• Nie Znaleziono Wyników

Do Czytelnika. Cieszyn, dnia 31. stycznia. TREŚĆ:

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Do Czytelnika. Cieszyn, dnia 31. stycznia. TREŚĆ:"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Cieszyn, dnia 31. stycznia.

P rzed p łata w ynosi w Cieszynie i w państw ie A ustryjackidm , bez p rz e sy łk i pocztowdj, rocznie 2 złr. w. a.

Z przesylkg pocztowy w państw ie A u stry jack id m , 2 złr. 40 k r. Prenum erow ać m ożna rocznie 1 półrocznie.

W cesarstw ie R uskićm i K rólestw ie Polskidm , z p rzesy łk ę pocztow y, rocznie 1 rub. sr. 60 kop. Główna oxpodycjn w W arszaw ie w księgarni G ebethnera i W olffa, ulica K rakow skie przedm ieście Nr. 416. — W P ru ­ sach rocznie, z przosyłky pocztowy 2 talary . L isty z pieniędzm i przesyłano b yć w in n y do w ydaw cy Zw iastuna w Cieszynie. — L i s t y r e k l a m a c y j n e , n ie zapieczętow ane, n ie ulogajy frankow aniu. — L istów n lefran -

kow anych n leprzyjm uje się.

T R E Ś Ć :

Do Czytelnika, — Czy chrześcijaństwo jest przeciwne wolności? — Objawienie św. Jana (dalszy cigg). — Mikołaj, Fryderyk, Seweryn Grudtwig. — Rok 1872. — Koresponden­

c j a . — P rzegląd literacki. — Z kościoła. — Doniesienia literackie. — Jako dodatek:

W erdauskie wiadomości misyjne Nr. 1.

Do Czytelnika.

Od początku do dziś zachowawszy w Zwiastunie wiernie za­

sady, które w pierwszym numerze pism a tego wypowiedzieliśmy, spodziewamy się z pomocą Bożą przechować je aż do końca. P i­

smo święte, jako źródło prawdy wiekuistćj, i księgi symboliczne, juko świadectwo historyczne, czćm je st kościół ewangelicki, oto fundamenta, na których budowaliśmy. Ilemoźności unikaliśm y próż­

nych sporów, a jeżeli k ry ty k a jednego z katechizmów polskich wy­

dać się mogła niektórym sporem , i to sporem nie potrzebnym, tym oświadczam y: źe, jakkolw iek z bólem serca, zamieściliśmy je ­ dnak ową krytykę, bo gdzie idzie o obronę praw dy i czystości nauki wyznania kościoła naszego, tam względy osobiste ustają. Katechizm przeznaczony dla ewangelików augsburskiego wyznania, fałszujący naukę wiary kościoła, je st wielkićm niebezpieczeństwem, — w obec niebezpieczeństwa milczćó, je st dla ludzi światowych i nieświadomych wygodnóm, dla tych, którzy pragną wiernie służyć Panu, byłoby milczenie takie zaprzaniem się prawdy.

(2)

W czasach, pełnych ogniowćj próby, ja k obecne czasy, gdzie Bóg przepuszcza chrześcijaństwo przez sito ciężkich doświadczeń, uważaliśmy, iż je s t pożytecznćm podać w ręce czytelników naszych

„Objawienie świętego Jan a ", ów klucz, otwierający zrozumienie te­

go co się dzieje. Z tych samych powodów, oraz celem nauczenia i przypomnienia na jakich fundamentach założony i zbudowany je st kościół nasz, zam ieściliśm y: „Dzieje nauki w iary zawartój w k się ­ gach symbolicznych kościoła ew angelicko-augsburskiego".

Ciągle walczymy przeciw nowo-protestantyzmowi i bezwyzna­

niowości szkoły ludowćj, a chociaż z tego powodu starano się nam w różny sposób szkodzić, nie przestaniemy walki tój toczyć, bo nowo-protestantyzm to trucizna, która zaraziwszy ewangelików pol­

ski ój mowy, a w ogólności ewangelików słowiańskich, rozszerzyłaby między nićmi straszne zepsucie i przyniosła im śmierć duchową.

Pracując dla kościoła, trzym ając się zdała od wszelkich walk stronnictw politycznych, miałem i mam zawsze jedno na oku, budowa­

nie królestwa Bożego wśród ludu ewangelickiego polskićj mowy.

Dotąd, praca ta służyła nieraz jako broń, którą niechętne ręce usi­

łowały przeciw mnie zwrócić. Nie dziwi nas to, źe ludzie unie­

sieni osobistemi niechęciami lub ziemskićmi interesami, i najczyst­

sze chęci umieją spotwarzyć. Ew angelicki lud polskićj mowy, to kosztow na perła na wielkim słowiańskim obszarze, chcieć perłę tę zostawić w piasku lub porzucić j ą na zdeptanie, byłoby w ystęp­

kiem w obec ducha rcformacyj i owych słów Zbawiciela „Idąc tedy, nauczajcie wszystkie n aro d y ! “

Dochodziły do mnie żądania, aby redakcyja Zw iastuna więcćj uwzględniała prostaczków. G dyby środki matcryjalne i nasze siły fizyczne starczyły, chętnie obok Zwiastuna, wydawalibyśmy pisem­

ko religijne czysto ludowe, nateraz je s t to niepodobnćm: może w przyszłości uda nam się i to uskutecznić. Zresztą, i prostaczek nie ponosi szkody czytając Zw iastuna; — cokolwiek usilności i dobrćj woli, a i prostaczek może zrozumieć w iększą część z tego co zamieszczamy w Zwiastunie. Dla ludzi leniwego serca, i n aj­

prostszy sposób pisania na nic się nie przyda.

Tym niewielu pastorom i nauczycielom, którzy życzliwość swą okazywali w popieraniu Zwiastuna, oraz wszystkim współpracow­

nikom, oświadczamy serdeczne dzięki. I przeciwnikom naszym dzię­

kujemy: bo oporem swoim pobudzają nas do wytrwania, zarzutami, zmuszają do coraz głębszego badania prawdy, a oszczerstwami, sk ła ­ niają do tym gorętszćj modlitwy i ufania B o g u !

Wydawca Zwiastuna.

(3)

Czy chrześcijaństwo jest przeciwne wolności?

„A przetoż jeźli was Syn w yswobodzi, praw­

dziwie wolnymi będziecie." Ew. Iw . Jana 8, 36.

J a k w świecie naturalnym, od czasu do czasu pojawiają się ohoroby i niemocy, które całe k raje nawiedzają i ja k o zaraźliwe z łatwością się rozszerzają, tak i w świecie ducha, pojawiają się zboczenia i błędy, które opanowawszy umysły, nie dozwalają i naj­

mędrszym ludziom nawet zdrowo i sprawiedliwie osądzić i naj- prostszćj sprawy. W czasach obecnych, panuje także jeden z tych duchowych obłędów: stało się albowiem niemal zwyczajem wśród lud z mieniących się oświeconómi, oskarżać kościół o zacofanie, ciemnotę, c zy li, ja k się to w yraża obcą n azw ą, o r e a k c y j n o ś ć . Z tego to powodu, i wśród ewangelictwa powstali mężowie, którzy schlei biając duchowi czasu, chcieliby zreformować kościół tak, aby od­

powiedział żądaniom św iata, aby stał się kościołem p o s t ę p o ­ w y m , l i b e r a l n y m . Mężowie c i , zawiązali tak zwany Prote- stantenverein i reform ują po swojemu, to jest, odrzucają jedne po drugich prawdy zawarte w Piśmie świętóm. Słusznie zapytać się godzi, czy kościół nasz, kościół noszący wśród św iata nazwę ewangelickiego, może być obwiniany o zacofanie i ciem notę, oraz, czy chrześcijaństwo w ogólności, chrześcijaństwo biblijne, je s t tam ą rozwoju rzetelnćj wolności.

Kościół ewangelicki, czerpiąc całą swą wiedzę i budując w szyst­

kie swe dogmata czyli zasady wiary na Piśmie świętóm, nie jest i nie może być zwolennikiem niewoli d u ch a, krępow ania narodów i społeczeństwa więzami ciemnoty, nakładania na ludzi jarzm a śle­

poty i zgłupienia. Owszem, kościół nasz, opierając się na Piśmie św., w dogmatach swych pokazuje i uczy, iż ducha ludzkiego, k rę ­ puje grzech, źe człowiek poddający się żądzom cielesnym, jest nie­

wolnikiem, że światowość, zabija człowieka duchowo, a folgowanie krewkościom, oddanie się złemu, sprowadza śmierć wieczną.

D la czegóż więc zarzucają i kościołowi ewangelickiemu r e a ­ k c y j n o ś ć ? dla czego i sługi tego kościoła, nazyw ają c z a r n ć m i s ł u g a m i ciemnoty ? Oto dla tego, bo to, co tak zwani postę­

powcy i liberaliści nazyw ają wolnością, chrześcijaństw o, nazywa złudzeniem, faryzcizmem i swawolą. Liberalizm nowoczesny, zasadza wolność, na rozerwaniu w stosunkach społecznych i państwowych w s z e l k i c h w ę z ł ó w ł ą c z ą c y c h c z ł o w i e k a z B o g i e m . Małżeństwo, nićma być porządkiem ustanowionym przez Boga, ale stosunkiem, który reguluje, zawiązuje i rozwiązuje prawo ludzkie.

