• Nie Znaleziono Wyników

Moje czasy adwokackie : (fragmenty) [dokończenie]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Moje czasy adwokackie : (fragmenty) [dokończenie]"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Emil Stanisław Rappaport

Moje czasy adwokackie : (fragmenty)

[dokończenie]

Palestra 3/7-8(19-20), 44-57

(2)

DR E M IL S T A N IS Ł A W R A P P A P O R T

p r o fe s o r U n iw e rs y te tu Ł ó d z k ie g o

M oje czasy a dw o kackie

(F ra g m e n ty )

( d o k oń c z e n i e )

III. Towarzystwo Prawnicze w W arszawie

T ow arzy stw o to pow stało nieco później niż K oło P raw n ik ów P olskich (por. fragm en t II, „P alestra” nr 2— 3'59), przy czym od razu jako legalna, sta tu to w o unorm ow ana organizacja p raw nictw a w arszaw sk iego — sp ec­ ja ln ie w d zied zin ie zaspokajania potrzeb fachow o-nau k ow ych . W ó w ­ cz esn ych w arunkach zrzeszen ie takie pow stać m ogło dopiero po 1905 r. na gru n cie u staw y o zw iązkach i stow arzyszeniach , w ydanej dla całego państw a, a w ięc i dla b. K rólestw a K ongresow ego, w atm osferze pół- -k on sty tu cy jn o ści b. im perium rosyjsk iego (1906). Ze w zględu zarów no na c e l szczególn y i p ew n e tradycje w sp ółpracy naukow ej praw nictw a polskiego na m iędzynarodow ych zjazdach praw ników i ekonom istów

polskich, jak rów nież ze w zględu na kadry dośw iadczonego w tym

w zględ zie starszego praw nictw a, pam iętającego bezpośrednio lub pośred­ nio jeszcze czasy S zk oły G łów nej w W arszaw ie — in icjatyw a pow ołania do życia T ow arzystw a Praw niczego spoczęła w ręku k ilk u pracujących zaw odow o i naukow o w y b itn ych starszych „m ecenasów ” w arszaw skich, n otariu szy (w edług potocznej ów czesnej n om enklatury rejen tów ), radców Prokuratorii K rólestw a P olskiego oraz niem niej już znanych bezpośred­ nich n astęp ców i zastępców .

Anc, B aliń sk i, B ukow iecki, D om aszew ski, D unin, H. E ttinger, G lass,

K onic, K orenfeld, ■ K raushar, St. L eszczyński, Litauer, O chim ow ski, Pa­

p ieski, P ep łow sk i, B. Rotw and, Suligow sk i, S w iatop ełk-Z aw adzki, Szcze­ pański — oto bynajm niej n iew yczerp u jąca lista czoło w ego sk ład u n ow ego zrzeszenia. U tw orzono sek cje w edłu g podstaw ow ych d ziałów prawa pub­ liczn ego i pryw atnego, starano się przyciągnąć do w spółpracy w cha­

(3)

N r 7— 8 M O J E C Z A S Y A D W O K A C K IE 45

rakterze w icep rezesów sek cyjn ych lub sek retarzy n ow e siły naukow e, k tó re w zaraniu X X stu lecia w yróżn iać się p oczyn ały w śród ów czesn ych m łod ych p raktyków (G oldstein, Kroński, M akowski, M ogilnioki, Nagórski, N am itkiew icz, Rappaport, R undstein i inni') lub p o św ięciły się w yraźn ie ty lk o pracy teoretyczn ej (L utostański, M aliniak i inni). Starania te osiąg­ n ę ły ten skutek, że w ram ach pogłębiania w yk ształcen ia fach ow ego ó w ­ cześni starsi i m łodsi praw nicy w arszaw scy poznali się lepiej i w sp óln ie u m ożliw ili w y tw o rze n ie atm osfery pracy teoretyczn ej o aspiracjach w y ż ­ szych, w yb iegających poza d zielnicow ość K rólestw a, a n a w et na szeroki teren rów noupraw nienia naukow ego na polu m iędzynarodow ym .

Z ch w ilą pow stania T ow arzystw a P raw niczego zan ikły poprzednie na­ m iastk i w postaci tzw . ,jpiątków ”, cenn ych zebrań p raw n iczych refera­ tow ych , urządzanych z konieczności w m ieszkaniach p ryw atn ych przeds­ ta w ic ie li starszego, ale żyw otn ego i tw órczego w najgorszych w arunkach pokolenia, jak m ecenasi: D om inik Anc, K arol D unin (gospodarz), S ta­ n isła w L eszczyński, Franciszek N ow odw orski, A dolf SuHgowski (inicja­

tor) i inni.

P ow o ła n ie do życia w 1907 r. p ep in iery p raw niczo-naukow ej w sto licy b. K rólestw a oddziałało na w ięk sze m iasta prow incjonalne, gd zie począt­ kow o p ow stały oddziały T ow arzystw a w arszaw skiego, a n astęp n ie sam o­ d zieln e tow arzystw a w Łodzi, L ublinie, P iotrk ow ie, K aliszu i w innych m iastach.

P ierw sza w ojna św ia tow a osłabiła z isto ty rzeczy n orm aln y tok prac T ow arzystw a, a gdy p o w ojn ie w róciło ono do sw y ch posiedzeń ogólnych i sek cy jn y ch , do sw y ch k om isji i sem in ariów nauk ow ych w sto licy m ię­ d zyw ojen n ej R zeczypospolitej, sytuacja zm ieniła się zasadniczo. Od po­ ło w y 1919 r. p ion em prac u staw odaw czych w zakresie prawa cyw iln ego i karnego stała się K om isja K odyfikacyjna, praca zaś p raw niczo-naukow a uzyskała szereg ośrodków szk olnictw a w yższego zarów no w sto licy , jak

i na ca ły m obszarze państw a. Ponadto niektóre centra d zieln icow e

R zeczypospolitej, będące zarazem w y b itn y m i ośrodkam i d łu goletniej

m iejscow ej pracy u n iw ersyteck iej (zw łaszcza w K rak ow ie i L w ow ie), roz­

w in ę ły w sw ych tow arzystw ach praw niczych działalność inten syw n ą,

częstokroć p rzew yższającą znacznie bieg prac T ow arzystw a Praw niczego w W arszawie. N igd y jednak n ie pozostaw ało ono bez czujnej opieki n iektó­

rych ofiarnych jednostek. Gdy założyciele bądź poznikali z w id ow n i

praw niczej, bądź też podjęli inn e w ażk ie prace zw iązane z organizow a­ niem p odw alin praw nych przyw róconego do życia P aństw a Polskiego, znalazły się na gruncie w arszaw skim n ow e siły i now i ludzie, którzy zd ecydow ali się pośw ięcić T ow arzystw u sw ój czas i trudy n iem al całko­

