• Nie Znaleziono Wyników

Literackie (po)głosy emigracji niedokonanej : tożsamościowe definicje polskich Żydów, którzy nie wyjechali po Marcu ’68

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Literackie (po)głosy emigracji niedokonanej : tożsamościowe definicje polskich Żydów, którzy nie wyjechali po Marcu ’68"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

(Uniwersytet Jagielloński)

Literackie (po)głosy emigracji niedokonanej – tożsamościowe defi nicje polskich Żydów, którzy

nie wyjechali po Marcu ‘68

Jeśli ktoś kontroluje pamięć ludzi, kontroluje ich aktywność 1. Michael Foucault

„Dyktatura ciemniaków”

2

To, co zbiorczo i konwencjonalnie nazywa się Marcem, było rozległym, w czasie rozciągniętym procesem, nie sposób zatem precyzyjnie określić jego daty początko- wej. Podobnie sprawy mają się z datą zamykającą. Czy w ogóle można ją wskazać?

W jakimś sensie trwa on nadal, skoro jego konsekwencje są widoczne do dzisiaj, tak w indywidualnych losach wielu ludzi, jak w położeniu wielu instytucji, przede wszyst- kim naukowych i kulturalnych, które znacznie obniżyły poziom, a szara przeciętność tu i ówdzie stała się cnotą. Trwa nadal, skoro nie zadbano o odwołanie oszczerstw, sypiących się wówczas jak z rogu obfi tości

– pisze Michał Głowiński w wydanych w 2010 roku autobiografi cznych Kręgach obcości 3. Marzec ‘68 – jego przyczyny, skutki i konsekwencje – wciąż stanowi przedmiot badań historyków, socjologów, politologów, badaczy kultury. Nie sposób przy tym jednoznacznie zdefi niować to zjawisko. Piotr Forecki w artykule Marcowe egzorcyzmy nad Zagładą zwraca uwagę na ko-

1 M. Foucault, Foucault Live: Collected Interviews, 1961–1984, Semiotexte(e), New York 1996, s. 124, cyt. za: P. Forecki, Od „Shoah” do „Strachu”. Spory o polsko-żydowską przeszłość i pamięć w debatach publicznych, Poznań 2010, s. 19.

2 Śródtytuły (z wyjątkiem hasła „Syjoniści do Syjamu”) pochodzą z książki M. Głowińskiego, Mar- cowe gadanie, Warszawa 1991.

3 M. Głowiński, Kręgi obcości. Opowieść autobiografi czna, Kraków 2010, s. 343.

(2)

nieczność dychotomicznego spojrzenia na ówczesną rzeczywistość – po pierwsze, jako na konsekwencję wewnątrzpartyjnego konfl iktu o władzę, a po drugie, jako na konfrontację władzy ze społeczeństwem. Forecki przywołuje słowa jednego z bohaterów marcowych wydarzeń – Adama Michnika, który zauważył, że patrząc na Marzec ‘68, możemy zaobserwować dwa plany zda- rzeń: „Rzec by można, jak u Homera konfl ikt bogów przeplatał się z wojną toczoną przez ludzi, tak w Marcu konfl ikt w łonie aparatu władzy z ludzką walką o swobodę”4. I chociaż badania przeprowadzone w 2008 roku, przy okazji 40. rocznicy wypadków marcowych, pokazały, że ani w świadomości, ani w pamięci młodych ludzi Marzec nie odgrywa istotnej roli (87% bada- nych nie wiedziało, co się wówczas działo)5, to jednak, biorąc pod uwagę marcową traumę, której doświadczyli uczestnicy i obserwatorzy tamtych wy- darzeń, a przede wszystkim ci, którzy spotkali się z konsekwencjami owych represji, można stwierdzić, że Marzec jest częścią pamięci zbiorowej, pamięci kulturowej rozumianej w sposób zaproponowany przez Assmanna6 czy też gry toczącej się między podmiotami reprezentującymi określone pamięci. Można tu bowiem także zaobserwować „klasyczny konfl ikt między różnymi obra- zami zapisanymi zarówno w pamięci poszczególnych jednostek, jak i grup społecznych, do których jednostki te przynależą”7. Gra toczy się o pamięć,

4 A. Michnik, Sakrament byka, „Krytyka. Kwartalnik polityczny” (Materiały z sesji zorganizowanej w dwudziestą rocznicę Marca 1968 na Uniwersytecie Warszawskim) 1988, nr 28–29, s. 26.

5 Z sondażu IQS AND QUANT GROUP dla „Gazety Wyborczej” wynika, że aż 87% spośród badanych uczniów i studentów w ogóle nie wie, co zdarzyło się 1968 roku. Wiedzę zadeklarowało 13%

gimnazjalistów, licealistów i studentów, choć i tutaj zdarzały się błędne odpowiedzi, np. wskazania na wybuch II wojny światowej lub wybór Karola Wojtyły na papieża. Nieco ponad połowa z tych 13% wie- działa, że chodzi o demonstracje studenckie lub represje antysemickie. Komentatorzy wyników ankiety zauważają, że podobnie było w dużym badaniu z 2004 r. przeprowadzonym przez Pentor. W otwartym pytaniu o wydarzenia, których można się wstydzić w historii Polski, Marzec wymieniły trzy osoby spośród tysiąca badanych. Zob. W. Szacki, Marzec 1968 roku niepamiętany, „Gazeta Wyborcza”, 5.03.2008 oraz http://wyborcza.pl/1,88574,4990036.html (data odczytu: 06.05.2012).

