• Nie Znaleziono Wyników

Nowe Życie : miesięcznik poświęcony nauce, literaturze i sztuce żydowskiej. R. 1, t. 1, z. 2 (lipiec 1924)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowe Życie : miesięcznik poświęcony nauce, literaturze i sztuce żydowskiej. R. 1, t. 1, z. 2 (lipiec 1924)"

Copied!
170
0
0

Pełen tekst

(1)

"1 /

(2)

K om itet redakcyjny: W ydaw ca:

Prof. M ojżesz Schort, Dr. Majer B ałaban. R afał S zereszo w sk i

Redaktor:

Dr. Majer Bałaban, Warszawa, Sienna 38, m. 25, tel. 229-82.

T am że n ależy p rzesy ła ć w s z e lk ie listy i druki w spraw ach redakcyjnych.

R edaktor przyjmuje w y łą c z n ie w środy od 51/ , — 6*/2 p o poł.

Administracja, ekspedycja i skład główny w księgarni M. J. FREIDA, Warszawa, Rymarska 16, tel. 305-78.

Tamże należy skierować przesyłki pieniężne.

Prenumerata za kwartał (3 numery) wynosi 12 zł.

Numer lipcowy 4 zł. z przesyłką 5 zł.

T r e ś ć n u m e r u d r u g i e g o :

C z ę ś ć l- s z a :

N a u K a

str.

Prof. S c h o r r M o j ż e s z : Kant a ety k a ż y d o stw a . . . 157 Dr. B a ł a b a n M a j e r : K araici w P o ls c e . . . . 166 Dr. S c h i p p e r I g n a c y : Franciszek O p p en heim er (w 60-tą rocznicę

jeg o urodzin) . . . . . . 177

L i l i e n t a l o w a R e g i n a : Ż y w o t M ojżesza na p o d sta w ie legend

ż y d o w sk ich . . . . . . . 182

M a j z e l N a c h m a n : R zut ok a na literaturę ży d o w sk ą (1912— 1924) 191 Dr. B a ł a b a n M a j e r : B óżnice obronne na w sc h . kresach R zecz­

p o sp o lite j. Z siedm iu reprodukcjam i . . . 197 Dr. S c h i p p e r I g n a c y : S o cjo lo g ic zn e p o d ło ż e religji żyd ow skiej 204 A p p e n s z i a k J a k ó b : Z prob lem ów teatru ży d o w s k ie g o . 211

C zęść Il-ga: L i t e r a t u r a

Z y g m u n t B r o m b e r g - B y t k o w s k i : Z „P ieśn i nad pieśniami** 217 J ó z e f K a s t e i n : My z narodu ż y d o w sk ie g o (Sonety) , . 218

S z. F r u g: A zrael (Ballada) . . . . . . 221

S . C z e r n i c h o w s k i : *• . . . . . . 228

M o r r i s R o s e n f e l d : W ieczn a tajem n ica . . . 229 C h. N . B i a 1 i k: „Zw ój ognisty** (Z leg en d o zburzeniu św ią ty n i)

w p rzek ła d zie Dr. J e r e m i a s z a F r a n k l a . . 230 A m e l j a H e r t z ó w n a : Prorok. N o w ela . . . 235 S z a l o m A s ż : „W uj Mozes**. P o w ie ść . P rzek ład N . B o r o w s k i e j 247 1. B u r 1 a: „Ż ona, której n ie znosił**. P o w ie ść . P rzek ład J. F. . 257

C.

d. treści na trzeciej stronie okładki

(3)

NOWE ŻYCIE

R o k 1. MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONY NAUCE, L IP IE C N r. 2. LITERATURZE i SZTUCE ŻYDOWSKIEJ 1 9 2 4

P r o f ^ M O J Ź E S Z S O H O R R ,

K a n t a e t y k a ż y d o s t w a

CZ o k a z ji

aoo-oj

ro o z n lo y u ro d z in K a n ta }.

W e wszystkich okresach swego duchowego rozwoju naród żydow ski poddawał się wpływom myśli filozoficznej otaczających go narodów, w siąkał pierw iastki swemu w łas­

nemu duchowi kongenjalne a rozpraw iał się z tymi elemen­

tami myśli, które z jego światopoglądem nie b yły w zgodzie.

F i l o w starożytności, M a j m o n i d e s w śred­

niowieczu i M e n d e l s o h n w nowszych czasach — oto trzy najwybitniejsze przykłady tych w pływ ów i tw órczych procesów, jakie one na glebie już samej Hlozofji żydowskiej w yw ołały. Ze tak w ybitny myśliciel, jak Immanuel K a n t niemniej musiał silnie oddziaływ ać na rozwój żydostwa tem bardziej, że na jego czasy przypadają zaczątki emancy­

pacji duchowej Żydów niemieckich, rozumie się samo przez się. Jak wiadomo sam Mendelsohn b ył w osobistym kon­

takcie duchowym z Kantem, a Żyd polski Salomon Majmon,

według własnych słów Kanta, najlepiej i najgłębiej pojął

(4)

158 K a n t a e t y k a ż y d o s t w a .

i oddał system jego filozoficznej myśli. W XIX wieku wpływ Kanta zaznacza się zrazu tylko sporadycznie u pewnych myślicieli żydowskich, jak u Salomona S t e i n h e i m a , który pierwszy system religji żydowskiej (objawienia) na za­

sadach kantowskich opierać usiłuje lub Fabjana M i s e s a , pierwszego autora nowszej filozofji w języku hebrajskim, na ogół jednak dominujący był wśród Żydów — jak wogóle w pierwszej połowie XIX wieku — wpływ Hegla (Nachman Krochmal).

Dopiero z końcem XIX wieku, kiedy S c h o p e n ­ h a u e r i Ed. H a r tm a n wylęgły wówczas antysemityzm niemiecki w płaszczyk naukowy drapować usiłują, na kan­

towskich opierając się myślach, objawia się u filozofów ży­

dowskich głębsze r z e c z o w e zainteresowanie dla systemu myśli Kanta i dążność do wykazania harmonjl między za­

sadami etyki żydostwa a etycznemi zasadami Kanta.

Wśród tych usiłowań stosowania zasad kantowskich do etyki żydowskiej, zasługują na szczególne uwzględnienie prace dwóch myślicieli żydowskich, którzy zajmują wybitne miejsce w filozofji końca XIX wieku: Maurycego L a z a r u s a (1824—1903) i Hermana C o h e n a (1842—1919), powszechnie dziś uznanego za najgłębszego komentatora Kanta. Pierwszy wydał w r. 1898 dzieło pod tytułem „Die Ethik des Juden- tums", w którem daje zarys etyki żydostwa (biblijnej jak i talmudycznej) z perspektywy zasad etyki Kanta ’), drugi w rozprawie „Die inneren Beziehungen der kantischen Philosophie zum Judentum" (1910)2) ujmuje problem stosunku etyki Kanta do żydostwa systematycznie, drogą filozoficznej analizy zasadniczych momentów jednej i drugiej etyki. Za­

daniem niniejszej rozprawy jest przedstawić pokrótce tok myśli obu tych prac, które dziś — kiedy świat kulturalny cały święci 200 rocznicę urodzin Kanta, nabierają szczegól­

nej aktualności.

’ ) Drugi tom tego dzieła wyszedł po śmierci autora w r. 1911, za­

wiera jednak tylko luźne materjały, bez systematycznego ujęcia.

!) Jahresberichte der Hochschule tiir d. Wissenschaft des Juden-

tums (1910).

(5)

P r o f . M o j ż e s z S c h o r r . 159

I

Zasadnicza mysi etyki Kanta przedstaw ia się w naji- grubszych zarysach następująco: Prawo moralne ma swoje uzasadnienie i swój cel w sobie samem. W swej treści, prawomocności i zakresie działania jest ono niezawisłe, su­

werenne. Być prawdziwie moralnym znaczy: wykonywać dobre tylko dlatego, że dobre, bez wszelkiego przymusu, rozkazu lub choćby naw et bodźca ze zewnątrz. Z własnej

i wewnętrznej etycznej natury winien człowiek czerpać swoje zobowiązanie etyczne, w niej upatryw ać i odczuwać musi konieczność i nieodzowność swego postępowania. W szel­

ka wola obca, wszelka naw et podnieta ze zewnątrz płyną­

ca narusza samodzielność a zarazem obniża wartość po­

stępku moralnego. Tylko uczynek, co z własnego wew nętrz­

nego przekonania i popędu płynie, jest a u t o n o m i c z n y , każdy inny jest od zewnętrznych okoliczności zawisły, uwa­

runkowany, h e t e r o n o m i c z n y , temsamem zaś prze- staje być moralny. T a zasada wewnętrznej konieczności działania etycznego znana jest pod nazwą „kategorycznego imperatywu", którego sformułowanie według K anta brzmi:

„Działaj tak, byś mógł chcieć, iżby maksyma twojego dzia­

łan ia stała się prawem obowiązującem dla wszystkich".

Zachodzi pytanie, czy możliwa jest do pomyślenia autonom ja praw a moralnego w ram ach jakiejkolwiek religji.

