• Nie Znaleziono Wyników

"L'agression allemande contre Pologne : une ambassade á Varsovie 1935-1939", Leon Noël, Paris 1946 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""L'agression allemande contre Pologne : une ambassade á Varsovie 1935-1939", Leon Noël, Paris 1946 : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

jędrne i plastyczne. Chciałoby się cytować, ale sm ak zatraciłby się w tłum a­ czeniu.

A konkluzja? Autor jest bardzo powściągliwy: — „Pilna ostrożność, tak pisze (s. 763) nie będzie ufać uproszczeniom leniw ym , samochwalczym, zu­

chwałym , albo naiwnym , których ton pew ny siebie m askuje złożoność tak b li­ skiej przeszłości“ . A potem stwierdza tylko, że sierpień 1914 zam knął bez­ powrotnie erę stabilizacji i łatw ego życia i że brak równowagi, w yw ołany przez I w ojnę św iatową, doprowadził w końcu do drugiej.

Bardzo pesym istyczna, ale też wzruszająca książka naw et dla tego, kto n ie podziela stanowiska autora. Sąd człowieka przeszłości, trzeźwo obserwu­ jącego kataklizm św iatow y i n ie widzącego zeń drogi w yjścia. Im ponująco bogaty m ateriał faktyczny, użyteczny dla każdego badacza najśw ieższej przeszłości. I pierwsza, przez to samo cenna, choć niedoskonała próba syn­ tezy, pierwszy krok na uciążliwej drodze, torujący ją dla następców.

Stefan Kieniewicz

N o ë l Léon: L'agression allem ande contre la Pologne. U ne ambassade à Varsovie. 1935— 1939. Paris 1946. str. 509.

Biorąc do ręki tę książkę, spodziewam y się, że będą to wspom nienia ostatniego przedwrześniowego ambasadora francuskiego w Warszawie; w rze­ czywistości jest nieco inaczej. Autor zdaje sobie z tego sprawę, bo w e w stępie zaznacza, że n ie są to pam iętniki, ale też nie ma to być i historia. Autor stra­ cił bowiem praw ie w szystkie sw oje papiery i notatki, wraz z głów nym zespo­ łem archiwów francuskiego m inisterstwa spraw zagranicznych; zdany jest w ięc częściowo na swą pamięć, a częściowo na publikacje, które b yły m u do­ stępne. N a tej podstawie konstruuje autor opowiadanie o swojej m isji w ar­ szawskiej w tych kilku latach, które poprzedzały katastrofę Drugiej W ojny Światowej. Dzięki sumienności autora można się łatw o zorientować, jakie ustępy uważać należy za wspom nienia, a jakie odtworzone na podstawie do­ kum entów później ogłoszonych. Niem niej jest to zasadniczy mankament książki. Chcielibyśm y bowiem znać poglądy, a zatem i politykę ambasadora warszawskiego, tak jak ona się przedstawiała w okresie sprawowania amba­ sady. Tymczasem m am y do czynienia z poglądami ex post, co jeszcze byłoby zupełnie norm alnym zjawiskiem , gdyby autor m iał z drugiej strony jakąś wyraźną tendencję polemiczną: gdyby m u szło np. o uspraw iedliw ienie swoich błędów lub też doszukiwania się w inow ajców w łasnych niepowodzeń, jak się to zw ykle dzieje w pamiętnikach, pisanych i ogłaszanych w stosunkowo niedługim czasie po om awianych wypadkach. Tymczasem tendencja, niew ąt­ p liw ie dająca się stw ierdzić, jest niezdecydowana. Wynika to z tego, że książka ta była pisana jeszcze w czasie w ojny, chociaż już w chwili, kiedy Francja była w yzwolona. P isał ją dyplomata, który reprezentował przez jakiś czas także Francję Petaina, a w ięc na przebieg w ypadków , poprzedzających w y ­ buch w ojny, m iał specjalny pogląd.

