ŻYCIE
LITERACKIE
O R G A N T O W A R Z Y S T W A P O L O N I S T Ó W R Z E C Z Y P O S P O L I T E J P O L S K I E J
POŚWIĘCONY NAUCE O,LITERATURZE I K R Y T Y C E L I T E R A C K I E J
ROK I I . - Z E S ZY T 3 M A J - C Z E R W IE C
1938
W R W
I N S T Y T U T W Y D A W N I C Z Y „ B I B L I O T E K A P O L S K A “
S tr.
H o p e n s z t a n d J. D . : Baudouin de Courtenay a szkoła fono-
logiczna 89
K o r z e n i e w s k a E. : Z zagadnień psychologii postaci powie
ściowych ... 101 B u d z y k K . : Kilka uwag w sprawie neologizmów w lite r a t u r z e 107 S ł a w i ń s k a I.: Współczesna wiedza o dramacie 112 O c e n y i s p r a w o z d a n i a :
A) W z n o w ie n ia : M . B o r z y m o w s k i : M orska n a w i
gacja do Lubeka ( K. W. Z a w o d z i ń s k i ) ...114 B) P rz e g lą d l i r y k i : K. I. G a ł c z y ń s k i : Utw ory poetyckie
( M. S t a r o s t ) M . N i ż y ń s k i : W ię cierz wieczorny ( M. S t a r o s t ) M . J a s n o r z e w s k a : Krysta lizacje (J. K o t t ) M . J a s t r u n : Strumień i milczenie (J. K o t t ) 118 C ) P rz e g lą d p o w ie ś c i: A. S t r u g : M ilia r d y ( M. S ta r o s t)
Z . K o s s a k : Bez oręża (I. S ł a w i ń s k a ) ... 124 D ) K s ią ż k i d la d z ie c i i m ło d z ie ż y ( W . Stetkiewicz) . 125 P o l e m i k a ... 128
R e d a k t o r :
Juliusz Saloni
S e k r e t a r z R e d a k c j i :
Janina Kulczycka-Saloni
W a r u n k i p r e n u m e r a ty „ P o lo n is ty “ i „ Ż y c ia L ite ra c k ie g o “ : rocznie . . 13 zł („P o lo n is ta “ — 6 zł 50 g r) num er pojedynczy 1 zł 50 g r półro czn ie 7 zł („P o lo n is ta “ — 3 zł 50 g r) Każdy zeszyt obejm ow ać
będzie w r. 1938 co n a j
m niej
2^2
a rk . d ru ku.C zło n ko w ie T ow . P olonistów R. P. o trz y m u ją oba czasopisma z ty tu łu opłacania skład ki człon kow skiej.
A d res R ed akcji:
„Ż y c ie L ite ra c k ie “ , W a rs z a w a 1, „B ib lio te k a Polska“ , Św. Jańska 4.
Tel. red. 7-00-83.
A d res A d m in is tr a c ji:
B iuro ż a rz . Gł. Tow . P olonistów R. P„ W a rs z a w a 1, S tare M ia sto 31 (kam ienica Ks. M azo w ie ckich).
K o n to czekow e w P. K. O .: nr 68 (Tow . P olonistów R. P. ż a rz . G ł.).
ZESZYT III ŻYCIE LITERACKIE 89
J. D. Hopensztand
B A U D O U IN DE C O U R T E N A Y A SZK O ŁA F O N O L O G IC Z N A
(Z zagadnień te oretycznych ję z y k o z n a w s tw a ).
K ilk a k ro tn ie podejm ow ano ju ż ten te m a t: dw a razy D. C yzevskyj (w odczycie w ygłoszonym na jednym z miesięcznych zebrań K oła Pra
skiego i w referacie na zjeździe fonologicznym w Pradze 1 8 —21 X II r. 1930 p t. Phonologie und Psychologie) o ra z W ito ld D oroszew ski (Autour du Phonème, w yg ł. na tym że zjeźd zie; oba re fe ra ty w Travaux du Cercle Linguistique de Prague 4, 1931). Z a każdym razem chodziło o to , aby poprzez w ykreślenie „g e n e a lo g ii teraźniejszości“ n au kow ej d o trz e ć do is to tn ych a n ie ro z s trz y g n ię ty c h p ro b le m ó w a k tu a ln y c h , w ciąż jeszcze tę teraźniejszość n au kow ą n u rtu ją c y c h . Podobna in te n c ja przyświeca i nam.
1.
D oroszew ski, ze staw iają c d e fin ic ję fonem u, podaną przez Baudouina de C o u rte n a y w Próbie teorii alternacji fonetycznych, K ra k ó w 1894 („F o - n e m a = je d n o lite w yob ra że nie ze ś w ia ta fonetycznego, pow stałe w duszy d ro g ą zlania się psychicznego w rażeń, o trz y m y w a n y c h od w y m a w ia n ia jednej i te j samej głoski = e k w iw a le n t, czyli ró w n o w a ż n ik psy
chiczny g ł o s k i “ ; c ytu je m y z Rozpr. Ak. Um. Wydz. Filolog, seria II, t. V, s. 234) z próbam i d e fin ic ji T ru b eckieg o Phoneme ode r L a u tv o rs te llu n g e n w Z u r allg. Theorieder phon. Vokalsysteme; ,,à côté de la phonologie, qui é tu d ie le système des phonèmes considérés comme é ta n t les idées acou- stic o -m o tric e s , s ig n ific a tiv e s dans une langue donnée e tc .“ w Sur La ,,morphonologie“ ; obie prace w T ra v a u x I) dochodzi do następujących w n io s k ó w :
1. W jednym i w d ru g im w ypa dku in te n c ją a u to ró w jest, że fonem : :głoska = jakość psychiczna: jakość o b ie k ty w n a ;
2. ta k ie ujęcie sp ra w y zdradza e le m e n ta rn y b ra k znajom ości psycho
lo g ii, gdyż w edle niej ju ż głoska je st psychicznym o dp ow ied nikiem czegoś o b ie k ty w n ie i na z e w n ą trz od psychiki istniejącego, czyli — w ib ra c ji p o w ie trz a . A zatem —
3. o ile można i należy m ówić, że szkoła fono log iczn a k o n ty n u u je d e fin ic ję Baudouina de C o u rte n a y , o ty le nie podobna u trz y m y w a ć , aby ta k o n ty n u a c ja była z ko rzyścią dla jasności, jednoznaczności i naukow ej płodności pojęcia fonemu u fonologów .
Poniew aż w ra z z ty m pojęciem s to i i pada cała w ogóle m etoda badaw cza szkoły fo no log iczn e j — w ięc a ta k D oroszew skiego należy
7
k - W Łjr1 40 ,
rozum ieć ja k o za kw e stion ow a nie samej m etody. I jeszcze jedno.
Losy obecnego kursu naukow ego szkoły fono log iczn e j D oroszew ski uza
leżn ił od systemu pojęć Baudouina de C o u rte n a y : w ys ta rc z y dowieść, że Baudouin de C o u rte n a y nie m iał ra c ji, i n a tych m ia st szkoła fo n o lo - giczna zawiśnie w p o w ie trz u .
Do ta k ie g o rygo ryzm u na pozór u p ra w n ia ją poglądy uczonych, b liż e j aniżeli D oroszew ski zw iązanych z ruchem fonologicznym . M am y tu na myśli Cyżevśkiego, k tó ry , ja k k o lw ie k u trz y m u je , że a n ty n a tu ra liz m Baudouina de C o u rte n a y k u lm in o w a ł w jego psychologizm ie (a psycho- logizm je st przecież te zą w szkole fonologicznej niedopuszczalną), to jednak za ra z potem pow iada, że psychologizm Baudouina de C o u rte n a y był czysto te rm in o lo g ic z n y . C zyli, że poniekąd d osta rcza a rg u m e n tó w D oroszew skiem u: jeżeli, ja k u trz y m u je Ć yżevśkyj, pod psychologistyczną pow ierzchn ią k ry je się u Baudouina de C o u rte n a y is to tn y , p ra w d z iw ie ju ż fonologiczny, a ntypsychologizm , znaczy to , że szkoła fonologiczna ma pełne p ra w o przyznać się do spadku po Baudouinie — i ponieść w szystkie p rz y k re konsekwencje, jeśli w a rto ś ć naukow a te g o spadku zostanie dow odnie za kw e stion ow a na lub podważona.
O tó ż , na u p a rte g o rzecz biorąc, n a w e t w w ypadku n ie zbite go s tw ie rd z e n ia z a ró w n o błędności te zy Baudouina de C o u rte n a y ja k i p ow oływ an ia się fo n o lo g ó w na tę błędną tezę, sytuacja naukow a szkoły fonologicznej nie musi jeszcze być beznadziejna. M ogło by się przecież okazać, że Baudouin de C o u rte n a y je st dla fo n o lo g ó w p ra szczurem sfingow anym , że, w te o rii głosząc się jego następcam i, w p ra k ty c e badaw czej sp rze n ie w ie rzyli mu się — i d op ie ro dow ód na błędność te j ich p r a k t y k i (lu b : nie uświadom ionych zasad f a k t y c z n i e leżących u podstaw te j p ra k ty k i) byłby dla fo n o lo g ó w n ie
o dw o ła ln ie druzgocący.
Ale, p rz y z n a jm y to sobie, ta k ie ew e ntua ln e w yjście nie byłoby bez niebezpieczeństw . Po pierwsze, nie św iadczyłoby to z b y t dobrze o p re cyzji a p a ra tu ry n au kow ej te j szkoły. Po w tó re zro d z iło b y się n a ty c h m iast p ytan ie, czy m o żliw ą je st rzeczą, aby te z y d eklaro w a ne a re a li
zowane były to t o genere różne; czy nie należało by raczej przypuścić, że j a k i ś zw iąze k m im o w szystko tu zachodzi; a wówczas, choć w zm ie
nionej nieco postaci, znów w yp łyn ą łb y problem zw iązku Baudouina de C o u rte n a y z fo nologam i.
