• Nie Znaleziono Wyników

Teatr GONG 2. - Biblioteka UMCS

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Teatr GONG 2. - Biblioteka UMCS"

Copied!
50
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

O D Z N A C Z O N Y :

SREBRNA I ZŁOTA ODZNAKA „ZASŁUŻONY DLA UNIWERSYTETU MARII CURIE- SKŁODOWSKIEJ W LUBLINIE *.

ZŁOTA ODZNAKA ZRZESZENIA STUDENTÓW POLSKICH.

ODZNAKA „ZA ZASŁUGI DLA WOJEWÓDZTWA LUBELSKIEGO",

MEDALEM ALMAE MATER LUBLINENSES 1 944-1969 „NAUKA W SŁUŻBIE LUDU".

ODZNAKA „ZASŁUŻONY DLA MIASTA LUBLINA".

MEDALEM XX LAT ZRZESZENIA STUDENTÓW POLSKICH „ZA ZASŁUGI DLA STUDENCKIEJ KULTURY 1950-1970".

TEATR JEST LAUREATEM NAGRODY I-GO STOPNIA MINISTRA KULTURY I SZTUKI

ZA ROK 1968.

(3)

P O P R E M IE R Z E W ID O W IS K A „K A Ż D Y -E V E R Y M A N ” W osta tnim rz ę d z ie p ie rw s z y z le w e j s c e n o g ra f — L e o n Bar ański, po śr o dk u re ż y s e r — A n d r z e j R o z h in

(4)

R E A L IZ A C J E „ G O N G U " T O Z A P I S W Y O B R A Ź N I M Ł O D E G O C Z Ł O W IE K A . K T Ó -

R E G O ? N I E W I E M : M O Z Ę R E Ż Y S E R A A N D R Z E J A R O Z H 1 N A , M O Z Ę S C E N O ­

G R A F A L E O N A B A R A Ń S K IE G O , M O Z Ę W R E S Z C IE C A Ł E G O Z E S P O Ł U S K Ł A -

D A J Ą C E G O S IĘ Z Ł U D Z I , K T Ó R Z Y P O P R Z E Z T E A T R C H C I E L I Z A A K C E N T O -

W A C S W O J Ą O B E C N O Ś Ć W Ś R O D O W IS K U , O D C I S N Ą Ć W N I M Ś L A D W Ł A S N E J

A K T Y W N O Ś C I ? A M O Z Ę T O Z A P I S N A S Z E J W Y O B R A Ź N I ? W Y O B R A Ź N I L U -

D Z I, D L A K T Ó R Y C H O S T A T N IE D Z IE S IĘ C IO L E C IE H IS T O R II K R A J U I Ś W IA T A

B Y Ł O P I E R W S Z Y M E T A P E M N A D R O D Z E D O P R Z Y S Z Ł O Ś C I? W IĘ C M O Z Ę

N I E Z A P I S W Y O B R A Ź N I

— MOŻE

N I E S P O K O J N E S T A W I A N I E P Y T A Ń O N A -

S Z E M IE J S C E , O S E N S , O P R Z Y S Z Ł O Ś Ć . P Y T A Ń , K T Ó R E M I A Ł Y R O Z B IJ A Ć

Z M O W Ę O B O J Ę T N Y C H — P Y T A Ń G Ł O Ś N Y C H , N I E U G Ł A S K A N Y C H , D R A P I E Ź -

N Y C H .

(Franciszek P i ą t k o w s k i , „Dialog na dziesięciolecie Gongu"

„Sztandar Ludu” 27 II 1972 r.)

(5)

POLSKA ZJEDNOCZONA PARTIA ROBOTNICZA

KOMITET. WOJEWÓDZKI W LUBLINIE

Lublin, dnia 27 I I 1972 r.

Zespół i Kierownictwo

Akademickiego Teatru Uniwersytetu im. Marii Curie Skłodowskiej

w L u b l i n i e

W związku z jubileuszem X-lecia powstania Akademickiego Teatru Uni­

wersytetu im. Marii Curie Skłodowskiej składam całemu zespołowi Teatru serdeczne gratulacje i wyrazy uznania za dotychczasową ofiarną i twórczą działalność w zakresie pomnażania dorobku kulturalnego naszego regionu.

W Waszej szczytnej i pięknej pracy, w rozwijaniu twórczości artystycznej studentów i pracowników nauki towarzyszyć Wam będzie uznanie i po­

parcie wojewódzkiej instancji partyjnej.

Przyjmijcie życzenia dalszej owocnej pracy, sukcesów artystycznych i wszystkiego najlepszego w życiu osobistym.

SEKRETARZ K W PZPR

(Edtoard M a ch ocki)

(6)

A K A D E M IC K I TEATR

IM. M A R II CURIE-SKŁODOWSKIEJ

„ G O N G 2”

W LU B LIN IE

Z O K AZJI 10-LECIA IS T N IE N IA W ASZEGO TEATRU

PREZYD IUM WOJEWÓDZKIEJ R A D Y NARODOWEJ W LU B LIN IE S K Ł A D A SERDECZNE PO D ZIĘ K O W AN IA

Z A W A S Z Ą SZEROKĄ D ZIAŁALNO ŚĆ W UPOW SZECHNIANIU SZTU K I TEATRALNEJ

W YSOKO OCENIAJĄC

DOTYCHCZASOWE O SIĄG NIĘCIA ARTYSTYCZNE W TEJ DZIEDZINIE O RAZ RANG Ę SPOŁECZNĄ

WASZEGO D Z IA ŁA N IA ,

PRE ZYD IU M WOJEWÓDZKIEJ R A D Y NARODOWEJ W Y R A Ż A JEDNOCZEŚNIE PRAGNIENIE, A B Y JUBILEUSZ TEN B Y Ł PUNKTEM W YJŚCIA

D L A W IELU D ALSZYCH SUKCESÓW W DZIELE KRZE W IE N IA K U LT U R Y

P r z e w o d n i c z ą c y P r e z y d i u m W R N (M g r inż. Ryszard W ó jc ik )

Lublin, dnia 27 lutego 1972 roku

Fragment ekspozycji „X LAT TEATRU GONG-2 - WARSZTAT - AKTOR - SCENOGRAFIA” (salon BWA Lublin) >

(7)
(8)

Teatr powstał w listopadzie 1961 roku. Przyjął na­

zwę Teatrzyk Studencki — „Gong — 7.30” . Jego założycielami byli Andrzej Rozhin, Barbara Mi­

chałowska, Ewa Benesz, Piotr Suchora, Andrzej Jóźwicki, Marek Leszczyński.

W styczniu 1964 roku patronat nad działalnością teatru przejęło Zrzeszenie Studentów Polskich.

W roku 1965 ówczesny Rektor Uniwersytetu prof.

dr Grzegorz Leopold Seidler przekazał zespołowi nowo wybudowany obiekt z nowoczesną sceną i 400-miejscową widownią.

Akademicki Teatr Uniwersytetu Marii Curie-Skło- dowskiej „Gong-2” (tak brzmiała nowa nazwa) zrealizował łącznie 30 premier (wszystkie reżyse­

rowane przez Andrzeja Rozhina) dając 547 spek­

takli dla 211 728 widzów.

Uczestniczył teatr w 28 festiwalach krajowych i międzynarodowych m. in. 16° Festival Interna- zionale del Teatro Universytario — Parma 1968, Festiwal Mondial du Theatre Universitaire — Nancy 1969, 9 Intemazionalni Festiwal Studenc- kih Kazalista — Zagreb 1969, I II Festiwal Kul­

tury Studentów Polski Ludowej w Warszawie 1965, Międzynarodowy Festiwal Festiwali Tea­

D rog i Pa n ie A n d rz eju !

