• Nie Znaleziono Wyników

Trauma jako estetyczne, afektywne doświadczenie : próba analizy "empatycznej wizji"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Trauma jako estetyczne, afektywne doświadczenie : próba analizy "empatycznej wizji""

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Justyna Tabaszewska

Trauma jako estetyczne, afektywne

doświadczenie : próba analizy

"empatycznej wizji"

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (124), 221-234

2010

(2)

Komentarze

Justyna TABASZEWSKA

Trauma jako estetyczne, afektywne doświadczenie.

Próba analizy „empatycznej wizji”

Książka o sztuce, książka o traumie?

K siążka Jill B ennett Empathie Vision. Affect, Trauma and Contemporary A r t 1 jest, jak sam a autorka deklaruje, pośw ięcona p rzede w szystkim analizie współczesnej sztuki w izualnej, dokonyw anej z dość specyficznej perspektyw y k u rato ra sztuki. M im o pozornej oczyw istości p ro blem atyki, k tó rą sugeruje już ty tu ł, tekst B ennett m ożna rozważać na trzech, pow iązanych ze sobą, ale w sporym sto p n iu au to n o ­ m icznych poziom ach. Praca ta jest bow iem zapisem in te rp re ta c ji k o n k retn y ch projektów artystycznych, uporządkow anych w edług k ry teriu m poruszanego w n ich p ro b lem u (co zresztą oddaje u k ła d form alny te k stu i podział na rozdziały). Jest to jed n ak także w nikliw e stu d iu m (wychodzące daleko poza ram y sztuki w izualnej) dotyczące p ro b lem aty k i traum y, p am ięc i i em ocji oraz p róba zapoczątkow ania nowego dyskursu, w k tórym te obciążone już k o n k retn y m i kono tacjam i pojęcia będ ą funkcjonow ały w o dm ienny i - zd a n ie m B ennett - o w iele b ardziej p rzy sta­ jący do w spółczesnej p rak ty k i artystycznej sposób. W reszcie, jest to próba spro­ stania postulatow i stw orzenia teorii opartej na praktyce2, teorii, która n ie jest z góry dana, lecz która pow staje w w yniku in te rak cji z k o n k retn y m i dziełam i sztuki i jest stale przez nie w arunkow ana.

1 J. B en n ett Empathic Vision. Affect, Trauma and Contemporary A rt, S tanford U niversity Press, S tanford, C alifo rn ia 2005.

2 Por. The Point o f Theory. Practices o f Cultural Analysis, ed. by M. Bal i I.E. Boer,

C o n tin u u m , N ew York 1994.

22

(3)

2

2

2

Te trzy w ym ienione poziom y stale p rzeplatają się ze sobą, choć oczywiście w n ie ­ których ro zdziałach dostrzegalna jest dom inacja pierw szej strategii, pozw alająca na drobiazgow ą analizę k o n k retn e g o p ro jek tu . Owa analiza, naw et w tedy, gdy m ożna ją czytać w yłącznie jako stu d iu m przy p ad k u , nie fu nkcjonuje jed n ak n i­ gdy w zu p ełn y m oderw aniu, stanow iąc wszak zawsze część określonego rozdziału, którego p roblem atyka jest podporządkow ana chęci rek o n stru k c ji pojęcia trau m y i w ypracow ania teo rii, pozw alającej na adekw atne opisanie nowego, opartego na em p atii sposobu tw orzenia i dośw iadczania sztuki.

O czywiście, p róba realizacji ta k zaprojektow anego dzieła, w k tórym w szystkie w ym ienione poziom y będ ą się ze sobą p rze p lata ły i w zajem nie się w arunkow ały, pozw alając zarazem na odczytanie ich jak w zględnie niezależnych, jest celem n ie ­ zwykle am b itn y m i nie zawsze się udaje. C hociaż praca B ennett nie jest - i nie ma być - całościow ym stu d iu m opracow ującym wyżej w zm iankow aną problem atykę, n ie sposób nie zauważyć, iż proponow ane przez au to rk ę rozw iązania nie tylko są now atorskie, ale pozw alają także na przedefiniow anie dyskursu zw iązanego z trau- m ą na g runcie szeroko pojętej h u m a n isty k i, w tym i literaturoznaw stw a, a nie tyl­ ko sztuki w izualnej.

Z tego też pow odu głów nym p u n k te m m ojego zainteresow ania będzie w łaśnie d ru g i poziom te k stu B ennett, a k o n k retn e in te rp re tac je będ ą przyw oływ anie tyl­ ko jako sposób u n aocznienia określonej tezy i zarazem próba jej uzasadnienia. Taka postaw a w ydaje się um ożliw iać w yciągnięcie z k siążki Emphatic Vision w nios­ ków nieco b ardziej ogólnej natury, dotyczących nowego sposobu funkcjonow ania tra u m y na g runcie k ultury, a co za tym idzie zm ian w ro zu m ien iu ta k ich pojęć, jak pam ięć czy afekt. D opiero po om ów ieniu tego zagad n ien ia m ożna będzie p o ­ starać się zdefiniow ać, czym - w w ypadku k siążki B ennett - jest p o stu lat teorii jako praktykow ania.

M im o że poru szan a przez Jill B ennett p roblem atyka jest niezw ykle ró żnorod­ na, m ożna w yróżnić kilka najw ażniejszych dla jej teo rii problem ów i tez, których p rześledzenie pozw ala na w skazanie kluczow ych tw ierdzeń. Z tego też pow odu w dalszej części tego te k stu p o sta ra m się zrekonstruow ać zaledw ie kilka p o ru sza­ nych przez badaczkę problem ów , które jed n ak - m oim zd a n ie m - pozw alają na w skazanie najb ard ziej oryginalnych i najw ażniejszych z p u n k tu w idzenia w spół­ czesnego d yskursu hum anistycznego p ostulatów B ennett.

Wstępne uwagi o traumie.

Próby wyzwolenia z dominacji autentyczności

Pojęciem, które organizuje przestrzeń rozważań B ennett, jest bez w ątpienia „trau­ m a”. A utorka Empathie Vision p roponuje n am radykalną zm ianę m yślenia o tej ka­ tegorii w sztuce; należy odejść zarówno od pojm ow ania trau m y jako czegoś, co „przy­ należy” do danej osoby czy grupy, jak i z u tożsam ianiem sztuki posługującej się kategorią trau m y ze sztuką „o” traum ie, a więc sztuką m niej lub bardziej narracyj­ ną. W tym ujęciu sztuka współczesna nie opowiada o traum ie, lecz posługuje się

(4)

w izualnym językiem dla wyrażania traum y i doświadczeń konfliktu oraz straty. Każdy z powyższych postulatów jest zw iązany z krytyką konkretnych sposobów rozum ie­ nia i interpretow ania traum y, w arto więc poświęcić im nieco uwagi.

