Bogdan Zakrzewski
"Pisma", Edward Dembowski,
redakcja: Anna Śladkowska, Maria
Żmigrodzka, Warszawa 1955,
Państwowe Wydawnictwo Naukowe,
Polska Akademia Nauk - Komitet
Filozoficzny oraz Instytut Badań
Literackich...: [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 49/2, 555-576
III.
R E C E N Z J E
I
P R Z E G L Ą D Y
E d w a r d D e m b o w s k i , PISMA. (Redakcja: A n n a Ś l a d k o w s k a , M a r i a Ż m i g r o d z k a ) . [Warszawa] 1955. Państw ow e W ydawnictwo Naukowe. Polska A kadem ia N auk — K om itet Filozoficzny [oraz] Instytut Eadań Literackich. B i b l i o t e k a K l a s y k ó w F i l o z o f i i — P i s a r z e P o l s c y .
Tom 1: 1841— 1842. Stron XI, 1 nlb., 417, 3 nlb. — Tom 2: 1842. Stron VI, 2 nlb., 351, 1 nlb. — Tom 3: 1843. Stron VII, 1 nlb., 453, 1 nlb. — Tom 4: 1844— 1846. Stron 8 nlb., 408, 2 nlb. — Tom 5. POSŁOWIA ( A n n y Ś l a d - k o w s k i e j i M a r i i Ż m i g r o d z k i e j ) , PRZYPISY (opracowały: M a r i a G r a b o w s k a i A n n a Ś l a d k o w s k a ) , SKOROWIDZE (opracowała Z o f i a M a r t y n o w s k a ) . Stron 8 nlb., 384, 6 nlb. + 2 fotografie *.
„Pow inni się znaleźć tacy, którzy pozbierają jego czyny, w szystkie jego działalnego życia szczegóły. Jako pisarz, już dzisiaj zginął; nic nie znam jego tworów, które by w arto było czytać. W skrzeszać pisarza byłaby rzecz da remna, niepożyteczna, która by nawet zaszkodziła nieśm iertelnem u po w stańcowi, który powinien żyć wiecznie w podaniach narodowych“ x.
U w agi te, nie bez w ielkiej jednostronnej pomyłki, zanotował H enryk K am ieński w Pamiętnikach i wizerunkach, w siedem lat po bohaterskiej śm ierci Edwarda Dem bowskiego.
Długo, bo przeszło w iek, trzeba było czekać na wskrzeszenie pisarstw a Dem bowskiego, na w ydobycie i żmudne zidentyfikow anie jego spuścizny roz proszonej głów nie po czasopismach krajowych z lat czterdziestych. Edycję zbiorową poprzedziły liczne studia, przyczynki i popularne szkice, świadczące w ym ow nie o ogromnej wadze i palącej potrzebie zapoznania społeczeństwa z życiem, pracą i twórczością tego n iezw yk łego działacza i pisarza rew olu- cyjno-dem okratycznego. Szkoda jednak, że w pracach tych w zbyt m ałym stopniu interesow ano się sprawą zidentyfikow ania, rejestracji i skom pletow a nia w szystkich pism Dem bowskiego oraz rzeczową dyskusją na tem at roz w iązyw ania hipotez co do autorstwa jego anonim owych artykułów. Taka ak cja, konieczna z w ielu względów, przygotow ałaby solidną podstawę do ed y cji pism zebranych i w ykształciła specjalistów od om awianych zagadnień.
Piszę o tym nie bez kozery, w ertując cztery tomy po raz pierw szy ze branych pism Edwarda Dem bowskiego oraz przypisy i skorowidze zam ieszczo ne w tomie 5. W prawdzie edycja ta posiada w ysokich promotorów i in icja torów, św ietnych zleceniodaw ców oraz pięcioosobow y zespół roboczy, jednakże * Od R e d a k cji: drukowanej tu recenzji autor dał tytuł: Dembowsciana. V. O puściliśm y go, w dziale tym bowiem tytu łu jem y tylko przeglądy, a nie om ówienia poszczególnych książek czy poszczególnych edycji.
1 H. K a m i e ń s k i , Pamiętniki i wizeru nki. Z rękopisów przygotowała do druku i przypisam i opatrzyła Irmina Ś l i w i ń s k a , w stęp oprać. W i told K u l a . W rocław 1951, s. 78—79.
zabrakło w tej imprezie specjalistów od danego okresu literatury o doświad czeniu tekstologicznym i edytorskim . Na pozór stw ierdzenie to może się w ydać w ysoce krzywdzące, boć edycja Pism spotkała się z bardzo przy chylnym, nawet entuzjastycznym przyjęciem recenzentów, którzy znajdowali w niej same zalety, a żadnych m ankamentów, boć autorzy edycji otrzymali w ysoką rekom pensatę za sw e prace — odznaczenia państwowe. Czyżby i w jednym, i w drugim w ypadku była to pomyłka? Pośpieszm y wyjaśnić, że z pewnością nie, choćby np. w odniesieniu do rozpraw Anny Śladkowskiej
(Poglądy filozoficzne i społeczne Edwarda Dembowskiego) oraz Marii Żmi
grodzkiej (E stetyka Edw arda D em bow skiego), stanowiących posłow ia w to m ie 5. Ale w rozważaniach niniejszych nie uwzględniam owych studiów, po w inny one bowiem być przedm iotem osobnej recenzji. Choć ich walor po znawczy jest bezsprzecznie znaczny i pobudzający do dalszych dyskusji, spo rów i studiów nad Dem bowskim , jednakże nierównie w iększym wydarzeniem jest próba zebrania w szystkich prac tego pisarza ogłoszonych drukiem przez niego samego, ich opracowanie krytyczne i przygotowanie do druku oraz opatrzenie bogatym kom entarzem , przypisami historycznoliterackim i, filo zoficznymi.
W informacjach od redakcji czytelnik zapoznaje się m. in. z zespołem, który omawianą edycję przygotował. Pierw szy rekonesans, bibliograficzne zestawienie tekstów , sporządziła Irmina Śliwińska. Różnorakie prace dopro wadzające teksty do niniejszej edycji w ykonał zespół w następującym skła dzie: Maria Grabowska, Irena Krońska, Danuta Petsch, Anna Sladkowska i Maria Żmigrodzka. Przypisy do ogłoszonych tekstów opracowała Maria Grabowska (zagadnienia historycznoliterackie) oraz Anna Sladkowska (za gadnienia filozoficzne). Skorow idze czasopism i nazw isk przygotow ała Zofia Martynowska. Jej autorstwa jest też zapewne siedm iostronicowe zestaw ie nie Ważn iejszych om yłek dostrzeżonych. Ostatnia inform acja budzi sprzeciw i zdziwienie: czy naprawdę w ażniejsze i dlaczego tego aż tyle? W później szych moich uwagach, będących rezultatem częściowej i w yryw kow ej kon frontacji niniejszych tekstów z pierwodrukami Dem bowskiego, przyjdzie dorzucić nową serię „w ażniejszych“ om yłek nie dostrzeżonych, która z om ył kami poprzednimi oraz dotychczas nie w ykrytym i złożyłaby się na dość obszerny aneks. A le nie uprzedzajm y faktów.
Już nota od redakcji w ym aga kilku sprostowań. Redaktorzy stwierdzają, iż w ydanie zbiera po raz p ierw szy pisma, które były „— poza ogłoszonym w formie książkowej P iśm ien nictw em polskim w zarysie — publikowane w latach 1841— 1846 na łam ach ówczesnych czasopism. Tam też jedynie, w coraz rzadszych i coraz trudniej dostępnych rocznikach [...] m ógł je od naleźć czytelnik“ (t. 1, s. VII).