Siadałem właśnie do roboty, gdy dopadło m nie Pańskie ponaglenie. Stąd i pew ne zniecierpliwienie w tekście m am nadzieję, że n ie w eźm ie m i P a n za złe tej nieco chamskiej form y wypowiedzi jubileuszow ej. Oczywiście gd yby to m iało urazić Pana czy K olegów uczucia i m i­

łość własnąnie drukujcie, nie będę miał cienia żalu.

trów Studenckich — Wrocław 1967, 1969, 1971, Łódzkie Spotkania Teatralne 1965, 1967, 1968, 1969, 1970, 1971.

Teatr jest organizatorem i uczestnikiem Ogólno­

polskiego Festiwalu „Studencka Wiosna Teatral­

na” w Lublinie od roku 1966— 1972.

Najważniejsze nagrody to „Bóg Deszczu” Grand Prix Łódzkich Spotkań Teatralnych zdobyty dwu­

krotnie w latach 1967 i 1968.

Nagroda za „spektakl poetycki" III Festiwalu Kul­

tury Studentów Polski Ludowej w konkursie

„Melpomena 65” . Pięciokrotne Grand P rix „Stu­

denckiej Wiosny Teatralnej” , I nagroda F AM A 1968, Grand Prix „Melpomena 69” IV Festiwalu Kultury Studentów Polski Ludowej — Kraków 1969.

Spektakle swoje teatr prezentował w e wszystkich środowiskach akademickich kraju, a także w Związku Radzieckim, Jugosławii, Francji, na Węg­

rzech, w Italii.

W roku swojego dziesięciolecia został zaproszony do udziału w Internazionale Theater-Workstatt Scheersberg 1972 — NRF.

N ie ma P a n pojęcia jak cieszę się ya spotkanie z W am i w Lublinieto zawsze dla m nie relaks i geriatria.

Ściskam Pana serdecznie, Zonie co najm niej proszę prze­

kazać ode m nie ucałowania. Wszystkim C on gow com same serdecznościdziewczynom, rzecz prosta, w ięcej. C ze­

kam na kilka slow.

Warszawa, Z X I 71

A n d rz ej H A U S B R A N D T

Fragment ekspozycji pt. „X LAT TEATRU GONG-2 - SCENO GRAFIA-W ARSZTAT-AKTOR” (salon BWA Lublin) [>

(9)
(10)

Jubileusz zwymyślany

N ie znoszę wszystkich rocznic, jubileuszów , obchodów i całego tego dętologicznego picu jaki zw ykliśm y sobie serwować, bo coś tam w kalendarzu stuknęło okrągłą liczbą. Jeszcze za czasóuf Boya w K . und K . Krakow ie może m iało to jakąś r a c ję * , służąc pokrzepieniu serc i narodowego ducha. P óźn iej przywleczona z G a licji fo r­

m apusta i wypalonabyła celebrowana przez całe dwudziestolecie, zw ane „m iędzyw ojennym ” (tak jakby to, że cenzurę wyznaczały 11-giej Rzeczypospolitej „św ia - t ó w k i" było szczególnie g od n ym podkreślenia) trudno pojąć qu i bono? A le, ja k się okazuje, było nam i tego za mało, b o tedw o świat się dopalił w ostatniej w ojence, ju ż rozpoczęliśmy organizowanie rocznic, akademii, ju bileu ­ szy z takim zapałem, ja k by to b y ły najw ażniejsze braki do odrobienia. Ostatecznie dopóki taką działalnością za j­

m ow ało się pokolenie w ychowane w o w e j galicyjskiej tradycji, m ożna było m u jeszcze w ybaczyć. O t, senty­

m en ty dla w łasnej młodości, naw yknie najm ądrzej­

szy może, ale wytlumaczalny. G orzej, że n o w i bojow n i­

cy, pokolenia zrodzone w now ych warunkach, w now ej, 111-ciej Rzeczypospolitej ledw o w dzieją dżinsy, zamiasf harcerskich majtek, ju ż przystępują do wznoszenia estrad, strojenia ich girlandami ł z niepokojem rozglądają się za najbliższą rocznicą. Z wysokiego błękitu, rozradowa­

nym okiem spogląda na to b. N ajjaśniejszy P a n Franci­

szek Józef de dom o H absburgpatron galicyjskich o b ­ chodów, rocznic i galówek. A z nieco niższej chm urki ki­

w a ją dostojnicy Kościoła i karmazynowie z samych hr.

Stanisławem Tarnow skim na czele, tudzież lud, dworza­

n ie i szlachta. N ie w iem czy dojrzą oni w szyscy naszą lubelską uroczystość, nie w iem czy zrozum ieją o co tu chodzi, w iem , że gdyby dojrzeli, gdyby naw et nie zrozu­

m ieli serca ich ogarnęłoby uniesienie, że połska młodzież przecież o tradycjach o jcó w nie zapomniała... A wszystko to zasługa A n d rzeja Rozhina i tych co się doń przyłączyli pod hasłem 10-lecia teatru Gong-2.

Teatr jest zjaw iskiem zbyt absurdalnym, w ym yślonym i niepoważnym, a b y zajm ow ać się tak absurdalnymi, w y ­

• chociaż on sam b y ł odm iennego zdania

m yślonym i i niepoważnymi sprawami jak własne ju b i­

leusze, m etryki, kalendarze. D o b re to może jeszcze dla teatru profesjonalnego, czy komercjalnego, niedopuszczal­

ne dla ż y w e j sceny, która ma coś poza rew ią kostiumów do pokazania i coś poza rozdziałem z historii literatury do odczytania. A le okazuje się, że G on g-2 , który umiał czegoś dokonać w życiu, błamu je się kiedy sam w ycho­

dzi na estradę, w w in d ow u je na m ów nicę, wciąga na pie­

destał. Z metra klops! Z punktu chała! Rocznica, ju b i­

leusz, capstrzyk, akademia. N ie tak W as ceniłem i nie za to!

Praw dziw e, czyli wielkie, teatry mają krótkie okresy roz­

kwitu. N iczym egzotyczne rośliny w iędną łatw o i giną bezpowrotnie, co nie znaczy, że bez ^ladu. P rzyp om n ij­

m y sobie d zieje zespołów znakomitych: Meiningeńczyków, Pawlikowskiego, Rozmaitości za Muchanowa, Reduty, Freie Buehne ,teatru im . Bogusławskiego Theatre N a ­ tional Populaire, Teatru Dramatycznego w Warszawie, N o w eg o w Łodzi", Berliner Ensamble, Wachtangowa, M C H A T u , jaraczowskiego Ateneum , Teatro Piccolo d i Milana, och Boże, można b y tak w ym ieniać i w ym ie­

niać z lat bliższych, dalszych i zupełnie dalekich. R oz­

kwit przez kilka, n a jw yżej kilkanaście sezonów i potem koniec. K on iec nagłej i okrutnej śmierci w blasku m ło­

dości i feerii sukcesów, albo sklerotycznego zramolenia w e w łasnym akademiżmie. Tertium n on datur! Jaki sens może w ięc m ieć oglądanie się na okrągłe liczby, na ow e zera i piątki na końcu: 10, 15, 20... kiedy ważne jest nie to ile tego było, ale co! W roku przyszłym Teatr Polski w Warszawie będzie obchodził 50-lecie i co z tego? Ile na ow e pół w iek u było lat twórczych i produktywnych, a ile lat poświęconych m łóceniu sieczki? Ileż w tym cza­

sie dobrych, znakomitych, niezapomnianych teatrów roz­

padło się w sa m ej Warszawie, ileż z d a w n ej wielkości pozostało tylko z nazwy?

