• Nie Znaleziono Wyników

"Tyle jesteśmy warci, ile kochamy naszych zmarłych"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Tyle jesteśmy warci, ile kochamy naszych zmarłych""

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Wróbel

"Tyle jesteśmy warci, ile kochamy

naszych zmarłych"

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (114), 69-75

2008

(2)

Roztrząsania

i rozbiory

„Tyle jesteśm y warci,

ile kocham y naszych zm arłych” 1

P r z e c ie ż ja ta k że o b ie c y w a łe m s o b ie ta k k r z y c z e ć , ta k k r z y c z e ć o ic h ś m ie r c i! ... A o to c o d z ie n n ie o b ij a łe m s ię o w ą s k ie ś c ia n y m y c h m o ż liw o ś c i ja k o k r a ty w ię z i e n n e . B y łe m ja k n ie m y . N i e m y i g łu c h y . J a k d łu g o trw a ła r ze ź , m ó w iłe m so b ie : a k c e n t s z tu k i m u s i b y ć u z g o d n io n y z h is to r ią . M ó w iłe m so b ie : n ig d y w ię c e j ty c h s p o tę g o w a n y c h g łu p s t w jak d o tą d . S z tu k a ? T ak, a le w s p ó łb r z m ią c a z w ie lk ą h is to r ią . [ . .. ] P o r o k u p o k o ju w ie d z ia łe m o to , i ż s z tu k a sta ła s ię a k u ra t ta k a , jak a b y ła o d ty s ią c a lat; s a m o w o ln a , d z ik a , k a p ry śn a , k ła d ą c a a k c e n ty ta m , g d z ie jej s ię p o d o b a , n a d r o b ia z g a c h , n a g łu p s t w a c h , p is z ą c a s o b ie s w o ją h is to r ię . I w id z ia łe m ju ż, ż e n ie m a w ła ś c iw ie na to ra d y .2

To m ów i n a rra to r opow iadania Adolfa R udnickiego pt. Szekspir. Tym i zd a n ia m i antycypuje p isarz dyskusję, jak pisać i czy pisać o Z agładzie, w yprzedzając póź­ niejsze podobne, choć o w iele b ardziej nośne głosy. D ziś - kiedy z książek na ten tem at zebrałaby się w ielka bib lio tek a w spółtw orzona przez badaczy literatu ry , h i­ storyków, filozofów, antropologów, teologów - tru d n o już pisać na te m at lite ra tu ­ ry pośw ięconej Z agładzie bez m etodologicznej refleksji. Taka pogłębiona św iado­ mość tow arzyszy au to ro m k siążki zbiorowej Stosowność i forma ze zn a m ie n n y m p o d ty tu łem J a k opowiadać o Zagładzie3. Począwszy od krótkiego, syntetycznego

1 A . R u d n ic k i K a r tk a z n a le z io n a p o d m u re m stra c e ń , w: te n ż e Ż y w e i m a r tw e m o rze , C z y t e ln ik , W a r sz a w a 1 9 5 6 , s. 5 5 9 -5 6 0 .

2 A . R u d n ic k i S z e k s p ir , w: Ż y w e i m a r t w e ..., s. 3 64.

3 S to s o w n o ś ć i fo r m a . J a k o p o w ia d a ć o Z a g ła d z ie , red . M . G ło w iń s k i, K. C h m ie le w s k a ,

K . M a k a r u k , A . M o lis a k , T. Ż u k o w s k i, U n iv e r s it a s , K r a k ó w 2 0 0 5 .

6

(3)

