tó ry w dyskusji nad projektem kedeksu karnego w ysunął zupetaie trafn ą kon­ cepcję, że kodeks powinien zawierać przepis zoibcwiązujący sąd do ustalania kosz­ tów leczenia ofiar bćjek i obciążać n.itmi sprawców. Ale dość rozmyślań. Czas na następnego klienta.

Wchodzi para starszych ludzi. Już z pierwszych zdań wiadomo, że m ają po raz pierwszy w życiu kłopo.y, k tćre w ym agają pomocy praw nej. Trzeba oiboje usadowić na krzesłach, ośmielić przez tow arzyską pogawędkę. Podają więc tradycyjne p y ta ­ nia, skąd pochodzą, jak w ielkie m ają gospodarstwo, ile dzieci, w jakim wieku, które z dzieci jest przy nich itd. Gdy widać, że są już nieco „oswojeni”, pytam, co ich sprowadza. Babina w ybucha płaczem. „Zły sąsiad” — mówi krótko. J płynie opoiwieść, jak to przyjechali ziza Buga w 1945 r., jak zajęli wspó’nie z przygodnym znajomym duże gospodarstwo, przy czym przydzielono im je po połowie, ja k na­ stępnie podzielili się domem i oborą oraz pozostałym i budynkam i gospodarczymi, jak to żyli w zgodzie, jak naw et kapustę kw asiły sąsiadki w jednej beczce, jak mawz:ljem sobe dokarm iały dzieci, jak sobie pomagali w polu, jak w obu rodzinach

(4)

60 A d a m . W o j c i e c h o w s k i N r 10 (70) w spólnie odiprawili 9 w esel dzieci, a wszystko wspólnie, w szystko w zgodzie jakby w rodzinie. Ale potem ów dobry sąsiad sprzedał przed rokiem sw ą część, now o- nabywcą zaś okazał się „jakiś łakom ieć” całkiem inny. Z abrał im trzy jabłonki, ogrodził część podwórza wsipólnego, u tru d n ia jąc dostęp do budynków gospodar­ czych, ciągle „bluźni” (<tj. używa niecenzuralnych wyzwisk), a na wiszelkie próby ugodowego załatw ienia każe zw racać się do sądu, gdyż on dobrowolnie nigdy i n i­ kom u jeszcze nie ustąpił. D ebatujem y te raz wspólnie. Rysuję plan obejścia w edług opow iadań babiny, wspólnie popraw iam y. Mąż jej siedzi spokojnie, głosu wcale nie zabiera, czasem tylko potakuje .głową.

P ró b u ję zajrzeć do ksiąg wieczystych, ale bez skutku, bo prowadząca je urzęd­ niczka je st na urlopie, a zastępczyni protokołuje n a rozprawach.

W racam więc do zespołu. Uzgadniamy, że spróbują jeszcze, by K om isja Rolna przy Prezydium GRN w N. .skłoniła sąsiada d o polubownego załatw ienia sporu, a dopiero gdy nie dojdzie do sk u tk u porozum ienie w tej formie, skierujem y spraw ę do sądu. Zgodnie z tary fą płacą 72 zł, w p isu ję do repertorium „D”, w ypisuję kw it kasowy w 4 egzemplarzach, odcisk pieczęci zespołowej na kwicie, k w it wciskam kobiecinie do ręki, żegnamy się i już m inęła godzina 12.

Zanim zdążyłem odetchnąć, w pada kolega S., zrzuca togę, łapie z teczki torebkę plastykow ą z drugim śniadrniem i biegnie na śniadanie do k aw iarn i, mówiąc, że sąd zarządził przerwę. Wychodzę na korytarzyk, przepraszam ostatnią czekającą na m nie klientkę, że muszę w yjść n a 15 m inut, i również biegnę do kaw iarni. Niedaleko. Tylko przez jezdnię po drugiej stronie ulicy. Kolega S. (chory na serce) p ije cienką herbatkę, gryząc w pośpiechu kanapkę. Zam aw iam dużą kaw ę (niskie ciśnienie, szybko się męczę, a kaw a podnieca), jakieś ciastko i chwileczkę gw arzy­

