• Nie Znaleziono Wyników

Religijność sarmatyzmu a kwietyzm

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Religijność sarmatyzmu a kwietyzm"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Karol Górski

Religijność sarmatyzmu a kwietyzm

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (16), 58-75

(2)

Karol Górski

Groźna beztroska

Religijność sarmatyzmu

a kwietyzm

W śród prac p o św ięco n y ch sar- m atyzm ow i brak jest itakiej, która b y om aw iała asp ek t religijn y te g o zjaw iska sp ołeczn o -k u ltu ra l­ n ego, aczkolw iek sam fak t istn ien ia relig ijn ości o cechach sarm ackich je st w ielo k rotn ie p odk reślan y, a n a w et cech y ch arak tery sty czn e są w y m ie n ia ­ ne. M ówi się też o k w iety z m ie p olsk im tej epoki i w iąże się go z sarm atyzm em : p olega ów k w iety z m na bierności i pogodnym u żyw an iu ch w ili bieżącej, b ez troski o nadchodzące n ieb ezp ieczeń stw a. J est to jak b y do rzędu zasady podniesione p olsk ie, „jakoś to b ęd zie”, groźne i zarazem n ieu ch w ytn e, w y ła ­ w ia n e naw et dziś w u m ysłach w sp ółczesn ych . N asu w a się te d y p yta n ie, czy zachodzi jakiś zw ią ­ zek m ięd zy polskim k w iety z m em a prądem re lig ij­ n y m katolicyzm u, k tó ry został p o tęp io n y w 1687 r. przez papiestwo, a szereg d zieł p odejrzanych o g ło ­ sze n ie zasad k w iety zm u został u m ieszczo n y na in ­ d ek sie. Sama w sp óln ość n a zw y m oże p olegać na nieporozum ieniu, ale z drugiej strony zw iązki P o l­ sk i z kulturą Zachodu w X V I— X VIII w. b y ły tak b lisk ie, że żaden prąd zachodniej u m y słow ości nie p ozostał Polakom obcy, choć czasem p rzyjm ow ał

(3)

59

się w postaci złagodzonej i dostosow anej do naszych form życia. Tak b yło na przykład z jansenizm em , k tó ry w X V II w . b y ł znany u nas, ale n ie zasz­ czep ił się. N atom iast w p ierw szej p ołow ie X V III w. tryu m fu jący w e Francji i B elg ii jan sen izm znalazł w P olsce zw o len n ik ó w tylk o w śród zakonników na Ś ląsk u , n a to m ia st w R zeczyposp olitej szerzyła się postać jan sen izm u um iarkow ana i ston ow an a 1. B y ł to zap ew ne k ieru nek „drogi p ośred n iej” zbadany przez A p ollisa, który odrzucając teoretyczn e i dok­ tryn aln e, p otęp ion e przez R zym zasady k la sy czn e­ go jan sen izm u , stoso w a ł w p rak ty ce toleran cję w ob ec n iego i ak cep tow ał jego stan ow isko w za­ k resie teolog ii m oralnej (rygoryzm ) i lit u r g ii2. Za­ ch od zi p ytan ie, c z y n ie b yło podobnie z k w ie ty z - m em ?

D efin icja k w iety zm u n ie jest jednak jednoznaczna u autorów , k tó rzy się n im zajm ow ali, a to ze w z g lę ­ du na m ateriał źródłow y, na k tórym śię opierali. P. P o u r r a t3 w yróżn ia okres „ p rek w iety zm u ”, a do au torów „ p rek w iety stó w ” zalicza zarów no u czn iów kard ynała B éru lle, k tóry kładł nacisk na m iłość B oga, jak i k ap u cyn ów u praw iających „m isty k ę ab strak cy jn ą ” (np. B en ed y k t z C anfeld, A n glik p rzeb yw ający w e Francji). P ism a M olinosa, g łó w ­ n ego p rzyw ód cy k w iety stó w , są m ało o rygin a ln e i n ie zaw ierają zasad w yraźn ie sp rzeczn ych z nauką K ościoła. T ezy w liczb ie 68, k tóre zo sta ły p o tęp io­ ne, w y d o b y to z listó w M olinosa i zeznań św iad k ów . N atom iast w g łó w n y m jego dziele, G u ide sp iritu e l

( P r z e w o d n ik d u ch o w y ), zn ajd u jem y zasad y n ieja ­

1 K. Górski: O d r elig ijn o ści do m i s t y k i. Z a ry s d z i e j ó w ży c ia

w e w n ę t r z n e g o w \Polsce, cz. I 966—1795. Lublin 1962, s. 187— 190.

2 E. Apollis: A tr a v e r s le X V I I le s. catholique. „Annales, Économies, Sociétés, C ivilisations”- 1951 nr 2, s. 164 n. (cy­ tuję „Annales”).

3 P. Pourrat: L a s p ir itu a lité chrétie nne. T. IV, 2. Paris 1947, s. 197—205.

(4)

K A R O L G Ó R S K I

60

Cztery zasady kwietyzm u

sn e, k tóre dają pole do rozw oju p a n te iz m u 4. M o- lin o s obok n auki p ublicznej g ło sił też naukę ezote­ ryczną, m .in. że szatan m oże p rzym uszać do grze­ ch u oso b y kuszone, k tóre n ie ponoszą tu odpow ie­ d zialn ości m oralnej. O dradzał on sp ow ied ź tym , k tó rzy doszli do „śm ierci m isty c zn ej” w szelk ich p ragn ień, gdyż oddane B ogu bez reszty, n ie m ogą o n e już grzeszyć. Pourrat w yróżn ia cztery zasa­ d y k w ietyzm u : 1) doskonałość m oralna jest aktem n ieu sta n n ej i nieprzerw an ej k ontem placji; 2) akt tak iej k on tem p lacji zaw iera w sobie w szy stk ie in­ n e ak ty religijn e, zw alnia z rozm yślań o sobie i po­ zw ala na bierność i p różn iactw o duchow e; dosko­ n a li zw iązują się przez k o n tem p lację w p rost z B ogiem , natura ludzka C hrystusa i tajem n ice Jego życia są odrzucone; 3) k on tem p la ty cy p ow inni się w y zb y ć pragnienia zbaw ienia i nie prosić o nie (św ięta ob ojętność w ym aga gotow ości na p rzy jęcie cz y to zbaw ienia, czy potępienia, jeśli B óg tak ze ch ­ ce); 4) k on tem p la ty cy nie potrzebują staw iać opo­ ru pokusom a ten brak oporu je st u n ich upraw nio­ n y, a n a w e t czasam i bardziej d oskon ały i m ilszy B ogu od w alk i w ew n ętrzn ej. W ten sposób k w ie - ty z m je st przede w szy stk im p ostaw ą m oralnej obo­ jętn o ści na dobro i zło.