K ant sam określił pojęcie religji, jako pojmowanie obowiąz­

ków etycznych w znaczeniu przykazań bożych i tą drogą usiłował stworzyć harmonję między religją a etyką, mimo heteronomicznego charakteru tamtej. Lazarus stara się tedy dowieść, że przynajmniej w religji żydowskiej zasada auto- nomji praw a etycznego mimo powołania się na Boga nie zostaje naruszona. Fakt, że normy etyczne występują w biblji jako przykazania boże, nie uwłacza bynajmniej su­

werenności tych norm, dlatego, bo one nie płyną ze samo­

woli i narzuconej przemocy lecz raczej z moralnej natury

Boga, która jest Mu z konieczności właściwą i jest z Jego

istotą związana. Na czem zaś polega autonomja etycznego

praw a? Chyba nie na tem, że człowiek to prawo w sobie

stw arza lecz raczej, że je w sobie odnajduje i z niezachwia-

(6)

160 K a n i a e t y k a ż y d o s t w a .

ną koniecznością je uznaje, Skąd ta konieczność po­

chodzi, kto jest prawodawcą etycznym, to drugorzędną jest rzeczą; istotnem jest uznanie wartości i dostojności samego prawa moralnego, w tem leży jego absolutny walor, jego autonomja. A jeżeli człowiek, tej dostojności etycznego prawa sobie świadom, równocześnie w Bogu widzi i upa­

truje p r a w z ó r wszelkiej etyki i za Nim podążyć usiłuje, czy przez to staje się mniej etyczny? A tylko w tem zna­

czeniu wywodzi Pismo Święte wszelkie etyczne nakazy od Boga. Nie dlatego, że przepis ten lub ów jest moralny, że Bóg go przykazał, lecz odwrotnie, B óg go p r z y k a z a ł , p o n i e w a ż j e s t m o r a l n y .

Nie z autorytetu woli boskiej, wszechmocy, lub na­

wet wszechmądrości wywodzą się moralne zobowiązania człowieka lecz raczej ideały etyczne pomyślane są jako przymioty Boga, koniecznie z Jego istotą związane, jako z prawzorem wszelkiego dobra, Jestto nadzwyczaj znamienne,, że wszędzie tam, gdzie w księgach biblijnych mowa jest

„poznaniu Boga", poznanie to nie odnosi się do metafi­

zycznej natury bóstwa, które tylko spekulatywnem myśle­

niem osiągnąć można, lecz raczej do moralnej strony istoty boskiej a określone ono jest bliżej jako naśladowanie Boga w Jego etycznych przymiotach.

Jedyna droga poznania Boga prowadzi przez własne moralne doświadczenie, przez realizowanie życiem tych etycznych postulatów, które w Bogu mają praźródło i pra- wzór zarazem. „Miłosierdzia pragnę a nie ofiar, a pozna­

nia Boga ponad całopalenia" (Hozeasz 6, 6). Ten paralelizm klasycznie wyraża, że nie na dogmatycznem pojmowaniu Boga, lecz na rozważaniu Jego etycznej istoty zasadza się poznanie Boga, na tem, że poznajemy go jako pierwszą siłę twórczą wszelkiego porządku moralnego. Konsekwent­

nie tedy zasada etyki sformułowana jest w biblji (III Mojż.

19,2): „Świętymi bądźcie, bo Świętym jestem Ja, Wiekuisty, Bóg Wasz" — nie zaś, bo Ja tak chcę, tak rozkazuję. Tak tedy pojmowanie Boga, jako centralnego źródła wszelkiego dobra w niczem nie narusza samodzielności prawa etycz­

nego a zasadniczy postulat etyki kantowskiej nie stałby

w kolizji z heteronomicznym charakterem etyki żydowskiej,,

(7)

P r o f . M o jż e s z S c h o r r . 161

jako z Boga się wywodzącej. Zachodzi jednak pytanie czy taką drogą interpretacji zasad etycznych żydostwa nie możnaby temsamem prawem i system utylitaryzmu lub eu- demonizmu wyczytać z biblji lub raczej w nią wczytać L a z a r u s jednej i drugiej możliwości zaprzecza, po ana«

lizie obu systemów. U t y l i t a r y z m — jak już nazwa wskazuje — rozpatruje zagadnienia moralne ze stanowiska użyteczności, dla niego etyka jest nauką o dobrem, która odpowiada na pytanie: jakie jest najwyższe dobro, do któ- rego osiągnięcia dążyć winniśmy ? A odpowiedź brzmi:

Możliwie najlepszy dobrobyt dla możliwie największej ilości ludzi. W myśl tej teorji sąd o wartości etycznej czynu uwarunkowany jest jego skutecznością, wewnętrzne pobudki działania ustępują na drugi plan wobec zewnętrznych wyni­

ków działania. Żydostwo — powiada Lazarus — przeczy zasadom utylitaryzmu, ono nie zna żadnych zewnętrznych dóbr jako etycznych ideałów poza d o b r e m samem, czyli—

subjektywnie się wyrażając -— z a m i ł o w a n i e d o d o ­ b r e g o jest w myśl etyki żydostwa najwyższem, zdobycia godnem dobrem, wszelkie inne momenty użyteczności są drugorzędne. Zamiłowanie do dobrego «— to jest etyka ży­

cia, wszystko inne to technika życia.

Dlatego w „Sentencjach Ojców" (Pirke Abot), tym katechizmie etyki naszej pytanie odnośnie do celu moral­

ności nie brzmi: Jakie jest najwyższe dobro? lecz: Jaka jes( d r o g a prawa, którą człowiek kroczyć winien?

(II rozdz. 1). Nie na skutek, lecz na pobudki działania ma być umysł zwrócony. Ale tutaj nasuwa się odrazu pytanie:

jak da się pogodzić z tą tezą, jakoby etyka żydowska za najwyższe dobro uznała miłość dobrego, fakt, że Tora Mojżesza tak często n a g r o d ą i k a r ą i to ziemskiej, materjalnej natury umacnia swoje etyczne nakazy? Gdzież tu prawić można o a u t o n o m j i zasad etycznych w myśl Kanta? Z tych trudności jednak Lazarus znajduje drogę wyjścia: po pierwsze jest Tora nietylko księgą etycznego

*) Zaznaczyć tutaj wypada, że naukowe systemy etyki nie różnią się między sobą co do treści konkretnych postulatów etycznych, co czynić a czego zaniechać należy, lecz raczej co do zasad ogólnych, co do moty­

wów działania i co do ostatecznych etycznych celów.

(8)

162 K a n t a e t y k a ż y d o s t w a .

pouczania ale także teokratycznym kodeksem prawa.

Wszystkie przepisy etycznej treści są równocześnie usta­

wami państwowemi jako normy teokratycznie urządzo­

nego ustroju społecznego, niemniej jak ustawy treści poli­

tycznej. Prawo jest religją, norma religijna zarazem ustawą prawną. Dlatego nagroda i kara spotyka się przy przepi­

sach politycznych zarówno jak przy etycznych, Ale z tego chyba nie można wysnuć wniosku, jakoby nagroda i kara służyły za cel lub uzasadnienie prawa. Są to raczej — a to jest drugi moment, który należy brać pod uwagę — motywy p e d a g o g i c z n o - p s y c h o l o g i c z n e j natury.

Masy ludu nie dają się wydźwignąć odrazu na wyżyny etycznych zasad, zwłaszcza na pierwszych szczeblach roz­

woju narodowego, tutaj raczej wychowawczych trzeba uży­

wać środków przez to, że się naocznie wpaja — co do­

świadczenie stwierdza — dobre, błogie następstwa dobrego a szkodliwe skutki złego. Tą drogą wewnętrznego doświad­

czenia — na które prawodawca tylko palcem wskazuje — dochodzi człowiek względnie lud do poznania idealnego pier«

wiastka, który tkwi w samym dobrym uczynku i wewnętrz­

ną jego wartość ocenia z własnego przekonania. Późniejsi jednak uczeni byli sobie świadomi niebezpieczeństwa, jakie mieści w sobie, nagrodą lub karą kierujące się poczu­

cie etyczne i nierzadko zarzucają też motyw ten choćby tylko jako pobudkę woli. Jeden z najstarszych przedsta­

wicieli Talmudu, Antygonos b- Socho Baucza: „Nie bądźcie jako niewolnicy, co usługują swego pana w oczekiwaniu nagrody" (Sent. I 3). Głębiej wyraził myśl tę późniejszy uczony Ben-Azaj słowami: „Cnota pociąga za sobą cnotę, występek pociąga występek" (Sent. IV 2). A więc nie ze­

wnętrzne powodzenie jest nagrodą dobrego uczynku, lecz nagrodę stanowi dalszy dobry uczynek, który koniecznie w ślad za pierwszym się zrodzi czy to u twórcy samego czy to u innego drogą przykładu i naśladowania. Najśmiel­

szą jednak myśl w tej kwestjj, rzucił Rabbi Eleazar w uwa­

dze do zdania Pisma Św. „Oto kładę przed Wami dziś bło­

gosławieństwo” (V M. 11,26), Od owej chwili—'powiada ów uczony — kiedy Bóg wyrzekł to słowo na Synaju odtąd

„z ust Najwyższego nie wychodzi ani zło ani dobro" (Tr.

