• Nie Znaleziono Wyników

Piękne umysły?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Piękne umysły?"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Piękne umysły?

Annual Conference of the imre Kertész Kolleg 2013 catastrophe and utopia. central and Eastern European intellectual

horizons: 1933 to 1958 Budapeszt, 13 – 15 czerwca 2013 r.

1

Polska humanistyka nie wypracowa‑

ła dotąd języka, przy pomocy którego mogłaby opowiedzieć na nowo historię intelektualistów w XX wieku. Jakby sam temat był nieco wstydliwy. wyraźnie bra‑

kuje analitycznego komentarza: często natomiast bywa on zastępowany przez publicystyczne pogłosy z przeszłości, uru‑

chamiające dawne – dziś zupełnie nieade‑

kwatne – sposoby opisu; miesza się w nich, raz po raz, szlachetny patos z błazeństwem inwektywy, hagiografia z aktem oskarżenia.

trudno wykroczyć poza ograniczenia tego dyskursu – nie mamy dla niego nadal sen‑

sownej alternatywy, nie jest nią bowiem na pewno oschły język tradycyjnej histo‑

riografii, unikającej zresztą często szerzej zakrojonych interpretacji. Prace takie jak Przedwiośnie czy potop: Studium postaw polskich w XX wieku andrzeja mencwela nie mają wielu kontynuacji: temat roz‑

parcelowany został między specjalistów z różnych dyscyplin, którzy próbują go rozgryźć przy pomocy własnych wąskich metodologii, często niezrozumiałych dla odbiorcy z zewnątrz. ten kryzys języka nie jest przy tym przypadkowy: wiąże się on ściśle z przeformułowaniem dyskusji o toż‑

małgorzata szumna

(2)

samości współczesnych Polaków, w której wyraźnie zmarginalizowano znaczenie i rolę inteligencji, usuwając tym samym w cień porządek kontynuacji. w efekcie mamy do czynienia z sytuacją paradok‑

salną: choć postawy intelektualistów nadal budzą żywe emocje i kontrowersje, to opo‑

wieści o nich rzadko stają się elementem naszej samowiedzy.

2

nic w tym zresztą dziwnego: narracje o polskim życiu intelektualnym niejed‑

nokrotnie są bezbarwne i anemiczne, trud‑

no w nich wyczuć temperaturę dawnych sporów, dostrzec energię polemik, zrozu‑

mieć na ich podstawie dramatyzm wybo‑

rów. uznać by można oczywiście, że rację miał czesław miłosz, gdy za stanisławem Brzozowskim powtarzał, że w Polsce tylko dla nielicznych mają znaczenie kwestie światopoglądowe – płaskość opisu byłaby w takim wypadku naturalną konsekwencją miałkości samego życia. można by, gdyby nie istniały pozycje udowadniające, że tę samą historię da się opowiedzieć inaczej, czego dobrym przykładem są reportaże magdaleny Grochowskiej czy też książki marci shore – szybko przekładane na język polski i życzliwie przyjmowane. Dynamikę decyzji bowiem – jak pokazują obie po‑

zycje – jesteśmy w stanie zrozumieć tylko wtedy, gdy potraktujemy światopogląd swoich bohaterów absolutnie serio, bez względu na to, jak kuriozalne wydawać się mogą po latach udzielane przez nich odpowiedzi. idee nie są abstrakcją, chcąc je zrozumieć, trzeba je na swój sposób ucieleśnić – zobaczyć, jak wpływają one na działanie żywych ludzi; ludzi, którzy zmieniają zdanie, nie zawsze działają ra‑

cjonalnie i mogą się mylić. najtrudniej‑

szy do uchwycenia, ale i najciekawszy jest przecież ten moment, w którym jesteśmy w stanie pokazać przełożenie teorii na praktykę, uchwycić węzeł sprzeczności, poczuć, że decyzje podejmowane są w ru‑

chu, a nie w zaciszu gabinetów. Historia intelektualna – w Polsce wciąż stosunkowo mało popularna – tym bowiem różni się od historii idei, że bierze pod uwagę fakt, iż jednostkowy światopogląd przekształca się, gdy próbujemy wydostać się z pułapki świadomości, odnaleźć w sytuacji, w któ‑

rej nie ma żadnego dobrego rozwiązania.

