• Nie Znaleziono Wyników

Silesian Digital Library

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Silesian Digital Library"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

M j o t e k a Sejm u Śląsk iego

22573

Z Y G M U N T B A T O W S K I /

G A B I N E T R Y C I N

K R Ó L A S T A N I S Ł A W A A U G U S T A

i

M U Z E U M

W A R S Z A W S K I E G O T O W A R Z Y S T W A

P R Z Y J A C I Ó Ł N A U K

(2)

z Rocznika Towarzystwa Naukowego Warszawskiego

(3)

O d c z y t wygłoszony na posiedzeniu publicznym T. N. W.

dnia 25 listopada 1928 r. *)

Z Y G M U N T B A T O W S K I

G a b in e t r y c in k r ó la S ta n is ła w a A u g n s t a i M u z e u m W a r s z a w s k ie g o T o w a r z y s t w a P r z y ja c ió ł N auK .

1.

Niezupełnie to zwykła rzecz, aby tem at z dziedziny mu­

zealnictwa był roztrząsany na zebraniu naukowem i to uroczystem.

P rac a na tem polu przechodzi odrazu do opisów, katalogów i wiedzą o niej tylko specjaliści. A jednak jest może racja dzi­

siaj mówić o tem, bo właśnie dokonało się — dzięki rewindykac­

j i z Rosji naszych zabytków — znakomite powiększenie b o ­ gactwa narodow ego w zakresie sztuki minionych stuleci.

Przez odzyskane zbiory otrzymujemy nadto nieocenione przyczynki do historji zamiłowań sztuki i kolekcjonerstwa w P olsce — z nich też występuje nasamprzód obraz działalności kulturalno-artystycznej Stanisława Augusta, żywiej niż dotychczas.

Jeśli mamy sobie pogłębić pojęcie o Stanisławie Auguście, jako o znawcy i miłośniku sztuki, sprawdzić ten cenny epitet, zgodnie mu przyznawany i wysuwany przez coraz łaskawszy sąd historji, dokonam y tego najłatwiej na podstawie jego kolekcji graficznej, gdyż jest to odłam jego zbiorów artystycznych we­

wnętrznie najbardziej wielostronny, a w stosunku do króla bodaj najbardziej osobisty, najintymniejszy.

*) O d c z y t był i lu s tr o w a n y p r z e z r o c z a m i .

(4)

O d jednego spojrzenia na kartę rysunku z jego dopiskiem, pospiesznie rzuconym przed przeznaczeniem rysunku do teki, lub od rzutu oka na zew nętrzną stronę serji tek, p o prostu wypieszczo­

nych nakładem wielkopańskim i kunsztem introligatorskim, u p ew ­ niamy się o wyjątkowości tego stosunku. Tak, jak w ustępach korespondencji Stanisława A u gusta w sprawach sztuki i zbiorów, można tu nieomal słyszeć uwagi, zlecenia, w ynurzenia królewskie, tutaj też uzewnętrznia się najdobitniej jego kolekcjonerska z a p o ­ biegliwość i najlepiej uprzytamnia się długotrwałość tych zamiło­

wań, zwłaszcza wymową cyfr.

Bo zbiór powstawał z niczego, a liczy dziesiątki tysięcy kart, — numerów 70.000.

Wiemy dobrze, że w ciągu swych 30-letnich rządów otoczył się Stanisław A ugust wielu dziełami sztuki, p ozakładał różne m uze­

alne kolekcje, rozmiłował się w monarszej reprezentacyjności i udoskonalonej, rafinowanej, subtelnej kulturze komfortu miesz­

kalnego, powiększył i upiększył swe siedziby. T a akcja była czynnikiem sprzyjającym wzrostowi zbiorów graficznych. Są one po d pewnym względem jego archiwum artystycznem, a zarazem skarbczykiem wiedzy orjentacyjnej w sztuce, p o ra dnią i akademją gustu dla drugich, wreszcie źródłem estetycznej kontemplacji amatora.

O bliskim stosunku króla do tych nagrom adzonych z a b y t­

ków sztuki, o sposobie korzystania z nich, może nam coś p o ­ wiedzieć niepozorny, lecz znamienny szczegół umeblowania a p a r­

tam entów monarszych, pulpit specjalny do oglądania rycin, stojący tam, gdzie się kończył i poczynał dzień królewski — w sypialni na zamku. Lecz i obcym oczom niektórych wybranych i p o w o ­ łanych dostarczał królewski gabinet rycin radości estetycznej i nauki.

Stanisław A u gust na tle swych zbiorów artystycznych jest niecodziennym typem P olaka najwyższej sfery, pięknym objawem kultury XVIII w., spotęgow anym przez literacką wyobraźnię, łatwo do rozmiarów legendy o jego mecenasostwie sztuki, — o skarbach w jego zbiorach.

