• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1993, nr 5-6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1993, nr 5-6"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

5

-

6 / 9 3

PL - ISSN 0209 - 0120 MIESIĘCZNIK KOŚCIOŁA ZIELONOŚWIĄTKOWEGO W POLSCE

MM#

strona 16

OKŁADKA PRZEDNIA: prezb. Ferdynand Kareł

OKŁADKA TYLNA: Wola Piotrowa; widok ogólny, kaplica i uczestnicy konferencji_______________________

Wydawca: Naczelna Rada Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. Rada Programowa: Michał Hydzik, Marian Suski, Kazimierz Sosulski (redaktor naczelny), Edward Czajko, Mieczysław Czajko.

Adres redakcji: "Chrześcijanin", ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa, teł. (22)248575, fax (22)204073.

Prenumerata krajowa: roczna - 90.000 zł., półroczna - 45.000.; zagraniczna zwykła: Europa - 15 USD; Afryka, Azja, Ameryka Płn. - 20 USD; Ameryka Płd. i Australia - 25 USD.; zagraniczna lotnicza: Europa - 20 USD; Afryka, Azja, Ameryka Płn. - 25 USD; AmerykaPłd. i Australia - 30 USD. Prenumeratę krajową prosimy wpłacać na blankiecie zamieszczanym w numerze. Prenumeratę zagraniczną prosimy kierować pod adresem redakcji czekiem bankowym w walucie obcej lub gotówką na konto: Instytut Wydawniczy "Agape" PBK, III O/Warszawa, Nr:

370015-8497-136 Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca oraz zastrzega sobie prawo zmian w nadesłanych materiałach. Nazwa miesięcznika prawnie zastrzeżona. Pismo ukazuje się od 1929 roku. Skład własny wydawnictwa.

Nie świętujemy ...3

Grzechy przeciwko Duchowi Świętemu ... .4

Wszyscy pracujemy dla Chrystusa... 6

Ogień dla Europy ...8

Nastawienie wobec bliźnich... 10

Potrzebni sobie nawzajem ... 12

"Berlin - Moskwa"- Wyprawa M odlitew na... 14

Potem jest łatwiej ...15

Pojadę wszędzie ...16

Nie gardź dniem małych początków ...17

Chciałem być lepszym człow iekiem ...19

Rock - narzędzie Boga czy szatan a?...20

Mały chrześcijanin...22

U s tro ń ... 24

Okręg Śląsko - Cieszyński ... 26

Konsultacja polskich zielonoświątkowców i konferencja w Woli Piotrowej ...27

Wiadomości z kraju ... 28

Wiadomości ze świata ... 29

Droższy "Chrześcijanin"? Nie, jeżeli... 30

Czy chcesz być bogaty?... 31

strona 6

strona 14

2

(3)

N ie św tu je m y

OD RE D AKCJI

Przez okres prawie trzy­

nastu wieków chrześci­

jaństwa nie było w Ko­

ściele zachodnim ani ta­

bernakulum, ani mon­

strancji, ani p rocesji eucharystycznej, nie by­

ło żadnej innej formy czci oddawanej hostii, nie było święta Bożego Ciała. Skąd więc to świę­

to - nie mające wyra­

źnego biblijnego uza­

sadnienia - się wzięło?

Oto co piszą na ten temat sami katoli­

cy ("Przegląd Tygodniowy" nr 26):

"Powstanie uroczystości Bożego Cia­

ła należy łączyć z rodzącym się w wieku X I nowym nurtem pobożności euchary­

stycznej, akcentującej obecność Chry­

stusa w Najświętszym Sakramencie. Bez­

pośrednim powodem wprowadzenia no­

wego święta stały się objawienia błogo­

sławionej Julianny (1193 -1258), augu- stianki z klasztoru Mont - Cornillion, w pobliżu Liege. Treść objawień przedłożo­

no miejscowym teologom (wśród nich z n a jd o w a ł s ię a r c h id ia k o n J a ku b , późniejszy papież Urban IV) i otrzyma­

wszy ich orzeczenie, w 1246 roku wpro­

wadzono święto Bożego Ciała w diecezji Liege, w czwartek oktawy Trójcy św. P a­

pież Urban IV rozciągnie święto na cały Kościół bullą z 11 VII 1264 roku, ale jego śm ierć w dwa miesiące później nie p o zw o liła na ogłoszenie dokum entu.

Święto nie było więc obchodzone w Rzy­

mie, a przyjęło się tylko w niektórych zakonach oraz diecezjach, zwłaszcza nie­

m ieckich. D opiero p o opublikowaniu bulli przez papieża Jana XXII w 1317 roku święto to rozpowszechniło się na całym świecie (...) W krajach niemiec­

kich procesję Bożego Ciała na początku X V wieku połączono z procesją błagalną o pogodę i urodzaje. (...) Pod wpływem reformacji procesja nabiera innego cha­

rakteru - staje się manifestacją wiary w rzeczywistą obecność Chrystusa w N aj­

świętszym Sakramencie.

W Polsce ja k o p ierw sza obchodzi święto Bożego Ciała diecezja krakows­

ka... Stopniowo Boże Ciało przyjmuje się w innych diecezjach, tak że na początku X V w. w większości diecezji należy do świąt głównych... W okresie kontrrefor­

macji obchód święta Bożego Ciała stał się wyznaniem wiary katolickiej i stąd pochodzi troska o należyte zorganizowa­

nie procesji, co doprowadziło do zbytniej wystawności zew nętrznej."

Ani Reformacja, ani późniejsze prze­

b u d zen ia e w an g eliczn e nie przyjęły święta Bożego Ciała. N ie znajduje ono bow iem -jak wyżej nadmieniliśmy - uza­

sadnienia biblijnego. Jest ono zaś ściśle związane z katolicką nauką o transsub- stancjacji, czyli cudownej przemianie elementów chleba i wina w ciało i krew Chrystusa. W szyscy protestanci, mimo ich różnic w interpretacji rzeczywistej obecności Chrystusa w Wieczerzy Pań­

skiej, trzym ają się zasady: extra usum non est sacramentum - czyli poza spoży­

waniem sakrament nie istnieje. A zatem po W ieczerzy Pańskiej pozostałe resztki chleba i pozostałe wino nie są już "spo­

łecznością ciała Chrystusowego" i "spo­

łe c z n o śc ią krw i C h ry stu so w ej (por.

1 Kor 10,16). M ożna je już spożywać jako zwykły chleb i zwykłe wino. Przy każdej następnej W ieczerzy Pańskiej po­

święca się - przez Słowo Boże i modlitwę - chleb i wino na nowo.

Protestanci zachowują dystans wobec tego święta także i z tego względu, że w czasach kontrreform acji nabrało ono znaczenia katolickiej demonstracji, w czasie której dochodziło często do tragi­

cznych w skutkach tumultów.

I dzisiaj, choć w krajach, gdzie katoli­

cy są m niejszością wyznaniową (bywa, bywa tak!) procesja Bożego Ciała może być - może nawet godną szacunku - ma­

nifestacją wiary, w krajach katolickich jakże często jest demonstracją siły.

Dla zielonoświątkowców płynie jesz­

cze jedna nauka. M ianowicie ta, że "star­

si" Kościoła w diecezji Liege nie zdali egzaminu odnośnie do rozsądzania pry­

watnych objawień, powiedzielibyśmy u nas: wypowiedzianego słowa proroctwa, i przyjęli wypowiedź błogosławionej Ju­

lianny za elem ent doktryny kościelnej. A tak być nie powinno. Źródłem bowiem doktryny Kościoła jest wyłącznie Pismo Święte.

Edward Czajko

3

(4)

GRZECHY

PRZECIWKO

DUCHOWI ŚWIĘTEMU

Niewłaściwie pojmowany grzech przeciw Duchowi Świętemu je st potężną barykadą dla duchowego rozwoju.

G rzech p rzeciw k o D uchow i Świętem u jest na ogół rozum ia­

ny ja k o n ie w y b a c z a ln y . J e d ­ nakże jest kilka rodzajów grze­

chu przeciw ko D uchow i Św ięte­

mu, z których tylko jed en jest n ie w y b a c z a ln y . N ie w ła śc iw e , p o to c z n e i u o g ó ln io n e z r o z u ­ m ienie grzechu przeciw ko D u ­ ch o w i Ś w iętem u je s t p o tężn ą blokadą w poznaw aniu i zrozu­

m ieniu praw d biblijnych i m oże służyć ja k o elem ent m an ip u lo­

w ania sum ieniam i ludzi.

"Mały Słownik Teologiczny" ks.M a­

riana Kowalewskiego wśród grzechów przeciwko Duchowi Świętemu w ym ie­

nia również taki: "sprzeciwianie się uz­

nanej prawdzie chrześcijańskiej". Rodzi się tutaj od razu wiele pytań: O jaki ro­

dzaj sprzeciwu chodzi? Co jest uznaną prawdą chrześcijańską? Tradycja i do­

gmaty kościoła czy nauka Biblii? Czy wolno te dwie sprawy oddzielać od sie­

bie? Czyżby Biblia m ówiła coś innego niż tradycja i dogmaty? Obawiam się, że strach przed popełnieniem grzechu prze­

ciwko Duchowi Świętemu sprawia, że wielu łudzi unika tego rodzaju pytań.

