• Nie Znaleziono Wyników

Sienkiewicz i Curtin : z nie publikowanych dzienników i listów pani Curtin

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sienkiewicz i Curtin : z nie publikowanych dzienników i listów pani Curtin"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Michał Jacek Mikoś

Sienkiewicz i Curtin : z nie

publikowanych dzienników i listów

pani Curtin

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 77/3, 189-201

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V II, 1986, z. 3 P L I S S N 0031-0514

M IC H A Ł JA C E K M IK OS

SIENKIEWICZ I CURTIN

Z NIE O PU BL IK O W A N Y C H D ZIEN NIK Ó W I LISTÓ W P A N I C U R T IN *

Jerem iah C urtin (1838—1906) był am erykańskim dyplomatą, etnogra-

ie m i językoznawcą, autorem wielu książek, jak np. M ity i bajki Rosjan,

zachodnich Słowian i Wągrów, M ity i folklor Irlandii oraz Mongołowie.

Jednakże największe uznanie i rozgłos uzyskał dzięki przetłum aczeniu

na język angielski praw ie wszystkich powieści Sienkiewicza i opubliko­

w aniu ich w znanej firm ie wydawniczej „Little, Brown and Company”

w Bostonie.

Barw na to była postać. Urodzony w D etroit w irlandzkiej rodzinie

i wychowany w Greenfield, koło Milwaukee, C urtin studiował na uni­

w ersytecie H arvard, gdzie wykazał szczególne zainteresowanie językam i

obcymi. Jeszcze na początku studiów, w czasie wakacji zimowych 1860—

1861, pisał dum nie do siostry: „Znam już w mowie i czytaniu dziewięć

języków, jak również grekę i łacinę” 1. W tedy to też zaczął uczyć się sam

języka polskiego. Po uzyskaniu dyplom u przeniósł się do Nowego Jo r­

ku, gdzie studiował prawo, a także język rosyjski. W roku 1864 uzyskał

pracę w konsulacie am erykańskim w P etersburgu i pierwszego stycznia

1865 został przedstawiony na balu noworocznym w Zimowym Pałacu

carow i A leksandrowi I, którem u, jak pisze, zaimponował swoją znajo­

mością języka rosyjskiego.

K ariera dyplom atyczna Curtina skończyła się jednak szybko, oficjal­

nie w r. 1869, ale kontakty z ludźmi, językiem i literatu rą otw orzyły

przed nim w Rosji nowe możliwości literackie i handlowe. Zaczął zbie­

rać m ateriały do swoich książek i tłumaczyć z rosyjskiego, przystąpił też

* H arry H. A n d e r s o n , dyrektor M ilw a u k ee C ounty H istorical S ociety, i F reed erick I. O l s o n , profesor h istorii na U n iw ersy tecie W isconsin w M ilw au k ee, n ie ty lk o zw ró cili m i u w a g ę na istn ie n ie n ie op u b lik o w a n y ch m a teria łó w d o ty czą ­ cych S ien k iew icza , ale tak że u d o stęp n ili m i je oraz słu ż y li pom ocą w czasie m oich badań, za co sk ła d a m im serdeczne pod zięk ow an ia.

1 M e m o ir s of J e r e m ia h Curtin. E dited w ith n otes and in trod u ction b y J. S c h a ­ f e r . M adison 1940, s. 55. D alej lo k a liza cję w M e m o ir s podaw ać b ędę w n a w ia sie

(3)

190

M I C H A Ł J A C E K M I K O S

do spółki zajm ującej się transportem drzewa oraz budową kolei i cho­

ciaż te przedsięwzięcia literackie i handlowe nie okazały się dla niego

in tratne, kontynuow ał swoją pracę i podróżował po Rosji, Kaukazie i Sy­

berii w poszukiwaniu nowych m ateriałów i dochodów.

W roku 1872 C urtin ożenił się z Almą Cardell, która przez następne

34 lata tow arzyszyła mu w iernie w jego pracy i podróżach. W roku 1883

uzyskał posadę w Biurze Etnologii In sty tu tu Smithsona w W aszyngto­

nie i przez następne 8—9 lat prowadził badania nad indiańskimi języka­

mi w Stanach Zjednoczonych i w Ameryce Środkowej.

Właśnie pod koniec tego okresu rozpoczął pracę nad przekładem Og­

niem i mieczem (opublikowanym w r. 1890) i choć zainteresowanie książ­

ką i dochody ze sprzedaży były początkowo małe, Curtin w ytrw ale tłu ­

maczenie kontynuow ał i w wolnych chwilach dyktował żonie angielski

tekst Potopu (1891) i Pana Wołodyjowskiego (1893) wszędzie, gdziekol­

wiek się znaleźli: w indiańskich wioskach Kalifornii, w Nebaj w Gwate­

mali, w Connem ara w Irlandii. Wspólny tru d Curtinów przyniósł wresz­

cie owoce: w przeciągu 18 miesięcy od opublikowania w Stanach Quo

vadis (1896) sprzedano 600 tysięcy egzemplarzy powieści i ten sukces

wydawniczy spowodował znaczny wzrost zainteresowania innym i książ­

kam i Sienkiewicza. Do roku 1915 sprzedano przeszło półtora miliona

egzem plarzy Quo vadis, a firm a „Little, Brown and Company” opubliko­

wała kilka w ydań powieści, od luksusowego 12-dolarowego do 25-cento-

wego wydania. Curtinowie stali się nagle m ajętnym i ludźmi, ale żeby

zabezpieczyć praw a autorskie swoich tłumaczeń wobec licznych innych

w ydań Sienkiewicza po angielsku, szybko ruszyli do Europy, aby odna­

leźć słynnego pisarza i uzyskać od niego wyłączne praw a autorskie dla

siebie i wydawnictwa. Trzeba tu taj przypomnieć, że Sienkiewicza, jako

obyw atela Rosji, kraju, k tó ry nie należał do Konwencji Berneńskiej, nie

chroniło międzynarodowe praw o autorskie i większością olbrzymich zys­

ków z jego dzieł w Ameryce dzielili się wydawcy i tłumacze.

Do pierwszego spotkania Curtinów z Sienkiewiczem doszło w czerw­

cu 1897 w Ragaz, w Szwajcarii. W sierpniu Curtinowie przyjechali do

Polski, a w następnych latach wielokrotnie przyjeżdżali do Warszawy,

Krakowa, Zakopanego i Oblęgorka, aby zobaczyć się z pisarzem. Nawią­

zali też kontakty z przedstawicielami literackiego świata w Polsce, np.

z Prusem , Sieroszewskim, Orzeszkową, Świętochowskim i Wolffem.

W w yniku tych znajomości Curtinowie przetłum aczyli na angielski m. in.

Faraona i Argonautów oraz kontynuowali, na bardzo korzystnych dla

siebie w arunkach, tłumaczenie nowych książek Sienkiewicza, np. K r z y ­

żaków i Na polu chwały.

