• Nie Znaleziono Wyników

Bohdan Jałowiecki Uniwersytet Warszawski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Bohdan Jałowiecki Uniwersytet Warszawski"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Bohdan Jałowiecki

Uniwersytet Warszawski

ZN A CZEN IE PRZESTRZEN I

Przestrzeń i czas są kategoriami wyznaczającymi ramy ludzkiego istnienia i chociaż jest to zupełnie banalna prawda, ludzie stale zastanawiają się nad rolą przestrzeni w życiu społecznym'. Przestrzeń, jak powiadają zwolennicy nurtu zwanego socjologią życia codziennego, ,jest jednym z elementów tworzących spektakl, to ona bowiem tworzy zręby dekoracji i do niej, do jej cech odwołują się aktorzy w trakcie interakcji. Dlatego właśnie tak ważna rola w kształ­

towaniu typowych sytuacji życia codziennego przypada przestrzeni” 2. Obok innych cech, którymi nie będziemy się obecnie zajmować, odsyłając zaintereso­

wanych do odpowiednich prac, przestrzeń ma wartość i znaczenie3.

Wartość przestrzeni może być zarówno wymierna, jak i niewymierna.

W pierwszym przypadku możemy ją określić w kategoriach technicznych lub ekonomicznych, w drugim zaś w kategoriach społecznych.

Wartość techniczna przestrzeni, to tyle co jej przydatność do określonych celów, np. produkcji rolnej lub budownictwa. Mimo że przydatność techniczna przestrzeni wiąże się z jej wartością ekonomiczną, to bynajmniej nie jest z nią tożsama. W artość ekonomiczna przestrzeni wyraża się oczywiście jej ceną, która zależy nie tylko od jej walorów użytkowych, technicznych, ale także od znaczenia, jakie dana grupa społeczna przywiązuje do określonego fragmentu przestrzeni.

Przestrzeń może mieć dla ludzi znaczenie nie tylko dlatego, że ma wartość użytkową lub wymierną w kategoriach pieniężnych, ale także dlatego

— o czym pisał kiedyś Florian Znaniecki — że ucieleśnia ona i odzwierciedla nieprzestrzenne wartości o charakterze kulturowym, a więc symbolicznym4.

1 Por. inne prace B. Jałowieckiego na ten temat: Człowiek w przestrzeni miasta. Katowice 1980 Śl. IN; Waloryzacja przestrzeni miasta. „Górnośląskie Studia Socjologiczne” T. 14; M iasto jako przedmiot badań semiologii. „Górnośląskie Studia Socjologiczne” T. 15; Przestrzeń jako pamięć.

„Studia Socjologiczne” 1985 nr 2; Percepcja, waloryzacja i przyswajanie przestrzeni. Studia z gospodarki przestrzennej. Warszawa 1988 UW; Przestrzeń znacząca. W: Przestrzeń znacząca. Por.

red. J. Wodza. Katowice 1989 Śl. IN.

2 J. Wódz: Społeczna rola przestrzeni. W: Przestrzeń znacząca..., s. 20.

3 B. Jałowiecki: Społeczne wytwarzanie przestrzeni. Warszawa 1988 KiW.

4 F. Znaniecki: Społeczne podstawy ekologii ludzkiej. „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny” 1938 nr 1.

(2)

Ponieważ przestrzeń jest zarówno wartością, jak i ma określoną wartość, jest więc kolektywnie i indywidualnie, zarówno realnie, często w sposób potwierdzony prawem, jak i symbolicznie zawłaszczana. Sam fakt zawłasz­

czenia przestrzeni nadaje jej już charakter społeczny, bowiem jest ona w ten sposób uwikłana w całość stosunków społecznych i układ kultury.

Każdy fragment przestrzeni jest czyjąś własnością w sensie prawnym.

Będziemy mieli zatem przestrzeń państwa i jego instytucji, przestrzeń zbioro­

wości terytorialnych (własność komunalną), przestrzeń przedsiębiorstw i in­

stytucji oraz osób prywatnych. Własność prawna nie zawsze pokrywa się z rzeczywistym władaniem, szczególnie w sferze codziennego życia. I tak np.

mieszkanie może być własnością komunalną lub należeć do kamienicznika, a mimo to jest ściśle prywatną przestrzenią władaną przez rodzinę czy jednostkę. Podobnie cmentarz czy kościół jest własnością gminy religijnej, ale stanowi przestrzeń publiczną, dostępną dla wszystkich, także dla tych, którzy nie są jej członkam i Ten typ władania może mieć oczywiście nie tylko symboliczny, ale całkiem realny charakter i może być zarówno trwały, jak i przejściowy, wtedy kiedy określone przestrzenie zawłaszczane są przez poszczególne grupy organizujące np. pochody lub inne uroczystości. Własność prawna i rzeczywiste władanie lub użytkowanie nie zawsze się pokrywają.

Przestrzeń będąca formalnie własnością państwa, społeczności terytorialnej lub jakiegoś zrzeszenia może być użytkowana przez wszystkich i mieć charakter publiczny. Z drugiej jednak strony przestrzeń ta, jak np. wynajmowane komuś mieszkanie, staje się przestrzenią ściśle prywatną, ponieważ właściciel ceduje swoje prawa na użytkownika. Oczywiście w wielu przypadkach własność danej przestrzeni oznacza wyłączne prawo jej użytkowania czy to przez jednostkę czy też grupę społeczną. Tak więc, chociaż publiczny lub prywatny charakter przestrzeni wiąże się z prawem jej własności, to nie zawsze jest z nim tożsamy.

Pojęcie „przestrzeń znacząca” może mieć także inną niewartościującą konotację, wtedy kiedy mówimy, że „coś znaczy”, że ma określony sens.

Mieszczuchowi, który w poszukiwaniu grzybów nieostrożnie zapuści się w głąb lasu, łatwo jest zbłądzić, ponieważ otoczenie wydaje mu się jednakowe. Drzewa są do siebie podobne, ścieżki niczym się nie wyróżniają, brak jest jakichkolwiek punktów orientacyjnych. Nie mogąc odnaleźć właściwego kierunku człowiek nie obeznany z lasem gubi się. Zupełnie inna jest natomiast sytuacja trapera przemierzającego ogromne leśne przestrzenie, gdyż orientuje się on w nich łatwo i bardzo rzadko myli właściwy kierunek. Las dostarcza mu bowiem setek informacji w postaci gatunków drzew, układu ich gałęzi i rodzajów kory, typu poszycia, śladów zwierzyny, głosów ptaków itp. Jest więc dla trapera prze­

strzenią znaczącą. Informacje zostały zakodowane w lesie przez przyrodę i mają charakter naturalny, toteż w istocie to nie las „mówi”, ale traper zmusza go „do mówienia”.

Każda przestrzeń, co pokazuje ten banalny przykład, może być znacząca, chociaż nie każda ma oczywiście z góry zakodowane znaczenie. Nawet lodowa

(3)

pustynia Arktyki jest dla Eskimosów przestrzenią znaczącą, ponieważ potrafią oni odróżnić i nazwać kilkadziesiąt rodzajów śniegu.

Zupełnie odrębnym typem jest przestrzeń zurbanizowana, ponieważ w toku wytwarzania nadawano jej, mniej lub bardziej świadomie, różne znaczenia.

M ożna więc powiedzieć, że w przeciwieństwie do lasu przestrzeń miejska

„mówi”, chociaż często jedynie obserwator zmusza ją do mówienia. Aby zrozumieć znaczenie budowli, ulicy, placu itp., niezbędna jest znajomość kodu, a więc swoistego ,języka”, który zapisany jest w materialnych formach.