(4)

46 E M IL S T A N IS L A W R A P P A P O R T N r 7—8

w icie. Takim n ie zw y k ły m k ilk oletn im prezesem T ow arzystw a P ra w n i­ czego stał się b. sędzia T rybunału N ajw yższego w W iedniu, a od 1920 r. sędzia Sądu N ajw yższego w W arszaw ie, dr Tadeusz Bujak. Po nim — aż do II w o jn y św iatow ej — stał się opiekunem spraw słabnącego w tem p ie

prac T ow arzystw a w ielostron n ie zajęty, ale n iezm ien n ie jako prezes

(poprzednio sek retarz Rady) oddany T ow arzystw u prof. U.W . dr Karol L utostański w esp ół z niestrudzonym skarbnikiem mec. S tan isław em Szczepańskim , radcą praw nym MSZ i zarazem prof. L eonem B abińskim , m ec. i prof. A leksandrem Jackow skim , m ec. i prof. S zym onem R u n d stei- nem , sędzią i prof. Janem N am itk iew iczem i innym i.

„Stara gw ardia” założycieli, przeciążona pracą na n ow ych placów kach

praw niczych, p ań stw ow ych i społecznych, odw iedzała coraz rzadziej

T ow arzystw o i jego skrom ne salki, pełne ksiąg cennego zbioru, zaw iera­ jącego m. i. p ięk n e księgozbiory ofiarodaw ców : A dolfa P ep łow sk iego (1916 r.), a znacznie później rów nież H enryka Konica (1933 r.). Jednakże n iem al aż do w ybuchu I w o jn y św iatow ej daw ni T ow arzystw a p releg en ci i referen ci n ie daw ali się w yprzedzać całk ow icie siłom now ym . S e n ty ­ m ent do „starej b ud y“ prawniczej z początków stu lecia zw yciężał prze­ m ęczen ie osobiste, nieatrak cyjność lokalu, rozpiętość ogólnop ań stw ow ą n ow ych zainteresow ań na gruncie innych zrzeszeń i środow isk. O sobiście od 1907 do 1909 r. (przed przeszło rocznym w yjazdem w celach nauko­ w ych za granicę) n ie opuściłem niem al ani jednego roku b ez złożenia To­ w arzy stw u P raw niczem u jednego, a n iek ied y n aw et paru referatów ,

zw łaszcza w sek cji prawa karnego, której w czasie p rezesury chorego

m ec. P ep łow sk iego i po pow rocie z zagranicy byłem w iceprezesem , a w latach 1911— 1912 fak tyczn ym k ierow n ikiem . N astępnie objąłem w okre­

sie k adencji 1912— 1915 sek retariat zreorganizow anej sek cji prawa

p ań stw ow ego i adm inistracyjnego za prezesury mec. i prof. O chim ow s- kiego. B y ły to ostatn ie lata m ej system atycznej pracy w T ow a rzy stw ie Praw niczym . P otem zabrakło już sił i czasu, aby wobec n ow ych od p ow ie­ d zialnych bow iązków tę in ten syw n ą tradycję własną dalej kontynu ow ać. Pod n o w y m w yżej już w sk azan ym k ierow n ictw em T ow arzystw o P ra w ­

nicze w W arszaw ie p rzeżyło całe m ięd zyw ojen n e d w u d ziestolecie.

W p ierw szych dniach w rześn ia 1939 r. księgozbiorem T ow arzystw a za­ opiekow ała się Rada A dwokacka. Lokal przy ul. K red ytow ej otrzym ał in n e przeznaczenie. D ługoletnia jego rola jako sied zib y naukow ej p raw - nictw a W arszaw y dobiegła kresu w oparach zbrodniczej okupacji h itle ­ row skiej .

(5)

M O J E C Z A S Y A D W O K A C K IE 47

IV.

D elegacja

Adwokatury W arszaw skiej i Komitetu Zrzeszeń

Prawniczych dla prac ustawodawczych

Z up ełn ie odm ienne pow ody pow stania w porów naniu z T ow arzystw em P raw niczym w W arszaw ie, in n y także charakter działalności, krótki za­ sięg istn ien ia oraz in n e zgoła p rzyczyn y rozw iązania po w y p ełn ie n iu zadań u ja w n iły d w ie doniosłe, choć k rótk otrw ałe a co do treści pracy sp ecyficzn e organizacje praw nictw a w arszaw skiego w latach ok up acyjno- -w ojen n ych (1915— 1917), m ianow icie D elegacja A dw okatury W arszaw ­ skiej i K om itet Zrzeszeń Praw niczych dla prac ustaw od aw czych .

a ) D e le g a c ja A d w o k a tu ry W a rs z a w s k ie j

D w u letn ia historia tej reprezentacji p a lestry w arszaw skiej — po p rze­ łom ie 1914 r., usunięciu się w ładz sąd ow ych rosyjskich (Sąd O kręgow y zastępujący Radę Adwokacką) i ujaw n ien iu luki organizacyjnej, którą m ożna b yło i należało n atych m iast w e w rześn iu 1915 r. w łasn ym już p o ls­ kim w y siłk ie m zapełnić — dowodzi, że palestra w arszaw ska n ie zatra­ ciła w ciągu długich lat nadzorczej adm inistracji rosyjsk iej poczucia k or­ poracyjnej odrębności i potrzeby w ew n ętrzn eg o sam orządu. A dw okatura w arszaw ska rozum iała od p ierw szej ch w ili zasadniczej zm iany, tzn. od okresu m iesięczn ego (z okładem ) trw ania rodzim ego sąd ow nictw a ob y­ w atelsk iego (por. m ój szkic an alityczn y z 1915 r.), że jej „ D eleg acja” po­ w inna raczej w ziąć na sw e barki — na czas w o jn y — ogólną n e g o ti or um

gestio sp raw adw okackich zaw odow ych n iżli funkcje R ady A d w ok ack iej

w ścisły m znaczeniu. Tak w łaśn ie jej rolę określiło drugie żebranie ogó l­ n e w dniu 16 w rześnia 1915 r., odbyte (podobnie jak i pierw sze w d n iu 11 w sześnia 1915 r.) w pałacu R zeczypospolitej (K rasińskich) pod p rzew od ­

n ictw em ów czesn ego przew odniczącego w yd ziału sąd ow ego K om itetu

O b yw atelsk iego m . W arszaw y, mec. H enryka K onica. A dw okatura

w arszaw ska w ybrała D elegację w liczb ie trzyd ziestu osób, k tóre z k olei, w dniu 20 października 1915 r. p ow ołały ze sw ego d eleg acy jn eg o grona w ła ściw y Zarząd, n azw an y W ydziałem , złożony z pięciu osób, a m ian o ­ w icie: S tan isław a B ukow ieckiego, Józefa H igersbergera, p óźn iejszych obu m in istrów sp raw ied liw ości, H enryka K onica, późniejszego d łu go letn iego prezesa N aczelnej R ady A d w ok ack iej, Jana Jakuba L itauera, p óźn iejszego sędziego Sądu N ajw yższego w p ierw szym sk ład zie oraz fak ty czn ego k ie ­ row nika p ierw szych prac Izby C yw ilnej tegoż Sądu, i E ugeniusza S m ia- row skiego, późniejszego w icem in istra S p raw ied liw ości i posła na S ejm

