• Nie Znaleziono Wyników

Po raz drugi w dolinie małej wody. Granice świata Stanisława Młodożeńca

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Po raz drugi w dolinie małej wody. Granice świata Stanisława Młodożeńca"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

                        The following ad supports maintaining our C.E.E.O.L. service 

 

 

Po raz drugi w dolinie małej wody. Granice świata Stanisława Młodożeńca

«For the second time in the valley low water. Limits around the world by Stanisław Młodożeniec»

by Zygmunt Ziątek

Source:

Anthropos? (Anthropos?), issue: 14­15 / 2010, pages: 122­130, on www.ceeol.com.

(2)

122 Zygmunt Ziątek

Po raz drugi w dolinie małej wody.

Granice świata Stanisława Młodożeńca

Po opublikowaniu Wyścigów, opowiadania z miejsca rozsławionego zdobyciem pierwszej nagrody na prestiżowym konkursie "Czasu" (1926), doszło do zdumiewającego i znamiennego zarazem nieporozumienia. Jak przypomniał Wincenty Burek - który odnalazł czasopiśmiennicze pierwodruki, skompletował, przygotował do druku i opatrzył komentarzem opowiadania Stanisława Młodożeńca, któremu zatem w całości zawdzięczamy możliwość przeczytania kompletu tych opowiadań (Opowiadania zebrane, LSW, Warszawa 1976) - pisarzowi publicznie wytknięto nieznajomość języka i geograficznych realiów regionu, w którym zostały umieszczone opowiadane zdarzenia. Zarzut ten, sformułowany przez nie byle kogo, bo przez Adolfa Nowaczyńskiego, został sprowokowany identycznością, zapożyczonej lub wymyślonej przez Młodożeńca, lokalnej nazwy topograficznej i nazwy wielkiego regionu geograficzno-historycznego. Nie chcąc początkowo ujawniać rzeczywistej nazwy swojej wsi rodzinnej - Dobrocice - pisarz użył określenia, które byłoby na miejscu w stosunku do jednego z jej kilku przysiółków, położonego pod lasem - Podlasie. Jest to nazwa tego samego rodzaju, co popularne chyba we wszystkich częściach kraju Załącza i Zalesia, Podgórza i Zagórza. Aby odczytać w niej nazwę wielkiego regionu geograficznego, trzeba być nastawionym na literackie prezentacje wielkich polskich odrębności regionalnych, trzeba utożsamiać lokalność z charakterystycznymi cechami poszczególnych polskich ziem czy krain geograficznych.

Dominujący w dwudziestoleciu międzywojennym, regionalizm wielkich regionów nie bardzo pozwala zrozumieć lokalność opowiadań Młodożeńca, nawet jeśli wiemy, że jest to lokalność w odmianie sandomierskiej. W opowiadaniach tych trudno byłoby znaleźć przejawy regionalnej dumy, literackiego dążenia do kulturowej nobilitacji własnego skrawka Ojczyzny, czy inne jeszcze idee charakterystyczne dla ówczesnego regionalizmu a formułowane - w odniesieniu do regionu o którym mowa - m.in. przez samego Stefana Żeromskiego wSnobiźmie i postępie (1922) i przez Aleksandra Patkowskiego w licznych pracach. Pod tym względem opowiadania Młodożeńca zdecydowanie ustępują nie tylko programowej "sandomierskości" Romana Koseły (Sandomierka. Legendy ziemi sandomierskiej, 1937;Sandomierskie strony, 1939), ale i zainspirowanej najpewniej nimi prozie Wincentego Burka (Droga przez wieś,1935) opiewającego, wzorem autora Wyścigów,

Access via CEEOL NL Germany

(3)

123

nieodległą własną wieś rodzinną - Ocinek. Burek nie omieszkał zaprezentować splendorów

"sandomierskości" już w pierwszym opowiadaniu:

Stanęła wieś przed wiekami, stała i stała przez wielki czas i nic jej z miejsca nie potrafiło zepchnąć. (...) Dobry król Łokietek wytrącił owo Ocino z obowiązku na pańskim, to kwitły tu pokolenia w pomiernej swobodzie i dostatku, (...). Pola ... Niby te same, co za pradziadków, tak samo przecie zalatywały hań, hań ku Sandomierzowi, a przecie już nie te same (...) (Kolenije na Ocinku, Droga przez wieś, 1976, s. 5-7).