N ie św iętujcie rocznic własnych sukcesów, n ie św iętujcie tego co ju ż minęło, co przeszłobudujcie na tym ł tw ó­

rzcie now e. Jest to jedyna sensowna i rzetelna form a oddania hołdu przeszłości. N a w et jeżeli liczy ona tylko lat

10

.

(11)

Jeżeli jednak m am napisać W a m o W aszym teatrze, o tym co w nim cenię, a co ganię, jeżeli m am przywołać pa­

m ięci doświadczenia naszych dotychczasowychnie da się ukryćserdecznych i przyjacielskich kontaktów, po­

zwólcie, że będę to czynił z pełną, może nawet nieco bru­

talną, otwartością. T y m bardziej, że „rocznicow ość" tej w ypow iedzi w m oim rozumieniu n ie stanowi żadnej oko­

liczności łagodzącej, lecz przeciwnie obowiązek ich wyostrzenia. Zresztą chcieliście samitolunti non fit iniurial

A w ięc cenię was za to, że bez oglądania się na panu­

jące aktualnie bardziej lub m n iej krzykliwe m ody, bez ulegania atrakcyjnym form om , nie kłaniając się im por­

towanym (c z y eksportowanym ) kierunkom znamionują­

cym gusty chw iliczerpiecie z wielkich i trwałych tra­

d y c ji kulturowych tak Polski jak Europy. Jest to może cecha bardzo nieefektowna, bardzo oczywista, lecz jakże dziś rzadka, ja k bardzo potrzebna. To, że niejednokrot­

nie sięgaliście do tradycji ludowej, do pierwocin nasze­

go teatru, to że szukaliście pobudki dla twórczości w głę­

bokich warstwach naszego dorobku kulturalnego stanowi istotny wkład G on gu -2 do rozw oju m łodej, współczesnej myśli teatralnej w Polsce. O w a twórcza, adaptowana do potrzeb człowieka dzisiejszego tradycja spina klamrą no­

w e ze starymi laty. W czoraj i dziś, a może naw et: w czo­

ra j i jutro?

C en ię Was za to, że um iecie m ieć własny, w olny i su­

w erenny sąd o teatrze nie oglądając się na to, że jakie fatałaszki artystyczne nosi się tu czy tam i jakie ciuchy teatralne przywozi z kolejnych festiwali. Z e uprawiacie m odę na sw ój teatr, a nie na teatry cudze. M o ż e przez to bywacie uparci, ale uparci zarówno w błędach jak i sukcesach. T o pozwala podejrzewać, że robicie sw ój teatr z przekonaniem, co jest samo w sobie wartością nie­

w ym ierną w naszej epoce, kiedy cynizm dotyczy nie tyl­

ko spraw dnia i nocy, ale także wieczoru tj. pory, w któ­

re j rozpoczynają się spektakle. Odporność na m od y gro­

zi W a m skostnieniem, zamknięciem się w sobie, trady- cjoalizm em, ale podleganie m odom oznacza rozmienianie się na drobne, grymasy, małpie miny. W ybraliście ew en­

tualność m n iej efektowną, niebezpieczeństwo nie m n iej efektow ne, niebezpieczeństwo nie mniejsze, ale i stawkę .godniejszą. Stawkę walki o własną osobowość arty­

styczną.

C en ię W as za warsztat. C en ię za rzetelność w pracy. C e ­ nię, m im o że nie uważam W as ani za zawodow ców ani za amatorów, lecz zw yczajnie za ludzi teatru. Praw dzi­

w ego teatru, któremu o coś jeszcze idzie i który jeszcze czegoś chce. W idziałem Wasze spektakle dobre, gorsze i zupełnie złe. A le wszystkie, m im o błędów i braków, m i­

m o om yłek i nieporozumień, były robione przez ludzi od­

powiedzialnych i poczuwających się do odpowiedzialności za sw oją pracę. Rzetelność w pracy cenię u W as chyba najbardziej. To, że staracie się robić bez „lipy”, bez „pu ­ cu” , bez chałtury, bez amatorszczyny. N ie jest to łatwe w zespole złożonym z ludzi o pełnych kwalifikacjach za­

w odow ych; je s t to bardzo trudne, a i tym cenniejsze, w zespole złożonym z wolontariuszy. Wolontariuszy do­

b re j sprawy i dobrej roboty.

M a m do Was żal za przejawiającą się u Was postawę konformistyczną, za to, że omijacie trudne i bolesne te­

maty, że jesteście drapieżni w obec spraw oczywiście g od ­ nych potępienia, że potraficie przemilczeć to, co w ola 0 glos Waszego pokolenia. W przeciwieństwie do wielu uważałem i „W ietnam ukrzyżowany” i widowisko o M u l­

lerze za dobre przedstawienia. W olę jednak, kiedy w a m e - rykańskie piersi biją się Am erykanie, a w niemieckie Niem cy. Czekam wciąż, myślę, że zbyt długo, na spek­

takl o sprawach Polaków , o naszym losie, naszym dniu 1 mroku, o tym co zostawiamy za sobą, co niesiemy przy­

szłości... Brak Waszego głosu w m ęskiej dyskusji o naj­

ważniejszych i najgorętszych problemach naszej współ­

czesności. N ie w kabaretowym wygłupie, nie w podtek­

stach i imitacjach, ale pryncypialnym stawianiu sprawy,

„aby ocalić od zapomnienia” , b y błona nie zarosła ran serdecznych.

Jeżeli można wyciągnąć jakieś praktyczne wnioski z prze­

mian, którym podlega Wasz teatr, to przede wszystkim dotyczą one zacierającej się granicy m iędzy autentycz­

nym teatrem m łodych a teatrem zawodowym. U m yślnie nie piszę teatrem „studenckim " a „profesjonalnym ” , p o­

nieważ G on g-2 ju ż nie taki wyłącznie studencki, a z ow ą profesją nie najlepiej u większości naszych profesjonali­

stów. Rzecz w tym, że dotychczasowe podziały pękają.

Pękają na granicy wyznaczanej przez zaangażowanie ze­

społu. W y jesteście po stronie zaangażowania. W teatr.

A n d rz ej H A U S B R A N D T

(12)

m

(13)

* *

*

Warszawa, 29X1971

A n d rz ej Rozhin utrzym uje, że G on g liczy sobie dziesięć lat. N ie wypada kwestionować przywódcy jubilatów , choć M a ła Encyklopedia M u zyk i inform uje, że „G o n g przybył do E uropy z A z ji, przypuszczalnie w e wczesnym średnio­

wieczu” . C o prawda ostatnimi, a zwlaszca przedostatni­

m i czasy różne osoby i osobistości zapewniały mnie, że n ie w e wszystko, co się u nas pisze w encyklopediach, należy wierzyć, a niektóre m ałe encyklopedie przekonały m n ie nawet, że wiara w to, co w nich można wyczytać byłaby lekkomyślnością... N iech w ięc będzie jak chce Rozhin, dziesięć lat to także ładny szmat czasu a u stu­

denckiego teatruwłaściwie próg em erytalnego dostoj­

nego stetryczenia.

Jeśli jednak dla m nie G o n g -2 nie je s t zespołem tak cał­

kiem jeszcze prykow atym , to dlatego zapewne, że zetk­

nąłem się z N im (b o o czcigodnym Jubilacie wypada chyba pisać używając dużych liter w tytulaturze) Ze zna­

cznym opóźnieniem, a mianowicie z okazji spektaklu

„ T w ó j powszedni m orderca", wiosną w ięc roku 1965. B ył to przedziwny spektakl, który dobrze pamiętam do dziś, który przem ów ił do m nie dobitniej niż wiele z później­

szych, pyszniejszych prem ier Teatru. 1 dlatego niech mi w oln o będzie napisać tu kilka ciepłych zdań o tym właś­

nie spektaklu, skoro ju ż okazja jubileuszowa uprawnia do wycieczek w przeszłość i w spom inków z łezką w ką­

ciku oka.