(4)

Szkoła, nićma być zakładem, w którym by człowiek na fundamencie praw dy objawionćj w Biblji, wychowywał się, — lecz wychowania jego podstaw ą ma być moralność stosowna do ducha czasu, a umie­

jętność, ma być nie tylko w nauczaniu, ale i w rzeczach wiary najwyźszćm prawem. Państw o, nie ma być państwem chrzęści- jańskićm, lecz, społecznością obywateli, rządzących się ustawami odpowiadającćmi czasowym potrzebom, lub interesom silniejszych stronnictw politycznych. T aki liberalizm, nie jest wolnością ani rzeczywistym postępem, ale owszem niewolą i zacofaniem. Bo i w cóż zamieni się rodzina, jeżeli małżeństwo zostanie pozbawione boskiego charakteru sw ego? Nie miłość, lecz interes łączyć będzie ludzi w małżeństwa, a swawola i żądza, rozrywać będzie związki m ał­

żeńskie! I jakież to dzieci, z takich małżeństw w yrastać mogą, jak osłabićć musi stosunek dzieci do rodziców! Szkoła wycho­

w ująca tylko przyszłych rzemieślników, przemysłowców, medyków, prawników, księży, urzędników, żołnierzy, a nie dzieci Boże, praw ­ dziwych chrześcijan, wychowywa samolubów, ludzi, tęgićj może głowy, ale ograniczonego sposobu myślenia i suchego, zimnego serca. Państw o, opierające swe fundamenta tylko na zasadzie interesów politycznych lub socyjalnych, a nie chrześcijańskich, bu­

duje na wulkanie i nosi w swóm łonie zarody nieustających walk i przewrotów.

D roga do wolności, jest jedna tylko, a drogą tą Ten, który sam tylko je s t prawdziwie wolnym, to jest, B ó g . Bóg do wolno­

ści stworzył człowieka, bo go stworzył na obraz i podobieństwo sw oje; człowiek, usłuchaw szy kusiciela, stał się niewolnikiem, bo stał się grzesznym. Grzech, je s t niewolą, gdyż skutkiem grzechu, wola człowieka skrępowana żądzami, a duch, ulegający ciału, sta­

w iają człowieka w położeniu o którćm mówi Apostoł: „Albowiem tego co czynię, nie pochwalam; bo nie, co chcę, to czynię, ale czego nienawidzę to czynię. A jeźli czego nie chcę, to czynię, przy­

zwalam zakonowi, źo dobry je st. Ju ż tedy teraz nie j a t o czynię, ale grzech we mnie m ieszkający; gdyż wiem, źe nie mieszka we mnie, to jest, w ciele mojćm, dobre; albowiem chęć jest we mnie, ale wykonać to co je s t dobrego, nie znajduję. Bo nie czynię do­

brego, które chcę; ale złe, którego nie chcę, to czynię. A jeźli ja to czynię, czego nic chcę, ju ż ja więcój nie czynię tego, ale grzech, który we mnie mieszka" (Do Rzym. 7 ,1 5 —20).

W położeniu o którćm mówi Apostoł, znajdowało się źydostwo i cały świat pogański. W śród żydów, przedstawicielami liberali­

zmu, byli Saduceusze, wśród pogan, liczni filozofowie, mimo to, Sa­

duceusze kamienowali apostołów, pogańska Grocyja i Rzym, mimo rozwiniętćj kultury i znakomitćj filozofij, grzęzły w występki i zbro­

(5)

dnie, a ten ostatni, będąc Rzecząpospolitą, wydał Cezara, gw ałci­

ciela swobód rzymskich, a cesarstwo, spłodziło takich Imperatorów, jak Neron i Heliogabal. Grrecyja i Rzym państw a najoświeceńsze, jeńców wojennych zamieniali w niewolników, związki rodzinne były nader słabe, a cała ich religja, polegała na fałszu i złudzeniach.

I dla czegóż tak b y ło ? Bo tylko w prawdziwym Bogu je s t wol­

ność! Żydzi, odrzucili prawdziwego Boga, poganie zatracili o Nim wiedzę, dla tego, pośród jednych i drugich, spostrzegam y liberalizm w teoryj, niewolę w praktyce. I inaczój tćź być nie mogło i być nie może, bo powiada P a n : „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, iż wszelki kto czyni grzóch, sługą je s t grzechu. A p r z e t o ż , j e- ż l i w a s S y n w y s w o b o d z i , p r a w d z i w i e w o l n y m i b ę ­ d z i e c i e " fJan 8, 34, 36).

T a k ! wszyscy grzesznómi jesteśm y, i dla tego, mimo d ek la- macyj o wolności, mimo najliberalniejszych praw i form rządu, j e ­ steśmy niewolnikami, ludźmi niespraw iedliw em i, krzywdzicielami drugich, poddańczucliami świata. Z niewoli tój, Chrystus tylko wyzwolić nas może! W miłości, dał za nas Ojciec niebieski Syna jednorodzonego na śmierć, i kto w Syna tego wierzy, staje się wol­

nym, bo zamiera w nićm grzech, duch, panuje nad ciałem, miłość Boga i ludzi rozpala serce, a szpetne samolubstwo, ten trąd du­

chowy, niknie. D la tego tćż wolność, jest możliwą jedynie wśród wyznawców Chrystusa, bo chrześcijanie tylko mogą miłować i wza­

jem nie się znosić, jak to w ykłada Paweł św. p isz ą c : „Albowiem ciało nie je s t jednym członkiem, ale wielą. A przetoż, jeżeli jeden członek cierpi, cierpią z nićm wszystkie czło n k i; a jeżeli bywa uczczony jeden członek, radują się z nim wszystkie członki. Lecz wy jesteście ciałem Clirystusowćm, i członkami, każdy z osobna"

(1 Korynt. 12, 14, 26, 27). T ak, tylko wśród chrześcijan, jest mo­

żliwą wolność, bo prawy chrześcijanin, pamięta o słowie Apostoła:

„Bądźcież ja k o wolni, a nic jak o ci, którzy wolność zasłoną złości m ają, ale jako słudzy B o ży ! W szystkie czcijcie, braterstwo m iłujcie, Boga sie b ójcie, króla w uczciwości miejcie" (1 Piotra 2, 16, 17).

Zresztą, że chrześcijaństwo, a więc i kościół, gdzie je st owym jednym, świętym, prawdziwie chrześcijańskim kościołem , sprzyja wolności i rodzi, nie fałszywy, ale rzetelny liberalizm, o tćm św iad­

czą dzieje. To co jest dobrego w prawach pisanych, to, co je st prawdziwie szlachctnćm w ukształceniu ludzkości, to co okrzesało narody z barbarzyństw a, zniosło niewolnictwo, usunęło straszne prawo zemsty, prawo p ię śc i, co wyzwoliło kobietę z poniżenia, co wyzwoliło lud wiejski z poddaństwa, co złagodziło ostre różnice stanów, — z kądże to wszystko wypłynęło ? Kto wszystko to

(6)

spłodził, jeżeli nie duch chrześcijański? Świat pogański, słynął nauką i umiejętnością, lecz, któż naukę uczynił przystępną dla wszystkich, kto utworzył szkoły ludowe, jeżeli nie chrześcijaństwo?

K to nauczył miłosierdzia, kto stworzył zakłady dobroczynne, szpitale, domy sierot, przytuliska dla kalek i starców, jeżeli nie miłość chrze­

ścijańska? Chrześcijaństwo, w dziejach ludzkości, snuje się jak złota nić, wśród podłój tkaniny.

Może ktoś powie: i wśród chrześcijan widoczne są zbrodnie i w ystępki! T ak, o ile ci chrześcijanie, przestali być chrześcija­

nami. Może ktoś powie: bądźmy prawdziwćmi ludźmi, a obej­

dziemy się bez chrześcijaństwa! Twórzmy liberalne prawa, a po­

każemy, źe człowiek może bez religij stać się doskonałym! A h ! wszystko to już było, a jednak ludzie, j a k o p r a w d z i w i l u ­ d z i e będąc z natury poddani grzechowi, nie osiągnęli tego, czego pragnęli! Francyja rewolucyjna wygłosiła najliberalniejszą zasadę jaka może istnićć, zasadę: w o l n o ś c i , r ó w n o ś c i i b r a t e r ­ s t w a , a mimo to, F rancyja wyznająca ową zasadę, była wówczas krajem najstraszniejszego despotyzmu. T ak tćż i dziś, mimo hym ­ nów pochwalnych śpiewanych na cześć liberalizmu, mimo zapowiedzi szczęścia, jakie ma spotkać ludzkość, gdy się wyzwoli z pod ja ­ rzma religji chrześcijańskićj i chrześcijańskiego kościoła, nędza, przygniata ubogich, proletaryjat się w zastraszający sposób mnoży, krwawe wojny roznoszą zniszczenie, a ludzkość, niechcąca Boga ży ­ wego, Boga Biblji, ludzkość pyszniąca się zdobyczami ogromnómi na polu umiejętności, — zgina pokornie kolana i w yciąga błagal­

nie ram iona, — d o z ł o t e g o c i e l c a . I inaczćj być nie może, bo mimo najgłębszej wiedzy, największych bogactw, najsilniejszego rozwoju przemysłu, handlu, sztuk, umiejętności, człowiek je s t nie­

wolnikiem, dźwiga jarzm o grzechu, i tylko, j e ż e l i g o S y n w y ­ s w o b o d z i , p r a w d z i w i e w o l n y m b ę d z i e . Wolność, szczęście, p o k ó j, ośw iata, dobrobyt, p ostęp, braterstw o, miłość i cnota, są możliwe t y l k o w p r a w d z i w ó m c h r z e ś c i j a ń ­ s t w i e , w w i e r z e g o r l i w ć j , n i c z ł o m n ć j w T e g o , k t ó r y n a k r z y ż u p r z e l a ł k r e w s w o j ą z a g r z e c h y ś w i a t a .

