5
-6 / 9 3
PL - ISSN 0209 - 0120 MIESIĘCZNIK KOŚCIOŁA ZIELONOŚWIĄTKOWEGO W POLSCE
MM#
strona 16
OKŁADKA PRZEDNIA: prezb. Ferdynand Kareł
OKŁADKA TYLNA: Wola Piotrowa; widok ogólny, kaplica i uczestnicy konferencji_______________________
Wydawca: Naczelna Rada Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. Rada Programowa: Michał Hydzik, Marian Suski, Kazimierz Sosulski (redaktor naczelny), Edward Czajko, Mieczysław Czajko.
Adres redakcji: "Chrześcijanin", ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa, teł. (22)248575, fax (22)204073.
Prenumerata krajowa: roczna - 90.000 zł., półroczna - 45.000.; zagraniczna zwykła: Europa - 15 USD; Afryka, Azja, Ameryka Płn. - 20 USD; Ameryka Płd. i Australia - 25 USD.; zagraniczna lotnicza: Europa - 20 USD; Afryka, Azja, Ameryka Płn. - 25 USD; AmerykaPłd. i Australia - 30 USD. Prenumeratę krajową prosimy wpłacać na blankiecie zamieszczanym w numerze. Prenumeratę zagraniczną prosimy kierować pod adresem redakcji czekiem bankowym w walucie obcej lub gotówką na konto: Instytut Wydawniczy "Agape" PBK, III O/Warszawa, Nr:
370015-8497-136 Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca oraz zastrzega sobie prawo zmian w nadesłanych materiałach. Nazwa miesięcznika prawnie zastrzeżona. Pismo ukazuje się od 1929 roku. Skład własny wydawnictwa.
Nie świętujemy ...3
Grzechy przeciwko Duchowi Świętemu ... .4
Wszyscy pracujemy dla Chrystusa... 6
Ogień dla Europy ...8
Nastawienie wobec bliźnich... 10
Potrzebni sobie nawzajem ... 12
"Berlin - Moskwa"- Wyprawa M odlitew na... 14
Potem jest łatwiej ...15
Pojadę wszędzie ...16
Nie gardź dniem małych początków ...17
Chciałem być lepszym człow iekiem ...19
Rock - narzędzie Boga czy szatan a?...20
Mały chrześcijanin...22
U s tro ń ... 24
Okręg Śląsko - Cieszyński ... 26
Konsultacja polskich zielonoświątkowców i konferencja w Woli Piotrowej ...27
Wiadomości z kraju ... 28
Wiadomości ze świata ... 29
Droższy "Chrześcijanin"? Nie, jeżeli... 30
Czy chcesz być bogaty?... 31
strona 6strona 14
2
N ie św ię tu je m y
OD RE D AKCJI
Przez okres prawie trzy
nastu wieków chrześci
jaństwa nie było w Ko
ściele zachodnim ani ta
bernakulum, ani mon
strancji, ani p rocesji eucharystycznej, nie by
ło żadnej innej formy czci oddawanej hostii, nie było święta Bożego Ciała. Skąd więc to świę
to - nie mające wyra
źnego biblijnego uza
sadnienia - się wzięło?
Oto co piszą na ten temat sami katoli
cy ("Przegląd Tygodniowy" nr 26):
"Powstanie uroczystości Bożego Cia
ła należy łączyć z rodzącym się w wieku X I nowym nurtem pobożności euchary
stycznej, akcentującej obecność Chry
stusa w Najświętszym Sakramencie. Bez
pośrednim powodem wprowadzenia no
wego święta stały się objawienia błogo
sławionej Julianny (1193 -1258), augu- stianki z klasztoru Mont - Cornillion, w pobliżu Liege. Treść objawień przedłożo
no miejscowym teologom (wśród nich z n a jd o w a ł s ię a r c h id ia k o n J a ku b , późniejszy papież Urban IV) i otrzyma
wszy ich orzeczenie, w 1246 roku wpro
wadzono święto Bożego Ciała w diecezji Liege, w czwartek oktawy Trójcy św. P a
pież Urban IV rozciągnie święto na cały Kościół bullą z 11 VII 1264 roku, ale jego śm ierć w dwa miesiące później nie p o zw o liła na ogłoszenie dokum entu.
Święto nie było więc obchodzone w Rzy
mie, a przyjęło się tylko w niektórych zakonach oraz diecezjach, zwłaszcza nie
m ieckich. D opiero p o opublikowaniu bulli przez papieża Jana XXII w 1317 roku święto to rozpowszechniło się na całym świecie (...) W krajach niemiec
kich procesję Bożego Ciała na początku X V wieku połączono z procesją błagalną o pogodę i urodzaje. (...) Pod wpływem reformacji procesja nabiera innego cha
rakteru - staje się manifestacją wiary w rzeczywistą obecność Chrystusa w N aj
świętszym Sakramencie.
W Polsce ja k o p ierw sza obchodzi święto Bożego Ciała diecezja krakows
ka... Stopniowo Boże Ciało przyjmuje się w innych diecezjach, tak że na początku X V w. w większości diecezji należy do świąt głównych... W okresie kontrrefor
macji obchód święta Bożego Ciała stał się wyznaniem wiary katolickiej i stąd pochodzi troska o należyte zorganizowa
nie procesji, co doprowadziło do zbytniej wystawności zew nętrznej."
Ani Reformacja, ani późniejsze prze
b u d zen ia e w an g eliczn e nie przyjęły święta Bożego Ciała. N ie znajduje ono bow iem -jak wyżej nadmieniliśmy - uza
sadnienia biblijnego. Jest ono zaś ściśle związane z katolicką nauką o transsub- stancjacji, czyli cudownej przemianie elementów chleba i wina w ciało i krew Chrystusa. W szyscy protestanci, mimo ich różnic w interpretacji rzeczywistej obecności Chrystusa w Wieczerzy Pań
skiej, trzym ają się zasady: extra usum non est sacramentum - czyli poza spoży
waniem sakrament nie istnieje. A zatem po W ieczerzy Pańskiej pozostałe resztki chleba i pozostałe wino nie są już "spo
łecznością ciała Chrystusowego" i "spo
łe c z n o śc ią krw i C h ry stu so w ej (por.
1 Kor 10,16). M ożna je już spożywać jako zwykły chleb i zwykłe wino. Przy każdej następnej W ieczerzy Pańskiej po
święca się - przez Słowo Boże i modlitwę - chleb i wino na nowo.
Protestanci zachowują dystans wobec tego święta także i z tego względu, że w czasach kontrreform acji nabrało ono znaczenia katolickiej demonstracji, w czasie której dochodziło często do tragi
cznych w skutkach tumultów.
I dzisiaj, choć w krajach, gdzie katoli
cy są m niejszością wyznaniową (bywa, bywa tak!) procesja Bożego Ciała może być - może nawet godną szacunku - ma
nifestacją wiary, w krajach katolickich jakże często jest demonstracją siły.
Dla zielonoświątkowców płynie jesz
cze jedna nauka. M ianowicie ta, że "star
si" Kościoła w diecezji Liege nie zdali egzaminu odnośnie do rozsądzania pry
watnych objawień, powiedzielibyśmy u nas: wypowiedzianego słowa proroctwa, i przyjęli wypowiedź błogosławionej Ju
lianny za elem ent doktryny kościelnej. A tak być nie powinno. Źródłem bowiem doktryny Kościoła jest wyłącznie Pismo Święte.
Edward Czajko
3
GRZECHY
PRZECIWKO
DUCHOWI ŚWIĘTEMU
Niewłaściwie pojmowany grzech przeciw Duchowi Świętemu je st potężną barykadą dla duchowego rozwoju.
G rzech p rzeciw k o D uchow i Świętem u jest na ogół rozum ia
ny ja k o n ie w y b a c z a ln y . J e d nakże jest kilka rodzajów grze
chu przeciw ko D uchow i Św ięte
mu, z których tylko jed en jest n ie w y b a c z a ln y . N ie w ła śc iw e , p o to c z n e i u o g ó ln io n e z r o z u m ienie grzechu przeciw ko D u ch o w i Ś w iętem u je s t p o tężn ą blokadą w poznaw aniu i zrozu
m ieniu praw d biblijnych i m oże służyć ja k o elem ent m an ip u lo
w ania sum ieniam i ludzi.
"Mały Słownik Teologiczny" ks.M a
riana Kowalewskiego wśród grzechów przeciwko Duchowi Świętemu w ym ie
nia również taki: "sprzeciwianie się uz
nanej prawdzie chrześcijańskiej". Rodzi się tutaj od razu wiele pytań: O jaki ro
dzaj sprzeciwu chodzi? Co jest uznaną prawdą chrześcijańską? Tradycja i do
gmaty kościoła czy nauka Biblii? Czy wolno te dwie sprawy oddzielać od sie
bie? Czyżby Biblia m ówiła coś innego niż tradycja i dogmaty? Obawiam się, że strach przed popełnieniem grzechu prze
ciwko Duchowi Świętemu sprawia, że wielu łudzi unika tego rodzaju pytań.