6 Assmann twierdzi: „Pojęcie pamięci kulturowej odnosi się do ponadindywidualnej pamięci ludz- kiej. Zwykliśmy uważać pamięć za fenomen czysto wewnętrzny, funkcję mózgu jednostki i przedmiot badań fi zjologa, neurologa i psychiatry, ale nie historyka kultury. Jednak o tym, co pamięć indywidualna przyswaja i przechowuje, decydują nie tylko indywidualne zdolności i wola, ale również uwarunkowania zewnętrzne – społeczne i kulturowe”. Zob. J. Assmann, Pamięć kulturowa. Pismo, zapamiętywanie i poli- tyczna tożsamość w cywilizacjach starożytnych. Polemiczną postawę w stosunku do takiej teorii badawczej prezentuje Jerzy Jedlicki, który twierdzi: „Nie ma zbiorowej pamięci. Pamięć jest zawsze tylko indywi- dualna, czego nie zmienia fakt, że niektóre jej treści mogą być wspólne wielu jednostkom i że istnieją […] społeczne ramy pamięci […] czy każdy, kto mówi o pamięci zbiorowej […] nie jest świadom, że to tylko przenośnia, wygodny skrót językowy na oznaczenie owych zbieżności i treści, jakie się osadziły w umysłach wielu ludzi naraz, a może i całego narodu. Zob. J. Jedlicki, O pamięci zbiorowej, „Gazeta Wyborcza”, 26.7.1997.

7 Pamięć zbiorowa to pole nieustannych spotkań, starć, a także mieszania obrazów przeszłości kon- struowanych z różnych perspektyw i budowanych z różnych elementów. Zob. B. Szacka, Czas przeszły, pamięć, mit, Warszawa 2006, s. 44 oraz P. Forecki, dz. cyt., s. 17.

(3)

a jej główna stawka to zbiorowa tożsamość8, która jest oparta na przeżywanej i przyswojonej tradycji, teraźniejszości i wspólnym dla grupy defi niowaniu przyszłości, a przy tym implikuje świadomość odrębności ugrupowania, do którego przynależy podmiot/jednostka wobec innych społecznych ugrupo- wań9. Na potrzeby analizy literackich świadectw – głosów, w których został wyraźnie wyartykułowany problem tożsamościowych transgresji marcowych

„emigrantów niedokonanych”10, będzie także pomocne przywołanie pojęcia tożsamości kulturowej, która może być defi niowana jako jedna z odmian toż- samości zbiorowej (społecznej), względnie trwała identyfi kacja pewnej grupy ludzi i jej poszczególnych członków z określonym układem kulturowym two- rzonym przez zespół idei, przekonań, poglądów, z konkretnymi zwyczajami i obyczajami, z danym systemem aksjologicznym i normatywnym11. Jak pisze Aldona Jawłowska, tożsamość to także

proces samookreślenia siebie w stosunku jakichś „składników” rzeczywistości symbo- licznej, kulturowego świata, pozwalający odróżnić siebie od innych, swoich od ob- cych, zająć miejsce w przestrzeni społecznej, która nawet w okresach rewolucyjnych zmian jest jakoś ustrukturyzowana12.

Czy możemy mówić o zbiorowej tożsamości marcowych emigrantów? Jak zdefi niować tożsamość tych, którzy „pomimo” żydowskiego pochodzenia zde- cydowali się zostać w Polsce, w kraju, który bezsprzecznie uważali za ojczyznę?

Jak Marzec ‘68 czy też tak zwane wypadki marcowe wpłynęły na tożsamoś- ciowe defi nicje, a niekiedy raczej redefi nicje (przed Marcem wielu, zwłaszcza młodych ludzi, nie wiedziało o swoim żydowskim pochodzeniu) tych, którzy wówczas niejako zostali zmuszeni do zdania sobie sprawy z tego, czym skut- kuje dla nich ich genealogia?

8 Zgodnie z koncepcją pola społecznej pamięci zaproponowaną przez Annę Sawisz za Pierre’em Bourdieu. Zob. A. Sawisz, Transmisja pamięci przeszłości [w:] A. Sawisz, B. Szacka, Czas przeszły i pamięć społeczna, Warszawa 1990, s. 121–137.

9 Zdaniem Barbary Skargi żadna zbiorowość bez poczucia własnej tożsamości przetrwać nie może, jest ona niezbędna do jej egzystencji. Zob. B. Skarga, Zbiorowa tożsamość i zagrożenia z nią związane,

„Kultura i Społeczeństwo” 1998, nr 3, s. 3–4.

10 Pojęciem tym określam Polaków żydowskiego pochodzenia, którzy pomimo marcowej nagonki nie zdecydowali się wyjechać z Polski.

11 Zob. tekst wykładu wygłoszonego przez Marka Szczepańskiego podczas konferencji naukowej rektorów uczelni śląskich zatytułowanej Dynamika śląskiej tożsamości. M. Szczepański, Dynamika śląskiej tożsamości – prolegomena. Od identyfi kacji do tożsamości, http://gu.us.edu.pl/node/227431 (data odczytu:

8.05.2012).

12 A. Jawłowska, Tożsamość na sprzedaż [w:] Wokół problemów tożsamości, Warszawa 2001, s. 53.

(4)

Syjoniści do Syjamu

13

Po Marcu ‘68 Polskę opuściło, według różnych szacunków, od 12 do 20 tysięcy Żydów14. Większość emigrantów trafi ła do Szwecji i Danii, część do Stanów Zjednoczonych i mniej niż 30% (a według niektórych statystyk ok.

