• Nie Znaleziono Wyników

„nowa, krytyczna socjologia wsi” stara się uwzględniać wymiar ekologiczny, kulturowy i społeczny tego zjawiska

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "„nowa, krytyczna socjologia wsi” stara się uwzględniać wymiar ekologiczny, kulturowy i społeczny tego zjawiska"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

RECENZJE 167

koncepcji innych badaczy zdecydowanie przeważa nad komentarzem odautor­

skim. Trudno w tej sytuacji uniknąć powtórzeń (kwestie wiejskości, dochodów rolniczych, ideologii agrarnych), chociaż - oddajmy tu sprawiedliwość A uto­

rowi - przywoływane egzemplifikacje empiryczne przynoszą nowe dane, z in­

nego okresu czasu lub z innej części USA. W żadnym wypadku nie podważa to ogólnie wysokiej oceny książki, napisanej przez kompetentnego i teoretycznie zaawansowanego badacza, przynoszącej sporo nowej i użytecznej wiedzy na temat przemian i problemów agrarnych współczesnej Ameryki.

Andrzej Kaleta

W obronie amerykańskiej socjologii wsi

Recenzja mojej książki autorstwa Andrzeja Kalety jest nie tylko jej wnikliwą analizą. Stanowi ponadto okazję do wypowiedzenia przez niego kilku stwier­

dzeń, które - jak sądzę - wymagają pewnego komentarza. Komentarz ten dotyczy trzech zasadniczych - z mojego punktu widzenia - zagadnień.

Przed wszystkim nie podzielam bardzo krytycznego osądu współczesnej amerykańskiej socjologii wsi i rolnictwa, jaki przebija z całego tonu wypowiedzi Recenzenta. Nie jest bowiem prawdą, że amerykańscy socjologowie nie są skłonni do zmiany paradygm atu uprawianej przez nich subdsycypliny, ani też że nie dostrzegają innych problemów rolnictwa aniżeli problemy jego struktury.

Właśnie tzw. „nowa, krytyczna socjologia wsi” stara się uwzględniać wymiar ekologiczny, kulturowy i społeczny tego zjawiska. Inna rzecz - czy czyni to w takim wymiarze, który zadowalałby badaczy europejskich, reprezentujących przecież inne doświadczenia i mających do czynienia z inną tradycją rolnictwa w swoich macierzystych krajach. Owo „strukturalne odchylenie” - jeśli można to tak określić - bierze się przede wszystkim stąd, że korzeni obecnej sytuacji gospodarstw rodzinnych amerykańscy autorzy poszukują przede wszystkim w logice rozwoju industrialnego i zdominowaniu rolnictwa przez sektor agresywnego agrobiznesu, grupującego wielkie korporacje, banki i olbrzymie - przemysłową m etodą prowadzone - gospodarstwa. Sympatie kolegów amery­

kańskich leżą definitywnie po stronie farmerów prowadzących rodzinne (w warunkach amerykańskich) gospodarstwa i z tego też powodu byliby z pewnoś­

cią w stanie znaleźć wiele wspólnego w wywodach swoich oraz Recenzenta.

Amerykańska socjologia wsi - podobnie zresztą jak nauki społeczne w ogóle po tamtej stronie Atlantyku - przesiąknięta jest jednak duchem pragmatyzmu.

W związku z tym autorzy ci zdając sobie sprawę z potrzeby zmiany paradyg­

m atu, wiele uwagi skupiają na problemie możliwości jego zrealizowania.

Realizacja ta wymaga dogłębnej znajomości uwarunkowań obecnego stanu rzeczy i możliwości wprowadzenia w życie nowych rozwiązań wbrew - i to

(2)

168 RECENZJE

trzeba sobie wyraźnie powiedzieć - interesom strukturalnie dominujących sił w amerykańskim rolnictwie, tj. właśnie sektora agrobiznesu. Stąd z pewnością mniej efektowne - aniżeli w Europie - tezy dotyczące alternatywnych modeli rozwoju rolnictwa. Stąd też jednak bardziej dogłębne analizy uwarunkowań całego problemu.