Mogli sobie teraz pozwolić na wielką podróż, w czasie której w Jasnej

Polanie odwiedzili Tołstoja i poprzez Syberię dotarli do Chin i Japonii.

W yjeżdżali też parę razy do Europy i Kanady. W krótce po opublikowa­

niu Na polu chwały, w grudniu 1906, C urtin zmarł. Żona przeżyła go

o przeszło 31 lat.

(4)

S I E N K I E W I C Z I C U R T I N

191

Przez ostatnie 45 lat głównym źródłem wiadomości o życiu i działal­

ności Curtina, włącznie z jego polskimi kontaktam i, były Memoirs of

Jeremiah Curtin, w ydane przez Towarzystwo H istoryczne S tanu Wiscon­

sin (Wisconsin County Historical Society) w Madison. We w stępie Joseph

Schafer, redaktor Memoirs, pisze, że m anuskrypt przyniosła do Towa­

rzystw a Historycznego pani Seifert, bratanica C urtina, i zapewniła go,

że chociaż pisany jest ręką pani Curtin, autorem był Jerem iah Curtin,

k tó ry miał zwyczaj dyktować żonie, ona zaś potem przepisyw ała wszyst­

kie teksty, czasami parokrotnie.

Po przeglądnięciu m anuskryptu Schafer zorientow ał się, że przy dyk­

tow aniu tekstu C urtin musiał mieć przed sobą dokładny zapis w ydarzeń.

Wskazywało na to wiele szczegółów i opisów, czasami z dokładnym i da­

tam i i nazwami miejscowości, przywołanym i w wielu w ypadkach zapew­

ne nie z pamięci. Być może, były to jakieś notatki robione na gorąco

lub regularnie pisane listy czy diariusz, być może — w ycinki z kores­

pondencji prasowej. Na wszystkie domniemania Schaf era pani Seifert od­

powiedziała, że żadne dzienniki nie istnieją. P an i C urtin pisała w praw ­

dzie często listy do m atki, które podobno były w posiadaniu Curtina

i mogły stanowić podstawę m anuskryptu z okresu poślubnego, po r. 1872,

ale one także zaginęły.

Schafer zaakceptował, z pewnym i wątpliwościami, to w ytłum aczenie

i opublikował m anuskrypt jako Memoirs of Jeremiah Curtin. Na podsta­

wie tych wspomnień opisał we wstępie poglądy i opinie Curtina, a wielu

naukowców w swoich badaniach oparło się na tym źródle.

Pomiędzy r. 1976 a 1982 rodzina pani C urtin przekazała do Towa­

rzystw a Historycznego w Milwaukee 16 pudeł z rękopisam i. Wśród tych

dokumentów znalazło się około 30 zapisanych zeszytów datow anych od

r. 1861 do 1936, liczne listy, wiele notatników , wycinków prasow ych

i zdjęć 2. Po przeglądnięciu tych papierów możemy łatw o stwierdzić, że

w owych zeszytach znajdują się oryginalne dzienniki pani C urtin i że

to właśnie głównie na ich podstawie napisała ona Memoirs of Jeremiah

2 W ym ień m y ty tu łe m p rzyk ład u n astęp u jące foto g ra fie: S ie n k ie w ic z z dziećm i, S ien k iew icz w fotelu , S ie n k ie w ic z (3 zdjęcia), C urtin i S ie n k ie w ic z (2 zdjęcia), S ie n k ie w ic z jako m y śliw y , S ie n k ie w ic z z k siążk ą, S ie n k ie w ic z z d ziećm i i p rzy ja ­ ciółm i oraz C u rtin ow ie na w y cieczce do C zarnego S ta w u , S ie n k ie w ic z w sw o im gabinecie, O blęgorek (kilka zdjęć), S iero szew sk i, P rus, L w ó w (10 zdjęć), K opiec K ościuszki, K ra k ó w (10 zdjęć), C zęstoch ow a (2 zdjęcia), Z ak op an e (3 zd jęcia S ta n i­ sław a B izań sk iego); jak ró w n ież au tografy S ien k iew icza , w śród n ic h jego życiorys i listy p isan e przez n iego po an g ielsk u (z 1 I 1904, 14 III 1901, 15 IV 1898), a tak że m aszyn op isy jego u tw orów : D io k le s (z p od p isem autora) i D w i e ł ą k i (z p od p isem autora i datą: „O blęgorek, 1 sierp n ia 1903”) oraz k a rtk i w iz y to w e i k o p erty od S ien k iew icza , n iek tó re z tek stem . P rócz tego: lis t do S ie n k ie w ic z a od K oła L ite - ra ck o -A rty sty czn eg o w e L w o w ie (1896), listy J a d w ig i S ie n k ie w ic z do p a n i C urtin, listy Jó zefa P o to ck ieg o do C urtina, L isty W acław a S ie r o sz e w sk ie g o , lis ty B ra n ic-

(5)

192

M IC H A Ł J A C E K M IK O S

Curtin. Odnosi się to szczególnie do okresu, który interesuje nas n a j­

bardziej, tj. do lat 1872— 1906.

Wszystkie notatki pisane są ręką pani C urtin i rejestru ją praw ie dzień

po dniu najciekawsze wydarzenia. C urtin w ystępuje w nich jako Je re ­

miah (w przekładzie posługuję się w ersją spolszczoną: Jeremiasz) lub czę­

ściej: J. Porównując te dzienniki z Memoirs, widzimy wyraźnie, że oprócz

drobnych zmian stylistycznych i zastąpienia litery ,,J.” literą ,,I” (ja)

teksty w ykazują często bardzo duże podobieństwo.

Jako przykład niech posłuży porównanie odpowiednich fragm entów

Memoirs (s. 599—600) i dzienników pani Curtin. W Memoirs czytamy:

Mój p ierw szy egzem p larz Quo v a d i s p rzyszedł 3 listop ad a, ty d zień w cześn iej, niż o czek iw ałem . Bardzo się u cieszy liśm y . S p ęd ziłem p raw ie całe p opołudnie p rze­ gląd ając go. J e ż e li ja m ogę coś p o w ied zieć na ten tem at, choć n ie p ow in ien em , czyta się „tak gład k o jak po m a ś le ”.

W dziennikach pani C urtin zanotowała nagłówkiem 3 listopada 1896,

Cometan, Gwatemala:

Jerem iasz p rzyn iósł Quo v a d is z poczty dzisiaj rano, p ow ied ział, żeb ym zam k n ęła oczy i zgadła, co m a, potem p ow ied ział, że to nasza k siążk a. Bardzo się u cieszy liśm y , przyszła przyn ajm n iej ty d zień w cześn iej, niż o czek iw aliśm y. J. sp ęd ził p raw ie c a ły d zień przeglądając ją i jest bardzo zadow olony, m ów i, że „czyta się jak po m a ś le ”.

