Cieszyn, dnia 31. stycznia.
P rzed p łata w ynosi w Cieszynie i w państw ie A ustryjackidm , bez p rz e sy łk i pocztowdj, rocznie 2 złr. w. a.
Z przesylkg pocztowy w państw ie A u stry jack id m , 2 złr. 40 k r. Prenum erow ać m ożna rocznie 1 półrocznie.
W cesarstw ie R uskićm i K rólestw ie Polskidm , z p rzesy łk ę pocztow y, rocznie 1 rub. sr. 60 kop. Główna oxpodycjn w W arszaw ie w księgarni G ebethnera i W olffa, ulica K rakow skie przedm ieście Nr. 416. — W P ru sach rocznie, z przosyłky pocztowy 2 talary . L isty z pieniędzm i przesyłano b yć w in n y do w ydaw cy Zw iastuna w Cieszynie. — L i s t y r e k l a m a c y j n e , n ie zapieczętow ane, n ie ulogajy frankow aniu. — L istów n lefran -
kow anych n leprzyjm uje się.
T R E Ś Ć :
Do Czytelnika, — Czy chrześcijaństwo jest przeciwne wolności? — Objawienie św. Jana (dalszy cigg). — Mikołaj, Fryderyk, Seweryn Grudtwig. — Rok 1872. — Koresponden
c j a . — P rzegląd literacki. — Z kościoła. — Doniesienia literackie. — Jako dodatek:
W erdauskie wiadomości misyjne Nr. 1.
Do Czytelnika.
Od początku do dziś zachowawszy w Zwiastunie wiernie za
sady, które w pierwszym numerze pism a tego wypowiedzieliśmy, spodziewamy się z pomocą Bożą przechować je aż do końca. P i
smo święte, jako źródło prawdy wiekuistćj, i księgi symboliczne, juko świadectwo historyczne, czćm je st kościół ewangelicki, oto fundamenta, na których budowaliśmy. Ilemoźności unikaliśm y próż
nych sporów, a jeżeli k ry ty k a jednego z katechizmów polskich wy
dać się mogła niektórym sporem , i to sporem nie potrzebnym, tym oświadczam y: źe, jakkolw iek z bólem serca, zamieściliśmy je dnak ową krytykę, bo gdzie idzie o obronę praw dy i czystości nauki wyznania kościoła naszego, tam względy osobiste ustają. Katechizm przeznaczony dla ewangelików augsburskiego wyznania, fałszujący naukę wiary kościoła, je st wielkićm niebezpieczeństwem, — w obec niebezpieczeństwa milczćó, je st dla ludzi światowych i nieświadomych wygodnóm, dla tych, którzy pragną wiernie służyć Panu, byłoby milczenie takie zaprzaniem się prawdy.
W czasach, pełnych ogniowćj próby, ja k obecne czasy, gdzie Bóg przepuszcza chrześcijaństwo przez sito ciężkich doświadczeń, uważaliśmy, iż je s t pożytecznćm podać w ręce czytelników naszych
„Objawienie świętego Jan a ", ów klucz, otwierający zrozumienie te
go co się dzieje. Z tych samych powodów, oraz celem nauczenia i przypomnienia na jakich fundamentach założony i zbudowany je st kościół nasz, zam ieściliśm y: „Dzieje nauki w iary zawartój w k się gach symbolicznych kościoła ew angelicko-augsburskiego".
Ciągle walczymy przeciw nowo-protestantyzmowi i bezwyzna
niowości szkoły ludowćj, a chociaż z tego powodu starano się nam w różny sposób szkodzić, nie przestaniemy walki tój toczyć, bo nowo-protestantyzm to trucizna, która zaraziwszy ewangelików pol
ski ój mowy, a w ogólności ewangelików słowiańskich, rozszerzyłaby między nićmi straszne zepsucie i przyniosła im śmierć duchową.
Pracując dla kościoła, trzym ając się zdała od wszelkich walk stronnictw politycznych, miałem i mam zawsze jedno na oku, budowa
nie królestwa Bożego wśród ludu ewangelickiego polskićj mowy.
Dotąd, praca ta służyła nieraz jako broń, którą niechętne ręce usi
łowały przeciw mnie zwrócić. Nie dziwi nas to, źe ludzie unie
sieni osobistemi niechęciami lub ziemskićmi interesami, i najczyst
sze chęci umieją spotwarzyć. Ew angelicki lud polskićj mowy, to kosztow na perła na wielkim słowiańskim obszarze, chcieć perłę tę zostawić w piasku lub porzucić j ą na zdeptanie, byłoby w ystęp
kiem w obec ducha rcformacyj i owych słów Zbawiciela „Idąc tedy, nauczajcie wszystkie n aro d y ! “
Dochodziły do mnie żądania, aby redakcyja Zw iastuna więcćj uwzględniała prostaczków. G dyby środki matcryjalne i nasze siły fizyczne starczyły, chętnie obok Zwiastuna, wydawalibyśmy pisem
ko religijne czysto ludowe, nateraz je s t to niepodobnćm: może w przyszłości uda nam się i to uskutecznić. Zresztą, i prostaczek nie ponosi szkody czytając Zw iastuna; — cokolwiek usilności i dobrćj woli, a i prostaczek może zrozumieć w iększą część z tego co zamieszczamy w Zwiastunie. Dla ludzi leniwego serca, i n aj
prostszy sposób pisania na nic się nie przyda.
Tym niewielu pastorom i nauczycielom, którzy życzliwość swą okazywali w popieraniu Zwiastuna, oraz wszystkim współpracow
nikom, oświadczamy serdeczne dzięki. I przeciwnikom naszym dzię
kujemy: bo oporem swoim pobudzają nas do wytrwania, zarzutami, zmuszają do coraz głębszego badania prawdy, a oszczerstwami, sk ła niają do tym gorętszćj modlitwy i ufania B o g u !
Wydawca Zwiastuna.
Czy chrześcijaństwo jest przeciwne wolności?
„A przetoż jeźli was Syn w yswobodzi, praw
dziwie wolnymi będziecie." Ew. Iw . Jana 8, 36.
J a k w świecie naturalnym, od czasu do czasu pojawiają się ohoroby i niemocy, które całe k raje nawiedzają i ja k o zaraźliwe z łatwością się rozszerzają, tak i w świecie ducha, pojawiają się zboczenia i błędy, które opanowawszy umysły, nie dozwalają i naj
mędrszym ludziom nawet zdrowo i sprawiedliwie osądzić i naj- prostszćj sprawy. W czasach obecnych, panuje także jeden z tych duchowych obłędów: stało się albowiem niemal zwyczajem wśród lud z mieniących się oświeconómi, oskarżać kościół o zacofanie, ciemnotę, c zy li, ja k się to w yraża obcą n azw ą, o r e a k c y j n o ś ć . Z tego to powodu, i wśród ewangelictwa powstali mężowie, którzy schlei biając duchowi czasu, chcieliby zreformować kościół tak, aby od
powiedział żądaniom św iata, aby stał się kościołem p o s t ę p o w y m , l i b e r a l n y m . Mężowie c i , zawiązali tak zwany Prote- stantenverein i reform ują po swojemu, to jest, odrzucają jedne po drugich prawdy zawarte w Piśmie świętóm. Słusznie zapytać się godzi, czy kościół nasz, kościół noszący wśród św iata nazwę ewangelickiego, może być obwiniany o zacofanie i ciem notę, oraz, czy chrześcijaństwo w ogólności, chrześcijaństwo biblijne, je s t tam ą rozwoju rzetelnćj wolności.
Kościół ewangelicki, czerpiąc całą swą wiedzę i budując w szyst
kie swe dogmata czyli zasady wiary na Piśmie świętóm, nie jest i nie może być zwolennikiem niewoli d u ch a, krępow ania narodów i społeczeństwa więzami ciemnoty, nakładania na ludzi jarzm a śle
poty i zgłupienia. Owszem, kościół nasz, opierając się na Piśmie św., w dogmatach swych pokazuje i uczy, iż ducha ludzkiego, k rę puje grzech, źe człowiek poddający się żądzom cielesnym, jest nie
wolnikiem, że światowość, zabija człowieka duchowo, a folgowanie krewkościom, oddanie się złemu, sprowadza śmierć wieczną.
D la czegóż więc zarzucają i kościołowi ewangelickiemu r e a k c y j n o ś ć ? dla czego i sługi tego kościoła, nazyw ają c z a r n ć m i s ł u g a m i ciemnoty ? Oto dla tego, bo to, co tak zwani postę
powcy i liberaliści nazyw ają wolnością, chrześcijaństw o, nazywa złudzeniem, faryzcizmem i swawolą. Liberalizm nowoczesny, zasadza wolność, na rozerwaniu w stosunkach społecznych i państwowych w s z e l k i c h w ę z ł ó w ł ą c z ą c y c h c z ł o w i e k a z B o g i e m . Małżeństwo, nićma być porządkiem ustanowionym przez Boga, ale stosunkiem, który reguluje, zawiązuje i rozwiązuje prawo ludzkie.