T ak czy o w a k, te go problem u uniknąć nie podobna. A poniew aż m etoda a rg u m e n ta c ji D oroszew skiego nie o dpow iada nam p o d w ó jn ie : D oroszew ski w ysnuw a w nioski na podstaw ie z b y t szczupłego m a te ria łu dow odow ego o ra z d y s k w a lifik u je d efin ic ję lin g w is ty c z n ą jedynie d la te g o , iż w niej nie zo stało uw zględnione p ra w o sw oistej energii zm ysłów — więc podejm ujem y go raz jeszcze.
ZESZYT III ŻYCIE LITERACKIE 91
2
.P rzytoczm y naprzód jeszcze dw ie prace Baudouina de C o u rte n a y : Mikołaj Kruszewski, jego życie i prace naukowe z r. 1888 (Szkice języko
znawcze r. 1904 s. 9 7 —175, — a w ięc interesujące nas poglądy Baudouina są ju ż i za ten ro k żyrow ane, o ra z Charakterystykę psychologiczną języka polskiego z r. 1915.
W a rty k u le o M ik o ła ju Kruszew skim Baudouin de C o u rte n a y zdecy
dow anie zw alcza zaproponow any przez Kruszew skiego podział m owy, w k tó ry m obok zdań, w y ra z ó w i jed no ste k m orfologicznych w ystę p u ją d źw ię ki i „ró ż n o ro d n e prace fiz jo lo g ic z n e “ . Do te j niezm iernie in te re sującej polem iki jeszcze następnie pow rócim y. W te j c h w ili w ysta rczy nam przypom nieć, że Baudouin de C o u rte n a y w p ro w a d z a dw a podziały m owy lu d z k ie j: p s y c h i c z n y i a n t r o p o f o n i c z n y ; że je d n o s t
kam i szeregu psychicznego są dlań m orfem y, szeregu zaś a n tro p o fo n ic z - nego - „d ź w ię k i (g ło s k i)“ ; i że je d n o stki te są ze sobą niew spółm ierne.
D alej zaś (s. 161) w p ro s t s ta w ia znak równości m iędzy te rm in e m „ f o - nema“ a te rm in a m i „d ź w ię k , głoska“ . A w ięc f o n e m j e s t k a t e g o r i ą a n t r o p o f o n i c z n ą , p r z y r o d n i c z ą !
Podobnie w Charakterystyce psychologicznej (§ 8 ): „fo n e m a je st to połączenie w je d n o litą grupę w yo b ra ż e n io w ą w yobrażeń prac w y konawczych o rg a n ó w m ównych, o ra z w yobrażeń zw iązanych z ty m i pracam i odcieni akustycznych, w yob ra że ń, złączonych w jed ną całosc w yobrażeniem jednoczesności w y k o n yw a n ia owych p r a c j o trz y m y w an ia (pe rce pcji) w rażeń od owych odcieni akustycznych . Lub k r ó cej: ...pojedyncze miejsca bieżących szeregów w y m a w ia m o w o -słu - chow ych“ .
A w ięc znów to samo. I niech nas nie łu d zi gęsto p o w ta rz a ją c e się słowo „w y o b ra ż e n ie “ ; niech nam nie sugeruje przynależność i bau- douinow skiego fonemu do tego, co on nazyw a podziałem psychicz
nym. Dla Baudouina de C o u rte n a y procesy za ró w n o cerebracyjne, a w ięc c e ntraln om ózg o w e , ja k i aud ycyjn o-fo na cyjne , a w ięc p ery
fe ry jn e (por. O ogólnych przyczynach zmian językowych, Szkice, s. 5 0 - 9 5 ) są z is to ty swej psychiczne, a w ięc obu na ró w n i przysługuje te rm in
„w y o b ra ż e n ie “ , co b yna jm n ie j nie zm ienia fa k tu , że p e ryfe ryjn e są dlań p rzyrod niczym su bstratem m owy lu d z k ie j — i że tu w łaśnie jest miejsce fonemu.
O tó ż w t y m p u n k c i e n i e m a z g o d y m i ę d z y B a u - d o u i n e m d e C o u r t e n a y a s z k o ł ą f o n o l o g i c z n ą , ona bow iem kam ieniem w ęgielnym swego p o jm o w a n ia fa k tu językow ego uczyniła pewien elem ent ró żn icu jący sens, k a te g o rię m o rfo lo g ic z n o - sem antyczną, k u ltu ra ln ą , hum anistyczną, jeśli k to w o li — socjologiczną — i ten w łaśnie elem ent nazw ała fonemem .
7*
C zyżby w ięc zw iąze k m iędzy fo n o lo g a m i a Baudouinem de C o u rte n a y polegał jed ynie na niesłychanym nieporozum ieniu? Naszym zdaniem — nie.
3.
Z w ró ć m y naprzód uwagę, że ow a, ta k dla fo n o lo g ó w c h a ra k te ry styczna, s k ru p u la tn ie p rz e p ro w a d z o n a lin ia podziału m iędzy su bstra- tem p rz y ro d n ic z y m języka a jego is to tą hum anistyczną, w całej pełni niemal w łaściw a była myśli n aukow ej Baudouina de C o u rte n a y . Tę w łaśnie linię ma Baudouin de C o u rte n a y na myśli, m ów iąc o podziale psychicznym, cerebralnym i a n tro p o fo n ic z n y m , a u d ycyjn o-fo na cyjnym . Podział psy
chiczny (Szkice s. 146) je st dla niego rów no zn aczn y z podziałem „n a je d n o s tk i, obdarzone z n a c z e n i e m “ (p o d kr. nasze). Powyżej nieco zaś: „Jeżeli m orfem ę m ożna dzielić d alej na je j części składowe, to te części składow e muszą być z n ią j e d n o r o d n e , muszą t a k ż e p o s i a d a ć z n a c z e n i e , muszą drgać życiem psychicz
nym. I is to tn ie w w ielu językach p od zia ł ta k i je st m ożliw y. Ale n i e m o ż e t o b y ć p o d z i a ł n a g o ł e , b e z z n a c z e n i o w e d ź w i ę k i“ , (p o d kr. nasze). A znow uż w Charakterystyce psychologicznej (§ 7), m ów iąc o „s tro n ie m o rfo lo g ic z n e j“ języka, pow iada, że jest ona „s k u tk ie m skrzyżow an ia się w duszach in d yw id u a ln e j s tro n y w y obrażeń w ym aw ianiow o-słuchow ych ze s tro n ą w yobrażeń p o za ję zyko- wych, w yobrażeń znaczeniow ych“ .
T akie ujęcie sp ra w y je st w p ra w d z ie cofnięciem się w stosunku do sta no w iska z ro k u 1888; nie może nas m eto do log icznie zadow olnić w yw ód, z k tó re g o w y n ik a , że chrzest, udzielony „fiz y c z n y m “ elem entom w ym a w ia n io w o-słuch ow ym przez „p o z a ję z y k o w e “ elem enty semantyczne w p ro w a d z ił owe „fiz y c z n e “ do społeczności specyficznie ję zyko w ej. Tym niem niej lin ia podziału, o k tó r ą ta k b ardzo szkole fonologicznej chodzi, je s t dosta te cznie w yra źna . Bo ta m że (§ 1 2 ) cz y ta m y : „ d o p i e r o z j a w i e n i e s i ę m o r f o l o g i i j ę z y k a u p r a w n i a i s t n i e n i e j ę z y k o z n a w s t w a j a k o o s o b n e j n a u k i “ (podkr.
nasze). Co w ię c e j: w pracy o Kruszew skim Baudouin de C o u rte n a y nie w yklucza m ożliwości dalszego p o d zia łu m orfem u na jeszcze mniejsze je d n o stki m orfo lo giczn o-sem a ntyczn e, czyli na „fo n e m y -k o re la ty w y “ (s. 147). T e n f o n e m -k o r e I a t y w (nie p o w ta rz a ją c y się ju ż zresztą w dalszej tw ó rczo ści Baudouina) — t o j u ż z c a ł ą p e w n o ś c i ą f o n e m k o ł a p r a s k i e g o .
A n ty n a tu ra liz m — o to jedna część spadku, w zię te g o po Baudouinie de C o u rte n a y przez szkołę fo n o log iczn ą ; nie nastręcza on żadnych t r u d ności. A le je s t jeszcze część druga, b ard zie j k ło p o tliw a : ow a niew yraźna
„p s y c h o lo g ia “ , n ie w yra źna do tego sto pn ia, że T ru b e cko j całkiem sw o
bodnie posługuje się tym ta jem niczym te rm in e m , i innym jeszcze tego
ZESZYT II! ŻYCIE LITERACKIE 93
samego rzędu (L a u t - V o r s t e l l u n g ) — i n ik t jakoś nie pom aw ia go nie ty lk o o n a tu ra liz m , ale n a w e t o psycho lo gizm x). Co w łaściw ie o dpow iada tem u te rm in o w i na gruncie nauki Baudouina de C ourtenay?
4.
Tu w ypadnie — choćby n a jz w ię ź le j — przypom nieć, ja k Baudouin de C o u rte n a y ustosunkow ał się do sy tu a c ji naukow ej i id e olo giczn ej, za sta nej przezeń w początkach jego k a rie ry nau kow ej.
