Jan Ciechowicz
O różnych sposobach czytania "Lekcji
teatralnej" Mickiewicza
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/2, 21-34
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X X I , 1890, z. 8 P L I S S N 0031-0514
JAN CIECHOWICZ
O RÓŻNYCH SPOSOBACH CZYTANIA „LEK CJI TEATRALNEJ” MICKIEWICZA
Wciąż czekamy n a książkę — monografię o prelekcjach paryskich autora Dziadów. Tym bardziej, że uzbierało się już sporo ważnych przy czynków, szkiców i studiów cząstkowych. Osobne rozpraw y o Literatu rze słowiańskiej Mickiewicza (nierzadko fragm enty większych całości) opublikowali m.in.: Kallenbach, Pigoń, K leiner, Batowski, Ileśić, Jakó- biec, Krzyżanowski, Sawicki — a przede wszystkim Makowiecka, Wa licki, Stefanow ska i W eintraub i. Wcześniej pracę o wielkim znaczeniu w ykonali Feliks W rotnow ski i Leon Płoszewski, autorzy dwóch różnych przekładów prelekcji paryskich i edytorzy ich polskich w ersji, mimo wszystko niedoskonałych i dyskusyjnych (wciąż brakuje filologicznego w ydania oryginału Literatury słowiańskiej). Rzecz w tym, że Mickie wicz był autorem tekstów nie napisanych, drukow anych na podstawie „doręcznych spisów” i stenogram ów („mówiłem zawsze z pamięci, a b ar dzo często bez żadnych n o tâ t”). Rozpoczął swoje w ykłady w Collège de France 22 grudnia 1840 (3 dni później stoczył u Januszkiew icza sła w etny pojedynek „na im prow izacje” ze Słowackim); zakończył 28 m aja
1844. „Lekcję te a tra ln ą ”, czyli Lekcję X V I, wygłosił 4 kw ietnia 1843, na zakończenie pierwszego półrocza (z cezurą wielkanocną) ku rsu trze ciego.
Mickiewicz nie spieszył się z wydaniem francuskim swoich w ykła dów, nie chcąc „zwinąć skrzydeł” i „grzebać się w piasku powszednich drobiazgów” 2. Wiedział dobrze, iż w przygotowywanych tomach są „licz ne błędy, omyłki w datach, w liczbach, nazwiskach, czasem naw et w w y
1 Z. M a k o w i e c k a , M ickiew icz w Collège de France. Warszawa 1968. — A. W a l i c k i , A d a m a M ic kie w ic za prelekcje paryskie. W zbiorze: Polska m yśl filozoficzna i społeczna. T. 1. W arszawa 1973. — Z. S t e f a n o w s k a , L egenda słowiańska w prelekcja ch paryskich. W: Próba zdrowego rozumu. W arszawa 1976. — W. W e i n t r a u b , Prelekcje paryskie jako profecja. W: Poeta i prorok. Rzecz o profety zm ie Mickiewicza. W arszawa 1982.
8 Tłumacz do W y d a w c y . W: A. M i c k i e w i c z , Literatura słowiańska [...]. Tłum aczenie F. W r o t n o w s k i e g o . Wyd. 3, nowo oprawione. T. 1. Poznań 1865, s. XVII.
rażeniach” 3. Nie miejsce tu na opisywanie zawiłej, ale i frapu jącej hi storii wydawniczej L iteratury słowiańskiej. Dość, że ostatecznie w 1849 r. 4 kursy prelekcji paryskich, ów „żywy głos wieszcza”, stały się druko waną książką.
Z te j książki, na któ rą złożyło się 112 wykładów, w ybieram y tylko jeden, właśnie „lekcję te a tra ln ą ”, fundam entalną dla zrozum ienia pol skich dyskusji o rom antycznym rodowodzie współczesnego teatru , waż ną w sporach o literacką i teatraln ą teorię dram atu; lekcję „św iętą” i kontrow ersyjną. O jej zaw artości — jeśli tak wolno powiedzieć — chcielibyśmy rozmawiać językiem jej czytelników: apologetów i ko m entatorów , dążąc do zbudowania syntezy z poszczególnych in terp re tacji. Interesują nas tu ta j ak ty lektury, różne style odbioru, w sposób oczywisty wyznaczone charakterem i stru k tu rą Lekcji X V I. Z drugiej strony wszakże nie wolno tego „m anifestu te atru rom antycznego” i wi zji te a tru przyszłości traktow ać jako rzeczywistości samoistnej, w yrw a nej zupełnie z kontekstu literackiego i historycznego. Owszem, w arto może już teraz ten k ontekst w ogólniejszym w ym iarze przywołać.
Nie od dzisiaj wiadomo, że Mickiewicz był wielkim skandalistą, że godną paryską profesurę szybko przekształcił w m isję propagandową, w prorokowanie 4. Dotyczy to szczególnie dwóch ostatnich kursów, b ar dzo mocno „zaprawionych m istycyzm em ”. Wówczas to nad slaw istą- -am atorem zaczyna dominować historiozof i m oralista. Mickiewicz nie stworzył znaczącej syntezy lite ra tu ry słowiańskiej, nie poddawał się ry gorom myśli porządkującej. W w ykładach mało było spraw literackich, na pierwszy plan w ysunęła się kultura, filozofia i historia. „L iteratura jest w historię wm ontow yw ana, czasem naw et zaledwie — w kraplana”, jak trafnie określił S tefan Sawicki 5. A poza tym b rat Adam był już w te dy pijany profecją. Jego w ykłady, pomyślane jako „słowo natchnione”, stały się szybko substytutem twórczości poetyckiej z predylekcją do sze rokich uogólnień i dużej w iary w intuicję tw órcy (o w yraźnej sankcji nadprzyrodzonej). W Słowiańszczyźnie szukał więc Mickiewicz „arty stów natchnionych z góry” (Walicki pisał w związku z tym o „bojowym irracjonalizm ie”). Piśm iennictw o słowiańskie — żeby użyć określenia Stefanowskiej — stało się dla autora Pana Tadeusza, w sposób żywio łowy i nieuchronny, m ateriałem do filozofii dziejów, dzieło literackie zaś przede wszystkim w yrazem sytuacji historycznej. Jak w tym „re
* A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wyd. Narodowe. T. 8. W arszawa 1952, s. 5—6 (przedmowa M ickiewicza do w ydania niem ieckiego).