Pogląd ten jest nieścisły, sugeruje bowiem, że prócz oddzielnie w ydane go Piśmiennictwa polskiego w zarysie reszta prac Dem bowskiego rozsiana była po czasopismach i stanow i jedyne w spółcześnie istniejące pierwodruki. Tym czasem Obrazki i szkice drukowane po raz pierwszy w D z i e n n i k u D o m o w y m w r. 18432 p ojaw iły się również w w ydaniu książkowym, w zbiorze Pięć powieści (Poznań 1844) nakładem i drukiem Napoleona Ka
R E C E N Z JE
557
m ieńskiego i S p ó łk i3. Zbiór ten zawiera: P rze d m o w ę w y d a w c ó w , Odę („Po wieść z czasów Bolesław a Chrobrego przez S. Goszczyńskiego“), Ojciec Cyryl
profesem („Powiastka osnuta na tle praw dziw ego zdarzenia przez B. F.“), Lunatyczkę („Obrazek przez W. W.“), Przeczucie („Gawęda o szarej godzinie
przez J. B. D.“), Obrazki i szkice („Przez E.“). R ozszyfrowanie łatw o zresz tą czytelnych kryptonimów, którym i podpisano cztery znajdujące się w owym zbiorku „powieści“, przynosi fragm ent Korespondencji z Poznania zam ieszczo nej w P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m : „Pięć powieści, które księgarnia Kam ieńskiego ogłosiła w tym roku, są oddrukiem z D z i e n n i k a D o m o - w [ e g o ] : Oda Sew eryna G.; Ojciec C y ryl przez B. (Bibiannę Moraczewską),
Lunatyczka Wolskiego, Przeczucie Dziekońskiego oraz Obrazki i szkice przez
autora Ry su rozwinięcia się pojęć filozoficznych w Niemczech [tj. Edwarda Dem bowskiego, który opublikował to studium w P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m , podpisując je sw oim n azw isk iem 4] składają je. Pow ieść Sew eryna jest tą razą słaba. N ajlepszą będzie Ojciec Cyryl, rzecz czysto dziejowa. L u
natyczka jest słabsza od Przeczucia. Dobre są bardzo i z talentem napisane Obrazki i szkice. W roku bieżącym D z i e n n i k D o m [ o w y ] um ieścił po
wiastki: Cichy anioł Lucjana S., Z notatek w ariata i Piękna ku zyn ka autora
Obrazków, oraz Stanisław Strum iński przez B. (Bibiannę Moraczewską). Cichy anioł pod w zględem artystycznego wykończenia, a Strum iński odznacza się
tąż znajomością dziejów, którą już pokazał Ojciec Cyryl. Nota tk i w ariata są treści poważnej, a Piękna ku zyn ka rzecz w spraw ie ludowej, a nie pań skiej“ 5.
Pracę tę podpisano: „Sew. Wr.“ Stw ierdźm y na razie bez dowodzenia, że ów kryptonim , należący do Sew eryna Wrońskiego, u m ieścił pod drukowaną korespondencją redaktor Hipolit Skimborowicz. D em bowski w ten sposób podpisał nadesłany rękopis, który na szczęście zachował się w oryginalnej i pełnej w ersji (ale ze w zględów cenzuralnych pisany był nie ręką sam ego autora) wraz z prywatnym listem do Skimborowicza. Tekst ten Skim borowicz odpowiednio spreparował do druku (nie jedyny to zresztą wypadek, o czym w ydaw cy Pism nie wiedzieli) stosow nie do w ym agań cenzury w arszaw skiej e. Sprawę owej Korespondencji akcentuję dlatego, aby zasygnalizować nowy,
3 Mglistą w zm iankę o tym znajdujemy w rękopisie Hipolita S k i m b o r o w i c z a Życiorys E. Dembowskiego (Archiwum W ilanow skie — T eki
Skim borowicza [ = TS], XXIV, 1/16). Tomik Pięć powieści opatrzony został
im prim atu r cenzora Paw ła C z w a l i n y , z datą 30 grudnia 1843. Jego w yjście z drukarni zapowiedział m. in. R o k , I, 1844, t. 3, s. 79.
4 Edw. D e m b o w s k i , Rys rozwinięcia się pojęć filozoficznych w N ie m
czech. P r z e g l ą d N a u k o w y , I, 1842, t. 2, nr 14; t. 3, nry 19—26; t. 4,
nry 29—36; II, 1843, t. 1, nr 5; t. 2, nry 11— 15.
5 Sew . W r., Korespondencja z Poznania. T a m ż e , III, 1844, t. 2, nr 12/13, s. 119.
8 Dla uniknięcia nieporozum ienia należy jeszcze zaznaczyć, że w druko wanej i cytowanej tu w e fragm encie K orespondencji z Poznania autorem p o chlebnej oceny O brazków i szkiców D e m b o w s k i e g o jest S k i m b o r o w i c z . Całą tę sprawę opiszę na innym miejscu, publikując obie w ersje
nieznany pierwodruk Dem bowskiego, który — jak w iele innych — nie zna lazł się w omawianej edycji; aby wskazać, z jaką pośpieszną powierzchow nością przystępow ała grupa w ym ienionych edytorów do zredagowania P is m : nie przejrzano szczegółowo czasopisma, które Dem bowski założył i w spółreda gował, z którym nie zerw ał całkow icie mimo przym usowej ucieczki z W arsza w y i zupełnej na tym terenie kompromitacji politycznej. N ie przejrzano także dokładnie, o czym będzie m owa później, i innych czasopism, szczególnie poznańskich, z którym i Dem bowski współpracował.
Wspomniana Korespondencja z Poznania, gdyby naw et jej autorstwo nie zostało odszyfrowane przez zespół redakcyjny Pism, poinform owałaby ów zespół o wzm iankowanej edycji Pięciu powieści, zawierającej m. in. Obrazki
i szkice. Czy to tylko szczegół i ciekawostka bibliograficzna warta „suchej“
rejestracji? Bynajm niej. Przedm owa w ydaw ców do Pięciu powieści informuje m. in.; „Potrzeba w ydania ich [tj. Pięciu pow ieści] w podobny sposób pokaza ła się stąd, że gdzie indziej w ychodziły już i dawniej, co się działo poniekąd z niesłusznością dla autorów i w ydaw ców , a poniekąd z w ielkim nadw yrę żeniem oryginałów i w niepopraw ny sposób“ 7.
Troskę o poprawny tekst interesujących nas Obrazków i szkiców w w y daniu „zbieranki pow ieściow ej“ potwierdza ich konfrontacja z pierwodru kiem zamieszczonym w D z i e n n i k u D o m o w y m , z którego wyłącznie
edytorzy Pism korzystali. Jak się okazuje, edycja Pięciu powieści była po prawionym i uzupełnionym „oddrukiem“' z D z i e n n i k a D o m o w e g o . Według jej lekcji należałoby np. pod anonim owym m ottem rozpoczynającym
Obrazki i szkice w pisać; „H. H eine“ (nb. komentatorka Pism nie starała się
rozwiązać w przypisach autorstwa tego m otta z pierwodruku w D z i e n n i k u D o m o w y m). Takich i innych poprawek należy w prow adzić w ięcej. Ogra niczę się do kilku tylko przykładów. W pierwodruku składacz opuścił jeden w yraz, zniekształcając przez to sens zdania. W ydawcy, aby uczynić tekst czytelnym , dodali od siebie słow o „zapewniam “ (t. 3, s. 376, w. 26). W w ersji
Pięciu powieści uzupełnienie to jest zbyteczne, opuszczony bowiem w yraz
brzmi tam; „oświadczam“ 8.
Sporo pretensji i zastrzeżeń w stosunku do edycji om awianego utworu, skoro już o nim mowa, budzą niekonsekwencja, sam ow ola i niestaranność w ydaw ców przy posługiwaniu się w spom nianym pierwodrukiem. K onfronta cja pierwodruku lub „oddruku“ z edycją krytyczną domaga się m. in. nastę pujących korektur: w inno być „Tosio“ zam iast „Torio“ (s. 373, w. 15), „mor- szczyzna“ zam iast „morszyzna“ (s. 378, w . 14), „radośnie“ zam iast „radośniej“ (s. 380, w. 9), „czwałem “ zam iast „cw ałem “ (s. 381, w. 4), „z ow ym aniołkiem “ zam iast „owym aniołkiem “ (s. 383, w . 8), „zbierała“ zam iast „zbiera“ (s. 386, w. 19), „owoż“ zamiast „owóż“ (we w szystkich wypadkach), „To“ zam iast „Tu“ (s. 394, w. 20), „doskonałe“ zam iast „doskonale“ (s. 395, w . 23), „z jakim - siś“ zamiast „z jakim ś“ (s. 398, w. 9), „czegóż“ zam iast „czegóż“ (s. 401, w. 31). N ie wprowadzono rów nież konsekw entnie za pierwodrukiem , jeśli zacho dziła tego potrzeba, kursywy czy rozspacjowania tekstu. Skróty w rodzaju „waćpani dobr.“ nie wiadom o z jakich przyczyn kończono wielokropkiem albo też rozwiązywano bez stosow ania naw iasów graniastych.
