• Nie Znaleziono Wyników

Ze sprawozdań szkół średnich za rok 1912/1913

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ze sprawozdań szkół średnich za rok 1912/1913"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Zygmunt Gerstmann

Ze sprawozdań szkół średnich za rok

1912/1913

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 13/1/4, 402-410

(2)

4 0 2 R ecenzye i sp ra w o z d a n ia .

zająć się nim i należy do niep od ob ień stw . A blizkość czasu przeszko­ dziła też krytykow i w odróżnieniu ziarn od plew y. Pom inął też krytyk, w przeciw ieństw ie do Feldm ana, krytykę naukow ą, choć chciał objąć bardzo w iele. Gdyby sw ą książkę chciał przetrzym ać w dom u jeszcze lat dziesięć, m oże potrafiłby uzupełnić braki, zw iązać lepiej całość w e ­ wnętrznie; dać syn tezę bardziej pogłębioną i dojrzałą. Dziś zaś sw ego .celu nie osiągn ął, oczekujących jej niecierpliw ie zaw iódł, by potw ierdzić zresztą u w ielu w iarę w trudność rozw iązania zagadnienia; o którem

w yp ow ie swój pogląd dopiero przyszłość.

Kraków.

Tadeusz Grabowski.

Ze spraw ozdań szk ół średnich za rok 1912/1913.

N iew dzięczny to zaprawdę teren d o publikow ania prac naukow ych : spraw ozdania szkół średnich ! Pomijając już bow iem całkow itą bezinte­ resow n ość — autorow ie skazani są na przym usow e ograniczenie roz­ m iarów sw ych prac — często ze szkodą dla ich dokładności lub cało­ kształtu kom pozycyjnego — a nadto na w iększe jeszcze ograniczenie liczby czytelników . Nie dziw tedy, że nie w iele znachodzim y w tych spraw ozdaniach rozpraw w całem tego słow a znaczeniu cennych, a i z tych przew ażna liczba ma charakter szkicow y lub fragm enta­ ryczny. Tak w łaśn ie ma się rzecz z plonem , jaki przyniósł koniec z e ­ szłego roku szkolnego, 1 9 1 3 -g o . R ozpatrzm y część jego, tę m ia n o w i­ cie, w której zakres nie w chodzą badania nad Skargą,') i to w edle chronologii m ateryału.

Ciekawym przyczynkiem do poznania ferm entów m yślow ych , które pojaw iły się u nas w XVI. w. w śród innow ierców , a zw łaszcza aryan, jest krótka rozprawka D r a T a d e u s z a G r a b o w s k i e g o :

Simon

Simonius jako przedstawiciel wolnomyślicielstwa w Polsce XVI. w.

(Spraw . I. szk. real, w Krakowie). R acyonalista i w róg scholastyki, lekarz, człow iek ogrom nej na sw oje czasy w iedzy filozoficznej, a prze­ cie n iestałych p oglądów , w ielb iciel i kom entator A rystotelesa, p ozosta­ jący w ustaw icznej w alce i sporach teologiczn o-filozoficzn ych z oto cze­ niem , które sk oń czyły się oskarżeniem go o ateizm , jest S im on iu s p o ­ stacią ze w szech miar godną poznania, zw łaszcza ze w zględu na w pływ , jaki niew ątpliw ie na u m ysłow ość naszą w yw ierać m usiał. Tą kw estyą w praw dzie Dr. G. n ie zajmuje się ; w sw ym jędrnym szkicu, opartym o szereg oryginalnych pism S im on iu sa, daje nam tylko poznać jego p o ­ glądy, oraz ich p okrew ieństw a z A rystotelesem , H ippokratesem , Te- lesiem , Arabem A verrhoesem i Ram usem . Jakże ciekaw e i znam ienne są np. w ątp liw ości jego o indyw idualnej n ieśm ierteln ości duszy, albo

D R ozprawy o Skardze są w ydane razem jako K się g a p a m ią tk o w a w irzech setn ą roczn icą zg o n u hs. S k a rg i, w ydał W. H a h n (w e Lw ow ie, 1913, 2 tom y). R ecen zye o tem w ydaw nictw ie pióra A. Briicknera por. w yżej str. 385 nn.

(3)

ό naturalnym początku w szechrzeczy. Myśli to, które m iały się napraw dę rozkrzewić dopiero w epoce w łaściw ego racyonalizmu, u nas pod w p ły ­ w em d eistów angielskich i francuskich encyklopedystów .

Epoki renesansu p olsk iego dotyczy także rozprawka p. T a d e ­ u s z a D o b r o w o l s k i e g o

Ze study ów nad literaturą renesansową.