3

nieustanne balansowanie między tym, co prywatne, i tym, co publiczne, zaan ‑ gażowanie w projekty społecznych i po‑

litycznych przemian, poczucie odpowie‑

dzialności za ich rezultaty – wiek XX po‑

stawił przed intelektualistami wyzwania wcześniej na taką skalę im nieznane. nie ma powodu, by sądzić, że wszyscy wyszli z tego zwycięsko i być może ważniejsza jest nawet dzisiaj historia intelektualnych porażek, odsłaniająca manowce myślenia.

zorganizowana przez imre kertész kolleg w Jenie konferencja była dobrą okazją do namysłu nad tymi problemami. obrady – skoncentrowane wokół reakcji środkowo ‑ i wschodnioeuropejskich intelektualistów na katastrofy i utopie pierwszej połowy XX wieku – na najbardziej podstawowym po‑

ziomie dawały sposobność do przyjrzenia się, w jaki sposób pisane są historie inte‑

lektualistów w różnych krajach regionu.

zagadnienie to nie jest czysto akademickie i dotyczy czegoś szerszego niż tylko zawi‑

łości metodologii: przypomina bowiem o tym, że gdzie indziej – by przywołać tyl‑

ko najbardziej może wyraziste przykłady rumunii czy słowacji – badacze jeszcze

małgorzata szumna

(3)

MAłGORzATA SzuMnA częściej niż w Polsce muszą sobie poradzić z czymś, co bylibyśmy skłonni uznać za formę autokompromitacji elit – a więc głównie z ich skrajnym nacjonalizmem, zaangażowaniem w ruchy jednoznacznie faszystowskie czy wreszcie z otwartym propagowaniem antysemityzmu. koniecz‑

ność przepracowania tego trudnego i nie‑

chcianego dziedzictwa komplikuje proste, wydawałoby się, rozróżnienia i każe pytać raz jeszcze o sprawy podstawowe: o to, kim właściwie jest intelektualista, czy wie‑

rzymy w jego etos i co uznajemy za jego podstawę, czy sądzimy, że ma on prawo do popełniania fundamentalnych błędów?

4

cel budapesztańskiej konferencji był dość jasny: badaczy wywodzących się z bardzo różnych szkół metodologicznych zaproszono, na dobrą sprawę, do uczestni‑

ctwa w projekcie, którego punktem dojścia może stać się zbudowanie nowoczesnej panoramy życia intelektualnego w europie Środkowej i wschodniej w XX wieku; pa‑

noramy pełnej, obejmującej więc przy tym także intelektualistów reprezentujących te orientacje światopoglądowe, które do tej pory często nie były w wystarczającym stopniu uwzględniane. Prace nad tymi zagadnieniami mieszczą się w jednym z głównych nurtów badawczych imre kertész kolleg, spotkanie było więc oka‑

zją do przedstawienia na większą skalę wyników realizowanych w tym ośrodku badań, przedyskutowania ich oraz spraw‑

dzenia, jak wchodzą one w dialog z ini‑

cjatywami realizowanymi gdzie indziej.

najcenniejsze przy tym szybko okazały się nie tyle odpowiedzi (ważne, lecz doty‑

czące w większości kwestii szczegółowych, domagające się dopiero wysiłku uspój‑

nienia), ile samo pokazanie, że o kwestie poruszane już dawniej można dziś pytać zupełnie inaczej. Poszczególne panele tak ułożono, by od początku zwracały uwagę na potrzebę rewizji: referenci podejrzliwie przyglądali się negocjowaniu narodowych tradycji, stosunkowi intelektualistów do komunizmu czy ich bezpośredniej reakcji na zagładę. wielowątkowość tej zarazem uporządkowanej i rozproszonej refleksji jest trudna do oddania, dlatego chciała‑

bym skoncentrować się na jednym tylko aspekcie, który w moim odczuciu wolno uznać za centralny: na próbach przebudo‑

wania myślenia o zaangażowaniu – jego sensie, przejawach i cenie.