F. C ayre A A odróżnia tr zy p ostaci k w ie ty z m u 5: 1) k w iety zm gruby, odpow iadający p otępieniom rzuconym w 1687 r. na M olinosa przez In nocen tego XI; 2) k w iety zm p otęp ion y w artyku łach z Issy w 1695 r.; 3) F en elon i jego p ogląd y na „czystą m i­ ło ść ” . C ayre u zn aje istn ien ie tend en cji k w ie ty sty c z - nych, ale odrzuca istn ien ie p rek w ietyzm u jako zja­ w isk a czy ruchu w ścisły m znaczeniu słow a. W y­ m ien ia tu ilu m in atów Pikardii (les G u e rin e ts), ale n ie p rzyp isu je tem u fa k to w i w ięk szeg o znaczenia

4 Ibidem, s. 21 il.1

5 F. Cayré AA: Patrologie et histoire de la théologie T. III. Paris, 1950, s. 218 n.

(5)

61

(jak zresztą Pourrat). D ok tryn ę M olinosa określa w trzech punktach: 1) now a teoria zła, w ed łu g której n iek tóre a k ty zew n ętrzn e n ie kalają duszy, gdyż n ie są d ziełem czło w iek a, ale diabła, k tóry w sta ­ nach b iern ości m istyczn ej rozciąga w ład zę ab solu t­ ną na członki lu d zk ie — p row adzi to do d alekich k on sek w en cji m oralnych; 2) „droga w e w n ę trz n a ” p olega na p ełn y m zastąpieniu w ła sn ej czynn ości przez ak cję Boga i to stale; jest to rodzaj p a n teiz- mu; 3) rozm y śla n ia i ćw iczen ia d u ch ow n e n ie są p o ­ trzebne, sp ow ied ź je st zb yteczn a, bo n ie ma m aterii do u d zielen ia rozgrzeszen ia. W n ętrze człow ieczej d uszy je st św ią ty n ią , która n ie podlega w ła d zy K o­ ścioła.

K on feren cje w Issy m ięd zy B ossuetem , bisk u pem de N o ailles i p rzełożon ym sem in ariu m St. S u lp ice tr w a ły blisk o 9 m iesięc y i d o ty cz y ły b łęd ó w m i- sty czk i francusk iej P. G uyon. Na zak oń czenie opu­ b lik ow an o artyk u ły. W ezw a n y na osta tn ie p o sie­ dzen ie F en elo n złagodził n iek tóre zarzuty. S k ie ­ row ane one b y ły p rzeciw n ieb ezp ieczeń stw u szerze­ nia się m isty k i k w iety stó w .

F en elon popadł w zatarg z B ossuetem , broniąc p. G uyon. W y su n ął on tw ierd zen ie, że n ajw yższą postacią m iłości B oga je st m iłość zu p ełnie b ezin ­ teresow na, p u r am our, p rzy czym nie m a w niej a n i ob aw y kary, ani p ragnienia w ieczy stej nagro­ dy. D ok tryn a ta została p otęp iona przez R zym w 1699 ir. jako u suw ająca p ojęcie zbaw ienia, a F en e­ lon poddał się orzeczeniu.

L. C ognet nie zd ążył g ru n tow n ie opracow ać k w ie- tyzm u, ale p isze o n im krótko w jednej z p r a c 6. W skazuje on na źródła k siążki M olinosa, m ia n o w i­ cie m isty k ó w ren o-flam an d zk ich i św . Jana od

c L. Cognet: De la dévotion moderne à la spiritualité fran ­

çaise. Paris 1958, s. 49— 53. Idem: La spiritualité moderne. W: Histoire de la spiritualité chrétienne, T. III, 2. Pairis 1966,

s. 233—273.

Doktryna Molinosa

Bossuet i Fénelon

(6)

K A R O L G Ó R SK I 62

Polem ika z Kołakowskim...

K rzyża, oraz w ysu w a zastrzeżen ia co do rzeczy w i­ stej odpow iedzialności M olinosa za k ieru n ek p otę­ p ion y pod nazwą k w iety zm u . P r z e w o d n ik M olinosa b y ł m ało znany w e Francji, a przekładu doko­ nał protestant już po p otęp ien iu k siążki p rzez pa­ p ieża (1687 r.). P rzekład ten został o p u b lik ow an y w 1688 r. Cognet bada g łó w n ie sp raw ę p. G uyon i F en elon a, który jest tw órcą nauki op ierającej całą m isty k ę na p u r amour. R zym n iech ętn ie, pod na­ cisk iem Ludwika X IV , k tó ry poparł p rzeciw n ik ów F en elon a, potępił część jego tez, a po jego podpo­ rządkow aniu się papież m ian ow ał go kardynałem , C ognet, jak widać, uw aża, że poza n ie w ą tp liw y m i a n ieliczn ym i od ch yleniam i d o k tryn aln ym i M olinos trzym ał się w dru kow anych pism ach tradycyjn ej n auk i Kościoła. Tej trad ycyjn ej nauki K ościoła bro­ n ili później jezuici, choć ją uprościli, n atom iast B ossuet, przeciw nik F en elon a, zacieśniał m istyk ę do w yp a d k ów cudow nych 7.