4 S t e f a n o w s k a (op. cit., s. 145—147) pisze, że Literatu rą słowiańską mogą się dziś gorszyć historycy literatury i teatru. Z drugiej strony w szakże — zauważa p rzenikliw ie — „im bliższe ów czesnej slaw istyce naukowej byłyby prelekcje M ickie wicza, tym bardziej dla dzisiejszych czytelników stanow iłyby tekst m artwy”.
s S. S a w i c k i , A. M ickiew icza synteza „literatury słow iań skiej”. W : Początki sy n te zy historycznoliterackiej w Polsce. Warszawa 1969, s. 240.
zerwacie wartości autentycznych” sytuuje się zagadnienie dram atu? J a ką drogą doszedł Mickiewicz do Lekcji X V I ?
Już w kursie pierwszym sporo miejsca poświęcił Odprawie posłów greckich, potraktow anej jako dram at literacki, w opozycji do dram atu prawdziwego, czyli narodowego, „który odgryw ano na scenach staw ia nych doraźnie, a który nosił nazwę m isteriów ”, niedużych widowisk. Chór Kochanowskiego jest dla Mickiewicza przykładem „jestestw a ideal nego”, a wieszczba K asandry „jednym z najpiękniejszych ustępów poe zji słow iańskiej” (prelegent dostrzegał również w alory partii opowiada nych P o sła)6. O „nienarodowości” tragedii stanow ił — jak się wolno domyślać — uniw ersalny, mitologiczny tem at Odprawy, w yjęty z pieśni III Iliady.
W grudniu 1841 spory akapit poświęcił Mickiewicz Cydowi, nazy w ając przekład Jan a A ndrzeja Morsztyna wzorowym. Ciekawe, że w per spektyw ie inscenizacyjnej zobaczył ten te a tr słowa i dyscypliny w zgoła m onum entalnej, plenerowej oprawie. Uwiedziony poetyckim i fantazm a tam i domniemywał, że w Warszawie oglądano tragedie epoki Ludw ika XIV jako widowiska „podobne do widowisk w Cyrku Olimpijskim. W szopie teatraln ej w ystaw ionej na placu zw ierały się pułki piechoty, odbyw ały się ataki jazdy”, a publiczność przybyw ała na takie przed staw ienia zbrojno i bywało, że zmuszała aktorów do działań zgodnych ze swoją wolą 7.
W kw ietniu 1842 w kilku zdaniach ocenił Mickiewicz dram aty Niem cewicza, które „nie dość mocno chw ytały ch arak teru postaci” i gubiły koloryt historyczny 8. Mickiewiczowska historia d ram atu słowiańskiego — jeśli na chwilę zapomnieć o Lekcji X V I — właściwie kończy się na Nie-Boskiej komedii (wykłady o Wacława dziejach zupełnie pom ijają „to, co teatraln e”, chociaż poem at Garczyńskiego został tam p otrakto w any w dużym stopniu jako pseudonim Dziadów).
O Nie-Boskiej — jak powszechnie wiadomo — mówił Mickiewicz w ciągu czterech wykładów (od VIII do XI, od 24 stycznia do 21 lutego 1843). Próbował ją słuchaczom „opowiedzieć”, przełożyć na język dys- kursyw ny, z zachowaniem porządku zdarzeniowego. Czytał Nie-Boską, trochę na siłę, w kategoriach na wskroś narodow ych („są tu w szystkie zagadnienia m esjanizm u polskiego”). Mickiewicz objął Nie-Boską for m ułą dram atu proroczego, ale ostatecznie i fantastycznego („jedynie duch chwyta stosunki świata widomego”) 9. O niesceniczności orzekał kategorycznie: „dram at ten nie jest przeznaczony do w ystaw iania w tea trze; wplecione są weń opisy i przem ówienia” 10. To zastanaw iające —
® M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 9, s. 143—149. 7 Ibidem, t. 10, s. 33.
8 Ibidem, s. 252. 9 Ibidem, s. 58. 10 Ibidem, s. 70.
epizacja dram atu stanowi tu taj argum ent rozstrzygający o ateatralności. Tę problem atykę, zagadnienie „dram atu pod względem ogólnym”, podej mie Mickiewicz bardziej metodycznie w „lekcji te atraln ej”, k tó ra jest jakby spóźnioną refleksją teoretyczną, oddzieloną od wykładów o Nie- -Boskiej czterema prelekcjam i na tem at mitologii litew skiej i słow iań skiej („pięknem rodu słowiańskiego jest oczekiwanie”).
O czym trak tu je Lekcja XVI, każdy wie. Wygłosił ją Mickiewicz we w torek, 4 kwietnia, o godzinie 1345 (wykład trw ał około godziny). P lan tej wypowiedzi najlepiej przypomnieć za „zagłówkiem” (treść i po rządek rzeczy) Feliksa Wrotnowskiego:
O dram acie pod względem ogólnym. — K oleje i znaczenie jego w ciągu każdej epoki. — Cudowność w dramacie. — Trudność napisania dramatu praw d ziw ie słow iańskiego. — D ym itr Puszkina, Obylicz M ilutynowicza, Nie-Boska komedia. — Żaden teatr dzisiejszy nie jest dostateczny dla dramatu żądane go. — Sztukm istrzostwo dramatyczne chłopów słow iańskich. — Lud słow iański posiada w ielką zdolność uw ielbienia: najbardziej go porywa słowo. — O w pro w adzeniu na scenę św iata nadprzyrodzonego. Homer w tym w zględzie jest w ię cej chrześcijaninem od chrześcijan. — Wzorowy w stęp M ilutyn ow iczan .
Na propozycję lek tu ry teatralnej Mickiewicza chyba najszybciej za reagow ał jej anonimowy bohater. Zygm unt K rasiński pisał (dość za gadkowo) 15 kw ietnia z Rzymu do Stanisława Małachowskiego:
Pom ysł pana Adama o dramacie szczególny; mogłoby to być rodzajem pew nym w ystaw ienia dramatycznego, ale nigdy sztuki dramatycznej jedynym kształtem fczego jednak M ickiewicz n ie twierdził — J. C.]. Byłby to liryzm w dram acie subiektywny; lecz dramat wymaga ob iek tyw n ości1*.
K rasiński w ten sposób odpowiada na następującą — zaw artą w w y kładzie — sugestię, aby wystawić Nie-Boską częściowo, odstąpiwszy od „zwyczajów teatralny ch ” :
należałoby wprowadzić na scenę samego poetę. Opowiadanie, stanow iące n a der istotną część tego dramatu, m usiałoby być w ygłaszane przed publicznością przez poetę i ilustrowane obrazami p a n o r a m i c z n y m i 1*.