Próba odcięcia się od m yślenia o tra u m ie jako o w łasności danej jed n o stk i czy gru p y osób jest zw iązana z licznym i pro b lem am i, jakie na gru n cie sztuki rodziło w yniesione z d y skursu etycznego i politycznego m ów ienie oraz m yślenie o a u te n ­ tyczności traum y. W ta k im kontekście tylko osoba lub osoby, które dośw iadczyły tra u m y były upow ażnione do w ypow iadania się o niej, dośw iadczenie niew yrażo- ne przez ofiary nie m ogło zostać w yrażone przez nikogo innego. P róby artystycz­ nej w ypow iedzi oscylujące wokół te m a tu „cudzej” trau m y były trak to w an e jako jej zaw łaszczenie, próba odebrania ofiarom ich dośw iadczenia, a także - jako dzia­ łanie podw ażające autentyczność danego w ydarzenia czy przeżycia. Jeśli bow iem o tra u m ie opow iada ktoś, kto jej nie dośw iadczył, to być m oże cały problem , jaki artysta starał się poruszyć, był wyim aginowany. Tym sam ym naczelną w artością, której p ow inni być w iern i artyści p oruszający pro b lem traum y, była praw da. Im bliżej rzeczyw istości pozostaw ano, im b ardziej praca była autentyczna, tym zd a­ w ała się cenniejsza.

Powyższe ro zu m ien ie trau m y sprzyjało także p róbom jej analizy i schem aty- zacji. Przywoływane przez B ennett podziały, jak chociażby dość in tu icy jn y podział na trau m ę indyw id u aln ą i zbiorow ą, są - zd a n ie m a u to rk i - całkow icie n iep rzy ­ datn e jako kategorie analizy w spółczesnej sztuki, zaciem n iają bow iem właściwy sens obecnego używ ania kateg o rii tra u m y przez artystów.

G łów nym p u n k te m krytyki B ennett jest jed n ak nieco in n y m p roblem , b ez p o ­ średnio zw iązany z pojęciem autentyczności. „Z aw łaszczanie” traum y, negatyw ­ nie oceniane w p o rzą d k u m oralnym i politycznym , m oże być jedynym sposobem m ów ienia o niej w sztuce. D zieje się tak dlatego, że w yrażona i opisana przez do­ św iadczający ją po d m io t tra u m a przestaje być tra u m ą 3. U jęcie w narracy jn e ram y spraw ia, że siła jej oddziaływ ania n ie u c h ro n n ie m aleje, zm ieniając się jedynie w relację o tru d n e j przeszłości. Tylko poprzez zastosow anie odpow iednich środ­ ków artystycznego w yrazu m ożna „utrw alić” w dziele sztuki bezpośredniość od­ działyw ania traum y. W ta k im zaś w ypadku jej oddziaływ anie, choć m a być od­ działyw aniem realnym , jest przez artystę projektow ane.

Takie projektow anie tra u m y m usi, zdaniem B ennett, uw zględniać dynam ikę szoku psychicznego, jaki tra u m a w ywołuje. N iezw ykle isto tn y m p u n k te m odn ie­ sienia dla tez b adaczki są tu spostrzeżenia H ala F ostera, który w swej książce The

Return o f the R eal4 dostrzega i analizu je opozycyjny ch a rak te r traum y. Z d an iem

Fostera, tra u m a opiera się na swoistej oscylacji m iędzy dośw iadczeniem a b ra ­

S. F re u d Remembering, Repeating and Working-through (1914), w: The Standard Edition

o f the Complete Works o f Sigmund Freud, vol. 12, H og arth Press and T he In stitu te o f

Psycho-A nalysis, L ondon 1958.

H. F oster The Return o f Real. The A va n t Garde at the E nd o f the Century, M IT Press, C am bridge, M ass. 1996. 3 4

2

2

3

(5)

2

2

4

kiem traum y, m iędzy m ożliw ością jej w ypow iedzenia w jakikolw iek sposób a cał­ kow itym zam ilknięciem , m iędzy czymś, co stale oddziałuje na życie p odm iotu, a czymś, co n ie jest w ogóle pam iętan e. Ową oscylację n ajlepiej oddaje u k u te przez Fostera zdanie „pure affect, no affect” .

Takie ro zu m ien ie tra u m y m a ogrom ne konsekw encje. O scylacja m iędzy szo­ k iem a b rak ie m dośw iadczenia ostatecznie podw aża m ożliwość „opow iedzenia” o trau m ie. To też spraw ia, że choć żyjem y w k u ltu rz e traum y, b ardziej skutecz­ nym sposobem jej osw ajania jest sztuka, nie zaś dyskurs polityczny. P rzeniesienie zagadnienia funkcjonow ania tra u m y w sztuce na g ru n t estetyki i - p rzynajm niej częściowe - oddzielenie go od społecznego i politycznego d y skursu m oże pozwo­ lić na w ypracow anie nowych m etod b ad a n ia funkcjonow ania tra u m y w kultu rze.

W ta k im jednak w ypadku trzeba, choćby w stępnie, spróbow ać odpow iedzieć na p y ta n ie, w jaki sposób tra u m a m a w sztuce funkcjonow ać, jak oddziaływ ać, jeśli - jak tw ierdzi B ennett - sztuka nie m a być sztuką „o” trau m ie an i też zad a­ n iem sztuki nie jest objaw ianie traum y. C hoć dopiero analizow ane przez autorkę

Empathic Vision poszczególne dzieła artystyczne, dotykające w jakiś sposób te m a­

tu trau m y i um ieszczone w siatce pojęciowej uw zględniającej także takie pojęcia, jak afekt i em p atia, m ogą dać p ełn ą odpow iedź na to p y ta n ie, w arto już teraz, w b ardzo szkicowy sposób, nak reślić zad an ia, jakie staw ia sztuce posługującej się tra u m ą B ennett.

Bez w ątpienia najw ażniejszym p o stu late m , obok oddzielenia d yskursu trau- m y od politycznego d y skursu o trau m ie, jest rezygnacja z prób narracyjnego wy­ rażenia traum y. Z tego też pow odu to w łaśnie sztuki w izualne m ogą w najw ięk­ szym sto p n iu odpow iedzieć na w yzwanie, ja k im jest stw orzenie nowej, opartej na tra u m ie estetyki i zarazem skonstruow anie odpow iadającego jej m odelu relacji m iędzy tw órcą, dziełem a odbiorcą. Jednym z kluczow ych problem ów, jakie p o ja­ w iają się, gdy w ta k i sposób określam y zadanie sztuki, jest ludzka pam ięć. Ben­ n ett uznaje, że choć sztuka n igdy nie m oże dać w yrazu ludzkiej p am ięci i nigdy n ie jest w stanie „przekazać” tego, co dośw iadczone, a już szczególnie oddać do­ św iadczenia traum y, jest jednak w stanie - posługując się estetyką trau m y - osiąg­ nąć efekt, k tóry żad n y m i in n y m i środkam i w yrazu nie m ógłby zostać osiągnięty.

