Mieczysław Szerer
Prawo czy dobrodziejstwo?
Palestra 4/3(27), 52-55
P O L E M I K A
M IECZYSŁAW SZERER
Prawo czy dobrodziejstwo?
W „ P a le strz e ” z g ru d n ia ubiegłego rok u uk azał się a rty k u ł adw. Zyg m u n ta L a g u n y pt. „A reszt tym czasow y a w a ru n k o w e zw olnienie”. A rty k u ł te n je s t p rzy k ład em , ja k do dobrego celu m ożna chcieć zm ierzać b ardzo nied ob rą drogą.
Celem a u to ra je s t w ykazan ie, że śledztw a trw a ją u nas za długo, a w raz z nim i p rzed łu żają się n a d m ie rn ie tym czasow e aresztow ania. D roga, k tó rą a u to r ob rał, to w ysunięcie tezy, że z chw ilą praw o m o cn e go skazania sp raw ca n ab y w a z m ocy u staw y p r a w o do p rze d term in o wego zw olnienia, p rzed łu żo n y zaś areszt tym czasow y m oże w p ra k ty c e pozbaw ić go m ożliw ości w y k o rzy stan ia tego praw a.
Do kw estii trw a n ia aresztu tym czasow ego pow rócę w dalszym cią gu; łatw o tu pogodzim y się z m ec. L aguną. N atom iast m uszę w ystąpić przeciw tezie o p r a w i e skazanego do w arunkow ego p rzed term in o w e go zw olnienia. J e s t ona b łęd n a ze stanow iska d o g m aty ki i bardzo n ie pożądana z p u n k tu w idzenia p o lity k i p raw a karnego.
*
W g ru ncie rzeczy tw ierd zen ie a u to ra je s t zadziw iająco łatw e do od parcia. „U staw a z dn. 29.V.1957 — pisze m ec. L ag u n a — o w a ru n k o w y m zw olnieniu osób odbyw ających k a rę pozbaw ienia wolności p rzy z n a je p raw o (podm iotow e) każdem u skazanem u do w arunkow ego zw olnie n ia ” . A u to r dodaje, oczywiście, że to u p raw n ie n ie skazanego je s t u za leżnione od w arun k ó w , k tó re u staw a w ym ienia.
A le i z ty m ograniczeniem tw ierd zen ie o p ra w ie podm iotow ym ska zanego do p rzed term in ow eg o zw olnienia jest całkow icie błędne.
N ie trz e b a w „ P a le strz e ” przypom inać, że c h a ra k te ry sty c z n y m zna m ieniem p raw a podm iotow ego jest roszczenie, tj. obw arow ana proce
Nr 3 P R A W O C Z Y D O B R O D Z IE J S T W O 53
d u raln ie m ożliwość stw ierd zen ia danego u p raw n ie n ia i w ym uszenia w sądzie jego u znania. A ja k to w y g ląd a z „p raw em ” skazanego do przed term in o w eg o zw olnienia?
W spom niana u staw a z 1.957 r. głosi w a rt. 1, że „skazanego n a k a rę pozbaw ienia w olności m o ż n a w arun k ow o zwolnić z odbycia reszty k ary , jeżeli (...)” (tu n a stę p u je w yliczenie okoliczności podstaw ow ych do pow zięcia decyzji). Pow iedziano „m ożna”, nie pow iedziano „ n ale ży” . Czyli że w razie istn ienia n a w e t ow ych okoliczności sąd n ie m usi lecz jed y n ie m o ż e udzielić p rzed term ino w eg o zw olnienia, ale m o- ż e też go nie udzielić. Jak ież tu jest zatem praw o podm iotow e ska zanego, ja k ie jego roszczenie praw n e?
Ju ż w łasn a term inologia au to ra pow inna m u była zw rócić uw agę na n ietrafn o ść jego poglądu. Mówi o n (na str. 41 i 42) o „dobrodziejstw ie ustaw ow ym do w arunkow ego zw oln ien ia”. A przecież tam , gdzie jest p r a w o podm iotow e, nie w chodzi w grę dobrodziejstw o. To n a p rz y kład, że oskarżony m a w sądzie obrońcę, nie je s t dobrodziejstw em u s ta w ow ym , ale praw em oskarżonego, w y ra ź n ie p rzy zn an y m m u w a rt. 76 k.p.k. P odobnie je s t z jego n ieodpow iadaniem n a p y tan ia, z w nosze n iem rew izji, z uzyskiw aniem z a tarcia skazania itp. W szystko to są p r a w a , a nie żadne dobrodziejstw a. D obrodziejstw em n ato m iast jest ułaskaw ienie, je s t w aru n k o w e zaw ieszenie w ykon an ia k a ry , je s t am nestia, je s t n im tak że w aru n k o w e p rzed term in o w e zw olnienie.
Skazany m a rzeczyw iście p r a w a ty lk o dw a: jedno, żeby go tr a k tow ano ściśle zgodnie z reg u lam in em w ięziennym , i drugie, żeby go po upływ ie te rm in u k a ry n a ty c h m ia st w ypuszczono na wolność.