Powiedzą n a m t o ograniczone zapatrywanie się, to wyłączność stronnicza, uważać chrześcijaństwo za jed y n ą potęgę duchową, która nie podlegając wpływom czasu, ma wiecznie zostać niezmienną i sama jedna posiadać siłę uszlachetnienia, — h u m a n i t a r n o - ś c i , czyli człowicczość, oto rozumny cel dążeń człowieka! Byłoby tak, gdyby chrześcijaństwo zasadzało się na ludzkićj moralności, nauce, mądrości i doświadczeniu, a człowiek, gdyby nic miał w na­

turze swój wrodzondj skłonności do grzechu. Lecz, p o n i e w a ż c h r z e ś c i j a ń s t w o , t o C h r y s t u s , a Chrystus, to nie filozof,

(7)

b o h ater, nauczyciel, reform ator, — a l e B ó g - c z ł o w i e k , w yba­

wca od grzechu, zwycięźca szatana i śmierci, przeto On tylko może zlewać w nas, to, czego z natury nie mamy i co nie je st siłą n a­

tury, — to je st Ducha świętego, owego wodza do prawdy wszel- k ió j, owego odrodziciela ludzkości. Duchem świętym odrodzeni, stajemy się zdolnćmi do wolności, a wierząc w C hrystusa i miłując Go, jak o dzieci Boże, jesteśmy na prawdę wolnómi, bo żyjemy nie my tylko, to je st cielesny człowiek nasz, ale C hrystus w nas. Kto w C hrystusa Biblij wierzy, prawdziwie wolnym jest, bez C hrystusa Bi bij i, wolność je st niemożliwą i staje się swawolą, tak w kościele jak w państwie, tak w rodzinie ja k w narodzie, tak w człowieku ja k w człowieczeństwie.

Objawienie św. Jana.

(Dalszy cięg.)

R o z d z i a ł IX .

W . 1 — 2. — „I zatrąbił piąty Anioł", tómi słowy rozpoczyna znów Ja n zwiastowanie tego co widział, „a w idział, źe gwiazda spadła z nieba na ziem ię, a dano jój klucz studni przepaści."

Gwiazda, jakieśm y to już kilkakrotnie wzmiankowali, znaczy n a ­ u c z y c i e l i , w o d z ó w d u c h o w y c li, oraz pod względem ducha znakomitych ludzi. Gwiazda, którą Apostoł widzi spadającą z nieba, je st człowiekiem, bo „dano jój klucz studni przepaści." P r z e ­ p a ś ć , podobnie jak w tym wierszu, tak tćż i w innych miejscach O bjawienia, a mianowicie w r, 11, 7, r. 17, 8, r. 21, 1, 3, znaczy piekło. Studnia, jak w kopalniach, stanowi wejście, i wejście to zam yka Bóg, bo władza Jego dosięga i duchów piekielnych. Z do­

puszczenia Bożego, owój gwiaździe z nieba sp ad łć j, owemu du­

chowi od Boga odpadłemu, zostaje dany klucz od studni przepaści, klucz, jako znak, źe studnia przepaści na ja k iś czas zamknięta, ma być otworzoną. I stało się tćż tak ! Gw iazda otworzyła stu­

dnię przepaści, i w ystąpił dym z onój studni, „jakoby dym pieca wielkiego." Dym, oznacza coś duszącego i zaciemniającego, a źe to jest „dym jakoby pieca wielkiego" dym ten je s t wielki i wielkie musi być ognisko z którego wychodzi. Dym ten, nie jest czóm innóm, jak błędną nauką, a że dążenia owój nauki, były przeciwne chrześcijaństwu, że jój skutki, musiały być zgubne, świadczą o tćm

(8)

słowa Objawienia: „i zaćmiło się słońce i powietrze od dymu onćj studni." Słońce oznacza C hrystusa, jak o tćm mówi prorok Ma- lachijasz w r. 4, 2, a także i kościół, jak o odblask C hrystusow y (Objaw. 12, 1), ów dym więc, owa fałszywa nauka, usiłowała przy­

ćmić prawdę którą je st Chrystus, i św iadka, oraz zwiastuna tćj prawdy, prawdziwy kościół chrześcijański.

Jak iż to więc je s t czas dziejów ludzkości, które widzi Apo­

stoł? Sądzimy, iż nie miniemy się z prawdą, twierdząc, iż są to czasy po reformacyjne, czasy, w których na chwilę zamknięta stu­

dnia przepaści przez zwycięstwo ewangelji i biblijnćj nauki nad ludzkiemi przydatkam i i fałszami głoszoućmi wśród chrześcijań­

stwa od czasów Aryjusza, znów zostaje otw arta, by zionąć dymy błędów i kłamstwa. Czas więc który widzi Apostoł, przypadłby wedle naszego mniemania na początek szesnastego stulecia, a jego przedstawicielami są n a t u r a l i ś c i i d e i ś c i a n g i e l s c y : E d ­ w a r d H e r b e r t z C h e r b u r y (f 1648.) T om aszH obbes (11679), K a r o l B l u n t (f 1693) i T o m a s z B r o w n (f 1682). Mężowie ci, idąc śladem Aryjusza, zaszli jeszcze dalej ja k on, uczyli albo­

wiem i dowodzili w pismach swoich: że należy odrzucić religiję Biblji i zaprowadzić religiję opierającą się na prawach natury; źe w iara w Boga w T rójcy świętćj, jest głupstwem; źe niema Boga, tylko je s t Opatrzność, niema proroctw, cudów i natchnienia z D u­

cha świętego, a człowiek, ma prawo jak o istota wolna, czynić to, co mu się podoba. Ten tak zwany deizm i naturalizm, ja k dym z przepaści, rozszedł się po Europie i wywarł swą odurzającą po­

tęgę na F ra n c y j, znalazłszy tam gorliwego zwolennika w P i o ­ t r z e B a y l e , autorze D ykcjonarza historycznego i krytycznego (Dictionaire liistroique et critiquc. Roterd. 1696), w Niemczech zaś krzewicielem deizmu stał się M a t y j a s z K n u t z e n , (r. 1672), autor wielu ulotnych pisemek i założyciel s e k t y s u m i e n n i k ó w (Gewissener) a następnie, J a n K r y s t y j a n E d e l m a n n, kandydat teologji. Niedowiarstwo jednak ujęte w formy umiejętnościowe, rozwinęło się dopiero w popularnćj filozofji niemieckiój (1740— 86).

W. 3 — 12. — N astępstw a otwarcia studni przepaści, widzi J a n , gdy pisze w wierszu 3cim: „A z onego dymu wyszły szarańczo na ziem ię, i dano im moc, ja k o mają moc niedżwiadko- wie ziemscy". Czóm je s t ta szarańcza, objaśniają owe słow a: „m ają moc jak o niedźwiadkowie ziemscy" i „źe im rzeczono, żeby nie szkodziły trawie ziemi, ani źadnćj rzeczy zielonej, ani żadnemu drzewu, ale tylko samym ludziom, którzy nie m ają pieczęci Bożój na czołach swoich" (w. 4). U kąszenie niedźw iadka, czyli skorpiona, owadu z rodzaju pająków, nie zabija odrazu, ale spraw ia wielki ból i odurzenie, — tu w ięc, pod znamieniem owego owadu, rozu-

(9)

mióć należy lu d z i, — bo jak powiada wyraźnie objawienie, owe szarańcze nie miały szkodzić roślinom, — ludzi, którzy mieli być liczni jak szarańcza, a zjadliwi ja k skorpiony. Takiem i ludźmi, były owe zastępy filozofujące we Francyj i Niemczech, w pierwszych czasach panowania Ludw ika X V I i pod koniec rządów F ry d ery k a W ielkiego. „A dano im, nie żeby je zabijały ale aby je dręczyły przez pięć miesięcy, a udręczenie ich aby było jako udręczenie od niedźwiadka, gdy człowieka ukąsi" (w. 5). T a k ci filozofkowie fran- cuzcy i niemieccy, jad niedowiarstwa rozlewając między ubogiemi i bogaczami, sprawili, iż ludzie, iż całe społeczeństwo, zatrute ja ­ dem tym, weszło na drogi bezbożności, rozpusty i najstraszniejszego rozpasania. Świadczą o tóm płody ówczesnćj literatury i pamię­

tniki z owych czasów, opowiadające, ja k wielcy i mali zbytkowali, ja k kobiety, straciwszy wstyd, jawnie oddawały się nierządowi, jak wszystko szalało, rozpasane i zepsute. W owych to czasach mała tylko cząstka „mających pieczęć Bożą" nie uległa zepsuciu, a zde­

moralizowanie będące wynikiem niedow iarstw a, ogarnęło wszystkie cywilizowane narody Europy. Apostoł powiada w wierszu 6: „Prze- toź, w one dni szukać będą ludzie śmierci, ale jć j nie znajdą;

i będą chcieli umrzćć, ale śmierć od nich uciecze (w. 6)“. T ak w onych dniach rozpusty, szukali ludzie w wielkiój lekkom yślno­

ści swojćj śmierci, to jest, żyli tak, iż śmierć powinna ich była rychlćj ja k zwykle doścignąć, szczególniój z powodu licznych po­

jedynków i nierządu, lecz, za zrządzeniem Bożćm, śmierć od nich uciekała, bo musiała się spełnić miara ich nieprawości. Udręczenie przez pięć miesięcy (w. 5), oznacza naznaczony i ograniczony czas, tego co się spełniało.