(6)

48 E M IL S T A N IS Ł A W R A P P A P O R T N r 7 —8

R zplitej. N astęp n ie w dniu 4 m arca 1916 r. skład W ydziału p ow iększono do sześciu członków z udziałem k ilk u now o w ybranych: S tan isław a N o ­ w odw orskiego, późniejszego m in istra sp raw ied liw ości, człon k ów zarządu

Koła P raw n ik ów P olskich W ładysław a C hrzanow skiego i M arcelego

L em ieszew sk iego, p óźn iejszego prezesa Sądu O kręgow ego w W arszaw ie, i inn ych . Skład ten b ył zm ien ia n y lub u zupełniany k ilk ak rotn ie aż do d ni

w rześn iow ych 1917 r., k ied y to p ow ołanie do życia w porozum ieniu

z w ład zam i ok up acyjnym i sąd ów k rólew sk o-p olskich oraz p olskiego Sądu O kręgow ego w W arszaw ie, jako tym czasow ej in stan cji nadzorczej nad adw okaturą, uczyn iło d alsze istn ien ie D elegacji zbędnym .

P ow o ła n ie p ierw ocin sąd ow nictw a państw ow ego p olsk iego w 1917 r. położyło k res nie ty lk o p otrzeb ie prac d eleg acy jn y ch adw okatury s to ­ łeczn ej, lecz uczyn iło bezprzedm iotow ą n adal ow ą w alk ę o istotną p o ls­ kość sądow nictw a, którą D elegacja z d użym um iarem , ale jedn ocześn ie z dużą odwagą i stan ow czością prow adziła w ok resie lat 1915— 1917, tj. w czasie m ięd zy rozw iązan iem przez w ład ze okupacyjne sądów o b yw a­ telsk ich a u tw orzen iem w k oń cow ych m iesiącach 1917 r. całok ształtu są ­ d ó w królew sk o-p olskich . Istniejąca w znacznej części tego d w u letn ieg o

okresu organizacja sąd ow nictw a n iem iecko-p olsk iego p odzieliła p raw n i- ctw o ów czesn e W arszaw y ma d w a obozy grupujące się bądź w ok ół K oła

P raw nik ów , zajm ującego stan ow isk o zd ecydow anie n eg a ty w n e w sto ­

sunku do ow ej przejściow ej p ostaci sym b io zy sąd ow nictw a .Warszawy, bądź też w ok ół kom prom isow o ustosun k ow an ego „Z jednoczenia”, którego człon k o w ie objęli stan ow iska sęd ziów pokoju w są d o w n ictw ie m ieszanym .

D elegacja A dw okatury i jej W ydział w ciągu paru lat sw ej krótkiej, lecz bardzo pracow itej d ziałaln ości starały się — poza doniosłym zada­ niem zajęcia stanow iska w stosunku do istotn ych potrzeb i charakteru p olsk iego sądow nictw a — czynić zadość rozlicznym bieżącym potrzebom zaw odow ym ogółu adw okatury. P ow ołan o tedy k olejn o do życia szereg k om isji sp ecjaln ych , stałych bądź czasow ych, a w szczególności: stałą k om isję stażu — dla kierow ania spraw am i m łodego narybku adw okac­ kiego, stałą organizację (Sąd) — dla rozważania spraw d yscyp lin arn ych , ośrodek — dla zabezpieczenia obron z urzędu itd. Z isto ty rzeczy w łaśn ie D elegacja A d w ok atu ry stała się ogn iw em m ięd zy adwokaturą sensu

st rict o a in n ym i ogólnym i organizacjam i praw niczym i ow ego czasu, k o-

leżeń sk o-tow arzysk im i lub n auk ow ym i albo u staw ow o-p rojek tod aw czym i (zob. n iżej pod b), które w zaraniu 1917 r. w sp óln ie u tw o rzy ły zespoły K om itetu Sądow ego, a n astęp n ie K om isji K ierow niczej O rganizacji S ą­ d ow n ictw a , jako w yraz pom ocy praw nictw a polsk iego dla pierw szych

(7)

N r 7—8 M O JE C Z A S Y A D W O K A C K IE 49

czyn n ik ów urzędow ych polskich w d ziele organizacji p ierw ocin p olskiego sąd ow nictw a (D epartam ent S praw ied liw ości T ym czasow ej Rady Stanu).

B ralem udział w e w szystk ich zebraniach ogólnych ad w ok atury sto łec z­ nej ow ego okresu, nie starałem się jednak w ejść w skład trzy d ziesto ­ osobow ego zespołu D elegacji, gdyż od czasu p ow ołania m n ie przez K o­ m ite t O byw atelski w sierpniu 1915 r. na członka k rótk otrw ałego T ryb u ­ nału O byw atelskiego w W arszaw ie, uw ażałem się już poniekąd za członka m agistratury sądow ej polskiej, a n ie palesifcry. Ponadto okres lat 1915— — 1917 był dla m nie połączon y z tak w ielk im w y siłk ie m pracy w zrzesze­ niach prawniczych i ogólnospołecznych, w redakcjach pism praw niczych, na w ykładach w w yższych uczelniach w arszaw skich i w liczn ych p re­ lekcjach okolicznościow ych, w reszcie w D epartam encie Spraw ied liw ości T ym czasow ej Rady Stanu przy dostosow yw aniu kodeksów karnych ro sy j­ sk ich do potrzeb now o tw orzonego sądow nictw a K rólestw a P olskiego, że ■o pom nażaniu takiego brzem ienia obow iązków n ie m ogło b yć już m ow y.

b ) K o m ite t z rz e s z e ń p ra w n ic z y c h d la p r a c u s ta w o d a w c z y c h