„Języka” tego uczymy się tak ja k języka naturalnego, w toku poznawania i przyswajania przestrzeni. Proces tego uczenia się ilustrują doskonale dziecięce rysunki przedstawiające różne fragmenty miasta. „Język” ten jest częścią wyposażenia kulturowego ludzi należących do kręgu określonej kultury i stanowi fragment wspólnego dziedzictwa. Dzięki temu znaczenie takich form przestrzennych, jak gotycka katedra czy barokowy pałac, jest natychmiast rozpoznawalne, na ogól niezależnie od posiadanej wiedzy historycznej, chociaż wiedza zwiększa oczywiście zakres rozumienia form przestrzennych.

Poznawanie zewnętrznego w stosunku do nas świata, środowiska, prze­

strzeni jest złożonym i wieloczynnikowo uwarunkowanym procesem, w którym postrzeganie jest tylko jednym z ogniw wyprzedzających rozpoznawanie, porównywanie, klasyfikowanie, ocenianie i wartościowanie. Proces ten wpływa, modyfikuje, a nawet warunkuje nasze zachowania. Badanie więc wpływu percepcji i waloryzacji przestrzeni przez ludzi, a także czynników go warun­

kujących, jest ważne, jeżeli chce się zrozumieć zachowania przestrzenne jednostek i grup społecznych. Sfera behawioralna jest istotnym, ale nie jedynym polem badań w zakresie percepcji i waloryzacji przestrzeni. Drugim, nie mniej istotnym zagadnieniem jest sfera semiotyczna przestrzeni, czyli jej znaczenie dla postrzegającego podmiotu, a więc treść, którą przestrzeń komunikuje zarówno w sferze dosłownej, denotatywnej, jak i przenośnej, konotatywnej. Trzecim wreszcie, najbardziej złożonym procesem jest wpływ w określony sposób postrzeganej i wartościowanej przestrzeni na samopo­

czucie i samoocenę życia jednostek i zbiorowości.

W badaniach percepcji i waloryzacji przestrzeni sprawą ważną jest nie tylko uzyskanie odpowiedzi, jak dana osoba postrzega i ocenia przestrzeń, ale także dlaczego sposób postrzegania i wartościowania jest taki, a nie inny, chodzi więc także o wykrycie zmiennych określających cały ten proces.

Przedmiotem postrzegania jest zawsze określona-rzeczywistość, rzeczywis­

tość zaś dostarcza różnego rodzaju informacji, które są filtrowane przez czynniki kulturowe i psychologiczne, warunkujące daną postrzegającą jedno­

stkę. W rezultacie przedmiotem oceny i waloryzacji jest nie tyle sama rzeczywistość, ile jej obraz w świadomości człowieka.

Prosty przykład pokazuje sytuację społeczną osób postrzegających i walo­

ryzujących określony fragment przestrzeni miasta. Przedmiotem badań była estetyczna ocena zespołów mieszkaniowych. Badani wykazywali tendencję do

(4)

wysokiej oceny własnego środowiska mieszkalnego (983 oceny pozytywne w porównaniu do 176 negatywnych). Większość respondentów miało tendencję do wymazywania aspektów negatywnych na korzyść pozytywnych, co wyjaśnić można za pomocą mechanizmu tzw. „dysonansu poznawczego”, opisanego przez L. Festingera. Jeżeli jednostka ma sprzeczne odczucia w stosunku do otaczającego ją środowiska, to wykazuje tendencję do zmniejszenia tych rozbieżności. Redukcja dysonansu poznawczego na korzyść pozytywnej walo­

ryzacji własnego miejsca zamieszkania jest tym silniejsza, im mniejsze są szanse na jego zmianę. Nic więc dziwnego, że zdecydowanie większa liczba ocen pozytywnych występowała wśród ludzi starszych i posiadających niższy status społeczny5. Mechanizm len może także wyjaśniać w większości pozytywne oceny zespołów mieszkaniowych, jakie często występowały w badaniach polskich miast.

Warto także przytoczyć inny przykład. W badaniach przedstawionych w tym opracowaniu, k tó re . zostały przeprowadzone w końcu lat osiem­

dziesiątych, wystąpiły znacznie bardziej krytyczne oceny przestrzeni miejskiej Warszawy niż w badaniach z końca lat siedemdziesiątych, co tylko po części da się wyjaśnić postępującą degradacją miasta. W lalach siedemdziesiątych badani wśród obiektów godnych pokazania, z których można być dumnym, wymie­

niali nowe realizacje urbanistyczne i architektoniczne: Trasę Łazienkowską i Dworzec Centralny. Obiekty te były oczywiście nagłośnione przez „propagan­

dę sukcesu”, ale cieszyły się także autentycznym zainteresowaniem warszawian i były miejscami często odwiedzanymi. W latach osiemdziesiątych nie tylko nie było takich godnych pokazania nowych obiektów, ale także zmienił się stosunek badanych do rzeczywistości w ogóle, a do własnego miasta w szcze­

gólności

Bardzo ważnym czynnikiem warunkującym postrzeganie, wartościowanie i przyswajanie przestrzeni miejskiej jest „kapitał kulturowy”. Pojęcie to zostało wprowadzone przez Pierre’a Bourdieu i oznacza najogólniej zasób pamięci, wiedzy, wartości estetycznych i etycznych, przekazywanych w danej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Jest rzeczą oczywistą, że dziecko wychowane w rodzinie intelektualistów otrzymuje inny, bardziej bogaty i różnorodny kapitał kulturowy niż dziecko wychowane w rodzinie chłopskiej i robotniczej.

Brak kapitału kulturowego jest trudny, jeżeli w ogóle możliwy do uzupełnienia w toku wykształcenia. Zdarza się często, że osoby o identycznym wykształceniu i formalnym statusie, społecznym różnią się właśnie kapitałem kulturowym.

Oczywiste jest także, że posiadanie kapitału kulturowego sprzyja osiąganiu wyższego wykształcenia i wyższych pozycji społecznych.

Problem, o którym mowa, dobrze oddaje stwierdzenie jednego z rosyjskich dysydentów, że w Związku Radzieckim nie ma już inteligencji, a jej miejsce zajęli „wykształceńcy”. Podobna sytuacja, choć może w mniejszym stopniu,

5 Y. Bernard, A. Gottesdienen Róle de dimension estetique dans I'evaluation spontanee d ’un habitat. „Psychologie appliquee” 1982 nr 2.

(5)

istnieje w Polsce, gdzie inteligencja została najpierw fizycznie wyniszczona przez hitlerowskiego okupanta, a następnie niejako „dobita” przez „władzę ludową”. Wyksztalceniec to, jak sama nazwa wskazuje, człowiek mający formalne wykształcenie, nie posiadający natomiast kapitału kulturowego.

Kapitał kulturowy różnicuje sposób percepcji, waloryzacji i przyswajania przestrzeni. Wiedza o stylach architektonicznych i wydarzeniach historycznych zmienia obraz percepcji przestrzeni miejskiej. Charakterystyczne są pod tym względem wyniki badań percepcji dzielnic zabytkowych. Dla większości badanych pojęcie zabytku architektury jest puste i kojarzy się z bliżej nie określoną dawnością, jedynie dla nielicznych osób, mających z reguły wyższe wykształcenie, zabytki architektury mają głębszy sens6.

Kapitał kulturowy różnicuje sposób użytkowania mieszkania i przestrzeni mieszkalnej. Potwierdzają to badania sposobu urządzenia mieszkania rodziny robotniczej, rodziny inteligenckiej w pierwszym pokoleniu i rodziny, w której tradycje inteligenckie sięgają wielu pokoleń7.