7

0

R o ztrząsan ia i ro z b io ry

w stęp u M ich ała G łow ińskiego, u w szystkich autorów p ow racają n ajw ażniejsze pytania dotyczące w arunków i zasad w yrażenia czegoś, co jest nie do w yrażenia. N ajtra fn iej i najbardziej la p id a rn ie u jm u je to sam G łow iński paradoksem : „sto­ sowne m oże być w szystko - nic nie m oże być stosow ne” (19). O znacza to, że nie m a tu żadnych bezw yjątkow ych reguł i że trzeba mówić, m im o że słowa abso lu t­ nie nie w ystarczą. Przypom nijm y, że na tej w łaśnie ap o rii ufundow ana jest n a j­ w ażniejsza dyskusja wokół p isan ia o Z agładzie, sygnowana nazw iskiem T heodora A dorno. Jego słynne stw ierdzenie cytowano często bez właściwego ro zu m ien ia in ­ tencji. „N ależałoby życzyć sobie, by pierw szego lepszego dnia sztuka w ogóle zn ik ­ nęła n iż gdyby m iała zapom nieć o cierp ien iu , którego jest w yrazem ”4. O d dawna już skom entow ane przez późniejszych badaczy i sam ego filozofa, b rzm ią nie jak zakaz sztuki po O św ięcim iu, choć często ta k to interpretow ano, ale w prost p rze­ ciwnie - jak n akaz tw orzenia po d groźbą jej sam ounicestw ienia. „Jeśli zapom nę 0 tobie, Jeruzalem , niech będzie zapom niana praw ica m o ja”.

Jak podkreśla Głowiński: „Gdyby m iała zapanować bezsłowna żałoba, skazywa­ łaby zam ordow anych na śm ierć w tórą” . Przywołuje tu słowa ważnego badacza lite­ ratu ry o Zagładzie A lvina Rosenfelda: „H olokaust dom aga się słów, naw et jeśli zm u­ sza do m ilczenia” (12). W kontekście takich w ym agań etycznych należy rozum ieć „stosowność” jako zasadę, która przyświeca autorom poszczególnych studiów.

Jednym z głów nych problem ów w yłaniających się z zam ieszczonych w tom ie rozw ażań jest opozycja m iędzy literackością a dokum entalizm em . Z agadnienie to omawia K atarzyna Chm ielew ska na przykładzie postaw badawczych F ranka A nker- sm ita podkreślającego literackość, także te k stu dokum entalnego, i Berela Langa odm awiającego tekstow i par exellence literackiem u praw a do rep rezentacji rzeczywi­ stości Szoa. N ie trzeba nawet dodawać, że literaturoznaw ca nie może przyjąć tego drugiego stanow iska. A utorka form ułuje tezę, że literatu ra „Może być narzędziem stosownym, a ponadto nie przeciw staw ia się wcale dyskursow i h istorycznem u” (24).

Z tej podstaw ow ej kw estii wypływa szereg zagadnień estetycznych, np. p y ta­ nie o kicz - nie tylko w lite ra tu rz e . W ątek te n p o d ejm u je K atarzyna M a k aru k w szkicu o głośnych p rze d k ilk u laty, bo p rzełam ujących konw encje, p o p u la rn y c h kom ediach Życie jest piękne B enigniego i Pociąg życia M ich ailean u sa, zadając sobie 1 czytelnikow i p y tan ie o stosowność utworów, któ re łagodzą i tym sam ym lekce­ ważą niep o w tarzaln ą grozę czasu. F ilm y te pozostały jed n ak chybioną, jałową d ro ­ gą poszukiw ań now ych sposobów ujęcia w ielkiego te m atu . N ie jest paradoksem , że pow ieści, filmy, dzieła plastyczne, szczególnie p o m n ik i - „ład n e” i dopracow a­ ne w edług klasycznych reguł sztuki - m im o niekiedy najlepszych in te n cji tow a­ rzyszących ich au to ro m w za m ierzen iu i akcie tw órczym n ie sp ełn iają wymogów etycznych, któ re są p rze d n im i staw iane.

Szczególnej m etodologii literaturoznaw czej wym agają teksty literackie w sensie artystycznym całkowicie n ieudane, które jednak z pow odu okoliczności, w jakich

T. A d o r n o Teoria e ste ty c zn a , p r z eł. K. K r z e m ie n io w a , W y d a w n ic tw o N a u k o w e P W N , W a r sz a w a 1 9 9 4 , s. 4 7 3 .