Także K rasiński zabawi się w proroka (i to z jakim sukcesem!); po wie mianowicie, że przyjdzie taki czas, kiedy w ybitni aktorzy w na tchnieniu sami dopełnią dram at, a „wszystkie środki, ty rady i postęp
11 M i c k i e w i c z , Literatura słowiańska, t. 3, s. 155.
12 Z. K r a s i ń s k i , list do S. M ałachowskiego z 15 k w ietnia 1843. Cyt. za: Z. M a k o w i e c k a , op. cit., s. 429—430. Z kolei J. T i m o s z e w i c z (Krasiński o teatrze. „Pam iętnik Teatralny” 1959, z. 1/3, s. 89) przypomina zjadliw y paszkwil na M ickiew icza, pióra W. D a r a s z a, pt. M ickiewicz de la littérature slave, w y dany w Paryżu w 1845 roku.
18 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 11 (1953), s. 113 (wszystkie cytaty z Lekcji XV I pochodzą z tego wydania).
sztuki będzie żywotnie improwizowany” u . Z kolei z listów do George Sand wiemy, że Mickiewicz już w m aju nosił się z pomysłem te a tra l nej adaptacji:
m yślę, że można by ułożyć na scenę Nie-Boską komedię, i że Bocage, przy w spółudziale dwóch tylko aktorów, zdołałby ją zagrać 1S.
Do tej sugestii jeszcze powrócimy. Tymczasem trzeba stwierdzić, że Lekcja X V I nie zrobiła jakiejś znaczącej kariery w wieku XIX. J e j sze roka i pogłębiona recepcja przypada dopiero na nasze stulecie.
T utaj reje str głosów i kom entarzy — jeśli pozostaniemy w kręgu tzw. poetyki sform ułow anej — otw iera oczywiście Stanisław W yspiań ski. Już po praprem ierze Dziadów scalonych 10 listopada 1901 W yspiań ski w rozmowie z Feldm anem tłum aczył (dość enigmatycznie i niejasno) swoją koncepcję inscenizacyjną, opartą na „ogniwach psychicznych, sta nowiących ruch duszy”, właśnie w oparciu o prelekcję paryską Mickie wicza 16. O jakimś stylu czytania Lekcji X V I można jednak mówić do piero u Ostapa Ortwina. Jego oryginalna teoria „teatru tragicznego” zo stała w dużym stopniu zilustrowana „lekcją teatraln ą”, a raczej jej ideo logią 17. O rtw in zakładał, że te atr jest wyrazem i ucieleśnieniem nie za traconego jeszcze „komunizmu duchowego”, a o jego istocie stanow i „przemożne odczucie jedności”, zawsze związane z ideą filozoficzno-re- ligijną. O rtw ina interesuje tylko taki teatr, który potrafi zbudować syn tezę kosmiczną. I to bez żadnych kompromisów ze sceną. Tw ierdził on wprost, że technika sceniczna mieści się bez reszty w technice form y dram atycznej. To poezja urabia sobie teatr, a nie odwrotnie. H istoria w ielokrotnie komprom itowała kategorię sceniczności, owego „morskiego- w ęża”. Lekcja X V I urasta w tej koncepcji do proroczego orędzia. Or tw in z niepohamowaną radością cytuje Mickiewicza:
sztuka dramatyczna nie polega ani na teatrze, ani na dekoracjach, ale prze ciwnie, wszystkie te przymioty powinny wynikać z m yśli poetyckiej.
Ten m anifest te atru poetyckiego nie chce niczego zawdzięczać sce nie. Faust, Manfred, Dziady i Nie-Boska narodziły się na uboczu, poza repertu arem teatralnym — orzeka Ortwin kategorycznie (co już nieko niecznie jest prawdą). O rtw in znalazł w Lekcji X V I inspirację i potw ier dzenie dla swojej koncepcji teatru tragicznego i poetyckiego jednocześ nie. Taki sposób czytania można by chyba — w ykorzystując modelową
14 Z. K r a s i ń s k i , op. cit., s. 430. Wydaje się, że Krasiński zapowiada tutaj epokę teatru autonom icznego, owego „pisania na scenie”.
15 A. M i c k i e w i c z w liście do G. Sand z maja 1843 (w: Dzieła, t. 15 (1954), s. 499) przedkłada projekt inscenizacji Nie-Boskiej nad zabiegi w okół w ystaw ien ia K o n fed er a tó w barskich.
18 „Słowo Polskie” 1901, nr 256.
17 O. O r t w i n , O te atrze tragicznym. „Tygodnik Słowa Polskiego” (Lwów)- 1902, nr 15.
propozycję Głowińskiego — nazwać mityczno-symbolicznym, respektu jącym wielogłosowość uświęconego tekstu 18. Trudno będzie później o po dobne, samodzielne lektu ry w ykładu Mickiewicza. Nie zabraknie za to apriorycznych i niejako śladowych odczytań „lekcji te a tra ln e j”, którą w okresie międzywojennym — wedle Raszewskiego — zaczęto czyty wać z zaciekawieniem, jakim Francuzi darzyli w w. XVII Poetykę Boi- leau 19.
W tym miejscu w arto może zgłosić ogólniejszą uwagę n atu ry m eto dologicznej. Zaproponowana przez Michała Głowińskiego przed la ty ty pologia stylów odbioru nie miała na celu ujaw nienia indyw idualnych właściwości lektury, wskazywała raczej na społeczny ch arakter recep cji; dziedzina lektury, jak napisał Głowiński, „jest dużo szersza niż dziedzina twórczości literackiej danego okresu, obejm uje w szystkie dzie ła wówczas czytane” 20. Znamienne, że Lekcja X V I na dobrą spraw ę nie stała się przedm iotem lektury w swojej epoce, w dobie rom antyzm u.
Podzieliła tu taj losy polskiego dram atu romantycznego, opuszczone go przez teatr. Cyrk Olimpijski nie pokazał żadnego dram atu Słowackie go, Krasińskiego czy Mickiewicza; te imponujące p a rty tu ry teatralne nigdy nie zostały zagrane na instrum encie, na który były napisane. Jesz cze Stanisław Koźmian w ystaw iał Słowackiego właściwie wyłącznie „dla piękności w iersza”. Trzeba także powiedzieć, że spóźniona recepcja L e k cji X V I, początkowo fragm entaryczna i wybiórcza, nierzadko in stru m entalna, nie da się do końca objąć modelową propozycją Głowińskie go. Z wyodrębnionych przez niego siedmiu stylów odbioru w yzyskuje m y w tym szkicu tylko niektóre, bardziej jako typow ą norm ę lektury, ■dostrzeżoną w indyw idualnym procesie czytania, aniżeli jako klucz in
terp retacyjn y .
