• Nie Znaleziono Wyników

Metodologiczny i filozoficzny konwencjonalizm Poincarego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Metodologiczny i filozoficzny konwencjonalizm Poincarego"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Siemianowski

Metodologiczny i filozoficzny

konwencjonalizm Poincarego

Studia Philosophiae Christianae 8/1, 91-111

(2)

S tu d ia P h ilo s o p h ia e C h r is tia n a e A T K

8/1972/1

A N D RZEJ S IE M IA N O W S K I

M ETODOLOGICZNY I FILO ZO FICZNY K O NW ENCJO NALIZM POINCARËGO

1. Wstęp, 2. Z a ło ż e n ie fe n o m e n a liz m u , 3. K o n w e n c jo n a liz m m e to d o lo ­ g ic z n y i filo z o fic z n y , 4. Z a lą ż k i n o w eg o p r o g r a m u ?

1. W stęp

Metodologiczne poglądy H. Poincarégo o p a tru je się zw ykle mianem um iarkow anego konw encjonalizm u. A le istn ieją , co najmniej — co sta ra łe m się w ykazać w inn ej p racy — dw a ro ­ d zaje konw encjonalizm u: m etodologiczny i filozoficzny.1 Zgod­ n ie z założeniami konw encjonalizm u m etodologicznego w szy st­ kie luk niektóre tw ierd zen ia n a u k em pirycznych nie są defini­ tyw nie rozstrzygalne na podstaw ie dośw iadczenia. W m yśl za­ łożeń konw encjonalizm u filozoficznego, w szystkie lub n iek tó re zdania nau k em pirycznych nie są zdaniam i p raw dziw ym i ani fałszywymi, w sensie epistem ologicznym . Inaczej m ów iąc, nie są one składnikam i w iedzy o rea ln y m świecie.

Po uwzględnieniu ty ch — ja k sądzę — istotnych rozróżnień, stwierdzenie, że P oin care rep re z e n tu je u m ia rk o w a n y konw en­ cjonalizm, nie może zadow alać. Celem tego a rty k u łu jest

1 A ndrzej S ie m ia n o w s k i, O d w ó c h r o d z a ja c h k o n w e n c jo n a liz m u ,

(3)

udzielenie odpowiedzi na pytania: czy P oincare rep re z en tu je tylk o к on w en c j a n a li z m m etodologiczny, czy też i filozoficzną odm ianę konw encjonalizm u. Jeżeli i tą drugą, to n a jakich podstaw ach wsipiera się jego stanow isko filozoficzno-konw en- cj onalistyczne?

M etodologiczne stanow isko Poincarégo kształtow ało się p rze ­ de w szystkim pod w pływ em trzech następ u jący ch czynników : 1) sy tu a c ji w n au k ach przyrodniczych, szczególnie w fizyce, ja ­ kiej był św iadkiem , 2) filozofii K anta, 3) filozoficznego i m eto ­ dologicznego pozytyw izm u.

P o in care żył w 'latach 1854— 1912, a więc w okresie nie tylko intensyw nego rozw oju fizyki, ale i w czasie załam yw ania się starego, zrodzonego z pow staniem m echaniki klasycznej p a ­ ra d y g m a tu upraw ian ia n a u k fizykalnych. T erm in „ p a ra d y g ­ m a t” w prow adzony do filozofii n a u k i przez T. S. K uhna, ozna­ cza zespół pow szechnie uznanych osiągnięć naukow ych, k tó re w określonym czasie w yznaczają pew ien sta n d a rd problem ów i m etod rozw iązyw ania ty c h problem ów . S tały rozw ój fizyki a przede w szystkim pow staw anie n a jej g rü n d e zupełnie n o ­ w ych, „rew o lucyjn y ch ” problem ów , to nie tylko czynniki kształto w an ia się m etodologicznego stanow iska Poincarégo, w sensie statycznym , ale to także źródła ew olucji jego poglą­ dów, niedostrzeganej ja k m i się w y daje, p rzez w ielu in te r p re ­ tato ró w poin с a r owsk ich tekstów .

C h a ra k te ry sty k i m etodologicznych poglądów Poincarégo o p a rte są p rzed e w szy stk im n a jego p ra c y „N auka i h y p oteza”, w k tó rej n ajob szern iej i w sposób n ajb ard ziej zdecydow any zostały w yłożone tezy konw enej onalistyczne.2 „N auka i h y p o ­ teza” zasługuje z pew nością n a m iano p ra c y program ow ej. K ażdy p ro g ram m etodologiczny opiera się na p o jęd a c h i tw ie r­ dzeniach m etodologicznych i filozoficznych, trak to w an y ch przez tw órcę tego p ro g ra m u za podstaw ow e.

To, że w każdym prog ram ie m etodologicznym zaw arte są p o ­

2 H . P o in c a r é , N a u k a i h y p o te z a , p r z e k ła d : М . H . H o ro itz a , W a r ­ s z a w a 1908 r.

(4)

jęcia i tezy rdzen nie m etodologiczne, je s t oczywiste. To n a to ­ m iast, że w każdym p ro g ram ie m etodologicznym zaw ierają się pojęcia i tezy filozoficzne m ożna uzasadnić odw ołując się do historii filozofii nau k i. P o g ląd u o ścisłej zależności p ro b lem a­ tyk i metodologicznej z zagadnieniam i filozoficznym i nie będę tu dokładniej uzasadniał. Sądzę zresztą, że ty lk o sporadycznie byw a on kw estionow any. P o stara m się n ato m ia st okazać, że filozoficzne p rzesłan ki w p ły n ę ły decydująco n a uk ształtow anie się metodologicznych poglądów Poincarégo. W zw iązku z tym zamiarem, kolejn o p rzedstaw ię: 1) podstaw ow e filozoficzne po­ jęcia i tezy zaw arte w p ra c y „N auka i h y p oteza” , 2) p o d sta­ wowe metodologiczne po jęcia i tezy zaw arte w tej pracy, 3) za­ lążki koncepcji n a u k i zaw artej w pracy „N auka i m eto d a”,3 częściowo odbiegającej od koncepcji przedstaw ionej w „N auce i hypotezie” .

2. Z ałożenie fenom en alizm u ep istem ologiczn ego

Podstawowa filozoficzna teza p rz y ję ta przez Poincarégo w pracy „N auka i h y p o teza” — to teza epistem ologicznego fe- nomenalizmu, w edług 'której cała w iedza w klasycznym , tj. realistycznym znaczeniu słow a „w iedza” , jest red u kow aln a do tego, co jest n am d an e w dośw iadczeniu bezpośrednim . Chodzi tu o doświadczenie czysto zm ysłowe. Nie w chodzi w ięc tu w grę np. w ygląd ejdetyczny, czyli pew ien ty p bezpośredniego doświadczenia, o k tó ry m m ów ią fenom enologow ie. To, do cze­ go dociera nauka, „nie są <to rzeczy same, ja k sądzą naiw ni dogmatycy — pisze P oincare — lecz tylk o stosu nk i m iędzy rzeczami; poza ty m i sto su n kam i nie m a rzeczyw istości pozn a­ w aln ej”.4 W innym m iejscu „N auki i H ypotezy” czytam y: „Do­ świadczenie jest jed y n y m źródłem p raw dy , jedynie ono może nauczyć nas czegoś nowego; jedynie ono m oże .nam dać p e w ­

3 H. P o in caré, N a u k a i m e to d a , P r z e k ła d : M. H. H o ro itz a , W a r-4 H. P o in c a re , N a u k a i h y p o te z a , 3.

