• Nie Znaleziono Wyników

Teatr na miarę Puzyny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Teatr na miarę Puzyny"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Treugutt

Teatr na miarę Puzyny

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2, 113-121

(2)

Teatr na miarę Puzyny

: 1. Na w spółczesnym teatrze że­ r u ją in sty tu cje od te a tru potężniejsze, 'bardziej atra k cy jn e , bogatsze: film i telew izja. I w całej Polsce dw a są ty lk o zespoły, k tó re rad y k aln ie zre­ zy gn ow ały z popularności przez m asowe środki przekazu, p ra c u ją nad w łasnym , odrębnym stylem , nie ro ztap iają się w bezk ształtn y m chaosie te a tra l­ nego życia, nie puszczają aktorów ani do innych te a ­ trów , ani na ek ran m ały i duży; oba zespoły są w w ysoki sposób w yspecjalizow ane. O ba zespoły odnoszą sp e k ta k u larn e sukcesy w k raju i za granicą, do W rocław ia jeździ się specjalnie na G rotow skiego i Tom aszewskiego, ludzie „pch ają się drzw iam i i ok­ n a m i” na p rzed staw ien ia w ty ch d w u teatrach , chociaż to p rzed staw ien ia tru d n e, b y n ajm n iej nie rozryw kow e.

K o n sta n ty P uzyna, gdyż jego to trafn e opinie o Gro­ tow skim i Tom aszew skim streszczałem , dodaje, ze zręcznością propag an d y sty -w irtu o za, że takie pełne w yrzeczeń, tw a rd e stanow isko „już się p a latach opłaca. Zawodowo, i finansow o. Owszem, także fi­ nansow o” .

O tym , że opłaca się dobrze pracow ać i że opłaca

Opłaca się nie- popularność

(3)

S T E F A N T R E U G U T T 114

Opłaca się do­ bra robota

M oda na p u steln ik ó w

Arka Noego

się w strzem ięźliw ość, o ty m w iem y doskonale, czy­ taliśm y życiorys E disona, dom yślam y się, k to m ógł­ by nas w ziąć za żonę, gdybyśm y byli ste n o ty p istk ą pięk n ą i cno tliw ą, naszym w spólnym h asłem je st przecież od la t do bra robota, nie zaś izb y w y trze ­ źwień, puszczanie się w telew izji czy n ak rę c a n ie k o n iu n k tu ry rek lam ow ej, n ak ręcan ie film ów , p ły n ­ ność k a d r i zajęcia uboczne — w iadom o, w olny r y ­ n ek p ra c y dem oralizuje i trzeb a się p rze d ta k ą d e­ m oralizacją bronić. We w łasnym interesie. „Owszem , także fin an so w y m ” . P uzyna doskonale rozum ie, iż im dalej od tra d y c ji cechow ych, im dalej od ś re d ­ niow iecznego sto su n k u m istrz a do ucznia, im d alej, jed n y m słow em , w czas au to m aty zacji i stan d ard ó w p ro d u k cy jn y ch , ty m w yżej cen i się — także fin a n ­ sowo — tru d m an u aln y, oryginalność in d y w id u ali­ zującą, k ró tk ie serie, w y tw ó r p ozaseryjny. Z am kn ij się w sw ym w łasn y m w arsztacie, a będ ą się p chać o knam i i drzw iam i. Stosuj śro d k i an ty rek lam o w e — n ajlep szy sposób zajścia w popularność. P ra c u j n ad sobą — stan iesz się w zorem dla innych. B ądź un ik aln y . T ylko p ed an ty czn a sp ecjalizacja zapew ­ ni ci sukces w dobie naśladow nictw a, m ody i m a ­ sowej ty p izacji. T y lko p rzez erem ityzm w y trw a ły i k o n se k w e n tn y stan iesz się m odny.