(Spraw ozdanie gim nazyum VIII. w e Lwowie, s. 3 — 3 8 ). Zawiera ona trzy odrębne notatki. Pierwsza, starająca się w niknąć w przyczyny u b ó­ stw a akcyi

Odprawy posłów

K ochanow skiego, nie przynosi nic cie­ kaw ego. Druga podaje do w iadom ości, że Rejowe epitafia

Na groby,

p om ieszczone w części końcow ej

Zwierciadła, znajdują się w brzmie­

niu nieco zm ienionem i jako całość ciągła na pom niku Sienieńskich w farze rym anowskiej. Dopiero 3-ci ustęp jest pracą nieco obszerniej­ sz ą i om aw ia renesansow e epitafia polskie z okresu 1 5 0 0 — 1 6 3 2 r. i to te zw łaszcza, które obok charakteru literackiego mają także cha­ rakter „nak am ien n ości“ . Cały w ysiłek autora skierowuje się przede- w szystkiem ku w yróżnieniu w śród nich pew nych odrębnych grup i to pod w zględem „ o góln ego charakteru u tw orów “ (grup 7), „charakteru m o ty w ó w “ , i „form y u tw orów “ . Dzięki tej subtelności rozróżniania oryentacya czytelnika w 5-ciu pierw szych ustępach pracy jest utru­ dniona, zw łaszcza, że, jak sam autor zaznacza (s. 14.), „charakter“ tych utw orów jest po miększej części m ieszan y! W rezultacie autor nie jest w stanie dać jakiejś ogólnej charakterystyki nagrobków polskich. Kiedy za ś dwa tylko ich rodzaje: pochw alny i dydaktyczny uważa za zw ią­ zane z charakterem literatury renesansowej, to dziw ić się należy, że zaj­ m ow ał się przeważną ilością innych, „które należą do w szystkich cza­ s ó w “ i podciągnął je pod w sp óln y tytuł „Epitafia ren esa n so w e“ . Zdaje

się, że autor niepotrzebnie tu sam sobie przeczy, skoro o bezpośrednim ich związku z epoką św iadczy ich literackość, tj., że były tw orzone przez p oetów i za pew ien gatunek poezyi uważane.

Trzecia z rzędu, renesansem się zajmująca, rozprawka p. L e o n a P o r a d o w s k i e g o :

Źródła Worka Judaszowego 8. F. Klonowicza

(Spraw ozd. gim n. V. w e Lwowie, s. 3 — 5 1 ) jest tylko „ustępem z w ięk­ szej c a ło ś c i“ i m ów i o źródłach t. zw. „przykładów “ w ściślejszem (z Pism a Św ., życia znanych chrześcijan i pogan itp.) i obszerniejszem tego słow a znaczeniu (op ow ieść, facecya, bajka itp.) Łatw iejszą pracę m iał autor tam , gdzie K lonow icz sam podaje źródło sw ego opow iada­ nia ; są to zresztą historye z literatury starożytnej i hum anistycznej 0 tyle znane, że ich źródła nietrudno byłoby się i bez w skazów ki Acerna dom yśleć (o Józefie, Plem iniusie, Orestesie, Kakusie itp.) Tych jednak w ypadków nie w iele; trudniejsza natom iast była sprawa z tymi ustępam i, których pochodzenia satyryk nie zdradził, a m ogło ono być najrozm aitsze. I tu często trudno było autorowi dojść do w niosków pe­ w nych, jakkolwiek poszukiw ania przedsięw zięte okazują znaczną pilność 1 dość obszerne oczytanie zarów no w źródłach sam ych, jakoteż odpo­ w iedniej literaturze krytycznej, naszej i obcej. W tych też wypadkach n ie tyle o „źródłach“ — ile raczej o „pokrew ieństw ach“ p om ysłów K lonowicza pow inna być mowa. P oszukiw ania te są ciekaw e i cenne

(4)

4 0 4 R ecenzye i sp ra w o z d a n ia .

już ze w zględu na to, że pozw alają nam poznać oczytanie autora

Worka

w zagranicznej literaturze parenetycznej, zw łaszcza niem ieckiej (Bebla, Paulego, Kirchhofa, t. zw. Narrenliteratur, Liber vagatorum ). P. Po- radow ski nie zadow ala się też sam em podaniem i zestaw ien iem źródeł, ale także stara się w ysn u ć o g ó ln e w nioski o sp osob ie korzystania z nich K lonow icza. W yniki badań tych dadzą się w yrazić w łasn em i słow am i autora na s. 4 7 : „...O bce dzieło ułatw ia A cernow i dobór typów (Lib_ vag.), poddaje mu jakiś m otyw , który K lonow icz rozwija, stosując się do w arunków lokalnych i zasilając się obserw acyą w łasn ą (M artialis, Ju v en a lis, Rej, Lib. v ag.), dostarcza mu sp ecyaln ych w iad om ości (Pli­ n iu s), um acnia g o w zapatryw aniu na jakąś kw estyę, albo też nasuw a n ow e m yśli (Brant, M urn er)“ . Praca tedy przynosi spostrzeżenia trafne i cenne; nie zgodzilibyśm y się m oże na zbytnie przecenianie pew nych w ła śc iw o śc i talentu K lonow icza (plastyki, żyw ości, głębokości p sy ch o lo ­ gicznej itp.), pod w zględem zaś kom pozycyi i jedności treści za zbędny uw ażać należy ustęp końcow y (s . 4 8 — 5 1 ), który daje o g ó ln y obraz doli m ieszczaństw a XVI. w. na p od staw ie źródeł n ow oczesnych, bez u w zględnienia

Worka.