Szkoła, nićma być zakładem, w którym by człowiek na fundamencie praw dy objawionćj w Biblji, wychowywał się, — lecz wychowania jego podstaw ą ma być moralność stosowna do ducha czasu, a umie
jętność, ma być nie tylko w nauczaniu, ale i w rzeczach wiary najwyźszćm prawem. Państw o, nie ma być państwem chrzęści- jańskićm, lecz, społecznością obywateli, rządzących się ustawami odpowiadającćmi czasowym potrzebom, lub interesom silniejszych stronnictw politycznych. T aki liberalizm, nie jest wolnością ani rzeczywistym postępem, ale owszem niewolą i zacofaniem. Bo i w cóż zamieni się rodzina, jeżeli małżeństwo zostanie pozbawione boskiego charakteru sw ego? Nie miłość, lecz interes łączyć będzie ludzi w małżeństwa, a swawola i żądza, rozrywać będzie związki m ał
żeńskie! I jakież to dzieci, z takich małżeństw w yrastać mogą, jak osłabićć musi stosunek dzieci do rodziców! Szkoła wycho
w ująca tylko przyszłych rzemieślników, przemysłowców, medyków, prawników, księży, urzędników, żołnierzy, a nie dzieci Boże, praw dziwych chrześcijan, wychowywa samolubów, ludzi, tęgićj może głowy, ale ograniczonego sposobu myślenia i suchego, zimnego serca. Państw o, opierające swe fundamenta tylko na zasadzie interesów politycznych lub socyjalnych, a nie chrześcijańskich, bu
duje na wulkanie i nosi w swóm łonie zarody nieustających walk i przewrotów.
D roga do wolności, jest jedna tylko, a drogą tą Ten, który sam tylko je s t prawdziwie wolnym, to jest, B ó g . Bóg do wolno
ści stworzył człowieka, bo go stworzył na obraz i podobieństwo sw oje; człowiek, usłuchaw szy kusiciela, stał się niewolnikiem, bo stał się grzesznym. Grzech, je s t niewolą, gdyż skutkiem grzechu, wola człowieka skrępowana żądzami, a duch, ulegający ciału, sta
w iają człowieka w położeniu o którćm mówi Apostoł: „Albowiem tego co czynię, nie pochwalam; bo nie, co chcę, to czynię, ale czego nienawidzę to czynię. A jeźli czego nie chcę, to czynię, przy
zwalam zakonowi, źo dobry je st. Ju ż tedy teraz nie j a t o czynię, ale grzech we mnie m ieszkający; gdyż wiem, źe nie mieszka we mnie, to jest, w ciele mojćm, dobre; albowiem chęć jest we mnie, ale wykonać to co je s t dobrego, nie znajduję. Bo nie czynię do
brego, które chcę; ale złe, którego nie chcę, to czynię. A jeźli ja to czynię, czego nic chcę, ju ż ja więcój nie czynię tego, ale grzech, który we mnie mieszka" (Do Rzym. 7 ,1 5 —20).
W położeniu o którćm mówi Apostoł, znajdowało się źydostwo i cały świat pogański. W śród żydów, przedstawicielami liberali
zmu, byli Saduceusze, wśród pogan, liczni filozofowie, mimo to, Sa
duceusze kamienowali apostołów, pogańska Grocyja i Rzym, mimo rozwiniętćj kultury i znakomitćj filozofij, grzęzły w występki i zbro
dnie, a ten ostatni, będąc Rzecząpospolitą, wydał Cezara, gw ałci
ciela swobód rzymskich, a cesarstwo, spłodziło takich Imperatorów, jak Neron i Heliogabal. Grrecyja i Rzym państw a najoświeceńsze, jeńców wojennych zamieniali w niewolników, związki rodzinne były nader słabe, a cała ich religja, polegała na fałszu i złudzeniach.
I dla czegóż tak b y ło ? Bo tylko w prawdziwym Bogu je s t wol
ność! Żydzi, odrzucili prawdziwego Boga, poganie zatracili o Nim wiedzę, dla tego, pośród jednych i drugich, spostrzegam y liberalizm w teoryj, niewolę w praktyce. I inaczój tćź być nie mogło i być nie może, bo powiada P a n : „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, iż wszelki kto czyni grzóch, sługą je s t grzechu. A p r z e t o ż , j e- ż l i w a s S y n w y s w o b o d z i , p r a w d z i w i e w o l n y m i b ę d z i e c i e " fJan 8, 34, 36).
T a k ! wszyscy grzesznómi jesteśm y, i dla tego, mimo d ek la- macyj o wolności, mimo najliberalniejszych praw i form rządu, j e steśmy niewolnikami, ludźmi niespraw iedliw em i, krzywdzicielami drugich, poddańczucliami świata. Z niewoli tój, Chrystus tylko wyzwolić nas może! W miłości, dał za nas Ojciec niebieski Syna jednorodzonego na śmierć, i kto w Syna tego wierzy, staje się wol
nym, bo zamiera w nićm grzech, duch, panuje nad ciałem, miłość Boga i ludzi rozpala serce, a szpetne samolubstwo, ten trąd du
chowy, niknie. D la tego tćż wolność, jest możliwą jedynie wśród wyznawców Chrystusa, bo chrześcijanie tylko mogą miłować i wza
jem nie się znosić, jak to w ykłada Paweł św. p isz ą c : „Albowiem ciało nie je s t jednym członkiem, ale wielą. A przetoż, jeżeli jeden członek cierpi, cierpią z nićm wszystkie czło n k i; a jeżeli bywa uczczony jeden członek, radują się z nim wszystkie członki. Lecz wy jesteście ciałem Clirystusowćm, i członkami, każdy z osobna"
(1 Korynt. 12, 14, 26, 27). T ak, tylko wśród chrześcijan, jest mo
żliwą wolność, bo prawy chrześcijanin, pamięta o słowie Apostoła:
„Bądźcież ja k o wolni, a nic jak o ci, którzy wolność zasłoną złości m ają, ale jako słudzy B o ży ! W szystkie czcijcie, braterstwo m iłujcie, Boga sie b ójcie, króla w uczciwości miejcie" (1 Piotra 2, 16, 17).
Zresztą, że chrześcijaństwo, a więc i kościół, gdzie je st owym jednym, świętym, prawdziwie chrześcijańskim kościołem , sprzyja wolności i rodzi, nie fałszywy, ale rzetelny liberalizm, o tćm św iad
czą dzieje. To co jest dobrego w prawach pisanych, to, co je st prawdziwie szlachctnćm w ukształceniu ludzkości, to co okrzesało narody z barbarzyństw a, zniosło niewolnictwo, usunęło straszne prawo zemsty, prawo p ię śc i, co wyzwoliło kobietę z poniżenia, co wyzwoliło lud wiejski z poddaństwa, co złagodziło ostre różnice stanów, — z kądże to wszystko wypłynęło ? Kto wszystko to
spłodził, jeżeli nie duch chrześcijański? Świat pogański, słynął nauką i umiejętnością, lecz, któż naukę uczynił przystępną dla wszystkich, kto utworzył szkoły ludowe, jeżeli nie chrześcijaństwo?
K to nauczył miłosierdzia, kto stworzył zakłady dobroczynne, szpitale, domy sierot, przytuliska dla kalek i starców, jeżeli nie miłość chrze
ścijańska? Chrześcijaństwo, w dziejach ludzkości, snuje się jak złota nić, wśród podłój tkaniny.
Może ktoś powie: i wśród chrześcijan widoczne są zbrodnie i w ystępki! T ak, o ile ci chrześcijanie, przestali być chrześcija
nami. Może ktoś powie: bądźmy prawdziwćmi ludźmi, a obej
dziemy się bez chrześcijaństwa! Twórzmy liberalne prawa, a po
każemy, źe człowiek może bez religij stać się doskonałym! A h ! wszystko to już było, a jednak ludzie, j a k o p r a w d z i w i l u d z i e będąc z natury poddani grzechowi, nie osiągnęli tego, czego pragnęli! Francyja rewolucyjna wygłosiła najliberalniejszą zasadę jaka może istnićć, zasadę: w o l n o ś c i , r ó w n o ś c i i b r a t e r s t w a , a mimo to, F rancyja wyznająca ową zasadę, była wówczas krajem najstraszniejszego despotyzmu. T ak tćż i dziś, mimo hym nów pochwalnych śpiewanych na cześć liberalizmu, mimo zapowiedzi szczęścia, jakie ma spotkać ludzkość, gdy się wyzwoli z pod ja rzma religji chrześcijańskićj i chrześcijańskiego kościoła, nędza, przygniata ubogich, proletaryjat się w zastraszający sposób mnoży, krwawe wojny roznoszą zniszczenie, a ludzkość, niechcąca Boga ży wego, Boga Biblji, ludzkość pyszniąca się zdobyczami ogromnómi na polu umiejętności, — zgina pokornie kolana i w yciąga błagal
nie ram iona, — d o z ł o t e g o c i e l c a . I inaczćj być nie może, bo mimo najgłębszej wiedzy, największych bogactw, najsilniejszego rozwoju przemysłu, handlu, sztuk, umiejętności, człowiek je s t nie
wolnikiem, dźwiga jarzm o grzechu, i tylko, j e ż e l i g o S y n w y s w o b o d z i , p r a w d z i w i e w o l n y m b ę d z i e . Wolność, szczęście, p o k ó j, ośw iata, dobrobyt, p ostęp, braterstw o, miłość i cnota, są możliwe t y l k o w p r a w d z i w ó m c h r z e ś c i j a ń s t w i e , w w i e r z e g o r l i w ć j , n i c z ł o m n ć j w T e g o , k t ó r y n a k r z y ż u p r z e l a ł k r e w s w o j ą z a g r z e c h y ś w i a t a .
