• Nie Znaleziono Wyników

Jedzenie nosiłam im w nocy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jedzenie nosiłam im w nocy"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Powaga Źródło: Super Tydzień Chełmski 2003, s.12

Jedzenie nosiłam im w nocy

„Kto ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował”

- Nie uważam się za bohaterkę. Po prostu w nocy nosiłam jedzenie znajomym z podwórka – mówi Czesława Chojnacka z Chełma. W minioną środę w Janowcu otrzymała medal

„Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”. Od zagłady ocaliła swoich trzech żydowskich sąsiadów.

- Wojnę pamiętam doskonale - zaczyna opowieść 80-letnia Czesława Chojnacka. - Mieszkałam wtedy z rodzicami i rodzeństwem w kolonii Natalin, niedaleko Chełma. Strasznie biedowaliśmy, ale ludzie sobie pomagali i jakoś się żyło. Bursztynowie mieszkali obok nas. Mieli pięcioro dzieci, z którymi chodziłam do szkoły do Wolawiec. Pamiętam dokładnie: Sznajer, Jankiel, Hynda, Haika i Syma. Razem się wychowywaliśmy na jednym podwórku. Na początku wojny był jeszcze spokój, później ludzie zaczęli mówić, że w okolicy giną Żydzi. Niemcy zabronili im pomagać, za ukrywanie groziła śmierć.

Baliśmy się Niemców. Pewnego dnia zabrali nam ojca. Kazali mu gdzieś pracować, a potem strasznie pobili. Wrócił do domu, położył się do łóżka i rano już nie żył. Zostaliśmy sami.

Niedługo później do Natalina dotarła straszna wiadomość. W niedalekim Kamieniu Niemcy wymordowali wszystkich Żydów. To była istna rzeź. Martwe ciała leżały na podwórkach, na progach domów. Ludzie nie wiedzieli co robić.

Sąsiadka Hawa Bursztyn poszła coś kupić do miasta. Już nie wróciła. Wieczorem przyszedł do nas sąsiad Symcho z dziećmi. Prosił o pomoc. Chciał się ukryć w naszej stodole. Mama zgodziła się. To było w 1943 roku, tuż po żniwach. W stodole było pełno słomy. Zrobili sobie kryjówkę, takie tunele wyłożone deskami.

Siedzieli tam przez wiele tygodni. My nosiliśmy jedzenie. Gdy jesienią było już zimno, na noc przychodzili do naszej chałupy. Spali na podłodze. Nad ranem znów wracali do stodoły.

(2)

Zróbcie coś z tymi Żydami

Pewnego dnia do mamy przyszła kobieta ze wsi. „Zróbcie coś z tymi Żydami, bo Niemcy spalą całą wieś.”. Strasznie się wtedy baliśmy. Nie było innej rady, przekazaliśmy tę wiadomość sąsiadowi Symcho. Zrozumiał. Nocą wszyscy poszli do lasu.

Tam w ziemi wykopali kilka głębokich jam. Przykryli je gałęziami. Codziennie między 2 a 3 w nocy nosiłam im jedzenie. Garnek z zupą zostawiałam pod umówionym krzakiem. Sami mało jedliśmy, ale nikt nie narzekał. Bursztynowie byli naprawdę bardzo dobrymi ludźmi.

W lesie nie dało się długo przeżyć. Głód, wilgoć zimno zrobiły swoje. Sąsiad Symcho próbował gdzieś zabrać swoje dzieci. Za opiekę nad córką Hyndą nawet zapłacił. Dziewczyna miała dostawać jedzenie u takiego jednego na wsi. Ale gdy raz tam poszła nie otworzyli jej drzwi, a we wsi byli Ukraińcy. Zabrali ją i nikt już jej nie widział.

Zimą było najgorzej. Nadal nosiłam im jedzenie, ale z nimi było już źle. Haika, Syma i Jankiel nie chodzili. Wycieńczenie i reumatyzm zrobiły swoje.