Sandomierz, wraz z kilkoma innymi miejscowościami, do których można było dojechać na jarmarki, (Opatów, Klimontów, Koprzywnica) i których nazwy pozwalają zlokalizować dość dokładnie Dobrocice, pojawia się u Młodożeńca dopiero w dwudziestym opowiadaniu (Zaloty), co przy chronologicznym porządku ich Burkowego wydania (z którego pochodzą wszystkie cytaty), oznacza, że pojawia się około dwusetnej strony. Zaś prezentacja miejsca akcji w jego pierwszej opowieści wygląda następująco:

Wieś przycupnęła pod pagórkami, otaczającymi niewielką dolinę łąk, przerżniętą wąziutką taśmą rzeki.(...)

Jedne chałupy przystanęły wzdłuż drogi nad rzeczką, inne wywędrowały głębokim wąwozem w oddale pól, a jeszcze inne zabłądziły pod lasek, który pokrywał jedno ze wzgórz.

Właśnie pod laskiem, w gardzieli zarośniętego leszczyną rozdola, opierając się na pochyłości tak zwanej powszechnie Łysej Góry, stała i nie stała (...) chałupinka gajowego Pietrzka. Mizerna! (Jak się w Pietrkowy serce rozszerzyło, s. 26).

Nie ulega wątpliwości, że bardziej niż identyfikacja geograficzno-historycznych wyróżników Sandomierszczyzny, Młodożeńca pociągała literacka rekonstrukcja topografii najbliższej okolicy. Czytelnicy wierszy pisarza pamiętają pewnie szkic topograficzny Dobrocic z poematu o Pietrku Piekosiu, pisanego po ostatniej wojnie na emigracji w Londynie - jasny, przejrzysty, narysowany grubą, zdecydowaną kreską. Jest to już jednak kartografia drugiego stopnia. W opowiadaniach mamy do czynienia z trudem stwarzania literackiego obrazu własnego świata po raz pierwszy. Z opowiadania na opowiadanie możemy śledzić, jak pisarz zaznacza główne drogi i "cieki wodne", nanosi wzniesienia i rozpadliny, sytuuje wobec nich główną część wsi, przysiółki i poszczególne zagrody, dorysowuje dróżki polne i ścieżki, przypomina sobie o stawie, źródle na stoku i strudze, uszczegóławia, wprowadza korekty, zakreśla granice, znajduje nazwy. Cytowany opis, otwierający pierwsze opowiadanie, wcale nie okazał się dość dokładny. Na przykład, w świetle późniejszych uzupełnień, obraz łąkowej doliny "przerżniętej wąziutką taśmą rzeki"

jest wprost mylący. Oprócz rzeki przez łąki przepływa jeszcze "struga", prawdopodobnie lewostronny dopływ Opatówki, (przeskakują ją chłopcy ze wsi z naprzeciwka, z Pielaszowa), dolina więc jest nie tyle przerżnięta, co wpasowana w widły rzeczne. Dopiero po tym

(4)

124

uściśleniu mógł pisarz użyć określenia Zarzecze, dla umiejscowienia zabudowań Filipa z opowiadania "Filipów most", bez obawy, że czytelnikowi może ono pomylić się z

"Zawodziem", której to nazwy pierwotnie używał dla określenia Pielaszowa.

Daleko niedokładny jest obraz wiejskiej zabudowy. Okazuje się, że poza głównym skupiskiem domów przy drodze , "chałupami, które wywędrowały głębokim wąwozem w oddale pól" i tymi, które "zbłądziły pod lasek", są jeszcze inne przysiółki, których wyodrębnienie, zróżnicowanie i nazwanie wymaga od pisarza sporej wynalazczości w dziedzinie lokalnej toponomastyki. Najłatwiej jeszcze poszło z tymi domami pod lasem, wśród których znajdowała się "chałupinka" gajowego Pietrka. Miał tu dwa określenia, których najpierw usiłował używać jako nazwy całej wsi: "Podlasie" i - po zaistnieniu wzmiankowanego nieporozumienia - "Podgaje". Ale i za lasem były chłopskie zagrody, tworzące najprawdopodobniej dwa przysiółki. Łączne nazwanie ich - w konsekwencji pierwszego określenia - "Zagajami" nie było całkiem satysfakcjonujące, bo zacierało różnice w ich położeniu, bardzo istotne niekiedy dla przebiegu opowiadanych zdarzeń. "Te kilka chałup, co były za gajem, miały swoje wygody. Ustawiły się w rząd na samym wzniesieniu i widok stąd był rozległy"( s.156) - czytamy w opowiadaniu pt. Woda. "Za gajem były doły. W dołach było parę chałup" (s.148) - pisze Młodożeniec w opowiadaniu pt. Płazy. Mamy więc Zagaje charakteryzowane jako Górne (choć nazwa ta nie pada) i Zagaje-Doły. Określenia

