• Nie Znaleziono Wyników

"Pieśń Feliksa" z III części "Dziadów"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Pieśń Feliksa" z III części "Dziadów""

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Bogdan Zakrzewski

"Pieśń Feliksa" z III części "Dziadów"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/3, 35-62

(2)

EOGDAN ZAKRZEWSKI

„PIEŚŃ FE L IK SA ” Z III CZĘŚCI „DZIADÓW ” 1

W scenie 1 cz. III Dziadów, po w strząsającym opow iadaniu Sobolew­ skiego, k tó re podniosło tem p e ra tu rę patrioty czn ych w zruszeń, n a stęp u ją trzy arcyw ażne pieśni-im prow izacje: Jankow skiego, Feliksa i dw udzielna K onrada. N ajw iększą popularność, ju ż w krótce po w ydaniu D ziadów — zdobyła Pieśń Feliksa, uzyskując — nie bez w oli a u to ra — autonom iczne życie pośród w ielu pokoleń p atrio tó w i rewolucjonistów", drukow ana w różnorakich zbiorach tego ty p u pieśni i w ierszy. Poprzedzająca ją w Dziadach „bluźniercza” pieśń Jankow skiego uzyskała w praw dzie rów ­ nież autonom iczny żywot, ale z uw agi n a swój c h a ra k te r nie m ogła liczyć na tak ie powodzenie. Nb. odnaleźć ją m ożna n a w e t w śpiew niku o cha­ rak te rz e piety styczno-narodo w y m 1.

Pieśni F eliksa zapew nił odrębne życie sam autor, i to w dw ojaki

sposób: przede w szystkim zbudow ał ją w edług poetyki p opularnej sfolklo- ryzow anej pieśni rew olucyjnej, odw ołującej się do w ypróbow anych ste­ reotyp ów i arch ety p ó w (co będzie przedm iotem naszych późniejszych analiz), ponadto zaś ofiarow ał ją jako u tw ó r „sam odzielny” i o ty tu le:

Pieśń w ięźnia L itw ina, poznanem u w D reźnie Adolfowi Cichowskiem u,

kopiując w łasnoręcznie z pierw szego a u to g rafu lub raczej (o czym św iad­ czyłyby pom yłki) o dtw arzając z pamięci. W p raw y m górnym rogu k a rty zaw ierającej ów tek st zn ajdu je się n o tatk a: „w łasnoręczne pism o Mic­ kiew icza zostaw ione Cichockim [!] w D reźnie 1832” 2. D ar ten przekazany został zapew ne w okresie od m arca do czerw ca 1832, a więc wówczas, gdy M ickiewicz zaprzyjaźniw szy się bliżej z Cichowskim, w y b itn y m spiskow ­ cem w ięzionym w latach 1822— 1826, „w prow adził” go do opow iadania A dolfa z 7 sceny D ziadów części III, n a m iejsce K. M achnickiego. Pieśń

Prof. Zofii S t e f a n o w s k i e j zawdzięczam cenne uwagi z jej lektury m a­ szynopisu niniejszej pracy, które tu w ykorzystuję.

1 Śpiewnik polski. T. 2. Lwów 1878, s. 58. „Biblioteka Mrówki”. T. 62.

2 A. L e w a k , Z nieznanych rękopisów A dam a Mickiewicza. Kraków 1928, s. 10..

(3)

ofiarow ana Cichow skiem u do jego zbiorów (stanow iących zaczątek póź­ niejszego paryskiego m uzeum ) b y ła w edług jej a u to ra godna życiorysu tego m ęczennika za spraw ę narodow ą. M usiał zatem M ickiewicz w ysoko cenić jej posłannictw o ideow e i w artość m artyrologiczną. A oto tek st pieśni, podany ściśle w edług au to g rafu drezdeńskiego 3 :

P I E Ś Ń W I Ę Ź N I A L I T W I N A

Jakażkolwiek spadnie kara Sybir, miny, czy kajdany, Zawsze ja wierny poddany Pracuję tylko dla cara.

* *

W minach kruszec kując młotem Pomyślę, ta ruda szara

Jest żelazem, z niego potém Zrobi ktoś topor dla cara.

* *

Gdy będę na zaludnieniu Pojm ę córeczkę tatara Może w mojém pokoleniu Zrodzi się Palin dla cara.

* *

Gdy w kolonijach osiędę Zrobię ogród, grzędy skopię A na nich co rok siać będę Same lny sam e konopie.

* *

S konopi ktoś zrobi nici Srebrem obwita nić szara Może się kiedyś poszczyci Że będzie szarfą dla cara.

A. M ickiewicz

Pod koniec sierp n ia 1833 u k azu je się pub likacja: M élodies polonaises.

A lb u m lyrique contenant d ix romances, chansonnettes et m azureck à une ou plusieurs vo ix, paroles françaises et polonaises [...]. Mises en m usique

p a r A lbert Sow iński [...]. Paris. A lbum zaw iera m. in. n u ty i M ickie­ wiczowskie tek sty : Śm ierć p u łko w n ika ; Do kon ika K iejtu to w eg o (!); W ier­

n y poddany. ,,Dziad[ów]” część III. Tom IV; Pieśń Konrada. ,,Dziad[ów]”

część III. Tom IV; Chór A niołów . ,,Dziad[ów ]” część III. Tom IV. [Muz.] M o z a rta 4. W edług inform acji A leksandra Sem kowicza, opatrzonych z re ­ sztą znakiem zapytania, zarów no P ieśń Konrada jak i W ie rn y .poddany są kom pozycjam i M ickiewicza. Nie je st to jed n ak info rm acja w iarygodna.

8 Ibidem, reprodukcja po s. 10.

4 A. S e m k o w i c z , Bibliografia u tw o ró w A. Mickiewicza. [Do r. 1855]. War­

(4)

Ów W iern y poddany to ty tu ł in teresu jącej nas Pieśni Feliksa o incipicie ..Nie dbam , jak a spadnie k a ra ” , pieśni, k tó ra tu otrzym ała m elodię m a­ zurka. Czy był on M ickiewiczowską kom pozycją?

2

W okół m elodii do Pieśni Feliksa narosło w iele bałam uctw i nie sp raw ­ dzonych inform acji. E n tu zjaści M ickiewicza chcą m u przypisać sporo um iejętności kom pozytorskich, łącznie ze znajom ością skom plikow anych zapisów nutow ych. C hętnie p o d p ierają swe w yw ody cytatem z listu Mic­ kiew icza do B ohdana Zaleskiego, nie w yczuw ając żartobliw ych intencji w słow ach au to ra:

jak będę miał pieniądze, i literaturę, i książki porzucę, na w si osiądę i będę m uzyki komponował. Zamiar dawny. Tylko że nikt a nikt w mój talent m u­ zyczny nie w ierzy 5.

Badacze tw ierd zą m. in., iż poeta skom ponow ał do kilku sw ych tekstów m uzykę, a w ty m do Pieśni Feliksa, ale nie bardzo kw apią się z id en ty ­ fik a c ją tej m uzyki, często n a w e t nie zdają sobie spraw y, iż tek st ten posiada co najm n iej dw ie m elodie, a jed n a z nich m a ujęcie m utacyjn e.

D la nin iejszych rozw ażań trzeb a przypom nieć, iż drug a część sceny 1

D ziadów cz. III je st skom ponow ana m elicznie, tzn. zaw iera tek sty śpie­

w ane i recitativo accompagnato, o czym in stru u ją didaskalia. Są to trz y w spom niane pieśni (ostatnia z nich dw udzielna im prow izacja K onrada je st w drugiej części rec ita ti wem) : Jankow skiego — „Mówcie, jeśli wola czyja, / Jezus M aryja...”, Feliksa — „Nie dbam , jak a spadnie k ara...” , i K on rad a — „Pieśń m a b y ła już w grobie, ju ż chłodna...” oraz „W znoszę się! lecę! tam , n a szczyt opoki...” Badaczy D ziadów in te re su ją przede w szystkim dw ie pieśni-im prow izacje K onrada, rów nież od stro n y 'm elodii, k tó rą określił M ickiewicz w sw ym odpisie czystopisow ym , m ianow icie p rzy w skazówce reżyserskiej: „(F rejend p ró b u je różnych n u t)” : „nareszcie n a n u tę : »Non p iù an d rai« ” 6, tj. „na n u tę ” słynnej arii F ig ara z I a k tu o p ery M ozarta N ozze di F ig a ro 7. M ickiewicz w III cz. Dziadów in fo r­ m ow ał kilk ak ro tn ie o m elodiach pieśni: w scenie 3 Chórowi Aniołów każe śpiew ać „na n u tę : »Anioł pasterzom m ów ił«” , a A rchaniołow i „na n u tę: »Bóg nasz ucieczką«” ; „scena śpiew ana” n a b alu m a podkład m en u eta z Don Juana M ozarta, a B ajkow „śpiew a pieśń B eranżera” .

Pieśni Jankow skiego i Feliksa nie uzyskały takiej w skazów ki a u to r­ skiej i były w y k onane bez „tow arzyszenia fle tu ” , na n u tę znanych w ów ­ czas pow szechnie m elodii.

5 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wyd. Jubileuszowe. T. 15. Warszawa 1955, s. 307 (list z 7 1 1840). W dalszym ciągu posługuję się tym wydaniem.