(5)

ność. Oto dw a p u n k ty , któ ry ch n ik t nie może poddać w ą tp li­ wości” .5

Tezę epistem ologicznego fenom enalizm u głosił — ja k w ia ­ dom o — K an t. Tezę tę głosili te ż w szyscy rep re z en ta n ci filo­ zoficznego pozytyw izm u, od W ilhelm a Ockhaima do K oła W ie­ deńskiego (tra k tu jąc O ckham a jako rep re z en ta n ta pozytyw iz­ m u filozoficznego, k ieru jąc się tra fn y m założeniem L. K oła­ kowskiego, iż histo rię filozoficznego pozytyw izm u m ożna roz­ począć od niem al dowolnego m om entu historycznego, gdyż głów ne założenia zarów no dziew iętnastow iecznego, ja k i d w u ­ dziestowiecznego pozytyw izm y znaleźć m ożna w filozoficznych d o k try nach niek tó ry ch m yślicieli średniow iecza, a n aw et i s ta ­ rożytności).6 Ale gdy K a n t stan ął na stanow isku, iż samo do­ św iadczenie nie w yznacza jeszcze pew nych sądów dośw iad­ czalnych, ale w yznaczają te sądy: dośw iadczenie i w rodzone um ysłow i ludzkiem u kategorie aprioryczne, to w edług pozy­ tyw istów — sądy dośw iadczalne -— są ty lk o i w yłącznie w y z­ naczone przez doświadczenie.

W szyscy pozytyw iści zgodnie akceptując tezę fenom enalizm u, nie są jed nak zgodni co do tego, czy ostateczną p odstaw ą n a ­ szej całej wiedzy em pirycznej jest ekstrasp ek cja czy in tro - spekcja. Inaczej m ówiąc — nie są zgodni co do tego, czy zda­ nia bezpośrednio spraw d zalne w oparciu o dośw iadczenie, a w ięc zdania bazowe, m ów ią coś o fizycznych przedm iotach, o w łasnościach tych przedm iotów , oraz o rela cja c h zachodzą­ cych m iędzy ty m i przedm iotam i, czy też tylko zdają sp ra w ę z naszych doznań.

Spór na te n tem a t prow adzili już m iędzy sobą „pozytyw iści w ieków śred n ich ” . O ckham np. b y ł zdania, że cała nasza w ie­ dza em piryczna sprow adza się do tego, co jest n am dane w ekstraspekcji. P io tr d ’A uriol i M ikołaj z A u tric o u rt zdecy­ dow anie opow iadali się za in tro sp ek cy jn ą w e rsją fenom

ena-5 L e sz e k K o ła k o w s k i, F ilo z o fia p o z y ty w is ty c z n a (O d H u m e ’a do K o ła W ie d e ń sk ie g o ) W a rs z a w a 1966.

(6)

lizm u. Spośród „pozytyw istów w ie k u O św iecenia” d ’A lem b ert reprezentow ał pogląd, iż p o dstaw ą n aszej w iedzy jest e k stra - spekcja, H um e nato m iast rep rezen to w ał pogląd, iż podstaw ą tej wiedzy jest introspekcja. Spośród pozytyw istów X IX s tu ­ lecia A. Comte zdecydow anie opow iadał się za tą w e rsją fen o - menalizmu, k tó ra w ek strasp ek cji u p a tru je podstaw ę naszej w iedzy em pirycznej. J . St. M ill oraz E. Mach skłaniali się r a ­ czej do in trospekcyjnej w e rsji fenom enalizm u. „Ciało zgod­ nie z uznaną d o k try n ą now oczesnych m etafizyków — pisał J . St. Mill w ’’System of logic ratio cin ativ e and in d u ctiv e ” — m ożna oikreślić jako przyczynę zew nętrzną, k tó re j p rz y p isu je ­ m y nasze w rażen ia zm ysłowe. G dy w idzę i dotykam sztu k i złota, to m am w rażen ie zm ysłowe b arw y żółtej o raz w rażen ie twardości i ciężkości... Te w rażen ia zm ysłowe, to w szystko, czego jestem bezpośrednio św iadom y; lecz uw ażam , że zostały one wywołane przez coś, co n!ie tylko istn ie je niezależnie od m ojej woli, lecz co jest czym ś zew nętrznym w sto su n k u do m oich organów cielesnych i do m ego um ysłu. To zew nętrzne coś nazywam ciałem ... są m etafizycy, k tó rzy w y w ołali k o n tro ­ w ersję... tw ierdząc, że nie m am y dostatecznej podstaw y, by odnosić nasze w rażen ia do tak iej przyczyny, ja k ą rozum iem y przeiz sło wo ciało, czy te ż do jak iejk o lw iek w ogóle p rzy czy­ n y zewnętrznej... inde in te resu je n as tu ta j... ta k o n tro w ersja a n i ten subtelności m etafizyczne...” K o n tro w ersja ta jest n ie ­ rozstrzygalna bow iem „...zm ysłom nic nie jest dane poza w r a ­ żeniam i zm ysłowym i” a „...o świecie zew nętrznym n ie w iem y i nie możemy w iedzieć nic absolutnie poza w rażeniam i zm y­ słow ym i”. Z d ru g ie j stro n y w iem y „...że te w rażen ia zm ysło­ w e są połączone ze sóbą jak im ś praw em ; nie zjaw iają się one razem przypadkowo, leciz w jak im ś system atycznym porządku, k tó ry jest częścią po rząd k u z tych w ra ż eń zm ysłowych, to za­ zwyczaj doświadczam y też innych lu b w iem y, że je s t w n aszej m ocy ich doświadczyć. A le n iezm ienne p raw o pow iązania, k tó ­ r e sprawia, że w rażen ia zm ysłow e z ja w ia ją się razem , nie w y ­ m ag a koniecznie (przyjęcia tego) ... co n azy w am y substratem ... Koncepcja s u b stra tu jest tylko jed n ą z w ielu m ożliw ych form ,

(7)

w jakich to pow iązanie uk azu je się naszej w yo b raźn i” . Ale „nie m a najm n iejszej racji, iżby uważać, że to, co nazy w am y cecham i zm ysłow ym i jakiegoś przedm iotu, 'to ty p czegoś, co tk w i w ty m przedm iocie czy też co m a jakieś pokrew ieństw o z jego właisną n a tu rą . Przyczy n a jaiko tak a nie jest podobna do swego skutk u ; dlaczegóż więc m ate ria m iałab y być ta k podob­ na do naszych w ra ż eń zm ysłow ych?” 7

Również — zdaniem M acha — poniew aż nasz obraz św iata zbudow any jest ty lk o „z naszych w rażeń... ,znamy przecież ty l­ ko w ra ż en ia ” , to wobec tego „przypuszczenie, że istn ieją ciała oddziałujące n a nasze zm ysły okazuje się zupełnie zbędne” . „W m y śli p rz y jm u je m y su b stan cję od w szystkich jej cech róż­ ną „rzecz sam ą w sobie” , a w rażenia tra k tu je m y jako sym bole tej su b stan cji.” 8

Z filozoficznego p u n k tu w idzenia spór o to, czy podstaw ą naszej w iedzy em pirycznej są zdania introspekcyjne, czy eks- trasp ek cy jn e, m a doniosłe znaczenie. Chodzi bowiem w ty m sporze o to, czy n a u k i em piryczne m ów ią o fizycznych p rze d ­ m iotach bezpośrednio obserw ow alnych, ich w łasnościach oraz o sto su nkach m ięd zy nim i, czy tylko o naszych subiek tyw nych doznaniach danych n a m w introspekcji.