W iele m iejsca p o św ięcił k w iety zm o w i L. K ołak ow ­ sk i 8. Opiera się on p rzede w szystk im na pracy P. Dudon T J 9, ale od m ien nie in terp retu je k w ie - tyzm . Utożsam ia go z p rzeży ciem relig ijn y m in d y ­ w id u aln ym , w yrastającym z nauk N o w e g o T e sta ­

m e n t u i przeciw staw ia to przeżycie in sty tu cji K o­

ścioła. N ie u w zględ n ia on zbieżności w ięk szości o ficja ln y ch zasad życia w ew n ętrzn eg o z nauką K o­ ścioła, chociaż nadu żyw ano ich w p łaszczyźn ie m o­ ralnej. Dlatego n iesłu szn ie K ołakow sk i odrzuca pogląd Dudona, że M olinos b ył cy n ik iem i o szu ­ stem , który skom prom itow ał sam ą naukę m isty ­ k ów . P otępienie k w iety z m u p rzyn iosło p rzegięcie nauki teologicznej w kierunku p rzeciw n ym , m ia­

7 Cognet: De la dévotion..., s. 106—'.116.

E L. Kołakowski: Świadomość religijna i w ięź kościelna. S tu ­

dia nad chrześcijaństwem b e z w y z n a n io w y m siedemnastego wieku. Warszawa 1965, s. 344—389.

0 P. Dudon SJ: Le quiétiste espagnol Michel Molinos (1628—

(7)

63

n o w icie w kieru nk u rygoryzm u ascetycznego, ku czem u sk łan iało się coraz w ięcej teolo gó w od p oło­ w y X V II w., ob aw ia ją cych się n ad u żyć ze stro n y lu d zi n ie p rzygotow an ych . S k łon n i on i b y li do u k r y ­ w an ia przed laikam i nauki o w y ższy ch stanach m i­

styk i.

K ołakow sk i poza tym uw aża p ow iązan ie m isty k i z sek su alizm em za zrozum iałe samo przez się, a nie za nadużycie. M am y tu do czyn ien ia z p rzen iesie­ n iem w y n ik ó w badań etn olog ów na stosu nk i bar­ dziej rozw inięte, z innego stadium ew olu cji, k tóre w y stę p u ją w ch rześcija ń stw ie X V II i X V III w . P rzen iesien ie to n ie jest uzasadnione.

K ołakow sk i zna literatu rę dotyczącą k w iety zm u i m istyk i, ale śm iem tw ierdzić, że n ie rozum ie sa­ m ych zjaw isk, które k ryją się za zaw iłą term in o­ logią, a są zw y k le dość proste. K ołakow sk i pisze, iż m iłość B oga w „ostateczności ma się przeobrazić w sw oje p rzeciw ień stw o, ma się stać m iłością nie odczuwaną, tj. k w ad ratow ym k ołem ” . A chodzi ty l­ ko o ob ojętność n ie na „łask i”, a na uczu ciow e reak ­ cje 10. N ie w id zi te ż autor, że jest różnica m ięd zy podporządkow aniem się rozkazow i Boga a sam o­ d zieln y m „p lan ow an iem ” jego słu żb y i uw aża, że p rzy w y rzeczen iu się w łasn ej w o li hasło „p ełnić w o lę B ożą” zostaje tym sam ym w y z u te z sen su 11. A chodzi tylk o o w y rzeczen ie się sam od zieln ego „p lan ow an ia” . R ozpatruje on m iłość Boga jako u cieczkę „św iadom ości religijn ej od p rzym usu in ­ stytu cjon alizacji w św ia t osob ow y (...), k tóry osią­ gając sw oje m on ad yczn e osam otn ien ie zarazem po­ zbaw ia się tego, co b yło m u p rzedtem n iew olą i oparciem zarazem i od czego u w olnić się m oże ty l­ ko fak tem sam od estru k cji” 12. A p rzecie pism a m isty k ó w m ów ią co innego: przez podporządkow

a-10 Kołakowski: op. cit., s. 366^ 11 Ibidem, s. 365.

Ibidem, s. 366.

...nie rozum ie zjaw isk a

(8)

K A R O L G Ó R S K I 64

Prawo i nie się praw u osiąga osoba ludzka p ełn ą w olność,

wolność Rozwój zaś osobow ości p o stęp u je tylk o tą drogą. Stąd podjęte przez K ołak ow sk iego p oszu kiw an ie „ gen ezy psychologicznej k w ie ty z m u ” je st nieporo­ zum ieniem , gdyż nie je st ono oparte na sem an ty cz­ nej an alizie tekstów a u ten ty czn y ch m isty k ó w i na poznaniu ich psychologii. Stąd drugi człon porów ­ nania „ k w ie ty z m — m isty k a K ościoła” zawodzi; dla K ołakow sk iego N o w y T e s t a m e n t to l iber hae- r et i cor um, a K ościół „m oże istn ieć jako K ościół o

tyle, o ile oświadczy, że będzie łaskę sp raw ied liw ie rozdaw ał” 13. Jest to pasm o nieporozum ień.

W szystk ie te prace zajm ują się k w iety zm em od strony teologii, pozostaw iając w cien iu fa k ty cz­ n y stan i rozwój. G iuseppe de Luca o d k ry ł k w iety - stów w W enecji — uw aża on, że jest to jed en ksiądz, Cicogna, którego osoby u sta lić nie m ógł. P isze on i p ub liku je przez kilka lat (1676— 1683). M oże jednak to jed yn ie nazw isko p rzybrane dla całej grupy, k tó­ ra się nim posłu gu je dla p ub likacji p ism n ajróżno­ rodniejszych u .

J. Orcibal zajął się śladam i, jakie p ozo staw iły pro­ c esy k w iety stó w w aktach ord yn ariatów b isk u ­ pich 15. J. Le Brun p ośw ięcił k w iety z m o w i w iele u w a g i16.

A co w Polsce? j a j, b y fo w Polsce? Na p ew n o w p ły w kardynała B éru lle i „ p rek w ietystów ” przed 1650 r. nie docie­ rał do Polski lub docierał w bardzo słabej m ierze, gdyż panow ała u nas szkoła hiszpańska życia w e

-13 Ibidem, s. 387—388.

Vi G. de Luca: Letteratura di pietà a Venezia dal’300 al’600. Firenze 1963. K. Górski: Metoda porównawcza a historia kultury. W: Szkice z dziejów kultury. Księga ku czci T. Man- teuffla. Warszawa 1972, s. 74—78. Nie znam prac M assimo

Petrccchi o kwietyzm ie włoskim poza cytowanym w M e to ­

dzie porównawczej artykułem.

15 J. Orcibal: Documents pour une histoire doctrinale du

quiétisme. „Archivio Storico per la Staria délia P ietà” Vol.

V 11963.