Te tendencje do przesadzania istotnego stanu rzeczy n a ­ brałyby siły, zwłaszcza gdyby to, co on posiadał, wymknęło się raz na zawsze z naszych rąk i zaginęło, lub istniało gdzieś mało

(5)

— 1 5 5 —

d o stę p n e , mało sprawdzone, poza krajem. O d kilku lat jednak bog aty plon rewindykacji zabranych ongiś przez Rosję dzieł sztuki i poruszone na ten tem at dociekania pozwalają nam ująć obraz rządów artystycznych Stanisława Augusta w realne, usta­

lone ramy. . _____,

Pew nem jest, że z naszych panujących nikt go nie prześcignął w sz jzerem i wybrednem zamiłowaniu piękna, że niczyje mi- łośnictwo sztuki nie było takiem dobrodziejstwem dla kraju. To nie był w swym estetyzmie odseparow any od Polski A ugust III, poza Dreznem niczego nie ciekawy, ani A ugust II, marzyciel o potędze i przepychu, dbający tylko o to, aby w Europie było o nim głośno, i imponujący monumentalnymi pomysłami, festy­

nami i kampamentami, ani wreszcie cierpki samolub, Zygmunt III, dyletant i zbieracz, obcujący z dziełami sztuki w zamknięciu, niby z alchemją — wszyscy w swoim rodzaju znakomici smako­

sze sztuki.

Ze Stanisława A ugusta promienieje kult jej innego rodzaju.

Był nie tylko sybarytą piękna, nie tylko konsumentem sztuki, ale równocześnie i jej producentem , siłą, skupiającą życie artystyczne, je d n o stk ą kierowniczą, przodowniczą i współtwórczą, O b o k tak oddanego Francji Stanisława Leszczyńskiego jest on największym r o d z i m y m mecenasem sztuki w daw nych wiekach.

Z współczesnymi jemu wielkimi kolekcjonerami nie można go jednak zestawiać bez popadania w przesadę. Król nie był ani bogaty, ani rządny, a nadto od czasów wstąpienia na tron smak jego nie kształcił się już widokiem prawdziwie wielkich dzieł sztuki.

Był to wielki miłośnik sztuki, a zwłaszcza antyku, a jednak — czy nie jest to dziw ne? — nie był przecież we Włoszech! Mimo niesprzyjających warunków, stopniowo doskonalił się jednak gust Stanisława Augusta, jak się to dzieje zczasem u każdego szczere­

go zbieracza, i rozwoju tego najlepiej dowodzi ostatni zakup wyższej wartości, jeden z wielu, dokonanych lub projektowanych pod koniec panowania: „Kradziony p oca łune k” Fragonarda, obraz wywieziony z Łazienek do P etersburga i, niestety, na rzecz Ermitażu z inwentarza polskiego mienia artystycznego za ekwiwalent wykreślony już na zawsze.

G a b in e t rycin króla Stanisława A ugusta obejmuje pod tą skróconą nazwą nie same wytwory technik reprodukcyjnych, p o ­

(6)

sługujących się metalem lub drzewem, lecz także ró ż n o ro d n e rysunki, akwarele i gwasze. Dział rysunków liczy około 2.000 sztuk. Mieszczą się tam szkice i wykończone prace artystów, trafiają się nazwiska, które wówczas wymawiano z uznaniem w kołach artystów i znawców, i przez to zbiór d ostarcza zarówno dopełnień do spuźcizny wielkich, pierwszorzędnych mistrzów, jak i do ta k zwanych drugorzędnych, którymi historja sztuki jeszcze się nie zajęła należycie, lecz na których badanie kolej teraz przychodzi. Wyrażając w ten sposób powszechne upodobania epoki, nabiera przytem zbiór trochę miejscowego zabarwienia.

O to król, odmiennie, niż wszyscy niemal współcześni zbieracze, obok mniej lub więcej szczęśliwie pozyskanych p ró b e k tw ó r­

czości Diirera, Jordaensa, Fragonarda lub Bouchera, włączał do swych tek pra ce artystów, z którymi utrzymywał bliskie stosunki, a więc i twórców polskich, ta k nielicznych jeszcze za jego p a ­ nowania. Dzięki związkowi z tym światem, daje zbiór wyjątkową możność poznania, kim byli w Polsce Fontana, Merlini, Schröger, Zug, Kamsetzer, Zawadzki, Kubicki jako architekci, kim— jako m a­

larze Wahl, Lorman, Pinck mł., Vogel, Smuglewicz, — a w y­

mieniam tych tylko, których zbiór najwięcej posiada projektów i rysunków.

T a część zbioru, owe polonica i varsoyiana uprzytomniają nam wielkie przedsięwzięcia króla w zakresie budownictwa, — które świetnie zaimprowizował przelotny gość z Paryża, specjalnie zaproszony architekt Louis, — i starania o kształcenie własnych artystów, bo właśnie te bogate i ciekawe kom pleksy pra c są głównie albo pomysłami powiększenia i upiększenia siedzib króla, Zamku i Łazienek, albo pracami jego stypendystów zagranicznych.

P o z a tem powiększały się zbiory rzeczy polskich w znacznej mierze przez umyślne i zamawiane odwzorowywania budowli (jak plany białostockiego lub wiśniowieckiego pałacu) i przez kopjowanie utworów rysunkowych (jak W e ste rfe lda ilustracje wyprawy kijowskiej Janusza Radziwiłła). Przyjmował też król i zatrzymywał prace amatorów ze swego otoczenia — ze względu na treść przeważnie rodzimą, a dzięki temu moty wowi i zainteresow a­

niom królewskim do budownictwa urosły teki architektury polskiej.

W alną podnietą gromadzenia były estetyczne potrzeby osobiste. Lubowanie się w urządzaniu nowych sali apartam entów .