Interesujące dane na ten temat przytacza także P. Bourdieu porównując miejsce zakupu mebli przez różne warstwy społeczne z odmiennym kapitałem kulturowym. I tak wśród osób o najwyższym poziomie wykształcenia (absol­

wentów tzw. „grandes ecoles”) odsetek kupujących meble w antykwariatach wynosi 60,5 jeżeli pochodzą z warstw wyższych i 43 jeżeli pochodzą z warstw niższych i średnich8.

Pochodzenie społeczne różnicuje także podział na przestrzeń prywatną i półpubliczną, sposób użytkowania korytarzy, klatek schodowych, galerii, a także obszarów wokół domu, które stają się dla niższych kategorii społecz­

nych przestrzenią półprywatną, przedłużeniem mieszkania. Tak więc mamy w tym przypadku większy stopień przyswojenia przestrzeni mieszkalnej.

Odwrotnie dla warstw wyższych — terenem bardziej przyswojonym jest przestrzeń śródmiejska i obszary kulturowe miasta.

Kolejnym czynnikiem różnicującym sposób postrzegania, waloryzacji i przyswajania przestrzeni jest poziom wykształcenia i status społeczny jednostki. Kapitał kulturowy i wykształcenie generują potrzeby, status materia­

lny stwarza możliwości. Ruchliwość jednostki, zróżnicowany sposób aktywno­

ści rozszerza znacznie jej przestrzeń życiową, umożliwiając poznawanie różno­

rodnych przestrzeni w mieście zamieszkania, a także poznawanie innych miast i krajów, odwiedzanych w trakcie podróży służbowych, wycieczek i urlopów.

Doświadczenia te wpływają zwrotnie na sposób percepcji i waloryzacji przestrzeni własnego miasta.

Ważnym czynnikiem określającym zakres przyswajania przestrzeni jest także zawód. W przypadku czynności wymagających znacznej ruchliwości,

6 R. Ledrut: Les images de la ville. Paryż 1973 „Anthropos”.

7 Mieszkanie - analiza socjologiczna. Pod red. E. Kaltenberg-Kwiatkowskiej. Warszawa 1982 PWE.

8 P. Bourdieu: La dictinction, crutiąue sociale du jugement. Paryż 1979 „Minuit”, s. 86.

(6)

liczba obszarów miasta znanych i przyswojonych będzie oczywiście znacznie większa niż w przypadku kogoś pracującego w pobliżu swojego miejsca zamieszkania. Dwa skrajne przypadki mogą ilustrować tę sytuację. Z jednej strony rzemieślnik mający swój warsztat obok mieszkania, a z drugiej strony taksówkarz, dla którego obszarem pracy jest całe miasto, a nawet często obszary podmiejskie.

Kolejną istotną cechą różnicującą sposób postrzegania, waloryzowania i przyswajania przestrzeni jest sytuacja, w której znajduje się osoba po­

strzegająca. Odmiennie postrzega i ocenia przestrzeń pasażer samochodu i autobusu, kierowca samochodu oraz pieszy. Sytuacja turysty może również zmieniać w sposób zasadniczy percepcję przestrzeni. Ogląda on przede wszystkim to, co chce mu się pokazać, korzysta on bowiem z reguły z odpowiednio przygotowanych drukowanych przewodników bądź z usług przewodnika, zwiedzając w zależności od ilości czasu obiekty klasyfikowane od najbardziej do mniej i najmniej atrakcyjnych, oglądane zaś przez szybę klimatyzowanego autokaru śmierdzące zaułki mogą mu się wydać (i często wydają) malownicze i interesujące9.

Wiele także zależy od aktualnego samopoczucia i nastroju postrzegającej jesnostki, inaczej bowiem oceniamy przestrzeń, jeżeli jesteśmy wypoczęci i w dobrym nastroju, inaczej kiedy czujemy się źle i mamy chandrę. Inaczej postrzega otaczający krajobraz para zakochanych, której wydaje się, że jest sama na święcie, a inaczej zmęczony całodzienną pracą przechodzień zdążający z zakupami do domu. W zależności więc od subiektywnie przeżywanej sytuacji przestrzeń może nam się wydawać mniej lub bardziej rozległa, malownicza lub nieciekawa, spokojna i bezpieczna lub przeciwnie — niepokojąca, a nawet groźna.

Percepcja i waloryzacja przestrzeni dokonuje się za pomocą specyficznych kategorii, które Aleksander Wallis w odniesieniu do architektury nazywa modelami i stereotypami; są one, zdaniem tego autora, ściśle ze sobą związane, ale nie identyczne. Każda epoka w społecznej historii wytwarzania przestrzeni ma swoje własne modele i w każdej epoce społeczeństwo ocenia swoją przestrzeń według pewnych stereotypów. Model w tym ujęciu byłby zatem trwałą formą przestrzenną, wynikającą z dominacji określonych funkcji, jak też społecznie w danej epoce wysoko cenionych wartości. I tak po okresie panowania takich modeli, jak: kościół, rynek, ratusz, zamek, nastąpiła epoka fabryk, dworców kolejowych, kamienic itp., które z kolei zostały współcześnie zastąpione przez takie modele, jak blok mieszkalny, wieżowiec, centrum handlowe, autostrada, czy wreszcie — jak nie bez ironii pisze Wallis — kiosk.

Stereotyp zaś byłby zespołem ikryteriów użytkowych i estetycznych, służących aktualnej waloryzacji przestrzeni, które są oczywiście mniej stabilne i ulegają różnym modom. I tak np. mieszczańska kamienica, odrzucona w okresie

9 K. H. Wojciechowski: Problemy percepcji i oceny estetycznej krajobrazu. Lublin 1986 UMCS.

(7)

modernizmu zarówno pod pozorem niskich wartości użytkowych, jak i es­

tetycznych, powoli wraca do łask jako typowy element miejskości, a dzięki swojej dekoracji, mającej indywidualizujący charakter, nadaje ulicy bogatą treść estetyczną i symboliczną10.

Stereotypowa jest także wysoka ocena zabytków przeszłości, pozytywnie wartościowanych nawet przez tych, którym budowle te kojarzą się jedynie w bliżej nie określoną dawnością. Być może jednak wysoka ocena starych fragmentów miast ma głębsze podłoże, ponieważ zostały one ukształtowane na podstawie archetypów przestrzennych. Stereotypowy charakter ma także pozytywne wartościowanie luźnej zabudowy blokowej, do której przylgnęła, raczej bezpodstawnie, poetycka etykieta „szklanych domów”, skupiająca w so­

bie całą ideologię modernizmu, skontrastowaną z niezdrową, pozbawioną wygód dziewiętnastowieczną zabudową miast.

Stały, codzienny, trwający wiele lat kontakt z tymi samymi dziełami architektury, kompozycją przestrzeni, detalami architektonicznymi czy miejs­

kim umeblowaniem wpływa oczywiście na sposób ich percepcji. Wallis zauważa także, że — podobnie jak użycie pisma ustala wzór mówionego języka

— ikonograficzna obecność poszczególnych fragmentów przestrzeni: budowli, fasad, detali w albumach, w filmie, w telewizji, na kartach pocztowych i w prasie ilustrowanej, wytwarza określone kryteria waloryzacji przestrzeni, które mogą odegrać, w mniejszym lub większym zakresie, rolę swoistej normy.