M e ta fiz y k a idealistyczna w nauce p rze żyw a ła wów czas jeden ze swoich periodycznych zm ierzchów . Równocześnie, zaczynający się pod
ówczas ro z k w it nauk przyrodniczych u z b ra ja ł ideologicznie w szystkich żyw iołow ych zw o le n n ik ó w m e ta fiz y k i m a te ria lis ty c z n e j, lub chociażby ty lk o — ró w n ie w ro g ich id e a lizm o w i — p ozy ty w is ty c z n ie nastrojo nych a g n ostykó w . Baudouin de C o u rte n a y — ja k w ia d o m o — s ta n ą ł w sze
regach p rz e c iw n ik ó w fid eizm u i w y tr w a ł ta m do końca swych sędziwych dni. W śró d te go szczęku oręża przyszło o p to w a ć dyscyplinie, k tó re j rozm ach tw ó rc z y o ra z m ało dziś doceniana ro la w ogólnym ruchu spo- łe c z n o -ra d yka ln ym p rzyp ad ła w łaśnie na owe „p rz y ro d o z n a w c z e “ la ta — m ianow icie, ling w istyce . Z obaczm y, ja k się zachow ał wów czas Baudouin de C o u rte n a y . O tó ż w w ykła d zie ina ug ura cyjn ym p t. Nekotorya obscija zameiania o jazykovedenii i jazyke, w ygłoszonym przez Baudouina de C o u rte n a y na U niw ersyte cie Petersburskim dnia 17/29 g ru d n ia 1870 r.
z o k a z ji objęcia przezeń k a te d ry g ra m a ty k i p o ró w n a w cze j, m am y ju ż z a w a rty in nucę ó w c a ło k s z ta łt ide o lo g ii naukow ej, k tó ra nada ta k sw o
iste p ię tn o całej późniejszej tw ó rczo ści w ie lk ie g o uczonego.
A w ięc b ardzo zdecydow anie w yp o w ia d a się p rz e c iw k o tezie J. S c h m i d t a, że można, dzieląc słow o na fo rm ę d ź w ię k o w ą i funkcję, p o rów n yw a ć tę parę pojęć do innej p a ry : ciało — duch. T o mu w p ro s t pachnie re lig ia n c tw e m . Z w ie lk ą re w e re n c ją — ja k te g o ła tw o ocze
kiw ać — odnosi się, tu i w w ielu innych pracach, do nauk p rzyrodniczych.
C h a ra k te ry z u ją c w swym w y k ła d z ie „p r a w a i s iły “ rządzące językiem , n ie k tó re z nich ze staw ia z praw em g ra w ita c ji — i ma się uzasadnione w ra żen ie, że to je s t dlań czymś w ięcej, niż ty lk o a na lo gią . Tam że podnosi kw estię , czy m ożna uznać ogólne k a te g o rie ję z y k o z n a w s tw a za p raw a i siły w p oró w n a n iu z p ra w a m i i siłam i, k tó ry c h ro zb io re m za jm u je się fiz y k a o ra z inne nauki p rzyrod nicze — i ro z s trz y g a tę kw estię p ozytyw n ie .
W a rty k u le p t. Językoznawstwo czyli lingwistyka w w. X I X ( Prawda 1901, później — Szkice s. 1 —23) p o w ia d a : „D z is ie js z e ję zyko zn a w stw o ...
o d b ija w sobie nowsze św ia to p o g lą d y , a ro z w in ę ło się o stateczn ie i o d- x) W jeszcze wyższym stopniu stała się ta elastyczna psychologia podwaliną ję
zykoznawstwa polskiego. Ale to już temat osobny — choć niezbyt od naszego odległy
ro d z iło się pod w ływ em następujących czyn n ikó w :.... c) m etoda spo
strzegaw cza i dośw iadczalna nauk przyrod niczych znalazła częściowe zastosow anie ta kże w zakresie badań językow ych... e) te o ria D a rw in a i w ogóle e w o lucjon izm o s ta tn ie g o stu lecia w y w a rły b ardzo d o b ro czynny w p ły w na poglądy języko zna w ców na życie językow e, p rzy czym należy zauw ażyć, że w zakresie badań językow ych zaczęto zasady te stosow ać wcześniej i śm ielej a n iż e li w zakresie nauk przyrod niczych . W ie lo ra k ie przyczyny, n a tu ry m e to do log iczne j, o n to lo g ic z n e j i spo
łecznej, zadecydow ały o sym patiach Baudouina de C o u rte n a y dla nauk przyrodniczych. N a u ki te ju ż w ówczas odznaczały się w ysokim sto sun ko wo stopniem s fo rm a liz o w a n ia ; d zięki tem u stać je było na m o r f o l o g i ę — istn y p rz e d m io t zazdrości ze s tro n y rozum iejących fundam en
ta ln e zadania nauki h um anistów . One pierwsze u p o rzą d ko w a ły sw ój p rz e d m io t — jeśli w oln o posłużyć się te rm in a m i de Saussure’ a — w syste
m y: s y n c h r o n i c z n y i d i a c h r o n i c z n y . One pierwsze, przez sw ój rygo ryzm em piryczny i system atyzacyjny, do m inim um zred uko w ały m ożliwość nieodpow iedzialnego h arcow a nia i blagi. One czyniły zbędną, a n a w e t w p ro s t n iem ożliw ą, o w ą m giełkę fid eistyczn ą, k tó ra z reguły osnuw ała każde, n a jrz e te ln ie js z e bodaj dzie ło z zakresu h um an istyki.
Pod ich bezpośrednim w pływ em w ypraco w an a została m eto dyka la b o ra to ry jn a , bez k tó re j w ogóle nie podobna sobie w y o b ra zić poważnych badań nad fo n e ty k ą . O ne wreszcie s ta ły u ko le bki p sycho fizjo log ii, te j dyscypliny, k tó ra , zastąpiw szy ta je m n ic z y w y ra z „d u s z a “ innym , nie o w iele m niej ta jem niczym — „proce sy psychiczne“ , m im o to sp ra w iła , że ówcześni w olnom yśliciele g łęboko o detchęli z ulgi.
O to w ięc jeden zespół przyczyn, k tó ry s p ra w ił, że Baudouin de C o u r
te n a y chw ycił się te rm in u „p s y c h o lo g ia “ oburącz. T erm in ten d aw ał mu bow iem , po pierwsze, możność w y iz o lo w a n ia z lin g w is ty k i w szel
kiego fid eizm u , po w tó re , możność dostatecznego rozu m ie nia m echaniki przyrod nicze go s u b s tra tu języka aż do „w y o b ra ż e ń w łącznie, wreszcie, o dp ow ied nią a p a ra tu rę p ojęcio w ą do badania te go s u b s tra tu . W te j p ł a s z c z y ź n i e r o z p a t r y w a n a , „ p s y c h o l o g i a " b a u - d o u i n o w s k a n i e z n a c z y n i c i n n e g o , a n i ż e l i p s y c h o f i z j o l o g i a (oczywiście — nie w behaviourystycznym ro z u m ieniu tego s ło w a ), czyli — reagow anie ce ntraln ych o śro dkó w m ózgo
wych na bodźce a kustyczn o-m oto ryczne .
O tó ż , m u ta tis m utandis, podobnie odnosi się do fo n e ty k i i szkoła fonologiczna. Z d a je sobie doskonale spraw ę z je j c h a ra k te ru czysto p rzyrod nicze go , ale b yn a jm n ie j nią nie p o m ia ta . Owszem — na ogół słusznie, choć w sposób może nie do końca przem yślany u trz y m u je , że d op ie ro na tle danego systemu fonetycznego w łaściw ie i p opraw nie zarysuje się o d p ow iad ają cy mu w danej g ru pie społecznej system fono-
ZESZYT 111 ŻYCIE LITERACKIE 95
logiczny. T e rm in y ściśle fonetyczne (la b ia ln y, dorsalny itp .) b yna jm n ie j u fo n o lo g ó w z użycia nie wyszły — n a w e t w odniesieniu do fonem ów . I o to c h a ra k te ry s ty c z n y c y ta t z p ro to k o łu dyskusji w spom nianego już zjazdu praskiego. Jakobson, w odpow iedzi na tezę van G innekena, że pewne zjaw iska językow e „m o g ą być w yjaśnione p rzy pomocy b io lo g ic z nego s u b s tra tu sfery lin g w is ty c z n e j“ , „z w ra c a uwagę, iż między ty m i, k tó rz y p ra c u ją w dziedzinie fo n o lo g ii h istoryczne j a panem van G inne- kenem zachodzi różnica nie zasad, lecz sfery za in te re so w a ń : p. van G inneken inte re su je się g łó w n ie elem entam i pozafonologicznym i, na k tó ry c h gruncie k s z ta łtu je się s tr u k tu r a fonologiczna, a nie samą s tr u k tu r ą fonologiczną. Bez w ą tp ie n ia b io lo g ia może ó w g ru n t k s z ta łto w a ć (in te rv e n ir dans ce tte m a tiè re ), lecz je st całkow icie n ie p rz y d a tn a do tłu m a czen ia fa k tó w s tr u k tu r y fo no lo g ic z n e j“ (Travaux 4 s. 302). Fonolo- gow ie, ja k w idać, całkiem b eztrosko — tro c h ę ju ż n a zb yt na w z ó r uczonych w ieku X IX i Baudouina de C o u rte n a y w ich liczbie — p ozo sta w ia ją na oścież kw estię, ja k ie są w a ru n k i zasadności o w e j „ in te rw e n c ji“ , ja k spraw ić, by nie była to „in te rw e n c ja obcego m o ca rstw a “ .
A sym patie Baudouina de C o u rte n a y do nauk p rz y ro d n ic z y c h ,,w o g ó le ", sym patie ju ż nie rzędu „a n tro p o fo n ic z n e g o “ , lecz m etodologicznego?
W te j dziedzinie d oko n a ł się o s ta tn im i czasy na g runcie h u m an istyki znam ienny z w ro t. T r o c h ę — że znów użyjem y m e ta fo ry p o lity c z n e j — na podobieństw o państw , k tó re naprzód w o jo w a ły ze sobą o granice, potem , na mocy t r a k t a t u pokojow ego, w y k re ś liły je z całą to p o g ra fic z n ą ścisłością i jeszcze przez pewien czas spoglądały na siebie spode łb a u n ik a ją c bezpośredniego k o n ta k tu , a jeszcze później n aw ią za ły stosunki i zaczęły w zaje m się zapożyczać — u s tro jo w o , k u ltu ra ln ie i gospodarczo.