7 Pięć powieści. Poznań 1844, s. III. 8 Tamże, s. 203.
R E C E N Z JE
559
Redaktorzy, jak zapewniają, starali się zebrać w szystkie drukowane pisma Dem bowskiego, zostaw iając projektowanem u do niniejszej edycji suplem en towi ogół dostępnych m ateriałów rękopiśm iennych oraz korespondencję. Л zatem om awiane w ydanie zawiera „zarówno studia i artykuły teoretyczne, utwory literackie oryginalne i przekłady, jak i recenzje oraz najdrobniejsze naw et wzm ianki o nowych książkach czy aktualnych wydarzeniach, za m ieszczane w P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m w działach: K ronik a piśm ien
nicza (polska lub obca), Nowości czy Rozmaitości. N ie pominięto w ięc niczego,
co w obecnym stanie badań nad twórczością Dem bowskiego uznać można za w yszłe spod jego pióra. Zważywszy jednak, że w iele artykułów, zwłaszcza drobnych, ukazyw ało się w periodykach ówczesnych anonimowo, a ustalenie autorstwa bywa czasem nader trudne, jest rzeczą m ożliwą, że dalsze badania pozwolą zidentyfikow ać teksty, które nie zostały włączone do niniejszego zbioru. Jest też prawdopodobne, że niektóre z zam ieszczonych tu pism okażą się nieautentyczne; uwzględniono bowiem i te teksty, dla których autor stw o Dem bow skiego jest bądź prawdopodobne, bądź tylko m ożliwe. Wobec całości dzieła ilość i w aga owych pozycji dotychczas niezupełnie zidentyfiko w anych jest nieznaczna. Dlatego też nie w yodrębniono ich w osobnym dzia le, ale umieszczono wśród innych pism, każdą w jej w łaściw ym miejscu chronologicznym. Zagadnienie autorstwa tekstów w ątpliw ych, jak w szyst kich w ogóle tekstów nie podpisanych w pierwodruku ani nazwiskiem auto ra, ani inicjałem , sygnalizuje i omawia komentarz zam ieszczony w tomie V“ (t. 1, s. VII—VIII).
Informacja ta stanow i podstawę do dyskusji na tem at kom pletności i autentyczności tekstów zebranych w om awianej edycji. N ie w szystkie w y jaśnienia i zapewnienia redaktorek mogą zaspokoić recenzenta. Do czego np. zmierza stw ierdzenie, iż nie pom inięto z pism D em bowskiego niczego, co przy o b e c n y m stanie badań nad jego twórczością można uznać za au tentyczne? Chyba do tego, że redaktorzy założyli z góry rezygnację z poszu kiw ań nieznanych drukowanych pism D em bowskiego. A przecież „ o b e c n y stan badań“ jest żenująco ubogi, niezadowalający i w żadnym wypadku nie może stanow ić jedynej podstaw y do opracowania zbiorowej edycji kry tycznej. Inna sprawa, że edytorki, mimo zapewnienia, nie w ykorzystały do statecznie „obecnego“ stanu badań, który odsyłał i w skazyw ał niejedno krotnie na istnienie nie opublikowanych m niejszych lub w iększych zespołów rękopisów Dem bowskiego. A do rękopisów tych — o czym będzie mowa i póź niej — należało zajrzeć koniecznie, z zasadniczego obowiązku naukowego. Bo któż, przygotowując pierwsze naukowe zbiorowe w ydanie drukowanych pism jakiegoś autora i wiedząc o istnieniu jego rękopisów, nie zajrzy do nich, nie w ykorzysta ich! Szczególnie w w ypadku takiej biografii literackiej, jaką reprezentuje Dem bowski! Zarzut ten m oże się w ydać pozornie nie słuszny, gdy czytelnik natknie się np. na taką uw agę w komentarzu w ydaw ców do artykułu D em bowskiego R zu ty o w y ch ow an iu osób pojedynczych
i ludów: „jak w ynika z rękopisu przechowanego w archiwum Skim boro-
w icza [...]“ (t. 5, s. 256), A w ięc w ydaw cy w ykorzystyw ali jednak rękopisy Dem bow skiego do niniejszej edycji? A le o tej spraw ie później.
Gdzież w reszcie jest konsekw entna i pełna dyskusja nad owym stanem badań, nad anonim owym i lub w ątpliw ym i pracami Dem bowskiego? Redak
torzy sugerują, że spraw ę tę omawiają komentarze. Zajrzyjmy do nich w kwestiach trudniejszych, w ym agających szerszej dokumentacji.
Dem bowski zam ieścił w R o k u artykuł O dążeniach dzisiejszego czasu podpisując go literą „D“ °. A utorstw o jego jest bezsporne i słusznie poparte w ywodam i komentatorki. A le w uwagach czytam y zdanie: „Bywał przypi syw any Dahlm annowi“ (t. 5, s. 335). Jeśli „byw ał“ w rzeczyw istości przypisy w any Dahlmannowi, o czym się dopiero od w ydaw ców dowiaduję, to należa ło powiedzieć przez kogo i gd zie'o ra z kategorycznie tem u zaprzeczyć, w y jaśniając, że Piotr Dahlmann z dobrze znanych powodów do R o k u nie pisyw ał, a czasopismo to publikowało jedynie pracę o innym Dahlmannie.
Zastrzeżenia budzi także zam ieszczony w Pismach „w stępniak“ z D z i e n n i k a D o m o w e g o 10 pt. [O kobietach] (t. 3, s. 219). Artykulik podpi sany sym bolem „E***“. Kom entatorka nie w yraża żadnych w ątpliw ości co do autorstwa Dem bowskiego, nie podejm ując zresztą na ten temat żadnej dyskusji. Stwierdźm y tedy, że Dem bowski wów czas nie w spółpracow ał jeszcze z D z i e n n i k i e m D o m o w y m , że nadsyłał sw e prace z War szawy w yłącznie do T y g o d n i k a L i t e r a c k i e g o , że — słowem — ten krótki „wstępniak“ nie w yszedł spod jego pióra. Upoważnia do tego m niemania również analiza artykuliku oraz stosunek autora do Eleonory Ziemięckiej. Jak wiadomo, Dembowski w swoich pracach kilkakrotnie bardzo ostro atakow ał tę autorkę nie tylko za jej w steczne poglądy w k w estii w y chowania kobiet, ale i za dyletantyzm filo z o fic zn y 11.
Komentatorka ma natom iast wątpliwości, czy londyńska korespondencja podpisana kryptonim em „E“ jest autorstw a D em bow skiego (t. 4, s. 358— 362). Szkoda, że w ydaw cy Pism zapomnieli dodać, iż ów artykuł został przeze mnie opublikowany z pierwodruku po raz pierwszy, jako nieznana dotąd londyńska korespondencja D em bow sk iego12, i że dzięki tem u znalezisku mógł być włączony do edycji krytycznej. Nie sądzę, aby m oje dowodzenia w rozprawce Z pobytu Edwarda D embowskiego w Londynie m ogły budzić za strzeżenia lub sprzeciw. Kom entatorka kw estionuje jednak bezsporność autorstwa londyńskiej korespondencji D em bowskiego nie na podstawie jej analizy ideowo-form alnej. Pisze ona: „Jednakże autorstwo Dembowskiego trudno uznać za bezsporne, biorąc pod uwagę fakt, iż sprawa m iejsca jego pobytu w końcu 1844 r. nie jest — jak dotąd — dostatecznie w yjaśniona“ (t. 5, s. 335).
Niech mi wolno będzie, dla poparcia moich dowodzeń zamieszczonych w e wspom nianej rozprawce, dorzucić nowy cenny szczegół, przeoczony w ówczas przy m ontowaniu ogniw dowodowych. Szczegół pierwszorzędnej wagi i zna czenia ze względu na jego źródło inform acyjne — najzaciętszego wroga Dem bowskiego, redaktora O r ę d o w n i k a N a u k o w e g o . W polemicznym artykule Odpowiedź na obronę „Piśmiennictwa polskiego w zarysie“, u m iesz
czoną w ostatnim numerze „Roku“ na rok 1845 odnajdujemy interesujący
9 R o k , II, 1845, t. 7, s. 44—54.
10 e*** [bez tytułu]. D z i e n n i k D o m o w y , IV, 1843, nr 11, s. 81. 11 Piszę o tym również w pracy: „Symeon“. Dembowsciana. IV. P r z e g l ą d Z a c h o d n i , XII, 1956, nr 1/2. I odbitka.
12 B. Z a k r z e w s k i , Dembowsciana. II. Z pobytu Edwarda Dem bow skiego w Londynie. P r z e g l ą d Z a c h o d n i , X, 1954, nr 11/12. I odbitka.
R E C E N Z JE
561
nas passus: „Obrona ta tak jest nędzną, że gdyby nas ludzie wiarogodni nie byli zapewnili, że autor Piśm iennictw a znajduje się w tej chw ili w A nglii, gotowiśm y byli tę ram otę uznać za jego [...]“ 13.
Do om awianej edycji nie włączono również sporej ilości utworów Dem bowskiego ogłoszonych drukiem za jego życia. Złożyłby się z nich z p e w - n o ś с i ą nowy, pokaźny tom 6, nie licząc tomu 7, który objąłby nie pu blikowaną dotąd spuściznę rękopiśm ienną oraz korespondencję.