6 Ibidem, t. 3, s. 458.

7 Zob. W. K u b a c k i , A r cyd r a m a t Mickiewicza. Studia nad III częścią „Dzia­

(5)

N ajw cześniejszy zapis n u to w y do słów Pieśni Feliksa pochodzi z 1833 r. i zn ajdu je się n a s. 10 w spom nianych M élodies polonaises Sowińskiego. Jej m elodię — pow tórzm y — p rzy p isu ją niektórzy M ickiewiczowi. W arto przytoczyć, dla polem icznych celów, ich b ała m u tn ą arg u m en tację z a rty ­ kułu Józefa Kozłowskiego pt. S o cjalistyczne m ic k ie w ic zia n a :

Istnieje rów nież inna, w cześniejsza [?] i zupełnie zapomniana m elodia pieśni Feliksa. Jest to liryczny mazurek, zachowany jedynie dzięki zapisowi nutowem u polskiego kompozytora X IX w. Wojciecha Sowińskiego w w ydanym przez niego w Paryżu w 1833 r., a w ięc za życia i w otoczeniu wieszcza, album ie m uzycz­ nym [...], w którym zamieszczona została pieśń Feliksa pod tytułem Wierny

poddany z informacją: „Przez Adama M ickiewicza”. [...] N iew ykluczone więc,

a wręcz prawdopodobne, że informację Sowińskiego przy W iern ym poddan ym należy odczytać: Słowa i m uzyka Adama M ickiewicza. Poeta byłby w ięc rów ­ nież kompozytorem pieśni Feliksa z III części Dziadów...? 8

Faktycznie jed n ak po ty tu le owej pieśni W iern y poddany n a stę p u ją dwie inform acje w tej kolejności: „Przez A dam a M ickiewicza. / D ziad[ów] część III. Tom IV” . T aka in fo rm acja zam ieszczona w środku poniżej ty tułu, a nad nu tam i tej pieśni nie może być w skazów ką co do a u to rstw a melodii. Po pro stu w y jaśn ia p row eniencję ty tu łu i odsyła do książkowej edycji p ierw odruku. Ale są jeszcze inne, rów nie w ażne arg u m en ty obala­ jące owe bałam uctw a. P rzed e w szystkim zm iany poczynione w tekście

Pieśni Feliksa dopasow anym do m elodii nie w skazu ją n a ręk ę poety -

-M ickiewicza. Nie chodzi nam o drobiazgi słowne. 5-zw rotkow a stru k tu ra oryginału została zam knięta przez Sow ińskiego w 3 zw rotkach 8-w er- sowych. M usiano zatem dla zapisu nutow ego „dorobić” (w zw rotce 3) 4 w ersy, niezbyt fo rtu n n ie zredagow ane z tek stu M ickiewiczowskiego:

A w ięc jaka spadnie kara, Sibir, taczka, czy kajdany, Zawsze ja wierny poddany, Pracuję tylko dla cara.

Szczególnie pierw szy i ostatni w ers wyżej przytoczone w skazują na p artack ą robotę ad aptatora.

Przecież M ickiewicz tw o rzy ł P ieśń Feliksa, podobnie ja k P ieśń żoł­

nierza, pod g o t o w ą , z n a n ą m u ju ż m elodię i tylko taki tek st ze sceny 1

cz. III D ziadów przeznaczył do w yk o nan ia wokalnego. Czyżby badacze nie chcieli o ty m wiedzieć?

Sądzę, iż w szystkie tek sty M ickiewiczowskie z A lb u m u , poza jednym , posiadają m uzykę skom ponow aną przez Sowińskiego. Ten kom pozytor o dużym poczuciu własności autorskiej inform ow ał, że m elodia do Chóru

A niołów pochodzi od M ozarta. Tzn. tam gdzie takich inform acji brak,

m elodie zostały skom ponow ane przez niego. T rudno sobie w yobrazić, jak m ógłby on opuścić inform ację o au to rstw ie jakiejk olw iek kom pozycji

(6)

m uzycznej M ickiewicza. Przecież A lb u m był owocześnie w rękach poety jako czytelnika. W ro k u 1857 Sow iński w y d ał w P a ry żu słow nik biogra­

ficzny pt. Les M usiciens polonais et slaves Pod hasłem „M ickiewicz” nie w spom ina, iż był on tw órcą m elodii do Pieśni Feliksa zamieszczonej w jego A lb u m ie. Pod w łasnym n ato m iast h asłem autorskim w śród swoich kom pozycji do śpiew u podaje A lb u m lyriq u e z r. 1833 (na s. 515, nb. w niezbyt w iern y m zapisie bibliograficznym ).

M elodia Sow ińskiego nie p rzyjęła się i nie rozpow szechniła Pieśni

Feliksa. Dlaczego? Otóż m oim zdaniem nie była ona m elodią prym arną,

pierw iastkow ą tej pieśni, tzn. nie m ogła konkurow ać z tą p op u larn ą skąd­ inąd i sfolkloryzow aną ju ż wówczas m elodią, k tó ra tow arzyszyła w po­ m yśle M ickiewicza jego utw orow i. M elodia nie znanego mi autora, pod k tó rą napisał M ickiewicz sw ą pieśń, m usiała — jako już znana — od razu sprząc się ze słow am i w „podśw iadom ości” owoczesnych i w tej jej insty nkto w n ej symbiozie, prezentow anej przez w szystkie chyba póź­ niejsze piosenniki narodow e, patriotyczne, p rze trw a ła po dziś dzień, n aw et w realizacjach teatraln y ch .

W ładysław ow i W szelaczyńskiem u, au to ro w i p racy A d a m M ickiew icz

w m uzyce, nie jest znany kom pozytor tej m e lo d ii9 (ale nie zna on rów ­

nież M élodies polonaises Sowińskiego). Pow ołuje się jed n ak n a zbiór J. H oroszkiew icza (o czym niżej) z r. 1880, zaw ierający ową pierw iastkow ą m elodię 10. W. Jeziorski o p a tru je n u ty znam ienną uw agą: „m elodia naro ­ dow a” n , a więc zadom ow iona w trad y cji patrio tyczn ej, aż po zatratę własnego au to rstw a 12. Nie zna rów nież jej au to rstw a — jak pisze K o­ złowski — „Feliks Starszew ski, n ato m iast L udw ik E rh a rd t sugeruje, że może to być sta ra polska pieśń p atriotyczna, znana n a początku X IX w. i przez au to ra D ziadów w łożona w u sta F eliksa” 13.

W olno do tej kw estii dorzucić now ą hipotezę. J a k wiadomo, Pieśń

Feliksa była w jak iś sposób zw iązana z Pieśnią o zgadzaniu się z wola Boską. Owa pieśń religijna, „ in w erto w an a” przez M ickiewicza, m ogła

posiadać m elodię, k tó rą poeta p rzy b rał do swego tek stu (zabieg bardzo częsty w dziejach pieśni p atriotyczno-rew olucyjnych). W alerian M eyszto­ wicz jej nie zna 14 i ja jej nie odszukałem . To przypuszczenie potw ierdza identyczna s tru k tu ra foniczna obu w ierszy. Jeśli tak było, to owa m elodia

9 W. W s z e l a c z y ń s k i , A d a m Mickiewicz w muzyce. Szkic muzyczno-b ib lio -

grajiczny. Lw ów 1890, s. 34.

10 Ibidem, s. 16— 17.

11 W. J e z i o r s k i , Ś piew nik narodowy. Zebrał i na głosy ułożył [...]. Cz. 1.

Ostrawa—Cieszyn 1911, s. 39. '

12 Nb. nasze badania nad m elodiam i pieśni narodowych i rewolucyjnych są arcyubogie. Zapewne i z tego względu, iż historyk literatury nie ma z reguły przy­ gotowania m uzykologicznego, a muzykolog — historycznoliterackiego.

18 K o z ł o w s k i , op. cit.

(7)

kościelna (dziś nie p ojaw iająca się w rep e rtu a rze kościelnym ) m usiała być owocześnie tak p opularna, iż odruchow o narzucała się słowom Pieśni

Feliksa. M ickiewicz zatem nie potrzebow ał jej w skazyw ać ani odw oływ ać

się do niej, ja k to robił często przy okazji in n y ch tek stó w m elicznych. Pierw szy (?) jej zapis, ten w łaśnie, o któ rym nadm ieniłem , pojaw ił się w 1880 r. w zbiorze: W spom nienia roku 1830— 1831. (W iersze, pieśni

z m u zyką , m arsze w o jska polskiego, odnoszące się do te j epoki). Zebrał

i w ydał J. Horoszkiewicz. Zeszyt II (Lipsk). T u n a s. 63 z n a jd u ją się (bez podania a u to rstw a tek stu ) n u ty i tek st, k tó ry zaty tu ło w an o P ieśń w ię zie n ­

na. Jej m elodię w tak im w łaśnie brzm ien iu śpiew ano w czasach m ojej

młodości. I tak ą rów nież usłyszałem z płyty, n a k tórej utrw alon o frag ­ m en ty D ziadów w inscenizacji K onrada Sw inarskiego 15.

Ogrom nie p o p u larny i posiadający w iele w y d ań zbiór: Jeszcze Polska

nie zginęła! Pieśni patrio tyczn e i narodowe. Z ebrał Fr. B arański. Z. I: M uzyka. Z. II: Słowa. Lw ów [1893] — w części 1, n a s. 33— 34, pod

nrem 18 przynosi zapis n u to w y z podłożonym i słowami ,,Nie dbam , jak a spadnie k ara...” , a w części 2, n a s. 86, pod n rem 18 — pełny tek st pt.

Pieśń ka torżn ikó w , podpisany nazw iskiem M ickiewicza. Sąsiedni u tw ó r

(na s. 87) to M ickiewiczowska ■P ieśń żołnierza, rów nież z r. 1832 (,,Ja w tej izbie [!] spać nie m ogę...”), oznaczona n rem 18a, tzn. śpiew ana na m elodię Pieśni katorżników . Tożsamość m elodyczna ty ch dw óch tekstów poświadcza rów nież pierw iastkow ość m eliczną pieśni w pom yśle M ickie­ wicza.