R ezygnacja z p o stu la tu „przekazyw ania” jest zd a n ie m B ennett uzasad n ian a sam ym c h a rak te re m traum y, któ ra nie jest czymś, co m ożna zakom unikow ać. M a ona raczej ch a ra k te r „tran sak ty w n y ”, co oznacza, że zad an iem sztuki poruszającej p ro b lem trau m y albo posługującej się tą kategorią jako środkiem w yrazu jest nie objaw ianie czegoś, ale swoiste dotknięcie odbiorcy, wywarcie na niego określone­ go działania. M etafora dotknięcia, do której jeszcze w rócę, p odkreśla cielesny ch a­ ra k te r tra u m y i w skazuje, jak w ażne dla części artystów jest zaangażow anie ciała jako odbiorcy doznań. D obrym przykładem takiego angażow ania cielesności w dys­ k u rs trau m y są prace D oris Salcedo, zwłaszcza zaś pro jek t To K ill an Impulse. A r­ tystka, przedstaw iając swoje odczytanie p ro b lem u traum y, robi to za p o śred n ic­ tw em obrazów ciała, nie są to jed n ak obrazy prezen tu jące cierpiące ciało w m o­ m encie tra u m y albo szoku. Stw orzone przez Salcedo fotografie ukazują, jakie

(6)

zna-czenia są w pisane w określone zajm ow ane przez ciała pozycje, na przy k ład ciało osoby w żałobie, osoby, która stoi obok opłakującego, albo też jak zm ienia się struk- turyzacja całej sytuacji, gdy spoglądam y na nią z p rze strzen i pom iędzy dwoma w cześniej w zm iankow anym i osobam i5. Z m ia n a p u n k tó w w idzenia pozw ala na w yw ołanie pełniejszego efektu, a fragm entaryczne u kazanie doznań zw iązanych z tra u m ą wywołuje u odbiorcy w iększy efekt, w skazując zarazem , iż tra u m a jest dośw iadczeniem o ch arakterze społecznym - dotyka nie tylko tych, którzy b ezpo­ średnio stali się ofiarą jakiś dram atycznych w ydarzeń, lecz całą społeczność.

Doświadczenie traumy jako doświadczenie społeczne.

Uwięzienie w traumie i próby jej przezwyciężenia

Jak już w cześniej w spom niałam , B ennett p o stu lu je odcięcie rozw ażań na te ­ m at tra u m y od d y skursu politycznego i etycznego. N ie oznacza to jednak - na co wskazywał już przytoczony w cześniej przy k ład - że badaczka zaprzecza społecz­ n em u w ym iarow i traum y. W istocie jest m u pośw ięcony osobny rozdział książki, niem niej sposób p otraktow ania tego p ro b lem u d aleki jest od typowych. B ennett analizu je projekty, w których um ieszczenie trau m y w p rze strzen i społecznej nie jest jednoznaczne z ew okow aniem d y skursu politycznego, projekty, któ re u nikają jednoznacznych rozw iązań i nie pozwalają na w pisanie w jakikolw iek dyskurs etycz­ ny z tym pro b lem em związany. Bez w ątp ien ia jest to w sporej m ierze efekt uciecz­ ki od narracyjności, ucieczki od sytuacji, w której o danym dziele będzie m ożna pow iedzieć: „Ono jest o tra u m ie wywołanej tym i ty m ” .

D obrym p rzykładem takiej ta k ty k i jest pierw sza z odnotow anych przez a u to r­ kę strategii. D otyka ona niezw ykle istotnego dla tw orzonej przez B ennett te o rii p ro b lem u relacji m iędzy dośw iadczeniem trau m y i czasem . O ile jed n ak w pierw ­ szych częściach k siążki szczególnie isto tn ą egzem plifikacją tego p ro b lem u było funkcjonow anie ludzkiej pam ięci, a zwłaszcza p am ięci traum y, o tyle tu ta j a u to r­ kę fra p u je nieco inny sposób ujęcia tego problem u. A nalizie zostaje po d d an e takie dośw iadczenie przestrzen i, które odbywa się z w yłączeniem czasu, w ykluczając go z p ercepcji p odm iotu. Przywoływane przez B ennett in stalacje p o d ejm u ją zatem zadanie stw orzenia m ap y tych dróg, jakie są odbyw ane poza czasem.

M etafora p rze strzen i pozbaw ionej czasu jest środkiem pozw alającym na zary­ sow anie sytuacji, w której trau m a wymyka się z granic tego, co w ew nętrzne, i za­ czyna rzutow ać na świat zew nętrzny. Jej wpływ jest ta k duży, że oznacza przeżyw a­ ną teraźniejszość, zm ieniając najb ard ziej podstaw ow e cechy św iata zew nętrznego. By zrozum ieć, w jaki sposób ta k zarysow any p roblem k ształtu je m yślenie au to rk i o kateg o rii traum y, p o trzeb n e jest, choćby szkicowe, odw ołanie do k ilk u analizo­ w anych przez n ią instalacji.

W tym w y padku chciałabym w spom nieć aż o trze ch p ro jek tach . Pierw szym z n ic h jest instalacja W illi D o h e rty ’ego The Only Good One is Dead One z 1993

J. B en n ett Empathie Vision, s. 69.

2

2

(7)

2

2

6

roku. O piera się ona na zestaw ieniu dwóch obrazów pochodzących z dw óch k a­ m er. W pierw szym p rzy p a d k u rejestrow any jest obraz n ieru ch o m o stojącego sa­ m ochodu, w d ru g im zaś jadącego. N arzucająca się początkow o opozycja m iędzy tym , co statyczne, a tym , co dynam iczne, nie jest w tym przy p ad k u do końca upraw ­ n iona, bow iem dłuższa obserw acja poruszającego się po jazd u objawia, iż jeździ on ciągle tą sam ą trasą, jakby zbudow aną na p lan ie koła.

O brazom tow arzyszy odtw arzany tek st, stanow iący swoisty m onolog kierowcy, w któ ry m daje on w yraz swoim em ocjom zw iązanym z sytuacją stałego zagroże­ nia. Porwany, n ie lin e a rn y i w sporym sto p n iu niep o d d ający się logicznem u p o ­ rządkow aniu tekst, oddaje także poprzez swą form ę specyficzny stan psychiczny, w jakim zn a jd u je się m ów iąca jednostka. Powodowane trau m aty czn y m i w ydarze­ n ia m i poczucie zagrożenia, bycia śledzonym , wyw ołuje u p o d m io tu stan p rzy p o ­ m inający m anię prześladow czą, a zarazem owocuje chęcią wywarcia zemsty, na - w ciąż krzyw dzącym innych - agresorze. W arto zauważyć, iż przyczyną takiego sta n u nie jest w ydarzenie, któ re b ezpośrednio dotknęło podm iot; n ie dotyczyło ono nikogo z rod zin y czy przyjaciół mówiącej osoby. M im o to p o p rzed n ia ofiara w ydaje się b liska, nie tylko - choć w sporej części i dlatego - że jej los b u d z i w spół­ czucie, lecz dlatego, że to, co ją spotkało, jest dla p o d m io tu czymś, co m ogło stać się losem każdego, a więc i niego samego.

Bliskość jest tu zatem budow ana za pom ocą dw óch głów nych narzędzi: utożsa­ m ien ia i afektu. Z resztą ów afekt jest czym ś w om aw ianej in stalacji najw ażn iej­ szym, to on n ie pozw ala jednostce uw olnić się z ciągłego rozw ażania sytuacji za­ grożenia, z nieopuszczającego jej odczucia, że istn ieje ktoś, kto zagraża i jej sa­ m ej, i całej społeczności. D o tknięcie cudzą tra u m ą jest na tyle dojm ujące, że nie pozw ala na wyjście z przygniatającego „teraz”, kolisty ru c h sam ochodu, pow ta­ rzanie ciągle tej samej trasy zdaje się sym bolizować pozostaw anie ciągle w kręgu tych sam ych m yśli, niem ożliw ość zdystansow ania się.

