• Nie Znaleziono Wyników

Bocian. 1917, nr 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Bocian. 1917, nr 3"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

XX. Kraków, 1 lutego 1 9 '7 r. Nr. 3.

>s.

W y c h o d z i i - g o i 1 5 -go k a ż d e g o m iesią ca .

Kwartalnie:

z prz esy łk ą pocztową 2 kor., .2 marki 25 fen.. 1 rbs. 25 kop. O

. A D R E S R E D A K C Y I I A D M I N I S T R - A C Y I :

K R A K Ó W X V . , u i . K a z i m i e r z a W . 8 3 (dom własny). T c i e i o n . N r . 4 7 0

W K r ó l e s t w i e P o l a k i e m i C e s a r s t w i e R o s y j s k i e m :

W. B ie r n a c k i i S p ó łk a w W a r s z a w i e , K ra k o w sk ie P r z e d m i e ś c i e 6.

W y łą czn e z a s tę p s tw o i g tó w iij sk ła d na L w ó w w b iu r z e K . BUC USTA BA, ul. K a ro la L u d w ik a 21

W la ś n ie c h c ia ła m si^ z to b ą r o z m ó w ić na, sc r y o ! T e m a r n e d w ie ś c ie k o ro n , j a k i e mi d a je sz c o m ie s ąr, to d la m n ie p r a w ie n a p o d w ią z k i!

To też, m ój a n io łk u , d la m n ie w ię c e j t o a le t y n o sić n ie potrzebujesz...

(2)

B I B I B I B I B I f l l B I B I B I f l l B l B I B I f l

5 I I U M O I S Y S T Y C Z X Y

5 KALENDARZ „BOCIANA11"

n a ro k 11)17 ;

■ |u i w yszedł i Jest d o nabycia we wszystkich ■ trafikach i księgarniach.

P B N abyw ać go też m o ż n a w p ro s t w Administracyi „ B o c ia n a ”, K ra ków XV. g p B B P rzesyłk ę uskutecznia się od w ro tn ie t a nadesłaniem n ależ y to ści z góry,

am

^ sa egzem plarz ! k o r. 40 h a le rz y , na porto 10 hal., Inb 60 bal. n a J _ porto rekom endow ane. Za przesyłki nie re k o m e n d o w a n e A dm in istra cya —

nie o d p o w ia d a . B i

B I B I B I B I B I B I B I B I B C B I B I B I B I B

P o d s ł u c h a n e .

— D laczego się p a n nie ż e n is z ?

— A po co?... Mam p rz y sobie d w ie s io s tr y i to mi z u p e łn ie w ystarcza...

— Ależ to niem oralnie...

Z w ła s n e m i siostram i...

— Któż p a n u pow iedział, że to m o je ?

— W ta k im ra z ie to z u ­ p e łn ie co in n e g o !

Z r o m a n s u .

...O garniała go szczegól­

n ie jsz a n a m ię tn o ś ć do tej k o ­ b ie ty , k t ó r a zw ię k s z a ła się z d n ia n a dzień...

Z „Księgi w ażniejszych odkryć , i w ynalazków ".

1010. W y n a le z ie n ie fo r te p ia n u , k t ó r y do dnia dzisiejszego j e s t u tr a p ie n ie m ludzkości.

1285. P o ja w ia ją się p ierw sze o k u la ry . W y n a la z c a p rzew idział, że przez w y n a le z ie n ie w ro k u 1436. p rz ez G u t t e n b e r g a d r u k u b ę d ą sobie ludzie

psuli w zrok.

1300. B erto ld S c h w a rz w y n a jd u je proch, a b y się w t e n s p o s ó b odróżnić od tych, k t ó ­ rz y go w y n a le ź ć nie potrafili.

1192. K olum b o d k ry w a A m e r y k ę . Od teg o czasu roz poczyna się w zm ożony ruc h p a sa żersk i, zw łaszcza k a s y e r ó w , za Ocean.

1500. P io t r H e n ie k o n s t r u u j e p ie rw s z y z e g a re k k ie s z o n k o w y i p o p ra w ia w t e n s p o só b m a r n ą d o tą d dolę złodziei kieszo n k o w y ch . 1643. Torricelli w y n a jd u j e b a r o m e t r i p suje

w iele za p o w ie d z ia n y c h p r z e d t e m wycie czek.

1713. F a h r e n h e i t w y n a jd u j e t e r m o m e ' r rtęc io w y z podziałką, n a k tó re j n ik t d o tą d w y z n ać się nie potrafi.

1782. M ontgolfier b u d u je p ie rw s z y balo n , k tó ry w łaśc iw ie w y n a la z ł w s to la t później Z e ppe lin. ,

1860. Z a p ro w a d z o n o p ie rw s z e telefony. Od tego cz a su p o cz y n a się ta k ż e n e r w o w e ro z ­ d r a ż n ie n ie ab o n e n tó w .

1867. Nobel w y n a jd u je d y n a m it i z a c z y n a zb ie­

ra ć pien iąd z e n a n a g r o d y pokojowe.

1915. P o ja w ia ją się p ie rw sz e k a r t y chlebow e.

A h a !

— D laczego n a si pierw si rodzice zostali w y ­ p ędzeni z r a j u ?

G dyż żyli n a w iarę!...

płochy ptaszek.

/Ytała T^ózia, d z i e w c z ę z ło t e , jYCiała w k la tce p t a s z k a r a z , S t r z e g ł a |>o, jak w ł a s n ą cn o tę, I

] y

nie fr u n ą ł od niej w la s.

l e c z , £ d y z w i o s n ą k w i t ł y k w iatki, S t a ł a s ię o k ro p n a r z e c z :

U c h y liła tr o c h ę klatki,

i u c ie k ł p t a s z e k p r e c z !

S tą d w y n i k a p r a w d a ś w ię t a ,

f i

b r z m i o ą a o to ta k :

„ S t r z e ż c i e c n o t y s w e j d z i e w c z ę t a , to b a r d z o p ło c h y ptak!

Z a m y k a j c ie d o b r z e klatki,

} {q

i k a ż d a o h m w ie d z , C n o ta , to je s t p t a s z e k rzad k i, W i ę c £ o pilnie tr z e b a s t r z e d z ! “

P r a k t y c z n ie z a s t o s o w a n e p r z y s ło w ia .

Cierpliwość p r z e z w y c ą ż a w szystko — rz e k ł do sieb ie c z u ły zięć, k tó ry t;ik d łu g o d o s y p y w a ł sw ej teściow e j ciem iężycy do ta b a k ie rk i, aż z p o w o d u n a d m ie r n e g o k ic h a n ia n ie m ogła p o te m p rz ez p a r ę ty g o d n i u s t otw orzyć.

M ilczenie j e s t zlotem —- p o m y ś la ł sobie p a n P a fn u c y i podczas p ro sz o n e g o o b ia d u nie o d e ­ zw ał się ani słow a, j a d ł n a to m ia s t za czterech.

S zczęście je s t j a k szkło, Huczę s ;ę b a rdzo prądko — z a k o n k lu d o w a ła Kasia, k tó ra , z żałości po s p r z e n ie w ie r z e n iu się .k o c h a n k a , u p u śc iła na ziem ię ta c ę z c a ły m tu z in e m szklanek.

M ą d r y c liło p n k .

W p e w n e j galicyjskiej w iosce o t r z y m a ł p a n ’ nau c zy ciel od j e d n e g o z w d z ię czn y c h ojców w p o d a r u n k u k o s z y k jaj. (Dawniej, g d y jaja b y ł y ta ń s z e , z d a rz a ło się to cz a se m i w mieście.

Uczeń robił w t e d y n a le ż y te p o s l ę p y !...) S u m ie n n y św ia lło d a w c a p o stan o w ił s k o r z y s t a ć ze s p o s o ­ bności i p r / e r o b i ć na ni< h w ra z z uczniam i c z te ry d ziała n ia r a c h u n k o w e .