J est to zapew ne przejście do dalszej części pracy — tutaj żadnego zadania nie sp ełniające.

Do dziejów o św iaty w w . XVIII. odnosi się rzecz D r a S t a n i ­ s ł a w a K o z ł o w s k i e g o :

Zasługi ks. Pijarów na polu wychowania

(Spraw ozd. I-sze pryw. gim n. realn. im. X. St. Konarskiego w Krako­ w ie s. 3 — 1 4 ) . J e st to drobny szkic, w którym autor, na tle u w ag o znaczeniu Kościoła w rozwoju cyw ilizacyi zachodniej, oraz o sto su n ­ kach w Polsce XVII. i XVIII. w., w sp om in a o w prow adzeniu Pijarów do Polski, o „pew nych u lep szen iach “ (jakich ?), dokonanych przez p ierw ­

szych P ijarów -cudzoziem ców w szkołach naszych XVII w., poczem rów ­ nie pob ieżn ie kreśli obraz działalności K onarskiego. Szkic ten nie przy­ n osi ani jed n ego szczegółu n ow ego o ks. Pijarach w Polsce, poza Ko­

narskim nie słyszym y w łaściw ie nic.

W śród obfitej literatury legion ów , w yróżnia się, jak w iadom o, tw órczość C. G odebskiego. N osi ona na so b ie w yraźne cechy litera­ ckiego w ykształcenia autora, oraz w ysok iego, pełnego sm utku i goryczy nastroju, w yrosłego na gruzach najsłodszych nadziei. Takim jest m ia­ n ow icie

Wiersz do legiów:

„chluba i podstaw a jego c h w a ły “ — jak m ów i Sm olarski. Tym też w ierszem , pomijając inne, zajął się p. W. Ż e- b r o w s k i w pracy

Cypryana Godebskiego „Wiersz do legiów“.

(Spraw. pryw. gim n. żeńskiego w Stanisław ow ie, s. 3 — 1 6 .) — w im ię tego zapew ne, że w sp om n ian e dw ie cechy, obok w łaściw ości w spólnych całej poezyi legion ów , w ystępują w nim najwyraźniej. Autor też u w zglę­ dnił je i p od n iósł trafnie w końcow ej charakterystyce utw oru; szkoda, że uczynił to zbyt pobieżnie i lakonicznie. Szczególniej przynależność

Wiersza

do epoki klasycznej pod w zględem formy i stylu nastręcza dużo m ateryału do spostrzeżeń, zw łaszcza, że w ciekaw y sp osób god zi się z ow ym i „pierw iastkam i n o w y m i“ w treści i nastroju, o których autor rów nie trafnie, lecz znow u bez należytego pogłębienia w spom ina^ W ogóle sk on statow ać należy, że tylko n iespełna połow a rozprawki (6 i V2

(5)

•stron) p ośw ięcona jest utw orow i sam em u (w tern 4 str. streszczenia !), -o w yczerpującem om ów ieniu rzeczy nie m ogło być tedy m ow y. Roz­ prawka pow stała m oże w n ieśw iad om ości, ż e w t y m z a k r e s i e te­ m at jej om ów ion y już został w pierw szym rozdziale książki Sm olar­ sk iego

Poezya legionów.

(O

Wierszu do legionów

s. 2 9 — 33).

Do historyi w ychow ania i ośw iaty w Polsce w pierwszej połow ie XIX w. o d n o si się praca Dra M. B i e n e n s t o c k a :

Ze studyów nad

historyą oświaty w Polsce (.Klementyna z Tańskich tiofmanowa).