(7)

— 1 5 7 -

ob ch o d ó w i widowisk zmuszało do rozglądania się w uznanych wzorach i w wyniku przysporzyło zbiorowi wiele materjału z za­

kresu sztuk zdobniczych, który poprzednio bywał pomocniczym a pa ratem króla i jego artystów.

T aką genezę ma i bibljoteka: — wolumina ilustrowane, albumy, zeszytowe i tomowe wydawnictwa sztychów, dzieła o sztuce i pokazowe, (reprodukujące arcydzieła architektury, malarstwa freskowego, galerje, glyptoteki i t. d.), dzieła, będące zresztą, tak, jak i luźne ryciny, wyrazem ogólnego zamiłowania piękna.

Niełatwo przychodzi w krótkiej charakterystyce ogarnąć bogactw o treści Gabinetu rycin, którego linje wytyczne kreślił wprawdzie sam właściciel swą niepospolitą indywidualnością, lecz na którego ukształtowaniu wycisnęła piętno umysłowość A ugusta Moszyńskiego, a w pewnej mierze osoba Bacciarellego i wpływ uczonego grona dworu królewskiego i cudzoziemców-agentów.

O b o k mnóstwa wizerunków, tworzących pośród rycin grupę najliczniejszą, uderza obfitość utworów na tematy religijne, his­

toryczne, rodzajowe i t. d. Niema prawie działu i poddziału, któryby nie był reprezentow any, ani rodzaju techniki, którego by brakło choćby na pokaz, ani mistrzów (od XVI w.), którymi by się zbiór nie mógł popisać.

J ak ż e charakterystycznym jest przytem układ na grupy rzeczowe, mający na oku wygodę tych, którzy poszukują rycin podług tematów, a właściwie samych tematów, i widzą szereg rozwiązań tego samego motywu, ułożony w sposób pouczający.

Idą jedne po drugich sceny z biblji, mitologji, historji, życia co­

dziennego i t. d.

Niektóre działy i poszczególne okazy Gabinetu rycin S ta­

nisława A ug u sta świadczą nietylko o jego zmyśle praktycznym, o jego zamiarach pozyskiwania niejednej rzeczy siłami miejsco- wemi, a więc taniej, ale i o jego obywatelskiem poczuciu potrzeby wyrobienia tych sił w kraju.

W ięc zbiór rycin miał zapewne charakter poczęści dydak­

tyczny i niejeden wolumen lub karta znalazły się w ręku króla z myślą o pracowniach artystycznych na Zamku i o praktykują­

cej tam młodzieży. C ząstka rysunków, rycin i ksiąg wydzieloną naw et była do „malarni” Bacciarellego, jako pom oc naukowa dla jego uczniów.

(8)

Byłoby ryzykownem w tym pięknym wytworze u p o d o b ań Stanisława Augusta, jak wogóle w duszy jego i czynach, ro z­

graniczyć dziedziny p obudek egoistycznych od p o b u d e k sp o ­ łecznych, pozór od istoty, szukać myśli przewodniej w zmiennym charakterze człowieka. To też nie podsuwając zbyt wielkiego znaczenia pewnemu wynurzeniu jego, warto je przytoczyć, jako wyraz, bądź co bądź, szlachetniejszej troski: „Moje ryciny i m e medale są w porównaniu do innych rzeczy tylko rozrywką..., jednak mam na myśli ich stronę użyteczną i chciałbym uczynić je użytecznemi n aw et dla tych, którzy je b ę d ą posiadali po mej śmierci”.

Idea oddziaływania przez zbiory na smak artystyczny, krze­

wienia zamiłowania do sztuki i zadośćczynienia jej potrzebom przeszła od króla Stanisława A u gusta do Uniwersytetu W a r­

szawskiego, który, tą misją obdarzony, otworzył społeczeństwu świetny na swoje czasy gabinet graficzny i wyborową gipsotekę, i wyłonił pierw szą w Warszawie publiczną szkołę sztuk pięknych i szkołę budownictwa, których d o b re zapowiedzi przeciął rok 1831.

Tak król, któremu do pełni sławy na polskim, a w szczegól­

ności na jego własnym, P arnasie zabrakło kreacji uniwersytetu w stolicy, — bo nie urzeczywistniła się myśl Załuskiego „Uni- versitatis Poniatovianae” , —- został związany z późniejszym war­

szawskim uniwersytetem przez n astępne pokolenie, a naw et sprzęgli go, jak ogniwo, dwaj wybitniejsi ludzie z jego artystycz­

nego dworu: Bacciareili i Vogel. 1 po dziś dzień drugiem w Warszawie miejscem pamiątek artystycznych po Stanisławie Auguście, poza jego siedzibami, Zamkiem i Łazienkami, stał się właśnie — Uniwersytet Warszawski.

Zbiór Stanisława A ugusta był rzeczą w P olsce niezwykłą, dającą niewątpliwie wiele podniety innym współczesnym, a za­

chęty młodszym od siebie zbiorom amatorskim. Był z nich naj­

okazalszy, był organiczną i piękną całością. Miał to szczęście, że po śmierci króla nie rozprószył się, jak jego galerja obrazów, ale, tak, jak to stało się już poprzednio ze zbiorem odlewów gipsowych, przeszedł na własność publiczną i ocalał.

Dobrze znane są fakty nabycia obu tych zbiorów przez polskie władze oświatowe za Księstwa Warszawskiego i K ró ­

(9)

— 1 5 9 —

lestwa Kongresowego, i nadania im dydaktycznego przeznaczenia w Uniwersytecie W arszawskim od chwili powołania go do życia.