Powiedzą n a m t o ograniczone zapatrywanie się, to wyłączność stronnicza, uważać chrześcijaństwo za jed y n ą potęgę duchową, która nie podlegając wpływom czasu, ma wiecznie zostać niezmienną i sama jedna posiadać siłę uszlachetnienia, — h u m a n i t a r n o - ś c i , czyli człowicczość, oto rozumny cel dążeń człowieka! Byłoby tak, gdyby chrześcijaństwo zasadzało się na ludzkićj moralności, nauce, mądrości i doświadczeniu, a człowiek, gdyby nic miał w na
turze swój wrodzondj skłonności do grzechu. Lecz, p o n i e w a ż c h r z e ś c i j a ń s t w o , t o C h r y s t u s , a Chrystus, to nie filozof,
b o h ater, nauczyciel, reform ator, — a l e B ó g - c z ł o w i e k , w yba
wca od grzechu, zwycięźca szatana i śmierci, przeto On tylko może zlewać w nas, to, czego z natury nie mamy i co nie je st siłą n a
tury, — to je st Ducha świętego, owego wodza do prawdy wszel- k ió j, owego odrodziciela ludzkości. Duchem świętym odrodzeni, stajemy się zdolnćmi do wolności, a wierząc w C hrystusa i miłując Go, jak o dzieci Boże, jesteśmy na prawdę wolnómi, bo żyjemy nie my tylko, to je st cielesny człowiek nasz, ale C hrystus w nas. Kto w C hrystusa Biblij wierzy, prawdziwie wolnym jest, bez C hrystusa Bi bij i, wolność je st niemożliwą i staje się swawolą, tak w kościele jak w państwie, tak w rodzinie ja k w narodzie, tak w człowieku ja k w człowieczeństwie.
Objawienie św. Jana.
(Dalszy cięg.)
R o z d z i a ł IX .
W . 1 — 2. — „I zatrąbił piąty Anioł", tómi słowy rozpoczyna znów Ja n zwiastowanie tego co widział, „a w idział, źe gwiazda spadła z nieba na ziem ię, a dano jój klucz studni przepaści."
Gwiazda, jakieśm y to już kilkakrotnie wzmiankowali, znaczy n a u c z y c i e l i , w o d z ó w d u c h o w y c li, oraz pod względem ducha znakomitych ludzi. Gwiazda, którą Apostoł widzi spadającą z nieba, je st człowiekiem, bo „dano jój klucz studni przepaści." P r z e p a ś ć , podobnie jak w tym wierszu, tak tćż i w innych miejscach O bjawienia, a mianowicie w r, 11, 7, r. 17, 8, r. 21, 1, 3, znaczy piekło. Studnia, jak w kopalniach, stanowi wejście, i wejście to zam yka Bóg, bo władza Jego dosięga i duchów piekielnych. Z do
puszczenia Bożego, owój gwiaździe z nieba sp ad łć j, owemu du
chowi od Boga odpadłemu, zostaje dany klucz od studni przepaści, klucz, jako znak, źe studnia przepaści na ja k iś czas zamknięta, ma być otworzoną. I stało się tćż tak ! Gw iazda otworzyła stu
dnię przepaści, i w ystąpił dym z onój studni, „jakoby dym pieca wielkiego." Dym, oznacza coś duszącego i zaciemniającego, a źe to jest „dym jakoby pieca wielkiego" dym ten je s t wielki i wielkie musi być ognisko z którego wychodzi. Dym ten, nie jest czóm innóm, jak błędną nauką, a że dążenia owój nauki, były przeciwne chrześcijaństwu, że jój skutki, musiały być zgubne, świadczą o tćm
słowa Objawienia: „i zaćmiło się słońce i powietrze od dymu onćj studni." Słońce oznacza C hrystusa, jak o tćm mówi prorok Ma- lachijasz w r. 4, 2, a także i kościół, jak o odblask C hrystusow y (Objaw. 12, 1), ów dym więc, owa fałszywa nauka, usiłowała przy
ćmić prawdę którą je st Chrystus, i św iadka, oraz zwiastuna tćj prawdy, prawdziwy kościół chrześcijański.
Jak iż to więc je s t czas dziejów ludzkości, które widzi Apo
stoł? Sądzimy, iż nie miniemy się z prawdą, twierdząc, iż są to czasy po reformacyjne, czasy, w których na chwilę zamknięta stu
dnia przepaści przez zwycięstwo ewangelji i biblijnćj nauki nad ludzkiemi przydatkam i i fałszami głoszoućmi wśród chrześcijań
stwa od czasów Aryjusza, znów zostaje otw arta, by zionąć dymy błędów i kłamstwa. Czas więc który widzi Apostoł, przypadłby wedle naszego mniemania na początek szesnastego stulecia, a jego przedstawicielami są n a t u r a l i ś c i i d e i ś c i a n g i e l s c y : E d w a r d H e r b e r t z C h e r b u r y (f 1648.) T om aszH obbes (11679), K a r o l B l u n t (f 1693) i T o m a s z B r o w n (f 1682). Mężowie ci, idąc śladem Aryjusza, zaszli jeszcze dalej ja k on, uczyli albo
wiem i dowodzili w pismach swoich: że należy odrzucić religiję Biblji i zaprowadzić religiję opierającą się na prawach natury; źe w iara w Boga w T rójcy świętćj, jest głupstwem; źe niema Boga, tylko je s t Opatrzność, niema proroctw, cudów i natchnienia z D u
cha świętego, a człowiek, ma prawo jak o istota wolna, czynić to, co mu się podoba. Ten tak zwany deizm i naturalizm, ja k dym z przepaści, rozszedł się po Europie i wywarł swą odurzającą po
tęgę na F ra n c y j, znalazłszy tam gorliwego zwolennika w P i o t r z e B a y l e , autorze D ykcjonarza historycznego i krytycznego (Dictionaire liistroique et critiquc. Roterd. 1696), w Niemczech zaś krzewicielem deizmu stał się M a t y j a s z K n u t z e n , (r. 1672), autor wielu ulotnych pisemek i założyciel s e k t y s u m i e n n i k ó w (Gewissener) a następnie, J a n K r y s t y j a n E d e l m a n n, kandydat teologji. Niedowiarstwo jednak ujęte w formy umiejętnościowe, rozwinęło się dopiero w popularnćj filozofji niemieckiój (1740— 86).
W. 3 — 12. — N astępstw a otwarcia studni przepaści, widzi J a n , gdy pisze w wierszu 3cim: „A z onego dymu wyszły szarańczo na ziem ię, i dano im moc, ja k o mają moc niedżwiadko- wie ziemscy". Czóm je s t ta szarańcza, objaśniają owe słow a: „m ają moc jak o niedźwiadkowie ziemscy" i „źe im rzeczono, żeby nie szkodziły trawie ziemi, ani źadnćj rzeczy zielonej, ani żadnemu drzewu, ale tylko samym ludziom, którzy nie m ają pieczęci Bożój na czołach swoich" (w. 4). U kąszenie niedźw iadka, czyli skorpiona, owadu z rodzaju pająków, nie zabija odrazu, ale spraw ia wielki ból i odurzenie, — tu w ięc, pod znamieniem owego owadu, rozu-
mióć należy lu d z i, — bo jak powiada wyraźnie objawienie, owe szarańcze nie miały szkodzić roślinom, — ludzi, którzy mieli być liczni jak szarańcza, a zjadliwi ja k skorpiony. Takiem i ludźmi, były owe zastępy filozofujące we Francyj i Niemczech, w pierwszych czasach panowania Ludw ika X V I i pod koniec rządów F ry d ery k a W ielkiego. „A dano im, nie żeby je zabijały ale aby je dręczyły przez pięć miesięcy, a udręczenie ich aby było jako udręczenie od niedźwiadka, gdy człowieka ukąsi" (w. 5). T a k ci filozofkowie fran- cuzcy i niemieccy, jad niedowiarstwa rozlewając między ubogiemi i bogaczami, sprawili, iż ludzie, iż całe społeczeństwo, zatrute ja dem tym, weszło na drogi bezbożności, rozpusty i najstraszniejszego rozpasania. Świadczą o tóm płody ówczesnćj literatury i pamię
tniki z owych czasów, opowiadające, ja k wielcy i mali zbytkowali, ja k kobiety, straciwszy wstyd, jawnie oddawały się nierządowi, jak wszystko szalało, rozpasane i zepsute. W owych to czasach mała tylko cząstka „mających pieczęć Bożą" nie uległa zepsuciu, a zde
moralizowanie będące wynikiem niedow iarstw a, ogarnęło wszystkie cywilizowane narody Europy. Apostoł powiada w wierszu 6: „Prze- toź, w one dni szukać będą ludzie śmierci, ale jć j nie znajdą;
i będą chcieli umrzćć, ale śmierć od nich uciecze (w. 6)“. T ak w onych dniach rozpusty, szukali ludzie w wielkiój lekkom yślno
ści swojćj śmierci, to jest, żyli tak, iż śmierć powinna ich była rychlćj ja k zwykle doścignąć, szczególniój z powodu licznych po
jedynków i nierządu, lecz, za zrządzeniem Bożćm, śmierć od nich uciekała, bo musiała się spełnić miara ich nieprawości. Udręczenie przez pięć miesięcy (w. 5), oznacza naznaczony i ograniczony czas, tego co się spełniało.