i

2. Je d e n z m ych znajom ych , zootechnik, zachw ycał się kiedyś pom ysłem z a rk ą :

niech p a n pom yśli, mówił, była ty lk o jedna, ty lk o Noe b y ł poinform ow any, bo gd yby było ich dw a­ dzieścia albo sto, to przecież selek cja b y się nie u d ała i trzeb a by po potopie zaczynać zupełnie od now a. P rzy p o m n iałem to solbie z ra c ji słuszn ej opinii P uzyny, że tylko dw a zespoły w Polsce m ają c a ł­ kiem w łasny, w spólny, p recy zy jn ie w yrobiony s ty l. Do jakiego W rocław ia byśm y jeździli, dokąd byśm y p ch ali się drzw iam i i oknam i, gdyby b yło w Polsce dw adzieścia, trzyd zieści zespołów o w łasnym , w spól­ nym , n iep o w tarzaln y m stylu ... P rz y ta k koszm ar­ nym potopie oryginalności trzeba by cichcem u cie­

(4)

kać do kina allbo do piw nicy sąsiada na ta jn ą te le ­ w izję, żeby sobie chw ilę pooddychać w atm osferze nieprzym uszonej nudy, kiczu i naśladow nictw a. P row adzony przez G rotow skiego In sty tu t A ktora we W rocław iu ogląda rocznie 2— 3 tysiące osób, ty le dokładnie, ile te a tr w puści na widownię. N ajm n iej­ sze prow incjo nalne te a try w Polsce g rają przed dziesięciokrotnie w iększą w idow nią, te a try duże m a- ji) frek w en cję trzydzieści i czterdzieści raz y p rze ­ kraczającą liczbę uczestników lab o rato ry jn y ch spek­ tak li Grotow skiego. Czy nacisk na drzw i tego tea ­ tru byłby rów nie m ocny gdyby były dziesięciokrot­ nie szerzej otw arte? Czy m ożliw e jest w tak im a k u ­ ra t teatrze, jak im je s t obecnie In sty tu t A ktora, do­ w olne rozszerzanie w idow ni? Siła i sens roboty G rotow skiego polega, m iędzy innym i, na tre n o w a ­ niu ak to ra w stanach praw d y , n a p rzerzucaniu tego au ten ty zm u na widzów. T ru d no tak skom plikow aną grę przeciw konw encjom i naw ykom prow adzić wo­ bec w ielkiej sali, w obec dow olnie w ielkiej liczby p a rtn e ró w (widz jest tam p a rtn e re m , nie obserw a­ torem ). K ażdy tre s e r powie, iż nie m ożna dowolnie m nożyć ilości drapieżników , któ re w brew natu rze w p raw ia się w stan antropom orficznej zabaw y n a pokazie cyrkow ym . Foka m a się po lu dzk u baw ić piłką, w idz u G rotow skiego m a w ejść w stan isto ty n a tu ra ln e j, w obu w ypad k ach trzeba na przedm iot dośw iadczeń oddziaływ ać, naw iązać k o n tak t bez­ pośredni. K o n stanty P u zyna w ie lepiej ode m nie, iż te a tr G rotow skiego mógł pow stać w łaśnie wobec zjaw isk m asow ej d y fu zji sztu k i w idow iskow ej, wo­ bec i przeciw stan d ard o w ej nijakości gry na du ­ żych scenach wobec d użych sal. Że podoba się nam jako zjaw isko u n ik aln e dlatego, iż nudzi nas te a tr oglądany norm alnie, dlatego, iż ów odm ładzający szok zdarza się n am ta k rzadko.

Z jaw iska m asow ego p rzek azu sztuki w idow iskow ej, podobnie jak w ejście te a tru d la dorosłych n a nie­ ciekaw y poziom ogólnikow ej „nowoczesności”, gdzie tru d n o o a u ten ty zm eksperym entow ania, w yw ołu­

Trening aktora i widza

Kultura m aso­ wa tworzy awangardy

(5)