Zasadniczo N oel b ył bliski Bonnetowi, a ten jakv wiadomo b ył „m ona- chijczykiem “. U w ażał on, że Francja n ie powinna walczyć „za Gdańsk“. B ył bowiem zwolennikiem tezy, iż po Monachium Francja rezygnuje z interesów politycznych w Europie Wschodniej, ■ zostawiając tam Niem com hegem onię. Jeszcze w czasie w ojny, bo w r. 1942 ukazała się książka dwu publicystów G. Suarez‘a i G. Laborde‘a „L'agonie de la paix. 1935— 1939“, w której na podstaw ie m ateriałów, dostarczonych przez Bonneta, starali się oczyścić m i­ nistra z zarzutu, że lekkom yślnie doprowadził Francję do w ojny. Istotnie książka ta udowodniła, że Bonnet zrobił wszystko, co było w jego mocy, by do w ojny n ie dopuścić. Wojna bowiem b yła w ed le tego pokroju m ężów stanu zgoła niepotrzebna, n ie w ynikała z naruszenia interesów Francji. A le tezy, w ynikające z ducha Vichy, przestały być aktualne w r. 1944, kiedy N oël pisał sw ą książkę. Na skutek tego pow stał w niej jakiś dziwny m elanż id e­ owy: trudno się dokładnie zorientować, na jakim stanow isku stoi dziś b. am­ basador, można się tylko domyślać, na jakim stanowisku stał w okresie swojej m isji warszawskiej. Pod tym w zględem N oël n ie stara się zbytnio m askować.

(3)

Przyznaje bowiem , że n ie b ył zwolennikiem przymierza polsko-francuskiego, starał się to przym ierze rozluźnić. Jak na m isję, której się podjął, rzecz

ra-niecodzienna w dziejach dyplomacji. Zazwyczaj bowiem w ysyła się do jakiejś stolicy takiego dyplomatę, który uważa, iż powinien starać się o za­ cieśn ienie w ięzów , łączących oba kraje.

A lę też z książki N oëla dowiadujem y się, że aparat, kierujący francuską polityką zewnętrzną, b y ł w latach poprzedzających Drugą Wojnę Światową w stanie rozprzężenia. Przypuszczalnie było to zjawisko o charakterze bardziej ogolnym, zapew ne następow ał już daleko posunięty rozkład kierownictwa Trzeciej Republiki. Faktem, z którym się Noël zupełnie n ie kryje, a który bardzo niekorzystne św iatło rzuca na francuskie m inisterstw o spraw zagra­ nicznych, to odsunięcie szczególnie od r. 1937 ambasady warszawskiej od w p ływ ów na polsko-francuskie stosunki. N oël nie b ył nawet inform owany 0 najw ażniejszych rokowaniach m iędzy W arszawą a Paryżem. Prowadzono je za pośrednictw em polskiego ambasadora w Paryżu, Łukasiewicza, który w ten spcsób okazuje się znacznie większego form atu indywidualnością dyplom a­ tyczną niż Noël, odnoszący się zresztą z pewnego rodzaju przekąsem do m ło­ dej dyplom acji polskiej, nie posiadającej ani rutyny, ani tradycyj starej dy­ plom acji francuskiej. Dobre zapew ne narzędzie, jakim mogła być wytrawna dyplom acja francuska, n ie było należycie kierowane. N ie tylko m inistrowie spraw zagranicznych nie współpracow ali dość ściśle z szefami misyj franT cuskich zagranicą, ale też sami często n ie prowadzili polityki zewnętrznej, jakoże decyzje zapadały albo na radzie m inistrów, albo podejm ował je pre­ mier, nie pytając o zdanie resortowego ministra. Ponadto nie było zgrania m iędzy dyplomacją a sztabem generalnym. Z książki Noëla wynika, że Trzecia Republika w sw ych ostatnich latach nie m iała żadnej zdecydowanej polityki, zakrojonej na dalszą metę. Wszystko rozstrzygało się z dnia na dzień, często zależnie od przypadkowych, ubocznych okoliczności.