R ozpoczął więc le k c y ę w n a s t ę p u i ą c y sp o só b :

— Słuchajcie, dzieci! Na s t r y c h u m am ko­

szyk, a w n im ' jajka... C ó rec zk a moja idzie tam i p rz y n o si trzy j a ik a , za chwilę zn o w u zjaw ia się mój s y n e k z d w o m a jajkam i... Ileż teg o b ę ­ dzie ra z e m ? ... No, pow iedz, K u b u ś !

— Pięć, p ro sz ę p a n a p ro f e s o ra !

— A te ra z ja zniosę jeszc ze trzy... R aze m więc będzie?... W a w r z u ś !

Ale W a w r z u ś , m ą d r y chłopak, z a m ia s t o d p o ­ wiedzieć, z a c z y n ą się śmiać.

— D laczego się ś m ie je sz ? — p y t a n a u c z y ­ ciel — odpow iad a j n a p j t a n i e !

— Kiej p a n p r e f e s u r n e p o tra fią przecie znosić j a j ! — o d p o w ia d a z a g a d n ię ty . — Od t eg o s ą k u r y !

Ś w ię t a i r a w d a .

Dwaj d y r e k t o r z y p e w n e j i n sty tu c y i, może b y ć finansow ej — może i nie, nie m a ją c w go dżinach u r z ę d o w y c h nic więcej do r o b o ty , palą p a p i e r o s y i w y g lą d a ją o k n e m n a podw órze.

N agle w p a d a n a p o d w ó rz e ro z ig r a n y osioł. D y ­ r e k to r z y s p o g lą d a ją n a siebie, w re szcie je d e n m ówi do d ru g i e g o :

— .Jest to b e z w a ru n k o w o p ie rw s z y osioł, k t ó r y się tu taj d o s ta ł bez protekcyi...

Zmiana ról.

(H umoresk a).

P a n S te fa n rz u cił się n a o to m a n ę , stojącą w śró d cienia palm w jego g a b in e c ie , i, paląc c y g a ro , u to n ą ł w g łę b o k ie m z a m y śle n iu .

O czem m a r z y ł ?

A o c z em że m a r z y ć m oże m łody, eleg a n ck i m ężc zy zn a , k tó re g o c a łe m i j e d y n e m zajęciem j e s t w y d a w a n ie p ien ięd z y i p o g o ń za tem i w szy stk iem i p rz y je m n o śc ia m i, w j a k ie obfituje ż y c ie ?

W ięc p a n S te fa n m a r z y ł o k o b ie c ie ?

Nie! Nie o kobiecie, ale o dw ó c h ró w n o c z e ­ śnie!...

W ięc śn ił n a jp ie r w o p a n i Adzie, z a c h w y ­ cającej m łodej roz w ódce, u któ rej s tó p leżała cała e le g a n c k a m łódź stolicy, a z k t ó r ą n ie d a ­ w n o z a p o z n a ł się dopiero. — W ła ś n ie w czoraj b y ł u niej n a p rz y ję c iu i je sz c z e dziś widział o c z y m a d u s z y te toczone śn ie ż n e ra m io n a , tę p ierś, j a k w y k u t ą z m a r m u r u i tw a r z y c z k ę n a p ó ł dziecięcą, n a pół k obiecą , co to i w a bi i od­

p y c h a z a raz em .

P a n S te fa n dość u fa ł sw y m siłom i swej t a k t y c e w o b e c k o biet, a j e d n a k n ie m iał n a ­ dziei. że zdoła u pani A d y w s z y s tk o osiągnąć.

Mgła, p rz y s ła n ia ją c a jej oczy i g r y m a s z n u ­ dz e n ia , o s ia d a ją c y c z ęsto n a jej u s te c z k a c h , d o ­ w o d z iły d o ść w y ra ź n ie , że tej cudnej kobiecie b r a k ło t e m p e r a m e n t u , że ta sza lona n am iętn o ść, k t ó r a rz u c a pleć p i ę k n ą w o b ję c ia b rz y d k ie j, je s t je j ca łk ie m n iezna ną...

A g d y pan S te fa n p o m y ś la ł o .A n ie lc i, tej Anielci z o p e r e tk i, o p o sta w ie d r a g o n a i oczach,

bły szcz ący c h w iecznie n i e n a s y c o n ą n a m ię tn o śc ią , b e z u s ta n n e m p o żą d a n ie m rozkoszy, to u śm iech za dow olenia o k ra s z a ł jego lice.

A n ie lk ę p oznał n i e d a w n o n a ja k ie jś nocnej h u la n c e w g ro n ie s w y c h prz y ja ció ł i z p r z y ­ j e m n o ś c i ą u s ły s z a ł od niej, że, g d y b y nie ta

„cała b a n d a * , t o b y m u o n a d o p ie ro p okaz ała, j a k m o żn a d o p r a w d y baw ić się w s e p a ra tc e .

— T r z e b a u m ieć ty lk o u rz ąd zić sobie ż y ­ cie — z r e a s u m o w a ł w re szcie s w e m a rz e n ia pan S te fa n — prz ecież obie te k o b ie ty m o g ą figu­

ro w a ć w moim re p e r l u a r z e , ty lk o t r z e b a o d p o ­ w ied n io przydzielić im ro le! A więc A d a — to m iłość platoniczua, a A n ie lk a — to ro z k o sz dla s k o ń cz o n eg o s y b a r y t y !

To rz e k łs z y , p a n S te fan w sta ł, siad ł p rz y b i u r k u i w z ią w szy e leg a n ck i, p a c h n ą c y p a p ie r listow y, n ie b ie s k ie g o k o lo ru , z a czą ł pisać:

„Pani!

C zy w iesz, j a k a b o s k a rozkosz o g a r n ia b ie ­ d n e g o s a m o t n e g o pod ró ż n ik a , g d y n a s z a re m , j e d n o s t a jn e m niebie, ro z p o s ta rte m p o n a d sz a rą , je d n o s t a j n ą p u s ty n ią , za m a jacz y n a w id n o k rę g u z ł u d n y o b ra z o a z y — fata m o rg a n a ? ...

C zy w iesz, j a k i e ucz u cia b u d z ą się w s e r c u tego, k t ó r y w ś r ó d w iązanki z w y k ły c h k w ia tó w o d n a jd z ie c z a r o w n y k w ia t lo to s u ?

Pozw ól p ow iedzieć sobie, że z a b ły s ła ś ja k fata m o r g a n a w p u sty n i m e g o życia, zechciej zrozum ieć, że T y dla m n ie j e s t e ś o w y m ra jsk im k w ia t e m lotosui...

Nie u n o ś się g n ie w e m za m o ją śm iałość, z j a k ą k r e ś lę t e s ło w a i w ierz, że n iczego w ię ­ cej nie p r a g n ę , j a k czasem ty lk o roz p alo n em i u s tam i d o t k n ą ć T w y c h b iały ch , m a r m u r o w y c h r ą c z e k !...

W m ilczeniu c h c ia łb y m siedzie ć i podziwiać Cię j a k z a c z a ro w a n e bóstw o, k tó re g o s a m wi­

dok n a p e łn ia b ie d n e g o ś m i e r t e l n ik a n i e w y p o ­ w i e d z ia n ą rozkoszą!...

T e g o mi przecież nie z a b ro n isz , o za cza ro ­ w a n a bogini piękności?!...*

P a n S te fa n w e stc h n ą ł z o g ro m n ą u lg ą , p o d ­ p isał się i p rz e c ią g n ą ł, j a k po ja k ie jś ciężkiej pra cy .

P a n i A da p o w in n a b y ł a b y ć z teg o listu zadow olona!...

Z listem do Anielci nie robił zaś sobie nasz b o h a t e r ty le c e rem o n ii, lecz m a c h n ą ł poprostu n a c z e rw o n y m , j a k k re w , p a p ie r z e :

„K o c h a n y Kocie!