Cała sprawa posiada jeszcze pewien dodatkowy wymiar, o którym warto przy okazji takich dyskusji pamiętać. Otóż wprowadzenia nowego paradyg­

m atu rozwojowego rolnictwa wymaga z całą pewnością aktywnej i zdecydowa­

nej interwencji państwa w bieg procesów społeczno-ekonomicznych. W w arun­

kach amerykańskich jest to zdecydowanie trudniejsze nie tylko z uwagi na - najdelikatniej mówiąc - mniejsze tradycje takich działań organów państwo­

wych, ale też z uwagi na bogatą tradycję lobbyingu, gdzie organizacje farmer­

skie z kretesem przegrywają ze swoimi adwersarzami z sektora agrobiznesu czy bankowego. Zawarta w książce (a potraktowana nieco po macoszemu przez Recenzanta) analiza dziejów „New Dealu” w rolnictwie amerykańskim wymo­

wnie chyba dowodzi tej tezy. Z drugiej strony wiadomo również, że pod­

trzymywanie struktur rolnictwa rodzinnego np. we Wspólnocie Europejskiej czy Japonii słono kosztuje. Złośliwi mówią wręcz, że rolnictwo w tych krajach jest niemal całkowicie sztucznym tworem utrzymywanym za pieniądze podat­

ników. Nie wyobrażam sobie zatem, aby proponowany przez Recenzenta nowy, ekologiczny - jak to określa - paradygmat rozwoju tej dziedziny gospodarki i społeczeństwa, znalazł obecnie szerokie poparcie wśród przedstawicieli róż­

nych środowisk społecznych w USA.

Ostatnia wreszcie sprawa dotyczy kluczowego w tym wszystkim określenia, jakim jest „rodzinne gospodarstwo rolne”. Recenzent w pewnym miejscu zwraca uwagę, że tak naprawdę to w Stanach Zjednoczonych nie m a już typowych farm rodzinnych. Otóż cały problem polega na tym, co rozumiemy pod pojęciem „typowe”. Opublikowana jakiś czas temu praca dwójki brytyj­

skich autorów (por. Errington i Gasson 1993, The Farm Family Business, London: CAB International) podejmuje właśnie ten problem zwracając uwagę na wiele „wymiarów rodzinności” gospodarstwa rolnego. Chodzi tu bowiem i o stosunki własności, i strukturę podejmowania decyzji, i sposób przekazywa­

nia gospodarstwa następcy, i źródła kapitału wykorzystywanego w gospodar­

stwie, jak również typ używanej w nim siły roboczej. Rodzinny charakter współczesnego rolnictwa jawi się zatem jako cecha stopniowalna. Odnoszę wrażenie, że Recenzent utożsamia „rodzinne gospodarstwo rolne” z gospodar­

stwem chłopskim, co absolutnie (przynajmniej jeśli chodzi o rolnictwo amery­

kańskie, a także w znakomitej większości zachodnioeuropejskie) jest nie do utrzymania.

Myślę zresztą, że ta ostatnia sprawa jest także jak najbardziej aktualna i w naszym kraju. Sądzę, że wszelkie deklaracje dotyczące konieczności zastosowania nowego paradygmatu rozwoju rolnictwa w Polsce po to, aby

(3)

RECENZJE 169

uniknąć pułapek i bolączek rolnictwa krajów wysoko rozwiniętych i obronić rodzinne rolnictwo winny precyzyjnie określić, o jaki typ rodzinnego gospodar­

stwa tutaj chodzi. Byłoby chyba dobrze, aby recenzowana książka pobudzała także i do tego typu dyskusji.

Krzysztof Gorlach

M A R IA N K E M PN Y : Antropologia bez dogmatów - teoria społeczna bez iluzji, Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN 1994, 224 s.

To, iż dzisiaj coraz powszechniej powiada się o antropologizacji współczesnej humanistyki, nie jest jedynie przejawem kolejnej intelektualnej mody, ale stanowi wyraz znacznie głębszego trendu »kulturalizacji« teorii społecznej.