Oczywiście książka · N oëla jest też pierwszorzędnym źródłem do oceny polskiej dyplom acji z okresu Becka, a przede w szystkim w ięc samej osoby polskiego m inistra spraw zagranicznych. Trzeba przyznać, że Noël, zdecydo­ w an y przeciwnik zasadniczej polityki Ijieclss, którą uważa za zgubną dla Polski, niem niej stara się zdobyć na osąd w stosunku do swego partnera m o­ żliw ie obiektyw ny. Trzeba zaś zaznaczyć, iż sądy b. ambasadora o sprawach polskich na polskim czytelniku czynią wrażenie przeważnie bardzo trafnych; tym w ięc ciekawsze będzie dla nas to wszystko, co Noël pisze o Becku, postaci w łaśnie dla Polaków raczej tajemniczej. B ył przecież osobą zdecydowanie nie­ popularną; uważano go nieraz wprost za zbrodniarza — fama przecież łączyła jego nazwisko ze zniknięciem gen. Zagórskiego, opowiadano, iż jest przez N iem ców przekupiony. Prasa zachodnio-europejska pisała o nim niezmiernie często bardzo niepochlebnie, wobec zaś skrępowania polskiej prasy głosy prasy zagranicznej wzbudzały zawsze duże zaufanie w Polsce. Po śm ierci gen. Dreszera M anchester Guardian donosił o tej katastrofie lotniczej w sposób, który sugerował, iż i za tym tragicznym wypadkiem ukrywa się ręka pol­ skiego m inistra spraw zagranicznych. Noël jest jak najdalszy od takiego po­ dejścia do osoby Becka. Uważa go za dyplomatę pierwszorzędnego. Zaznacza, że chociaż często ubolew ał nad metodam i Becka i cierpiał z ich powodu, n ie­ m niej podnosi n iew ątpliw y patriotyzm i siłę jego indywidualności. „Był to groźny partner. Dyskusja z nim była trudna; przypominała starcie na florety z m istrzem szermierki“. Um iał się w yślizgiw ać, jeśli nie chciał sprecyzować sw ego stanowiska. Niem niej Francuz krytykuje go surowo jako męża stanu; uważa, iż istotnym brakiem Becka było jego przekonanie o własnej nieom yl­ ności, podobny był w tym do w ielu przywódców faszystowskich, którzy osią­ gnąw szy w bardzo młodym w ieku szczyt w ładzy i zaszczytów, byli skłonni w ierzyć, że cała przeszłość nie ma znaczenia, i że dopiero od nich zaczyna się prawdziwa sztuka rządzenia. Nauki, w ypływ ające z historii, uważali za zby­ teczne. Zresztą z hitlerowskim i i faszystow skim i politykam i m iał Beck jeszcze 1 to podobieństwo, iż żyw ił najzupełniejszą pogardę dla rządów parlam entar­ nych, dla Ligi Narodów i idei zbiorowego bezpieczeństwa.

Mniej ciekawe są sądy Noëla o Śm igłym-Rydzu. Zasadniczo odnosi się w rażenie, iż ocenia go sprawiedliwie, stwierdzając, że na sprawach politycz­ n ych się n ie rozumiał, i że niejako w brew swej w oli z o s t a ł wciągnięty na piede­

(4)

stał wodza narodu. Okazuje się też, że powszechna plotka w Polsce m iała rację, iż Śm igły osobiście n ie znosił Becka. W związku z tym omawiana książka przy­ nosi prawdziwą rew elację, a m ianow icie opisuje, jak w r. 1937 uknuł Śm igły w raz z N oëlem prawdziw y spisek przeciw Beckowi. M ianowicie ambasador francuski starał się o zorganizowanie podróży Śm igłego do Francji, przy któ­ rej to okazji m iało być niejako reaktyw ow ane przymierze polsko-francuskie w dziedzinie ściślejszej współpracy sztabowej obu państw. Było umówione, że Polska dostanie pożyczkę na dozbrojenie, ale przy tej sposobności Francuzi zażądają zm iany na stanow isku m inistra spraw zagranicznych. Rzecz była szczegółowo przygotowana. W idocznie jednak B eck dowiedział się o tym na czas, zm ienił ambasadora polskiego w Paryżu, posyłając tam oddanego sobie Łukasiewicza, który w ciągu kilku tygodni potrafił odmienić nastaw ienie francuskich sfer decydujących; Śm igły na próżno oczekiwał postawienia mu jako warunku podpisania um ow y — dym isji Becka. Zniecierpliw iony sam naw et w szczął rozmowę o osobie Becka, ale francuski m inister n ie podjął jej i w ten sposób cały m isternie przygotowany zamach się nie udał. Okazuje się w ięc, iż Beck b ył istotnie pierwszorzędnym graczem, a ani N oël ani Śm igły n ie m ogli się z nim m ierzyć w dziedzinie intrygi dyplomatycznej.