(9)

P r o f . M o jż e s z S c h o r r . 163

Jerem. III 38), lecz sa m o od siebie się zjawia, zło spada na złoczyńcę a dobro spływa na tego co dobrze czym, (Midr. Rabba Deut. IV 3)

W tem niezwykle głębokiem powiedzeniu nagroda i kara w moralnym porządku świata nie są pojmowane jako k a ż d o r a z o w e oddziaływanie Opatrzności na bieg lo­

sów ludzkich lecz jako konieczny proces według p r a w e t y c z n y c h odpowiednio do praw mechanicznego pro­

cesu zjawisk natury. Nagroda cnoty a kara za występek płyną z nich samych mocą koniecznego porządku moralnego.

W świetle tego poglądu zatem, indywidualnego wpraw­

dzie ale z duchem żydostwa zupełnie harmonizującego, nagroda i kara w niczem nie naruszają samodzielności etycznych zasad*

Trzecia teorja, z którą się L a z a r u s rozprawia, to jest teorja e u d e m o n i z m u , która za najwyższy cel moralności upatruje s z c z ę ś l i w o ś ć , wychodząc z żałob*

żenią, że proces życiowy człowieka obraca się we walce między stanem zadowolenia a niezadowolenia, szczęśliwości a przygnębienia. Teorji tej hołdowali przeważnie myśliciele starożytni, w nowszych czasach zastępywali ją Spinoza, Leibniz, Schopenhauer w sensie indywidualnym, Spencer i inni w socjalnem znaczeniu.

W myśl tej teorji zadaniem etyki jest wykazać, że najwyższy stan zadowolenia i szczęśliwości może człowiek osiągnąć tylko przez etyczne postępowanie i etyczne zara­

zem pobudki działania. Lazarus konsekwentnie uważa tę

teorję za niezgodną z duchem etyki żydostwa, według któ-

rej motoryczną siłą moralnego postępowania nie winno być

osiągnięcie jakiegoś uczucia zadowolenia, lecz wyłącznie

obowiązujący bezwzględnie autorytet samego etycznego

pierwiastka. Zasada eudemonizmu prowadzi konsekwentnie

do ideji życia pozagrobowego. Ponieważ tutaj w życiu do-

czesnem najwyższa szczęśliwość nie może być osiągnięta,

urzeczywistnienie jej może nastąpić tylko w życiu przy-

szłem jako stan błogości. W starożytności Egipcjanie

a później Grecy myśl tę w ludowej szacie dalej rozwijali,

najwięcej zaś rozwijało ją i w konkretne, zmysłowe szaty przy-

(10)

164 K a n t a e t y k a ż y d o s t w a .

oblekało chrześcjaństwo. Wprawdzie i żydostwo pod wpły­

wem eschatologii perskiej snuło ideje o życiu pozagrobo- wem, ale — na szczęście — w zakresie bardzo ograniczo­

nym. „Cnotliwi rozkoszują się blaskiem majestatu bożego"

—oto wszystko, co konkretnie w istocie orzeka talmudycz- na literatura o życiu pośmiertnem.

Jak mało zaś przywiązywano wagi do zasady eude- monizmu, świadczy następująca sentencja: „Lepsza jedna go­

dzina wśród pokuty i uczynków dobrych w życiu doczesnem niż całe życie przyszłego świata" (Sent. Ojców IV 22).

Godność i dostojność etycznego pierwiastka, samego przez się, nie może być dobitniej wyrażona.

Tak tedy, według Lazarusa, zasady etyki żydostwa najbardziej zbliżone są do postulatów etyki Kanta. Prze­

ciw zarzutowi zaś, jakoby takie rozpatrywanie etyki żydow­

skiej po przez okulary Kanta było tylko jego własnym subjektywnym poglądem, dalekim od objektywnej prawdy, broni się Lazarus stanowczo. Zapewnia bowiem we wstę­

pie do swego dzieła uroczyście, że w e d l e s w e g o n a j ­ g ł ę b s z e g o p r z e k o n a n i a czerpał poglądy swoje bądźto bezpośrednio z brzmienia źródeł żydostwa bądź po«

średnio z ducha ich treści', filozoficzne prześwietlenie tych źródeł ma tylko służyć za metodyczny, formalny drogo­

wskaz. dla autora.

Nie można podawać w wątpliwość szczerości tego zapewnienia, a przecież naukowa bezstronność każę stwier­

dzić, że takie wtłoczenie etyki żydostwa w system etyczny Kanta nie wytrzymuje stanowczo krytyki. Nie należy bo­

wiem zapominać, że ani biblijne księgi, ani Talmud, ani li­

teratura Midraszu nie zawierają jednolitego systemu etycz­

nego, nie są wogóle dziełem jednego twórcy, lecz przedsta­

wiają produkt rozwoju pojęć etycznych wielu wieków, za­

płodnione przytem różnorakimi wpływami kultury narodów sąsiednich i ich poglądów. Czy można zatem mówić wogóle o jednej, jednolitej idei przewodniej etyki żydostwa mimo niezaprzeczonej zresztą ciągłości ducha? Z temsamem pra­

wem, z jakiem Lazarus jako zasadniczy motyw wszelkich etycznych postulatów upatruje zdanie „dobre dla dobre go”

możnaby tezy bronić, że szczęśliwość jest celem etyki biblij-

(11)

P r o f . M o j ż e s z S c h o r r 165

nej lub nawet dobrobyt materjalny (gdy chodzi o insty­

tucje socjalne), a dowodów lub choćby wskazówek w źród­

łach na te tezy nie zabraknie.

Sympatje naukowe badacza filozoficznego odzwier­

ciedlają się w dziełach jego. Wielkiemu myślicielowi z Kró*

lewca złożył bądź co bądź Lazarus hołd najpiękniejszy, przez to, że gdy przez pryzmat swego ducha przepuścił promienie słoneczne etyki biblijnej, w tem spektrum kolof

„kategorycznego imperatywu” Kanta najintensywniej się

zaznaczył.

(12)

166 Dr. M a j e r B a ł a b a n ,

D r . M A J E R B A I A B A N

K A R A IC I w P O L S C E * )

IV . K U K I Z Ó W .

Trzecią osadą karaicką na Rusi Czerwonej była gmina w Kukizowie. Kukizów leży opodal Lwowa na linji kolejowej^

wiodącej do Halicza i Stanisławowa, koło miasteczka Jaryczowa, przy stacji kolejowej Dawidów. Dzisiaj ledwie jeden pomnik na­

grobny cały i kilka ułamków świadczy o tern, że tutaj była niegdyś gmina karaicka, Resztę nagrobków, niegdyś dość wielkiego cmen«

tarza rozebrali okoliczni chłopi na progi lub na fundamenta swych domów.* 1)

Powstanie gminy kukizowskiej przypada na koniec XVII wieku, a więc na czasy, w których źródła historyczne już płyną obficiej. Nie dziw tedy, że tutaj już możemy ze ścisłością his­

toryczną stwierdzić początek i przyczyny jej założenia, zwłaszcza^

że źródła karaickie są zgodne ze źródłami archiwalnemi.

Po napadach Tatarów i zniszczeniu licznych miast l włości na Rusi Czerwonej, Podolu i Wołyniu, próbują panowie polscy kolonizować swe osady miejskie Żydami, których sprowa*

dzają z przeludnionych miast królewskich, darząc ich licznemi przywilejami. Tak powstał B n i n pod Gródkiem Jagiellońskim*

jako oddzielna lokacja żydowska2), tak też powstaje Kuk iz ó w, czyli K r a s n y O s t r ó w pod Jaryczowem koło Lwowa* jako lokacja karaicka. S u ł t a ń s k i opowiada o tern założeniu co następuje: „Żył w owym czasie (za Jana III) pewien karaita, a zwał się Abraham ben Samuel fcabanowski. Był on bardzo

ł • ) Obacz .Nowe Życzę' zeszyt I str. 1—23.

1) J a n u s z : Karaici I ich cmentarzysko w Kukizowie. .Z ie m ia ' 1911 M 11. Tosamo w tłumaczeniu rosyjskiem w „Karaim skoj żyzni' 1912 Nś 1. Tamże fotografja jedynego^ dotąd zachowanego, nagrobka Noego Babad z roku 1831.

2) J a w o r s k i F r ® i C i s z e k : Gródek Jagielloński. Z^kt fundacji

Bnlna jest z r. 1684.

(13)

K a r a i c i w P o l s c e . 167

mądry i uczony, a lubił go król i zamianował go sędzią (wójtem) i naczelnikiem wszystkich karaitów litewskich, nadając mu ten urząd dziedzicznie. Na pasćhę roku 1688 bawił Jan III w Wilnie i tutaj stanął przed nim ów sędzia Abraham. I prosił go król, by przesiedlił do Kukizowa kilka rodzin karaickich.