Przyjrzyjmy się zatem kategoriom grze­

chu p rzeciw k o D uchow i Ś w iętem u, o których mówi Biblia.

1

B LU ŹN IER STW AGRZECH Rozpocznijmy od grzechu niewyba­

czalnego. Kto i kiedy go popełnił? Mt 12,31-32 - "Każdy grzech i bluźnierstwo b ę d z ie lu d z io m o d p u s z c z o n e , a le bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świę­

temu nie będzie odpuszczone".

W jakich okolicznościach wypowie­

dział Jezus to ostrzeżenie? Po dokonaniu przez Niego kolejnego cudu, wielu ludzi zaczęło się zastanawiać "czy nie jest to Syn Dawida?" (Mt 12,22-23). Innymi słowy pozwolili sobie na samodzielne myślenie i zaczęli zastanawiać się, czy Jezus nie jest obiecanym Zbawicielem.

Jak zareagowali na to faryzeusze, teolo­

giczna elita tamtych czasów, która pier­

wsza powinna była rozpoznać to, kim był Jezus? Kiedy zauważyli nastroje wśród ludzi, podjęli takie działania, aby od­

wieść ich od uznania Jezusa jako Zbaw i­

ciela. Posuwają się w tym do granic pod­

łości - moc Jezusa nazwali mocą szatana.

Taką postawę odwodzenia innych od uz­

nania Jezusa jako Zbawiciela, Jezus na­

zwał grzechem bluźnierstwa przeciwko Duchowi Świętemu (Mt 12,31-32).

Niewybaczalny grzech bluźnierstwa przeciwko Duchowi Świętemu nie został popełniony przez zwykłych ludzi, lecz przez tych, którzy byli uważani za m o­

nopolistów w poznawaniu Pism a i na­

uczaniu prawd Bożych. Nie uznali Jezu­

sa za Zbawiciela i innym też na to nie pozw alali. To był ich niewybaczalny grzech.

Czy można ten grzech popełnić dzi­

siaj? Obawiam się, że tak. Może być on popełniony przez tych współczesnych

"nauczycieli prawd Bożych", którzy na­

uczają, że droga do B oga wiedzie nie tylko przez Jezusa, ale również innych pośredników. Nauczanie takie jest od­

wodzeniem ludzi od Jezusa, jako jedyne­

go pośrednika, powiernika i pomocnika.

2

G R Z E C H SPR Z E C IW U

Dz 7,51: "Ludzie tw ardego karku i opornych serc i uszu, wy zawsze sprze­

ciwiacie się Duchowi Świętemu, jak oj­

cowie wasi, tak i wy".

Powyższe słowa pochodzą z przemó­

w ienia Szczepana, który przypom niał wszystko, co uczynił Bóg w celu zbawie­

nia ludzi. Ludzie poznali, co uczynił Bóg i wiedzieli, co sami mieli zrobić - opa­

miętać się, jednakże odrzucili oferowaną im łaskę. Taka postawa, odrzucenie ofe­

5 - 6 / 9 3

(5)

rowanej łaski, jest grzechem sprzeciwu wobec Ducha Świętego.

Czy grzech ten może być popełniony dzisiaj? - Tak. Kiedy ludzie poznają to, co uczynił Jezus i dowiadują się, co sami powinni uczynić, aby dostąpić Bożej ła­

ski, jednakże nie chcą się upamiętać i nie chcą uznać Jezusa za jedynego pośredni­

ka między Bogiem a ludźmi (1 Tym 2,5), wtedy popełniają grzech sprzeciwu. Jed­

nakże w chwili, kiedy się upamiętają, kiedy przyj mą Jezusa i Bożą łaskę, kiedy Jezus stanie się dla nich jedynym arcyka­

płanem, powiernikiem (Hbr 4,15; 7,25) i pomocnikiem (Hbr 2,18), wtedy dostą­

pią przebaczenia wszystkich grzechów, w tym również grzechu sprzeciwiania się Duchowi Świętemu.

3

G R Z E C H

O K Ł A M Y W A N IA

"Czym to omotał szatan serce twoje, że okłamałeś Ducha Świętego" (Dz 5,3).

Przykładem osób, które popełniły grzech okłamania Ducha Świętego, są Ananiasz i Safira. Ich grzech był oszustwem zro­

dzonym z chęci szukania ludzkiego uz­

nania. Udaw ali oni ludzi w ierzących i pojednanych z Bogiem, podczas gdy ich serca były tak samo skażone, jak przedtem, zanim weszli do wspólnoty chrześcijan.

Reakcja Boga na ten rodzaj oszustwa była bardzo zdecydowana i powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy m a­

nifestują swoje chrześcijaństwo dla sw o­

ich korzyści, podczas gdy ich serca nie są poddane Bogu.

M ożna nabrać wszystkich, ale nie B o­

ga. "Bóg nie daje się z siebie naśmiewać"

(Gal 6,7). Jeśli ktoś udaje pojednanego z Bogiem, niech się lepiej upamięta i wy­

zna swój grzech. Niech to zrobi szczerze przed Bogiem.

4

G R Z E C H Z A SM U C A N IA

E f 4,30-32: "Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapię- czętowani na dzień odkupienia. W szelka gorycz i zapalczywość, i gniew, i krzyk, i złorzeczenia niech będą usunięte spo­

śród was wraz z wszelką złością".

Grzech zasmucania Ducha Świętego jest popełniany przez ludzi wierzących, kiedy swoim zachowaniem i reakcjami nie przypom inają charakteru Chrystusa.

Polacy, naród chełpiący się swoim chrześcijaństwem, jest pełen tych rze­

czy, które zasmucają Boga. Obcokrajow­

cy są zaszokowani naszym upadkiem moralnym, ajednocześnie naszą egzalto­

waną religijnością. Może to nie jest za­

sm u c a n ie , ale o k ła m y w a n ie D ucha Świętego? Tym gorzej dla nas!

GRZECH GASZENIA

1 Tes 5,19 - "Ducha nie gaście".

G rzech ten je st popełniany przez chrześcijan, którzy nie idą za przewod­

nictwem Ducha. Duch Boży może otw ie­

rać nam oczy na potrzeby wokół nas, fizyczne i psychiczne, po to, abyśmy w y­

szli im naprzeciw. Kiedy opieramy się, kiedy nie podejmujemy działań, wtedy jesteśm y nieposłuszni Bogu i gasimy je ­ go Ducha w nas. Kiedy ignorujemy jego wolę względem nas, kiedy popełniamy grzechy i nie wyznajemy ich, do czego przynagla nas Duch Święty, wtedy rów ­ nież gasimy działanie Ducha. Jak roz­

wiązywać taki problem? Jak w przypad­

ku każdego innego grzechu - wyznać go:

"Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy, odpuści grzechy nasze i oczyści nas od wszelkiej niepra­

wości" - 1J 1,19. Zobacz również: Izaj 59,1-2; 2 Kor 7,14.

W ymieniliśmy pięć kategorii grzechu p r z e c iw k o D u c h o w i Ś w ię te m u ; bluźnierstw o, sprzeciw, okłam ywanie zasm ucanie i gaszenie. Jaki jest twój grzech przeciwko Duchowi Świętemu?

Wyznaj go i porzuć!

K O N SE K W E N C JE PSY C H IC Z N E

Zastanówmy się, jakie są konsekwen­

cje niewłaściwie pojmowanego grzechu przeciwko Duchowi Świętemu. W spo­

mnieliśmy na wstępie, że grzech ten na ogół bywa definiowany jako "sprzeci­

wianie się uznawanej prawdzie chrześci­

jańskiej". D la katolika uznaną prawdą będą nauki jego kościoła, ze wszystkimi dogmatami i obrzędami. Dla protestanta prawdy te są odmienne. Czy katolik m o­

że zatem czerpać z myśli protestanckiej i na odwrót? Czy człowiek może sam o­

d zielnie czytać B iblię i form ułow ać własne poglądy o Bogu?

Ludzie wychowani w silnej tradycji religijnej boją się przyjęcia wszelkiej myśli o Bogu, która pochodzi z innej denom inacji. D laczego? D latego, że przyjęcie innego poglądu mogłoby ozna­

czać sprzeciwienie się nauce własnej de­

nominacji, a to z kolei byłoby grzechem przeciw ko D uchow i Świętemu, który potocznie je st traktowany jako niewyba­

czalny. Z tego względu ludzie boją się badać, czy ich wiara ma podstawy biblij­

ne i czy je st racjonalnie uzasadniona. Ich wiara staje się bardzo emocjonalna, a na­

wet fanatyczna. W ierzą, a dlaczego, to już nie jest istotne.Próba sprowokowania ich do zastanowienia się nad wyznawaną przez nich doktryną wywołuje w nich agresję, która wynika ze strachu przed popełnieniem niewybaczalnego grzechu.

Co ma zrobić człowiek, który zabrał się do czytania Biblii i nie może doczytać w niej dogmatów, które mu zawsze wpaja­

no, więcej, zaczyna odkrywać, że Biblia mówi co innego? Czy ma prawo do pod­

ążania za własnymi wnioskami, a jeśli trzeba, do odrzucania dogmatów? Czy może samodzielnie szukać prawdy o B o­

gu? Czy będzie to grzechem przeciw D u­

chowi Świętemu?