Wprowadzone przez Wallisa kategorie modeli i stereotypów wydają się jednak nie wystarczające dla wyjaśnienia sposobu percepcji i waloryzacji przestrzeni zarówno tej, która jest aktualnie wytwarzana, jak i tej, która jest trwałą pamięcią społeczeństwa. Istnieją, jak można przypuszczać, pewne bardziej trwałe, uniwersalne i głębiej w kulturze ludzkiej zakotwiczone wzorce, za pomocą których waloryzowana jest wytworzona przestrzeń. Wzorzec ten można nazwać archetypem, czyli pierwowzorem lub modelem pierwotnym, który jest trwałym i powszechnym elementem kultury, przyjmowanym, częś­

ciowo bezrefleksyjnie, na poziomie podświadomości11.

Do podstawowych archetypów przestrzennych należą: krzyż, koło, plan szachownicy, centrum, dom na działce, front i tył, droga, drzwi, próg, most.

I tak np. hieroglif egipski przedstawiający krzyż w kole oznacza miasto. System szachownicy, jak zauważa Pierre L avedan12, od czasów antycznych wydaje się związany z koncepcjami religijnymi lub filozoficznymi, ogromną rolę odgrywa przy tym kwestia orientacji. System szachownicy w kulturze europejskiej nie egzystuje sam przez się, jest rozwinięciem krzyża, który wpisany w koło daje układ koncentryczny, z centrum na przecięciu głównych osi.

10 A. Wallis: Oeuvre d'architecture comme composant de I'environment. W: Urbanism and Human Value. Pod red. B. Hamma i B. Jałowieckiego. Bonn 1984. Por. także: Socjologia przestrzeni.

Warszawa 1990 Niezależna Oficyna Wydawnicza.

11 B. Jałowiecki: Przestrzeń jako pamięć...

12 P. Lavedan: Introduction a une histoire de 1’architecture urbaine. Paryż 1926 H. Laurens.

(8)

Interesujące jest, czy i w jakim stopniu wymienione kategorie znajdują odzwierciedlenie w świadomości mieszkańców współczesnych miast. W tym celu w trakcie badań na temat percepcji przestrzeni, przeprowadzonych wśród mieszkańców kilku miast oraz wśród architektów, wymieniono 11 kategorii przestrzennych, pytając czy kojarzą im się z pojęciem „stare” czy z pojęciem

„nowe”. Skojarzenie jakiejś kategorii przestrzennej z pojęciem „stare” uważamy za wskaźnik uświadamiania sobie przez badanych istnienia archetypu prze­

strzennego.

Krzyż jednoznacznie kojarzy się z pojęciem „stare” — od 92% wskazań w Warszawie do 82% w Poznaniu (85% wśród architektów). N a koło padło znacznie mniej wskazań: od 70% w Warszawie do 50% w Tychach, (68%

wśród architektów). Podobnie szachownica uzyskała od 50% wskazań w P o ­ znaniu do 34% w Warszawie (63% wśród architektów). Jest to pewna niespodzianka, ponieważ plan szachownicy jest bez wątpienia podstawowym elementem starych miast europejskich.

Z kolei pojęcie „dom” należy niewątpliwie do archetypów przestrzennych:

od 91% wskazań w Sosnowcu do 67% w Poznaniu (wśród architektów 77%).

Blok jest natomiast przeciwieństwem domu i jednoznacznie kojarzy się z pojęciem „nowe” — od 2,5% w Warszawie do 1,7% w Poznaniu, a wśród architektów — 17%. Różnicę tę można prawdopodobnie wyjaśnić faktem, że część architektów kojarzy blok nie tyle z budynkiem mieszkalnym, ile z przestrzenią ograniczoną z czterech stron ulicami, która nazywana jest blokiem zabudowy.

Osiedle jednoznacznie kojarzy się z pojęciem „nowe”; od 94% wskazań w Tychach do 98% w Katowicach (wśród architektów — 91,8).

Wśród mieszkańców badanych miast pojęcie „ulica” ma mniej jednoznacz­

ny charakter, ok. 60% uważa ją jednak za „stary” element miasta. Opinia architektów jest bardziej jednoznaczna — 78%.

Pojęcie przestrzeni z kolei nie ma archetypicznego charakteru — od 43%

w Sosnowcu do 15% w Krakowie (wśród architektów — 30,7%). Odwrotnie plac, który dość jednoznacznie kojarzy się z pojęciem „stare”: od 80%

w Sosnowcu do 56% w Katowicach (wśród architektów — 83%). Pojęcie ładu nie jest całkowicie jednoznacznie związane ani z pojęciem „stare”, ani „nowe”, chociaż więcej badanych osób wiąże je z pojęciem „stare”: od 61% w Sosnowcu do 41% w Poznaniu (wśród architektów — 71%). Ci ostatni, jak widać, dość wyraźnie wiążą pojęcie ładu z pojęciem „stare”.

Kategoria „miasto” uważana jest za „starą” — od 80% wskazań w K rako­

wie do 53% w Poznaniu (wśród architektów 83%). Potwierdzają to zresztą inne badania, z których wynika, że współczesne wielkie zespoły mieszkaniowe, miejsce zamieszkania większości obywateli dużych miast Polski, nie są uważa­

ne za „miasto” ani nawet za jego część.

Przedstawione tutaj wyniki dowodzą, że większość badanych prawidłowo rozpoznaje charakter podstawowych kategorii przestrzennych, co wskazywało­

(9)

by na istnienie w świadomości mieszkańców polskich miast wspomnianych archetypów przestrzennych13.

Wyróżnione przez A. Wallisa modele i stereotypy oraz scharakteryzowane przez nas archetypy przestrzenne są podstawą waloryzacji przestrzeni miejskiej.

Archetypy są najbardziej trwałą kategorią kulturową i stanowią podstawę bezrefleksyjnego często wartościowania przestrzeni. Wyrażać się ona może zarówno złym samopoczuciem w danej przestrzeni, którego przyczyny mogą być nieuświadomione, jak też ocenami dokonywanymi w kategoriach etycz­

nych, egzystencjalnych i estetycznych. Stereotyp zaś jest przyswojonym wzor­

cem oceny. I tak np. własne mieszkanie wartościuje się na podstawie znajomości mieszkań znajomych oraz oglądanych na fotografiach, filmach itp.

Podobnie, przez odniesienie do innych znanych i widzianych przestrzeni miejskich, waloryzowana jest przestrzeń własnego miasta. Modele przestrzenne są natomiast narzucone mieszkańcom miast przez ich budowniczych, władzę, inwestorów, urbanistów’, architektów, przedsiębiorstwa budowlane itd.

Modele obowiązujące we współczesnej urbanistyce i architekturze, wy­

tworzone szczególnie przez modernizm, zostały w Polsce zredukowane i zubo­

żone. Główne modele realizowane w realnym socjalizmie to fabryka i wielki zespół mieszkaniowy. N atom iast centralne dzielnice biznesu, składające się z wysokich budynków będących syntezą osiągnięć techniki i architektury oraz nadające środkami urbanistyczno-architektonicznymi plastyczny charakter miastom Zachodu, są w Polsce niemal nieobecne. Biurowce i budynki użyteczności publicznej decydują nie tylko o funkcjonalnych, ale także o es- tetyczno-symbolicznych walorach współczesnego miasta. Cokolwiek by powie­

dzieć o obszarach miasta typu paryskiej „Defense”, nie sposób nie przyznać, że stanowią one model przestrzenny miast końca XX w. i punkt odniesienia oceny każdej przestrzeni miejskiej.

Model „Defense” jest wytworem funkcjonalizmu, strefowania miasta i jego podziału na strefy przemysłowe, biurowe (ten rodzaj pracy ma dziś pod­

stawowe znaczenie „miastotwórcze”), strefy mieszkaniowe, usługowe, wypo­

czynkowe itp. Poszczególne obszary funkcjonalne połączone są względnie sprawnym podziemnym i naziemnym transportem szynowym i drogowym.