"Doły" nie można było jednak używać bez dodatkowych uściśleń, bo były jeszcze inne Doły w Dobrocicach, te do których - wąwozem, przez szczyt wzniesienia - prowadziła prosta droga łącząca wieś z Kleczanowem. Wcale nie jest łatwo - zwłaszcza na początku, zanim zapamiętamy, kto z kim sąsiaduje i gdzie ma swoje pole - zorientować się, do których akurat Dołów autor nas zaprowadził!

Pisarz zauważył chyba te rozmaite kłopoty i w opisie wsi w poemacie Pietrek Piekoś zrezygnował m.in. z wyodrębniania owych zagajowych Dołów łącząc ich mieszkańców (np Rybików) z Podgajanami. Jednak w czasie kiedy pisał opowiadania, wola pełnego oddania faktycznych komplikacji topograficznych była w nim silniejsza niż troska o przejrzysty porządek literackiej scenografii. Pragnienie jak najdokładniejszego odtworzenia rzeczywistego krajobrazu i jego zabudowy znajduje zresztą w opowiadaniach jeszcze inny wyraz. Zmiana w krajobrazie - pojawienie się nowej ścieżki, wycięcie kilku wierzb przy drodze, zbudowanie nowego mostka - wydaje się w ogóle być głównym powodem powstania niektórych z nich. Wiarygodność terenowych realiów potwierdzana jest bezustannie taką ich spontaniczną, niewymuszoną zgodnością, która wynikać może tylko z pamięci rzeczywistego pejzażu. Znajduje ona wyraz m.in. w potrzebie udzielania pewnych informacji tłumaczących

(5)

125

się tylko w świetle pełnej wiedzy autora; czytelnik w ogóle nie zauważyłby ich braku. Tylko dla Młodożeńca, dla przykładu, znalezienie się na "zagajskiej drodze" Marcelego Piekosia, mieszkańca głównej wsi (Piekosie), było faktem wymagającym aż podwójnego wytłumaczenia - tym, że siekł owies "na tym polu, co było za lasem" oraz dziwnym stanem ducha, który kazał mu ominąć ścieżkę "przez las".

Niezwykła dbałość pisarza o wierność rzeczywistemu pejzażowi i o krajobrazowo- topograficzną wiarygodność nazewnictwa, ma jednak swoje wyraźne granice. Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że pokrywają się one z granicami własnej wsi. Zdumiewa zwłaszcza nieobecność miejscowości, które - jak pozwala to ustalić mapa topograficzna - stykają się z gruntami dobrockich chłopów w linii wschód-zachód. Pęczyny pojawiają się wtedy, kiedy ktoś dokupuje kawałek pola z ich terenu; słabuszewickie grunty, sąsiadujące z własnymi, zauważa Kaźmirz, wracający z wojny.

Nieco lepiej jest na linii północ (Pielaszów) - południe (Międzygórz). Z obydwoma miejscowościami Dobrocice zahaczają się poprzez przysiółki, z Pielaszowem istnieje jakaś wymiana ludzi i interesów. Nie jest to jednak chyba jedyny powód ich względnego uprzywilejowania. Zauważmy, że tylko tym dwu miejscowościom poświęcił pisarz nieco inwencji toponomastycznej w czasie kiedy kamuflował jeszcze faktyczne nazewnictwo miejscowe. Pielaszów, położony za łąkową doliną nazywał Zawodziem albo Zawodami.

Międzygórz przerobił na Międzybórz, lub Międzyborze, zamieniając jedno topograficzne uzasadnienie nazwy na inne - nie mniej prawomocne. Tej dbałości nie znalazł już dla uprzednio wymienionych lub niewiele bardziej odległych miejscowości. Pisał Męcice mając na myśli Malice lub Męczennice, mówił o Pelinach i Pęcinach zamiast o Pęczynach.