W wierszu 7— 10, Apostoł opisuje, ja k w yglądały owe za
stępy, które nazwał szarańczą. W edle opisu tego, są to jak b y zastępy ryeerzów. I tu, nie pomylimy się, widząc w opisie, obraz wojsk i armji pierwszćj rewolucji francuzkićj, wojsk, które szły nie tylko dodboju orężnego, ale roznosiły po Niemczech i W łoszech, myśli i zasady rew olucyjne, spłodzone w owćj epoce wielkiego przewrotu który był następstwem pojęć i wyobrażeń przez filozo
fów i uczonych francuzkich spłodzonych, a urzeczywistniających się w rewolucyj z r. 1792. W mniemaniu które wypowiadamy, utw ier
dza nas szczególniój wiersz 10, a mianowicie owe słow a: „a moc ich była szkodzić ludziom".
W wierszu 11, czytam y: „A miały nad sobą k ró la , Anioła przepaści, któremu gimic po żydowsku Abaddon, a po grecku ma imię Apollion". T a k żydow ska ja k i grecka nazwa, znaczy po polsku: „Niszczyciel". Anioł przepaści, je s t uosobistnieniem i sk u pieniem tego, co ożywiało i co pędziło ową szarańczę i dawało jój moc niszczenia. J a k każdy wielki i dziejowy ruch społeczności,
uwidocznia się i skupia w pojedyńczych osobach, w wodzach ducho
wych czasu i epoki w którćj się coś dzieje, tak i rewolucyja fran- cuzka, wydała osobistość, która była i jest przedstaw icielką tćjże rewolucyj. Osobą tą był Napoleon B onaparte, pierwszy konsul rzeczypospolitćj francuzkićj mąż wielkiego genjuszu, lecz i wielkićj pychy. Że co tu mówimy jest p ra w d ą , stw ierdzają dzieje ludzko
ści. Uosobieniem tworzących się monarchji był Nimrod (1 Mojź. 10, 8. 9). Duch niedowiarstwa budzący się w ludzie Izraelskim , uo- sobistnił się w Saulu. Antyochus Epifanes, je st symbolem A ntychry
sta (Dan. 8 ,9 .1 1 ,2 1 ). A leksander wielki, K arol wielki, uwidoczniają dążenia do wszechświatowych monarchji. A tylla, był słusznie na
zwany „biczem Bożym", — otóż i Napoleon skupiając w so
bie główną myśl rewolucyj francuzkićj, umożliwia przetworzenie się jćj w pewien system, którym bez niego, nigdy by się nie była stała.
Z wierszem 12, kończy się pierw sza część objawienia doty
czącego epoki o którćj mówimy, a wiersz ten pow iada: „Bieda jedna przeszła, a oto jeszcze idą dwie biedy potym“. Bieda jedna przeszła, — owa bieda poczęta filozofiją a zakończona krw ią, którą w ylewała F rancyja rewolucyjna, mordując własnych synów i córki sw oje, oddając głowy ich pod topór gilotyny. Bieda ta zakończa się z wystąpieniem na widownią Napoleona Bonapartego. Lecz, Pismo święte pow iada: „idą dwie biedy potym “. Spełnienie się pierwszćj z tych dwóch bied, opisuje A postoł: w w. 13— 19. „Z a
trąbił Anioł szósty" i Jan słyszy głos jeden ze czterech rogów ółtarza mówiący do szóstego Anioła który miał trąb ę: „Rozwiąż onych czterech Aniołów związanych u wielkićj rzeki E ufrates"
(w. 14). To, co apostoł w id zi, dotyczy naszego świata i je s t w y
darzeniem wielkićj wagi, dla tego Anioł trąbi. Rozwiązani mają być Aniołowie z nad Eufratu. Ztamtąd, wyszły ludy, które jako powódź spadły na Europę w czasie wędrówki narodów ; ztamtąd po dziś dzień wychodzą, poczynające się tam zaraźliwe choroby, ja k na przykład cholera. To więc, co Apostoł widzi, jest obrazem zniszczenia! „Niszczyciel" to znaczenie nazwy Abaddon i Apol- lion, — jako niszczyciel uwidocznia Bonaparte konsul, stawszy się Cesarzem pod nazwą Napoleona I. Uwidocznia się to w opisie owego wojska, które widzi Apostoł wedle wiersza 16 i 17. J e s t to ogromna liczba jezdnych, jako znamię szybkości ich działania;
pancerze ogniste i siarczanne, a głowy koni, ja k o lwie, oznaczają potęgę i siłę tych zastępów zbrojnych. Cóż odznaczało arrniją ce- sarskićj Francyj, jeżeli nie szybkość jćj działań i męztwo jćj żoł
nierzy. Czyliż nie nosiła ta armija, nazwy: w i e l k i ć j a r m j i , a znamieniem jćj, w miejscu chorągwi, czyliż nie były orły ? Czy
w działaniach i dążeniach Napoleona, obok genijalności, nie jest widoma ja k b y nadludzka siła, która go niosła? Czy mimo to, że Napoleon i rewolucyja francuzka zostały zwyciężone, duch N apole
ona i rewolucyj, nie zwyciężył zwycięzców ? Niemal wszystkie państwa europejskie w wewnętrznym swym ustroju, przekształto- wały się w duchu tych idei (myśli), które zrodziła rewolucyja francuzka. Prawodawstwo, polityka, wojskowość, przekształcały się w duchu Napoleońskim. To tćź to, co czytamy w wierszu 18 i 19, streszczając skutki owych trzech epok któreśmy wspomnieli, epoki n a t u r a l i z m u i d e i z m u , p i e r w s z ó j r e w o l u c y j f r a n c u z k i ć j i N a p o l e o ń s k i e g o c e z a r y z m u , przedstaw ia trzy te epoki, jak o ogień, dym i siarkę wychodzące z gąb owych niszczycieli, to jest, ja k o trzy potęgi „ o d k t ó r y c h p o b i t a j e s t t r z e c i a c z ę ś ć l u d z i " . Trzecia część ludzi, bo trzy te potęgi, niszczyły tylko ludy europejskie, źe „moc ich, je s t w gębach ich"
świadczy to, iż były to, nie potęgi niszczące tylko siłą fizyczną, jak naprzykład zastępy dzikie podczas wędrówki narodów , ale, słowo, owa siła duchowa wychodząca z warg, była tą ich wszystko zw yciężającą potęgą. Słowem, objawiła się myśl deistów; słowo:
wolność, równość i braterstwo, było hasłem rewolucyj francuzkićj;
s ł a w a (gloire) było w yrazem , który ożywiał Napoleona i jego zwolenników.
W i e r s z 20 i 21; zakończają rozdział 9. W iersze te św iad
czą, źe mimo plag, które spadły na ludzkość, skutkiem klęsk, które przyniosły ze sobą trzy wspomnione wyźćj epoki, „którzy nie są pobici tómi plagam i", ale wiedzą o nich, a po części byli ich świadkami, „nie pokutowali" to jest, nie wyrzekali się „uczynków rąk swoich" czyli tego, co duch przepaści wśród ludzi zrodził. T ak ludzie o których tu mowa, nie w yrzekli się djabła, ani „bałwanów złotych i srebrnych, i miedzianych, i kamiennych, i drewniannych"
to jest, bałwochwalstwa mammony, sztuki, przem ysłu; „Ani po
kutowali z mężobójstw swoich, ani z czarów, ani z wszeteczeństw swoich, ani z złodziejstw swoich". Źe tak jest, świadczą o tćm dzieje epoki po-napolcońskićj! Kto się o tćm chce przekonać, niech czyta histo ry ją, niech wspomni na racyjonalizm i obłudną pobożność owych czasów, na ultramontanizm i karbonaryzm a prze
kona się, źe nie inne ja k owe czasy przedstaw ia Objawienie w w ier
szu 20 i 21. (Dalszy cięg nastąpi).
Mikołaj, Fryderyk, Seweryn Grundtvig.
Dzieje kościoła ewangelickiego, bez względu na to, wśród j a kiego narodu się rozwijają, muszą nas obchodzić, bo jako ewan
geliccy chrześcijanie, jesteśm y mimo różnic narodowych, członkami jednego ciała, którego głową jest C hrystus. W rozwoju dziejów kościelnych, niepoślednie miejsce zajm ują zawsze pojedynczy ludzie.
T a k było od początku i tak będzie do końca. G dy ród ludzki po
czynał się rozrastać, w ybrał Bóg patryarchów, którzy byli ojcami ludzkości. W śród narodu Izraelskiego, prorocy byli stróżami praw Bożych i jak b y na czatach stojąc, ostrzegali i upominali.