N a m alutkiej scenie w kiszkowatej salce na piętrze

„Chatki Ża k a " stało żelazne łóżko i aktorów było tylko tro je : Ania Węgłowska, A n d rz e j Jóżwicki i J W P D yrek ­ tor, Reżyser, A nim ator i Inscenizator w e w łasnej w y ­ sm ukłej osobie, czyli sam A n d rzej Rozhin. B yli oni i był tekst, trzy dziwnie zderzone teksty — listy m iłosne pi­

sane w siedemnastym w ieku do pana Cham illy przez mniszkę M arianę Alcoforado, znane w literaturze jako .„L is ty Portugalki” ; fragm enty „E lsa" Aragona w ładnym

^ Fragment dekoracji „KAŻDY - BVERYMAN”

(scenograiia Leon Barański)

przekładzie A rtura Międzyrzeckiego, fragmentya m o­

że

i

całość?współczesnego poematu m iłosnego W ik­

tora Woroszylskiego, poematu, od którego cały spektakl wziął tytuł. T rzy w ięc dziwnie zderzone teksty, troje akto­

rów i żelazne łóżkoa jakiż to był smakowity teatr!

Przedstawienie stało tekstem, to pewne, ale wiadomo przecież, że n ie wystarczy wziąć na warsztat Szekspira, żeby wypuścić dobrą premierę. R ok był, jako się rzekło, sześćdziesiąty piąty, i w teatrze studenckim panowała chyba moda na teatr tekstu (t o właśnie w tym sezonie oślepiająco rozbłysnął pożegnalny „K lu cz niebieski" łódz­

kiego „Pstrąga"), ale spektakl G on gu byl czymś więcej, niż tylko przedstawieniem zbudow anym na dobrych tek­

stach, był przeżyciem teatralnym, które dobrze pamiętam jeszcze teraz, p o sześciu latach z okładem. Pew n ie, była w tym wielka zasługa n ie tylko sam ej literatury, ale i in­

teligentnej roboty literackiejzderzenie czołowe na­

miętnych fraz zakochanej zakonnicy pisanych około ro­

ku 1660-g o z zadyszanym wierszem „E lzy”, spisanej w 1959 i z prawie rów ieśnym tem u poematowi poematem Woroszylskiego robiło swoje. Pew nie, w sam ej ,£ lz i e "

było ze sześć pociągów dynamituprzydatnego także w teatrze

i

gdybym był, jak Louis Aragon, paryża- ninem odw ażyłbym się pewnie powiedzieć, że nigdy może nie było kobiety, która znaczyłaby dla poety więcej, niż Elza Triolet, siostra L iii Brik, dziewczyny Majakowskie­

go, znaczyła dla Aragona. „Elzie Triolet zawdzięczam, że jestem tym, kim jestem , że z głębi moich chmur znalaz­

łem zejście do świata rzeczywistego, w którym warto żyć i um ierać" napisał A ragon w posłowiu do „Pięknych dzielnic a w „Litteratures sovietiques” pisząc, jak to szóstego listopada 1928 w w ielkiej kawiarni na M o n t­

parnasse, w której dnia poprzedniego poznał M a ja k ow ­ skiego, spotkał Elzę w yznał: „ O d tego czasu ju ż nie roz­

sialiśmy się...” . Garaudy pisze, że kiedy A ragon spotkał Elzę w ym knął się śmiercina dw a miesiące przedtem w W en ecji próbow ał popełnić samobójstwo. Wszystko to da się odnaleźć w poemacie i coś z tych wielkich prawd dało się odnaleźć na scenie. 'A le nie tylko dlatego, że prawdy miłości i życia pow ierzone zostały przez poetów słowom , ze sceny tej rozbrzmiewającym. Teatr umiał je odgrzebać spod w arstw y spopielonych słów, um iał p rz y -

(14)

Z R Z E S Z E N I E S T U D E N T Ó W P O L S K I C H A K A D E M I C K I T E A T R U M C S „ G O N G - 2 ”

PIEŚNI i SONGI PANA BRECHTA

P R Z E K Ł A D

Barbara Witek-Swinarska, Władysław Broniewski, Jerzy Lec, Włodzimierz Lewik, Roman Szydłowski, Witold Wirpsza

R E Ż Y S E R I A i S C E N A R I U S Z M U Z Y K A Andrzej Rozhin Janusz Pilarski

S C E N O G R A F I A i K O S T I U M Y Leon Barański

W Y K O N A W C Y

Jaga Berezowska, Bożena Kazberuk, Danuta Kowalska, Janina Michalik, Barbara Michałowska-Rozhin, Anna Niezabitowska, Elżbieta Orzechowska, Olga Sławska,

Anna Węgłowska, Kazimierz Bryk, Henryk Byra, Andrzej Jóźwicki, Wojciech Kobrzyński, Marek Leszczyński, Jerzy Mazuś, Andrzej Mickis, Ireneusz Niedzielski,

Leszek Nieoczym, Anatol Nikonorow, Jacek Popiołek, Andrzej Rozhin

P R E M I E R A 1 9 6 6

Adres teatru: Lublin, ul. Nowotki 12 „Chatka Żaka", łel. 302-34, 310-28 wew. 11

(15)

dać im życia środkami ju ż nie literatury, środkami tea­

tralnymi. Jakież to było proste, czyste, dojm ujące, ten

„ T w ó j powszedni morderca’’ w Gongu-2.

Tak się fortunnie złożyło, że m ogłem wówczas odegrać jakąś tam rolę przy zaproszeniu teatru do Warszawy, na I I I Festiwal Kulturalny Studentów. N ie w iem , czy Teatr przywiązywał wielką wagę do sprawy pokazania wtedy tego spektaklu jeszcze kilku *•warszawskim widowniom, w każdym razie pochlebiam sobie, że wziąłem podówczas udział w dobrym przedsięwzięciu i cieszę się, że mogłem go wziąćspektakl był taki, że sprawiało m i przyjem ­ ność nie tylko je g o oglądanie ale i polecenie go przyja­

ciołom, chciało się człowiekowi, żeby jak najw ięcej osób zobaczyło to przedstawienie.

G on g-2 dał w iele premier, ja rozpisałem się o jednej, skromniutkiej i bardzo ju ż daw nej w dodatku. N ie wszystkie, które nastąpiły potem podobały m i się, na uro­

dzinach cioci nie wypada jednak solenizantce w ypom i­

nać, że ma na spódnicy plamę. A le i przemilczając pla­

m y m ógłbym powspominać jeszcze to i o w o z kart jas­

nych, najjaśniejszych, ,JSlżbietę Barn" choćby, tę ważką praprem ierę światową prekursorskiej bez wątpienia sztu­

ki Daniela Charmsa (Juw aczow a), jak najniesłuszniej za­

pomnianego przedstawiciela jak najniesłuszniej zapom­

nianej fascynującej leningradzkie) grupy literackiej „ O b e - riutów”. „Elżbieta Barn” w G on gu także nie była jedynie odgrzebywaniem opuszczonego przez wszystkich tekstu, był to m oim zdaniem bardzo udany pod każdym w zglę­

dem spektakl, fascynujący, precyzyjny... A le okazjonalna w ypow iedź na dziesięciolecie Teatru to przecież nie pró­

ba napisania zarysu Jego dziejów.

D obrze jest myśleć, że w Lublinie, który nie należy wszak do teatralnych stolic Polski, pracuje ju ż od tylu lat G O N G -2 .