Często jednak różnice pomiędzy tekstam i są bardziej istotne. Zanim

je omówimy, należy najpierw odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pani

Curtin zdecydowała się przygotować do druku swoje dzienniki jako

Memoirs of Jeremiah Curtin. O odpowiedź nietrudno. Przez 34 lata Curti-

nowie dzielili tru d y i niedostatki, pracę i podróże, a wreszcie uznanie

i sukces, a nie ulega wątpliwości, że wysiłek ich był wspólny. Poza tym

w większości w ydarzeń i spotkań brali udział razem, w niektórych sama

pani Curtin, a jeżeli na którym ś obecny był tylko Curtin, w tedy relacjo­

nował jej wszystko natychm iast po powrocie, a ona zapisywała zdarze­

nie w swoich dziennikach. Pani C urtin była zapewne przekonana, że

przygotowanie tych zapisków do d ruku jest kontynuacją ich wspólnej

pracy, a ponieważ zawsze pozostawała w cieniu swego męża, nie widziała

chyba nic dziwnego w wyeksponowaniu jego osiągnięć i dyskretnym w y­

cofaniu się na drugi plan, w jeszcze jednym akcie małżeńskiej lojalności.

Podobną myśl możemy znaleźć zresztą w samych dziennikach pani

Curtin. Oto zapis z grudnia 1906, w Bristolu w Vermont:

U m arł on za d w a d zieścia czw arta rano, w piątek, 14 grudnia 1906. [...] Jerem iasz został p och ow an y w e w torek , 18 grudnia. P rzez 4 d n i le ż a ł na k a n a p ie w b ib lio ­ tece, gdzie um arł. C zęsto ch od ziłam do n iego [...] i ob iecałam skończyć jego książki, jeżeli m i dane będ zie żyć, i zrobić w szy stk o , co sobie życzył, abym zrobiła.

Obietnicy dotrzymała. Pod datą 11 m arca 1907 znajdujem y zapis:

„Zrobiłam wszystko, co mogłam, aby wykonać pracę, którą zostawił, ale

czasami jestem napraw dę zniechęcona”. 27 m arca tego samego roku

(6)

pi-'S

4

) U О О О W а, й "л ^ со

0

Я у

и

N u 2 2 w стз 2 я £ и •-Ö >> £ £> й С с Я 3 N 3 U о о о

υ

>

и

03

>

ε

ο ш йд <у CJ г-н ^ Λ Ϊ ^ <

3

£

в

я си ? 1 й I § * . s * ■О ю ί-Ι (-1 1-1 о 3 о

3

U

3

N N о о N N

(7)

Curtin i Sienkiewicz w Oblęgorku

(8)

S IE N K IE W IC Z I C U R T IN

193

sała: „Róża i ja pracujem y od siódmego stycznia nad m anuskryptem Je ­

rem iasza”. W wyniku tej pracy książka Curtina The Mongols została

opublikowana w grudniu 1907, w pierw szą rocznicę śmierci autora,

a w 2 lata później ukazała się Podróż po Południowej Syberii. Na Me­

moirs trzeba było poczekać dłużej.

Celem, jaki przyświecał autorce Memoirs, było bowiem nie tylko

przedstawienie życia i działalności męża w jak najlepszym świetle, ale

także przemilczenie lub usunięcie praw ie wszystkiego, co mogłoby rzucić

cień na jego pamięć. A rzeczy takich mogło być w jej mniem aniu sporo.

Przez wiele lat, szczególnie po nieudanym debiucie w służbie dyplo­

matycznej, Curtin zdobywał środki utrzym ania dzięki swoim zdolnościom,

wytężonej pracy, starannie kultyw ow anym znajomościom i znakomitym

umiejętnościom autoreklam y. Przez dłuższy czas pozostając bez stałej po­

sady, zabiegał o sukcesy literackie, a także handlowe — głównie jako au­

tor etnograficznych opisów lub tłumaczeń, docierając do egzotycznych

miejscowości i przysw ajając, am erykańskim czytelnikom nieznanych,

przeważnie słowiańskich, pisarzy. Nie m ając stałego miejsca zamieszka­

nia, Curtin przerzucał się z hotelu do hotelu, z m iasta do miasta, z k ra­

ju do k raju — w pościgu za nowymi m ateriałam i i literackim i kontak­

tami. W ytrwały, obrotny i przedsiębiorczy, w ykorzystyw ał doskonale

swoje znajomości i przy każdej okazji podkreślał własne umiejętności

językowe oraz osiągnięcia literackie, nie grzesząc przy tym zbyt wielką

skromnością. Pomimo licznych niepowodzeń handlowych — w transak­

cjach finansowych potrafił postawić na swoim i wreszcie, tłumacząc

Sienkiewicza, trafił na praw dziw ą kopalnię złota.

Spójrzm y więc z perspektyw y czasu, w jaki sposób pani Curtin przed­

staw iła w Memoirs pierwsze spotkanie C urtina i Sienkiewicza w 1897 r.

w Ragaz, a następnie — jak na bieżąco notowała wydarzenia tych dni

w swoich dziennikach i listach. Trzeba tu taj dodać, że jej opis w Me­

moirs pokryw a się dokładnie z opisem sporządzonym przez jej męża

opublikowanym w miesięczniku „The C entury” 3, m amy więc tu do czy­

nienia z oficjalną w ersją Curtinów. W Memoirs (s. 645—646) czytamy:

Przed w y ja z d e m z A m eryki p o sta n o w iłem zrobić krótk ą w y cieczk ę do S z w a j­ carii i in n y ch sp o k o jn y ch m iejsc w Europie. Z L on d yn u p o jech a łem b ezp ośred n io do R agaz, k tóre b y ło słyn n e z gorą cy ch k ą p ieli w w od zie m in eraln ej.

W R agaz sp o tk a łem po raz p ierw szy S ien k iew icza . P rzy jech a łem do hotelu Q u ellen h o f k oło lu n ch u . D yrektor p rzyjął m n ie z tą staran n ą kurtuazją, z której słyn ą n iek tó rzy szw a jca rscy d yrektorzy, i zn a la zł dla m nie, po p rzezw yciężen iu p ew n ych tru d n ości, w ła śn ie te n pokój, k tóry ch ciałem (nr 131), bo z jego okien rozp ościerał się w sp a n ia ły w idok: n a p ierw szym p lan ie m a ły k o śció ł ze sm u k ły m szp icem w ieży czk i, p arę dom ów i w ie le zielo n y ch pól; na drugim p lan ie m a jesta ­ tyczn e góry. W sa li jadalnej, ku m em u w ielk iem u zd ziw ien iu i sa ty sfa k cji, dyrektor p oin fo rm o w a ł m n ie, że posadzi m n ie przy „ta b le d ’h ô te ” koło p olsk iego d żen tel­

8 „The C en tu ry ”, LVI, 3, J u ly 1898, s. 428—433.

