• Nie Znaleziono Wyników

Świat i życie. Ilustrowany dodatek tygodniowy Dziennika Zachodniego, 1948.10.31 nr 43

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Świat i życie. Ilustrowany dodatek tygodniowy Dziennika Zachodniego, 1948.10.31 nr 43"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

ŚWIAT i ŻYCIE

Ilu s tr o w a n y d o d a te k ty g o d n io w y hLatowiee, 31 p a źd zie rn ik a 1948 - II« k It l

Z A C H O D N IE G O * Ni* 43

^ J g a d y S . P . s k o ń c z y ł y t e g o r o c z n ą p r a c ę

0 mety pierwszego etapu

"o?#

I i l l l

^zbudówa/ny most rutd wyJoopem JcJMysłowic, na trasie magistrali piaskowej, to przedmiot durny 10

b r y g a d y S.P. W szystkie zd ję c ia H . M a k a rę w ie ż o w a Cl, * o r i a S łu żby Polsce jest I Codziennie, o te j sam ej godzinie, j ją się na ich w id o k . J u n a c y m im o, t» gdyż pierw sze je j b ry g a -l pędzi ty m i sam y m i u lic a m i c ię -: te to przecież jesień, a w ię c c h ło -

S i ą p i ł y do p ra c y 1 m aja ża ró w k ą , w y p e łn io n a szczelniej dno, ś p ie w a ją na cały głos!

- ' V ciągu j ed n a k tego k r ó tk ie - n--- , zaiivSU’ o rg a n iz a c ja ■o rg a n iz a c j? . - ta zdała

~ sin ° Ple rw szorzędnie.

ifiW E

k iło :ia S łu żby Polsce to nie 'óa ,-*?cn etry w y b u d o w a n y c h yt-v,’ t5' si?¡ce m e tró w sześc:en- ( c¿ ° c z y s z p o n y ch

^ Ç ÿ^ ”àw

m <.!n bodaj uuudj z w y c .ę - spr je st w y c h o w a n ie no-

^ człowieka.

Uiś _J ^ a zaką tka P o ls k i, skąd i i ł 0(j, . . fh to w a lib y się ju n a c y . iadnCfi52! zjednoczona w Z M P , PrąCv ś:ę w ram ach SP w

!oci2f„ 1 r“a,u ce C odzienny tru d , tyły ć w iczenia i nauka z b li- stron p ^P ców ze w szystkich ś lent-. °. ■ : nauczyły ich pra cy

Ab łVtro-

i°ść ^ z o b ra z o w a ć całą d z ia ła l- ikirp ^ ^ w w o j. ślą sko -d ą b ro w -

;Z?Ć V % 'ele trze"03 by p rz y to -

^ielg | r ’ w y k re s ó w , sta ty s ty k , itthack ?eb.a by zw iedzić obozęw ledog.lCn i b ryg ad . Z obaczym y

? o ,p ’ ia k w yg ląd a życie je d n e - kuiy "P Z dkow o w yb ran ego p łu - s p ic ę .^ ^ p ie ran o tysiące lu dzi

y u lic a m i K a to w ic do pracy.

m łodzieżą. P rzechodnie jś m ie c h a -

Układanie szyn na zakręcie, to wcale nie łatwe zadanie. Czego jed­

nak nie nauczy S.P.!

Ha Święto Umarłych

Jest je de n la k i dzień w ro ku — D zień Zaduszny — kiedy si10} łączą śię w myślach z u m a rłym i, w spom inają ich, odwie- cmentarze i czczą ich pamięć, strojąc m ogiły w wieńce '■'yńcity oraz paląc świece i la m p k i nagrobne,

od ? sta,fwia wojna namnożyła m ogił na całej polskiej ziemi, i'r<tńća do krańca, Prócz olbrzym ich cmentarzysk, ja k im i

¿¿V się obozy w Oświęcimiu, M a jdanku i Treblince, rozsia- npo całym k ra ju -wielkie, zbiorowe m o g iły pomórdowa- i nch Przez hitlerow ską bestię najlepszych synów Ojczyzny

«roby bohaterów poległych w decydującej walce o w y- naszej ziemi, groby żołnierzy polskich i radzieckich.

jen m ° 9 ił je s t w iele w k ra ju , a jeszcze w ięcej może poza i q , g ra n ica m i, na w szystkich polach bitew , gdzie do w a lk i

ati»ec2nyrń wrogiem staw ał Polak.

. * je śli u nas w k ra ju nie będzie ani je d n ej opuszczonej si ^^P o rzą d ko w a n e j m ogiły, to tam , na dalekich cm entarzy- n a - ’ żozsiim j/ch po całym ¿wiecie nie zawsze znajdzie się

zip.ionf w ianek i zapłonie nU grobkowa. lampka.

Ale kiedy w Zaduszny wieczór rozjarzą się nad cmentarza- tti ltJ niebo łu n y od świec i lamp, palonych na grobach, gj,®. °J się rozpalą w jeden w ie lk i znicz pam ięci o tych wszy-

^l ch, którzy legli, aby Polska mogła żyć.

D żołnierzach A rm ii Czerwonej, k tó rz y niosąc nam w y-

° r f nie’ -zrosili obficie k rw ią polskie ziemie;

Tom naszhch bohaterach spod Lenino, Kołobrzega, B e rlin a, fr ' ik u i M o n te Cassino;

jr straceńcach z barykad męczeńskiej Warszctwy;

r. ° ofiarach Oświęcimia, M ajdanka, T re b lin k i, S tu th o ffu ,

“ Wihausen, Buchenwaldu, Oranienburga, Gross Rożen, B el- s- ’ hanensbruecku, Flossenburga, P alm irów , Pawiaka, A le

i M ontelupich. _

1, j bohaterach, którzy w w yzw olonej Ludowe} Polsce pa 1 r(l-k reakcyjnych band faszystowskich;

~ ' W szystkich którzy życiem swym k ła d li niewzruszalne n ^ a l i n y pod istnienie P o lski Ludow ej i w yzw olenie mas

bacujących. * j .

„. n i za naszą wolność zap ła cili najwyższą cenę k rw i i zy- m ogli ją utrzym ać za cenę zgodnej i rzetelnej

P rz y u l. K a to w ic k ie j z n a jd u je ! się o lb rz y m i gm ach In s ty tu tu D ośw iadczalnego Ć Z P W T u też z a trz y m u je się samochód. J a k z ro z p ru te g o w o rk a w y s y p u ją się zen chłopcy, c h w y ta ją do r ą k ło ­ p a ty j k ilo fy , u s ta w ia ją się w sze­

re g i — do p ra cy!" K il k a ro z k a ­ zów i poleceń, je d e n z ju n a k ó w z a ty k a w zie m i b a rw n y proporzec i grom ada rozchodzi się. Z głębo­

kiego ró w u co c h w ilę w y la tu ją W ykopyw an a zie m ia i kam ien ie.

K ilk u chłop ców popycha na ła do­

w a ne ceg ła m i w ó z k i, in n j znoszą na m iejsce m a te ria ł.

Mimo kaszy jest wesoło

P lu to n o w y B u m e k p rę ży się nieco służbiście, ale odpow iada zato c a łk ie m n ie po w o js k o w e m u O S łu ż b ie Polsce m ó w i serdecz­

nie i z zapałem ta k ja k o k im ś kogo się kocha.

— Dużo m a pan tu chłopaków ?

— C a ły p lu to n : 47!

— A skąd w y wszyscy jesteś­

cie?

— Z kie le c k ie g o . S rm i synow ie r o ln ik ó w i ro b o tn ik ó w '. Na p ie r w ­ szym tu rn u s ie b y li w naszej b r y ­ gadzie chłop cy ze szczecińskiego, na d ru g im u czn io w ie , bo to b y ło w okre sie w a k a c ji, a na ty m , o s ta tn im w ty m ro k u , z k ie le c ­ czyzny.

— W ja k ie j b ry g a d z ie jesteście zgru p o w a n i?

>—i W 9- te j złożonej — z p o n a d 1.000 ju n a k ó w . M ie s z k a m y w p ie r w sźorzędnych n a m io ta c h w Jęzo­

rze k o ło M y s ło w ic 1 b u d u je m y w ie lk ą m a g is tra lę piaskow ą. K i l ­ k a o d d zia łó w z a tru d n io n y c h je st też w te re n ie , ta k np. ja k nasz.

G d p lu to n o w e g o m ożna się do­

w ie d z ie ć w szystkie go o jego od­

dziale. Jest on ja k gdyby jego d u ­ szą, zna w szystkie _ n ie ty lk o ra ­ dości, ale i bo lą c z k i.

— P ob u d kę m a m y o 5 ra n o — cią gn ie da le j.

— N ie chce się w a m spać, nie je s t w a m zim no?

—- Czem u nie, ale ja k, z ro b im y 15 m in u t g im n a s ty k i i u m y je m y

się w rzece, to c z ło w ie k czuje się ra ź n y ja k źrebak. P rz y p ra cy ja k w iadom o, n i k t ju ż n ie zm arznie.

— Co to za proporzec, k tó ry w o zicie zawsze ze sobą?

— To nasza c h lu b a ! O trz y m a ­ liś m y go za z w y c ię s tw o w 2 -t y ­ g o d n io w y m w y ś c ig u pra cy. W y ­ k o n a liś m y 460 proc. no rm y,

— J a k się w a m podoba w S łu ż­

b ie Polsce?

— Ż ycie je s t wesołe. Z ż y liś m y sie z sobą, ale teraz pod kon ie c tro c h ę tęskno do dom u. Po obłę­

dzie m am y . 2 godziny zajęć w o j­

skow ych, po ty m tro c h ę -nauki, k o rz y s ta m y ze w s p a n ia łe j ś w ie tli cy, no i u p ra w ia m y , spo rty. Z y ­ s k a liś m y przez ty c h parę ty g o d n i w iele .

Rozm owa toczy się po te m z k il kom a in n y m i ju n a k a m i. Pada ta ­ k ie z w y k łe , lu d z k ie p y ta n ie :

— Czy .k a rm ią w a s dobrze?

Jesteście zad ow ole ni z jedzenia?

J u n a k c h w ilę za sta n a w ia się.

— P ra w d ę m ów iąc, to tro c h ę za dużo... kaszy.

— A le za to na ob ia d o t ta k i k a w a ł k ie łb a s y ! — kończy in n y p o k a z u ją c o d d ło n i do p o ło w y ło k c ia . '

Imponujące cyfry

28 bm. skończył s ę trz e c i, i ostatni w tym roku turnus bry­

gad Służby Polsce. Trudno już

Chłopcy z brygad S.P. zostawili na Śląsku trwale dowody swej pra­

cy. 3 edmym z nich, to pomoc przy budowie -wielkiej magistrali piasko­

wej. Na zdjęciu końcowy fragment pracy wykańczanego odcinka

O prócz 2-m ieSięcznoj p ra c y b ry gad, Służba Polsce o b e jm u je jesz­

cze tżw . „ t r z y d n ió w k i“ , p o le g a ją ­ ce n a p ra cy ju n a k ó w , z a tru d n io ­ n y c h zaw odow o przez 3 d n i w m ie siącu. I tu ta j Służba Polsce ma do zanotow an ia poważne osiągnięcia.

Na terenie województwa śląsko dąbrowskiego w Ip e u i sierpniu 69.724 junaków przepracowało

Piłowanie szyny, to ostatni reitusz przy gotowym tórze; wykonanym przez brygadą S.P.

obecnie powiedzieć o wynikach całej akcji, ale dla przykładu war to przytoczyć cyfry, obrazujące co zrobiły na Śląsku dwa poprzednie turnusy. I tak brygady, zatrud­

nione przy budowie osiedla robot niczego w Hołdunowie, wyłado­

wały i dostarczyły na miejsce 2.775 wagonów kolejowych mate­

riałów budowlanych, wybudowa­

ły 350 domów robotniczych. Bry­

gady te wykonały pracę, wartości 33.740 tys. zł. i przekroczyły 160 proc. normy. Brygady, zatrudnio­

ne przy budowie wielkiej m a­

gistrali piaskowej przerzuciły 477.343 ms ziemi * wybudowały 45.7 km trasy, wszystko to w war tośoi 156.765 zł. Ponadto wybudo­

wały 6.047 km gazociągu na tra­

sie Zabrze — Gliwice — Łabędy.

Brygady, zatrudnione przy budo­

wie fabryki benzyny syntetycznej w Dworach i Kędzierzynie, usu­

nęły', posegregowały i załadowały 9.687 wagonów kolejowych złomu, zwiozły j posegregowały 25.670 m3 drzewa, oraz odgruzowały 199.613 m3, Wartość ■wykonanych przez te brygady prac wynosi 108.135 zł.

Wykonały one 179 proc. normy.

227.268 „junakodnióweik“. Junacy wykopali 76 km rowów meliora­

cyjnych, oczyścili 12 km kanałów

1 rzek, naprawili 110 km dróg, brs li udział w remoncie lub budowlo 33 świetlic i 55 szkół, zradiiofoni- zowali 1 zelektryfikowali 4 ws«, oraz byli zatrudnieni w szeregu innych ważnych budowach.

Pisząc o S łu żbie Polsce, nie spo sób w reszcie nie w spom nieć o w dzięczności ja k ą z a s k a rb iła ona sobie zwłaszcza w ś ró d m a ło ro l­

n y c h chłopów . J u n a c y bo w iem w y d a tn ie p o m a g a li p rz y orce, z b ie ra n iu z ie m n ia k ó w i zasie­

wach. -

*

R o zje ch a ły się b ry g a d y S łu żby Polsce do dom ów z tą św iadom o­

ścią, że s p e łn iły w ażne zadanie.

Ś ląsk w pełni ocenia tr u d i w y ­ siłek m łodzieży, jaki wniosła ona w dzieło odbudowy województwa, Na jlepszym dowodem tego łby®»

ufundowanie przez społeczeństwo sztandarów dla 8 brygad.

W okre sie z im o w y m tr w a ć bę­

dzie na d a l a k c ja „ trz y d n ió w e k “ , a S łużba Polsce w celu u s p ra w ­ n ie n ia dzia ła ln o ści p rz e p ro w a d z i lic z n e k u rs y . W p rz y s z ły m ro ­ k u w m a ju , z n o w u z a w ita ją na Ś lą sk m łodzieżow e b ry g a d y z ca­

łe j P o ls k i i zn o w u u s ły s z y m y ic h p ię k n ą , ju n a c k ą piosenkę:

„N a d O d rą c z u jn ie trz y m a ć straż, W p ra cy dokonać cu d ó w !“

Roman Leszczyński

Cenny zabytek językoznawczy

M» dWM praca »SeońetmM-J

W Dziale Rękopisów Biblioteki:

Narodowej odnaleziono kartę per­

gaminową niezwykłej wartości.

Jest to zaginiony przed 50 laty fragment przekładu polskiego Ob­

jawień św. Brygidy, jeden z nie­

wielu zabytków języka polskiego z przełomu X IV —X V wieku.

Językoznawcy nasi znali go ty l­

ko z fotografii, sporządzonej w 1895 r, w Krakowie. Sama karta pergaminowa, którą miał wów­

czas w swych zbiorach prof. filo­

logii słowiańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, Lucjan Malinow­

ski, po śmierci właściciela zaginę­

ła w niewytłumaczony sposób. Do Biblioteki Narodowej dostała się podobno w 1933 r. wraz z księgo­

zbiorem innego filologa, prof. Ada ma Kryńskiego, zmarłego w grud­

niu 1932 r. Od tego czasu cenny ten zabytek przeleżał jeszcze k il­

kanaście lat w ciszy zapomnienia, wreszcie w czasie okupacji został zapewne rozpoznany, gdyż oddano go do konserwacji, której jednak nie zdążono przeprowadzić. W te­

ce, razem z innymi materiałami z pracowni konserwatorskiej za­

bytek odbył daleką i długą po­

dróż. Wywieziony przez Niemców jesienią 1944 r., powrócił do W ar­

szawy dopiero w r. 1946 wraz z innymi rewindykatami Biblioteki Narodowej, odnalezionymi na te­

renie Austrii w strefie amerykań­

skiej.

Obecnie, zaraz po rozpoznaniu tego niezwykle cennego zabytku, który prawdopodobnie pochodzi z biblioteki królowej Sonkł (Zofii),

«■wartej żony Jagiełły, został on

umieszczony między dwoma szy­

bami kryształowymi i jest już do­

stępny w Bibliotece Narodowej dla zwiedzających i badaczy.

Foto H. Makarewiczów»

Ten „Płaczący miś", to oł« ptuseo- wa zabawka, a rzeźba betonowa, na Wystawie Ziem Odzyskanych, m a j- dująca Hę na terenie przechowalni dzieci, prowadzonej jm m RTPD.

(2)

DODATEK TYGODNIOWY „DZIENNIKA ZACHODNIEGO“ NR 43 (ŚWIAT I

f ü if ç f am &g*Ęjjh€giim &kś& sty c m l o c l s l o f f I c z n e ?

Hipotezy o pochodzeniu Azteków

Skąd się właściwie wzięli In . dianie amerykańscy, a zwłaszcza skąd się wzięli Indianie meksy­

kańscy, dzisiejsi potomkowie dawnych Azteków?

Sprawa ta już od dawna pasjo­

nuje uczonych wszystkich k ra . jów. no i ja k do dzisiaj, jest cią.

Kle nierozwiązana. Meksyk pod tym względem stanowi prawdzi.

wą zagadkę. Wszystkie szczepy, a właściwie prawdę powiedziaw­

szy, nie szczepy, tylko narody in ­ diańskie, po pierwsze tworzą przedziwne panoptikum rasowe, w którym można znaleźć cechy wszystkich ras, poza naturalnie rasą biaią i negro-afrykańską.

Przedstawiciel jednego szczepo.

narodu przypomina zupełnie pół- nocno.azjatyeklego Tatara, inny znowu Eskimosa znad cieśniny Beringa. W południowym V era, cruz Indianie wyglądają jak Chiń czyey z Szeczuanu, a w Nayarlt nad Pacyfikiem znowu ja k Ko­

reańczycy (dziwnym zbiegiem okoliczności nazywają oni siebie

„Córa“), Koło Oaxaca spotyka się niemal mieszkańców Mongolii Zewnętrznej, w Chiapas — Berbe­

rów, a obok nich Malajów lub mieszkańców Grenlandii. Tyle że barwa skóry jest im wszystkim wspólna i wszędzie ta sama.

Jeszcze bardziej zadziwiająco wygląda sprawa budowli i zabyt­

ków, pochodzących * czasów praamery kańskich. Piramidy z Teotihuacan przypominają p ira . midy egipskie, a piramidy z Pa.

pantla, koło Veracruz, praindyj- skie świątynie stopniowe. Inne zabytki przedhistoryczne, w po­

staci rzeźb, reliefów, malowideł ściennych, mozaik, narzędzi itd.

przypominają raz Egipt, raz In . die, raz Syjam, raz Daleki Wschód, a raz kulturę eskimoską.

ku.bogu, który został umęczony za winy wszystkich ludzi, a póź­

niej w postaci rajskiego ptaka dokonał wniebowstąpienia.

Poza tym Aztecy posiadali wca­

le dobrze zbudowany ustrój pań.

stwowy, i system feudalny, nie­

mal taki sam jak podówczas w Europie, sprawiedliwsze od ów­

czesnego naszego ustawodawstwo, zorganizowaną armię, a w epoce zdobycia Meksyku przez Corteza mieli lepszych lekarzy i uczonych niż Hiszpanie, znakomitych arty­

stów, wielkie biblioteki i daleko lepszy od europejskiego kalen­

darz, podobny zresztą do staro, egipskiego. Stolica Tenochtitlan, a zwłaszcza układ pałacu Monte, zumy, przypominała zupełnie kształt stolicy Wielkiego Chana, opisanej swego czasu przez M a r­

ca Polo.

panie spalili wszystkie biblioteki, archiwa i inne zbiory dokumen­

tów w Tenochtitlan, Tlaltelolco,

oznak rasowych itp. raz z Egip. gramatyce, ani w niczym Innym tein, raz z Dalekim Wschodem,

raz z Mongolią, czy Malajami

Cortex

zniszczył d o k u m e n ty

Naturalnie, że wiedzielibyśmy wiele o pochodzeniu Azteków, Tolteków i ich przodków, gdyby nie barbarzyństwo Corteza i jego towarzyszy. W nadmiarze gorli.

wości tępienia pogaństwa, Hisz.

Tutaj mamy jakby w orem o-m alaj- ską sztukę.

Jukatanie i w wielu innych m iej.

wach. Niestety, wskutek tego o historii Azteków nie wiemy nie, albo prawie nic.

Z uwagi więc na zadziwiające skiego) nie posiadają ani w bu- przypuszczano, że ludy indiań­

skie Ameryki albo są potomkami mieszkańców legendarnej A tlan­

tydy, albo że przywędrowały one z Azji.

Co do Atlantydy, to hipoteza o je j istnieniu została obalona przez nowe badania naukowe, a co się zaś tyczy wędrówki ludów amerykańskich z Azji, to przeczą temu dwa fakty.

Pierwszy, że Aztecy, czy w ogóle Indianie amerykańscy, nie znali przed przybyciem Hiszpa­

nów żadnych czworonożnych zwierząt domowych (a gdyby, po­

wiedzmy, jako azjatyccy noma­

dzi wędrujący bezwzględnie z ty . ml zwierzętami, stracili je na da­

lekiej północy, to jakiś ślad o ist­

nieniu takich zwierząt pozostałby cfiociaż w legendach lub mitach)

— zaś drugi, iż języki wszystkich ludów amerykańskich (inna rzecz, że z wyjątkiem języka szczepu Otomich, posiadającego pewne niemaczne podobieństwa do chiń.

żadnego absolutnie podobieństwa z którymkolwiek z języków świa­

ta. Żaden więc s k ła d n ik językowy nie zawędrował z Europy czy A zji do Ameryki. Natomiast stało się to odwrotnie z takimi aztec­

kimi wyrazami, ja k „c h o c o la ti“ — czekolada, „cacauatl“ — kakao,

„ to m a tl“ — pomidor, w wielu ję ­ zykach europejskich występują­

cymi jako tomate, tomato itd.

podobieństwa zabytków, kultur, i dowie, ani w wymowie, ani w

S p r ó b u j m y t u w y m ó w i ć ! Główną zaś zasadą języka az­

teckiego Jest to, że dla określenia pojęć zbiorowych łączy on w je ­ den wyraz poszczególne pojęcia Jednostkowe. I tak np. pewna meksykańska roślina lecznicza nosi nazwę: „mihuiittilmoyoicui- tlatonpicixochitl", a w tym wy­

razie jest zawarte wszystko, co dotyczy pochodzenia, wyglądu, miejsca, gdzie ta roślina rośnie, okresu je j kwitnienia, zastosowa­

nia, działania itd. Wyraz ten oczy­

wiście nie jest wcale najdłuższy.

Dajmy na to, wyraz określający

„kapłana“, składa się aż z pięć­

dziesięciu zgłosek!

S y m b o le r e lig ijn e

Mało tego. Jeśli chodzi o legen­

dy i wierzenia religijne p ra-M e.

ksykanów, to znajdujemy tam i symbol krzyża (świątynie w Ana- huac), a na ruinach świątyni w P alenque widać obok krzyża na­

wet m ała dzieciątko. Dawni A z.

tecy mieszali mąkę kukury.

dzauą z krwią i spożywali to ja ­ ku „ciało i krew Boga“, Wobec dzieci stosowali coś w rodzaju chrztu przez zwilżanie ich głów i warg wodą, wznosząc przy tym modły do matki bogów CiacoatI i oświadczając, że dzieci od teraz „oczyszczone od grzechu, któ­

ry na nie spadł na początku świata“.

Oczywiście, że nie jest to żad­

ne chrześcijaństwo, ale jaldes podobieństwo tu istnieje. Chodzi więe tylko, skąd to podobień­

stwo się wzięto.

Nie na tym jednak koniec. P ra.

Azteey posiadali, biorąc rzecz zasadniczo, tę samą legendę o stworzeniu świata, co i my, mit o potopię, o starym „Tezpi“, odpo­

wiadającym mniej więcej nasze, mu Noemu, o arce, p swego ro­

dzaju wieży Babel, która miała

C h o r o b y a l e r y i c x n o — t o / e s z c i e ¡ e n t in a I t f ę s l t o s p o ł e c z n a

Pół procent ludzkości cierpi na astmę

T a rz e ź b a p r z y p o m in a A y\& b' h is to ry c z n e w y k o p a lis k a

skie,

tlóH’, Co do budowy tych uu u mi u wy •»“" „ . n rji¡ó to jako przykład posłuży « lepiej nazwa „Xocbimil«0 • ffriv rżąca słynnych pływający t o dów koto M exico-C ity- "mu połączenie w yrazów: , „c kw iat, „rnilli“ — 8 r/:^v“,„ gdńfi / °

» - ar¿2

— miejsce. Czyli

Są s p ra w y chorobow e p o p u la r­

ne, o k tó ry c h dużo się pisze i m ó ­ w i, k tó re zw alcza się z całą sta­

nowczością, poniew aż sieją nie ty lk o bezpośrednie spustoszenia, ale godzą na dalszą m etę w siłę biolo giczną na rod u. Są to ch o ro ­ b y w e ne ryczne i g ru ź lic a . Są na­

to m ia s t inne, o k tó ry c h n ik t p ra -

towniach, młynach, fabrykach mydła, przetworów węglowych, warsztatach tapicerskich itd.

Smutne dziedzictwo

O ko ło 80 proc. cz y ta ją c y c h to s tw ie rd z i, że e ie rp ia ło na je dn ą z w y m ie n io n y c h chorób, względ.

w ie n ie słyszał. A znajom ość ty c h ' n *e m ię ło ten, czy in n y ob ja w , chorób i poznanie ic h p rz y c z y n y a ł^ ° ic h zespół. N ie wszyscy je - je s t w ażne ró w n ie d la w ie lk ie j d n a k c ie rp ią na te choroby, p o - rzeszy d o tk n ię ty c h n im i eho- njew aż w yka zan o, iż dzieci rod zi - ry c h , ja k i dla ich potom stw a, 9“ w> k tó r z y nie b y li d o tk n ię c i poniew aż dziedziczy ono usposo- żadnym z w y m ie n io n y c h o b je - bie n ie do chorób sw ych ro d z i- w ó w są zdrow e. Należy zatem ców. C h o ro b y te n ę k a ją nas n ie - I przyjąć z wielkim prawdopodo- m a ł od k o le b k i, a m ed ycyna po - i bieńatweni, że objawy te są w y ­ siadała do n ie d a w n a zaled w ie j razem choroby dziedzicznej, ś ro d k i łagodzące c ie rp ie n ia , a I cóż z tego, p o w ie ktoś, że bardzo często ty lk o w y ra z y dziecko odziedziczy po rodzicach

w spółczucia, skłonność do p o k r z y w k i np. po

Chorobami tymi to choroby spożyciu poziom ek, przecież to alergiczne, czyli z uczulenia. Do żadna choroba. T u ta j trzeba p o d - najczęściej spotykanych należą: k re ś lić z c a ły m n a ciskie m n ie - astma (dychawica oskrzelowa), p ń ie r n ie w a ż n y fa k t, że u dziec- sienr.y katar nosa, katar kurczo- k;a mogą w y s tą p ić in n e o b ja w y , wy kiszki grubej, ból głowy (m i- « iż u rod zicó w , c z y li że n ie po - grena), zaparcie, wrzód żołądka, k rz y w k a , ale np. astm a, m ig re n a uporczywe schorzenia skórne np.

pokrzywki u dzieci, i pokrzywki polekowe. Do tej kategorii zali­

czyć należy również bardzo waż­

ne z punktu widzenia ochrony zdrowia robotników — niektóre choroby zawodowe, występujące u pracowników zajętych w fa ­ brykach włókienniczych i prze­

tworów tytoniowych, w przemy- być piramida w Cholula, no i le- śle metalowym, zwłaszcza alum i- gendę o Quetzalcoatlu, ezlowie.. I niowym, azbestowym, cemen-

wm

Kochają się jak gołąbki...

Gołębie mogą służyć jako p rzykła d w zorow ych ro d zi­

ców. Po złożeniu w gnieździe ja je k , samiczka w ysiaduję je.

zesnaście godzin no dobę. Pozostałe osiem godzin, zastępuje samczyk, k tó ry — choć nie posiada zegarka — wspaniale orientuje się to czasie i a n i c h w ili dłużej nie zostanie na nieżdzie. Gdy pani małżonka spóźnia się, w tedy gołąb udaje ię no poszukiwanie i biciem skrzydłam i zmusza ją do po- orotu. Nie jest w ięc zbyt łagodnym, o gołębim sercu m ał- onkiem. A le gołębica p o tra fi czasem zrewanżować się mężo- oi. Wprawdzie małżeństwa gołębi raz zawarte trw a ją ju ż do cońea życia, jednak gołębice nie zawsze dotrzym ują w ie r- wści m ałżeńskiej. Stwierdzona bowiem, że w ykastrow any oląb nadal w ysiadyw ał w raz z żoną złożone przez nią ja jk a

k a rm ił w ylęgnięte z nich potomstięo,

Nagie, ślepe i nieporadne małe gołębie nie mogą straw ić vąrdszego pokarm u. Z tępo powodu w wolach obojga rodzi- ów w ytw a rza się rodzaj „ptasiego m leka", M leko to p rz y jk i- linające m leko k ró lik a , ma w ygląd p a p ki serowatej i zawiera luzy procent tłuszczu i białka. Gołębie przelewają tę papkę wprost do dzióbków swych dzieci. Po około pięciu dniach po- ębie dodają do m leka trochę rozmiękczonych w w o lu ziarn, zwiększając każdego dnia normę. Wreszcie po dziesięciu dniach m leko zanika to w o lu rodziców i gołębie są karm ione ty lk o rozmiękczonym ziarnem.

C iekaw y jest szczegół, że to czasie karm ienia m lekiem p i­

skląt, golębie-rodziee nie zatrzym ują w w o lu pokarm ów, ja k to zw y k le ma miejsce u ptaków . Młode gołębie są ogromnie żarłoczne i rosną bardzo szybko, W yklu te z ja jk a pisklę po­

dw aja suią toapę to ciągu dwuch dni, a p o tra ja po upływ ie dni p ię ciu ■ Ilość zaś ziarna znalezionego w w o lu pisklęcia docho­

dzi do 40 prac. jego wagi.

Legendarne „ptasie m leko“ , zbadane przez naukowców, zapewne nie znajdzie wśród ludzi am atorów chętnych do

spróbowania jego smaku. H. Z.

albo in n a z w y m ie n io n y c h cho­

rób.

N ik t z otoczenia chorego, c ie r­

piącego n a a ta k i astm y, n ie m o­

że oprzeć się uczu ciu s m u tk u i b e zsiły na w id o k czło w ie ka, d u ­ szącego się w na d m ia rz e otacza­

jącego go p o w ie trz a . A przecież te a ta k i duszności p o w ta rz a ją się coraz częściej i w c h o ry m i jego ro d ź in ie ro śn ie zniechęcenie i n ie w ia ra w w iedzę le karską , k tó ra n ie w ie le ty lk o może p o ­ m óc chorem u. Chorych takich Uczy się na tysiące, statystyka bowiem wykazuje, że V* proc, ludzkości cierpi na astmę. Jest to więc problem wyjątkowej wagi i choroby alergiczne należą do klęsk społecznych nie mniejszych od wspomnianych na wstępie.

P rz y p o m n ijm y sobie ró w n ie ż te, ja kże lic z n e dzieci, o tw a ­ rzyczkach p o k ry ty c h s tru p a m i, o skórze poznaczonej k r w a w y m i prę ga m i, w y w o ła n y m i przez usta w iczne dra pa nie , spow odow ane nieznośnym św iąde m i ic h m a tk i zrozpaczone, szukające bardzo często bezskutecznie środ ków , k tó re b y u lż y ły c ie rp ie n io m .

Wędrówki alergenów

Zwalczanie chorób alergicz­

nych napotykało do niedawna na wielkie trudności, ponieważ przy czyna tych chorób była w wielu przypadkach nieznana. Dopiero u prowadzenie nowoczesnych me­

tod wykrywania alergenów (wy­

woływaczy, uczulaczy) pozwala skutecznie zwalczać choroby z u- czu lenia.

W ja k i sposób p rz y c h o d z i do uczulenia? A b y n a s tą p iło uczu le­

nie, c z y li n a d w ra ż liw o ś ć u s tro ju , konieezne je s t do stanie się do niego p e w n y c h c ia ł, k tó re na zy­

w a m y ale rg e n a m i. C ia ła te m ogą dostać się do u s tro ju ró ż n y m i dro ga m i. A w ię c p o k a rm o w ą . T u należą: ja ja , m le ko, r y b y mięso, różne g a tu n k i zbóż, owoce, ja r z y ­ ny, z ie m n ia k i, m ió d pszczeli, cze­

kolada, a u dzieci ru m ia n e k i k w ia t lip o w y . P on ad to ro z m a ite

i p o p u la rn e le k i, ja k asp iryn a , p ira m id o n , c h in in a i ja k ie czę­

sto n a d u ż y w a n y cibazol.

In n e a le rg e n y w n ik a ją przez d ro g i oddechowe, Do nich należą p y łk i k w itn ą c y c h drze w , tra w , zbóż i kw iató w . domowych (naj­

częstsza przyczyna astmy), d a le j k u r z do m ow y, pochodzący z m e­

b li, m ateraeów , b a w e łn y , pierza i sierści z w ie rz ą t dom ow ych, w reszcie z a ro d n ik i p le ś n i i g rz y ­ bów.

A le rg e n a m i są ja d y , w y tw a ­ rzane przez ro b a k i, żyjące w prze w odzie p o k a rm o w y m , n p , g lis ty , tasiem ce i inne.

A le rg e n y m ogą dostać się do u s tro ju za p o ś re d n ic tw e m w s trz y k n ię c ia (in s u lin a , p rz e tw o ry w ą - trą b o w e , ja jn ik o w e i inne), albo w ta rg n ą ć przez skórę (fa rb y , ży­

w ice, k o s m e ty k i, ja d pszczeli, k o m a ra itd.).

P od w p ły w e m a le rg e n u po­

w s ta ją w k o m ó rk a c h u s tr o ju pe­

w ne c ia ła zw ane o d d zia ływ a cza­

ru i albo p rz e c iw c ia ła m i. Z c h w ilą ich p o w s ta n ia u s tró j staje się n a d w ra ż liw y , w y tw o rz e n iu się te j n a d w ra ż liw o ś c i n ie to w a rz y ­ szą je dn akże żadne o b ja w y cho­

robow e, Je że li te ra z po p e w n y m czasie w p ro w a d z im y do u s tro ju te n alergen, k tó r y w y w o ła ł nad­

w ra ż liw o ś ć , w te d y n a s tą p i jego połączenie z od działyw acze m w k o m ó rk a c h u s tro ju , co da je za­

sadniczy o b ja w a le rg ii, a m ia n o ­ w ic ie zm niejszenie się szczelno­

ści ścian naczyń k rw io n o ś n y c h , a w n a stępstw ie tego w y s ię k . W ysięk te n p o w o d u je u c is k w tk a n k a c h narządu, je go p o dra ż­

n ie n ie lu b uszkodzenie. P o n ie ­ w aż oddziaływ acze mogą w y tw a ­ rzać się w ró ż n y c h narządach (skóra, je lita , opony mózgowe, p łu ca itd .), p rze to o b ja w y cho ro­

bowe w y s tą p ić m ogą pod po sta­

cią p o k rz y w k i, astm y, m ig r e n y 1

lu b in n y c h w y m ie n io n y c h rób.

cho-

Szukamy czynnika wywołującego

P o w ie d z ie liś m y na w stępie, że c z y n n ik dzied ziczny o d g ry w a ważną ro lę w w y s tę p o w a n iu cho ró b alerg icznych . Niemniej w a ż ­ ną rolę odgrywają tu czynniki usposabiające, a więc warunki życiowe, zawód, gorąco, zimno, przebycie chorób zakaźnych, gry­

pa, zapalenie płuc, gruźlica i sze­

reg innych.

Te d w a c z y n n ik i w ra z ale rg e ­ nem, c z y li c z y n n ik ie m w y w o łu ją ­ c y m s ta n o w ią t r z y o g n iw a k o ­ nieczne do p o w s ta w a n ia k tó re jś z c ho rób alerg icznych .

Na czynniki dziedziczne w pły­

nąć nie możemy, na usposabia­

jące bardzo rzadko, dlatego ca­

ły wysiłek skupiamy na w ykry­

ciu czynnika wywołującego, p o ­ nieważ wykrycie jego jest je ­ dnym z głównych warunków sku tecznego leczenia chorób aler­

gicznych.

W y k ry w a n ie alerg enu polega na z b ie ra n iu d o k ła d n y c h w y w ia ­ d ó w od chorego, w y k o n y w a n iu spe cja lnych p ró b i ob serw ow a­

n iu w y n ik ó w leczenia.

Po w y k r y c iu ale rg e n u u ś w ia ­ d a m ia m y chorego, ja k ic h w y w o ­ ły w a c z y w in ie n u n ik a ć , a następ­

n ie p rz e p ro w a d z a m y odczulanie chorego, c z y li sto p n io w o w p ro ­ w a dza m y do u s tro ju coraz w ię k ­ sze ilo ś c i czy n n ik a , na k t ó r y cho­

r y je s t u czu lo ny. W ten sposób zm niejsza m y w ra ź liw ó ś ć chorego na duże ilo ś c i tego c zynn ika .

O pisane w y k ry w a n ie alerg e­

n ó w , ja k ró w n ie ż odczulanie prze p ro w a d z a ją p o ra d n ie P olskiego Z w ią z k u dla Z w a lc z a n ia A s tm y i in n y c h cho rób alerg icznych .

D r Adam Migdał

się na grządkach hoduje ^ Skąd więc wzięli

i inni pra-Amerykanie- h #«•

coś niecoś o emigra«f“" alo<>

wnętrznych po kontynen« , j,cti ry kańskim, przypuim «1“

nieco nasze wędrówki ,ń.|{ó"

maitych Tolteków, Ti»*®? .^rie#

i Texbuków, ale jakich I ”' dowodów na przywędrow». 0pj dian amerykańskich * czy A zji nic mamy-

N a jp ra w d o p o d o fo **^

p rzypu szczenie ie

Powstaje więc hip0* f t S > : ludy Ameryki są czysto „yi*

niczne, i że istniały p 01'*

sensie historycznym zaw's '¿ p r może, że kiedyś istmaU jakaś wspólna kolebka lU ‘ <5 ale nie jest też wyklucz* ¡«

tych kolebek było kMJ®>

też i amerykańska.

razie, gdyby była je ü d ^ razie, suyuy u.yia - , iiUV

„wychowankowie“ m , „ rozejść po święcie bardzo . y, śnie, czyli na wicie d*łeś*|_ ¡e- sięcy lat temu, w epoce, K « żadnej cywilizacji, ale j °w¡sp

w ykopaliska w Peru i f ’ , ¿ pę­

ku wskazują n a istnienie m .„pi?

wnych k u ltu r przed , -s p°‘

fv « 7 n .p a .m ? l n ł l «•*At*

budowę np. P“ j a u j l wpaść samemu, bez ucie1*“ ^ ^

its-

gai»10

175-lecie termodynamiki technicznej

Termodynamika techniczna zaj­

muje się zastosowaniem do za­

gadnień technicznych praw i me­

tod termodynamiki ogólnej (nau­

ki, zajmującej się zmianami, ja ­ kim podlega pewien układ pod wpływem doprowadzenia lub od­

prowadzenia energii cieplnej).

Termodynamika techniczna po­

wstała zupełnie samodzielnie.

Technik, mający do czynienia w praktyce z maszynami i urządze­

niami, w których zachodzą prze­

miany cieplne, natrafiał często na zagadnienia, ujęcie i wyjaśnienie których nie zawsze było możliwe przy pomocy istniejącego mate­

riału naukowego.

Twórcą termodynamiki tech­

nicznej należy uważać James‘a W atta <1736— 1819), znakomitego mechanika angielskiego, który u- doskonali! maszynę parową i w y­

nalazł kondensator.

James W att w szkole celowa!

ojca pracami rzemieślniczymi, j sona, Zeunera, Mikołaja Mając lat 18 James postanowił j skiego (znakomitego wraz * ojcem wydoskonalić

w zawodzie, mającym im zapew­

nić przyszłość. Wyjechał przeto do Glasgow, a stamtąd do lam - dynu, gdzie pracował u dobrego majstra Morgana, W r. 1756 W att powraca do rodzinnego Greonock i od czasu czasu datuje się ciągle jego twórcza praca, W arunki ma­

terialne i zdrowie jego zawsze były w opłakanym stanie. W 64 roku życia zaczął intensywną pra cę nad budową skomplikowanych mąszyn parowych i różnych me­

chanizmów i pracę tę kontynuo­

w ał aż do śmierci, Zm arł w 83 roltu życia.

Pracując nad udoskonaleniem maszyny parowej napotkał W att na pytania z fizyki, na które od­

powiadać musiał sam, wyprze­

dzając badania teoretyków i two­

rząc tą drogfą metody dla termo­

dynamiki technicznej. Dalszy roz-

się ! Moskwie) i całego s5,0lY f ii ba p<dczc«iS

wyłącznie tylko w przedmiotach , wój tej gałęzi nauki związany jest matematycznych, a w domu zaj- \ z nazwiskami Carnota, Regnaul- mowal się w warsztacie swego i ta, Adolfa Ilirn a, Kaukina, Thmn-

nam znanych wsp daczy.

Jako wyn|k tej pracy ^ „ r rżenie — dla ciągle *. „(eplf 'y w&nie czynnej tech»W podstaw naukowych i

dróg, na których einí'G^ \tfi tak kosztowne próbo w® ¡,-j kr*¡e>

być w coraz szerszy®* -Aft*9*

zastąpione przez przew oparte na ścisłej nauce- . ó

* ____ ____ *-«h»i- r l *’

«■!*

Termodynamika teebfl ■ jej, stanowi dziedziny zamki ^ w miarę jak życie

—miÂÂÎ*. -łl'' suwa coraz nowe

granice je j się ciągle r°*‘ ^ y f t

Ze względu na

nikł, termodynamika

posługuje się chętnie „(ej %- prostszymi, choć może . l>0.Dr

c Ś1'

słymi, oraz z tych s*B’í ° V ^ í i ;í

« s

szcze nie było mowy

b!e narzędzi, oswsijaniu % eg f domowych i formowa«1*1 ''Yję*'1' języka we współczesny1*1 *’

tego wyrazu.

, Ludzkość zatem W

istnieje bardzo dawne

J,V>-

ty s ią c a m i la t), w sz y s tk ie - dobieństwa architektom«'/-1 ’ ja­

rzeniowe, mitologiczne i * . j|*j*

kie istnieją między EureP# ¿fil- z jednej strony, a Ameryk- giej, dadzą się wyt*11, jfi>

współrzędnością w y d « * ' budowę np. piramidy „ i * giC do ja k ic h ś p rz y k ła d ó w , a 1 ^ j**f- wanie pewnych tych a* m- ¿ęf»?' tów może się odbywa«

cześnie w rozm aitych, n nych od siebie częściach feet Religioznawstwo zresztą

potwierdza. ¡.¿kó'*

To samo dotyczy i w-y«11 technicznych. ..noł6*' nym egzystowaniu .

n łe js z y c h czasów- lu d z i w ^ ¡potr­

ee, c h o d a ż ja k w'szystk l0 .,ę tteP zy niepew na, w y d a je s c b a rd z ie j praw dopodobna-

NAtJT lL t »

AM »J VM --- i

dów częstokroć tolera) ¡o błędy doświadczalne, 11 . dzieje w fizyce. n i ^

Inż, Mikoia*

Cytaty

Powiązane dokumenty

Proszę przeprowadzić rewizję!“ I prezes natychmiast się zjawiał i rozpoczynał gorączkowe poszukiwania po kieszeniach pana domu: cztery kieszonki w kamizel­..

Bezprzykładne zniszczenie, dokonane w naszych lasach przez okupanta rabunkowa gospodarka, każą zwrócić się z apelem do całego społeczeństwa.. D ziś zastąpiono

Pomimo tego spodziewamy się, ze może kiedyś uda nam się odnaleźć ja­. kaś księgę polską z Dolnego

Następnie dał się poznać jako doskonały publicysta specjalnie zajmujący się problemami niemieckimi.&#34;W okresie ostatniego roku jego korespondencje i artykuły

częła się regularna kanonada, wzm agała się z każdą minutą, aż ziała się w głuche, jednostajne dudnienie.. dopiero potem, sprawiać

W części, przejętej przez Instytut Śląski (o niej tu przede wszystkim będzie mowa) znajdują się prawie że wyłącznie urzędowe dokumenty panujących, ich

ściowy (ale przejźcłowość ma zawsze tendencje trwałości), określone jest szczególne agaaowisko pięciu mocarstw w postanowieniu, które ponicza tylko im, do

łoby stwierdzenie, że i dzisiaj zos dują się jeszcze kontynenty f ruchu, powodując ich wzajem»*. oddalanie