I w istocie osiadło w Kukizowie kilka rodzin karaickich, a król nadał im prawa, grunta i domy. I żyli bezpiecznie i szczęśliwie w tern mieście, dopóki na tronie siedzieli królowie polscy. Lecz gdy Galicję i Lodomerję zajęła Austrja, wówczas darował cesarz Kukizów jednemu ze swych podwładnych, a ten począł prześladować ka- raitów, zabierać im grunta i pola tak że nie mogli więcej wy­

trzymać i wyemigrowali częścią do Halicza, a częścią do Łucka.

Do dzisiaj został tam tylko jeden karaita, który pilnuje bożnicy”.

Tyle Sułtański1). Wywody jego pokrywają się z dokumen­

tami ogłoszonymi przez N e u b a u e r a 2) oraz z przywilejem lokacyjnym wydanym dla karaitów, osiadłych w Kukizowie. Wy­

nika z niego jasno, że wójt karaitów trockich, wyż wspomniany Abraham ben Samuel wraz g pięciu innemi rodzinami karaic- kiemi otrzymał w r. 1692 dokument lokacyjny t. j. owe prawa i przywileje, o których wspomina Sułtański; tenże Abraham osiadł też w Kukizowie i dzierżył tamże swe wójtostwo.

Ciekawy ten dokument lokacyjny—jedyny jaki posiadamy odnośnie do gminy karaickiej — jest wpisany w połowie w to­

mie 63 pg. 1099 aktów grodzkich lwowskich (Archiwum Ber­

nardyńskie), w drugiej zaś połowie w tomie 357 str. 1305 tych­

że aktów i ma datę: Pomorzany. 15 kwietnia 1692. Oto dosłow­

ny tekst nadania:

1) Zecher Zaddikim str. 117.

2) N e u b a u e r : flus der Petersburger Bibliothek. Lipsk 1856 str 139, stąd zaczerpną! G r 3 t z tom X str. 271 ss.

jap o’in5 n"im 'a pm teetani T-wn -pan nn n« 'n w orna

o

ds

?

b

noa® b"jtT ‘attiDttt mniaaa

i

"

ż

Banan w ia t mmoa nSyan utrata^ anBar

^ya nas 3’enn1? i"s’ BBietn nwpaai co rsa o^ana n"T -^an ana nawa reasn .n"T i^an nya o’»npn n u isn’ta oipn nrtta auta: "pita arna jn Kttai n"v -j^an

ub

wna rrn i"x’ BSitfn niacon an w -jma

p

"

b

5> 0688) n''on

i *. a. .. .ustpnnb mam .. .n"-n ^ o n ik »ai naai rae1?

Według Neubauera znajdują się na końcu dokumentu imiona 6 ro­

dzin, z których każda otrzymała 100 zip. na koszta przeniesienia się.

(14)

168 Dr. M a j e r B a ł a b a n .

Jan III z Bożej łaski... król polski i t. d., chcąc, aby w pań­

stwach naszych jaknajobfitsze zakwitnąć mogły posiadłości skądby miasta i miasteczka incementa swoje biorąc, przestronną dobru pospolitemu po­

moc i podporą przynosiły, umyśliliśmy w dobrach naszych dziedzicznych, należących do Ż ó i k w I I w miasteczku K u k i z o w i e ab a n t i q u o nazwanym, a teraz upadłem, na nowo zawołać kolonją z ludu wszelkiego stanu i kondycji, tak kupieckiego. Jako i rzemieślniczego, na którą że sią Ż y d z i- k a r a im o w ie , ludzie sprawni, handlowni, zabiegli i kupiectwem koni trudniący sią na wygodą tych krajów ustawicznym niebezpieczeństwom podległych, potrzebni odezwali sią, onych do pomienionej kolonji przy- jąwszy, i chcąc dalej zachęcić, takowe im laski nasze i wolności deklarujemy^

f i naprzód osiadać będą tak ci. którzy teraz i którzy na potem przycho­

dzić będą na prawie magdeburgskiem, które im jest z dawna w państwach naszych nadane od najjaśniejszych antecessorów naszych. Potem place na domy w mieście, na ogrody za miastem wydzielone i które dla przy­

chodzących wydzielona! będą, wiecznymi czasy wediug tego prawa magde- burgskiego im i potomkom ich służyć mają.

Żeby zaś regularnie i pod jedną m ia r| mogli się wybudować, dom jeden kosztem naszego skarbu postawiony, niewiernemu wójtowi A b r a h a m o w i S a m u e l o w i c z o w i , wójtowi synagogi karaimskiej, tymże prawem, jak wyżej magdeburgskiem, oddajemy.

Gdzie aby b o ż n i c ę dla nabożeństwa swego mieii, urodzony administrator tameczny miejsce sposobne na postawienie sonej poka­

zać I z osobna na o k o p i s k o pomartych Żydów karaimów grun­

tu część, wedle zwyczaju, wydzielić będzie powinien. Łan także gruntu, nazwany Chotowszczyzna, jako jest w swojem ograniczeniu na tegoż wójta j innych pięć osób rozmierzony, z łąkami i siano- żęciami onym nadajemy; nadto wolności wszelkich, którekolwiek być m,ogą w handlach, kupiectwach i szynkach onym pozwalamy, bez wszelkiej na skarb nasz powinności do lat dziesięciu. Po wyjściu których tak jako mieszkańcy żółkiewscy powinni będą płacić i oddawać, fi oso­

bliwie do żadnych podatków, składek i kontrybucji żydowskich rabinom1 2 ) należeć nigdy nie mają, tak jako i do sądów żadnym wymyślnym sposo­

bem pociągani nie będą. Dla wygody zaś pomienionych niewiernych ka­

raimów jako i tych, którzy kiedykolwiek na tymże miejscu osiadać będą, pozwalamy na opał drzew w lasach kukizowskich i jaryczowskich tak suszu jak i leżącego drzewa. Na budynki i domy wolność będą mieli wy­

wozić drzewo z lasów żółkiewskich za wiadomością jednak urodzonego administratora tamecznego, który powinien miarkować się z pozwoleniem swojem do proporcji człeka jako i budynku. Więc i do arendy prowentów kukizowskich jako i wsi wedle teraźniejszego arendowanla przed tymiż rabinczykami, bliższych niewiernych karaimów, po wyjściu onej być są­

dzimy. Żeby zaś tern większe pomnożenie onej kolonji, która odtąd nazy­

wać się będzie .. *) być mógł z wygodą i pożytkiem osiadających, nazna- 1) rabanitom t. j. zwykłym Żydom.

2) Jedno słowo opuszczone, snąć nazwa gminy nie była jeszcze

ustaloną.

(15)

K a r a i c i w P o l s c e . 169

czarny targi dwa razy na tydzień: w poniedziałek i w czwartek i Jarmarki dwa razy w rok: pierwszy odprawować się będzie w dzień świętego Miko­

łaja ruskiego, drugi w dzień św. Jana Chrzciciela; na które wolno będzie do pomienionego miasteczka wszelkiego rodzaju kupcom i innego stanu ludziom przyjeżdżać, tamże towary odmieniać i kontrakty stanowić pod wolnością i bezpieczeństwem, prawem pospolitem, przyjeżdżającym i od­

jeżdżającym na jarmarki, warowanem. fl co pomienieni karaimowie pro­

dukowali nam p r a w o s w o je o d k s i ą ż ę c i a W i t o l d a a d r u g i e o d n a j j a ś n i e j s z e g o k r ó l a Z y g m u n t a III k o n f l r m o w a n i s o d n a j j a ś n i e j s z y c h a n t e c e s s o r ó w n a s z y c h , j a k o i n a s s a m y c h , zawierające w sobie prawo magdeburgskie i insze wolności i praerogatywy onym służące, tedy one we wszystkich punktach, klauzulach, artykułach aprobujemy I by byli wolni od ceł, myt Rzpltej, tak jako i w tam­

tych prawach są uwolnieni, oraz na tymże miejscu tymże prawem się zasłaniali i szczycili, mieć chcemyij niniejszym przywilejem naszym nada- Jemy. Co dla lepszej wiary Itd.

Dan w Pomorzanach dnia 15 września 1692 ...Jan Król.*1)

Tak więc powstała gmina kukizowska; jej’ pierwsi osad­

nicy byli karaitami t r o c k i m i , podobnie jak ich wójt Abraham ben Samuel. Dzięki temu była ta nowa osada kulturalnie (a tak­

że pod względem religijnym) zalężną od gmin litewskich i od Łucka i z tymi gminami utrzymywała stały kontakt. A była li­

czebnie bardzo małą od początku do końca swego istnienia, choć jej królewski fundator szczodrze ją uposażył. W r. 1765 lićzyła ledwie 6 gospodarzy, zaś w r. 1775—12. Lecz kulturalnie poczęła ta drobna osada odgrywać ważną rolę wśród swych siostrzyc i to dzięki kilku jednostkom, które umiały się wysunąć na czoło swej gminy. Już wśród pierwszych osadników—wśród których Jan III chciał mieć handlarzy koni—znajdujemy uczonego dość wielkiej miary, M o r d e c h a j a b e n N i s s a n .