W wierszu 7— 10, Apostoł opisuje, ja k w yglądały owe za­

stępy, które nazwał szarańczą. W edle opisu tego, są to jak b y zastępy ryeerzów. I tu, nie pomylimy się, widząc w opisie, obraz wojsk i armji pierwszćj rewolucji francuzkićj, wojsk, które szły nie tylko dodboju orężnego, ale roznosiły po Niemczech i W łoszech, myśli i zasady rew olucyjne, spłodzone w owćj epoce wielkiego przewrotu który był następstwem pojęć i wyobrażeń przez filozo­

fów i uczonych francuzkich spłodzonych, a urzeczywistniających się w rewolucyj z r. 1792. W mniemaniu które wypowiadamy, utw ier­

dza nas szczególniój wiersz 10, a mianowicie owe słow a: „a moc ich była szkodzić ludziom".

W wierszu 11, czytam y: „A miały nad sobą k ró la , Anioła przepaści, któremu gimic po żydowsku Abaddon, a po grecku ma imię Apollion". T a k żydow ska ja k i grecka nazwa, znaczy po polsku: „Niszczyciel". Anioł przepaści, je s t uosobistnieniem i sk u ­ pieniem tego, co ożywiało i co pędziło ową szarańczę i dawało jój moc niszczenia. J a k każdy wielki i dziejowy ruch społeczności,

(10)

uwidocznia się i skupia w pojedyńczych osobach, w wodzach ducho­

wych czasu i epoki w którćj się coś dzieje, tak i rewolucyja fran- cuzka, wydała osobistość, która była i jest przedstaw icielką tćjże rewolucyj. Osobą tą był Napoleon B onaparte, pierwszy konsul rzeczypospolitćj francuzkićj mąż wielkiego genjuszu, lecz i wielkićj pychy. Że co tu mówimy jest p ra w d ą , stw ierdzają dzieje ludzko­

ści. Uosobieniem tworzących się monarchji był Nimrod (1 Mojź. 10, 8. 9). Duch niedowiarstwa budzący się w ludzie Izraelskim , uo- sobistnił się w Saulu. Antyochus Epifanes, je st symbolem A ntychry­

sta (Dan. 8 ,9 .1 1 ,2 1 ). A leksander wielki, K arol wielki, uwidoczniają dążenia do wszechświatowych monarchji. A tylla, był słusznie na­

zwany „biczem Bożym", — otóż i Napoleon skupiając w so­

bie główną myśl rewolucyj francuzkićj, umożliwia przetworzenie się jćj w pewien system, którym bez niego, nigdy by się nie była stała.

Z wierszem 12, kończy się pierw sza część objawienia doty­

czącego epoki o którćj mówimy, a wiersz ten pow iada: „Bieda jedna przeszła, a oto jeszcze idą dwie biedy potym“. Bieda jedna przeszła, — owa bieda poczęta filozofiją a zakończona krw ią, którą w ylewała F rancyja rewolucyjna, mordując własnych synów i córki sw oje, oddając głowy ich pod topór gilotyny. Bieda ta zakończa się z wystąpieniem na widownią Napoleona Bonapartego. Lecz, Pismo święte pow iada: „idą dwie biedy potym “. Spełnienie się pierwszćj z tych dwóch bied, opisuje A postoł: w w. 13— 19. „Z a­

trąbił Anioł szósty" i Jan słyszy głos jeden ze czterech rogów ółtarza mówiący do szóstego Anioła który miał trąb ę: „Rozwiąż onych czterech Aniołów związanych u wielkićj rzeki E ufrates"

(w. 14). To, co apostoł w id zi, dotyczy naszego świata i je s t w y­

darzeniem wielkićj wagi, dla tego Anioł trąbi. Rozwiązani mają być Aniołowie z nad Eufratu. Ztamtąd, wyszły ludy, które jako powódź spadły na Europę w czasie wędrówki narodów ; ztamtąd po dziś dzień wychodzą, poczynające się tam zaraźliwe choroby, ja k na przykład cholera. To więc, co Apostoł widzi, jest obrazem zniszczenia! „Niszczyciel" to znaczenie nazwy Abaddon i Apol- lion, — jako niszczyciel uwidocznia Bonaparte konsul, stawszy się Cesarzem pod nazwą Napoleona I. Uwidocznia się to w opisie owego wojska, które widzi Apostoł wedle wiersza 16 i 17. J e s t to ogromna liczba jezdnych, jako znamię szybkości ich działania;

pancerze ogniste i siarczanne, a głowy koni, ja k o lwie, oznaczają potęgę i siłę tych zastępów zbrojnych. Cóż odznaczało arrniją ce- sarskićj Francyj, jeżeli nie szybkość jćj działań i męztwo jćj żoł­

nierzy. Czyliż nie nosiła ta armija, nazwy: w i e l k i ć j a r m j i , a znamieniem jćj, w miejscu chorągwi, czyliż nie były orły ? Czy

(11)

w działaniach i dążeniach Napoleona, obok genijalności, nie jest widoma ja k b y nadludzka siła, która go niosła? Czy mimo to, że Napoleon i rewolucyja francuzka zostały zwyciężone, duch N apole­

ona i rewolucyj, nie zwyciężył zwycięzców ? Niemal wszystkie państwa europejskie w wewnętrznym swym ustroju, przekształto- wały się w duchu tych idei (myśli), które zrodziła rewolucyja francuzka. Prawodawstwo, polityka, wojskowość, przekształcały się w duchu Napoleońskim. To tćź to, co czytamy w wierszu 18 i 19, streszczając skutki owych trzech epok któreśmy wspomnieli, epoki n a t u r a l i z m u i d e i z m u , p i e r w s z ó j r e w o l u c y j f r a n c u z k i ć j i N a p o l e o ń s k i e g o c e z a r y z m u , przedstaw ia trzy te epoki, jak o ogień, dym i siarkę wychodzące z gąb owych niszczycieli, to jest, ja k o trzy potęgi „ o d k t ó r y c h p o b i t a j e s t t r z e c i a c z ę ś ć l u d z i " . Trzecia część ludzi, bo trzy te potęgi, niszczyły tylko ludy europejskie, źe „moc ich, je s t w gębach ich"

świadczy to, iż były to, nie potęgi niszczące tylko siłą fizyczną, jak naprzykład zastępy dzikie podczas wędrówki narodów , ale, słowo, owa siła duchowa wychodząca z warg, była tą ich wszystko zw yciężającą potęgą. Słowem, objawiła się myśl deistów; słowo:

wolność, równość i braterstwo, było hasłem rewolucyj francuzkićj;

s ł a w a (gloire) było w yrazem , który ożywiał Napoleona i jego zwolenników.

W i e r s z 20 i 21; zakończają rozdział 9. W iersze te św iad­

czą, źe mimo plag, które spadły na ludzkość, skutkiem klęsk, które przyniosły ze sobą trzy wspomnione wyźćj epoki, „którzy nie są pobici tómi plagam i", ale wiedzą o nich, a po części byli ich świadkami, „nie pokutowali" to jest, nie wyrzekali się „uczynków rąk swoich" czyli tego, co duch przepaści wśród ludzi zrodził. T ak ludzie o których tu mowa, nie w yrzekli się djabła, ani „bałwanów złotych i srebrnych, i miedzianych, i kamiennych, i drewniannych"

to jest, bałwochwalstwa mammony, sztuki, przem ysłu; „Ani po­

kutowali z mężobójstw swoich, ani z czarów, ani z wszeteczeństw swoich, ani z złodziejstw swoich". Źe tak jest, świadczą o tćm dzieje epoki po-napolcońskićj! Kto się o tćm chce przekonać, niech czyta histo ry ją, niech wspomni na racyjonalizm i obłudną pobożność owych czasów, na ultramontanizm i karbonaryzm a prze­

kona się, źe nie inne ja k owe czasy przedstaw ia Objawienie w w ier­

szu 20 i 21. (Dalszy cięg nastąpi).

(12)

Mikołaj, Fryderyk, Seweryn Grundtvig.

Dzieje kościoła ewangelickiego, bez względu na to, wśród j a ­ kiego narodu się rozwijają, muszą nas obchodzić, bo jako ewan­

geliccy chrześcijanie, jesteśm y mimo różnic narodowych, członkami jednego ciała, którego głową jest C hrystus. W rozwoju dziejów kościelnych, niepoślednie miejsce zajm ują zawsze pojedynczy ludzie.

T a k było od początku i tak będzie do końca. G dy ród ludzki po­

czynał się rozrastać, w ybrał Bóg patryarchów, którzy byli ojcami ludzkości. W śród narodu Izraelskiego, prorocy byli stróżami praw Bożych i jak b y na czatach stojąc, ostrzegali i upominali.

Jezus, syn jednorodzony Ojca z wieczności, powołał dwunastu apo­

stołów, by opowiadali ludom ewangeliją. Do reformacyj zepsutego kościoła wezwał Pan wśród Niemców L utra, wśród Francuzów Kalwina, a przedtym, budził Włochów przez w argi Sawanaroli, a Słowian przez H usa. I w czasach poreformacyjnych, gdy zastygały serca ziomków L utra, dał im Pan szafarzy, którzy czerpiąc ze sta rego skarbca nowe prawdy, umierających duchowo, do życia bu­

dzili. Takiem i mężami byli: Ja n Arndt, Spenner i Franke. Ew an­

gelików francuskich, oślepionych w nowszych czasach racyjonaliz- mem, wywiódł z tćj ślepoty Monod. Niemców zarażonych niedo­

wiarstwem, przyprowadził do opamiętania K laus H arm s; a kiedy Danija, ów kraj na kresach Niemiec leżący, lcraj zam ieszkały przez lud skandynawski, dzielny i przedsiębiorczy, także dotknięty został racyjonalizmcm, Bóg zesłał mu męża, który obdarzony wielkiemi zdolnościami, stał się dla Danji zwiastunem odżywiającćj prawdy.