Podobnie na te re n ie nauki. Z ch w ilą, gdy p ow iedziano sobie, że hum an istyka i p rz y ro d o z n a w s tw o to dw a oddzielne ś w ia ty , w n e t o ka za ło się, że m e to do log ow ie hum anistyczni m ogą w iele się nauczyć u p rz y rod niczych ; że ta k ie bolączki, ja k „ s tr u k tu r a danej n a u k i“ , lub „c z y m jest fa k t fizyczny, biologiczny, języko w y, socjologiczny it p . “ n a jle p ie j ro z w ią zyw a ć nie p a rty k u la rn ie , lecz radząc się sąsiadów — chociażby o d ległych.
Z ag ad n ie nie to w ym aga osobnego i bardzo szerokiego p o tr a k t o w a n ia . Ale ju ż te ra z w id z im y , że i w ty m w zględzie nie ma isto tnych p u n k tó w spornych między Baudouinem de C o u rte n a y a szkołą fo n o lo giczną, ta k b ardzo b liską w swych przesłankach współczesnemu fo rm a liz m o w i m etodologicznem u.
5.
Ale Baudouin de C o u rte n a y , m im o swego uczuciowego i m eto do logicznego zaangażow ania wobec p rzy ro d o z n a w s tw a , był zb y t znako-
m ity m myślicielem, by nie zdawać sobie spraw y, że lin g w is ty k a nie jest działem nauk p rzyrodniczych.
Już w swym cytow anym przez nas w ykła d zie ina ug ura cyjn ym , ja k zresztą i później w ie lo k ro tn ie , stanow czo za strzega się p rze ciw ko te n dencji S c h I e i c h e r a (k tó re m u B r é a l , Essay de sémantique, wym yśla od „d a rw in is tó w “ i „ b o ta n ik ó w “ ) do tra k to w a n ia języka ja k o o rg an izm u . A znowu, polem izują c z Kruszew skim , pow iada ta k : „T e za pierw sza (m ianow icie K ruszew skiego) głosi, że „lin g w is ty k a należy me do nauk historycznych, ale do nauk p rzyrod niczych “ ; teza zaś trz e c ia , ze „ w języ u d z ia ła ją p ra w a , zupełnie identyczne z p ra w a m i, d zia łającym i w innych sferach b ytu, t j . tz w . p r a w a n a t u r y “ . Myśli te były w ypow iadane w ie lo k ro tn ie przez pierw szorzędne „p o w a g i“ lin g w is ty c z n e ; pom im o to jed na k przyznanie się do nich, w p rze ciw sta w ie n iu do bezpośredniego otoczenia ling w istyczn eg o naszego a u to ra (a „o to c z e n ie m tym była tz w s z k o ł a k a z a ń s k a , k tó r ą s tw o rz y ł i k tó re j p a tro n o w a ł w łaśnie Baudouin de C o u rte n a y , J D H ), je st a kte m sam odzielnym , cho
ciaż... n ie z b y t szczęśliwym “ (Szkice, s. 127).
Z tego u ry w k a , ja k ró w n ie ż z poprzednio ju ż cytow anego podziału na szereg psychiczny i a n tro p o fo n ic z n y w idać n a jw y ra ź n ie j, ze ję z y k o zn aw stw o t o u t c o u rt rysuje się Baudouinow i de C o u rte n a y j a o s y s t e m o d p o w i e d n i o ś c i m o r f o l o g i c z n o - s e m a n t y - c z n y c h, ustalanych k a żdo ra zow o na drodze ko nw en cjon aln ej, spo
łecznej. M ów iąc we w spom nianym w yżej w y k ła d z ie o „siłach i praw ac języka (naw yk, dążenie ku w ygodzie, nieśw iadom e zapom inanie, nie
świadom e uogólnianie, nieśw iadom a a b s tra k c ja ) w ciąż niem al obraca sie w ka te g o ria c h m orfologiczno-sem antycznych. Przechodząc zas do fu n d a m e n tó w “ (s. 1 5 - 1 7 ) , w oparciu o k tó re siły te d z ia ła ją , w ym ie nia d w a : 1) czysto fizyczn ą stro n ę języka, 2) e t n i c z n e o d c z u w a n i e j e ż y k a . I od razu się za strze g a : „ t o nie w ym ysł, me ilu z ja subiek
ty w n a , lecz całkiem rzeczyw ista, p o z y ty w n a k a te g o ria (fu n k c ja ), k tó r ą m ożna d efin io w ać na podstaw ie je j cech i p rz e ja w ó w , k tó re j istn ie n ia m ożna dowieść na drodze o b ie k ty w n e j, p rz y pom ocy fa k tó w “ .
Stąd o w o c h a ra k te ry s ty c z n e baudouinow skie „p o p ra w ia n ie się w to k u d e fin io w a n ia : „psychiczne, a raczej psychiczno-socjalne“ (Szkice s 128); stąd jego w ym ie nia nie socjologii na ró w n i z psychologią w rzędzie nauk, na k tó ry c h lin g w is ty k a ma się „o p rz e ć “ ; stąd wreszcie ro z d z ia ł pierw szy Charakterystyki psychologicznej, z a ty tu ło w a n y Uwag, przed
wstępne o psychologii i socjologii języka, pow iada, że ja k k o lw ie k o b ie k ty w n ie żaden język nie is tn ie je (Baudouin de C o u rte u a y m ia ł n ie w in ną słabostkę e p a to w a n ia swego ka żdo ra zow e go a u d y to riu m : rosyjskie za pe w n iał, ze nie ma języka rosyjskiego, polskie - że nie ma polskiego), ja k k o lw ie k
jest do pojęcia ty lk o na gruncie psychiki in d yw id u a ln e j - to je d n a k f a k t . z y k o w y m o ż l i w y j e s t t y l k o w s p o ł e c z e ń s t w , ę Ale skoro ta k , to nie w iadom o, co tu na d o b rą spraw ę rob i „psych - lo g ia “ , ty m k ło p o tliw s z a , że w łaściw ie za w a ro w a n a d la ^ e r e g u m o rfo log iczno-sem antycznego („p o d z ia ł psychiczny ). a jw i ° cz^
douin de C o u rte n a y łą c z y ł z psychologią nadz.eje me ty lk o w zw ązku ze swymi p e ry p e tia m i m e ta fiz y c z n o -id e o lo g ic z n y m i; chyba spodziew ał 1 ta k ż e po niej isto tnych d y re k ty w w dziedzinie języka t o u t c o u rt, w owym społecznie u w a ru n kow an ym systemie m orfo lo giczn o-sem a n- tycznym . Jego zarys in fo rm a c y jn o -p o s tu la ty w n y językoznawstwo czyli lingwistyka w X I X wieku za w ie ra znam ienne pow oła nie się na H e r a r , na tych języko zna w ców , k tó rz y lin g w is ty k ę ro z b u d o w y w a ł, właśnie w o parciu o psychologię języka.
D la z o rie n to w a n ia się w ty m tru d z ie Syzyfowym, p od ję tym przez n ajpo w ażn iejszy odłam lin g w is ty k i d ru g ie j p ołow y w ieku X IX , aby przy pomocy k a te g o rii ściśle psychologicznych pojąć ję zyk ja k o zjaw isko społeczne - rzućm y okiem na fu n d am e nta lne a ty p o w e pod ty m w zglę - d e t d z L » . lego V«kerW c W ^ « . K t ó r e ™ i B - ó o e . n de C o u rte n a y o dd aw ał wszelkie pochw ały. (W szystkie c y ta ty z trzecie go w ydania, r. 1911).
6.
N a p rzó d (w przedm ow ie do pierw szego w y d a n ia ) W u n d t wysuw a p o s tu la t, d ro g i sercu każdego ówczesnego h u m an isty o ż y w io ło w e j skłonności do u m iarko w a ne g o bod aj a n ty n a tu ra liz m u : ze psychologia pow inna przestać być d o d a tkie m ty lk o do fiz jo lo g ii. Czasy się z m ie n ia ją , dziś podobne w ym aganie w ustach h um an isty byłoby rów noznaczne z przem ycaniem n atu ra .is ty c z n e g o ko nia tro ja ń s k ie g o do tw ie rd z y hum a
n is ty k i- wów czas, przed ukazaniem się Logische Untersuchungen H S e r l a i przed sp opularyzow aniem się a ntypsychologistycznych te z
Freąąeąo, była to obron a h um a n istyki przed je j try w ia liz a c ją w objęciach fiz jo lo g ii, czyli - pow ażna próba o dg ro dze nia się od n a tu ra izm u.
D ale j od razu na s tro n ie pierw szej w stępu, fo rm u łu je W u n d t o w ą w ie lk ą im p on u ją cą ch im erę : „Z a d a n ie te g o działu psychologii (m ia n o w icie e tn ic z n e j) polega na zbadaniu tych procesów psychicznych, k to r leżą u pod staw ogólnego ro z w o ju społeczeństw ludzkich o ra z p o w s ta w an ia wspólnych w y tw o ró w duchowych o w a lo ra c h ogolm e o bo w ią -
Z ^ N a tr z y sposoby można ten p o s tu la t m etodologiczny in te rp re to w a ć , a ) chodzi o to , aby znane ju ż p ra w a psychologii e le m e n ta rn e j, z ecy tr
w anie n a tu ra lis ty c z n e j, ta k p rzyrzą d zić, by nadaw ały się ^ « procesów etnicznych i socjalnych; w ty m w ypadku m iało by się do czy
nienia z p ro s tą r e d u k c j ą w szystkich szeregów k u ltu ra ln y c h , ewen
tu a ln ie jednego z nich, ling w istyczn eg o , do sfery względem zjaw .s k u ltu ra ln y c h tran scen d en tne j, t j. do szeregu p rzyrod nicze go ; b) chodź, o to , by, e tn o lo g ię i socjologię tr a k tu ją c ja k o p u n k t w yjścia, sfo rm u ło w ać ich p ra w a im m anentne, aby potem nadać im pewien pokost psycho o- ąiczny; byłyby to w ówczas kukułcze ja ja , złożone w gm ezdzie psycho
lo g ii; c) ta k ie czy inne połączenie c h w y tó w m etodologicznych a i . D la ro z s trz y g n ię c ia , k tó ra z w yliczonych m ożliwości w chodzi tu w grę, musimy ro z e jrz e ć się w dalszych w yw odach W u n d ta .