W dwudziestoleciu międzywojennym na uwagę zasługuje lek tu ra Ste fana Srebrnego, wytrw ałego krytyka „R eduty” wileńskiej. T raktuje on prelekcję Mickiewicza jako ważny, w prost genialny argum ent na rzecz metaforyczności, skrótowości języka te atraln eg o 21. Przyw ołuje miano wicie opowieść bajarza o żar-ptaku, który rozświetla izbę nagle zapalo nym i wiórami, dając złudzenie cudu. W artykule Srebrnego pt. Forma widowiska teatralnego ten epizod Lekcji X V I zaświadcza także o auto nomii sztuki te atru w jej ponadliterackiej postaci.
Również W iktor B rum er powołuje się na Mickiewicza (i to przy róż nych okazjach), np. w dyskusji z Mieczysławem Rulikowskim na tem at zakresu badań teatrologa, zainteresowanego — jak sądzi — dram atem
18 M. G ł o w i ń s k i , Ś w ia d e ctw a i style odbioru. W: Style odbioru. Szkice •o kom unikacji literackiej. Kraków 1977.
19 Z. R a s z e w s k i , K rótka historia teatru polskiego. W arszawa 1977, s. 214. " G ł o w i ń s k i , op. cit., s. 127.
0 tyle, o ile ten wyznacza porządek interpretacyjny przedstaw ienia (Pu- zynowe „coraz dalej od filologii”) 22. Tym razem „lekcja te atraln a” sta je się argum entem w m yśleniu o dw ufunkcyjności dram atu:
N ależy w dram acie rozróżnić dw ie części: pisanie i przedstaw ienie. Do przedstaw ienia utworu poety potrzeba teatru, aktorów, dekoracji, m achinerii: w szystkie te rodzaje sztuki m uszą przychodzić w pomoc poezji, żeby w y stą piła na w idow isko przed p ub liczn ością2S.
O Lekcji X V I pisali w tedy jeszcze m.in.: Franciszek Siedlecki i Jó zef Jedlicz, Tadeusz K udliński i Tymon T e rleck i24, a także Adam Łada- -C y b u lsk i25.
In terpretację na m iarę O rtw ina zaproponował dopiero W iłam Ho rzyca, który przeczytał ten w ykład jak teatraln y kom entarz do Dziadów 1 N ie-B o skiej26. Chyba pierwszy zauważył on, że Mickiewicz uderza mocno w te atr salonów i buduarów, w ciasny te atr mieszczański, któ rem u odjęto niebo i piekło (mamy zatem tu ta j do czynienia z lek tu rą- -parafrazą). Także Horzyca wierzy, że przyszły te atr w yniknie z „myśli poetyckiej”, będzie zbliżony do teatru m isteryjnego, teatru surow ej pro stoty, ale i wielkiej technicznej sprawności — to z kolei przykład lek tu r y elastycznej. Tę elastyczność widać i w następnej kwestii, kiedy Horzyca pisze — z jednej strony — o konieczności dram atyzow ania i teatralizow ania opisów, z drugiej zaś — o „reżyserii m as”. Taki spo sób czytania „lekcji te atraln ej”, ten styl odbioru, można by chyba na zwać stylem sym boliczno-instrum entalnym , raczej nie tak jednoznacz nym, jak sugeruje Lidia Kuchtówna, ale właśnie uwzględniającym mo
22 W. B r u m e r, Niedom agania polskiej teatrologii. „Przegląd W spółczesny” 1935, nr 158.
28 Ibidem. N aw iasem m ówiąc, H. M a r k i e w i c z (Dramat a te atr w polskich dyskusjach teoretycznych. „Dialog” 1982, nr 2) ostatecznie określił M ickiew icza kon cepcję dramatu jako literacką (i jest to teza raczej dyskusyjna), w odróżnieniu od utrakw istycznej koncepcji Norwida zapisanej w e w stęp ie do Pierścienia w ielk iej dam y .
Z rom antyków najbliższy teatralnej teorii dramatu był D. M a g n u s z e w · s k i — zob. jego Uw agi nad dram atem polskim ([pierwodruk:] 1839). W antologii: Polska k ry tyk a literacka (1800—1918). Materiały. T. 2. Redaktor Z. S z m y d t o w a . Tom przygotowały: M. G r a b o w s k a , M. S t r a s z e w s k a . Przy w spółpracy A. S m o l e ń s k i e j . Warszawa 1959.
24 J. J e d l i c z , Teatr i kino. Lwów 1925. — T. K u d l i ń s k i , Genealogia L. Schillera. „Przegląd W spółczesny” 1937, t. 61. — T. T e r l e c k i , Teatr L. Schil lera. „Pion” 1937, nr 17. L. Schiller zapewniał, że F. Siedlecki, zafascynow any Lekcją XVI, w tym duchu inscenizow ał Balladynę i Lilię Wenedę. J. Cierniak, chy ba także n ie bez udziału M ickiewicza, budował sw oją koncepcję w iejsk iego teatru m onum entalnego. J. Osterwa w racał do tej prelekcji w ielokrotnie, w październiku 1938 czytał ją przez radio.
25 A. Ł a d a - C y b u l s k i , Paryska dramaturgia Mickiewicza. W : Z mroku ja śn iejące s ł o w o
.
[Paryż 1931].żliwość wielu znaczeń, zakotwiczonych w drugim w ym iarze 27. P rzy n aj mniej tak to w ynika z Horzycowych Teatralnych idei Mickiewicza.
Praw dziw ym problem em jest jednak dopiero Leon Schiller (który był oczywiście przed Horzycą); tyle tylko, że chroniczna i absolutna m i łość do Lekcji X V I rozwijała się powoli, etapami, zanim przybrała po stać m anifestu i wyznania w iary w Teatrze ogromnym (1937). Zresztą rzecz całą opisał starannie i z wszystkimi kontekstam i, może naw et zbyt rozległymi, Edward Csató 28. Rozległymi tak dalece, że właściwie zginął w tym im ponującym rozbiorze sam Schiller. W róćmy zatem do źródła, przynajm niej pisanego (chociaż na sem inariach i w rozmowach „lekcji te atra ln ej” było podobno jeszcze więcej). Pierwsza w zmianka pochodzi z eseju o Stanisławie Wyspiańskim, napisanego dla „The Mask” Craiga (1909). Szkopuł w tym , że przypis Schillera (nie popraw iony przez Ti- moszewicza w najnowszej edycji) lokalizuje w Lekcji X V I fragm ent cytatu, który stam tąd nie pochodzi. Przytoczmy go. W teatrze W yspiań skiego, zdaniem Schillera, poeta pełni funkcję inkw izytora, aktorzy zaś —
ludzie rzadkiego talentu i praw dziw ie w ielkich zasług, którzy chłoszczą w ady i śm ieszności, są najw ym owniejszym i kaznodziejami poczciw ości i cnoty, róz gą, którą posługuje się człow iek genialny, aby karcić łajdaków i sza leń có w 29.