O miejskim charakterze przestrzeni decydują dziś dzielnice pracy biurowej, centrum lub centra biznesu. W miastach polskich nie ma tych centrów, toteż składają się one z fabryk i zespołów mieszkaniowych, a o ich miejskości decydują wyłącznie obszary staromiejskie. I chociaż odgrywają one ważną rolę symboliczną, nie są jednak w stanie, ze względu na swoją wielkość i położenie, strukturalizować przestrzeni współczesnych miast.

Z tego względu przestrzeń polskich miast jest nie tylko podzielona funkcjonalnie, ale także pozbawiona głównego elementu swojej struktury, jest więc rozbita i amorficzna. Charakteryzuje ją nieciągłość, a poza mniej lub

13 Badania te prowadzone były w Instytucie Gospodarki Przestrzennej UW , na zlecenie CPBP 04.10.

(10)

bardziej zwartym śródmieściem, o którego charakterze do dziś decyduje stopień zniszczeń wojennych, znajdują się puste lub źle zagospodarowane przestrzenie (np. ogrody działkowe), a poza nimi, gdzieś na dalekich pery­

feriach, wznoszą się wielkie zespoły mieszkaniowe. Ich mieszkańcy, z powodu braku sprawnego transportu, mają znacznie ograniczone możliwości korzys­

tania z innych przestrzeni miejskich poza wymuszonymi podróżami do odległych miejsc pracy.

Społeczne wytwarzanie przestrzeni w realnym socjalizmie charakteryzowa­

ło się maksymalizacją produkcji i minimalizacją reprodukcji siły roboczej.

Przemysł korzystał z przywilejów terenowych, inwestycyjnych i transpor­

towych. Zespoły mieszkaniowe miały narzucone ograniczenia terenowe i in­

westycyjne. Program użytkowy takiego zespołu ograniczał się wyłącznie do mieszkań o bardzo niskim standardzie i minimalnego wyposażenia usługo­

wego, realizowanego z reguły z ogromnym opóźnieniem. Sieć transportu miejskiego nastawiona była niemal wyłącznie na obsługę pasażerów zdąża­

jących do pracy. Możliwości podróży do innych celów były znacznie ogra­

niczone.

Wytwarzana przestrzeń charakteryzowała się ponadto bardzo niską jakoś­

cią prefabrykowanej architektury i niezwykłym niechlujstwem wykonania budynków. W takiej oto źle zorganizowanej, byle jakiej przestrzeni żyją mieszkańcy polskich miast. Z badań percepcji i waloryzacji przestrzeni wynika, że jest ona wprawdzie oceniana krytycznie, ale lepiej niż na to zasługuje. Ocena wyraża się nie tylko w opiniach, ale także w zachowaniach. Charakterystyczna jest np. różnica w dbałości o prywatną przestrzeń mieszkania i całkowity brak

troski o przestrzeń półpubliczną czy publiczną.

Za charakter i stan polskich miast odpowiedzialna jest przede wszystkim komunistyczna władza, bezwzględnie realizująca w polityce przestrzennej priorytet produkcji kosztem realizacji innych celów. Nie bez winy są jednak także urbaniści i architekci, którzy usiłowali wcielać w życie założenia doktryny „urbanistyki nowoczesnej”. D oktryna ta była całkowicie niedo­

stosowana i do priorytetu władzy, i do możliwości gospodarczych kraju.

Jak wynika z badań Teresy W ojtowicz14, na temat świadomości społecznej i zawodowej architektów, znaczna ich część (49%) uważa, że największy wpływ na sposób projektowania miał w powojennej Polsce socrealizm. Inne kierunki, takie jak CIAM, funkcjonalizm, modernizm, Le Corbusier, wymieniło łącznie 27%. Jest to rezultat zdumiewający, ponieważ gołym okiem widać, że realizacje socrealizmu, który funkcjonował w Polsce jako doktryna obowiązująca jedynie przez pięć lat, zaznaczyły się bardzo słabo w krajobrazie polskich miast i to wyłącznie w architekturze budynków i w małoskalowych kompozycjach urbanistycznych, które można policzyć na palcach. Socrealizm nie odbił się natomiast prawie w ogóle w strukturze przestrzennó-funkcjonalnej miasta.

14 T. Wojtowicz: Świadomość społeczna i zawodowa inżynierów architektów w Polsce. Maszy­

nopis w archiwum CPBP 04.10., Warszawa 1989.

(11)

W opinii 37% architektów program studiów architektonicznych był zdominowany przez socrealizm, a 29% respondentów uważało, że doktryna ta miała decydujący wpływ na program nauczania. Dane te, podobnie jak poprzednie, są zaskakujące, ponieważ tylko bardzo niewielki odsetek badanych studiował wr latach 1949— 1956.

Równocześnie na pytanie o osobiste autorytety zawodowe 37% badanych wymienia Le Corbusiera, 29% — F. L. Wrighta, 23% — A. H. Aalto, 12%

— Mięsa van der Rohe. N a pytanie o stosunek do podstawowej zasady

„urbanistyki nowoczesnej” — strefowania miasta, pozytywnie wyrażało się 0 tej regule 57% badanych. Zdecydowanymi jej przeciwnikami było 18%

badanych, a umiarkowanie przeciwnymi — 23%. Jak widać więc chociaż

— zdaniem respondentów — dominował socrealizm, to indywidualnie wzorem była całkiem inna doktryna. Wydaje się, że socrealizm odgrywa w świadomości części środowiska urbanistyczno-architektonicznego rolę swoistego „kozła ofiarnego”, który nie tylko odpowiada za obecny stan polskich miast, ale także daje poczucie rozgrzeszenia.

Za obecny kształt, formę architektoniczną, sposób funkcjonowania i stan utrzymania miast odpowiedzialny jest system realnego socjalizmu, ale system ten .w codziennej działalności tworzyli konkretni ludzie, także urbaniści 1 architekci. Każdy, kto pracował zawodowo w tej dziedzinie, jest w jakimś stopniu odpowiedzialny za rezultat pracy. Rezultat jest taki, jak widać, ale bardzo wielu urbanistów architektów manifestuje zadowolenie i dumę ze swoich osiągnięć. Wystarczy przeczytać wypowiedzi wielu prominentnych przedstawicieli polskiej urbanistyki i architektury, twórców Nowej Huty, Nowych Tych i wielu innych blokowisk tworzących polskie miasta, którzy projektowane przez siebie wytwory przedstawiają za pomocą socjologicznej i humanistycznej frazeologii jako szczytowe osiągnięcia światowej myśli urbanistycznej15. Trzeba także pamiętać, że środowisko urbanistyczne ze sporym entuzjazmem przyjęło upaństwowienie gruntów i łatwość wywłaszczeń, upatrując w tym stworzenie nieskrępowanych warunków dla swojej działalno­

ści.

To samozadowolenie jest oczywiście zrozumiałe, ponieważ bardzo trudno jest uznać pracę swojego życia za pomyłkę lub wręcz działalność szkodliwą.

Książka propagandowa, zła, scrwilistyczna rzadko znajduje czytelników i zo­

staje szybko zapomniana. Zła serwilistyczna architektura staje się częścią codziennego życia mieszkańców miasta i oddziałuje na kolejne pokolenia.

Wytworzona przestrzeń jest trwałą pamięcią społeczeństwa i nie wystarczy zmienić nazwy kilku ulic i zburzyć parę pomników, aby znaleźć się w innym mieście.

Rzadko kiedy można spotkać się z przykładem takiej postawy, jaka widoczna jest w wypowiedzi współtwórcy Ursynowa — Jerzego Szczepani-

15 Por. np. apologetyczną książkę E. Goldzamta i O. Szwidkowskięgo Kultura urbanistyczna krajów socjalistycznych. (Warszawa 1987 „Arkady”).