R uch drugiego sam ochodu, po zo rn ie dynam iczny, w g ru n cie rzeczy rów nie niew iele w nosi w przyszłość, co stały postój pierw szego. Owo zam knięcie w teraz, choć nie jest rów noznaczne z n ieodw racalną stagnacją, zaburza n o rm aln y po rzą­ dek życia, nie pozw ala na podjęcie jakichkolw iek konstru k ty w n y ch działań.

P odobny problem porusza także praca Paula Seaw righta Sectarian Murder. A utor stara się w niej zrekonstruow ać ostatnie chw ile ofiar zabójstw sprzed k ilk u n a stu lat za pom ocą śledzenia i dokum entow ania śladów, jakie obecnie m oże znaleźć. A k tu aln ie istniejące m iejsca stają się zatem czymś, co przynależy w jakiś sposób do przeszłości, to z jej perspektyw y są obserwow ane i opisyw ane (każdem u zdję­ ciu tow arzyszy k ró tk i p odpis, inform ujący, co się w ydarzyło). Owe m iejsca są wy­ rw ane teraźniejszości i przyw rócone przeszłości, by w te n sposób utrw alić pam ięć o praw ie już zapom nianych osobach.

K olejnym niezw ykle in teresu jący m p rzy k ład em działalności poruszającej p ro ­ b lem relacji m iędzy przeszłością a teraźniejszością jest inicjatyw a podejm ow ana przez W estern C ape A ction T our (W ECAT). O dpow iada ona na n a tu ra ln ą p o trze­ bę odtw arzania i dokum entow ania, a także opatryw ania odpow iednim i k o m e n ta­

(8)

rza m i m iejsc istotnych dla danego społeczeństw a. O ile jed n ak taka potrzeb a re­ alizuje się najczęściej za pom ocą tw orzenia pom ników , b u dow ania m uzeów czy przy n ajm n iej tw orzenia fu nkcjonujących w oficjalnym obiegu dokum entów , o ty ­ le w tym w ypadku k o n ta k t z przestrzen ią jest kształtow any zu pełnie inaczej. Zgod­ nie z inicjatyw ą dyrektor owego stow arzyszenia, H eid i G ru n eb au m , owe istotne dla k u ltu ry m iejsca nie są zm ieniane, a k o n ta k t z n im i odbywa się bezpośrednio. O rganizow ane przez profesjonalnie przygotow anych pracow ników b iu ra w yciecz­ ki pozw alają na bycie w m iejscu niezw ykle n ieraz dla uczestników istotnym , a za­ razem n ieobjętym p ro g ram am i na rzecz ochrony pam ięci narodow ej.

Ów b ezp o śred n i k o n ta k t z niezm ien io n y m i w żaden sposób m iejscam i, w n ie ­ których w ypadkach pow odow any także b rak ie m środków na renow ację, jest za­ rów no zd a n ie m B ennett, jak i G ru n eb au m , doskonałym sposobem przepracow y­ w ania traum y. Jako że m iejsca, któ re n ie jed n o k ro tn ie kojarzą się z czyjąś trau m ą, są zarazem czymś, co przynależy do teraźniejszości, co w ydaje się zu p ełn ie zwykle i codzienne, m ożliw e jest p rze łam a n ie dysonansu m iędzy trau m aty c zn ą p rzeszło­ ścią a chęcią pow tórnego zakorzenienia w teraz.

Trzy w ym ienione prace, choć za pom ocą zup ełn ie innych środków, sta ra ją się odpow iedzieć na to sam o p y ta n ie, dotyczące m ożliw ości wyjścia z kojarzonego z trau m ą zanurzenia w przeszłości. U w ięzienie w przeszłości, istnienie niejako poza czasem , ta k charakterystyczne dla osób pozostających w stanie traum y, staje się tu także cechą k o n k retn y c h m iejsc, istniejących n iejako podw ójnie, na p rzecięciu przeszłości i teraźniejszości. Powrót do teraźn iejszo ści jest m ożliw y jedynie za pośrednictw em afektu, który, aktywując tru d n e , traum atyczne w spom nienia, um oż­ liw ia ich pow tórne przeżycie, przepracow anie. N ie oznacza to wcale, że są one w ypierane z pam ięci p odm iotu, przeciw nie, dopiero ich pełne przeżycie i zrozu­ m ien ie pozw ala na osiągnięcie choćby częściowego dystansu. W spom nienia, k tó ­ rym n ad a n y jest nowy sens, m im o że w dalszym ciągu wpływ ają na życie p o d m io ­ tu , pozw alają na zakorzenienie w „teraz” przy jednoczesnym zachow aniu boles­ nej, ale koniecznej dla utrzy m an ia tożsam ości, przeszłości.

Afekt jako efekt dotknięcia

D rugim , po traum ie, niezw ykle istotnym dla B ennett pojęciem jest afekt. Spo­ sób jego rozum ienia jest w znacznym stopniu kształtow any za pom ocą w zm ianko­ wanej już m etafory dotknięcia. O kreśla ona nie tylko zasadę działania traum y, lecz także sposób jej odbioru. O ile więc z jednej strony podstawowym działaniem trau- m y jest w ytrącenie odbiorcy z określonego schem atu umysłowego, wywołanie szo­ ku, który pozwoli na zupełnie odm ienne spojrzenie na określony problem , o tyle z drugiej podm iot dotknięty za pośrednictw em trau m y jest nie tylko szczególnie czuły na to, co na niego oddziałuje, ale także zostaje w prow adzony w pew ien specy­ ficzny stan em ocjonalno-intelektualny. Owym stanem jest dla B ennett właśnie afekt. Sposób, w jaki badaczka rozum ie to pojęcie, jest nie tylko dla całej tworzonej przez nią k o n stru k cji myślowej niezw ykle istotny, lecz także - przy n ajm n iej na

2

2

7

(9)

2

2

8

g runcie w iększości koncepcji dotyczących afektu - nietypowy. Podstaw ow ą fu n k ­ cją afektu jest bow iem b u d ze n ie em patii, pojm ow anej jako swoista operacja emo- cjonalno-intelektualna. Zarów no afekt, jak i jego owoc, czyli w łaśnie em patia, oscy­ luje pom iędzy dwoma niegdyś rad y k a ln ie od siebie oddzielanym i sferam i, in te ­ le k tu a ln ą i em ocjonalną. Podobnie jak tra u m a sytuuje się pom iędzy, na granicy, jest czymś, co niełatw o p oddaje się klasyfikacjom .

O ile zatem tra u m a nie jest zd a n ie m B ennett an i czymś, co fu n k cjo n u je je d n o ­ znacznie „w” podm iocie, an i też nie jest czymś, co istn ieje „na zew nątrz”, lecz czymś, co sytuuje się „pom iędzy”, dotykając w rów nym sto p n iu tego, co su b iek ­ tyw ne i niew yrażalne, jak i tego, co obiektyw ne, o tyle afekt stale oscyluje m iędzy p odm iotem , który go dośw iadcza, a tym , co go wywołuje.