O ile D elegację A dw okatury W arszawskiej z lat 1915— 1917 uw ażać n a leży za konieczną w tak w yjątk ow ych czasach (m im o że ty lk o częś­ ciow ą i pośrednią) nam iastk ę Rady A dw okackiej, o ty le p o w sta ły w

1916 r., głów n ie z in ic ja ty w y adw ok atów -p rofesorów J. J. L itauera i F. O chim ow skiego, adwokata B. Rotwanda i notariusza J. S w ia to p ełk - -Z aw adzkiego, K om itet zrzeszeń praw niczych dla prac u staw od aw czych b y ł poniekąd poprzednikiem i zapowiedzią przyszłej p aństw ow ej K om isji K odyfik acyjn ej. Poza w sk azan ym i inicjatoram i do prezydium K om itetu w eszli: adw .-prof. A l. M ogilnicki i ja jako sek reta rze gen eraln i i spra­ w ozd aw cy K om itetu, a jako jego człon k ow ie w ielu d eleg ow an y ch przez ó w czesn e zrzeszenia praw nicze w yb itn ych p rak tyk ów (po części i teo re­ tyk ów ), reprezentujących różne dziedziny u m iejętn ości p raw nych, zw ła sz­ cza zaś c y w ilistó w i karnistów .

P osiedzenia K om itetu od b yw ały się (w ciągu całego 1917 r. i częściow o w 1918 r.) bądź w m ieszkaniach członków K om itetu, bądź też — po osta­ teczn y m już u konstytuow aniu się — w lokalu T ow arzystw a P raw n icze­ go. Część prac ustaw odaw czych, obliczonych na p rzygotow anie w ła sn y ch u staw polskich, zw łaszcza w d zied zin ie prawa cy w iln eg o i karnego, za­ początkow ano w su m ien n ych obradach w łaśn ie w ty m k rótk otrw ałym , lecz pod w zględem składu osobow ego m o ż liw ie jak najstaranniej dobra­ n y m „K om itecie sp ecjalistów “.

(8)

E M IL S T A N IS Ł A W R A P P A P O R T N r 7 8

-V. Pisma prawnicze

P oza zrzeszeniam i p raw n iczym i w ścisłym tego sło w a znaczeniu, w okresach p rzejściow ych 1876— 1905 i 1905— 1918 doniosłą ro lę od egra ły na gruncie w arszaw sk im pism a praw nicze. Zw łaszcza n a leży tu w ziąć pod u w agę przeszło p ółw iekow ą zasłużoną „G azetę Sądow ą W arszaw ską”, a obok n iej krótk otrw ały, lecz n iezm iern ie ch arak terystyczn y dla okresu p ierw szej okupacji n iem ieck iej (1915— 1918) „K w artaln ik ”: p oczątkow o

„Praw a C yw iln ego i H and low ego”, a następnie p rzekształcon y n a

„K w artalnik Praw a C yw iln ego i K arnego”.

N atom iast rozwój w znow ionej w d anym okresie (redaktorow ie: K arol L utostański, Z ygm unt N agórski, Szym on R undstein) „T hem is P o lsk ie j”, a raczej nadanie jej charakteru organu T ow arzystw a P raw niczego i U n i­ w e rsy tetu W arszaw skiego, jak rów n ież p ow stan ie szeregu pism zaw odo­ w ych i korporacyjnych („G łos S ąd ow n ictw a”, „P a lestra” i w reszcie zna­

m ien n y organ san acyjn ych aplikantów zaw odów praw niczych

„W spółczesna m y śl praw nicza”) dotyczą późniejszego okresu tj. m ięd zy ­ w ojen n ego dw udziestolecia, którego do m ych w spom nień adw okackich o czyw iście zaliczać już n ie należy.

a ) „ G a z e ta S q d o w a W a rs z a w s k a "

H istoria tego zasłużonego, przeszło pół w iek u istn iejącego tygod n ik a p raw niczego w stolicy K rólestw a K ongresow ego w p óźn iejszym okresie popow staniow ym , a n astęp n ie w ciągu całego d w udziestolecia R zeczy­ pospolitej m ięd zyw ojen n ej ściśle się łączy z rolą i zasługam i ad w ok atu ry stołeczn ej, która po zlik w idow an iu polskiej m agistratu ry sądow ej w 1876 r. i po zam knięciu polskiej co do duoha i ciała p rofesorskiego S zk o ły G łów nej w y łą czn ie n iem a l na sw e barki przejęła ciężar k o n tyn u ow an ia

sam odzielnej m y śli praw niczej polskiej i p ielęgn ow ania na obszarze

K rólestw a K ongresow ego tak p ięknych tradycji polskiej k u ltu ry p raw ­ niczej.

Kogóż, oprócz sieb ie, m iała palestra w arszaw ska do d y sp o zy cji w ty m w zględzie? T ylko notariat w arszaw ski, rów nież całk ow icie polsk i szereg w y b itn y ch radców b. Prokuratorii K rólestw a P olskiego, k ilk u już ty lk o

sąd ow nik ów P olak ów i profesorów , ostatn ich m oh ikan ów b. S zk o ły

G łów nej w n ow ym (rosyjskim 1) u n iw ersytecie. O norm alnej w sp ółpracy polskich profesorów w szech n ic m ałopolskich (galicyjskich) trudno b y ło m arzyć, zw łaszcza w p ierw szym okresie istn ien ia „G azety S ą d o w ej” — w w iek u X IX . N atom iast w ielk ą pomocą w tej trudnej i od pow iedzialn ej

(9)

N r 7— 8 M O J E C Z A S Y A D W O K A C K IE 51

p racy stało się zain teresow an ie „G azetą” p row incji praw niczej w K ró­ lestw ie: w ielu teren ow ych w yb itn ych , dośw iadczonych .praktyków p ols­ kich, adw okatów i notariuszy. Starali się oni w szelk im i sposobam i, piórem i jedn an iem czy teln ik ó w , pom agać „G azecie” w arszaw skiej, a zarazem

i s w o j e j „G azecie”. A ponadto — w m iarę u pływ ających d ziesięcio ­

leci — starszych p raw n ików pisarzy zastęp ow ali m łodzi, k orzy sta ją cy ze w sp ółpracy i stałej zachęty ze stron y ty ch starszych i n ajstarszych. B yła to w zorow a w spółpraca szeregu pokoleń praw niczych, ciągnąca się przez d łu gie lata, w oln a od anim ozji osobistych czy przekonaniow ych; b y ło to w y ła w ia n ie w śród m asy n ie piszących w ciąż coraz to n o w ych ta­ len tó w lub choćby ty lk o fachow ych zdolności pisarskich. B y ł to w zór do naśladow ania, lecz, n iestety , nie zaw sze n aślad ow an y n aw et przez sam ą „G azetę” później, w ok resie m ięd zyw ojen n ym .