(12)

ka-Dzikowskiego, który w dyskusji na temat współczesnego miasta, przepro­

wadzonej przez „Res Publikę” powiedział: „[...] chciałbym wyrazić swoje głębokie przekonanie, że taka metoda powstawania dzielnicy, osiedla, miasta, budowania tak wielkiego mieszkania dla setek tysięcy ludzi i tworzenie dla tego jednorodnego zamierzenia jednej tak wielkiej jednostki, to już w samym założeniu jest pomysł szatana” 16.

Destrukcję przestrzeni polskich miast spowodowało wiele wzajemnie współzależnych zjawisk. Nie jest to fenomen charakterystyczny wyłącznie dla realnego socjalizmu. Widoczny jest on również w miastach zachodnich, gdzie także nastąpiło rozbicie zwartości miasta, wyludnianie się centrów, przekształ­

canie przestrzeni mieszkalnej i handlowej w biurową oraz wypychanie miesz­

kańców śródmieść, w rezultacie rekonstrukcji starych dzielnic, na coraz bardziej odległe peryferia. Również na Zachodzie widoczny jest niszczący miasto wpływ doktryny urbanistyki nowoczesnej, zasady strefowania funkcji, rezygnacji z obrzeźnej zabudowy ulic, nierespektowania zasady, że dom powinien stać na działce itp. Ale tam procesy te są tonowane przez dzieła urbanistyki i architektury, przez realizację monumentalnych budowli i dzielnic modelu „Defense”. Są to zjawiska dobrze znane, a wspomnieć o nich warto dlatego, żeby przypomnieć, iż procesy przekształceń polskich miast także

« podlegały pewnym uniwersalnym procesom, stając się ich karykaturalnym wynaturzeniem.

Większość jednak przyczyn destrukcji przestrzeni miejskiej tkwi w realnym socjalizmie. Podobnie jak wszystkie zjawiska społeczne, tak i urbanistyka została podporządkowana celom politycznym. Nową, przodującą siłą społecz­

ną miała stać się klasa robotnicza, którą najpierw należało odtworzyć, a następnie zwiększyć jej liczbę. Środkiem do tego celu była forsowna budowa nowego przemysłu, który umieszczano w dużych miastach, w tym także w stolicy. Wokół lokalizacji fabryk toczyła się w końcu lat czterdziestych ostra walka polityczna, której dokumentację przed kilku laty opublikowała Hanna Jędruszczak17. Przemysł uznano za główny czynnik „miastotwórczy”, co oznaczało przyznanie produkcji priorytetu, który doprowadził do podporząd­

kowania jej zarówno pozostałych funkcji miasta, jak i jego przestrzeni.

„Miasto” budowano o tyle, o ile służyło zapewnieniu prostej reprodukcji siły roboczej. „Bitwa o handel”, toczona bezpardonowo w 1949 r., zadała ostatecz­

ny cios mieszczaństwu oraz drobnomieszczaństwu, głównym siłom społecznym (ok. 27% ludności przedwojennej Warszawy), dotychczas nadającym charak­

teru koncentracjom ludności miejskiej. Upaństwowienie handlu i usług, które zlikwidowało typowo miejską warstwę, oznaczało także zniszczenie centrum jako przestrzeni konsumpcji. Sklepy zostały zastąpione przez miejsca dys­

trybucji towarów, a restauracje przekształciły się w punkty zbiorowego

16 „Res Publica” 1990 nr 3.

17 H. Jędruszczak: Wizje gospodarki socjalistycznej w Polsce, 1945-1949. Warszawa 1983 PWN.

(13)

żywienia. Handel zaś, którego istotą jest konkurencja, został zastąpiony biurokratycznym, choć odpłatnym rozdzielnictwem towarów. W ten sposób udało się zniszczyć centrum miasta.

„Śródmieścia w miastach realnego socjalizmu — pisze Stefan Kurowski — straciły swoje funkcje, które decydowały o nich szczególnej roli, a więc o architekturze i urbanistyce pres- tiżowo-dekoracyjnej. Struktura funkcjonalna państwa i gospodarki, sposób funkcjonowania systemu i istotne preferencje decydentów politycznych sprawiają, że do śródmieścia nie ma właściwie co wstawić. Władcy nie rezydują w pałacach, bogactwo nie lokuje się w bankach, towary nie wymagają wielkich domów handlowych, świątynie nie mogą przybrać większej skali i wystroju, ośrodki rozrywkowe tracą publiczność i swą rację bytu, więc powoli śródmieście staje się niepotrzebne, pozostaje tylko jako miejsce krzyżowania linii komunikacyjnych. Co innego osiedla i dzielnice przemysłowe: tam się mieszka i produkuje, to są funkcje konkretne, a więc peryferia żyją [...] Od 1955 r. Warszawę tworzy architektura biedamodemizmu, a jej wytyczną jest płaski utylitaryzm i krańcowa oszczędność formy. Mieszkać tu można, ale żyć trudno” 18.

Również inteligencja, będąca zarówno wytwórcą jak i głównym konsumen­

tem dóbr kultury i naznaczająca swoją obecnością centrum i niektóre dzielnice miasta, nie cieszyła się sympatią nowej władzy, która nawet próbowała wysiedlać inteligencję z miasta. Do Warszawy i innych dużych miast napływali za to, bezpośrednio po wojnie i w okresie planu sześcioletniego, nowi mieszkańcy, często nie posiadający żadnego stażu miejskiego, przybysze ze wsi.

Wskutek wyniszczenia w czasie wojny rdzennej ludności Warszawy stali się oni wkrótce dominującą kategorią mieszkańców stolicy. Tak duża imigracja ludzi nie posiadających miejskich tradycji musiała oczywiście zmienić społeczny charakter miasta, wprowadzić nowe obyczaje i nadać mu ruralne oblicze. Tak więc wskutek rewolucyjnych przekształceń, spotęgowanych wojennym wynisz­

czeniem ludności, uległa niemal całkowitej zmianie struktura społeczna W ar­

szawy, a także innych polskich miast, może z wyjątkiem Krakowa, gdzie dla przeciwwagi postanowiono utworzyć socjalistyczne miasto — Nową Hutę.

Mieszczaństwo i drobnomieszczaństwo zniknęło ze sceny społecznej. Re­

sztki starej inteligencji zostały całkowicie spauperyzowane i zmarginalizowane, a miejsce to zajęli „wykształceńcy”, czyli tzw. „ludowa inteligencja”. Obraz struktury społecznej uzupełnia wywodząca się ze wsi klasa robotnicza, która pozbyła się już etosu chłopskiego, ale nie nabrała jeszcze robotniczego.

W arto pamiętać o strukturze społecznej przestrzeni, ponieważ mieszkańcy w tym samym stopniu tworzą miasto jak miasto kształtuje swoich mieszkań­

ców. Now'e oblicze miasta i jego centrum miał uformować, parafrazując słowa poety, „lud wkraczający do śródmieścia”, toteż dzielnicy centralnej wyznaczo­

no zupełnie nowe funkcje.

„W przeciwieństwie do wstecznych koncepcji traktujących centrum Warszawy na wzór i podobieństwo kapitalistycznych city, tow. Bierut — pisał Edmund Goldzamt — sformułował istotną treść założeń śródmiejskich socjalistycznej stolicy Polski, podkreślając ich demokratyzm, ludowy charakter i szeroki rozmach przestrzenny. Będą to arterie tętniące pełnią bogatego, wielobarwnego życia, miejsca wielkich zebrań i manifestacji w dniach uroczystych i ważnych dla

18 S. Kurowski: Warszawa na tle stolic Europy. Lublin 1987 KUL, s. 214— 215.

(14)

całego społeczeństwa. Tutaj skupiać się będzie życie społeczne i kulturalne nie tylko stolicy, ale i całego kraju” 19.