Mężem tym je st M i k o ł a j , F r y d e r y k , S e w e r y n G r u n d t v i g . U rodzony 8. września 1783 r. w U dby w Zclandyj, był synem prawdziwie pobożnych rodziców. Bogobojność panująca w ojcow­

skim domu, stała się fundamentem, na którym zbudowało się życie męża, co stał się błogosławieństwem Danji i Norwegji. Bo życic domowe, — to grunt dobry. Gdzie życic domowe zatruw a niedo­

wiarstwo, tam i to, co z domu takiego wychodzi, owiane duchem złym, w złćm rośnie i złe krzewi. D la tego też i w najgieńjalniejszych mężach, jeżeli z bezbożnych wyszli domów rodzinnych, przebija się demoniczność.

G rundtvig, w dziewiątym roku życia oddany został przez oj­

ca, celem dalszego kształcenia, do jednego z pastorów Gutlandzkich;

a następnie do gimnazyum w Arhaus. Pracow ity, oddał się z całą gorliwością nauce, a lubo wielce uzdolniony, nigdy się na zdolno­

ści swe nic spuszczał, lecz uczył się gruntownie i pilnie. Szczególny

(13)

pociąg miała dla niego natura i stare podania ludowe oraz kroniki.

Lubując się w podaniach i wczytując w stare dzieje, rozmiło­

wał się w ludzie i w ziemi na którój się urodził. Dla tego też uniknął G rundtvig błędu bezwyznaniowych i bezojczyznowych li­

berałów : kochał wolność, nie stawszy się kosmopolitą; kochał ludzkość, ale najdroższą była mu Danija. Poświęciwszy się zaś teolo- gji, nie wpadł w ostateczność uczonych teologów, którzy swą na­

ukę staw iając nad słowćm Boźem, mieszają to co je s t ludzkióm z boskićm, ani tych co poświęciwszy się pasterstw u dusz, sądzą, iż w szystkiego dokonali, gdy wypowiedzieli kazanie.

Roku 1800 przybywszy na uniw ersytet w K openhadze, zapo­

znał się Orundtvig z racyjonalizmem, lecz, umysł jego zbyt głębo­

ko sięgał, aby mógł go uwikłać racyjonalizm teologiczny. Bo nie­

zawodną je s t rzeczą, iż tylko umysły płytkie i ludzie, jakkolw iek zdolni ale próżni, dają się uw ikłać w sieć racyjonalizmu, gdyż chęć błyszczenia i lekkomyślne pomijanie prawdy bożćj, je st zna­

mieniem tego kierunku teologicznego. T o też, kiedy Grrundtvig posłyszał odczyty znakomitego myśliciela H enryka Steffensa, który właśnie w tym czasie przybył do Kopenhagi, nastąpiła dlań chwila stanowcza, rozw ażając i badając, poznał, źe Luteranizm wypowiada szczerą prawdę bożą, wczytał się w dzieła Lutra, wrócił na nowo do Biblji, i znalazł żywego C hrystusa.

G rundtvig jakiś czas pracował jak o nauczyciel domowy, po­

święcając przytćm wszystkie wolne chwile, a niekiedy i nocy całe wczytywaniu się w dzieła znakomitych pisarzów niemieckich, a na- dewszystko skandynawskich. Literatura i teologija, to były um ie­

jętności, którym oddawał się z zapałem i w których pracował.

Z literackich prac owego czasu, zasługuje na wzmiankę drukowa­

na w r. 1807 rozprawka, pod tytułem : „Bal maskowy w D anji".

J e s t to utwór pełen miłości kraju, a ostremi słowy karzący D uń­

czyków, w czasie tym albowiem, skutkiem wojen Napoleońskich i Danija w ciągnięta w ogólny zamęt, ucierpiała wiele, zwłaszcza, gdy Anglicy korzystając z nieporadności rządu duńskiego, Kopenhagę zbombardowali i flotę zabrali. W ielki rozgłos miała także jego

„K ronika św iata", która rozeszła się po całój Danji. Z pism teo- logicznćj treści, najw iększe wrażenie sprawiło kazanie G randtw iga, wydrukowane w r. 1810 pod następującym tytułem : „D la czego słowo Pańskie zamilkło w domu Jeg o ". W kazaniu tćm zaw arta je s t ostra k ryty k a niedowiarstwa, to tóź straszne oburzenie powstało między racyjonalistycznćmi pastorami, i gdyby nie usilne starania pobożnego biskupa Zelandzkiego Ballego, Grundtwigowi, byłoby za- kazanćm wstąpienie kiedykolwiek na kazalnicę.

(14)

Od r. 1811 — 1813, G rundtw ig pracował na prowincyj, jak pomocnik pastorski, aż nareszcie w r. 1814 przeniósł się do K openhagi W przeciągu lat ośmiu, wydał liczne poezyje duchowne, to jest pieśni kościelne, które rozeszły się po całój Danji i stały się ulu- bionómi pieśniami ludu. Na inteligencyję, wywarł G rundtw ig silny wpływ przez pisma swoje o mitologji i dziejach północy. Starał się on w podaniach i bałwochwalstwie Skandynawów wykazywać ślady myśli chrześcijańskich. N ieraz, uniesiony miłością ku temu co swojskie, zachodził zbyt daleko. Pisma G rundtw iga zjednały mu przychylność króla F ry d ery k a IV, który, mimo oporu duchowień­

stw a stołecznego, udzielił mu miejsce kaznodzieji popołudniowego.

Św ietna wymowa Grundtw iga, gorąca jego wiara, mimo panującego w Kopenhadze racyjoualizmu, ściągała do kościoła mnóstwo słu­

chaczy. Lecz, zacny ten mąż, nie długo miał się cieszyć pokój em.

Profesor wszechnicy konpenhagskiój C l a u s e n, wydał w r. 1825 dzieło swe „O k a t o l i c y z m i e i p r o t e s t a n t y z m i e " , w któróm opierając wszystko na umiejętności teologicznćj, umiejętność tę, a nie słowo Biblji, stawia jako zasadę protestantyzmu. Grundtwig, w ystąpił z pisemkiem, nosząeóm ty tu ł: „ P r o t e s t k o ś c i o ł a p r z e c i w p r o f e s o r o w i C l a u s e n o w i" . W pisemku tóm, zbija G rundtw ig z wielką energiją twierdzenia Clausena i dowodzi, że profesor ten, odpadł od wiary i jest kacerzem. Clausen, wytoczył proces o obrazę, sąd skazał autora na k arę; konsystorz i wszyscy pastorowie kopenhagscy oświadczyli się przeciw Grundtwigowi, który, widząc takie niedowiarstwo, oświadczył r. 1826, iż wyłącza się z panującego kościoła Duńskiego, to jest, Luterskiego.

Grundtwig, pozostał w stolicy zajmując się badaniem literatury anglo-saskićj, w tym celu odbył kilka podróży do Anglij. Pod względem religijnym, zaszła w nim ogromna zmiana. Uniesiony patryjotyzraem i niechęcią przeciw Niemcom, z powodu nieprzyjaznych wystą- stąpień przeciw D anji, Grundtwig, pragnął wytworzyć narodowy kościół ewangelicki D uński i wyzwolić go z pod wszelkich wpły­

wów niemieckiego luteranizmu, nawet z pod wpływu ducha refor- macyj L utra. Była to dążność błędna i zupełne niezrozumienie L utra i reformacyj. Ani Luter, ani dzieło reformacyj dokonane przez niego, nie miało charakteru politycznego i narodowego.

Luter, nie walczył przeciw papiestwu, jako potędze wyrosłój na W łoskićj ziemi, nic bojował z papiestwem jak o niemiec i przeci­

wnik świcckićj władzy, albo, by rozszerzyć władzę Cesarzów nie­

m ieckich, ale walczył jak o człowiek, który poznał prawdę Bożą, który w Biblji znalazł miarę praw dy a w Chrystusie ukrzyżowa- . nym i zmartwychpowstałym jedyne źródło zbawienia. Dopióro pó­

źniejsi pisarze, zwłaszcza racyjonalistyczni, poczęli upatryw ać

(15)

w dążeniach L utra, niemieckość, co je s t fałszem. L u ter, żyjąc wśród niemców i będąc niem cem , posiadał cnoty i wady swego narodu, widoczna jest w nim miłość dla ludu i swój ojczyzny lecz, reformy kościoła dokonywał, nie w duchu niemieckim, ale w duchu biblijnym, bo dokonał Któj reformy, nie w duchu czasu, lecz, pędzony duchem Bożym.

Grundtwig, pomijając Symbola Kościoła Luterskiego, bez za­

parcia się jednak ich d u c h a , opierał wszystko na a p o s t o ł - s k i ó m w y z n a n i u w i a r y i Chrzcie, oraz osobistój wierze czło­

wieka. Twierdził, iż ' Symbolum apostolskie, je st dziełem samych A postołów ; źe, jako ochrzczeni w imię Boga w T rójcy świętój, wierząc w praw dę zaw artą w apostolskióm w y znan iu , możemy wtenczas dopięto na Piśmie świętóm się budować, bo Pismo święte, jest dlai wierzących po apostolska, a nie dla niewiernych. Rozw ijając dalćj tę zasadę swoją, twierdził Grundtwig, iż pod względem wy­

znania, musi panować wolność, a chrześcijanin, nie dla tego ma należćó do zboru, źe w nićm mięszka, lecz, grono wierzących, s ta ­ nowi łączność zborową. I tu pobłądził Grundtwig, takie z ap a try ­ wanie się albowiem, takie opieranie w szystkiego na wierze osobistój człowieka pojedynczego, prowadzi koniecznie do sek ciarstw a, co tóż naprawdę stało się, i ze zwolennikami G rundtw iga. Kościół, je st gronem wierzących, lecz, i wśród wierzących, ja k na roli za- sianój czystóm ziarnem, rosną jednak kąkole. Nadto, kościół, je s t nie tylko tam , gdzie są ludzie wierzący, ale i tam, gdzie słowo Boże pzysto i jasno bywa opowiadane, a Sakram entu, wedle u sta ­ nowienia Chrystusowego są udzielane. Mimo błędów, w które po­

padł G ru n d tw ig , wpływ jego był zbawienny, bo gorąca w iara w C hrystusa, rozbudziła tysiące i jednała mu serca. Pod w zglę­

dem politycznym, trzym ał się tak zwanego s t r o n n i c t w a c h ł o p ­ s k i e g o , co także niemało przyczyniało się do jego popularności.