25%) do Izraela. Różne były motywy, które sprawiły, że w marcowej zawie- rusze Polacy o żydowskich korzeniach zdecydowali się udać po „dokument podróży” (deklarującym wyjazd do Izraela biuro paszportowe nie wydawało paszportów, ale jedynie dokumenty pozwalające na wyjazd w jedną stronę – bez możliwości powrotu do Polski i jednocześnie zaświadczające, że ich posiadacz „nie jest obywatelem polskim”). Istotną rolę odgrywała tu obawa o przyszłość swoją i bliskich (częste przypadki utraty pracy), chęć wykony- wania zawodu, chęć rozwoju i edukacji (co ważne zwłaszcza w przypadku relegowanych studentów). Niebagatelne znaczenie miała ogólnie panująca atmosfera strachu. W wielu marcowych relacjach znajdziemy opisy przykro- ści i szykan, z którymi spotykali się wówczas Żydzi w Polsce. Agata Tuszyńska zauważa:

Moi przyjaciele, którzy nie pamiętają wojny, opowiadają dzisiaj, że terroru i zastra- szenia, jakie odczuwali wtedy, nie da się z niczym porównać15.

I przywołuje to, co spotkało jej dziadka:

Przestał wychodzić z domu. Tylko rano po bułki i gazetę, choć lepiej byłoby, żeby jej nie czytał. „Trybuna Ludu”, jego pismo, organ jego partii, przewodziła całej tej kampanii w prasie. Wracał i kładł się na tapczanie. Wychodził rzadziej, odkąd zna- lazł na klamce ślady odchodów. Prawa dłoń w śliskiej, cuchnącej mazi. Obrzydzenie.

Przerażenie. Kto? Dlaczego? A może mu się przyśniło? Dlaczego mieliby robić coś takiego?16

13 Hasło propagowane w trakcie pomarcowych wieców inspirowanych przemówieniem Władysława Gomułki wygłoszonym na VI Kongresie Związków Zawodowych 19 czerwca 1967.

14 Zob. A. Stankowski, Nowe spojrzenie na statystyki dotyczące emigracji Żydów z Polski po 1944 roku [w:] G. Berendt, A. Grabski, A. Stankowski, Studia z historii Żydów w Polsce po 1945 r., Warszawa 2000. W innych opracowaniach pojawia się liczba 12 tys. Zob. P. Osęka, Marzec ‘68, Kraków 2008, s. 293. W publikacjach na portalu www.israel.org pisze się o 20  tys. emigrantów (http://izrael.org.il/

historia/1228-syjonisci-do-syjamu.html; data odczytu: 10.05.2012). Nie ustają spory co do tego, ile osób faktycznie wyjechało wskutek „wypadków marcowych”. Już w 1969 roku Stefan Kisielewski następująco komentował ofi cjalny komunikat PAP, według którego od początku lipca 1967 r. do końca maja 1969 r.

wyjechało do Izraela 5264 obywateli polskich narodowości żydowskiej: „Liczba 5264 Żydów, co wyjecha- li, to chyba tylko »głowy rodzin« – w istocie wyjechało chyba z 15000”. Zob. S. Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996, s. 242.

15 A. Tuszyńska, Rodzinna historia lęku, Kraków 2005, s. 380.

16 Tamże, s. 384. Podobne historie znajdziemy też w innych relacjach dotyczących Marca ‘68.

Anna Frajlich, która wyemigrowała z Polski po Marcu, wspomina w jednym z wywiadów: „Gdy wy-

(5)

Skoro horyzont poczucia tożsamości społecznej jest wyznaczany przez granice między „my” a „nie my” określane przez świadomość podobieństw podzielanych z innymi ludźmi, grupami czy środowiskami17, to zanegowanie przez grupę musiało mieć znaczący wpływ na tożsamość osób stygmatyzo- wanych jako „inni”, „obcy”. Nagłe i – w poczuciu marcowych ofi ar – wręcz absurdalne wykluczenie niejednokrotnie stawało się przyczyną traumy, którą następnie przepracowywali przez wiele lat. Być może także tym można tłuma- czyć fakt, iż wypadki marcowe oraz wszystko to, co po nich nastąpiło, znalazły odzwierciedlenie w spisywanych na bieżąco, a także wydawanych po latach dziennikach, wspomnieniach, wywiadach, reportażach. Przyglądając się boga- temu, ale niekiedy fragmentarycznemu materiałowi bibliografi cznemu, moż- na dostrzec wiele wspólnych cech, przemyśleń, wskazań, wniosków. Relacje przywoływane przez wszystkich, którzy w różny sposób i za pomocą różnych środków wyrazu (wywiady, udział w reportażach, spisywanie wspomnień, blogów, tworzenie prozy inspirowanej własnymi doświadczeniami, aktywność na pomarcowych forach) decydują się powracać do owych wydarzeń, prze- żyć i doświadczeń, zwykle podkreślają panujący wówczas strach. „Emigranci niedokonani”, pozostając w Polsce, początkowo decydują się na życie w nie- ustannym – jak to określił Michał Głowiński „marcowym lęku”18. Ci, którzy wyjechali, wiedzą, że mimo emigracyjnych trudów już nikt nie powinien im wytykać „złego pochodzenia”. Ci, którzy zostali, jeszcze przez lata obawiali się właśnie takich sytuacji. „W Marcu strach był wieloraki. Mój – gdybym go porównał do strachu innych – był chyba dużo mniejszy. Jeśli uczucie strachu w ogóle podlega stopniowaniu”19 – w wywiadzie opublikowanym na łamach