Pójdźm y dalej. W roku 1913 Schiller, znowu w jednym zdaniu, po w ołuje się na Lekcję X V I, dającą oparcie „teatrow i narodowemu” W y spiańskiego 30. W 5 lat później chyba po raz pierw szy zwiąże z w ykła dem Mickiewicza ideę polskiego „teatru m onum entalnego” i „teatru sło wiańskiego” 31. W roku 1928 tę koncepcję „teatru słowiańskiego”, którą Mickiewicz zapisał „pod wpływem Cyrku Olimpijskiego w Paryżu i syn chronicznej scenerii średniowiecznej”, nazwał Schiller „praw ie konstruk tyw izm em ” 32. Także swoją Pastorałkę objaśniał jako trójstopniow ą szop kę, obejm ującą w zarysie całość poezji ludowej, a u k ry tą w „wielkim proroctw ie” Mickiewicza 33. Z Lekcją X V I wiązał niektóre prace te atral ne Wincentego Drabika, a przede wszystkim Franciszka Siedleckiego.
Nawet w świetle tego dosyć pedantycznego reje stru „przywołań” Teatr ogromny w ydaje się prawdziwą erupcją interpretacyjną, jakimś gorącym „hosanna” 34. Schiller nazywa tu ta j Mickiewicza wprost tw ór
27 Zob. L. K u c h t ó w n a , S tyl teatraln y W ilama Horzycy. „Dialog” 1969, nr 4. 28 E. C s a t ó , Leon Schiller. W arszawa 1968, s. 204—226.
28 L. S c h i l l e r , N o w y teatr w Polsce: Stanislaw W yspia ński. [1909]. Prze kład M. S k i b n i e w s k i e j . W: Na progu nowego teatru 1908—1924. Opracował J. T i m o s z e w i c z . W arszawa 1978, s. 61.
80 L. S c h i l l e r , D rogowskazy teatru krakowskiego. [1913], W : jw., s. 165. 81 L. S c h i l l e r , K r a k ó w jako miasto teatralne. [1918], W: jw., s. 315. 82 L. S c h i l l e r , Teatr jutra. [1928]. W: Droga p rze z teatr. 1924—1939. Opra cował J. T i m o s z e w i c z . W arszawa 1983, s. 53.
88 L. S c h i l l e r , „Pastorałka”. [1931]. Jw., s. 125. 84 L. S c h i l l e r , Teatr ogromny. [1937]. Jw., s. 343—344.
cą teorii „Teatru M onum entalnego” (tym razem pisanego w ielkim i lite rami), W yspiańskiego zaś jej pierwszym budowniczym (podobnie myślał Łada-Cybulski). Tę teorię wyznacza dram at słowiański, narodowy, prze biegający cały rozm iar poezji — od piosenki do epopei. Jego św iat jest światem nadprzyrodzonym i kończy się wielkim proroctwem. Ten d ra m at — w sugestyw nej peryfrazie Schillera — czeka na te a tr gigan tyczny, arenowy, ogromny, gdzie — już za Mickiewiczem — „dałyby
się wprowadzić dzieła bohaterskie i masy lu d u ”. N ikt dotąd tak obszer nie Lekcji X V I nie cytował. Ale nikt też nie odważyłby się chyba — jak Schiller — zobaczyć w niej „całego św iata”: Craiga i W agnera, M eyerholda i Wyspiańskiego, Micińskiego i Żeromskiego. Schiller „upra w ia” tu ta j — jeśli tak wolno powiedzieć — styl czysto m ityczny, od czytuje „lekcję te a tra ln ą ” jako przekaz zgoła religijny, głoszący p raw dy wiary, jako „aktualizację światopoglądów zastanych i aprobow anych”. Zdaje się, że podobnego zdania był Csató, którego rozprawę o Schille rze i Lekcji X V I, drukow aną najprzód w „Dialogu”, Stanisław Jerzy Lec skwitow ał m ądrym aforyzmem: „Iluż literackich Mojżeszów zniosło nam z P arnasu różnobrzmiące tablice Appolina” 35.
W tym duchu trzeba chyba patrzeć na recepcję „lekcji te a tra ln e j” u Kotlarczyka. Twórca i dyrektor T eatru Rapsodycznego interesow ał się prelekcjam i paryskim i w szerszym wymiarze aniżeli Horzyca czy n a w et Schiller. Próbował bowiem na podstawie wykładów Mickiewicza zbudować w łasną koncepcję „świadomości narodow ej” — w przekona niu, że „Polsce, w ytrąconej ze świata, pozostał jeden tylko kierunek dążenia: ku niebu” 36. Z Lekcji X V I w ybiera Kotlarczyk początkowo wyłącznie te fragm enty, które uzasadniają i tłumaczą jego teorię te atru ascetycznego, zredukowanego do słowa. P rzy okazji scenicznej prem ie r y Pana Tadeusza (1945) napisał:
Artyzm słowa, a n ie gestu czy m imiki, uznajem y za najwyższą wartość i za istotę sztuki aktorskiej, za jej rdzeń i duszę, a aktora nade w szystko za wypow iadacza testu — słow a [...]. Przed stu laty w ykładał M ickiew icz w P a ryżu o czarodziejstw ie słowa, co to zdolne „złocić” scenę, zw łaszcza S łow ia ninow i, który „będzie d ziw ił się w praw dzie pałacom, dziełom budownictw a, dekoracjom teatralnym , ale to go n ie porwie, nie zachwyci. Przem aw ia do niego bow iem nade w szystko Słowo; myśl, uczucie wyrażone Słow em . Jest to cecha poetyczna Słow ian 87.