Poza w spółpracow nikam i z W arszaw y i z prow in cji „Gazeta Sądow a W arszaw ska” oparła sw ój b yt i bodaj n ajisto tn iejszy zakres w p ły w u na prenum eratorach czyteln ikach. A ten prenum erator „G azety”, zw łaszcza z prow incji, n ie b ył bynajm niej cz y teln ik iem zw y k ły m pism a p eriod ycz­ nego, w danym w ypadku fachow ego. To b ył żądny pom ocy i pouczenia go petent, dla którego obok w ażnego działu, jakim b y ły artyk u ły w stęp n e czy rozbiory jurysp ru d en cyjn e, dział bodaj n a jw a żn iejszy sta n o w iły „Od­ pow ied zi od red ak cji”, su m ien n ie op racow yw ane przez człon k ów K om i­ te tu R edakcyjnego. D o ty czy ły one niezliczon ych zagadnień zaw odow o- -p rak tyczn ych z d zied zin y prawa pryw atnego, karnego i ad m inistracyj­ nego. B yła to w ła ściw ie w p ytan iach i odpow iedziach żyw a p u b licy sty cz­

n ie konsultacja koleżeńska. W dziale tym , m ającym w „G azecie” tak

szczególne znaczenie, odbijały się jak w zw ierciad le w k lęsło -w y p u k ły m liczn e troski, trudności i w ątp liw ości polskiej praktyki praw niczej w rosyjsk ich sądach i urzędach ad m inistracyjn ych końca X IX i początków

X X stu lecia — przed przyszłym odrodzeniem się sądów i urzędów

w łasn ych .

N ależen ie do zespołu redakcyjnego „G azety S ą d o w ej” b yło sam o przez się dużym w yróżn ien iem i zaszczytem , zw łaszcza .wobec braku w ów ­ czesnej W arszaw ie przez d łu g ie lata innyoh polskich środow isk redak ­ cy jn y ch o podobnym znaczeniu praw niczym i powadze. O sobiście pozna­ łem ten tak sw o isty aparat redak cyjny „ G azety” jeszcze w końcu jego p ierw otn ego okresu, k ied y zostałem członkiem K om itetu R edak cyjn ego w 1910 r. O puściw szy następnie K om itet z pow odu przeciążenia in n ym i obow iązkam i, zn alazłem się w nim z p ow rotem dopiero po dw u dziestu latach, w 1930 r., już w zgoła innej atm osferze w spółpracy redakcyjnej.

(10)

52 E M IL S T A N IS Ł A W R A P P A P O R T N r 7— 8

W spółpracownikiem - „G azety” zostałem jednak znacznie w cześn iej niż w 1910 r., bo już w 1904 r., m ian ow icie w okresie m ej przym usow ej ap lik acji sądow ej (co b yło „zasługą” carskiej policji) poza K ongresów ką, łączonej z e studiam i u zupełniającym i (urlopowo) w Paryżu (1903/4) i Ber­ lin ie (1904/5). P ierw szy mój obszerny artyku ł przesłany z Paryża a d o ­ ty czący głośnego podów czas francuskiego p rojektu „"Ustawy o przeba­ czen iu ” przeglądał i k w a lifik o w a ł do druku będący podów czas w pełni sił m ęsk ich m ecenas Franciszek Nowodworski* p óźn iejszy poseł, członek Koła P olsk iego w D u m ie rosyjsk iej, redaktor „K uriera W arszaw skiego”, a n astęp n ie prezes i I P rezes Sądu N a jw y ższego oraz P rezes W ydziału K arnego K om isji K odyfikacyjnej, którem u później zastępczo pom agałem jako sędzia w załatw ianiu sp raw ad m inistracyjn ych Izby K arnej Sądu N ajw yższego w latach 1922:—1923, gdy choroba sercow a n ie do zw alcze­ nia przykuła tak cen ion ego przeze m n ie starszego k o leg ę do łoża i sp o­ w od ow ała jego śm ierć przedw czesną latem 1924 r.

W gron ie zespołu redakcyjnego „G azety” n ie zastałem już ani członka P rok u ratu ry Izby Sądow ej W arszaw skiej i zarazem redaktora „G azety” w p ierw szym okresie po jej założeniu S ew ery n a L utostań sk iego (ojca późniejszego profesora UW — Karola), ani przew odniczącego w Sądzie O kręgow ym W arszawskim A leksandra M oldenhaw era (ojca późniejszego członka Prokuratury Sądu N ajw yższego i notariusza Józefa), obu n ale­ żących do nielicznej grupy sąd ow n ik ów P ola k ów wśród w arszaw skiej m agistratu ry rosyjskiej po reform ie. N ie zastałem rów nież ani w yżej w sp om n ianego, w ów czas jeszcze adwokata, Franciszka N ow odw orskiego (zesłanego czasow o przez w ład ze ad m inistracyjn e do O dessy), ani znako­ m itych ów czesn ych obrońców — c y w ilistó w w arszaw skich m ecenasa

S tan isław a L eszczyń skiego i m ecenasa K arola D unina (udziałow ców

„ G a zety”), ani szeregu inn ych w yb itn ych ów czesn ych p u b licystów p raw ­ n iczych , k tórzy sta li bliżej „G azety” przed objęciem jej naczelnego k ie­ row n ictw a (w końcu X IX stu lecia) p rzez d łu goletn iego redaktora, m ece­ nasa H enryka Konica.

T em u znakom item u p raw nikow i, p rak tyk ow i i teo rety k o w i m iała

„G azeta Sądow a W arszaw ska” n iepom iern ie w ie le do zaw dzięczenia. P o­ św ięca ł jej, aż do śm ierci w 1933 r., w ie le sy stem a ty czn ej pracy redak­ torskiej. A c z y n ił to pom im o ogrom nej p rak tyk i adw okackiej oraz sw ych tak liczinych i odpow iedzialnych zajęć na n aczeln ych stan ow iskach w palestrze stołecznej (d łu goletn i prezes N aczelnej Rady A dw okackiej), w K om isji K odyfikacyjnej (prezes W ydziału C yw ilnego), w U n iw er sy ­ te c ie W arszaw skim (w yk ład ow ca praw a cyw iln ego ), a jeszcze p rzedtem — na początku X X stu lecia — m im o p iastow ania stan ow iska leadera

(11)

Nr 7—8 M O J E C Z A S Y A D W O K A C K IE 53

i posła z ram ienia P olskiej P artii P ostęp ow ej w D u m ie rosyjsk iej oraz członka Koła P olskiego w tejże D um ie.