O czyw iście było to prawdziw ym nieszczęściem Polski, ponieważ jak w y ­ nika niezbicie z książki Noëla, polityka Becka w ychodziła z założeń z gruntu fałszyw ych. Szło o zręczne balansow anie m iędzy Niem cam i a Rosją, przy czym aksjom atem było, iż naw et doraźne antypolskie porozumienie m iędzy Moskwą a Berlinem nie jest m ożliwe. W ysuwano często zarzut, iż Polska była za słaba, aby utrzym ać pewnego rodzaju równowagę m iędzy tym i dwoma kolosami. N oël o tym n ie wspomina, jest on bowiem jak się można domyśleę z w ielu ustępów — człow iekiem historycznie w ykształconym . N aw et równo­ rzędne m ocarstwo, jak uczy historia, nie m oże w podobnej sytuacji geograficz­ nej utrzym ać neutralności. Na poparcie tego twierdzenia podałbym jako przykład politykę Holsteina, który na przełom ie X IX i X X w ieku skłonił k ie­ row ników Rzeszy i W ilhelma II do odrzucenia propozycji sojuszu, postawionej przez W. Brytanię. W ychodził z założenia, że to narazi N iem cy na zem stę Ro­ sji, a tym czasem lepiej trwać w niezależności m iędzy tym i dwoma ryw a­ lami, ponieważ nigdy nie nastąpi porozumienie angielsko-rosyjskie, zwrócone przeciw Niemcom. Wiadomo, że sprawa sojuszu angielskiego była przez kilka lat rozważana na W ilhelmstrasse, że w p ływ ał na decyzję człowiek, który ucho­ dził za najw ybitniejszego znawcę stosunków m iędzynarodowych i to znawcę, który w yszedł ze szkoły Bismarcka. A jednak Holstein znał w ed le przekona­ nia najw yższych dostojników cesarskich N iem iec w szystkie arcana imperii. N ajw ybitniejsi historycy niem ieccy potępili go po klęsce 1918 r., uważając go za złego ducha ery w ilhelm ińskiej, za tego, który źle zrozumiał Bismarcka i zm arnował cały dorobek dziejow y żelaznego kanclerza. Zapew ne Beck nie znał tych zagadnień niedawnej przeszłości. A le gdyby nawet zastanaw iał się nad ewentualnościam i niedoszłych aliansów W ilhelma II, czy by to mu po­ mogło n ie popełnić analogicznego błędu? B yło to tym trudniejsze, iż jak N oël podkreśla, Beck uw ażał się za ucznia Piłsudskiego, którego u w ielb iał bezgranicznie, a który b ył,'jak wiadomo, twórcą koncepcji, raalizowanej przez Becka. N aw et N oël wyraża się z w ielkim uznaniem o talentach Piłsudskiego jako męża stanu i stwierdza, iż podziwiał, jak Beck um iał korzystać z m yśli i koncepcyj Piłsudskiego. A le czy historyk m oże naprawdę na serio przy­ puszczać, i ż . Beck lub Holstein m ogli odmienić los państw, którym i sterowali? W iększe siły b yły tu w grze niż zdolności najzręczniejszych dyplomatów.

Jednym z ciekawszych epizodów, opisanych przez Noëla, jest dzień 7. marca 1936, kiedy Hitler wkraczał do Nadrenii. Wówczas, w ezw ał Beck N oëla i ośw iadczył mu, upoważniony do tego przez Prezydenta i Śmigłego, iż jeśli Francja zdecyduje się orężnie przeciw staw ić Niemcom, w ówczas Polska natychm iast w ykona sw e zobowiązania sojusznicze. Jak wiadomo, Francja zachowała się biernie, a B eck zorientow awszy się w ciągu kilkunastu godzin, iż w ojny nie będzie, w ycofał się ze sw ego stanowiska, zrobiwszy wszystko, aby zdobyć sobie uznanie Berlina. N oël ma za złe Beckowi, iż cała ta sprawa zam iast poprawić stosunki polsko-francuskie jeszcze je pogorszyła. Beck oczyw iście w m yśl sw ych założeń m iał rację. Skoro n ie było co liczyć na m ocarstwa zachodnie, a oprzeć się o Rosję n ie chciał, m usiał starać się

(5)