N ie w ła śc iw ie p o jm ow any grzech przeciw Duchowi Świętemu je st potężną barykadą dla duchowego rozwoju. D la­

czego? Ponieważ człowiek wychowany w takim zrozumieniu tego grzechu boi się myśleć inaczej niż naucza jego ko­

ściół; boi się wyjść poza ramy dogma­

tów. Tak zdefiniowany grzech daje ka­

płanom możliwość manipulowania su­

mieniami wiernych, aby nie pozwolić im myśleć inaczej.

W tym momencie trzeba jeszcze raz przypom nieć, że grzech bluźnierstw a przeciw Duchowi Świętemu nie został popełniony przez zwykłych ludzi, ale właśnie przez kapłanów, przez faryzeu­

szy, którzy również manipulowali su­

mieniami ludzi, aby odwieść ich od sa­

modzielnego m yślenia w sprawach wia­

ry. Przytoczona definicja grzechu prze­

ciwko Duchowi Świętemu nie pochodzi z Biblii, ale jest wymysłem kapłanów.

Jezus powiedział swoim wyznawcom - "Poznacie prawdę, a prawda was wy­

swobodzi" (Jn 8,32). Prawda Jezusa wy­

zwala ze wszelkiej niewoli, w tym nie­

woli lęku przed popełnieniem niewyba­

czalnego grzechu. Jeśli ktoś szuka Boga, ten nie może popełnić niewybaczalnego grzechu, który, jak powiedziano wcześ­

niej, polega na czynieniu wszystkiego, aby inni nie poznali Chrystusa jako Zba­

wiciela. Czytaj Biblię i nie bój się myśleć samodzielnie.

_______ Jerzy Marcol

Przedruk z miesięcznika

"Mała Grupa" marzec 1993

5

(6)

WSZYSCY PRACUJEMY

Cela aresztu śledczego nie była wy­

kwintna. Betonowa podłoga, otwór wen­

tylacyjny i kilka luźnych desek, na któ­

rych od biedy można było się położyć.

Adres: drugi poziom podziemia, licząc od góry w dół, w słynnym, budzącym grozę Pałacu M ostow skich - warsza­

wskiej siedzibie milicji. Aresztowani ży­

li w zaduchu, zmęczeni, głodni, nękani wezwaniami na wielogodzinne przesłu­

chania. W kwietniu 1979 roku znalazł się

tutaj ktoś, kto w swoim domu miał - jak wykazała rew izja - ponad pięć tysięcy egzemplarzy Biblii.

- Panie Dawidów, dlaczego pan tyle nagromadził?

- Są różni hobbyści: jedni zbierają znaczki, drudzy pudełka od zapałek, a moją pasją jest Słowo Boże.

*

- Zasady naszej wiary w niczym nie odbiegają od tego w co wierzą bracia pięćdziesiątnicy. Jesteśm y ochrzczeni Duchem Świętym i w praktyczny sposób chcemy wykorzystać wszystko co On nam oferuje. Kładziemy nacisk na dzie­

więć darów służb i jednym z naszych celów jest, aby dary te były widoczne w

działaniu. Wiemy, że to czego naucza B iblia jest jedyną prawdą i chcemy, aby praw da ta mogła dotrzeć do każdego człowieka.

Kościół Boży w Chrystusie został ofi­

cjalnie zarejestrow any w 1988 roku, choć zbór w arszaw ski, który m ożna określić założycielskim lub zborem - matką istnieje od blisko trzydziestu lat.

Przedtem był (wg prawa) nielegalny. Od początku działa pod kierownictwem pa­

stora Bolesława Dawidowa.

*

- W kajdankach przetransportowano mnie do aresztu śledczego i skazano na trzy miesiące pozbawienia wolności. Po­

siedziałem czterdzieści dni, po czym...

Bóg mnie wypuścił. Po prostu: skrócono wyrok. Co więcej: w odpowiedzi na za­

żalenie, które wniosłem do Prokuratury Generalnej, zostałem zrehabilitowany, a dodatkowo prokurator wydał polecenie zwrotu skonfiskowanych książek.

Na wykonanie tego polecenia Bole­

sław Dawidów czekał sześć lat - do 1985 roku. W ielokrotnie nakłaniany, aby zre­

zy g n o w ać, n ieu stę p liw ie w alczy ł o zwrot pięciu tysięcy Biblii. Dlaczego?

- Bo gdybym zgodził się na przemie­

lenie Pism a Świętego, to Bóg mnie by przemielił - konstatuje.

*

Opow ieść o prześladow aniach jest długa, ale pełna życia, a często i humoru.

Zawiera historie ze szczęśliwym zakoń­

czeniem. Pokazuje B ożą wierność oraz to, że diabeł chce nas zastraszyć. A re­

sztowania, przesłuchania, wyroki w za­

w ieszeniu, rozpraw y, śledzenie przez specjalnych "opiekunów", areszt dom o­

wy - to wszystko było na porządku dzien­

nym, ale nie mogło powstrzymać rozwo­

ju zboru.

- Ludzie przychodzili do Pana i przy­

łączali się do społeczności. Nabożeństwa prowadzone w moim mieszkaniu na Cze­

czota, przyciągały coraz więcej uczestni­

ków. Na pierwszym - w grudniu 1963 roku - obecne były tylko moje córki, żona i pewien brat, starszy już człowiek. Po czterech latach zrobiło się znacznie ciaś­

niej i wtedy milicja opieczętowała nasz pokój zebrań, zamknęła śpiewniki i pia­

nino.

W ciągu pięciu lat byli zborem "lata­

jącym ". O spotkaniach - na krótko przed ich terminem - zawiadamiał ktoś jeżdżąc po mieście. Podawał godzinę i miejsce, stale ulegające zm ianie. Taki system zmniejszał ryzyko pojawienia się "gości z UB". Na stole stawiano zwykle ciasto i herbatę. W razie potrzeby miało to spra­

wiać wrażenie np. przyjęcia imieninowe­

go. Tak minął czas do roku 1972. Zbór nadal się rozrastał. Zdaniem pastora gor­

liwość zborowników była "super".

Któregoś dnia, po półtorarocznym re­

spektowaniu pieczęci odcinających je ­ den pokój mieszkania, brat Dawidów własnoręcznie zdjął lak i zgodnie z za­

m ieszczoną na drzwiach adnotacją ocze­

kiwał pięciu lat więzienia. W tym celu spakował osobiste rzeczy i udał się na ulicę Rakowiecką.

*

- M oja służba była i jest oparta na posłuszeństwie Jezusowi. To, co prze­

szedłem kiedyś, uważam za przywilej.

Pan dał mi możliwość, aby dla niego

m m m m Moja słnżńa 6y(a i jest

oparta na posłuszeństwie

Jezusowi

(7)

D L A C H R Y S T U S A

cierpieć, dał mi odwagę, aby przejść przez to zwycięsko. Przez blisko piętna­

ś c ie .la t "p rzerzu caliśm y " B ib lie do Związku Radzieckiego. Kurierzy kurso­

wali perm am entnie. Te egzem plarze, które mi skonfiskowano, trafiły w końcu na miejsce przeznaczenia. Rozdawałem je w M ińsku i Brześciu... I kto mógł pomyśleć, że Bóg szykuje pierestrojkę, że tyle się jeszcze zmieni, i że Ewangelia będzie działać na wschodzie z taką mocą.

Nasz Pan jest wierny we wszystkim. Pie­

częci z drzwi nie zdjąłem samowolnie.

Po prostu Duch Święty powiedział mi, abym to zrobił. W ięc postąpiłem właści­

wie. Później sam się zgłosiłem do moje­

go kuratora. On aż się złapał za głowę:

"Panie D aw idów , pan ju ż napraw dę przesadza!" W ręczył mi papier: "Proszę opisać wszystko jak było". Opisałem, że najpierw roztopiłem lak suszarką do wło­

sów, że później weszliśmy z żoną do tego pokoju, że zaczęliśmy sprzątać, radować się i wielbić Boga... Funkcjonariusze po­

kiwali głowami: "Niech pan idzie do do­

mu". Kiedyś w areszcie miałem takie zdarzenie. Podczas przesłuchania oficer śledczy mówi do mnie: "PanieDawidów, właściwie jak to z panem jest? O co tu chodzi? Bo ja od piętnastu lat przesłu­

chuję ludzi, a jeszcze kogoś takiego nie widziałem". Okazało się, że byłem dla niego świadectwem. I on dla mnie też:

wyłączył magnetofon, przestał notować, nad drzwiami zapalił czerwoną lampkę

"Nie przeszkadzać" i słuchał tego, co ja mówiłem o Jezusie.

*

W 1972 roku wrócili na Czeczota.