(9)

194

M IC H A Ł JA C E K M IK O S

m en a o n a zw isk u S ien k iew icz, pisarza. K ied y S ie n k ie w ic z d o w ied zia ł się, kim jestem , w y ra ził w ielk ą radość, a tak że zd ziw ien ie, bo p o ja w iłem się przy n im n iesp o d zie­ w a n ie i tak się zdarzyło, że w ła śn ie czy ta ł a m ery k a ń sk ie w y d a n ie Quo va d is .

Trylo gią i inne tom y czy ta ł jakiś czas tem u .

0 tym samym w ydarzeniu pisze pani Curtin w dziennikach i listach

do matki. W dziennikach pod nagłówkiem „Maj 13, 1897, Boston”, wspo­

mina o rozmowie z Brownem 4:

P otem rozm ow a, ab y za p ła cili 500 d o la ró w na k o szty podróży do P o lsk i.

W liście do m atki (datowanym: Londyn, Charing C ro ss5, 26 m aja

1897) pisze:

Jeszcze n ie zd ecy d o w a liśm y dokładnie, co zrobim y. J. te le g r a fo w a ł d zisiaj rano, żeby się dow iedzieć, gdzie jest S ien k iew icz, jest bardzo niesp ok ojn y, bo chce w ie ­ dzieć, k ied y on sk oń czy K r z y ż a k ó w , bo m u sim y plan ow ać naszą pracę do p ew n eg o

stop n ia w zależn ości od tego.

Po kilku dniach pani Curtin notuje w dziennikach (poniedziałek, 31

m aja 1897, Londyn):

W y sła liśm y teleg ra m w czoraj do P aryża, żeby się d ow ied zieć, gd zie jest S ie n - k iev itch [!], n ie m am y odpow iedzi.

A w liście do m atki (Londyn, Charing Cross, 2 czerwca 1897):

J. te leg ra fo w a ł do P a ry ża i K rak ow a, żeby się d ow ied zieć, gd zie je st w tej c h w ili S ien k ev itch [!], i d o w ied zia ł się, że jest w S zw ajcarii, w ię c p ojed ziem y tam , żeby się z n im zobaczyć.

1 w tym samym liście (czwartek, 3 czerwca 1897) dołącza infor­

mację:

N asze b ile ty do R agaz w S zw a jca rii kupione, troch ę za Zürichern, p lan u jem y w y ru szy ć o jed en astej jutro.

Po czym dłuższa notatka w dziennikach (niedziela, 6 czerwca, 1897,

Ragaz):

P rzy jech a liśm y do R agaz o 12.30, do h otelu „Q u ellen H o f”, d a li n am do w y ­ boru k ilk a pokoi z w sp a n ia ły m górsk im w id ok iem , w y b ra liśm y 131 na drugim piętrze. S ą dw a p od w ójn e okna, na p ierw szy m p lan ie m a ły k ościół z * w y so k im szp icem w ieży czk i, parę d om ów otoczon ych przez w y so k ie góry częścio w o p o k ry te zielen ią i d rzew am i, a le jest w yraźn a lin ia, gdzie kończą się sosny i w id ać ty lk o sk a liste w ierzch o łk i. W idok po prostu w sp a n ia ły , w y d a je się nam p ię k n ie jsz y niż w in n ych okolicach S zw ajcarii. .[...] Sk oro ty lk o p rzy szliśm y do naszego pokoju, za­ p y ta liśm y n aszego p ok ojow ego, czy P o la k o n a zw isk u S ie n k ie v ic z [!] za trzy m a ł się tutaj. „N ie” — p o w ied zia ł p ok ojow y — „ale m oże przyjed zie, b ył tu taj jak iś A n­ g lik ”. J. zap ytał go, jak długo b y ł tutaj. „O koło trzech d n i”. Z akładając, że jeżeli S. b y ł tutaj, to co n ajm n iej tyd zień , p o m y śleliśm y , że to n ie m ógł być on. J. po­

4 John M u r r a y B r o w n , dyrektor fir m y „L ittle, B row n and C om p an y” b ył stu d en ck im k olegą C urtina z H arvardu.

(10)

S IE N K IE W IC Z I C U R T IN

195

szed ł na dół, a le n ie m ógł zn aleźć nik ogo, kto b y m u p ow ied ział, potem u m y liśm y się i p o szliśm y na lunch, k tóry już p od aw an o; w e sz liśm y do hallu, gd zie b yło w ie le stołów o k rą g ły ch i dw a długie, jed en p raw ie pusty, a przy drugim ch yb a d w u ­ d ziestu p ięciu gości. W łaściciel p o d szed ł do nas i k ied y słu żą cy sa d za ł nas przy m ałym stole, J. zap ytał w ła ściciela , czy S ie n k ie w ic z jest tu taj. „Tak, przy długim s to le ” — i zap row ad ził nas do p ana po d rugiej stronie, k tórym b y ł sam S. W ów ­ czas J. w r ęczy ł m u sw ój b ilet w iz y to w y , p od ali sobie ręk ę i potem zaczęli rozm a­ w iać. W idocznie b y ł cok olw iek zd ziw io n y naszą obecnością, p ow ied ział, że te le ­ g r a fo w a ł pan z L ondynu do A b d an ka e. Tak, odparł J., i tak że do W arszaw y (J. nie p o w ied zia ł m u, że A bdank p rzysłał n am ty lk o poufną w iadom ość, że on już w y ­ jech ał do S zw a jca rii, n ie p odając n a m w ca le, do jakiego m iasta), bo d oszed ł do w n iosk u , że S. w ie d z ia ł o tym w szy stk im .

W liście do m atki (7 czerwca 1897, Ragaz) zaś wiadomość: „Znaleź­

liśmy Sienkiewicza”.

A więc wreszcie dochodzimy do części zasadniczej: do pełnego teks­

tu oryginalnych dzienników. Memoirs są tylko wyborem pani Curtin,

a do tego w yborem spreparow anym , i dlatego cierpią w skutek skróto-

wości i zniekształcenia opisów. Dzienniki natom iast oddają wiernie, choć

subiektywnie, bogactwo w rażeń i w ydarzeń, których doświadczyła autor­

ka. A była ona bardzo dobrym obserwatorem , szczególnie ludzi, a także

w iernym rejestratorem wszelkich wypadków i rozmów. Spostrzegawcza

i inteligentna, tak jak mąż w ykazyw ała wielkie zainteresowanie egzo­

tycznym i ciągle zmieniającym się otoczeniem i naw et nieznajomość ję­

zyka 7 czy k u ltu ry lub niesprzyjające w arunki nie stanowiły bariery dla

jej kronikarskiego i fotograficznego talentu. Widać to np. w yraźnie w jed­

nym z najtrudniejszych dla niej momentów, kiedy w jesieni 1905 zrozpa­

czona podróżuje samotnie poprzez A tlantyk, Europę i Rosję w poszuki­

w aniu męża, a nie przestaje opisywać swoich wrażeń i współtowarzyszy

podróży.