Prócz wspom nianej już Korespondencji z Poznania C z a s Skim boro- wicza i P r z e g l ą d N a u k o w y zawierają inne, nie zidentyfikow ane dotąd przez w ydaw ców prace Dem bowskiego. Opublikuję je przy odpowiedniej okazji. Tu jednak w spom nę tylko o niektórych, ponieważ sprawę ich autorstwa poruszyłem już w c z e śn ie j14, a do tej pory nie udokum entowałem jej całkowicie. N iech w ięc ta, z konieczności dłuższa, dygresja „detekty w istyczna“ rozplącze ostatecznie nieporozum ienia i przetnie bałamuctwa dawne i najnowsze na tem at N apoleona W róblewskiego.
Na łamach P r z e g l ą d u N a u k o w e g o ogłasza różne i dla form o w ania się polem icznego profilu ideowego pisma ważne artykuły niejaki Napoleon W róblewski. Kom entatorki wydania Pism — przypuszczając, iż „pod tym pseudonim em ukryw ał się H. K am ieński“ (t. 5, s. 317) — przypi sują mu autorstwo w szystkich recenzji o B i b l i o t e c e W a r s z a w s k i e j zam ieszczonych w P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m z 1843 roku. Gdzie in dziej znowu twierdzą to z całą stanowczością (s. 170) oraz rozciągają jego autorstwo i na inne recenzje tym pseudonim em podpisane (s. 218). Pytam y ze zdziwieniem : a w ięc oczytanie redaktorek w pracach Dem bowskiego i dokładna znajomość jego poglądów, które tak często byw ały jedynym omal (trafnym!) atutem przy dochodzeniu i dowodzeniu autorstwa anoni m owych prac Dem bowskiego, nic tu nie znaczyły, niczego nie nasuwały? Dla porządku bibliograficznego trzeba w yjaśnić, że w P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m z r. 1843 istnieją dwie recenzje-przeglądy B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j . Pierwsza, pt. „Biblioteka W arszaw ska“ z roku 1841
i 1842 („Rozbiór“), podpisana interesującym nas pseudonim em „N. W róblew
skiego“, druga — Przegląd pierw szego półrocza „Biblioteki W arszaw skiej“
z r. 1843 15 — anonim owa. Tę drugą recenzję słusznie przypisuje się pow
-13 O r ę d o w n i k N a u k o w y , VI, 1845, nr 7, s. 54.
14 Zob. jej echa w książce: M. Ż m i g r o d z k a , Edward, D em bow ski
i polska k r y t y k a roman tyczna. Warszawa 1957, s. 391, przypis 25: „Autorstwo
artykułów o czasopismach w arszaw skich [...], sygnowanych N. Wróblewski, przypisał Dem bow skiem u B. Zakrzewski. Tezę tę potwierdzają rękopisy A rchi w um W ilanowskiego, Teki Skimborowicza, nr X X III 2/9 i 2/18“.
A Juliusz Wiktor G o m u l i c k i w liście prywatnym z 8 VI 1957 pisał do mnie: „jak słyszę, coraz w ięcej osób zaczyna się zgadzać z moją tezą (posta wioną zaraz po ogłoszeniu Pism Dembowskiego), iż zagadkowy Napoleon W róblewski to nie K am ieński, ale po prostu Dem bow ski“.
15 N. W r ó b l e w s k i , „Biblioteka W arszaw ska“ z roku 1841 i 1842. (Roz biór). P r z e g l ą d N a u k o w y , II, 1843, t. 1, nry 3—7. — Przegląd pierwszego
półrocza „Biblioteki W arsz a w sk ie j“ z r. 1843. T a m ż e , t. 3, nr 27; t. 4,
nry 28—31.
szechnie H enrykowi Kam ieńskiem u. Istnieją natom iast bardzo poważne do wody za przysądzeniem pierwszej z nich Edwardowi D em bowskiem u. M ia nowicie w liście z końca (20—27) grudnia 1842 D em bow ski inform uje Skim borowicza: „Dziś pisałem noc całą Bibliotekę, której trzy arkusze załączam, bo sobie m yślę, że może ją zechcesz palnąć na nr 1-szy — resztę załączę na przyszły w torek“ ie.
Jak stąd w ynika, mogła to być jedynie owa „Biblioteka W arszaw ska“
z roku 1841 i 1842, która jednak znalazła się nie w pierwszym , lecz w na
stępnych numerach (począwszy od trzeciego) P r z e g l ą d u N a u k o w e g o . Już wcześniej zresztą D em bowski zdradzał sw em u koledze redakcyjnem u chęć recenzowania zarówno B i b l i o t e k i , jak i innych w ażniejszych czasopism warszawskich. Pisał: „lecz aby jedność była, zróbmy tę rzecz p o w o l i i r a z e m “ 17. Sam zresztą, jak donosił, m iał w ów czas w zanadrzu pewien m ateriał gotowy.
Rękopisy Dem bowskiego zawierają fragm enty „rozbioru“ B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j 18 oraz bardzo znam ienny dla naszych dowodzeń artykuł z oznaczeniem, również ręką Dem bowskiego, autorstwa: „Autor N. Wró blewski, Rzut oka na niektóre zeszłoroczne czasopisma warszaw skie. I. J u - t r z e n к a...“ 19 Jeden z rękopiśm iennych fragm entów „rozbioru“ B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j , zaczynający się od słów: „Przejdźmy teraz do szcze gółowego rozbioru każdego z artykułów “, ma swój odpowiednik w tekście drukowanym przez P r z e g l ą d N a u k o w y . Charakterystyczny przypis do cytowanego powyżej zdania nie tylko m askuje w czasopiśm ie autorstwo Dembowskiego, ale m istyfikuje nadto, że w spom niany „rozbiór“ powstał darze na pamięć uczyli się tego pism a!“ 22
Już z pobieżnej analizy om awianego „rozbioru“ w ynika, że jego autora, Napoleona W róblewskiego, nie można utożsam ić z H enrykiem K am ień skim. Trudno bowiem przypuścić, aby domniemany K am ieński, charaktery zując i oceniając swoją rozprawę Uwagi nad stanem włościan i produkcji
krajow ej, zamieszczoną w B i b l i o t e c e W a r s z a w s k i e j 21, m ógł w ten
sposób sobie schlebiać: „Artykuł wyborny, wykazujący, że m oralne wady na szego ludu ze zwichniętego pojęcia gospodarstw pochodzą. Oby nasi gospo darze na pamięć uczyli się tego pism a!“ 22
16 S. W a l c z a k , Z te ki korespondencji Hipolita Skim borowicza. Listy Edwarda Dem bowskiego do H ipolita Skim borowicza oraz listy czytelników i autorów do „Przeglądu N aukow ego“. Z e s k a r b c a k u l t u r y , 1956, z. 1, s. 53.
17 List z 25 III 1842 (tamże, s. 33). 18 TS, XX III, 2/9.
19 TS, XX III, 2/18.
2° Przypis ten w druku brzmi:
„Przesyłając ten artykuł Redakcji P r z e g l ą d u N a u k [ o w e g o ] upra szamy o umieszczenie go c a ł k o w i c i e , b e z ż a d n e j z m i a n y , razem ze w s t ę p e m i s t a t y s t y k ą ; inaczej szczegółow ego rozbioru drukować nie zgadzamy się. (Przyp. A utora art.)“. P r z e g l ą d N a u k o w y , II, 1843, t. 1, nr 3, s. 109.
21 B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1842, t. 3. 22 P r z e g l ą d N a u k o w y , II, 1843, nr 5, s. 197.
R E C E N Z J E
563
Pochlebny sąd o wspom nianej rozprawie K am ieńskiego powtórzył tenże W róblewski recenzując R o c z n i k i K r y t y k i L i t e r a c k i e j L ew e- sta m a 23.
O tym , że dwie prace o B i b l i o t e c e W a r s z a w s k i e j są pióra dwóch różnych autorów, świadczy — poza innym i dowodami analitycznym i —
passus z Przeglądu pierwszego półrocza „Biblioteki W arszaw skiej“ z r. 1843:
„nie tu m iejsce wracać do rozbiorów już uskutecznionych przez szanownego naszego poprzednika, W róblewskiego“ 24.
Gdyby dla prac podpisanych pseudonim em „N. W róblewski“ przyjąć autorstwo K am ieńskiego, to jak w ytłum aczyć fakt, że na przestrzeni nieca łego roku ten sam autor zm ienia zasadniczo sw oje poglądy na pew ne kwestie, zm ienia oceny. Weźmy dla przykładu opinie o Fredrze. W róblew ski w recenzji z R o c z n i k ó w K r y t y k i L i t e r a c k i e j z pogardą wspom ina Aleksandra Fredrę, ow ego „pseudokomika“, „salonowca“, „naśla dowcę Francuzów“, którego twórczość „już teraz zaczyna w grób wiecznego zapom nienia w stęp ow ać“ 25. Ta negatyw na opinia, napastliw a w tonie, n ie w iele się różni, jeśli chodzi o ocenę twórczości Fredry, od lekceważącej go notatki, którą z obowiązku historyka w łączył Dem bowski do swego P iś
m iennic tw a polskiego w zarysie. Inna i ostatnia wzm ianka Dem bowskiego
0 twórczości Fredry jest utrzym ana rów nież w tonie negatywnym .