A oto w nioski ogólne w yn ik ające z analitycznego poró w nan ia trzech zapisów m uzycznych. M elodia Sow ińskiego z ku nsztow nym akom pania­ m entem i w stęp n ą p rzy g ry w k ą św iadczy o sporych um iejętnościach kom ­ pozytorskich jej au to ra (m. in. fachow e opracow anie in stru m e n ta ln e i wokalne), któ ry ch M ickiewicz nie mógł posiadać. M elodia ta skoczna, żywa, w ry tm ie m azurka, jest różna od m elodii ze zbioru H oroszkiew icza i przypom ina ją — być może — poprzez bardzo odległe tylko podobień­ stw o pew nych m otyw ów .

N atom iast m elodie ze zbiorów H oroszkiewicza i B arańskiego są id en ­ tyczne, boć drobne m iędzy nim i różnice, np. w tonacji, nie przeczą tem u stw ierdzeniu. M elodia ta jest w olniejsza, bardziej uroczysta, w swej stru k tu rz e prosta, jak b y zgrzebna i nie rozbudow ana. P osiada znam iona kom pozycji stereotypow ej, dobrze ju ż zadom ow ionej w ty m czasie, w y­

służonej i spopularyzow anej w k u ltu rz e m elicznej o charak terze i zasięgu m asow ym . Mogła ona obsługiw ać w ym iennie (co je st zjaw iskiem częstym) zarów no tek sty o ch arak terze św ieckim ja k i religijnym . A jej popu lar­ ność ta k spow szedniała, iż m elodia ta nie w ym agała specjalnych w ska­ zówek inform acyjnych, ja k d any tek st należy śpiewać.

15 Dziady A. M i c k i e w i c z a w inscenizacji K. S w i n a r s k i e g o [premie­

ra 1 8 II 1973], z m uzyką Z. K o n i e c z n e g o . Stary Teatr. Kraków. Polskie

(8)

3

W A lb u m ie Sow ińskiego tek st otrzy m ał, ty tu ł: W iern y poddany, a więc — jak b y podkreślający ironiczne in ten cje i w ym ow ę u tw o ru . Późniejsze śpiew niki nadaw ały m u inny, bardziej m on um entaln y i p ro ­ fesjonalny ty tu ł: Pieśń ka to rżn ikó w , zachow ując na ogół pełną p o p raw ­ ność tekstow ą. Albo też n azyw ały u tw ó r Pieśnią w ięzienną czy Pieśnią

w ięźniów .

Pow stanie styczniow e i czasy popow staniow ych prześladow ań w zm ogły popularność tej pieśni, często kolportow anej w odpisach, z folklorystycz­ nym zagubieniem jej a u to rstw a 16. Liczne p rzed ru k i w rozm aitych śpiew ­ nikach narodow ych, a szczególnie w zbiorkach robotniczych, p ro letariac­ kich, rew o lu cy jny ch 17, potw ierdzają żyw otność oraz aktualność tej pieśni jako jednej z ty ch w ybitnych, k tóre służąc ciągle popularnej idei caro- bójstw a, utożsam ianego zresztą z rew o lu cją i przew rotem społecznym , pełnią niesłychanie w ażną funk cję krzepiącą — n a przykładzie losów... więźnia, zesłańca. Choć pozbaw iony on został możliwości udziału w c z y n ­ nym życiu rew olucyjnym , nie rezy g n u je z niego n aw et wówczas, gdy cała jego p raca pozornie nie m a lu b nie może mieć nic w spólnego z ty m życiem. Owa w iara w jed y n y sens fin aln y owoców tej pracy świadczy o niezłom ności ideowej w alendrodycznego zesłańca. I to były w łaśnie istotne okoliczności zapew niające tej nasyconej ironią optym istyczną pieśni ogrom ne powodzenie.

Oczywiście, w edług w szelkiej praw idłow ości sfolkloryzow anego od­ bioru, n iek tóre m otyw y pieśni ulegały ,,uludow ieniu” , a więc ,,szarfę” zastąpiono „stry czk iem ” 18, choć „P a h le n ” nie poddający się identy fikacji pozostał jako tajem nicze „sacrum ” rew olucyjnej „zbrodni” .

Józef Kozłowski w e w spom nianym m ateriałow y m a rty k u le w skazał na bogatą i ro zprzestrzenioną rów nież w w ersjach obcojęzycznych recepcję

Pieśni Feliksa w kołach robotniczych, socjalistycznych, cytując cenną

o niej opinię Feliksa P e rla : „jeden z najp ięk n iejszy ch w ierszy rew o lu ­ cyjnych w poezji całego św iata” . Ingres tej pieśni w agitacyjne życie robotników polskich n astąp ił wcześnie. Pośw iadcza to antologia socjali­ stycznych w ierszy pt. Czegóż chcą?, w y d an a w G enew ie w r. 1882, której

16 Zob. D. B. K a c n e l s o n , Z dzie jów polskiej pieśni powsta ńczej X I X wieku.

Folklor powstania styczniowego. Przełożył T. Z i e l i c h o w s k i . Wrocław 1974,

s. 15.

17 Zob. cenny ich rejestr w pracy K a c n e l s o n (op. cit. s. 16) oraz w arty­ kule K o z ł o w s k i e g o (op. cit.).

18 Ка с n e 1 s o n, op. cit., s. 15. W moim egzemplarzu Dziadów (Paryż 1833), należącym niegdyś do Kornela U jejskiego (nr bibl. 511), na s. 56, w ostatniej zwrotce

Pieśni Feliksa, w w. 2, 'wzięto w nawias słowa: „Srebrem obw ita”, a w w. 4 —

„szarfą”, proponując na m arginesie tekst inny. Tak w ięc zwrotka ta brzmiałaby następująco: „Z konopi ktoś zrobi nici — / A tak znowu ta nić szara / Może się kiedyś poszczyci, / Że będzie stryczkiem dla cara”.

(9)

k artę okładkow ą i ty tu ło w ą zaopatrzono w n astępu jące m otto: „Teraz, bracia, piosnkę lepszą posłyszym y. Feliks w Dziadach (Część ΙΙΙ-cia)” 19v A więc Pieśń Feliksa była jak b y chrzcicielem polskich pieśni robotniczych. M ateriały Kozłowskiego dotyczące dziejów jej recepcji w a rto „dopełnić” kilkom a dorywczo zebranym i inform acjam i. A rtu r G ruszecki zapam iętał ze swego dzieciństw a — jak opow iada w m dłych zresztą w spom nieniach:

bardzo lubiłem [...] śpiew matki i prosiłem przy każdej nadarzającej się spo­ sobności o pieśni, [...] które m nie zachwycały, jak: Nie w iem , jaka spadnie

kara...20

Młody Żerom ski, dla którego pieśń rew o lu cyjna była zapalonym lo n­ tem, a jej tra d y c ję rom an tyczn ą znał i odczuw ał najlepiej, zanotow ał w D ziennikach fak t zbiorowego śpiew ania Pieśni F e lik s a 21. Jej żyw ot­ ność społeczną, żyw otność u p a rtą n aw et w naszej współczesności, po­ św iadcza przecież w ym ow nie, w sposób parodystyczno-groteskow y, S ła­ w om ir Mrożek, k tó ry w Śm ierci porucznika każe śpiew ać S tarem u Orsonowi (Ordonowi) „Nie dbam, ja k a spadnie kara...” 22

4

Trzy pieśni-im prow izacje ze sceny 1 Dziadów są utw oram i niejed n o ­ rodnym i w idei zem sty, w yrażonej przez w ięźniów filom atów . (Nb. „historycznych filom atów — ja k słusznie pisze Zofia S tefanow ska — sądzono za 'te k s ty ileż niew inniejsze od pieśni Jankow skiego, Feliksa, K onrada!” 23) P o jaw iają się owe pieśni jak n a zebraniach filom ackich, co pow szechnie zauw ażają badacze. W acław K ubacki stw ierdza naw et, że „w celi bazyliańskiej m am y tedy, jak b y przez ironię losu w yreżyserow ane, im ieniny A d am a-G u staw a-K onrad a” 24. Je st w ty m sporo praw dy, k tó ra jed n ak przesłoniła nieco in n ą p raw d ę o typow ej, takiej w łaśnie obycza­ jowości życia w spółw ięźniów politycznych z ty ch i późniejszych czasów. O bfite p am iętn ik arstw o nasze o życiu w ięziennym (szczególnie w X P a ­ w ilonie C ytadeli W arszaw skiej) potw ierdza tę obyczajowość, n aw et w od­ n iesieniu do ty p u opow iadań Sobolewskiego czy K aprala, a szczególnie — c h a ra k te ru pieśni im prow izow anych, chóralnych, głoszących zemstę,

19 Czegóż chcą? G enève 1882. Edycja fototypiczna. Posłowie: B. Z a k r z e w ­

s k i . Wrocław 1975.

20 Wspomnienia Artura Gruszeckiego. Opracował A. F i u t . „Pam iętnik L ite­ racki” 1976, z. 2, s. 189.

21 S. Ż e r o m s к i, Dzienniki. T. 2. Warszawa 1954, s. 221.

22 S. M r o ż e k , Śmierć porucznika. „Dialog” 1963, nr 5, s. 22.

23 Z. S t e f a n o w s k a , Croąuemitaine w trzeciej części „Dzia dów”. W: Próba

zdrow ego rozumu. Studia o Mickiewiczu. Warszawa 1976, s. 102. Zob. też Wielka — tak, ale dlaczego im p r o w iza c ja ? (w: jw., s. 84) — o im prowizacjach w scenie 1 Dziadów cz. III.

(10)

pełnych sarkazm u i szubienicznego hum oru, k tó ry na przekór tragicznej sytuacji d e k la ru je w iarę w lepszą przyszłość. Im prow izacje M ickiewicza podejm ują także dek abrystow ską tra d y c ję pieśni zem sty 25.