Władza miała chyba dość innych kłopo­

tów, więc chrześcijanie mogli bez prze­

szkód pracować dla Pana. Teraz niemal każdy centym etr podłogi był istotny, każdy wyniesiony mebel dawał szansę, że wejdzie jeszcze jeden człowiek. Przy­

chodzący zapełniali dwa spore pokoje, duży przedpokój i część klatki schodo­

wej. Liczba osób dobiegała dziewięć­

dziesięciu. Chrzty organizowali w dużej wannie na miejscu, przez wiele lat speł­

niającej rolę baptysterium. Dopiero w

1984 roku przeniesiono się do Włoch pod W arszawą (do wynajętego pom iesz­

czenia), a po kolejnych czterech latach na Senatorską - do Ośrodka Kultury w cen­

trum stolicy.

- Jeszcze we W łochach dostaliśmy rejestrację. Powiedziałem Bogu: "Jeśli Ty zarejestrujesz ten Kościół, to niech on będzie oazą wolności dla wszystkich, którzy nie mają możliwości głoszenia, świadczenia, a którzy chcą iść w duchu pełnej Ew angelii". Rejestracja to był punkt startu: zakasać rękawy i zabrać się do naw racania Polski. Jednocześnie przyłączały się do nas inne zbory, które w cześniej też pracowały niezależnie.

Niektóre były prześladowane. Dziś two­

rzymy razem Kościół Boży w Chrystu­

sie: wspólne wyznanie wiary, wspólna nauka i miłość wzajemna. Są też zbory nowo powstałe - po ewangelizacjach, które przeprowadziliśmy. W sumie m o­

żna naliczyć około dziesięciu społeczno­

ści poza Warszawą: Koszalin, Szczecin, M iędzyzdroje, Wrocław, Legnica, Koło, Iłow a koło Żegania, Olecko, Gołdap, Hajnówka. Jest także mała placówka w Białowieży. Ale chciałbym podkreślić, że nie mówimy "u nas" - "u was". M ów i­

my: u Boga, u naszego Pana. Osobiście bardzo się cieszę z tej różnorodności ru­

chu pentekostalnego. Wszyscy pracuje­

my dla C hrystusa, a nie dla sw oich organizacji. To dobrze, że ludzie rozwi­

jają się, są w tej lub innej społeczność;

byle nie byli w świecie.

Kościół Boży w Chrystusie deklaruje otwartość na współpracę z każdym, kto chce głosić Ewangelię. Chodzi o to, aby zdobyć Polskę dla Jezusa. Celowi temu bardzo dobrze służą uliczne ewngeliza- cje - są tanie i dość proste w zorganizo­

waniu, przy tym skuteczne.

Andrzej Nędzusiak, drugi pastor war­

szawskiego zboru, mówi: - Od kilku lat mamy wizję zbawienia dziesiątków ty­

sięcy ludzi w naszym mieście. Modlimy się i walczymy o to wierząc, że jest to całkowicie zgodne z Bożym planem. Już od dłuższego czasu jesteśm y przekonani o wielkiej potrzebie modlitwy mającej na

uwadze ten właśnie cel - przebudzenie.

W yłącznie na modlitwę zgromadzamy się w tygodniu kilka razy. Poświęcamy jej też spotkania poranne (o godzinie 5.30 !). Co ciekawe: niezależnie od sie­

bie zacząło to praktykować kilka zbo­

rów. Widzimy więc wyraźne prowadze­

nie Boże. Mały już dziś, jak na potrzeby zboru, lokal przy ulicy Ząbkowskiej 13a jest ich własnością. Wprowadzili się w grudniu 1989r. - Zdzisio gospodarz sali, stoi przy drzwiach i każdego wita - mówi Andrzej.

Atmosfera, która panuje w społeczno­

ści jest ciepła, serdeczna, bo ich zdaniem

"zbór to coś więcej niż tylko nauczanie, modlitwa i walka duchowa". Zbór to - jak mówi brat Bolesław - "dom, rodzina i miłość".

Nabożeństwa nie mają sztywnych for­

muł i Duch Święty może każde ułożyć tak jak zechce. W idoczna jest spontani­

czność, Boża wolność i autentyczne ma­

nifestacje chwały Bożej.

- Jesteśmy chętni, aby modlić się o ludzkie potrzeby i czasem ktoś przycho­

dzi tylko po to, a potem decyduje się pozostać. M am y grupę gości, którzy przyjeżdżają zza granicy; regularnie od­

wiedzają nas i usługują.

W sumie, włączając dzieci, w zborze na Ząbkowskiej jest około dwustu osób.

W iększość to młodzi, choć już od pew­

nego czasu nawróceni. Są także starsi, nawet osoby osiemdziesięcioletnie, są rodziny.

Obaj pastorzy deklarują otwartość na przyjęcie zmian, jeżeli te okażą się po­

trzebne. - Bo tylko Jezus Chrystus pow i­

nien być twoją tradycją - mówi brat Bo­

lesław. Tylko Słowo Boże się nie zmie­

nia. Pełna Ewangelia to wiara w działa­

niu, całkowite posłuszeństwo Słowu.

- Nie jest nam ono dane po to - mówi Andrzej Nędzusiak - byśmy, kiedy coś nie pasuje, tłumaczyli lub naginali Biblię do naszych okoliczności. Człowiek wie­

rzący dostosowuje się do Słowa, przyj­

mując je takim, jakie jest.

Hanna Borowska

7

(8)

S Y L W E T K I M JC M J ZIELO NO ŚW IĄTK O W EG O

Thomas B. Barratt

Ogień

dla

Europy

Był synem inżyniera górnictwa, wnukiem kaznodziei metodysty- cznego. Zasłynął jako człow iek o wybitnie wysokiej moralności, energiczny, utalentowany i wciąż pe­

łen nowych idei. Lubił działać, a pra­

cując dla Boga, nie szczędził sił. Za­

wsze chciał dać z siebie wszystko.

Wychowany w rodzinie o wesley- ańskich tradycjach, od wczesnych lat spragniony był głębokich przeżyć i doświadczeń duchowych. Gdy jako dwudziestokilkuletni człowiek szu­

kał oblicza Pana, jego modlitwa była wołaniem o "pełny chrzest w Duchu Świętym i ogniu". Bóg cudownie po­

kierował życiem Thomasa B. Barrat- ta, sprawiając, że w początkach XX wieku, ten Boży sługa stał się pionie­

rem i apostołem przebudzenia zielo­

noświątkowego na terenie Europy.

Urodził się w Anglii, w hrabstwie Cornwell, w 1862 roku. Miasteczko nazyw ało się A lbaston. Pięć lat później rodzina Barrattów przepro­

wadziła się stąd do Norwegii. Kraj ten został odtąd ich drugą ojczyzną.

Zamieszkali nad fiordem Hardam- ger, gdzie ojciec - Aleksander Barratt - objął funkcję dyrektora kopalń i siar­

ki.

Młody Thomas wrócił jeszcze na pewien czas do Anglii. Kiedy pod­

rósł, wysłano go do Queen’s College

w Taunton. Uczył się tam do 1878 roku, a więc do chwili, gdy ukończył szesnaście lat.

Rodzice bardzo dbali o wykształ­

cenie swego najstarszego syna. Już po ukończeniu szkoły w Taunton, Thomas pobierał w Norwegii lekcje malarstwa (u Olafa Dahla) oraz le­

kcje kompozycji muzycznej u słyn­

nego kompozytora norweskiego Ed­

warda Griega.

Osobiste nawrócenie do Boga Bar­

ratt przeżył mając dwanaście lat.

Wcześnie rozpoczął też prowadzenie zgromadzeń religijnych. Początkowo czytał słuchaczom kazania D.L.Mo- ody’ego, ale rok później wygłaszał już własne. Miał wtedy zaledwie

osiemnaście lat.

W 1882 roku, po zdaniu koniecz­

nych egzaminów, Thomas Barratt zo­

stał świeckim kaznodzieją w Koście­

le Metodystycznym w Norwegii. By­

ło jasne, że ten młody, dwudziestolet­

ni kaznodzieja ma dar przywództwa i talent do przemawiania. Często za­

bierał także głos w toczących się pub­

licznie polemikach. Jeżeli ktoś atako­

wał jego Kościół to Barratt odpowia­

dał na to pisząc celne, ostre artykuły.

Nie bał sie poruszania różnorodnej tematyki; zwalczał, na przykład, wi­

dowiska teatralne, które pod koniec XIX wieku stały się pasją wielu ludzi.

Najpierw kaznodzieja, później diakon, a następnie pastor jednego ze zborów w Oslo, Barratt był szczerze oddany metodyzmowi. W 1891 roku ordynowano go na prezbitera, zaś w latach 1892-1898 sprawował funkcję superintendenta okręgu kościelnego w stolicy kraju.

Patrząc na Barratta nawet postron­

ny obserwator, mógł zauważyć, że człowiek ten tryska zapałem, optymi­

zmem, ma atrakcyjną osobowość i miły sposób bycia. Chęci do pracy nigdy mu nie brakowało. Przeciwnie:

nieraz nadmiernie angażował się w różne przedsięwzięcia, z których nie wszystkie były rzeczywiście potrzeb­

ne. Mimo to cieszył się sympatią wie­

lu ludzi. Prowadził proste i bardzo zdyscyplinowane życie. Był całkowi­

tym abstynentem (od 1906 roku nie pił nawet kawy i herbaty). Ten czło­

nek Rady Miejskiej w Oslo udzielał się więc rów nież w organizacji trzeźwości... Działał w wielu dziedzi­

nach. W 1902 roku zorganizował w stolicy Norwegii Misję Miejską i zo­

stał jej przewodniczącym. Gdy w 1904 roku w Walii wybuchło przebu­

dzenie, Barratt nawiązał kontakt z je­

go przywódcami i prosił o wstawien­

nictwo za swój kraj. Wciąż aktywny i wciąż poszukujący, miał wkrótce stać się pionierem nowej fali przebu­

dzenia duchowego w Europie.