Inaczej traktuje i ocenia tę twórczość Henryk Kamieński, om awiając 1 kom entując (na m arginesie P rzeglądu pierwszego półrocza „Biblioteki
W a rszaw skie j“ z r. 1843) artykuł Kazim ierza W ładysław a W ójcickiego S p o j rzenie na literaturą dram atyczną polską 2e. Ocena jego jest obiektywna i tak
różna od sądów Dem bowskiego, że aż dziw bierze, iż nie zauważyły tego kom entatorki P ism , twierdząc coś zgoła przeciwnego. Czyżby dla często spo tykanego w ybraniania „pomyłek“ Dem bow skiego? A może „pomyłka“ k o- m entatorek w ynika z przedrukowanej przez nie z błędam i opinii Kam ień skiego? Na przykład zam iast „nie dotyka ludu“ dały „nie dotyka ludzi“ (t. 5, s. 300, w. 34), zam iast „św ieższym “ — „św ieżym “ (w. 33).
W odnalezionym przeze m nie rękopisie poznańskiej korespondencji D em bowskiego do Skim borowicza, a w łaściw ie w jego liście poprzedzającym ową korespondencję, znajduję pośrednio now e ogniw o dotyczące interesującej nas kwestii. D em bowski pisze: „Więcej artykułów moich i nie moich, m iano w icie krytykę B i b l i o t e k i 44 roku i odpowiedź M ajorkiewiczowi, z pew nością przyślę Ci“ 21.
A le te niby niezbite dowody rozszyfrow ania autorstwa W róblewskiego, które pociągają za sobą przyznanie D em bowskiem u sporej ilości nowych
23 N. W r ó b l e w s k i , Rzut oka na niektóre zeszłoroczne czasopisma w a r
szawskie. T a m ż e , t. 2, nr 15, s. 260.
24 Przegląd pierwszego półrocza „Biblioteki W a rszaw skie j“ z r. 1843, t. 3, nr 27, s. 333.
25 W r ó b l e w s k i , Rzut oka na niektóre zeszłoroczne czasopisma w a r
szawskie, s. 262.
26 „Spojrzenie na literaturę dram atyc zn ą polską“ p. Kaź. Wł. Wójcickiego. P r z e g l ą d N a u k o w y , II, 1843, t. 4, nr 28, s. 21.
27 Odpis owej korespondencji D e m b o w s k i e g o w posiadaniu autora recenzji.
utworów, i to nie tylko na łam ach P r z e g l ą d u N a u k o w e g o , p osia dają kilka „haczyków“ 28. W iadomo np., że K am ieński nie życzył sobie nigdy w yjaw ienia sw ego nazw iska jako autora drukowanych w P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m artykułów. Tak dalece b ył ostrożny, iż jego ręko pisy przepisywano (robił to m. in. i Dem bowski), aby nie budzić podejrzeń u cenzora. Nieraz Dem bowski podaw ał je naw et jako sw o je !29 N ie m ożna w ięc opierać przewodu dowodowego w yłącznie na stwierdzeniu, iż auto grafy Dem bowskiego są jego w łasn ym i pracami.
Jakby zaprzeczeniem dotychczasowych moich dowodzeń są inne kw estie. Pierw sza dotyczy zamieszczonej w P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m korespon dencji berlińskiej Napoleona W róblewskiego, opatrzonej datą: „Berlin 30 czerwca 1843“. Czytamy tam:
„Póki byłem w kraju w łasnym , udzielałem P r z e g l ą d o w i N a u k o w e m u zdań moich, ile me w iadom ości dozw oliły, o piśm iennictwie krajo wym , m ianowicie zaś o czasowym. Chwile od prac gospodarskich w oln e n aj m ilej mi było i jest poświęcać P r z e g l ą d o w i . Gdy jednak uw agi m o j e , aczkolwiek z gruntu prawdy, z głębi przekonania pochodzące, oburzyły n ie których pisarzy i Redaktorów (a to dlatego, r z e c z n a t u r a l n a ! , żem o ich m ówił pismach) — i gdy (zamiast odpowiadania m i w prost jako temu, który sw ym i zdaniami do w alk i w ezw ał) zaczęto pow staw ać niesłusznie na P r z e g l ą d za to, iż bez żadnego w zględu prawdę najczystszą ogłosił, prze to poczuwam się dziś do najsłuszniejszego obowiązku (nie mogąc niczym innym podziękować P r z e g l ą d o w i za um ieszczenie b e z z m i a n y arty kułów moich o czterech pismach c z a s o w y c h ) , odpłacania się przynaj mniej choć wiadomościam i (na ten raz g o s p o d a r s k i m i ) z a g r a n i c y , nim, po powrocie do kraju, będę m ógł znowu coś o literaturze w łasnej napisać. Uw ażajcie mię, Panow ie, za korespondenta t y m c z a s o w e g o “ 30. Fragment ten dowodzi, że redakcji P r z e g l ą d u N a u k o w e g o bar dzo zależało na tym, by zrzucić z siebie podejrzenie co do autorstwa czy też ideowej inspiracji recenzji „o czterech pism ach czasow ych“ w arszaw skich 81. N aw et przy pobieżnej analizie porównującej te recenzje z odpowied 28 Zwracam uwagę, że w piśm ie zbiorowym Ż y w i ę (Poznań 1844, s. 9—22) znajduje się artykuł Myśli с życiu, podpisany „N. Wr.“ Jest to z całą pewnością skrót owego pseudonim u „N. W róblewski“. S ty l artykułu w spo sób uderzający przypomina styl publicystyki D e m b o w s k i e g o . Znajdu ję w nim w kilku wypadkach identyczne omai sform ułowanie m yśli. A le w tymże Ż y w i ę odkrywam y rów nież trzy inne utwory Dem bowskiego, podpisane pseudonimem „Symeon“ (zob. przypis 11).
29 J. R u d n i c k a : L isty E dw arda Dem bow skiego do współredaktora. (1841—1843). P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , XLVI, 1955, z. 2, s. 553, 562. —
L isty H enryka Kamieńskiego do Hipolita Skimborowicza. (1342— 1845). S t u
d i a i M a t e r i a ł y z D z i e j ó w N a u k i P o l s k i e j , III, 1955, s. 431. 30 N. W r ó b l e w s k i , Korespondencja. P r z e g l ą d N a u k o w y , II, 1843, t. 3, nr 21, s. 124— 125.
31 Mowa o artykułach podpisanych pseudonim em „N. W róblewski“ : „B i
blioteka W arszaw ska“ z roku 1841 i 1842 oraz Rzut oka na niektóre zeszło roczne czasopisma warszawskie. Drugi artykuł zapowiadała również w spom
R E C E N Z JE
565
nimi znanymi pracam i Dem bowskiego — w ykryw a się zaskakujące zbieżności w ocenie pew nych faktów i w opiniach, zauważa się identyczne pozycje światopoglądow e i krytyczne oraz w yraźne cechy podobieństwa stylistycz nego. Redakcji zależało, by ukuć w ersję o istnieniu jakiegoś Napoleona Wró blew skiego, w co zresztą — jak w ynika z przytoczonego fragm entu korespon dencji — przeciwnicy nie bardzo chcieli wierzyć. Berlin, jako m iejsce w y słania owej korespondencji, m iał odsunąć podejrzenia o autorstw o Dem bow skiego, którego w ów czas tam nie było. B ył jednak w B erlinie ktoś inny (wprawdzie już w tedy trochę na wyjezdnym ), ktoś, kto mógłby firm ować ową m istyfikację, m ianow icie Henryk K am ieński, domniemany w łaściciel pseudonimu „N. W róblewski“ 32.
W opublikowanej przez Jadwigę Rudnicką w iązce listów Kam ieńskiego do Skimborowicza dwa listy zespalają się ściśle z interesującym nas za gadnieniem w yśw ietlen ia autorstwa recenzji z B i b l i o t e k i W a r s z a w - s к i e j. W pierwszym — Kam ieński donosi Skimborowiczowi:
„Edward prosił mnie, żebym na ręce Pańskie przesyłał dalszy ciąg przeglądu B i b l i o t e k i , którego początek jem u samemu oddałem. P onie w aż zaś on w ie bardzo dobrze, że zupełną anonim owość chcę zawsze i k o niecznie zachować, a zupełnie uniknąć w szelkiego zewnętrznego literackiego życia, zapew niał mnie, że Pan niezawodnie o tym nikomu nie wspomnisz, na co zupełnie rachuję, ani sobie w ątpić pozwalam o jego dyskrecji. Prze syłanie mi w prost do Pana ma tę dogodność szybkości, ponieważ przepi syw anie (nie mam bowiem scribenta pod ręką) zw ykle z 10 do 15 dni czasu zabiera i m yłek m nóstwo ściąga, których mi dostrzec niepodobna.