Przyjrzyjmy się zatem kategoriom grze
chu p rzeciw k o D uchow i Ś w iętem u, o których mówi Biblia.
1
B LU ŹN IER STW AGRZECH Rozpocznijmy od grzechu niewybaczalnego. Kto i kiedy go popełnił? Mt 12,31-32 - "Każdy grzech i bluźnierstwo b ę d z ie lu d z io m o d p u s z c z o n e , a le bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świę
temu nie będzie odpuszczone".
W jakich okolicznościach wypowie
dział Jezus to ostrzeżenie? Po dokonaniu przez Niego kolejnego cudu, wielu ludzi zaczęło się zastanawiać "czy nie jest to Syn Dawida?" (Mt 12,22-23). Innymi słowy pozwolili sobie na samodzielne myślenie i zaczęli zastanawiać się, czy Jezus nie jest obiecanym Zbawicielem.
Jak zareagowali na to faryzeusze, teolo
giczna elita tamtych czasów, która pier
wsza powinna była rozpoznać to, kim był Jezus? Kiedy zauważyli nastroje wśród ludzi, podjęli takie działania, aby od
wieść ich od uznania Jezusa jako Zbaw i
ciela. Posuwają się w tym do granic pod
łości - moc Jezusa nazwali mocą szatana.
Taką postawę odwodzenia innych od uz
nania Jezusa jako Zbawiciela, Jezus na
zwał grzechem bluźnierstwa przeciwko Duchowi Świętemu (Mt 12,31-32).
Niewybaczalny grzech bluźnierstwa przeciwko Duchowi Świętemu nie został popełniony przez zwykłych ludzi, lecz przez tych, którzy byli uważani za m o
nopolistów w poznawaniu Pism a i na
uczaniu prawd Bożych. Nie uznali Jezu
sa za Zbawiciela i innym też na to nie pozw alali. To był ich niewybaczalny grzech.
Czy można ten grzech popełnić dzi
siaj? Obawiam się, że tak. Może być on popełniony przez tych współczesnych
"nauczycieli prawd Bożych", którzy na
uczają, że droga do B oga wiedzie nie tylko przez Jezusa, ale również innych pośredników. Nauczanie takie jest od
wodzeniem ludzi od Jezusa, jako jedyne
go pośrednika, powiernika i pomocnika.
2
G R Z E C H SPR Z E C IW UDz 7,51: "Ludzie tw ardego karku i opornych serc i uszu, wy zawsze sprze
ciwiacie się Duchowi Świętemu, jak oj
cowie wasi, tak i wy".
Powyższe słowa pochodzą z przemó
w ienia Szczepana, który przypom niał wszystko, co uczynił Bóg w celu zbawie
nia ludzi. Ludzie poznali, co uczynił Bóg i wiedzieli, co sami mieli zrobić - opa
miętać się, jednakże odrzucili oferowaną im łaskę. Taka postawa, odrzucenie ofe
5 - 6 / 9 3
rowanej łaski, jest grzechem sprzeciwu wobec Ducha Świętego.
Czy grzech ten może być popełniony dzisiaj? - Tak. Kiedy ludzie poznają to, co uczynił Jezus i dowiadują się, co sami powinni uczynić, aby dostąpić Bożej ła
ski, jednakże nie chcą się upamiętać i nie chcą uznać Jezusa za jedynego pośredni
ka między Bogiem a ludźmi (1 Tym 2,5), wtedy popełniają grzech sprzeciwu. Jed
nakże w chwili, kiedy się upamiętają, kiedy przyj mą Jezusa i Bożą łaskę, kiedy Jezus stanie się dla nich jedynym arcyka
płanem, powiernikiem (Hbr 4,15; 7,25) i pomocnikiem (Hbr 2,18), wtedy dostą
pią przebaczenia wszystkich grzechów, w tym również grzechu sprzeciwiania się Duchowi Świętemu.
3
G R Z E C HO K Ł A M Y W A N IA
"Czym to omotał szatan serce twoje, że okłamałeś Ducha Świętego" (Dz 5,3).
Przykładem osób, które popełniły grzech okłamania Ducha Świętego, są Ananiasz i Safira. Ich grzech był oszustwem zro
dzonym z chęci szukania ludzkiego uz
nania. Udaw ali oni ludzi w ierzących i pojednanych z Bogiem, podczas gdy ich serca były tak samo skażone, jak przedtem, zanim weszli do wspólnoty chrześcijan.
Reakcja Boga na ten rodzaj oszustwa była bardzo zdecydowana i powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy m a
nifestują swoje chrześcijaństwo dla sw o
ich korzyści, podczas gdy ich serca nie są poddane Bogu.
M ożna nabrać wszystkich, ale nie B o
ga. "Bóg nie daje się z siebie naśmiewać"
(Gal 6,7). Jeśli ktoś udaje pojednanego z Bogiem, niech się lepiej upamięta i wy
zna swój grzech. Niech to zrobi szczerze przed Bogiem.
4
G R Z E C H Z A SM U C A N IAE f 4,30-32: "Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapię- czętowani na dzień odkupienia. W szelka gorycz i zapalczywość, i gniew, i krzyk, i złorzeczenia niech będą usunięte spo
śród was wraz z wszelką złością".
Grzech zasmucania Ducha Świętego jest popełniany przez ludzi wierzących, kiedy swoim zachowaniem i reakcjami nie przypom inają charakteru Chrystusa.
Polacy, naród chełpiący się swoim chrześcijaństwem, jest pełen tych rze
czy, które zasmucają Boga. Obcokrajow
cy są zaszokowani naszym upadkiem moralnym, ajednocześnie naszą egzalto
waną religijnością. Może to nie jest za
sm u c a n ie , ale o k ła m y w a n ie D ucha Świętego? Tym gorzej dla nas!
GRZECH GASZENIA
1 Tes 5,19 - "Ducha nie gaście".
G rzech ten je st popełniany przez chrześcijan, którzy nie idą za przewod
nictwem Ducha. Duch Boży może otw ie
rać nam oczy na potrzeby wokół nas, fizyczne i psychiczne, po to, abyśmy w y
szli im naprzeciw. Kiedy opieramy się, kiedy nie podejmujemy działań, wtedy jesteśm y nieposłuszni Bogu i gasimy je go Ducha w nas. Kiedy ignorujemy jego wolę względem nas, kiedy popełniamy grzechy i nie wyznajemy ich, do czego przynagla nas Duch Święty, wtedy rów nież gasimy działanie Ducha. Jak roz
wiązywać taki problem? Jak w przypad
ku każdego innego grzechu - wyznać go:
"Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy, odpuści grzechy nasze i oczyści nas od wszelkiej niepra
wości" - 1J 1,19. Zobacz również: Izaj 59,1-2; 2 Kor 7,14.
W ymieniliśmy pięć kategorii grzechu p r z e c iw k o D u c h o w i Ś w ię te m u ; bluźnierstw o, sprzeciw, okłam ywanie zasm ucanie i gaszenie. Jaki jest twój grzech przeciwko Duchowi Świętemu?
Wyznaj go i porzuć!
K O N SE K W E N C JE PSY C H IC Z N E
Zastanówmy się, jakie są konsekwen
cje niewłaściwie pojmowanego grzechu przeciwko Duchowi Świętemu. W spo
mnieliśmy na wstępie, że grzech ten na ogół bywa definiowany jako "sprzeci
wianie się uznawanej prawdzie chrześci
jańskiej". D la katolika uznaną prawdą będą nauki jego kościoła, ze wszystkimi dogmatami i obrzędami. Dla protestanta prawdy te są odmienne. Czy katolik m o
że zatem czerpać z myśli protestanckiej i na odwrót? Czy człowiek może sam o
d zielnie czytać B iblię i form ułow ać własne poglądy o Bogu?
Ludzie wychowani w silnej tradycji religijnej boją się przyjęcia wszelkiej myśli o Bogu, która pochodzi z innej denom inacji. D laczego? D latego, że przyjęcie innego poglądu mogłoby ozna
czać sprzeciwienie się nauce własnej de
nominacji, a to z kolei byłoby grzechem przeciw ko D uchow i Świętemu, który potocznie je st traktowany jako niewyba
czalny. Z tego względu ludzie boją się badać, czy ich wiara ma podstawy biblij
ne i czy je st racjonalnie uzasadniona. Ich wiara staje się bardzo emocjonalna, a na
wet fanatyczna. W ierzą, a dlaczego, to już nie jest istotne.Próba sprowokowania ich do zastanowienia się nad wyznawaną przez nich doktryną wywołuje w nich agresję, która wynika ze strachu przed popełnieniem niewybaczalnego grzechu.