W ostatnich dziesiątkach lat XVII wieku obudziło się w zachodniej Europie zainteresowanie dla karaitów. Król szwedz­

ki K a r o l XI wysłał do Polski profesora języka hebrajskiego

1) B a ł a b a n M a je r : Do dziejów karaickich .N a Z i e m i N a- s z e j “ Dodatek do Kuryera Lwowskiego 1910. Tłum, rosyjskie w Jewrej- skoj Starinie. Petersburg 1911 str. 117—124. Przedruk w Karaimskoj Żizni.

Moskwa 1911 l i 1. Ciekawem byłoby stwierdzenie, jakie przywileje przed­

łożyli ci karaici królowi. Troccy k a r a i c i mieli przywilej najstarszy, na­

dany dopiero w B 1441 przez Kazimierza Jagiellończyka a potwierdzony w r. 1507 przez Zygmunta Starego. Łuccy Ż y d z i mieli natomiast przywi­

lej Witolda z r. 1388, potwierdzony również przez Zygmunta Starego w r.

1507. Nasuwa się tedy przypuszczenie, że mowa tu o sfałszowanym przy­

wileju, podanym pierwszy raz przez P e r l s z t e i n a we Wriemienniku

Moskowskim tom 16 str, 49—53. Obacz całą kwestję niżej w ustępie

piątym.

(16)

170 P r . M a j e r B a ł a b a n .

Uniwersytetu w Upsali, G u s t a w a P e r i n g e r a z pole­

ceniem zbadania sprawy, a szczególnie religji karaickiej. Perin- ger zwiedził gminy litewskie, ale nie wiele dowiedział się szcze­

gółów. Po kilku latach (1695—7) wyjechały z Rygi dwóch in­

nych uczonych i poczęło skupować rękopisy karaickie w gminach litewskich i w Łucku, oraz nakłaniać młodzież karaicką do wy­

jazdu do Szwecji. I w istocie wyjechał do Rygi S a l o m o n b e n A r o n z P o s w o ł u (na Litwie) i po dłuższej dyskusji z profesorem P u f f e n d o r f e m (tamże) napisał rozprawę o powstaniu karaizmu p. t. A p i r j o n, wydane dru­

kiem dopiero w naszych czasach przez Neubauera (1866).

Równocześnie zainteresowano się karaitami z innej stro­

ny, Profesor Uniwersytetu w Lejdzie, J a k ó b T r i g l a n d chciał opracować dzieło o zaginionych sektach żydowskich

i w tym celu napisał list do gmin karaickich w Polsce, w któ­

rym zadał kilka zasadniczych pytań co do istoty i powstania karaizmu1). Odpowiedział na te pytania nasz M o r d e c h a j b e n N i s s a n z Ku k i z o w a. Nie szczędził on kosztów, ani trudów dla skupowania ksiąg i zaciągania wiadomości o tym przedmiocie i napisał dzieło p. t. Dod Mordechaj Tli.

Dzieło to przełożył na język łaciński J a n W o lf i wydał je

■w r. 1714 pod tytułem: Notitia Karaeorum ex Mordechaei Karaei recenłioris tractatus haurienda, quem ex M. S. cum versione latina notis et praefatione de Karaeorum rebus scriptisąue edidit Joannes Christophprus Volfius. Accedit in calce Jacobi Triglandii dissertatio de Karaeis. Hamburgi et Lipsiae 1714. Dzieło to choć płytkie i pełne głupstw, wycieczek i polemik z rabaniz- mem było przez półtora wieku jedynem źródłem do pozna­

nia karaizmu.

Podczas wojny Północnej przybył zwycięski król szwedz­

ki K a ł o l XII do Łucka i tutaj zainteresował się karaitami.

Chcąc dokładnie poznać ich powstanie, wezwał — podobnie jak ojciec jego — starszych zboru karaickiego do podania różnicy między nimi a rabanitami. Wówczas znów chwycił za pióro nasz M o r d e c h a j B e n N i s s a n i napisał drugą rozprawę

1) P y t a n i a T r i g l a n d a : 1. Czy Saduceusza a karaici to jedno?

2. Czy w epoce drugiej świątyni byli już karaici? 3. Czy prawdą jest, że

karaici pochodzą od flnana? 4. Czy karaici i rabanie! mają wspólny

kodeks religijny?

(17)

K a r a i c i w P o l s c e . 171

pod tytułem Lwusz Malchuth. [Editio N e u b a u e r : Aus der Petersburger Bibliothek. str. 30 WIS?

W obu swych rozprawach t. j. w Dod Mordechajiw Lwusz Malchuth podejmuje autor stare (twierdzenia karaitów o pradawJ nem ich pochodzeniu. „Do śmierci Salomona — czytamy tamże

— było żydostwo zjednoczone i jedna była w niem nauka. Lecz Jerobeam sprowadził Żydów do grzechu i dlatego poszli jego poddani (państwo izraelskie) do niewoli asyryjskiej i tam miesz­

kają do dnia dzisiejszego. Jak słućhać, mieli się tam nawrócić do dawnej jedności. Mieszkańcy królestwa j u d z k i e g o także poszli do niewoli, a gdy wrócili z Babelu mieli w rękach tylko jedną Torę. Dopiero w czasach zamieszek syryjskich spalono wszystkie egzemplarze Tory, prócz jednego, który pozostał w rę­

kach króla egipskiego Talmi. Po zwycięstwie Makabeuszów po­

słano do Talmiego po Torę i uczono jej jednolicie w całym na­

rodzie. Rozłam zaczął się dopiero pod koniec panowania Jana Hyrkana I, a właściwie w czasach Aleksandra Janeusa. Wówczas to powstał spór o cztery rodzaje roślin (używanych do bukietu palmowego) i wśród sprzeczki zginęli wszyscy uczeni z wyją­

tkiem dwóch: Judy ben Tabbaj i Szymona ben Szatach. Ten ostatni uciekł do Aleksandrji, zbudował tam świątynię, zgrom®*

dził wielu uczniów i uczył licznych komentarzy, niezgodnych z duchem Tory. Po powrocie do Jerozolimy uczył również i tu­

taj, lecz w międzyczasie wrócił także Juda ben Tabbaj i nie zgodził się na tego rodzaju wykład Pisma. Tak powstał rozłam:

stronników Szymona ben Szatach nazywano rabanami — nazwa arogancka i dumna, stronników zaś Judy ben Tabaj zwano kara- itami, jako, że opierali się na Piśmie Św. t. j. Mikra... 139 lat po zburzeniu Jerozolimy powstał Juda Książę (Hanassi) i po­

zbierał wszystkie komentarze; odtąd mówiono, że są w Izraelu dwie Tory. Nie zgodził się jednak na to Anan ben Szafat, po­

chodzący również z rodu królewskiego i dlatego poparł stron­

ników Judy ben Tabbaj. Od tej chwili wre walka między raba- nitami a k araitami do dnia dzisiejszego”.

Te brednie Mordechaja przeszły niedługo potem do ofi­

cjalnej historjografjj karaickiej, a podjął je i rozszerzył jeszcze

bardziej S i m c h a l z a k Ł u c k i w swej rozprawie: Orach

Cadikim n'?™

(18)

172 D r. M a j e r B a ł n b a n .

Prawnuk Mordechaja Kukizowa: D a w i d b e n M o rd e - c h a j K u k i z ó w (ur. tamże w r. 1777) obcował w swych młod­

szych latach ze słynnym uczonym i twórcą historjozofji żydow­

skiej, Nachmanem K r o c h m a l e m 1 2 ), lecz już w r. 1822 wy­

emigrował do Eupatorji na Krymie, dokąd w owym czasie wielu emigrowało karaitów polskich.

Tam połączył się Dawid z grupą karaitów ł u c k i ć h i był korektorem licznych dzieł, które w owym czasie przedru­

kowano tamże. Przez pewien czas zastępował swego szwagra, chazana gminy łuckiej, gdy tenże odbywał pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Był też Dawid autorem dzieła p. t. C e m a ć h D a w id , złożonego z trzech części ze sobą niełącznych. Do tego dzieła jest dołączona genealogja rodzin karaickich w Kukizowie, stąd może tytuł podobny do tytułu „Kroniki Świata" D a w i d a G a n s a W nnx (wiek XVI).

Dawid umarł w Mikołajowie (Płd. Rosja) w r. 1855, a dzieło jego długo leżało w rękopisie. Wspomniał o niem i ro­

zebrał j e l z a k S i n a n i w swej pracy (rosyjskiej) 0 historji powstania karaizmu (Petersburg 1890), lecz drukiem wydano je dopiero w roku 1897 kosztem syna Dawidowego, Nissana.’)

Inny syn Dawida, I. D. K u k i z ó w żyje prawdopodobnie jeszcze w Petersburgu. Ogłosił on w roku 1900 historyczną roz-

1) L e t t e r i s : 1BD3 (113t Memolren. I Theil. Wien 1869 str. 46 ss.

Tamie ogłoszony list Krochmale z którego wynika, że chasydzi lwowscy wyłudzili od Dawida Kukizowa pisma I wiersze Krochmalą (zawarte w li­

stach) i tem go skompromitowali.