(9)

*

Wyjeżdżając jesienią 1905 roku do Ameryki, Thomas Barratt sądził, że celem jego podróży jest zdobycie pie­

niędzy. Były one potrzebne dla Misji Miejskiej w Oslo. Od trzech łat Misja ta rozwijała się pomyślnie. Miała swą gazetę - "Byposten" - którą Barratt redagował, a obecnie zamierzała wy­

budować dużą salę w centrum miasta.

Fundusze - zdawało się - będzie moż­

na zdobyć za oceanem.

Jednakże Stany Zjednoczone nie p rz y ję ły B a r r a tta s z c z e g ó ln ie przyjaźnie. Mało kto był zaintereso­

wany udzieleniem mu pomocy. Ame­

rykanie widzieli lepsze sposoby wy­

dawania swych pieniędzy, niż prze­

znaczenie ich na Misję Miejską w Oslo. Zwłaszcza, że i na ich zasob­

nym kontynencie - po pożarze, jaki nawiedził akurat San Francisco - nie brakowało głodnych i bezdomnych.

Cóż było robić? Barratt modlił się i szukał oblicza Bożego. W wolnych chwilach studiował życiorys Charle- sa Finney’a, lecz mimo wszystko czuł, że zaczyna ogarniać go rozpacz.

I właśnie wtedy nadeszły wieści o wielkim przebudzeniu, jakie wybu­

chło w Los Angeles przy Azusa Stre­

et. Wieści te zastały Barratta, gdy przeżywał swe rozterki. Mieszkał wtedy w Domu Misyjnym w Nowym Jorku.

Choć czuł się nieco samotny w nieprzyjaznej Ameryce, Barratt miał tu w istocie wspaniałych przyjaciół - chrześcijan. Ich grono jeszcze bar­

dziej się powiększyło, kiedy nawią­

zał korespondencję z ośrodkiem przy Azusa Street. Wiele osób wstawiało się teraz za nim w modlitwie, zachę­

cając, aby usilnie dążył do uzyskania od Boga chrztu w Duchu Świętym.

Ich modlitwa, świadectwa i pełne otuchy słowa, sprawiły że wytrwale dążył do otrzymania tego daru. I cho­

ciaż nigdy nie odwiedził Los Angeles ani nie znalazł się w samym centrum przebudzenia, w rzeczywistości był jego uczestnikiem. W listopadzie 1906 roku Thomas Barratt otrzymał dar mówienia językami, a krótko po­

tem wsiadł na statek i popłynął z po­

wrotem do Norwegii.

Teraz wiedział już czemu ma się poświęcić. Energicznie wziął się do relacjonowania swego zielonoświąt­

kowego przeżycia. Gazeta "Bypo­

sten" drukowała jego artykuły na ten temat. W latach 1907 - 1908 cieszyły się one wielkim, choć nie zawsze przychylnym zainteresowaniem. Ale wieść o przebudzeniu rozchodziła się szybko po całej Europie. Barratt otrzym yw ał listy, proszony był 0 wskazówki, o poprowadzenie ze­

brań i nabożeństw. Osobiście konta­

ktowali się z nim tacy liderzy, jak Lewi Pethrus (ze Szwecji) czy Jonat­

han Paul (z Niemiec), by później nieść pentekostalne poselstwo do swoich krajów.

W 1908 roku Barratt odwiedził In­

die, gdzie również miał możliwość głoszenia. Od lata 1907 roku przestał być duchownym Kościoła Metody- stycznego, choć nadal pozostawał je­

go członkiem. Jednak cały swój czas 1 energię poświęcał nowej apostol­

skiej służbie. Dużo jeździł i dużo publikował. Wydał blisko sześćdzie­

siąt książek i broszur (wśród nich śpiewniki), a jego czasopismo zatytu­

łowane "Zwycięstwo Krzyża" ukazy­

wało się w pięciu językach. Literatu­

ra wysyłana była na cały świat. Bar­

ratt osobiście odwiedził takie kraje jak: Dania, Finlandia, Rosja, Wielka Brytania, Indie, Syria, Palestyna. W 1930 roku gościł w Polsce.

W 1916 roku Thomas Barratt ofi­

cjalnie wystąpił z Kościoła Metody- stycznego. Założył wtedy swój włas­

ny zbór - "Filadelfia" - którego pasto­

rem był aż do śmierci, tj. do stycznia 1940 roku. Na krótko przed śmiercią, w czerwcu 1939 roku, wybrano go na przew odniczącego E uropejskiej Konferencji Zielonoświątkowej w Sztokholmie.

Pogrzeb Thomasa Barratta przy­

ciągnął około dwadzieścia tysięcy osób. Ludzie chcieli uczcić pamięć tego niezwykłego człowieka: pasto­

ra, pisarza, muzyka, kaznodziei i apo­

stoła przebudzenia.

(hab)

M ,t:z::rka

"ASAF"; nagrana w studiu

"Brama Nadziei"

jest świadectwem człowieka

W m W

Zbigniew Rutkowski

i s t z s

9

(10)

NASTAWIENIE WOBEC BLIŹNICH

J E S T E Ś M Y I N N I

Od chwili przyjęcia Chrystusa do na­

szych serc, staliśmy się niepodobni do świata. W szelkie zwyczaje oraz sposób życia, m yślenia i wartościowania nie­

zgodny z Biblią - można określić tym krótkim słowem "świat", jak czynił to Jezus.

"Świat" i Królestwo Boże nie mają wspólnego obszaru. Jeżeli nasze stare ży­

cie skończyło się, to wyszliśmy z niewoli diabła, i teraz "nie jesteśm y ze świata", podobnie jak i nasz Pan (Jn 17,14.16).

Należymy do Boga, jednak nadal żyjemy tu g d zie p o p rz e d n io . P rzeb y w am y wśród ludzi, którzy B oga nie znają i być może - na pierwszy rzut oka - wcale się od nich nie różnimy.

Ubiór nie czyni człow ieka chrześcija­

ninem. Podobnie - chodzenie do kościo­

ła, czy przestrzeganie jak ich k o lw iek norm i zasad. Są one ważne, lecz chrze­

ścijaństwo to coś o wiele więcej: to żywy Bóg, który rodzi nas swoim Słowem, a potem żyje w nas przez swego Ducha i poprzez nas działa. W Biblii wielokrot­

nie czytamy o przem ianie serc i przem ia­

nie umysłów, jak a musi się w nas doko­

nywać. To je st korzeń i sedno wszystkie­

go. Jeżeli mamy serca i umysły odnow io­

ne, to wówczas - nawet zewnętrznie po­

dobni do pogan - jesteśm y dziećmi św ia­

tłości. N ajw ażniejsza, najistotniejsza różnica między nami a "światem" - kryje się wewnątrz, w naszych sercach. Z niej to dopiero m ogą brać początek wszelkie inne różnice, również te dostrzegalne na zewnątrz.

W niniejszym rozważaniu zajmiemy się drugim wymienionym aspektem, to znaczy nastaw ieniem wobec bliźnich, a w szczególności wobec braci.

OPARCIE NA FUNDAMENCIE Drugi rozdział Listu do Filipian daje nam dokładne zalecenia co do tego, jacy mamy być względem siebie: "Dopełnij­

cie - pisze apostoł Paweł - radości mojej i bądźcie jednej myśli, mając tę samą miłość, zgodni, ożywieni jednom yślno­

ścią" (Flp 2,2).

Fundament został już założony. Jest nim sam Pan Jezus Chrystus - kamień węgielny naszego życia i skała, na której się budujemy. Teraz zadaniem naszym jest wzrastać, "dopełniać" to, co zostało nam już dane. Stopniowo wznosimy pię­

tra Bożej "budowli", poczynając od par­

teru aż do najwyższych kondygnacji.

Kiedyś - jak mówi List do Tytusa (3,3) - byliśmy nierozumni, niesforni, błądzący, poddani pożądliwościom i rozmaitym rozkoszom, żyliśmy w złości, zazdrości, znienawidzeni i nienawidzący siebie na­

wzajem. Serce człowieka nieodrodzo- nego odpowiada temu właśnie opisowi.

Trudno znaleźć w nim B ożą miłość, zgodność, czy jednomyślność względem innych. Ale ci, którzy otrzymali Boże zbawienie, doświadczyli przebaczenia grzechów - mają podstawę, aby szukać i odnaleźć w sobie te pozytywne cechy.