Włączenie Międzygórza i Pielaszowa do krainy, w której dba się o topograficzne uzasadnienie nazewnictwa, nasuwa przypuszczenie, że - zakreślając granice swojego własnego świata - Młodożeniec kierował się innymi jeszcze wyznacznikami poza ściśle społecznymi, że, być może, granice tego świata pokrywały się z granicami widnokręgu. Bo przecież wsie graniczące z Dobrocicami od wschodu i od zachodu nie występują w opowiadaniach może dlatego, że ich po prostu nie widać. Obie położone są w dolinie rzeki, a rzeka, jak już wiemy, wije się między wzgórzami, które ograniczają pewnie widoczność do najbliższego zakrętu. Aby je zobaczyć, trzeba iść drogą przez pagórki do odległego kościoła, bo, jak czytamy w pierwszym opowiadaniu, "Niebo się na pagórkach rozszerzało. Widać było sąsiednie wsie, hen-hen jakieś okolice i dziwne, zamglone końce świata" (s. 27) .Natomiast wieś za rzeką i łąkową doliną nie tylko musi być doskonale widoczna ale i niezwykle istotna krajobrazowo, bo rozciąga się wzdłuż całego pogórza, które najprawdopodobniej zamyka

(6)

126

horyzont od północnej strony. Międzygórz znowu to także potężny jak na tę okolicę las, który - z racji położenia na wzgórzach wyższych niż pagóry Dobrocic - zamyka najprawdopodobniej horyzont od strony południowej. Wyznacza też część widnokręgu na wschodzie i na zachodzie, ponieważ, jak czytamy w wielu opowiadaniach, nad międzygórskim lasem zarówno wschodzi jak i zachodzi słońce - i to w lecie, kiedy punkty ukazywania się go i znikania są maksymalnie przesunięte na północ.

Nie jest wszystko jedno, czy w granicach Młodożeńcowej doliny zobaczymy raczej granice jego wsi rodzinnej czy też - również raczej - linię widnokręgu. Tak się składa, że interpretacyjne konsekwencje pierwszego założenia nie są mi nieznane. Nie da się ukryć, że nie jest to moje pierwsze czytanie opowiadań Młodożeńca i że podczas pierwszego czytania - na użytek wstępu do ich pełnego wydania - w ogóle nie rozważałem innej możliwości niż ta, że świat Dobrocic jest dla pisarza ważny przede wszystkim jako najbardziej własny świat społeczny. W literackim powrocie do niego widziałem, w związku z tym, głównie manifestację solidarności z macierzystą klasą i rezultat poszukiwania formuły identyfikacji z jej społecznymi i kulturowymi wartościami, skrytymi na co dzień pod szorstkim, a czasem okrutnym, wiejskim obyczajem, wymuszonym okolicznościami chłopskiego życia.

Odkrywaniu "ludzkiej" duszy chłopa, jak i utożsamieniu się z rodzimym środowiskiem, miałaby służyć forma noweli, która pod piórem Młodożeńca zdecydowanie "schłopiała", nabrała cech ludowej gadki, plotkarskiej anegdoty, lokalnej opowieści, służącej zabawie i przestrodze. Z literackich możliwości noweli zachował Młodożeniec - pisałem - przede wszystkim moment niespodzianki, odsłaniającej nieoczekiwany a istotny sens rzeczywistości, wykorzystując go do wydobywania "prawdziwej" duszy chłopa spod twardzizny wiejskiego bytowania. Tok ustnej gawędy, z kolei, czynił go jednym ze "swoich", "tutejszych", pozwalał mówić do świata o chłopie - ze środka Dobrocic.

Roli wzoru lokalnej opowieści w ukształtowaniu prozy Młodożeńca nie da się pominąć. Wiele opowiadań, (najlepszych zresztą), dotyczy autentycznych najprawdopodobniej bohaterów miejscowej anegdoty i rozpoczyna się od przytoczenia dotychczasowego "dorobku" ciętej zwykle, złośliwej gadki na ich temat. Autor przejmuje jakby od miejscowych opowiadaczy sprawdzony przez nich wątek i kontynuuje go aż do osiągnięcia zamierzonego celu. Zestawem i hierarchią tematów rządzi z pewnością wiejskie poczucie niezwyczajności wydarzeń i odstępstwa zachowań od usankcjonowanej normy.