W roku 1831 został w o l n y m p o m o c n i k i e m k a z n o d z i e j ą , a w r. 1839, powierzono mu pastorał przy K openhagskim szpitalu V a r.t o u (W artu), gdzie tóż do końca życia pozostał. Szpitalne nabożeństwa, gromadziły zawsze liczny zastęp słuchaczów, wśród których n ig d y ! prawie nie brakowało królowój K aroliny Amalji.

K ról D uński F ry d ery k IV. zaszczycił G rundtw iga tytułem biskupa, . a mimo podeszłego wieku, dzielny ten mąż nie przestaw ał praco­

wać i wywierać wpływ nie tylko na Daniję ale i na Norwegiję.

Licznyph zwolenników jeg o przezwano G rundtwigtianami.

G ru n d tw ig , dokonał żywota swego wśród pracy. Dnia 1 września,( odbył zwykłe .nabożeństw o; nazajutrz jeszcze zasiadł rano do opracowania nowego kazania, a wieczór, bez boleści, bez cięż- kiój walki śmiertclnój, zasnął w Panu. Pogrzób jego odbył się

(16)

dnia 7 w rześnia 1872 roku w K openhadze, a tłum biorących udział w nidm był tak wielki, ja k przy żadnym dotąd pogrzebie. Czy kierunek jaki G rundtw ig nadał kościołowi Duńskiemu i Norweg- skiemu, przeżyje go, niewiadomo, to je st jednak niezawodnym, iż błogosławionym był wpływ tego zmarłego męża, ze względu na powstrzymanie racyjonalizmu i rozbudzenie w tysiącach serc żywego chrześcijaństwa.

Rok 1872.

„Synowie lu d zcy ! i dokądże chwałę moją lżyć będziecie, mi­

łując próżności, a szukając kłam stw a?", tómi słowy Psalm isty D a­

wida (4, 3) rozpoczynamy pogląd nasz na rok miniony. Zapraw dę!

rozważając to, co się dzieje w kościele i w świecie, czytając i sły­

sząc o walkach które się toczą na polu religijnóm, trudno nie za­

wołać z D awidem : „synowie ludzcy! miłujecie próżności, a szuka­

cie kłam stw a i lżycie chwałę P a ń sk ą!" Bo nie jestże zaprawiony próżnością i kłamstwem bój który się toczy przeciw kościołowi w większćj części piśmiennictwa czasowego i broszurowego? Jeżeli we W łoszech i Niemczech, kościół, bez względu na jego szczególne miano, staje się niebezpiecznym dla państw a, jeżeli słudzy jego dopuszczają się karygodnych przekroczeń, od czegóż są zwierzch­

ności państwowe i sądow e? Niech karzą winnych, lecz, poco wy­

powiadać wojnę kościołowi jako takiem u, poco tworzyć wyjątkow e prawa, poco miotać obelgi na Boga, poco chcieć wywracać funda ment wszclkićj prawdy, święte słowo Boże? Złóm było i będzie dążenie kościoła rzymskiego do panowania nad państwem, do uczy­

nienia rządów powolnćmi narzędziami i wykonawcami wyroków kościoła, lecz, równie złóm jest, jeżeli państwo chce zamienić ko­

ściół w swoją służebnicę i wykonawczynię popędów światowych.

Kościół i państwo, są to dwie potęgi, które stojąc obok siebie, nic są jednością, ale różnolitością. Kościół, musi iść drogami ducha, pań­

stwo, kroczy gościńcami światowómi; kościół buduje cwangeliją, państwo rządzi się zakonem ; % fundamentem kościoła jest siła boża, państw a p otęgą, siła ^ziem ska;] kościół k ształtu jo jsię we­

dle ducha bożego, państwo, wedle potrzeb czasu. Kościół, o ile chce być chrześcijańskim ,^ musi uznawać nad sobą władzę C hry­

stusa, państwo i bez C hrystusa, jest państwem. Je ż e lij państwo, złożone z obywateli będących chrześcijanam i, je st w sprzecz­

(17)

ności z praw dą Bożą, szkodzi samo sobie, kościół, i w takićm p ań ­ stw ie, nie może mu przypodobywać się, lecz, musi trwać przy słowie Pisma. Gdyby to uznano, byłaby w a lk a , ale w alka sp ra ­ wiedliwa, walka, ja k ą stacza duch chrześcijanina z ciałem. T ak jak jest dziś, musimy ze smutkiem powiedzićć, to nie w alka, lecz gw ałt, gw ałt dopełniany przez obiedwie strony. Piszą i mówią 0 równości w obec p ra w a : jestźe to równość, jeżeli ktoś, dlatego że je s t księdzem, nie może być nadzorcą szkólnym ? Pow iadają:

nauka je s t wolną! D la czegóż więc podkopują wyznaniowe szkoły?

Złe, samo się karze. Nie wymyślajcie w gazetach, ale krytykujcie, nie obrzucajcie błotem, ale oświecajcie prawdziwóm światłem, a każdy pozna, o ile szkoła w rękach księży będąca je st gorszą od szkoły świeckiój, i nie będzie do pierwszćj oddawał dzieci swoich. Po­

wiadacie, — tak ! kościół to siła, siłą go można tylko złamać.

Jeżeli to je st siła fizyczna, łamcie ją , jeżeli to je s t potęga duchowa, nie złamiecie jój nigdy. Patrzcie na czasy reform acyj! Cesarze nie­

mieccy walczyli z Rzymem, zdobywali g o , ale nigdy nie mogli zwyciężyć papieża, — przyszedł Luter, człowiek maluczki, nic nie- znaczący mnich, i zadał papiestwu śmiertelną ranę! D la czego?

Bo papiestwo lubo je s t fałszem, je st jednak potęgą duchową i dla tego nie orężem, nie wojskami, nie paragrafam i, ale słowem bożćm 1 duchem bożćm musi być zwyciężone. Jeszcze jeden dow ód!

Ju ljan Apostata, znienawidził chrześcijaństwo i chciał zniweczyć kościół, popierał więc pogaństwo, chciał odbudować świątynię J e ­ rozolimską, uciekał się do filozofów i sekciarzy, — i cóż? Juljan nie doczekał się tryumfu swych usiłowań, a kościół na grobie jego tryum fow ał! W alka dzisiejsza nie trwoży nas, to co je s t w ko­

ściele opoką, nie będzie przemożone; słabe kamyki, tynk czasu, pobielania zdradnych rąk, to odpadnie i w proch się ob róci, — lecz niestety, w tći walce, ileż to słałracl^d u sz-zginie, ile cliwic- jących się obłąka, ile niepewnych zm arnieje! Ludzkość na tych w alkach nic nie skorzysta, bo źródłem ich próżność. Są to walki, podobne do tych które prowadziło papiestwo przeciw Albigenzom, Filip piękny przeciw Templaryjuszom, H enryk V III przeciw R zy ­ mowi, i dla tego tćź, walki te, nie popchną ludzkości naprzód, owszem, cofną j ą , bo wprowadzą na bezdroża Lamechowe.

T ak ie je st zapatrywanie się nasze na ogół wypadków kościel­

nych, roku m inionego; przejdźmy teraz do szczegółów, to jest, szcze­

gółów o ile one dotyczą k ościoła ewangelickiego.

W A ustryj, i "z T 2 f T z tamfćj strony Lita wy, dzieje kościoła naszego, smutny p r z e d s ta w ia ją ] w i d o k .W krajach korony św.

Szczepana, ewangelicy słowiańskiego plemienia, skutkiem walk po­

(18)

litycznych, nie mogą sic rozwijać swobodnie, madziarowie zaś i niemcy, po większćj części, dają się bałamucić niedowiarstwu.