Postuluje w ięc (s. 5 - 6 ) p otrzeb ę s o c j o l o g . i e m p . r y c z n e |, k tó ra ty m by się ró ż n iła od h is to rii, że d aw ała by me opis ca łokszta , lecz p rz e k ro je zagadnień. Postuluje ją zaś n a jw id o czn ie j w c h a ra k te rz e d y s c y p l i n y p o m o c n i c z e j d l a e t n o p s y c o o g u . prze dm iote m badań te j o s ta tn ie j jest „V olksseele“ (s. 8), a raczej - u podstaw k o le k ty w ó w ludzkich spoczywające a niezmienne „ A n l a g e n “ , „ s c h a f f e n d e K r ä f t e “ (s. 15), zb io ro w e siły tw ó rc z e , wobec k tó ry c h jed no stka jest ty lk o terenem ich a k tu a liz o w a n ia się.
a k tó re w to k u h is to rii pom nażają się w p ra w d z ie , ale w łonie h is to rii b yna jm n ie j się nie rodzą. Z naczyło by to , że s o c ) o l o g . a e m p r y c zn o . w y k r y w a j e f e k . y < y c h s i t w jbóhym lub w,«lu szere
gach k u ltu ra ln y c h , n i e m i a ł a b y |e < in,k <ł o s t « P u d o i c h i s t o t y , dopóki zo staw a ła by w r a m a c h - s o q o lo g n ; zm iana na korzysC nastąpiłoby ty lk o z c h w il, przeniesienia s l, na g ru n t etnopsychologm bowiem p rze d m io te m je j badań są, ja k s i, rz e k ło , owe tw ó rc z e siły z b io ro w e ; a w igc - ź r ó d ł a p r o c e s ó w s o c , . l n y c h s , w s w e j i s t o c i e t r a n s c e n d e n t n e .
I rzeczyw iście; na fundam encie znanej zasady psychofizycznej um ie
szcza W u n d t (s. 81) k a te g o rię „A usdrucksbew egungen“ (w y ra z - m ia now icie a f e k t ó w ) . Jeden z owych ruch ów ekspresyjnych, m ianow icie k a te g o ria „ d e r Vorstellungsäusserungen“ (s. 98 nn) szczególnie go interesu je, bo z niego w y p ro w a d z a gesty - język. Te d zie lą się na w ska zujące, naśladowcze i sym boliczne. T a ki te ż m iał być kie ru n e k ro z w o ju ałosek, a później słów i zdań ludzkich.
O tó ż - dopóki nam się m ów i, że a fe k ty , zrodzone w następstw ie bodźców w e w n ę trzn ych lub ze w n ętrzn ych, rod zą z kole. w yob ra że nia, te zaś s ta ją się bodźcem do pewnych u zew nę trznie ń g e styku la cyjn o - b e łk o tliw y c h , m ające ó w stan w e w n ę trz n y w yra żać lub pom agać w za
spokajaniu pewnych, z ty m stanem zw iązanych, p o trz e b - p rz y jm u je m y to z d ob ro d z ie js tw e m in w e n ta rz a , rozu m ie ją c, że mamy przed sobą p rz y rod niczą kanw ę, na k tó re j k u ltu r a h a ftu je swe w z o ry . Gdy kto ś jednak stanow czo u trz y m u je , że do te j ka nw y należy procesy k u ltu ra ln e z r e
d u k o w a ć - p ro te s tu je m y . Pierwsze dw ie odm iany gestów dadzą się
ZESZYT III ŻYCIE LITERACKIE 99
jeszcze doskonale pomyśleć nie ty lk o w k a te g o ria ch i
n a w e t p o z a ko le ktyw n ych . Jeżeli, ja k u trz y m u je W u n d t (a za mm C assirer i M a rr), gest w skazujący w yw od zi się bezpośrednio z chJ ^ an^ ’ jeżeli dość ła tw o w y o b ra z ić sobie (lub w p rzyrod z.e zaobserw ow ać) gesty naśladowcze o źródle czys to -a fe k ty w n y m pozbaw ione n a jz u p ełniej ja k ic h k o lw ie k e le m e n tów ko m u n ik a ty w n y c h , to od |W k w w łaściw m tego słowa znaczeniu jesteśmy jeszcze m esk°nc“ n£ ^
Do tego, by m ożna było m ów ić o fa k ta c h językow ych, p o trz e b a je zcze dwóch co n ajm n iej rzeczy: 1) żeby is tn ia ła i n t e n c j a k o m u n k o t y w n a. 2) żeby owe gesty lub głosy były już k o n w e n c j o n a l n i e u s t a l o n y m i z n a k a m i . Jednego i d ru g ie g o w ka te g o ria c h afek- tyw nych ruch ów ekspresyjnych jeszcze nie ma. To, że ten ty p ruchów w łaściw y je st każdej istocie żyjącej, a w ięc i lud ziom , me pociąga jeszcze za sobą tego, żeby m iał ju ż z te j ra c ji być k a te g o rią znakow ą, m o rfo log iczno-se man tyczną, k u ltu ra ln ą , społeczną. T oż sam W u n d t pow iada (s 254) „ p ie r w o tn a przyczyna g estów n a tu ra ln ych nie tk w i w m o tyw ie k o m u n ik o w a n ia w yob ra że ń, lecz w w y ra ż a n iu pewnych usposobień^.
N i e m a w ięc e le m e n tów k o m u n ik a ty w n y c h w owych „A n la g e n
a to jest r o z s t r z y g a j ą c e . .
Dlaczego W u n d t nie z o rie n to w a ł się, ze w k ry ty c z n y m p k o m u n ika tyw n o ści niezbędna je st separacja lin g w is ty k i od psychologu^
Bo, przy „s p rz y ja ją c y m “ w spółudziale niedorostu m etodologu nauk owych czasów, d a ł się złudzić w s p ó I n o ś c i t e r e n u b i o l o g i c z n e g o c n a w e t wspólności pewnych e le m e n tów fu nkcjo na ln ych , w ystępujących w procesach przyrodniczych i socjalnych: tu mozg, ta m mozg, tu V o r
stellungen, ta m V o rstellun ge n . W d e fin ic ji zdania (s.
248
) używ a w ła n,e owego z d ra d liw e g o V o rs te llu n g z d o d a tk ie m „G e s a m t T o te ż dznego że, przechodząc do ta k ie j k a te g o rii, ja k np. Bedeutungswandel i dając jej św ietn y, ściśle językoznaw czy opis, o rze k a zarazem s. 493 . że psychologiczna in te rp re ta c ja je st tu o stateczna. aza ę ■ że w stę pn ą tezę W u n d ta należy in te rp re to w a ć na sposob c. osobn fo rm u ło w a n o k a te g o rie p rzyrod nicze , osobno - ściśle językow e, a zm on
to w a n o je przy pomocy d o b re j w ia ry , że ta k i m o n ta ż je s t m ożliw y, boc przecie is tn ie je dyscyplina, k tó ra sama leży na pograniczu p rz y ro d o zn aw stw a i h u m a n is ty k i, a zw ie się psychologią!
7.
Po te j niezbędnej dla naszych w y w o d ó w e nklaw ie znów pow racam y do Baudouina de C o u rte n a y . Jest chyba rzeczą o cz y w is tą ze - d l a B a u d o u i n a d e C o u r t e n a y p s y c h o l o g i a b y ł a n a u k o w ą a r k ą p r z y m i e r z a m i ę d z y p r z y r o
s t w e m a k u l t u r o z n a w s t w e m : o d w o ły w a ł się w ięc do mej
w każdej p o trze b ie , sądząc, iż da mu o dp ow ied ź na dw a oddzielne p y ta n ia : ja k i je st s u b s tra t n a tu ra ln y języka i ja k a je st je j nadbudow a k u ltu ra ln a , a pon ad to ż y w ił cichą, nigdzie (ja k mi się zd aje) niew yeksplikow aną nadzieję, że sam fa k t przynależności jednego i d ru gie go do psychologu g w a ra n tu je ich pojęciow ą, o n to lo g ic z n ą jedność.
T o — i jeszcze coś.