D w u d ziestoletn i okres m ej ścisłej w sp ółp racy w „G azecie” i jej ustrój sp ecjaln y (kolejne „w tork ow e” p osiedzenia R edakcji w m ieszkaniach członków K om itetu) spraw iły, że na ty m teren ie, jak i na k ilk u innych zetknąłem się bliżej z w ielom a g łośn ym i praw nikam i — człon k am i pro­ fesury, m agistratury, p alestry, notariatu, adm inistracji p aństw ow ej i sa­ m orządowej, których nazw iska w arte są zapam iętania.

R edaktor-w ydaw ca „G azety” n ie był nim w ścisły m tego słow a zna­ czeniu, tak sam o jak i „G azeta” n ie b yła czy ją k olw iek w łasnością p ry­ w atną, zależną od w yłączn ej w o li sw eg o w yd a w cy . P ow stała ona z udzia­

łów w yb itn ych praw ników w arszaw sk ich jako b o n u m p u b l i c u m

p alestry i notariatu w arszaw skiego. W tych w arunkach „redak tor-w y­ d aw ca” był jak gd yby n egot i or um gest or tego w arszaw skiego polsk iego „ogółu sąd ow ego”, a p ełn ien ie funkcji, redaktora — od pow iedzialnym m andatem z w o li tego ogółu. W ten sam sposób traktow aliśm y, i starsi, i m łodsi, także „m andaty” człon k ow sk ie K om itetu R edakcyjnego. B y ły to m andaty o dużej w adze praktycznej, gdyż w sze lk ie sp raw y redak­ cyjne, osobow e i rzeczow e, m iędzy in n ym i redagow anie ow ych tak ce n io ­ nych „odpow iedzi od R edakcji”, załatw ian o na ow ych posiedzeniach re­ dakcyjnych k olegialn ie.

Z pokolenia starszego ode m n ie zastałem w 1910 r. w K om itecie „Ga­ z e ty ” (oprócz redaktora Konica): w y b itn eg o cy w ilistę, radcę Prokuratorii G eneralnej Kr. Pol. Jana D om aszew skiego, m ec.-p rof. T.K .N. Feliksa O chim ow skiego, późniejszego członka k rótk otrw ałej Rady S tan u 1918 r. a n astęp n ie sędziego Sądu N ajw yższego, znanego obrońcę karnego m ec. Nikodem a L ikierta oraz notariusza Józefa S w iatop ełk-Z aw adzkiego, póź­ n iejszego prokuratora, potem sęd ziego Sądu N ajw yższego, a n astęp n ie w icem inistra sp raw ied liw ości. Później p om n ożyli szereg i człon k ów K o­

m itetu starsi ode m nie: m ec.-prof. A lek san d er Jackow ski, p óźniejszy

członek K om isji K odyfikacyjnej, sen ator RP i rektor G łów nej S zkoły H andlow ej, m ec. Marek K uratów , czł. zarządu K oła P raw nik ów P olskich i zastępca redaktora „G azety” w Okresie zesłania m ec. K onica do G etyngi (1916-1918), i m ec. S tan isław Posner, p óźn iejszy w icem arszałek S en atu RP. Z k olei p rzyb yli m niej w ięcej m oi rów ieśnicy: w yżej już w sp om n iany prof. K arol L utostański, syn redaktora S ew eryna, p óźn iejszy prezes K om itetu K asy im . Józefa M ianow skiego, zastępca sekretarza generalnego a następnie w icep rezyd en t K om isji K odyfikacyjnej i d y rek ­ tor D epartam entu U staw odaw czego M in isterstw a Spraw ied liw ości, paro­ krotny dziekan W ydziału Prawa U W ; m ec.-prof. TKN A leksander M

(12)

ogił-54 E M IL S T A N IS Ł A W R A P P A P O R T N r 7—8

nicki, p ó źn iejszy prof. WWP, -pierwszy z k olei sek retarz generalny K om isji K odyfikacyjnej, sędzia Sądu A p elacyjn ego i Sądu N ajw yższego oraz prezes Sądu N ajw yższego w p ięcioleciu 1924— 1928; m ec. S tan isław Car, k olejn o szef K ancelarii cy w iln ej N aczelnika P a ń stw a i Prezydenta R zplitej, członek K om isji K odyfikacyjnej, prokurator Sądu N ajw yższego, parokrotny m in ister spraw iedliw ości, w icem arszałek i m arszałek Sejm u R zplitej. Po u stąpieniu Cara w 1929 r. w szed ł do R edakcji Bohdan Kor­ sak, prokurator a n astęp n ie Sędzia Sądu N ajw yższego.

W R edakcji „G azety” p rzez czas stosu n k ow o krótki (w latach 1929— — 1930) czyn n y był S ta n isła w Ś liw iń sk i, sędzia Sądu N ajw yższego i czło­ n ek K om isji K odyfik acyjn ej, w 1939 r. przed w ojną i po w ojnie, profesor UW, człon ek prezydium obecnej K om isji K odyfikacyjnej oraz członek rz ecz y w isty P A N . N azw iska te m ów ią sam e za sieb ie i św iadczą o po­ ziom ie p raw n iczym K om itetu R edakcyjnego w sposób n ie w ym agający kom entarzy.

Na kilka la t przed zgonem (1933) m ec. K onic pragnął u trw alić byt „G azety“, która w n ow ych warunkach coraz licziniejszej i zróżnicowanej prasy praw niczej polskiej po I w ojn ie św iatow ej straciła sw ój d aw n y łącz­ n ik ow y charakter, jak rów nież część sw ej daw nej tradycyjn ej pow agi jed y ­ nego p rzez d łu gie lat dziesiątk i polskiego pism a p raw niczego w W arszawie. Z w ołał on żyjących jeszcze n ieliczn ych daw nych u d ziałow ców oraz k o lej­ nych człon k ów zespołów redakcyjnych i zało żyw szy „T ow arzystw o P o­ pierania W iedzy P raw n iczej”, przekazał tem u T ow arzystw u w szystk ie sw e m an d aty red ak cyjn e i w yd aw n icze (finansow e). Mec. K onic stał jeszcze przez lat parę na czele „G azety” z ram ienia rzeczonego T ow a­ rzystw a, a po jego śm ierci m iejsce przew odniczącego K om itetu Redak­ cy jn e g o zajął n o w y członek R edakcji „G azety”, tak m i osobiście bliski k olega u n iw ersy teck i i tow arzysz p aryski w podróży naukow ej 1903/4 r.. adw okat, sędzia Sądu A p elacyjnego, prokurator, sędzia a potem P rezes Sądu N ajw yższego, w reszcie drugi z k olei (od 1932 r.) P rezyd en t K om isji K od yfik acyjn ej — B o lesła w Pohorecki. M andat redaktora faktycznego „G azety ” sp oczyw ał n adal trad y cyjn ie w ręku rodziny m ec. Konica, gd yż stan o w isk o to zajął zd olny i ru ch liw y jego bratanek, adw. Jan S ta­ n isła w K onic (junior).