Pieśń J a n a Jankow skiego — p ojaw ia się nie zapow iedziana, a w ła­ ściwie zostaje zaśpiew ana niespodziew anie w chwili, gdy F rejen d n a le ­ w ając wino Feliksow i K ołakow skiem u wznosi toast n a cześć piosenki, o k tó rą proszą go w spółw ięźniow ie. Bluźniercza im prow izacja Ja n k o w ­ skiego, parod iu jąca rów nież typow e pobudki pow stańcze o ch arak terze patriotyczno-religijnym , jest d e stru k ty w n ą pieśnią zem sty. Dlatego w spół­ w ięźniow ie nie p od ejm u ją jej refrenow ej nu ty. N aw et ks. Lwowicz, dla którego ona jest — w in ten cjach jej w ykonaw cy — przeznaczona, nie zdobyw a się na zaw odow y p ro test i kondem natę. Tylko K onrad, sam ju ż ,.n iedow iarek ” , nie dozw ala „bluźnić im ienia M ary i”. Ma dla niej kult.

Czy jest to pozostałość dawnych uczuć religijnych? czy w spom nienie k o­ biety, którą kochał i która — domyślamy się — nosiła to imię? Trudno po­ w iedzieć z pewnością. Protest Konrada ma jednak jakieś znaczenie w w alce m yśli dobrych ze z ły m i26.

D rugą n ato m iast pieśń w y p raszają u Feliksa jego w spółkoledzy w ię ­ zienni, i to trzy kro tn ie. D w a razy w im ieniu zbiorowości prosi F rejen d :

Ej, Feliksie, żebyś ty nas trochę pocieszył!

Ty, jeśli zechcesz, w piekle diabła być rozśm ieszył.

K I L K U W I Ę Ź N I Ó W

Zgoda, zgoda, Feliksie, musisz gadać, śpiewać,

Feliks ma głos, hej, Frejend, hej, wina nalewać, [w. 316—319]

O raz :

F R E J E N D

lecz ja znowu do Feliksa wracam. Wasze bajki — i co mi to za poezyje,

Gdzie m uszę głow ę trudnić, niźli sens namacam;

Nasz Feliks z piosenkam i niech żyje i pije! [w. 352—355]

Po pierw szym zaproszeniu Feliksa do śpiew u n astęp u je nieoczekiw a­ nie opowieść Żegoty, będąca przeróbką bajki A ntoniego Góreckiego pt.

Diabeł i z b o że ; po drugim — w spom niana pieśń Jankow skiego i opow ia­

danie K aprala. Ale w trak cie tej praw dziw ej opowieści słuchacze w y k a ­ zują inne zainteresow ania, jak in stru u ją didaskalia: ,,(Konrad zam yśla

25 J. K l e i n e r (M ic kie wic z. T. 2, cz. 1. Lublin 1948, s. 296, przypis 1) dopuszcza również m ożliwość w spółdziałania innej podniety literackiej, m ianowicie w pływ u piosenki politycznej Bérangera. J. M a c i e j e w s k i (Mickiewicza wielkopolskie

drogi. Poznań 1972, s. 415) przypuszczenie to nie tylko podziela, ale je „utw ierdza”.

Tymczasem sprawa ta jest mocno w ątpliw a ze względu na w iększą wagę źródeł polskich pieśni powstańczych; a w stosunku do Pieśni Feliksa zupełnie nieistotna, o czym będzie mowa przy rozpatrywaniu koneksji literackich tego tekstu.

26 Z. S t e f a n o w s k a , Posłowie w: A. M i c k i e w i c z , D zia dów część III. Warszawa 1975, s. 218—219. „Biblioteka Lektur Szkolnych”.

(11)

się, inni zaczynają rozm ow ę)”. Więc gdy tylko K apral sw ą opowieść

zakończył, „jeden z w ięźniów ” (anonim owość w y stąp ienia oznacza tu w olę „jednogłośnej” zbiorowości, co potw ierdza zaraz Feliks) nalega już

obcesowo :

Feliksie, musisz śpiewać; nalać mu herbaty Czy wina. —

F E L I K S

Jednogłośnie decydują braty,

Że m uszę być w esoły. Chociaż serce pęka, Feliks będzie w esoły i będzie piosenka.

Сśpiewa) [w. 416—419]

Znaczenie ideow e tej pieśni m usiało w koncepcji M ickiewicza być duże, jeśli w tej scenie poem atu zapow iada się ją trz y k ro tn ie w im ieniu zbiorowości w ięziennej, k tó ra czeka na tę pieśń i jak b y z góry ją akcep­ tu je!

P ow tarzający się trz y k ro tn ie m otyw nalew ania· Feliksow i „w in a” i w y p ijan ia go je st ry tu a ln y m początkiem , sygnałem „ludycznej im prow i­ zacji” filom ackiej. B racia w spółw ięźniow ie proszą Feliksa, swego „ e ta to ­ w ego” hum orystę, o piosenkę konsolacyjną. W ierzą, iż on p o tra fi naw et w piekle diabła rozśm ieszyć, tak szatański i szubieniczny — jeśli zechce — m a hum or. M ając to dośw iadczenie spodziew ają się, iż jego pieśń będzie zarów no p ro sta jak i jasn a w sensie w ym ow y ideow ej. Nie tak ja k Że- gotow a p rzeróbka bajk i Góreckiego, k tórej alu zyjn y sens polityczny w y ­ m aga, w edług F rejenda, twórczego w y siłk u myślowego. W artościujący pogląd F rejenda, potw ierdzony rów nież późniejszą nieco rea k c ją otocze­ n ia n a drugą część „m ałej im prow izacji” K onrada, św iadczy o upodoba­ niach w ięźniów bazyliańskich do poezji prostej, bezpośrednio oddziału­ jącej, ko m unikatyw nej i spontanicznej w odbiorze, poezji k o n stru k ty w n ie optym istycznej.

Je j bardem był Feliks K ołakowski — filareta, u lubieniec kolegów, później zesłany do Rosji, m ieszkaniec K azania (zm arł w P etersb u rg u w r. 1831). Je m u w łaśnie i dwom in n y m przyjaciołom w y staw ił M ickiewicz

e p ita fijn ą tablicę u w stęp u do III cz. D ziad ó w :

Św iętej . pamięci JANOWI . SOBOLEWSKIEMU CYPRIANOWI . DASZKIEWICZOWI

FELIKSOWI . KOŁAKOWSKIEMU spółuczniom . spółwięźniom . spółwygnańcom

za m iłość . ku ojczyźnie . prześladowanym z tęsknoty . ku ojczyźnie . zmarłym w Archangielsku . na M oskwie . w Petersburgu

narodowej . sprawy m ęczennikom

poświęca AUTOR

(12)

A więc napisem z tej tablicy M ickiewicz u dostojnił żyw ot m ęczeński Kołakowskiego. Nie kon tynu o w ał jed n a k tej jego m onum entalizacji, przedstaw ił go bow iem takim , jak im on był w k ręgach spiskującej, uczącej się i baw iącej m łodzieży w ileńskiej. Inform ow ał ponoć sam M ickiewicz czytelników przek ład u D ziadów n a języ k fran cu sk i:

Postacie działające noszą tu charakter polityczny, [...] wchodzą głębiej w życie powszednie [...].

akcja [...] co chw ila wzbija się w sfery idealne, aby opaść niespodzianie w szczegóły życia codziennego [...]27.

To now atorstw o „form y i s ty lu ” Dziadów, św iadom e w koncepcji autora, a szokujące sta re „p rzyw yk n ien ia d ram atyczne i literack ie” 2S, objęło skrzydłem realisty czn y m biografie „w ięźniów sta n u ”, szczególnie zaś Feliksa Kołakowskiego. M ickiewicz chciał urato w ać od niepam ięci i od fikcyjnego odrzeczyw istnienia te jego zw yczajne cechy realnej bio­ grafii m łodzieńczej, nie tylko w im ię artystycznego u trw ale n ia p raw d y historycznej, ale i dla w zm ocnienia efek tu dram atycznego: niezaw odny — w edług opinii najbliższych — żartow niś i h u m o ry sta śpiew a „optym i­ styczną” pieśń zemsty... k a to rż n ik a !29 Taki jego w izerun ek przekazał M ickiewicz w swej korespondencji, np. w liście z M oskwy do Józefa K ow alew skiego (9/21 VI 1827):

Feliś jakim że nienaw istnym losem zatrzymany! Proh dolor, on^by nas zabaw ił w zapas jeszcze na lat jakich trzy. Cóż robić, może się to kiedyś i uda 30.

Żyw e były — widać — w pam ięci M ickiewicza owe fety filareckie, n a któ ry ch Kołakowski, nie pozbaw iony „kom icznego ta le n tu aktorskiego” , m uzykalny i m uzykujący, baw ił sw ym hum orem , im itatorstw em parody- stycznym i „w esołym i jam b am i” . Zachow ały się w szczątkach jego rym ow anki filareckie, z k tó ry ch w arto w ybrać m otyw y picia w ina p a ra - lelne do realiów z analizow anej sceny D zia d ó w : „Bo bez w ina nie m a o d y ” ; „wesołość często w y p ły w a z w in a” . A w w ierszu z 30 VI 1824

O bjaw ienie się b u telk i z w in em , czyli Apocalipsis w kozie czytam y:

A d a m i e , powstań, rubacho, Lecz powstań rzeźwy i młody! Z moją się pobrataj flachą, W niej to życia siedzą ody! 31

27 A. M i c k i e w i c z , [O poemacie „Dziady”]. W: Dzieła, t. 5, s. 283, 284. 28 Ibidem, s. 285.

29 Zob. także uw agi na ten tem at w książce: A. W i t k o w s k a , Mickiewicz.

S łow o i czyn. Warszawa 1975, s. 141, 142.