Dla dopełnienia tem atu cytujem y pełny opis pobytu Curtinów w Pol­

sce w 1898 r. zaw arty w zapisach pani C urtin z W arszawy i Krakowa.

Celem przyjazdu do Polski była próba nakłonienia autora Quo vadis do

podpisania umowy, która dałaby nie tylko Curtinowi wyłączne prawo

tłumaczenia książek Sienkiewicza na angielski, ale także pozwolenie na

opublikowanie ich po angielsku, zanim zostaną w ydane po polsku. Była

więc to misja nad w yraz delikatna.

P ią tek , 9 gru d n ia 1898, W a r sz a w a 8: P rzy jem n y ranek. N a p iliśm y się k a w y i J. p oszedł z w izy tą do S ien k iew icza , zn alazł go w dobrym zdrow iu, ale troch ę prze­ m ęczonego z pow odu n adm iaru p ra cy ' i w szy stk ich zajęć w k om itecie pom nika M ickiew icza, k tó ry m a być o d sło n ięty d w u d ziesteg o czw artego. B yło m u p rzyjem nie

e C hodzi tu o B runona A b a k a n o w i c z a , p rzyjaciela S ien k iew icza , zam iesz­ k ałego w e F ran cji.

7 T rzeba zaznaczyć, że z P o la k a m i C u rtin ow ie r o zm a w ia li p raw ie zaw sze po angielsku.

(11)
(12)
(13)

198

M IC H A Ł JA C E K M IK O S

bo J. p ije h erb atę w łóżku, k ied y p rzyszed ł p o k o jo w y i p ow ied ział, że n ie m a Chleba i m lek a w hotelu, p olicja się u sta w iła przed h o telem i n ie w p u ściła żad n ych w o ­ zów — nonsens! O ósm ej rano i oczyw iście dużo w cześn iej, bo d ostają za op atrzen ie 0 siódm ej. N a szczęście, k ied y w y szła m w czoraj, k u p iła m chleb, w ięc zjed liśm y go 1 w y p iliśm y h erb atę z cytryn ą. P otem w y sz liśm y o 9.30, jak o że u roczystość b y ła 0 10-tej. P lac, na k tó ry m jest pom nik, b y ł już p ełen lu d zi, jed n i z b ileta m i jed n ego k o ­ loru za jm o w a li m iejsca na u licy, drudzy, z b ia ły m i kop ertam i, w ch o d zili na teren pom nika. M y m ieliśm y b ia ły b ilet. P o licja b yła w szęd zie, cały rząd ro sy jsk ich żołn ierzy sta ł przed lu d źm i na ulicy. W ojsk ow a p o licja sta ła na drodze w io d ą cej do p om nika i żądała b iletó w , w szy stk o b yło pod zarządem ro sy jsk iej arm ii, tak jak gd yb y lu dzie b y li tłu m em afry k a ń sk ich n iew o ln ik ó w . S m u tn y i in teresu ją cy w idok, bez żadnego d źw ięk u an i ru ch u w tłu m ie. P rzy w e jśc iu do pom nika p o w ita ł n as S ien k iew icz. W ygląda źle, żó łte p lam y na jego p o w iek a ch p o w ię k sz y ły się, p o siw ia ł 1 jest bardziej ziem isty . B y ł bardzo m iły. P rzy szed ł doktor i p o ro zm a w ia ł z nam i, jako że b yli w k o m itecie, k tóry w ita ł gości. P rzy szli księża, a p otem bisk u p , bardzo stary i w y sch n ięty , z w ie lk im zak rzyw ion ym nosem , w d łu giej pu rp u row ej szacie. B yło tak ie m iejsce z jednej strony przed pom n ik iem , gd zie u sia d ł on i in n i przed­ sta w ic ie le K ościoła. C złon k ow ie k om itetu , złożonego z sześciu lub ośm iu osób, w śród n ich doktor i S ien k iew icz, sta li na p ostu m en cie p om nika. N ie p ad ło a n i jedno słow o, potem lin y zaczęły się rozluźniać, a p rzyk rycie opadać, k ied y zaś je zd ejm o­ w ano, orkiestra zagrała żałob n ego m arsza. P o tem jed en d ostojn ik k o śc ie ln y p rze­ c zy ta ł zdanie lub dw a, drugi za ją ł m iejsce na p o stu m en cie i p ok rop ił św ięco n ą w od ą w e w szy stk ie strony, bez słow a, zszed ł i u roczystość, zu p ełn ie bez sło w a , zak oń ­ czyła się. W ielu lu d zi m iało łzy w oczach, k ied y zd ejm o w a n o p rzyk rycie i w y ło n ił się pom nik, a orkiestra grała żałobnego m arsza. B ied n i ludzie, n ie m ają w oln ości słow a. P rzygotow an o p rzem ów ien ia, a le po przed łożeniu w ład zom ro sy jsk im zostały one poobcinane, n a w e t jeżeli n ie zup ełn ie, to na ty le, że P olacy, w k tó ry ch duch n ie upadł, uznali, że m ilczen ie jest złotem . Tak w ię c odbyła się cich a uroczystość, bez sło w a , dla R osjan gorsza niż n a jw ięk sza ilość p rzem ów ień , n a w e t je ślib y b yły k rytyczn e, bo to w y ek sp o n o w a ło stan n ie w o ln ic tw a przed c a ły m św ia tem , a jest n iep rzyjem n ie, gdy c y w iliz o w a n i lu d zie dostrzegają te n stan , ani też n ie św ia d czy dobrze o narodzie, k tó ry go narzu cił. C ały d zień w czoraj od b y w a ły się przem arsze oddziałów , tam i z p ow rotem , bez żadnego w id oczn ego p ow odu. J. za p y ta ł k sięgarza, po co to, p ow ied ział, że po to, żeb y zastraszyć P o la k ó w . T o n on sen s, aby ok iełzać m o w ę w te n sposób. D zisiaj w ieczo rem jest w y m a za n a szp a lta w „London T im es”. B oże N arodzenie 1898: J asn y, zim ny dzień. R ano zjed liśm y św ią teczn ą babkę i ciasto z herbatą. J. c zy ta ł „T im esa” w łóżku, p otem w sta ł, n a p isa ł do L ondynu i K rakow a, żeby zatrzy m a li lis ty do naszego przyjazd u . Po sk oń czen iu zasiad ł na jakiś czas do k o rek ty K r z y ż a k ó w . P otem p o jech a liśm y k on n ym tra m w a jem na u licę, gdzie m ieszk a S ien k iew icz, aby zrobić tylk o jed n o zdjęcie, po pow rocie w y ­ p iliśm y szk la n k ę dobrej herb aty i zjed liśm y jeszcze ciasta. R ozm aw iam y o tłu m a ­ czeniu p o w ieści P ru sa o starożytn ym E gipcie, r o zm a w ia m y o podróży na S yb erię i n aszej nadchodzącej podróży do E giptu. Z drow ie n am n a p ra w d ę d op isu je i d zięk u ­ jem y za to B ogu. K ied y w ró ciliśm y z m iasta, n a p iliśm y się herbaty, z zam iarem zjed zen ia obiadu później. A le k ied y zrobiło się za ciem n o, żeb y p racow ać, i trochę p oczytaliśm y, zeszliśm y na obiad św iąteczn y, ale d o w ied zieliśm y się, że d zisiaj nie podają obiadu. P ró b o w a liśm y zam ów ić coś z k arty, a le m ie li ty lk o d w ie czy trzy rzeczy dzisiaj. Jed n a z nich, k urczak, k o szto w a ła ty lk o 5 rubli. S tw ierd ziliśm y je ­ dnak, że ta k i obiad k o szto w a łb y 6 lu b 7 ru b li i m u s ie lib y śm y czek ać, aż ugotują. P o szliśm y na górę, p otem u d a liśm y się do innej k a w ia r n i — w sz y stk ie b y ły zam ­ k n ięte. W róciliśm y, zjed liśm y chleb z m a słem i h erb a tę na n asz obiad św iąteczn y. P on ied ziałek , 26 grudnia: P och m u rn y dzień, zim no, a le p opaduje. Jerem iasz p oszed ł do S ie n k iew icza na u m ó w io n e sp o tk a n ie o czw a rtej i S. zgod ził się na