(4)

powstały, stanow ią niezwykle w ażny dokum ent Zagłady. C hodzi tu o utwory auto­ rów niewykształconych, bardzo często jeszcze niedorosłych. W tym kręgu pozostaje szkic K atarzyny Stańczak-W iślicz, która analizuje „utw ory własne A bram ka Koplo- w icza” jako przykład poezji dziecięcej. M łodociany autor pracował w „resorcie szew­ skim ” łódzkiego getta i częściowo św iadom ie, a częściowo nieśw iadom ie dokum en­ tował tragiczne wydarzenia w L itzm annstadt w form ie szkolnych powinszowań i lau­ rek, bo tylko taką konw encję literacką znał. A utorka dostrzega w tej twórczości ślad nie tylko jednostkow ej egzystencji chłopca, ale i zbiorowego losu. H istoryk wyczyta wiele z niepo rad n y ch strofek pisanych dla osławionego C haim a Rum kowskiego, przewodniczącego Ju d en ratu . Badacz form literackich dostrzeże grozę przebijającą spod koślawych dziecięcych rymów. Anonim ow a dziewczynka zaczyna swoją la u d a­ cję: „Były czasy, że nie m iałyśm y chleba czarnego / A Pan Prezes zaradził od złego”, kończy zaś tragicznie w ieloznacznym akcentem : „I wszystko co teraz m am y / Panu Prezesowi zaw dzięczam y” (95). Jak widać, tragiczna ironia h isto rii w dziera się n a­ wet do tekstów pisanych z absolutną naiwnością.

P roblem d yskursu ironicznego i jego rozm aitych fu n k cji w utw orach pośw ię­ conych Z agładzie om awia M agdalena Kowalska. O kazuje się, że ironia nie do m i­ nu je w praw dzie, ale bardzo często pojaw ia się w relacjach świadków H olokaustu, rzadko jest to ironia ro zu m ian a jako podstaw ow a figura retoryczna, częściej n a to ­ m iast jest to w ielka figura ukazująca tragiczne p ękniecie m iędzy w yobrażeniem i p rag n ie n iem a rzeczyw istością. Strategię tak ą stosuje zarów no C alek Perechod- nik, jak i poeta Szlengel czy p ro zaik R udnicki. Obecność iro n ii w holokaustow ych pow ieściach G rynberga analizow ał ostatnio w m onografii tego p isarza Sławom ir B uryła, w tym tom ie p rze n ió sł tę perspektyw ę na dzieło Borowskiego. W edług badacza niew ielki zbiór stanow ią p rzykłady iro n ii łatw e do rozpoznania, w ięk­ szość to te, w których „intencje m ówiącego nie są jaw ne” (208), co powodowało w ieloznaczność i n iep o ro zu m ien ia in te rp re tac y jn e w odczytyw aniu tych utworów. W tym w idzi ich wielkość, a nie słabość.

P rzykłady te dowodzą, że badacze te m a tu Z agłady m ają zawsze do czynienia z k o n k re tn ą rzeczyw istością literack ą i jednostkow ą sytuacją, i nie m ogą ich przy­ m ierzać do żadnych z góry przyjętych założeń. U tw ory łódzkich dzieci, literacko bez w artości, w d o d atk u m o raln ie „n iesłu szn e”, są przejm u jący m dokum entem . P odobnie w ielopoziom ow o daje się odczytać słynna fotografia chłopców z tego samego getta w zainscenizow anej przez fotografa pozornie niew innej zabawie w p o ­ lic ja n tó w i zło d zie i5. W w ielu jeszcze b a rd z iej skom plikow anych p rz y p a d k ach badacze m uszą b ardziej zdać się na swoją m o raln ą in tu icję niż przym ierzać m iary w ypracow ane teoretycznie.

U m ie jętn ie ro b i to K atarzyna K uczyńska-K oschany w szkicu o za g ad n ien iu decorum i kłam stw politycznych oraz kłam stw a ośw ięcim skiego. Z n ajd u je p rzy ­

P is a l o n iej o s t a tn io J. L e o c ia k (D z ie c i H o lo c a u stu : a w ers i rew ers, w: P o e ty k a ,

p o lity k a , re to r y k a , red . W . B o le c k i, R . N y c z , W y d a w n ic tw o IB L P A N ,

(5)

7

2

R o ztrząsan ia i ro z b io ry

kłady w ypow iedzi poetyckich w ym ierzonych przeciw ko fałszow aniu p rze strzen i m iejskiej, oznaczającem u w ym azyw anie z niej śladów zam ordow anych m ieszk ań ­ ców. R yszard K rynicki w w ierszu M iasto m ów i o gospodarnym P ozn an iu , który zam ienił „synagogę w m iejską pływ alnię” (314), zaś m łodsza od niego A gnieszka K uciak pośw ięca tej samej synagodze-pływ alni w iersz, k tó ry jest „o d p o m in an iem ” zatarty ch śladów.