80 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 14, s. 341.

81 H. Ł o p a c i ń s k i , L isty i wiersze Feliksa Kółakowskiego. W zbiorze: Księga

p am iątkow a na uczczenie setnej rocznicy urodzin A. Mickiewicza. T. 1. Warszawa

(13)

Mickiewicz „w ynosił pod niebiosa jego żarty, jego wesołe, pogodne usposobienie, k tó re n iejed n o k ro tn ie ukazyw ał n a w e t w śród łez” 32. Ko­ ledzy w ięzienni oczekują od Feliksa pieśni w esołej, bo tylko tak ie o p ty ­ m istyczne, hum orystyczno-żartobliw e, satyryczn o-p aro dy styczn e znali z jego rep e rtu a ru . A on w ychyliw szy w ina zapow iada: „Chociaż serce pęka, / Feliks będzie w esoły i będzie piosenka” . Jego pieśń m a zatem spełnić żądania ogółu społeczności w ięziennej, m a być w yrazem jej dążeń, w yrazem idei ogółu.

„Pierw ow zór” tej piosenki odnalazł W alerian M ey szto w icz33. Otóż w książeczce pt. Relacja Hilariona o obrazie ostrobram skim , d ru k ow anej, „ ja k widać z ap ro b aty kościelnej” , po 6 w rześnia 1823, tj. w spółcześnie z rzeczyw istą akcją poem atu (pierw odruk z 1761 r. podobno nie dochow ał się), prócz historii w ileńskiego obrazu ostrobram skiego z n ajd u je się zbiór pieśni religijnych. Na ostatnich, doklejonych stronicach tej książeczki

jest [...] w ypisana ręką pieśń, której w druku nie podano, której dziś nie słychać i która nie znaną jest, zdaje się, skądinąd. Papier, atrament, kształt liter, ortografia rękopisu wskazywać się zdają na czas sprzed lat stu, na lata najbliższe po w ydaniu książki 34.

U tw ór posiada ty tu ł: Pieśń o zgadzaniu się z wolą Boską. Oto jej pierw sze 4 stro fy opublikow ane przez M eysztowicza:

Niech się ze mną co chce stanie, Wszystko chętnie ja przyjmuję, Co chcesz, to czyń ze mną, Panie, Na wszystko się ofiaruję.

Mam to z wiary, żem twe dziecię, Tyś mój Ojciec ukochany.

Co chcesz, to czyń na tym świecie, Chcę na rozkaz być poddany. Niech mię Krzyż, strapienie truje, Niech m ię ścisną w sze przygody, Ja Twą rękę ucałuję,

Która nie chce mojej szkody. Owszem pożytku, którego Potrzebuje dusza moja, I ja skłaniam się do tego, Bądź, o Boże, wola T w o ja 35.

32 M. M a l i n o w s k i , Dziennik. Wydał M. K r i d l . Wilno 1914, s. 40—41. 33 M e y s z t o w i c z , op. cit. — W. B o r o w y , badacz tej sprawy, pow ołuje się (O poezji Mickiewicza. Przedm owę napisał K. G ó r s k i . T. 2. Lublin 1958, s. 98) tylko na artykuł J. L e ż e ń s k i e g o Dokoła „Dziadów”. „Nie dbam, jaka spadnie

kara” („Kurier Poznański” z 20 II 1930). Trzeba stwierdzić, że autor tego artykułu,

korzystając z odkrycia Meysztowicza, absolutnie nic nowego ani cennego do tego tem atu nie wnosi.

34 M e y s z t o w i c z , op. cit., s. 71. 35 Ibidem.

(14)

W ers o statn i pełni w dalszym ciągu tek stu pieśni funk cję refren u, w co drugiej zwrotce.

Ju ż pobieżna le k tu ra tego tek stu n arzuca jego związki z Pieśnią

Feliksa, nie tylko poprzez podobieństw o stru k tu ry w ersy fik acy jnej, fo­

nicznej, m onologu lirycznego, ale n aw et w zakresie znaczących m otyw ów , np. „pod dan y ” lub „ P a n ” = Bóg, w in w ersji M ickiewiczowskiej — „C ar” . M eysztowicz stw ierdza, iż Pieśń Feliksa je st traw estacją, parodią owej pieśni kościelnej — co nie jest praw dą! A w nioski z tego tw ierdzenia w ysuw a ograniczone. M ianow icie w edług niego fak t owej traw estacji M ickiewiczowskiej rzuca now e .światło n a w szystkie trzy pieśni w ięzienne w Dziadach, będące przygotow aniem i w stępem do W ielkiej Im prow izacji:

W szystkie trzy — i to widać wyraźnie, gdy się charakter parodii w pieśni Feliksa uwzględni — dają obraz uczuć religijnych, spaczonych nienaw iścią dc wroga. Jankowski śpiewa: „Nie uwierzę, że nam sprzyja, Jezus, M aryja” — to pierwszy krok, to tylko zw ątpienie w dobroć Bożą. Feliks, odpowiadając piosenką na pobożną opowieść Kaprala, „Chociaż serce pęka, Feliks będzie w esoły i będzie piosenka”, m iast w esołości — daje żart, parodię, drwinę. Widzimy ją dopiero, gdy zestawim y pieśń ostrobramską z piosnką Feliksa. Jest to parodia „pieśni o zgadzaniu się z wolą Bożą”, drwina z tych, którzy w Boga ufają. To już krok dalej ku bluźnierstwu. Piosnka trzecia — piosnka Konrada — „Zemsta, zemsta, zemsta na wroga — z Bogiem, lub choćby mimo Boga” — to już nie żart, to bunt, to „pieśń szatańska” — to bezpośrednie, najbliższe przygotowanie do owego straszliwego, nie dopowiedzianego bluźnierstwa, jakim się kończy im prow i­ zacja ®6.

Trzeba kategorycznie przeciw staw ić się tezie M eysztowicza, iż Pieśń

Feliksa jest „żartem , parodią, d rw in ą ” , k tó re u ja w n ia ją się wówczas, gdy

ją zestaw im y z „pierw ow zorem ” . Z ap y tajm y zatem : a jeśli tego zestaw ie­ nia nie dokonaliśm y, to p rzestaje ów u tw ó r w ten sposób oddziaływać, to jego odbiór w znacznym stopniu zostaje zubożony? Pieśń M ickiewicza ani intencjonalnie, ani w rzeczyw istości nie jest tak ą — jak chce M ey­ sztowicz — tra w e stac ją owego „pierw ow zoru” . Jego tzw. in w ersja M ickie­ w iczow ska nie apeluje zatem do znajom ości konkretnego te k stu relig ij­ nego, ale posługuje się archetypow ym m otyw em posłuszeństw a podda­ nego wobec w ładcy oraz stylem z pozoru ty p o w ym dla pokornych pieśni m odlitew nych o całkow itej uległości wobec woli Bożej. Pieśń Feliksa op eru je oryginalnym i środkam i i kategoriam i em ocji głów nie ironicznej, k tó re — oczywiście — nie w y p ły w ają z bezpośredniej an ty tezy św iato­ poglądu podm iotu lirycznego z Pieśni o zgadzaniu się z wolą Boską. Tekst

Pieśni Feliksa nie upow ażnia do snucia tak ich dyw agacji. Nie m a w nim

k on kretnych śladów aluzji literackiej do problem atyki „pierw ow zoru” . Owa „ tra w e sta c ja ” M ickiew iczow ska żyje w łasn ą koncepcją ideologiczną, k tó rą skądinąd m ożna i trzeb a n aw et skonfrontow ać z jej przeciw ień­ stw em , tzn. z ch ętn ą i pokorną w iarą w Opatrzność, z p ełną i w yzutą

(15)

z b u n tu ludzkiego akceptacją w szechw ładnej woli Boskiej, z n ieo g ran i­ czoną karnością wobec dośw iadczeń i w yroków Boskich, z całkow itym posłuszeństw em oraz poddaństw em Bogu — po ofiarę z w łasnego życia. A więc z ty m w szystkim , co w yraża... ów kościelny „pierw ow zór” ! Ale jest on tylko okazjonalnym , pretek sto w y m jak b y „pierw ow zorem ” , m. in. dla folklorystycznych stylizacji. Nie potrzeba dowodzić, iż tego ty p u pieśni relig ijn y ch było i je s t w ięcej; po p u lary zu ją one bow iem ów k an o ­ niczny m otyw pokory, poddaństw a człow ieka wobec Boga-ojca.

Być może, iż w czasach M ickiewicza Pieśń Feliksa odbierano g d z ie ­ niegdzie jako traw estację żywej wówczas Pieśni o zgadzaniu się z wolą

Boską, choć — pow tarzam — ani sam tek st M ickiewiczowski nie upow aż­

nia do takiego przypuszczenia, ani nie m am y także po stron ny ch zaśw iad­ czeń takiej w łaśnie recepcji z epoki. Jeśli jed n ak ta k było, to — p rz y j­ m ując zasadę traw estacji — m ożna by sądzić, iż owego cara, z którego w olą i k arą zgadza się (pozornie) zesłaniec, odbierano jako alu zyjn ie paro - dystyczną in w ersję Boga z owej pieśni kościelnej. W spółgrają bow iem z ta k ą recepcją określone m otyw y z III cz. Dziadów.

W rzeczyw istości jed n ak owa a n ty tety czn a idea Pieśni F eliksa m a sw oje głębsze i ogólniejsze źródła w św iatopoglądzie M ickiewicza, o k tó ­ rych tak tra fn ie i eru d y cy jn ie pisze W acław K ubacki.

Racjonalistyczni filozofow ie kwestionując rządy Boga podważali teokra- tyczne podstawy feudalizmu, podkopywali władzę pomazańców boskich na ziemi 87.