Co ma zrobić człowiek, który zabrał się do czytania Biblii i nie może doczytać w niej dogmatów, które mu zawsze wpaja
no, więcej, zaczyna odkrywać, że Biblia mówi co innego? Czy ma prawo do pod
ążania za własnymi wnioskami, a jeśli trzeba, do odrzucania dogmatów? Czy może samodzielnie szukać prawdy o B o
gu? Czy będzie to grzechem przeciw D u
chowi Świętemu?
N ie w ła śc iw ie p o jm ow any grzech przeciw Duchowi Świętemu je st potężną barykadą dla duchowego rozwoju. D la
czego? Ponieważ człowiek wychowany w takim zrozumieniu tego grzechu boi się myśleć inaczej niż naucza jego ko
ściół; boi się wyjść poza ramy dogma
tów. Tak zdefiniowany grzech daje ka
płanom możliwość manipulowania su
mieniami wiernych, aby nie pozwolić im myśleć inaczej.
W tym momencie trzeba jeszcze raz przypom nieć, że grzech bluźnierstw a przeciw Duchowi Świętemu nie został popełniony przez zwykłych ludzi, ale właśnie przez kapłanów, przez faryzeu
szy, którzy również manipulowali su
mieniami ludzi, aby odwieść ich od sa
modzielnego m yślenia w sprawach wia
ry. Przytoczona definicja grzechu prze
ciwko Duchowi Świętemu nie pochodzi z Biblii, ale jest wymysłem kapłanów.
Jezus powiedział swoim wyznawcom - "Poznacie prawdę, a prawda was wy
swobodzi" (Jn 8,32). Prawda Jezusa wy
zwala ze wszelkiej niewoli, w tym nie
woli lęku przed popełnieniem niewyba
czalnego grzechu. Jeśli ktoś szuka Boga, ten nie może popełnić niewybaczalnego grzechu, który, jak powiedziano wcześ
niej, polega na czynieniu wszystkiego, aby inni nie poznali Chrystusa jako Zba
wiciela. Czytaj Biblię i nie bój się myśleć samodzielnie.
_______ Jerzy Marcol
Przedruk z miesięcznika
"Mała Grupa" marzec 1993
5
WSZYSCY PRACUJEMY
Cela aresztu śledczego nie była wy
kwintna. Betonowa podłoga, otwór wen
tylacyjny i kilka luźnych desek, na któ
rych od biedy można było się położyć.
Adres: drugi poziom podziemia, licząc od góry w dół, w słynnym, budzącym grozę Pałacu M ostow skich - warsza
wskiej siedzibie milicji. Aresztowani ży
li w zaduchu, zmęczeni, głodni, nękani wezwaniami na wielogodzinne przesłu
chania. W kwietniu 1979 roku znalazł się
tutaj ktoś, kto w swoim domu miał - jak wykazała rew izja - ponad pięć tysięcy egzemplarzy Biblii.
- Panie Dawidów, dlaczego pan tyle nagromadził?
- Są różni hobbyści: jedni zbierają znaczki, drudzy pudełka od zapałek, a moją pasją jest Słowo Boże.
*
- Zasady naszej wiary w niczym nie odbiegają od tego w co wierzą bracia pięćdziesiątnicy. Jesteśm y ochrzczeni Duchem Świętym i w praktyczny sposób chcemy wykorzystać wszystko co On nam oferuje. Kładziemy nacisk na dzie
więć darów służb i jednym z naszych celów jest, aby dary te były widoczne w
działaniu. Wiemy, że to czego naucza B iblia jest jedyną prawdą i chcemy, aby praw da ta mogła dotrzeć do każdego człowieka.
Kościół Boży w Chrystusie został ofi
cjalnie zarejestrow any w 1988 roku, choć zbór w arszaw ski, który m ożna określić założycielskim lub zborem - matką istnieje od blisko trzydziestu lat.
Przedtem był (wg prawa) nielegalny. Od początku działa pod kierownictwem pa
stora Bolesława Dawidowa.
*
- W kajdankach przetransportowano mnie do aresztu śledczego i skazano na trzy miesiące pozbawienia wolności. Po
siedziałem czterdzieści dni, po czym...
Bóg mnie wypuścił. Po prostu: skrócono wyrok. Co więcej: w odpowiedzi na za
żalenie, które wniosłem do Prokuratury Generalnej, zostałem zrehabilitowany, a dodatkowo prokurator wydał polecenie zwrotu skonfiskowanych książek.
Na wykonanie tego polecenia Bole
sław Dawidów czekał sześć lat - do 1985 roku. W ielokrotnie nakłaniany, aby zre
zy g n o w ać, n ieu stę p liw ie w alczy ł o zwrot pięciu tysięcy Biblii. Dlaczego?
- Bo gdybym zgodził się na przemie
lenie Pism a Świętego, to Bóg mnie by przemielił - konstatuje.
*
Opow ieść o prześladow aniach jest długa, ale pełna życia, a często i humoru.
Zawiera historie ze szczęśliwym zakoń
czeniem. Pokazuje B ożą wierność oraz to, że diabeł chce nas zastraszyć. A re
sztowania, przesłuchania, wyroki w za
w ieszeniu, rozpraw y, śledzenie przez specjalnych "opiekunów", areszt dom o
wy - to wszystko było na porządku dzien
nym, ale nie mogło powstrzymać rozwo
ju zboru.
- Ludzie przychodzili do Pana i przy
łączali się do społeczności. Nabożeństwa prowadzone w moim mieszkaniu na Cze
czota, przyciągały coraz więcej uczestni
ków. Na pierwszym - w grudniu 1963 roku - obecne były tylko moje córki, żona i pewien brat, starszy już człowiek. Po czterech latach zrobiło się znacznie ciaś
niej i wtedy milicja opieczętowała nasz pokój zebrań, zamknęła śpiewniki i pia
nino.
W ciągu pięciu lat byli zborem "lata
jącym ". O spotkaniach - na krótko przed ich terminem - zawiadamiał ktoś jeżdżąc po mieście. Podawał godzinę i miejsce, stale ulegające zm ianie. Taki system zmniejszał ryzyko pojawienia się "gości z UB". Na stole stawiano zwykle ciasto i herbatę. W razie potrzeby miało to spra
wiać wrażenie np. przyjęcia imieninowe
go. Tak minął czas do roku 1972. Zbór nadal się rozrastał. Zdaniem pastora gor
liwość zborowników była "super".
Któregoś dnia, po półtorarocznym re
spektowaniu pieczęci odcinających je den pokój mieszkania, brat Dawidów własnoręcznie zdjął lak i zgodnie z za
m ieszczoną na drzwiach adnotacją ocze
kiwał pięciu lat więzienia. W tym celu spakował osobiste rzeczy i udał się na ulicę Rakowiecką.
*
- M oja służba była i jest oparta na posłuszeństwie Jezusowi. To, co prze
szedłem kiedyś, uważam za przywilej.
Pan dał mi możliwość, aby dla niego
m m m m Moja słnżńa 6y(a i jest
oparta na posłuszeństwie
Jezusowi
D L A C H R Y S T U S A
cierpieć, dał mi odwagę, aby przejść przez to zwycięsko. Przez blisko piętna
ś c ie .la t "p rzerzu caliśm y " B ib lie do Związku Radzieckiego. Kurierzy kurso
wali perm am entnie. Te egzem plarze, które mi skonfiskowano, trafiły w końcu na miejsce przeznaczenia. Rozdawałem je w M ińsku i Brześciu... I kto mógł pomyśleć, że Bóg szykuje pierestrojkę, że tyle się jeszcze zmieni, i że Ewangelia będzie działać na wschodzie z taką mocą.
Nasz Pan jest wierny we wszystkim. Pie
częci z drzwi nie zdjąłem samowolnie.
Po prostu Duch Święty powiedział mi, abym to zrobił. W ięc postąpiłem właści
wie. Później sam się zgłosiłem do moje
go kuratora. On aż się złapał za głowę:
"Panie D aw idów , pan ju ż napraw dę przesadza!" W ręczył mi papier: "Proszę opisać wszystko jak było". Opisałem, że najpierw roztopiłem lak suszarką do wło
sów, że później weszliśmy z żoną do tego pokoju, że zaczęliśmy sprzątać, radować się i wielbić Boga... Funkcjonariusze po
kiwali głowami: "Niech pan idzie do do
mu". Kiedyś w areszcie miałem takie zdarzenie. Podczas przesłuchania oficer śledczy mówi do mnie: "PanieDawidów, właściwie jak to z panem jest? O co tu chodzi? Bo ja od piętnastu lat przesłu
chuję ludzi, a jeszcze kogoś takiego nie widziałem". Okazało się, że byłem dla niego świadectwem. I on dla mnie też:
wyłączył magnetofon, przestał notować, nad drzwiami zapalił czerwoną lampkę
"Nie przeszkadzać" i słuchał tego, co ja mówiłem o Jezusie.