5

w polskiej tradycji rozróżnienie mię‑

dzy inteligencją a intelektualistami jest dość wyraźnie zarysowane: ci drudzy, nie‑

jako wyrastając ponad inteligencję, mają obowiązek wykraczania poza ramy swojej specjalizacji i zabierania głosu w sprawach publicznych, działając tym samym na rzecz zbiorowości. Pełnią więc właściwie z założenia rolę, którą w tradycji anglosa‑

skiej określa się mianem public intellectual, ich związek ze wspólnotą – nawet jeśli trudny – jest mocno akcentowany. nie jest to jednak definicja neutralna, zawęża wszakże krąg osób, o których mowa, do niewątpliwych elit wyznaczających ramy dyskursu publicznego, nie uwzględnia‑

jąc innych, którzy także mają rzeczywi‑

sty wpływ na kształtowanie postaw. za szczególnie istotne uważam więc próby takiego przeformułowania tych kategorii, który nastawione są na odzyskanie samego poczucia odpowiedzialności za myślenie.

w prezentowanych w Budapeszcie wy‑

stąpieniach problem ten najczęściej był

(4)

PięKNe UMYSłY?

dyskutowany w odniesieniu do wysoko wykwalifikowanych specjalistów: praw‑

ników, ekonomistów, przedstawicieli na‑

uk społecznych, ale również inteligencji technicznej. Postawione w ten sposób pytanie o to, na czym zasadza się bycie intelektualistą, odsłaniało aspekty rzadziej uwzględniane. Pokazywało, w jaki sposób rozwiązania wypracowane na uniwersy‑

tetach przenikają tkankę życia politycz‑

nego, gdy to profesjonaliści zaczynają być odpowiedzialni za kształtowanie systemu prawnego czy też wdrażanie pewnych mo‑

deli ekonomicznych; uczulało na związek łączący nowoczesne państwo z teoretycz‑

nymi koncepcjami formułowanymi pier‑

wotnie w murach akademii. Pozwalało to na uświadomienie sobie faktu często zapoznawanego: działalność intelektua‑

listów nie jest przecież oderwana od rze‑

czywistości, ona ściśle tę rzeczywistość współtworzy. Prowadzi to automatycznie do namysłu nad tym, na ile intelektua‑

liści byli ofiarami dwudziestowiecznych katastrof i utopii, na ile zaś są za nie prze‑

de wszystkim współodpowiedzialni. to przesunięcie znaczeń jest ważne: zmienia także sens pytania o formy zaangażowania, pozwala na jego wysubtelnienie – co jest wysiłkiem istotnym w chwili, gdy mówimy o czasach, w których praktycznie całko‑

wicie niemożliwe okazywało się zacho‑

wanie dystansu czy obojętności, obie te postawy przeradzały się przecież w swoiste manifestacje.

6

Polskie rozumienie terminu „intelek‑

tualista” bywa niebezpieczne, w dużej mierze bowiem jest ono pochodną dzie‑

więtnastowiecznego przeświadczenia, że to intelektualne elity powinny za sobą

prowadzić naród. modelowy intelektu‑

alista ma być moralnym autorytetem, mędrcem – przyznane mu prawo do za‑

bierania głosu w sprawach dotyczących całej społeczności wynika przecież przede wszystkim z przeświadczenia o szczególnej wadze jego wypowiedzi. i chociaż model ten w ostatnim stuleciu często okazywał się ułomny – intelektualiści pozostawali wobec wybryków historii nie mniej bez‑

radni niż wszyscy inni – to wciąż nie na‑

uczyliśmy się chyba doceniać koncepcji skromniejszych: tych, które pokazują, jak można w intelektualnej refleksji wykorzy‑

stać własne profesjonalne przygotowanie.