(Spraw ozd. Filii gim . w Stryju s. 3 — 4 8 ). Badania z tego zakresu (nad Konarskim, Kołłątajem, Czackim) w ostatnich czasach coraz szersze za­ taczają kręgi, a przekonują społeczeń stw o, że niejedna „ n o w o ść“ w dzisiejszym system ie w ychow aw czym znana już była doskonale na­ szym dawnym pedagogom , że tedy w w ielu w ypadkach w ystarczy się ­ g n ą ć do rodzim ego źródła, zam iast obcym kłaniać się bogom . Taki też rezultat pracy Dra B ienenstocka. Praca to przedew szystkiem referująca i konstrukcyjna. Opierając się na zdaniu Lansona, że „pisarz najbar­ dziej oryginalny w większej części jest rezultatem poprzedzających p o­ k o leń ...“ , autor streszcza w pierwszej części rozprawy stan naszej m yśli ped agogiczn ej z końca 1 8 . i początku 19 w., uw zględniając przytem prądy zachodnio europejskie — p. de Genlis, R ousseau, Basedow , Pestalozzi — poczem w spom ina o niektórych naszych pisarzach daw ­ niejszych, jak Rej, Górnicki, M odrzewski i in. — tj. o tych, których sam a tiofm anow a cytuje. N astępuje skreślenie sam ego system u w ycho­ w aw czego fi., skrzętnie złożonego przez autora w pew ien konsekw entny całokształt, w czem w idać sum ienne zebranie szczegółów , rozrzuconych po rozm aitych m iejscach dzieł fi., oraz odpow iednich cytatów. To jest część konstrukcyjna pracy, najlepsza, bo ułożona jasno i dająca m oż­ n o ść zoryentow ania się w całości poglądów autorki, która w żadnem dziele takiego sp oistego system u nie wyłożyła, a prace krytyczne do­ tych czasow e takiej odbudow y nie podjęły. Żałować należy, że związek tego rozdziału z poprzednim dość luźny. Dr. B. nie rozpatruje, w m yśl w stęp u , co było w poglądach fi. odblaskiem „poprzednich p ok oleń “ i epoki w spółczesnej, a co jej w ła sn o ścią ; pracy takiej m usi dokonać sam czytelnik przez zestaw ienie obu w spom nianych rozdziałów. Zna­ czen ie fi. dla w sp ółczesn ości zebrane w 3 punktach : walki z francusz­ czyzną, zm iany w w ychow aniu kobiet i dążeniu do stw orzenia polskiej literatury pedagogicznej. Znaczenie to zresztą sięga zdaniem autora i w czasy dzisiejsze. S am ow ychow anie i w ychow anie moralne są rze­ czyw iście w ażnym i postulatam i dzisiejszej pedagogiki. Niemniej jednak od b iegliśm y tak znacznie w naszych pojęciach o kobiecie i jej roli sp o ­ łecznej od pojęć ff., że trudno m ów ić o naw iązaniu bliższego jakiegoś

kontaktu z jej ideam i. Praca sum ienna, wykazująca opanow anie obszer­ n eg o i różnolitego materyału pism ff., w nakreśleniu tła m ało sam o­ dzielna i źródłow a, skom ponow ana (m im o ścisłej dyspozycyi) niezupeł­ n ie w łaściw ie ; dla inform acyi szerszego ogółu dobra, dla nauki byłaby w artościow szą, gdyby, po przedstaw ieniu system u, om ów iła szczegóły je g o w stosunku do w sp ółczesn ego s t a n u w ychow ania w Polsce oraz

(6)

4 0 6 R ecenzye i sp ra w o z d a n ia .

t e o r y i polskich jak obcych — a w reszcie traktowała rzecz p orów ­ naw czo z dążeniam i dzisiejszem i.

Kilka now ych sp ostrzeżeń do charakterystyki tw órczości Fredry przynosi chaotyczna nieco, naszpikow ana tytułam i, datam i i cytatam i rozprawka p. M i e c z y s ł a w a S c h r e i b e r a :

Uwagi nad kom edyam i

tredry.

(Spraw ozd. gim . II. w Tarnow ie s. 3 9 — 6 2 ). W pierw szym u stęp ie stw ierdza autor pew ne „cofanie się w ste c z “ kom edyopisarza pod w zględem stosu n k u jego do w łościan i kreśli obraz zatargu jego z kry­ tyką, reprezentow aną przez członków partyi radykalniejszej (G oszczyń ­ ski), której zarzuty jednak uw aża za „pozbaw ione racyi i zgoła n ie lo ­ g ic z n e “ . O pinia też ogółu sprzyjała Fredrze, albow iem um iał trafić w n a ­ rodow ą strunę. Słyszym y dalej o um oralniającym i w ychow aw czym w p ływ ie kom edyi Fredry, poczem om aw ia autor jego sym patye, zw łasz­ cza zaś ew olucyę w typie żołnierskim — przy czem używ a do p orów ­ nania m otyw ów an alogicznych w e w sp ółczesn em k om edyopisarstw ie, śledząc zm iany, jakie w niem się dokonyw ały. Z rozważań tych d och o­ dzi autor do w niosku, że „Fredro z w sp ółczesn ych sob ie i przed nim piszących dram aturgów naszych przejął się najbardziej kreacyam i ż o ł­ nierza, nie u w zględ n ił jednak w kom edyi dokonujących się zm ian w tradycyjnych poglądach społecznych i cofnął się o krok w stecz, w ted y, kiedy m im o niego przechodzili kom edyopisarze jeden szczebel za dru­ gim i zdążali pow oli aż do w ysu w an ia robotnika na pierw sze sta n o ­ w isk o “ . (s- 6 1 — 2 ).

Ostatnim i jakby oddźw iękam i roku ju b ileu szow ego K rasińskiego, słabym p o g ło sem publikow anych w ów czas i zebranych w „Księdze pa­ m iątkow ej'1 prac, są rozprawki pp. К- B o b r z y ń s k i e g o i A. B r o ­ d n i c k i e g o . Pierw szy w szkicu pt.