*
W 1972 roku wrócili na Czeczota.
Władza miała chyba dość innych kłopo
tów, więc chrześcijanie mogli bez prze
szkód pracować dla Pana. Teraz niemal każdy centym etr podłogi był istotny, każdy wyniesiony mebel dawał szansę, że wejdzie jeszcze jeden człowiek. Przy
chodzący zapełniali dwa spore pokoje, duży przedpokój i część klatki schodo
wej. Liczba osób dobiegała dziewięć
dziesięciu. Chrzty organizowali w dużej wannie na miejscu, przez wiele lat speł
niającej rolę baptysterium. Dopiero w
1984 roku przeniesiono się do Włoch pod W arszawą (do wynajętego pom iesz
czenia), a po kolejnych czterech latach na Senatorską - do Ośrodka Kultury w cen
trum stolicy.
- Jeszcze we W łochach dostaliśmy rejestrację. Powiedziałem Bogu: "Jeśli Ty zarejestrujesz ten Kościół, to niech on będzie oazą wolności dla wszystkich, którzy nie mają możliwości głoszenia, świadczenia, a którzy chcą iść w duchu pełnej Ew angelii". Rejestracja to był punkt startu: zakasać rękawy i zabrać się do naw racania Polski. Jednocześnie przyłączały się do nas inne zbory, które w cześniej też pracowały niezależnie.
Niektóre były prześladowane. Dziś two
rzymy razem Kościół Boży w Chrystu
sie: wspólne wyznanie wiary, wspólna nauka i miłość wzajemna. Są też zbory nowo powstałe - po ewangelizacjach, które przeprowadziliśmy. W sumie m o
żna naliczyć około dziesięciu społeczno
ści poza Warszawą: Koszalin, Szczecin, M iędzyzdroje, Wrocław, Legnica, Koło, Iłow a koło Żegania, Olecko, Gołdap, Hajnówka. Jest także mała placówka w Białowieży. Ale chciałbym podkreślić, że nie mówimy "u nas" - "u was". M ów i
my: u Boga, u naszego Pana. Osobiście bardzo się cieszę z tej różnorodności ru
chu pentekostalnego. Wszyscy pracuje
my dla C hrystusa, a nie dla sw oich organizacji. To dobrze, że ludzie rozwi
jają się, są w tej lub innej społeczność;
byle nie byli w świecie.
Kościół Boży w Chrystusie deklaruje otwartość na współpracę z każdym, kto chce głosić Ewangelię. Chodzi o to, aby zdobyć Polskę dla Jezusa. Celowi temu bardzo dobrze służą uliczne ewngeliza- cje - są tanie i dość proste w zorganizo
waniu, przy tym skuteczne.
Andrzej Nędzusiak, drugi pastor war
szawskiego zboru, mówi: - Od kilku lat mamy wizję zbawienia dziesiątków ty
sięcy ludzi w naszym mieście. Modlimy się i walczymy o to wierząc, że jest to całkowicie zgodne z Bożym planem. Już od dłuższego czasu jesteśm y przekonani o wielkiej potrzebie modlitwy mającej na
uwadze ten właśnie cel - przebudzenie.
W yłącznie na modlitwę zgromadzamy się w tygodniu kilka razy. Poświęcamy jej też spotkania poranne (o godzinie 5.30 !). Co ciekawe: niezależnie od sie
bie zacząło to praktykować kilka zbo
rów. Widzimy więc wyraźne prowadze
nie Boże. Mały już dziś, jak na potrzeby zboru, lokal przy ulicy Ząbkowskiej 13a jest ich własnością. Wprowadzili się w grudniu 1989r. - Zdzisio gospodarz sali, stoi przy drzwiach i każdego wita - mówi Andrzej.
Atmosfera, która panuje w społeczno
ści jest ciepła, serdeczna, bo ich zdaniem
"zbór to coś więcej niż tylko nauczanie, modlitwa i walka duchowa". Zbór to - jak mówi brat Bolesław - "dom, rodzina i miłość".
Nabożeństwa nie mają sztywnych for
muł i Duch Święty może każde ułożyć tak jak zechce. W idoczna jest spontani
czność, Boża wolność i autentyczne ma
nifestacje chwały Bożej.
- Jesteśmy chętni, aby modlić się o ludzkie potrzeby i czasem ktoś przycho
dzi tylko po to, a potem decyduje się pozostać. M am y grupę gości, którzy przyjeżdżają zza granicy; regularnie od
wiedzają nas i usługują.
W sumie, włączając dzieci, w zborze na Ząbkowskiej jest około dwustu osób.
W iększość to młodzi, choć już od pew
nego czasu nawróceni. Są także starsi, nawet osoby osiemdziesięcioletnie, są rodziny.
Obaj pastorzy deklarują otwartość na przyjęcie zmian, jeżeli te okażą się po
trzebne. - Bo tylko Jezus Chrystus pow i
nien być twoją tradycją - mówi brat Bo
lesław. Tylko Słowo Boże się nie zmie
nia. Pełna Ewangelia to wiara w działa
niu, całkowite posłuszeństwo Słowu.
- Nie jest nam ono dane po to - mówi Andrzej Nędzusiak - byśmy, kiedy coś nie pasuje, tłumaczyli lub naginali Biblię do naszych okoliczności. Człowiek wie
rzący dostosowuje się do Słowa, przyj
mując je takim, jakie jest.
Hanna Borowska
7
S Y L W E T K I M JC M J ZIELO NO ŚW IĄTK O W EG O
Thomas B. Barratt
Ogień
dla
Europy
Był synem inżyniera górnictwa, wnukiem kaznodziei metodysty- cznego. Zasłynął jako człow iek o wybitnie wysokiej moralności, energiczny, utalentowany i wciąż pe
łen nowych idei. Lubił działać, a pra
cując dla Boga, nie szczędził sił. Za
wsze chciał dać z siebie wszystko.
Wychowany w rodzinie o wesley- ańskich tradycjach, od wczesnych lat spragniony był głębokich przeżyć i doświadczeń duchowych. Gdy jako dwudziestokilkuletni człowiek szu
kał oblicza Pana, jego modlitwa była wołaniem o "pełny chrzest w Duchu Świętym i ogniu". Bóg cudownie po
kierował życiem Thomasa B. Barrat- ta, sprawiając, że w początkach XX wieku, ten Boży sługa stał się pionie
rem i apostołem przebudzenia zielo
noświątkowego na terenie Europy.
Urodził się w Anglii, w hrabstwie Cornwell, w 1862 roku. Miasteczko nazyw ało się A lbaston. Pięć lat później rodzina Barrattów przepro
wadziła się stąd do Norwegii. Kraj ten został odtąd ich drugą ojczyzną.
Zamieszkali nad fiordem Hardam- ger, gdzie ojciec - Aleksander Barratt - objął funkcję dyrektora kopalń i siar
ki.
Młody Thomas wrócił jeszcze na pewien czas do Anglii. Kiedy pod
rósł, wysłano go do Queen’s College
w Taunton. Uczył się tam do 1878 roku, a więc do chwili, gdy ukończył szesnaście lat.
Rodzice bardzo dbali o wykształ
cenie swego najstarszego syna. Już po ukończeniu szkoły w Taunton, Thomas pobierał w Norwegii lekcje malarstwa (u Olafa Dahla) oraz le
kcje kompozycji muzycznej u słyn
nego kompozytora norweskiego Ed
warda Griega.
Osobiste nawrócenie do Boga Bar
ratt przeżył mając dwanaście lat.
Wcześnie rozpoczął też prowadzenie zgromadzeń religijnych. Początkowo czytał słuchaczom kazania D.L.Mo- ody’ego, ale rok później wygłaszał już własne. Miał wtedy zaledwie
osiemnaście lat.
W 1882 roku, po zdaniu koniecz
nych egzaminów, Thomas Barratt zo
stał świeckim kaznodzieją w Koście
le Metodystycznym w Norwegii. By
ło jasne, że ten młody, dwudziestolet
ni kaznodzieja ma dar przywództwa i talent do przemawiania. Często za
bierał także głos w toczących się pub
licznie polemikach. Jeżeli ktoś atako
wał jego Kościół to Barratt odpowia
dał na to pisząc celne, ostre artykuły.
Nie bał sie poruszania różnorodnej tematyki; zwalczał, na przykład, wi
dowiska teatralne, które pod koniec XIX wieku stały się pasją wielu ludzi.
Najpierw kaznodzieja, później diakon, a następnie pastor jednego ze zborów w Oslo, Barratt był szczerze oddany metodyzmowi. W 1891 roku ordynowano go na prezbitera, zaś w latach 1892-1898 sprawował funkcję superintendenta okręgu kościelnego w stolicy kraju.