Że mi się p o d o b asz , o tern c h y b a w sp o m i­

n a ć Ci nie p o lrz e b a , a że i ja je s t e m w Tw oim g u ście, to mi T w e oczęta d a w n o pow iedziały.

P o d o b a m y się sobie, a życie jest k ró lk ie i s z y b k o tr z e b a pić z kielicha miłości. Przyjdź więc, k o c h a n ie , do m nie j u t r o o szóstej, a ja j u ż z ca ły c h sił p o s ta r a m się, ż e b y ś b y ł a ze

m n ie zadow oloną.

C ału ję Cię w Twój ró ż o w y p y szc zek . Do w id z e n ia do j u tra !

Stefa n * . l z u ś m ie c h e m za d o w o le n ia p a n S te fan z a ­ czął k o p e r to w a ć o b a listy. Lecz, że b y ł tro ch ę ro z m a rz o n y , w ięc w z a p o m n ie n iu w s u n ą ł n ie ­ bieski list do cz erw o n e j k o p e r ty , c z e rw o n y zaś do n ieb iesk iej, zakleił, z a a d r e s o w a ł i, o d d a w sz y lisly s w e m u słu ż ą c e m u , J a n o w i, z polece niem w rz u c e n ia ich do puszki, z w e so łą m in ą p o je­

ch a ł n a k a r ty do k lu b u , gdzie z w y k le b aw ił aż do późnej no cy

(3)

B O C I A N a

,.Ach! Ta trójka! ./6

P ie s i k o c h a n e k Loli, To d w a j j e j o p i e k u n i , P ie s i k o c h a n e k m » j ą Te s a m e p r a w a u niej.

Do m a s t a , n a p r z e c h a d z k ę , Do k u i h i i . czy n a g a n e k , P ie s w s z ę d z ie z a n i ą idzie, T a k s a m o — j e j k o c h a n e k . Ma L o la d o ś ć z a ję c ia , P r z e w a ż n i e j e d n a k n o c ą , Lecz j u ż się n i e p y t a j c i e , D la c z e g o , j a k i p o c o ? G dy z o b c y m r o m a n s u j e , P r z e d o b c ą s t o j ą c b r a m ą , P ie s m ^ d r y się u s u w a , K o c h a n e k j e j — t a k s a m ą . Gdy g o ś c i a m a n a g ó r z e , Co b y w a c z ę s to d o s y ć , To w i e d z ą o p i e k u n i , Że m a j ą się w y n o sić.

T a m s ł y c h a ć s z e p t s t ł u m i o n y , S zum s p o d n i e i f a l b a n e k , P ie s c z * k a w p r z e d p o k o j u , P r z e d d o m e m z a ś k o c h a n e k . Opuści g o ś ć j e j p r o g i , Gdzie s p ę d z ił m iłe c h w ile P ie s s z c z e k a u c ie s z o n y , K o c h a n e k p y t a : „ I l e ? l "

I o b u s e r c e d ź w ię c z y Ty ch s a m y c h u c z u ć g a m ą , P ie s w t e d y ż r e ć d o s t a j e , K o c h a n e k z a ś — t a k sa m o . Gdy d e s z c z i n i e p o g o d a , To Lola w d o m u siedzi, K o i a c y a z a ś s ię s k ł a d a Z b u ł e c z e k i ze śledzi.

A z r a n a , k i e d y s ł o ń c e Z a g l ą d a d o f ir a n e k , W p o k o j u p a n n y Loli J e s t p i e s e k i k o c h a n e k ! . .

N e p a d a r ża n .

N ie m a łe te ż b y ł o zd z iw ie n ie J a n a , k t ó r y p rz y z w y c z a je n ia s w e g o p a n a zna ł zn a k o m ic ie , g d y już w d w ie g o d z in y później p a n S te fa n w p a d ł j a k b o m b a do p o m ieszk a n ia .

— J a n i e ! G dzie l i s t y ?!...

— O d d a łe m n a pocztę, p ro sz ę j a ś n i e p a n a !

— Po co, b a ł w a n i e ? ! Po co?!...

— J a ś n i e p a n s a m t a k kazał...

— A tak... T a a a k L .

I p a n S te fa n u p a d ł z r o z p a c z ą n a fotel.

— J a n i e ! B ierz fia k r a , g o ń n a p ocztę, w y ­ cofaj t e listy! S ły sz y sz?!...

J a n nie odpow iedział, bo b y ł j u ż za drzw iam i.

P a n S te fa n d o p ie ro w k lu b ie o p a m ię ta ł się i p r z y p o m n i a ł sobie, że za m ie n ił listy.

U czuł d re s z c z trw o g i, bo z ro zu m iał, że za j e d n y m z a m a c h e m s tr a c ił o b ie kobiety.

A p rz y te m , co za s k a n d a l! K a żd a z nich będ z ie swój list p o k a z y w a ć sw oim z n a jo m y m i k a ż d a , o d c z y ta w s z y go, u ś m ie c h n ie się:

— No, p ow iedzcie mi, czy to nie w a ry a t? ! ...

Z n iecie rp liw em , n e r w o w e m d r ż e n i e m ocze­

k iw a ł p o w ro tu J a n a , k t ó r y nie d a ł p a n u dłu g o cz ek ać n a sieb ie i w pół g o d zin y później wci­

sn ą ł się do pokoju.

— No i c ó ż ? — z a p y ta ł g o rą c z k o w o p a n Stefan.

— L isty ju ż d o rę c z o n e , j a ś n i e panie!...

— Ż e b y cię sto pio ru n ó w !...

W s z y s tk o s t r a c o n e ! P a n S te fa n zro zu m iał to w y b o r n ie i z wielkiej żałości p o s z e d ł do Or- f e u m , a b y w ob jęcia ch „ a r t y s tk i n a d ru c ie "

s z u k a ć za pom nienia- i pociechy.

Na d ru g i d z ie ń r a n o , g d y si<ę ty lk o p r z e b u dził, J a n , z d y s k r e t n ą m in ą w rę c z y ł m u u a ta c y 4 w a listy-

F atalne om yłki druku.

Z now elki: P a n n i e Ja d z i s p o d o b a ł się k o ł e k są sia d a . B a rd z o c h ę tn i e się nim b a w iła !

Z po w ieści: G o s p o d y n i, oto czo n a sw e m i po­

ciecham i, z w ra c a ją c się do gości, r z e k ł a : „Oto b ą c z k i r o b o t y c u k i e r n i k a z p rz e c iw k a !"

Z ro m a n su : Mój B oże — z a w o ła ł H e n r y k — J a k ą m iłą b y ł a b y ś k o b ie tą , g d y b y nie ta w a ta ...

Z pow ieści: K ró lo w a M a ry a R u m u ń s k a zbie­

ra ła w ła ś n ie g ro c h w o g ro d z ie , g d y w sze d ł m i n is t e r B ra tia n u . Z w ró ciła się do ń ze sło w am i:

„ E k s c e lle n e y o , oto s t i y c z e k dla cieb ie !"

P l u r a l i s m a j c s t a t i c u s .

— Cóż t y t e m u fa cetow i m ów isz ciąg le :

„ p a ń s t w o 1*? P rze cież on s a m siedzi!

— T a k ! Ale to j e s t h e r m a f r o d y t a !

M y śl c ó r k i s to la r z a .

— Mój ojciec ro b i k o ły sk i, a b y o n e z a ś nie s t a ł y p u s t k ą , o to j a s ię j u ż s t a r a m !

M ie d z y z ło d z ie j a m i.

— Zima, to dla n a s n a jg o rs z a p o ra !

— D la c z e g o ?

— W s z y s c y t r z y m a j ą r ę c e w k iesze n iach , więc cóż m a m y ro b ić ? ...

N a u l i c y .

(P o d s łu c h a n e ).