(9)

65

w n ętrzn ego, rep rezen tow an a przez jezu itów , k arm e­ litów , b en ed yk ty n k i. D opiero od p o ło w y stu lecia za­ czyna się w p ły w fran cu sk i przez m isjon arzy, sza­ rytki, w izytk i, sak ram entk i, ale oratorian ie fran cu ­ scy, u czn iow ie k ard ynała d e B eru lle n ie o sie d lili się w P olsce, oratorianie zaś w ło sc y m im o podobnej n a zw y rep rezen tow ali inną duchow ość. N iem niej m o g ły jak ieś echa k w iety zm u dotrzeć do P o lsk i czy przez podróże do R zym u, czy przez gru p y ludzi św ieckich, w śród k tórych się szerzył. D la te g o też z w yostrzon ą u w a gą śled ziłem to zagad n ien ie w to­ ku badań nad h istorią duchow ości p olsk iej.

J eżeli n ie udało się dotąd odnaleźć w yra źn ego śladu k w iety zm u m isty czn eg o w Polsce, to n ie u leg a w ą t­ p liw ości, że ogólna sy tu a cja sprzyjać m ogła tw orze­ n iu się p o sta w y zob ojętn ienia jako jedn ego ze spo­ sobów odpow iadania na n ieu sta n n e i rosn ące w ciąż p oczu cie zagrożenia.

O statnio badacze fra n cu scy zw rócili u w agę na at­ m osferę lęku, jaka p anow ała w całej E uropie w X V I i p ierw szej p o ło w ie X V II w ., b y zm aleć ku sch y ł­ k ow i tego stu lecia . L ęk ten b y ł sp ow od o w an y nie tylk o przez n ie w ielk i stop ień znajom ości św iata zew n ętrznego, co w y d aw ało człow iek a na łu p n ie­ u stan nego strach u przed zasadzkam i, jakie on g oto­ w ał. Lęk, u śp ion y w czasach pokoju, odradzał się z ch w ilą, gd y w ojn a, nieurodzaj, głód, zaraza, podno­ siły się p rzeciw lud zk ości jak jeźd źcy apoka­ liptyczn i.

A le ponadto b y ł lęk przed szatanem , przed sądem osta teczn ym i p otęp ien iem , przed nadchodzącym k ońcem św iata, lęk , k tóry narastał p ow oli od poło­ w y X V w. R ozłam re lig ijn y na sk u tek reform acji p og łęb ił tylk o ten lęk, gd yż n ik t n ie czuł się b ez­ p ieczn y przed b łęd em w w ierze. P rotestan ci głosili, że A n ty ch ry st je st w R zym ie, k ato licy oczek iw a li jego nadejścia. W szędzie dopatryw ano się znaków zw iastu jących k on iec św iata. D u ch ow n i grożąc p iek łem ludziom od dającym się uciech om życia,

C ywilizacja lęku

(10)

K A R O L G Ó R S K I 66

Chrześcijaństwo źle

przysw ojone

n ie zd aw ali sobie nieraz spraw y, że sk u tek przekro­ czy zam ierzony cel. Oto b ow iem św iat ów cze­ sn y w y z n a w a ł ch rześcijań stw o bardzo pow ierz­ chow ne — z w y ją tk ie m n ie lic zn y ch w y k szta łco ­ n ych grup i jedn ostek . W śred n io w ieczu ch rześci­ jań stw o w m asach u leg ło „ fo lk lo ryza cji”, to znaczy zm ieszało się ze starym i w ierzen iam i i w oczach lu ­ du p rzyb rało charakter podobny: ry tu a ł odgryw ał rolę podobną jak w m agii, w której znalazło schro­ n ienie p ogaństw o m as ludow ych. K ościół, stosując dość szerok o egzorcyzm y, p rzyczyn ia ł się b ezw ied ­ nie do p ow staw an ia tego, co n azw an o „cyw ilizacją lęk u ”. M ówiąc o karze Boskiej na grzeszników , przenoszono u w agę z n ieod w racaln ej k lęsk i na p rzyczyn ę — grzech, i na m ożność zw alczania sza ­ tana. Rosnąca ilość p rocesów o czary b yła w yrazem lęku przed złem . Jeden z in k w izytorów w yraził się, że jedna trzecia ch rześcijań stw a splam iona jest czarami. P raw n icy i teologow ie rozpracow ali p o­ ję cie czarów i p od trzym yw ali przez to lęk. K toś ob liczył n aw et ilość diabłów: 72 książąt i 7 405 920 zw yk łych . K w itła te ż n ek ro m a n cja 17. W ystęp u je też w p ły w lęku w teologii, w n ieu fn o ści w obec rze­ czy now ych, od ch ylający ch się od p rzy jęty ch pojęć, co jest jedn ym z pow od ów procesu G alileusza. A le około roku 1650 k ler zaczyna zw alczać lęk i ob aw y końca św iata. Ten nadchodzący koniec św ia ­ ta głosili podów czas astrologow ie. K oniec m iał n a­ stąpić w zw iązku z zaćm ieniem słońca w 1654 r. Lęk ogarnął Francję, N iem cy i P olskę, w m n iej­ szym stopniu A n g lię 18. K ról szw ed zk i K arol X G u­

17 J. Delumeau: Le catholicism e entre L u th e r et V oltaire. Paris 197,1 {o liczbie diabłów s. 254 p. 3). O psychologicznych źródłach lęku niektórych jednostek por. M. de Certeau:

L ’i l le t tr é éclairé d a n s l’h isto ire de la l e t t r e d e S u r i n sur le je u n e h o m m e du coche (1630). „Revue d’Ascétique et de M ystique” Vol. XLIV nr 176, s. 389—395.

P. Costabel: L es rech er ch es sur la r é c e p tio n de l’h éliocen-

t r i s m e (odczyt na Coloquia Copernicana, Symposium III To­ ruń 1973).