P o in care nie zajął w ty m sporze w yraźnego stanow iska. W ypow iedzi jego, zwłaszcza już cytow ane — o poznawalności stosunków m iędzy rzeczam i i niepoznaw alności rzeczy sam ych w sobie, św iadczyłyby o tym , że zdania zarów no tzw . języka potocznego, ja k i n a u k em pirycznych (o ile zdania ty ch n a u k są bezpośrednio lu b pośrednio o parte n a doświadczeniu) tr a k ­ tow ał jako zdania o fizycznych przed m iotach bezpośrednio ob- serw ow alnych; ich w łasnościach oraz o stosunkach m iędzy n im i a nie tylko o ludzkich, subiek tyw nych doznaniach d anych w introspekcji. W ypada podkreślić, iż P o in care u p raw iał p rze ­

7 J o h n S t u a r t M ili, S y s te m lo g ik i d e d u k c y jn e j i in d u k c y jn e j, 2 t. P r z e k ła d : C z e s ła w Z n a m ie ro w s k i. W a rs z a w a 1966, 89— 97.

8 C y tu ję za W ło d z im ie rz e m I. L e n in e m , M a te ria liz m a e m p ir io k r y ty ­ cy zm , W a rs z a w a 1949, 35; 5.

(8)

de wszystkim filozofię n a u k a nie epistem ologię. Tym czasem spór wśród rzeczników fenom enalizm u o to, czy p od staw ą w ie­ dzy empirycznej są tylk o zdania introspekcy jne, czy też ró w ­ nież, a naiwet p rze d e w szystkim zd an ia ek s tr asp e'kcyjn e , jest sporem epistem ologicznym . Z m etodologicznego p u n k tu w idze­ nia jest to zagadnienie w tó rn e. Z tego p u n k tu w idzenia isto t­ ne jest to, że em piryczne zdania n a u k i re d u k u ją się do zdań bezpośrednio o p a rty c h n a dośw iadczeniu i to n a dośw iadcze­ niu w wąskim znaczeniu słow a „dośw iadczenie” .

Poincare, w b re w stan o w isku w ielu pozytyw istów , zgodny jest z Kantem, iż poza rzeczyw istością fenom enalistyczną, pozna­ w alną — istn ie ją rzeczy w sobie niepoznaw alne. O drzucił n a ­ tom iast kaniow ską koncepcję zdań syn tety czn y ch a ’p rio ri utrzym ując, iż je s t ona nie do pogodzenia z fak tem rozw oju zarówno geom etrii, jak i n a u k fizykalnych. „G dyby K a n t m iał rację, nie m ogłaby pow stać geom etria n ieeuklidesow a a zasady mechaniki b yły b y znane ju ż staro żytn ym ...” 9

Podobnie — „zasada bezw ładności. — Ciało, n a k tó re nie działa żadna siła, m oże jedynie posiadać ru c h p ro sto lin ijn y i jednostajny.

Czy jest to p raw d a , n a rzu cająca się a p rio ri um ysłow i? G dyby tak było to jakże G recy m ogliby je zapoznaw ać? J a k m ogliby sądzić, że ru c h u sta je , skoro u sta je przyczyna, k tó ra go zrodziła? albo też, że każde ciało, jeśli nic m u się nie sp rze­ ciw ia, nabiera ru c h u kołowego, najszlachetniejszego ze w szyst­ kich ruchów?” 10

3. K onw encjonalizm m etod ologiczn y i filo zoficzn y

Metodologiczne poglądy a u to ra „N auki i h y p o tezy ” podzielić m ożna na dw ie g ru p y poglądów : 1) w ynikających bezpośred­ nio z założeń fenom enalizm u epistem ologicznego, 2) zw iązanych

9 P oincaré, N a u k a i h y p o te z a , 80. 19 Ibidem , 117.

(9)

z ty m założeniem , ale nie w ynikających bezpośrednio tylko z tego założenia.

Z założenia fenom enalizm u epistem ologicznego bezpośrednio w ynika teza fenom enalizm u m etodologicznego: a) zdania nauk em pirycznych bezpośrednio o p arte na doświadczeniu, to zdania praw dziw e lu b fałszyw e o pew nych przedm iotach bezpośred­ nio obserw ow alnych. Z założenia fenom enalizm u epistem olo­ gicznego i z założenia o praw om ocności indukcji zupełnej w y ­ nika: b) ogólne zdania n a u k em pirycznych rów now ażne zam ­ k n ięty m klasom zdań bezpośrednio o party ch na doświadczeniu, to zdania praw d ziw e lu b fałszyw e, o pew nej (zam kniętej) k la ­ sie przedm iotów bezpośrednio obserw ow alnych.

Z założeń fenom enalizm u epistem ologicznego oraz z założe­ nia o w iarygodności obserw atorów w ynika: c) zdania bezpo­ średnio o p a rte n a dośw iadczeniu, to zdania praw dziw e. Z zało­ żenia fenom enalizm u epistem ologicznego, z założenia o w ia ry ­ godności obserw atorów oraz z założenia o praw om ocnej in d u k ­ cji zupełnej w ynika: d) zdania ogólne rów now ażne zam knię­ ty m klasom zdań bezpośrednio o p arty ch n a doświadczeniu, to zdania praw dziw e.

„Uczony — pisał P o in care — pow inien przew idyw ać” n , ale „bez uogólnienia przew idyw anie jest niem ożliwe. W arunki, w jakich dokonano danego dośw iadczenia, nie pow tórzą się nigdy jednocześnie. Z aobserw ow any fa k t nigdy przeto nie po­ w róci; tw ierdzić m ożna jedynie, że w w a ru n k a ch analogicz­ nych zajdzie fa k t analogiczny. A by przew idyw ać, trzeb a więc odw oływ ać się p rzy n ajm n iej do analogii, co już znaczy uogól­ n iać” .12 M etodą uzasadniania zdań ogólnych, rów now ażnych o tw a rty m klasom zdań bezpośrednio o p arty ch n a dośw iadcze­ n iu jest in d u k cja niezupełna.

„M etoda n a u k fizycznych opiera się na indukcji, k tó ra każe nam oczekiwać pow tórzeniasię pewnego zjaw iska, g dy p o w ra­ cają okoliczności, w k tó rych zjaw isko to pow stało po raz

11 Ib id e m , 119. 12 Ib id e m , 4— 5.

(10)

pierwiszy. G dyby w szystkie te okoliczności m ogły w raz pow ró­ cić, zasadę tę m ożnaby stosow ać bez obaw y, lecz nie zdarzy się to nigdy; niek tó ry ch z ty ch okoliczności będzie zawsze b ra ­ kowało. Czy jesteśm y zupełnie pew ni, że są one pozbawione znaczenia? Oczywiście nie. Będzie to mogło być praw dopo­ dobne, lecz nie ściśle pew ne. S tąd doniosła rola, jak ą odgryw a w naukach fizycznych pojęcie praw dopodobieństw a. R achunek praw dopodobieństw a nie jest więc ty lko rozry w k ą lub p rz e ­ wodnikiem d la graczy w b a k a ra ta — i w ypadnie n am postarać się o zgłębienie jego zasad. A toli w yniki, do k tó ry c h tu doj­ dziemy, będą dość niezupełne, albow iem ów m g listy in sty n k t, k tó ry pozwala n a m na orien to w an ie się w praw dopodobień­ stw ach, jest w w ysokim stopniu opo rn y analizie.” 13

Z założeń fenom enalizm u epistem ologicznego, z założenia 0 wiarygodności obserw atorów oraz z założenia o praw om oc­ ności indukcji niezupełnej w ynika: e) zdania ogólne, rów no­ w ażne otw artym klasom zdań bezpośrednio o p arty ch n a d o ­ świadczeniu, to zdania, k tó ry ch praw dopodobieństw o jest m niejsze od 1 a w iększe od 0.