X . : Ta je jm o ść , co tam idzie po d ru g ie j s t r o ­ nie, to m a j a k i e ś n a m n ie z a m ia ry !...

Y : Jeśli chcesz, inogę j ą o to z a p y ta ć , bo to m o ja żona!...

P r z y r y g o r o z u m p r a w n i c z e m .

P r o fe s o r: J a k a j e s t n a jw ię k s z a k a r a za dwu- ż e ń s t w o ?

K a n d y d a t: D w ie teściowe.

B i e d a z p r z y s ło w ia m i I

Uczono z a w s z e M anię, b y p r z e s t a w a ła n a m a łe m . T a k m ó w iła jej m a m a , b ab c ia , ciocia, nauc zycielki, n a w e t k sią d z k a l e c h e t a i te ra z b ie d a c z k a m a kłopot... C hoć zim a, m u sia ła „ze w z g lę d u n a z d r o w ie " , w y je c h a ć n a w ieś!

P a n S te fa n z d r ż e n ie m w ziął j e do rę k i i r o z e r w a ł p ie rw s z ą k o p e r tę .

„K o c h a n y S le fó n iu !" — pisała A n ie lk a — S e r f u s ! a tom ei sie u c ie sz y ła !

In k s z e f a c e ly to ci m n ie nic a nic n ie ro- zum icjo m i z a w ż d y ci m n ie n a z y w a jo m d r a g o ­ n e m !

D z ię k u ję ci s y rd e c z n i za Ifuj lizd, a m oje ronc zki ca ło w a ć i w oczy p a t r z y ć m ożesz, iii chcesz.

Ni m a sz p o jencia, j a k a to fra jd a dla mni, ży si z e m n o m o b c h o d z is z , j a k z p o ż o n d u o m k o b ito m . J u t r o ci d a m moi fotografii i w ien - c y j !... Tfoja J a n i e l k a do g r o b u c h ó r z e s tk a z o p y re tk i."

A list od p an i A d y b y ł k r ó t k i :

v C her S tę p ili! Nie m o g ę w y jś ć z podziwie- nia, że t a k o d r a z u z r o z u m ia łe ś , co dzieje się w inej d uszy.

J u t r o o s zóstej b ę d ę u C iebie z p ew n o śc ią, ale p am iętaj! S u r to u t so y e z d iscret!

A d a \ P a n S te fa n z a tr z ą s ł się o d ś m iechu.

I m iał r a c y ę ! Bo k t ó ż b y s p o d z ie w a ł się t a k w sp a n ia łe j i p ik a n tn e j z a m ia n y ró l w ułożonej p r z e z n ie g o k o m ed y jce ?!...

N a s z e d z ie c i.

(R z e c z d z ie je sie ra i.o ).

— M amo! M am usiu! Co m y widzieli w kuchni!

— Cóż t a k i e g o ?

— Do n asz ej Kasi p r z y s z e d ł ś w ię ty Mikołaj...

J e s z c z e t a m je s t !

— T a k ? ...

— A wie m a m a , co jej p r z y n i ó s ł ?

— N o?...

— C zako, p a ła s z i b u t y z ostrogam i... S toją koło jej łó żk a!

Zosia, ośm io le tn ia , je s z c z e w idocznie n a le ­ życie n i e u ś w ia d o m io n a p a n ie n k a , co dziś rz a d k o j e d n a k się z d a rz a w t y m w ie k u , w id zą c bociana n a łą c e , w o ł a :

— M a m u siu ! P o w ie d z t e m u bocianow i, a b y mi p r z y n ió s ł b ra c i s z k a !

— Nie, Zosiu!... J a j u ż nie chcę!

— A le ja chcę!... P o w ie d z inu, b y m n ie p rz y n ió sł, n ie tobie!...

Po nam yśle.

Przed jakimś domem, niedaleko drogi, W iodącej z miasta,

Leżały dwa ogrom ne, sp a sio n e buldogi.

Leżąc, drzemały, przymróżywszy ślepia.

L ecz niechno zjawi się niewiasta, Niechno się kwoka na piasku zatrzepie, Niech dziecko małe zjawi się na drodze, Wnet jeden... drugi strasznie się najeży,

Kły krzywe szczerzy I warczy s r o d z e ! fl gdy naiwne chłopisko Czasami przyjdzie zbyt blizko,

Już pod ostrymi strasznych psisków kłami Strzępy lecą kawałami

Z je go od zieży!

„Tak dłużej być nie m o ż e ! “ P om yślał pan domu.

I, nie m ó w ią c nic nikomu, W poobiedniej porze.

Gdy buldogi drzemiące, leżały na d w orze, Z aczyna z nimi c ich e pertraktacye,

Przedkładając różne racye,

I mówi: „Kąsać przestańcie przechodni!

Pamiętajcie, i ę on jest też stw orzeniem bożem ! P s ó w innych zastęp mnogi,

H ó w i, ż e ś c i e szlachetni i mądrzy i godni, Ż e ś c ie wspaniałomyślne buldogi!...

Żyć w zg o d zie z cał,,m św iatem w sz a k będzie [w am milej!"

Na te s ło w a ob a warknęły:

rNie m ożem!

W szystko musimy k ąsać! To jest nasz przywilej!"

Trudno! Nazajutrz, kiedy nadszedł ranek, Gdy sm ac zn o spały buldogi na d w orze, Każdy z nich d ostał na mordę kaganek,

fl na szyję k olczastą o b r o ż ę ! h a ła s w szczyn a się okrutny I piekielne psisk ów w yciel...

Jeden butny, drugi butny...

Pan domu uśmiecha się, m ów iąc: „fl widzicie!"

Niema radyl O bydwa, po długiej naradzie, Idą do pana,

I c h o ć się skóra ze złości im trzęsie, /Aówią łagodnie w tym s e n sie :

„Propozycya nam wczoraj podana, Byśmy kąsać' przestały, Trafia nam do przekonania!

Czy się W asza /Aość, Pan nasz, skłania, By z szlachetnych naszych pysków Zdjąć te s t a l o w e kultury specyały,

Które, m ów iąc ściśle,

b la ordynarnych tylko służą p sisków?!"

Pan z a ś odrzekł buldogom: „ J e sz c z e się na-

L- Z y p o w s k i myślę!"

o - o

(4)

— A ty nad czem t i k m yślisz, moja droga?

— M yślę, cob y tu ku;»ić na im ieniny m ę­

żow i, aby lo było i tanie i praktyczne!

— Kup mu kapelusz słom k ow y, albo sz w im h o ż y !

— O dem nie to M °ryś ucieka, a zbliża się do takich brudnych prosi it*

— Brudne ono, bo brudno, ale mają czyściejsze zaipiury, niż panicze z m iasta!

G lz ie poznałaś s :ę ze sw y m narze­

czonym ?

— W miejscu k ą p iib w e m !

— Nad m orzem ?

— N ie... W łazienkach!

— O biecyw ał mi przed ślubem , że będzie

ognis'ym kochanki m, a tvm zas *m w idzę, że

to tylk o zw ykła lampa, spirytusow a,,.

(5)

— Podobały ci s'ę, mężulku, te ow ieczki, które widzi* liśiny koto Parku Jordana?

— N a tu ra ln e! Mnie pod ha s ę każde bydlę, które niem a rogów na g ło w ie !

— Ciekawa jestem , czy kobieta m oże się czuć szczęśliw ą z mężczyzną, który uznany został za niezdolnego do w ojska...

— Czekaj, jak um rę, n ie dam ci n rgdy w nocy spokoju'

— E '. . Do tecro, moja droga, nie potrze­

bujesz dopiero um ierać!

— Gdz:eż s ię podziała tw oja ładna po­

kojów ka?

— Ż ma w ypę^ z/ła ją, tw ierdząc, iż robi

jej brudną koukurencyę...