W ielki te m at p am ięci przew ija się w w ielu stu d iac h tom u, szczególnie b ezpo­ średnio w szkicu Z ofii W óycickiej pośw ięconym pro jek to w i niezrealizow anego p o m n ik a ofiar T reblinki. Szczegółowa analiza pozw ala zrozum ieć, jak w la tac h b ezpośrednio pow ojennych próbow ano w yrazić z polskiej a zarazem ch rześcijań ­ skiej perspektyw y w sposób p ełen szacunku dla cierp ien ia i śm ierci ofiarę n aro d u żydowskiego. Ten sam te m at in te rp re tu je w kontekście filozofii i lite ra tu ry A lek­ sandra U bertow ska. P rzypom ina ugruntow ane od czasu B iblii w yobrażenie o Ży­ dach jako narodzie p am ięci i o szczególnym g atu n k u relig ijn o -literack im , jakim jest memorbuch czy jizkorbuch. W św ietle tej trad y c ji pisane po polsku utw ory Idy F in k czy M ichała G łow ińskiego ujaw niają swoją wysoką w artość, nie tylko czysto literacką. T eksty te uśw iadam iają, że pam ięć (Skrawki czasu Idy F ink, Błyski p a ­ mięci M ichała Głow ińskiego) jest tylko „w yjątkiem od reguły, k tó rą stanow i am n e­ zja i n iew iedza” (274). Prawdziw ość tych św iadectw pozw ala poszerzyć w iedzę na te m at m echanizm ów p am ięci i za p o m n ien ia, pozw ala też na zadanie w ielu n o ­ wych p y ta ń jak te o bolesne „kry p ty ” pam ięci, o trau m aty czn y ch a rak te r lu k p a ­ m ięci, o m echanizm y p am iętan ia i w ypierania. Czy pam ięć wyraża się tylko w sło­ wach? W jaki sposób m askow ane są najgłębsze przeżycia i jak byw ają „opow iada­ n e ” p o p rzez pow tarzan e gesty, ry tm y zachow ań i rytuały. Te o sta tn ie su b teln e i skom plikow ane m echanizm y bada M arcin W ołk posługując się p rzykładam i z Idy F in k i H an n y K rall. W Podróży i Sublokatorce opisane są strategie zachow ań całko­ wicie w ytłum aczalne ekstrem alną sytuacją, w jakiej znalazły się b o h aterk i obu tych utworów. P rzypadek Sublokatorki m oże spraw iać w rażenie kunsztow nej gry lite ­ rackiej, tym czasem w św ietle w yraźnie nacechow anego realistycznym autobiogra- fizm em dzieła F in k jawi się jako „literacki znak u raz u psychicznego, o któ ry m nie da się opow iedzieć, a k tó ry trzeba jakoś przed staw ić” (300).

N ajczęściej w lite ra tu rz e o H olokauście m am y do czynienia z u tw oram i dro b ­ nym i. Jeśli p ojaw iają się w iększe - np. dłuższy d zien n ik osobisty - to z n a tu ry tego zapisu w ynika jego ułam kow ość i fragm entaryczność. R zadko pojawia się udana powieść, a jeśli już, to ud an a dzięki d estru k c ji klasycznej kom pozycji, jak to jest w p rzy p a d k u Czarnego potoku czy Chleba rzuconego umarłym. Klęskę pow ieści w jej tradycyjnym kształcie opisuje K atarzyna C hm ielew ska, udow adniając nieadekw at- ność „pow ieści m ieszczańskiej” takiej, jak Bomby i myszy M iny Tom kiew icz czy Traciew icza Jom Kipur. Bardziej skom plikow any przy p ad ek to „powieść filozo­ ficzna”, jak określa autorka Tworki M arka Bieńczyka. Ten utw ór wymyka się jed­ noznacznej ocenie i tru d n o postaw ić m u zarzu t „niestosow ności”, ale - dem ask u ­ je autorka - te n n iekonw encjonalny sposób u kazania dośw iadczenia H olo k au stu korzysta z gotowego re p e rtu a ru środków i konw encji.