2) O Mordechaju ben Nissan obacz u C z a c k ie g o : Rozprawa o Żydach i karaitach (wydanie Turowskiego) str. 136 ss., tamże notatka o Salomonie ben flron z Poswolu, w uwagach dokładny tytuł dzieła Morde­

chaja w lacinskiem tłumaczeniu: Notitia Karaeorum. Tamże (strs:^37 uw. 4) pytania, przesiane przez Triglanda karaitom litewskim. Czacki sądzi, że Salomon ben flron jechał aż do Gpsali, również miesza Czacki nazwy dzieł i sądzi (tamże uw. 2) że Salomon, a nie Mordechaj napisał L w u s z M a łe h u t. Czacki był sam w Trokach, czytał listy Triglanda, oraz otrzy­

mał od karaitów trockich rękopiśmienny egzemplarz flpirjonu (wedle nie­

go flrpirjon) możliwie nawet tensam, który znalazł Neubauer w bibliotece petersburskiej i ogłosił drukiem.

Ustęp u G r a e tz a : Geschichte der Juden, Bd X str. 271 ss. i eks-

kurs 76 5 p. t. Die Kó n i g e v o n S c h w e d e n u n d d ie K a r a e r

wygląda wyraźnie jak wyjaśnienie do Czackiego bez podania źródła. Dziw-

nem jest bowiem, że Gratz tylko o te zaczepił kwestje, które wynotował

(19)

K a r a i c i w P o l s c e . 173

prawę p. t. „Karaimy”, a w roku 1911 obszerny artykuł w „ K a-

> a i m s k o j Ż i z n i” w obronie dzieła Firkowicza: Awnei Zikka#

ron l* 1 2 3 "15* w którem polemizuje z Harkawim itp. Stanął również w obronie Firkowicza, gdy Harkawi ogłosił w IX tomie J e w r e j s k o j E n c y k l o p e d j i jego biografię i ostro skry*

tykował rozmaite jego fałszerstwa. Kukizów powołuje się w swej obronie na stary artykuł S t e r n a o odkryciach Firko­

wicza, ogłoszony jeszcze w latach czterdziestych XIX wieku i wywody tam zawarte przeciwstawia ostrej krytyce naukowej nowoczesnych uczonych.1)

«

Z początkiem XIX wieku upada prawie że nagle gmina kukizowska. Trudno orzec jakie były tego upadku przyczyny, wyludnienie, czy też szykany jakiegoś austrjackiego urzędnika, jak twierdzi Sułtański’). Tyle wiem, że rząd austrjacki, od pier­

wszej chwili zaboru Galicji odnosił się do karaitów bardzo życzliwie, zupełnie odmiennie niż do rabanitów.

Już w roku 1775 przyszła pod obrady Staatsratu wie­

deńskiego’) sprawa karaicka. Karaita halicki I c k o S a l o m o ­ n ó w i c z wniósł podanie do urzędu cyrkularnego o zniżenie taksy ślubnej do połowy (połowa z dziesięciu dukatów). Urząd Czacki, że dobrze cytuje nazwę miasteczka litewskiego: Poswól, choć w tek­

stach łacińskich jest Pasut, a z drugiej strony nie wie, że istnieją T r o k i i ciągle pisze: Torok. Uwagi GrStza oświetlają jednak jasno wszystko, usta­

lają chronologję uczonych i dziel, nazwy ich prac itp. O Dawidzie Kuki­

zów obacz też P o z n a ń s k i : Die Karaische Literatur aus den letzten dreissig Jahren. Frankfurt a/M 1910 str. 6 i następne, tamże uwagi o Mofc dechaju ben Nissan (Zweiter Nachtrag zur karaischen Literatur) Sonderab- druck aus der Zeitschrift fur hebraische Literatur 1910 Nś 2—5 str. 37.

1) Rozprawa S te r n a ,? dyrektora żydowskiej szkoły w Odessie, wyszła drukiem w Zapiskach Odeskawo Obszczestwa 1844. I str. 640—649.

przedrukowana w Karaimskoj Żizni 1911, obacz nadto artykuł o karaitach, oparty na wynikach czy też wprost na artykule Sterna, w Bibliotece Warszaw­

skiej 1844 li str. 413 (Tytuł- O Żydach-karaimach). Stern był posłany przez Naukowe Odeskie Towarzystwo dla skontrolowania wyników badań Firko­

wicza.

2) "Ot str. 123.

3) Haus-Hof und Staats-flrchiv we W i e d n i u . Staatsakta z 6

czerwca 1775 76 1498, annex do numeru 2001 r. 1774: Karaici.

(20)

174 Dr. M a j e r B a ł a b a n .

cyrkularny przekazał sprawę Gubernium galicyjskiemu z wnioskiem dodatnim, a ono posłało ją z takimże wnioskiem do Wiednia „in Erwagung des sebr loblichen Betragens der Caraimer Juden und weilen von der Zeit der Revindikation, dieser Icko der erste Heu- ratsbewerber sei.” Gubernium wnosi o darowanie mu c a ł e j taksy, zwłaszcza, że cesarzowa „dieser Sekte ohnebin eine Unterschei- dung von den iibrigen Juden bereits zugedacht hatte”.

Z relacji gubernialnej dowiadujemy się, że w Haliczu żyje 19 rodzin karaickich, a w Kukizowie 12, że są Spokojni, pracowici (friedfertige, reinliche u arbeitsame Leute), mają własnego sędziego, który rozstrzyga ich spory, a na ogół po­

siadają prawo magdeburgskie (miejskie). Większa ich część upra­

wia rolę, inni zaś żyją z wyszynku, piekarstwa, oraz handlu płót­

nem, tytoniem i woskiem.

Karaici haliccy płacą takie same podatki jak inni mie­

szczanie, natomiasj kukizowscy płacą od swych posiadłości swe­

mu panu dominialnemu 100 złp. rocznie. Haliccy karaici mają własne domy, nie płacą tedy od nich żadnych danin staroście, lecz na ogól mają wielkie trudności w zdobywaniu utrzymania, gdyż miasto Halicz zastawiło grunta miejskie, a dominium za­

garnęło dla siebie prawo propinacji. Skrzywdzono ich też bardzo’

wprowadzając podwójne pogłówne na rzecz halickiej kasy po­

wiatowej i dlatego proszą o uwolnienie ich od połowy pogłów- nego, lub o dopisanie tejże sumy na drugi rok. W czasach pol­

skich nie płacili ani grosza „an die Republlek” i tylko w r. 1765 sami prosili o .zlustrowanie”; „a ponieważ nie znano ich przy­

wilejów, polecono karaitom halickim płacić 188 złp. rocznie, a kukizowskim 110 rocznie tytułem pogłównego”. Gubernium poleca gorąco prośbę Icka, wnosi na uwolnienie go od taksy ślubnej, a nadto na uwolnienie karaitów wogóle od pogłównego i to dla­

tego, że jest ich mało, (więc skarb państwa tego ubytku prawie że nie odczuje), a ponadto, że ponoszą i tak ciężary wraz z resztą ludności i czynią to z taką ścisłością (Vorspann, Beąuartierung etc.) że mogą służyć za przykład nawet chrześcijanom.

K a n c e l a r j a n a d w o r n a (Hofkanzlei) godzi się na uwolnienie ich od taks ślubnych, jakoteż każę im zwrócić za­

płacone już pogłówne.

R a d a S t a n u (Staatsrat) radzi tego nie czynić, tylko

zaczekać aż będzie opracowany ogólny system praw żydowskich

(21)

K a r a i c i w P o l s c e . 175

« wówczas podda się ich temu systemowi. Na razie radzi czynić dla poszczególnych karaitów ustępstwa.

Przeważyło zdanie kancelarji nadwornej i odtąd poczyna się oddzielne a wyjątkowe traktowanie karaitów. Kiedy opraco- wano pierwszy system żydowski za Marji Teresy (1776J nie ob­

jęto nim karaitów, do nich też nie odnosi się patent tolerancyjny, wydany przez Józefa II dla Żydów galicyjskich w roku 1789.

Karaitów zrównano z ludnością chrześcijańską i wyłączono zu­

pełnie ze systemu praw dla Żydów1 2 3 4 )- Gdy wprowadzono w Ga­

licji dla Żydów ciężkie podatki od mięsa koszernego i od świec sobotnich (Świeczkowe) nie objęto niemi karaitów. Do roku 1821 płacili karaici haliccy nadzwyczajny podatek od swych domów w kwocie 47 złr. rocznie, ale w tym roku i od tego ich uwol­

niono’).