Z dziejów świadomości Krasiń­

skiego (fragm ent z okresu młodości)

(Spraw ozd. I. pryw. gim n . żeńsk. w Krakowie s. 5 — 1 1 ) m iał zamiar scharakteryzow ać, jak drugi tytuł g ło si, „stosu n ek poety do rzeczyw istego i określonego, d o n io sło ść szczerości, stosu n ek do W ieczności, Ludzkości i m oralności“ . Rzecz ja­ sna, że o tylu naraz szum nych kw estyach trudno było pow iedzieć co ś w artościow ego na 7-m iu stronach. Napróżno też u siło w a liśm y d o w ie­ dzieć się czegokolw iek z tej rozprawki; niepodobna naw et w skazać śc iśle , które to ustępy, czy naw et zdania, m ów ią c c ś konkretnego np. o s t o ­ sunku poety do W ieczności lub Ludzkości. A utor ma nadto dziw nie d o­ gm atyczny sp osób w ypow iadania sąd ów bez ich rzeczow ego uzasadnie­ nia. Z całą ła tw o ścią przychodzi mu np. nazw ać traktat „O trójcy“ „ d z i e c i n n y m “ (s. 9 ), sk on statow ać w nim „rzeźniczą robotę (!) ćw iar- tow ania idei B oga“, lub tw ierdzić, że „filozofia takich pom ysłów (jak Hegla, Schellinga, Schopenhauera itp.) n i e p r z y j m u j e “. Nadto ma autor „dar“ dziw nie niejasnego i nieu ch w ytn ego w yrażania sw ych m yśli.

Druga rozprawka pt.

Język w utworach Krasińskiego

(Sp raw , gim n. w D rohobyczu s. 3 — 4 9 ) jest dalszym ciągiem i uzupełnieniem pracy, publikow anej w „Księdze pam iątkow ej Kras.“ (Lwów 1 9 1 2 ) pod tym sam ym tytułem (por. rec. w Pam. liter. 1 9 1 2 . IV. s. 6 7 8 /9 ). Znaj­ dujemy tu tedy dalsze zestaw ien ia w łaściw ości językow ych poety w z a

(7)

-kresie g łosow n i, deklinacyi, konjugacyi, składni, szyku w yrazów, p i­ sow n i, archaizm ów i gw ary — z dodatkiem uw ag, charakteryzujących ogóln ie zebrany m ateryał. N ajciekaw sze w tem m oże tabelki statystyczne, w ykazujące niem al z reguły w iększą ilość niepraw idłow ości i od stęp stw językow ych w okresie m łodzieńczym (w arszaw skim ) tw órczości poety, oraz w prozie listó w , aniżeli w utw orach dojrzałych, a zw łaszcza w poezyi.

P. G a b r y e l D u b i e l zajmuje się analizą

Ludowych powieści

Kraszewskiego.

(Spraw ozd. gim n. I. w Tarnowie s. 3 — 35 ). Po bar­ dzo prym ityw nym w stęp ie o m otyw ach ludow ych w literaturze przed Kraszewskim , wskazuje autor, o ile K. posunął się w tym zakresie na­ przód, nie om aw iając jednak tej kw estyi w szechstronnie, z odpow iedniem pogłębieniem historycznem . Rozpatruje następnie tendencyjność jego p o­ w ieści ludow ych, pod n osząc słu szn ie gorącą sym patyę jego dla ludu, prow adzącą niekiedy do zbytniego jego idealizow ania, oraz krytykę sto ­ sunku dworu do chaty. Stanow isko to uważa autor w części za sub- jektyw ny punkt w idzenia Kr., w części za odblask idei russow skich, czego jednak — ze szkodą dla naukow ej w artości swej pracy — na­ w et w ogóln ych zarysach nie rozwija. W rozpatrywaniu genezy p o­ w ieści ludow ych pod n iesion a została okoliczność, przez Kr. osob iście w yznana, że były one poniekąd odblaskiem w łasnych spostrzeżeń i za­ słyszanych lub w idzianych w rzeczyw istości zdarzeń. Z kolei idą stresz­ czenia. S łusznie podnosi autor ub óstw o m o t y w ó w t r e ś c i , które w y­ nagradza nam m n ogość typów i charakterów. M im o w szystk o jednak praca jest w łaściw ie ogólnikow ym tylko szkicem. Ani należytego rozpa­ trzenia stosunku tendencyi Kr. do w sp ółczesn ych i daw niejszych prą­ dów społecznych, ani szczegółow ej analizy artyzmu. N iepodobna też traktować w szystk ich tych p ow ieści jako jednolitej całości. W iadom o przecież, jak o d n o śn e zapatryw ania pow ieściopisarza ulegały zm ianom , jak dążności p ostęp ow e do rów noupraw nienia ludu ustąpiły m arzeniom o dawnej patryarchalności stosu n k ów wiejskich, by znow u potem w

Hi-

Storyi kołka w płocie

z tem w iększą siłą pow rócić. Nie w ystarczy to nazw ać zw ykłą niekonsekw encyą pisarza. Fluktuacye te należało rozpa­ trzeć w związku z w łaściw ościam i ducha Kr. oraz z prądami, którym łatw o u legał (np. w pływ słow ianofilstw a rosyjskiego). P. Dubiel m iał w obranym przedm iocie kilku poprzedników (że w spom nę tylko o bar­ dzo obszernej pracy R aszew skiego w „Księdze pam iątkowej Kr.“ 1880); szkoda, że ich spostrzeżeń nie uw zględnił, w zględnie zaś podał tylko w now ej form ie niejedno, co przed nim już om ów ion e zostało. .