Komentując albumowe wydanie referatu Bieruta o sześcioletnim planie odbudowy Warszawy, Goldzamt tak dalej pisze:

„Zamiast reklam i ruchu śródmieścia mamy tu obraz wypełnionych manifestującym tłumem monumentalnych forów stolicy. Zamiast przedstawicielstw samochodowych i obrazu rozwoju techniki o zdehumanizowanym już rozmachu występuje koncepcja wielkiego ośrodka kultural­

no-społecznego z centralnym placem miejskim, któremu ma przewodzić zespół zabudowy centralnego domu kultury” 20.

Oparcie głównej roli centrum Warszawy i innych miast na obchodach i demonstracjach i podporządkowanie tej funkcji rozwiązań urbanistycznych i architektonicznych, chociaż było pomysłem obłędnym, realizowano ze sporą konsekwencją. Założona funkcja i częściowa realizacja projektu utrudniła bardzo czy wręcz uniemożliwiła np. ukształtowanie centrum Warszawy, a tym samym obniżyła jego stołeczny charakter. "

Plac Defilad tylko dwukrotnie stał się miejscem spontanicznej manifestacji ludności Warszawy: pierwszy raz w październiku 1956 r., a drugi raz, kiedy w miejscu tym odprawiał mszę Jan Paweł II. Za każdym razem była to manifestacja kontestująca istniejący ład społeczny.

Pomimo niektórych obłędnych koncepcji socrealistycznych, zasługą ów­

czesnych władz była niewątpliwie mobilizacja znacznych środków na od­

budowę Warszawy ze zniszczeń wojennych i wciągnięcie w to dzieło całego społeczeństwa. Jak zauważa Stefan Kurowski, w latach odbudowy Warszawa miała po raz pierwszy w swojej historii, pomijając Stanisława Augusta Poniatowskiego, swojego mecenasa.

„Tamte lata odbudowy — pisze Kurowski — były związane z osobą Bolesława Bieruta. I choć trudno poprzestać na takiej wycinkowej ocenie tej postaci, to dziś z dystansu lat widać, że był to

« w ła d c a » — mecenas rozwoju urbanistycznego Warszawy, Z pewnością nie na skalę Napoleona III, ale — jak to się mówi — i czasy były trudniejsze, i kraj inny. Władca urbanista miał również toute proportions gardees — swojego Hausmanna — inż. Sigalina, ówczesnego architekta Warszawy. Z pewnością nie wszystko, co wówczas zrobiono, było doskonałe. Niektóre ówczesne błędy urbanistyczne są utrwalone w kamieniu na wysokości setek metrów. Ale wielkie dzieło, zwłaszcza odbudowy zabytków, zostało dokonane” 21.

, Odbudowa Warszawy i jej rozwój były w tamtych latach stałym przed­

miotem obrad sekretariatu i biura politycznego KC PZPR, a na te cele przeznaczano 10% ogółu środków inwestycyjnych wydatkowanych w skali kraju.

Od tamtej pory inwestycje miejskie, a szczególnie Warszawa, przestały być w ogóle przedmiotem zainteresowania władz. Jedyną większą realizacją lat

19 E. G oldzam t Architektura zespołów śródmiejskich i problemy dziedzictwa. Warszawa 1956 PW N, s. 454.

20 Ibidem, s. 457, 498.

21 S. Kurowski: op. cit., s. 231.

(15)

ZNACZENIE PRZESTRZENI 65

sześćdziesiątych był zespół domów towarowych Centrum. Pewne niewielkie ożywienie nastąpiło w latach siedemdziesiątych, kiedy ukończono odbudowę Starego Miasta, wznosząc zamek, i zrealizowano kilka inwestycji transpor­

towych, dworzec centralny i dwie trasy szybkiego ruchu. Lata osiemdziesiąte, okres kryzysu, zaowocowały rozpoczęciem budowy pierwszej linii metra.

Swoistym jednak skandalem PRL było niezakończenie odbudowy W ar­

szawy. Przy braku lub słabym zainteresowaniu władz, naciskających jedynie na szybkie efekty ilościowe w budowie mieszkań, ostateczny cios miastu zadali urbaniści — zwolennicy kanonów „urbanistyki nowoczesnej”. Przez cały czas dążyli oni do rozczłonkowania miasta i rozbicia jego zwartości. Przeciwko temu przestrzegał, jak się okazało bezskutecznie, jeszcze w 1953 r., na naradzie w sekretariacie KC PZPR, Bierut:

„Trzeba więcej skupić zabudowę w centrum miasta przez obudowę Wisły [...] miasto należy budować bardziej skupione, bliżej Wisły, zachować rozsądne normy zieleni i powietrza [...] N ie należy wprowadzać nadmiernie dużo fabryk do Warszawy. D o cyfr struktury ludnościowej sztucznie dopasowujemy przemysł i to w podziale na branże, tak nie można [...] Kapitalistom opłacało się nie meliorować terenów pod dzielnice peryferyjne, robotnicze, nie brali oni pod uwagę, że ludziom ciężko żyć na peryferiach [...] U nas idea ta przyjęła się w tendencji do budowania w « p o l u » , nie w śródmieściu” 22.

W półtora roku później, w trakcie dyskusji nad generalnym planem Warszawy, zorganizowanej przez Towarzystwo Urbanistów Polskich, pod­

ważano już otwarcie wskazówki „najwyższego autorytetu”.

„Uchwała napisana jest z pozycji sprzed półtora roku — mówiła prominentna przedstawiciel­

ka modernizmu Helena Syrkusowa — i dlatego nie uwzględnia przemówienia Chruszczowa [...]

Dawne błędy urbanistyki radzieckiej, skrytykowane już, tkwią jeszcze w tym planie. Pojęcie zwartości miasta jest nieprawidłowe, 700—800 mieszkańców na hektar to za duża gęstość [...]

Referat Szkwarikowa na zjeździe architektów radzieckich postawił pod znakiem zapytania tezę o zwartości miasta w dobie rozwoju komunikacji i energetyki [...] Dlatego układ planu generalnego jest niewłaściwy, gdyż przewiduje narastanie jak polip dzielnic w okół centrum, trzeba powrócić — jak w pierwszym planie BOS, który był dobry, do «d zielnic satelitów » po 40— 50 mieszkańców [...] Osiedle jest podstawową jednostką miasta” 23.

Autorytet Chruszczowa został tu wykorzystany przeciwko autorytetowi Bieruta, co dobrze oddaje atmosferę fachowych urbanistycznych dyskusji tamtych lat. Chodziło tu jednak w gruncie rzeczy o przeforsowanie per fas et nefas własnych modernistycznych idei.

Po 1956 r. w koncepcjach urbanistycznych rozwoju Warszawy i innych miast treści ideologiczne ustąpiły miejsca pragmatyzmowi. W środowisku urbanistów architektów przyczajeni w okresie socrealizmu zwolennicy dokt­

ryny urbanistyki nowoczesnej zdominowali projektowanie. W polskich warun­

kach można było jednak realizować jedynie biedamodernizm.

22 Cyt. za J. Sigalin: Warszawa 1944-1980. Z archiwum architekta. T. 3. Warszawa 1986 PW N, s. 161— 163.

23 Ibidem, s. 188— 189.

(16)

W kształtowaniu przestrzeni miejskiej nadal dominowały interesy przemys­

łu, który pochłaniał, nieproporcjonalnie do potrzeb, ogromne połacie terenu, otrzymywane za darmo. Obok przemysłu budowano mieszkania w postaci wielkich peryferyjnych zespołów mieszkaniowych, co z kolei odpowiadało interesom przedsiębiorstw budowlanych, które mogły otwierać gigantyczne place budowy.