„Gazety Wyborczej” wspominał Michał Głowiński. „Ofi ary Marca”20 określają to, co się wówczas wydarzyło, „szokiem marcowym”21. Choć pojawiają się też inne głosy. W odezwie przygotowanej na obchody 40. rocznicy marcowych wydarzeń Leszek Kołakowski stwierdził: „Represje marca 1968 roku nie bu-

szliśmy z domu 1 stycznia 1969 r. dosłownie na godzinę, napisano nam na drzwiach: »Tu mieszka hołota Żydzi«. Zob. Dwa istnienia rozszczepione. Z Anną Frajlich rozmawia Czesław Karwowski, cyt. za:

K. Adamczyk, Doświadczenia polsko-żydowskie w literaturze emigracyjnej (1939–1980), Kraków 2008, s. 163.

17 Zob. M. Melchior, Poczucie inności [w:] Wokół problemów tożsamości..., s. 113.

18 M. Głowiński, Kręgi obcości..., s. 332.

19 Polskie gadanie. Wywiad Teresy Torańskiej z Michałem Głowińskim, „Gazeta Wyborcza”, 23.05.2005.

20 Używam tego określenia za P. Foreckim. Zob. P. Forecki, dz. cyt., s. 92.

21 Zob. specjalny numer miesięcznika „Midrasz” poświęcony wydarzeniom Marca ‘68 – „Midrasz”

1998, nr 3.

(6)

dziły we mnie uczucia grozy, lecz obrzydzenie. Ten wylew chamstwa i niena- wiści nie był może całkiem nieoczekiwany, ujawnił jakąś stronę ówczesnego ustroju”22.

Jak udało się „władzy” wywołać, obudzić w społeczeństwie tak silnego an- tysemickiego, czy też – używając języka ówczesnej propagandy – antysyjoni- stycznego23 ducha? Czy niedawne przecież doświadczenia II wojny światowej i Zagłady nie powinny doprowadzić do wyciągnięcia wniosków z historii, która zapewniałaby polskim Żydom bezpieczeństwo? Jak zauważył Michael Steinlauf, Żydzi samą swoją obecnością przypominali o „poczuciu winy wobec śmierci”. Ich obecność stanowiła „żywy wyrzut sumienia, którego zagłuszenie stawało się przez to trudniejsze”. Podążając tym tropem, Steinaluf sformu- łował następujące pytanie: czy agresja skierowana przeciwko Żydom nie jest przejawem „wybuchu tłumionego poczucia winy kierującego się […] dokład- nie przeciw domniemanym oskarżycielom?”24. Czy także w takim kontekście możemy interpretować emigracyjny żydowski exodus po Marcu ‘68? A jeżeli tak, to można zaryzykować stwierdzenie, że ci, którzy zdecydowali się pozo- stać w Polsce, wykazywali się albo niebagatelną siłą charakteru, albo umie- jętnością psychicznego „odcięcia się”, postawienia granicy, bariery pomiędzy swoim „ja” a ówczesnym kontekstem społeczno-politycznym. Mówimy bo- wiem o najbardziej zasymilowanej grupie Żydów, bo w głównej mierze tylko tacy oraz ci, którzy wojnę przeżyli w Rosji, zdecydowali się zostać w Polsce po doświadczeniu Szoah.

Atmosfera antysemickiej, „antysyjonistycznej” nagonki budziła silne sko- jarzenia z okresem wojny, co znalazło odzwierciedlenie w wielu relacjach – zarówno tych, którzy wówczas wyjechali, jak i tych, którzy mimo wszystko zdecydowali się pozostać w Polsce. Głowiński w Kręgach obcości przywołuje sytuację, w której „mniej więcej w połowie tego strasznego miesiąca” zapytał Romana Zimanda, czy sądzi, że w Polsce Ludowej założą obozy koncentracyj- ne dla Żydów. Głowiński wspomina:

[…] zapytałem, by usłyszeć w odpowiedzi: nie bądź histerykiem, nie ulegaj w panice, nie zadawaj głupich pytań. Padła wszakże całkiem inna odpowiedź: nie można tego wykluczyć. Kiedy ją usłyszałem, ugięły się pode mną nogi. Zanika wszelka nadzieja nie tylko wtedy, kiedy wstępuje się do piekła. Może zresztą to już było piekło?25.

22 L. Kołakowski, Uwaga o Marcu, „Gazeta Wyborcza” 12.03.2008.

23 Zob. M. Głowiński, Marcowe gadanie, s. 206, 244.

24 Zob. M. Steinlauf, Refl eksje nad cieniem Holokaustu w Polsce powojennej [w:] Holokaust z perspek- tywy półwiecza. Pięćdziesiąta rocznica Powstania w Getcie Warszawskim. Materiały z konferencji zorgani- zowanej przez Żydowski Instytut Historyczny w dniach 29–31 marca 1993, red. D. Grinberg, P. Szapiro, Warszawa 1993 oraz P. Forecki, dz. cyt.

25 M. Głowiński, Kręgi obcości..., s. 332.

(7)

Sam Zimand, jak można wnioskować z relacji Marty Wyki zamieszczonej w Przypisach do życia, choć nie czuł się dobrze w ówczesnej Polsce, to jednak nie zdecydował się na emigrację, mimo że wyjechała jego córka ze swoją mat- ką. Marta Wyka wspomina:

Toteż przed rokiem 1968 Z. był nie tylko duszą towarzystwa, ale zupełnie innym człowiekiem, zawsze bliskim teraźniejszości, błyskotliwym umysłem, pełnym tem- peramentu dyskutantem […]. W 1968 roku ukochana córka Z. musiała wyjechać z Polski […]. Z. zobaczył córkę dopiero po latach. Sam wyjechać nie chciał, toteż do wyjazdu nie dał się namówić. Trwał niezmiennie w swoim małym pokoiku, a ponie- waż nic nie posiadał, nie można go było straszyć żadną stratą. Córki już przy nim nie było, na niczym innym mu nie zależało26.