Tu nastały dla obydw óch zbiorów po latach martwoty czasy szczęśliwsze. Rola, którą miały o dtąd spełniać, miejsce, kon­

centrujące życie naukowe Warszawy, i nie najmniej urok imienia założyciela, podnieciły ofiarność na rzecz królewskiego G abi­

netu rycin i wzbudziły stałą akcję ich pomnażania. Tym, który stał się głównym kontynuatorem usiłowań króla-zbieracza, był Stanisław K ostka Potocki, minister oświecenia, znany pi­

sarz i esteta, ofiarodawca na rzecz Uniwersytetu zbioru rycin i rysunków, w ynoszącego 5.420 sztuk.

W zbiorze P otockiego uderza, niemniej niż w Gabinecie rycin S tanisława Augusta, żywy stosunek posiadacza do przedmio­

tu,— ale w innej nieco formie. P odobnie, jak król w chwilach o b ­ cowania ze sztuką opatryw ał niektóre karty własnoręczną in­

formacją, ta k on przygotow ywał komentarze do rycin poszczegól­

nych szkół sztycharskicli, których okazy zebrał, przytem przy pom o­

cy konserw atora uniwersyteckiego Gabinetu rycin, Piwarskiego, przeprowadzał zasadę muzealną i naukową bardziej nowożytną, każąc grupować materjał historycznie i uwydatniać autorów, a nie treść rycin. U kładają się więc imiona sztycharzy: Marc- antonio, Dürer z niemieckimi „Kleinmeistrami” tej epoki, Lucas van Leyden, R em brandt, Callot, Tem pesta, przeziera ambicja kolekcjonerska podania ich prac jaknajliczniej, —■ dzieło zbie­

racza ma uczyć dziejów sztycharstwa.

Równolegle ze zbieraniem rycin gromadził P otocki rysunki mistrzów różnych szkół. O z d o b ą tego, z natury rzeczy mniej licznego, działu są naz w isk a: Dürer, Rembrandt, Stefan della Bella, wielu artystów francuskich XV11I w. i in. Z polskiej sztuki jedna tylko p ró b k a przedostała się do tych tek (Orłowski).

W y p o s a ż o n a spuścizną po Stanisławie Auguście i darowizną Stanisława P otockiego, Bibljoteka Publiczna przy Uniwersytecie Warszawskim otrzymała zadanie rozwijania zasobów i celów powstałego w ten sposób G abinetu Rycin. W ciągu 13 lat istnienia Uniwersytetu wzrósł on po n ad 17.000 sztuk, przybyły mu p o ­ mniejsze dary, wzbogacił się zaś zakupami rycin i rysunków, z k tó ­ rych niejeden dorównał wartością najlepszym okazom ze zbioru króla lub P otockiego, dalej egzemplarzami grafiki, dostarczanemi

(10)

z urzędu, w szczególności litografjami. Sztuka epoki Królestwa Kongresowego, zwłaszcza ówczesny ruch artystyczno-wydawniczy, nasz i obcy, znajdują tam swój wyraz, jednak ten plon uniwer­

sytecki Gabinetu Rycin nie mógł nie ciążyć też ku stuleciu sta­

nisławowskiemu, — bo jego inicjatorowie i promotorzy, duchowi dziedzice myśli przewodniej Stanisława Augusta, pozostawali pod urokiem jego dzieła. D latego i ta trzecia formacja Gabinetu Rycin Bibljoteki Uniwersyteckiej zespoliła się harmonijnie z całością.

II.

Istnieją momenty, które każą połączyć zbiory Uniwersytetu Warszawskiego ze zbiorami Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Jed n e i drugie przez 90 lat dzieliły los rosyjskiej konfiskaty i razem prawie powróciły do kraju; tworzyły kiedyś ta k blisko siebie, w pałacach Kazimierzowskim i Staszicowskim, dwa ważne ośrodki naukowo-artystycznej kultury; co więcej, Uniwersytet i T o w a ­ rzystwo Przyjaciół Nauk miały wiele stycznych punktów ideowego programu, i obie te instytucje na początku XIX w. stworzyły Warszawie p u b l i c z n e m u z e a . A poza stolicą tylko Puławy (Świątynia Sybilli, D om ek Gotycki) zaczęły nabierać p o d o b n eg o znaczenia, choć jeszcze nie przez to, że zalśniły wówczas kilku klejnotami sztuki, rozsławiającemi dziś Muzeum Czartoryskich w Krakowie, lecz dlatego, że stały się siedliskami kultu p a ­ miątek.

Choć tendencje muzealnicze objawiły się w Towarzystwie Przyjaciół Nauk wcześniej, pozostało ono wtyle po za Uniwersy­

tetem, nie rywalizując z nim zresztą. Zbiory Towarzystwa nie osiągnęły ani co do ilości, ani co do jakości tej wyżyny, co Uniwersytet przed r. 1831.