Handel, usługi, szkoły, placówki służby zdrowia realizowano w dalszej kolejności, nie mówiąc o inwestycjach w centrum miasta, które pozostawiano na lepsze czasy. W ten sposób nie budowano miasta, a jedynie fabryki i mieszkania, nawiązując w ten sposób do pierwszego okresu dziewiętnas­

towiecznej industrializacji

Estetyka miasta, na której wychowały się dwa pokolenia Polaków, to estetyka blokowisk, anonimowych domów pozbawionych społecznych znaczeń i indywidualnego wyrazu. Rację ma niewątpliwie Jeremi Królikowski, który tak pisze o mieście realnego socjalizmu.

„Architektura miasta socjalistycznego wyróżnia się niespotykaną dotąd monotonią, nudą, połączeniem rygoryzmu przestrzennego z chaosem, daleko idącą redukcją wrażeń wzrokowych i niemal całkowitym uniemożliwieniem znaczeń osobistych. Jest ona wyrazem tragizmu życia ludzi pozbawionych możliwości jakiegokolwiek pomyślnego wyboru [...] Architektura miasta socjalis­

tycznego opiera się na zniesieniu własności prywatnej, lecz także wspólnotowej, instytucjonalnej, komunalnej i właściwie nawet państwowej tworząc w ten sposób nowy rodzaj przestrzeni

— przestrzeń kolektywną, charakteryzującą się amorficznością. Dysponentem tej przestrzeni (dysponentem a nie właścicielem, bo właściciel ponosi odpowiedzialność) jest w praktyce nomenklaturą.

Architektura miasta socjalistycznego powstała właśnie z zatrzymania ruchu myśli. Najpierw socrealizm pasożytował na formach historycznych doprowadzając je do deformacji (Nowa Huta jest w niezamierzony sposób nędzną karykaturą Petersburga), to samo nastąpiło później z pozostałościami architektury nowoczesnej, której formy przejęto dopiero po rozwiązaniu CIAM-u. Zarówno w jednym i drugim przypadku chodziło o znalezienie jedynie słusznej recepty rozwiązującej raz na zawsze wszystkie problemy. [...] Architektura miasta socjalistycznego w Polsce jest rodzajem nowomowy, monologu władzy wobec ubezwłasnowolnionego odbiorcy.

Nakładające się na ten m onolog wypowiedzi, takie jak np. ogródki działkowe czy kościoły, uzależnione są w dużej mierze od oficjalnych konwencji nowomowy, a ich stopień organizacji rzadko przekracza poziom prostej lub zdegradowanej ekspresji” 24.

Czy w tej sytuacji można w ogóle mówić o przestrzeni znaczącej?

Oczywiście, ponieważ wytworzona przestrzeń polskich miast w realnym socjalizmie odzwierciedla założenia tego systemu: likwidację własności, amor- ficzność struktury społecznej, zasadę równania w dół, wszechwładzę biuro­

kracji, uczynienie z ogromnej większości obywateli najemników państwa. Tym zasadom odpowiada urbanistyka i architektura polskich miast, pozbawionych indywidualności, zróżnicowania, skrajnie anonimowa. D la zatrudnianych przez państwo najemników przeznaczano jednakowe mieszkania, usytuowane w jednakowych blokach, zlokalizowanych w identycznych zespołach miesz­

24 J. Królikowski: Poetyka architektury miasta socjalistycznego. Maszynopis w Pracowni Urbanistycznej T U P w Warszawie.

(17)

kaniowych. Mieli oni korzystać z transportu zbiorowego i zaopatrywać się w punktach odpłatnej dystrybucji towarów, oferujących minimalny i zunifor- mizowany zestaw produktów.

„Architektura — piszą Krzysztof Ozimek i Andrzej Pawlik — miała blokować przepływ informacji, pozostając jedynie bezwyrazowym obiektem budowlanym. Powstająca deglomeracyjna struktura osiedleńcza, regulowana administracyjnymi zakazami i utrzymywane na prymitywnym poziomie środki masowej komunikacji [autorzy mają na myśli transport — przyp. B. / . ] ograniczyły wszelkie migracje, a tym samym ludzką świadomość fizycznej przestrzeni. Rustykaliza- cja miast przez ograniczenie możliwości ich rozwoju, wprowadzenie systemu osiedli pozbawionych usług i sprowadzonych do roli sypialni, blokowały funkcje informacjotwórcze. Struktura miesz­

kaniowa w miastach uniemożliwiała istnienie rodziny wielopokoleniowej, a tym samym lik­

widowała przekaz tradycji oraz wymuszała rozdział pokoleniowy, ograniczając informacyjne kontakty rodziców i dzieci poddanych jednostronnemu, wypreparowanemu procesowi edukacji.

Obiekty architektury użyteczności publicznej, najbardziej informacjotwórcze, ograniczono do minimum i sprowadzono do roli pomników istniejącej władzy. Inwestor prywatny, reprezentujący różny poziom potrzeb i możliwości finansowych, ograniczony został administracyjnymi przepisa­

mi, wyznaczającymi granice jego indywidualnych potrzeb” “ .

To dominujące znaczenie przestrzeni polskich miast jest na ogół prawid­

łowo, choć najczęściej intuicyjnie odczytywane przez ich mieszkańców. Nie jest przypadkiem, że jedyne przestrzenie pozytywnie waloryzowane to stare i zabyt­

kowe dzielnice oraz obszary zabudowy jednorodzinnej. Opinie te potwierdzają zresztą wolnorynkowe ceny mieszkań. W ytworzona w realnym socjalizmie przestrzeń polskich miast długo jeszcze będzie oddziaływała na postawy i zachowania ich mieszkańców.

25 Dziedzictwo nowej tradycji. „Architektura” 1983 nr 1, s. 34.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Królestwo Polskie, bo tak się to państwo nazywało, uzyskało zdumiewająco sprzyjające prawa: zachowało swoją armię z jej dotychczasową generalicją (a przecież była to

Jeśli obok znajdzie się drugi kajak, w przestrzeni pomiędzy nimi mogą występować tylko fale stojące, których węzły znajdują się na burtach kajaków, więc

Praktycznie niczym się nie różni, chod w szczegółach się okaże, że nie można tego okna „zminimalizowad”.. Ustalimy teraz rozmiar

Hybrydy powstają nie tylko na styku nauk społecznych, ale także na pograniczach tych ostatnich i dyscyplin przyrodniczych.. W ostatnich dwóch dziesięcioleciach, wspólnym

Rami Darwisz z Aleksandrii Przemiany w świecie arabskim, które rozpoczęły się na przełomie 2010 i 2011 ro- ku, a którym świat zachodni nadał nazwę Arabskiej Wiosny, były

wiedzy na temat zdrowia i choroby, jedna czwarta po- strzega promocję zdrowia jako podnoszenie zdrowia na wyższy poziom, a zdaniem 2,7% badanych jest ona utrzymaniem go w dobrej

Kiedy ktoś narysuje na tablicy dużą kropkę, powiedz: “Postawić kropkę nad i oznacza doprowadzić coś do końca, wyjaśnić coś, rozstrzygnąć, dopowiedzieć,

WSM w Warszawie urochomiła nowy ośrdodek dydaktyczny w Bełchatowie ponieważ była taka potrzeba. Zaczęło się od pisma starosty Beł- chatowa z prośbą o utoworzenie w tym