W itold D Ą B R O W S K I

(...) Teatr „ G o n g -2 ” wystąpił z prem ierow ym przedstawieniem „Pieśni i Songi Pana Brechta". Trzeba przyznać, że spektakl prowadzony przez A ndrzeja Rozhina w yw ie­

ra olbrzym ie wrażenie na widzu. Pogoda życia splata się z goryczą, liryzm z ironią, komedia z dramatem. Całość ujęta w form ie sentencji, w niosków m oralno-politycz- nych. Przedstawienie o dużej ekspresji wyrazu pozostawia w iele niezatartych wra­

żeń (...)

(J. Swiąder: I Studencka Wiosna Teatralna,

„Kurier Lubelski” 15 V 1965 r.)

(16)

PIEŚNI I SONGI

PANA

BRECHTA

1. BARBARA MICHAŁOWSKA W ROLI JUDYTY KEITH 2. SCENA ZBIOROWA

PREM IERA 1965

FOT. ADAM KACZANOWSKI

(17)

B

Y Ł O to kilka lat temu, może trzy a może cztery przy okazji któregoi z Festiw ali W iosny Lubelskiej. Tak, muszą stwierdzić to z całą szczerością, może tym bardziej w te j chw ili z przestrzeni czasu, siedząc wśród zawodow ców w W ytw órni Film ów Fabularnych w cen­

trum machiny nie mających zbyt w iele w spólnego ze sztuką.

cego tam tej wiosny, na której ja, znalazłem się po raz pierwszy.

Pozdrawiam najwspanialszych K olegów i K O L E Ż A N K I z Teatru „ G o n g -2 " kończąc słowam i piosenki M łyn a r­

skiego:

„Piszę do pana, bo m i żal, okrutnie żal ...”

W spom inam z wielką przyjemnością atmosferę autentycz- Łódź, 20X11971

n e j pracy tw órczej i niepowtarzalnego klimatu panufą- Rom an N O W O T A R S K I

A n d rz e j! M asz to, o co prosisz. N ie stać m n ie na w ięcej. Festi­

w al wyssał ze m n ie w szystkie soki.

Boguś

T e a tr stud encki powołała do życia epoka. Jednakże pom agały j e j bądź dobrze dogadane z sobą k olek ty w y , bądź jed n os tk i panujące swą osobo­

wością nad zespołem . P rzy z n a ję , że m od e l tea tru ja k i przede w szystkim fo rm u je się w m o ic h w yobrażeniach o teatrze żyw ym cz y li o teatrze D Z I A Ł A N I A staw iającym sobie za cel dokonanie zm iany w sw ym o to ­ czeniu. wyrasta z w ia ry w e w spólnotę. T e a tr je s t m od elem życiaa to kształtuje się w zbiorow ości.

N ie je d n o k ro tn ie jed nak zespól czerpie swą energię ze szczególnie o b fity ch j e j pokładów odłożonych w jednostkach. T e a tr G o n g -2 przyw od zi m i na m yśl ten osta tni układ sil. D la teg o m yśląc, p rzy ja ciele, o W aszym zespo­

le i znając Waszą zaw ziętość i gotow ość do o fia r na rze cz Spraw y, która powołała ru c h studenckich teatrów , pam ięta m jednocześnie o w szystkich bojach, do k tó ry ch poprow adziła Was energia A nd rzeja Rozhina. O dnosi­

liście w n ich sukcesy wówczas gd y w yobraźnia i w ola A n d rz eja spoty­

kała się z W aszym i tęsknotam i. G d yż tak to jest w naszym ruchu . Często całym zespołem czu jem y , że trzeba skoczyćczekam y jednak na znak do skoku i je g o kierunek. W ie m y dobrze, że w ted y skok je s t udany kiedy jest w spólny, chociaż spowodowany odezwą jednostki.

B y ć m oże oczekiw aliście, że będę d łużej m ów ił o W aszej przeszłości. D o diabła jed nak z h istoriąjesteśm y jeszcze za m łodzi. A zatem na start, p rzy ja ciele ! N ie c h A n d rz e j podnosi pistolet.

Wasz

W rocław , gru d zień 1971

Bogusław L IT W I N IE C

(18)

D A N I E L C H A R M S

(D a n ii lva n o v iłc h Juvafchov)

E L I S A B E T H BAM

( J e I i z a v i e t a B a rn )

Transleted by: ZIEMOWIT FEDECKI and VICTOR VO RO SZYLSKI Staging and stage management — ANDRZEJ ROZHIN

Stage setting and costumes — ELISABETH and LEON BAR AŃSK I Musie — JACEK PO PIOŁEK

Arrangement of duel — ANDRZEJ GOTNER W ORLD PREMIERE M A Y 1967

P E R F O R M E R S:

ELISABETH BAM

PIO TR M IKO LAIEVlTCH IV A N IVANO VITCH MUMMY

DADDY

GRANDMOTHER GRAND FATH ER GRANDSON BEGGAR CHORUS

FARM LABOURER LIG H TIN G

SOUND

B arbara M ich a low sk a -R ozh in

A n d r z e j L u d w ik J ó ź w ic k i

M a rek Leszczyński

A n n a Leszczyńska

L es z ek N ie o cz y m

E lż b ie ta O rzechow ska

H e n ry k Paw eł B yra

A n a to l N ik o n o ro o

A n d rz e j M ick is

Ja ga Berezow ska, D a n u ta Kow alska, J a n in a M ich a lik , A n n a W ró b lick a

J e rz y Mazuś

K a z im ie rz B ry k

Janusz K ie lb

(19)

C E N T R A L N Y O ŚRODEK

M E T O D Y K I U P O W S Z E C H N IA N IA K U L T U R Y

Warszawa, dn. 9.11.1971 r.

Teatr „G O N G 2”

U N IW E R S Y T E T U

im. M arii Curie Skłodowskie}

w L u b l i n i e

Szanowne Koleżanki i Koledzy,

z okazji Waszego Jubileuszu pragnę przekazać W am gratulacje i serdeczne życze­

nia sukcesów w Waszej pracy twórczej i zadowolenia w życiu osobistym. O d wielu lat stanowicie znakomitą rodzinę artystyczną, grupę ludzi związanych umiłowaniem teatru i twórczo uczestniczących w studenckim ruchu teatralnym. W czasie mego działania w Zrzeszeniu Studentów Polskich wielokrotnie miałem przyjemność pod­

kreślać fakt Waszego dużego zaangażowania politycznego', społecznego. W aszą pa­

sję twórczą i umiejętności. Wspólnie z Waszym znakomitym animatorem, reżyse­

rem — Andrzejem Rozhinem przygotowaliśmy wiele imprez, wystarczy wspom­

nieć wielki- Koncert Galowy w Teatrze Narodowym w lutym 1969 r., lubelskie prze­

glądy teatralne czy spotkania studenckich działaczy kultury. Stanowiliście i sta­

nowicie w Lublinie ważką, twórczą i pełną inicjatyw siłę ruchu akademickiego i młodo-artystycznego. Dziś patrząc na historię Zespołu pełną sukcesów i twór­

czych dokonań, życzę W am godnej kontynuacji zaczętego dzieła. Niech jak w spor­

towej sztafecie każda „zmiana” będzie lepsza od poprzedniej, niech twórczo kon­

tynuuje doświadczenia Waszego Teatru, zaś każdy nowy spektakl niech wzbudza dyskusje, kontrowersje, niech tworzy tak cenny w środowisku młodych klimat twórczego niepokoju i poszukiwań.