S T E F A N T R E U G U T T 116

Pochwała dorosłych

je różnorodne te n d e n c je opozycyjne, w yw ołuje r e a l­ ną p o trzeb ę zaprzeczenia. Nie m a sensu aw an garda, gdy nie m a trady cjonalizm u. Nie ma szans sztuka tru d n a i e lita rn a bez w ielkiego zalew u sztuką do­ stępną, ła tw ą dla przeciętnego odbiorcy. T eatr G ro ­ tow skiego je s t pochodnym (nie ubocznym!) p ro d u k ­ tem technicznej i społecznej dem okratyzacji s z tu ­ ki w idow iskow ej, jej umasow’ienia. Jeżeli P u zy n a z p re m e d y ta c ją zespół taki, ja k G rotow skiego, s ta ­ w ia za w zór tea tro m polskim , to m a ra c ję jako k r y ­ ty k dośw iadczony, k tó ry w ie jak uderzać sk u tecz­ nie, żeby bolało b ity ch (dobry k ry ty k m usi być d e ­ m agogicznie jed no stro nn y). Z p u n k tu w idzenia w ie­ dzy o fun k cjo n o w an iu sztuki w e w spółczesnym spo­ łeczeństw ie tak ie agitow anie za jed n y m m odelem zespołu zam kniętego, sam oistnego, jak o wzoru dla w szystkich — jest pozbaw ione znaczenia. R etory k a publicy sty czna.

3. T e a tr dla dorosłych. A g itu j­ m y w b re w P u zyn ie, k tó ry tkw i, jak sam w yznaje, w sp ra w ac h scen stu d en ck ich od la t c z te rn a stu (od­ jął je sobie od m e try k i, czternaście la t tem u b y ł jeszcze całkiem dorosły), za te a tre m dla nas. M ło­ dzież nie stanow i w iększości społeczeństw a. Razem z p o stępam i m ed y cyn y będziem y żyć dłużej, m ło­ dych będzie m niej, nas w ięcej, m am y p raw o do w łasnej w e rsji te a tru , k tó ry ani nie w ciąga, ani nie zm usza do w spółuczestnictw a, nie zaciera granicy m iędzy w idzem a aktorem , w k tó ry m bezpiecznie od w szy stk ich idei „k reacji k o le k ty w n e j” mogę spę­ dzać czas. P u zy n a zachw yca się „żyw ym te a tre m ” m łodzieżow ym za jego lotność, um iejętn ość fo rm u ­ łow ania m yśli, za im prow izatorstw o. P ięk nie to się pisze, ale jeżeli ja a k u ra t w olę popraw nie w y po ­ w iedziane m yśli pisarza od im prow izow anych sko­ jarz eń m łodziaka?

4. Słowo o K o n stan ty m P u z y ­

(6)

k ształcony i św ietnie znający te a tr in telek tu alista, da się obserw ow ać pociąg do „uczestnictw a” , jego spojrzenie na sztukę w idow iskow ą zdradza in k li­ nacje do w ejścia w p ro b lem aty k ę te a tru , w k tó ry m byłoby m ożliwe p rzestaw ian ie ról i miejsc. On sam, oglądając tea tr, b y łb y ta m po kolei — i oczywiście nieobow iązująco — to kreatorem , to przedm iotem k reacy jn y ch zabiegów, w idzem i aktorem , reżyse­ rem i k ry ty k ie m reżysera, słuchaczem , św iadkiem i sędzią, p ro k u ra to re m i obrońcą tej zabaw y w p raw ­ dziw ych ludzi, jak ą jest kunszt aktorski. In tencja „bycia raz e m ” , in sty n k t pch ający do czynnego w e j­ ścia w grę. To przecież tkw i w środku w ty m o p a­ now anym , nonszalanckim z pozoru znawcy. Nie wchodzę, na ile p ostaw a P u zy n y objaw ia tylko do­ skonale opanow ane cechy p rofesjonalne k ry ty k a najw yższej rangi, k tó ry nie streszcza, ale i k reu je op isy w any te a tr, n a ile zaś zdradza się tu ta j p sy ­ chiczna osobowość ta k cyw ilizacyjnie dojrzała, że aż zaprzeczająca sobie, poszukująca siebie poza sobą. D ystans wobec tej osobowości, k tó rą P u z y n a m u­ siałby być, gdyby zawsze nie b y ł kim ś innym . Być może trw a ła to cecha jego postaw y. Być może tkw i jak aś praw7da we w spom nieniach kolegów K o n stan ­ tego z lat jeszcze szkolnych, który ch już wówczas zdum iew ał on p o w tarzan y m i próbam i zakłócenia norm alnego toku nauczania, w chodzeniem np. w ro ­ lę p ry m u sa klasow ego, inn y m razem nauczyciela, dość w spom nieć, ja k to kiedyś w czasie lek cji w i­ zytow anej przez in sp ek to ra m łody P u zy n a sam so­ bie k rn ą b rn ie odpow iadał, sam się postaw ił w k ą ­ cie... N ależy ostrożnie i bez zaufania w skuteczność poszukiw ań w kraczać w sferę analizy psychogene- tycznej, delik atn e to i tajem nicze obszary. Jeżeli system podśw iadom ych zaham ow ań ta k doskonale w pływ ać m ógłby n a św iadom ie form ułow aną sztuk ę pisania o teatrze, to w szy stk im k ry ty k o m życzyć by należało kom plikacji oraz zakłóceń w n orm alnych przebiegach im pulsów , zdublow ania osobowości i dw uznacznego zacierania granicy m iędzy sobą i in ­