Lecz ta opieka rządu nie mogła karaitów galicyjskich uratować od zguby. Odcięci kordonem granicznym od swych współwyznawców w Rosji, skazani pod względem zawierania małżeństw na szczupły krąg rodzin halickich, poczęli karaici rychło karleć, a potem szybko wymierać. Jeszcze w roku 1817 było około 20 rodzin karaickich w Haliczu, Kukizowie i Tyśmie»

nicy, a około 31 rodzin w Brzeżanach, Samborze i Żółkwi (ra- zem 51 rodzin) ’). Z czasem usunęli się ze wszystkich tych miejscowości i wyemigrowali do H a l i ć z a ^ g d z i e j e d y n a z o s t a ł a k a r a i c k a g m i n a w b y ł e j G a l i c j i . A w gminie tej, jak w gminach żydowskich poczęły się walki mię*

dzy stronnikami postępu a sferą zachowawczą. Młodzież karaa ięka poczęła garnąć się do szkół publicznych i wyjeżdżać do gimnazjów w Stanisławowie i Brzeżanach. Po ukończeniu stu- djów nie znachodzili ci młodzieńcy oparcia towarzyskiego u swo­

ich i dlatego coraz częściej opuszczali swą wiarę. Proces ten do dzisiaj nieskończony, ale wśród niego ginie do reszty gmina halicka. Stała się ona wyspą etnograficzną, do której dążą liczni badacze. Stąd liczne prace o tej małej grupce. J a n G r z e g o ­ r z e w s k i 1) opracował ich język potoczny (tatarski), W ito ld

1) Rezolucja Gubernium galicyjskiego z 16 marca 1790

hi

6245.

2) Dekret z 30 stycznia 1821

hi

2443.

3) S t ó g e r : Darstellung der gesetzlichen Verfassung der gaii- zischen Judenschaft. Lemberg 1833, tom 1 § 64, tom 11 § 84.

4) Ein turkisch-tartarisches Idiom in tjalizie n Rozprawy, flkad Umie-

jętn. we Wiedniu.

(22)

176 D r. M a j e r B a ł a b a n

S c h r e i b e r 1) zajął się u nich pomiarami antropometrycznemu a R u b i n F a h n zajął się ich dziejami2) lic h sposobem życia3).

Oni sami milczą i to do tego stopnia, że gdy w roku 1911 po­

częła w Moskwie wychodzić Karaimskaja Zizn, niebyło nikogo do napisania marnej koresp ondencji z Halicza4)- Jak ta gmina dziś wygląda, po przemarszach tylu wojsk przez Halicz i po tylu bitwach nad Dniestrem, łatwo sobie wyobrazić; niestety nie mia­

łem sposobności zwiedzenia jej w ostatnich latach.

1) Badania nad antropologią dzieci chrześcijańskich, żydowskich,

I karaimskich w Galicji. Warszawa 1910.

2) Zur Geschichte der Karaiten in Galizien. Berlin 1910. Odb. z Ha- ked em.

3) F a h n : Michajej Hakaraim D'Ripn ”nt3 Skizzen und Typen aus dem Leben der Karaiten, Halicz 1903.

4) Redakcji Karaimskoj Żyzni trafił się orginalny djablik. Ktoś prze­

stał jej korespondencję z Halicza napisaną (i przypuszczalnie gdzieś wydru­

kowaną) w połowie XIX wieku, gdy chachamem był Abraham Leonowicz.

Redakcja wydrukowała ją w zeszycie II str, 73 (Czerwiec 1911J 1 dopiero

w zeszcie 9—8 (1912) sprostowała swój błąd.

(23)

D r . I. S c h i p e r. 177

D r . I. S C H I P E R .

F r a n c is z e k O p p e n h e im e r

CW 6 O -tą r o c z n ic ę Jego u r o d z in ).

Trudno uwierzyć, *że Franciszek Oppenheimer przed kilku tygodniami ukończył 60-ty rok życia i że wypada pod­

dać się temu serdecznemu nastrojowi jubileuszowemu, jaki z tej okazji panuje w świecie naukowym.

Gdyśray się przed 13 laty na sjonistycznym kongre­

sie w Bazylei poraź pierwszy zetknęli z obecnym jubilatem, mieliśmy wrażenie, że mamy przed sobą młodego uczonego, który co ledwie rozwinął skrzydła i przygotowuje się do­

piero do górnego i chmurnego lotu. Tak młodzieńczo wy­

glądał, tyle w nim wówczas było werwy i junackiej fantazji, tyle humoru i pewności siebie. A jednak był to czas, kiedy nasz Franciszek Oppenheimer już dawno był przekroczył próg dojrzałości, kiedy dawno już był osiągnął zenit swej twórczej myśli.

W r. 1911 miał on już za sobą dziesiątki rozpraw naukowych i wzwyż tuzin pierwszorzędnych dzieł treści ekonomicznej i socjologicznej, między niemi śmiałe w rzu­

tach myślowych i prawdziwie pierwszorzędne prace, jak osławione „Siedlungsgenossenschaft", „Grossgrundeigentum und soziale Frage", „Der Staat" oraz na wielką miarę za­

krojone „Theorie der reinen und politischen Oekonomie”.

Zdawałoby się, że tak pracowity i płodny żywot wówczas dopiero 47 letniego uczonego całkowicie uzasadnia, aby z dumą spoglądał na plony swej pracy i... zbierał laury.

Tymczasem z każdym rokiem potęguje się jego zapał do pracy i niemal co roku rzuca na półki księgarskie nowe dzieło, nie licząc rozlicznych rozpraw i broszur o treści, do­

tyczącej najbardziej aktualnych spraw życiowych.

Jeszcze nie przeminęły w literaturze naukowej echa

książki Oppenheimera pt. „Kapitalismus, Kommunismus,

Wissenschaftlichet1 Sozialismus”, którą wydał w r. 1919 lub

(24)

178 Franciszek Oppenheimer.

broszury „Die soziale Forderung der Stunde", wydanej w tym samym czasie, a oto wypada się już zająć jego mo- numentalnem dziełem „System der Soziologie", które objąć ma 4 wielkie tomy a którego dwa tomy (tom I pt, „Allge- meine Soziologie” i tom III pt. „Gesellschaftswirtschaft") o objętości około 1000 stron niedawno wyszły z druku.

A przytem wszystkiem pamiętać należy, że Oppen­

heimer obok pracy uczonego poświęcał się za lat młodszych ofiarnej pracy lekarza, a od lat kilkunastu wykonuje z nie- mniejszem poświęceniem zawód pedagoga w wyższych uczel­

niach (ostatnio jako profesor na uniwersytecie w Frankfurcie nad Menem).

Zaiste takie szalone tempo pracy, taka niestrudzo- ność w stawianiu sobie i wypełnianiu coraz to nowych za­

dań, graniczą z fanatyzmem, wytłumaczyć się dają jeno nie­

zwykłym entuzjazmem twórczym. Tak zapłodnić może uczo­

nego jeno ogromne ukochanie życia, olbrzymi optymizm, niezłomna wiara w doniosłość zadania, jakie się ma spełnić w życiu. Takim też duchem owiane są wszystkie prace Oppenheimera, począwszy od monumentalnych dzieł socjo­

logicznych i ekonomicznych, a kończąc na ulotnych broszu­

rach o palących kwestjach już nie dnia, ale godziny...

Oppenheimer rozpoczął za młodych lat jako lekarz, praktykujący w jednej z robotniczych dzielnic Berlina. Prak­

tyka lekarska naprowadziła go na związek, jaki istnieje między zastraszającemi chorobami „proletarjackiemi" a ustro­

jem społecznym, I oto następuje u niego osobliwy zwrot:

zamiast zgłębiać medycynę, odwraca się od niej jako od sprawy, leżącej z punktu widzenia życia kollektywnego na dalszym planie i zwraca się do studjów ekonomicznych i społecznych.

Stara się przedewszystkiem zbadać przyczyny, jakie się złożyły na zróżniczkowanie społeczeństwa w klasy. Ma to być niejako część diagnostyczna jego zadania jako le­

karza, który za swego pacjenta uważa całą ludzkość.

Niebawem też przechodzi do zadania terapeutycz­

nego i aby zdać sobie należycie sprawę ze środków, jakie-

mi można uleczyć chorą ludzkość bada historję, etnografjęf

pogłębia naukę o państwie i przechodząc tak systematycz-

(25)

D r. I. S c h i p e r. 179

nie z jednej dziedziny do drugiej kończy ostatecznie na so- cjologji, do której odnosi się jak do syntezy wszystkich dziedzin wiedzy.1)

Ze znojnych tych studjów i dociekań wydżwignął O. światopogląd, który w najogólniejszych zarysach przed­

stawia się następująco:

Ustrój doby obecnej jest poprawdzie rozstrojem najgorszego typu. „Jest to wieża — Babel, wzniesiona na kiepskim gruncie przez źle poinformowanych budowniczych, którzy w dodatku posługiwali się tak lichym materjałem, iż całość runąć musi pod własnym ciężarem”. Biologiczny spadek narodów coraz to bardziej jest zagrożony, a z nim równocześnie i dziedzictwo psychologiczne. Oto co nam przynosi przy całem wzmożeniu się bogactwa materjalnego ustrój kapitalistyczny.

Kapitalizm jest pod względem gospodarczym olbrzy- mią maszyną, produkującą „nadwartość", a zaś pod wzglę­

dem polityczno-społecznym jest on państwem klasowem.

Współczesny ustrój państwowy i gospodarczy by­

najmniej nie jest wypadkową „normalnego rozwoju", na po­

czątku którego stała rodzina i horda, lecz jest on wynikiem zewnętrznego nacisku i zaburzenia.