W Uniwersytecie bowiem oprócz G abinetu rycin i rysunków i G abinetu odlewów gipsowych (725 okazów) był jeszcze bogaty G abinet m onet i medali (18.111 numizmatów i 183 stemple), g ro ­ madzono tam przedmioty do przyszłego Muzeum starożytności (obecnie złożonego w warszawskiem Muzeum Narodowem). Z a n o ­ siło się na stworzenie galerji obrazów, której zaczątek mógł był dać W ydział sztuk pięknych, przysparzając uczelni kilka r e p r e ­ zentacyjnych dzieł, wyróżnianych na wystawach, lub zamawianych

(11)

u profesorów malarstwa Wydziału sztuki.*) Przyjmowano d e p o ­ zyty obrazów, projektow ano zakupy, z zewnątrz napływały zgło­

szenia sprzedaży. G dy znoszono Uniwersytet, kiedy rozbijano i uwożono z W arszawy ten jego kulturalny dorobek muzealny, lokal G abinetu rycin i inne sale obwieszone już były kilku dzie­

siątkami obrazów i ozdobione rzeźbami. O bra zy przeważnie zw ró­

cono depozytarjuszom, rzeźby zaginęły.

A le nierówny zasób i c h a rak ter zbiorów tych dwu instytucyj nietrudno wytłómaczyć. Gabinety uniwersyteckie pom nażały się z funduszów państw ow ych,— zbiory Towarzystwa Przyjaciół Nauk powstawały z ofiarności publicznej; w Uniwersytecie ambicje zbie­

racze szły w kierunku sztuki powszechnej, bo n e mogły omijać drogowskazów i zasobów kolekcyj Stanisława A ugusta i St. P o ­ tockiego, a rozwijały się też pod kątem potrzeb Szkoły sztuk pięknych, — zainteresowania Towarzystwa obrały sobie dziedzinę przedewszystkiem pamiątek narodowych, zespalając się w p o d n o ­ szeniu chwały przeszłości i rozgrzewaniu uczuć patrjotycznych z pokrewnemi dążeniami ks. Izabelli Czartoryskiej w Puławach i jej również w tern zasłużonego małżonka, ks. Jenerała. O c z y ­ wiście dla przyrodoznawstwa i niektórych nauk technicznych było Towarzystwo także składnicą materjałów naukowych — spotykały się tam z sobą okazy mineralogiczne, wykopaliska paleontolo­

giczne, tudzież różne inne okazy przyrodnicze i osobliwości.

Zarów no do „Muzeum” swego, jak i do „G abinetu rzeczy p rz y ro d zo n y c h ” doszło Towarzystwo Przyjaciół Nauk raczej oko­

licznościowo, niż planowo. A le zatroszczenie się o pamiątki, o pew ne materjały historyczne także w postaci zabytków plas­

tycznych, płynące z ducha i ustawy Towarzystwa, było dążnością, odziedziczoną już po poprzedniem pokoleniu. W ystarczy uprzy­

tomnić sobie, że pierwszym prezesem uczonego grona warszaw­

skiego był A lbertrandy, dawny pracownik królewskich zbiorów na Zamku, całą swą działalnością numizmatyka i archeologa przygotow any na p ro tek to ra kolekcjonerstwa i konserwatorstwa.

*) P o t r ą c i ł n a w e t o to w p u b l ic z n e m p rz e m ó w ie n iu r, 1828 N i e m c e ­ wicz: „ W celu z a c h ę c e n i a m ło d z ież y , d o s z t u k p r z y k ła d a j ą c e j się, p o d a ła d e p u t a c y a [w y z n ac z o n a do o c en ien ia d z ie ł w y sta w io n y c h ] p r o j e k t rz ąd o w i, b y p e w n a s u m m a w y z n ac z o n ą była na z a k u p ie n ie n ajc eln iejsz y c h o b r a z ó w k r a ­ j o w y c h a r t y s t ó w i u f o r m o w a n i e z ni ch z c z a s e m n a r o d o w e j g a l e r j i “ .

(12)

Związek poczynań Towarzystwa Przyjaciół N auk z działalnością Stanisława A ugusta i z epoką tą jest zresztą naturalny.

Michał Mniszech, cześnik "wielki kor. a później marszałek, w „Myślach względem założenia Musaeum P olonicum ” 1775 wy­

powiadał się m. i. za gromadzeniem numizmatów „zwłaszcza narodow ych”, rżniętych kamieni, kopersztychów, odlewów „w yo­

brażeń ludzi w oyczyznie znakomitych” i t. d., a niejaki Ksawery Zubowski, w dziesięć lat później projektując encyklopedję osobli­

wości i pamiątek „w kraiu y za kraiem znayduiących się, naród polski interessuiących”, stawiał program inwentaryzacji zabytków historycznych i artystycznych.

Towarzystwo Przyjaciół Nauk, zarówno przez atmosferę po- rozbiorową, jak i ogólno-naukow y nastrój epoki, czuło się pow ołane do rozszerzenia swej węższej pierwotnej akcji, jaką było o chra­

nianie i doskonalenie mowy ojczystej, opracowywanie dziejów polskich i piśmiennictwa. Przyszła też więc kolej na pogłębianie dziedziny starożytności polskich i to w parze z o chroną p rz e d ­ historycznych zabytków kraju, tudzież rodzimych pamiątek przeszłości.

Zawiązkiem zbiorów były monety, medale i przedmioty a r­

cheologiczne (metalowe i gliniane), które różne osoby ofiarowy­

wały Towarzystwu. Numizmatyczna kolekcja nie była zbyt wielka' lecz urozmaicona.*) Prócz tego znalazła się w Towarzystwie cenna kolekcja medali Niemcewicza, którą wniósł jego zapis, a którą potem od konfiskaty uchował Gołębiowski na rzecz ofia­

rodawcy, już b ędącego na uchodźctwie.