Zgodnie z p rz y ję tą tezą fenom enalizm u epistem ologicznego, Poincare stanął n a stanow isku, iż ludzka w iedza, w klasycz­ n y m rozumieniu słow a „w iedza”, jest red u k o w aln a do zdań bezpośrednio o p arty ch n a dośw iadczeniu. O drzucił on jed nak radykalniejszą w e rsję tego poglądu, w m yśl któ reg o cała lud z­ k a wiedza jest sprow adzalna do zdań bezpośrednio o p arty ch na doświadczeniu. R ad yk alną w e rsję fenom enalizm u — albo in a ­ czej — tezę fenom enalizm u epistem ologicznego i tezę fenom e­ nalizm u metodologicznego — zarów no w odniesieniu do n au k empirycznych, ja k i do n a u k fo rm aln ych — głosił J. St. Mill. W edług J. St. M illa zdania w szystkich nauk, a więc i logiki 1 m atem atyki, to zdania syntetyczne aposteriori. W dw udziestym

w ieku kamieniem w ęgielnym tzw. trzeciego pozytyw izm u, czyli neopozytywizmu sta ła się teza o podzielności w szystkich sen­ sownych zdań, n a dwie rozłączne kategorie: zdań analitycz­

(11)

n y ch ap rio ri i zdań sy n tety czn y ch aposteriori. Zdania an a li­ tyczne apriori, to w yrażen ia logiki i m atem atyki, czyli ty ch nauk, k tó re nie w chodzą w zakres w iedzy ludzkiej, w klasycz­ n y m rozu m ien iu słow a — w iedza. Otóż P oincare zajął w tej spraw ie stanow isko w w iększej jeszcze m ierze odbiegające od poglądu J . St. M illa niż stanow isko neopozytyw istów . P rz y ją ł on bow iem , iż nie ty lko cała m ate m a ty k a ale i cale fra g m en ty fizyki nie wchodzą w obręb wiedzy, w sensie klasycznym . „...Nasza geo m etria euklidesow a je s t tylko pew nego ro d zaju um ow ą słow ną; m oglibyśm y form ułow ać fa k ty m echaniczne, odnosząc je do p rzestrzen i nieeuklidesow ej, k tó ra b yłaby k a n ­

w ą m n iej dogodną lecz rów nie up raw nioną, ja k nasza zw ykła p rzestrzeń ; sform ułow anie byłoby wówczas bardziej sk om pli­ kow ane, lecz zawsze jeszcze m ożliwe... p rze strz e ń bezwzględna, czas bezw zględny a n aw et geom etria n ie są w aru nk am i, n a rz u ­ cającym i się m echanice...” 14

Ale rów nież i zasady m echaniki są „hipotezam i ty lko z po­ zoru, i spro w ad zają się do zam askow anych określeń lub um ów ” .15 Z asady te w y d a ją się „p raw dam i dośw iadczalnym i” , lecz po staran n iejszej ich analizie o k azują się one „...określe­ niam i. Mocą określenia ró w n a się siła iloczynow i m asy przez przyspieszenie; oto zasada, k tó rą ty m sam ym nie m oże za­ chw iać żadne późniejsze doświadczenie. Podobnie m ocą ok reś­ lenia działanie ró w n a się oddziaływ aniu...” 16

Z asady m echaniki nie są jednoznacznie wyznaczone przez dośw iadczenie, co nie znaczy, że są one zupełnie od dośw iad­ czenia niezależne. Np. trzecie praw o N ew tona „to p raw d a do­ św iadczalna, lecz dośw iadczenie nie będzie m ogło nią zachwiać; cóż bow iem pow iedziałoby nam dośw iadczenie ściślejsze od poprzednich? Pow iedziałoby iż praw o było tylko w p rzybliże­ n iu praw dziw e. D ośw iadczenie słu ży za podstaw ę zasadom m e­ chaniki — je d n a k nie będzie nigdy m ogło zasadom ty m za­

n Ib id e m , 2. 15 Ib id e m , 91. 1S Ib id e m , 91.

(12)

przeczyć”. W edług Poincarégo w ięc zasady m echan iki nie są zdaniami definityw nie falsyfikow alnym i. Nie jest m ożliw y eks­ perym ent rozstrzy g ający, k tó ry by defin ity w n ie p rzesądzał 0 ich przejęciu lub odrzuceniu.

Teza o niem ożliw ości przepro w ad zen ia e k sp ery m en tu ro z­ strzygającego, definity w n ie przesądzającego o losie niek tó ry ch lu b wszystkich ogólnych zdań n a u k em pirycznych, czyli teza um iarkow anej lu b sk ra jn e j w e rs ji konw encjonalizm u m etodo­ logicznego w odniesieniu do zdań pozabazow ych, je s t obecnie akceptowana przez licznych logików, a także przez w ielu r e ­ prezentantów n a u k em pirycznych.18 A kceptacja tej tezy m e­ chanicznie nie w ym usza p rzyjęcia inn ej tezy, a m ianow icie tezy konwencjonalizm u filozoficznego, iż zdania k tó re nie są definitywnie rozstrzy g alne n a podstaw ie dośw iadczenia, p eł­ nią tylko ro lę p o stu lató w u stalający ch znaczenia w y stę p u ją ­ cych w nich term inó w albo są konsekw encjam i ty ch p o stu la ­ tów. Teza konw encjonalizm u m etodologicznego m oże być 1 bywa często u znaw ana łącznie z tezą realizm u w odniesieniu do praw i teo rii n au k ow y ch .19

Istotną rolę w proced urze uzasadnienia, iż teza konw encjo­ nalizmu m etodologicznego nie jest niezgodną z tezą realizm u , pełni teza o założeniach idealizujących, k tó re leg ły u podstaw , przynajm niej w ielu p raw i teorii em pirycznych. Je że li np. sformułowanie p raw a sw obodnego spadania brzm i: „jeżeli n a ciało nie działa żadna siła poza siłą g raw itacji, to droga spad ­ k u tego ciała wynosi: d = l/z g t2 (g — to stała g raw itacji, t — czas sp ad an ia)” — to łatw o zauważyć, iż poprzednik sfo r­ mułowania tego p raw a o p a rty je s t na założeniu idealizującym . Faktycznie, n a każde ciało poddane działan iu sił g raw ita cy j­ nych, działają i inne siły. S tąd — rzecz jasn a — przytoczone

17 Ibidem , 91.

18 Por. M ich ał H e lle r , K r y te r iu m f a ls y f ik a c ji a o g ó ln a te o r ia w z g lę d ­ n o ści. Studia -philosophiae C h r is tia n a e , 1/1970, s. 41— 67.