(11)

67

sta w szyk u jąc w yp raw ę na Polskę, w y p ra w ę, która m iała p rzyn ieść od erw anie P olski od R zym u, bar­ dzo zręcznie w y k o rzy sty w a ł ten lęk . Propaganda szw edzka głosiła, że S zw ed zi są „ n o w y m Izraelem ” , narodem w yb ran ym , k tóry p odejm u je w a lk ę z A n ­ tych ry stem . Próbow ano z dobrym sk u tk iem n a w ią ­ zać k ontakty z m isty czn y m i sek tam i p rotesta n ck i­ mi, a po z w y c ię stw ie szw edzkim pod W arszaw ą w

1656 r. ogłoszono koniec A n tych rysta. Jan Am os K om eń sk i zw iązan y z tą akcją o głosił w A m sterd a­ m ie w izje m istyk ów , zap ow iad ających k on iec kato­ licyzm u i zw y cięstw o nad A n ty ch ry stem 19. W jed ­ n ym z k ościołów na w y sp ie G otland w id zia łem m alow id ło p rzeciw staw iające C h rystu sa M ahom eto­ w i i p apieżow i jako w yra zicielom zła, a na sztan ­ darze .gwardii przybocznej króla K arola G ustaw a w id niał sym b ol D ucha św . lub m oże znak astro­ logiczn y 20.

Po 1654 r. zaznacza się na Zachodzie u p ad ek w ia ­ ry w n adchodzący koniec św iata, m a leje au torytet astrologów , pow oli zm niejsza się ilość p rocesów o czary. M aleje znaczenie m istyk ów , a k lim a t k u ltu ­ raln y zapow iada p ow stan ie racjonalizm u.

W P olsce jest inaczej. W łaśnie do 1648 r. panow ał spokój i pom yślność, a od 1648 r. z a c z ę ły się w ojn y, głód, epidem ie, k tóre p u sto szy ły kraj p rzez lat 70 (do końca k on fed eracji tarnogrodzkiej). P od czas gdy na Zachodzie m aleje ilość p rocesów o cza ry, w P o l­ sce odw rotnie — w y stę p u je ich n a sile n ie w dru­ giej p ołow ie X V II i w X V III w N ie w ą tp liw ie w y ­ stę p u je n asilen ie lęk u w zw iązku z n ie b y w a ły m i k lęskam i, jakie spadają na kraj.

K ościół g ło sił trad ycyjn e sposoby u ciek an ia się pod

lü S. Göranssom: Den Europeiska Konfessionspolitikens Up-

plösning 1654—1660. Religion och u trik es politik u nder Karl X Gustav. Uppsala 1950, s. 76—98, 258—281, 282—300, o K o­

m eńskim s. 79 n., 253 n.

20 K. M. Morawski: Źródło rozbioru Polski, Poznań 1935, s. 25—29 i tablica.

Szw edzi i Antychryst

W Polsce inaczej

(12)

K A R O L G Ó R SK I 68

W pływ stoicyzmu?

op iek ę M atki Bożej i św ięty ch . W ystęp u je tu sze­ rzen ie się tych k u ltó w oraz n ow e ich postaci, o k tó­ ry ch tutaj w sp om in am tylk o m im ochodem . Obok środ k ów podaw anych przez K ościół w ystęp u ją inne, zw alczane przezeń, jak m ag iczn y „krzyż św. B ern ard a” zw an y karaw aką, k tó ry m ia ł zabezpie­ czać przed zarazą. W brew zakazom m odlono się doń po k la sz to ra c h 21. B y ły też zak lęcia „białej m a gii” w X V III w . 22

Jednak n ie było to w szystk o. N iew ą tp liw ie tw orzy­ ła się postawa zobojętnienia, zasada ^przyjm ow ać fa ta ” . W ydaje się, ze w yra sta ona ze źródeł sto­ ickich, stoicyzm b ow iem poprzez p ism a S en ek i do­ cierał n aw et do u czn iów szkół, także jezu ickich. B ył postaw ą m ężnego znoszenia przeciw ności, ale czy później, gd y u sta ły w o jn y , nie p ozostał jako z w y ­ k łe „jakoś to b ęd zie”? Trudno dziś na to od pow ie­ dzieć. W k ażdym razie jest jak ieś p okrew ień stw o m ięd zy zob ojętn ieniem a postaw ą stoicką, skoro Jean G rancolas w śród filozo ficzn y ch i teo log iczn y ch źródeł k w ietyzm u m istyczn eg o w y m ie n ił także p i­ sm a stoików, n ie rozbudow ując szerzej tego zagad­ n ie n ia 23.

I tu dochodzim y do problem u, czy n ie ma w P olsce p ism i autorów, k tórzy n ie będąc w ścisły m zna­ czen iu zw olenn ikam i k w ietyzm u m istyczn ego, zb li­ żają się doń m im o w szy stk o przez sw oją p ostaw ę celow ego zobojętnienia na k lęsk i i ciosy życia. O tym zobojętnieniu p isał W acław P otocki w ok resie n aj­ w ięk szy ch w y siłk ó w w w a lce z n ieb ezp ieczeń stw em

tureckim :

21 Górski; Od religijności..., s. 184. 2- Ibidem, s. 184, 197— 198.

23 J. Grandcolas: Le quiétism e contraire à la doctrine des sa­

crements. Paris ,1695, s. {140. Le Brun traktuje to zestaw ienie

lekceważąco, gdyż Grandcolas n ie uzasadnia go szerzej i z e ­ staw ia kwietyzm z innym i jeszcze kierunkami m yśli. N ie­ m niej zestawienie kw ietyzm u i stoicyzm u od strony prakty­ ki nie jest pozbawione podstaw.

(13)

69

Spi św iat pijany winem , zam rużywszy oczy. N alew a babilońska swacha, czart go toczy. Spi św iat rów ien m artwem u opiwszy siię drzewu Winem z prasy Bożego na sw e grzechy gniewu. Diabeł na warcie, żeby nikt nie budził, stoi, Groza palcem z daleka, psów naw et poipoi, Najpierwiej im to w in o postaw iw szy w wiedrze, Żeby spali, nie szczekał żaden na katedrze Abo niezrozum iałym głosem. Chce li pyska U chylić który, chleba po kawałku ciska 24.

N ie je st to je d y n y tek st. Z atrzym ać się tu m u szę przy m ało znanej postaci autora, kaznodziei, ks. F e ­ liksa B ach ow sk iego, k u stosza o ły ck ieg o i k lien ta R ad ziw iłłów .