Powiedzieliśmy w przeszłorocznym p rzegląd zie, że skorzysta na tćm tylko rzymski kościół, powtarzamy to i dziś, z dodatkiem, iż część łupu, przypadnie żydom. Z tćj strony Litawy, ewangelicy, zagrożeni w sprawie najży w otniejszćj, bo w sprawie szkół swoich zagrożeni utratą tych szkół przez zmianę ich na publiczne, zamiast skupić wszystkie s iły , zamiast spotęgować ofiarność by szkoły utrzymać w łączności z kościołem, — m arnują czas na bez­

owocnych rozprawach, a co gorsza, odkryw ają nagość swoją w obec zwolenników papiestw a! Nie jestżc albowiem odkryciem swój na­

gości, owa osławiona spraw a G radecka? R ada k o ścieln a, a więc władza z kościołem połączona, nie mogąc inaczój uśmierzyć go r­

szących niesnask powstałych w zborze G rad eck im , usuw a kilku prezbyterów, — a tu na raz, nie w drodze wskazanój prawem, ale w drodze protestów i agitacyj, w ystępują przeciw tójże Radzie ze skargam i do ministra i żądają cofnięcia wydanych w yroków ! Jeżeli R ada kościelna przekroczyła zakres swój władzy, prawo kościelne powiada co należy w takim razie uczynić: zaskarżyć Radę kość el- ną do Synodu generalnego. Pow iadają: Synod zbierze się dopi ro za lat pięć ? I cóż z te g o ! czy na owych prezbyterach G radecW ch stoi kościół ewangelicki w Austryj ? Czy Rada kościelna dopuściła się jakiegoś Napoleońskiego zamachu stanu ? B ynajm niój! P r a w dziwie nicbezpiccznóm dla kościoła ewangelickiego, je s t znikanie szkół w yznanionych; rujnującćm kościoł, są agitacyje nowo-prote- stanckie, — usunięcie kilku prezbyterów, nie zachwieje ani jedną cegiełką w duchowćj budowie naszego k o ścioła! I żeby to przy- najmtiićj owómi nicproszonómi obrońcami Gradczan powodowała rzeczywiście "trwoga o zasadę kościelną, przywiązanie do praw kościoła, — ale gdzie tam , głównym czynnikiem jest tu próżność i niepohamowana chęć stania się głośnóm i, bo o innych pobud­

kach, wolemy nie mówić. Co nas jednak najwięcój smuci w dzie­

jach naszego kościoła w A u stry j, to w ystąpienia czeskiego reda­

ktora kościelnego pisma hclweckiogo „Ceske H lasy “ , który jaw nie głosi niedowiarstwo. Postępowanie takie, je s t w oczach naszych zdradą świętćj sprawy ewangclictwa czeskiego, ewangclictwo to albowiem, pozbawione fundamentów założonych przez reformąeyję, runie kościelnie i narodowo. Dziwi nas i niepokoi, że „Ceske IIla s y “ mogą istnióć, bo jeżeli m ają czytelników, zły to znak, świadczy albowiem, że duch niedowiarstwa szerzy się między czeskiómi kalwinami. Jeżeli nie bojażń B oża, to miłość w ła­

snego narodu miałaby przyprowadzić do opamiętania redaktora

„óeskich H lasow “, Ju ż sarna nazwa „Ceske H la sy “ powinna go

(19)

w ytrzeźw ić, bo ć e s k e k l a s y idące z grobów pomordowanych husytów i ze stosów na których spalono H usa i Hieronima, muszą go oskarżyć l^p o tęp ić.

G azety ~ doniosły iż w G radcu zawiązało się stowarzyszenie P r o t e s t a n v e r e i n u a Ministerstwo wyznań, udzieliło mu pozwo­

lenie. Radujemy się tćm, — muszą albowiem ustać owe tajne agi- tacyje nowo-protestantów, a ci, którzy z nimi trzym ają, jaw nie do nich przystąpić. Lecz, należy pamiętać, że kościół ewangelicki tak augsburskiego ja k helweckiego wyznania, nie je st kościołem nowo- protestanckim. NoWo-protestantyzm, to nowe protestanckie wyzna­

nie, n o w a r e l i g i j a . K to zakłada nową religję, zryw a ze starą, i z takim nie ma nic wspólnego ewangelictwo augsburskiego lub helweckiego wyznania. O tćm należy pamiętać i pozbyć się raz owćj dziecinnćj obawy, że postępując tak, będzie się nazwanym klerykałem i fanatykiem. W łaśnie to je s t najzgubniejszą wadą większój części protestantów austryjackich, iż liberalne swe poję­

cia i wyobrażenia polityczne, przenoszą na pole kościelne. Wiciom się zdaje, że być protestantem, to znaczy w nic nie wierzyć, albo wierzyć wedle osobistego upodobania. Takim radzimy niech prze­

czytają pierwszy p arag raf sankcyjonowanćj ustawy ewangelickiego kościoła obowiązującćj w krajach reprezentowanych w Radzie pań­

stwa. P a ra g ra f ten, brzmi ta k :

„Ew angelicko - chrześcijański kościół wyznania a u g s­

burskiego i helweckiego w owych krajach w których obo- więzuje niniejsze urządzenie kościoła, obejmuje wszystkich ewangelików obudwu wyznań w tychże krajach (a w i ę c n i e n o w o - p r o t e s t a n t ó w , o w s z e m , t y c h w y ł ą ­ c z a ) i stanowi część kościoła ewangelickiego w C esar­

stwie A ustryjackićm ".

„O pierając się na podstawie Ew angelji, urządza się sam co do swych kościelnych przepisów, wedle nauk i wzo­

rów Pism a świętego".

Pastorom zaś, którzyby chcieli wygłaszać zasady protestanten- vcreinu i tworzyć fereiny, przypominamy pierwszy ustęp § 22 tejże Ustawy, brzmiący tak:

„Kościół żąda od duchownego, ażeby ogłaszał naukę Pism a świętego zgodnie z wyznaniem kościelnóm ( t y m w y z n a n i e m j e s t K o o f e s y j a A t i g s b u r s k a a n i e z a s a d y p r o t o s t a n t e n v e r e i n u ) “.

D la cesarstw a Niemieckiego rok 1872 był pod względem k o ­ ścielnym nader ważny. W obec usiłowań zakonu Jezuitów, który owładnął papieża i kieruje nim, oraz skutkiem dogmatu o nieemyl-

(20)

ności papieża, wydane zostały rozporządzenia, które, stawszy się prawami wyjątkowómi, skierowane przeciw Jezuitom i infalibilistom (nieomylnikom) dotykają cały kościół i mogą tak dobrze przeciw kościołowi rzymskiemu, ja k i przeciw duchowieństwu , ewangeli­

ckiemu być zwrócone. Praw o wniesione przez ministra Lutzego w Bawarji, ogranicza wolność słowa na kazalnicy i poddaje kazal­

nicę pod dozór policyj. Że kazalnica może być n ad u ży tą, o tćm niewątpimy, lecz, od czegóż są władze duchowne, niech te karzą w innych! Dogmat nieomylności, nie dotyka państwa, bo przecież wić o tćm każdy, że klątw a papieska, została zniweczona w swćj sile przez reformacyją, a i w wiekach średnich, wyroki papieźów o tyle tylko miały moc, o ile je popierała władza świecka. Nadto nowoczesne prawo państwowe, niedozwala publicznego ogłaszania listów pasterskich papieża, bez zezwolenia władz rządowych. Idzie nam tu o zasadę. Jeżeli państwo w spory dogmatyczne z kościo­

łem wdawać się będzie, cóż się stanie z kościołem ? Droga na którą wstąpiono w Niemczech, je st nader śliska, bo tym sposobem, ustaje wolność sumienia i wolność wyznań.

W ielkićj doniosłości były dwie konferencyje: przyjaciół ko­

ścioła L u tcrsk ic g o , odbyta w Lipsku we wrześniu i zgromadzenie kościelne, zwolenników Unji, odbyte w Halli. Okazało się, iż paź­

dziernikowe zgromadzenie Berlińskie z r. 1871 nic przyniosło ża ­ dnych owoców, a pojednanie między Unionistami i Luteranami jest niemożliwe. Chęci wytworzenia narodowego kościoła protestanckiego w Niemczech, popierane przez Unionistów, zmuszają ich do porzuce­

nia fundamentu na którym stoi kościół reform acyj, to jest ksiąg symbolicznych, i tym sposobem, uniemożliwia zgodę z Luteranami.

Jeżeli zaś kościół w Niemczech, porzuci Symbola, Luteranie podle­

gną tym samym prawom wyjątkowym co nieomylnicy, i będą uw a­

żani za sckciarzy. W ogólności, ruch duchowy który objawia się szczcgólnićj w państwie pruskićm, je s t nader niebezpieczny, łamie albowiem podstawy na których urosła potęga państwa pruskiego.

Z ruchu tego, korzysta protcstantenvcrcinu, stara się wcdrzćć na sta­

nowisko wpływowe i jeżeli mu się to uda, religija protcstantenvcrcinu zdemoralizuje Niemcy i sprowadzi na lud, wśród którego poczęła się rcformacyja Lutcrska, takie same zepsucie, jakiem u uległa Frau- cyja, prowadzona przez Jezuitów i bałamucona przez marzycieli socyjalnych i bonapartystów.

Starokatolicyzm Niemiecki, szuka drogi wyjścia z powikłań w które się wplątał, lecz, drogi tój znaleźć nie może. I nic dzi­

wnego. Starokatolicy nic mają żadnćj przyszłości: wrócą do stóp papieża, albo, zbratawszy się z nowoprotestantami, zw iększą szeregi zwolenników niedowiarstwa.

(21)

Z żalem patrzymy na walki kościelne w Niemczech, bo w nich nióma ani odrobiny podobieństwa z ową walką, którą staczał Luter.

Niemcy, ów lud w szcsnastóm stuleciu przez Boga do wielkiego dzieła powołany, ja k niegdyś przechodził chorobę Aryjanizmu, tak dziś, szarpany je st przez ducha nowoczesnego niedowiarstwa. Niech Pasterz najwyższy, Jezus Chrystus, otworzy oczy duchowych wo­

dzów ludu tego, ludu, zajmującego tak zaszczytne miejsce w dzie­

jach chrześcijaństwa i ludzkości, aby przejrzeli i przekonali się, że tylko słowo starój Biblji je s t prawdą, a Ukrzyżowany, drogą do ży­

wota. Niech Bóg dopomoże niemieckim mężom stanu, aby wspo­

mnieli na słowo P ism a: „A przetoź, jeźli was Syn wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie" (ew. św. Ja n a 8, 36).