Dyrektor: Włodzimierz S A N D E C K I

(20)

Daniel Charms

ELŻBIETA BAM

REŻYSERIA:

ANDRZEJ ROZHIN SCENOGRAFIA:

LEON BARAŃSKI

P R E M IE R A M AJ 1966

1. BARBARA MICHAŁOWSKA W ROLI TYTUŁOWEJ ELŻBIETY BAM

2. BARBARA MICHAŁOWSKA

(ELŻBIETA BAM)

MAREK LESZCZYŃSKI

(IVAN IVANOWICZ)

ANDRZEJ JÓŹWICKI

(PIOTR M1KOŁAJEWICZ)

FOT. ADAM KACZANOWSKI

(21)

D rog i A ndrzeju,

Warszawa 5X171

przedwczoraj wróciłem, z dłuższego pobytu za granicą.

Przepraszam w iec

i

usprawiedliwiam m ilczenie kores­

pondencyjne. N ie jestem w stanie (kłopoty, zmiana m ie­

szkania, inne term inow e prace) by pisać coś now ego dla Was.

M a m tu przy sobie taką próbę wiersza dekalogu. W yda­

j e m i się, że jest poważnie m yilany i może się W am zda.

A oto on:

Teatr młodych aby był głosem postępu

musi zrezygnować z poklasku tych z którymi walczy nie może tracić nadziei na m ożliwość zmiany społeczeństwa w którym ż y je i w którym będzie żył musi być świadomy s w e j siły i s w e j rozpaczy

pow inien czuwać by idee którym służy nie obróciły się przeciwko sam ym sobie i sw ym głosicielom dlatego musi szanować życie ludzkie

może być bogaty w kulturę historię środki m oże być ubogi w kulturę historię środki m oże być w yrazem ludzi pozbawionych praw m oże być dziełem niewolników

m oże być

słowem

ludzi korzystających z wolności ale musi

musi wiedzieć że każdy człowiek który nie zrezygnował z buntu który jest w ie m y obowiązkom czlowieczości

(rozum ie wybacza nie zabija uśmiecha się nie kłamie nie oczernia n ie boi się)

je s t piękny.

Tekst ten może być drukowany z przecinkami lub bez.

M oże się W am przyda. Chciałbym się z W am i zobaczyć

i dowiedzieć

się jak żyjecie.

H elm u t K A J Z A R

(...) „G o n g -2 ”... Przede wszystkim sięgnął pó nieznany W kształcie scenicznym surrealistyczny tekst Daniela Charmsa „Elżbieta Barn". M o im zdaniem, sama sztuka jest nie najlepsza acz dająca olbrzym ie możliwości insce­

nizacyjne (reżyserow i program u A n d rzejow i RozhinouH sztuka Charm sa posłużyła jako rama dramaturgiczna do stworzenia w łasnej inscenizacji w tonacji buffo). D ługo by tu rozpisywać się o dziesiątkach pom ysłów, opracowaniu najdrobniejszych szczególików bezbłędnym prowadzeniu odtw órców głów nych postaci (w szak am atorów ) i w yko­

rzystaniu naturalnych możliwości, każdej z osób biorą­

cych udział w przedstawieniu, nie m n iej nie mogą po­

wstrzymać od podkreślenia dw u rzeczy-.um iejętności na­

dania jednorodnego charakteru wszystkim elementom spektaklu, zestrzelenia „ w jed n o ognisko” dekoracji, re­

kwizytów, gestu każdego, muzyki, podporządkowania wszystkiego jed n ej nadrzędnej idei (...)

(Sławomir Kryska, „Kontrasty i nie tylko one” ,

„Itd” ilustrowany magazyn studencki, 20 V 67)

*

(...) Tym bardziej podziwu jest godny kunszt reżyserski z jakim opracował „Elżbietę Barn” Andrzej Rozhin.

Spektakl ten jest ucztą teatralną dla smakoszy. Pełno tu ruchu, gwaru, świeżyąji pomysłów scenicznych, humo­

ru, dowcipu, dekoracje i kostiumy Elżbiety i Leona Ba­

rańskich kapitalne. I niech mnie nikt nie próbuje przy­

łapać na niekonsekwencji. Ja w zasadzie jestem za teatrem zaangażowanym, jednakże gdzież jest ekspery­

ment bardziej dopuszczalny jak nie w teatrze studenc­

kim, którego nie krępują plany finansowe ani plan usłu­

gowy, mający na względzie ogół społeczeństwa. Postępo­

w y teatr eksperymentem stoi, stara to prawda. Byle nie ulegać epidemiom i nie zatracać dla mody własnego ob­

licza. A to „Gongowi” — nie grozi (...)

Maria Bechczyc-Rudnicka, „Studenci na scenie” ,

„Życie Literackie” 28 V 67)

*

Rewelacją okazał się młody zespół Akademickiego Tea­

tru U M C S „Gong-2”, który dwoma najlepszymi spekta­

klami Spotkań („Za! — kronika rewolucyjna” i Daniela Charmsa „Elżbieta Barn” ) udowodnił skuteczność 5-let- niej już pracy. Niebanalnie potraktowany, bardzo oka­

zjonalny przecież temat 50 Rocznicy Rewolucji, dzięki sile i zwartości scenariusza, opartego na autentycznych tekstach publicystycznych 1917 r. obronił się skutecznie.

A le reżyserowi

(A .

Rozhin) udało się stworzyć jeszcze więcej — biegnącą na zasadzie kontrapunktu sceniczną w izję opartą na zasadzie nieustannego ansamblowego ruchu, bogatą w sytuacje i pomysły. Jedynym z bar­

dzo funkcjonalnych pomysłów okazało się wyjście akto-

(22)

ZRZESZENIE STUDENTÓW POLSKICH AKADEMICKI TEATR UMCS „GONG~2”

Kierownik artystyczny — Andrzej Rozhin

„ZA!”

(K R O N IK A 1917 ROKU)

S c en a riu s z i r e ż y s e r ia

AN D RZEJ R O Z H IN

S c e n o g r a f i a

LE O N B A R A Ń S K I

P R E M I E R A — P A Ź D Z I E R N I K 1967

W y k o n a w c y

Jadwiga Berezowska, Bożena Kazberuk, Danuta Kowalska, Janina Michalik, Barbara Michałowska-Rozhin, Elżbieta Orzechowska, Anna Skoczkowska, Anna Skwarska, Anna Węgłowska, Anna Wróblicka, Krzysztof Barszczewski, Ka­

zimierz Bryk, Henryk Byra, Andrzej Ludwik Jóźwicki, Ma­

rek Leszczyński, Włodzimierz Marczyk, Jerzy Mazuś, An­

drzej Mickis, Tomasz Mitura, Leszek Nieoczym, Anatol Nikonorow, Janusz Pilarski, Andrzej Rozhin, Zenon Su­

szy cki, Krzysztof W iktor

Adres teatru : Lubliny ulica Nowotki 12, tel. 302-34 wew. 23

(23)

rów między widzów, nawiązanie kontaktów z salą, kon­

wencja spektaklu — meetingu, która uczyniła tekst bar­

dzo nośnym i aktualnym, a cały spektakl — atrakcyj­

nym i ciekawym.

Dużą zasługą „Gongu" jest także wzięcie na warsztat odgrzebanej próby teatralnej młodego poety lat Rewo­

lucji — Juwaczowa (ur. 1906), członka leningradzkiej grupy nadrealistów „Oberciu”, Juwaczow, pod angiel- kim pseudonimem Daniel Charms, jest autorem jedynej w swoim rodzaju i dorobku poetyckim sztuki „Elżbieta Barn”. N a schemacie bardzo umownej fabuły (wtargnię­

cie do mieszkania Barnów dwóch nieznanych osobników, którzy „udowadniając" tytułowej bohaterce „morder­

stwo” jednego z nich, spełniają akt sprawiedliwości) roz­

gryw a się walka o wprowadzenie elementów teatru

„czystego', toczy się dyskusja z konwencjami scenicznej formy. Próba ta, jeszcze niekonsekwentna, mieści w so­

bie wszystkie elementy europejskiej awangardy teatral­

nej. Dialogi, oparte na komiźmie natręctwa i uruchamia­

niu językowych automatyzmów, przypominają „Lekcję”

i „Łysą śpiewaczkę” ; Zasada postaci — marionet, któ­

re stanowią jedynie instrumentację akcji, to niemal do­

słownie przeniesienie teorii „napięć kierunkowych” W it­

kacego. Inscenizacja poszła w kierunku pokazania wszystkich omówionych chwytów. Do sukcesu przyczy­

niła się naturalistyczna scenografia niosąca bogactwo szczegółu i detalu, a także kreacja roli tytułowej (B. M i­

chałowska-Rozhin).