Postawa rezygnacji, swoistej bierności, apatii, zawodu i braku chęci do jakiegokolwiek działania bardzo często towarzyszyła tym, którzy nie zdecy- dowali się wyjechać. O ile emigranci musieli zebrać energię, by zmierzyć się z nowym krajem, rzeczywistością, warunkami, kulturą, językiem, by zbudo- wać swoje życie i zdefi niować siebie niejako na nowo, o tyle „emigranci niedo- konani”, nie mogąc żyć w ojczyźnie w sposób, jaki znali i jaki im odpowiadał, poddawali się. I też emigrowali, tyle że wewnętrznie. Brak zgody na akceptację rzeczywistości skutkował zamknięciem się w sobie i emigracją wewnętrzną ku czasom i ideom minionym. Całym światem stawał się jedynie pokój albo wręcz łóżko czy też tapczan. Agata Tuszyńska wspomina postawę wcześniej zaangażowanego politycznie, a po Marcu wyrzuconego z partii dziadka:

Kiedy wyjeżdżali koledzy i towarzysze partyjni, przez chwilę też pomyślał o wy- jeździe. Izrael? Ale to przecież burżuazyjny syjonizm, sam podpisywał protesty, nie- dawno. Przed tym wszystkim. Tapczan na Puławskiej. Tak naprawdę nie chciał innego miejsca. Tego łóżka mu nie zabiorą, tu może leżeć. Nie chcecie, nie będę się pchał. Na trybuny i zebrania, na dywany i po przywileje. Ale Mosiek nie wyjedzie do Izraela.

Mosiek jest stąd. Tak został. Sam. Odwrócony do ściany27.

Ofi ary Marca bardzo często dopiero na emigracji, niejednokrotnie po la- tach, są w stanie określić, czym jest żydowska część ich tożsamości, jak wpły- wała na ich życie czy też kierowała nim albo motywowała do działania, do zmian. Wśród reakcji na Marzec pojawiał się też swoisty bunt wyrażany w nie-

26 M. Wyka, Przypisy do życia, Kraków 2007, s. 196–197.

27 A. Tuszyńska, dz. cyt., s. 384. Motyw głębokiego zawodu, jakiego doznali ci, którzy byli szcze- rze zaangażowani w komunistyczną działalność, pojawia się w wielu pomarcowych relacjach. Bronisław Świderski w Asystencie śmierci pisze o ojcu: „W 1956 roku napiętnowano go jako stalinowca i posłano na emeryturę. Położył się wtedy do łóżka i został w nim aż do śmierci w 1974 roku” [w:] B. Świderski, Asy- stent śmierci. Powieść o karykaturach Mahometa, o miłości i nienawiści w Europie, Warszawa 2007, s. 181.

(8)

podporządkowaniu się społecznej, emigracyjnej presji. Po latach Witold Bereś i Krzysztof Burnetko zapytali Marka Edelmana o jego doświadczenia związane z Marcem:

– A nie pomyślał Pan wówczas przez chwilę: wyjeżdżam stąd, mam tego dosyć?

– Niee, to nie tak: co to, ktoś mi będzie narzucał, co ja mam robić i gdzie ja mam jechać? Przecież to nieelegancko28.

Na pytanie, jak się czuł, kiedy w 1968 roku za pochodzenie wyrzucono go ze szpitala, w którym pracował, Edelman odpowiedział:

– To drobiazgi...

– To nie są drobiazgi.

– Są. To wszystko trzeba mierzyć w pewnej skali.

– Ale to tylko Pan ma taką skalę porównawczą: getto i komunizm. Myśmy mieli tylko komunizm.

– Ci, którzy nie mogli tego znieść, wyjechali. Z faszyzmem nie trzeba się liczyć, nie trzeba, żeby on na ciebie wpływał, bo jak się zaczynasz z tym liczyć, co o tobie mówią, to zwariujesz29.

W jeszcze innym miejscu, na pytanie, czym tłumaczyć, co jest przyczyną pomarcowego wybuchu antysemityzmu w Polsce, stwierdził:

Strach i nienawiść. Antysemityzm jest zawsze polityką, od początku do końca, a uczucie nienawiści łatwo wzbudzić. Z miłością trudniej. Kiedy jest destabilizacja, jakakolwiek, gospodarcza czy polityczna, wtedy szybko trzeba pokazać wroga, wroga, którego łatwo odróżnić, tak? Więc czemu nie Żyd? On ma czarne włosy, duży nos...

I choć nie było wtedy łagru, za sympatię do Żyda można było jednak stracić pracę.

Była wielka destabilizacja, jakaś grupa chciała przejąć władzę, więc chciała na czymś wyjechać, chciała mieć poparcie, a to najłatwiej zbudować na nienawiści30.

Nie da się jednak nie zauważyć, że Edelman zapłacił sporą cenę za decyzję o pozostaniu, gdyż emigrację wybrała żona, która wraz z dziećmi (przy akcep- tacji Edelmana) wyjechała do Francji. Jeden z dowódców powstania w get- cie warszawskim pytany, dlaczego po Marcu sam nie wyjechał, odpowiedział:

„Ktoś przecież musiał zostać”31.

28 W. Bereś, K. Burnetko, Marek Edelman. Życie. Po prostu, fragmenty zaczerpnięte ze strony in- ternetowej: http://www.polityka.pl/kultura/ksiazki/fragmenty/303641,1,to-jest-ojczyzna---fragmenty- -biografi i-marka-edelmana.read (data odczytu: 5.05.2012).