(6)

Jak skom plikow ane są psychiczne sk u tk i trau m y odziedziczonej przez dzieci pokolenia H olo k au stu , dow odzi słynny kom iks Maus A rta S piegelm anna, o k tó ­ rym pisze Tom asz Łysak, podchodząc bez przesądów do sam ych założeń g atu n k u w k u ltu rz e europejskiej, uznaw anego za n isk i i m ało poważny. B ohater kom iksu jest całkow icie zdeterm inow any przez w ojenne przeżycia rodziców, a sam obójstw o m a tk i to jeszcze jedna odroczona śm ierć H olokaustu.

W przeciw ieństw ie do praw dy zaw artej w bajkow ej, zwierzęcej konw encji ko­ m ik su o antropom orfizow anych m yszach kłam stw o m oże ukrywać się w auto b io ­ grafii utrzym anej w konw encji bezpośredniego szczerego w yznania. Z nany już dziś szeroko przypadek fałszerstw a niejakiego W iłkom irskiego om aw iają Tomasz Basiuk i A gnieszka Graff. A utorzy zad ają sobie p y ta n ie, co spow odow ało, że rodow ity Szwajcar, adoptow ane dziecko zam ożnej rodziny, przyjął sta tu s dziecięcej ofiary wojny. Z faktu, że udało się „p o drobić” w yznanie dziecka H olokaustu, nie w ynika, że badacze m ają zrezygnować z analizy autentycznych św iadectw ofiar, stw ierdza­ ją autorzy. K siążka W iłkom irskiego, pozbaw iona w artości d o k u m e n tu historycz­ nego, jest jednak pew nym do k u m en tem psychologicznym , a samego autora nazwać by m ożna van M eegerenem holokaustow ej autobiografii.

Z le k tu ry Stosowności i form y wypływa w iele w niosków dotyczących p e rsp e k ­ tywy, jaką pow in ien przyjąć bad acz ta k specyficznego zag ad n ien ia . M u si on p o ­ godzić postaw ę dobrze pojętej e m p a tii z dobrze p o jęty m d ystansem . Ta p ie rw ­ sza, n ie zb ę d n a w p u n k c ie w yjścia, nie m oże zam ien ić się w jałowe dla te m a tu k o n cen tro w an ie się na w łasnej w rażliw ości czy nadw rażliw ości an i tym bard ziej prow adzić do fałszyw ego u to ż sam ien ia z o fiaram i. B adacz, ta k jak k ażdy in n y o dbiorca, nie m a praw a w pisyw ać sw oich em ocji w „c u d ze” przeżycia. D y stan s z kolei n ie m oże p rze ro d z ić się w całkow icie b e z n a m ię tn ą d o k u m en tację. A utor m a praw o przyznać, że św iadectw o go p oruszyło czy też n im w strząsnęło. S przecz­ ności te d oskonale ro zu m ie in te rp re ta to r Spowiedzi C alka P erech o d n ik a - J a ro ­ sław Ław ski. Swój szkic rozpoczyna od rozw ażań n a d kw estią „obrony tekstów H o lo k au stu p rze d «agresją» in te r p re ta c ji” (150). D zięk i ta k iej postaw ie n a p isa ­ ne zostało w nikliw e, szczegółowe i w yw ażone stu d iu m tego d o k u m e n tu lite r a tu ­ ry osobistej.

D o granicy ludzkiej m ożliw ości zap isu i tym sam ym do g ranicy słowa docho­ dzą autorzy d o k u m e n tu ją cy głód. M arta Janczew ska zestaw iła w strząsające dzien ­ n ik i Ire n y H au ser z getta łódzkiego i Ju ry R ab in k in a, chłopca, który zm arł w cza­ sie blokady L en in g rad u . G ranice samej tylko fizycznej m ożliw ości zapisu sta n o ­ wią tu granice mowy i m ilczenia. Piszący doznają stopniow ego ogołocenia swojej egzystencji ze w szystkiego, co stanow i o ich tożsam ości.