K siądz F elik s B ach ow sk i je st au torem w ierszo w a­ n ego zbiorku jak b y m oralizujących fraszek pt. M ąż

d o sk o n a ły 25. K siążeczka ta w yd an a została w K ra­

k o w ie w 1652 r. i p on ow n ie w 1682 r., co dow odzi jej p oczytn ości. P ierw sze w y d a n ie przypada na rok k lę sk i pod B atoh em , d rugie ukazało się w przed­ d zień w y p r a w y w ied eń sk iej, oba w ię c b y ły jak b y od pow iedzią na sp ołeczn e zapotrzebow anie czasów trudnych, p ełn y ch grozy nadchodzących nieszczęść. A u tor podp isał je jako pleban kazim ierow ski, tj. w si K azim irka, pow . R ów n e 26. W ieś ta n ależała do dóbr R ad ziw iłłow sk ich , a A lb rych t S ta n isła w R ad ziw iłł, k an clerz W. K s. L itew sk iego, u fu n d o w ał tu w 1629 r. k ościół i u p osażył darow izną w si Jabłonki (1638 r.), co zatw ierd ził sejm w roku n astęp n ym . P rebend a została inkorporow ana do k o leg ia ty o ły - ckiej, fu n d ow an ej p rzez R adziw iłła. K olegiata dała p rob ostw o ks. B ach ow sk i em u, k tó ry w 1670 r. do­ b u d ow ał k aplicę m urow aną do d rew nian ego kościo­ ła i u m ieścił w n iej kopię obrazu M atki B ożej ze skarbca R a d ziw iłłó w w Ołyce; kopię sporządził A n ­ toni S am ołow iec z Ł ucka (1671 r.). Obraz ten sta ł się przedm iotem k u ltu i ce le m p ielgrzym ek . Sam

24 W. Potocki; Moralia. T. III. Kraków 1918, s. 246. 25 Estreicher, T. XII, s. 324.

20 Słownik, geograficzny Glogera. T. III, s. 936—937.

O księdzu Bachowskim....

(14)

K A R O L G Û R S K I 70

...i jego twórczości

Epiktet sarmacki

ks. B ach ow sk i w 1685 r. w y stę p u je jako k ustosz ołyck i. M iał już w 1*676 r. ponad 70 la t i u ży w a ł im ie­ nia w p o sta ci sp olszczon ej. Jako ks. S zczęsn y B a­ ch ow sk i ogłosił k azan ie M iłość Boża n a id z ie ń S. M a-

r y e j M a g d a le n y 27. D ruk ukazał się w Zam ościu i d e ­

d y k ow a n y b ył K atarzy n ie z S obiesk ich R a d ziw iłło - w ej. B y ł jeszcze druk D iv in i am oris s u a v ita te s seu

theologia m y s t i c a (K raków 1682 w b ib liotece K ra­

sińskich), ale po pożarze w 1944 r. n ie od nalazł się 28. B y ła to spora książka licząca kart rilb. 4 + 285 stron + 5 stron indeksu, razem 29i6 stron w 8e. W ydaje się, że b y ł to traktat. W y m o w n y je st fakt, że p rze­ ch ow ał się ty lk o w jed n y m egzem plarzu.

D orobek ks. B ach ow sk iego składa się ponadto z dw óch części: filozoficzn o-m oraln ej książeczki M ąż

do sk o n a ły i druków o charakterze d ew ocyjn y m .

B ach ow sk i podaje, że op arł się na M anuale E pikteta. E pik tet b y ł bardzo popu larn y zarów no w śre d n io w ie­ czu, jak i w ok resie renesansu. W śred n iow ieczu p rzeróbkę w duchu ch rześcijań sk im jego E nchiri-

diona czy li M anuale p rzyp isyw an o p u steln ik o w i po-

łu d n iow ow łosk iem u , św . N ilow i. B y ł też ap ok ryficz­ n y Dialog H adriana i E p ik te ta z VIII w. P ier w szy łaciń ski przekład E nchiridiona p o w sta ł w 1453 r. i n ie został w y d ru k ow an y. N a stęp n y został w y d ru ­ k ow an y w 1497 r., przekład francusk i M anuale — w 1544 r. W śród zw olen n ik ó w sto icy zm u E pik tet ciesz y ł się w ielk im p o w o d z e n ie m 29, ale na p olsk ie w y d a n ie p rzekładu trzeba będzie czekać do sch y łk u X V III w .30 To, co nam daje ks. B ach ow sk i pod im ie­ n iem E pikteta, je st czym ś zu p ełnie luźno zw iązanym z m yślam i filozofa stoickiego: p ełn o tu m itologii i Pism a św ., anegdot, ta k ż e polskich, np. o S w id r y - g ielle, k tóry sied em lat „pasł cabany na W

ołoszczyź-27 Estreicher. T. XII, s. 324» 28 Estreicher. T. X II, s. 324.

29 G. Germain: Épictète et la spiritualité stoïcienne. Paris 1964 éd. du Seuil.

(15)

71

n ie ”, o S tań czyk u , o W allen stein ie, J agielle, W itol­ dzie, K azim ierzu S praw ied liw ym , P op ielu („zjedli go za to szczu rcy n ędznika w K ru szw icy ”). Jest to E p ik tet bardzo sarm acki, a sam e n a w et ujęcia są inne: tam , gd zie E piktet zaleca, b y b yć p ożyteczn ym o jczy źn ie — B achow ski pisze o m ęstw ie:

Tak olbrzyma Dawid zbił srogiego I Pieczynga Rusin z Korsunia hardego, Z zw ycięstw a chciwych mężów: żeby nie dufali W siłę: a zawsze zw ycięstw od Boga żebrali, (par. 24)

B ach ow sk i zaleca, b y m ężn ie p rzyjm ow ać ciosy losu, n ie w ier zy ć p rognostykom i radzi z B ru tu sem na w ieść o zły ch fatach odrzec: „B ędę je p rzyjm ow ał” (par. 23). W raca do tego tem atu w par. 37, pisząc o n ekrom ancji, hydrom ancji i kabale:

Przeto bądź dobrej m yśli w wielkich praktykach Niechaj rozum twój w czartowskich nie leży łykach.

P ew n e p odobieństw o do rad E pikteta w y stę p u je w par. 39, gdzie zaleca „śm iać się m iern ie i rzadko”. W reszcie trzy k ońcow e rad y są w yraźn ie stoickie: 1) „n iebieski rząd B oży znać, p rzyjm ow ać i p ełn ić” (jak radzi K leantes); 2) „aby tylk o na Bogu z nas k ażd y p o leg a ł” (pow ołując się na Eurypidesa); 3) za P laton em „każdem u cierpliw ość i stałość zaleca” i radzi sta ły m u m y słem znosić cierpienia (par. 69). W e w stęp ie, w w ierszu Do c z y te ln ik a radzi m iarko­ w ać afek ty.

