Konrad Górski
Od Redakcji [Sprostowanie nadesłane
przez Prof. Dr Konrada Górskiego].
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 38, 574-575
O D R E D A K C J I
Prof. D r K onrad Górski nadesłał następ ujące sprostow anie. W roczniku X X X V II „P am iętnik a L iterackiego“ za ro k 1947 pojaw iła się recenzja m ojej książki „Poezja jako w y raz“ , napisana przez p. Tadeusza Borowskiego. Wobec tego, że recenzja ta przed staw ia w iele moich poglądów w sposób błędny i nieścisły, proszę 0 um ieszczenie n astępującego sprostow ania:
1. R ecenzent cy tu je pogląd prof. K ridla na dzieło literackie, że je st to „w y tw ó r m ający swój obiektyw ny b y t niezależny zarów no od psychiki swego tw órcy jak i odbiorcy“ , aby stw ierdzić, że ja głoszę hasło w p r o s t p r z e c i w n e uw ażając poezję za u zew n ętrznie nie w y tw o ru duchowego itd. — Nic podobnego! Z acytow ane zdanie prof. K rid la je st n ajzu p ełniej słuszne i w ty m punkcie nie m a m iędzy n am i żadnego sporu. Dzieło literack ie z chwilą, gdy raz zostało n a pisane i puszczone w św iat, jest oczywiście pew nym obiektyw nym bytem istniejącym ju ż niezależnie od swego tw ó rcy i m ającym swoje w łasne dalsze dzieje. W szystkie m oje w yw ody o istocie w ytw oru, k tó ry nazyw am duchow ym , nie zaś psychicznym (jak to czyni T w ar dowski), zm ierzają ku uzasad nien iu tego samego stanow iska, k tóre w yraził prof. K rid l w cytow anym przez recenzen ta zdaniu.
2. Recenzent przy p isuje m i pogląd, że rzeczyw istość jest nie poznaw alna, i w ysnuw a stąd w niosek o w pływ ie kantyzm u n a m oje stanow isko. Stw ierdzam więc, że ani nie w yznaję takiego poglądu, ani go w swej książce nigdzie nie w ypow iedziałem . Przeciw nie! P o lem ika m oja z prof. In gardenem na tem a t „praw dy w lite ra tu rz e “ nie m iałaby sensu, gdybym uw ażał, że rzeczyw istość je st niepoznaw alna 1 że lite ra tu ra nie je st w yrazem jak iejś p raw dy, a więc sądu opartego na praw idłow ym poznaniu rzeczyw istości.
3. R ecenzent przyp isuje mi, że „w ślad za Crocem odnoszę w szystkie w artości sztuki, jej genezę i ra c ję b y tu do procesów psy chicznych, zachodzących w duszy tw ó rcy “ . Zdanie to jest słuszne tylko w odniesieniu do genezy sztuki, natom iast bezw zględnie n ie
praw dziw e, gdy chodzi o m oje poglądy na „w szystkie w artości sztu k i“ i jej „rację b y tu “ .
4. R ecenzent doczytał się w m ojej książce, że ja uw ażam w pływ sztuki na tw órcę za szkodliwy, gdyż zmusza go do przełam yw ania szablonów. Na czym recenzent mógł oprzeć podobny w niosek, nie p otrafię się dom yśleć. W iem tylko, że cała m oja książka jest w y ra zem w ręcz przeciw nego stanow iska.
5. K oncepcje językoznawcze, na których oparłem m oją teorię, uznał recen zen t za noszące „wszelkie znam iona am atorstw a nauk o w ego“ . O tóż dla każdego, kto czytał nie tylko te k st głów ny m ojej książki, ale i jej przypisy (a recenzenta pow inno by to obowiązywać), jest oczywiste, że w książce tej nie m a koncepcji językoznaw czych, k tó re by by ły m oją w łasnością. Nie byłem i nie jestem językoznaw cą, w obec czego nie odw ażyłbym się na lekkom yślne puszczanie w św iat hipotez w dziedzinie, której fachowo nie opanowałem . M ia łem n ato m iast p raw o w ykorzystać koncepcje językoznaw ców tej m ia ry , ja k Rozw adow ski i G aw roński; zwalczane tak ostro przez recen zenta tw ierdzenie, że „elem ent znaczeniow y tk w i w najprostszym fakcie językow ym “ , zostało w ypow iedziane w łaśnie przez Rozw adow skiego, przy czym recen zen t nie m usiał n aw et zaglądać do przypisów , aby się o ty m dowiedzieć, bo na s. 52 jest to expressis verbis pow ie dziane. Je śli więc istotnie, jak tw ierdzi p. Borowski, koncepcje te noszą w szelkie znam iona am atorstw a naukow ego, to będziem y m usieli z w ielkim sm utkiem i ubolew aniem stw ierdzić, że dwaj n ajw ięksi językoznaw cy polscy bieżącego stulecia byli tylko am atoram i nauko wymi. O dolor!