Praca Wł. B r y d y

Literacko-ariystyczna twórczość L. Sowiń­

skiego

W

latach 1858—62.

(Spraw ozd. gim n. w Sam borze s. 5

—4 2 ),

jest, jak sam autor przyznaje, znow u tylko fragm entem większej cało­ ści — fragm entem w dosłow n em znaczeniu. Nie zaznajam ia nas z dro­ gam i, jakimi szedł talent S., zanim rozpoczął tw órczość, ani warunkami, w śród których się rozwijał; nie daje należytego poglądu na całość om ów io­ nego okresu tw órczości, nie uzasadnia, dlaczego na tym, nie innym roku się urywa, słow em nie stanow i żadnej zaokrąglonej całości. To, co jest,

(8)

4 0 8 R ecenzye i sp ra w o z d a n ia .

jest streszczeniem i om ów ieniem 4 utw orów w iększych oraz 3 m niejszych (najw cześn iejszych ), które jednak nie w iążą się z tam tym i ani w ątkiem ideow ym ani formą, a przeto i w tym „ fragm en cie“ nie mają racyi bytu. W om aw ianiu w iększych utw orów (Satyra, W idziadła, Z życia i Fragm entu p o w ieści) autor skrzętnie w yław ia w artości m y ślo w e i id e­ ow e S. (przy czem zaznaczyć w ypada pew ne niedokładności, czy nie- k onsekw encye, gdy np. śm ierć poety w zakończeniu

W idziadeł uznana

dw ukrotnie za „ za p o w ied ź“ czy „ sy m b o l“ w i e c z n e g o c i e r p i e n i a (s. '21 i 2 3 ), innym razem nazw ana jest „ u k r ó c i c i e l k ą w szelkich bólów i m ą k “... (s. 24); podobnie zastrzega się autor (s. 2 1 ), by

Wi­

dziadeł

n ie uw ażać za „fotografię m in ion ego życia p sych iczn ego S .“ , to znow u (s. 2 3 ) zaznacza w yraźnie, że poeta „rzucił okiem na w łasne m inione życie, przypom niał sob ie, jak długą drogę o d b y ł...“ i „te bez­ droża, k t ó r e m i b ł ą d z i ł , o p isał w sw ojem dziełk u .“ 2) Trafnie n a to ­ m iast w skazuje p. ß. na pokrew ieństw a idei S. z w ielką poezyą rom an­ tyczną, choć czyni to zbyt pobieżnie, tak, że nie dow ierzam y kilkakro­ tnie pow tórzonem u sądow i, że są te rem iniscencye m ało znaczące i m i­ m ow olne. K w estya ta w ym agałaby szczeg ó ło w eg o studyum ; zap ożycze­ nia u M ickiewicza a zw łaszcza u K rasińskiego okazałyby się n iew ątp li­ w ie obfitszem i i w yraźniejszem i. O dstępstw a natom iast od tej ideologii uzasadnićby należało in d yw id u aln ością S. w zw iązku z now ym i prądami sp ołeczn ym i, których w pływ na S. rów nież został w rozprawce p om i­ nięty (np. stosu n ek do K raszew skiego). U wagi o form ie utw orów nie przedstawiają w artości. Przydałoby się n atom iast w ięcej cytatów , zw ła sz­ cza, że to autor m ało znany i czytany.

Pracę bibliograficzną podał nam p. E d m u n d K o ł o d z i e j c z y k :

Goethe w Polsce

(Spraw ozd. gim n. realnego (IV) w Krakowie s. 1— 2 7 ), poprzedzając ją w stępem , inform ującym ogóln ik ow o o w pływ ie G oethego na naszą literaturę rom antyczną, o stosunku klasyków i ogółu polskiego do niego, a w reszcie o trudnościach przekładu jego p oezyi. Układ b ib lio­ grafii następ u jący: w ust. JI.: A. Rozprawy o Goethem , B. Rozprawy o p oszczególn ych utw orach ; w ust. III.: Δ. Przekłady (w ięk szych u tw o ­ rów ). B. Poezye liryczne, C. M yśli i zdania. Bibliografia ta, zebrana — o ile sądzić m ożna bez szczeg ó ło w eg o badania — starannie i w yczer­ pująco — u b óstw em sw ojem (razem 2 6 2 pozycyi od pocz. 19 w. do lat o sta tn ich ! potw ierdza dow odnie zdanie autora, że „G oethe nie nale­ żał n igd y do p oetów popularnych w P o lsce“ . Nie jest to bibliografia zupełnie sucha: autor podaje tu i ów dzie krótkie inform acye o treści, dorzucając naw et sw oje uw agi krytyczne (zbędne). Układ n iejed n olity— raz chronologiczny, to znow u abecadłow y.

W publikacyi pt.