19 Por. J e r z y G ie d y m in , O d p o w ie d ź . T e o ria i d o św ia d c z e n ie . D o d r u ­ k u przy g o to w ali H e le n a E ils te in i M a r e k P rz e łę c k i, W a rs z a w a 1970.

(13)

sform ułow anie p raw a pow szechnej graw itacji nie jest in d u k ­ cyjny m uogólnieniem zadań o partych na bezpośredniej obser­ w acji. Leszek Nowak, a u to r p rac y „Z asada a b stra k cji i sto p­ niow ej k onkretyzacji. U m etodologicznych podstaw „K a p ita łu ” K aro la M ark sa” , tra fn ie uw aża, „że n a tyle, n a ile pozyty­ w izm p o k ry w a się z indukcjonizm em stw ierdzić można, iż w łą ­ czenie do zasobu d y rek ty w m etodologicznych pozytyw izm u d y ­ re k ty w y idealizacji doprow adziłoby do sprzeczności” .20

Otóż Poincare, o czym św iadczą liczne jego wypow iedzi, zda­ w ał sobie spraw ę z tego, iż np. podstaw ow e praw a m echaniki o p arte są n a założeniach idealizujących.

W „N auce i hy p otezie” pisał m. in.: „Nie m a w przyrodzie u k ład u doskonale odosobnionego, doskonale obcego wszelkim w pływ om zew nętrznym ; lecz istn ieją u k ład y w przybliżeniu odosobnione.

O bserw ując podobny układ, m ożna badać nie ty lk o ru ch w zględny poszczególnych jego części jed ny ch w odniesieniu do d rugich, lecz nadto ru ch jego środka ciężkości w odniesieniu do innych części w szechśw iata. S tw ierdza się natenczas, że ru ch tego środka ciężkości jest w przybliżeniu prostolinijny i jed n o stajn y , zgodnie z trzecim p raw em N ew tona.” 21 W in ­ n y m m iejscu tej sam ej p rac y zauw aża: „...nie m a układów , nie ulegających żadnem u działaniu zew nętrznem u: w szystkie częś­ ci w szechśw iata ulegają w m niejszym lub w iększym stopniu d ziałaniu w szystkich innych części. P raw o ru ch u środka cięż­ kości jest ściśle praw dziw e jed y nie w zastosow aniu do całego w szechśw iata” . Jeszcze w in n y m m iejscu czytam y: „P rostota p raw K eplera np. jest tylko pozorna. Nie przeszkadza to, że sto su ją się one, ze znacznym przybliżeniem , do w szystkich układów analogicznych do u k ład u słonecznego, przeszkadza n a ­ to m iast uw ażaniu ich za ściśle dokładne.” 22

20 P r a c a p rz y g o to w y w a n a do d r u k u . K o r z y s ta łe m z m a s z y n o p is u u d o s tę p n io n e g o m i p rz e z A u to ra .

21 H . P o in c a r e , N a u k a i h y p o te z a , 91. 22 Ib id e m , 90.

(14)

Poincare zdając sobie ;sprawę z tego, iż zasady m echaniki są oparte n a założeniach idealizujących, stan ął przed dylem atem : musiał albo odrzucić tezę fenom enalizm u epistem ologicz­ nego i p rzejść na stanow isko realistyczne, albo za cenę pod­ trzym ania tej tezy, w ypracow ać jak ąś koncepcję m etodolo­ giczną, p rzy znającą o dręb n y sta tu s m etodologiczny w szelkim zdaniom ściśle ogólnym, k tó re nie są in d u kcyjnym i uogólnie­ niam i zdań bezpośrednio op arty ch na dośw iadczeniu. A utor „Nauki i hyp o tezy ” poszedł d ru g ą drogą aby w końcu stanąć na stanowisku konw encjonalizm u filozoficznego. P rz y ją ł, że pewna k ateg o ria zdań ściśle ogólnych, k tó re nie są in d u k cy j­ nym i uogólnieniam i zdań bezpośrednio op arty ch na dośw iad­ czeniu sprow adza się ,,do zam askow anych określeń lub um ów ” . Podkreślam , pew na k ateg o ria tego ro d zaju zdań. P oincare w y ­ odrębnił bow iem d ru g ą k ateg o rię zdań nie stanow iących in ­ dukcyjnych uogólnień, a k tó re nazw ał „hypotezam i o b o jętn y ­ m i” .23.

„Jest d ru g a k ateg o ria hypotez, k tó re sch arak teryzow ałby m jako obojętne. W w iększości zagadnień a n a lity k przypuszcza na początku swego rac h u n k u bądź, że m ate ria jest ciągła, bądź przeciwnie, że utw orzona jest z atom ów . G dyby zam iast je d ­ nego z ty c h założeń p rzy ją ł założenie przeciw ne, nie zm ieni­ łoby to w niczym jego w yników ; co najw yżej rach u n k i jego byłyby dłuższe i tru d n iejsze. Je śli n astęp n ie dośw iadczenie po­ twierdzi jego w nioski, czyż będzie to znaczyło, że dowiódł on rzeczywistego istn ien ia atom ów?...

...Te h ypotezy obojętn e nie są nigdy niebezpieczne, pod w a­ runkiem , że zdajem y sobie spraw ę z ich istoty. Mogą one być pożyteczne bądź dla u łatw ie n ia rach u n k u , bądź dla w sparcia naszego u m ysłu k o n k retn y m i obrazam i, dla ustalen ia pojęć, ja k się często m ówi. Nie m a więc ra c ji je rugow ać.” 24

Rekonstruując stanow isko Poincarégo, powiedzieć m ożna, iż jego zdaniem a) język fizyki składa się z dw óch różnych języ ­

23 Ibidem , 125. 2« Ibidem , 126.

(15)

ków: fenom enalistycznego i teoretycznego, b) te rm in y języka fenom enalistycznego, to te rm in y obserw acyjne sem antycznie zin te rp re to w an e w dziedzinie przedm iotów bezpośrednio ob- serw ow alnych, c) term in y teoretyczne (np. siła, m asa, atom ) nie są sem antycznie zin terp reto w an e w ja k ie jś realn ie istn ie­ jącej dziedzinie, nie d e n o tu ją w ięc realn y ch przedm iotów , d) zdania będące in d u k cy jn y m i uogólnieniam i zdań bezpośred­ nio opartych na dośiw adczeniu, a więc zdania ogólne (w t e r ­ m inologii Poincarégo „rzeczyw iste uogólnienia”) zaw ierają poza term in am i logicznym i te rm in y o bserw acyjne są zdaniam i sy n­ tetyczn ym i a ’posteriori. e) Teorie i p raw a zaw ierające poza term in a m i logicznym i tylko te rm in y teoretyczne, to tylko fo r­ m alne rach u n k i niezbędne do porządkow ania i przew idyw ania zdań syntetycznych. T ak a jest... rola fizyki m atem aty czn ej; w in na ona kierow ać się uogólnieniam i, tak, aby zwiększyć to, co nazw ałem w ydajnością n a u k i” .25

P o in care s ta n ą ł w ięc na stano w isku instru m en talisty czn y m , k tó re stanow i jedn ą z w ersji konw encjonalizm u filozoficznego. W edług in stru m en talistó w zdania ogólne, k tó re nie są red u k o - w aln e do zdań bezpośrednio op artych na dośw iadczeniu, są zdeterm inow ane uprzednim w yborem odpow iedniej a p a ra tu ry pojęciow ej. W ybór więc zdania ogólnego nieredukow alnego do zdań bezpośrednio o p a rty c h n a dośw iadczeniu, jest ak te m de­ cyzji term inologicznej. In stru m e n taliz m i obecnie m a w ielu zw olenników zarów no w gronie filozofów nauki ja k i w śród przedstaw icieli n a u k em pirycznych. Np. Jo h n G. K em eny po­ dobnie ja k P oin care uw aża, że „praw o N ew tona nie je st teo rią lecz d efin icją siły. D aje nam ono o peracyjne określenie w ie l­ kości siły. B yłoby ono praw em rzeczyw istym , gdyby istn iał sposób pom iaru siły niezależnie od niego; ...to „praw o” jest ty lko um ow ą co do sposobu m ierzenia siły” .26

W ypada zastanow ić się jeszcze n a czym faktycznie polega

25 Ib id e m , 121.

26 J o h n G. K e m e n y , N a u k a w o czach filo z o fa . T łu m . S te f a n A m s te r ­ d a m s k i, W a rs z a w a 1967.