Ja k k o lw ie k to się w yda dziw ne — w łaśnie przeświadczenie, iz, m im o w szystko, nauki o k u ltu rz e b ardzo is to tn ie się ró ż n ią od nauk o n atu rze , s k ło n iło Baudouina de C o u rte n a y do tym skw apliw szego posługiw ania się te rm in e m „p s y c h o lo g ia “ . Baudouin de C o u rte n a y , w ciąż uporczyw ie podkreślając, że fa k ty językow e nie is tn ie ją „sam e w sobie“ , lecz, ja k się w y ra z ił, „ w głow ach lu d z k ic h “ , chciał w łaściw ie w y ra z ić to samo, co Z n a nie cki, gdy p o w ie d zia ł (Wstęp do socjologu 1922, s. 3 2 —34), że ś w ia t k u ltu ry to zjaw iska „c z y je ś “ (w o dróżnieniu od „ n i czyich“ , p rz y ro d n ic z y c h ), że bez uw zględnienia „w s p ó łc z y n n ik a hum a
nistycznego“ daleko się nie zajdzie. D la te g o o b s ta w a ł ta k p rzy m e ta forycznym raczej a niżeli dosłow nym rozu m ie niu „ p r a w głosowych : te rm in ten bez cudzysłowu m ógł wów czas nasunąć niepożądane s k o ja rzenia z p ra w a m i n a tu ry ; d la te g o g ło s ił in d y w id u a liz m a k tó w ję z y k o w ych- w ciąż o b a w ia ł się, że zostanie przeoczony ich c h a ra k te r k u ltu ra ln y ; d la te g o (Szkice s. 8 8 - 9 5 ) o b s ta w a ł raczej przy te rm in ie „ h is t o r ia “
( następstw o zja w is k jednorodnych, ale różnych, pow iązanych ze sobą przyczynow ością pośrednią“ ; owe media - to lud zie), a niżeli przy t e r m inie „ r o z w ó j“ („c ią g ło ś ć n ie p rze rw a n a i nieustająca z ja w is k jed no rodnych ale różnych, pow iązanych ze sobą przyczynow ością bezpośred
n ią “ ) : ten o s ta tn i, dosłow nie tra k to w a n y , zachodzi przecież g ło w nie w świecie n a tu ry , ta m gdzie w ykluczo ny je st pośredniczący a zarazem k a w a łk u ją c y ciągłość z ja w is k u dział k u ltu ra ln e j świadom ości p o d m io tu fa k tó w naukow ych. (N B . Ta ostrożność ma sw oje głębokie m otyw y.
Ci, k tó rz y b ad ają w y tw o ry k u ltu ra ln e , e lim in u ją c czynności o ra z ic p o d m io ty , n ie ra z narażeni są na h ip o sta zo w a n ie ).
D ochodzim y do w niosku pozornie p arad oksa lne go : T e r m i n p s y c h o l o g i a “ o d p o w i a d a ł B a u d o u i n o w i d e C o u r t e n a y n i e t y l k o d l a t e g o , ż e u p a t r y w a ł o n t a k ą c z y i n n ą ł ą c z n o ś ć m i ę d z y ś w i a t e m n a t u r y , Q ś w 1 a ' t e m k u l t u r y , a l e p o n a d t o , ż e d o s t r z e g a ł m i ę d z y t y m i ś w i a t a m i b a r d z o i s t o t n e r ó ż n i c e .
8.
W w yn iku naszych rozw ażań Baudouin de C o u rte n a y o s ta ł się jako m is trz szkoły fo no log iczn e j - nie ty le w znaczeniu, ja k ie te m u fa k to w i przypisuje D orosze w ski: m ianow icie, że zachodzi tu w spó lno ta m eporo-
ZESZYT ŻYCIE LITERACKIE 101
zumień te rm ino log iczn ych (choć i to b yło ) o ra z p rz e o c z o n a fa k tó w z e le m e n ta rn e j psychologii (czego ju ż całkow ic.e me można brać po
w a ż n ie ), ile w znaczeniu raczej p o zytyw n ym i tw ó rc z y m : B a u d o u i n d e C o u r t e n a y , m i m o i ż s a m p o s ł u g i w a ł s i ę t e r m i n e m „ f o n e m “ w z n a c z e n i u p r z y r o d n i c z y m , t e s t m i m o t o d u c h o w y m o j c e m f o n o l o g i c z n e g o r o z u m i e n i a f o n e m u ja k o k a te g o rii m orfo lo giczn o-sem a ntyczn ej, k u l
tu ra ln e j, socjologicznej. A p erype tie Baudouina de C o u rte n a y z te r m i
nem i podjęciem „p s y c h o lo g ia “ m ogą i p ow inny w ciąż |eszcze o dg ryw a ć rolę pożytecznej le k c ji d la jęz y k o z n a w s tw a współczesnego: zw ycięstw a w ie lk ic h uczonych są d la ich następców drogow skazem bezpośrednim , klęski — pośrednim .
Ewa Korzeniewska
Z Z A G A D N IE Ń PSYC H O LO G II POSTACI P O W IE Ś C IO W Y C H
Postacie lite ra c k ie są ty m elem entem powieści, k tó ry budzi n a jg o rętsze dyskusje. In te re s u ją one c z y te ln ik a w ięcej niż spraw y ko m p o zycji, te c h n ik i, stylu . N ajczęściej n a w e t nie mów. się o nich w zw iązku z całością u tw o ru , lecz tr a k t u je się je ja k o fikcyjnych - na razie jeszcze niespotykanych w życiu - ludzi. C z y te ln ik pragnie poznać ich w ygląd ze w n ę trz n y i wczuć się w ich p rze życia ; - czy zawsze po to , aby, ja k tw ie rd z i Freud, w zbogacić swe życie w e w n ę trz n e i doznać kom pensacji niew yżytych pragnień i tę s k n o t - to spraw a tru d n a do w yjaśnienia.
W każdym razie, większość współczesnych nam ludzi - is to tn ie c ce zrozum ieć postacie powieściowe i „w c z u ć się“ w ich doznania, n astroje i pra gn ien ia . Tym tłumaczą się żarliwe spory dotyczące postaci tym sądy oceniające ich postępow anie i c h a ra k te r. Stąd te ż rodź. się u ta r ty pogląd, że w a rto ś ć powieści i to w a rto ś ć a rty s ty c z n a zależy m iędzy innym, od pogłębienia psychologicznego i „u re a ln ie n ia “ postaci. Pogląd ten to pozostałość w ieku X IX , kiedy to powieść, zdobyw ająca sobie naczelne miejsce, w śród innych ro d z a jó w lite ra c k ic h , dąży do s tw a rz a n ia postaci rzeczyw istych, uzależnionych od w a ru n k ó w społecznych i ekonom icznych;
postaci tłum aczących swe w ady i z a le ty p ra w a m i dziedziczności; dążą
cych do przejścia ze stanu nieruchom ej posągowości do ru c h liw e j zm ien
ności podległej p ra w o m ro z w o ju psychicznego.
U ta r ło się te dy m niem anie, iż postacie powieści p ow inny byc w swycn przeżyciach i działaniach podobne do lud zi ś w ia ta rzeczyw istego i ze w ie lk ą z a le tą powieści je s t pogłębienie psychologiczne postaci k tó re może być in teresu jące , a n a w e t rew elacyjne dla psychologa-naukow ca.
W ym a ga nie pogłębienia psychologicznego postaci za w ie ra p rzy obecnym stanie ro z w o ju psychologii k ilk a p o s tu la tó w , często aż z b y t niew olniczo przestrzeganych, a w ięc:
a ) postać pow inna posiadać w iele cech psychicznych, b) cechy te m ogą n a w e t być pozornie sprzeczne,
c) postać musi podlegać e w o lu c ji w e w n ę trz n e j uzależnionej od faz ro z w o ju fizycznego, od w a ru n k ó w życia itd .,
d ) a u to r pow inien o d kryć ta k ie s k ry te przyczyny d zia łań postaci, k tó re są niew idoczne dla zw ykłeg o o b s e rw a to ra ,
e) życie psychiczne postaci pow inno się tłum aczyć znanym i nam p ra w am i naukow ej p s y c h o lo g ii*).
*
N ie k w e s tio n u ją c tego, że is to tn ie w pewnych w ypadkach w szystkie te p o s tu la ty m ogą być spełnione i m ogą podnieść w a rto ś ć a rty s ty c z n ą u tw o ru , — trz e b a je d n a k za stanow ić się nad ty m , czy napraw dę od każdej powieści m ożna i należy żądać pogłębiania psychologicznego postaci.
Pow staje n a w e t p yta n ie , czy nigdy nie dzieje się ta k , iż spełnienie tych w szystkich p o s tu la tó w m ogłoby obniżyć a rty s ty c z n ą w a rto ś ć u tw o ru .
Aby odpow iedzieć na te p y ta n ia trz e b a w yjaśnić co n ajm n iej dwie sp ra w y:
1. Czy ro la postaci w u tw o rz e nie w p ły w a na je j ch a ra k te r?
2. Czy ro d z a j powieści nie s tw a rz a pewnych sw oistych w a ru n k ó w , k tó re p ozo stają w sprzeczności z dążeniem do psychologicznego pogłę
bienia postaci?
*
Powieść ja k o za m kn ię ta całość kom pozycyjna w ym aga dla p rze p row adzenia a k c ji postaci różnoplanow ych. O b ok ta k zwanych b o h a te ró w są (co je st rzeczą o czy w is tą ) postacie d ru g o - i trze cio rzę d n e , po
trzeb ne a u to ro w i bądź to do ro z w o ju zdarzeń, bądź do w ypow iedzenia własnych myśli, bądź wreszcie do s c h a ra k te ry z o w a n ia środow iska.
Czasem rod zi je uśmiech a u to ra , kiedy ind zie j iro n ia lub zły hum or.
P o ja w ia ją się niekiedy ja k o statyści ubrani w historyczne s tro je epoki, lub egzotyczne p rze bran ia W schodu. T ru d n o do w szystkich tych postaci epizodycznych — dla k tó ry c h ta k uboga we w łasną te rm in o lo g ię h is to ria lite r a t u r y zapożyczyła nazwy sylw ete k, postaci k a ry k a tu ra ln y c h , g ro teskow ych, hum orystycznych itp . — stosow ać jednakow e n orm y i żądania.
Jest przecież oczyw iste, że Stella i S a ta nie llo z Emancypantek nie mogą
’) Przed paru zaledwie laty niektórzy pisarze doszli do takiego uzależnienia się od
„odkryć" psychologii, iż wyjaśniali życie psychiczne postaci za pomocą formuł psycho
analizy Freuda, odkrywając kompleksy Edypa itp.