(14)

S IE N K IE W IC Z I C U R T IN

199

w y d a n ie k sią ż k i lub k sią żek po an gielsk u , zanim zrobi to po polsku. J est to w pełni z a d o w a la ją ce d la J erem ia sza i sta w ia nas na m ocnym gruncie, cieszym y się bardzo. W yszliśm y o szó stej zobaczyć, czy d ostan iem y obiad w k aw iarn i, a le jako że to „ św ięto ”, n ie b y ło obiadu w h otelu — d o w ied zieliśm y się, że k a w ia rn ia b ęd zie o tw a rta o d ziew ią tej, w ię c w ró ciliśm y i czy ta liśm y do d ziew ią tej po nap iciu się filiż a n k i h erb a ty w n aszej starej k aw iarn i, potem zn ow u w y sz liśm y i udało się nam dostać b e fsz ty k i k otleta, a le m u sieliśm y sied zieć w zim nym pokoju, jako że było „ św ię to ” i n ie o g rzew a li. C iężk ie to d n ie dla o b cok rajow ców . N ie m a św ieżeg o ch leb a od sob oty ran o i nie będzie, aż dopiero jutro rano. P o szliśm y zobaczyć k o ­ le k c ję ob razów tu taj w hotelu, w sz y stk ie słab e oprócz portretów , które w y g lą d a ły , jak b y b y ły dobre, reszta nic n ie w arta. M am y n a d zieję w y jech a ć do K rak ow a w tym tygod n iu . J eszcze n ie m a śniegu, d ziw n a zim a, m am y nad zieję, że pogoda będzie

dobra, n im w y je d z ie m y na południe.

O kontaktach z Sienkiewiczem pisała też pani C urtin w liście do sio­

stry (Boże Narodzenie 1898, Warszawa):

W ięc J erem ia sz p raw ie sk o ń czy ł z S ien k iew iczem i pom yśln ie. Jutro jed ziem y do K rak ow a alb o pojutrze. S ie n k ie w ic z też jedzie, b o Ja d w ig a i H enryk są ta m — H en ryk jest w szkole w K rak ow ie, m ia ł przyjech ać tu taj n a B oże N arodzenie, ale w W arszaw ie sza leje szk arlatyn a, i zam iast m ieć ob yd w oje d zieci na św ięta , S ie n ­ k ie w ic z m u sia ł p osłać J a d w ig ę do K rakow a. T eraz on pojed zie pod k o n iec ty g o d n ia i zostanie ta m dw a, m oże trzy tygod n ie. Z ostan iem y w K rak ow ie do zobaczenia się hrabią P o to c k im ie, a potem w y je d z ie m y do E giptu. — S p raw y się tera z tak u ło­ żyły, że J erem ia sz zrobi, co będ zie ch ciał, n ie próbując przeprow adzić sp raw y przez K o n g r e s 17, bardzo n iep ew n a i trudna rzecz. P am iętaj, to jest r o d z i n n y s e ­ k r e t , u d ało im się obejść brak p raw a au torsk iego, dzięk i tem u, że S ien k iew icz zgod ził się dać sw ój m an u sk ryp t J erem ia szo w i, tak że J erem ia sz op u b lik u je p o w ieść w A m ery ce i A n glii, zanim się w ogóle pokaże po polsku. D opiero w ted y, gdy już się ukaże w p ism ach i jako książk a w A m eryce, S ie n k ie w ic z zacznie p u b lik ow ać ją w cza so p iśm ie w P o lsce. W idzisz, to da n am co n ajm n iej d w a lata, n im zło d zieje będą m o g li op u b lik o w a ć k o n k u ren cy jn e w y d a n ie — a w te d y n iech robią, co im się podoba. — J erem ia sz jest ca łk iem zadow olony.

Tekst „um owy” 18, którą tak cieszyli się Curtinowie, zamieszczony

został w Memoirs (s. 691):

Ja, H en ryk S ien k iew icz, n in iejszy m daję i przek azu ję J erem ia szo w i C u rtin ow i w y łą czn e p raw o tłu m aczen ia w szy stk ich m oich d zieł z p olsk iego na a n g ielsk i i do p u b lik ow an ia ty ch tłu m aczeń w A m eryce i w Im perium B ry ty jsk im oraz w k o lo ­

16 J ó z e f P o t o c k i , autor k sią żk i N o t a tk i m y ś l i w s k i e z A f r y k i , w yd an ej — z ilu stra cja m i P. S t a c h i e w i c z a — w 1897 r. w W arszaw ie, u G ebethnera i W olffa. C urtin p rzetłu m aczył ją na a n g ielsk i — pt. S p o r t in Som aliland.

17 Przed przyjazdem do P o lsk i C urtin starał się u zysk ać przez K ongres praw o au torsk ie dla sw o ich tłu m aczeń S ien k iew icza . Ś w ia d czy o ty m n astęp u jąca notatka w d zien n ik ach p an i Curtin: „N ied ziela, 27 m arca 1898 r., W aszyngton: J esteśm y tutaj, żeb y zobaczyć, czy D avis, M organ i M ills, i k ilk u in n ych sen atorów , którzy są p rzyjaźn ie n a sta w ie n i do J erem iasza, sądzą, że m ógłby on uzysk ać p raw o a u ­ torskie dla S ie n k ie w ic z a ”.