Z tego też pow odu em patia m a ch a rak te r graniczny, ro d zi się w m iejscu do­ tknięcia, sp otkania dwóch podm iotów : tego, który ją odczuw a, i tego, wobec k tó ­ rego jest odczuw ana, a k tó ry ją b ezpośrednio lub p o średnio wywołał.

Po tych w stępnych rozw ażaniach na te m at relacji m iędzy tra u m ą a afektem w arto jeszcze na m om ent pow rócić do m etafory dotknięcia. Jest ona szczególnie w ażna, bow iem pozw ala zrozum ieć m otyw y dokonanego przez B ennett w yboru ta k ich ak u ra t dzieł sztuki do analizy. M etafora dotknięcia k ieru je nas bezp o śred ­ n io w stronę skojarzeń zw iązanych z ciałem i zd a n ie m au to rk i Empathie Vision, n ie dzieje się ta k przypadkow o. P ierw otnym m e d iu m w yrazu, zarówno traum y, jak i afektu, jest w łaśnie ciało. Z apew ne z tego pow odu w iększość dzieł sztuki, k tó re są przez B ennett analizow ane, używa ciała jako swoistego nośnika określo­ nych treści, dodatkow o u konkretniającego przekaz.

Jest to niezw ykle istotne także dlatego, że zarów no trau m a, jak i wywoływany za jej pom ocą afekt ew okują nietypow ą relację m iędzy przeszłością a teraźniejszoś­ cią. T raum atyczne w ydarzenia nie m ogą być tylko i w yłącznie pam iętan e, n ie m ogą odnosić się jedynie do przeszłości, gdyż w ta k im w ypadku nie m ożna by ich było określać jako traum y. Proces ich przy p o m in an ia - czy m oże raczej p am iętan ia - n ie jest tylko i w yłącznie odniesieniem do przeszłości, lecz m a b ezp o śred n i i rea l­ ny wpływ na teraźniejszość. Z ap a m ię tan e w ydarzenia nie „odgryw ają” się niczym niegdyś już oglądany film , lecz są na nowo przeżyw ane, dośw iadczane, odczuw ane - zarówno na poziom ie psychicznym , jak i także som atycznym 6. Z aproponow ana

Ten sposób pojm ow ania afektu zbliża analizy B en n ett do zaprojektow anej przez R ich ard a S h u sterm an a w izji nowej estetyki, opierającej się na b a d an iu i dosko n alen iu reakcji ciała, czyli som aestetyki: „N ajogólniej rzecz biorąc, som aestetyka zajm uje się ciałem jako ośrodkiem zm yslow o-estetycznego w artościow ania (aisthesis) i twórczej autokreacji. Jako teoretyczna i zarazem p rak ty czn a dyscyplina doskonaląca, jest ona n akierow ana na w zbogacenie nie tylko naszej abstrakcyjnej, dyskursyw nej w iedzy o ciele, lecz także na polepszenie som atycznego, przeżyw anego przez nas dośw iadczenia i jego in te rp re ta c ji” (R. S h u sterm an Myślenie poprzez ciało. Rozwinięcie nauk humanistycznych

- uzasadnienie dla somaestetyki, w: Wizje i re-wizje. Wielka księga estetyki w Polsce,

(10)

przez B ennett definicja funkcjonow ania afektu przystaje do sposobu, w jaki Julia K risteva analizuje w stręt7. W obu w ypadkach doznania ciała są niekontrolow ane, podśw iadom e i stanow ią w yraz n ajb ard ziej podstaw ow ych uczuć. Co więcej, w czę­ ści w ypadków afekt opiera się w łaśnie na reakcji w strętu, na reak cji na nieczy­ stość, tak ą chociażby, jak gwałt czy incest8.

Tym sam ym fu nkcją afektu nie jest jedynie referow anie określonych em ocji, lecz ich aktywow anie, spraw ienie, że są przeżyw ane i doznaw ane. Wywoływana n im em p atia jest zdolnością w spółodczuw ania, nie zaś jedynie in te le k tu aln eg o uznania czyjejś sytuacji za godną w spółczucia czy w sparcia. W obu w ypadkach to w łaśnie reakcje na poziom ie ciała u pew niają o skutecznym d ziała n iu bodźców i to one - zd a n ie m B ennett - pozw alają na oddzielenie ta k pojm ow anego afektu od innych reakcji o charakterze em ocjonalnym . Pamięć trau m y i wywoływany nią afekt nie m ają zatem wiele w spólnego z klasycznym i koncepcjam i dotyczącym i p am ię­ ci, naw et z tą stw orzoną przez Paula R icoeura, w której filozof określił w spom nie­ nie jako rodzaj intuicyjnego uobecnienia, m ającego zw iązek z czasem 9. Choć już M a rtin H eidegger podkreślał, że proces przy p o m in an ia jest nie tylko zw iązany z przeszłością, lecz w rów nym sto p n iu zm ienia się zależnie od tera źn ie jsz o ści10, to jed n ak w p rzy p a d k u obu filozofów głów ną fu n k cją p am ięci jest ta zw iązana z m oż­ liwością przyw oływ ania obrazów, nie zaś w spółprzeżyw ania określonych cielesnych doznań.

R ozum ienie pam ięci, jakie p ro p o n u je n am B ennett, ró żn i się zatem za sa d n i­ czo naw et od tych koncepcji, które podk reślają zw iązek w spom nienia z te ra ź n ie j­ szością. Pam ięć tra u m y nie jest bow iem p am ięcią n arrac y jn ą i nie m oże być z n ią u tożsam iana. N ie jest to pam ięć, która pozw ala na jakąkolw iek schem atyzację czy ujęcie określonych w ydarzeń w pew ne ramy, n ie pozwala też na ich zrozum ienie, nie m ówiąc już o zdystansow aniu się. Pam ięć tra u m y jest czymś, co podczas każ­ dorazowego przy p o m in an ia wyzwala specyficzny rodzaj afektu, uniem ożliw iający osiągnięcie dystansu. Tak ro zu m ian y afekt każe nie tylko p rzypom inać, ale i p o ­ now nie dośw iadczać określonego w ydarzenia, spraw ia, że jest ono w ciąż żywe i sta­ now i część teraźniejszości.

7 J. K risteva Potęga obrzydzenia. Esej o wstręcie, przeł. M. Falski, W ydaw nictw o UJ, K raków 2007.

8 Por. M. D ouglas Czystość i zm aza, przeł. M. B ucholec, w stęp J. T okarska-B akir, PIW, W arszaw a 2007.

9 P. R icoeur Pamięć, historia, zapomnienie, przeł. J. M argański, U niversitas, K raków 2006, s. 67.

10 D oskonale podsum ow ała tę postaw ę H an n a B uczyńska-G arew icz: „P rzypom inać to nie tylko w yjm ować coś niezm iennego z p am ięci, lecz wnosić coś daw nego do sytuacji nowego oczekiw ania, która stanow i nowy k o ntekst, zm ien iający treść daw nego d o z n an ia ” (H. B uczyńska-G arew icz M etafizyczne rozważania o czasie,

U niversitas, Kraków, s. 73).