ZESZYT III ŻYCIE LITERACKIE 103
rów nać się z M adzią, że ich życie psychiczne m ało obchodzi a u to ra , gdyż ro la ich o gran icza się do tego, aby M adzia m ogła w ykazać swe dobre serce, i aby — co n a jw yżej — los biednej S telli św iadczył o niedoli k o b ie t i podrzędnych p ro w in cjon aln ych a k to re k .
Psychika postaci epizodycznych nie może być pokazana szczegółowo
— na to nie ma miejsca — jednak sposoby, w ja k i a u to rz y u pla styczn ia ją je, m ogą być n a jro z m a its z e . Czasem tw o rz ą ty p y — posiadające parę znam iennych cech, kiedy ind zie j z w ra c a ją uwagę ty lk o na w ygląd ze
w n ę trz n y lub na zachowanie się i sposób m ów ienia itp .
U zależnienie pogłębienia psychologicznego postaci od je j ro li w u tw o rze sięga ta k daleko, iż ogranicza swobodę a u to ra w powieści psycholo
gicznej, gdyż n a w e t i tu ró w no m ie rne pogłębianie i cieniow anie psychiki w szystkich postaci u n ie m o ż liw iło b y z w a rto ść kom pozycyjną i m ogłoby ła tw o s tw o rz y ć ty lk o z b ió r a rtystyczn ych b io g ra fii. Tym się w łaśnie z pewnością tłu m a c z y fa k t, iż współczesna powieść psychologiczna — w p orów n an iu choćby do rea listyczn e j — ale i te nd en cyjne j powieści w ieku X IX (gdzie potrzeb n e były różne postacie dla p rze prow a dze nia tezy a u to ra ) — s ta ra się ograniczyć ilość postaci i zubożyć akcję na korzyść o bse rw a cji psychologicznych. W Zazdrości / medycynie C h o r o - m a ń s k i e g o , powieści, — k tó ra zresztą re a liz u je i p o s tu la ty s tr u k tu ra ln e a u to ra , — w ystę pu je w łaściw ie ty lk o k ilk a postaci, a we w ła ściwej a k c ji ro z g ry w a ją c e j się w psychikach uczestników b io rą u dział ty lk o : Rebeka, W id m a r i d r T am te n.
Gdyby t u t a j z a trz y m a ć się w rozu m o w an iu , można by ju ż z całą pewnością s tw ie rd z ić , iż nie w szystkie postacie powieści m ogą i pow inny pokazyw ać c z y te ln ik o m swe życie psychiczne z całym jego bogactw em i w ie lo m a ta je m n ic z y m i za ka m a rka m i. N a to m ogą sobie p ozw olić ty lk o postacie pierw szoplanow e, na k tó ry c h skupia się uwaga i tro s k a a u to ra — a i to oczywiście w granicach konw encyj lite ra c k ic h .
*
Znacznie ciekaw szy je s t stosunek, ja k i zachodzi pom iędzy rodzajem powieści a pogłębianiem psychologicznym postaci. G dy sięgnąć do n a j
daw niejszych opowieści a w a n tu rn ic z y c h , ła tw o przekonać się, iż z a in te resowanie a u to ró w i c z y te ln ik ó w spoczyw ało ca łko w icie na w ydarzeniach ze w nętrznych — psychika b o h a te ró w była s p ra w ą zupełnie niew ażną — i ró w n ie dobrze m ożna by było o pow iadać h is to rię k a w a łk a drzew a, gdyby ty lk o m ogło ono bić się, p odróżow ać i dośw iadczać tysiąca innych przygód, łącznie ze s te re o ty p o w y m u w ielbianiem niedosiężnej dam y serca.
Jakże m ało możemy pow iedzieć n a w e t o psychice w spaniałego Don K ic h o ta i w ierne go Sanszy, k tó rz y p rz y k u w a ją nas do siebie na ta k długi czas poznaw ania ich przygód. Pod tym w zględem podobnym rodzajem
jest obecnie powieść k ry m in a ln a , w k tó re j ra z iło b y c z y te ln ik a za stan a w ian ie się nad psychiką g łó w n e j postaci - d e te k ty w a . N ajczęściej me w iad om o o nim nic poza tym , że bądź to je st niepozorny i udaje g łu p k o w a te g o , bądź też, że ja w n ie w yka zu je n ie zw ykłą energię, s p ry t . p rze d siębiorczość. Rzadko sp otykane w z m ia n k i o jego stosunkach rodzinnyc , lub zakochanie się w p okrzyw d zo ne j o fie rz e losu, k tó ra w jego energii w id z i swoje ocalenie, d z iw ią nas i zaskakują ja k o zbyteczne lub o bo jętne dla przebiegu a k c ji - w tr ę ty . Pogłębienie psychologiczne k a ż dej postaci ta k ie j powieści o pó źniało by ro z w ó j w yp a d kó w I os a- b ia ło napięcie za in te re sow a nia . Jedynie słusznie w p ro w a d zo n a m o ty w acja psychologiczna odnosić się może ty lk o do w yjaśnienia pobudek zbrodni - a i to o gran icza się do podania jakichś bardzo ogólnych in s ty n k tó w zazdrości, żądzy b o g a ctw a itp .
Analogiczna sytu acja zachodzi w w ielu powieściach fantastyczn yc i u to p ijn y c h , gdzie ro la postaci je st ró w n ie ż bardzo o graniczona na korzyść niem ożliw ych nigdy lub na razie - zdarzeń. W powieści M a u r o i s Maszyna do czytania myśli nie in te re s u je c z y te ln ik a an. b o h a te r an. jego żona, pom im o że a u to r odsłania za pom ocą ow ej ta je m n ic z e j maszyny ich n a jta jn ie js z e myśli. N ie in te re s u ją d la te g o , ze a u to ro w i nie chodzi o o s tw o rze n ie żyw ych, w y ra z is ty c h postaci - lecz ty lk o o jakieś konw en
cjonalne s y lw e tk i, k tó re byłyb y o b ie k ta m i dośw iadczalnym , dla nie
zw ykłego w yna lazku . . , . . ,
W e w szystkich dotychczas w ym ienionych rodzajach powieści, k tó re m ożna by o kre ślić ja k o „s k ie ro w a n e na fa k ty i zjaw iska ze w n ę trz n e “ , postacie o d g ry w a ją zupełnie in n ą ro lę niż - aby znaleźć n ajo strze jszy k o n tra s t - w powieści psychologiczne!. W tych u tw o ra c h p o g n i e psychologiczne postaci o sła bia ło b y n ie w ą tp liw ie za m ierzo ny e fe k t o r ty - styczny. T u ta j bow iem muszą się w y tw a rz a ć czysto „p a p ie ro w e sy - w e tk i p io n k i“ podlegające zdarzeniom , lub postacie, k tó ry c h d om inu- / n ie w ie lu rysów psychicznych Jest n ie zw ykła aktyw ność.
w p ły w a ją c a na szybki ro z w ó j a k c ji.
T ru d n ie jszy problem s ta n o w ią - n a jpo pu larn ie jsze u nas w X IX w . powieści „o b y c z a jo w e “ , k tó re m ożna by nazwać „d y d a k ty c z n o -m e lo - d ra m a ty c z n y m i“ . D oskonałym w swej naiwności p rzykładem będą na p rzykła d u tw o ry B a ł u c k i e g o . A u to r o pe ru je zupełnie ko nw en c jo n a ln y m i i ciągle p o w ra ca ją cym i p o sta cia m i: c n o tliw e j dziew eczki, kobiety-dem ona, 9 groźnego u w odziciela i szlachetnego m ło d » e n « . K om binacje a k c ji są ró w n ie ż zw ykle jednakow e. C n o ta zwyc.ęza, k o b .e ta - demon um iera, to p i się lub kończy życie p o k u tu ją c za grzechy. Ten ro d z a j powieści, znacznie szlachetniejszy w re a liz a c ji n p . K o r z e n . o w - s k i e g o lub O r z e s z k o w e j, d zięki swym elem entom m elodram a- tycznym łączy się z ro d z a ja m i p o p rze dn im i. O w a niezw ykłość zbiegów
o koliczności i tra g iz m w ydarzeń celowo w yzyskany ja k o czynnik pobu
d zający ciekawość-, napięcie w zruszenia - musi osłabiać, a nawę « ę to u n ie m o ż liw ia ć konsekwencję psychicznego ro z w o ju postać,> *
w enie je j przeżyć. Do tego samego przyczynia s.ę drug, e lem ent ych u tw o ró w : d y d a k ty z m . W y id e a liz o w a n ie postaci d od a tn ich , k a ry k a tu w a n k ulem nych, naciąganie fa k tó w do m oralnego, alb o p o u c z a n e g o przez s J ó j tra g iz m zakończenia - w szystko to u niem ożliw ,a a u to ro w i stw o rz e n ie „ż y w y c h , p ra w d z iw y c h " postaci. W powieściach « 9» rod zą n o ia w ia się najw ięcej rezo ne ró w , epizodycznych postaci ilu s tru ją c y pewne w ady i z a le ty i szlachetnych s tw o rzo n ych w duchu ide ałó w czasu b o h a te ró w -ty p ó w .
W powieści h isto ryczn e j spraw a p rz e d s ta w ia się w sPosób ba ^ Z‘e;.
sko m p liko w a n y - obok bowiem u tw o ró w w zorow anych n a W a l t e S c o c i e k tó re można by zaliczyć do owych powieść, „skie ro w a n ych na
p ra w ze w n ę trz n e “ z dużą dozą m elod ram atyzm u - is tn ie ją u tw o ry his tory czno-psychologiczne, i o tych należało by m owie ju z w zw iązku z powieściam i psychologicznym i.