18 D e fa c to jest to jed n ostron n e o św ia d czen ie S ien k iew icza p od p isan e przez niego 2 styczn ia 1899 w K rak ow ie. C urtin starał się uzyskać tę „ u m o w ę” głó w n ie z m yślą o tłu m a czen iu N a p o lu c h w a ły , ale S ien k iew icz p rzysłał m u tak że ostatn ie

(15)

2 0 0 M IC H A Ł JA C E K M IK O S

n iach Im perium B ry ty jsk ieg o . Zgadzam się d od atk ow o dostarczyć panu C u rtin ow i ory g in a ln y polsk i ręk op is bez w y ją tk u k ażd ej m ojej k sią żk i, ok reso w o w odpo­ w ied n ich odcinkach, w m iarę jak b ęd ę p isa ł ją, i k o n ty n u o w a ć w ten sposób, aż każde dzieło b ędzie zakończone, i n ie p u b lik w a ć p o w y ższeg o d zieła po p olsk u , za n im n ie zo sta n ie o p u b lik o w a n e w czasop iśm ie lu b in n ej sery jn ej fo rm ie w a n g ie l­ sk im tłu m a czen iu C urtina. P o u k oń czen iu tej p u b lik a c ji w od cin k ach b ędę m ia ł p raw o rozpocząć n a ty ch m ia st tak ąż p u b lik a cję w y m ie n io n e j k sią żk i po p olsk u i k o n ­ tyn u ow ać, aż będzie zakończona, a le czas p o św ięco n y n a op u b lik o w a n ie jej n ie p o­ w in ien być krótszy n iż czas już p o św ięco n y na op u b lik o w a n ie a n g ielsk ieg o tłu m a ­ czenia. A ż do u p ły n ięcia tego czasu n ie op u b lik u ję p ow yższego d zieła w form ie k siążk ow ej.

H en ryk S ie n k ie w ic z , W arszaw a, 27 grudnia 1898

Następne dni pobytu Curtinów w Polsce relacjonuje pani C urtin

w kolejnych odcinkach dzienników:

W torek, 27, środa 28 grudnia: B an k iet u ja k ieg o ś N iem ca, n ie barona, Żyda, n iezw y k le bogaty dom . J. w id zia ł S ien k iew icza , hrab iego B ran ick iego, doktora.

C zw artek, 29 grudnia: J estem n iezd row a. W y jech a liśm y p ociągiem o jed en astej. O kropnie n iep rzyjem n ie w yjeżd żać o tej porze, a le w yb ór b y ł ten lu b o p iątej rano. W korytarzu w ieczo rem sp o tk a liśm y starego P olak a, k tóry b y ł w R apers­ w ilu w u b iegłym roku. Jak zw yk le, b y ł w ro zp a czliw y m p ośpiechu, n ie w iad om o d laczego. D ziw n y człow iek . M am n ad zieję, że n ig d y w ię c e j n ie b ę d z ie m y m u sieli p rzyjeżdżać do W arszaw y.

P ią tek , 30 grudnia, K raków : Jazda p ociągiem całą noc i do d ziesią tej rano d zisiaj, z godzinnym postojem na ro sy jsk iej gran icy dla sp raw d zen ia paszportów , gd zie n a p iliśm y się h erb aty itd. P o tem na n a stęp n ej sta cji b ył b u d y n ek a u stria c­ k ieg o cła i drugie niep otrzeb n e opóźnienie. M łody czło w iek , k tóry b y ł w A m eryce i m ó w i po an gielsk u , p rzy w ita ł nas na sta cji w K rak ow ie, bo p row ad zi on om nibus h o t e lo w y 19. B ardzo je steśm y zad ow olen i, że jesteśm y tu taj, a le p o k o je, w których m ieszk aliśm y, b yły zajęte, w ięc m am y pokój nad n im i, num er 40. Za w ysok o się w sp in ać. W łaściciel h otelu zaprosił nas do sieb ie, żeb y śm y poznali jego żonę, która urodziła się w A m eryce. On m a około 55 lat, bardzo siw y , ona chyba 24. P obrali się w u b ieg ły m roku. W iedziała w szy stk o o k sią żk a ch J., od daw na bardzo go chciała, poznać, zrobił ty le dla P olak ów , itd. M okra, b ło tn ista pogoda. P o sz liśm y do pra­ cow n i m alarza zobaczyć jego obrazy. A x e n to w ic z20 ch cia łb y m a lo w a ć J., chce 200 dolarów , a przy ty m p ołow a n atu raln ej w ielk o ści. Z d ecyd ow aliśm y, że jego obrazy n ie są d ostateczn ie dobre jak na tę cenę, a przy tym trzeba by z o sta w a ć tutaj przez tydzień.

Sobota, 31 grudnia: W łaśnie k ied y m ieliśm y iść z w izy tą do h rab iego T arn ow ­ skiego 21, przyszła w ła śc ic ie lk a i zaprosiła n as do sieb ie na obiad na szóstą, n a now oroczne sp otk an ie sw ej rodziny, w sz y sc y m ieszk a ją teraz k oło K rak ow a. N ie m o g liśm y odm ów ić. M ieliśm y p rzyjem ną w iz y tę u hrabiego, hrabina p rzy jęła nas n iezw y k le serdecznie. W róciliśm y około d w u n astej, zjed liśm y lunch, poczem J. za­ czął tłu m aczyć k siążk ę hrabiego P otockiego, zobaczył, że jest źle n ap isan a, n ieg ra -rozdziały K r z y ż a k ó w , co p ozw oliło C u rtin ow i na o p u b lik o w a n ie tłu m a czen ia k sią ż­ ki, „nim została ona uk rad zion a”.

19 W K rak ow ie C urtinow ie za trzy m y w a li się w G rand H otelu.

20 T eodor A x e n t o w i c z , w y b itn y m alarz, p rofesor k ra k o w sk iej A k ad em ii S ztuk P ięknych.

21 S ta n isła w T a r n o w s k i , historyk literatu ry, profesor U n iw e r sy te tu J a g ie l­ lońskiego, autor k sią żk i H e n r y k S ie n k i e w ic z .

(16)

S IE N K IE W IC Z I C U R T IN

201

m atyczn a i ta k p ogm atw an a, że ob a w ia się, iż b ędzie m ia ł p ew n e trudności, żeby w y sz ło z n iej coś, co da się czytać. P o szed ł porozm aw iać do firm y „G ebethner i S p ó łk a ”. O ni w ie d z ie li o ty m dobrze, zapłacono im za op u b lik ow an ie, hrabia m iał d w ó ch czy trzech lu d zi do pom ocy — jest p rzeciw ień stw em m ądrego człow iek a. Bardzo b y ła m n iezad ow olon a, że m u sieliśm y iść na obiad, a le w ło ż y ła m czarną jed w a b n ą su k n ię i zrobiłam dobrą m inę. G ospodyni m a trzy siostry, w szy stk ie m łod e dam y, m atk ę, b ab cię i dziadka, ojciec b y ł na polow aniu, obiad n ie b y ł długo g o to w y i w y sz liśm y , jak ty lk o się sk oń czył. N iezb y t uroczy w ieczór.