Ja już w ty m ostatnim ok resie redak cyjnym obu redaktorów K oniców, seniora i juniora, p rzestałem być członkiem K om itetu „ G a zety” pom im o n ow ego form alnego w yboru. U stąpiłem zeń niepom iern ie za jęty odpo­ w ied zia ln y m i czynnościam i k ierow n iczym i w K om isji K odyfikacyjnej oraz w dzied zin ie w sp ółpracy praw niczej krajow ej i m iędzynarodow ej. Z w łaszcza ta .ostatnia w ym agała licznych w y ja zd ów za granicę, czego

(13)

N r 7—8 M O J E C Z A S Y A D W O K A C K IE 55

w żaden sposób z system atyczn ą pracą tygod n iow ą („w tork i”) członka K om itetu R edakcyjnego „G azety” połączyć już n ie b yłem w stan ie.

P o śm ierci m ec. H enryka K onica Redakcja „G azety” pracow ała n adal su m ien n ie. S zereg jej człon k ów z daw n ego okresu pozostał na stan o w isk u w o statn im przed II w ojn ą św iatow ą, tak już d la „G a zety ” trud n ym d ziesięcioleciu aż po osta tn ie d ni sierpnia 1939 r.

S en ty m en t mój dla tak b liskiej m i przez lat d w ad zieścia i tak zasłużo­ nej przez przeszło pół w iek u p laców k i prasow o-p raw niczej w W arszaw ie — po op uszczeniu R edakcji — n ie osłabł b ynajm n iej. Z ach ow ałem go i d ziś jeszcze, gdy w spom inam m e d łu gie lata p ra cy w K o m itecie R edak­ c y jn y m „G azety Sądow ej W arszaw skiej” z p raw d ziw ym w zru szen iem .

2 . .K w a r ta ln ik P ra w a C y w iln e g o i H a n d lo w e g o ” ( 1 9 1 6 - 1 9 1 7 ) o r a z ..K w a rta ln ik P ra w a C y w iln e g o i K a r n e g o " ( 1 9 1 8 - 1 9 2 0 )

Z u p ełn ie inaczej u k ształtow ały się losy — jako w ażnego epizodu w y ­ d aw n iczego w środow isku praw niczym W arszaw y — in n eg o pism a (a ra­ czej d w óch pism k w artaln ych ), m ian o w icie „K w artalnika P raw a C y w il­ n ego i H and low ego“, przekształconego następnie w „K w artalnik Praw a C yw iln ego i K arnego”, z którym i, zw łaszcza z ostatnim zw iązałem się już bezpośrednio jako w spółredaktor i w 9półw ydaw ca. Z aw dzięczają te k w artaln ik i sw e p ow stan ie atm osferze n ow ych zadań, jak ie pod koniec 1 w o jn y św iatow ej zrodziły się w zw iązku z nadzieją odrodzenia się pańs­ tw o w o ści polskiej i jak ie p oczęły się potem — n ie stety znów u łu d n ie —■ urzeczyw istniać w p ierw szych latach po odbudow ie Rzplitej fourżuazyj- n ej. Jak że odm ienna b y ła ta atm osfera „nadziei“ od d łu goletniej, co ty ­ godniow ej pracy „G azety S ąd ow ej”, szarego dnia p ow szed n iego pod za­ borem carskim . Tam — przy tw orzen iu i u trw alan iu pism a — przew o­ d ził duch odpornej na p rzeciw n ości losu pracy praw niczej p olsk iej w „K on gresów ce”, tu — otw ierały się ponow ne h o ry zon ty w łasn ego u sta­ w od aw stw a, w łasn ego sądow nictw a, now ych w arunków pracy ogólnopols­ k iej nauki prawa, p alestry, notariatu i p raw nictw a ad m inistracyjn ego.

R olę s pi rit us m o ve n s w ty m w zględzie odegrał m ec.-prof. Jan Jakub

L itauer, p óźn iejszy sędzia Sądu N ajw yższego w p ierw szym sk ład zie

(1917) i d łu go letn i w y b itn y członek K om isji K od yfik acyjn ej. S zczególnie w ok resie I w ojn y św iatow ej u jaw n ił on w ie le en ergii i in ic ja ty w y przy

w sp ółtw orzen iu zaczątków n o w y ch organizacji p raw n o-sp ołeczn ych ,

zw łaszcza o ch arakterze p rzyg otow aw czym do p rzyszłych in stytu cji

p ań stw o w ych („K om itet Z rzeszeń p raw niczych d la prac u staw od aw ­

c z y ch ”, „K om isja K ierow n icza organizacji sąd ow n ictw a” i inne). P rzy ­ znać należy, że już i przedtem — zw łaszcza na gru n cie T ow arzystw a

(14)

56 E M IL S T A N IS L A W R A P P A P O R T N r 7— 8

P raw n iczego i w łasn ej p racy naukow ej — w yróżn ił się m ec. L itauer w sposób dodatni przy w yk o rzy sty w a n iu u lg stow arzyszen iow ych p o 1905 r.

i zachęcan iu do pogłębiania w ied zy praw niczej szeregu m łod szych od

sieb ie k olegów . B y ł on n ie w ą tp liw ie — na n iektórych zresztą ty lk o ś c iś le praw niczych p olach pracy — pow ażnym w sp ółzaw od nik iem m ec. K onica.