(Krzysztof Miklaszewski, „Teatralna zmiana warty",

„Student” 1 1968 r.)

*

(...) „ Z a !"epicka opowieść z dni, których wystarczyło dziesięć, żeby wstrząsnąć śuHatem. Kronika 17 roku, na­

stroje przedrewolucyjne, rew olucja i pierwsze lata wła­

dzy radzieckiej. Całość rozegrana w oszałamiającym tem ­ pie z położeniem nacisku na ruch, pieśń i rytm.

A k t 1 zamyka kapitalna scena szturmu na Pałac Z im o­

w y. K ulm ina cyjny punkt akcji świadomie budow anej od lirycznego nastroju starego romansu (G a ri, gari maja żwiezda) poprzez narastający tupot żołnierskich butów, odgłosy strzelaniny, wrzaski kobiet (...)

(Teresa i Lech Spirydonow,

„D w ie godziny, które miały wstrząsnąć”,

„Kurier Lubelski” , 4 X I 1961 r.)

*

(...) Kronika rewolucji („Z a — Kronika rewolucji 1917 r.” ) odczytana została przez studentów w ten sposób, że przed­

stawienie mieści w sobie grozę i heroizm i wzruszenie.

W idz nie odczuwa tu dystansu właściwego obcowania z czymś dawno dokonanym, jego uwagę zaprząta błyska­

wicznie zmieniająca się akcja, w której jest tyle auten­

tycznego życia, porywu, kontrowersji, walki, rozgardia­

szu (...)

(Fremiera „Gongu-2” —

„Kronika rewolucji odczytana przez studentów” ,.

„Sztandar Ludu” , 25X1967 r.)

*

(...) To, czego nie udało się osiągnąć Teatrowi STU, po­

wiodło się w pełni lubelskiemu „Gongowi-2” , który w ramach konkursu wystawił „Kronikę 1917 roku p t Z a !!!” . I I nagroda Spotkań (znakomicie skomponowany scenariusz i pełna inwencji inscenizacja; jedno i drugie

— Andrzej Rozhin), wysoka temperatura emocjonalnego zaangażowania wykonawców przyczyniły się do powsta­

nia widowiska rewolucyjnego, przywodzącego na myśl historyczne spektakle agitacyjne, grywane w pierwszym, okresie władzy radzieckiej. Dialogi, piosenki, sceny pan- tomimiczne ukazywały losy bohatera — narodu, jego prze­

budzenie, walkę, cierpienia i drogo okupione zwycięstwo.

Prościutkie teksty, oparte często na autentycznych do­

kumentach, ukazywały dzieje rewolucji w oparciu o losy walczących o nią ludzi, czasem wątpiących i znużonych, lecz w pełni świadomych odpowiedzialności, jaką wło­

żyła na ich barki historia. Nie ulega wątpliwości, że

„Gong-2” był na krakowskich Spotkaniach teatrem naj­

dojrzalszym ideowo i artystycznie. Nic dziwnego: zespół ten w ciągu 7 lat istnienia zdobył sporo poważnych na­

gród na różnych festiwalach. Dowodzi tego drugie za­

prezentowane w Krakowie przedstawienie — „Dialog na Święto Narodzenia” , również w opracowaniu i insceni­

zacji Andrzeja Rozhina. Bożenarodzeniowe misterium, które stało się kanwą Schillerowskiej „Pastorałki” , Roz­

hin przyoblekł w formę plebejskiego widowiska, które żacy, nie tyle pobożni, ile wiecznie zgłodniali odgrywali

— bardziej dla wspomożenia chudej kieski niż dla zbu­

dowania prześwietnej publiki. Odejmując nawet tę część uroku, jaki zapewniła przedstawieniu wprost wymarzona sceneria Barbakanu, i tak zostałoby go dosyć, by ocza­

rować widzów soczystym ludowym humorem, tempera­

mentem, bujną, żywiołową, a przecież znakomicie zor­

ganizowaną zabawą teatralną. Grany poza konkursem

„Dialog” otrzymał nagrodę prasy za najciekawszy śpekf takl Spotkań (...)

(Irena Kellner, „Ilość i jakość”,

„Teatr” , 1— 15 V II 1968 r.>

*

(...) N a pian pierwszy wysunęły się znowu dwie insceni­

zacje Andrzeja Rozhina, potwierdzające hegemonię ze­

społu, który solidnie przepracował kolejny sezon i za­

proponował widowiska niesłychanie odważne, pełne in -

(24)

DIALOG NA ŚWIĘTO NARODZENIA

MARIA PANNA ŚW. JÓZEF

ARCHANIOŁ GABRIEL DIABEŁ

ADAM EWA HEROD ŚMIERĆ

TRZEJ KRÓLOWIE PASTUCHY

CHÓR

Opracowanie dramaturgiczne, reżyseria i inscenizacja ANDRZEJ ROZHIN

O SO BY:

Barbara Michalowska-Rozhin Henryk Byra

Elżbieta Orzechowska Andrzej Ludwik Jóźmicki Marek Leszczyński Anna Leszczyńska Anatol Nikonorow

Barbara Michalowska-Rozhin Kazimierz Bryk, Andrzej Mickis, Leszek Nieoczym Andrzej Ludwik Jóźwicki, Marek Leszczyński, Zenon Suszycki, Jerzy Mazuś, Andrzej Mickis, Kazimierz Bryk

Anna Wróblicka, Jadwiga Berezowska, Danuta Kowalska, Grażyna Stelmaszyńska, Elżbieta Orzechowska, Janina Michalik

KAPELA — Jerzy Pryszcz, Klara Zedkin, . Roman Paciorek

ORGANY — Janusz Pilarski, Janusz Kielb I. CHŁOP OSKARŻA OJCA ADAMA CHŁOP — Andrzej Mickis

DEMON — Barbara Michalowska-Rozhin ANIOŁ — Elżbieta Orzechowska

II. PATER, MAGISTER et FILIUS PATER — Andrzej Mickis MAGISTER — Leszek Nieoczym FILIUS — Anatol Nikonorow

III. BIGOS UPITY ODSZEDŁ OD SIEBIE BIGOS — Andrzej Ludwik Jóźwicki DZIDZIA — Jerzy Mazuś

KAPINOS — Marek Leszczyński GWIAZDARSKI — Henryk Byra ŚMIERĆ — Kazimierz Bryk

Dekoracje i kostiumy — E lż b ie ta i L e o n Barańscy Opracowanie muzyczne — Janusz P ila rs k i

Oświetlenie — S ła w o m ir D ro z d

PREMIERA — 1968

(25)

Scenariusz i Scenografia

w . - r i a - A. ROZIIIN E. i X. BARAŃSCY

P R O F E S T O N A T IV IT A T 1 S JESU CHRISTI ANNO DOMINI 1647

ELŻBIETA ORZECHOWSKA — Anioł MAREK LESZCZYŃSKI — Adam ANNA WĘGŁOWSKA — Ewa

FOT. IRENA JAROSZYŃSKA PREMIERA 1968

(26)

wencji, otwierające przed studenckim teatrem niesły­

chanie wielkie możliwości. „Dialog na Święto Narodze­

nia” oparty na XVII-w iecznym tekście jasełek, rozbu­

dowany o fragmenty innych bogonarodzeniowych tek­

stów staropolskich, okraszony kilkoma jędrnymi inter­

mediami doskonale uchwycił poprzez inscenizatorski zmysł rozwiniętego pastiszu pełną uroczej naiwności atmosferę konwiktowej imprezy. O w a „konwiktowość”

została zresztą słusznie przytłoczona przez nadużywa­

nie efektów naturalistycznej motywacji i pełnego ru- baszności prostego dowcipu (.„)

(K.' Miklaszewski, „Nie tylko na przykładzie łódzkich spotkań”, „IT D ”, 23I I 1967 r.)