N ie m a i nigdy n ie było jednego „stosow nego” p isania o Z agładzie. W ciągu dziesiątków lat, które u płynęły od tego granicznego w ydarzenia, m ożna zauważyć p rzynajm niej jedną praw idłow ość, polegającą na stopniow ym przech o d zen iu od ujęć zdecydow anie tradycyjnych literacko, a zarazem m ocno pow iązanym z tra d y ­ cją Biblii, do ujęć zdecydow anie aw angardow ych i areligijnych. Pierwszy b iegun sygnują nazw iska chociażby R udnickiego czy W ygodzkiego. „O sile tra d y c ji” w p o ­

7

3

(7)

74

R o ztrząsan ia i ro z b io ry

ezji tego ostatniego pisze Bartosz K aliski, an alizując środki stylistyczne i topikę Pamiętnika miłości. We w nioskach akcen tu je, iż tradycja liryczna S kam andra, acz­ kolw iek n ie n a jtrafn iejsza , okazała się b ardziej nośna dla te m a tu Z agłady (jak zresztą i całego dośw iadczenia w ojennego) n iż b e z ra d n a wobec niego trad y cja aw angardy. D la poparcia tej tezy przyw ołuje w ypowiedź A nny K am ieńskiej: „C ier­ p im y i kocham y w konw encjach. W ówczas, gdy nie w ybieram y języka, on nas w ybiera” (222). Słowa te m ogłyby być p u n k te m wyjścia rozw ażań Tom asza Ż u ­ kowskiego na te m at m ożliw ości w yrażenia Szoa w konw encji b allad y z jej ro m an ­ tyczną i m odernistyczną tradycją. P ozornie te n g atu n ek m oże wydać się n a jb a r­ dziej nieodpow iedni, w ręcz niestosowny, by udźw ignąć ciężar tem atu . Jed n ak b a l­ lada „O kazała się form ą alternatyw nej w rażliw ości i tożsam ości” (243). Żukow ski in te rp re tu je m iędzy in n y m i Ballady i romanse B roniewskiego, Jeszcze Szym borskiej i Chaskiela Różewicza. D o w nikliw ego odczytania w iersza B roniew skiego m ożna m ieć jed n ak niew ielkie zastrzeżenia. Badacz pisze: „Sform ułow anie «za koronę cierniow ą» oznacza, że Jezus cierpi, poniew aż jest jednym z tych, którzy ukrzyżo­ w ali C h ry stu sa. R udy i n ag i Jezu s p o strze g an y przez p ry zm a t antysem ickiego stereotypu odbiera jako Żyd odpłatę za koronę cierniow ą nałożoną ch rześcijań ­ skiem u C hrystusow i” (234). Tym czasem B roniew ski postrzega hitlerow ców jako lu d zi w rogich zarów no trad y c ji judaistycznej, jak i ch rześcijańskiej, i ta k i anty- h u m an isty czn y był ch a rak te r tej ideologii. W topice ujm ującej cierp ien ia n aro d u żydowskiego często zresztą m ęczeństw o Żydów utożsam iane było z m ęczeństw em C hrystusa.

R ozm aite w ątk i b ib lijn e w ystępujące się w utw o rach o Z agładzie om aw iają A lina M olisak i A leksandra Sekuła. W obszernym szkicu pojaw ia się oczywisty podział na m otyw y inspirow ane żydow skim S tarym Z akonem (Hiob, prorocy - E zechiel i Izajasz, E liasz, E stera, boskie ep ifan ie i inne) i ch rz eśc ija ń sk im N o ­ wym T estam entem (C hrystus, m otyw y m aryjne, bożonarodzeniow e, pasyjne). Że w ątki te m ogą się ze sobą splatać, dow odzi Ginący Daniel A dolfa R udnickiego, utw ór naw iązujący do Księgi D an iela, ale i re in te rp re tu ją c y m otyw Judasza. Przy tej okazji trzeba sprostow ać pew ną nieścisłość, która zdarzyła się autorkom . Stresz­ czając utwór, stw ierdzają one, iż „W pow stańczej W arszawie p a n u je zam ęt i D a­ niel zostaje ro zstrzelan y przez pow stańców w ru in a c h m iasta razem z N iem cam i. G inie jako zdrajca, choć jest w istocie n iew innie oskarżoną i usidloną ofiarą” (138). W opow iadaniu D an iel oczyszcza się z infam ii, ale przez trag iczn y splot okolicz­ ności nie zostaje w porę uwolniony. P rzetrzym yw any w prow izorycznym w ięzieniu, b ib lijn ej jaskini, pozbaw iony boskiej in terw en cji ginie po d g ru zam i płonącego dom u w raz z w ziętym i do niew oli jeńcam i n iem ieckim i. I to w łaśnie te n ironiczny wygłos staje się zn ak iem etycznej diagnozy św iata H olokaustu. E m an u el Levinas zapytywał:

K to w y r a z i s a m o tn o ś ć o fia r u m ie r a ją c y c h w ś w ie c ie z a k w e s tio n o w a n y m p r z e z h it le r o w ­ s k ie tr iu m fy , w k tó r y m Z łu p e w n e m u sw ej w y ż s z o ś c i n a w e t k ła m stw o b y ło z b ę d n e ? K to w y r a z i s a m o tn o ś ć ty c h , k tó r z y s ą d z ili, że u m ie r a ją w c z a s ś m ie r c i S p r a w ie d liw o ś c i, k i e ­

(8)

d y sąd y, c o d o b r e , a c o z łe , je d y n e k r y te r iu m o d n a jd y w a ły w z a k a m a r k a c h s u b ie k ty w n e j ś w ia d o m o ś c i, g d z ie n ie d o c ie r a ł ż a d e n z n a k z z e w n ą tr z ? 6

Opowieść o Z agładzie pozostaje n ad a l niedokończona. Z ad an ie jej odczytyw a­ nia rów nież. Józef W RÓBEL

Abstract

Józef W RÓ B EL Jagiellonian U n iversity (K ra k ó w ) „W e A re W o rth As M uch As W e C an Love O u r D e a d ”

Review: Stosowność i forma. Jak opowiadać o Z agład zie [ ‘T h e d e c o ru m and th e fo rm . H o w to tell stories o n th e Shoah'], ed. by M. G łow iński, K. C hm ielew ska, K. Makaruk, A. Molisak, T. Ż uko w ski, K ra kó w 2005.

T h e b o o k being review ed contains sketches w ritte n as p a rt o f a sem inar run by Prof. M ichał G łow iński and pro p o se a w h o le spectrum o f issues related to th e H olocaust litera­ tu re to p ic and to th e p ro b le m o f h o w to express w h a t is non-expressible, and, h o w to preserve a m e m o ry o n th e Shoah - th a t peculiar e ve n t in th e histo ry o f hum ankind. T he authors analyse various artistic and research strategies o f this great to p ic, som etim es reaching beyond literature (hence, w e find in th e b o o k texts d e vo te d to film , co m ic o r visual-arts w o rks ), skilfully reco n ciling a w e ll-c o m p re h e n d e d e m p a th y w ith a w e ll-c o m p re h e n d e d distance.

Cytaty

Powiązane dokumenty

N atura człowieka, człow ie- czeństwo, choć posiada walor powszechności (jest taka sam a we wszystkich ludziach), je st fo rm ą substancjalną człow ieka i może

Dużo wskazuje na to, że w Szalikowie widział wydawcę pisma „Damskij żurnał” Nikołaj bulicz, który przy porównywaniu czasopism Szalikowa i współ- tworzonego

tionis applicaturus 2<*° D o tegoż dom u correction is budynki drewniane pod lym zam kiem leżące i chałupy dwie in circum feren cia infra expressa zostające

O ile wiemy, że DNA kom órki rakow ej nie jest identyczny z DNA kom órki zdrowej, o tyle o kario- typie, czyli obrazie chromosomów kom órki rakow ej człowieka,

Due to their complex structure and co-production of electricity and heat for the assessment beyond energy analysis the advanced exergy analysis including thermo-economic

Przeanalizowano najpierw przypadek, w którym kable zewnętrzne osłonięte są okładzinami ognioodpornymi, a następnie przypadek drugi, gdzie zakłada się

Rozdział ten ko´nczy si˛e pełnym opisem zale˙zno´sci pomi˛edzy wprowadzonymi typami stabilno´sci, który mo˙zna podsumowa´c nast˛epuj ˛aco: jednostajna pot ˛egowa

Stąd istotnym problemem badawczym jest ustalenie wpływu czynników konstrukcyjnych (takich jak np. postać konstrukcyjna stojaków, która decyduje o podatności całej