W arto przytoczyć dla ilu stracji ty ch w yw odów frag m en t przedm ow y (w ydaw cy — E dw arda Raczyńskiego?) do D ziennika podróży Jó zefa K op­ cia, k tó ry po b itw ie pod M aciejow icam i został zesłany jako bezim ienny w ięzień daleko na wschód, do „niższej” Kam czatki. U tw ó r K opcia jakb y inicju je obfite polskie pam iętn ik arstw o zesłańcze, u lubioną le k tu rę Mic­ kiewicza. Nb. rów nież Pieśń Feliksa należy do owego n u rtu (choć poeta nie m ógł jeszcze znać te k stu K opcia w trak cie p isania III cz. Dziadów).

D zien n ikiem ty m zachw ycał się M ickiewicz w prelek cjach paryskich,

cytując go rozlegle i podejm ow ał podobne refleksje, uogólniając:

W ygnanie sybirskie jest tylko dalszym ciągiem tej samej metody, obranej przez Opatrzność dla poprawy polskiego szczepu Słow ian ®8.

A oto odnośny frag m en t w stęp u Raczyńskiego :

Kopeć nie oburza się nad złym obchodzeniem się z sobą; hasłem jego jest: tak Opatrzność chciała! Do jej św iętej woli stosując się w e w szystkim spokojnie znosi najw iększe cierpienia.

Czytając jego podróż m im owolnie nam się na m yśl nasuwa cnotliw y Silvio

87 К u b а с к i, op. cit., s. 190 oraz passim. '

(16)

Pellico. To samo w dziełach obydwóch spostrzegamy umiarkowanie, to samo zdanie się na wolą N ajw yższego i te sam e czyste i spokojne dusze 39.

W św ietle tych cytacji w yraziściej nam się ry su je M ickiewiczowska koncepcja zesłańca w Pieśni Feliksa. Zesłańca, k tó ry jest uosobieniem przeciw ieństw a takiej postaw y, choć ją pozornie p rezen tu je w uległym posłuszeństw ie wobec cara — dla wielkiego, jedynego i finalnego celu swego w alenrodycznego życia.

W zam knięciu tej kw estii w arto podkreślić, iż rola (jeśli istniała) analizow anego „pierw ow zoru” w m asow ej recepcji Pieśni Feliksa od daw na ju ż m usiała przestać oddziaływać, znaczyć. N atom iast fu nkcjo­ n u ją w tej recepcji nadal idee a n ty te tyczne : pokory, w iary w O patrzność, poddania się Bogu — obok b u n tu i woli zem sty osłoniętych w alenrodyczną m aską uległości, pozornej akceptacji życia w pełnym posłuszeństw ie wobec cara, sam odzierżcy, ciem iężyciela narodu, jego wolności i niepod­ ległości; m aską o innej już fizjonom ii, m ianow icie inaczej nieco pojm o­ w anego tyranobójcy. Ideę pierw szą, prezento w an ą przykładow o przez pieśń ostrobram ską, uogólniają w iekow e dośw iadczenia historyczne, w ska­ zujące n a jej organiczny zw iązek z system em „opatrznościow ego” absolu­ tyzm u Boga — Cara:

Bóg i wiara Jest car, [...]

— napisze M ickiewicz w słynnej frazie z R e d u ty Ordona (w. 45—46). W D ziadów cz. III ów m echanizm zw iązków i p okrew ieństw jest przez poetę dem askow any z ogrom ną odw agą d ram aty czn ą i siłą tyranobójczą.

5

M imo w ielokrotnych edycji III cz. D ziadów, k tó ry m tow arzyszą ko­ m en ta rz e n a różnym poziom ie czytelniczym , m im o bogatej o ty m poe­ m acie lite ra tu ry przedm iotu ty p u szczegółowego — Pieśń Feliksa nie u zyskała dotąd w szystkich lub w yczerpujących objaśnień jej istotnych realiów , objaśnień, k tó re zezw oliłyby głębiej, lepiej ją odczytać, przeżyć.

Oto dw uw ers, k tó ry dom aga się kom en tarza: „G dy będę n a zaludnie­ niu, / P ojm ę córeczkę T a ta ra ” . Dlaczego T atara? — zapyta ciekawszy odbiorca lub w ykonaw ca tej pieśni. W ydaje się, iż jednoznacznej odpo­ w iedzi ko m en tato r im nie udzieli. Nie zadowoli bow iem p ytających eks- plikacja, że w zględy użycia głębokiego i sem antycznie donośnego oraz w yeksponow anego ry m u do „ c ara ” (rym tak i został rów nież zastosow any w zw rotkach 1 i 2) podsunęły poecie pom ysł z „córeczką T a ta ra ” .

M otyw „córeczki T a ta ra ” m a głębsze może uzasadnienie tw órcze.

39 J. K o p e ć , Dziennik podróży. Wrocław 1837, s. VIII.

(17)

Zacznijm y od^. sp raw tery to rialn y ch . M ickiewiczowski posielertiec mógł np. w okolicach K azania i Tobolska m ieszkać z T ataram i tru d niący m i się tam rolnictw em . Kopeć w sw ym D zienniku w spom ina:

Kobiety [ich] są piękne i bogato się ubierają [...].

W okolicach Tobolska zam ieszkały narody różnych Tatarów, którzy upra­ w iają ziemię, żyta mało sieją, najwięcej jarzyny [a w ięc i konopie], Frukta tu żadne nie rodzą się dla zimna w ie lk ie g o 40.

S kądinąd znane są n eg aty w n e sądy poety o T atarach, w y rażan e głów ­ nie w późniejszych prelek cjach paryskich. N atom iast w analizow ane] scenie z Dziadów Jan k o w sk i zw racając się do ks. Lwowicza mówi:

Wiesz, księże: dalibógże, drwię ja z twojej wiary:

Cóż stąd, choćbym był gorszym niż Turki, Tatary, [w. 307—308]

W ybór T atarki jako m atki ty ranobójcy posiada w ielorakie uzasadnie­ nie (nie ro zp a tru ję tu ta j m otyw u ,,z m atki obcej” , o czym niżej). Zesłańcy polscy często żenili się z T atarkam i. Tatarzy, u jarzm ien i przez carat i w rogo do niego nastaw ieni, nieraz brali czynny udział w rosyjskich pow staniach chłopskich: pod w odzą I. I. B ołotnikow a (1606— 1607), S. T. R azina (1670— 1671) czy J. I. Pugaczow a (1773— 1775). W tym o statn im znaleźli się rów nież konfederaci barscy zesłani do O renburga. W opiniach M ickiew icza-profesora, a są one dla nas bardzo istotne, T atar to uosobienie ślepego posłuszeństw a wobec rozkazów sw ych wodzów. Dla słabości nie m a on m iłosierdzia, słabość u niego jest zbrodnią; miecz — znakiem siły. W sposób bezw zględny, bezkom prom isow y i o k ru tn y mści się na w rogu, posiadając n a tu ra ln ą zdolność, om al pow ołanie do w ykony­ w an ia takich czynów, tra k tu je je nieraz jako w yp ełnien ie m isji k aran ia i niszczenia św iata. D żyngis-C han będąc uosobieniem ,,m ongolizm u” , tak odpow iedział „ludom ” błagającym go o łaskę: „G dybyście nie byli grze­ sznikam i, Bóg nie byłby w as opuścił i nie zesłałby nas n a w asze głow y” 41. J e s t zatem T atar, jeśli chodzi o w ykonanie poleconej m u zem sty, ślepy w posłuszeństw ie, nieu g ięty w jej spełnieniu, pozbaw iony jakichkolw iek ham ulców etycznych, a więc je s t przeciw ieństw em postaw y w ahającego się m ściciela pełnego rozterek, kom pleksów narodow ych czy etycznych.

Syn zesłańca, przyszły mściciel, zostanie przez sw ą m atk ę-T atark ę uw olniony jak b y od kom pleksów narodow ej niechęci i w strę tu do królo- bójstw a, a jednocześnie rozgrzeszony z tego czynu. Z realizuje go zatem bez obciążeń narodow ych. Ju ż w w ierszu Do M atki P olki (1830) pouczał poeta w sposób tragiczny, iż w sytuacji k o nspiracyjnej, w alenrodycznej w alki o wolność ideały, „D aw nych Polaków dum a i szlachetność” straciły sw ą narodow ą cenę etyczną oraz przydatność realną.

D roga życiowa politycznego zesłańca sybiraka (o czym będzie mowa

40 Ibidem, s. 31, 170.

41 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 11, s. 463 (lekcja z 23 IV 1844).

(18)

szerzej) jest w tej pieśni in n a od typow ej drogi rom antycznego m ęczen­ nika za spraw ę narodow ą. Ów sy b irak nie jest k reacją m artyrologiczną, jego kresem nie jest ofiara śm ierci k an onizująca b o hatera najw yższym , absolutnym narodow ym dostojeństw em . Droga życiowa M ickiewiczow­ skiego S y birak a zdaje się akceptow ać chłopską pracę codzienności, z po­ zoru zwykłą i szarą, ale w y konyw aną w każdym jej zam ierzeniu i akcie z w yłączną m yślą, in tencją, że owoce tej pracy służyć będą (rów nież po­ średnio) jedynem u celow i: carobójstw u jako sym bolow i w y zw o leń ^ . Ze­ słaniec poświęca tem u celowi nie ty lk o owoce swej cichej pracy, ale naw et to, co w życiu osobistym pow inno m ieć dla niego nieocenioną w artość: m ałżeństw o. Będzie to m ałżeństw o — ja k m ożem y m niem ać — z „w yrachow ania p atriotycznego” , a w ięc pozbaw ione bezinteresow nej miłości. A jego owocem syn, przyszły m ściciel, w ykonaw ca tego, czego ojciec z różnych przyczyn nie mógł spełnić. Będzie to syn zrodzony ,,z m atki obcej” , a jego poczęciu m a patronow ać nie ak t miłości, lecz zaplanow ana i przygotow yw ana zemsta.