(6)

f

L e p s z y j e s t j e d y n w ró b e l w garści, niż trzy lata k r y m in a ł u .

O O

K o ta w e w o r k u n ik t n ie k u p i, d l a te g o ni- m o g ą w ichodżycz za tn ą ż k u b it y , k t ó r y n o s z ą s z y r o k ie s u k n ie .

C zase m k u b ita m a właściw i te j e d y n y wła- szczywoszcz. że w łaściw i nirna ż ą d n y właszczy- woszczy.

O ©

N ie k tó ra k u b ita p o d o b n a je s t do jajecznicy.

J a je c z n ic a p o trz e b u ji b ycz żółta, a n i e k t ó r a k u ­ b ita tyż.

o o

P ilnuj sw ojig o n o s a , szczególniej, g d y m asz k a t a r !

o ©

O a s y m , o n ie k t ó r y m cz łow ie ku, k t ó r y si p rz e p ro w a d z a ł z p i e rw s z e g o p ię tra n a cz w a rte , p o w iad a ją , że nizko u p a d ł.

O ©

K u b ity s ą i m iłv i d y l i k a t n y i s im p a ty c z n y i c z u ły i w sp ó łcz u ją cy i p r a g n ą c y miłoszczy, ale p r ó s z y mi pow iedżycz, dlacz egi oni t a k si n a ­ w z a je m nie l u b ią ?

O ©

G dzie k u b i t a rządzi, t a m j e s t p e w n ie poczta.

O O

Miłoszcz to j e s t b a r d z o p o d o b n a do rosołu.

P ir w s z y kilk a ły ż k i s ą za g o ro n c y , d a lsz y k ilka łyżk i za ży m n y .

o ©

D a ro w a n e m u k u niow i nie za glondaj w z ę b y !...

Gdzieindzi, je ż e li m a s z o ch o ty , m o ż e s z ! o ©

Co to j e s t dżecki n a t u r a l n e ? . .. To j e s t taki dżecki, od k tó r e g o t a t a i m a m a ca łk ie m z a p o ­ m inali w ziąść ślub.

O O

Co si J a ś za m ło d u n a u c z y , t o n a staroszcż z p e w n o sz c z ą z a p o m n i.

© ©

S p ie sz si p o m a łu , a p ew n i si spóźnisz!

© ©

D żyw i m nie, jeżeli si k to chw ali że ro z p o ­ c z y n a ł życie, j a k o bosonogi chłopak... P rzecież n a w e t h ra b io w ie ni r o d z ą si w pończ o ch ac h !

© ©

K u b ita ni m oże b y c z żo łn irz em d la te g i, iż n a k o m e n d ę : „N i e d e r ! \ .. to o n a p o trz e b o w a ła b y si w p ra w d z ie k łaszcz n a ziem ię, a le ni tak , j a k m ężczyzna.

© o

Uczciwa k u b it a d o trz y m a w ięcej, niż dże- szęcz k o k ie tk i m o g ą obiecow acz.

o o

C zase m s z u k a si sz c zęśc ia w m a łż e ń stw ie , ale najczęściej w... cudzem .

0 - 0

Strejk.

2 y w * na poły

O d ciężkiej pracy, raz, r o b o cz y woły Uchwaliły do pana w y sła ć deputacyę, Która, treściw i* w yłu szczyw szy racyę,

Miała p o sta w ić Żądania:

W sob oty, czwartki lub wtorki (O p ró cz n iedzieli')»

Mają być w oln e o d orki, Zaś, jeZeli

Pan się do tego u stęp stw a ni* skłania, Niech przynajmniej ustąpi

W s p r a l i * ż y w n o śc i! Niech parobcy skąpi, Sypią im w ięcej do ż ło b ó w !

W przeciwnym razi* ch w ycą się s p o s o b ó w balej idących i p e w n e g o rana

W prost do ustępstw 2muszą pana — I — c h o ć dzisiaj grzeczni* p roszą —

Strejk o g ł o s z ą !

Przykład bywa zaraźliwy:

Za wołami z petycyą wystąpiły konie I wołały, najeżywszy grzywy:

„Jeżeli u stęp stw żądają t*... chamy...

I my ich ż ą d a m y !

I sam * weżmiem, gdy ich nam ni* d a ci* !“

„Ja ni* c h c ę ciągi* p r a co w a ć przy broni* 1“

W oła jeden, a drugi: „Ni* c h c ę być w kieraci*!u

„Ja — w o ła inny — ja sob i* ni* życzę, flby na moim uznojonym grzbieci*

Po ciężkiej pracy hasali p a n ic z e !...“

Ten ni* c h c * ch od zić w zaprzęgu w kareci*, N o i tak dalej,

Jak umi* który, tak się g ło śn o żali...

Bryś-kundys w s z y s t k o to słyszy zdal*ka, Ż* zaś był uwiązany, w i ę c z uwięzi s zc zek a :

„Ja takż* cał* tygodni*, Miesiąc*,

Czy mróz siarczysty, c z y lato gorąc*, Ni* będę siedział w tej budzi*!

i jabym pragnął p obiegać sw ob odn i*, C h o ć godzin parę,

C h o ć jestem psisko już star*!

Czy wolni są tylko ludzie?!...

I nam, psom, chyba też c o ś s i ę należy!"

T ak szc zek a kundys i żólt* kły szczerzy.

Pan cierpliwi* tych żalów i próśb różnych [słucha, Pozmieniał koniem czynn ości;

Paniczom ni* pozwolił c z ę s t o jeździć konno I prośba w o ł ó w ni* została płonną:

Z dw oił im racy* żyw n o ści;

Z aś psa codzień w iec zore m uwalniał z łańcucha.

Wtem... b r ó b skrzydlaty wypada z kurnika Pod w o d z ą s ta r eg o indyka

I krzyczy: „Ziarna w ięcejI b a j nam ziarna [w ię c e j 1“

Indykowi na szyi kwaśnieją „korale**,

O gon pyszni* rozwija, skrzydłem ziemię trąca:

I b ełk o c ą : , M y gorsz* ni* jesteśm y w cale, Niz ta hołota, o b orą cu ch n ąca!

W szak naszych żądań chyba skrem n* ram y?!

Gdy tych ni* uwzględnicie, my strejk zaczynamy!*

Pan utracił cierpliw ość, „fl do stu tysięcy! — Z aw o ła ł — Głupi*, w strętn* darmozjady!

Z wami dam so b ie już rady!...' I najbliższej niedzieli,

Najpierw łeb indykowi butnemu uc?ęli;

P o nim w M M tygodni, gdy nadeszły święta, Padły gęsi, pantarki, kaczki i kurczęta!

L. Ż y p o m k i .

Mądre myśli zakatarzonego.

K o m u P a n B óg d a dzieci, d a je i n a dzieci.

A z r e s z t ą od cz egóż j e s t s ą d i p r o c e s y a lim e n ­ t a c y j n e ?

K o b ie ta j e s t j a k ś n ie g — g d y p a d a , p r z e ­ s ta je b y ć c z y s tą i białą.

Nie d o s y ć j e s t k o c h a ć k o b ie tę , t r z e b a ta k ż e um ieć j ą o szu k a ć, g d y ż w t e d y d o p ie ro p o z n a je o n a, co w a r t m ężczyzna.

Miłość j e s t p o t ę g ą s a m o l u b s t w a , c n o ta zaś n ie ś w ia d o m o ś c ią uciech.

W iększa c z ęś ć k o b ie t woli, b y p o w ą tp ie w a n o o ich cnocie, niż o ich w dziękach,

P rz y ia ź ń płci s ła b e j z m o c n ą z w y k le b y w a ślizka, bo n a jej d ro d z e s ta j e częstokroć... k o ­

ły sk a.

Słowiki, g d y p r z e s t a n ą kochać, m ilk n ą , w mał ż e ń s tw ie dzieje się przeciwnie., — P o przejściu m io d o w y ch m iesięcy z a c z y n a ją m a łż o n k o w ie h a ­ łasow ać.