Patrząc na Barratta nawet postron
ny obserwator, mógł zauważyć, że człowiek ten tryska zapałem, optymi
zmem, ma atrakcyjną osobowość i miły sposób bycia. Chęci do pracy nigdy mu nie brakowało. Przeciwnie:
nieraz nadmiernie angażował się w różne przedsięwzięcia, z których nie wszystkie były rzeczywiście potrzeb
ne. Mimo to cieszył się sympatią wie
lu ludzi. Prowadził proste i bardzo zdyscyplinowane życie. Był całkowi
tym abstynentem (od 1906 roku nie pił nawet kawy i herbaty). Ten czło
nek Rady Miejskiej w Oslo udzielał się więc rów nież w organizacji trzeźwości... Działał w wielu dziedzi
nach. W 1902 roku zorganizował w stolicy Norwegii Misję Miejską i zo
stał jej przewodniczącym. Gdy w 1904 roku w Walii wybuchło przebu
dzenie, Barratt nawiązał kontakt z je
go przywódcami i prosił o wstawien
nictwo za swój kraj. Wciąż aktywny i wciąż poszukujący, miał wkrótce stać się pionierem nowej fali przebu
dzenia duchowego w Europie.
*
Wyjeżdżając jesienią 1905 roku do Ameryki, Thomas Barratt sądził, że celem jego podróży jest zdobycie pie
niędzy. Były one potrzebne dla Misji Miejskiej w Oslo. Od trzech łat Misja ta rozwijała się pomyślnie. Miała swą gazetę - "Byposten" - którą Barratt redagował, a obecnie zamierzała wy
budować dużą salę w centrum miasta.
Fundusze - zdawało się - będzie moż
na zdobyć za oceanem.
Jednakże Stany Zjednoczone nie p rz y ję ły B a r r a tta s z c z e g ó ln ie przyjaźnie. Mało kto był zaintereso
wany udzieleniem mu pomocy. Ame
rykanie widzieli lepsze sposoby wy
dawania swych pieniędzy, niż prze
znaczenie ich na Misję Miejską w Oslo. Zwłaszcza, że i na ich zasob
nym kontynencie - po pożarze, jaki nawiedził akurat San Francisco - nie brakowało głodnych i bezdomnych.
Cóż było robić? Barratt modlił się i szukał oblicza Bożego. W wolnych chwilach studiował życiorys Charle- sa Finney’a, lecz mimo wszystko czuł, że zaczyna ogarniać go rozpacz.
I właśnie wtedy nadeszły wieści o wielkim przebudzeniu, jakie wybu
chło w Los Angeles przy Azusa Stre
et. Wieści te zastały Barratta, gdy przeżywał swe rozterki. Mieszkał wtedy w Domu Misyjnym w Nowym Jorku.
Choć czuł się nieco samotny w nieprzyjaznej Ameryce, Barratt miał tu w istocie wspaniałych przyjaciół - chrześcijan. Ich grono jeszcze bar
dziej się powiększyło, kiedy nawią
zał korespondencję z ośrodkiem przy Azusa Street. Wiele osób wstawiało się teraz za nim w modlitwie, zachę
cając, aby usilnie dążył do uzyskania od Boga chrztu w Duchu Świętym.
Ich modlitwa, świadectwa i pełne otuchy słowa, sprawiły że wytrwale dążył do otrzymania tego daru. I cho
ciaż nigdy nie odwiedził Los Angeles ani nie znalazł się w samym centrum przebudzenia, w rzeczywistości był jego uczestnikiem. W listopadzie 1906 roku Thomas Barratt otrzymał dar mówienia językami, a krótko po
tem wsiadł na statek i popłynął z po
wrotem do Norwegii.
Teraz wiedział już czemu ma się poświęcić. Energicznie wziął się do relacjonowania swego zielonoświąt
kowego przeżycia. Gazeta "Bypo
sten" drukowała jego artykuły na ten temat. W latach 1907 - 1908 cieszyły się one wielkim, choć nie zawsze przychylnym zainteresowaniem. Ale wieść o przebudzeniu rozchodziła się szybko po całej Europie. Barratt otrzym yw ał listy, proszony był 0 wskazówki, o poprowadzenie ze
brań i nabożeństw. Osobiście konta
ktowali się z nim tacy liderzy, jak Lewi Pethrus (ze Szwecji) czy Jonat
han Paul (z Niemiec), by później nieść pentekostalne poselstwo do swoich krajów.
W 1908 roku Barratt odwiedził In
die, gdzie również miał możliwość głoszenia. Od lata 1907 roku przestał być duchownym Kościoła Metody- stycznego, choć nadal pozostawał je
go członkiem. Jednak cały swój czas 1 energię poświęcał nowej apostol
skiej służbie. Dużo jeździł i dużo publikował. Wydał blisko sześćdzie
siąt książek i broszur (wśród nich śpiewniki), a jego czasopismo zatytu
łowane "Zwycięstwo Krzyża" ukazy
wało się w pięciu językach. Literatu
ra wysyłana była na cały świat. Bar
ratt osobiście odwiedził takie kraje jak: Dania, Finlandia, Rosja, Wielka Brytania, Indie, Syria, Palestyna. W 1930 roku gościł w Polsce.
W 1916 roku Thomas Barratt ofi
cjalnie wystąpił z Kościoła Metody- stycznego. Założył wtedy swój włas
ny zbór - "Filadelfia" - którego pasto
rem był aż do śmierci, tj. do stycznia 1940 roku. Na krótko przed śmiercią, w czerwcu 1939 roku, wybrano go na przew odniczącego E uropejskiej Konferencji Zielonoświątkowej w Sztokholmie.
Pogrzeb Thomasa Barratta przy
ciągnął około dwadzieścia tysięcy osób. Ludzie chcieli uczcić pamięć tego niezwykłego człowieka: pasto
ra, pisarza, muzyka, kaznodziei i apo
stoła przebudzenia.
(hab)
M ,t:z::rka
"ASAF"; nagrana w studiu
"Brama Nadziei"
jest świadectwem człowieka
W m W
Zbigniew Rutkowski
i s t z s
9
NASTAWIENIE WOBEC BLIŹNICH
J E S T E Ś M Y I N N I
Od chwili przyjęcia Chrystusa do na
szych serc, staliśmy się niepodobni do świata. W szelkie zwyczaje oraz sposób życia, m yślenia i wartościowania nie
zgodny z Biblią - można określić tym krótkim słowem "świat", jak czynił to Jezus.
"Świat" i Królestwo Boże nie mają wspólnego obszaru. Jeżeli nasze stare ży
cie skończyło się, to wyszliśmy z niewoli diabła, i teraz "nie jesteśm y ze świata", podobnie jak i nasz Pan (Jn 17,14.16).
Należymy do Boga, jednak nadal żyjemy tu g d zie p o p rz e d n io . P rzeb y w am y wśród ludzi, którzy B oga nie znają i być może - na pierwszy rzut oka - wcale się od nich nie różnimy.
Ubiór nie czyni człow ieka chrześcija
ninem. Podobnie - chodzenie do kościo
ła, czy przestrzeganie jak ich k o lw iek norm i zasad. Są one ważne, lecz chrze
ścijaństwo to coś o wiele więcej: to żywy Bóg, który rodzi nas swoim Słowem, a potem żyje w nas przez swego Ducha i poprzez nas działa. W Biblii wielokrot
nie czytamy o przem ianie serc i przem ia
nie umysłów, jak a musi się w nas doko
nywać. To je st korzeń i sedno wszystkie
go. Jeżeli mamy serca i umysły odnow io
ne, to wówczas - nawet zewnętrznie po
dobni do pogan - jesteśm y dziećmi św ia
tłości. N ajw ażniejsza, najistotniejsza różnica między nami a "światem" - kryje się wewnątrz, w naszych sercach. Z niej to dopiero m ogą brać początek wszelkie inne różnice, również te dostrzegalne na zewnątrz.
W niniejszym rozważaniu zajmiemy się drugim wymienionym aspektem, to znaczy nastaw ieniem wobec bliźnich, a w szczególności wobec braci.
OPARCIE NA FUNDAMENCIE Drugi rozdział Listu do Filipian daje nam dokładne zalecenia co do tego, jacy mamy być względem siebie: "Dopełnij
cie - pisze apostoł Paweł - radości mojej i bądźcie jednej myśli, mając tę samą miłość, zgodni, ożywieni jednom yślno
ścią" (Flp 2,2).
Fundament został już założony. Jest nim sam Pan Jezus Chrystus - kamień węgielny naszego życia i skała, na której się budujemy. Teraz zadaniem naszym jest wzrastać, "dopełniać" to, co zostało nam już dane. Stopniowo wznosimy pię
tra Bożej "budowli", poczynając od par
teru aż do najwyższych kondygnacji.