M otyw syna-m ściciela, którego rodzice naznaczyli ow ym charyzm atem , jest — in nuce — w arian tem obsesyjnego w p ro st m o tyw u z III cz. D zia­

dów, m ianowicie „d ram aty zm u rodziców w ich stosunku do dzieci” .

przechodzi tu [ów motyw] przez w szystkie sceny. I nawet sprawa m iłości ojczyzny jest do tego stosunku [rodzice—dzieci] upodobniona42.

Problem „m ieszańca” zrodzonego „z m atk i obcej” , tj. T atarki, w ym aga jeszcze innych zabiegów interpretacy jn o -p oró w n aw czych . Dotąd — jeśli się nie m ylę — nie został on w Pieśni Feliksa dostrzeżony. Rzecz oczy­ w ista, iż w yprzedza sły nniejszy i bardziej badaczy interesu jący m otyw profetyczny z w idzenia ks. P io tra w scenie 5, m otyw , k tó ry w y ra sta ze w strząsającego obrazu g n anych na S y b ir dzieci (jakby epilog opow iadania Sobolewskiego ze sceny 1 !) :

Patrz! — ha! — to dziecię uszło — rośnie — to obrońca! W skrzesiciel narodu, —

Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,

A im ię jego będzie czterdzieści i cztery, [w. 21—24]

Nie m am zam iaru przypom inać różnorakich prób, głów nie h istorycz­ nego czy biograficznego (a więc pozaliterackiego) w y jaśn ian ia lu b id e n ty ­ fikacji owej „m atki obcej” , k tó rą odnoszono także do m atki M ickiewicza.

N b. kolejny głośniejszy m otyw o c h arak terze kabalistycznym : „czterdzieści

i cztery ”, m a ogrom ną, nieraz kuriozalną w pom ysłach lite ra tu rę p rzed ­ m iotu! W arto jed n ak protestow ać przeciw rezygnacji z jego k om ento­ w an ia w edycjach III cz. D ziadów przeznaczonych do le k tu r sz k o ln y c h 43,

42 B o r o w y , op. cit., s. 76, 78. Nb. m otyw ten został przez Borowego zbytnio eksponowany i jego koncepcja spotkała się z krytyką W i t k o w s k i e j (op. cit., s. 325, przypis 38) oraz S t e f a n o w s k i e j (Próba zdrow ego rozumu, s. 99—100).

(19)

w aga bow iem tego m otyw u w system ie rew o lu cyjn ych p rofecji M ickie­ wicza jest istotna.

Ów m otyw ,,z m atk i obcej” jest p row eniencji archetypow ej, tzn. fu nkcjonu je w zbiorowościach k u ltu ro w y ch jako p ra sta ry i n iezm ienny w ogólności wzorzec w yw odzący się z m itów , a ak tu alizu je się za pomocą konkretnych, zm iennych obrazów archetypow ych. W m itologii antycznej, m esjasz, heros, „odm ieniec” — o w y jątk o w ym posłannictw ie. Takie m ał­ żeństw a, np. bóstw , bogiń czy duchów ze śm ierteln ikam i (musi obow ią­ zywać zasada an ty tety czn y ch pochodzeń). Z tych m ałżeństw rodzi się bóg, m esjasz, heros, „odm ieniec” — o w yjątk o w y m posłannictw ie. Takie m ał­ żeństw o b yw a nieraz przeznaczeniem losu lub w yrokiem boskim . Np. dla nim fy m orskiej T etydy, żony Peleusa, k tó ra sta ra ła się zapew nić n ie ­ śm iertelność ich synow i Achillesowi; dla „m acierzyństw a Bożego” M arii — m atki Jezusa C hrystusa, M esjasza. W późniejszych czasach ów arch ety p rep re z en tu ją m. in. m ałżeństw a, m ieszane pod w zględem narodow ości czy pochodzenia klasowego, a m otyw T atark i czy T a tara nie m usiał być w cale nieznany, skoro podjął go np. Ju le s Verne, jakże ch ętny do posługiw ania się stereotypow ym i toposam i. M yślę o jego głośnej powieści pt. M ichel

Stro g o ff (1876), przerobionej później n a d ram a t i p arok rotn ie e k ra n i-

zowanej.

Problem „m ieszańca” interesow ał rom anty k ó w rozm iłow anych w orien - talizm ie, pojaw iał się on szczególnie w pow ieściach poetyckich (np. Sło­ wackiego) i ty p u historycznego (np. A gaj-C han K rasińskiego) oraz w rze ­ czyw istych rom antycznych biografiach osobowych (np. M ichał Czajkowski jako Sadyk-Pasza).

B ohater-m ieszaniec, k tó ry ta k obsesyjnie zaw ładnął w yobraźnią tw ó r­ czą Teodora Parnickiego w jego pow ieściach historycznych, jest z g ru n tu sprzeczny z koncepcją M ickiewiczowską, różny od tego ty p u m ściciela z ojca-zesłańca i m atk i-T atark i. M ieszańcy P arnickiego są na ogół d y sk ry ­ m inow ani, posiadają w ielorakie kom pleksy i sprzeczności osobowościowe, kulturow e, ch arak tery sty czn e dla tzw. ludzi p ó łk rw i44. Je st to zatem w ariantow y archetyp, przeciw staw ny M ickiewiczowskiem u, także w sferze zadań i celów finalnych.

P rzyk ład y m ożna by mnożyć. N aw et Pieśń Feliksa w prow adza tak i drugi, historyczny ju ż przykład, m ianow icie carobójcy P ahlena, „obcego” , „n atu ralizow an eg o ” R osjanina kurlandzkiego.

K om entatorzy owego znaczącego dla Pieśni Feliksa m otyw u: „Zrodzi się P aleń dla c a ra ” , objaśniali go zbyt „urzędow o” , tzn. tak, by nie roz­ budzał szerszych asocjacji i refleksji u odbiorcy. A szkoda. Oto klasyczne o bjaśnienia Pigoniow e:

44 Zob. A. C h o j n a c k i , Parnicki w labiryncie historii. W arszawa 1975, rozdz.

(20)

hr. Piotr Pahlen (1746—1826), m inister rosyjski, organizator spisku, który dopro­ w adził do zamordowania cara Paw ła I (1801). [...] Szarfą, stanowiącą dekorację munduru carskiego, udusili spiskowcy cara P a w ła 45.

Ta d ru g a in form acja je st zresztą historycznie nieco bałam utna. I w tym typie kom entow ano niezm iennie ów m otyw . D robne w arian ty, jak np. wr śpiew niku B arańskiego: „C ara P aw ła zaduszono szarfam i” 46 — nie m ają znaczenia.

Z m otyw em P ah len a, w spólnika carobójstw a, zetknął się Mickiewicz w czasie pobytu w Rosji. Był to m otyw p o p u larny w śród d ekabrystów 47. w folklorystycznej nieraz stylizacji. O śm ierci P ah len a m usiano w łaśnie wówczas mówić (1826 r.), a zaprzyjaźnieni z M ickiewiczem dekabryści, np. G ustaw O lizar 48, z k tóry m zetknął się poeta n a K rym ie, znali dobrze syna P ahlen a — Fiodora Pietrow icza.

W cytow anej Pieśni w ięźnia L itw in a M ickiewicz zapisał to nazwisko jakby ,,z fra n c u sk a ” — fonetycznie: „ P a lin ” . Czyż skądinąd wiedza histo­ ryczna poety o nim odpow iadała poziomowi sfolkloryzow anej już legendy o carobójstw ie P ah len a? O dpow iadała ona w pełni m entalności uludo- wionego przez poetę podm iotu lirycznego oraz uludow ionym akcesoriom narzędzi zbrodni: topór, szn u r v el nić konopna „obw ita sreb rem ” . U dusze­ nie cara szarfą z osnow y konopnych nici przyw ołuje n a pam ięć szubie- niczny sznur konopny, o k tó ry m rom an ty cy napisali w zruszające u tw ory 49, a w baśni ludow ej w ieszano n a nim niejednego harnasia.

Nić ln ian a czy konopna m iała w Pieśni F elïksh dostąpić zaszczytu w y ­ konania zem sty: u tk an ą z niej szarfą spiskow cy zaduszą cara. Je st ten m otyw pełen ironii i sarkazm u, spotęgow anych „obojnactw em ” owego em blem atu: m usi to być przecież nić „sreb rem obw ita” , wówczas bowiem dopiero uzy sk u je d y sty nkcję dusicielki cara.

Zarów no nić konopna jak i topór jako narzędzia śm ierci posiadaja rangę stary ch toposów , o ludow ej rów nież prow eniencji. W tej Pieśni gubią one sw e pow szednie, b an alne znaczenie użytkow e. Ich przeznacze­ nie w ludow ej form ie zem sty je s t „w yższe” , „w ażniejsze” niż w codzien­

45 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 3, s. 502.

46 Jeszcze Polska nie zginęła! Pieśni patriotyczne i narodowe. Zebrał F. B a r a ń ' s к i. Lw ów 1901, s. 91.

47 Zob. np. J. S t r u t y ń s k i [В e r 1 i с z S a s ] , Kalejdoskop. Obrazy czasów

i ludzi. „Św it” (Lwów) 1872. Przedruk w zbiorze: P am iętn ik i dekabrystów . Wyboru

dokonał [...] W. Z a w a d z k i . T. 3. W -.zawa 1960, s. 180.