Książka M ariana Kempnego wpisuje się w rzeczony kierunek w sposób dwojaki - jest bowiem zarówno kolejnym dowodem na wspomnianą antropologizację, jak i krytyczną analizę powodów, konsekwencji, ale i potrzeby takiego prze­

orientowania humanistyki, a zasadniczo o socjologię w tym wypadku chodzi, aby uwzględniała ona kulturowy kontekst powstawania wiedzy o społecznej rzeczywistości i to wszystko, co z faktu tego wynika dla statusu twierdzeń tej rzeczywistości się tyczących. Jest swoistym paradoksem, iż tytuł omawianej książki, Antropologia bez dogmatów - teoria społeczna bez iluzji, mógłby brzmieć dokładnie odwrotnie, a więc: Teoria społeczna bez iluzji - antropologia bez dogmatów, i byłby równie zasadny dla tez wyrażonych na kartach poszczegól­

nych jej rozdziałów. Rzecz bowiem w tym, iż »dogmat« w tym sensie, w jakim rozumie go A utor w odniesieniu do humanistyki, zawiera w sobie albo jest skażony »iluzjami« tradycyjnej teorii poznania; odejście od dogmatycznej wizji tej ostatniej jest zatem tożsame z pozbawianiem się najpierw przez nią, a dalej przez poszczególne humanistyczne profesje akademickie iluzji, o których szczegółowo traktuje cała książka. Jeśli tedy rozumieć pod pojęciem ant­

ropologii jeden z wariantów, dość zresztą szczególny, teorii społecznej, a nie traktować jej antytetycznie wobec tej drugiej, jak Autor w tytule książki, i jedna i druga »dogmaty« czerpała, niekiedy w sposób spontaniczny, z teorii poznania, czyniąc z nich jeno, na własne potrzeby, kolejne dyscyplinarne »iluzje«.

Dlaczego więc tytuł sugeruje, iż niedogmatyczna antropologia kulturo- wo-społeczna1 stanowić może, i jest tak zdaniem autora rzeczywiście, swoisty

1 Taka dziś upowszechnia się nazwa dyscypliny, która zwała się albo antropologią społeczną (głównie tradycja brytyjska), albo antropologią kulturową (zasadniczo USA); sociocultural anth­

ropology oznacza dwie rzeczy: iż dotychczasowe podziały na wariant ‘społeczny’ i ‘kulturowy’

badań antropologicznych straciły swą zasadność oraz, że dyscyplina ta wyraźnie separuje się już od koncepcji antropologii ogólnej, w które skład wchodziła także antropologia fizyczna z jej wieloma szczegółowymi specjalizacjami.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wrześniowe posiedzenie rady odbyło się, zgodnie z zapo- wiedzią, w nowej siedzibie Delegatury WIL w Kaliszu.. Byłam tam drugi raz po otwarciu i muszę przyznać, że podo- ba mi

Tezę tę sformułowano na podstawie analizy kondycji ekonomicznej i skłon- ności do inwestowania gospodarstw rolnych o wielkości 8 i więcej ESU, które znajdowały się w

Inne niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ) i kortykosteroidy: jednoczesne stosowanie innych niesteroidowych leków przeciwzapalnych lub kortykosteroidów o działaniu ogólnym

Za redukcyjne uważa się też teorie religii, które pom ijają prawdziwościowy aspekt religii, oraz definicje religii nie- uw zględniające zakładanej specyfiki

Zgodnie z aktualnym, ukonstytuowanym dyscyplinarnymi liniami demarka- cyjnymi stanem rzeczy, prawdą jest więc, jak już zostało to nadmienione, że.. pedagogika potrzebuje

Z tego samego względu nie można utrzymywać, że Heidegger dopuszcza oglądanie czystego czasu: czas jest oglądem samym, a wszelka relacyjność powstaje dopiero w łonie tego

Jeśli pacjentka jest w ciąży lub karmi piersią, przypuszcza że może być w ciąży lub gdy planuje mieć dziecko, powinna poradzić się lekarza lub farmaceuty przed zastosowaniem

Korczakowskiego, przyjętycli obawiązików oraz G, Bednarek aktywist(yw za rozwój goopodarczy woje- PCK i jed.nocz-eśnie krwlodaw wOOz.1lWla.. Na wszysitkd<Jh tych