M inim alny w tym miejscu program Mickiewicza czyta K otlarczyk w kategoriach eschatologicznych, ostatecznych. W ten sposób broni się m.in. przed oskarżeniam i Peipera (a po trosze i Puzyny), że buduje dom
35 E. C s a t ó , Leon Schiller a „Lekcja X V I ”. „Dialog” 1966, nr 4.
99 M. K o t l a r c z y k , A d a m a M ickiewicza „Prelekcje p ary skie”. Rkps powst. ok. r. 1940. Ze zbiorów A. Pakosiew icz.
87 M. K o t l a r c z y k , Słowo w teatrze. Program do „Pana Tadeusza” w Tea tr z e Rapsodycznym. [Kraków 1945].
opowieści, a nie te atr 38. Ten „nabożeństwowy” — jak go określano — k u lt słowa, nad którym przystanął cień bajarza z Lekcji X V I, rozwinie potem K otlarczyk w koncepcji te atru kontam inującego różne jakości ge- nologiczne, teatru epiki, liryki, dialogu i krasomówstwa, te a tru tekstów niescenicznych. Po prem ierze Dziadów (1961) K arol W ojtyła napisał:
[Teatr Rapsodyczny] powstał po to, aby zrealizow ać Dziady, D ziady zaś zostały napisane po to, aby wzbudzić kiedyś do życia taki w łaśn ie teatr®9.
Również Wacław Kubacki, zachwycony tam tym i Dziadami, m ówił w prost o realizacji prawdziwie romantycznego teatru; te a tru poetyckie go, te atru w y ob raźni40.
98 T. P e i p e r , Z pow odu Teatru Rapsodycznego. „Twórczość” 1950, nr 3. — K. P u z y n a , Pogranicze teatru. Jw., 1949, nr 8.
89 A. J. [K. W o j t y ł a ] , „Dziady” i dwudziestolecie. „Tygodnik P ow szechny’* 1961, nr 40. Dla określenia takiego teatru autor wprowadza n aw et pojęcie „kon gen ialn ość”.
40 W. K u b a c k i , „Dziady” w Teatrze Rapsodycznym. „Teatr” 1961, nr 22, Znam ienne, że niejako przy okazji rapsodycznej w ersji Dziadów Kubacki ostro· zareagow ał na propozycję teatralnej lektury — n ie tylko Lekcji X V I — jaką za prezentow ał Z. R a s z e w s k i w pracy Słowacki i M ic kiew icz w obec dram atu romantycznego opublikowanej w monograficznym, rom antycznym zeszycie „Pam ięt nika Teatralnego”’ (1959, z. 1/3).
K u b a c k i (op. cit., s. 6—7) pisał: „W ostatnich latach m łodzi badacze w pro w ad zili niem ało zam ieszania do pojęć o teatrze rom antycznym, zajmując się jed nostronnie technicznym i zdobyczami m ieszczańskiego teatru w początku X IX w ie ku. Stanęliśm y o krok przed utożsam ieniem teatru rom antycznego z paryskim i tea tram i bulwarowym i. Rozwój teatralnej techniki (ośw ietlenie, reflektory, panorama, zapadnie, „flugi” itp.) to niepośledni czynnik w historii teatru. Co innego jednak m aszyneria, a co innego koncepcja nowego w idow iska, idea teatru rom antycznego [...]. Olbrzymia scena Cyrku Olim pijskiego w Paryżu, w yposażona w bogate, jak na tam te czasy, urządzenia techniczne, pozwalała na pokazywanie w idowisk, które nie poprzestały na zerwaniu z trzema klasycznym i jednościam i. Dokonano w nich czegoś w ięcej: przewrócono dogmatyczny podział na literackie rodzaje i gatunki oraz odkryto źródło nowego dramatyzmu w epice, historii i polityce. Nowy teatr w yrażał nowe tendencje społeczne i polityczne. Dlatego M ickiew icz m ów ił o nim z uznaniem. Przybytki rewolucyjnej M elpomeny dalekie były wszakże od planu w idow ni, jaką w m arzeniu budowali w ielcy twórcy polskiego romantyzmu. Teatr bulw arow y nie był teatrem poetyckim. Grał dla oczu widzów , nie dla ich w y obraźni. Przedstawiał napoleońskie batalie. Reżyserow ał w ybuchy W ezuwiusza. A n aw et potrafił zainscenizować biblijny potop. Był to w gruncie rzeczy tylko dalszy ciąg ulubionych zabaw paryskiego tłumu: sztuczne ognie i fontanny [...]. Mimo sugestii Teofila Gautier n ie pokuszono się o w ystaw ien ie Iliady Homera, Boskiej K o m ed ii Dantego, Doktora Faustusa Marlowa, Orlanda szalonego Ariosta [...]. N ie była to także odpowiednia scena ani dla Dziadów, ani dla Samuela Z b o row skiego”.
N ie przekonany w niczym R a s z e w s k i replikował przy okazji w ydania 2 sw ego artykułu Słowacki i M ic kie wic z wobec teatru romantyczn ego (w: S taroświecczyzna i postę p czasu. Warszawa 1963, s. 401—403). Pisał tam m.in.: „Nie ulega rów nież w ątp liw ości, że w iększość znakom itych rom antyków (w tej liczbie nasi) była za fascynow ana teatrem sw oich czasów. N ie należałoby nazywać ich episjeram i tylko
Właśnie na K otlarczyku, jak się zdaje, który jaskrawo przeciw sta wiał się tendencjom „nowego te a tru ” (Flaszen pisał w związku z tym 0 „świątyni polonistyki”), wysycha źródło inspiracji, jakie biło w Lekcji X V I dla współczesnej świadomości ludzi sceny polskiej. N ow atorzy z D rugiej A w angardy — jak by to określił Kazimierz Braun — „Lekcji te atraln ej” nie czytają, a już na pewno jej nie k o m e n tu ją41. B rakuje jakichkolwiek poświadczeń takich fascynacji czy lek tu r u Grotowskiego 1 Swinarskiego, ale także u Kreczmara, Skuszanki, Grzegorzewskiego. Wielka kariera Lekcji X V I związana była bowiem w Polsce najściślej z Pierwszą Reformą Teatralną, która zrealizowała na scenie te a tra ln y testam ent Mickiewicza, studiow any i cytowany w tedy z pasją w łaściwą odkrywcom. „Intermezzo rom antyzm u” — użyjm y tu form uły Juliusa Baba — jako odtrutka na naturalizm w teatrze, daleko wykroczyło u nas poza rok 19 1 4 42, osiągając swoje apogeum w Schillerowskich Dziadach (1932).