0 jak najlepsze stosunki z Berlinem . Zresztą ośw iadczył on wyraźnie w jed ­ nej z pierwszych rozmów z Noëlem , kiedy ten objął ambasadę warszawską, iż sojusz francusko-polski jest układem jednostronnym. Interes Polski bo­ w iem wym aga, aby w razie ataku niem ieckiego na Francję Polska przyszła jej z pomocą, natom iast jest w ątpliw e, czy analogicznie zachowa się Francją w wypadku agresji niem ieckiej na Polskę. N ie można zaprzeczyć, iż w tym w zględzie b ył Beck realistą. A le w nioski z tego w yciągał on co najmniej fa ł­ szywe. A lbowiem starał się w e w szystkim przeszkadzać polityce francuskiej 1 w e w szystkich sprawach europejskich jak to stwierdza w ielokrotnie N oël — staw ał zaw sze po stronie przeciwników Francji.

Tak było przede w szystkim w okresie sprawy sudeckiej, co do której om awiana książka nie przynosi nic zasadniczo nowego. Wynika to z tego, że w ow ym czasie Noël b ył już w yłączony niejako przez swych przełożonych z gry polsko-francuskiej.

Natom iast ciekaw y szczegół przynosi N oël w sprawie konfliktu polsko- litewskiego. Okazuje się bowiem, że Litw ini byli od razu gotowi przyjąć pol­ skie ultimatum , jedynie upierali się przy tym, iż przedstaw iciel litew ski zjaw i się w W arszawie nie w żądanym term inie 1. ale 15. kw ietnia. O te 15 dni gotów b ył Beck rozpocząć w ojnę — jak słusznie N oël zaznacza — najdziw ­ niejszy powód (nie pretekst!) do w ojny, a m ianow icie żądanie nawiązania stosunków dyplom atycznych w takim czy innym terminie. Moim zdaniem, jest to dowód, jak bardzo w szystkie rządy autorytatywne muszą dbać o spraw y prestiżowe, narażając w łasny naród na nieszczęście w ojny dla bła­ hostek. Oczyw iście uwaga ta odnosi się rów nież do rządu litew skiego. Do­ piero bowiem interw encja angielska skłoniła Litw inów do zgody na ten l- o k w ietniow y termin!

Nic zasadniczo nowego nie w nosi N oël do naszej znajomości dram atycz­ nych m iesięcy od marca do września 1939. Stara się tylko wydobyć wszystkie szczegóły, które by udowadniały, iż N iem cy popełniły agresję. Wynika to z tego, iż Noel, jak w szyscy mu w spółcześni dyplomaci, którzy pam iętali r. 1914 i polem ikę powojenną o w in ę wybuchu wojny, starali się n ie zanie­ dbać żadnego szczegółu, aby tylko na w szelki w ypadek uchronić się ' przed zarzutem um yślnego czy nieum yślnego w yw ołania wybuchu. N ie dziwim y się tedy, iż N oël oraz jego brytyjąjd kolega skłonili rząd polski do odroczenia m obilizacji powszechnej o jedną dobę, pam iętni tego, jaką rolę ogłoszenia m obilizacyjne odegrały w lipcu 1914. Tym czasem N iem cy b yły w sier­ pniu 1939 już w pełni zm obilizowane bez żadnych publicznych ogłoszeń. Nie można się tedy dziwić Noëlowi, iż uważa w ym ianę not w spraw ie Gdańska m iędzy Warszawą a Berlinem w pierwszych dniach sierpnia za niezręczność polskiej dyplomacji. Dziś można powiedzieć, iż w rzeczyw istości tak n ie było, ponieważ data rozpoczęcia działań wojennych przeciw Polsce była przez Hitlera oznaczona jeszcze w maju.