ten minimalizm zaś niekiedy stawał się sposobem na zachowanie niezależności, warto więc może próbować się nad nim zastanowić, dostrzegając swoistą obronę klerkizmu, gest niezgody na przymus za‑

angażowania. w trakcie obrad zaprezen‑

towano w krótkich przebłyskach sylwetki intelektualistów bardzo od siebie różnych, co dawało dobry wgląd w odmienność wybieranych strategii. warto podkreślić dwa najczęstsze modele. Pierwszy z nich – reprezentowany choćby przez dwóch prawników – raphaela lemkina i Herscha lauterpachta – wiązał się z rewolucjoni‑

zowaniem języka własnej dyscypliny, by nadążał on za rytmem historii; obaj praw‑

nicy stali się twórcami nowej terminologii, przy pomocy której nauki prawne mogły problematyzować doświadczenia II wojny światowej, w tym zwłaszcza zagłady. zu‑

pełnie inną drogę wybrała antropolożka Vera stein erlich: koncentrowała się w peł‑

ni na trosce o ciągłość prowadzonych przez siebie badań, na budowaniu szkoły. ten drugi model – jeszcze bardziej kameralny – opierał się na założeniu, że najważniejsza

(5)

jest praca we własnym środowisku, stwo‑

rzenie niewielkiej prywatnej przestrzeni, która stać się może przestrzenią wolności – i wychowania następców.

7

katastrofy i utopie – w odniesieniu do okresu sprecyzowanego w temacie konferencji trzeba o nich mówić w liczbie mnogiej. w przyjęciu dość nietypowego zakresu chronologicznego, obejmującego lata 1933 – 1958, dostrzec można chęć pod‑

kreślania ciągłości – w trakcie konferencji po wielokroć eksponowano wątek życia w cieniu katastrofy, co w oczywisty sposób musiało wpływać na zmiany światopoglą‑

dów, których nie możemy zrozumieć bez uwzględnienia tej perspektywy. Problem ten w sposób najbardziej jaskrawy doty‑

czył intelektualistów o żydowskim pocho‑

dzeniu, lecz w mniejszym lub większym stopniu dotknął wszystkich. w trakcie obrad udało się jednak – głównie dzięki nakładaniu się na siebie wyraźnie odmien‑

nych perspektyw oraz propozycji historii społecznej i historii intelektualnej – uzy‑

skać coś jeszcze ciekawszego: uchwycono mianowicie tak charakterystyczną dla tego okresu dynamikę wymiany elit. Dawne elity – przetrzebione w latach II wojny światowej, a po jej zakończeniu często wy ‑ kluczane z czynnego uczestnictwa w ży‑

ciu publicznym – zostawiły przecież pu‑

ste miejsce po sobie. Procesy budowania nowej inteligencji w europie Środkowej i wschodniej są przy tym szczególnie istotnym tematem badawczym, wiążą się one bowiem wyraźnie z samym procesem przekazywania wartości, tym samym zaś także z problemem przekształcania etosu.

w polskiej – choć nie tylko – tradycji eks‑

ponuje się szczególnie chętnie te modele,

które były przykładem pięknego oporu, formą inicjacji w kulturę – przykładem takiej paradygmatycznej relacji może być więź łącząca zbigniewa Herberta z Hen‑

rykiem elzenbergiem. równie ważny jednak wydaje się temat raczej lekcewa‑

żony: proces budowania światopoglądu nowych elit, dla których już sam akces do inteligencji był formą daleko idącego awansu społecznego i które wchodzi‑

ły w przestrzeń dyskursu publicznego w zmienionych warunkach, godząc się nie tylko na kompromisy i gry z cenzurą, ale i niekiedy na oportunizm czy kolaborację.

udzielenie odpowiedzi na pytanie o to, jak w takim wypadku rozumieć sam termin

„intelektualista”, wydaje mi się zasadnicze, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, że często było to pokolenie nauczycieli tych, którzy dziś próbują zrozumieć ich decyzje, napisać ich historię.

8

Pamiętać bowiem trzeba, że w samej sytuacji historyka ‑intelektualisty pi‑

szącego o wyborach intelektualistów jest coś ambiwalentnego. zadaniem badacza jest próba zrozumienia i wyjaśnienia, nie zaś ocena; trudno jednak w takiej sytu‑

acji uniknąć zastanawiania się nad tym, jakie samemu wybrałoby się rozwiąza‑

nie. w Budapeszcie ten problem wyraź‑

nie wybrzmiał i ta autorefleksja badaczy jest – moim zdaniem – szczególnie warta podkreślenia. w Polsce wciąż bardzo wy‑

raźnie jest wyczuwalne emocjonalne na‑

pięcie towarzyszące wielu wypowiedziom o postawach intelektualistów; istnieje wy‑

raźna tendencja do tego, by podkreślać zachowania godne pochwały, unikając komentowania tych, które w najlepszym razie były dwuznaczne. ta skłonność jest

(6)

ryzykowna, usypia czujność, jest częścio‑

wym fabrykowaniem dziedzictwa i im szybciej uda się nam zmierzyć z tym, co mniej chwalebne, tym lepiej. warunkiem jednak rozpoczęcia takiego procesu jest zrozumienie ograniczeń naszego poznania.