P r a w d z i w a m iłość n ie p rz e b a c z a niczego, a lb o w sz y s tk o .

T r z e b a mieć w ielki z a p a s r o z u m u , a b y , k o ­

chając, nie zgłupieć.. • ,

Kochaj, c h o ć b y n a d siły, lecz n ie p ro ś p r z y ­ jació ł do pom ocy.

K o b iety s ą p e r ła m i s tw o rz e n ia , d la te g o lub ią b y ć o p r a w i a n e w złoto.

G d y b y m m iał m ieć k ie d y ś dzieci, p ro s iłb y m n ie b io s a t y lk o o je d n o , b y m b y ł ich ojcem.

Mężczyźni b a rd z o s ą p o d o b n i do drobiu, —■

Najlepiej ich s k u b a ć n a gorąco.

L e k k a k o b ie ta j e s t n i e r a z b a r d z o cię ż k ą dla k iesze n i m ężc zyzny.

M ałżonek nie p o w in ie n n i g d y z b y t w c ześn ie z a s y p ia ć i za p ó źn o się budzić.

M iasto b e z g a r n iz o n u , to dla w ielu kobiet p r ó ż n a flasz k a ze s z a m p a n a b e z za w artośc i.

K o b ieta, to z a g a d k a , k tó re j roz w ią z a n ie r z a d k o p rz y n o s i p o ż y te k , częściej szkodę.

Nam iętności r o d z ą się j e d n a z d ru g ie j. — Je ś li spełni się n a sz e ży c zenie, by kochać, o g a r ­ n ia n a s z a r a z ż ą d za, by b>ć k o c h a n y m .

N a jle p s z ą j e s t n ie ta k o b ie ta , o k tó re j inni m ało m ó w ią, a le t a , k t ó r a s a m a m a ło mówi.

J e d y n i e s w y c h to a le to w y c h t a je m n ic potrafi k o b ie ta rz e te ln ie dochow ać.

Józef, zbliżając się d o p an i P u ty f a ro w e j, po­

w in ien n a w szelki w y p a d e k odło ży ć n a bok p ’aszcz. G o t o u a m u znóvv u r w a ć połę, a dziś u b r a n i a t a k i e d ro g ie !

Koło biblijnej Z u z a n n y b y ło aż t r z e c h s t a r ­ ców. D zisiejsze Z u z a n n y z a d o w a la ją się j e d n y m , b y l e b y ł b o g aty .

R o z b ro je n ie , to dla w ie lu k o b ie t odpięcie fa łs z y w e g o w a rk o c z a , w y ję c ie s z t u c z n y c h piersi i w p r a w i a n y c h zębów .

\3 0 )

(7)

Z listów Hermogenesa Klapy.

P r z e w i e le b n a R e d a k c y o !

D a łb y m k o n ia z r z ę d e m te m u , k t o b y zgadł, g d zie ja t e r a z je^lein, wiem j e d n a k , że n ik t na to nie w p a d n ie , c h o ć b y b \ ł n a w e t t a k m ą d ry , j a k sam p re z e s A ka dem ii U m iejętności. J a teg o t a k ż e nie z d r a d z ę , w celach polity c zn y ch po­

d ró ż u ję bow iem m c g n i t o po E u r o p i e i s ą s i e ­ d nich folw arkach. A b y j e d n a k d a ć o sobie z n a k życia, o d z y w a m się od cz a s u do cz asu , tein- b a rd z ie j za ś u c z y n ię to dziś, gd y w róciłem w ła ­ ś n i e z B o r d e a u x od k ró la M ikołaja C z a r n o g ó r­

skiego.

P o czc iw y s t a r o w in a j e s t o g ro m n ie p r z y g n ę ­ biony. F ra n c u z i tr z y m a ją g o n a ścisłej d y ec ie i d a ią m ało p a p u , a je s z c z e m niej t>ut'U, on m usi n a r a z ie siedzie ć cicho, g d y ż nie wie, k t ó r a s t r o n a zw y cięży. W y s ta r c z y za znac zyć, że na w szelki w y p a d e k s u b s k r y b o w a ł p e w n ą k w o t ę i na p o ży c zk ę a u s t r y a c k ą i n a f r a n c u ­ sk ą. P o s tę p u j e w t e n sp o só b j a k o p ra w d z iw y p o lityk, nie c h c ący palić m o s tó w za s o b ą i mieć w p ogotow iu z a p e w n io n y o d w ró t w tę lu b o w ą s tro n ę . J e j m o ś ć k rólow a Milena c e r u je m a łż o n ­ kow i s k a r p e t k i, czyści m u c y b u c h , k ła d z ie pa- s y a n s a , a cz a se m n a w e t k a b a łę .

G lym ich odw iedził, z a s ta łe m ją p r z y tern o s ta tn ie m zajęciu. W y w ró ż y ła mi n a p rę d e e , że dziś je sz c z e b ę d ę rniino voli w p ew n ein m iejscu i to się sp ra w d ziło . — K uchnia c z a rn o g ó r sk a , zw ła szcz a w c/.asie w o je n n y m , jest o g ro m n ie n i e s t r a w n a i n ik o m u jej nie polecam .

Król Mikołaj, j a k W a m to Zresztą j u ż s k ą d ­ inąd je st w iadorńem , nie m ogąc rz ą d z ić i nie m a ją c do t e g o s w e g o w ła s n e g o t r o n u (do f r a n ­ c u sk ich k r z e s e ł p rz y z w y c z a ić się nie może), łazi ty lk o z k ą ta w k ą t i ciągle się d o p y tu je , k ie d y , b odaj p iechotą , m ó g łb y w ró c ić do oj­

c z y z n y . O g ro m n ie tęsk n i za sw y m i b a r a n a m i i n ierogacizną!... A b y go zająć, kupili m u F r a n ­ cuzi a r is t o n , w y g r y w a j ą c y n a r o d o w e m e lo d y e , g d y to m u się znudziło, w ydali d la ń s e r y ę m a ­ r e k listo w y c h c z a rn o g ó r sk ic h , k t ó re m i zaczął z a r a z h a n d e l n a w ie lk ą s k a lę i p o d o b n o d o ­ s k o n a łe rot)i na tein i n t e r e s y . J a s a m m usiałem k u p ić kilka sztuk.

Nota koalicyi n ad z w y cz aj g o u cies z y ła, z w ła ­ szcza, g d y się d ow iedział, że p o staw io n o , j a k o jed en z g łó w n y c h w a r u n k ó w , z w r o t m ię d z y in nem i C z a r n o g ó r y p rz e z m o c a r s tw a c e n tr a l n e i w y p ł a t ę o d s z k o d o w a n ia . G d y t o prz e c z y ta ł, o d e t c h n ą ł i z a p y ta ł m n ie :

— A słu c h a j, k o c h a n y K la p a ! Nie wiesz p r z y p a d k ie m , czy oni nie d a l i b y mi j u ż te ra z a conto?... D użo nie ż ą d a m , k ilk a n a ś c ie t y s ię c y w y s ta rc z y ... T e r a z b ry n d z a !

— T o niechaj ją k r ó le w s k a m o ść s p r z e d a — j a m u na to.

— Ba! G d y b y to b y ła t a b r y n d z a , o jak iej t y m y ślisz — (wid/.iałem, że się oblizał, w ido­

cznie s y m p a t y z u j e z W ę gram i!...) — już d a w n o b y ł b y m się j e j pozbył. Ale to j e s t t a k a b r y n d z a idealna...

— R ozum iem ! Coś w g u śc ie d z ie n n ik a rsk ie j!

— Otóż to! P o d t y m w z g lę d e m j e s t e ś m y s o ­ bie r ó w n i !...

— Co za z a szcz y t!

— G ad aj w ię c ! D adzą, cz y n ie ? ...