Sprzeczny Puzyna

(7)

S T E F A N T R E U G U T T 118 Racjonalizm Freuda Bestialstw o p ostfreu d y s-tów

nym i. A le któż tak ty m p o tra fi operow ać poza P u ­ zyną! G dyby ich 'było dw udziestu, bycie P uzyn ą by­ łoby zjaw iskiem n orm alnym , poszukiw alibyśm y jednoznacznego, tęp o norm alnego zaprzeczenia P u ­

zyny, te n b y nas w te d y cieszył.

5. W tea trz e m łodych, k tó ry ta k w ysoko ceni sobie im prow izację, w ariacyjność

i a leato ry czn y ty p układó w sy tu acy jn y ch , elem enty hap p en in g u , polim orfizm , w k tó ry m tak m an ifesta­ c y jn ie p o d k reśla się now ą w rażliw ość i now ą św ia­ domość — d-oszło do bard zo ch ara k te ry sty c z n e g o przesu n ięcia w operow an iu zabiegam i analizy p sy ­ chologicznej, p sychodram y, albo dokładniej, nie ty le zabiegam i, ile sym boliką psychoanalityczną i a rc h ety p aln ą. F re u d pierw szy pró bo w ał naukow o i system aty czn ie b adać sferę podśw iadom ego, ale nie w celu w ykazania, ja k b a rd z o człow iek je s t igraszką sił u k ry ty c h i ciem nych. Pirzeciwnie, F re u d był stu p ro cen to w y m racjo n alistą, aż zbyt szczegóło­ w o chciał w y jaśnić i sklasyfikow ać to, co do tąd tk w iło pod progiem św iadom ego m yślenia. Jego n a u ­ k a m iała być ro zu m nym w ytłum aczeniem do tąd niew ytłum aczalnego, nie dostrzeganego naw et. Be­ stia podśw iadom ości została nazw ana, zlokalizow ana, należało ją w m ia rę m ożności unieszkodliw ić. Iluż p o stfreu d y stó w i pseu d o freu d y stó w postępu je w ręcz odw rotnie! O graniczają p rzy pom ocy n a u k i o pod ­ św iadom ości sfe rę d ziałań św iadom ych, d eg rad u ją

roizujm, e g z altu ją zachow ania in sty n k to w n e , nie1- kon tro lo w an e; i n a dobitk ę pop y ch ają n a s w ty m k ieru n k u , jako b ardziej n a tu ra ln y m , abyśm y sobie m ogli p oprzez n a w a rstw ie n ia k u ltu r y i konw encji — do trzeć d o pozakulturow ego, pozbaw ionego kon­ w encji społecznych człow ieka wolnego, samego dla siebie, urodzonego od nowa. B estia m a być spusz­ czona z łań cu ch a i m a m ieć n a d nam i w ładzę. Z a­ m ierzenie oczyw iście u to p ijn e, a w tak im an ty cy - w ilizacy jn y m nak iero w an iu w iedzy w spółczesnej o podśw iadom ości w idać po p ro stu rea k c ję na d y