2

2

(11)

2

3

0

Zobaczyć siebie jako Innego.

Cielesność doświadczenia traumy

Powyżej zarysow any sposób rozum ienia trau m y i afektu pozw ala na lepsze zro­ zu m ien ie części paradoksów z n im i zw iązanych. Bez w ątp ien ia jednym z n ic h jest p ytanie o możliwość i celowość zdystansow ania się wobec traum y, a także - co za tym idzie - o relacje m iędzy cielesnym i do zn an iam i oraz w zrokiem , kojarzonym z in te le k tu aln ą w ładzą, um ożliw iającą m aksym alnie obiektyw ny ogląd. W ydaje się, że w tym m om encie w arto się odwołać do analizow anego przez B ennett film u A li­ ne Isserm a n n z 1992 roku, zatytułow anego Shadow o f Doubt. Pokrótce streśćm y jego fabułę; główną b o h aterk ą jest d w unastoletnia A lexandrine, m olestow ana sek­ sualnie przez swojego ojca. D ziew czynka, gdy opow iada o tym , co się dzieje w łas­ nej m atce, spotyka się z radykalnym niezrozum ieniem i niew iarą. Z am iast otrzym ać w sparcie i pom oc, jest k ara n a za w ym yślanie ta k ohydnych kłam stw . Sytuacja zm ienia się zasadniczo, gdy dziecko, szukając pom ocy już nie w kręgu rodziny, lecz poza nią, uczy się opow iadać o swych dośw iadczeniach w p rzekonujący sposób. D opiero gdy um ie ująć w łasne dośw iadczenia w n arrac y jn ą i zro zu m iałą dla po ­ stronnych osób form ę, gdy um ie jasno określić to, co ją spotyka, ktoś zaczyna jej w ierzyć i jej praw a m ogą być chronione.

Choć nau k a nowego języka, języka m ów ienia o trau m ie, jest sam a w sobie dla A lex an d rin e trau m aty czn y m przeżyciem , tylko ono pozw ala jej na w yrw anie się z k ręgu przem ocy i m ilczenia. W te n sposób dziecko nie tylko uzyskuje w łasną podm iotow ość, ale także zaczyna odzyskiwać u traco n ą godność i szacunek do sie­ bie sam ej. U m iejętność opow iedzenia o w ykorzystyw aniu seksualnym spraw ia, że przez otoczenie dziewczynka zaczyna być postrzegana jako osoba sam odzielna m yś­ lowo, a zatem zasługująca jeśli nie na natychm iastow ą w iarę, to na w ysłuchanie i spraw dzenie opowieści.

Z dystansow anie się dziecka wobec własnej tra u m y spraw ia, że m oże być ono św iadkiem we własnej spraw ie. A lexandrine, opow iadająca o tym , co ją spotykało, tak, jakby była nie straum atyzow aną ofiarą, ale bezstro n n y m św iadkiem , spraw ia, że - w oczach sądu - m oże być św iadkiem , jej zeznania zyskują na autentyczności.

Co jednak najbardziej interesujące, ojciec A lexandrine, Jean, gdy zetknie się z zeznaniam i córki, gdy zrozum ie, że - co początkowo nie było dla niego oczywiste - robił jej krzywdę, a jego czyny zasługują na potępienie, uśw iadom i sobie, że sam był ofiarą wykorzystywania seksualnego. Jean jednak, w przeciw ieństw ie do swej córki, n ie um iał nigdy o tym opowiedzieć, nie um iał także ująć tych w ydarzeń w n a j­ prostszy naw et schem at, a więc określić siebie jako ofiary, a swego ojca - jako agre­ sora. D opiero konieczność zm ierzenia się z zeznaniam i córki aktywuje u niego dawną, w ypartą, zapom nianą i niewypow iedzianą, a przecież stale się objawiającą, traum ę.

A fekt, jaki wywołuje jawne oskarżenie, pozw ala Jeanow i n ie tylko spojrzeć na w łasne czyny oczam i córki, a więc dostrzec ich okrucieństw o, ale także zobaczyć siebie jako ofiarę. Oczywiście fakt, że sam był niegdyś ofiarą, go nie u sp raw ie d li­ wia. Je d n ak jeśli w eźm iem y po d uwagę to, że p rzy z n an iu się do w iny tow arzyszy zarazem uznanie w sobie ofiary, to okaże się, iż tylko dostrzeżenie zw iązku przy­

(12)

czynow o-skutkow ego pozw ala przypuszczać, że ta sam a h isto ria nie pow tórzy się w n astęp n y m pokoleniu.

Rolę ciała w dośw iadczaniu trau m y i afektu doskonale ilu stru je także p rzy ta­ czany przez B ennett przy k ład dotyczący jej stu d e n tk i, Sary C hesterm an. O pisy­ w ana kobieta, która straciła zdolność odczuw ania jakichkolw iek doznań na p ra ­ wie całej pow ierzchni skóry, tw ierdzi, że rad y k a ln ie zm ienił się jej sposób reago­ w ania na obrazy. O ile niegdyś, gdy posiadała jeszcze stałą k o ntrolę n a d swoim ciałem i m ogła zawsze jasno określić, czy dana rzecz (widok) dotyczy jej b ezpo­ średnio, czy to, co w idzi, przy trafia się jej, czy też kom uś in n em u , nie reagowała szczególnie m ocno na obrazy angażujące jakiś rodzaj przem ocy wobec ciała czy - b ardziej ogólnie - na nic, co m ożna uznać za (cudze) bodźce bólowe. G dy jednak straciła m ożliwość identyfikow ania w łasnego ciała za pom ocą dotyku, w szelkie obrazy, angażujące cudze ciało, stały się dla niej tru d n e do zniesienia. Id en ty fik a­ cja za pom ocą w zroku w ydaje się jej zatem niew ystarczająca, by móc z całą pew ­ nością oddzielić ciało swoje od obcego, by móc z całą pew nością pow iedzieć - i w to wierzyć - „to, co w idzę, nie dotyczy m ojego ciała” .

W edług B ennett przy k ład te n dowodzi, jak bardzo czysto cielesne dośw iadcze­ nia (takie chociażby, jak zdolność odczuw ania skóry i m ożliw ość odczuw ania swo­ jego w łasnego dotyku) są nied o cen ian e. A utorka Empathic Vision m ów i w prost: „By w idzieć, potrzeb u jem y najp ierw czuć” . P odobnie, to cielesne odczucia są za­ razem podstaw ą afektu, jak i traum y, a także tylko za ich pom ocą jest m ożliwe w yzwolenie się z poczucia zagrożenia. Owa „cielesność tra u m y ” jest dla artystów im p u lsem do tw orzenia projektów opierających się na eksponow aniu cielesności. Przywoływane przez B ennett p rzykłady (włącznie z niezw ykle drastycznym per- form ancem M a rin y A bram ovic The Lips o f S t Thomas, w którego o sta tn im akcie autorka w ycina sobie gw iazdę na b rzu ch u ) projektów opierających swe oddziały­ w anie na zaangażow aniu em ocji, jakie b u d z i ludzkie ciało, m ają jedną w spólną cechę: nie p rzedstaw iają cierpiącego ciała, lecz angażując jego obrazy - jak cho­ ciażby poruszający te m at w ykorzystyw ania seksualnego D enis D el Favero w serii fotografii P artingEmbrance - starają się przekazać to, czego za pom ocą słów nie da się wypowiedzieć. Owo „m ów ienie od ciała dośw iadczającego d o zn a ń ” jest jed n o ­ znaczne zarów no z odrzuceniem narracyjności, jak i p róbą wyzwolenia w o dbior­ cy nowego rod zaju reakcji, reakcji opartej na em patii.