— W ą tp ię b a rd z o ! Oni w aszej k ró lew sk ie j mości nie wierzą...

— Bodai ci n u lk a s tę c h ła , za t a k ie g a d a n ie !

— C hciałbym być w tern rniłein położeniu.

J u ż d a w n o milki nie widziałem...

— P o w iad asz więc, że z vo rszu su nici?

— T a k są d z ę !

- - W tak im ra z ie w y n o ś mi się s t ą d i nie pokaz u j mi się n a oczy, bo, j a k j e s t e m k ró l C z a r n o g ó ry , t a k ci ż e b r a p o ł a n r ę ! ...

W iem . że sło w a z w y k le n ie d o t r z y m u je , ale, m y ś lę sobie, n u ż w ła ś n ie dziś zm ienił p r z e k o ­ n a n ia i w y p e łn i, co obiecał... Nie cz e k a ją c w ięc dłużej, d a łe m zn a ć no g o m i p ro s to stą d w y je ­ ch a łe m do R/.yinu n a zjazd prz edstaw icieli k o a ­ licyi. N ie ste ty , sp ó źn iłem się o c a łe d w a ty g o ­ dnie. K ie d y i d o k ąd s tą d się u d a m , jeszcze nie w iem , w k a ż d y m razie, c h o ć b y m n a w e t z n a la zł się na b ie g u n ie p ó łn o c n y m , czy p o łu d n io w y m (prędzej n a ty m o sta tn im , m a m bow iem i n te re s do S h a * 'le t o n a !...), d a m o s o b ie z n a k ż y c ia .,

B ądźcie zd ro w i i ze w z g lę d u n a zim ę t r z y ­ m ajcie się c i e p ł o !

Ś cisk a w a s m o ja ła p a

D r H K la p a

0 - 0

T r o s k liw y

w n u c z e k .

— C zy dziadzio cz a se m je sz c z e t a ń c z y ?

— Nie, m oje dziecko!

— To m oże dziadzio jeździ n a r o w e r z e ?

— T a k ż e nie!

— A pije dziadzio piwo, a lb o w i n o ?

— B ro ń Boże!

— No, to m oże dziadzio p a l i ?

— S k ą d ż e zn o w u !

— T o p ro sz ę mi pow iedzieć, po co się dzia­

dzio w łaściw ie je s z c z e s z w e n d a po t y m Bożym ś w ie c ie ?

P y t a n i e k o n k u r s o w e .

— C zy b e z p ło d n o ść m oże b y ć d z i e d z ic z n ą ? (O dpow iedzi n a le ż y n a d s y ł a ć w listach o p ła­

c o n y c h do d n ia bO. lu teg o w łącznie, w k tó ry m to dniu n ajlepsz ej p r z y z n a n ą z o s ta n ie n a g ro d a.

N a d sy ła n ie p ra c n a u k o w y c h nie w y k lu c z o n e , r ę k o p is y je d n a k nie b ę d ą z w ra c a n e . U biegający się o n a g r o d ę m u s z ą b j ć c o najm niej p r e n u m e ­ ra to r a m i ro c z n y m i i w y k a z a ć się ś w ia d e c tw e m m o raln o ści, p o tw : 3 rd z o n em p rz ez od p o w ied n ie w ład z e, oraz p oś\ iad ez en iem s zc zepienia ospy.

Ci z P. T. P ubliczności, k t ó r z y d o tą d żadnej w życiu n a g r o d y nie o trzy m a li, m a ją p ie rw s z e ń ­

stw o.) ‘

P o b o ż n o ż y c z e n ie .

Z o n a : T e n k a p e lu s z ro b i m n ie m ło d szą o j a k i e dziesię ć lat!

M ą ż : T o m o ż e h y ś sobie, m oja d ro g a , jeszc ze , ze t r z y t a k i e k a p e lu s z e w sa d z iła n a g łow ę!

Ś w ia d e c t w o s z k o ln e .

(P o d o b n o a u te n ty c z n e .)

P o św ia d c z a m n in iejszem , iż có rk a m oja, He len a, u c z e n ic a szóstej k la s y , z p o w o d u bólu ż o łą d k a nie zro b iła P a n a T a d e u s z a .

K arolina G w izdek

m a tk a

Ferdek Eleuteryk.

A to ci, p a n ie , e g ip s k o a w a n t u r a z k o rn i­

szonam i z ty m j e b i l e u s z e m „Bociana*. Myślo- łe m , że s e z tyj ra c y i cż łe k f e s t za d u r n o przy pije, że b e d z ie bodaj j e d n a w y ż y r a g ra tiso w o w S ta r y m T y ja trz e , a tu, z p rz e p ro sz y n ie in , nici!

I, niech mi k to powi, poco jo w łaściw ie m ę c z y ­ łem s w ą in a k ó w ę i g ry p s o łe in taki p ik n y w iersz, że M ań k a , g d y m jij go prz ecz ytoł, o m a ły figiel się nie ro z b ecz ała. J u ż jij ślozy z a c z e n y cie k u o n ć z k ap o w id e ł, j u ż czuła m o k ro ś ć kole n o sa . ale w czas s e p r z y p o m n ia ła , że s m a r k a tk i do obci- ra n io , n i b y to nosa, nim o p r z y so b ie, bo w łaśn ie b y ł o u n a s w ielgie now o ro c zn e p ra n ie .

Ż e b y b odaj w takij u ro c z y s ly j chwili m ógł s e człow iek b y ł c h la p n o n ć c z y sty j z m o c o m , a b o g ło m b ik o w y j w k r a t k ę i p rz e g ry ź ć ch o ć b y m o sk o la, nici! Z tak im je b ile u s z e m to z prze- p ro s z y n ie m d o b an i! Ż a p ro s z o Rfcdakcyjo na s tu le tn i, a le nie w iem , czy go doczekom , bo te roz t a k ie już cz asy , że się led w o zipie, n im a co w ja d a c z k ę w łożyć i cz ym p r z e p łu k a ć . Więc j a k ż e tu b j ć z ty g o z d r o w y m , choć pon fizyk fu r t k rz y c z y , że c h o r o w a ć to j e s t b a r d z o nie­

zdrow o, że n a to m o g ą s e t e r o z pozwolić ino b o g a t e kam iniczniki i in a k s z e biniosy, a bid n y p o w in ie n s e k u p ić a r y s to n

i ś p iw ać p rz y n im : „S zanuj z d r o w ie n a le ż y c ie , b o , j a k u m rz e s z , s t ra c isz życie".

K o p y ta w y c io n g n o n ć m u ­ si k u ż d y , b o g a ty , cz y bidny, ale z a w s z e lepiej s e to być n a późnij o d k ła d a jo ń c y m , aż się w o jn a sk o ń cz y . — C h y ­ b a , że k t o nim o c ie rp liw o ­ ści, j a k n ie p rz y m ir z a jo n c y pani T e b e s o w a w P ary ż u , św ić P a n ie n a d jij d u s z ą ko- lorow e m i la ta rn ia m i. Porzo- m n a to b y ł a b rz a n a , n a w e t k o le g ó w n a po piórze, w ięc i j o ty ż . d o w ie d z ia w sz y się o jij śm ierci, z rozczulinio o t a r e m s e p a r e r a z y fizjo­

no m ię, bo s e r c e n a w s z e la ­ k ą nied o lę m om czułe, a m ie n tk ie . j a k nie prz y m irz a - jonc... jajecznica.