Bardzo możliwe, że nawet obszar i granice literackiego świata Młodożeńca dałoby się jakoś powiązać ze swoistą logiką lokalnej opowieści. Było właściwością dawnych wspólnot chłopskich, że życie wszystkich toczyło się w nich na oczach wszystkich - i to nie przez jedno

(7)

127

pokolenie. Byłoby rzeczą dziwną, gdyby znalazła się zagroda lub rodzina, o której miejscowy opowiadacz nie miałby nic do powiedzenia, gdyby wiejska plotka, gadka, anegdota, kogokolwiek oszczędziła. Bez specjalnych powodów nie zajmowała się ona jednak życiem mieszkańców innych wsi, tych "zza wody" lub "zza lasu"; jej lokalna funkcja wypełniała się bowiem w kontrolowaniu najbliższej wspólnoty, w utwierdzaniu jej w poczuciu wartości zbiorowej normy poprzez - ośmieszające najczęściej - zwracanie uwagi na zachowania, które odbiegały od jej nakazów.

Obecność chłopskiej opowieści w prozie Młodożeńca nie wymaga może jednak wcale wikłania jej w problematykę kulturowej identyfikacji i społeczno-literackiego posłannictwa.

Może - po prostu - tłumaczy się ona jej lokalnością właśnie; tym, że utwierdza odrębność własnego świata, stwarza jego autowizerunek, daje lokalne poczucie czasu, odległości, miarę zwykłości i niezwykłości wszelkich zjawisk.

Pójście tropem zagadnień społeczno-kulturowej identyfikacji i literackiego rewelatorstwa ma tę wadę, że pozwalając nawet na podjęcie artystycznej problematyki prozy Młodożeńca, czyni jednocześnie autora chłopskim pisarzem społecznym, trybunem emancypacyjnych dążeń, orędownikiem prawdziwego obrazu chłopa w literaturze i zamyka nieuchronnie w minionej epoce literackiej. Uniknie się tego niebezpieczeństwa, jeśli w granicach jego świata zobaczy się przede wszystkim granice widnokręgu. Przestrzeń, którą wyodrębnia linia horyzontu należy bowiem, mimo zbliżonego w tym przypadku kształtu, do innej geografii problemowej. Uchodzi ona za najbardziej własną, prywatną, niezbywalną przestrzeń człowieka, bez pamiętania której niemożliwe byłoby pamiętanie siebie samego.

Pamięć przestrzeni pierwszego rozpoznania i kreacji świata to dla pisarza - według niektórych koncepcji - źródło i warunek twórczości.

Prywatne przestrzenie pisarzy zrobiły karierę po ostatniej wojnie, po okresie wielkich przemieszczeń całych narodów i klas społecznych, po zniszczeniu na niespotykaną przedtem skalę krajobrazowego środowiska wielkich zbiorowisk ludzkich. Zrobiły tę karierę zwłaszcza kiedy były dolinami, tak jakby ich zamknięcie dawało większe szanse przeciwstawienia się chaosowi, odbudowania jakiegoś stałego układu odniesienia, wzorca, pozwalającego orientować się w nowej rzeczywistości. Przypomnijmy, że dwie bodaj najbardziej znane pisarskie prywatne ojczyzny to właśnie doliny: Issy i Wilejki.

Za przynależnością doliny Młodożeńcowej do krajobrazu innych literackich dolin przemawia odnotowana już uprzednio topograficzna i toponomastyczna pasja pisarza.

Przemawia za nim także głęboko osobista, nie od razu widoczna, logika budowy przestrzeni

(8)

128

w opowiadaniach, mająca wszelkie cechy odnajdywania własnego miejsca na ziemi i zakorzeniania się w nim.

Pierwsze opowiadania Młodożeńca, rozpoczynające się od cytowanego już szkicu topograficznego, dzieje się na wzgórzu pod lasem - zapewne dlatego, że jest to jedyne miejsce, z którego taki szkic można było wykonać. To z niego patrząc widzi się - jednocześnie - łąkę z rzeką i wzgórzami za nią, zabudowania głównej części wsi, skrzyżowanie dróg prowadzących, prawie dokładnie, z północy na południe i ze wschodu na zachód, most tuż przy nim i "figurę", główne ścieżki prowadzące do mostu. Wystarczy też zapewne przejść tylko przez las, aby zobaczyć zagajańskie "Góry" i "Doły" oraz międzygórski las na horyzoncie po południowej stronie. Wszystkie następne opowiadania zamieniają ów szkic w szczegółową mapę plastyczną, ożywiają ją ruchem i gwarem pracujących, swarzących się i szukających pociechy w śmiechu z samych siebie, ludzi.