W procesie aw ansu Lekcji X V I wśród praktyków i reform atorów teatru rolę ham ującą m usiały odegrać postępujące badania naukow e, obnażające liczne słabości i niekonsekwencje tego manifestu. Opinia K u backiego o Dziadach w inscenizacji K otlarczyka umożliwia wreszcie, su geruje przejście do osobnego zespołu lektur w dziejach recepcji L ekcji X V I — do całościowych kom entarzy i egzegez badaczy, historyków lite ra tu ry i teatru. Mamy tu ta j do zaprezentowania cztery główne stanow iska. W swoim Arcydramacie Mickiewicza (1951), książce dotąd niezastą pionej, Kubacki poświęca „lekcji te atraln ej” sporo m iejsca43. P ró b u je tam, nie bez sukcesu, doszukać się zbliżenia między poetyką rom anty czną a klasyczną. Słusznie stwierdza, że Mickiewicz za pełną, „dociąg niętą” i doskonałą realizację dram atu uważał dram at starożytnych G re ków (Ajschylosa i Sofoklesa), widząc w nim pierwszą syntezę rodzajów literackich (poezję liryczną chórów, epopeję w dialogach i działaniu,
dlatego, że u legli urokowi Roberta Diabła. N ajw ybitniejsi zdołali przecież zacho w ać postawę krytyczną. Zachwycali się teatrem romantycznym, lecz chcieli go pod porządkować innym celom niż te, którym służył”.
Po latach S. M a r c z a k - O b o r s k i (Tradycje. W: Obszary teatru. W rocław 1986, s. 32) spór Kubackiego z Raszewskim nazw ał nie rozstrzygniętym — „w każ dym razie w ejście głównych dzieł romantyków na sceny dokonało się późno, razem z prosperującą już w owym dramacie dramaturgią neoromantyczną i w obcym ich duchowi sztafażu teatralnym , odziedziczonym po drugiej połow ie X IX w iek u , n ie w olnym od napuszonej operowości bądź środków przynależnych dram atow i rea listycznem u ubiegłego stulecia”. Tradycja romantyczna obok w łaściw ości zapładnia- jących nosiła też cechy konserw atywne, m um ifikujące. K onstruktywiści — Stern i Wat — głosili śm ierć teatru romantycznego.
41 K. B r a u n , Druga Reforma Teatru? Szkice. W rocław 1979, s. 50.
42 J. B a b , Teatr współczesny. Od M einingeńczyków do Piscatora. Przekład E. M i s i o ł e k . W arszawa 1959, s. 145 n.
48 W. K u b a c k i , A r cyd r a m a t Mickiewicza. Studia nad III częścią „D z ia d ó w ”. K raków 1951, s. 17—33.
zaród krasomówstwa politycznego). Drugą taką syntezę dostrzegał Mic kiewicz w misterium .
N atom iast zupełnie marginesowo zostały w Lekcji X V I potraktow a ne tak ważne dla poetyki i światopoglądu romantycznego zjawiska, jak dram at hiszpański epoki Calderona i dram at elżbietański epoki Szekspi ra. Mickiewicz i w tym jest klasykiem — dowodzi Kubacki — że ideał paralelizm u świata rzeczywistego i nadzmysłowego znajduje u Home ra (znamienne jest tu zdanie z Lekcji X V I : „pod tym względem Homer dotąd jest poetą — jeśli można się tak wyrazić — najbardziej chrześ cijańskim ”). Teraz chyba łatw iej zrozumieć, dlaczego Kubackiem u po dobały się rapsodyczne Dziady. T eatr bulw arow y — napisze Kubacki myśląc o Cyrku Olimpijskim — nie był teatrem poetyckim. G rał dla oczu widzów, nie dla ich wyobraźni. To scena nieodpowiednia ani dla Raju utraconego Miltona, ani dla Nie-Boskiej.
Tę sprzeczną w sobie podwójność intencji i projekcji Mickiewicza — dla Kubackiego nierozwiązywalną — spróbowała rozwikłać Stefania Skw arczyńska44. Jej zdaniem, można mówić o dwóch Nie-Boskich ko mediach w Lekcji X V I. O Nie-Boskiej widowisku, wyobrażonym w w y m iarach tak gigantycznych, że naw et możliwości Cyrku Olimpijskiego nie czyniły w pełni zadość postulatom Mickiewicza. To Nie-Boska w sty lu kroniki Szekspirowskiej, wielki dram at społeczny, dram at mas (wi dać tu ta j maksymalizm żądań wieszcza, przekładającego język dram atu
literackiego — za jaki uważał dzieło Krasińskiego — na m onum ental ny te a tr przyszłości). D ruga Mickiewiczowska koncepcja dram atyczno- -teatralna Nie-Boskiej została przez Skwarczyńską nazwana koncepcją recytacyjną. To antypody formy widowiskowej. T utaj głównym „boha terem ” miał być właśnie Bocage, nie tylko w ybitny aktor w guście ro m antycznym , realizujący ideały Hugo i Dumasa, ale także św ietny re- cytator-transform ista. A kt lek tu ry „lekcji te atraln ej” uzyskuje w tym miejscu u Skwarczyńskiej charakter aktu aksjologicznego, jest próbą tw orzenia fikcji genezy w ykładu Mickiewicza. R ecytacyjna forma w y powiedzenia Nie-Boskiej z Bocage’em w roli Poety nie musiała wcale zrywać z efektam i widowiskowymi, z operowym niebem i piekłem, ze wspomnianymi „panoramicznymi obrazam i” (pisał już zresztą o tym wcześniej Timoszewicz 45).
Mimo wszystko bezdyskusyjna w ydaje się teza Zbigniewa Raszew skiego, że właściwy program naszych rom antyków został zapisany w ich d ra m a ta c h 46. Dochodząc do tej konkluzji, Raszewski urządził Lekcji X V I
44 S. S k w a r c z y ń s k a , Mickiewicza d w ie koncepcje teatralne „Nie-Boskiej ko m e d ii”. W: Leona Schillera t r z y opracowania „Nie-Boskiej k om e dii” w dziejach je j inscenizacji w Polsce. Warszawa 1959.
45 T i m o s z e w i с z, op. cit., s. 88—89.
4® Z. R a s z e w s k i , S ło wacki i M ic kie wic z w obec teatru romantycznego. Dwa epizody. „Pam iętnik Teatralny” 1959, z. 1/3.
praw dziw y proces dezawuacyjny. W świetle jego badań alarm istyczne diagnozy Mickiewicza o stanie polskiego teatru, niezdolnego udźwignąć rom antycznych p a rty tu r (czytaj: dramatów), są po prostu wyssane z pal ca (a raczej z em igracyjnych gazet). Raszewski broni polskiego teatru przed Mickiewiczem. Bardziej zestawem nazwisk i inicjatyw okołotea- tralnych (pisze o Dawisonie i Marcinkowskim, Chełchowskim i Meci- szewskim) aniżeli wskazywaniem na autentyczne sukcesy inscenizacyj ne na m iarę rom antyczną, których jednak praw ie w Polsce nie było.