Krasicki’s Fabeln verdeutscht und mit einem

Vorwort versehen

v o n A d o l f L o e w e n f e l d . (Spraw ozd. pryw. gim n. realnego w C hrzanowie s. 5 — 3 5 ) znajdujemy przekład 4. ksiąg bajek

2) W yjaśnienie, które autor daje w tej kw estyi na s. 24, sp rzeczn o ści tej nie usuw a.

(9)

Krasickiego. Jak św iadczy przedm owa (s. 6) zdaw ał sobie autor spraw ę z trudności sw ego przedsięw zięcia, z którego też zupełnie bez zarzutu nie w yw iązał się. Przekład jest wprawdzie prawie z reguły w ierny, m iejscam i niem al d osłow n y — tu i ówdzie jednak w ym agania for­ m alne zm uszały autora do odstępstw od tekstu, na czem w praw dzie m yśl całości nie traci, ale siła i jędrność niektórych szczegółow ych p o ­ w iedzeń osłabia się (np. I. 2. III. 2. IV. 1. 5. itp.) Największą jednak trudnością (o której autor nie w spom niał) było oddanie nadzwyczajnej p r o s t o t y i płynności stylu Krasickiego, połączonej przedziw nie z ogrom ną siłą ekspresyi i plastyki. Tłum aczenie też tej trudności nie sprostało. Styl jego jest często bardzo sztuczny, szyk w yrazów (naw et m im o znanej sw obody poezyi niem ieckiej w tym w zględzie) nienaturalny — w m iejsce nadzwyczajnej łatw ości, w ysiłek i m ozolna praca.3)

Na koniec niniejszego przeglądu pozostaw iłem rozprawkę, która, z pow odu sw ego w yłącznie dydaktycznego charakteru, nie m oże być szczegółow o na tern m iejscu rozważaną. J est nią rzecz p. L. S k o c z y ­ l a s a :

Jak objaśniać utwory poetyckie w szkole?

(Spraw ozd. gim n. III. w e Lwow ie str. 3 — 2 5 ). Punktem wyjścia w tych rozw ażaniach jest dla autora stw ierdzenie faktu, że „sfera poezyi nie jest tą sam ą, co sfera rzeczyw istości codziennego ży cia “ ; że rzeczyw istość, jaką zna poeta „leży poza sferą intellektu, a naw et z m y słó w “ jego. Istotą zaś jej dziaiania jest oczarow anie“ czy hypnoza — w obec której czytelnik jest p ew nego rodzaju medyum . A żeby tedy w znieść się na w yżynę poezyi, trzeba ją odczuć i w nią wierzyć, a nie przystępow ać do niej ze skal­ pelem analizującego intellektu. Z tego wynika, że droga do poznania dzieł poetyckich będzie przedew szystkiem intuityw na, a skutkiem w nik­ nięcia w utw ór: „zjednoczenie duszy z ogólną duszą b y tu “(?) Do tego ma przysposabiać m łodzież szkoła, a celem, który osiągn iem y w w ych o­ w aniu, będzie „kult p ięk n a“. Znać w tej części pracy w idoczny w pływ książki H e i l p e r n a :

Przyczynki do psychologii twórczości

— oraz popularnie pojętego intuicyonizm u Bergsona (zw łaszcza na s. 7.) Na pow yższych w yw odach opierając się, autor wytacza walkę d otych czaso­ w em u (w jego pojęciu) racyonalistycznem u traktowaniu lektury dzieł poetyckich w szkole i w drugiej części pracy daje szereg w skazów ek m etody­ cznych, jak zastosow ać w skazaną drogę i osiągnąć w skazany cel. Nie w chodząc w szczegóły, zaznaczyć mi tylko ogólnie w ypada, że w alka, którą autor „racyonalistom “ w ypowiada, jest o tyle nie na czasie, że tego typu p olon istów , jaki autor przedstwia — dziś już w łaściw ie niema. Powtóre stan ow isk o autora, jakkolwiek słuszne, razi przecie jed n ostron n o­ ścią. Chodzi mu bow iem nie, jak mu się sam em u wydaje, o zreform o­ w anie dotychczasow ej nauki języka polskiego — ale o stw orzenie c a ł k i e m n o w e g o p r z e d m i o t u nauczania. M etoda w reszcie, którą autor pro­

3)

Rzecz ta w yszła także w osob n ej odbitce p. t.:

Die älteren Fabeln

von Ignatz Krasicki, in gleicher Verszahl, aber in wechselndem Rhytmus in’s

Deutsche übertragen und mit einem Vorwort versehen von A. L. C hrzanów ,

(10)

4 1 0 R ecenzye i s p ra w o z d a n ia .

ponuje, jest bezw ątpienia dobrą, ale tylko w zastosow an iu do utw orów m niejszych i o charakterze, do p ew n ego stopnia przynajm niej, lirycz­ nym — a w tym zak resie jest ona, o ile mi w iadom o, p o w szech n ie stosow an ą.

Lwów.

Zygmunt Gerstmann.

Ze sp ra w o z d a ń sz k ó ł śre d n ic h g a lic y jsk ic h za ro k 1914.