29 Tamże.

30 Tamże.

31 Tamże.

(9)

Oto więc ci, którzy już kiedyś przeszli gehennę, by przeżyć, by umknąć

„ostatecznemu rozwiązaniu kwestii żydowskiej”, znów byli niemile widziani w kraju, który bezsprzecznie uważali za swoją ojczyznę, który był ich ojczy- zną. Byli przerażeni tym, co obserwowali, a z drugiej strony podjęcie decyzji o rozpoczęciu życia na nowo, tyle że w innym miejscu świata, nie było łatwe.

Niejednokrotnie zwlekali, obserwując rozwój wydarzeń. Blisko połowa emi- grantów podjęła decyzję o wyjeździe nie zaraz po Marcu, ale dopiero po tym, jak latem 1969 roku ogłoszono decyzję władz, zgodnie z którą wnioski emi- gracyjne miały być przyjmowane tylko do września tamtego roku32. Na wyjazd decydowały się wówczas całe rodziny, obawiając się tego, co wydarzy się po za- blokowaniu możliwości opuszczenia kraju. Niebagatelną rolę odgrywała pre- sja psychiczna. Jeden z rozmówców Joanny Wiszniewicz wspomina: „Ludzie wyjeżdżali i ciągnęli jeden drugiego. Bo rozmawiali, decydowali razem, wielu z nich związanych było ze sobą jeszcze od czasów przedwojennych […]. Było oczywiste, że będą się nawzajem namawiać”33. Zbiorowy charakter wyjazdów może być więc też analizowany w kontekście tożsamościowych aspektów za- kładających potrzebę akceptacji grupy, którą się współtworzy, bo, jak twierdzi Charles Taylor:

Od chwili, gdy aspirujemy do samookreślenia, pojawia się potencjalna niezgod- ność między istnieniem, do którego pretendujemy, a istnieniem, które inni gotowi są nam przyznać. Jest to przestrzeń uznania, o które się dopominamy, ale którego inni mogą nam odmówić34.

„Głupia sprawa”

Żydowski exodus nie był obojętny tym, którzy patrzyli na ten chichot historii.

Na wspomnienia o Marcu ‘68, naznaczone znamionami osobistego, intymne- go żalu, można natrafi ć w przeróżnych publikacjach, czasem w zaskakujących kontekstach. Jerzy Jarzębski we wstępie do artykułu Polska jako sen zadaje pytanie: „Jak czuli się Żydzi pomiędzy nami?”, na które sam odpowiada: „Nie mieli zapewne zbytnich powodów, aby czuć się dobrze. Wiedzą o tym nie tylko ci, którzy pamiętają obłędną nagonkę pomarcową, ale także […] ci, któ- rym wpadły w ręce żydożercze publikacje z lat trzydziestych”35. Jarzębski, pi-

32 Por. P. Osęka, Marzec ‘68, s. 295.

33 J. Wiszniewicz, Z polski do Izraela. Rozmowy z pokoleniem ‘68, Warszawa 1992, s. 51.

34 Ch. Taylor, Źródła współczesnej tożsamości [w:] Tożsamość w czasach zmiany. Rozmowy w Castel Gandolfo, red. K. Michalski, tłum. S. Amsterdamski i in., Warszawa–Kraków 1995, s. 1.

35 J. Jarzębski, Polska jako sen [w:] Apetyt na przemianę. Notatki o prozie współczesnej, Kraków 1997, s. 158.

(10)

sząc o Koniu Pana Boga Wilhelma Dichtera, Krajobrazie z dzieckiem Romana Grena, Mezaliansie Violi Wein oraz o anonimowej relacji A jednak czasem miewam sny. Historia pewnej samotności Joannie Wiszniewicz opowiedziana za- uważa:

Żydzi, których historia albo my sami wygnaliśmy z Polski, nie przychodzą do nas z pretensją – raczej z osobistym kłopotem: bo nie potrafi ą do końca określić swej toż- samości, skazani na nie zawinioną tułaczkę i wieczne poczucie obcości36.

W innym miejscu dodaje: „Nie bez powodu mówię tu o sprawach osobi- stych, bo ostatecznie exodus Żydów po Marcu był sprawą nas wszystkich”37. Natomiast Antoni Libera, opisując swoje „odkrywanie” Becketta w książce Godot i jego cień, przywołuje sceny rozgrywające się na Dworcu Gdańskim, skąd ruszał pociąg do Wiednia, będącego zwykle pierwszym przystankiem w emigracyjnej wędrówce:

nikt jednak nie przypuszczał, że dojdzie do czegoś takiego. Że wróci trauma z czasu łapanek, ucieczek, denuncjacji i wpadek, ukrywania się w szafi e i wywózek do gazu;

że po tym wszystkim, co zaszło, jest to jeszcze możliwe. A oto jak widać jest […]. Po blisko siedmiuset latach mieszkania w tej ziemi trzeba ją wreszcie opuścić i zamknąć tę historię fatalnej koegzystencji […] trwa czarny sezon rozstań – pożegnań i wyjazdów.

Ostatnie wizyty, rozmowy, ogołocone mieszkania, exodus z Dworca Gdańskiego, po- ciąg Warszawa–Wiedeń38.

„Ni pies, ni wydra”

W obliczu Marca emigranci niedokonani niejako wybrali takie kształtowanie swojej tożsamości, które pozwoliło im (w pewnej mierze) pozostać nieczułymi na antysemicką nagonkę, przetrwać, przeczekać najtrudniejszy okres w kraju.

W kształtowaniu tożsamości – jak zauważa Barbara Skarga – „oprócz pamię- ci historycznej i  antycypacji nieodzowna jest również po pierwsze, społecz- na akceptacja własnej odrębności, i po drugie, uznanie tej odrębności przez innych”39. Niektórzy starali się zatem ukrywać żydowskie pochodzenie, tłam- sili lub redefi niowali swoją tożsamość, bo nie wyobrażali sobie życia gdzie- kolwiek indziej. Uważali, że najlepszym rozwiązaniem jest zostać, przeczekać.

W Rodzinnej historii lęku Agata Tuszyńska pisze:

36 Tamże, s. 165.

37 Tamże, s. 161.

38 A. Libera, Godot i jego cień, Kraków 2009, s. 24.

39 B. Skarga, dz. cyt., s. 4.

(11)

Nieważne, że ja nie pamiętam. I czego. […] Ważna jest moja mama, która znowu zaczęła się bać. Musiało tak być, choć nie mówiła o tym i nie mówi dziś. Zachowywała się tak, jakby nic się nie stało lub jakby jej to nie dotknęło. Była Polką. Chciała chronić dziecko. Ochroniła. Niebieskooka dziewczynka nie miała nic wspólnego z Żydami.

Nie mogła mieć. Gdzieś najgłębiej w sobie znalazła potwierdzenie, że jej wybór mil- czenia był słuszny. Bo bardzo łatwo człowieka napiętnować, wskazać palcem, potrzeb- na tylko odpowiednia okazja. […] Znów zagrała dla mnie rolę wymagającą siły i hartu ducha. Zamknęła się na otaczający świat. Postanowiła, że antyżydowska nagonka jej nie dotyczy40.

W innych relacjach także znajdziemy wyraźnie wyartykułowany żal, wręcz coś na kształt zawodu, że więcej osób nie zdecydowało się na taką strategię.

Anna de Tusch Lec w rozmowie z Teresą Torańską zauważyła:

Mój ojciec, wiele lat później, w Izraelu, powiedział, że trzeba było wyłączyć telewi- zję, nie słuchać radia, nie czytać gazet i ten czas przeczekać. Może miał rację. Byli tacy, którzy tak zrobili i nie wyjechali. Nie wiem, kto był mądrzejszy41.

Można tutaj zasygnalizować, że chociaż pomarcowa emigracja była dla wielu ogromną traumą, to byli też tacy, którzy upatrywali w niej szansy na

„normalne” życie. Tuszyńska, opisując wyjazd Mariana Marzyńskiego, kuzy- na matki, fi lmowca, który między innymi historię swojej emigracji opowie później w Senniku polsko-żydowskim42, tak charakteryzuje postawę jego żony (Polki nieposiadającej żydowskich korzeni):

Od dawna chciała wyjechać. Należała do tych Polaków, którzy o emigracji ma- rzyli. Dla niej to było rozwiązanie, szansa na wydostanie się z klatki na upragniony Zachód. Możliwość wyrwania się z systemu, którego nie znosiła, który ją więził i draż- nił w każdym swoim przejawie. Nie lubiła ani ludzi, ani sposobu życia, stosunków, układów, chorych powiązań. Braku uśmiechu, partaczenia, kłamstwa43.

Opinia Michała Głowińskiego, który z Polski nie zdecydował się wyjechać, jest inna. Uczony twierdzi, że nigdy nie myślał poważnie o wyjeździe, choć nie wykluczał takiej ewentualności, jeśli zmuszą go do tego okoliczności:

Jak bym postępował, gdybym stracił pracę? Czy również w takiej sytuacji żywił- bym przekonanie, że moje miejsce jest tutaj i że tutaj właśnie chcę żyć? […] Również w tych okolicznościach, podobnie jak w epoce Zagłady, okazałem się szczęściarzem

40 A. Tuszyńska, dz. cyt., s. 381.

41 T. Torańska, Jesteśmy, Warszawa 2008, s. 95.

42 M. Marzyński, Sennik polsko-żydowski, Warszawa 2005.

43 A. Tuszyńska, dz. cyt., s. 390.

(12)

w nieszczęściu, tym razem zresztą stawka była bez porównania mniejsza, gra nie to- czyła się o życie44.

Znamienne jest to, że możliwość pozostania w Polsce pisarz nazywa

„szczęściem”, że zestawia tę sytuację z Zagładą. Idąc dalej takim tokiem my- ślenia, można postawić tezę – choć widać wyraźnie, że pisarz pilnuje, by nie pomieszały się porządki – że w opinii niektórych konieczność emigracji, nie- pewność jutra w antysemickiej, pomarcowej burzy była niemalże tym, czym ryzyko śmierci w czasie wojny.

Żydzi polscy vs. Żydzi z Polski

Świadectwa i relacje zarówno marcowych emigrantów, jak i tych, którzy na wyjazd się nie zdecydowali, w większości zostały opublikowane w dwóch ostatnich dziesięcioleciach. Funkcjonowanie, a czasem pojawienie się na nowo tego tematu po niemal półwieczu świadczy o tym, że – jak słusznie stwierdził Michał Głowiński w przytoczonym we wstępie artykułu cytacie – w jakimś sensie „Marzec trwa nadal”, nie rozprawiono się z nim ostatecznie. Dla części z tych, którzy wyjechali, emigracyjne przeżycia stały się asumptem do literac- kiej twórczości (np. Frajlich, Wein, Korb, Moszkowicz, Barbur, Świderski, Dichter). Natomiast w literaturze tworzonej przez tych, którzy mogli wów- czas wyjechać, ale pozostali, temat ten jest mniej widoczny, nie dominuje.