W ybitnie jednak począł się zarysowywać dział muzealny w zbiorach Towarzystwa, odkąd przybyła mu z zapisu generała H enryka Dąbrowskiego zbrojownia i gdy Józef Sierakowski złożył swe obrazy i rysunki. W te d y przedmioty, tak historyczne, jak artystyczne, nabrały cech muzealnych eksponatów , całokształt zbiorów —■ charakteru muzeum, a to częścią przez dekoracyjne rozmieszczenie, częścią przez udostępnienie rzeczy ogółowi, które Dąbrowski dla swej darowizny wyraźnie warował.

*) R e p r e z e n t u j ą ją w d u ż ej m ie r z e n u m iz m a ty o-reckie, r z y m s k ie i b i­

z a n t y ń s k i e , k t ó r e w r. 1922 p o w ró c iły z A k a d e m j i S z t u k P i ę k n y c h w P e t e r s ­ b u r g u do W a r s z a w y .

(13)

— 1 6 3 —

Zbiory Towarzystwa Przyjaciół Nauk ogniskowały się w sali im. Dąbrowskiego. Górow ała tam potężna chorągiew turecka, (rzekomo jedna z trzech, zdobytych pod Wiedniem w r. 1683, b ę d ą ca raczej pamiątką zwycięstwa pod Parkanami), posłana przez Ja n a III jako trofeum do Rzymu, oddana do Loretto, wzięta stam tąd przez B onapartego i ofiarowana Dąbrowskiemu, a przez niego przekazana Towarzystwu*). Dziś jeszcze uderza ona d e ­ koracyjną malowniczością, mimo opłakanego stanu zniszczenia.

Widniał tam złoty, emaljowany pałasz, otrzymany przez D ą b ­ rowskiego od Kościuszki w r. 1794, jako jeden z zabytków, które miały swą metrykę, lub tradycję osobliwego pochodzenia.

Z pamiątkami, pochodzącemi od wojska narodowego i społe­

czeństwa (jak armatka z powstania 1794 lub 4 starsze, z twierdzy Zamościa, **) łączyły się ze brane przez Dąbrowskiego okazy wszelakiego rynsztunku, oporządzenia wojskowego i ubiorów, tworząc zespół podobno kilkuset sztuk, z którego, niestety, led­

wie kilka przedmiotów jest nam dzisiaj znanych, ustalonych, jako niewątpliwa własność Towarzystwa Przyjaciół Nauk.

Spuściznę muzealną po Dąbrowskim stanowiły jeszcze jego graficzne militaria. O b o k bowiem rycerskiego sprzętu ogrmadził on plany, mapy, widoki miast, portrety wojskowych, włączał do te k pomiędzy ryciny i rysunkowe zdjęcia kreślenia taktyczne własne i rękopiśmienne lub drukowane opisy bitew. Na pow sta­

nie tej kolekcji złożyły się potrzeby żołnierskie, kampanje, w k tó ­ rych brał udział, ciekawość świata, a troskliwość zbieracza wyraża się cyfrą około 1.700 kart, które, dzięki rewindykacji polskich zbiorów artystycznych z Akadem ji Sztuk Pięknych w P e te rs ­ burgu, wróciły z niemi w r. 1923.***)

Najwięcej ogólno-artystycznego wyrazu nadał zbiorom mu­

zealnym Towarzystwa Przyjaciół Nauk główny, obok Dąbrowskiego, ich inicjator i współzałożyciel, R adca Stanu Józef hr. Sierakowski,

*) O d z y s k a n a w r. 1928 (z E r m i t a ż u ) zn ajd u je się obecnie w Z b io ra ch P a ń s t w o w y c h w W a r s z a w i e .

**) O b e c n i e w M u z e u m W o js k a w W a r s z a w i e .

***) Z b ió r g r a fic z n y p o D ą b r o w s k im z n ajd u je się o b e cn ie w w a r s z a w ­ skiej B ib ljo tece U n i w e r s y t e c k i e j , d o k ą d t e ż o d d a n o n a p r z e c h o w a n ie p o k r e w n ą , c e n n ą p a m i ą t k ę po w ielk im P o l a k u — o d z y s k a n e z P e t e r s b u r g a jego p a ­ p iery, k o r e s p o n d e n c j ę i t. d.

(14)

również jak on uczczony salą swego imienia. W szystkie nieomal rysunki, które, jako część mienia Towarzystwa Przyjaciół Nauk, wraz z kolekcją graficzną Dąbrowskiego wróciły z petersburskiej Akademji Sztuk Pięknych, należy przypisać jego miłośnictwu, zbieractwu i ofiarności na rzecz Towarzystwa. Niestety, nic się nie wie o jego obrazach, które miały wyróżniać się w Staszi­

cowskim pałacu, oprócz wzmianki o jednym obiecanym, „ O b lę ­ żenie W iednia przez T u rk ó w ” (zapowiedź Niemcewicza z r. 1821) i wzmianki o ofierze rysunkowego kartonu do „Madonn)' della S edia” Rafaela. Dzieło to, jeszcze w r. 1860 wspominane w ra- faelowskiej literaturze, nie zostało odszukane. Nie wiadomo, czy wydanem było na łup zaborców.