Plon rozpraw z zakresu historyi literatury, p om ieszczonych w spra­ w ozdaniach szkół średnich galicyjskich za rok 1 9 1 4 , przedstaw ia się pod w zględem ilościow ym obficie — mniej jednak korzystnie pod w zględem ich w artości. Są to po w iększej części prace słabe, częstokroć pierw o­ ciny autorów , p ow stałe jako rozprawy sem inaryjne lub kandydackie, o g ło szo n e bez należytej znajom ości odpow iedniej literatury, przynoszące mało istotn ych n ow ych rzeczy, nie obejm ujące też ani sam ym tem atem ani przeprow adzeniem przedm iotu szerszych horyzontów . Do tego w ięcej niż połow a prac, o g ło szo n y ch w r. 1 9 1 4 , nie jest ukończona (por. po- niżej rozprawy w ym ien ion e pod nr. 2, 3, 4 , 5 , 6, ■ 7, 9, 14, 1 5 ,) , dalsze ciągi mają pojaw ić się w następnych spraw ozdaniach, stąd też 0 tych rozprawach trudno w ydać ostateczn y sąd, gdy autorzy nie do­ prow adzili jeszcze badań sw ych do końca. Inni znów autorow ie utyskują na brak m iejsca, który nie p ozw olił im należycie w yp ow ied zieć sw ych zapatrywań (por. nr. 10, 1 2,); i przy tych rozprawach czuje się recenzent skrępow any w sform ułow aniu sądu o w artości rozprawy.

S tosu n kow o nieznaczna część rozpraw uw zględnia daw niejsze w ieki ■literatury, jedna rozprawa bow iem jest tylko o w. XII, o w. XVI m am y cztery rozprawy; skąpo zastąp ion y też wiek XVII (jedna rozpraw a) i XVIII (d w ie rozprawy); w iek XIX dostarczył sześciu rozpraw, czasy najnow ­ sze dw ie.

1. Do w ieku XII. od n osi się rozprawa ks. A n t o n i e g o S i u d y :

Pamięci Galla (1114— 1914)

(Spraw . gim n. III. w Krakowie, str. 1—4 3 ), należąca jednak raczej do dziedziny historyi polskiej, przeprowadzająca proces rehabilitacyjny Galla w 8 0 0 -n ą rocznicę napisania przezeń Kro­ niki. T reść rozprawki obfita porusza szereg bardzo ciekaw ych kw estyi ; 1 tak autor m ówi o m iłości Galla dla kraju i narodu, o w artości jego Kroniki, o stosu n k u dw óch pierw szych ksiąg do trzeciej, porusza kw e­ sty? jego o so b isto ści, tw ierdząc m. i., że nie był kapelanem książęcym , w ystęp u je przeciw m ylnem u zrozum ieniu przez W. K ętrzyńskiego wyra­ zów : „m odici d isp en sator o b s o n ii“ ; w dalszym ciągu zastanaw ia się nad m oralnością Galla, sądam i o nim , przekonaniam i jego, kw estyą anty- gregoryanizm u. Przedstaw ienie dokładne w yw od ów autora i ich ocena krytyczna n ie należy do naszego pism a. W drugiej części podaje autor kilka u stęp ów z Kroniki Galla w e w łasnym przekładzie rym ow anym .

2. U r b a n e k M i c h a ł z rozprawy

Chłop w literaturze z ło ­

tego okresu

(Spraw. dyr. gim n. w Sanoku, str. 1— 6 7 ) um ieszcza na

Cytaty

Powiązane dokumenty

b.v. de Del~tse Fles moet worden opgepast~ dat geen verkeerde con- centraties worden gemeten. De kans hierop is groo~ wanneer er veel zwevend transport is. Tijdens het zakken en

gastruli (pęcherzyka dwuwarstwowego z otworem gębowym), albowiem stopniowe wpuklanie się ścianek, jak się ono odbywa przy rozwoju osobnikowym (ontogenii), nie

Henryka Krawczyka z okazji nadania Profesorowi Michałowi Białce tytułu doktora honoris causa Politechniki Gdańskiej Profesorowi Michałowi Białce tytułu doktora honoris

T his paper presents a critical edition and philological analysis of the second chapter of Deutero-Isaiah on the basis of the Coptic manuscript sa 52 (M 568) and other

Jednakże odwoła­ nie się do możliwości poznania analogicznego Boga z Jego dzieł stworzo­ nych nie rozwiązuje jeszcze problemu, w jaki sposób niektóre ludzkie

Wprowadzenie w ubiegłym i bieżącym roku przez szereg rozporządzeń Ministra Finansów stosowania obniżonej skali podatku od wynagrodzeń dla prawie w szystkich

W zasadzie więc fakt notoryczny powinien być stwierdzony w pro­ tokole rozprawy.28 Wydaje się jednak, że nie będzie stanowiło uchybie­ nia procesowego pominięcie

W okresie okupacji, aresztow any przecz Gestapo pod zarzutem ten ­ dencyjnego sądzenia, ijako sędzda-przewodlniezącу w Sądzie Najwyższym, Obywateli narodowości