(16)

różnica między ty m i zadaniam i, k tó re P oincare nazyw a „za­ m askowanym i um ow am i” , a tym i, k tó re nazy w a „hyipotezami obojętnymi” . W edług Poincarégo zasadnicza różnica zasadza się n a tym, że d rugie dosłow nie są „o bojętne”, n e u tra ln e . P rz y ­ jęciu lub odrzucenie k tó re jś z tego ro d zaju hipotez może uprościć lub skom plikow ać o p eracje czysto rachunkow e. „Z a­ maskowane u m o w y” n a to m ia st pełnią ro lę niezbędnych założeń całej fizyki. N iezbędnych, to n ie znaczy koniecznych. Nie w y ­ muszonych bow iem ani przez logikę, ani przez s tru k tu rę lud z­ kiego umysłu. Nie w yznaczonych też jednoznacznie przez do­ świadczenie. M ożliwych do zastąpienia, ale p rak ty c zn ie n ie za­ stępowalnych z uw agi n a ich p ro sto tę. Chodzi tu o założenia „całkiem n a tu ra ln e i k tó ry c h niepodobna uniknąć. T rudno jest nie przypuścić, że w p ły w ciał odległych d a je się zupełnie po­ m ijać, że m ałe ru c h y podlegają praw om lin ijn y m , że sk u tek je s t funkcją ciągłą swej przyczyny. To sam o pow iedziałbym 0 warunkach, k tó re n arzuca n am sy m etria. W szystkie te hipo­ tezy stanowią, że ta k pow iem , podstaw ę teo rii fizyki m ate m a ­ ty czn ej”.27 Do ty ch założeń zalicza P o incare „w iarę w jedność 1 prostotę p rz y ro d y ” . K w estia jedności nie nastręcza żadnych

trudności. G dyby poszczególne części w szechśw iata nie sta n o ­ w iły czegoś n a podobieństw o organów jednego i tego samego ciała, nie oddziaływ ałyby one w zajem na siebie, b y ły b y dla siebie zupełnie obojętne; w szczególności zaś m y znalibyśm y tylko jedną z pośród nich. P y ta n ie pow inno ted y brzm ieć nie: czy przyroda je s t jedną? lecz ja k je s t ona jedną?

Kwestia p ro sto ty p rz y ro d y je st ju ż tru d n iejsza. Nie jest pew ne, że p rzy ro d a je s t prosta. Czy m ożem y bez niebezpie­ czeństwa postępow ać tak , ja k gdyby nią była?

B ył czas, kiedy n a p ro sto tę p raw a M ario tte’a pow oływ ano się jako na arg u m e n t za jego ścisłością, kiedy sam F resn el, k tó ry w rozmowie z Laplacem pow iedział, że p rzyrod a nie troszczy się o nasze trud n ości analityczne, uw ażał za swój obo­

(17)

w iązek tłum aczyć się przed czytelnikam i, aby nie obrazić p a­ n u jących zap atry w ań .

Dzisiaj poglądy bardzo się zm ieniły; a przecież ci, co nie sądzą, by p raw a p rzy ro d y m usiały być proste, zm uszeni są często postępow ać tak , ja k gdyby tak ie było ich m niem anie. G dyby zechcieli się odeń zupełnie w yzw olić, w szelkie uogól­ nianie a przeto w szelka n au ka stały b y się niem ożliw e” .28

K ry te riu m p ro sto ty sk łan ia fizyków do akceptacji zasad m e­ chaniki. Np. zasada bezw ładności jest, w edług Poincarégo, „w ypadkiem szczególnym ... ogólniejszej zasady” , głoszącej, iż „przyspieszenie danego ciała zależy jedynie od położenia tego ciała i ciał sąsiednich oraz od ich prędkości” . Ani sam ej za­ sady bezw ładności, an i też owej, w zględem niej ogólniejszej zasady nie m ożna poddać „próbie d ecydującej” . „Jeżeli pod­ staw ą zjaw isk fizycznych są ru ch y , to są to ru ch y cząsteczek, k tó ry ch nie w idzim y. Jeżeli te d y przyśpieszenie jednego z w i­ dzialnych ciał zdaje się nam zależeć od czegoś innego niż od położeń lu b prędkości innych ciał w idzialnych lub cząsteczek niew idzialnych, któ ry ch istnienie uw ażalibyśm y za w skazane uprzednio przypuścić, to nic nie przeszkodzi nam przypuścić, że to coś innego jest to położenie lu b prędkość innych cząste­ czek, k tó ry ch obecności nie p odejrzew aliśm y przedtem . P raw o zatem będzie u rato w a n e ” .29

Nb. P oincare u trzy m u je, iż praw o bezw ładności m ożna tra k ­ tow ać jako tw ierdzenie podlegające kontroli dośw iadczenia w dziedzinie ciał niebieskich; „w astronom ii w idzim y ciała, któ ry ch ru ch y bad am y i przypuszczam y praw ie zawsze, że nie u leg ają one działaniu żadnych innych ciał niew idzialnych. W o­ bec tego dośw iadczenie m usi praw o nasze potw ierdzić, albo mu zaprzeczyć” . W zw iązku z tym P oincare fo rm u łu je ogólniejszy w niosek. „Na zasady m echaniki m ożem y tedy spoglądać z dw u różnych pu n któ w widzenia. Z jednej stro n y są to p raw d y o p a r­ te na dośw iadczeniu i stw ierdzone ze znacznym przybliżeniem

28 Ib id e m , 121. 29 Ib id e m , 81.

(18)

dla układów praw ie odosobnionych. Z drug iej są to p o stu la ty stosowane do całości w szechśw iata i uw ażane za ściśle p ra w ­ dziwe.” 30

Co gw arantuje ow ą ścisłą praw dziw ość zasad m echaniki, skoro zasady te nie są przecież rów now ażnikam i zam kniętych klas zdań bezpośrednio o p arty ch n a doświadczeniu? P ra w d z i­ wość zasad m ech anik i g w a ra n tu ją decyzje term inologiczne, ustalające znaczenia specyficznych term in ów m echaniki, takich ja k siła, m asa itd. Z asady m echaniki pełnią więc rolę p o stu ­ latów. Nie są n ato m iast — w edług Poincarégo — zdaniam i definicyjnymi, zdania zbudow ane z term inów teoretyczny ch i zaliczone w poczet tzw. „hypotez o bojętn y ch ” . Faktycznie, z czego P oincare sobie sp raw y nie zdaw ał i „hipotezy o b ojęt­ n e ” są postu latam i (albo konsekw encjam i postulatów ), u sta la ­ jących znaczenie określonych term in ów teoretycznych. Z tym , że — na gruncie koncepcji Poincarégo — zasady m echan ik i m ają postać definicji no rm aln y ch (równościowych) n atom iast „hypotezy o b o jętn e ” d e fin iu ją te rm in y teorety czn e cząstkow e albo są konsekw encjam i definicji cząstkow ych.