my o bieżących spraw ach, spoglądając od czasu do czasu n a trzeci od nas stolik, przy którym siedzi kom plet sądzący.dzisiaj w raz z prokuratorem . Niepisane m iej­ scowe praw o nie pozwala n a to, by adw okat, k tó ry w ystępuje w ty m dniu przed kom pletem (sędzia -f- ławnicy), siedział w k aw iarn i przy jednym stoliku w czasie przerw y w rozpraw ie. Jeżeli żadne z nas nie występuje- w danym dniu, siedzimy zwykle razem. Ale oto już sąd ruszył więc 'i m y kierujem y się do sądu.

Zssiadam z powrotem w biurze zespołu. Czekająca k lientka wchodzi zaraz za mną. Spraw a rentow a. K lientka w raz ,z całą wioską (z te re n u byłej Litw y K ow ień­ skiej) była przesiedlona do obwodu jakuckiego. Całą rodzinę umieszczono w k o ł­ chozie, w którym pracow ała przez 7 lat. W 1957 r., w ramaich akcji rep atriacy jn ej, w rócili do Polski. Siostra jej, w w ieku przeszło 60 lat, pracow ała trochę, następnie zaczęła chorować i obecnie sta ra się o renrtę. Oddział ZU S-u w O lsztynie odmówił przyznania reny, gdyż praca w kołchozie nie je s t uw ażana za pracę najem ną w ro­ zum ieniu dekretu o powszechnym zaopatrzeniu em erytalnym .

Oglądam powoli papierki, w yciągane z całej m asy dokum entów , listów, fotogra­ fii, kwftów. Je st odmowna decyzja ZUS-u, je st k a rta rep atriacyjna, je st tłum acze­ nie zaświadczenia kołchozu o pracy. Czyham raz i drugi decyzję ZUS-u. Wyciągam z podręcznej biblioteczki przepisy em erytalne. Przeglądam . W tym czasie przycho­ dzą z rozpraw o'baj koledzy. Przepraszam klientkę, wciskam się do gabineciku i r e ­ feruję spraw ę kolegom. K rótka w ym iana zdań. Kolega S. przypom ina sobie, że inny nasz kolega (z Olsztyna) m iał kiedyś podobną spraw ę.

W racam do swej klitka, pćsizę odwołanie, pouczam klientkę, w którym m iejscu jej siostra m a podpisać, i przypom inam , by wysłać listem poleconym. Sama klientka je st rencistką o m inim alnej, bo 260-złotowej rencie, w pisuję więc spraw ę do re p e r­

(5)

N r 10 (70) Recenzje 61 torium „B” (spraw y załatw iane .bezpłatnie). Trzeba jeszcze w ysłuchać z grzeczną m iną słów podzięki i na dzisiaj spokój, /gdyż reszta klientów umówiona jest z moi­ m i kolegami.

Ale też ju ż je st i godz. 14.30.

Oczywiście nie zanotowałem , że w trak cie rozmów z k lientam i coraz ktoś wpada do zespołu z zapytaniem o któregoś z kolegów, o kasę sądową, o adres tłum acza przysięgłego, o to, czy je s t (ten czy ów adw okat z sąsiedniego m iasteczka lu b z Ol­ sztyna. K ilka razy dziennie przychodzą panienki z sekretariatów sądowych telefo­ nować, gdyż sąd m a tylko jeden telefon pilnow any przez naczelnego sekretarza, telefon zaś zespołu jest w naszym gabineciku, z którego każdy z nas wychodzi, gdy k tó ra z panienek chce telefonować. Skorzystanie z naszego telefonu nic oczywiście nie kosztuje.

Zbieram powoli swoje szpargały, pakujję do teczki i w racam y z kolegą do domu. W leczemy się ja k dziady, bo .to i upał, i zmęczenie po 7 godzinach harów ki. Gdy wchodzę na schody domu, w kiiórym m ieszkam, a dirzwi zew nętrzne są już otw arte, słyszę głos żony: „Dlaczego znowu tak ,późno na obiad?”