(8)

s-h a rm o n ijn y i dw uznaczny p rzy ro st w iedzy o czło­ w ieku. W idać także dużą spraw ność sam oanalizy, u m iejętności w chodzenia w role — na p rzy k ład w rolę człow ieka w olnego od konw encji, człow ieka n a­ turalneg o. Dzicy m ają w łasny, bardzo skom pliko­ w any ty p konw encji k u lturo w y ch — w yobrazić sie­ bie nagusem wobec k u ltu ry może tylko ktoś, kto chodził w u b ran iu , k to je st p ro d u k tem k u ltu ry . Z abaw a w człow ieka wolnego, nagiego, zabaw a w żywiołowość — to m a określony wdzięk, p rzy z n a j­ m y, szczególnie gdy u p raw ia tę grę młodzież, zbiór osobników z żyw iołow ą ciekawością reagujących na siebie i św iat, na sw oje m iejsce w św iecie, ch ęt­ nych do w spółudziału, do „bycia z”, do w chodzenia w role (zabaw a w sam ego siebie, w e w łasną n a tu rę — n ajw span ialsza z przebieranek!). Taką zabaw ow ą w ersję psychoanalizy, autoryzow aną przez irra c jo ­ n alnie nastaw ionych naukow ców narzucono nam , dorosłym ; agresyw n a m łodziankow atość zaczęła wciągać. Szpakow ato dorośli k ry ty c y p rze k rz y k u ją się w ultran ow o czesny ch sloganach, zalecają nam organizow anie w yobraźni i wolnego czasu w edle re c e p tu r arty sty czn ej bohem y, p racującej dla ry n k u m łodzieżowego. W zywam K onstan tego Puzynę do rezy gnacji ze zbanalizow anyćh pozycji te a tru w ol­ nego, im prow izow anego, żywiołowego, „m łodego” , odrzucającego te k s t litera c k i na rzecz „zdarzeń”. Niech będzie ja k zawsze sam odzielny, niech przeciw opinii pow szechnej broni te k stu przed reżyserem , te a tru in te le k tu a ln e g o przeciw teatro w i sztuczek inscenizacyjnych, p orząd k u racjo nalnego przeciw b ełkotow i in sty n k tó w . O G rotow skim P uzyna pisze z w yczuciem w ielkości zjaw iska. C iekaw jestem , jak będzie w krótce pisał o cw anych albo n aiw nych im ita to ra c h d o k try n y „ te a tru ubogiego” , gdy będą dostarczać ju ż p ro d u k tu i d la elity, i dla m asow ego widza, p ro d u k tu z drugiej ręk i, wzorowo eksporto­ wego, anty im p o rtow eg o i ta k doskonale pozbaw io­ nego koncepcji, iż w rzeczy sam ej będzie niem al

Zabawa w psychoanalizę

(9)

S T E F A N T R E U G U T T 120

Nie podrabiać m łodości

Pochwała Puzyny

czystym w y tw o rem k reacy jn eg o in sty n k tu , in fa n ­ ty ln y m z zam ysłu i poziomu, „ n a tu ra ln y m ”.

„A nasze starsze p an ie w m ini są żałosne”. I pisze dalej P u zy n a, że m łodości nie podrobi się m ak ija ­ żem, ani nie odnow i się życia te a tra ln e g o drogą prostego n aślad o w an ia chw ytów i pom ysłów . A więc, gdzie jest d obry sposób na przyw rócenie ran g i te a ­ trow i, gdzie jest te a tr K o nstantego P u zy n y , n a j­ lepszego k ry ty k a i znawcy? W inscenizacjach Szeks­ pira, czy w Play Shakespeare? W now oczesnym rozum ieniu i w idow iskow ej in te rp re ta c ji te k stu d r a ­ m atycznego czy w „pisaniu na scenie”, w inw esty ­ cjach p orządnej w iedzy — czy ekstensyw nej go­ spodarce u m y słam i tw órców chorych n a w yścig z nowoczesnością?