Kiedyś - jak mówi List do Tytusa (3,3) - byliśmy nierozumni, niesforni, błądzący, poddani pożądliwościom i rozmaitym rozkoszom, żyliśmy w złości, zazdrości, znienawidzeni i nienawidzący siebie na
wzajem. Serce człowieka nieodrodzo- nego odpowiada temu właśnie opisowi.
Trudno znaleźć w nim B ożą miłość, zgodność, czy jednomyślność względem innych. Ale ci, którzy otrzymali Boże zbawienie, doświadczyli przebaczenia grzechów - mają podstawę, aby szukać i odnaleźć w sobie te pozytywne cechy.
Zachęcając Filipian do budowania chara
kteru dzieci Bożych, apostoł Paweł od
wołuje się właśnie do przeszłości, do bło
gosławieństw, które wierzący otrzymali w chwili nawrócenia. Przyjmując Jezusa, przyjęli część Jego natury, i choć może się wydawać, że niewielką, to: "Jeśli w Chrystusie jest jakaś zachęta, jakaś po
ciecha miłości, jakaś wspólnota Ducha, jakieś współczucie i zmiłowanie" (Flp 2,1) - tego samego możemy szukać w nas samych.
Człowiekowi, który urodził się egoi
stą, tru d n o p rz e ż y ć stu p ro c e n to w ą zmianę z dnia na dzień. Ale Duch Święty będzie stopniowo rozwijać w nim Boże współczucie, Bożą miłość, aż staną się one wyraźne. Do tego właśnie - mocnego osadzenia się na tym fundamencie - za
chęca Paweł.
Zasadą życia zboru je st ta sama mi
łość, zgodność oraz jednomyślność, któ
ra sprawia ożywienie. D la ludzi "w świę
cie" życie według tych zasad je st bardzo trudne, w ręcz niem ożliw e. Lecz my otrzymaliśmy już coś, co teraz wymaga jedynie "dopełnienia". Bóg nie żąda od nas nic zbyt trudnego, nic, z czego nie m o g lib y śm y się w y w ią z a ć . M ocne uświadomienie sobie zasadności Bożych oczekiwań, pom aga w pozbywaniu się złych cech i rozwijaniu dobrych.
JEDNOMYŚLNI, ZGODNI, MIŁUJĄCY
Chociaż każdy chrześcijanin jest in
nym człowiekiem, odrębną indywidual
nością, zostaliśm y wezwani, aby być
"jednej myśli". W ymaganie to dotyczy spraw podstaw ow ych, dotyczy zasad związanych z naszym życiem z Bogiem.
Nie chodzi o to, aby wszyscy mieli je d nakow e gusta lub byli identyczni w swych upodobaniach. Chodzi o to, aby bracia i siostry zajmowali zawsze to sa
mo stanowisko odnośnie do spraw zasad
niczych, do prawdy, jak a wynika z Biblii.
W szczególności może to dotyczyć, na p rz y k ła d , ustaleń zb o ro w y ch , które wszyscy podejm ują jednom yślnie, aby cały zbór - Boża rodzina - odniósł ko
rzyść.
Z jednom yślnością wiąże się inna ważna cecha: zgodność, tak rzadko spo
tykana wśród Polaków. Z przykrością trzeba powiedzieć, że w Polsce różnora
kie obrady często przekształcają się w spory. Z am iast rzeczowej dyskusji manifestują się wówczas silne emocje i każdy z uczestników narady broni swo
jeg o zdania, nie zam ierzając ustąpić.
Czyż zamiast tego nie powinniśmy ra
czej prosić Boga, aby nam pomógł zro
zumieć i uznać racje innych ludzi? Czy nie byłoby o wiele bardziej słuszne zre
zygnować z osobistej dumy i wspólnie szukać rozw iązania według mądrości Bożej? Jednomyślność ożywia. Może to niełatwe zrezygnować ze swoich racji na korzyść racji innych, ale zyskujemy wte
Sprawą, która ma tak wielkie
znaczenie dla naszej identyfikacji
chrześcijańskiej je s t właściwe,
biblijne nastawienie względem
Boga i względem innych ludzi.
dy szczeg ó ln ą nagrodę: ożyw ienie.
Chciejmy zrozumieć, że pragnąc oży
wienia, musimy spełnić ten właśnie w a
runek: być jednom yślni. A jest to m ożli
we ze względu na "wspólnotę Ducha", dzięki miłości, jak a została nam ju ż ofia
rowana.
Pisząc o miłości apostoł Paweł używa określenia "ta sama". M amy mieć "tę samą miłość", to znaczy Bożą, pocho
dzącą z tego samego źródła - od Jezusa Chrystusa. Odcienie miłości są różne:
inaczej kocha się rodzinę, inaczej przy
jaciół, a inaczej wrogów. Ten, kto patrzy na światło, widzi je jakby innaczej, w zależności od miejsca, w którym stoi.
Lecz światło - pom im o różnych odbić - jest to samo. Podobnie jest z miłością.
W yposażeni w nią, jednom yślni, zgodni, możemy odrzucić dwie pokusy, które P a
weł wypunktował w kolejnym wersecie.
Chodzi o "ludzkie", złe motywy postępo
wania, przed którymi apostoł nas prze
strzega: "I nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę" -
pisze i zaleca: "lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie"
(w.3).
Tak więc, jeżeli chcemy bronić jakie
goś stanowiska, zajmijmy postawę, która dopuszcza racje innych ludzi. Co więcej:
pomyślmy, że są to racje wyższe, waż
niejsze od naszych. N ie lekceważm y współdyskutantów, oponentów, nie le
kceważmy nikogo, nawet samych siebie.
A kiedy ju ż podzielim y się tym co mamy na sercu, pozwólmy innym ocenić war
tość tego, co powiedzieliśmy. Niech te
raz oni podejm ą decyzję jak postąpić.
W w e rse c ie c z w a rty m cz y ta m y :
" Niechaj każdy baczy nie tylko na to, co jego, lecz i na to, co cudze". W tym zdaniu dwa krótkie słowa "nie tylko"
wyraźnie wskazują, że własnych intere
sów należy pilnować. Biblia nie zaleca nam, abyśmy dbali wyłącznie o cudze sprawy. W ręcz przeciwnie: każe nam dbać o siebie, o naszą pracę, domy, do
mowników. Ale w tym wszystkim m usi
my zachować um iar i rozsądek.
Nasz Pan nie lubi egoizmu. Uczy nas otwierać serca dla innych i obiecuje, że gdy będzie trzeba, sam zaspokoi w szy
stkie nasze potrzeby. W kontekście zacy- towanego wiersza o baczeniu również na cudze, warto wspomnieć o służbie daw a
nia. W szyscy wiemy, że "Bardziej błogo
sławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać"
(Dz 20,35). Ważne jednak, abyśmy da
wali mając właściwe motywacje. Daję nie dlatego, aby się komuś zrewanżować, nie dlatego, by lepiej o mnie pomyślano, lub też, by kogoś uzależnić od siebie.
Daję, ponieważ ktoś potrzebuje i w kon
kretnej sytuacji ja jestem tym, który mo
że mu pomóc. Jeśli tak dasz - nie patrząc ile i komu - obdarowany nie będzie czuł się poniżony. Dawanie i branie w miłości ustanowił w Kościele Pan. Rozwiązuje ono sprawę podziału dóbr w Bożej rodzi
nie tak, aby nikt nie żył w nędzy, nie był głodny, samotny i opuszczony. "Łożąc hojnie na wszelką dobrą sprawę" przy
czyniamy się także do rozprzestrzeniania Ewangelii. Z naszych dziesięcin i ofiar finansowane są kampanie ewangeliza
cyjne, druk traktatów i wszelkie inne po
żyteczne przedsięwzięcia zborów.
USPOSOBIENIE JEZUSA Cały obszerny fragment drugiego roz
działu Listu do Filipian (2,1-16) mówi o pełnym oddaniu się przez chrześcijanina Bożej sprawie. Chodzi o sięgnięcie aż do korzeni i zbadanie - a jeśli trzeba również przekształcenie - naszego wewnętrznego nastawienia. Toteż studiując ten temat powinniśmy myśleć o sobie i dośw iad
czać samych siebie, prosząc, by Duch Święty oświetlił w nas wszystkie ciemne miejsca.