W odróżnieniu od innych dolin, w Dobrocicach nie ma czasu na kontemplację pejzażu; rozglądamy się po nim wtedy, kiedy szukamy potwierdzenia nadziei, że się wreszcie przejaśni. Aby spostrzec górę, wznoszącą się ponad wsią pomiędzy dwoma kopcami ("pono jeszcze pogańskimi"), musi ktoś na tej górze postawić wiatrak, Aby wprowadzić kolejny fragment pejzażu, autor musi umieścić na nim jakieś wiejskie zdarzenie. Wyraźnie dba przy tym o zachowanie równowagi w zabudowywaniu pierwotnego szkicu; po kilku opowiadaniach ze środka wsi idą opowieści z kolejnych przysiółków, i tak dookoła, aż do opisania ostatniej grobli, ścieżki i zagrody.

Dopiero w trzydziestym, na czterdzieści, opowiadaniu (Dziki gołąb), rozgrywającym się na dobrocickiej górze, wznosimy się na wysokość, która pozwala wpasować dolinę w większą całość krajobrazową; pozwala spostrzec, między innymi, że za miedzygórskim lasem jest " w ukos kleczanowski, dalej brzezinka gołębiowska", jeszcze dalej, ale "w pobok".

"wielki świat zamknięty siną powłoką Świętokrzyskich Gór"(s. 308). Pod sam koniec (Mapa) wracamy do miejsca akcji pierwszego opowiadania, by pod dość niewymyślnym pozorem, przy pomocy trudnej do wyobrażenia szczegółowej mapy świata, usytuować Dobrocice wśród innych wsi z doliny Opatówki (Pęczyny, Tułkowice, Jankowice, Radoszki, Ocinek, Dwikozy), a całą dolinę, poprzez połączenie rzeki z Wisłą, a Wisły z wszystkimi wodami, umieścić na mapie globu.

Trzeba tu przypomnieć, że Młodożeniec pisał swoje opowiadania przez lat kilkanaście, bez myśli o skompletowaniu ich w jakąś całość lub choćby o wydaniu książkowym. Kiedy pomyślał o książce, po powrocie z emigracji, okazało się, że nawet nie zbierał pierwodruków.

(9)

129

Logika budowania przestrzeni w tych opowiadaniach była więc naprawdę logiką dla siebie samego, wynikała z głęboko osobistych potrzeb.

Dopowiedzmy jeszcze, za komentarzem Wincentego Burka, że to kluczowe dla topografii Dobrocic miejsce na wzgórzu pod lasem, stanowiło ważne miejsce dzieciństwa autora; las był ojca.

Cóż to mogły być za potrzeby? Mówi o nich kilka prostych faktów biograficznych. W 1926 roku, roku napisania pierwszego opowiadania, zakończyła się w życiu pisarza kilkunastoletnia, bezustanna zmiana miejsc, a rozpoczął okres stałej, można powiedzieć, emigracji warszawskiej. W ciągu tych kilkunastu lat był Młodożeniec uczniem sandomierskiego gimnazjum i gimnazjum polskiego w Moskwie, (gdzie znalazł się zagarnięty wraz z podwodą przez cofający się front rosyjski), studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, żołnierzem ochotniczego Batalionu Akademickiego, nauczycielem szkół średnich w Kielcach i Zamościu. Szczególnie dramatyczne było czteroletnie doświadczenie rosyjskie, łączące się z przeżyciem rewolucji, po którym nastąpiło zachłyśnięcie się futurystyczną ideą przyspieszonego przeobrażenia świata oraz przeżycie upadku tej poetyckiej utopii. Doprawdy, trzydziestoletni Młodożeniec dysponował już takim doświadczeniem niestabilności świata i nieobliczalności historii, które śmiało mogło uczynić go partnerem późniejszych twórców, odkrywających - po kolejnych kataklizmach - prywatne ojczyzny i przeciwstawiających je chaosowi wielkiej historii.