Zachęcając Filipian do budowania chara­

kteru dzieci Bożych, apostoł Paweł od­

wołuje się właśnie do przeszłości, do bło­

gosławieństw, które wierzący otrzymali w chwili nawrócenia. Przyjmując Jezusa, przyjęli część Jego natury, i choć może się wydawać, że niewielką, to: "Jeśli w Chrystusie jest jakaś zachęta, jakaś po­

ciecha miłości, jakaś wspólnota Ducha, jakieś współczucie i zmiłowanie" (Flp 2,1) - tego samego możemy szukać w nas samych.

Człowiekowi, który urodził się egoi­

stą, tru d n o p rz e ż y ć stu p ro c e n to w ą zmianę z dnia na dzień. Ale Duch Święty będzie stopniowo rozwijać w nim Boże współczucie, Bożą miłość, aż staną się one wyraźne. Do tego właśnie - mocnego osadzenia się na tym fundamencie - za­

chęca Paweł.

Zasadą życia zboru je st ta sama mi­

łość, zgodność oraz jednomyślność, któ­

ra sprawia ożywienie. D la ludzi "w świę­

cie" życie według tych zasad je st bardzo trudne, w ręcz niem ożliw e. Lecz my otrzymaliśmy już coś, co teraz wymaga jedynie "dopełnienia". Bóg nie żąda od nas nic zbyt trudnego, nic, z czego nie m o g lib y śm y się w y w ią z a ć . M ocne uświadomienie sobie zasadności Bożych oczekiwań, pom aga w pozbywaniu się złych cech i rozwijaniu dobrych.

JEDNOMYŚLNI, ZGODNI, MIŁUJĄCY

Chociaż każdy chrześcijanin jest in­

nym człowiekiem, odrębną indywidual­

nością, zostaliśm y wezwani, aby być

"jednej myśli". W ymaganie to dotyczy spraw podstaw ow ych, dotyczy zasad związanych z naszym życiem z Bogiem.

Nie chodzi o to, aby wszyscy mieli je d ­ nakow e gusta lub byli identyczni w swych upodobaniach. Chodzi o to, aby bracia i siostry zajmowali zawsze to sa­

mo stanowisko odnośnie do spraw zasad­

niczych, do prawdy, jak a wynika z Biblii.

W szczególności może to dotyczyć, na p rz y k ła d , ustaleń zb o ro w y ch , które wszyscy podejm ują jednom yślnie, aby cały zbór - Boża rodzina - odniósł ko­

rzyść.

Z jednom yślnością wiąże się inna ważna cecha: zgodność, tak rzadko spo­

tykana wśród Polaków. Z przykrością trzeba powiedzieć, że w Polsce różnora­

kie obrady często przekształcają się w spory. Z am iast rzeczowej dyskusji manifestują się wówczas silne emocje i każdy z uczestników narady broni swo­

jeg o zdania, nie zam ierzając ustąpić.

Czyż zamiast tego nie powinniśmy ra­

czej prosić Boga, aby nam pomógł zro­

zumieć i uznać racje innych ludzi? Czy nie byłoby o wiele bardziej słuszne zre­

zygnować z osobistej dumy i wspólnie szukać rozw iązania według mądrości Bożej? Jednomyślność ożywia. Może to niełatwe zrezygnować ze swoich racji na korzyść racji innych, ale zyskujemy wte­

Sprawą, która ma tak wielkie

znaczenie dla naszej identyfikacji

chrześcijańskiej je s t właściwe,

biblijne nastawienie względem

Boga i względem innych ludzi.

(11)

dy szczeg ó ln ą nagrodę: ożyw ienie.

Chciejmy zrozumieć, że pragnąc oży­

wienia, musimy spełnić ten właśnie w a­

runek: być jednom yślni. A jest to m ożli­

we ze względu na "wspólnotę Ducha", dzięki miłości, jak a została nam ju ż ofia­

rowana.

Pisząc o miłości apostoł Paweł używa określenia "ta sama". M amy mieć "tę samą miłość", to znaczy Bożą, pocho­

dzącą z tego samego źródła - od Jezusa Chrystusa. Odcienie miłości są różne:

inaczej kocha się rodzinę, inaczej przy­

jaciół, a inaczej wrogów. Ten, kto patrzy na światło, widzi je jakby innaczej, w zależności od miejsca, w którym stoi.

Lecz światło - pom im o różnych odbić - jest to samo. Podobnie jest z miłością.

W yposażeni w nią, jednom yślni, zgodni, możemy odrzucić dwie pokusy, które P a­

weł wypunktował w kolejnym wersecie.

Chodzi o "ludzkie", złe motywy postępo­

wania, przed którymi apostoł nas prze­

strzega: "I nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę" -

pisze i zaleca: "lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie"

(w.3).

Tak więc, jeżeli chcemy bronić jakie­

goś stanowiska, zajmijmy postawę, która dopuszcza racje innych ludzi. Co więcej:

pomyślmy, że są to racje wyższe, waż­

niejsze od naszych. N ie lekceważm y współdyskutantów, oponentów, nie le­

kceważmy nikogo, nawet samych siebie.

A kiedy ju ż podzielim y się tym co mamy na sercu, pozwólmy innym ocenić war­

tość tego, co powiedzieliśmy. Niech te­

raz oni podejm ą decyzję jak postąpić.

W w e rse c ie c z w a rty m cz y ta m y :

" Niechaj każdy baczy nie tylko na to, co jego, lecz i na to, co cudze". W tym zdaniu dwa krótkie słowa "nie tylko"

wyraźnie wskazują, że własnych intere­

sów należy pilnować. Biblia nie zaleca nam, abyśmy dbali wyłącznie o cudze sprawy. W ręcz przeciwnie: każe nam dbać o siebie, o naszą pracę, domy, do­

mowników. Ale w tym wszystkim m usi­

my zachować um iar i rozsądek.

Nasz Pan nie lubi egoizmu. Uczy nas otwierać serca dla innych i obiecuje, że gdy będzie trzeba, sam zaspokoi w szy­

stkie nasze potrzeby. W kontekście zacy- towanego wiersza o baczeniu również na cudze, warto wspomnieć o służbie daw a­

nia. W szyscy wiemy, że "Bardziej błogo­

sławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać"

(Dz 20,35). Ważne jednak, abyśmy da­

wali mając właściwe motywacje. Daję nie dlatego, aby się komuś zrewanżować, nie dlatego, by lepiej o mnie pomyślano, lub też, by kogoś uzależnić od siebie.

Daję, ponieważ ktoś potrzebuje i w kon­

kretnej sytuacji ja jestem tym, który mo­

że mu pomóc. Jeśli tak dasz - nie patrząc ile i komu - obdarowany nie będzie czuł się poniżony. Dawanie i branie w miłości ustanowił w Kościele Pan. Rozwiązuje ono sprawę podziału dóbr w Bożej rodzi­

nie tak, aby nikt nie żył w nędzy, nie był głodny, samotny i opuszczony. "Łożąc hojnie na wszelką dobrą sprawę" przy­

czyniamy się także do rozprzestrzeniania Ewangelii. Z naszych dziesięcin i ofiar finansowane są kampanie ewangeliza­

cyjne, druk traktatów i wszelkie inne po­

żyteczne przedsięwzięcia zborów.

USPOSOBIENIE JEZUSA Cały obszerny fragment drugiego roz­

działu Listu do Filipian (2,1-16) mówi o pełnym oddaniu się przez chrześcijanina Bożej sprawie. Chodzi o sięgnięcie aż do korzeni i zbadanie - a jeśli trzeba również przekształcenie - naszego wewnętrznego nastawienia. Toteż studiując ten temat powinniśmy myśleć o sobie i dośw iad­

czać samych siebie, prosząc, by Duch Święty oświetlił w nas wszystkie ciemne miejsca.

A ja k ie n astaw ien ie pow inniśm y mieć? Jak we wszystkim, tak i w tej sprawie, nasz Pan stanowi dla nas przy­

kład: "Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie" (w.5). Słowo "było" odnosi się tu do pobytu Jezusa na ziemi. Apostoł Paweł szczegółowo przedstawia nam ten doskonały wzorzec: Chrystus nie upierał się zachłannie, aby być równym Bogu, wyparł się samego siebie, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci krzy­

żowej (wersety 6-8). Jego nastawienie, kiedy przyszedł na ziemię, było nasta­

wieniem sługi. A wywyższenie, które Go spotkało, pochodzi od Boga. Jezus sam siebie nie wywyższył. Jak, w tym biblij­

nym kontekście, wyglądają nasze próby zmieniania innych? Sami niedoskonali, dokładamy wielu starań, by uczynić bar­

To normalne, że kiedy w roz­

mowie przedstawiamy swoje zda­

nie, sądzim y, ze m am y rację.

W innym przypadku nie zabrali­

byśmy głosu. Nie je s t rzeczą nie­

właściwą wyrażanie swoich po­

glądów; zło polega na braku do­

ceniania zdania innych ludzi.

dziej doskonałymi naszych braci. Nie je st to wzorzec Jezusa.

"Przeto umiłowani moi - pisze Paweł - (...) z bojaźnią i drżeniem zbawienie swoje sprawujcie" (w. 12). Ta praktyczna r a d a o z n a c z a , in a c z e j m ó w ią c : podchodźcie do tych spraw bardzo, bar­

dzo poważnie.