Państwo powstało jako urządzenie grupy, która w drodze najazdu i gwałtu podbiła drugą grupę. I po dziś dzień jest państwo niczem innem, jak politycznym środkiem, którym posługuje się grupa zwycięska, by grupie zwyciężo­

nej odebrać lwią część zarobków.

Jak widzimy, część djagnostyczna dzieł Oppenhei­

mera zahacza o myśli, wypowiedziane w pracach Ludwika Gumplowicza, Ratzla, Marxa i Engelsa. Oryginalnym jest jedynie pogląd Oppenheimera na źródło zła we współczes-*

nym ustroju społecznym. Widzi je on w wielkiej własności ziemskiej; nadaje ona małej stosunkowo garstce „żubrów"

stanowisko monopolowe, gdy w innych dziedzinach życia panuje wolna konkurencja. Pod wpływem rozwoju wielkiej własności rośnie migracja ludności ze w’si do miasta, co znów powiększa armję rezerwową proletarjatu miejskiego,

1) Porównaj niezmiernie ciekawą autobiografję, jaką Oppenheimer

daje we wstępie do „flllgem eine Soziologie" (Jena 1923).

(26)

180 Franciszek Oppenheim er.

powodując zarazem zmniejszenie się zarobków i coraz to większe zyski kapitalistów^

Jakie jest wyjście z tego stanu rzeczy? Przechodząc do części terapeutycznej swego zadania, wysuwa Oppenhei­

mer jako naczelny postulat s k o lo n iz o w a n ie w ie lk ie j w ł a s n o ś c i z ie m s k ie j. Bowiem jeno przez zniesienie obszarnictwa umożliwionym zostanie odpływ ludności z miast do wsi i co zatem idzie: wzrost zarobków robotniczych do takich rozmiarów, że kapitaliści przestaną się tuczyć nadwartością.

W przeciwieństwie do Marxa wyobraża sobie Op­

penheimer możliwość reformy agrarnej unicestwiającej nad- wartość, w ramach społeczności, opierającej się o zasadę wolnej konkurencji i odrzuca myśl o autorytatywnej regla­

mentacji stosunków gospodarczych przez państwo. Współ­

cześni teoretycy socjalistyczni zdaniem jego budują równość kosztem wolności, gdy tymczasem główny problemat ludz­

kości polega na sharmonizowaniu równości z wolnością.

Głowiąc się nad tym problematem, dochodzi Oppenheimer do koncepcji „li b e r a 1 n e g o s o c j a l i z m u " . Nie jest to liberalizm w rodzaju manchesterowskiego „laisser faire, la- isser passe% liberalizm etycznie indyferentny. „Liberalny socjalizm" Oppenheimera nastrojony jest na najwyższą nutę etosu!

Oppenheimer nie zraża się poglądami wielkich myś­

licieli, że sharmonizowanie równości z wolnością równa się kwadraturze koła i powtarzając sobie raz po raz zdanie Goethego, że „prawodawcy i rewolucjoniści, którzy jedno­

cześnie przyrzekają i wolność i równość, są albo fantastami, albo szarlatanami" zagłusza w sobie ten głos sceptycyzmu donośnem:

A jednak!

A jednak „utopje dnia dzisiejszego są rzeczywistoś­

cią dnia jutrzejszego!"

I przygotowując tak pojętą „rzeczywistość dnia jut­

rzejszego" Oppenheimer szczegółowo rozwija swą oryginal­

ną koncepcję— utopję o w y t w ó r c z y c h k o o p e r a ­ t y w a c h r o l n i c z y c h , które mają tamować ustrój go­

spodarczy bez ujmy dla zasady wolności, by wreszcie jako

(27)

Dr. I. S ć h i p e r. 181

socjolog o wzroku, sięgającym w przyszłość, snuć wizję po­

nadpaństwowego „zrzeszenia wolnych obywateli" (Freibiir- gerschaft). I chociaż ustawicznie sobie uprzytamnia, że jako ekonomista i socjolog nie powinien przekroczyć granicy, która oddziela te dziedziny wiedzy od spekulacji filozoficz*

nej, nie może się jednak oprzeć pędowi ku filozofji. Toteż jego na wielką miarę zakrojony „System Socjologji” w rze«

czy samej raczej jest systemem filozofji społecznej.

Mogą w tem widzieć uczeni „z cechu" zasadniczy błąd, nam Żydom, którzy ponad wiedzę stawiamy ukochanie życia i w ten sposób utwierdzamy się w dziejowym naszym optymiznie (contra spem speramus!), jest błąd ten najbar­

dziej sympatyczny, ten pęd ku wizjonerstwu, który najlepsi nasi synowie zachowali w dziedzictwie po hebrajskich pro­

rokach...

Zaprawdę Oppenheimer należy do typu uczonych — fantastów (czy „szarlatanów" wedle słów Goethego), ale ta- kim uczonym był i Marx i Ludwik Gumplowicz.

Taką jest już potęga krwi żydowskiej !

Nie darmo figuruje w rzędzie ojców duchowych,, (ja­

kich Oppenheimer wylicza w autobiograficznych ustępach

swoich dzieł, imię Jezajasza...

(28)

182 R e g i n a L i l i e n t a l o w a

R E G I N A L I L I E N T A L O W A .

Ż Y W O T M O J Ż E S Z A

n a p o d s t a w ie le g e n d ż y d o w s k ic h .

Postacie biblijne oplata sieć legend. Utrwalone w Mi- draszach, owych homiletycznych zbiornikach, stąd przeszły one do literatury ludowej, dzięki której prawie niezmienio­

ne krążą po dziś dzień pośród mas żydowskich.

A lud ten czcią otacza płody przedwiekowej swej twórczości, w ich ścisłość historyczną wierząc niezachwia­

nie, Legendy o Mojżeszu posiadają jakoby punkt oparcia w Piśmie św,, lecz gdy Pięcioksiąg daje nam, że tak rzec można, szkielet jego osoby, te, przystrajając go w liczne szczegóły biograficzne, czynią z Mojżesza postać żywą i skończoną '), Już to leży w naturze ludzkiej, że przesz­

łość ubarwia i apoteozuje, a im grubszą się staje mgła cza­

su, osłaniająca jakąś postać wybitną (bądź rzeczywistą, bądź zmyśloną), tcm, większy urok od niej bije i tem więcej nabiera ona rysów nadzwyczajnych, grupując wokoło siebie mnogi zasób pojęć i wierzeń prastarych.

Tak właśnie rzecz się miała z głośnym prawodawcą żydowskim; w ciągu wieków urastał on coraz bardziej po­

nad ogół śmiertelników, a ześrodkowawszy w sobie szczyt­

ne właściwości ducha ludzkiego, stał się wcieleniem ideału narodowego Żydów i przedmiotem ich uwielbienia. Cześć ta jednak nie przekroczyła pewnych granic i przy całej

*) Źródłami owych legend o Mojżeszu są: Talmud babiloński (trak­

taty: Berachoth, Sabath, Pesachim, Joma, Taanit, Moed Katan, Megilia Chagiga, Jebamoth, Nedarim, Sota, Baba bathra, Sanhedrin, fiboda zara, Zebachim, Menachoth, Nidda); Talmud Jerozolimski (tr. Szekalim). flboth de rabbi Nathan; Mechiltha; Sifri żuta; Midrasze (Tanchuma, ha'Kadum, Bereszitti rabba, Szemoth rabba, Bemidbar rabba, Debarim rabbi, Szo- char tob, Miszie flb kir Wajosza); Pesikta de e. Kahana; Pesikta rabbati;

Pirke de r. Fliezer; Targum Jonathan; Sefer Hajaszar; Dibre hajamim

1’Mosze rabenu; Jalkut Szimeoni; Pirke Hechaioth.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wyobrażeniem um ysłu i ducha jest czara kwiatu, rozchylająca się ku słońcu i złotem swojego ośrodka słońce odbijająca... Lotos: to przemiana niższego na

ciwnie. Dotychczas jednak, powiada Norwid, taK pięknie rozwijając swa myśl w noweli ..àtygmat“ ,dzieje były tylko stygmatyzacją ras i narodów przez warunki

ten kierunek filozoficzny, który się mieścił w okresie między Kantem a Heglem i który zawsze był uważany w Niemczech, a także przez innych za najbardziej

zyka osobniczego? Pierwszym zadaniem musi być opis złoża własnego, a u osobników, których mowę znamionuje styl samorzutny, opis języka osobniczego w ogóle się

zyjności w ujmowaniu zagadnień poszczególnych, łączy się z brakiem ustalonego, ogólnie obowiązującego pojęcia, z brakiem wystarczającej definicji. Rzecz się

By móc zbudować definicję, która by zgodna była z praktyką poetów, należy sprecyzować pojęcie subiektywizmu. Wydaje nam się, że ściślejszym będzie ujęcie

lic już historyczne, giną w pomroce wieków, toną w poszumie puszcz bezkresnych, które jeszcze w XIII—XIV wieku zalegały całe Podhale, gdy pierwsze ludzkie

tego kierunku jest Pablo Picasso —malarz wędrownych kuglarzy i cyrkówek (początkowo). - Nie mam zamiaru w dzisiejszym artykule wtajemniczać niewtajemniczonych we wszystkie arkana tej