*
P rzep raszam , jeśli rozw iodłem się zan ad to n ad tą — ze stanow iska praw niczego — całkiem p ro stą spraw ą. Ale, ja k ju ż się rzekło w yżej, teza a u to ra w yzyw a k ry ty k ę tak że ze stanow iska po lityk i p raw a k a r nego. I d latego n ie m ożna je j lekcew ażyć.
J a k w iadom o, w szystko, co pod ry w a zaufanie do pew ności w yroku, je s t niedobre. W m ate m a ty ce dw a je s t dw a, trz y je st trz y itd . N ato m iast co się ty czy w yro k u , to h isto ry czn ie ta k się złożyło, że nigdy nie m ożna było wiedzieć, co oznacza „ n a p ra w d ę ” liczba okresów po zbaw ienia wolności, n a k tó re skazyw ano oskarżonego. Dużo się w ty m zm ieniło po u staw ie z 1957 r. o p rzed term in o w y m zw olnieniu. A le czy w szystko?
54 M IE C Z Y S Ł A W S Z E R E R Nr 3
M am p rzed sobą w y cin ek z „G łosu W ielkopolskiego” z d n ia 13.XII. ub. roku. A rty k u ł p t. „Skończm y z pobłażliw ością w obec recyd y w istó w ” zaczyna się tak :
„ Jed e n z poznańskich adw okatów opow iedział n a stę p u jąc e zda rzenie:
B roniłem nied aw n o oskarżonego o zabójstw o. Sąd uznał go za w innego i orzekł 1.5 la t w ięzienia. N a z a ju trz odw iedziłem m ego k lie n ta w w ięzieniu.
— Z akład am y rew izję? — zapytałem .
— D aj p a n spokój — o d p arł beztrosko sk azany i jak b y filu te rn ie zm ruży ł oko. — P o co? U piekło m i się, przecież dostałem 5 la t za zabicie człow ieka.
S p ojrzałem n a k lie n ta pytająco.
— M ecenas n ie rozum ie — zaśm iał się w ięzień. — A to tak ie p ro ste. Szczególnie gdy się m a tak ie, ja k ja dośw iadczenie. A m nestia, p rzed term in o w e zw olnienie i z p ię tn a stk i zrobi się p iątk a (...)”. O tóż to. N ie w ierzy się w realn o ść w y rok u . N ie w ie rz y skazany, co je s t oczywiście złe. A le, n ieste ty , n ie zaw sze w ierzy też sędzia. P rz e d u sta w ą z 1957 r. b yło n a w e t reg u łą, że sędzia d ysk o n to w ał p rzy w y m iarze k a ry obligatoryjność „w arunkow ego” p rzed term in ow ego zw olnienia i — odpow iednio asek u ro w ał się zw iększaniem k a ry . N ie trzeb a dow o dzić, że to też b yło złe.
N ie posądzi m n ie chy b a n ik t, że nie doceniam w arto ści in sty tu c ji p rzed term ino w eg o zwolnienia.. M oże to być doskon ały m środkiem re socjalizacyjnym , ale pod w aru n k iem , że n ie będzie stosow ane au to m a tycznie i n ie będzie p row adzić do obłudnego p rzy czajan ia się oskarżo nego „do czasu”. A w łaśn ie w p a ja n ie w skazanego p rzek o n an ia, że m a on p r a w o do przed term in o w ego zw olnienia, że m oże tego dom agać się (pod pew n y m i w a ru n k a m i stosunkow o n ie tru d n y m i do w ypełnienia) i że n iezależnie od jego rzeczy w istej p o p raw y t r z e b a m u je będzie p rzy znać — pozbaw ia w y ro k m ożności o ddziaływ ania sw oją pew nością, zm niejsza jego zdolność im ponow ania zarów no sam em u skazanem u, ja k i jego m ożliw ym naśladow com .
*
O biecałem n a w stęp ie w rócić do k w estii tym czasow ego aresztow ania. N ie m a w ątpliw ości, że je j w y g ląd u n a s d a le k i je s t od ideału. J e s t to zagadnienie z rzę d u tzw . kom pleksow ych: zahacza o szereg różnorodnych m ate rii. G ra tu rolę i fa k t, że n ie zdołaliśm y jeszcze odbudow ać w peł n i w ykw alifikow anego a p a ra tu ścigania przestępców , i okoliczność; że
N r 3 P R A W O C Z Y D O B R O D Z IE J S T W O 55
n ied ostateczn ie su m ien ni św iadkow ie w p ro st k łam ią lu b lekkom yślnie zm ieniają zeznania (przez co ro śn ie obaw a p rzed usiłow aniem m a ta c tw a ), i p rzeciążen ie sądów oraz in n e jeszcze przyczyny, k tó re pow o
d u ją opóźnianie śledztw a i to k u p rocesu.
N iew ątpliw ie trz e b a k ry ty k o w ać te n s ta n rzeczy i radzić, ja k u su n ąć w adliw ości. A le w skazyw anie n a rzek o m e p ra w o podm iotow e skazanego do przed term in o w eg o zw olnienia z pew nością n ie je s t w tej k w estii sk u teczn y m ra d sposobem .