Wiemy, że to Bóg "sprawia w nas i chcenie i wykonanie", On rodzi w nas te właściwe chęci i pom aga w ich reali­

zacji. Dzięki Duchowi Świętemu może­

my przygotować się na przyjście naszego Oblubieńca, ale... czegoś nam nie wolno.

Nie wolno nam szemrać i powątpiewać.

Być może wątpisz, czy osiągnięcie ce­

lu, który Bóg ci wyznaczył jest możliwe.

Sądzisz, że "poprzeczka" została usta­

wiona zbyt wysoko. N ie wątp, gdyż B o­

ży cel nie je st idealistyczny, lecz realny.

Cel ten - nienaganność i szczerość dzieci Bożych, która ich odróżnia od świata (w. 15) - pom oże nam zrealizować sam Bóg, jeśli M u się w pełni powierzymy.

W śród ludzi normalne jest, że każdy uważa siebie za wyższego, że dba głów­

nie o swoje sprawy, że tak wiele jest kłótliwości i próżnej chwały. Trudno tam o m iło ś ć , z g o d ę i je d n o m y ś ln o ś ć .

"W świecie" bycie bez skazy jest utopią.

M y je d n a k o trz y m a liśm y Je zu sa Chrystusa, dar od Ojca, w którym jest

"jakaś zachęta, jakaś pociecha miłości, jakaś wspólnota Ducha...". Nasza sytu­

acja jest zupełnie inna. W łaściwe nasta­

wienie wobec bliźnich, nienaganność, szczerość - wyróżniają nas spośród "rodu złego i przewrotnego, w którym świeci­

my jak światła".

Ziarenko Bożej natury zostało w nas umieszczone. Ono musi kiełkować dając wzrost. Dobre nasienie wyda owoc we­

dług swojego rodzaju, czyli równie do­

bry. Być może potrzebujesz odszukać w sobie to ziarenko. N iech zachętą będzie n astęp u jąca h isto ria. A rcheologow ie od n aleźli kiedyś p estk ę brzoskw ini.

Stwierdzono, że m a około dziewięćset lat. Kiedy poddano ją badaniom w labo­

ratorium i umieszczono w glebie - za­

kiełkowała i wyrosła z niej roślina. Jeśli uśpione życie w jakiejś pestce mogło ocknąć się nawet po dziewięciu wiekach, to może również i w cześniej! Nie musisz czekać tak długo.

Kazimierz Sosulski

11

(12)

Potrzöbn i nawzajem

Jest już truizm em stwierdzenie, że współczesne nam czasy charakteryzują się ogromnym zamieszaniem, gdy cho­

dzi o życie rodzinne, małżeńskie. W cale niemało ludzi uważa, że obowiązujące od wieków normy i wzorce dotyczące tej sfery życia ludzkiego są przestarzałe i nieprzystające do współczesnych re­

aliów . To praw da, że rzeczyw istość, w której tkwimy zmienia się nieustannie, a tempo tych zmian ulega widocznemu przyspieszeniu.

Prawdą je st również, że zmiany te do­

tykają także w jakim ś stopniu tych, któ­

rzy przyznają się do chrześcijaństwa, a więc zobowiązani są żyć według norm przedstawionych w Bożym Słowie.

Czy jednak to, że zmieniają się realia życia, i że zmieniła się bardzo pozycja kobiety w porównaniu z czasami Starego i Nowego Testamentu znaczy także, iż powinien ulec zmianie układ jaki zapla­

nował Bóg, gdy chodzi o współistnienie płci?

CZŁOW IEK - M ĘŻCZYZNA I

CZŁOW IEK - K O BIETA Człowiek stworzony został na podo­

bieństwo Boga, ale występuje w dwóch różniących się od siebie postaciach: jako m ężczyzna i kobieta. B iblia (I M ojż 2,20-24) mówi, że kobieta została stwo­

rzona jako "odpow iednia pomoc" dla mężczyzny. Czy czytając takie stwier­

dzenia mamy wrażenie, że chodzi tu o ja ­ kąś postać z "drugiego planu"? Znajo­

mość historii i własne obserwacje m o­

głyby nas do tego skłaniać. Istotnie: w wielu kulturach i okresach historycznych nienajlepiej było lub jest, gdy chodzi o sytuację społeczną kobiet. Jestem prze­

konana, że tak jak wiele innego zła, które j e s t w y n ik ie m u p a d k u c z ło w ie k a w grzech, również i drastyczne ograni­

czanie praw ludzkiej istoty, jak ą jest ko­

bieta, to skutek dawania posłuchu szata­

nowi.

Czy zatem kobieta powinna pójść dro­

gą rew olucjonistów , zrzucić z tronu

władcę, aby zająć jego miejsce? Z uci­

skanego stać się uciskającym? Coś z tego typu dążeń było w ruchu dziewiętna­

stowiecznych sufrażystek i współczes­

nych feministek. Powiedzmy, że można zrezygnow ać z zam ążpójścia w imię wolności osobistej. Obecnie jest to ła­

tw iejsze niż kiedyś. Określenie "stara panna" raczej wychodzi z użycia i prze­

staje być straszakiem dla tych dziewcząt, które decydowały się nieraz na m ałżeń­

stwo tylko dlatego, by nie zostać same.

Nie może to jednak dotyczyć większości.

Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę. Związane z tym ich naturalne ciążenie nawzajem ku sobie pozwala ist­

nieć ludzkości na tej ziemi już dosyć długo.

W od daw na zrew oltow anym pod względem życia seksualnego świecie za­

chodnim, gdzie wypróbowano już być

C zy jednak to, że zmienia­

ją się realia życia, i że zmie­

niła się bardzo pozycja ko­

biety w porównaniu z cza­

sami Starego i Nowego Te­

stam en tu z n a c z y także, iż powinien ulec zmianie układ ja k i z a p la n o w a ł Bóg, g d y c h o d z i o w s p ó ł i s t n i e n i e płci?

może wszystko, zauważa się obecnie na­

wrót uznania dla takich instytucji jak m ałżeństw o, czy rodzina. Pedagodzy, psychologowie i różni myśliciele stwier­

dzają zgodnie, że dla praw idłow ego, zdrowego rozwoju człowieka najlepsze warunki stwarza stabilna, trwała więź małżeńska i rodzinna. Niestety, z tym właśnie jest coraz gorzej.

KTO K O M U W IN IE N SZ A C U N E K Co pozwala chrześcijańskiemu mał­

żeństwu w obecnym czasie i we współ­

czesnych warunkach (wysoki poziom wykształcenia kobiet, ich praca zawodo­

wa) istnieć i trwać w sposób, który daje obu stronom zadowolenie? Przede wszy­

stkim musimy znać właściwe, a nie wy­

paczone przesłanie Słowa Bożego doty­

czące współistnienia i współżycia płci.

M usimy orientować się co to znaczy być kobietą, czy mężczyzną. Tak więc kobie­

ta powinna wiedzieć jakie są jej najistot­

niejsze właściwości psychiczne i czym się różni w tym względzie od m ężczy­

zny. Podobnie i mężczyzna orientować się musi czego może się spodziewać od swej dziewczyny, żony i czym się od niej różni w sferze emocjonalnej i intelektu­

alnej.

Istnieją różne stereotypy dotyczące płci, jak: "kobieca logika" (czyt. brak logiki), czy też: "Mężczyźni to takie duże dzieci". Abstrahując w tej chwili od za­

sadności zacytow anych tu stwierdzeń trzeba powiedzieć, że na ogół wszelkie stereotypowe, powtarzane bez większe­

go zastanowienia sądy jednych grup lu­

dzi o innych (szczególnie, gdy chodzi o opinie negatywne, a najczęściej takie właśnie funkcjonują) mają za podłoże przekonanie o własnej wyższości w po­

równaniu z tymi, których dotyczy stereo­

typ. Takie podejście do siebie miewają np. niektórzy przedstawiciele sąsiadują­

cych ze sobą narodów. Pomyślmy tylko, co nieraz mówi się u nas o Niemcach, Rosjanach, Czechach i co oni o nas ma­

wiają.

Jednak Nowy Testam ent uczy czegoś zu pełnie odw rotnego: m am y innych uważać za wyższych od siebie, okazy­

wać im szacunek. Czy w takim razie znosi to porządek jaki został ustanowio­

ny, gdy chodzi o małżeństwo? Nie! Mąż - "głowa domu" okazuje szacunek i m i­

łość tej, która została mu danajako wspa­

niała pomoc. "Pomoc" natomiast poważa swojego męża wiedząc, że jej prawa jako ludzkiej istoty, która myśli i czuje, nie będą gwałcone, czy uszczuplone. Jeśli więc jako mężczyzna i kobieta jesteśmy różni, nie oznacza to wcale, że mamy też różną wartość: wyższą i niższą. Jesteśmy

1 2 , ' I' ' ' ' 5 - 6 / 9 3

(13)

inni, nie - mniej lub więcej ważni. Im bardziej dojrzały będzie mężczyzna tym bardziej doceni mądrą pomoc swej żony i nie będzie tłamsił jej osobowości. Im d o jr z a ls z a (n ie k o n ie c z n ie c h o d z i o wiek) i mądrzejsza kobieta, tym mniej będzie się starała "udowodnić", że nie jest tą gorszą połową.