*

(...) M ora ln ym zwycięzcą W iosny stal się A n d rzej R oz­

hin, założyciel i kierownik lubelskiego teatru „G on g -2 ".

Teatr ten pokazał dw a przedstawienia, różne wprawdzie w w yborze środków, ale potwierdzające opinie o am bi­

cjach i możliwościach zespołujedynego bodaj w ru­

chu studenckim, który pochwalić się m oże podobnie kon­

sekwentną i wyraźnie wznoszącą się linią rozw oju. Jego

„Dialog na Św ięto Narodzenia A n n o D om ini 1743" prze­

twarzający staropolskie wątki jasełek i komedii ryba l- tow skie), m im o drobnych potknięć językow ych (częste mazurenie w m iejsce staropolszczyny) porwał widownię rozm achem i dynamiką, w yrów nanym zespołem w yko­

naw ców i rozw iniętym zm ysłem dowcipnego pastiszu, w prostej linii przejętego z dejm kow skiej .Jiistoryi o C h w a ­ lebn ym Zm artw ychw staniu", koneserów zaś zjednał do­

datkowo niewątplitoym w yczuciem stylu, w ytraw nym łą­

czeniem średniow iecznej form y (lu b częściej: aluzji o n ie j) z j e j ludową kontynuacją. Spektakl ten, jak bodaj żaden z pozostałych beneficjantów festiwalu, poszczycić się m ógł pomysłowością i zręcznością planów, spoistością t jednorodnością całego widowiska, które w dorobku i tra­

dycji studenckiego ruchu teatralnego niew iele m a sobie rów nych (...)

(Jan Paw eł Gawlik. „Między martwotą a teatrem”.

„Życie Literackie”, 27 X 1968 r.)

*

(...) Obie zaprezentowane podczas „III Wiosny” prace Andrzeja Rozhina (za które zresztą otrzymał zasłużoną nagrodę) — „Testament” Villona i „Dialog na Święto Narodzenia" cechuje klarowność, komunikatywność, choć teksty nie należą przecież do łatwych. Rozhin umie czerpać z doświadczeń innych, śmiało i z rozmachem komponuje ze znanych skądinąd elementów nowe kon­

strukcje; atakuje wyobraźnię widza z kilku jednocześ­

nie stron równocześnie: słowem, muzyką, piosenką, opra­

w ą plastyczną, ruchem scenicznym, a przede wszystkim chyba umiejętnością wydobycia ekspresji ze scen zbio­

rowych. Wszystko to są zabiegi „z k rw i i kości” tea­

tralne, a zastosowane na prawach równorzędnych wspie­

rają się wzajemnie dając efektowne wyniki nawet w tak niewdzięcznym (zdawałoby się) materiale, jakim jest poezja piętnastowiecznego poety. Przedstawienia Roz­

hina pokazane podczas III Wiosny świadczą o tym, że mamy do czynienia z dojrzałym artystą, reżyserem, któ­

ry dopracował się już nie tylko warsztatu, ale włas­

nego stylu. N ie jest to zjawisko wśród reżyserów tea­

tralnych aż tak czeste, żeby nie warto było zwrócić na to uwagi (...)

TWieia Korneluk, „Studenckiej Melpomeny Wiosna Trzecia”, „Kultura i Życie”, X I 1968 r.)

*

(...) Regułą tego teatru są adaptacje tekstów, trud ich dramaturgicznego opracowania, dopasowania do zmysłu lnsccnlzatora. A . Rozhin nadworny reżyser „Gongu-2”

wykazał, żc ma instynkt sceniczny i potrafi wybrać formę adekwatną do treści. Głównym sensem tego spek­

taklu jest przeciwstawienie wybitnej indywidualności, jaką był Villon — średniowiecznemu porządkowi rzeczy, ciemnoty — światłym poglądom w alki starego z nad­

chodzącym nowym. Inscenizacja opiera się na kontra­

stach również w doborze formalnych środków, zawiera pomysłowe rozwiązania sceniczne, jest żywa, skupia uwagę widza (...)

(Barbara Henkel, „Wśród studenckich wybrańców teatralnych”, „Sztandar Młodych”, 13 X I I 1968 r.)

*

(...) Trzydniow y przegląd ponow nie przyniósł pełny suk­

ces lubelskiem u „ G o n g o w i". Zespół zatrzymał „Boga de­

szczu", zaś nagrodzony spektakl „Testam ent" w g Villona w opracowaniu dramaturgicznym i reżyserii Andrzeja Rozhina stanowi bez wątpienia jed n o ze szczytowych osiągnięć teatru studenckiego w Polsce. U tw ó r X V -w ie c z ­ nego poety francuskiego („ W ie lk i Testam ent" w przekła­

dzie B oya ) wzbogacony o kilka ballad tego autora, otrzy­

m ał kształt sceniczny w pełni adekwatny do sw ych liry­

cznych głęboko humanistycznych treści. N a tle utrzym a­

n e ) w stylu epoki scenografii, przypom inające) średnio­

w ieczne m alowidła przedstawiony został rozdarty w e ­ wnętrznie C Z Ł O W I E K snujący przypowieść o życiu i prze­

mijaniu, •' .truku jryu w e wspomnieniach i teraźniejszości m otyw acji a . j sw ych czynów i zasad moralnych. M ora ­ litetowy charakter utw oru poza scenografią podkreślało patetyczne aktorstwo i interesujące rozwiązania kolory­

styczne (zestawienie bieli, czerwieni i czerni), dające naj­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wiem, że dzieci doskonale poradziły sobie z zagadkami i dowiedziały się, które ptaki powracają do nas na wiosnę.. Poniżej zamieszczam planszę, która przedstawia

Jednak najważniej- sze jest to, że w ten sposób od małego udaje nam się uczyć dzieci nie tylko te- go, jak dbać o środowisko, ale także jak wyrabiać nawyk wychodzenia do

Całemu swojemu ścierwu gdy się tak dobrze przyjrzeć i co się w nim wyrabia, i że być to być w tym.... i że co się jeszcze

Były przedstawienia, które nie wymagały sceny i były grane w różnych miejscach nieteatralnych, w plenerze itp., ale większość grana była w Chatce Żaka, tam było centrum tego

Wydaje się, że na rynku polskim, ale także zagranicznym, nie było do tej pory publikacji podejmującej całościowo zagadnienie religii w nowoczesnym ustroju demokratycznym

Godnym uznania jest również fakt, że profesorowie wileńscy nic ograniczali się tylko do wykładania nauk przyrodniczych na Wszechnicy, lecz popularyzowali wiedzę przyrodniczą

Kiedy wszystkiego się nauczyłem i swobodnie posługiwałem się czarami, to czarnoksiężnik znów zamienił mnie w człowieka... 1 Motywacje i przykłady dyskretnych układów dynamicz-

„z chłopa król" jest z CerwanteSa. Don Kichot i Sancho Pansa trafiają w swych wędrówkach na księcia i jego małżonkę, którzy postanawiają się zabawić ich kosztem. I w