Do zasobów Towarzystwa wnosiła kolekcja rysunków Sie­

rakowskiego, licząca po n ad 1.800 sztuk, pewien nowy żywioł:

sztukę obcą w pokaźnej ilości przykładów, okazy rysownictwa różnych szkół artystycznych i różnych czasów, — przeważnie z XVIII w. Bliższą charakterystykę mogłyby dać nazwiska ar­

tystów włoskich, francuskich, niderlandzkich i niemieckich (C or­

reggio, Cousin, Rubens, A m b erg er i in.), gdyby wolno było ich długą listę powtarzać bez zastrzeżeń. Dość jednak, że szereg kart stanowi przyczynki, zdolne coś re prez entow ać w obrazie historji sztuki, lub uzupełniać jakimś rysem działalność polskich artystów XVIII i początku XIX w., -—- gdyż i takich rysunków p ew ną ilość zawarły w sobie teki Sierakowskiego. Sympatyzując więcej z celami Towarzystwa, niż Uniwersytetu, mimo, że jego O ddział sztuk pięknych organizował i miał w swej pieczy, przy­

czynił się Sierakowski jeszcze innemi muzealjami oraz archiwal- jami do powiększenia zbiorów w pałacu Staszica.

Niemcewiczowi zawdzięczało Towarzystwo obraz „P oddanie się Kijowa Januszowi Radziwiłłowi w r. 1651”, sądząc z cech kompozycji, utwór w spółczesnego malarza holenderskiego W es- terfeldta, niestety, dochowany w złym stanie.*) Nie bez udziału Niemcewicza pozyskało Towarzystwo obraz „P oddanie się Smo­

leńska Władysławowi IV”, kopję praw dopodobnie z nieznanego obrazu Stefana Dolabelli.*)

Pozatem indywidualne i zbiorowe starania oraz życzliwość publiczna przybierały sale gmachu, gabinety, bibljotekę, w o b ra ­

*) O b e c n ie w Z b io ra c h P a ń s tw o w y c h w W a rs z a w ie .

(15)

— 1 6 5 —

zowe dokum enty przeszłości. Uczczono ją przedewszystkiem 36 wizerunkami królów polskich, kopjami serji bacciarellowskiej, zmienionej i powiększonej.*) P od pieczę uczonego grona oddano z zamku biskupów krakowskich w Kielcach dwa — ważne tylko historycznie — płótna, upamiętniające dwa obrzędy kościelne, d o k o n an e przez braci biskupów A ndrz eja i Stanisława Zału­

skich. *) S poczęły w gmachu pamiątki kamienne (zaczątek lapi- darjum) — jak p o są g Kazimierza Wielkiego, wykopany w Lesz­

nowoli i marmurowa figura zbrojnego męża z nagrobku, — zabytki, które mimo trudności przewozowych wędrowały jednak nad Newę. *)

Nie brakło, rzecz prosta, ku dekoracji ścian, wizerunków sztychow anych, porozwieszanych razem z rycinami innej jeszcze treści. A te i im p o d o b n e przedmioty muzealne, których się tu, oczywiście, nie wymienia wszystkich podług dających się zebrać zapisek lub stwierdzeń, składają znamienne świadectwo o sile atrakcyjnej Towarzystwa, jako ośrodka muzealnego Warszawy na początku XIX w.

W spółczesność odzwierciadlała się w oficjalnych portretach osób p an ując ych: Ks. warszawskiego Fryderyka A ugusta z r. 1808 Bacciarellego (popiersie z kartą w ręku, na której napis: „Tow a­

rzystwo Królewskie Przyjaciół N a u k ”) *) i ces. A leksandra z r. 1828 pendzla Blanka, a niemniej w honorowych wizerunkach osób czynnych i zasłużonych. N a czoło wysuwa się znakomity portret P rez esa Niemcewicza przez Brodowskiego.*) Sportretowanymi olejno byli: A lb ertrandy, Czacki, gen. Dąbrowski, ks. Al. Sapieha i Bohusz (Bohusz zapewne przez Brodowskiego). Dwóch p re z e ­ sów: A lbertran d ieg o i Staszica widzimy upamiętnionych w mar­

murowych popiersiach (przez Malińskiego. *)

C h o ć od czasów Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół N auk dzieli nas okres niepełnych jeszcze lat stu, odtworzenie sobie ścisłego obrazu jego zbiorów sprawia trudność. Podstawowe inwentarze Muzeum nie dochow ały się (z wyjątkiem spisu jednej teki rycin). To, co da się wykazać, nie wyczerpuje liczby p rzed­

miotów wywiezionych, a cyfra wywiezionych rzeczy niezawodnie

*) O b e c n ie w Z b io ra c h P a ń s tw o w y c h w W a rsz a w ie .

(16)

nie obejmuje wszystkiego, co było w gmachu przed dniami k o n ­ fiskaty. „ W ciągu poprzednich dwóch tygodni zdołano ocalić wiele cennych pamiątek narodowych, usuwając je ta k z biblioteki jako i muzeum Dąbrowskiego.” (Skarbek).