N ied ziela, 1 sty czn ia 1899 roku: P on u ry dzień, m am n ad zieję, że to n ie jest zap ow ied ź n a d ch od zącego roku. W ieczorem zaproszenie na śn iad an ie do hrabiny T a rn o w sk iej na jutro. S ie n k ie w ic z p rzyjech ał o d ziesiątej rano dzisiaj. B ól g ło w y .

P o n ied zia łek , 2 styczn ia: J erem ia sz p oszed ł do S ien k iew icza o d ziesiątej rano, za sta ł go, k ie d y w sta w a ł, w b ieliźn ie, przy golen iu , b y ł bardzo serdeczny, ch ciał p rzerw ać golen ie, ale J. n ie p o zw o lił. S ien k iew icz, zanim sk oń czył, p o często w a ł go p ap ierosem , p o tem w k o szu li u siad ł, p rzeczytał d ok ład n ie d ok u m en ty i p od p isał ob y d w a — z d atą w a rsza w sk ą , z dnia, k ied y otrzym ał p ierw sze dokum enty, które g d zieś zapodział. J e st n am teraz lek k o na sercu, o sią g n ęliśm y w szystk o, co zam ie­ rza liśm y . D o k u m en ty w p ełn i za d o w a la ją S ien k iew icza i J erem ia szo w i się w y d a je, sąd ząc z p ozorów , że S ie n k ie w ic z od czu w a do n iego w ię c e j n iż szacu n ek , p ew n ą serd eczn ą przyjaźń. O w p ó ł do p ierw szej J. p oszed ł na śn iad an ie do T arnow skich, b yło n ie z w y k le p rzy jem n ie. Ja b y ła m zaproszona, ale m am od przeszło dw óch dni b ól g ło w y i n ie czu ła m się na siłach . B y ły jajka, sm ażone św ietn ie, J. m ów i, że zjad ł pięć, ptactw o, w su m ie św ie tn y p osiłek . B y li n ie z w y k le m ili, w p ełn i d oce­ n ia ją w szy stk o , co J. zrob ił d la P o la k ó w . J. p o w ied zia ł h rab in ie w czoraj lu b w so ­ botę, że m y śli o p rzetłu m a czen iu k sią żk i hrabiego o S ien k iew iczu — jako p o g lą ­ dów jed n ego w y b itn e g o P olak a na dzieło drugiego w y b itn eg o P o la k a .‘W yd aw ał się, iż sp ra w iło jej to w ie lk ą p rzyjem n ość, p ow ied ziała, że będą się czu li zaszczycen i, : d zisiaj, przy pożegn an iu , hrabia p o w ied zia ł J., że uw ażać to będzie za zaszczyt, je ż e li jego praca b ęd zie tłu m aczon a przez n iego — zdanie o głęb ok im znaczeniu jak n a tak dum nego i p o w ścią g liw eg o człow ieka, jakim jest hrabia. P ok azu je to, jak w ysok ą p ozycję w ich m n iem an iu zajm uje Jerem iasz, i jest to n ie z w y k le m iłe 22.

R o zm a w ia liśm y d łu go d zisiaj w ieczorem . J. op ow ied ział m i o ostatn ich sło ­ w ach sw ego ojca: jego ojciec u rodził się w r. 1812, um arł w r. 1856 lub 1858, zo­ sta w ia ją c ośm ioro dzieci. J ego osta tn ie sło w a były: „M oje b ied n e dzieci, przykro m i zo sta w ić w as, ale m u sz ę ”. J erem ia sz do dzisiaj p łacze, k ied y m ów i o sw o im ojcu lu b o Joe®8. C h ciałb y zb u d ow ać grob ow iec dla całej rodziny w M ilw au k ee, ze w zg lęd ó w sen ty m en ta ln y ch ch ciałb y być p och ow an y tam , a le skoro m oi k rew n i chcą, b ym była p och ow an a b lisk o nich, on zgadza się b yć p och ow an y na w zgórzu w B ristolu , w ych o d zą cy m na góry A d ir o n d a c k 24, m iejsce, o k tórym często m ów ił, że jest n a jp ięk n iejsze w B r is t o lu 25. R aczej ponura rozm ow a na zakoń czen ie tak

pom yśln ego dnia. P o szliśm y bardzo w cześn ie spać.

Środa, 4 styczn ia. O p u ściliśm y K rak ów o dziesiątej, bardzo się cieszę, że w y ­ ru szyliśm y.

22 C urtin n ie p rzetłu m a czy ł jednak k sią żk i T arnow skiego.

28 Joanna, m łod sza siostra C urtina, zm arła n agle w m łod ym w iek u .

24 P raw dopodobnie om yłk a: na m ap ie w ok olicach B ristolu w V erm ont znaleźć m ożna ty lk o G reen M ou n tain s i H ogb ack M ountains.

25 14 grudnia 1907, w p ierw szą roczn icę śm ierci m ęża, pani C urtin zan otow ała w dziennikach: „M ilw au k ee: Z łożyłam d zisiaj zam ów ien ie na grobow iec, który stanie na C m entarzu K a lw a rii, dla J erem ia sza ojca, m atki, b rata Jerzego i sióstr Marii, J u lii i A g n ie sz k i”. J erem ia sz C urtin został p ochow any w B ristolu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzieje się tak, gdyż najwyższym priorytetem dla człowieka nie jest bynajmniej działanie zgodne z rozsądkiem, w imię największego pożytku, lecz poczynania zgodne z własną,

Kolejnym potwierdzeniem przekonania wedle którego, żeby zyskać, trzeba stracić, jest sytuacja, w której znajdują się niektórzy rodzice.. Są w stanie sptrzedać dom,

The application of the research assumptions to actual conditions of the population distribution and hospitals in Łódź voivodeship permitted es- tablishing the potential load of

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli&#34;.. współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego

A much more serious observation fl ows from the bottom part of the graph: The Memoirs are clearly separated from other works attributed to Curtin; Alma Curtin’s work lies closest

KONSULTACJE: poniedziałek – piątek godz. matematyka Dziękuję wszystkim, którzy pięknie pracują i przysyłają swoje prace. Tych, którzy się troszkę zagapili proszę

Dann gehe ich in die Küche, koche mir einen Kaffee und bereite das Frühstück vor.. Ich esse am meisten

Jak powiedziała Ewa Kopacz, nowa minister zdrowia, najpilniejszymi sprawami, którymi zajmie się na początku swojego urzędowania, będą kontrakty na przyszły rok, lista