S p y to m oże k to c ie k a w y , j a k m i się te ro z wiedzie, to mu o d p o w ie m , że pod psem . — Z M ań k ą nie w idziałem się j u ż od prz e sz ło t y ­ g o d n i a . choć nie w z ie n im y je s z c z e ro z d ziału od tołu i ło ża i ca łk ie m p rz y k ła d n ie ż y je m y w sa- ra m e n c ie . A le t a k się ju ż s k ład o , że jo bez c a ły dziń j e s t e m o g o n e k ro b io n c y , j a k nie p rzed tra fik ą , to p rz e d s k le p e m z c u k r e m a b o z kam- finą, a M ań k a bez ten czas piln u je o g n is k a do- m o w y g o i d m u c h o w nie, że b y nie zgasło. — W ie c z ó r do p iro w ychodzi i nie w ra ro , aż ra n o , k ie d y m nie j u ż d a w n o nim a w d o m u . Nie<h n ik t j e d n a k o w o ż nie b ęd z ie o nij źle m y ś lo n c y , o n a ino d la ly g o w ychodzi w ieczór, a w r a c a jo n c a j e s t r a n o , a b y m ogła b y ć pirszą, g d y inęczy- b u ła o tw o rz y j e n t e r e s i za cznie s p r z e d a w a ć c h le b o w e gniotki. Ale i m ię d z y m ę c z y b u ła m i s ą porzom ni ludzie! J e d e n z nich, w idzonc j ą m a r z n o n c ą p r z e d sk le p o m , z a p ro s iu ł j ą do sw o jig o m iszkanio, j a k o że i on m a tyż, tak , j a k jo,

b a r d z o m ie n tk ie s e rc e . B ard z o m y się od tygo czasu polubili, n a z y w a m y się n a w e t te ro z w z a ­ j e m n i e : „ p a n ie s z w a g rz e " i c z a s e m , j a k się s p >tkamy. to id ziem y r a z e m n a k u b e k , choć co in n y g o lite ra ta , co i n n y g o zaś m ę c z y b u ła . choćby n a w e t b y ł p ac h n io n c y , j a k nie p rz y m irz a jo n c fi jo łek . Ale jo je s t e m p rz y tyj s p o so b n o śc i i dy- m o k r a t a i nikim nie g a r d z ę , bo to n ib y w szy s c y j e s t e ś m y ulep ien i z j e d n y g o i t \ g o s a m y g o cia­

sta . choć on o czasem j e s t z ja jk a m i, czasem b e z j a ik ó w . C h eb a m oże ino b r z a n v , j a k o delika- tn ijs z y n aró d , s ą z p s z e n n y j nulki. a m y z ży tnij m agistrackij z d o m is z k ą zim nioków .

G o rsz y k ło p o t niż z m ą k ą lub c h le b e m j e s t z w sz e la k im śc irw e m . t a k w o ło w e m , j a k z prze p ro s z y n ie m pan ó w izra jeliló w i św iń sk iem . o b a ­ ra n in i e j u ż nic nie m ów ioncy. C zy sty j r a s y ba r a h ó w u n a s m ało, więcyj za ś m iesza ń có w , co to n ib y m a ją lu d z k ą p o stać, a le b a r a n i ą głowę.

Golihyki fu rt jojczą, że źle się im dzieje, a ku- m isyjo a p ro w iz a c y jn o , j a k o iż i ona je st mient- kigo s e rc a , podnosi c y n y . D aw nij. g d y ś kogo n a z w o ł św inią, to b y ła o b ra z a , dziś to za szcz y t n ie la d a , bo taki śre d n i ok az , ja k , n ie o b ra ż a ją c godności pańskij, k u ż d y z n as, k o sz tu je więcyj, niż p rz ed ty in d w a t ł u s te w oły. T o t y ż św in ie n o s z ą te ro z ry j w g ó r ę i po ty m j e najłatw ij m o żn a b y ć ro z p o z n a jo n c y m .

A w ścirw o p o w inien się k u ż d y b y ć zaopa- tru jo n e y m , bo w y sz ło r o z p o r z o n d z y n :e, że t a k sa m o b ęd z ie k a r a n y m te n , k t o ż r e m in so w dziń p o s tn y , j a k i ten . k to w e w to rk i, c z w a rtk i, s o ­ b o ty i n iedziele nie b ęd z ie m iał k a w a łk a jako- w y jś h a b a n i n y w g o rk u . — T rz a się odżyw iać, ż e b y m ieć siłę ro z p e n d o w ą , o jczy z n a t y g o od n a s w y m a g a , a kto ś c i r w a nie ż r e , t e n silnym b y ć nim oże.

K łopot jest i z m u s t e r u n k a m i . zw łaszcza dla Ż ydów . B id n y S iapsia, k tó ry t y ż j e s t w w ie k u p o p iso w y m , n a r z y k o , iż s k ró ś ty ch n m s t e r u n - k ó w w t a m t y m ro k u m u s ia ł się aż d w a r a z y k ą p a ć , a to ter*>z z b y t e k , gd y m y d ło t a k ie dro gie... Boi się ty ż , b y go nie z a a s e n te r o w a ti do tr e n u , bo ta m t e r o z p sy wózki s ą c io n g n o n ce . a k u ż d y pies, w iadom o, to a n ty s e m ita .

o o

Z z a d a n ia p e n s j o n a r k i .

...Po u p ły w ie c z te rd z ie stu l a t s w e g o p a n o ­ w a n ia c e s a r z A u g u s t p e w n e g o d n ia p rz y p a d k o w o z a u w a ż y ł, że w cale nie m a dzieci...'

Ola Czytelników „ B o c i a n a " !

W a cła w a G rabiaiiskiego

„ W o j e n n y balonik"

(Bajki i nie-bajki)

Zbiór h u m orystyczn ych ob ra zk ó w , w ie rsz y i mi- g a w e k . osn u ty ch na tle nied om agań o b ecn eg o

ż y cia w o jen n eg o .

Cena księgarska 2 korony.

Dla C zytelników „ B O C I A N A " tylko 1 korona.

Wfo«c><-.iele i w ydaw cy- Spadkobiercy St. Lipińskiego. Odpowiedzialny r e d a k t o r - J j j j j ^ p u e r a Zenowic*. D ru k arn ia D. E- F ned lein a w

(8)

— W y ł a p a ł e m l i s t j a k i e g o ś f a c e t a d o c ie b ie ... W y z n a c z a c i s c h a d z k ę !

— A leż , te n l i s t n i c d o m n i e p is a n y !

— J a k t o n ie c i e b i e 1... W y r a ź n i e p r z e c ie ż t a m n a p is a n e : „ T w ó j m ą ż n i e d o ł ę g a n ic z e g o

Cytaty

Powiązane dokumenty

Procesor, CPU (Central Processing Unit) to najważniejsza jednostka każdego komputera, będąca najczęściej pojedynczym mikroprocesorem, połączonym z płytą główną

Siekamy drobno natkę pietruszki i przekładamy do głębokiej miski, do której dodajemy jajka i wodę, całość miksujemy blenderem, a następnie dodajemy mąkę i dokładnie

EMOD opracowuje również chłodzone wodą silniki trójfazowe, które zawsze pracują bezawaryjnie w ekstremalnych warunkach - pod wpływem kurzu, unoszących się włókien, brudu lub

– A w dodatku – zgodził się z nią Pandit, – jeżeli między nimi jest jakiś miejscowy szpieg, będzie bał się ujawnić, żeby inni nie pomyśleli, że to on jest

Przenoszenie zakażenia COVID-19 z matki na dziecko rzadkie Wieczna zmarzlina może zacząć uwalniać cieplarniane gazy Ćwiczenia fizyczne pomocne w leczeniu efektów długiego

Miały rację, że były takie zdenerwowane, bo na łące pojawiła się para bocianów; chodziły, wysoko unosząc nogi, z szeroko rozłożonymi skrzydłami, i rozglądały się na boki,

Maryja Królowa Polski prowadzi zawsze do wolności w Jezusie który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Maryja nasza Matka i Kró- lowa dana przez Boga w Trójcy Jedy-

[gr.], syntezator dźwięku, elektroniczny instrument muzyczny (zaliczany do grupy elektrofonów) lub urządzenie do wytwarzania i przekształcania dźwięków do celów muzycznych;