Co m ogłoby jeszcze znajdować się w P olsce lub p o z a nią wskutek owego ukrycia, ile, gdzie i co pozostało w Rosji nieod- zyskanego,—trudno dać na to odpowiedź. Wiadomo, że w r. 1832 zabytki muzealne Towarzystwa, wyjąwszy G ab in e t numizmatyczny, składały się z 108 olejnych obrazów, 2.251 rysunków ręcznych, 1.747 rycin i litografij, 20 bareljefów, biustów i posągów, przyczem transport obejmował 93 ram i blindram i szkła sztuk 79. Dodajmy jeszcze, iż pozostawiono w W arszawie i przekazano w r. 1833 Uniwersytetowi 38 objektów plastycznych gipsowych (przeważnie popiersi sławnych polskich mężów) i niewiele więcej graficznych.

Rewindykacja z lat 1922 i 1928, przywracając nam niew ąt­

pliwą większość jego wywiezionych zbiorów, umożliwia powzięcie wyobrażenia o charakterze artystycznym i wartości przedmiotów.

Nie można ich oceniać dzisiejszą miarą muzealną. Muzeum, opierające się na darach, nie potrafi uniknąć niebezpieczeństwa zbyt rozległego programu i zbyt pobłażliwego cenzusu.

Był w Towarzystwie szereg muzealnych eksponatów, nie tylko pamiątkowych. Samo jednak wyrwanie zbiorów na tak długo z warunków, które je wówczas wiązały serdeczniej ze społecz eń­

stwem polskiem, nie pozwala już z powrotem przywrócić -wielu zabytków do dalszego duchowego życia i znaczenia.

J a k w obec całego dobytku zniszczonej instytucji, tak i wobec cenniejszych okazów i zespołów dzieł sztuki, z niej pochodzących, budzi się jednak refleksja: jakąby postać i rozmiar}' przybrało do dzisiaj to, co zebrano w Pałacu Staszica, gdyby się było rozras­

tało, powiększało wchłanianiem innych zbiorów i umiejętnem ro z­

wijaniem zaczątków, — gdyby tego wszystkiego nie był rozgromił ukaz Mikołaja I.

Muzeum Towarzystwa Przyjaciół Nauk, rozbite w Rosji, zos­

tało obecnie rozbite także w Polsce przez przekazanie lub złożenie w depozyt jego części następującym czterem instytucjom: 1) U ni­

w ersytet Warszawski, a mianowicie: Zbiór odlewów gipsowych i G abinet rycin, 2) Zbiory państwowe na Zamku ^Warszawskim

(17)

— 1 6 7 —

i na W awelu w Krakowie, 3) Mennica P aństw ow a i 4) Muzeum W ojska. Stało się ono już tylko uzupełnieniem bogatszych. Pałac polskiej kultury wyzuty został ze wszystkiego... A jedynie inicja­

tywa Staszica do postawienia pomnika Kopernikowi i protektorat Towarzystwa Przyjaciół Nauk nad tem przedsięwzięciem, pozyskanie dla W arszawy mistrzowskiego dzieła Thorwaldsena, ustawienie go na straży gmachu Towarzystwa, pozostało n a m i e j s c u widomym znakiem kultu Towarzystwa dla sztuki, — tak, jak było jego wspomnieniem przez te długie lata, gdy w gmachu już dzieł sztuki, ani przytułku dla nauki polskiej nie było.

I

(18)
(19)

. . . r . . . . ...

: r : 7v' ■

• ‘ r ' - '- I ■yj-ji

v

x - ..'.. . ^

• X ^

.

. r:'. '

.

, ‘ \ - . . . . vr

■ ■ . ■■

^ Ä :

lilii

- 1 ’1 .

'' ;

'

■ "■■■ ; ,' '/■ ■' ■ '

• 5 v , ' • ; .

. . . . .

.

,-rr - '■ \ • ■-. s

, .

-■ ■ . : - '

'. ' ■ '■■■'S.' -

777 ';

v

7

s

:) - 7 ;:;:;; ',:

(20)

Id : 0030000720859

II 22573

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dyrektor kieruje Zespołem i reprezentuje go na zewnątrz. Z Dyrektorem Zespołu stosunek pracy nawiązuje się na podstawie powołania, umowy o pracę, powołania lub

odrębnymi przepisami. W przypadku nieobecności Dyrektora zastępuje go inny nauczyciel wyznaczony przez organ prowadzący.. Rada Pedagogiczna, zwana dalej Radą, jest kolegialnym

Biurka, przystawki i koprusy zewnętrzne komód oraz szaf są wykonane z masywnej płyty o grubości 3,6 cm. Elementy uzupełniające jak

Miałem wtedy również kontakty w ruchu ludowym, dlatego również rozstrzygnięcia późniejsze, już po wyborach czerwcowych, nie stały się dla mnie zupełnym zaskoczeniem.. - Jak

** Pacjenci w wieku ≥50 lat z wcześniejszym zawałem w wywiadzie w ciągu ostatnich 1-3 lat i ≥1 dodatkowym czynnikiem ryzyka wystąpienia incydentów zakrzepowych o

*zamiast parowaru można użyć sitek do gotowania na parze 20 minut po posiłku należy wypić dużą (300 ml) szklankę wody4. 3 Waga [g]: 323g | Energia [kcal]: 312.9kcal | Białka

W rozdziale 85156 – „Składki na ubezpieczenia zdrowotne oraz świadczenia dla osób nieobjętych obowiązkiem ubezpieczenia zdrowotnego” planuje się wydatki w kwocie

-dalej nazywaną „Hurtownik“-. Hurtownik jest przedsiębiorcą, w myśl przepisów obowiązującego Kodeksu Cywilnego. b) Niniejsza umowa może zostać wypowiedziana w każdej