4. Z alążki n ow ego program u

Zaznaczyłem już, że m etodologiczne poglądy Poincarégo kształtow ały się m. in. pod w pływ em sytu acji w fizyce. Oko­ liczności tej nie w olno ignorow ać p rzy in te rp re ta c ji jego po­ glądów. Nie m ożna m echanicznie odczytyw ać książki „N auka i metoda” w św ietle w cześniej napisanej „N auki i h y p o tezy ” . „N auka i m eto d a” została n apisana w in nej sytu acji, już po ogłoszeniu zasady w zględności. F a k t ten w yjaśnia, dlaczego w „Nauce i m etodzie” fo rm u łu je się problem y, k tó ry ch się nie rozważa jeszcze w „N auce i hy po tezie” . W rozdziale „M echa­ n ik a nowa” , stanow iącym trzecią część „N auki i m eto d y ”, Poincare pisze m. in.; „Czy zasady ogólne D ynam iki, k tó re

(19)

od czasów N ew tona b y ły podstaw ą n a u k i fizycznej i zdaw ały się niew zruszonym i, m ają być te ra z porzucone albo p rz y n a j­ m niej poddane głębokiej m odyfikacji? P y ta n ie takie nasuw a się w ielu um ysłom od k ilk u lat. O dkrycie ra d u obaliło, ich zdaniem , d ogm aty naukow e, uw ażane za n ajtrw alsze: z je d ­ nej stro n y niem ożliw ość tra n sm u ta c ji m etali; z drugiej p o stu ­ la ty podstaw ow e M echaniki. Być może, zbyt pośpiesznie u zn a­ no te nowości za ostatecznie u stalone i obalono w czorajszych bożków; być może, w ypadałoby raczej poczekać z zajęciem s ta ­ now iska na dośw iadczenia liczniejsze i bardziej decydujące. N iem niej p rzeto należy ju ż dzisiaj znać now e poglądy oraz po­ w ażne bardzo arg um en ty, na k tó ry c h się one o p ierają.” 31

„N auka i m eto da” zaw iera m nóstw o szczegółowych p roble­ m ów m etodologicznych zw iązanych m. in. z odkryciem zja ­ w iska prom ieniotw órczości, z teo rią L orentza, z zasadą w zględ­ ności, a także z now ą sy tu a c ją w logice, pow stałą sk u tk iem „ostatnich w ysiłków logistyków ”. Znacznie m niej w te j p rac y ogólnych d ek laracji filozoficzno-m etodologicznych. Czy poglą­ d y Poincarégo g ru n tow n ie zm ieniły się? Na to p ytan ie nie sposób odpowiedzieć w p ro st i w yczerpująco. F ak tem jest, że P o in care pisze pew ne p a rtie tej książki w sposób, k tó ry sp ra ­ w ia w rażenie, że zm ienił on swój fenom enalistyczny p u n k t w i­ dzenia na rzecz realizm u.

Oto p róbka „nowego” języka: „Ale e le k tro n y p rze jaw ia ją sw oje istnienie nie tylko w ty ch prom ieniach, w k tó ry ch w i­ dzim y je ożywione olbrzym iem i prędkościam i. O dgryw ają one rów nież, ja k zobaczym y, bardzo różne od powyższej role, słu ­ żą k u w ytłum aczeniu n ajw ażniejszych zjaw isk optyki i elek­ tryczności. Św ietna synteza, k tó rą pokrótce przedstaw im y, jest dziełem L orentza.

Cała m a te ria jest u tw orzo na z elektronów , noszących olbrzy­ m ie ładunki, a jeśli w y d aje się nam ona obojętna, to dlatego, że ład u n k i o przeciw nych znakach tych elektronów w zajem

(20)

się kom pensują” . A le czy przytoczony u ry w e k św iadczy o zmianie poglądów , czy tylko o zm ianie stylizacji? W każdym razie zdaje się świadczyć o k ryzysie przekonań, ta k stanowczo prezentow anych w „N auce i h ypotezie” . We w stęp ie do tej książki Poincare w praw dzie pow tarza, iż „m etoda naukow a po­ lega na obserw ow aniu i ek sp ery m en to w an iu ” — ale to jest wypowiedź aforystyczna, niew iele faktycznie m ówiąca. N ajw ię­ cej program owych w ypow iedzi zaw iera objętościow o bardzo skrom ny p ierw szy rozdział pierw szej części „N auki i m eto d y ” , zatytułow any „Badacz a n a u k a ” . W rozdziale ty m P o incare wypowiada m . in. n astę p u jąc ą d yrek ty w ę: „Celem naszym po­ w inno być w szelako nie ty le stw ierd zenie podobieństw i róż­ nic, ile raczej odnajd y w an ie u tajo n y ch pow inow at pod pozo­ ram i obcości. Poszczególne reg u ły w y d a ją się zrazu rozbieżny­ m i, bliższe przecież w niknięcie przekonyw a, że są m iędzy nim i podobieństwa; różne co do treści, zbliżone są m iędzy sobą pod względem form y, ład u sw ych części. R ozpatryw ane pod tym kątem rozszerzają się w naszych oczach, zdążają do o g arn ię­ cia wszystkiego. S tąd w ysoka w arto ść pew nych faktów , które, dołączone do danej g ru p y faktów , u zu p ełn iają je w tak i spo­ sób, że staje się ona w ie rn y m obrazem innych, znanych u g ru ­ pow ań”. P o in care p o stu lu jąc, by badacz n ie interesow ał się ty lko ani przede w szystkim „podobieństw am i i ró żn icam i”, czyni — ja k się w y d aje — k ry ty c z n ą alu zję do m illow skich kanonów indukcji, kanonów jed y n ej zgodności i jedynej róż­ nicy. Postuluje n astaw ien ie badacza n a poszukiw anie „ u ta jo ­ n y ch powinowactw pod pozoram i obcości” — p o stu lu je więc nie charakterystyczną d la pozytyw izm u ostrożność, ale tw ó r­ czą inwencję. N astaw ienie nie na to, co bezpośrednio n arzuca się, ale na to, co u k ry te . W in n y m m iejscu tego sam ego ro z­ działu powiada w prost, „now oodkryte praw o będzie ty m cen­ niejsze, im będzie ono ogólniejsze” . P re fe ru je więc nie sk ro m ­ ne, ostrożne i pew ne lu b p rzy n a jm n ie j w w ysokim stopniu praw dopodobne uogólnienia ale p raw a m ożliw ie n a jo g ó ln ie j­

sze. Wprawdzie — ja k pisze — „rozpocząć należy od faktów regularnych; ale skoro ty lk o rządząca niem i reg u ła zostanie

(21)

u stalona, skoro w zniesie się ona ponad w szelkie w ątpliw ości, fak ty , k tó re w zupełności się do niej stosują, stan ą się rychło nieciekaw e, bo nie uczą niczego now ego” . D alej postuluje, by w y sunięte p raw a (określa je tu m ianem reguł) były poddaw a­ ne próbom ich obalenia. „Skoro pew na reg u ła zostanie u s ta ­ wiona, przede w szystkim trzeb a szukać w ypadków , w któ rych reg u ła ta tra c i stosow alność” .