Ten pobieżny przegląd n ie k tó ry c h ro d z a jó w powieści w zw iązku z psychologią postaci w nich w ystępujących w ykazu je zupełnie n ie w ą t
p liw ie iż uzależnianie w a rto ś c i u tw o ru od pogłębienia psychologiczneg p cT tad est sp ra w ą bardzo p roblem atyczną. C zęsto bowiem pogłębień, E 5 3 5 L Ł postać, nie nadaje się aa, do ro d za ju powieści , do ro ,l postaci w u tw o rz e , ani nie leży w interesie a u to ra .
A u to rz y jednak, często w b re w własnym interesom i c h a ra k te ró w , u tw o ru - ró w n ie ż są prze kon an i, iż pow inni „o d k ry w a ć psychikę noTtac O d k ry w a ć “ - w sensie odsłonięcia skry ty c h procesów psy- h tz a c h 'f w s 7 „ I poczynienia rew elacyjnych, niedostępnych z w y k ^ m śm ie rte ln ik o m o bserw acji. Że godzi to często w a rty z m u tw o ru tego oko s ę nie dostrzega. N ie jest to zresztą b yna jm n ie j znam ieniem L t k i powieści p sychologicznej", sko ro G o g o l , tw o rz g c ta k w s p a n ia li powieść ja k Martwe dusze zepsuł św iadom ą celu i jasną k o n s tru k c ję u tw o ru , dodając w zakończeniu pierw szego to m u życiorys C zicziko w a in fn rm u ia c y c z y te ln ik a o c h a ra k te rz e i przeżyciach b o h a te ra C zyni to
_ ja k sam m ów i - n a w e t w b re w p ra gn ien io m c z y te ln ik ó w , k tó rz y chętnie zachow aliby złudzenia o piękności duszy C zicziko w a. ale o b o w iąze k a u to ra zmusza go do pokazania i tych Postępkow i p r a g n ą b o h a te ra , k tó re nie u ja w n iły się w ciągu powieści. W tym. celu^ doda, nie w kom po no w an y w całość ro z d z ia ł, a n a w e t z m ie n i, t e c h n ^ c h a ra k te ry z a c ji, poniew aż pragnie u ja w n ić to co swm om e skryw a b oh a te r, a o czym nie w iedzą p lo tk u ją c y o b yw a te le m .astecz .
zam iast żyw e, c h a ra k te ry s ty k , bezpośredniej, pokazującej - w a r ty
8
stycznym ujęciu G ogola — człow ieka ta k im , ja k im w id zą go ludzie, p o ja w ia się ro z w le k łe o pow iadanie a u to ra .
O k a z u je się w yra źnie , iż stosow anie c h a ra k te ry s ty k i bezpośredniej, ześrodkow anie a k c ji na w spaniałym pomyśle zakupu „m a rtw y c h dusz“
i chęć p rze dsta w ien ia m ałom iasteczkow ego społeczeństwa — w yzn a czały z g ó ry pewne granice pogłębianiu psychologicznemu postaci. Te z nich, k tó re m niej obchodziły a u to ra , pozostały albo typ a m i c h a ra k te ryzow an ym i przez jedną cechę zasadniczą (Pliuszkin — ską pstw o ), bądź też n ieśm iertelnie żyw ym i postaciam i, ale pokazanym i ty lk o w te j m ierze, w ja k ie j jeden człow iek poznaje drugiego, obcując z nim p rzyp ad kow o i doryw czo. N ie d ź w ie d z io w a ty Sobakiewicz, dobroduszny M an iło w , lekkom yślny hulaka N o z d rie w u ja w n ia ją p rzy jedzeniu, piciu, handlow ej rozm ow ie z C ziczikow em ty lk o te cechy psychiczne i te przeżycia, k tó re dostrzeże każdy b y s try o b s e rw a to r. Świeżość, żywość i p ra w d a ich postaci w y n ik a nie z w iedzy o ich „ s tr u k tu r z e psychicznej“ , lub ilości d o s trz e żonych potajem nych przeżyć i w zruszeń, lecz z bezpośredniości obco
w an ia z nim i. O w a bezpośredniość je st n ie w ą tp liw ie re z u lta te m m etody c h a ra k te ry z a c ji. Postacie m ów ią, d z ia ła ją i są „o b g a d y w a n e “ _ to w szystko. A u to r obaw ia się zdradzić, iż w ie o nich coś więcej niż o b o ję tn y o b s e rw a to r.
W y n ik a ło b y stąd może i to , że jeszcze jednym w arun kiem o g ra n i- czającym swobodę a u to ra we w n ik a n iu w ta jn ie psychiki je s t m etoda c h a ra k te ry z a c ji. D la te g o w powieści psychologicznej a u to r najczęściej je s t „w szechw iedzącym “ opow iadaczem , k tó ry śm iało w glą da w n a j
ta jn ie js z e poruszenia serca i najskrytsze myśli. N ie w ą tp liw ie bowiem do innego ro d za ju „o d k ry ć “ psychologicznych p ro w a d zi „p rz e d s ta w ia n ie “ postaci w sposób d ra m a ty c z n y — do innego o pow iadanie o je j p rzeży
ciach. Jeszcze jedno zróżn ico w an ie w p ro w a d z a stosunek a u to ra do postaci. Skoro o gran iczy się on do o b ie ktyw n e g o opisu znanych ty lk o jemu fa k tó w — in te rp re ta c ja ich pozostaje zadaniem czy te ln ik a . W ów czas zależnie od stanu swej in tu ic ji i w iedzy psychologicznej c z y te ln ik określa postać w ten czy w inny sposób i ła tw ie j w y tw a rz a sam odzielny uczucio
w y stosunek do niej. Kiedy zaś a u to r, p o zw ala ją c sobie na bezpośredni k o n ta k t z czyte ln ikie m — co uw ażam y dziś za w zruszająco m iłą s ta ro - świecczyznę — o pow iada o swoim stosunku do postaci, w yjaśn ia jej postępki, podsuwa tłum aczenie przeżyć i chw ali je lub potę pia , wówczas ogran icza tym samym m ożliwości naszych in te rp re ta c ji i s tw a rz a postacie b ard zie j skostniałe i skończone w swych form ach.
*
T ak więc m ożliwość pogłębiania psychologicznego postaci została uzależniona co n ajm n iej od dwóch czyn ników — ro li postaci w u tw o rz e
ZESZYT III ŻYCIE LITERACKIE 107
i c h a ra k te ru powieści. W ysunęła się poza ty m jeszcze p o trze b a z ró ż n i
cowania ro d z a jó w ujęcia psychologicznego, zależnego nie od w iedzy, in tu ic ji i ta le n tu a u to ra , lecz od jego te c h n ik i pisarskiej. Takich n a jb a r
dziej typow ych sposobów ujęcia w a ru n ku ją cych jakość pogłębienia psy
chologicznego zarysow ało się tr z y : prze dsta w ien ie postaci za pomocą m etody bezpośredniej, o pow iadanie o b ie k ty w n e o postaci i su biektyw n e ujęcie a u to ra -o p o w ia d a c z a .
Kazimierz Budzyk
KILKA U W A G W SPRAW IE N E O L O G IZ M Ó W W LITER ATU R ZE
W sze lkie badania językoznaw cze rozpoczyna się zw ykle od zbierania m a te ria łó w , od grom adzenia pewnego typ u fa k tó w języko w ych, dob ie ranych z p un ktu w idzenia celu, ja k i a k tu a ln ie danym badaniom p rz y świeca. M etoda to w ypró b o w a n a i bodaj jedyna, boć przecie wszelkie w ypow iedzi ogólne pozbaw ione ow ego podłoża fa k tó w p ra w ie zawsze są la w iro w a n ie m w próżni i do niczego w ostateczności nie p ro w a d zą.
Bywa jednak niekiedy, że przeszedłszy to nieodzowne i żm udne najczęściej stadium zb ierdnia m a te ria łó w , nie zawsze a p rz y n a jm n ie j nie od razu p o tra fim y przejść do w łaściw ej ro b o ty naukow ej. I zw ykle nie d la te g o ty lk o , że zebrany m a te ria ł o k a z a ł się m ało m ów iący, ale że nie w iem y, co z ty m m ate ria łe m zrobić, ja k go w łaściw ie zu ż y tk o w a ć . Z ja w is k o to można obserw ow ać zawsze, ile k ro ć dotychczasow a p ra k ty k a badawcza nie wyszła w danej dziedzinie poza w y ła w ia n ie interesujących, często pasjonujących badacza ciekaw ostek, ile k ro ć n i e z d o ł a ł a j e s z c z e o d p o w i e d n i o d a n e g o z a g a d n i e n i a s p r o b l e m a t y - z o w a ć. Czasami ta k silnie działa fetyszyzm badań k o n kre tn ych , w ypo w ie dzi dotyczących ty lk o i w yłącznie fa k tó w , że p ra c o w ite i skądinąd pożyteczne zb ieranie m a te ria łó w i w ypisyw anie na ich m arginesie „ in t e resujących“ uwag tr a k t u je się ja k o c a łk o w ite spełnienie zadań nauki, zapom inając p rzy ty m zupełnie, że je j celem je st w łaściw ie nie k o le k c jo now anie fa k tó w , lecz ich poznanie i w yjaśnienie.
W zakresie pracy o neologizm ach w tw órczości lite ra c k ie j za wcześnie jeszcze na to ostateczne stadium badawcze. Nie d la te g o , rzecz jasna, że d o tą d m a te ria ł nie zebrany (je s t to bowiem spraw a nieom al te ch niczna) lecz w łaśnie d la te go , że nie w iad om o w łaściw ie, na czym polega tu problem , w ja k im kierun ku ma zdążać w yjaśnianie tych specyficznych zjaw isk językow ych. Poniższe uw agi będą skrom ną i nieśm iałą p ró bą sp ro ble m a tyzow a nia tych badań, a choć o samych fa k ta c h niew iele
8*