W Cesarstw ie Ruskióm, kościół Luterski niema do zaznacze­

nia w dziejach ubiegłego roku nic ważnego.

(Ciąg dalszy nastąpi).

K o r e s p o n d e n c y j a .

Z Florencji, dnia 24. grudnia 1 872.

W alka przeciw papiestwu i podporze jego, to je s t Jezuitom, mniój tu zajmuje umysły, jakoby się z gazet zdawać mogło. Dzien­

nikarstw o robi wiele hałasu, parlament, chciałby na drodze prawo- dawczćj ograniczyć ultram ontanów , naw et w iększą część ducho­

wieństwa włoskiego, je st przeciwna Jezuitom, lecz, nie dla tego, żeby się nie zgadzała na ich zasady, ale jedynie dla tego, źe za­

zdrości uczniom Lojoli wpływu, ja k i m ają na dworze papieskim.

Lud włoski, nie bierze w walce o doczesną władzę papieża ża ­ dnego udziału, bo lud ten, w wielkićj swćj masie je s t po rzym- sku ciemny i zabobonny, intcligencyja, po większćj części zatraciła w sobie wszelkie uczucia religijne, arystokracyja zaś, to je s t stara ary- stokracyja włoska i kobiety, bez papiestwa, straciliby coś, do czego się przyzwyczaili. Przekonany jestem, iż mimo wszystkich krzyków, gdyby Papież naprawdę chciał Rzym opuścić, włosi go albo nie pu- uszczą, albo stworzą sobie nowego papieża. Rzym i papież, to jak małżeństwo, które się ciągle wadzi, ale rozłączyć się nie może. Żyjąc wśród włochów od wielu lat, poznałem ich dobrze Są to chrześci­

jańscy poganie, i dla togo, bardzo im je st wygodnie z rzymskim Ka­

tolicyzmem. Nawet najzawołańszy bandyta włoski, nosi obok sztyletu

(22)

i pistoletów, różaniec i szkaplerze, i pilnie uczęszcza na odpusty a przed świętómi figurami zapala swą lampkę. G dyby nie W aldenzi, ewan- gelija, byłaby do dziś dla włochów czemściś nie znanóm. W al­

denzi, nie dyakonise protestanckie we F lo ren cy j, to prawdziwi pracownicy chrześcijańscy wśród włochów. Ani Gavazzi, ani żaden inny mąż nic tu nie poradzi, jedni W aldensi tylko działają, lubo powolnie i wśród wielkich trudności. Są to prawdziwi misyjona- rze, a praca ich, bodaj czy nie trudniejsza, ja k tych, którzy opo w iadają C hrystusa Indyjanom albo czarnym Afrykanom. I w tym roku odbyli W aldensi Synod swój, a z drukowanego sprawozdania pokazuje się, że jak w latach poprzednich, tak i w tym roku, brakowało im pracowników i środków materyjalnych. Rumieniec wstydu oblewa twarz, gdy się pomyśli, iż narody nazywające się protestanckiómi, wyrzucają milijony na przeróżne światowe przed­

siębiorstwa, a nie mają datków dla włoskich W aldensów, tych szlachetnych i miłosiernych Samarytanów wśród ludu włoskiego.

Rozprawia się o oświacie, o szkołach, o postępie, W aldensi pragną zakładać s z k o ły , pragną na tćj drodze szerzyć chrześcijańską oświatę wśród ludu włoskiego, nie mogą jednak tego dokonać, bo im brak środków pieniężnych.

P r z e g l ą d l i t e r a c k i .

1. Geografia, czyli opis z ie m i, dla ucząoój się m ło­

dzieży. Podług now szych źró d eł u ło ż y ł Jan Śliwka, n auczyciel w C ieszynie. W ydanie dru gie, popra­

w iono i pom nożone. C ieszyn 1 8 7 2 . Nakładem autora, druk K. Proclmski,

2 . Pogadanki nauczyciela wiejskiój szk ółk i z gospoda­

rzom tejże w si o kulistości ziem i, oraz jćj dzien­

nym i rocznym ruchu. N apisał i ofiarow ał „Czytelni lu dow ćj“ Dr. Jan Kanty Steczkow sk i, prof. uniw er­

sytetu Jagiellońskiego w Krakowie. C ieszyn, Nakład Czytelni ludowój. Druk K. Prochaski, 1872.

W jednym roku i z jednćj drukarni wyszły obiedwie wyżdj wzmiankowane książeczki, a jakkolw iek picrwszdj autorem je s t na­

uczyciel szkoły ludowćj, drugićj profesor uniwersytecki, zestawiliśmy jo razem, bo się wybornie uzupełniają.

Imie nauczyciela Śliwki je s t znane. Prace jeg o sk rom n e, nie mają pretensyj do rozgłosu, lecz za to, odznaczają się sumiennością,

(23)

Drugie to wydanie G eografji, je st o wiele lepsze od pierwszego.

K siążka, podzielona jest wedle potrzeb szkoły ludowój, na dwie części, to jest, część przeznaczoną dla oddziału niższego i część dla oddziału wyższego. Część pierw sza zaw iera opis ziemi, o ile ta ziemia jest miejscem rodzinnóm ucznia; część druga, rozpoczyna się króciutką geografiją astronomiczną, i przechodzi do krajoznaw­

stwa. Otóż pierw szą część przeznaczoną dla oddziału wyższego, mogą nauczyciele szkół ludowych wybornie uzupełnić dając do czytania uczniom : „ P o g a d a n k i n a u c z y c i e l a w i e j s k i e g o "

D ra Steczkowskiego. N iewielka ta książeczka, bo licząca tylko 80 stronnic, w sposobie rozmowy, przeto przystępnie i opowiada i poucza o kulistości ziemi i jój obrotach. Profesor Steczkowski, nie wkracza na pole teologji, owszem, w ykładając przedmiot na­

ukow y, stara się usunąć uprzedzenia i zabobony, które i religija potępia.

W ykład w szkole ludow ój, musi być gruntowny, lecz, należy aby był wolny od suchości i unikał mechanizowania ucznia.

Geografija, w ykładana źle, staje się przedmiotem ciężkim, li tylko pamięciowym, urozmaicona, nie tylko rozszerza wiedzę ucznia, ale staje się dlań nader miłą nauką. Geografija w szkole ludowój, musi być tak w ykładaną, aby nie zraziła i nie odstręczyła ucznia a zarazem wzbogaciła jego wiedzę. Dotąd mało mamy książek podręcznych dla szkół ludowych, p. Śliwka, przysłużył się więc rzeczywiście szkole, opracowywując swoją „G eografiją dla uczącój się młodzieży" a Dr. Steczkowski, zrozumiał potrzeby ludu, pisząc dla niego swoje „Pogadanki". Lud nasz, musi się uczyć, gdyż bez nauki, trudno dziś i najskromniejszemu rolnikowi obstać, trudno nie wpaść w sidła czychających nań oszustów i kłamliwych refor­

matorów. Nauka, to bogactwo. O ile lud, rozszerza granice swój wiedzy, o tyle przestaje być martwóm narzędziem, uźywanóm nie­

raz przez złych do złego. Lecz, i dla ludu żądamy, nie powierz- cliownój, nie napuszonój zarozumietiiem nauki, ale nauki gruntowa Ój, która, uszlachetniając człowieka, nie zabija w nióm uczuć bożych.

Przeciwni jesteśmy nauce prowadzonój na paskach księży kościoła, ale równie stanowczo odrzucamy naukę spoganizowaną i staw iającą sobie za zadanie wojowanie z prawdami boźómi. Wiemy, źe Bi- blija nie jest podręcznikiem astronomji, geologji, chemji, ani me­

dycyny, nie wiemy tak że, iż i najwyższy rozwój nauk przyro­

dniczych, nie zastąpi, ani nie obali prawd zawartych w Piśmie świętóm. W śród społeczeństwa chrześcijańskiego, chcieć społeczeń­

stwo to sprowadzić na drogi pogaństwa, jest barbarzyństwem i n aj­

wyższym nierozumcm.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zagrożenie spowodowane aspiracją: Połknięcie i dostanie się przez drogi oddechowe może grozić śmiercią Brak danych doświadczalnych dla całej mieszaniny, dlatego też bierze

Zagrożenie spowodowane aspiracją: Połknięcie i dostanie się przez drogi oddechowe może grozić śmiercią Brak danych doświadczalnych dla całej mieszaniny, dlatego też bierze

Zalecenia dotyczące szkoleń pracowników: osoby uczestniczące w obrocie mieszanin niebezpiecznych powinny zostać przeszkolone w zakresie postępowania, bezpieczeństwa i higieny

Jej zdaniem warto wybrać się na taką wizytę – w najlepszym wypadku okaże się, że możemy być spokojni, bo wszystko jest w porządku.. Do psychiatry można się zgłaszać nie

Nie dopuszczać do kontaktu mieszaniny z gorącą powierzchnią ani płomieniem, nie pracować w pobliżu źródeł zapłonu, nie używać iskrzących narzędzi, nie rozpylać w

Zalecenia dotyczące szkoleń pracowników: osoby uczestniczące w obrocie mieszanin niebezpiecznych powinny zostać przeszkolone w zakresie postępowania, bezpieczeństwa i higieny

Zalecenia dotyczące szkoleń pracowników: osoby uczestniczące w obrocie mieszanin niebezpiecznych powinny zostać przeszkolone w zakresie postępowania, bezpieczeństwa i higieny

Zalecenia dotyczące szkoleń pracowników: osoby uczestniczące w obrocie mieszanin niebezpiecznych powinny zostać przeszkolone w zakresie postępowania, bezpieczeństwa i higieny