Z an im jed n ak przejd ziem y do próby szerszego om ów ienia zagadnienia em p a­ tii, w arto pokusić się o skom entow anie analizow anych przez B ennett instalacji. W ydaje się bow iem , że badaczka, z p ełn ą św iadom ością grając z tradycyjną k o n ­ cepcją w zroku, stara się w skazać, iż tylko tożsam ość doznań w zrokowych i doty­ kowych pozw ala na p ełn ą identyfikację. O ile jednak - jak pokazuje p rzypadek A lexandrine - identyfikacja w zrokowa pozw ala na takie budow anie tożsam ości, które jest p rzekonujące dla innych osób (pozwala im „spojrzeć oczam i ofiary”, czyniąc zarów no ofiarę, jak i słuchaczy jej opowieści św iadkam i), o tyle doznania cielesne są podstaw ą w ew nętrznej, jednostkow ej i nie zawsze k om unikow alnej toż­

(13)

2

3

2

Zobaczyć siebie jako odczuwającego. Empatia jako gra

między byciem dotkniętym a próbą intelektualnego

zdystansowania

K luczow ym z p u n k tu w idzenia poruszanej tu pro b lem aty k i em p atii jest opie­ rający się na analizie k ilk u kon k retn y ch wystaw rozdział k siążki B ennett dotyczą­ cy kon fro n tacji, spotkań tw arzą w tw arz. Z tego też pow odu, za n im przejdę do próby opisania, czym dokładnie m a być postulow ana przez autorkę em patia i ja­ kie są zasady jej funkcjonow ania, w arto pokusić się o próbę odtw orzenia analizy p rzy n ajm n iej jednej z prezentow anych wystaw.

N ajb a rd zie j rep rez en ta ty w n y m i p o d d ający m się in te rp re ta c ji w kontekście analizow anych przez B ennett pojęć jest pro jek t Long N ight’s Journey into Day (au­ torstw a D eborah H offm an i F rancisa R eida, 2000). P orusza on pro b lem przem o ­ cy, pojm ow anej, podobnie jak w p o p rze d n ich rozdziałach, jako dośw iadczenie spo­ łeczne, codzienne w południow ej Afryce. Choć głów nym p u n k te m zainteresow a­ nia autorów jest tylko jeden akt przem ocy, m ożna traktow ać go jako swoistą eg- zem plifikację szerzej pojm ow anego p roblem u, jakim jest nieuch ro n n o ść zagroże­ nia przem ocą w określonej kultu rze.

W tym w ypadku to jednak nie sam akt przem ocy (jaką w tym w ypadku była strzelanina) jest artystycznie opracowywany, lecz to, co dzieje się po nim . W p rezen­ tow anym film ie zostaje odtw orzony nie tylko p u n k t w idzenia ofiar, lecz także spraw ­ ców. K ulm inacyjnym m om entem okazuje się jednak dopiero m om ent konfrontacji, jaki następuje m iędzy m atk am i m łodych ludzi, którzy stracili w strzelaninie życie, a odpow iedzialnym za ich śm ierć Mbelo. Owa rozmowa, odbywa się w towarzystwie kam er, a więc jest w pew nym stopniu pojm ow ana przez bohaterów jako rozliczenie nie tylko ze sobą, lecz także z całą społecznością. Jest to zarazem sposób zwrócenia uwagi osób, których problem przem ocy nigdy bezpośrednio nie dotknął.

Choć początkow o dla m atek to, jak czuje się spraw ca, n ie m a żadnego znacze­ nia, nic nie in te resu je ich, an i ew entualne motywy, an i tym b ardziej w yrzuty su­ m ienia, o tyle w trak cie k o n fro n tacji w ypracow ana w cześniej postaw a obojętnego p o tęp ien ia zm ienia się zasadniczo. C hociaż pytan ia, dotyczące tego, jak M belo teraz się czuje, co m yśli o swoim czynie, nie m ają za zadanie um ożliw ić m u uzy­ skanie przebaczenia, to jed n ak - w brew w cześniejszym d eklaracjom - padają. To, co m oże w tej sytuacji pow iedzieć m ężczyzna, jest skrajnie n ie p rz y d atn e i niew y­ starczające - an i przeprosiny, an i w yznanie skruchy i żalu nie są w stanie zm ienić rozgoryczenia i b ó lu m atek.

P ozornie w ydaje się, że owo sp otkanie było - i to dla obu stro n - wyłącznie trau m ą. N ie przyniosło kobietom żadnej ulgi, nie zaowocowało naw et m yślą o wy­ b aczeniu, nie pozw oliło zrozum ieć ta k tragicznej w sk u tk a ch sytuacji. Podobnie M belo, m im o w yrażanego żalu i chęci nap raw ien ia tego, co zrobił, w iedział, że jego słowa nie niosą ulgi. Choć zapew ne zdaw ał sobie w cześniej spraw ę z tego, że n ie m oże liczyć na w ybaczenie, to jed n ak ta k rad y k aln a jego odm owa m usiała być dla niego czymś, co potęguje w yrzuty sum ienia.

(14)

Z drugiej jed n ak stro n y sp o tk an ie ofiar i sprawcy, naw et przebiegające bez całkow itego zrozum ienia i w ybaczenia, jest sukcesem . Postaw a M belo zm ienia się pod jego wpływem, b rak wybaczenia nie pow oduje w n im chęci u m niejszania swojej winy, a jedynie zrozum ienie, że owe m a tk i są jego ofiaram i w ta k im sam ym stop­ n iu , co zabici m ężczyźni. M im o że w cześniej m iał w yrzuty sum ienia, dopiero te ­ raz zaczyna czuć rów nież em patię; ofiary nie są już anonim ow e, ich ból okazuje się niem alże nam acalny, a M belo w spółczuje im n ie tylko jako spraw ca, lecz także po p ro stu jako św iadek dojm ującego bólu. R odząca się w n im em patia spraw ia, że b rak w ybaczenia tra k tu je jako coś n atu ra ln eg o , co nie ow ocuje b u n te m p rzed zbyt surow ą oceną.