Jezus, syn jednorodzony Ojca z wieczności, powołał dwunastu apo
stołów, by opowiadali ludom ewangeliją. Do reformacyj zepsutego kościoła wezwał Pan wśród Niemców L utra, wśród Francuzów Kalwina, a przedtym, budził Włochów przez w argi Sawanaroli, a Słowian przez H usa. I w czasach poreformacyjnych, gdy zastygały serca ziomków L utra, dał im Pan szafarzy, którzy czerpiąc ze sta rego skarbca nowe prawdy, umierających duchowo, do życia bu
dzili. Takiem i mężami byli: Ja n Arndt, Spenner i Franke. Ew an
gelików francuskich, oślepionych w nowszych czasach racyjonaliz- mem, wywiódł z tćj ślepoty Monod. Niemców zarażonych niedo
wiarstwem, przyprowadził do opamiętania K laus H arm s; a kiedy Danija, ów kraj na kresach Niemiec leżący, lcraj zam ieszkały przez lud skandynawski, dzielny i przedsiębiorczy, także dotknięty został racyjonalizmcm, Bóg zesłał mu męża, który obdarzony wielkiemi zdolnościami, stał się dla Danji zwiastunem odżywiającćj prawdy.
Mężem tym je st M i k o ł a j , F r y d e r y k , S e w e r y n G r u n d t v i g . U rodzony 8. września 1783 r. w U dby w Zclandyj, był synem prawdziwie pobożnych rodziców. Bogobojność panująca w ojcow
skim domu, stała się fundamentem, na którym zbudowało się życie męża, co stał się błogosławieństwem Danji i Norwegji. Bo życic domowe, — to grunt dobry. Gdzie życic domowe zatruw a niedo
wiarstwo, tam i to, co z domu takiego wychodzi, owiane duchem złym, w złćm rośnie i złe krzewi. D la tego też i w najgieńjalniejszych mężach, jeżeli z bezbożnych wyszli domów rodzinnych, przebija się demoniczność.
G rundtvig, w dziewiątym roku życia oddany został przez oj
ca, celem dalszego kształcenia, do jednego z pastorów Gutlandzkich;
a następnie do gimnazyum w Arhaus. Pracow ity, oddał się z całą gorliwością nauce, a lubo wielce uzdolniony, nigdy się na zdolno
ści swe nic spuszczał, lecz uczył się gruntownie i pilnie. Szczególny
pociąg miała dla niego natura i stare podania ludowe oraz kroniki.
Lubując się w podaniach i wczytując w stare dzieje, rozmiło
wał się w ludzie i w ziemi na którój się urodził. Dla tego też uniknął G rundtvig błędu bezwyznaniowych i bezojczyznowych li
berałów : kochał wolność, nie stawszy się kosmopolitą; kochał ludzkość, ale najdroższą była mu Danija. Poświęciwszy się zaś teolo- gji, nie wpadł w ostateczność uczonych teologów, którzy swą na
ukę staw iając nad słowćm Boźem, mieszają to co je s t ludzkióm z boskićm, ani tych co poświęciwszy się pasterstw u dusz, sądzą, iż w szystkiego dokonali, gdy wypowiedzieli kazanie.
Roku 1800 przybywszy na uniw ersytet w K openhadze, zapo
znał się Orundtvig z racyjonalizmem, lecz, umysł jego zbyt głębo
ko sięgał, aby mógł go uwikłać racyjonalizm teologiczny. Bo nie
zawodną je s t rzeczą, iż tylko umysły płytkie i ludzie, jakkolw iek zdolni ale próżni, dają się uw ikłać w sieć racyjonalizmu, gdyż chęć błyszczenia i lekkomyślne pomijanie prawdy bożćj, je st zna
mieniem tego kierunku teologicznego. T o też, kiedy Grrundtvig posłyszał odczyty znakomitego myśliciela H enryka Steffensa, który właśnie w tym czasie przybył do Kopenhagi, nastąpiła dlań chwila stanowcza, rozw ażając i badając, poznał, źe Luteranizm wypowiada szczerą prawdę bożą, wczytał się w dzieła Lutra, wrócił na nowo do Biblji, i znalazł żywego C hrystusa.
G rundtvig jakiś czas pracował jak o nauczyciel domowy, po
święcając przytćm wszystkie wolne chwile, a niekiedy i nocy całe wczytywaniu się w dzieła znakomitych pisarzów niemieckich, a na- dewszystko skandynawskich. Literatura i teologija, to były um ie
jętności, którym oddawał się z zapałem i w których pracował.
Z literackich prac owego czasu, zasługuje na wzmiankę drukowa
na w r. 1807 rozprawka, pod tytułem : „Bal maskowy w D anji".
J e s t to utwór pełen miłości kraju, a ostremi słowy karzący D uń
czyków, w czasie tym albowiem, skutkiem wojen Napoleońskich i Danija w ciągnięta w ogólny zamęt, ucierpiała wiele, zwłaszcza, gdy Anglicy korzystając z nieporadności rządu duńskiego, Kopenhagę zbombardowali i flotę zabrali. W ielki rozgłos miała także jego
„K ronika św iata", która rozeszła się po całój Danji. Z pism teo- logicznćj treści, najw iększe wrażenie sprawiło kazanie G randtw iga, wydrukowane w r. 1810 pod następującym tytułem : „D la czego słowo Pańskie zamilkło w domu Jeg o ". W kazaniu tćm zaw arta je s t ostra k ryty k a niedowiarstwa, to tóź straszne oburzenie powstało między racyjonalistycznćmi pastorami, i gdyby nie usilne starania pobożnego biskupa Zelandzkiego Ballego, Grundtwigowi, byłoby za- kazanćm wstąpienie kiedykolwiek na kazalnicę.
Od r. 1811 — 1813, G rundtw ig pracował na prowincyj, jak pomocnik pastorski, aż nareszcie w r. 1814 przeniósł się do K openhagi W przeciągu lat ośmiu, wydał liczne poezyje duchowne, to jest pieśni kościelne, które rozeszły się po całój Danji i stały się ulu- bionómi pieśniami ludu. Na inteligencyję, wywarł G rundtw ig silny wpływ przez pisma swoje o mitologji i dziejach północy. Starał się on w podaniach i bałwochwalstwie Skandynawów wykazywać ślady myśli chrześcijańskich. N ieraz, uniesiony miłością ku temu co swojskie, zachodził zbyt daleko. Pisma G rundtw iga zjednały mu przychylność króla F ry d ery k a IV, który, mimo oporu duchowień
stw a stołecznego, udzielił mu miejsce kaznodzieji popołudniowego.
Św ietna wymowa Grundtw iga, gorąca jego wiara, mimo panującego w Kopenhadze racyjoualizmu, ściągała do kościoła mnóstwo słu
chaczy. Lecz, zacny ten mąż, nie długo miał się cieszyć pokój em.
Profesor wszechnicy konpenhagskiój C l a u s e n, wydał w r. 1825 dzieło swe „O k a t o l i c y z m i e i p r o t e s t a n t y z m i e " , w któróm opierając wszystko na umiejętności teologicznćj, umiejętność tę, a nie słowo Biblji, stawia jako zasadę protestantyzmu. Grundtwig, w ystąpił z pisemkiem, nosząeóm ty tu ł: „ P r o t e s t k o ś c i o ł a p r z e c i w p r o f e s o r o w i C l a u s e n o w i" . W pisemku tóm, zbija G rundtw ig z wielką energiją twierdzenia Clausena i dowodzi, że profesor ten, odpadł od wiary i jest kacerzem. Clausen, wytoczył proces o obrazę, sąd skazał autora na k arę; konsystorz i wszyscy pastorowie kopenhagscy oświadczyli się przeciw Grundtwigowi, który, widząc takie niedowiarstwo, oświadczył r. 1826, iż wyłącza się z panującego kościoła Duńskiego, to jest, Luterskiego.
Grundtwig, pozostał w stolicy zajmując się badaniem literatury anglo-saskićj, w tym celu odbył kilka podróży do Anglij. Pod względem religijnym, zaszła w nim ogromna zmiana. Uniesiony patryjotyzraem i niechęcią przeciw Niemcom, z powodu nieprzyjaznych wystą- stąpień przeciw D anji, Grundtwig, pragnął wytworzyć narodowy kościół ewangelicki D uński i wyzwolić go z pod wszelkich wpły
wów niemieckiego luteranizmu, nawet z pod wpływu ducha refor- macyj L utra. Była to dążność błędna i zupełne niezrozumienie L utra i reformacyj. Ani Luter, ani dzieło reformacyj dokonane przez niego, nie miało charakteru politycznego i narodowego.
Luter, nie walczył przeciw papiestwu, jako potędze wyrosłój na W łoskićj ziemi, nic bojował z papiestwem jak o niemiec i przeci
wnik świcckićj władzy, albo, by rozszerzyć władzę Cesarzów nie
m ieckich, ale walczył jak o człowiek, który poznał prawdę Bożą, który w Biblji znalazł miarę praw dy a w Chrystusie ukrzyżowa- . nym i zmartwychpowstałym jedyne źródło zbawienia. Dopióro pó
źniejsi pisarze, zwłaszcza racyjonalistyczni, poczęli upatryw ać
w dążeniach L utra, niemieckość, co je s t fałszem. L u ter, żyjąc wśród niemców i będąc niem cem , posiadał cnoty i wady swego narodu, widoczna jest w nim miłość dla ludu i swój ojczyzny lecz, reformy kościoła dokonywał, nie w duchu niemieckim, ale w duchu biblijnym, bo dokonał Któj reformy, nie w duchu czasu, lecz, pędzony duchem Bożym.