„Jednakże umówione jest z Edwardem, żeby m oje pismo nie szło do cenzury, tylko żeby albo zostało przepisane, albo podane w korekcie.
„Bardzo ważne sprostowanie chciej Pan zrobić w pierwszej części tego przeglądu, gdzie m owa była o artykule W ójcickiego i gdzie stoi m ylnie, że ten artykuł nowych czasów nie sięga, ponieważ istotnie robi w zm iankę 0 Fredrze i Korzeniowskim. Przyczyna m yłki jest taka. N ie czytałem arty kułu nowszego pisząc pierwszą część przeglądu, a Edward, kiedy przeczytał moją recenzję, chciał, żeby ta w zm ianka była dodana; nic przeciwko niej nie m iałem i dom ieściłem , lecz teraz zupełnie inaczej się pokazuje i dla tego pośpieszam z przesyłką obecną, żeby jeszcze był czas temu zaradzić 1 wyrzucić tych parę w ierszy, które Pan łatw o znajdziesz, na czym całość nie ucierpi, bo są tylko doczepione“ 33.
List posiadał cząstkową tylko datę: „26 lipca“, którą Rudnicka błędnie uzupełniła datą roku 1842 (dysponuję odbitką autorską Jadwigi Rudnickiej, na której egzem plarzu om awiana data została przez nią wpisana ręcznie)
W a l c z a k , op. cit., s. 33, 54). O J u t r z e n c e pisał Dem bowski także ano nimowo, w poznańskim T y g o d n i k u L i t e r a c k i m , o czym wzm ianku ję później.
32 K a m i e ń s k i (Pamiętn iki i wizerunki, s. 24, 30, 31) przebywał w B er linie „parę m iesięcy“, od połowy lutego 1843, przesyłając stamtąd P r z e g l ą d o w i N a u k o w e m u kilka rozprawek.
33 R u d n i c k a , L isty Henry ka Kam ieńskiego do Hipolita Skimborow icza, s. 431—432.
zamiast 1843. Omyłka ta wiąże się ściśle z błędnym komentarzem, objaśnia jącym, o jakim przeglądzie B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j pisze K a m ieński. Mianowicie Rudnicka twierdzi, że chodzi tu o recenzję „Biblioteka
W arszawska“ z roku 1841 i 1842 („Rozbiór“) podpisaną pseudonim em
„N. W róblewski“. Szczegółowa analiza fragm entu cytowanego listu K a m ieńskiego oraz konfrontacja pew nych jego realiów z obiema recenzjam i zamieszczonymi w P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m wykazują, że K am ień ski nie pisze o recenzji w ym ienionej w komentarzu Rudnickiej, lecz prze syła Skim borowiczowi dalszy ciąg Przeglądu pierwszego półrocza „Biblioteki
W a rszaw skie j“ z r. 1843, drükowanego anonimowo. (Pierwszy odcinek owego Przeglądu przesłany został Dembowskiemu. B y ć może, że ten, stosując się do
prośby Kam ieńskiego, aby jego rękopisy nie szły do cenzury, sam przepi sał ów pierwszy nadesłany mu odcinek i przesłał anonimowo (?) Skim boro wiczowi. W spisie treści numeru, w którym znalazł się ów pierwszy odcinek, wym ieniono — jako autora ow ego Przeglądu — D em bow sk iego". Jednak zaraz na końcu tego odcinka umieszczono następujące sprostowanie: „Przez zm yłkę zecera, błędnie w ytłoczono, iż E. D. jest autorem tego Przeglądu
Biblioteki“ 35.) Świadczy o tym jego prośba, aby Skimborowicz w początko
w ej części owego P rzeglądu sprostował m ylną inform ację o artykule W ój cickiego, iż „ten artykuł nowych czasów nie sięga“ 36. W yjaśnijm y, że m owa tu o artykule W ójcickiego Spojrzenie na literaturę dram atyczną p o l s k ą 31, którego autor kończy rozważania na najnowszej twórczości dramatycznej Fredry i Józefa K orzeniow skiego38. Skim borowicz jednak, z niewiadom ych m i przyczyn, owej m yłki w druku nie poprawił i nie w yrzucił tych paru „doczepionych“ wierszy. Oto co czytam y w pracy K am ieńskiego:
„Spojrzenie na literaturę dram atyczną w Polsce przez W ójcickiego, które
B i b l i o t e k a relegow ała w spisie przedmiotów pod rubrykę Powieści
i a rty k u ły różne, jest jednym z lepszych B i b l i o t e k i , lecz także nie czyni
zadość warunkom ogólniejszego zajęcia, ponieważ jeden z najm niej w aż nych i uprawianych szczegółów naszej literatury za cel bierze, ile że n i e d o c h o d z i d o c z a s ó w n a j n o w s z y c h , a zatem najbardziej zajm u jących“ ".
Autorem tej „m yłki“ b ył Dembowski. A może taka spółka recenzencka istniała już dawniej, nie ograniczając się w yłącznie do pojedynczej porady czy „pomocy“ Dembowskiego?
Inny jeszcze szczegół z om awianego listu K am ieńskiego popiera m oje dowodzenia, korygujące komentarz Rudnickiej. K am ieński pisze, m ając na m yśli swoją recenzję o „klasyfikacji artykułów B i b l i o t e c z n y c h “ (tj.
" P r z e g l ą d N a u k o w y , II, 1843, t. 4, nr 27, s. 329. 35 T a m ż e , s. 344.
36 R u d n i c k a , Bisty Henryka Kam ieńskiego do Hipolita Skimborowicza, s. 431.
37 B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1843, t. 2.
38 Zresztą artykuł ten został om ówiony przez K a m i e ń s k i e g o w dru gim odcinku Przeglądu pierwszego półrocza „Biblioteki W a rszaw skie j“ z r. 1843, t. 4, nr 28, s. 18—22.
39 Przegląd pierwszego półrocza „Biblioteki W a rszaw skie j“ z r. 1843, t. 3, nr 27, s. 341—342. Podkreślenie B. Z.
R E C E N Z J E
567
E i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j ) 40. Otóż w recenzji W róblewskiego nie ma klasyfikacji artykułów B i b l i o t e k i , lecz jest ich statystyka, „czyli artykułografia“; natom iast Przeglą d pierwszego półrocza przeprowadza
„rozklasyfikowanie artykułów “ B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j .
W następnym liście do Skimborowicza zawiadam ia K am ieński o w y syłce „Artykułu 3-go przeglądu B i b l i o t e k i “ 41. W św ietle m ojego do wodzenia i ten list uzyskał datę błędnie wprowadzoną przez edytorkę. M u siał bowiem być w ysłan y w ostatnich dniach lipca lub pierwszych sierpnia 1843. W każdym razie K am ieński liczył się jeszcze z obecnością D em bow skiego w Warszawie.
P iszę o tych sprawach tak obszernie, ponieważ łączą się one z najistot niejszą i najrealniejszą dyskusją nad problemem skom pletowania i auten tyczności drukowanych pism Dem bowskiego. A le litania luk i przeoczeń nie jest jeszcze zam knięta ani w stosunku do P r z e g l ą d u N a u k o w e g o , ani w stosunku do innych ówczesnych czasopism i publikacji. N iniejsza r e cenzja nie rości sobie pretensji do c a ł k o w i t e g o i b e z b ł ę d n e g o wyczerpania tego zagadnienia.
W pracy pt. „S ym eon “ starałem się rozszyfrować autorstwo innych utw orów Dem bowskiego, drukowanych w Ż y w i ę , piśm ie zbiorowym w y danym przez zespół, któremu Dem bowski przewodniczył, i w D z i e n n i k u D o m o w y m . Są to: O cnocie w ro dzinnym i publicznym życiu, Do
matki chrzestnej, G ą ś la r z 42, Pieśń sm u tku („Obrazek“) 43.
W T y g o d n i k u L i t e r a c k i m odnalazłem trzy dalsze anonimowe artykuły Dem bowskiego, które opublikuję w najbliższej przyszłości. Frag m ent jednego z nich, dotyczący czasopisma K m i o t e k , został częściowo przedrukowany w Przypisach do tomu 4 Pism jako anonim owy argum ent „dosadnej charakterystyki“ tego periodyku (t. 5, s. 316), argument w spół czesny, kom entujący lakoniczną wzm iankę Dem bowskiego o K m i o t k u , zamieszczoną w pracy S prawozdanie z piśmienności polskiej w ciągu
1843 ro ku (t. 4, s. 19). Kom entatorki nie przypuszczały, że „dosadna charak
terystyk a“ narodziła się w łaśnie pod piórem Dem bowskiego.