G dy w końcu 1905 r. pow róciłem na sta łe do W arszaw y i w sposób tak w y ją tk o w y u zysk ałem od razu m ożność zetknięcia się b lisk iego z róż­ n y m i grupam i w y b itn y ch starszych k olegów i rów ieśn ik ów , gdy p rzy ­ p a trzy łem s ię ich p racy publicznej, w łaściw ościom usposobienia i szcze­ g ó ln y m talen tom — przeciw staw ność i odm ienność zasług tych dw óch zn ak om itych cy w ilistó w w arszaw skich rzuciła m i się w oczy. O bydwaj w y w ie r a li w p ły w na otoczen ie. O bydwaj silną indyw idualnością góro­ w a li nad w ielom a k olegam i. L ecz w p ły w m ec. K onica b ył raczej w p ły ­ w e m w y b itn eg o „so listy ” w zespole, w p ły w zaś m ec. L itauera — w p ły ­ w e m „dyrektora”, w k tórym w łasn ow oln ie zatracał osobiste w y ró żn ia ­ n ie się, choćby b ył danego zespołu twórcą lub w sp ółtw órcą i anim atorem isto tn y m jego prac i w ysiłk ów . O bydwaj późno stosu nk ow o wraz z roz­ ległą praktyką adwokacką p ołączyli działalność dydaktyczną (m ec. K onic w U n iw ersy tecie W arszawskim , mec. L itauer — w W olnej W szechnicy P olsk iej), lecz i na tym polu tak odm ienne cechy u ja w n iły się w sposób ch a ra k tery styczn y: prof. K onic był św ietn ym odczytow cem i w y k ła ­ dow cą w audytorium u niw ersyteck im , lecz n ie m iał zb yt blisk iego ze sw y m i słuchaczam i k ontaktu, prof. L itauer n atom iast był przede w sz y st­

k im doskon ałym k ierow n ikiem prac sem in aryjn ych i d yplom ow ych ,

a w ięc znow u „d yrek torem ” zespołu i jego u talen tow an ym inspiratorem . H istoria in ic ja ty w y p ow stania, rozw oju i przekształceń obu k rótk otr­ w a ły ch „K w artalników “ w arszaw skich -świadczy w ym o w n ie o tym , że i na polu w yd aw n iczym prof. L itauer pozostał sobie w ierny. S tw orzył on „K w artaln ik Praw a C yw iln ego i H and low ego” (1916) w poczuciu n o w y ch potrzeb ch w ili i od razu nadał mu charakter zbiorow ego w ysiłku; w y siłe k ten u m iejętn ie zorganizow ał i już p o dw u n iespełna latach rozszerzon y co do zakresu zadań „K w artalnik Praw a C yw iln ego i K ar­ n e g o “ (1918) oddał w m łodsze ręce prof. M ogilnickiego i m oje, zacho­ w a w sz y sob ie w p ływ ow e i pracow ite stanow isko przew odniczącego K o­ m ite tu R edakcyjnego. Tak rozszerzony „K w artaln ik ” u legł ponow nie zm ian ie, przeobraziw szy się, już z m ojej in icjatyw y, w d w u języczn y, p olsk o-fran cu sk i „Przegląd P olsk i U staw odaw stw a C yw iln ego i K rym i­ n a ln eg o ” (1922), lecz ta późniejsza, rów nież krótkotrw ała postać pisma n a leży już do innego okresu i w yw ołan a została in n ym i (m iędzynarodo­

(15)

N r 7— 8 M O J E C Z A S Y A D W O K A C K IE 57

w ym i) w zględam i, które podówczas, w latach 1916— 1918, jeszcze ak tu al­ n e n ie b y ły.

Oba „ K w a rtaln ik i”, zw łaszcza rozszerzony w 1918 r., posiad ały jedn ą znam ienną cech ę w spólną. Oto pod w p ły w em m ożliw ości ch w ili pragn ęły one w y jść poza, praktyką lat w ielu ustalone, ram y „G azety S ą d o w ej’' n ie tylk o co do form y, ob jętości prac poszczególnych i ich n au k ow o p o­ głębionej treści, ale i co do szerszego zespołu praw ników , zw łaszcza spośród sił m łodszych, już od lat k ilk u w ysu w ający ch się stop n io w o na czoło w y k ształcen iem i uzdolnieniem pisarskim . W szczególn ości w „K w artaln ik u ” z 1918 r. oprócz m ec. L itauera i obu redaktorów u m ieś­ cili sw e prace: L eon B abiński, S tan isław Car, W acław M akow ski, Jan N am itk iew icz, Janusz Jam ontt, Rom an K uratow -K uratow ski, Z ygm u n t B lenau, M ieczysław E ttinger (junior) i inni, a spośród starszych od n ich praw n ików w arszaw skich H enryk E ttin ger (senior), B o lesła w R otw and i w ielu innych. Jed n ocześnie nastręczała się m ożność naw iązania w sp ó ł­ pracy z w y b itn y m i p rofesoram i-cyw ilistam i i karnistam i ob u w szech n ic m ałopolskich (galicyjskich). Zarówno red. L itauer w I „ K w arta ln ik u ”, jak i m y, red. M ogilnicki oraz ja w II Skorzystaliśm y z tej m o żliw o ści sk w ap liw ie (zob. np. u m ieszczony w 1918 r. w „K w artaln ik u ” arty k u ł prof. Edm unda K rzym uskiego i i.).

* *

£

Tak od ległe to już czasy dla obecnych starszych i m łodszych p okoleń praw niczych polskich, ale dla m nie są to czasy początków i pełni m ej działaln ości praw niczej i m ej w dzięcznej pam ięci obecnej o w y b itn y ch starszych kolegach i rów ieśnikach, z których niem al w szy sc y już n ie żyją. W dzięczny jestem R edakcji „ P alestry” że w tych okruchach w sp o m ­ nień o „czasach ad w okackich” p ierw szych d ziesiątk ów lat bieżącego stu ­ lecia dana m i b yła m ożność u trw alenia w pam ięci obecnych „ P a lestran - tó w ” polskich — nazw isk i ch arak terystyk tych zasłużonych „ cien i”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

полевым, когда они были приведены Господом Богом к человеку, не нашлось среди них помощника, подобного ему, • где был сотворен человек неясно, но

— Proces murszenia torfów, przebiegający w odczynie kwaśnym lub słabo kwaśnym nie powoduje nagromadzania się w wierzchnich w ar­ stwach gleby nadm iernych

Przy pracach konserw atorskich pow stają często w ątpli­ w ości dotyczące wieku zabytku czy odró żnien ia o rygi­ nalnej substancji od późniejszej przebudow y oraz

Dość liczne drobne pęcherze farby wraz z zaprawą odstające od podłoża rozrzucone są na całej powierzchni obrazu.. Drobne wykruszenia farby wraz z zaprawą i

We therefore propose a framework which does not just include a repre- sentation of how values relate to our actions, but which also models the role of context.. Our focus in this

z Uniwersytetu w Jaén), zasad polskiego prawa konkurencji i reklamy z perspektywy sektora rolno-żywnościowego (Principios del derecho polaco sobre competencia. y publicidad

Możliwość uniknięcia takiego końca świata widzę jedynie w zgodnym współdziała­ niu wszystkich narodów i państw, wszystkich organizacji i wszystkich ludzi na

 QED (pozytrony z wykreowanych par zbliżą się do badanego elektronu, zbliżając się do sondowanego elektronu, “przebijamy” się przez ich. warstwę: