• Nie Znaleziono Wyników

Romantyzm "zapomniany" i "niezapomniany"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Romantyzm "zapomniany" i "niezapomniany""

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Janion

Romantyzm "zapomniany" i

"niezapomniany"

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5, 7-27

(2)

Szkice

Maria Janion

Romantyzm „zapomniany"

i „niezapomniany”

1

W socjologii i psychologii zbio­ rowości polskiej, w dziejach k ry ty k i literack iej, w h isto rii n au k i ro m an ty zm zajm ow ał i zajm u je pozy­

cję w y jątk b w ą, samoisltną, pod każdym względem

uprzyw ilejow aną. Stół bogato zastaw iony m iew a

jedn ak , jak wiadomo, swój „szary koniec” . Od daw ­ n a zasiadł n a n im tzw. rcimantyztm k rajow y , ubogi krew n y wielkiego rom antyzm u. Nasze porów nanie m a w ym iar fam iliarn y i „skończony” — K azim ierz

Wyka u ż y ł innego, „nieskończonego” : „M ożna pow ­

tórzyć o ty m ok resie słow a poety, że «rybak tylko u b rzegu naw iedza dno morza». P io tr Chm ielowski by ł osltatnim badaczem , k tó ry znał całą konfigurację tego olbrzym iego m orza, po n im tyfliklo przygodnie naw iedzano jego brzegi” *. Od rotku 1900 (itj. d a ty opublikow ania przez Chm ielowskiego V i VI tom u

H istorii litera tu ry polskiej), do roku 1950, k ied y W y­

ka dokonyw ał rek ap itu lacji, n ie ta k w iele znów się

1 K. Wyka; Stan badań i potrzeby nauki o literaturze r o ­

m a n tyz m u polskiego. W: pracy zbiorowej pt. O sytuacji w historii literatury polskiej. W ybór re feratów w ygłoszo­

nych na Zjeździe Polonistów w dniach 8—12 maja 1950 r.

Warszawa 1951, is. 209.

Na „szarym końcu” — romantyzm krajowy

(3)

8 Szarpanina z demonicznym wtielkim romantyzmem „Pochwała kartofli” Mdłości

zmieniło. T rad y cy jn a w Polsce 'szarpanina z dem o­ nicznym w ielkim rom antyzm em , literacka, naukow a, te a tra ln a , pub licy sty czna eksploracja jego rozleg­ łych teren ó w n ie u sta je i jeszcze długo chyba nie usltanie. B adaniom n a d ro m an tyzm em k rajo w y m lat 1831— 1863 przybyłjo zaś kilkad ziesiąt przyczynków , p a rę m onograficznych zarysów czasopism, grup, r e ­ gionów, kilkan aście sylw etek pisarzy niedocenionych i „niesłusznie zapom nianych” , natom iast u jęcia p rz y ­ najm n iej takiego, ja k ie dał swego czasu — sum u jąc pozytyw istyczne w idzenie św ia ta i lite ra tu ry — Chm ielowski, b rak u je.

W ogóle ro m an ty zm k rajo w y nie budzi od daw na żywszego zaintereso w ania an i badaczy, ami k r y ty ­ ków, ani publiczności literack iej. E fektow ny spór 0 D om enę polską P a w ła H ertza, k o n ty n u a to ra s ta ­ now iska Ż erom skiego ze Sn o b izm u i postępu — o tę osobliw ą apolog;ię m iędzypow staniow ego k raju , k tó ra n a zw an a została przez Błońskiego „pochw ałą k a rto fli” — był w łaściw ie w ostatn im ćw ierćw ieczu jed y n y. Jaika tego przyczyna? Czyżby tylk o taka, że w ielki ro m an ty zm przesłonił, zepchnął, p rzy tło ­

czył, a n a w e t zm iażdżył ro m an ty zm krajow y?

W jak im ś sensie to pirawda, ale — m im o w szystko — zbyt pow ierzchow na.

J a k się w ydaje, istosunek do ro m an ty zm u krajow ego odsłania p ew ne m echanizm y św iadom ości społecznej

1 w yobraźni zbiorow ej. „Z apom nienie” rozm anty zm u krajow ego m oże być zapom nieniem w stydliw ym , znac:ząco um yśln ym — podobnie jak większiość om y­ łek i przeoczeń w w y k ładni freudow skiej. Pom ogą n a m w ty m w zględzie chyba ci, d la k tó ry c h ro m a n ­ tyzm k rajo w y b y ł pro b lem em — tak! — palącym , gorzkim , doniosłym . Klaczko, k tó rego m dliło od rozpanoszonej P alo w ej, szlacheckiej gawędowości, doszedł w e w zrastającej p a sji w Sztu ce polskiej aż do ochrzczenia k rajow ego staniu um ysłów — po­ w tó rn ą epoką saską. S. B rzozow ski ze w strętem oskarżał o najgorsze „Syrokom ilew

(4)

aito-Lenartowi-9 R O M A N T Y Z M „ Z A P O M N IA N Y ” I „ N IE Z A P O M N I A N Y ”

czowskie p ierw iastk i naszej psyche” 2 (już sarnio

słowo „Syrokcim lew aty” budzi odrazę). U Klaczki — 'rozdrażnienie rzew nością Lenartow iczow ego „m a­ łego św ia tk a ”, „czczością m y śli”, rcztaipiającej się n ajch ętniej ,;we łzach i b łęk itach ” , in fa n ty ln ą zdrob- niałością, u Brzozowskiego w Legendzie M łodej P o l­

sk i — „liryzm helotów ”, „Polska zdziecinniała”, in­

fantylizm i p atriarch alizm w dobranej parze. I K lacz­ ko, i Brzozowski bardzo dobrze w iedzieli, że były to objaw y ostrego zatrucia niew olą; sta n psychicz­ ny przez nią w yw ołany s ta ra li się rozpoznać i zw al­ czyć.

W istocie, epoka paskiew iczow ska w k ra ju to samo najgłębsze, najbardziej p rzerażające dn o niew oli. Tafcie, od którego niezm iernie tru d n o było się od­ bić. A przysłow iow a „nędza Gailicjii” ? Nędza bez- dziejowości niew olników , k tó ra pchn ęła Brzozow­ skiego do okru tnej diagnozy: „Ale G alicja jest cho­ robą, k tó rą trzeb a p rzeb y ć” 3?

O dnie niew oli w iedziało w ielu — w śród nich n a j­ lepiej m oże N arcyza Żm ichowska, osoba o jakże t y ­ powej dla polskiego wielku X IX biografii. P rzeszedł­ szy p rzez niebo nadziei i w iary , przez piekło p oni­ żenia i udręczenia, w roku 1871 pjozwoiiła sobie na podsum ow anie trw ają ce j od dziesiątków la t sytuacji duchow ej społeczeństw a:

„W ogóle cięży na nas okropniejsze pod pew nym względem od cenzury jarzmo, jest to pewna konieczność naszego poło­ żenia, stanowcze wymaganie opinii ogólnej, żeby tylko w y ­ soce cnotliwej dążności wiersze, romanse, komedie, opery nawet pisać. Nikt, choćby chciał, nie śmiałby, i, co w ięcej, z księgarsko-w ydaw niczego interesu nie mógłby nic «nie­ moralnego» oryginalnie ogłosić (w tłomaczeniu wolno, to inna rzecz). Stąd w ynika skutek wszelkiej niewoli, w szel­ kiego ograniczenia, wszelkich bulwarków osobistość ludz­ ką oibmurowujących, wynika skarłowacenie. Ponieważ każ­ dy mupi odzywać się na jedną i tęż samą nutę, ci, co jej 2 S. Brzozowski: Listy o literaturze. W: Dzieła wszystkie. T. VI. Wariszawa 1936, s. 240.

3 S. Brzozowski: Listy do nieznanych przyjaciół. W: Dzieła

w szystkie. T. VI, s. 211.

Dno iniewoli

Przeszedłszy

(5)

10 N iew ola w niew oli Zastępy „ainiołów-iniszczycieli”

w piersiach nie mają, fałszują, a ci, co mają, tracą sw o­ bodę rozwinięcia, czy chcąc te fałsze prostować, czy chcąc ich unikać, słowem, wpadają w oklepanki, i taką m asz ca­ łą prawie naszą literaturę obecną”4.

Z ostały tu w ypow iedziane w szystkie d y lem a ty i k o n ­ sekw encje niew oli, odsłon ięty jej skom plikow any, w ielopiętrow y system . Nie kończyła się n a niew oli „ z ew n ę trzn e j”, bow iem budow ała i niew olę „w e­ w n ę trz n ą ” . S tanow ił ją — narzu co n y przez zagro­ żone, ja k się p rzyw ykło mówić, w siwej substancji narodow ej, społeczeństw o — p rzy m u s bycia „takim sam y m ” ja k wszyscy i ogrom na tru d n o ść bycia „in­ n y m ”. N iew ola w niew oli tw orzyła pdlski kom pleks i polską nerw icę; „inność” b y w a ła tu ta j zbyt często posądzana o zdradę interesów narodow ych.

R om antyzm k ra jo w y jako w ytw ó r tego sta n u rzeczy był — jakkoltwiek brzm i to ja k contradictio in adie-

cto — ro m an ty zm em zniew olonym , i to n a wiele

różnych sposobów, czego się oczyw iście n ie da po­ w iedzieć ani o w czesnym , ani o w ielkim ro m an ty z­ m ie em igracyjnym . R om antyzm w czesny to lite ra ­ tu ra w najg łęb szym sensie „ n o rm a ln a ”, lite ra tu ra w ielkich tragicznych konfliktó w , n ie ograniczanych i n ie kon trolow an y ch przez zalecenia „cnotliw ości” i ,,arcypoczciw ości” 5. W ielki ro m an ty zm zaś z u to ­ p ii m esjan icznej, z m esjanicznego m arzenia o „w iel­ kiej p rze m ia n ie ” n aro d u i ludzkości czerpał energię ideologiczną. W m,esjani’zmie więc znalazł sposób na w yjście z o k rą ż e n ia 6. Nie oznacza to w szystko b y ­ n ajm n iej, że ro m an ty zm krajo w y nie w y dał w alki

4 !N. Żmiichowsika do I. Zbiegnie wiskie j w dniu 18 V I 1871. Cyt. wg.: N. Żmichowfcakla: Listy. T. III. Miodogórze. Do dru­ ku przygotowała i .komentarzem opatrzyła M. Romankówna. W rocław 1967, s. 82.

5 Par. ostatnio opublikowaną św ietną charakterystykę w czes­ nego rom antyzm u w książce I. Opackiego: Poezja ro m an­

ty czn yc h przełomów . Szkice. W rocław 1972.

6 Znamienne, że w kraju meisjainizm .nlie zyskał w ielu zw o­ lenników — towiańczykam i staw ali się najczęściej zesłańcy powracający po am nestii w roku 1857 z Sybiru i Kaukazu.

(6)

11 R O M A N T Y Z M „ Z A P O M N IA N Y ” I „ N IE Z A P O M N I A N Y ”

niew oli w sam ym c e n tru m jej tw ierdzy. Tu przecież w łaśnie k w itła poezja spisku i rew olucji, tu po­ w staw ały coraz now e zastępy „aniołów -niszczy- cieli” , tu dokonano rew in d y k acji oddalonej przez

m esjaniCzny rom antyzm „zem sty” w czesnorom an-

tycznej, k tó ra te ra z s ta ła się rozedrganą w ściekłoś­ cią, fren ety czn ą zem stą n a ro d u i zem stą ludu. A le zarazem niewolla iwycisnęła n a k ra ju i jego lite ra tu ­ r z e 'p ię tn o n iezatarte, niezniszczalne, obciążyła oło­ w iem każdy jego poryw , zapraw iła goryclzą każde jego usiłow anie. N ie d a rm o Żerom ski m ów ił ekspre- syw nie o „jadzie m ądrości, wysiedzianej w w ięzie­ niach, w yciśniętej ze stary ch , o k ru tn ych ii w s trę t­ nych c ie rp ie ń ” (W szystko i nic).

Tu tk w i — ibyć m oże — sjpołeczny pow ód „zapom ­ n ien ia ” ro m an ty zm u krajow ego: zrozum iała niechęć do oglądania Męsiki i niew oli, i to w postaci w y ją t­ kow o m ało efektow nej, sit ar ej, okrutnej i w strę tn e j, w postaci dręczącej, koszm arnej codzienności, roz­ ciągniętej na całe la ta up okorzeń i bezsiły. Upadek p o w stania listopadow ego, w rzesień 1831 r. określał nieodw ołalnie w szystko, co się działo i dziać się m o­ gło w k raju . Nie żyw ił żadnych złudzeń B erw iński, urodzony w ro k u 1819, ty p o w y przedstaw iciel poko­ lenia pogrobowców, „pogrobowców p o w stania listo­ padow ego”, k tó rz y weszli w fazę dojrzałości doty­ kając dna niew oli:

„Bóg żegnaj!” wrzasło ognistą paiszczęiką Ostatnie działo na Woli;

A ja 'was witam lutnią ii piosenką, Bóg pomóż bracia Miewali! ■

(P o w i t a n i e)

Bóg pomóż, bo któż wam pom oże — m ów ił ironicz­ n ie B erw iński, m ów ił do m ęczenników sybirskich i do zd rajców ojczystych, do „braci rozpaczy i b ra ­ ci nadziei” . „Urodzon w h ań b ie — schow an w p o ­ n iew ierce”, „D ziejów p o d rzu tek — n a rozstajn ą d ro ­ gę W ieku w y p ch n ięty ” (z w iersza Berw ińskiego Po-

grobowiec) — oto sam ookreślenia k ondycji tych, dla

Powód zapomnienia

Samo-określenie kondycji

(7)

12 Kiedy trzeba coś zaśpiewać Wprost z serca i głowy narodu

k tó ry c h k ra j m iędzypow staniow y był jed y nym lo-*- sem.

A le w łaśnie w te j o stro uśw iadam ianej kondycji, k tó ra stanow i kanw ę rom antyzm u krajow ego, kon ­ dycji niew olników i zibuntowanych zarazem , tk w i m oże p rzy czy n a u k ry te j głęboko w pokładach św ia­ dom ości społecznej p opularności ro m an ty zm u k r a ­ jowego. Bo je st on „zapom nian y” i — „niezapom nia­ n y ” . Bo cieszy się on określoną popularnością, k tó ­ r a p rzy różnych okazjach daje o sobie znać — w te ­ dy zwłaszcza, k ied y trz e b a coś zbiorowo zaśpiewać, coś zadeklam ow ać w gronie rodzinno-tow arzyskim . Czy ty lk o dlatego ta k się dzieje, że rom antyzm k r a ­ jow y, będąc przew ażnie pieśniow ym , łaitwo w pada w /ucho? Czy także dlatego, że p o trą c a jak ą ś s tru n ę w spó ln o ty — tej w spólnoty, z k tó re j n a p rzy kład w y ra sta W yspiański, będący w ró w n y m stopniu dziedzicem ro m an ty zm u em igracyjnego, co ro m an ­ ty zm u k rajo w eg o 7.

„ Id e a riu m ” , b y użyć św ietnego zw ro tu P eipera, ro ­ m an ty zm u krajow ego idealnie przylegało do m en ta l­ ności krajo w ego społeczeństw a dziew iętnastow iecz­ nego. C hm ielow ski o k reślił zasady ówczesnej zgod­ ności m iędzy poetam i a społecznością:

„Popularność zyskali od razu ci poeci, 'którzy (...) brali uczucia i pom ysły wprost z serca i głow y narodu, zajętego w danej chw ili tą lufo ową sprawą, i uczuciom tym a po­ m ysłom dawali wyraz niezbyt oryginalny, najbliżej prozy życiowej trzymający się” 8.

7 Temat „Stanisław W yspiański ;z G alicji” czeka na opraco- wainie. Drobne przyczynki dotyczące zw iązków W yspiań­ skiego iz twórczością E. W asilewskiego czy Berwińskiego nie załatwiają oczywiście spraw y. Tu chadza o całe kompleksy iprablemowo-tematyezino-obrazowe — takie jak poezja gro­ bów, poezja W awelu, ainityk ludow o-słow iański, rabacja Sze- M, mit chłopa, idea zem sty itp. W ogóle cała „ludowość” W yspiańskiego, wywodząca -się ze źródeł miejscowych, z „Ziewomii”.

8 P. Chmielowski: Pogląd na poezję polską w pie rw szej po­

łow ie X I X stulecia. Wr Studia i szkice z dziejó w literatury polskiej. Kraków il<889, s. 85.

(8)

13 R O M A N T Y Z M „ Z A P O M N IA N Y ” I „ N IE Z A P O M N I A N Y ”

Potoczne sądy o życiu i o poezji — o tym , czym je s t i czym być pow inna, o czym m ówi i do czego służy — w znacznie w iększym stopniu zostały uksz­ tałtow ane przez rom antyzm kraj o wy niż to się n a ogół przypuszcza. Żeby dotrzeć do tej praw dy, trz e ­ ba b y było zastosować m etodę A. de Tocqueviille’a.

P ostano w ił on, by poznać niedaw ną przeszłość,

„przestudiow ać w iele dzieł m niej znanych i m niej n a rozgłos zasługujących, k tó re wszakże, choć napisane nie ta k p ięk n ie (jak słyn n e książki), ty m lepiej być może u ja w n ia ją rzeczyw iste in sty n k ty czasów” 9. P raw dziw e in sty n k ty epoki m iędzypo wstanio w e j, trw ają ce j p rzez cały w iek X IX i k a w a ł XX, u k ry te są w łaśnie w ro m an ty zm ie krajow ym .

2

Do tej p o ry operow aliśm y z ca­ łym spokojem term in em „rom antyzm k rajo w y ” , usytu ow an y m w pobliżu „wczesnego ro m an ty zm u ” i „wielkiego ro m an ty zm u ” . Zabieg to w pełni u za­ sadniony: ro m an ty zm k rajo w y może być rozum ia­ n y jed y n ie w kontekście dwóch pozostałych. J e st on bowiem od nich w yjątkow o silnie uzależniony. U zależniony do tego stopnia i w ta k i sposób, że n ie ­ jed n okro tn ie oiżywa się term in u „epigonizm ” na oznaczenie sta n u i rozm iarów tej podległości. Z ja ­

wisko epigonizm u wówcizas w łaśnie po raz pierw szy w podobnie m asow ej sikali w ystąpiło w naszej lite ­ ratu rze . R om antyzm k rajo w y nastręczać więc może ważną okazję t eor e tyc znoi i t er a cką, gdyż narzuca Wprost konieczność posługiw ania się jak ąś teo rią

epigonizm u.

N ajbardziej, ja k dotąd, uzasadnioną i rozw iniętą koncepcję epigonizlmu krajow ego p rzed staw ił swego czasu Chm ielowski. O p arł ją n a ch arak terystycznym

9 A. de Tacqueviille: D aw n y ustrój i rewolucja. Tłum. A. W ol­ ska. W stępem opatrzył J. Szaciki. Warszawa 1970, s. 36.

Teoria epigonizmu

(9)

14 Kryterium oświaty Ogólne niedofcształ-cenie Przerób rom antycz­ nych w ielkości

k ry te riu m , którego po zyty w isty czny rodow ód n ie m oże uilegać w ątpliw ości — n a k ry te riu m ośw iaty. W ielcy ro m a n ty cy byli dla C hm ielow skiego jako tak o oświeceni, gdyż zdążyli jeszcze bądź podjąć stu dia n a p raw d ziw y ch u n iw e rsy te ta c h , bądź n a w e t je ukończyć. R om antycy k rajow i zaś to p rzed e w szyst­ kim „m ałe, niedokształcone in d y w id u a ” . „B ra k u n i­ w e rsy te tó w w k r a ju n ie dozw alał znacznej liczbie m łodzieży rozw ijać sw ych ta le n tó w i nadaw ać im m ocy zasilaniem ich krzepkim i jęd rn y m pokarm em w iedzy ” 10. C hm ielow skiego Pogląd na poezją pol­

ską w p ierw szej połow ie X I X stulecia to w dużej

m ierze pogląd n a s ta n ośw iaty. K luczem do ro m a n ­ ty zm u krajow ego, a osobliw ie do przeżerającego go epigonizimu s ta je się ogólne niedokształcenie — za­ rów no tw órców , ja k i odbiorców . W ielcy poeci ro ­ m an ty czn i p o ry w ali sw ym geniuszem , ale n ie m ogli być w p e łn i zrozum iani. Dowodem służą „zm arno­ w ane ta le n t a n aśladow ców ”, w śród k tó ry c h C hm ie­ low ski w y m ien ia „Zm orskiego, N orw idów ” . Tak —

Norwidów! 1

Badacz, co całkow icie zgodne z jego koncepcją k u l­ tu ry , n ajw y żej cenił w poezji „pow szechną zrozu­ m iałość” . T rzy m ali się jej b ezp reten sjo n aln i poeci w k ra ju , zajęci „zużytkow aniem ty c h pierw iastkó w , ja k ie w ielcy poeci w prow adzili, tudzież zastosow a­ niem ich do pojęcia spółziom ków ” 11. „Z astosow anie do pojęcia spółziom ków ” , ten te rm in C hm ielow skie­ go d aje w iele do m yślenia. R om antyzm w k r a ju ja ­ w ić się m oże wówczas jak o m iejsce p rzero b u w czes­ nego i w ielkiego ro m an ty zm u , m iejsce, w k tó ry m dokonyw ało się jego sp łycenie czy osw ojenie? — w każdym razie sp opularyzow anie. C hm ielow ski w y ­ raź n ie w ychodził z założenia, że bez podobnej p rze­ róbki, „zastosow ania do pojęcia spółziom ków ” , ro ­ m an ty z m nie m ógł być p rzy sw ojo ny przez społe­

10 Chm ielowski: op. cit., s. 59. 11 Ib id e m . s. 89.

(10)

R O M A N T Y Z M „ Z A P O M N IA N Y ” I „ N IE Z A P O M N I A N Y ”

czeństwo krajow e. P rzysw o jen ie nieudane u p raw iali epigoni, udane zaś — poeci po p ro stu pożyteczni. Jeśli odrzucim y widoczne (pozytywistyczne ograni­ czenia, pozostanie p e w n a cecha konst y tu ty w na p rz y ­ toczonej teorii. T aka m ianow icie, że epigonizm m oże być tra k to w a n y w łaśnie jak o rodzaj „zastosow ania” . Rodzaj więc trawesltaoji, dokonanej d la określonych celów. A n aw et rodzaj tra n sla c ji — przekładu na jakiś in n y a stosow ny język. Możemy p o tra k to ­

wać w czesny i w ielki rom antyzm jako „oryginał” — i próbow ać spraw dzić, w jak i sposób i n a ja k i język dokonyw ał się przek ład z tego „ o ry g in a łu ” w ro ­ m antyzm ie k rajo w y m 12.

U lubionym w ątkiem , tem a te m i obrazem poetów w k raju sta ła się np. kolizja ideału i rzeczyw istości, u jaw n iająca się n ajd rasty czn iej 'w konflikcie ze św ia­ tem poeity czy też w ogóle człowieka w yrastającego ponad m ie rn e otoczenie oraz w p eryp etiach n ie ­ szczęśliwej miłości, zakończonych częstokroć sam o­ bójstw em . P odobna kolizja n ajsiln iej zakorzeniła się w rom antyzm ie przedlistopadow ym . W ariacje na jej te m a t u p raw ian e p rzez poetów k rajo w y ch nie były oczywiście ani dowodem zd rady wczesnego ro m an ­ tyzm u, ani odstąpieniem od jego istotnych znaczeń, ani falsyfik atem jego zasadniczych (tendencji, ani, też św iadectw em jeg o niezrozum ienia czy też n ie ­ dostatecznego .zrozumienia, ja k zdają się sądzić nie­ któ rzy badacze, przekonani, że w epigonizm ie m ają do czynienia z dow odam i w y jątko w ej już tępoty i głupoty. Ba, p rob lem polega n a tym , że epigoń- scy poeci k ra jo w i aż za dobrze zrozum ieli ro m an ­ tyzm przedlisitopadowy — n a w e t ta k doskonale go pojęli, że n a p odstaw ie lich u tw orów m ożna by wręcz odtw orzyć jak by „obraz id ealn y ” , jak b y im a­

12 W podobnym przedsięwzięciu metod alogic znie w ielce po­ m ocna okaże się książka E. Balcerzana (Styl i poetyka t w ó r ­

czości d w u ję zyc zn e j Brunona Jasieńskiego, W rocław 1968),

traktująca „dwujęzyczność”, identyfikującą się z „dwusy- stem ow ością”, jako „przedmiot badań literackich”.

Ulubiony wątek

(11)

16 Rozpoznajemy rysy znajom e Epigoni rozzuchwaleni

ge, ja k b y zbiór podstaw ow ych cech wczesnego ro ­

m antyzm u, co nie oznacza jeszcze oczywiście, że b y łb y to „żyw y” i „p raw d ziw y ” rom antyzm przed- listopadow y. S y tu a cja p o w staje zatem podobna jak z nie n ajlep szy m przek ład em — rozpoznajem y ja - k ;e^ znajom e rysy, aile w yraźnej całości na tej p o d ­ staw ie uchw ycić nie m ożem y.

Dlaczego? W idocznie języ k p rze k ład u m a jakieś sk a­ zy, tra n sfo rm ac ja s ta je się n a tu ra ln ie , jak zwykle, d e­ form acją, tak ą przecież, k tó ra uszczupla sta n posiada­ nia oryginału. W y daje się, że w p rzy p ad k u ro m an ­ tyzm u k rajow ego pieśniowość i w szystkie konsek­ w encje in te le k tu a ln e , jakie ona za sobą pociągała,

stw o rzyły podstaw ow y k o n tek st dla deform acji

przede w szystkim tw órczości M ickiewicza — tego „ojca p o ezji” i „zabójcy po etó w ” . M echanizm za­ n u rz a n ia się poezji krajow ej w śpiew no-em ocjonal- nej pły ciźnie po ra z p ierw szy obszernie i g ru n to w ­ n ie zanalizow ał M. G ło w iń sk i13. Zw łaszcza w zorzec pieśni ludow ej rozzuchw alał epigonów, k tó ry m od­ pow iednio przek ształcony p aralelizm ludow y służył do u k ry c ia b ra k u form y, usankcjonow ania „atom i- zacji k om p ozy cyjnej” , osłonięcia nieobecności ja ­ kichkolw iek rygorów literackich . W ielki ro m anty zm w tłoczony w p ro k ru sto w e łoże pieśni gm innej — tak , jak b y ła ona p o ję ta przez poetów krajo w y ch — zm ieniał sw ą n a tu rę : teraz górow ały w nim ry tm y

skoczne, au to m aty zm w ersyfikacy jny , śpiew anki,

m alo w an k i i w ycinanki, zdrobnienia i in fanty lizm y . „S k o łatan a i obolała od rym ow ej m łocki głow a” 14, sk arży ł .się M an fred K ridl po in tensyw nej le k tu rz e poetów krajow ych.

O gólnie zn any proces em ocjonalizacji liry k i p rz y ­ b ra ł w ro m a n ty zm ie k rajo w y m postać szczególnego zw yrodnienia. Obok pieśni ludow ej najczęściej im

i-13 Par. M. Głowiński: P oetyka Tu w im a a polska tradycja

literacka. Warszawa 1962.

14 M. Kridl: Poezja w latach 1795—1863. W: Dzieje literatury

(12)

17 R O M A N T Y Z M „ Z A P O M N IA N Y ” I „ N IE Z A P O M N I A N Y ”

tow anym w zorcem poetyckim stały się d!la epigonów bądź ty ra d y G ustaw a :z IV części Dziadów, bądź Oda

do młodości, bądź Farys. W ydaw ało się im, że od­

n a jd u ją w tych u tw o rach w ylew y najw znioślejszych uczuć — zupełnie, ale to zupełnie nie skrępow ane form ą. To b yło dla nich najistotniejsze. K o n ty n u a­ to r poetów krajo w y ch po u padku pow stania stycz­ niowego, w przyszłości a u to r Czerwonego sztanda­

ru, Bolesław Czerw ieński, zrekaipitullował stan św ia­

domości literackiej w in teresu jący m nas punkcie. W ro k u 1873 utrzym yw ał, że „najw yższym co do w ew nętrznej tre śc i w yrazem poezji je s t liryka, a najw znioślejszym liry k i rodzajem je s t oda”. D la­ czego?

„Oda jest wylaniem zapału podniesionego na najwyższy m ożliwy stopień — jest niejako duszą całej poezji. Forma, która stanow i niejako ciało każdego utworu, jest w odzie rzeczą o tyle podrzędną, że czytając odę nikomu na myśl nawet przyjść nie może zastanawiać się nad językiem lub wierszowaniem , chyba tylko takiemu, który prawdziwego uczucia, a tym samym poezji nie rozum ie”.

W szystkie w a ru n k i konieczne d la praw dziw ej ody spełnia zdaniem C zerw ieńskiego Oda do młodości.

„(...) Ta bezikształtność pozorna, to niewygładzenie stanowi wielką zaletę Ody, m yśli bowiem nie ujarzmione więzami formy, tym jaśniej się przedstawiają i tym żywiej przema­

wiają do serca”.

Z serca do serca: ta k należałoby określić główny, n ajw ażniejszy, je d y n y w łaściw ie tu ta j uznany „k a­ n a ł k o m u n ik acy jn y ”. C zerw ieński cierp i po prostu

n a obsesję przeciw staw ian ia '.z reg u ły uznanej za m a rtw ą fo rm y — i żywego uczucia. W reszcie do­ chodzi do odkrycia p ro stej praw idłow ości: „ P ra w ­ dziw e odbłyski geniuszu zawsze co do fo rm y chro­ m ają: płom ienna law a zawsze w b ezkształtn y ch roz­ lew a się m asach” 15. Tak fascyn u jąca rom an tyk ów

15 B. Czerwieński: Kilka uwag nad „Odą do młodości” A da­

m a Mickiewicza (Rzecz czytana na uroczysty m obchodzie rocznicy śmierci A. Mickiewicza dnia 28 listopada 1873).

L w ów 1874, s. 7—8, 10—11. Imitacje Nie forma, lecz uczucie Obsesja C zer w ieńskieg o 2

(13)

18

Słow iczy Zaleski

teo ria w ulkanów , m eta fo ry k a w ybuchu i law y zo­ sta ły przez Czerw ieńskiego zużytkow ane do n ie- um iark o w an ej pochw ały am orficznej em ocjonalnej eksplozji. A utorow i w ogóle n a m yśl nie przychodzi, że „rozlew anie się w bezkształtn y ch m asach ” brzm i nieco złow rogo w sto su n k u do poezji.

Nie zostały w ysłuchane (bo n a w e t i nie mogły: a r ­ ty k u ł w y drukow ano p o raz pierw szy w ro k u 1884) ironiczno-życzliw e u p o m nien ia Słow ackiego ze zna­ kom itych rozw ażań o poezjach B ohdana Z aleskie­

go:

,.W im ię Danta, w ielkiego praojca szkoły katolickiej, za­ klinam poetów, którzy się szlakiem tęczowym do Marii Pan­ ny udali po natchnienie, aby n ie spuszczali się zupełnie jak lillje na szaty od Boga sprawione, albowiem człowiek jest jedyną istotą, która m ając kształt piękny, sama jednak o stroju swoim m yśleć pow inna” 16.

On, n ajg łęb iej zawsze p rzek o n an y o nieodzow ności form y, pierw szy o d k ry ł piekielne m echanizm y d zia­ łające w e w n ątrz po ezji rom antycznej. Istn ieje w y ­ raź n a zbieżność m ięd zy odtw orzoną przezeń śpiew ną poetyk ą słowiczego Zaleskiego a niezró w n an ym i paro d iam i poezji k rajo w e j, k tó ry m i ozdobił — ró w ­ nież przez dziesięciolecia pozostający w ręk o pisie — a rty k u ł p t. K r y ty k a k r y t y k i i litera tu ry. „P an Tyg.” '(to „T ygodnik L ite rac k i”), u p a ja jąc y się isto t­ nie ty p o w y m i dla ówczesnej poezji i p u b licy sty k i zw ro tam i w ro d zaju : „M łodość nasza o g n ista w y ry ­ ta je s t poezją płom iennie, ogniście, n a k a rta c h pis­ m a naszego (...)”, zarzuca „S zekspirow i” , k tó ry w łaś­ nie odw iedził pozn ań sk ą red akcję, pow ażne b raki

w jego (twórczości: „ani on zdolny roztrzaskać p ięś­ cią czaszkę topielicy, an i też m a dolsyć duszy, aby się rozrzew nić z piosenką dzw oniącą n a d n iw a ­ m i (...)” 17. L a p id a rn y sk ró t Słow ackiego tra fia w

J. Słowacki: O poezjach Bohdana Zaleskiego. W: Dzie­

ła w s zystk ie. T. X. W rocław 1957, s. liii.

17 J. Słowacki: K r y t y k a k r y ty k i i literatury. W: Dzieła

(14)

19 R O M A N T Y Z M „ Z A P O M N IA N Y ” I „ N IE Z A P O M N I A N Y ”

sedno. U jaw nia bowiem dw a p o pu larne style, k tó ­ rym i najczęściej operow ał rom an ty zm krajow y. B y­ ły to: sty l „fre n e ty c z n y ” i sty l „sielski”, obydw a nadzw yczaj m odne.

R om antyka „czarna” p rzem aw iała językiem „zapa­ leńca”, „ w a ria ta ”, „m ściciela”, „sam obójcy”, „dzie­ cka sz a łu ”. R om antyka „ jasn a” zaś n ajchętn iej w y ­ pow iadała się w językiu bądź rzew nej „dziew icy” , b u jającej m iędzy kw iatk am i, bądź „starego dziada” („Gadu, gadu, sta ry dziadu...” — to przecież Pol), „starego szlachcica”, rubasznego a poczciwego. P rz e ­ kład p ro b le m aty k i wielkiego rom antyzm u, przekład

D ziadów i Pana Tadeusza n a te podm ioty liryczne,

m usiał daw ać w efekcie daleko idące odstępstw o od „ o ry g in a łu ” , jego ch arak tery sty czn e odkształcenie, k tó re istotnie, m iało szansę n a u trw alen ie się w w yo­ braźni zbiorow ej.

P o p ro stu to, co by ła poezją, co było w yposażone w siłę i energię poetydką, przem ieniało się w zbiór s te ­ reotypów z w łaściw ym i im m ożliw ościam i oddziały­ w ania, rów nież potężnym i. Tak przebiegało „zasto­ sow anie do pojęć spółziotmków” — i ja k się w ydaje, w cale n ie tylko ze względu n a n iski bądź średni sta n ośw iaty w k ra ju . Raczej ch y ba bardziej decy­ dujące znaczenie m iało pow ażnie zwiększone, róż­ norodne zapotrzebow anie n a litera tu rę . Badania n ad życiem literack im w k ra ju dowiodły, że tu w łaś­ nie po ra z pierw szy u kształto w ała się now a i no­ woczesna publiczność lite ra c k a 18. S te re o ty p y rom an-

tyztmu krajow ego, zarów no „oswojonego” , jak

„zbuntow anego”, któ ry ch żyw ot będzie niesłycha­ nie trw a ły i długi, gdyż w ejdą one do tzw . lite ra ­ tu ry p o p u larn ej, m uszą być ro zpatry w an e nie tylko w dziejach poezji polskiej, ale również, a może przede w szystkim w obrębie socjologii dziew iętna­ stow iecznego życia 'literackiego. „P o p u larn y ro m an ­ ty z m ”, którego fo rm ułę stw o rzy ła ro m an ty k a k ra ­

18 Por. J. Kamionkowa: Zycie literackie w Polsce w p ie r w ­

szej połowie X I X w. Studia. Warszawa 1970.

Pomiędzy wariatem i dziewicą Stereotypy romantyzmu krajowego

(15)

20

Bądźmy jednak spraw iedliw i

Przysw ojenie pojęć dem o­ kratycznych

jow a, d ał życie większości stereotypów dw udziesto­ wiecznej lite ra tu ry popularnej.

3

Byłoby jed n ak rażącą niesp ra­ wiedliwością wobec ro m antyzm u krajow ego zam k­ nięcie jego sp raw y jedynie rozw ażaniam i n a d epigo- nizm em , w tórnością, stereotypam i, kliszam i i sztam ­ pam i. Z asługuje on jed n a k i n a coś więcej, a to ze w zględu n a pew ne sw oje doświadczenia, naw et eks­ p e ry m e n ty poetyckie, ze względu n a p ró b y — choć nie zawsze uw ieńczone sukcesem — stw orzenia o ry ­ ginalnego, własnego języ k a poezji. Stało się to n a kilku obszarach: p oezji ludow ej, słow ianofilskiej i rew o lu cy jn ej. Na in nym m iejscu 19 p ró b u ję się za­ jąć oryginalną, „ n aiw n ą” (w rozum ieniu schillerow - skim ) ludow ością poezji L enartow icza, k tó ra legła u po dstaw znanego sąd u N orw ida o nim , że „w pew ­ nym w zględzie je d y n y m w Europie liry k ie m dziś

je s t”. O drębnej co n ajm niej rozp raw y w ym aga dzie­

ło dokonane w łaśnie przez poetów krajow ych: p rz y ­

sw ojenie społeczeństw u pojęć dem okratycznych

przez stw o rzen ie języ k a i m odelu pieśni rew o lu cy j­ nej. C ała poezja B roniew skiego — w raz z topiką i sym boliką „ w u lk a n u ” i „ b u rz y ”, w raz — co więcej — z n u rtu ją c y m ją dylem atem „pryw atno ści” i „służ­ by sp ołecznej” — s tą d głównie się wywodzi. W y­ m agałoby ito osobnego, dokładnego przew odu. Z a j­ m ijm y się zatem pokrótce trzecim z w ym ienionych obszarów: k rajo w ą poezją słow ianofilską.

W polskim ro m an ty zm ie przedlistopadow ym uksz­ tałto w a ły się dwie form acje literackiej ludowości. P rzy po m in a to żywo sy tu ację w rom an tyzm ie n ie­ m ieckim przełom u wieków, k ied y m ów i się, że od H erd era pochodzą dw a różne n astaw ien ia do p rze­

19 Por. M. Janiom: Wiersze sieroce Lenartowicza. „Pam ięt­ nik Literacki” 1972 iz. 4.

(16)

21 R O M A N T Y Z M „ Z A P O M N IA N Y ” I „ N IE Z A P O M N IA N Y ”

kazów ludow ych, dw a rozm aite sposoby ich tra k ­ tow ania, w ykorzystyw ania, in terp reto w an ia: orien­ tacja „estetyczno-Jliteracka” (Tieck, A. W. Schlegel, Arnim , B rentano), osądzająca przekaz poetycki z es­ tetycznego p u n k tu w idzenia i Staw iająca poezję lu ­ dową n a tej samej płaszczyźnie co w łasną twórczość poetycką, akcentująca znaczenie poetyckiej osobowo­ ści a także możliwość adap tacji i przekształceń poe­ zji ludow ej, oraz o rientacja „m etafizyczna, m itycz- no-ludow a” (Görres, bracia G rim m ow ie, Uhland), zn ajd u jąca w przekazach ludow ych św iadectw a m i­ tu i objaw ienia, w ierząca w praw d ę p ra m itu p ra ­ czasów, tra k tu ją c a lud jako część nieśw iadom ej n a­ tu ry , żądająca w ierności wobec nieśw iadom ej i ko­ lek ty w n ej twórczości lu du 20.

Podobne dw ie o rien tacje rep re z en tu ją u początków polskiego rom anty zm u M ickiewicz i Zorian Dołęga Chodakow ski. Jednego cechuje w stosunku do fol­ kloru dystans, um ożliw iający swoboidne artystyczne przekształcanie poezji ludow ej, d ru g i zaś trw a w stanie nabożnego u w ielbienia wobec objaw ienia p ra- dawności słow iańskiej. Zorian nie m ógłby napisać słów, k tó ry m i M ickiewicz poprzedził D ziady ko- wieńsiko-twileńskie, inform ując z zew nątrz niejako o obrzędzie ludow ym i sw oim sjposobie jego przeży­

cia:

„Cel tak pobożny święta, miejsca samotne, czas nocny, ob­ rzędy fantastyczne (przemawiały niegdyś silnie do mojej imaigdmacji; słuchałem bajjek, powieści i pieśni o niebosizczy- kach powracających z prośbami lub przestrogami, a we wszystkich zmyśleniach poczwarnych można było dostrzec pew ne dążenie moralne, i pewne .nauki, gminnym sposo­ bem zm ysłow ie przedstaw ione” 2i.

Zorian zaś w ro k u 1818 uważał, że „od wczesnego polania nas w odą” , utraciliśm y poczucie daw nej, po­

20 Por. H. Moser: Sage und Märchen in der deutschen Ro­

mantik. W pracy zbiorowej Die deutsche Romantik. Poetik. Formen und Motive. Herausgegeben von H. Steffen. Göttin­

gen 1967, is. 255—259.

21 A. Mickiewicz: Dzieła. T. III. Warszawa 1955, s. 11—12.

Pieśń ludowa: estetyka czy metafizyka? Tu — dystans, tam — nabożne uwielbienie

(17)

22

Frymarczący M ickiewicz

Zorianowe nauki

gańsko-słow iańskiej w spólnoty, „staliśm y się n a ko­ niec sobie sam ym cudzym i” 22. Poczucie „cudzości” , w y d arcia z przynależnego i w łaściwego m iejsca, m ożna pokonać jed y n ie w racając do w ew nątrz, um ieszczając się znów w śro d k u zam ierzchłej daw - ności i id en ty fik u jąc się z nią. W iąże się to rów nież z c h a ra k te ry sty c z n y m potępieniem „obcości”, co po­ tem odbije się ta k p rz y k ry m zgrzytem w niechęci ziew ończyków d o M ickiewicza, frym arczącego — ich zdaniem — tym , czego się dość przypadkow o n aczy tał z różnych lite ra tu r europejskich. Zorian w zyw ał n ato m iast do tego, by czytać przede w szyst­ kim księgę ziem i słow iańskiej — ta jest n a jw a żn ie j­ sza. W podobnym w skazaniu u k ry w a ła się cała n o ­ w a orienitacja, lu d o w a i słow ianafilska, zupełnie o d ­ m ienn a od drogi, k tó rą o tw iera ły B allady i ro m a n ­

se.

Zorianow e n a u k i rozw inęli p o ro k u 1831 pisarze ga­ licyjscy sk u p ien i wokół alm anachu „Z iew ania” . Dla nich, ja k w cześniej idla M ochnackiego, ja k nieco póź­ niej d la B erw ińskiego — a u to ra B ogunki na Gople, w „praczasie”, „praśw iecie” , „ p ra h isto rii” baśń, po­ d anie i imit trw a ły w nierozdzielnej jedności, a ca­ ła n a tu ra p rzep ełnio n a była głębokim życiem i lśn i­ ła bogactw em znaczeń; p ow rót do tam tej p ragleby życia m ógł się dokonać ty lk o w poezji. W iarę w po­ tężny, praczasow y b y t '— całościowy, czysty, nie- ro zd arty , doskonały — tra fn ie pow iązano z „em a- n a ty sty c zn y m i” koncepcjam i historii: z b y tu bo­ w iem em anow ała podstaw ow a siła g e n e ry c z n a 23. Ziew ończyków łączyło przekonanie, że poezja to w ylew spontanicznej szczerości, że m ożliw a jest —

22 Zartan Dołęga Chodakowski: O Sławiańszczyźnie przed

chrześcijaństwem. W: Sławiańszczyźnie przed chrześcijań­ s tw e m oraz inne pism a i listy. Opracował i w stępem opa­

trzył J. Maślanka. Warszawa 1967, s. 19.

23 Por. W. Emrdch: Begriff und S ym bolik der ,>Urgeschichte,, im der romantischen Dichtung. W: Protest und Verheissung.

Studien zu r klassischen und m odernen Dichtung. Wyd. 2. Frankfurt am Main 1963, s. 26.

(18)

2 3 R O M A N T Y Z M „ Z A P O M N IA N Y ” I „ N IE Z A P O M N I A N Y ”

p rzy odpow iednich w ysiłkach i w łaściw ych inspira­ cjach — ro m an tyczn a poezja pierw o tna oraz że poe­ zja stanow i ekspresję ponadindyw idualnej nieśw ia­ domości, p ierw otn ą mowę duszy zbiorowej. Poeta jako człowiek pierw otny, lu d jako zbiorowy tw ó r­ ca poezji, tak dałyby się w yartykułow ać niezm ier­ nie istotne dla rom antyzm u w ątki estetyczne, k tó ­ rych dom ena rozciąga się od teo rii m itu, religii i poe­ zji sform ułow anej w Wieku X V III przez G. B. Vico aż do teorii m itu, religii i poezji sform ułow anej w w ieku XX przez K. G. Junga.

Ludow ą poezję słow iańską ziewończycy traktow ali jako poezję pierw o tn ą w przedstaw ionym wyżej sen ­ sie. W spaniałą poezję pierw otną, k tó re j szczątki za­ ledw ie do nais d o tarły . Zorian Dołęga Chodakow ski był przekonany, że „gdyby nie dru ży na Jezusow a zrobiła przerw ę w uczonych pracach Polaków przez p ó łto ra w ieku, pew nie pośród nas b y łby jak i M ac- p h e rso n ”, i poszukiw ał naszego „zagubionego po­ czątk u ” . W iedział, gdzie się o n znajduje: „Początek nasz je st rozisiany n a całej p rzestrzeni słow iańskiej, skrom nie i w zapom nieniu pozostaje od wieków pod w iejską strzechą albo n a palach, łąkach i w d ąb ro ­ w ach pociesza swoich ulubieńców i od daw na ocze­ k u je drugiego M acphersona” 24. Sam się podjął tej

roli; przeko n any o autentyczności Pieśni Osjana,

chciał podobne — istniejące gdzieś rzekom o — dzie­ ło słow iańskich bardów uratow ać od zagłady. Ziew ończycy więc z zapałem i staw iając tę robotę

n a pierw szym m iejscu tłum aczą n a polski Słow o

o w ypraw ie Igora, K rólodw orśki rękopis, Rękopis zielonogórski, pieśni serbskie i ukraińsk ie dum ki. W P rzedsłow iu z róku 1832 do przekładu K rólo-

dw orskiego ręko p isu L ucjan Siem ieński z oburze­

niem piętn o w ał „m dłe dźw ięki z w ieku otrętw ienia, po k tó ry m leta rg nastąpił, ślęczącą um iejętność

Poeta — człowiek pierwotny Początek pod strzechą

(19)

24 M istyfikacje w cenie Popyt na Słowian dawnych

choćby i uw ieńczonych poetów ” 25, przeciw staw iając tem u w szystkiem u „stare, gm inne poezje” , w śród nich sły n n y falsy fik a t popełniony przez W. H ankę — K rólod w o rski rękopis, k tó ry m iał pow stać m ię­ dzy 1230 a 1310 rokiem . Ja k aż to siła m isty fik acji rom antycznej! Siem ieński oczywiście nie mógł od­ k ry ć falsy fik atu , sikoro znalazł w nim dokładnie to, co sobie w ym arzył, a co H anka — ow ładnięty tą sam ą m an ią roim antyczną — w eń włożył. M iał ty l­ k o k ło p o ty z tłum aczeniem , co w ynikało oczywiście z p rzek o nan ia o ogrom nym d ystansie dzielącym ję ­

zyk ogładzony, w spółczesny od pierw otnego:

„Szczytna p ro sto ta staro ży tn y ch u tw o ró w zawsze n iem ałe sta w ia zaw ady; dzisiejszy nasz język — ta k zw any uczony i w ykształcony, w istocie niem a- lujący , niezm ysłow y, daleki od jędrności i m ocy dźw ięków daw ny ch Sław ian, żyjących z przy rod ą — nie m ógł podołać ze swoim ry m e m ” 26. „K łam a­ łem niew iernością słó w n aszy ch ”, w ołał zrozpaczony Siem ieński, n ie p odejrzew ający falsy fik atu i n a rz u ­ cający sobie nieprzezw yciężalne tru dno ści w do tar­ ciu do „ ta m te j” n ajpraw dziw szej praw dy.

Jed n ak że ta teoria poezji, k tó rą ziew ończycy rozw i­ nęli w 'oparciu o p rzekład y i p a ra fra z y słow iańskich poem atów , pieśni, dum ek, pozostaje w znaczącej sprzeczności z ioh oryginalną epiką historyczną z la t 1833— 1837 (P ieśń o H e n r y k u P o bo żnym Bie- lowskiego, T rą b y w D nieprze i P otrzeba w arneńśka

Siem ieńskiego, W ołoszczyzna M agnuszewskiego).

M iały to .być ek w iw alen ty bohaterskiej epiki ludo­ w ej. Je j b rak w Polsce ziew ończycy odczuw ali w y ­ jątkow o dotkliw ie. P ra g n ęli więc — podobnie jak nieco później i ze znacznie lepszym i w y nik am i zrobi to B erw iński w Bogunce na Gople — odtw orzyć,

25 Królo dworski rękopis. Zbiór staroczeskich bohatyrskich

i lirycznych śpiew ów nalezionych i w ydan y ch przez W. Han­ kę, a z czeskiego na polski przez L. Siemieńskiego przełożo­ nych. Kraków 1836, s. VII.

(20)

25 R O M A N T Y Z M „ Z A P O M N IA N Y ” I „ N IE Z A P O M N I A N Y ”

p rzy pom ocy przede w szystkim archaizm ów leksy­ kalnych i składniow ych, ów pierw otny, słow iański prajęzyk, w k tó ry m m ożna 'by było „opowie­ dzieć” historię, lud, naród. P rz y tym zarów no p rze ­ szłość Słow iańszczyzny, jak i „ p ra s ta rą ” poezję ludu trak to w an o — zgodnie z obyczajem epoki — jako h ie ro g lify 27, sym bole wielce tru d n e do odczytania. „H ieroglificzność” i „p ro sto ta ” — te dw ie zasady pozostaw ały niew ątpliw ie ze sobą w sprzeczności. K onsekw entnie z założeń ziew ończykow skich w y ­ nik ała i m u siała w ynikać żm udna, tchnąca archiw al­ nym scjentyzm em rek o n stru k cja; o Trąbach w

D nieprze Mickiewicz tra fn ie powiedział, że „to s tu ­

dium ” , co Siem ieński cytow ał sam z a p ro b a tą 28. D ystans zew nętrzny był więc n a d to widoczny. Z a­ tem : rek o n stru k cja, studium , a nie żadna sp o n ta­ niczna, szczera tw órczość w duchu gm innym . „N ie­ wierność słów naiszyćh” dopieroż zadała cios epice historycznej ziewończyków — tym więcej, że po­ rzucili oni natchnione przeko n an ia Z oriana o m i­ tycznej „Sław iańszczyźnie p rzed chrześcijaństw em ” (taką opiew ał B erw iński w Bogunce jia Gople) i za­ jęli się m niej m itotw órczą Słow iańszczyzną chrze­ ścijańską. N aśladow ania z przeszłości, falsyfikaty dawności, kunsztow ne pastisze — to wszystko, co

27 O rom antycznej skłonności do „hieroglificiznego” trakto­ wania matury i kultury informuje obszernie B. A. Serensen

(Symbol und Symbolism us in den ästhetischen Theorien des 18. Jahrhunderts und der deutschen Romantik. Kopenhagen

1963). Autor powołuje się 'na E. ilversena (The Myth of Egypt

and Its Hieroglyphs. 1961), który udowodnił, że historycznie

fałszywe, lecz dla sztuki 'i m yślenia Europy w yjątkowo płod­ ne ujmowanie hieroglifów egipskich jako mist yczno-sym b o- licznego, obrazowego zapisu boskich tajemnic, wywodzi się od Plotyna ii przenika do w ieku XVIII poprzez tradycje neo- platońslkie, jak róiwtnież hermetyczne, kabalistyczne i teozo- ficzne (s. 149).

28 L. Siemieńskii do S. Goszczyńskiego prawdopodobnie 13 VI 1839. Rkps Biblioteki Narodowej, sygn. 2958. Cyt. wg.: M. Janiom: Lucjan S iem ień ski. poeta romantyczny. Warszawa 1955, s. 75. .

Rekonstrukcja zam iast szczerości

(21)

26 Epidem ia słow iano-filstw a M oda na w iteziów

słow ianofile zw alczali 'jako „nieszczerość” i „nie- oryginalność”, pow róciło rykoszetem w w ysilonych p ieśniach b ohaterskich, kom ponow anych z mozołem przez ziew ończyków . Za jed y n ą istotnie trw ałą po­

zostałość ludowoHsłowianofilskiego ek sperym entu

„Z iew onii” m ożna uznać u m ie ję tn ie stylizow any w ty m duchu, dokonany przez Siem ieńskiego przek ład

Odysei, z którego m iędzy in n y m i wyw odzi się ludo­

wo-^ łow iański an ty k W yspiańskiego.

R om antyczne słowianoifilśtwo ziew ończyków oraz B erw ińskiego p ow tórzy się epidem icznie u schyłku wieku. Psychologiczny objaw m łodopolski: „w łaże­ nie w sw oje k o rzen ie” podlegnie sław nej d iatry bie K. Irzykow skiego z ro k u 1907. D la surow ego k ry ty ­

k a m łodopolskie „odkopyw anie p rap ie lu sz e k ”,

„w łażenie we w ła sn e korzenie” stanow iło objaw tchórzostw a i bezradności, sz u k an ia schowka, było

sym bolicznym zachow aniem „bezpłodnej psyche

m ieszczańskiej” , poszukującej byle jakiego eliksiru ozdrow ieńczego — byle n ie w sw ojej dojrzałości, byle poza sobą. Irzykow ski szydził bezlitośnie, nie­ co szarżując i p rzejask raw iając — do czego się p rz y ­ znaw ał — z m ody n a witeziów, rusałki, rapsody, gontyny, bardów , ro ztru ch an y , w iry darze i chram y. W m łodopolskim pow rocie do początków u k ry w ał się — jego zdaniem — in sty n k to w n y ru ch m yślo­ w y: „pociąg do w czołgiw ania się w korzenie zam iast dążenia do k w ia tu ”. Otóż to! D la Irzykow skiego był to ru c h k u bezruchow i, b u bierności, ku n ied o jrza­ łości. Czy zstępow anie do źródeł m ogło m ieć kied y­ kolw iek jak ik o lw iek sens w pojęciu Irzykow skiego? Oczywiście. W tedy jedynie, k ied y „te źródła służą za przy k ład y , m ające pośrednio oddziaływ ać na ock­ n ien ie się jed n o stro n n ie zacietrzew ionej tw órczości” , k ied y pouczają o wielości i w ieloznaczności k u ltu r, kiedy pobu d zają „do now ych czynów o ryginal­

n y c h ” 29. _________

29 K. Irzykowski: Włażą w sw oje korzenie! W: C zyn i sło­

(22)

27 R O M A N T Y Z M „ Z A P O M N IA N Y ” I „ N IE Z A P O M N I A N Y ”

To je st w łaśnie w ogólności sy tu a c ja rom antycznego słow ianofilstw a, k tó re m usiało pokonać zacietrze­ w ioną jednostronność klasycyzm u, odkryć nowe św ia ty dla k u ltu ry , odsłonić nowe rozległe widoki, odgrzebać sw oje H erculanum . I dokonało tego n ie­ w ątpliw ie. Zorian Dołęga C hodakow ski to rzeczy­ wiście „W inckelm an ziemi n aszej” . Je d n a k w p rzy ­ pad k u „Z iew onii” i Berw ińskiego z B ogunki na

Gople odsłania się przed nam i rodzaj paraliżu sło-

w ianofilskiego: w łaśnie obezw ładnienie oryginal­ ności, a nie jej pobudzenie.

To dośw iadczenie rom antyczne weszło głęboko w w iek XX. Jego dotyczył protesit P e ip era w ypow ie­ dziany z okazji S n o b izm u i postępu Żeromskiego. „Żerom skiem u chodzi — pisał P e ip e r — o sam o­ dzielność twórtczośći polskiej. Droga? Wieś, chłop, lu d ”. I dalej słusznie dowodził, że w tak im p ro g ra ­ m ie w y raża się „duch całego naszego w ieku X IX ” 30. A taku jąc m łodopolski ruralizim, m łodopolskie „m i­ stycy zimy i p ry m ity w izm y ”, m łodopolskie m ity lu ­ dow ej pierw otności i b u d ując w toku gw ałtow nej k ry ty k i 'teorię k u ltu ry teraźniejszości, P eip er ro z­ p raw iał się rów nież z ta k dobitnie obecnym w Mło­ dej Polsce dziedzicitwem rom anty zm u krajow ego. I w ty m sensie je st on rów nież „niezapom niany” .

Paraliż słowianotfilsM

Co dzie­ dziczymy

Cytaty

Powiązane dokumenty

We compare the results of sev- eral of these modeled source-receiver combinations in a homo- geneous medium with explicitly derived homogeneous space Green’s function solutions,

Z analizy morfologicznej tej czaszki wynika, iż osobnik ten był ewolucyjnie znacznie bardziej progresyw ny niż australo­ piteki lub Homo habilis, zajm ując

P lag iat jawny, zwany p lagiatem zupełnym , to efekt uczynionego wprost przejęcia cudzej twórczości w całości (najczęściej) oraz opatrzen ia jej swoim nazw

The main outcome of this study is that the control-induced upward-shift ∆B of the logarithmic region does not vary with Re along a large part of the wave parameter space, also

Metodologii przy Międzynarodowym Towarzystwie Socjologicznym (ISA), członkiem Zarządu Sieci Badawczej Metod Jakościowych w Europejskim Towarzystwie Socjologicznym (ESA) oraz

Podczas gdy Immanuel Kant stawiając pytanie „czym jest człowiek?” starał się człowieka — światowego obywatela, który jest obywatelem dwóch światów, uczynić

Ponieważ jutro wyjeżdżam na urlop i wrócę 10 lutego, więc tego dnia po południu (ok. 15:00) zorganizuję sesję wpisywania stopni do indeksów i ewentualnego zaglądania do

Każda podprzestrzeń skończeniewymiarowa jest podmo- dułem skończenie generowanym.. (12) Niech A będzie addytywną