Na czym polega to przeciwstawienie w przypadku Młodożeńca? No, nie na prostym odwróceniu się od przyspieszonego biegu zdarzeń lecz na próbie wmontowania go w wolniejsze obroty chłopskiego czasu i jakiegoś obłaskawienia w swojskim, domowym pejzażu Doliny, a przynajmniej - uporządkowaniu. We wzmiankowanym już wielokrotnie pierwszym opowiadaniu, Młodożeniec uruchamia od razu dwa zegary swojego literackiego świata: czasu wielkich wydarzeń historycznych oraz lokalnego czasu kultur rolniczych, i dokonuje niemałej sztuki przekładu zdarzeń z jednego czasu na drugi. Dla tego drugiego najważniejszą porą roku były, jak wiadomo, żniwa. Żniwa w roku wybuchu wojny, w świetle opowiadania, były tak wyjątkowo udane, że nawet najbiedniejsi mogli postawić sterty i długo wspominałoby się je z tego właśnie powodu. Wojna, która objawiła się wstrząsającym hukiem i przemarszem wojska przez znieruchomiały pejzaż, sprawiła, że rok ów zapisał się w pamięci złamaną nogą Pietrka, zrzuconego przez wstrząs wybuchu z jego pierwszej w życiu sterty.

Zainaugurowane wtargnięciem wojny, "nowe" w życiu wsi objawia się w coraz to innej, zaskakującej postaci. Najpierw są to bezpośrednie skutki wojennych działań i

(10)

130

powołania chłopów do wojska, wojennych zniszczeń i zdziczenia, potem - przemian w niepodległej Polsce. Można migrować na Pomorze lub na Podole, poszukać pracy w Ostrowcu, zaczyna brakować panien dla kawalerów i kawalerów dla panien, aby ich, czy je, znaleźć, trzeba wędrować poza własną wieś. Za wodą wyrasta biedniacka wieś "parcelantów", przychodzi z nimi obcy zwyczaj, podobnie jak z "fabrykantami". Na ile są to zmiany istotne, na ile dezintegrują rytm życia zbiorowości i osłabiają ciągłość chłopskiego czasu, to okazuje się w czasie żniw, który nieodmiennie jest najważniejszym okresem roku, podsumowującym jego przebieg. Podczas żniw dzieje się blisko połowa opowiadań. Cały cykl zamyka opowiadanie pt.Nowe żniwa, które sygnalizuje, że "wąkop nowości" rozdzielił już starych i młodych, bo zmian nagromadziło się tyle, że roczny obrót koła czasu nie nałożył się już na wszystkie poprzednie.

Jest swoistym paradoksem, że przywracanie czasowego i przestrzennego ładu świata w granicach najbardziej własnego widnokręgu - będące odpowiedzią na kataklizm pierwszej wojny i jej następstwa - zakończył Młodożeniec w roku wybuchu drugiej wojny; akurat, żeby zabrać wizerunek doliny, jak najdroższą pamiątkę, na kolejną, tym razem osiemnastoletnią emigracyjną tułaczkę, podczas której nastąpiły w kraju następne, iście epokowe przeobrażenia społeczne.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Taki aspekt jest eksponowany w popperowskiej koncepcji nauki w sensie science, a więc nauk przyrodniczych, inaczej mówiąc — zmatematyzowa- nego przyrodoznawstwa.. W

22 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (Dz.U.1997.78.483) możliwe jest w drodze ustawy i ze względu na ważny interes publiczny ograniczenie wolności działalności go-

Obok bowiem tekstów analizujących tradycyjną problematykę relacji pomiędzy różnymi obszarami artystycznego wysiłku czy rozważających współczesną zasadność

„Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego” – tę myśl Alexisa de Tocqueville’ a można przenieść na grunt wolności słowa w sieci 11..

optimale prestaties in de lokale volkshuisvesting te komen: de gemeenten kunnen hun beleid niet realiseren zónder dat de corporaties een grote bijdrage leveren

Jest w końcu jeszcze jedna konotacja słowa "granica" we współczesnych badaniach literackich, jak się wydaje "najmodniejsza", ale też chyba i

Tam otwiera się ocean, choć wydaje się, że otwiera się już wtedy, gdy się stoi na wieży w Belém pośród chmur koloru grantowego.. Mam szczęście, bo towarzyszy

analizując badania m in m Bielskiego oraz p szwieca, można zaobserwować znamienne procesy w rozwoju nauk o zarządzaniu W ostatnich pięciu dekadach radykalnie wzrosła