A le m odel w zoru człow ieka jest bardzo sarm acki. Radzi przestaw ać na m ałym (par. 57), n ie szukać urzędu, bronić się przed krew nym i, k tórzy chcą, by n ab yw an o dobra n aw et n iep raw n ie — radzi raczej u bóstw o (par. 29), k rytyczn ie w yraża się o tych, k tó­ rzy szukają w ojenn ej sław y, k tórym się marzą laury K oreckiego i C hm ieleckiego, a n ie zdają sobie spra­ w y z tego, ile trudu trzeba znosić w służbie w ojsk o­ w ej — i odradza ją — zam iast po stoicku zachęcać (par. 34). U czy, jak postępow ać idąc do panów , k tó ­ rzy lubią p och leb stw o i okazują pogardę (par. 47),

„Bądź dobrej m yśli”

(16)

K A R O L G Ó R S K I 72

Mąż słońcem, księżycem — żona

jak się spraw ow ać u dworu, gdzie znosząc pogardę trzeba czekać okazji szczęśliw y ch (par. 48), ale radzi „z led ajak im n ie p rzestaw ać” (par. 41). Co w ięcej, dla p ełn o ści sarm ackiego w zoru n ie zan ied bu je w y ­ stę p o w a ć przeciw teatrow i (par. 45) oraz narzeka:

Trudno o rzem ieślnika już teraz takiego

Aby stroju potrafił w nieść staropolskiego, (par. 42)

P isze też n iech ętn ie o podróżach:

Stan zaś ludzi w prostocie żyjących (...) .

Kąta się swego trzyma, cudze nie nawiedza

Nie przyświeca, nie dba nic, k to w czym uprzedza, (par. 54)

K ob ietę um ieszcza n a m iejscu podrzędnym :

Tych nie słuchaj, co żonom swoim pochlebują I paniam i mniej godnie one nazywują.

Skąd się one wynosząc w górę i godnym i Gardzą pysznie m ężami, Panam i swoimi.

Nie każda żona panią, lecz która szanuje, Poważa męża, w oli jego siię stosuje (...) . . . . (jak P e n e l o p a ) ... W iedząc to, iż mąż słońcem, a księżycem żona

Mąż jej wszystka ozdoba, z m ęża jej ochrona (par. 56)

A w ię c zupełnie tak, jak T. M ańkow ski p rzed staw ił stan ow isk o k o b iety w ideologii sarm atyzm u.

Z daw ałoby się, że stoick a postaw a w ob ec życia w y ­ m aga w alk i bez w zg lęd u na n ad zieję zw y cięstw a , tak jak to m ów ił N elson: „N ie trzeb a nadziei zw y cięstw a , b y zacząć w alk ę, an i pow odzeń, by ją k o n ty n u o w a ć” . T ym czasem B ach ow sk i doradza p ostaw ę bierną:

Chcesz mieć szczęście płużące, zaniechaj swej woli Jako czas nosi tak zły, nigdy nie zaboli

Głowa cdę od frasunku, (par. 12)

N iep otrzeb n ie „z M artą się tu rb u jesz” (par. 15). T rze­ ba „m ieć zaw sze u m y sł z sercem n ie tr o sk liw y ” (par. 16). Owszem , radzi znosić cierp liw ie n ieszczęścia, jak np. śm ierć d zieci (par. 19). Trzeba grać sw ą rolę w życiu (par. 22). Ż yw ot ludziki u n iego „k o m ed yja” . Doradza życie spokojne i radosne:

(17)

73

Wesółże w yprawuj (życie?), niechaj nie postaje W twej m yśli narzekanie: bo A kty rozdaje Sam Bóg, także osoby. Co ty uważając

Odprawiaj akty życia, Boga w ychwalając, (par. 22)

A lbo inaczej:

W górę nie patrz, by sokół, nie chciej przypisować Sobie w ielkich godności, nie chceszli szwankować, (par. 57)

•Jest to w ięc jakby u tylitarn a postaw a: n ie narażać się, b y n ie ponosić szkód.

D rugi raz p isze o tym sam ym :

Chcesz być niezwyciężonym , nie chciejże próbować Tw oich sił i rozumu, nie chciej tryum fow ać Nad innym i. Bo kto swą siiłą poltrząlsuje Ten jak Milo, Polidam, Samson sam gotuje Śmierć sobie. (par. 24)

Czy to rzeczy w iście u ty lita rn y stoicyzm , czy raczej p ostaw a zobojętnienia i bierności, w y rzek a n ie się w ysiłk u ?

D la p ełn eg o zrozum ienia m y śli B ach ow sk iego n ie w ystarcza M ąż doskon ały. Trzeba tu sięgn ąć do dru­ giej części dorobku p iśm ienn iczego B achow skiego. N ie ste ty Theologia m y s t i c a n ie d och ow ała się, ale m ożna choć częściow o w n ioskow ać o p o staw ie autora n a p od staw ie kazania pt. Miłość B oża na dzień św .

M a r y e j M ag d a len y w kościele k o lle g ia ty o łyck ie j k a z a n ie m p r z e z X . S zczęsn ego B a ch ow skie go k u stc - sza t e j ż e k o l le g ia ty w y s t a w io n a (Zam ość 1685) 31.

K azan ie lic z y 92 strony, ży w o t M arii M agd alen y — 20

.

W kazaniu zn a jd u jem y taki passus: „Tej m iłości B o­ żej effeta są, że nas jak ob y m agn esem jakim m i­ łością do sieb ie ciągnie, D eu s noster ign is est, in m a- nu eiu s ign ea lex : n iczego inn ego po nas n ie chce, telo aby się serce n asze m iłością rozpaliło: aby m ogło assim ilare passum ; ciągn ie do sieb ie E ducens m el de

Miłość kazaniem w ystaw iona

(18)

K A R O L G Ó R SK I 74

Uczuciowość i bierność

petra, Oleumque de Saxo durrissimo, jako ogień do siebie ciągnie grzeszniki zapamiętałe dając im upom­ nienia” (k. A2V).