A ja k ie n astaw ien ie pow inniśm y mieć? Jak we wszystkim, tak i w tej sprawie, nasz Pan stanowi dla nas przy
kład: "Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie" (w.5). Słowo "było" odnosi się tu do pobytu Jezusa na ziemi. Apostoł Paweł szczegółowo przedstawia nam ten doskonały wzorzec: Chrystus nie upierał się zachłannie, aby być równym Bogu, wyparł się samego siebie, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci krzy
żowej (wersety 6-8). Jego nastawienie, kiedy przyszedł na ziemię, było nasta
wieniem sługi. A wywyższenie, które Go spotkało, pochodzi od Boga. Jezus sam siebie nie wywyższył. Jak, w tym biblij
nym kontekście, wyglądają nasze próby zmieniania innych? Sami niedoskonali, dokładamy wielu starań, by uczynić bar
To normalne, że kiedy w roz
mowie przedstawiamy swoje zda
nie, sądzim y, ze m am y rację.
W innym przypadku nie zabrali
byśmy głosu. Nie je s t rzeczą nie
właściwą wyrażanie swoich po
glądów; zło polega na braku do
ceniania zdania innych ludzi.
dziej doskonałymi naszych braci. Nie je st to wzorzec Jezusa.
"Przeto umiłowani moi - pisze Paweł - (...) z bojaźnią i drżeniem zbawienie swoje sprawujcie" (w. 12). Ta praktyczna r a d a o z n a c z a , in a c z e j m ó w ią c : podchodźcie do tych spraw bardzo, bar
dzo poważnie.
Wiemy, że to Bóg "sprawia w nas i chcenie i wykonanie", On rodzi w nas te właściwe chęci i pom aga w ich reali
zacji. Dzięki Duchowi Świętemu może
my przygotować się na przyjście naszego Oblubieńca, ale... czegoś nam nie wolno.
Nie wolno nam szemrać i powątpiewać.
Być może wątpisz, czy osiągnięcie ce
lu, który Bóg ci wyznaczył jest możliwe.
Sądzisz, że "poprzeczka" została usta
wiona zbyt wysoko. N ie wątp, gdyż B o
ży cel nie je st idealistyczny, lecz realny.
Cel ten - nienaganność i szczerość dzieci Bożych, która ich odróżnia od świata (w. 15) - pom oże nam zrealizować sam Bóg, jeśli M u się w pełni powierzymy.
W śród ludzi normalne jest, że każdy uważa siebie za wyższego, że dba głów
nie o swoje sprawy, że tak wiele jest kłótliwości i próżnej chwały. Trudno tam o m iło ś ć , z g o d ę i je d n o m y ś ln o ś ć .
"W świecie" bycie bez skazy jest utopią.
M y je d n a k o trz y m a liśm y Je zu sa Chrystusa, dar od Ojca, w którym jest
"jakaś zachęta, jakaś pociecha miłości, jakaś wspólnota Ducha...". Nasza sytu
acja jest zupełnie inna. W łaściwe nasta
wienie wobec bliźnich, nienaganność, szczerość - wyróżniają nas spośród "rodu złego i przewrotnego, w którym świeci
my jak światła".
Ziarenko Bożej natury zostało w nas umieszczone. Ono musi kiełkować dając wzrost. Dobre nasienie wyda owoc we
dług swojego rodzaju, czyli równie do
bry. Być może potrzebujesz odszukać w sobie to ziarenko. N iech zachętą będzie n astęp u jąca h isto ria. A rcheologow ie od n aleźli kiedyś p estk ę brzoskw ini.
Stwierdzono, że m a około dziewięćset lat. Kiedy poddano ją badaniom w labo
ratorium i umieszczono w glebie - za
kiełkowała i wyrosła z niej roślina. Jeśli uśpione życie w jakiejś pestce mogło ocknąć się nawet po dziewięciu wiekach, to może również i w cześniej! Nie musisz czekać tak długo.
Kazimierz Sosulski
11
Potrzöbn i nawzajem
Jest już truizm em stwierdzenie, że współczesne nam czasy charakteryzują się ogromnym zamieszaniem, gdy cho
dzi o życie rodzinne, małżeńskie. W cale niemało ludzi uważa, że obowiązujące od wieków normy i wzorce dotyczące tej sfery życia ludzkiego są przestarzałe i nieprzystające do współczesnych re
aliów . To praw da, że rzeczyw istość, w której tkwimy zmienia się nieustannie, a tempo tych zmian ulega widocznemu przyspieszeniu.
Prawdą je st również, że zmiany te do
tykają także w jakim ś stopniu tych, któ
rzy przyznają się do chrześcijaństwa, a więc zobowiązani są żyć według norm przedstawionych w Bożym Słowie.
Czy jednak to, że zmieniają się realia życia, i że zmieniła się bardzo pozycja kobiety w porównaniu z czasami Starego i Nowego Testamentu znaczy także, iż powinien ulec zmianie układ jaki zapla
nował Bóg, gdy chodzi o współistnienie płci?
CZŁOW IEK - M ĘŻCZYZNA I
CZŁOW IEK - K O BIETA Człowiek stworzony został na podo
bieństwo Boga, ale występuje w dwóch różniących się od siebie postaciach: jako m ężczyzna i kobieta. B iblia (I M ojż 2,20-24) mówi, że kobieta została stwo
rzona jako "odpow iednia pomoc" dla mężczyzny. Czy czytając takie stwier
dzenia mamy wrażenie, że chodzi tu o ja kąś postać z "drugiego planu"? Znajo
mość historii i własne obserwacje m o
głyby nas do tego skłaniać. Istotnie: w wielu kulturach i okresach historycznych nienajlepiej było lub jest, gdy chodzi o sytuację społeczną kobiet. Jestem prze
konana, że tak jak wiele innego zła, które j e s t w y n ik ie m u p a d k u c z ło w ie k a w grzech, również i drastyczne ograni
czanie praw ludzkiej istoty, jak ą jest ko
bieta, to skutek dawania posłuchu szata
nowi.
Czy zatem kobieta powinna pójść dro
gą rew olucjonistów , zrzucić z tronu
władcę, aby zająć jego miejsce? Z uci
skanego stać się uciskającym? Coś z tego typu dążeń było w ruchu dziewiętna
stowiecznych sufrażystek i współczes
nych feministek. Powiedzmy, że można zrezygnow ać z zam ążpójścia w imię wolności osobistej. Obecnie jest to ła
tw iejsze niż kiedyś. Określenie "stara panna" raczej wychodzi z użycia i prze
staje być straszakiem dla tych dziewcząt, które decydowały się nieraz na m ałżeń
stwo tylko dlatego, by nie zostać same.
Nie może to jednak dotyczyć większości.
Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę. Związane z tym ich naturalne ciążenie nawzajem ku sobie pozwala ist
nieć ludzkości na tej ziemi już dosyć długo.
W od daw na zrew oltow anym pod względem życia seksualnego świecie za
chodnim, gdzie wypróbowano już być
C zy jednak to, że zmienia
ją się realia życia, i że zmie
niła się bardzo pozycja ko
biety w porównaniu z cza
sami Starego i Nowego Te
stam en tu z n a c z y także, iż powinien ulec zmianie układ ja k i z a p la n o w a ł Bóg, g d y c h o d z i o w s p ó ł i s t n i e n i e płci?
może wszystko, zauważa się obecnie na
wrót uznania dla takich instytucji jak m ałżeństw o, czy rodzina. Pedagodzy, psychologowie i różni myśliciele stwier
dzają zgodnie, że dla praw idłow ego, zdrowego rozwoju człowieka najlepsze warunki stwarza stabilna, trwała więź małżeńska i rodzinna. Niestety, z tym właśnie jest coraz gorzej.
KTO K O M U W IN IE N SZ A C U N E K Co pozwala chrześcijańskiemu mał
żeństwu w obecnym czasie i we współ
czesnych warunkach (wysoki poziom wykształcenia kobiet, ich praca zawodo
wa) istnieć i trwać w sposób, który daje obu stronom zadowolenie? Przede wszy
stkim musimy znać właściwe, a nie wy
paczone przesłanie Słowa Bożego doty
czące współistnienia i współżycia płci.
M usimy orientować się co to znaczy być kobietą, czy mężczyzną. Tak więc kobie
ta powinna wiedzieć jakie są jej najistot
niejsze właściwości psychiczne i czym się różni w tym względzie od m ężczy
zny. Podobnie i mężczyzna orientować się musi czego może się spodziewać od swej dziewczyny, żony i czym się od niej różni w sferze emocjonalnej i intelektu
alnej.
Istnieją różne stereotypy dotyczące płci, jak: "kobieca logika" (czyt. brak logiki), czy też: "Mężczyźni to takie duże dzieci". Abstrahując w tej chwili od za
sadności zacytow anych tu stwierdzeń trzeba powiedzieć, że na ogół wszelkie stereotypowe, powtarzane bez większe
go zastanowienia sądy jednych grup lu
dzi o innych (szczególnie, gdy chodzi o opinie negatywne, a najczęściej takie właśnie funkcjonują) mają za podłoże przekonanie o własnej wyższości w po
równaniu z tymi, których dotyczy stereo
typ. Takie podejście do siebie miewają np. niektórzy przedstawiciele sąsiadują
cych ze sobą narodów. Pomyślmy tylko, co nieraz mówi się u nas o Niemcach, Rosjanach, Czechach i co oni o nas ma
wiają.