Grundtwig, pomijając Symbola Kościoła Luterskiego, bez za
parcia się jednak ich d u c h a , opierał wszystko na a p o s t o ł - s k i ó m w y z n a n i u w i a r y i Chrzcie, oraz osobistój wierze czło
wieka. Twierdził, iż ' Symbolum apostolskie, je st dziełem samych A postołów ; źe, jako ochrzczeni w imię Boga w T rójcy świętój, wierząc w praw dę zaw artą w apostolskióm w y znan iu , możemy wtenczas dopięto na Piśmie świętóm się budować, bo Pismo święte, jest dlai wierzących po apostolska, a nie dla niewiernych. Rozw ijając dalćj tę zasadę swoją, twierdził Grundtwig, iż pod względem wy
znania, musi panować wolność, a chrześcijanin, nie dla tego ma należćó do zboru, źe w nićm mięszka, lecz, grono wierzących, s ta nowi łączność zborową. I tu pobłądził Grundtwig, takie z ap a try wanie się albowiem, takie opieranie w szystkiego na wierze osobistój człowieka pojedynczego, prowadzi koniecznie do sek ciarstw a, co tóż naprawdę stało się, i ze zwolennikami G rundtw iga. Kościół, je st gronem wierzących, lecz, i wśród wierzących, ja k na roli za- sianój czystóm ziarnem, rosną jednak kąkole. Nadto, kościół, je s t nie tylko tam , gdzie są ludzie wierzący, ale i tam, gdzie słowo Boże pzysto i jasno bywa opowiadane, a Sakram entu, wedle u sta nowienia Chrystusowego są udzielane. Mimo błędów, w które po
padł G ru n d tw ig , wpływ jego był zbawienny, bo gorąca w iara w C hrystusa, rozbudziła tysiące i jednała mu serca. Pod w zglę
dem politycznym, trzym ał się tak zwanego s t r o n n i c t w a c h ł o p s k i e g o , co także niemało przyczyniało się do jego popularności.
W roku 1831 został w o l n y m p o m o c n i k i e m k a z n o d z i e j ą , a w r. 1839, powierzono mu pastorał przy K openhagskim szpitalu V a r.t o u (W artu), gdzie tóż do końca życia pozostał. Szpitalne nabożeństwa, gromadziły zawsze liczny zastęp słuchaczów, wśród których n ig d y ! prawie nie brakowało królowój K aroliny Amalji.
K ról D uński F ry d ery k IV. zaszczycił G rundtw iga tytułem biskupa, . a mimo podeszłego wieku, dzielny ten mąż nie przestaw ał praco
wać i wywierać wpływ nie tylko na Daniję ale i na Norwegiję.
Licznyph zwolenników jeg o przezwano G rundtwigtianami.
G ru n d tw ig , dokonał żywota swego wśród pracy. Dnia 1 września,( odbył zwykłe .nabożeństw o; nazajutrz jeszcze zasiadł rano do opracowania nowego kazania, a wieczór, bez boleści, bez cięż- kiój walki śmiertclnój, zasnął w Panu. Pogrzób jego odbył się
dnia 7 w rześnia 1872 roku w K openhadze, a tłum biorących udział w nidm był tak wielki, ja k przy żadnym dotąd pogrzebie. Czy kierunek jaki G rundtw ig nadał kościołowi Duńskiemu i Norweg- skiemu, przeżyje go, niewiadomo, to je st jednak niezawodnym, iż błogosławionym był wpływ tego zmarłego męża, ze względu na powstrzymanie racyjonalizmu i rozbudzenie w tysiącach serc żywego chrześcijaństwa.
Rok 1872.
„Synowie lu d zcy ! i dokądże chwałę moją lżyć będziecie, mi
łując próżności, a szukając kłam stw a?", tómi słowy Psalm isty D a
wida (4, 3) rozpoczynamy pogląd nasz na rok miniony. Zapraw dę!
rozważając to, co się dzieje w kościele i w świecie, czytając i sły
sząc o walkach które się toczą na polu religijnóm, trudno nie za
wołać z D awidem : „synowie ludzcy! miłujecie próżności, a szuka
cie kłam stw a i lżycie chwałę P a ń sk ą!" Bo nie jestże zaprawiony próżnością i kłamstwem bój który się toczy przeciw kościołowi w większćj części piśmiennictwa czasowego i broszurowego? Jeżeli we W łoszech i Niemczech, kościół, bez względu na jego szczególne miano, staje się niebezpiecznym dla państw a, jeżeli słudzy jego dopuszczają się karygodnych przekroczeń, od czegóż są zwierzch
ności państwowe i sądow e? Niech karzą winnych, lecz, poco wy
powiadać wojnę kościołowi jako takiem u, poco tworzyć wyjątkow e prawa, poco miotać obelgi na Boga, poco chcieć wywracać funda ment wszclkićj prawdy, święte słowo Boże? Złóm było i będzie dążenie kościoła rzymskiego do panowania nad państwem, do uczy
nienia rządów powolnćmi narzędziami i wykonawcami wyroków kościoła, lecz, równie złóm jest, jeżeli państwo chce zamienić ko
ściół w swoją służebnicę i wykonawczynię popędów światowych.
Kościół i państwo, są to dwie potęgi, które stojąc obok siebie, nic są jednością, ale różnolitością. Kościół, musi iść drogami ducha, pań
stwo, kroczy gościńcami światowómi; kościół buduje cwangeliją, państwo rządzi się zakonem ; % fundamentem kościoła jest siła boża, państw a p otęgą, siła ^ziem ska;] kościół k ształtu jo jsię we
dle ducha bożego, państwo, wedle potrzeb czasu. Kościół, o ile chce być chrześcijańskim ,^ musi uznawać nad sobą władzę C hry
stusa, państwo i bez C hrystusa, jest państwem. Je ż e lij państwo, złożone z obywateli będących chrześcijanam i, je st w sprzecz
ności z praw dą Bożą, szkodzi samo sobie, kościół, i w takićm p ań stw ie, nie może mu przypodobywać się, lecz, musi trwać przy słowie Pisma. Gdyby to uznano, byłaby w a lk a , ale w alka sp ra wiedliwa, walka, ja k ą stacza duch chrześcijanina z ciałem. T ak jak jest dziś, musimy ze smutkiem powiedzićć, to nie w alka, lecz gw ałt, gw ałt dopełniany przez obiedwie strony. Piszą i mówią 0 równości w obec p ra w a : jestźe to równość, jeżeli ktoś, dlatego że je s t księdzem, nie może być nadzorcą szkólnym ? Pow iadają:
nauka je s t wolną! D la czegóż więc podkopują wyznaniowe szkoły?
Złe, samo się karze. Nie wymyślajcie w gazetach, ale krytykujcie, nie obrzucajcie błotem, ale oświecajcie prawdziwóm światłem, a każdy pozna, o ile szkoła w rękach księży będąca je st gorszą od szkoły świeckiój, i nie będzie do pierwszćj oddawał dzieci swoich. Po
wiadacie, — tak ! kościół to siła, siłą go można tylko złamać.
Jeżeli to je st siła fizyczna, łamcie ją , jeżeli to je s t potęga duchowa, nie złamiecie jój nigdy. Patrzcie na czasy reform acyj! Cesarze nie
mieccy walczyli z Rzymem, zdobywali g o , ale nigdy nie mogli zwyciężyć papieża, — przyszedł Luter, człowiek maluczki, nic nie- znaczący mnich, i zadał papiestwu śmiertelną ranę! D la czego?
Bo papiestwo lubo je s t fałszem, je st jednak potęgą duchową i dla tego nie orężem, nie wojskami, nie paragrafam i, ale słowem bożćm 1 duchem bożćm musi być zwyciężone. Jeszcze jeden dow ód!
Ju ljan Apostata, znienawidził chrześcijaństwo i chciał zniweczyć kościół, popierał więc pogaństwo, chciał odbudować świątynię J e rozolimską, uciekał się do filozofów i sekciarzy, — i cóż? Juljan nie doczekał się tryumfu swych usiłowań, a kościół na grobie jego tryum fow ał! W alka dzisiejsza nie trwoży nas, to co je s t w ko
ściele opoką, nie będzie przemożone; słabe kamyki, tynk czasu, pobielania zdradnych rąk, to odpadnie i w proch się ob róci, — lecz niestety, w tći walce, ileż to słałracl^d u sz-zginie, ile cliwic- jących się obłąka, ile niepewnych zm arnieje! Ludzkość na tych w alkach nic nie skorzysta, bo źródłem ich próżność. Są to walki, podobne do tych które prowadziło papiestwo przeciw Albigenzom, Filip piękny przeciw Templaryjuszom, H enryk V III przeciw R zy mowi, i dla tego tćź, walki te, nie popchną ludzkości naprzód, owszem, cofną j ą , bo wprowadzą na bezdroża Lamechowe.
T ak ie je st zapatrywanie się nasze na ogół wypadków kościel
nych, roku m inionego; przejdźmy teraz do szczegółów, to jest, szcze
gółów o ile one dotyczą k ościoła ewangelickiego.
W A ustryj, i "z T 2 f T z tamfćj strony Lita wy, dzieje kościoła naszego, smutny p r z e d s ta w ia ją ] w i d o k .W krajach korony św.
Szczepana, ewangelicy słowiańskiego plemienia, skutkiem walk po
litycznych, nie mogą sic rozwijać swobodnie, madziarowie zaś i niemcy, po większćj części, dają się bałamucić niedowiarstwu.