W końcu ktoś ich wydał. Wiem kto, ale on już nie żyje. Zobaczył ślady na śniegu wokół kryjówki i powiadomił Niemców. Najstarszy syn Sznajer wziął brata Jankiela na plecy i zaczął uciekać. Chciał wrócić po siostry, ale z daleka usłyszał strzały. Tak zginęły moje przyjaciółki Haika i Szyma.

Sznajer i Jankiel trafili do partyzantki. Tam przynajmniej mieli co jeść. Dotrwaliśmy do końca wojny.

Cóż to była za radość, gdy pewnego dnia zobaczyliśmy naszych sąsiadów. Przeżył ojciec Symcho, Sznajer i Jankiel. Rzuciliśmy się sobie w ramiona. Znów zamieszkali obok nas. Niemcy zabrali nam krowę, ale Symcho zaraz załatwił drugą. Znów dzieliliśmy się jedzeniem.

Bursztynowie nie chcieli już mieszkać w Polsce. Po kilku miesiącach wyjechali do Izraela. Cały czas utrzymywali kontakt. Najpierw były listy. Sznajer pisał o śmierci ojca. Odkąd założyli telefony, to do mnie dzwonią. Bardzo dobrze słychać jakby dzwonili z Chełma.

Przyjechali do mnie z rodziną w 1991 roku. Jeździliśmy razem po znanych nam miejscach.

Bolesne to były wspomnienia. Próbowaliśmy znaleźć grób Haiki i Symy na kirkucie, ale nikt po wojnie nie postawił żadnej tablicy i nie znaleźliśmy.

Osiem lat temu Sznajer powiedział mi przez telefon, że dostanę medal za to, że ich uratowałam.

Zebrali dokumenty, ja też wysłałam swoje. Ale nie czekałam, po co mi jakieś medale. Lata mijały i nawet o tym zapomniałam.

(3)

W końcu przyszło zaproszenie do Janowca

6 sierpnia pojechałam na uroczystość. Były dwie panie z ambasady Izraela. Dziękowały mi za odwagę. Czytały słowa z Talmudu ”Kto ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował”. Dostałam medal, dyplom i książkę.

Honorowy medal za ratowanie Żydów w czasie okupacji przyznaje instytut Yad Vashem w Jerozolimie. Imiona Czesławy Chojnackiej i jej mamy Adeli Szałaj będą umieszczone na specjalnej tablicy w Parku Sprawiedliwych wśród Narodów świata na Wzgórzu Pamięci w Jerozolimie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W Motyczu ukrywaliśmy Żydów, ale ludzie bali się ich trzymać dłużej Bardzo dużo ludzi przecież przechowywało Żydów, nawet w Motyczu były takie przypadki.. Było

Wewnątrz domu wchodziło się do takiej małej sionki, po prawej stronie swój pokój miała babcia, prosto było wejście do kuchni maleńkiej, to była już nasza kuchnia,

W okresie międzywojennym chodziłam do przedszkola przy ulicy Kochanowskiego i tam urządzane były różne przedstawienia, zabawy.. Ale to wszystko trwało dość krótko, dlatego

Zanim żeśmy się przeprowadzili to tak mój mąż chodził, a to ten mu załatwił, coś tam kupił, to my tam gdzieś mieliśmy taki garaż - on był na motory, tam syn miał

Człowiek się czepiał wszystkiego, to były takie czasy, że trzeba było dużo myśleć. Moja koleżanka zadzwoniła do Herbapolu, na adres pracy przysłała mi też

[Mówią:] „A bo się budowało”.Kiedyś po mięso stanęłam w dwóch sklepach w kolejce, to raniutko wstałam, zajęłam sobie kolejkę w jednym, w drugim i jak przyszłam,

Kiedyś można było pić wino w pracy, tośmy się napili wina, czy imieniny urządzili, poweseleli się, jajeczko zrobili.. To była bardziej taka

- Nasz}rm zadaniem było sprawdzenie, czy to" co na nie| umieściliśmy, zgadza się z odczuciami dorosłych - mó- wi Dawid Flis, uczestnik warsz- tatów dźwiękowych