Może jest tak, jak Aleksander Askanas, marcowy emigrant, próbuje wytłuma- czyć w długim artykule zainspirowanym pytaniem amerykańskiej Żydówki:

Dlaczego nie wyjechaliście zaraz po wojnie? Askanas twierdzi, że ci, którzy po wojnie zdecydowali się zostać w Polsce, to osoby najbardziej zasymilowane (bo takie miały największą szansę na przeżycie Szoah, a także ci, którzy po wojnie wrócili z Rosji), identyfi kujące się z Polską, polskim językiem i kulturą.

Askanas rozważa:

Czy to nie jest ironia losu, że ostatni, fi nałowy akord żydowskiej emigracji dotyczył grupy ludzi najbardziej związanych z Polską? Że fala antysemicka 68 roku wygnała z Polski tych najbardziej „spolszczonych” Żydów, którymi my jesteśmy? […] Dlaczego tak późno opuściliśmy Polskę? Odpowiadam, jak myślę najszczerzej. Ponieważ trudno jest opuścić swój kraj, bez względu na to, jaki on jest45.

44 M. Głowiński, Kręgi obcości..., s. 339.

45 Dlaczego tak późno? – artykuł opublikowany na Forum Żydów Polskich: http://fzp.net.pl/ma- rzec-68/dlaczego-tak-pozno (data odczytu: 6.05.2012).

(13)

W podobnym tonie wypowiada się Michał Głowiński, który w wywiadzie przeprowadzonym przez Teresę Torańską wyznaje: „Chyba nie umiałbym żyć poza Polską”46.

Czy więc ci, którzy po Marcu zostali mimo wszystko, byli jeszcze bardziej zasymilowani, czy też antysemicka nagonka była dla nich czymś na kształt absurdu, bolesnym przejawem antysemickich nastrojów, które jednak ucich- ną, gdy ustanie polityczna wrzawa, więc aktem woli zdecydowali się jej nie poddawać? Brak decyzji o emigracji to wyraz buntu czy strachu? Każdy przypadek jest indywidualny, ale wielość literackich nawiązań do Marca ‘68 i emigracyjnego exodusu Żydów polskich (język ówczesnej propagandy na- kazałby nam tu użycie sformułowania: „Żydów z Polski”) poświadcza, że nie jest łatwo poradzić sobie z takim doświadczeniem, że ma ono niebagatelny wpływ na tożsamościowe defi niowanie siebie, na umieszczanie swojego „ja”

w społeczeństwie, które w każdej chwili może się okazać obce albo określoną jednostkę napiętnować jako obcą, niechcianą. Zarówno marcowi emigran- ci, jak i „emigranci niedokonani” zapłacili określoną, często wysoką cenę za swoje decyzje. Przyszło im się zmierzyć z niełatwymi nieraz konsekwencja- mi, z potrzebą redefi niowania tożsamości, jej nowego osadzenia w kontek- ście społecznym i kulturowym. Musieli także nauczyć się nowej ojczyzny (ci, którzy wyjechali) albo uczyć się ojczyzny na nowo (ci, którzy zostali). Marek Edelman zapytany, co to jest ojczyzna, odpowiedział, że „to jest mieszkanie, w którym się żyje, dom, przed którym stoi drzewo albo nie stoi, podwórko.

I piątka czy dziesiątka przyjaciół. To jest ojczyzna”47. A Michał Głowiński na pytanie Teresy Torańskiej, co wpisuje w rubryce „narodowość”, odpowiedział:

Polska. Ach nie, przepraszam, raz zmieniłem. Przy ostatnim spisie powszechnym powiedziałem ankieterce: proszę pani, może pani wpisać, co pani bardziej odpowiada, albo dwie narodowości – polską i żydowską, albo tylko polską lub tylko żydowską.

Na co ona: wie pan, nikt mi dotąd nie podał żydowskiej, to wpiszę panu żydowską.

Proszę bardzo48.

46 Polskie gadanie, „Gazeta Wyborcza” 23.05.2005.

47 W. Bereś, K. Burnetko, dz. cyt.

48 Polskie gadanie, „Gazeta Wyborcza”, 23.05.2005.

Cytaty

Powiązane dokumenty

2. Zauważalna jest koncentracja na zagadnie ­ niu znaczenia wyrażeń, nie rozwaza się zaś wcale kwestii użycia wyrażeń ani kontekstu takiego użycia 3. Jest to, rzecz

Tak więc zarówno pojedyncze stany psychiczne, jak i całe ich zespoły mogą kojarzyć się z pewnymi czysto materialnymi zjawiskami, zupełnie tak samo jak kojarzą się

Tego typu uwaga z miejsca dyskwalifikuje całe wywody — w sensie Wittgensteina obrazem nie jest wyrażenie, a zdanie, a, co więcej, autor myli „ma miejsce” z „może

Przeniesienie siedziby biblioteki centralnej z ul. Dąbrowskiego w Wirku jest konieczne z powodu złego stanu technicznego dotychcza- sowego budynku, który niszczony

1) Są składnikami niezbędnymi w żywieniu człowieka dla normalnego przebiegu szeregu procesów zachodzących w jego tkankach. 2) Nie mogą być wytwarzane przez organizm i muszą

We wspomnieniach swych wychowanków i pracowników na zawsze zostawiasz obraz pełnej energii, ciągle gdzieś pędzącej, pani dyrektor, która jednak zawsze znajdowała czas,

Oblicz, na ile sposobów można zapisać w jednym rzędzie cyfry 0,

Podaj warunek, jaki musza ι spe lnia´ c promienie, aby ustawienie piramidy by