Badania rękopisów Dem bowskiego przyniosą now e „odkrycia“ jego drukowanych prac! Sprawa rękopisów, szczególnie tych, które znajdują się w śród papierów po Skimborowiczu, w ym aga — prócz uwag rzuconych już poprzednio — jeszcze oddzielnej dyskusji. W ydawcy Pism posługiwali się tylko pierwodrukami, nie zdając sobie z tego sprawy i nie sygnalizując tego w e w stępie odredakcyjnym, iż artykuły Dem bowskiego przechodziły n ie raz podwójną cenzurę, nim ukazały się w druku. Myślę o cenzurze w ew nętrznej, redakcyjnej, oraz oficjalnej — zaborczej. Oczywiście w w y padkach, kiedy nie dysponujem y autografam i prac drukowanych, stw ier dzenie to nie w niesie zmian do om awianej edycji. A le powinno być zano tow ane w e w stępie edytorskim, choćby z uw agi na ówczesne głosy w tej
40 R u d n i c k a , Listy H enryka Kam ieńskiego do Hipolita Skimborowicza, s. 432.
41 Tamże.
42 Ż y w i e, s. 52—90, 98— 100, 101— 104.
sprawie. Oto co pisze A ugust Mosbach, polem izując z D em bowskim , który w tedy krytycznie w yrażał się o T y g o d n i k u L i t e r a c k i m : „A m oże Pan D. przypomni sobie, iżem przy nadanej sposobności w yk reślił z T y g o d n i k a pew ne osobistości przez niego samego napisane, ponieważ ani słusznym i, ani um iarkowanym i nie b yły“ u .
Że oddawane do druku rękopisy Dem bowskiego przechodziły podwójną cenzurę, każe to stw ierdzić już pobieżna ich lustracja. W odniesieniu do prac publikowanych w P r z e g l ą d z i e N a u k o w y m funkcje cenzorskie p eł nili (z różnych oczywiście stanow isk i pobudek) współredaktor Hipolit Skim borowicz oraz cenzor urzędowy — Kajetan Niezabitowski. Ten ostatni cen zurował artykuły Dem bowskiego również z arkuszy korektorskich. N ie tu m iejsce na szczegółowe i skrupulatne w yliczenie oraz zestaw ienie w szelkich kastracji, m utacji i uzupełnień tekstowych. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie ma ich tak w iele, jakby się mogło wydawać, choć niekiedy bywają bardzo istotne i charakterystyczne.
Pew ne autografy Dem bowskiego posiadają szczegółow e daty powstania, które już do pierwodruków — z różnych względów — nie w eszły, a w ięc nie m ogły się znaleźć i w Pismach. N ie trzeba podkreślać, jak tego rodzaju braki i usterki obniżają wartość naukową omawianej publikacji.
W rok po ukazaniu się Pism Stanisław Walczak opublikował w iązkę nieznanych listów Dem bowskiego do S kim borow icza45, które — wraz z k o m entarzem w ydaw cy — przynoszą sporo nowego, uzupełniającego materiału, potwierdzając również w kilku wypadkach słuszność hipotetycznych w yw o dów lub analitycznych tez edytorów na tem at domniemanego autorstwa prac Dem bowskiego. Przyszły edytor naukowego w ydania „Pism w szyst kich“ będzie m usiał tę publikację w ykorzystać, skorygować kilka om yłek i uzupełnić poważne luki w komentarzu, a przede w szystkim skrupulatniej wyciągnąć w nioski z lektury bogatych, choć nieraz mało czytelnych, zatar tych realiów, informujących o pracach autora listów. P iszę o tym dlatego, że wspom niana korespondencja (po scaleniu z listam i w ydanym i przez Rudnicką) sygnalizuje kilka nieznanych dotąd naszym bibliografom prac Dem bowskiego, i to m oże prac nie tylko z P r z e g l ą d u N a u k o w e g o . Poruszone zagadnienie i istniejące znaki zapytania w ym agają odrębnych badań, oddzielnego studium i dyskusji.
Edytorzy P ism nie zebrali również w kom plecie publikacji D em bow skiego z okresu rew olucji krakowskiej. Ograniczyli się oni w yłącznie do tekstów z D z i e n n i k a R z ą d o w e g o , opatrzonych podpisem Dem bow skiego (z w yjątkiem nie podpisanego — Z W ieliczki; t. 5, s. 336). W kom en tarzu do tych prac w ydaw cy nie uw zględnili faktu — dla badacza, edytora i bibliografa nieobojętnego, iż niektóre z tych tekstów ukazały się również w form ie druków ulotnych czy p la k a tó w 46.
Sprawą dyskusyjną jest nadto zagadnienie autorstwa przypisyw anych
44 A. M o s b a c h , O dpowiedź na zdanie Pana D. o „Tygodnik u Literac
k im “. T y g o d n i k L i t e r a c k i , 1844, nr 1, s. 7.
45 Zob. przypis 16.
46 Katalog W y s ta w y Historycznej. Wiosna Ludów. 1846— 1849. Opracował Marian T y r o w i c z . Kraków 1948, nry 34, 41„ 43, 45, 48.
R E C E N Z JE
569
Dem bowskiemu anonim owych przeważnie Rozmaitości, Nowości, Nowin czy
Kronik piśmienniczych z P r z e g l ą d u N a u k o w e g o . Analiza jego ręko
pisów w yśw ietli niejedną zagadkę oraz spraw iedliwie rozdzieli autorstwo tych not krytycznych m iędzy Dem bowskiego a Skimborowicza. Sugestie w ydawców Pism są w tym w zględzie niejednokrotnie bardzo w łaściw e i trafne w rozważaniach komentatorskich.
Pisma Dem bowskiego posiadają układ chronologiczny, dla którego pod
stawą jest data publikacji danego utworu. Edytorzy przy każdej pracy drukowanej w odcinkach słusznie zaznaczali, gdzie zaczynają się poszcze gólne jej fragm enty, opatrując je szczegółowym przypisem bibliograficznym. Ten przypis ma głów nie inform ować czytelnika „o dacie ogłoszenia poszcze gólnych części“ (t. 1, s. VIII), choć dla badacza spuścizny D em bowskiego ważna jest nie tylko sama data publikacji, nie zawsze odpowiadająca rze czyw istem u czasowi w ydrukow ania poszczególnych numerów czasopisma. Sądzę, że w takich wypadkach komentarz powinien czytelnika ostrzec lub sygnalizow ać m ożliwość tego faktu.
Sprawa ta powołuje również kilka uw ag dyskusyjno-krytycznych. D la czego przy w spom nianych wyżej przypisach bibliograficznych dotyczących P r z e g l ą d u N a u k o w e g o z r. 1842 w ydaw cy nie podają dni i m ie sięcy figurujących w poszczególnych poszytach czasopisma? Można je było dla w ygody czytelnika um ieszczać nawet w nawiasach, jeśli już nie istniały na karcie tytułow ej P r z e g l ą d u N a u k o w e g o . N ie wiadomo natomiast, dlaczego um ieszczano w nawiasach szczegółowe daty takich czasopism, jak T y g o d n i k L i t e r a c k i i D z i e n n i k D o m o w y . Przy R o k u — in na sprawa. A le tu należało w yjaśnić, że data szczegółowa nie pochodzi od redakcji pisma, lecz została w zięta z odwrotu karty tytułow ej poszytu, m ianow icie z im prim atu r cenzora. Przy okazji koryguję jedną z dat R o k u : zam iast „20 października“ (t. 3, s. 339, przypis) powinno być „20 w rześnia“.
W yjaśnienia odredakcyjne dotyczące modernizacji pisow ni pierwodru ków (tę sprawę także w przyszłości trzeba będzie zrewidować i ująć in a czej z uw agi na istnienie wspom nianych rękopisów Dembowskiego) są zbyt szczupłe i niezadowalające. Omówienie tego zagadnienia znajdzie się w u w a gach szczegółowych. W w ielu miejscach, w których tekst pierwodruku ma w yraźne zniekształcenia, edytorzy na ogół słusznie i szczęśliwie poprawiali go, „zaznaczając jednak interw encję w ydaw ców bądź w form ie przypisu
sub linea, podającego lekcję w ystępującą w pierwodruku, bądź za pomocą
n aw iasów “ (t. 1, s. X). I tu jednak są sprawy sporne.