Oczyw iście najciekaw sze wiadomości przynosi książka do spraw polsko- francuskich, chociaż, jak wspom nieliśm y, bynajmniej nie najważniejsze. Cie­ kaw ym jest opis zawierania polsko-francuskiej um ow y w r. 1921, jak się okazuje, bez współudziału Focha ą naw et w brew jego opinii. Podobnie dow ia­ dujem y się, iż Weygand b ył przeciwnikiem sojuszu. N ajciekawsze bodaj to fakt, iż umowa z maja 1939 m iędzy Gamelinem a K asprzyckim była zrobiona bez w iedzy rządu i w obec tego n ie była ważna. Charakterystyczne, jeśli idzie o taktykę Bonneta, że. z jednej strony bał się swej złej sław y jako w spół­ twórca Monachium, a z drugiej pragnął wykręcić się z najform alniejszych zobowiązań wobec Polski, w łaśnie w ostatniej chw ili pod jakim ś błahym pre­ tekstem . Ciekawe też, jak łudzili się najw yżsi dowódcy francuscy eo do goto­ w ości militarnej w sierpniu 1939. Kiedy na radzie m inistrów decydowała się sprawa dotrzymania, albo niedotrzym ania zobowiązań wobec Polski już po wiadomości o rosyjsko-niem ieckim pakcie o nieagresji, wówczas w ojskow i przeważyli szalę na rzecz poparcia Polski. Zdaje się, że tak jak i w Polsce w ciąż jeszcze liczonq się z tym, iż Niem cy nie odważą się na wojnę.

W każdym razie N oël potwierdza to, co w Polsce już się dawno w ie ­ działo, iż do ostatniej chw ili najw yższe czynniki państw ow e n ie w ierzyły w wojnę. N aw et Śm igły w rozm owie z N oëlem w Rum unii na Becka zw alał w in ę tego, iż przypuszczał, że N iem cy tylko blufują. Piłsudski bowiem u w a­

(6)

żał, iż N iem cy będą do w ojn y gotowe w term inie znacznie późniejszym , wobec tego Beck w ierzył w to jeszcze w ostatnim dniu pokoju.

Jeśli idzie o stosunki polsko-sow ieckie, książka przynosi w iele niezm ier­ n ie ciekawych szczegółów, ale praw ie w szystkie pochodzą z trzeciej ręki, w obec tego trudno stwierdzić, w jakim stopniu odpowiadają rzeczywistości. W ynika tylko z tego jedno, a m ianow icie nieprzyjazne ustosunkowanie się N oëla do dyplom acji sowieckiej.

W sum ie otrzymaliśm y w książce N oëla przyczynek wartościowy, jeden krok naprzód posunęła się nasza znajomość dziejów polskiej i europejskiej dyplom acji w przededniu Drugiej W ojny Światowej. N ajważniejsze, aby książka ta w yw ołała polem ikę zainteresowanych dyplomatów. W pew nym stopniu już się to stało. W jednym z londyńskich em igracyjnych czasopism ogłosił b. ambasador W. Grzybowski sw oje uw agi o książce Noëla. Podał tam k ilka niem ało ważnych szczegółów. Idzie o to, aby i inni jego koledzy za­ równo polscy, jak i cudzoziem scy zabrali głos. Historyk notuje takie spory i w ten sposób rozszerza sw ą podstaw ę źródłową. '

Cytaty

Powiązane dokumenty

b) Jakie jest prawdopodobieństwo, że średnie zużycie wody w losowo wybranym tygodniu jest zawarte między 95 hl i 105 hl? Przyjmiemy, że zużycie wody ma rozkład normalny i

4. Rozkład miesięcznych wydatków studentów I roku studiów dziennych SGH na zakup książek jest rozkładem nor- malnym z wartością oczekiwaną równą 20 PLN, natomiast w

Zatem długość słowa xzv jest postaci 8n gdzie n < N i słowo to składa się z czterech zrównoważonych segmentów długości 2n < 2N.. Czyli początkowy albo końcowy

Egzamin z Mechaniki

Te wszystkie kręgi prowadzą do rosnącej standaryzacji produkcji wiadomości, ale zarówno wynalazki techniczne, jak i nieoczekiwane wydarzenia mogą zakłócić zwyczajowy obieg

Grupy otrzymują kalendarze z różnych lat – tak, aby każdy zespół opracowywał ½ roku – oraz karty pracy i arkusze papieru milimetrowego (jeden arkusz A3 dla jednego

Pamiętajcie, że jest to praca grupowa, więc dobrze ją sobie zorganizujcie, szczególnie czas pracy - może już po kilku obliczeniach warto zastanowić się nad punktem 2..

Wszystkie typu ubrań oceniono pod względem stopnia wzbudzanego zaufania na poziomie powyżej neutralnego (wynik w skali Likerta >3), wyjątkiem był strój swobodny codzienny,