6. W d w u sw ych książkach o dzisiejszym polskim tea trz e — ja k we w szystkim ,

co o tea trz e dotąd pisał — okazał się P u z y n a ty m w łaśnie u n ik aln y m um ysłem k ry ty czn y m , k tó ry bodaj an i raz u nie dał się złapać na chodliw e d o k ­ try n y , na pozory bez pokrycia, na zbyt łatw y en ­ tuzjazm i pochopną negację. K onsekw encja jego stanow iska w o bronie ra n g i arty sty c z n e j zjaw isk te a tra ln y c h bu d ziłab y szacunek, n aw et gdyby nie była p o p a rta w y jątk o w y m ja k na naszą p u b licy sty k ę zasobem w iedzy o przedm iocie, a rów nież — co nie m niej w ażne — ta le n te m pisarskim . Je g o są d y m ają w środo w isk u in te le k tu a ln y m moc dowodow ą, t r a ­ fia ją dzięki jego stylow i celnie i skuteczn ie. P u zy n ę w ypad a czytać. W ypada ,go rozum ieć. W ypada się z nim solidaryzow ać. Bo m u się ufa. Bo je s t dobry. Toteż z zaufan iem i osobistym przyw iązan iem do up raw ian ej przez niego sztuki p isan ia o te a trz e m yślę o tym , że człowiek, k tó ry ta k d łu g o i k o n ­ sek w en tn ie bronił in teg raln o ści sztuki w idow isko­ w ej p rzeciw d eg rad u jący m d o k try n o m zew n ętrznej, po zaarty sty czn ej n a tu ry , w y stą p i z kolei przeciw d eg rad acji tego, co w te a trz e racjo n aln e, k o n tro ­ low ane p rzez św iadom ego sw ych celów tw órcę.

(10)

M yślę, że w łaśnie Puzyna, wróg łatw izn y każdej odm iany, jest i będzie za pom nażaniem i doskonale­ niem problem ow ej, in te le k tu a ln e j ważności te a tru , że będzie przeciw in fan ty lizacji, a specjalnie p rze ­ ciw in fan ty lizacji w tó rn ej, udaw anej. Ju ż to robi. C zytajcie jego B urzliwą pogodę. Je st w ty m zbio­ rze studiów tyleż poszukiw ania nowego w yrazu te a ­ tralnego, co sygnałów ostrzegaw czych. Gdy pisze o tea trz e dorosłym . Głos m u m ięknie, gdy m ów i 0 m łodzieży, m łodym teatrze, gdy wchodzi na te ­ ren ich zabaw y. W ierzy w ich niew inność. W szcze­ rość głosów. Ma p raw o do takiej osobistej rek re a cji — n aw y k p rofesjonalnego oglądania te a tru jest w końcu tak m ęczący, że ty m innym , niepraw dzi­ w ym teatrem , zabaw ą w te a tr, czyli tea tre m d o k w a d ra tu , oczyszcza się k ry ty k w ew nętrznie, b ro n i przed sceptycyzm em . W chodzi w rolę en tu zjasty . Nie zapom inajm y jed n ak , że nie jest to rola jed y n a 1 że poglądów K onstantego P u zy ny n a te a tr p ra w ­ dziw y nie należy pochopnie m ylić z najszczerzej p o jętą grą w młodość. Zna reg u ły — niech p ró b u je szczęścia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Napięcia zasilania czujników Liczba czujników tensometrycznych Dokładność (dla ∆t = 0°÷ + 40° C) Liniowość.

W związku z tym, że inulina i fruktooligosacharydy nie są hydrolizowane do mo- nosacharydów i nie mają wpływu na wzrost poziomu glukozy i insuliny w surowicy krwi,

Zaprezentowano dwie koncepcje prawa naturalnego: personalistyczną (neotomistyczną), na której opiera się encyklika, oraz jedną z jej kontrpropozycji sformułowanej

już sam sposób jego rozmnażania się je s t niezwykły, rozmnaża się bowiem stale i wyłącznie zapomocą partenogenezy (samca opisywanego owada dotychczas jeszcze

„Przyczynek do znajomości fauny ską- poszczetów w odnyc h Galicyi" opisuje poraź pierwszy w Galicyi 34 g atun ki ską- poszczetów w odnych, prostując p rzytem

Aby zrealizować cele określone w zielonej księdze, Komitet proponuje wybór rozwiązania integrującego i wykorzystującego wszystkie istniejące mechanizmy współpracy i inicjatywy,

+48 61 62 33 840, e-mail: biuro@euralis.pl www.euralis.pl • www.facebook.com/euralisnasiona • www.youtube.com/user/euralistv Prezentowane w ulotce wyróżniki jakości,

Program zosta³ opra- cowany przez zespó³ ekspertów wywodz¹cy siê z Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego oraz Koalicji na