Jednak Nowy Testam ent uczy czegoś zu pełnie odw rotnego: m am y innych uważać za wyższych od siebie, okazy
wać im szacunek. Czy w takim razie znosi to porządek jaki został ustanowio
ny, gdy chodzi o małżeństwo? Nie! Mąż - "głowa domu" okazuje szacunek i m i
łość tej, która została mu danajako wspa
niała pomoc. "Pomoc" natomiast poważa swojego męża wiedząc, że jej prawa jako ludzkiej istoty, która myśli i czuje, nie będą gwałcone, czy uszczuplone. Jeśli więc jako mężczyzna i kobieta jesteśmy różni, nie oznacza to wcale, że mamy też różną wartość: wyższą i niższą. Jesteśmy
1 2 , ' I' ' ' ' 5 - 6 / 9 3
inni, nie - mniej lub więcej ważni. Im bardziej dojrzały będzie mężczyzna tym bardziej doceni mądrą pomoc swej żony i nie będzie tłamsił jej osobowości. Im d o jr z a ls z a (n ie k o n ie c z n ie c h o d z i o wiek) i mądrzejsza kobieta, tym mniej będzie się starała "udowodnić", że nie jest tą gorszą połową.
S K Ą D W ZORCE?
Nikt z nas nie przynosi ze sobą na świat gotowej wiedzy na temat tego, jacy są mężczyźni i jakie są kobiety. W zrasta
jąc w naszych rodzinach wchłaniamy at
mosferę domu. Sposób traktowania m at
ki przez ojca i vice versa daje nam, naj
pierw małym, a potem coraz większym dzieciom, pewne pojęcie o wartości i roli w rodzinie kobiety i mężczyzny. Jest to bardzo ważny dla kształtowania tego ty
pu pojęć okres życia, ale nie jedyny. Już jako dojrzali ludzie możemy świadomie obrać sobie dobre wzorce i starać się im p odporządkow ać. Jako ch rześcijan ie mamy przywilej kierować się najlepszy
mi wskazówkami. Apostoł Paweł mówi np., że starsze niewiasty m ają uczyć młodsze m iłowania mężów. Z pew no
ścią chodzi tu o uczenie miłości w jak najbardziej praktycznym wydaniu, tzn.
opartej na znajom ości tego, czego po
trzeba m ężczyźnie w małżeńskim związ
ku. Czy taki "altruizm" będzie stratą dla kobiety? Czasami myśli ona: "No do
brze, ja mam się zachowywać tak i owak, a on?" Podobnie mógłby pytać m ężczy
zna. Tymczasem Jezus mówi: "A więc wszystko, cobyście chcieli, aby wam lu
dzie czynili,, to i wy im czyńcie" (Mt 7,12). Jeśli przyjm iem y tę zasadę na własność, nie będzie m iejsca na pytanie
"a on, ona?".
W małżeństwie, które jest przecież bardzo intymnym związkiem dwojga lu
dzi, musi być również miejsce na rozm o
wę, a więc werbalne wyrażanie swoich oczekiwań wobec małżonka. K orzystaj
my też z "broni" ja k ą je st modlitwa o na
szego życiowego partnera. Również w te
dy, gdy chcemy by uległo zmianie coś w jego stosunku do nas.
U R O D Z O N Y PR ZY W Ó D C A Co powinny wiedzieć wszystkie ko
biety, ale szczególnie te, które są żonami lub mają nimi zostać? Otóż psychiatrzy i genetycy stwierdzają, iż potrzeba m ęż
czyzny, aby przewodzić jest uwarunko
w ana psychologicznie i biologicznie.
M ówiąc po prostu: takim stworzył go Bóg. Pozostaje to tylko uznać, zgodzić się z tym, co jest faktem i odpowiednio postępować. Oczywiście z faktu, że ktoś jest przywódcą nie wynika wcale, że nie musi się on liczyć z tymi, którym prze
wodzi. Mądrzy zarządcy zawsze zważają na nastroje ludzi, którymi kierują. Żona natomiast jest kimś więcej niż podwład
ny. Jest POMOCĄ daną zarządcy - jego współpracowniczką i współzarządzają- cą. Jak wiele Bożej miłości i szacunku okazał Jezus kobietom w czasach, gdy ich pozycja społeczna była przecież ni
ska. To Boże Słowo mówi, że w Chrystu
sie nie ma mężczyzny, ani niewiasty, w olnego czy niew olnika (Gal 3,28).
Ewangelia uczy nie tylko szacunku, któ
re żony są winne mężom. Uczy też tego, że mężowie mają szanować swoje żony - liczyć się z nimi.
IN N I-J A K ?
Jaka jest ta inność kobiet i mężczyzn w sferze emocjonalnej i intelektualnej?
Inteligencja kobiet związana jest mocno z uczuciami, wrażeniami, wiele w niej intuicji. Kobieta interesuje się faktami, zdarzeniami, sprawami ludzkimi. Dzięki temu jest w stanie lepiej poznać siebie i zrozumieć innych ludzi. Dzięki swej uczuciowości może wnikliwie obserwo
wać stany psychiczne innych ludzi oraz reagować na nie. Takie ukierunkowanie uwagi i inteligencji, poparte intuicją po
zwala kobiecie dostrzegać życie w całej jego pełni, zmienności i różnorodności.
Pozwala łatwiej oddzielać rzeczy ważne od nieważnych, szybko reagować i szyb
ko działać.
M ężczyzna myśli stabilniej, "chłod
niej". Dąży do jasnego, logicznego po
znania zjawisk i rzeczy. Interesują go praw a rządzące życiem, rzeczyw isto
ścią. Badając coś stara się odkryć naj
istotniejsze cechy zjawiska, aby je skla
syfikować. W działaniu stara się być lo
giczny.
Jeśli chodzi o uczuciowość kobiet, jest ona znacznie bogatsza niż emocjo- nalność męska. Kobieta wiele odczuwa, na wszystko właściwie reaguje. Łatwo też okazuje swoje uczucia. Rów nież (a może szczególnie), gdy chodzi o uczu
cia negatywne. Mężczyzna nie na wszy
stko reaguje uczuciowo. Reaguje na sil
niejsze bodźce, jest mniej wrażliwy. Nie łatwo objawia swe uczucia, a gdy mówi
0 przeżyciach, to krótko i rzeczowo.
W iedząc o tym
W YCIĄGAJM Y PRAKTYCZNE W N IO SK I Z NASZEJ Z N A JO M O ŚC I
RZECZY
Dobrze jest gdy kobiety postarają się spojrzeć nieraz na rzeczy "po męsku", a więc bardziej chłodnym okiem. Gdy będą się starały przemyśleć jakieś pro
blemy dotyczące wspólnego życia i roz
ważyć je "na chłodno" np. w rozmowie z mężem, zamiast poprzestawać na emo
cjonalnych reakcjach, których mąż nie
raz nie jest w stanie zrozumieć. Z kolei mąż, wiedząc to, co o emocjonalności kobiet wiedzieć trzeba, powinien pozwo
lić jej na wyrażanie swych uczuć. Rzecz jasna w rozsądnych granicach. Okazuje wtedy szacunek "słabszemu naczyniu"
1 ma praw o i m ożliw ość pom ocy w uświadomieniu żonie tego, co w jej re
akcjach może być niewłaściwe. M ężo
wie nie pow inni lekcew ażyć intuicji swych żon ich wnikliwości i praktyczno- ści. Raczej docenić fakt, że mogą one - patrząc na rzeczyw istość - spostrzec szczegół, którego oni sami nie zauważa
ją. Niech to potraktują właśnie jako po
moc.
UC ZM Y SIĘ O D SIEBIE NAW ZAJEM Im dłużej kobieta żyje w małżeńskim związku, tym lepiej może rozumieć sie
bie i swojego męża. Podobnie i mąż.
Dobrze jednak zdobywać tę wiedzę pra
ktyczną korzystając z jakiś porad i wska
zówek doświadczonych osób. Pomaga to lepiej ustawić swoje oczekiwania wobec współmałżonka, mniej się rozczarować w codziennym życiu, lepiej dopasować nawzajem do siebie i do "wspólnego ja rzma".
Podobno nigdy mężczyzna nie zrozu
mie do końca kobiety i na odwrót. Za
wsze zostaną dla siebie w jakiejś części tajemnicą. To również warto wiedzieć i przyjąć z pokorą i radością. Jedynie Bóg, który nie jest ani mężczyzną ani kobietą może doskonale nas zrozumieć.
Udawajmy się więc do Niego o pomoc jak najczęściej.
Ludmiła Sosulska