Ale to już csłkiem inna historia,

n E C E H I Z J E

Mieczysław J a r o s z : W ędrów ki po

ścieżkach w spom nień, C zytelnik, W ar­ szawa 1963 r.

Niedawny jubilat, którego 50-lecie p racy w zawodzie praw niczym obcho­ dziła uroczyście adw okatura polska ’, w ydal obecnie sw e wspom nienia w po­ staci obszernej, gdyż aż 264 strony li­ czącej książki.

Fragm enty tych w spom nień znane są czytelnikom „P alestry ”, w której były drukow ane. Dotyczyły one nie ty le samego autora, ile nakreślonych przez niego — z wielkim znawstwem charaikterów ludzkich — sylw etek w y­ bitnych adwokaltów w arszaw skich w Okresie m iędzywojaninym2 oraz sze­ reg u procesów, w których autor w y­

stępow ał w ro li obrońcy, i wreszcie bardziej .charakterystycznych postaci sędziów w arszaw skich — rów nież z okresu międzywojennego 3.

F ragm enty te nie dają, rzecz prosta, w yobrażenia o całości w ydanej obecnie książki, tym bardzdeij więc nie charak- taryzmją dostatecznie autora, który — jeśli sięgać początków jego działalnoś­ ci — nie zawsze i nie tylko był a d ­ wokatem.

Tymczasem jeśli (pominąć n a tu raln e zainteresow anie kaiżdego czytelnika, a zwłaszcza praw nika, należącymi jiuż do historii postaciam i sędziów i adw oka­ tów w arszaw skich z okresu międzywo­ jennego oraz jeśli pominąć ,jpitavalow - ską” część książki, to niew ątpliw ie n a j­ bardziej i — powiedzmy szczerze —

i „50 la t p ra cy zaw odow ej ad w o k ata M ieczysław a J a ro s z a ” — R ed ak cja. „ P a le s tra ” , n r 6/1962, s tr. 90.

a M. J a r o s z : S y lw etk i w y b itn y c h obrońców w arszaw sk ich w ok resie m ięd zy w o jen n y m . ,,P a le s tra ” n r 3/1957, s tr. 58 i n r 1/1958, s tr. 15.

3 M. J a r o s z : T rzy po trz y — W spom nienia, „ P a le s tra ” n r 10—11/1958, str. 42 i n r 12/1958, s t r . i?.

Cytaty

Powiązane dokumenty

I,analytical expressions were deriv4 for the velocity field of.a cylindrical ring 9n.whose surface vorticity is distributed in such away that the ring represents a propeller duct or

Przez pojęcie big data rozumie się bardzo duże bazy danych, które trudno wykorzystać i którymi trudno zarządzać za pom ocą konwencjonalnego oprogra­ m

Wnioskujemy stąd, że wydanie zarządzenia tymczasowego zaspokaja potrzebę zaprowadzenia prowizorycznego ładu prawnego w ograniczo­ nym zakresie, bo tylko wtedy, gdy istnieje

Wieczorem jeszcze zadzwoni znajomy, pytając Jana Kowalskiego, kto jest we Wrocławiu dobrym adwokatem, a Jan Kowalski będzie się krępował powiedzieć, że wszyscy

W znowelizowanych przepisach brakuje bowiem regulacji dotyczących poinformowania pokrzywdzonych – jeszcze na etapie postępowania przygotowawczego – o możliwości

Wpływ na ten ostatni wymiar objawił się w braku pamięci; wszystko, co się wydarzało, wydarzało się „tu i teraz”, życie osiedla zdawało się utknąć w

gów sytuacyjnych w świetle wy- branych celów wychowania oraz dydaktyczno-wychowawcze plany pracy, podające - niestety zbyt. szczupło - przykłady konki-et- nych planów

Niezależnie od tego, która z nich się zmniejszy (choć można dokład- nym rachunkiem pokazać, że zmniejszy się każdej po trochę), elektron po tym akcie będzie znajdował