M iłość Boga „To pani, >to królow a, in n e cnoty św ., m ortificatie, pokuta, m od litw a, bogom yślność są to słu żeb n ice M iłości B ożej” (k. I2V). O żalu i łaskach p ok u tn ych pisze n iew iele, za to o m isty ce, k ontem ­ placji, fru itio, a św. Maria M agdalena za życia zaży­ w ała ch w a ły n iebieskiej. To już je st na pograniczu k w ietyzm u . S łow o fru itio, „k o szto w a n ie” B oga jest ow ocem ch w a ły zb aw ion ych — tu jest już na ziem i. J eśli autor m ów i, że n a le ży assim ilare passu m , to oznacza, że n a leży p rzyjąć stan b iern y k ontem p lacji czy te ż in n e bierne sta n y m istyczn e, a to chyba na kazaniu od pu stow ym w O łyce przem aw ia za czym ś w rodzaju k w ietyzm u .

Na końcu książeczki znajduje się Ż y w o t z cu dam i S.

M a ryi M agdalen y. Są to leg en d y o w y ra źn ie zm y sło­

w ym zabarw ieniu: np. św ię te cału ją spracow anych zak on nik ów i ocierają im pot z czoła 32.

B ach ow sk i k ładzie szczegó ln y nacisk na m iłość Bożą i m iłosierd zie Boże. U jęcia jego są bardzo uczuciow e. S am e w sobie te k sty te m ogą b yć interp retow an e zarów no jako praw ow iern e, jak i jako k w ietyzm . A le w zestaw ien iu z M ę ż e m d o s k o n a ły m i jego bierną postaw ą w obec życia oraz zob ojętn ien iem dają cn e całość, która bardzo p rzypom ina k w ietyzm . O sta ­ teczną odpow iedź będzie m ożna dać dopiero, gd y się znajdzie Theologia m y s t ic a lub inne m ateriały. A probatę k ościeln ą dla Miłości B o żej dał w 1676 r. ks. Jędrzej A brek, S. Th. D. Schol., cenzor d iecezji ch ełm sk iej. C zy ten, k tóry się c ie sz y ł „opinią n ie ­ p och lebn ą” u h istoryk ów akadem ii zam ojskiej 33? A rtyk u ł ten pozostaw ia w ie le p ytań bez od pow iedzi, poczynając od p ierw szego, c z y b y ł k w iety z m w P o l­

s- Miłość Boża s. 0 2, ■zaczerpnięte ,,ex libro de vdris illu -

stribus Ordinis C isterciensis”. Może to tylko gust literacki ow ych czasów?

(19)

75

sce i czy w y w ie r a ł w p ły w na p o sta w ę sarm acką. P o ­ stać F elik sa B ach ow sk iego, trochę en igm atyczn a, d o ­ w odzi, że p y ta n ie to n ie je st bezp od staw n e, skoro e le ­ m e n ty zob ojętn ien ia i bierności w jego w ierszach i e le m e n ty k w iety zm u w pism ach relig ijn y ch h ar­ m on ijn ie do sieb ie p r z y le g a ją 34.

s'‘ Są pew ne zwroty, które dają do m yślenia. „Akt m iłości Bożej większy, niż przyczyna Przeczystej Panny i w szyst­ kich św iętych, bo tam te de congruo, a zaś m iłość de con- digno zasługuje łaskę i odbiera” (D^, św. Maria M agdalena za życia została przem ieniona w anioła (Hj), Chrystus ją „ustami sw ym i jeszcze na ziem i m iędzy ludźmi żyjąc kano­ nizow ał” (Htv —H2). Pisze Bachowski „jako Pan Jezus ser­ ce jej, tak ona Pańskie opanowała (H,,v), M agdalenie K oś­ ciół „merita (...) albo inexausta, abo nad inne w iększe przy- znaw a” (I2). Może to retoryczna tylko przesada, ale skoro M agdalena -za życia została kanonizowana, jest logiczne, że nie potrzebowała się spowiadać przed śmiercią. Istotnie przed śmiercią podtrzym yw ana przez aniołów na dwa łok ­ cie nad ziemią, przyjęła kom unię św., ale nie ma wzm ianki, by się przedtem spowiadała lub otrzymała absolucję chociaż­ by (O/,). Kwiietyści głosili, że spowiedź doskonałym jest n ie­ potrzebna, co by tu zgadzało się z legendą, przytoczoną lub przerobioną przez Bachowskiego. Z drugiej strony są za­ chęty do pokuty i dawania jałmużny, gdy Chrystus „w zdar­ tej sukm anie” staje przed drzwiam i (L2). Czy Bachowski za

młodu był w e W łoszech, gdzie kw ietyzm silnie się krzewił? Otóż pisze on, że raj to „wirydarz, ogród, dziardyn boski”, czyli giardino (H2v). Byłby to ślad znajomości w łoskiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podstawą procesu edukacyjnego jest komunikacja w relacji nauczyciel – – student i to ona będzie przedmiotem dalszych rozważań, uporządkowa- nych za pomocą metafory

Każda taka klasa jest wyznaczona przez pewne drzewo de Bruijna, możemy więc uważać, że λ-termy to tak naprawdę drzewa de Bruijna.. λ-wyrażenia są tylko ich

Wydaje mi się, że historia Polonii w tym mieście, podobnie jak historia Polonii amerykańskiej, nie jest jeszcze zamknięta i że nie tylko kolejne fale emigracji z Polski

Przesłanie to jest wspólnym głosem Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej oraz Konferencji Episkopatu Polski.. Zostało one wypracowane w ramach prac

Последние две строки (От вас совета жду, я вам даю на волю: Ска- жите, где быть га и где стоять глаголю?), не учтенные в анализе, явно указывают, в

Oczywiście jest, jak głosi (a); dodam — co Profesor Grzegorczyk pomija (czy można niczego nie pominąć?) — iż jest tak przy założeniu, że wolno uznać

27 , ale ponieważ własnością cystersów został dopiero w 1432 r., wskutek zamiany z kanonikami z Trzemesz- na, zatem nie stanowił konkurencji w momencie powstawania miasta

2 Hipoteza zerowa: wartości oczekiwane (średnie) badanej cechy w dwóch grupach nie różnią się