Sub linea um ieszczali w ydaw cy przypisy dwojakiego rodzaju: „opatrzo
ne asteryskiem , pochodzące bądź od autora, bądź od redakcji czasopisma, w którym ogłoszony był; artykuł, a w ięc występujące również w pierw o druku, i przypisy zaznaczone odsyłaczami cyfrowym i (1, 2 itd.), pochodzące od redakcji niniejszego w ydania“ (t. 1, s. X). Inne objaśnienia „m erytoryczne“ um ieszczono oddzielnie w tomie 5 na stronach 145—336. Jest to tom ambitny, obszerny, zredagowany przejrzyście. A le prócz pochwał mam dla niego i pew ne przygany. K rytykę szczegółów m erytorycznych pozostawiam na później. N ie odpowiadają m i pewne ogólne założenia koncepcyjne i organizacyjne przypisów. Zgrupowanie ich w jednym tomie nie ułatw ia sprawnego z nich
korzystania. Wiadomo — zawsze tom 5 trzeba trzymać na podorędziu. W dodatku — w ielekroć nadaremnie. Dlaczego? Tłum aczą to sam e redak torki:
„Mając na w zględzie potrzebę udostępnienia i upow szechnienia spuścizny piśmienniczej Dem bowskiego jak najrychlej, w ydaw cy zrezygnow ali z próby opatrzenia tekstów wyczerpującym komentarzem historycznoliterackim i fi lozoficznym, i ograniczyli się w zasadzie do podania tych m ateriałów , które zostały zebrane dla potrzeb filologicznej krytyki tekstu. Na tej podstaw ie opracowane przypisy są, rzecz jasna, często niew ystarczające i w pewnej mierze niekonsekw entne, ponieważ czytelnik nie znajdzie objaśnień w licz nych przypadkach, w których m iałby prawo oczekiw ać pomocy kom enta tora“ (t. 5, s. VII).
Cytat w ym aga rozw inięcia i objaśnienia krytycznego. Poniew aż w tek stach D em bowskiego redaktorzy nie dają odsyłaczy do przypisów, czytelnik (mowa o czytelniku wyrobionym, fachowym) sięga po nie w ielekroć (zawsze do t. 5) po omacku, na chybił trafił, i często na próżno (akcentuję, o jakim czytelniku mowa, aby było wiadomo, jakiego typu są braki w przypisach). Przytoczone uspraw iedliw ienia w ydaw ców niczego nie tłumaczą ani n ie w y jaśniają.
Wyborem objaśnień komentarza rządzi rów nież przypadek. Już przy powierzchownym wertow aniu przypisów nasuw a się pytanie: dla jakiego odbiorcy zostały one przeznaczone, na jakim poziom ie zredagowane? Bo niekiedy tłumaczą elem entarne pojęcia i sytuacje oraz powszechnie znane nazwiska czy utwory, niekiedy zaś milczą w kwestiach trudnych. Szczytem niedbałości i braku logicznej koncepcji są przypisy do Piśm ien
nictw a polskiego w zarysie, zajmujące aż... 9 stron. W ydawcy pocieszają
czytelnika, że idealne w yjaśnienia mogą „być dokonane dopiero w później szym, ulepszonym w ydaniu“ (s. 327). Przypisy, w edług przyjętych zasad, odsyłają do odpowiednich stron oraz do w ierszy na tych stronach. N iestety, w iersze tekstów niniejszego wydania nie są liczbowane (choć być powin ny), a w ięc oznaczanie w ierszy w przypisach stanow i udogodnienie dosyć problematyczne.
Ostatnia wreszcie sprawa — to skorowidze umieszczone na końcu to mu 5, w których „zebrano w ystępujące w tekstach nazwiska (a także zastę pujące je kryptonimy, inicjały i nazwania przez om ówienie) oraz tytuły czasopism polskich i obcych“ (t. 1, s. XI). N ie trzeba podkreślać przydat ności tego rodzaju w ykazów dla każdego omal czytelnika. N ie o krytykę samej koncepcji chodzi, lecz o jej konkretne wykonanie. Poniew aż sprawa jest w zasadzie mało skomplikowana i niezbyt obszerna, om ówię ją w szcze gółach podlegających krytyce czy dyskusji. Zaznaczam jednak, że owe pretensje krytyczne w ynikają jedynie z pobieżnej lektury skorowidzów, a w ięc nie są bynajmniej owocem system atycznych i drobiazgowych poszu kiwań.
Skorowidze nie odsyłają, niestety, do w szystkich przynależnych im i od powiednich m iejsc w tekście. Być może, że są to nieliczne opuszczenia. P o m inięto na przykład następujące odsyłacze: przy N a d w i ś l a n i n i e (do t. 3, s. 288; bardzo ważna charakterystyka pisma), przy O r ę d o w n i k u N a u k o w y m (do t. 4, s. 330), przy Aleksandrze Fredrze (do t. 3, s. 428), przy Ju
R E C E N Z JE
571
liuszu Słow ackim (do s. 428). W spisie czasopism um ieszczono G a z e t ę P o z n a ń s k ą , odsyłając do tom u 4 (s. 21). W roku 1843 czasopismo nie w y chodziło pod takim tytułem , lecz jako G a z e t a W i e l k i e g o K s i ę s t w a P o z n a ń s k i e g o . Czyżby się Dem bowski pom ylił w tytule? Bynajm niej. Pisze on: „ G a z e t a zaś poznańska polityczna jest prostym powtarzaniem obcych pism politycznej treści“. W komentarzu w ydaw ców znajdujem y prze cież praw idłow o podany tytuł, choć powołanie się tam na ocenę G a z e t y („pismo polityczne m ające w ysoką w artość“ ; t. 5, s. 318) zamieszczoną w spół cześnie w T y g o d n i k u L i t e r a c k i m , sprzeczną z powyższą charaktery styką Dem bowskiego, jest nieporozumieniem i błędnym uproszczeniem.
W skorowidzu Hanka otrzym ał im ię „V jaceslav“ (s. 354) zam iast Vaclav czy W acław, nazwisko Zaleskiego brzmi „Zalewski“ (s. 357), a im ię „Bogdan“ (s. 378). Przy nazwiskach w ydaw ców zwykle informowano: „wydawca“. Zaszczytu tego nie dostąpił jednak najbardziej zasłużony w tym okresie Jan K onstanty Żupański. Natom iast „w ydaw ca“ W alenty Stefański pozostał w skorowidzu bez im ienia, a przecież łączyły go z Dem bowskim bardzo bliskie ideow o zw iązki konspiracyjne i edytorskie (pośrednictwo na rzecz Ka m ieńskiego). Tom asz A ugust Olizarowski (który w pierwodruku Piśmiennic
t w a polskiego w zary sie otrzym ał zam iast Augusta im ię Adam, poprawione
w niniejszym wydaniu), w komentarzu i skorowidzu posiada drugie imię... „G ustaw“ (s. 366; czyżby po Olizarze?). Jan M otty figuruje w indeksie jako „Jan M otta“. N ie jest to omyłka drukarska; form ę tę utw orzyła redaktorka od drugiego przypadku („wydaną staraniem i nakładem Jana M otty“; t. 4, s. 126), błędnie użytego w pierwodruku. J eśli ktoś choć trochę orientuje się w życiu literackim W ielkopolski, nazwisko Mottego nie jest dlań pustym brzm ieniem .
Autorce indeksów spraw iały również dużą trudność nazwiska, a raczej im iona, obce. Podaw ała je albo w brzm ieniu polskim, albo w oryginalnym, nie zachowując żadnej konsekw encji. Podobne niekonsekwencje panują w um ieszczaniu lub pomijaniu kryptonim ów, pseudonim ów czy nazwisk okre ślonych przez peryfrazy, które odsyłają czytelnika indeksu do w łaściw ego nazw iska. W tym względzie można by zebrać dużo przykładów w różnych w ariantach koncepcyjnych. Na przykład nie podano kryptonim u „J. B. D.“, odsyłającego do D ziekońskiego (nb. i przy Dziekońskim nie odnotowano tego kryptonim u, choć gdzie indziej się to robi). Przy nazw isku D em bowskiego pom inięto niektóre jego kryptonim y lub określenia w ystępujące w jego w łasnych pracach (np.: E. D., Autor „Kilku m yśli o eklektyzm ie“).
Obszernej dyskusji i licznych emendacji, których nie mogą wyczerpać niniejsze luźne uwagi, wym aga również sprawa poprawności i postaci tekstów. Zasadniczą kwestią, jak już wspom niałem, byłaby konfrontacja i skolacjono- w anie niniejszej edycji z pierwodrukami, egzemplarzami korektorskim i oraz z odpow iednim i rękopisam i Dem bowskiego, które przeszły podwójną cen zurę. Poniew aż jednak w ydaw czynie nie posługiw ały się rękopisami prac drukowanych — tę konfrontację krytyczną należy pozostawić innym okazjom. Lecz nie w olno jej przeoczyć, tym bardziej że teksty te były przez w ydaw ców w w ielu m iejscach poprawiane i uzupełniane (dodajmy od razu: na ogół logicznie, rzeczowo i z dużą ostrożnością). Ograniczymy w ięc krytykę tekstów do tych w y b r a n y c h przypadkowo pozycji, które zachow ały się tylko (?)