Powiedzieliśmy w przeszłorocznym p rzegląd zie, że skorzysta na tćm tylko rzymski kościół, powtarzamy to i dziś, z dodatkiem, iż część łupu, przypadnie żydom. Z tćj strony Litawy, ewangelicy, zagrożeni w sprawie najży w otniejszćj, bo w sprawie szkół swoich zagrożeni utratą tych szkół przez zmianę ich na publiczne, zamiast skupić wszystkie s iły , zamiast spotęgować ofiarność by szkoły utrzymać w łączności z kościołem, — m arnują czas na bez
owocnych rozprawach, a co gorsza, odkryw ają nagość swoją w obec zwolenników papiestw a! Nie jestżc albowiem odkryciem swój na
gości, owa osławiona spraw a G radecka? R ada k o ścieln a, a więc władza z kościołem połączona, nie mogąc inaczój uśmierzyć go r
szących niesnask powstałych w zborze G rad eck im , usuw a kilku prezbyterów, — a tu na raz, nie w drodze wskazanój prawem, ale w drodze protestów i agitacyj, w ystępują przeciw tójże Radzie ze skargam i do ministra i żądają cofnięcia wydanych w yroków ! Jeżeli R ada kościelna przekroczyła zakres swój władzy, prawo kościelne powiada co należy w takim razie uczynić: zaskarżyć Radę kość el- ną do Synodu generalnego. Pow iadają: Synod zbierze się dopi ro za lat pięć ? I cóż z te g o ! czy na owych prezbyterach G radecW ch stoi kościół ewangelicki w Austryj ? Czy Rada kościelna dopuściła się jakiegoś Napoleońskiego zamachu stanu ? B ynajm niój! P r a w dziwie nicbezpiccznóm dla kościoła ewangelickiego, je s t znikanie szkół w yznanionych; rujnującćm kościoł, są agitacyje nowo-prote- stanckie, — usunięcie kilku prezbyterów, nie zachwieje ani jedną cegiełką w duchowćj budowie naszego k o ścioła! I żeby to przy- najmtiićj owómi nicproszonómi obrońcami Gradczan powodowała rzeczywiście "trwoga o zasadę kościelną, przywiązanie do praw kościoła, — ale gdzie tam , głównym czynnikiem jest tu próżność i niepohamowana chęć stania się głośnóm i, bo o innych pobud
kach, wolemy nie mówić. Co nas jednak najwięcój smuci w dzie
jach naszego kościoła w A u stry j, to w ystąpienia czeskiego reda
ktora kościelnego pisma hclweckiogo „Ceske H lasy “ , który jaw nie głosi niedowiarstwo. Postępowanie takie, je s t w oczach naszych zdradą świętćj sprawy ewangclictwa czeskiego, ewangclictwo to albowiem, pozbawione fundamentów założonych przez reformąeyję, runie kościelnie i narodowo. Dziwi nas i niepokoi, że „Ceske IIla s y “ mogą istnióć, bo jeżeli m ają czytelników, zły to znak, świadczy albowiem, że duch niedowiarstwa szerzy się między czeskiómi kalwinami. Jeżeli nie bojażń B oża, to miłość w ła
snego narodu miałaby przyprowadzić do opamiętania redaktora
„óeskich H lasow “, Ju ż sarna nazwa „Ceske H la sy “ powinna go
w ytrzeźw ić, bo ć e s k e k l a s y idące z grobów pomordowanych husytów i ze stosów na których spalono H usa i Hieronima, muszą go oskarżyć l^p o tęp ić.
G azety ~ doniosły iż w G radcu zawiązało się stowarzyszenie P r o t e s t a n v e r e i n u a Ministerstwo wyznań, udzieliło mu pozwo
lenie. Radujemy się tćm, — muszą albowiem ustać owe tajne agi- tacyje nowo-protestantów, a ci, którzy z nimi trzym ają, jaw nie do nich przystąpić. Lecz, należy pamiętać, że kościół ewangelicki tak augsburskiego ja k helweckiego wyznania, nie je st kościołem nowo- protestanckim. NoWo-protestantyzm, to nowe protestanckie wyzna
nie, n o w a r e l i g i j a . K to zakłada nową religję, zryw a ze starą, i z takim nie ma nic wspólnego ewangelictwo augsburskiego lub helweckiego wyznania. O tćm należy pamiętać i pozbyć się raz owćj dziecinnćj obawy, że postępując tak, będzie się nazwanym klerykałem i fanatykiem. W łaśnie to je s t najzgubniejszą wadą większój części protestantów austryjackich, iż liberalne swe poję
cia i wyobrażenia polityczne, przenoszą na pole kościelne. Wiciom się zdaje, że być protestantem, to znaczy w nic nie wierzyć, albo wierzyć wedle osobistego upodobania. Takim radzimy niech prze
czytają pierwszy p arag raf sankcyjonowanćj ustawy ewangelickiego kościoła obowiązującćj w krajach reprezentowanych w Radzie pań
stwa. P a ra g ra f ten, brzmi ta k :
„Ew angelicko - chrześcijański kościół wyznania a u g s
burskiego i helweckiego w owych krajach w których obo- więzuje niniejsze urządzenie kościoła, obejmuje wszystkich ewangelików obudwu wyznań w tychże krajach (a w i ę c n i e n o w o - p r o t e s t a n t ó w , o w s z e m , t y c h w y ł ą c z a ) i stanowi część kościoła ewangelickiego w C esar
stwie A ustryjackićm ".
„O pierając się na podstawie Ew angelji, urządza się sam co do swych kościelnych przepisów, wedle nauk i wzo
rów Pism a świętego".
Pastorom zaś, którzyby chcieli wygłaszać zasady protestanten- vcreinu i tworzyć fereiny, przypominamy pierwszy ustęp § 22 tejże Ustawy, brzmiący tak:
„Kościół żąda od duchownego, ażeby ogłaszał naukę Pism a świętego zgodnie z wyznaniem kościelnóm ( t y m w y z n a n i e m j e s t K o o f e s y j a A t i g s b u r s k a a n i e z a s a d y p r o t o s t a n t e n v e r e i n u ) “.
D la cesarstw a Niemieckiego rok 1872 był pod względem k o ścielnym nader ważny. W obec usiłowań zakonu Jezuitów, który owładnął papieża i kieruje nim, oraz skutkiem dogmatu o nieemyl-
ności papieża, wydane zostały rozporządzenia, które, stawszy się prawami wyjątkowómi, skierowane przeciw Jezuitom i infalibilistom (nieomylnikom) dotykają cały kościół i mogą tak dobrze przeciw kościołowi rzymskiemu, ja k i przeciw duchowieństwu , ewangeli
ckiemu być zwrócone. Praw o wniesione przez ministra Lutzego w Bawarji, ogranicza wolność słowa na kazalnicy i poddaje kazal
nicę pod dozór policyj. Że kazalnica może być n ad u ży tą, o tćm niewątpimy, lecz, od czegóż są władze duchowne, niech te karzą w innych! Dogmat nieomylności, nie dotyka państwa, bo przecież wić o tćm każdy, że klątw a papieska, została zniweczona w swćj sile przez reformacyją, a i w wiekach średnich, wyroki papieźów o tyle tylko miały moc, o ile je popierała władza świecka. Nadto nowoczesne prawo państwowe, niedozwala publicznego ogłaszania listów pasterskich papieża, bez zezwolenia władz rządowych. Idzie nam tu o zasadę. Jeżeli państwo w spory dogmatyczne z kościo
łem wdawać się będzie, cóż się stanie z kościołem ? Droga na którą wstąpiono w Niemczech, je st nader śliska, bo tym sposobem, ustaje wolność sumienia i wolność wyznań.
W ielkićj doniosłości były dwie konferencyje: przyjaciół ko
ścioła L u tcrsk ic g o , odbyta w Lipsku we wrześniu i zgromadzenie kościelne, zwolenników Unji, odbyte w Halli. Okazało się, iż paź
dziernikowe zgromadzenie Berlińskie z r. 1871 nic przyniosło ża dnych owoców, a pojednanie między Unionistami i Luteranami jest niemożliwe. Chęci wytworzenia narodowego kościoła protestanckiego w Niemczech, popierane przez Unionistów, zmuszają ich do porzuce
nia fundamentu na którym stoi kościół reform acyj, to jest ksiąg symbolicznych, i tym sposobem, uniemożliwia zgodę z Luteranami.
Jeżeli zaś kościół w Niemczech, porzuci Symbola, Luteranie podle
gną tym samym prawom wyjątkowym co nieomylnicy, i będą uw a
żani za sckciarzy. W ogólności, ruch duchowy który objawia się szczcgólnićj w państwie pruskićm, je s t nader niebezpieczny, łamie albowiem podstawy na których urosła potęga państwa pruskiego.
Z ruchu tego, korzysta protcstantenvcrcinu, stara się wcdrzćć na sta
nowisko wpływowe i jeżeli mu się to uda, religija protcstantenvcrcinu zdemoralizuje Niemcy i sprowadzi na lud, wśród którego poczęła się rcformacyja Lutcrska, takie same zepsucie, jakiem u uległa Frau- cyja, prowadzona przez Jezuitów i bałamucona przez marzycieli socyjalnych i bonapartystów.