Raszewski popraw ia również Mickiewicza w jego lekturze Tiecka, którego teoria m iała zaświadczać o nieistotności „przydatków ”, o zupeł nej niezależności poetyki dram atycznej od rozwoju technik scenicznych. Praw da, że Tieck sprzeciwiał się przedstawieniom w stylu à grand spec tacle, ale robił to dlatego, aby wrócić do konwencji elżbietańskiej, gdzie teatr był przecież osobą dram atu. Zniekształcając myśl Tiecka — pisze Raszewski — Mickiewicz przeczył również własnej praktyce d ram atu r gicznej; trudno przecież uwierzyć, że pracując nad Dziadami — „cał kowicie zapomniał o teatrze i scenie”. W ystarczy poczytać monografię M ichała Witkowskiego Świat teatralny młodego Mickiewicza albo przy pomnieć zabiegi Mickiewicza wokół w ystaw ienia Konfederatów barskich. Mickiewicz, co paradoksalne, przeczył także swojej teorii dram atu z pierwszych stronic Lekcji X V I, gdzie napisał przecież:
dramat w ym aga osadzenia na ziem i: potrzeba gmachu teatralnego, aktorów, potrzeba pomocy w szystkich rodzajów sztuki. W dramacie poezja przechodzi w działanie w obec w idzów .
U Raszewskiego punktem odniesienia dla „lekcji te atraln ej” jest rze czywistość sceniczna czasów poety, tak tendencyjnie zinterpretow ana w tym wykładzie. Raszewski zaproponował mimetyczny (a nie aprio ryczny) styl lektury, budowany na zdrowym rozsądku, z odrzuceniem wszystkiego, co wchodzi z nim w konflikt. I nie był tu taj pierwszy. Wcześniej, bo już w r. 1933, podobny sposób czytania Lekcji X V I za prezentow ał Francisko Ile śić 47, a także Bronisław H orow icz48.
Szcze-47 F. I l e ś i ć , A d a m a M ickiewicza paryskie „w y k ł a d y ” i serbskiego poety S im y Milutinovicia „Tragedia Obilić” (1827). „Sprawozdania z Posiedzeń Towarzy stwa N aukow ego W arszaw skiego” 1933, z. 16. Tekst ten w ygłosił autor jako w y kład, który zrecenzow ał H. B a t o w s k i (Prelekcje M ickiewicza i poeta serbski. „Ruch Literacki” 1934, nr 9). Z kolei o bajkach w Lekcji X V I pisał J. K r z y ż a n o w s k i (Literatura lu dow a w prelekcjach paryskich. „Pamiętnik Literacki” 1957, zeszyt m ickiew iczow ski), doceniając w opowiadaniu o żar-ptaku i szklanej górze w ielk i zm ysł M ickiew icza „doskonale odtwarzającego nastrój wieczornicy w iejsk iej”. O Borysie Godunowie w wykładach paryskich pisał zaś M. J a k ó b i e c (L itera tura rosyjska w w y k ła d a c h paryskich A. Mickiewicza. W arszawa 1956).
48 B. H o r o w i c z , A d a m M ickiewicz i „Cyrk O lim p ijsk i”. „Rzeczy Teatral n e” 1949, nr 3/6. Cały ten potrójny zeszyt, w ydany przez Państw ow y Teatr Polski w W arszawie, którego dyrektorem był przecież w tedy Schiller, nosił tytuł A d a m M ickiew icz i teatr. Oprócz dużych fragm entów Lekcji X V I i rozprawy Horowicza
golnie Ileśić, który wykazał czarno na białym, że Mickiewicz — entu zjasta dosyć słabej Tragedii Obylić Milutinovicia — pisał o niej „z przy pomnienia dosyć już widać zatartego”. Tekst Mickiewicza często urąga zasadom naukowego w ykładu — jak przekonuje Stefanowska.
Rzecz jednak w tym, że „lekcja teatraln a” jest przede w szystkim tekstem poetyckim, gdzie niejasność, niedomówienie, a naw et sprzecz ność są integralną częścią całości. Błyskotliwie napisał o tym Tymon Terlecki, trak tu jąc w ykład Mickiewicza jako wypowiedź adw entystycz- ną, m illenarystyczną, akt w iary w nadejście nowej epoki — jako orędzie p ro ro cze49. Lekcja X V I została przecież wygłoszona w okresie w ielka nocnym, w ram ach ewangelizacji Towiańskiego, z pasyjną i rezurekcyj ną oprawą, z wywoływaniem zza grobów postaci św iętych i bohaterów. Stąd m.in. płynie jej hipnotyczne oddziaływanie (również jako tek stu „błyskawicowych mądrości”, dobrych do zacytowania, tekstu gnomicz- nego). Najlepiej podsumował ten fenomen Terlecki:
„Lekcja teatralna” jest w yjątkowo uderzającym przykładem rozbieżności i niew spółm ierności przyczyny i skutku. A le pragmatyzm uczy nas, że skutek uzasadnia i gloryfikuje przyczynę i nadaje jej rzeczyw isty w y m ia r 60.
Gdyby to nie było banalne, można by napisać, że Lekcja X V I jest dobra jak chleb, każdy odłamuje sobie z niej tyle, ile potrzebuje (dzieło jako przekaz religijny — mityczny styl odbioru).
Dwa ostatnie stanowiska: Zbigniewa Raszewskiego i Tymona T er leckiego, zaprezentowane tu zostały zamiast konkluzji — przyjm uję je ża swoje.
zeszyt ten zaw ierał jeszcze m.in. listy z podróży Odyńca (fragm enty rozm ów z M ickiewiczem o teatrze), przekłady recenzji Th. G a u t i e r a z w idow isk da nych w Cyrku Olimpijskim, a także szkic L. Ł o p a t y ń s k i e j o Wieczorach, w Neuilly, cyklu dramatycznym, który M ickiewicz traktow ał jako gatunek now ego czasu.
49 T. T e r l e c k i , K r yty czn a ocena „lekcji te atraln ej” Mickiewicza. „Pam ięt nik Teatralny” 1983, z. 3 (angielska w ersja tego tekstu była gotowa już w r. 1966)_