48 Odpowiadając w ierszem na poświęcony mu przez M ickiewicza sonet Ajudach, Olizar kazał morzu i Tatarom (!) w ielbić M ickiewicza. Zob. L. G o m o l i c k i , Dzien­

nik pobytu A. Mickiewicza w Rosji. 1824— 1829. Warszawa 1949, s. 96.

49 Zob. np. G. E h r e n b e r g a Szubienicę Z aw iszy (W: Antologia romantycznej

poezji krajow ej {1831— 1863). Opracowały M. G r a b o w s k a i M. J a n i o n . War­

szawa 1958, s. 77—78) z aluzyjnym , wstrząsającym i w ielofunkcyjnym refrenem: „Konopie na polu bujają szeroko”.

(21)

ności. To „drugie dn o ” znaczeniow e n o b ilitu je je w sensie pojęć rew olu­ cyjnych.

Przypuszcza się, że cara P aw ła I nie zaduszono jego szarfą m u ndurow ą (o czym niżej), lecz oficerską S k ariatin a. S zarfa carska była z jedw abiu przetykanego nie tylko nicią sreb rn ą; oficerskiej bardziej przystoi ów „postaw ” konopny. Ale te szczegóły nie m ają w agi in te rp re ta c y jn e j, lecz anegdotyczną. A jed n a k odpow iadają naszej tezie o sfolkloryzow anym przez M ickiewicza toposie tyran o b ó jstw a, w spółbrzm iącym z uludow io- nym , schłopiałym biegiem życia zesłańca syberyjskiego.

W św ietle najnow szych badań radzieckich niezw ykłe i skom plikow ane były okoliczności zam ordow ania P aw ła I przez spiskowców, k tó ry m prze­ wodzili: hr. P io tr P a h len (1746— 1826) — p e te rsb u rsk i g u b e rn a to r w ojenny i przew odniczący K olegium S p raw Z agranicznych; hr. Leontij B enningsen (1745— 1826) — g enerał; hr. W alerian Zubow (1771— 1804) — generał; A leksy O rłow -Czesm eński (1737— 1808) — generał; W łodzim ierz Jaszw il (ur. 1764) — pułkow nik. H istoriografow ie carscy nie m ogli ow ych oko­ liczności ujaw nić. Np. N. K. Szylder opisuje w yd arzen ia relacjonow ane przez Sabłukow a, cy tu jąc jego słow a:

W komendzie warty w szyscy drzemali. Nagle nadbiegł lokaj z krzykiem „Ratujcie!” Pułkow nik Połtorocki zwrócił się do żołnierzy: „Za cara!” Wszyscy rzucili się na pomoc. Jednocześnie na tarasie pojawił się hr. Pahlen i gen. Ben­ ningsen. Zatrzymali biegnących i oznajmili: „Car umarł od ataku apopleksji. Naszym nowym carem jest Aleksander P aw łow icz” 50.

Oto odpow iedni frag m en t z w ykładów S. B. O kunia:

Aleksander [syn Paw ła I] w strzym yw ał zabójstwo Paw ła jeszcze kilka dni nie dlatego, że poczuł wyrzuty sumienia, ale dlatego, że uważał za konieczne doczekać się tego dnia, kiedy wartę w pałacu będzie pełnił trzeci batalion siem ionow skiego pułku, w który najbardziej wierzył.

Zabójstwo Paw ła było zaplanowane w nocy z 11 na 12 marca. Pahlen przedsięw ziął w szelkie środki ostrożności. Wartę w Pałacu M ichajłowskim , gdzie przebywał Paweł, tej nocy powinni byli pełnić konni gwardziści pod dowódz­ twem Sabłukowa. W spisku Sabłukow nie brał udziału i jego obecność dla spiskowców byłaby bardzo niebezpieczna. Dlatego Pahlen skłonił Paw ła w ie­ czorem 11 III do usunięcia z pałacu konnych gwardzistów, tłumacząc, że są oni jakobinami. W pałacu pełniły wartę siem ionow ski i preobrażeński pułk. Żeby w ostatniej chw ili nikt z oficerów -spiskow ców nie zaw iódł w spisku, Pahlen uciekł się do nowej prowokacji. Wieczorem 11 III zebrał w szystkich oficerów pułku u siebie w mieszkaniu, gdzie jakoby w im ieniu cara oświadczył, że Paw eł jest niezadowolony z ich służby i jeśli będzie ona w dalszym ciągu taka, to będą oni „rozesłani” w różne miejsca. Pahlen jednocześnie zapobiegł, żeby nie wpuszczono Arakczejewa do miasta.

Około północy uczestnicy spisku (było ich 60, inne źródła podają 180 osób) rozbroili nie okazującą im sprzeciwu zewnętrzną ochronę i w biegli do pałacu. Spiskow cy rozdzielili się na dwie grupy. W pierwszej grupie byli Płaton i N i­

(22)

kołaj Zubowowie, Benningsen i inni. Kiedy w targnęli do sypialni cara, z przera­ żeniem stwierdzili, że łóżko jego jest puste. Myśleli, że Paw eł uciekł tajnymi drzwiam i do wartowniczego pomieszczenia. Jednak ich przypuszczenia szybko się rozwiały, na parawanie bowiem odbijał się cień skurczonej sylw etki przerażo­ nego imperatora, ostro oświetlonej nocną lampką. Niektóre źródła podają, że spiskow cy żądali zrzeczenia się tronu przez Paw ła i tym samym imperator uratowałby sobie życie. Jest to jednak mało wiarygodne.

Rozprawa z Paw łem trwała bardzo krótko. Druga partia spiskowców prze­ raziła pierwszą, która myślała, że zjawiła się warta, przez kogoś wezwana. W zam ieszaniu niektórzy rzucili się do ucieczki, potem jednak zawrócili. Ktoś zrzucił lam pkę i w ciem nościach zabili Pawła. Przypuszcza się, że oficerska szarfa Skariatina i tabakierka Zubowa były narzędziami zabójstwa.

„Kopali go nogami — opowiada Sabłukow — deptali i m asakrowali n ie­ szczęsnego trupa. Lekarze preparowali ciało, żeby zgodnie z tradycją wystawić je publicznie” 51.

«

6

Pieśń Feliksa p odejm uje m otyw y rosyjskiej poezji d ekab ry sto w skiej,

choć jednocześnie różni się od nich znacznie. Słynne Puszkinow skie Pismo

na S y b ir (początek r. 1827) w arto tu przytoczyć w całości (w przekładzie

J. Tuw im a), by zdać sobie spraw ę z różnic i z podobieństw optym istycz­ nego tra k to w a n ia przyszłości zesłańców sy b ery jskich (przeszło 100 deka­ brystów zesłano n a Syberię, na k atorgę lub osiedlenie):

W głębinie syberyjskich rud W ytrwajcie dumni, niezawiśli, Nie zginie wasz bolesny trud I lot wysoki waszych myśli. Nadzieja, siostra nieszczęśliw ych, Rozproszy kiedyś mroczny cień I zbudzi rześką radość w żywych, Nadejdzie upragniony dzień. —

1 Miłości św iatło i przyjaźni

Dojdzie was przez ponurą noc, Jak do katorżnej waszej kaźni Mój wolny dziś dochodzi głos. Okowy swe rzucicie precz,

Runą ciemnice, brzask zaświta, Wolność na progu w as przywita I bracia wam oddadzą miecz 52.

M ickiewiczowski optym izm , M ickiewiczowska „nad zieja” m a w alen- rodyczny oraz chłopski rów nocześnie „lot m yśli” zesłańca, k tó ry nie

51 С. Б. Оку нь, История СССР. {Лекции). Ч. 1. Ленинград 1974, s. 129-130. 52 Zob. zbiór Dekabryści (Przełożyła S. В ó r s k a. Opracował i w stępem opatrzył H. B a t o w s k i . W rocław 1957, s. 368. BN II, 106): „Utwór ten, nie opatrzony tytu ­ łem, Puszkin w ręczył z początkiem r. 1827 żonie dekabrysty N. M. M urawjowa [...], udającej się do męża dzielić z nim jego w ygnanie syberyjskie. Ogłoszono drukiem w iersz dopiero w r. 1856 w Londynie”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Istotnie, gdyby dla którejś z nich istniał taki dowód (powiedzmy dla X), to po wykonaniu Y Aldona nie mogłaby udawać przed Bogumiłem, że uczyniła X (gdyż wówczas Bogumił wie,

Otóż fakt, że problem cyklu Hamiltona (CH) jest NP-zupełny, oznacza, że dzięki temu, że pokazaliśmy protokół dowodu z wiedzą zerową dla CH, wiemy jak konstruować protokoły

Jest to dla mnie rewolucja, bo pojawia się pomysł, który jest zupełnie, ale to zupełnie nieoczywisty?. Ba, podobno Oded Goldreich zawsze swój kurs kryptologii (w Instytucie

Komunikaty nigdy nie znikają, a budowa tablicy jest taka, że łatwo się zorientować, w jakiej kolejności pojawiały się obecne na niej napisy.. Taka tablica jak wyżej,

Od 6 maja lekcje odbywają się za pośrednictwem aplikacji Microsoft Teams.. W przypadku nieobecności ucznia na zajęciach otrzyma on zadania do

PC i PEPCK oraz na ekspresję wybranych genów związanych z metabolizmem glukozy oraz tłuszczu w wątrobie krów w okresie okołoporodowym (PC, PEPCK-C, PEPCK-M, apo B100 oraz

Komunikowanie się za pomocą Internetu, który jest medium interaktywnym, pozwala internautom bezpośrednio współtworzyć sieć – przez umieszczanie własnego serwisu

W dniu 22 maja 2007 roku, już po raz czwarty odbyły się warsztaty studenckie „Miasta bez Barier”, orga−. nizowane przez Wydział Architektury