S K Ą D W ZORCE?

Nikt z nas nie przynosi ze sobą na świat gotowej wiedzy na temat tego, jacy są mężczyźni i jakie są kobiety. W zrasta­

jąc w naszych rodzinach wchłaniamy at­

mosferę domu. Sposób traktowania m at­

ki przez ojca i vice versa daje nam, naj­

pierw małym, a potem coraz większym dzieciom, pewne pojęcie o wartości i roli w rodzinie kobiety i mężczyzny. Jest to bardzo ważny dla kształtowania tego ty­

pu pojęć okres życia, ale nie jedyny. Już jako dojrzali ludzie możemy świadomie obrać sobie dobre wzorce i starać się im p odporządkow ać. Jako ch rześcijan ie mamy przywilej kierować się najlepszy­

mi wskazówkami. Apostoł Paweł mówi np., że starsze niewiasty m ają uczyć młodsze m iłowania mężów. Z pew no­

ścią chodzi tu o uczenie miłości w jak najbardziej praktycznym wydaniu, tzn.

opartej na znajom ości tego, czego po­

trzeba m ężczyźnie w małżeńskim związ­

ku. Czy taki "altruizm" będzie stratą dla kobiety? Czasami myśli ona: "No do­

brze, ja mam się zachowywać tak i owak, a on?" Podobnie mógłby pytać m ężczy­

zna. Tymczasem Jezus mówi: "A więc wszystko, cobyście chcieli, aby wam lu­

dzie czynili,, to i wy im czyńcie" (Mt 7,12). Jeśli przyjm iem y tę zasadę na własność, nie będzie m iejsca na pytanie

"a on, ona?".

W małżeństwie, które jest przecież bardzo intymnym związkiem dwojga lu­

dzi, musi być również miejsce na rozm o­

wę, a więc werbalne wyrażanie swoich oczekiwań wobec małżonka. K orzystaj­

my też z "broni" ja k ą je st modlitwa o na­

szego życiowego partnera. Również w te­

dy, gdy chcemy by uległo zmianie coś w jego stosunku do nas.

U R O D Z O N Y PR ZY W Ó D C A Co powinny wiedzieć wszystkie ko­

biety, ale szczególnie te, które są żonami lub mają nimi zostać? Otóż psychiatrzy i genetycy stwierdzają, iż potrzeba m ęż­

czyzny, aby przewodzić jest uwarunko­

w ana psychologicznie i biologicznie.

M ówiąc po prostu: takim stworzył go Bóg. Pozostaje to tylko uznać, zgodzić się z tym, co jest faktem i odpowiednio postępować. Oczywiście z faktu, że ktoś jest przywódcą nie wynika wcale, że nie musi się on liczyć z tymi, którym prze­

wodzi. Mądrzy zarządcy zawsze zważają na nastroje ludzi, którymi kierują. Żona natomiast jest kimś więcej niż podwład­

ny. Jest POMOCĄ daną zarządcy - jego współpracowniczką i współzarządzają- cą. Jak wiele Bożej miłości i szacunku okazał Jezus kobietom w czasach, gdy ich pozycja społeczna była przecież ni­

ska. To Boże Słowo mówi, że w Chrystu­

sie nie ma mężczyzny, ani niewiasty, w olnego czy niew olnika (Gal 3,28).

Ewangelia uczy nie tylko szacunku, któ­

re żony są winne mężom. Uczy też tego, że mężowie mają szanować swoje żony - liczyć się z nimi.

IN N I-J A K ?

Jaka jest ta inność kobiet i mężczyzn w sferze emocjonalnej i intelektualnej?

Inteligencja kobiet związana jest mocno z uczuciami, wrażeniami, wiele w niej intuicji. Kobieta interesuje się faktami, zdarzeniami, sprawami ludzkimi. Dzięki temu jest w stanie lepiej poznać siebie i zrozumieć innych ludzi. Dzięki swej uczuciowości może wnikliwie obserwo­

wać stany psychiczne innych ludzi oraz reagować na nie. Takie ukierunkowanie uwagi i inteligencji, poparte intuicją po­

zwala kobiecie dostrzegać życie w całej jego pełni, zmienności i różnorodności.

Pozwala łatwiej oddzielać rzeczy ważne od nieważnych, szybko reagować i szyb­

ko działać.

M ężczyzna myśli stabilniej, "chłod­

niej". Dąży do jasnego, logicznego po­

znania zjawisk i rzeczy. Interesują go praw a rządzące życiem, rzeczyw isto­

ścią. Badając coś stara się odkryć naj­

istotniejsze cechy zjawiska, aby je skla­

syfikować. W działaniu stara się być lo­

giczny.

Jeśli chodzi o uczuciowość kobiet, jest ona znacznie bogatsza niż emocjo- nalność męska. Kobieta wiele odczuwa, na wszystko właściwie reaguje. Łatwo też okazuje swoje uczucia. Rów nież (a może szczególnie), gdy chodzi o uczu­

cia negatywne. Mężczyzna nie na wszy­

stko reaguje uczuciowo. Reaguje na sil­

niejsze bodźce, jest mniej wrażliwy. Nie łatwo objawia swe uczucia, a gdy mówi

0 przeżyciach, to krótko i rzeczowo.

W iedząc o tym

W YCIĄGAJM Y PRAKTYCZNE W N IO SK I Z NASZEJ Z N A JO M O ŚC I

RZECZY

Dobrze jest gdy kobiety postarają się spojrzeć nieraz na rzeczy "po męsku", a więc bardziej chłodnym okiem. Gdy będą się starały przemyśleć jakieś pro­

blemy dotyczące wspólnego życia i roz­

ważyć je "na chłodno" np. w rozmowie z mężem, zamiast poprzestawać na emo­

cjonalnych reakcjach, których mąż nie­

raz nie jest w stanie zrozumieć. Z kolei mąż, wiedząc to, co o emocjonalności kobiet wiedzieć trzeba, powinien pozwo­

lić jej na wyrażanie swych uczuć. Rzecz jasna w rozsądnych granicach. Okazuje wtedy szacunek "słabszemu naczyniu"

1 ma praw o i m ożliw ość pom ocy w uświadomieniu żonie tego, co w jej re­

akcjach może być niewłaściwe. M ężo­

wie nie pow inni lekcew ażyć intuicji swych żon ich wnikliwości i praktyczno- ści. Raczej docenić fakt, że mogą one - patrząc na rzeczyw istość - spostrzec szczegół, którego oni sami nie zauważa­

ją. Niech to potraktują właśnie jako po­

moc.

UC ZM Y SIĘ O D SIEBIE NAW ZAJEM Im dłużej kobieta żyje w małżeńskim związku, tym lepiej może rozumieć sie­

bie i swojego męża. Podobnie i mąż.

Dobrze jednak zdobywać tę wiedzę pra­

ktyczną korzystając z jakiś porad i wska­

zówek doświadczonych osób. Pomaga to lepiej ustawić swoje oczekiwania wobec współmałżonka, mniej się rozczarować w codziennym życiu, lepiej dopasować nawzajem do siebie i do "wspólnego ja ­ rzma".

Podobno nigdy mężczyzna nie zrozu­

mie do końca kobiety i na odwrót. Za­

wsze zostaną dla siebie w jakiejś części tajemnicą. To również warto wiedzieć i przyjąć z pokorą i radością. Jedynie Bóg, który nie jest ani mężczyzną ani kobietą może doskonale nas zrozumieć.

Udawajmy się więc do Niego o pomoc jak najczęściej.

Ludmiła Sosulska

1-3

Cytaty

Powiązane dokumenty

Aby zapewnić wyżej wzmiankowaną standaryzację efektów kształcenia i wyrównanie kompetencji absolwentów różnych szkół wyższych, ministerstwo opracowało wytyczne do

Uczniowie wraz z nauczycielem przeprowadzają analizę i interpretację wiersza Albatros Charlesa Baudelaire’a. Uczniowie wskazują na poszczególne składniki utworu, które można

• nauczyciel wymienia elementy rządzenia typowe dla systemu totalitarnego, pyta uczniów o sposoby sprawowania kontroli nad społeczeństwem przedstawione w powieści G.. Orwella

• Renta prosta to ciąg płatności takimi samymi ratami (równymi) w równych odstępach czasu, renta uogólniona zaś jest to płatność raty przy stopie procentowej z

– Każdy trening polega na tym, że opanowujesz jakąś technikę poruszania się, ale w Taiji ruchowi zewnętrznemu, ruchowi ciała, towarzyszy ruch uwagi

Palamas wyrażał ją nawet za pomocą tych samych greckich słów i pojęć (więc to on wygląda na najbardziej bezpośredniego inspiratora rozważań Marczyń- skiego, obok

„kompleksowe”, aby otrzymać zapłatę za leczenie, z drugiej strony pacjent, który będzie musiał poddać się u tego świadczeniodawcy dodatkowym procedu- rom, aby

Zmienna, której wartości w analizie traktuje się jako dane i nie próbuje wyjaśniać. Zakłada się, że zmienne niezależne determinują wartość zmiennych zależnych lub