Głosy historyków zebranych w Budapesz‑

cie, zastanawiających się na przykład nad tym, na ile cząstkowość istniejących już opisów wynika z niedoskonałości empa‑

tii, która łatwiej pozwala na zrozumienie mechanizmów lewicowych niż prawico‑

wych złudzeń, mogą stać się impulsem do przemyślenia uwarunkowań polskich dyskusji.

9

wystąpienia przedstawione w Buda‑

peszcie były swoistym mapowaniem tematu: w większości nie miały one cha‑

rakteru komparatystycznego, dawały wgląd w sytuację w jednym miejscu. ar‑

tykuły te mają się jednak ukazać w wersji książkowej: myślę, że w tej postaci będą one dobrym zaczynem szerszej refleksji.

można się zastanawiać, czy w ogóle moż‑

liwe jest opracowanie jednej wspólnej hi‑

storii intelektualistów z tej części europy, niewątpliwie jednak materiały te podsuwa‑

ją liczne pomysły badań porównawczych.

widzę w tym szansę na ożywienie polskich debat, podobną do tej, jaką daje ukazanie się na polskim rynku takich książek jak Rozważania o wieku XX timothy’ego sny‑

dera i tony’ego Judta czy Duchy Europy alexandry laignel ‑lavastine. Łączy te po‑

zycje jedno: każda z nich jest zachętą, by zerwać ze swojskością myślenia i spróbo‑

wać spojrzeć na własną historię z dystansu.

Prace te prowokują, by zastanowić się nad tym, na ile mają rację obserwatorzy z ze‑

wnątrz nie tylko wtedy, gdy piszą laudacje, ale i wtedy, gdy krytycznie odnoszą się do niektórych decyzji polskich intelektu‑

alistów, wyprzedzając w tym nas samych.

warto poczekać na moment, w którym te wątpliwości zaczną kiełkować, owocując bardziej dynamicznymi i zróżnicowanymi opowieściami o przygodach umysłu, pisa‑

nymi przez polskich humanistów.

Małgorzata Szumna

Budapeszt

Cytaty

Powiązane dokumenty

U nowszych autorów, „(pod)przestrzeń izotropowa” to taka, której pewien wektor jest izotropowy – co nie odpowiada znaczeniu słowa „izotropowy” (jednorodny we

Zmienna, której wartości w analizie traktuje się jako dane i nie próbuje wyjaśniać. Zakłada się, że zmienne niezależne determinują wartość zmiennych zależnych lub

Pszczoły, o których myślimy, patrząc na słoik miodu, nie tylko zbierają kwietny nektar, ale także bogaty w białko pyłek.. Oba produkty potrzebne

Niestety nasiona niektórych bardzo waż- nych dla leśnictwa gatunków drzew, przede wszystkim buka, jodły czy jawora, mimo odporności na podsuszenie, mogą być przechowane

nie duszy — zazwyczaj przyjmuje się bowiem, że dusza jest tym składnikiem człowieka, który po śmierci ciała nie ginie, lecz przebywa w jakiejś rzeczywis­.. tości

Program modułu 311[50].O1 „Podstawy mechatroniki” składa się z ośmiu jednostek modułowych i obejmuje ogólno zawodowe treści kształcenia z zakresu bezpieczeństwa i higieny

2 Hipoteza zerowa: wartości oczekiwane (średnie) badanej cechy w dwóch grupach nie różnią się

Gotowa książka wraz z graficzną oprawą na warsztat bierze operator DTP, który układa elementy książki do publikacji.. Kolejnym etapem jest drukarnia