Starokatolicyzm Niemiecki, szuka drogi wyjścia z powikłań w które się wplątał, lecz, drogi tój znaleźć nie może. I nic dzi
wnego. Starokatolicy nic mają żadnćj przyszłości: wrócą do stóp papieża, albo, zbratawszy się z nowoprotestantami, zw iększą szeregi zwolenników niedowiarstwa.
Z żalem patrzymy na walki kościelne w Niemczech, bo w nich nióma ani odrobiny podobieństwa z ową walką, którą staczał Luter.
Niemcy, ów lud w szcsnastóm stuleciu przez Boga do wielkiego dzieła powołany, ja k niegdyś przechodził chorobę Aryjanizmu, tak dziś, szarpany je st przez ducha nowoczesnego niedowiarstwa. Niech Pasterz najwyższy, Jezus Chrystus, otworzy oczy duchowych wo
dzów ludu tego, ludu, zajmującego tak zaszczytne miejsce w dzie
jach chrześcijaństwa i ludzkości, aby przejrzeli i przekonali się, że tylko słowo starój Biblji je s t prawdą, a Ukrzyżowany, drogą do ży
wota. Niech Bóg dopomoże niemieckim mężom stanu, aby wspo
mnieli na słowo P ism a: „A przetoź, jeźli was Syn wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie" (ew. św. Ja n a 8, 36).
W Cesarstw ie Ruskióm, kościół Luterski niema do zaznacze
nia w dziejach ubiegłego roku nic ważnego.
(Ciąg dalszy nastąpi).
K o r e s p o n d e n c y j a .
Z Florencji, dnia 24. grudnia 1 872.
W alka przeciw papiestwu i podporze jego, to je s t Jezuitom, mniój tu zajmuje umysły, jakoby się z gazet zdawać mogło. Dzien
nikarstw o robi wiele hałasu, parlament, chciałby na drodze prawo- dawczćj ograniczyć ultram ontanów , naw et w iększą część ducho
wieństwa włoskiego, je st przeciwna Jezuitom, lecz, nie dla tego, żeby się nie zgadzała na ich zasady, ale jedynie dla tego, źe za
zdrości uczniom Lojoli wpływu, ja k i m ają na dworze papieskim.
Lud włoski, nie bierze w walce o doczesną władzę papieża ża dnego udziału, bo lud ten, w wielkićj swćj masie je s t po rzym- sku ciemny i zabobonny, intcligencyja, po większćj części zatraciła w sobie wszelkie uczucia religijne, arystokracyja zaś, to je s t stara ary- stokracyja włoska i kobiety, bez papiestwa, straciliby coś, do czego się przyzwyczaili. Przekonany jestem, iż mimo wszystkich krzyków, gdyby Papież naprawdę chciał Rzym opuścić, włosi go albo nie pu- uszczą, albo stworzą sobie nowego papieża. Rzym i papież, to jak małżeństwo, które się ciągle wadzi, ale rozłączyć się nie może. Żyjąc wśród włochów od wielu lat, poznałem ich dobrze Są to chrześci
jańscy poganie, i dla togo, bardzo im je st wygodnie z rzymskim Ka
tolicyzmem. Nawet najzawołańszy bandyta włoski, nosi obok sztyletu
i pistoletów, różaniec i szkaplerze, i pilnie uczęszcza na odpusty a przed świętómi figurami zapala swą lampkę. G dyby nie W aldenzi, ewan- gelija, byłaby do dziś dla włochów czemściś nie znanóm. W al
denzi, nie dyakonise protestanckie we F lo ren cy j, to prawdziwi pracownicy chrześcijańscy wśród włochów. Ani Gavazzi, ani żaden inny mąż nic tu nie poradzi, jedni W aldensi tylko działają, lubo powolnie i wśród wielkich trudności. Są to prawdziwi misyjona- rze, a praca ich, bodaj czy nie trudniejsza, ja k tych, którzy opo w iadają C hrystusa Indyjanom albo czarnym Afrykanom. I w tym roku odbyli W aldensi Synod swój, a z drukowanego sprawozdania pokazuje się, że jak w latach poprzednich, tak i w tym roku, brakowało im pracowników i środków materyjalnych. Rumieniec wstydu oblewa twarz, gdy się pomyśli, iż narody nazywające się protestanckiómi, wyrzucają milijony na przeróżne światowe przed
siębiorstwa, a nie mają datków dla włoskich W aldensów, tych szlachetnych i miłosiernych Samarytanów wśród ludu włoskiego.
Rozprawia się o oświacie, o szkołach, o postępie, W aldensi pragną zakładać s z k o ły , pragną na tćj drodze szerzyć chrześcijańską oświatę wśród ludu włoskiego, nie mogą jednak tego dokonać, bo im brak środków pieniężnych.
P r z e g l ą d l i t e r a c k i .
1. Geografia, czyli opis z ie m i, dla ucząoój się m ło
dzieży. Podług now szych źró d eł u ło ż y ł Jan Śliwka, n auczyciel w C ieszynie. W ydanie dru gie, popra
w iono i pom nożone. C ieszyn 1 8 7 2 . Nakładem autora, druk K. Proclmski,
2 . Pogadanki nauczyciela wiejskiój szk ółk i z gospoda
rzom tejże w si o kulistości ziem i, oraz jćj dzien
nym i rocznym ruchu. N apisał i ofiarow ał „Czytelni lu dow ćj“ Dr. Jan Kanty Steczkow sk i, prof. uniw er
sytetu Jagiellońskiego w Krakowie. C ieszyn, Nakład Czytelni ludowój. Druk K. Prochaski, 1872.
W jednym roku i z jednćj drukarni wyszły obiedwie wyżdj wzmiankowane książeczki, a jakkolw iek picrwszdj autorem je s t na
uczyciel szkoły ludowćj, drugićj profesor uniwersytecki, zestawiliśmy jo razem, bo się wybornie uzupełniają.
Imie nauczyciela Śliwki je s t znane. Prace jeg o sk rom n e, nie mają pretensyj do rozgłosu, lecz za to, odznaczają się sumiennością,
Drugie to wydanie G eografji, je st o wiele lepsze od pierwszego.
K siążka, podzielona jest wedle potrzeb szkoły ludowój, na dwie części, to jest, część przeznaczoną dla oddziału niższego i część dla oddziału wyższego. Część pierw sza zaw iera opis ziemi, o ile ta ziemia jest miejscem rodzinnóm ucznia; część druga, rozpoczyna się króciutką geografiją astronomiczną, i przechodzi do krajoznaw
stwa. Otóż pierw szą część przeznaczoną dla oddziału wyższego, mogą nauczyciele szkół ludowych wybornie uzupełnić dając do czytania uczniom : „ P o g a d a n k i n a u c z y c i e l a w i e j s k i e g o "
D ra Steczkowskiego. N iewielka ta książeczka, bo licząca tylko 80 stronnic, w sposobie rozmowy, przeto przystępnie i opowiada i poucza o kulistości ziemi i jój obrotach. Profesor Steczkowski, nie wkracza na pole teologji, owszem, w ykładając przedmiot na
ukow y, stara się usunąć uprzedzenia i zabobony, które i religija potępia.
W ykład w szkole ludow ój, musi być gruntowny, lecz, należy aby był wolny od suchości i unikał mechanizowania ucznia.
Geografija, w ykładana źle, staje się przedmiotem ciężkim, li tylko pamięciowym, urozmaicona, nie tylko rozszerza wiedzę ucznia, ale staje się dlań nader miłą nauką. Geografija w szkole ludowój, musi być tak w ykładaną, aby nie zraziła i nie odstręczyła ucznia a zarazem wzbogaciła jego wiedzę. Dotąd mało mamy książek podręcznych dla szkół ludowych, p. Śliwka, przysłużył się więc rzeczywiście szkole, opracowywując swoją „G eografiją dla uczącój się młodzieży" a Dr. Steczkowski, zrozumiał potrzeby ludu, pisząc dla niego swoje „Pogadanki". Lud nasz, musi się uczyć, gdyż bez nauki, trudno dziś i najskromniejszemu rolnikowi obstać, trudno nie wpaść w sidła czychających nań oszustów i kłamliwych refor
matorów. Nauka, to bogactwo. O ile lud, rozszerza granice swój wiedzy, o tyle przestaje być martwóm narzędziem, uźywanóm nie
raz przez złych do złego. Lecz, i dla ludu żądamy, nie powierz- cliownój, nie napuszonój zarozumietiiem nauki, ale nauki gruntowa Ój, która, uszlachetniając człowieka, nie zabija w nióm uczuć bożych.
Przeciwni jesteśmy nauce prowadzonój na paskach księży kościoła, ale równie stanowczo odrzucamy naukę spoganizowaną i staw iającą sobie za zadanie wojowanie z prawdami boźómi. Wiemy, źe Bi- blija nie jest podręcznikiem astronomji, geologji, chemji, ani me
dycyny, nie wiemy tak że, iż i najwyższy rozwój nauk przyro
dniczych, nie zastąpi, ani nie obali prawd zawartych w Piśmie świętóm. W śród społeczeństwa chrześcijańskiego, chcieć społeczeń
stwo to sprowadzić na drogi pogaństwa, jest barbarzyństwem i n aj
wyższym nierozumcm.