Rów nież m atk i, choć nie chcą naw et mówić o zro z u m ien iu czy w ybaczeniu, choć nie uznają, że w yrzuty sum ien ia M belo cokolwiek zm ieniają, angażują się w to, co m ężczyzna przeżywa. Stojąc wobec niego tw arzą w tw arz, są nie tylko ofia­ ram i, ale i św iadkam i jego bólu. M ężczyzna nie jest już anonim ow ym sprawcą, jest kim ś, kto m a uczucia i kto m oże - to jedno zostaje m u ostatecznie przyznane - żałow ać tego, co zro b ił. C hoć M belo n ie uzy sk u je p rz e b a c z e n ia , o dzyskuje w oczach tych kobiet swoje człowieczeństwo. Jest kim ś, kto może czuć, a więc i kim ś, wobec kogo - choć n ie ch ę tn ie i nie zawsze św iadom ie - odczuw ają em patię.

W izja em patii, jaka ro d zi się po le k tu rze analizy tego p ro jek tu , jest z jednej strony zaskakująca, z drugiej jed n ak - b ard zo spójna z całym p ro jek tem B ennett. E m p atia to nie tylko i nie tyle w spółczucie, św iadom e i często w pew nym sto p n iu w ym uszone (choćby naszym w łasnym , subiektyw nym poczuciem obowiązku) uczu­ cie czy postaw a. To sytuacja, w której naw et wobec nienaw idzonej osoby nie m oż­ na przejść obojętnie, nie m ożna się na n ią zam knąć. K obiety nie chcą słuchać M belo, a jed n ak słyszą, i to, co on m ówi, je porusza. Jego słowa, choć w ychodzą z ust zabójcy, je dotykają. I, co jeszcze w ażniejsze, choć początkowo odczuw ają ta k i stan za m a n ip u la cję , sam e są owego oddziaływ ania świadom e.

Teza B ennett, że em patia to, z jednej strony, efekt bycia d o tk n ięty m przez coś, z drugiej zaś skutek p atrz en ia na siebie czującego, dośw iadczającego owego do­ tk n ię cia, pozw ala na radykalne p rzeform ułow anie m yślenia o em patii. N ie jest już ona tożsam a ze w spółczuciem i nie jest „w czuw aniem się” w cudzą sytuację, lecz jest niem ożliw ością u cieczk i oraz obojętności wobec dru g ieg o człow ieka. E m p atia wym yka się woli i św iadom ości, oscylując m iędzy in te le k tu a ln ą zgodą i zaprzeczeniem na u zn a n ie siebie sam ego za odczuw ającego, pozostając tym sa­ m ym dozn an iem granicznym , sytuującym się na p rzecięciu em ocji i rozum u.

Podsumowanie

S tu d iu m traum y, jakie p rez en tu je n am w swej książce B ennett, nie jest - i jak tw ierdzi sam a au to rk a - n ie m a być całościową an alizą w szystkich zjaw isk arty­ stycznych zw iązanych z k ategorią trau m y an i też p róbą w ytw orzenia uniw ersalnej te o rii in te rp re ta c ji w spółczesnej sztuki w izualnej. M im o to pro jek t w yw iedzenia te o rii z p rak ty k i artystycznej w swej zasadniczej części zostaje zrealizow any. Ry­

23

3

(15)

2

3

4

sowana przez B ennett „em patyczna w izja” nie jest wszak tylko jej sposobem ro zu ­ m ien ia poszczególnych zjaw isk czy problem ów artystycznych. Jest to także próba opisu nowego m odelu dośw iadczania i tw orzenia o uniw ersalnym charakterze.

P ostulat rezygnacji z „autentyczności” trau m y owocuje możliwością traktow a­ nia jej jako kategorii pozwalającej na interpretow aniu zm ian, jakie zaszły we w spół­ czesnym dyskursie dotyczącym relacji m iędzy rozum em a ciałem i em ocjam i. Ro­ zum ienie trau m y jako estetycznego, afektywnego dośw iadczenia pozwala na przede- finiow anie także takich kategorii, jak afekt i em patia. To zaś prow adzi do stworzenia czegoś, co B ennett określa m ian em em patycznej wizji, a więc do pewnego rodzaju całościowego spojrzenia na relacje m iędzy wcześniej om aw ianym i problem am i, spoj­ rzenia um ożliw iającego nie tylko budow ę nowego rodzaju relacji m iędzy dziełem a odbiorcą, lecz także zrealizow anie p o stu latu wywiedzenia teorii z analizy sztuki.

E m patyczna w izja jest więc zarazem w izją sztuki, jaką p ro p o n u je n am Ben­ n e tt, jak i ro d zajem jej odbioru, w k tórym po d m io t otw arty jest na dotknięcie, jakie za pośrednictw em tra u m y i afektu p rag n ie osiągnąć w spółczesna działalność artystyczna. Z rodzona w jego efekcie em patia um ożliw ia w yw ikłanie się z klasycz­ nych opozycji, ta k ich jak chociażby ciało i rozum czy em ocje i intelekt.

Książka B ennett jest zatem stu d iu m traum y, które pozwala na uchw ycenie istot­ nych zm ian nie tylko we współczesnej sztuce, lecz także w nieco szerzej pojętym kontekście d y skursu hum anistycznego, i które - n ie asp iru jąc do bycia całościową analizą - prow okuje do dalszych prób uchw ycenia przem ian , jakie spowodowało redefiniow anie owego pojęcia.

Abstract

Justyna TABASZEWSKA Jagiellonian University (Cracow)

Trauma as an Aesthetic Affective Experience: An Analysis of ‘Emphatic Vision’

This article relates to Jill Bennett's Empathie Vision: Affect, Trauma and Contemporary Art. Tabaszewska identifies and discusses some of the problems and theses of Bennett's theory, focussing on contemporary art theory and practice. Tabaszewska discusses the relation be­ tween trauma and reality (‘the authenticity of trauma'); the social dimension of trauma; the corporeality of traumatic experience; and, finally, the interrelation between affect, trauma and empathy. Derived from artistic practice, Bennett's theory reformulates the notion of empathy (empathy being a limitary experience, situated at the intersection of emotion and reason), evidencing that empathy, triggered by affect, is essential to the reception of con­ temporary art.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dopóki jednak owo transcendentalne warunkowanie do- świadczenia przez pojęcia rozumiemy jako jego determinujące określanie, projektowanie i z góry organizowanie jego

Kiedy, któryś z zawodników przetnie linie swoją lub drugiego zawodnika rysuje w miejscu przecięcia kropkę swoim kolorem (najlepiej jest to zrobić od razu, aby się nie

W  optyce  Marcina  Lubasia  strategiczne  dla  tożsamości  dyscypliny  intensywne 

Pow ołując się n a wagę owych wydarzeń, stwierdza: „(...) kryzysy te oraz sposoby ich rozwiązywania stanow ią zasadnicze m om enty zwrotne w historii

Ćwiczenia stretchingowe ujędrnią sylwetkę, ale warto pamiętać, że nie redukują masy i nie budują nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej.. Stretching najwięcej korzyści

Głosowanie jest jawne, a każdy mieszkaniec biorący udział w głosowaniu oświadcza, że dane, które zostały zawarte na formularzu do głosowania, są zgodne ze stanem

B anach, Sur les operations dans les ensembles abstraits et leur application uax equations intógrales,

Jakie jest prawdopodobieństwo tego, że te trzy niezależne od siebie zjawiska będą posiadały choć jeden wspólny moment trwania.. Przy rozwiązywaniu tego zagadnienia