W „N auce i m etodzie” p o jaw iają się więc szeroko później rozw inięte o „Logik d e r F orsch u n g” K. R. P op p era — dezy­ d eraty .

Pow iedziałem , że „N auka i m eto d a ” pow stała w odm iennej sy tu acji n a teren ie fizyki niż „N auka i h y p oteza” . Chciałbym też dodać, że pow stała ona, w praw dzie nie w zupełnie now ej, bo trw ają ce j m niej w ięcej od pół w ieku, ale p o tęg ującej się sy tu acji społeczno-ekonom icznej, w yznaczającej nauce ro lę przede w szystkim (praktyczną. Otóż P o in care ceniąc technolo­ giczne zastosow anie n a u k z naciskiem podkreśla, iż „uczony nie bada przy ro d y dlatego, że jest to użyteczne; bada ją, bo spraw ia m u to przyjem ność a sp raw ia m u przyjem ność, bo przy ro d a je s t piękna. G dyby nie była piękna, nie w a rto by jej było poznawać, życie nie byłoby w arte, ab y je p rzeży­ w ać.” P oincare w ty m kontekście m ów i o k ry te riu m piękna, w doborze celów i problem ów badaw czych nie po to, by je przeciw staw ić k ry te riu m praw dy, lecz po to, by przeciw staw ić je ciasnem u u tylitary zm ow i. Szczególnie „m atem aty cy p rzy ­ w iązują znaczną w agę do w ytw orności sw ych m etod i ich w yników ; nie jest to jakiś d y letan ty zm estetyczny ... w szyst­ ko ... co n ad aje im ład, w prow adza jedność, co przez to poz­ w ala nam orientow ać się w nich, rozum ieć całość ja k szczegó­ ły...” K ry te riu m piękna i k ry te riu m estetyczne wiąże P o in ­ ca re z m achow ską zasadą ekonom ii m yśli. Ale — rzecz godna uw agi — nie tw ierdzi, iż zasada ta je s t w iodącą zasadą p ostę­ pow ania badawczego, „zdobycze przem ysłu, k tó re zbogaciły ty lu ludzi prak tyczn ych , nie u jrz a ły b y nigdy św iatła gdyby istn ieli jedy nie ci ludzie prak ty czn i, gdyby nie poprzedzili ich bezinteresow ni szaleńcy, k tó rzy zm arli w biedzie, nie m yśleli

(22)

nigdy, co jest użyteczne, a przecież k ierow ali się czymś innym ja k kaprysem ”.

Kończąc, chciałbym ten a rty k u ł zam knąć n astę p u jąc ą uw agą: jeżeli konwencjonalizm filozoficzny, m im o swego nastaw ienia antyrealistycznego był cennym i śm iałym k rokiem w odw ro­ cie od pozytyw izm u, c h arak tery zu jąceg o się m aksy m aln ą ostrożnością i nakładającego n a badaczy bardzo d otk liw e re s ­

trykcje, to luźne reflek sje zaw arte w „N auce i m etodzie” s ta ­ now ią dalszą zapowiedź antypozytyw istycznego przełom u w fi­ lozofii nauki skrystalizow anego w postaci hipotetyzm u, a bę­ dącego reakcją na najb ard ziej ra d y k a ln ą w ersję pozytyw izm u, tj. wobec filozofii K oła W iedeńskiego.

A N D R ZEJ S IE M IA N O W S K I

LE C O N VENTIO N A LISM E M ÉTH ODOLO GIQ UE ET PH IL O SO PH IQ U E DE PO IN C A R É

L ’article a p o u r b u t de r é p o n d r e à l a q u e s tio n s u iv a n te : P o in c a r é e s t - il r e p r é s e n ta n t d u c o n v e n tio n a lis m e m é th o d o lo g iq u e (q u i s ’a p p u ie s u r la co n v ic tin que c e r ta in s ou to u s les é n o n c é s d e s scie n c e s e x p é r im e n ta le s n e so n t pas d é te r m in é s d ’u n e fa ç o n e x a c te p a r l ’e x p é rie n c e ) ou e s t - il re p ré s e n ta n t a u ss i d u c o n v e n tio n a lis m e p h ilo so p h iq u e" (q u i p a r t d e la co n v ictio n q u e c e r ta in s ou to u s les é n o n c é s d es scie n c e s e x p é r im e n ta le s n e s o n t ni v r a is n i f a u x d a n s le se n s é p is té m a lo g iq u e ).

E n se b a s a n t s u r l ’o u v r a g e „ L a sc ie n c e e t l ’h ip o th é s e ” d e P o in c a r é on lu i attrib u e d es c o n v ic tio n s d u c o n v e n tio n a lis m e p h ilo s o p h iq u e lo r s q u ’il s ’a g it de la c a té g o rie d es p h ra s e s q u i, se lo n lu i, n e s o n t p a s d é te r m in é s d ’u n e façon e x a c te p a r l ’e x p é rie n c e . C e p e n d a n t d a n s la d e rn iè re p a r tie d e l ’article, l ’a u te u r a t t i r e l’a tte n tio n s u r l’o u v ra g e de P o in c a r é „L a s c ie n c e et la m é th o d e ” ou o n tr o u v e u n e é b a u c h e d ’u n p r o g r a m m e m é ­ thod o lo g iq u e n o u v e a u q u i e s t c o n fo rm e a u c o n v e n tio n a lis m e m é th o ­ do lo g iq u e co m b in é a v e c l’a tt itu d e d u ré a lis m e e n v e rs d es p h ra s e s e t des th é o r ie s en tiè re s d e s sc ie n c e s e x p é r im e n ta le s , r e p r é s e n té a c tu e lle m e n t p a r K . P. P o p p er.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wychodząc ze wzoru (39) można policzyć, że zmiana współczynnika nagrzania włókna rozpatry- wanego termoanemometru o 0.1% nastąpi po zmianie temperatury powierza o 0.39 K i

O zbiorze Q mówimy, że jest ciałem, co oznacza, że jego elementy możemy dodawać, odejmować, mnożyć i dzielić (z wyjątkiem zera, przez które nie chcemy dzielić), i w wyniku

− gdy biała, lekka kulka dotrze do samego dna, wtedy zaczyna wypływać ciężka kulka (ze sztucznego tworzywa) i szybko przesuwa się do góry, aż do korka,

Ciało jest w ruchu w danym układzie odniesienia jeśli względem tego układu odniesienia zmienia swoje położenie w miarę upływu czasu1. Ciało jest w spoczynku w danym

odległość między szczelinami d jest wielokrotnie większa od ich szerokości l, obserwowany na odległym ekranie obraz jest taki, jaki byłby w przypadku szczelin

(12.2) Jak widać z rysunku 12.3, toczenie się koła można uważać za połączenie ruchu wyłącznie postępowego i ruchu wyłącznie obrotowego. Toczenie się koła jako złożenie

Wszystkie fale rozcho- dzą się z prędkością v, a ich sferyczne czoła skupiają się na powierzchni stoż- kowej zwanej stożkiem Macha, tworząc falę uderzeniową..

[r]